29 grudnia 2013

34

Dom Eda Sheerana

       Czasami stajemy przed trudnymi wyborami, a decyzja, którą musimy podjąć jest arcytrudna, zwłaszcza jeśli ingeruje w nasze życie prywatne. Ale kto powiedział, że zawsze będzie pięknie, ładnie i przyjemnie?
- Chcesz mi powiedzieć, że po tym wszystkim co się wydarzyło jesteś jeszcze w stanie zastanowić się nad propozycją Simona?- brunetka, która krążyła po moim salonie od dobrej godziny, wzruszyła ramionami- Tak na marginesie to jesteś mi winna bardzo duże piwo, za to że dowiaduję się o tym wszystkim dopiero teraz- pogroziłem jej palcem, a ona krzywo się do mnie uśmiechnęła.
- Kupię ci nawet dziesięć skrzynek- odparła podchodząc do ściany i walnęła w nią głową- Jaka ja jestem głupia!
- Popieprzona bardziej pasuje- mrugnąłem do niej okiem- Wiesz, jak wrócę z następnej trasy to podaruję ci koszulkę z napisem "Jestem popieprzona i dobrze mi z tym".
- Bardzo śmieszne Ed...- zmierzyła mnie mało groźnym spojrzeniem, a jej czoło spotkało się jeszcze raz z karton-gipsem- Możesz przestać? Briony niedawno malowała cały salon i na pewno nie byłaby zadowolona widząc, ślady krwi na jej arktycznej bieli.
- Arktycznej bieli?- dziewczyna zaczęła przyglądać się świeżo położonej farbie pod różnymi kątami- Serio?
- Mnie się pytasz? To nie ja nadaję kolorom te dziwne nazwy, a poza tym to wy kobiety jesteście specjalistkami od odróżniania barw. Ja jestem tylko prostym mężczyzną i dla mnie biały to biały.
Kate po dokładnych oględzinach miejsca swoich tortur, ostatecznie machnęła na nie ręką i zajęła miejsca obok mnie. Podciągnęła kolana do klatki piersiowej, opierając głowę na moim ramieniu.
- I co teraz zrobisz?- spytałem, a za odpowiedź musiało mi wystarczyć wzruszenie ramionami- Jak to nie wiesz?
- Tak to- sięgnęła po poduszkę leżącą na drugim końcu kanapy i położyła się na moich kolanach- Zrobiłam sobie ze sto list "za i przeciw", a gdy się już w końcu na coś zdecydowałam czułam, że to nie jest dobre posunięcie. Po prostu czegokolwiek bym nie zrobiła wiem, że nigdy nie postąpię właściwie.
- Przypominam ci, że jestem tylko prostym facetem, więc musisz mówić jaśniej- pogładziłem ją po ramieniu, a ona zacisnęła mocno powieki i cicho westchnęła.
- Chodzi o to, że z jednej strony chciałabym się jeszcze z nim zobaczyć, ale z drugiej czuję gdzieś w środku, że to się źle skończy. Że prędzej czy później będę tego żałować...
- Zobaczyć z kim? Z Harry'm?
- Nie, z myszką Miki. Oczywiście, że z Harry'm!.- wywróciła oczami, po czym schowała twarz w poduszce- Naprawdę bardzo prosty z ciebie facet.
- Ale i tak mnie lubisz- cmoknąłem ją w czubek głowy- To co ostatecznie zamierzasz zrobić?
- Liczyłam, że ty mi powiesz...- przekręciła się tak, że teraz patrzyła mi prosto w oczy, które wypełnione były jedną wielką rozterką. Ja jestem prosty, a ona bardzo skomplikowana. Świetnie się dobraliśmy.
- Żartujesz? Żebyś mi później mogła powiedzieć, że to wszystko moja wina? Nie ma mowy! Nie dam się tak wkręcić.
- Ed, proszę!- wykrzywiła usta w podkówkę, a jej spojrzenie jeszcze nigdy nie było tak łagodne jak teraz.
- Nie patrz tak na mnie Kate...- odwróciłem głowę w drugą stronę, doskonale zdając sobie sprawę, że jeszcze chwila i naprawdę będę próbował jej jakoś doradzić- W niczym ci to nie pomoże.
- A chcesz się założyć?
- Dobrze wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, ale nie to. Poproś mnie o coś innego.
- Jesteś pewien, że tego chcesz?- uśmiechnęła się do mnie tajemniczo, a mnie ciarki przebiegły po plecach. To nie wróży nic dobrego. Przytaknąłem niepewnie głową.
- Teraz doskonale rozumiem co masz na myśli, gdy mówisz, że czujesz, że żadna podjęta przez ciebie decyzja nie będzie pozytywna w skutkach.
Dziewczyna zaczęła się śmiać, a ja dołączyłem do niej. Z nią nigdy nie jest nudno. Po chwili głupiego chichotu zdołaliśmy się opanować i wrócić do wcześniej zaczętej rozmowy.
- To o co chciałaś mnie poprosić?- spytałem, a jej wzrok zmienił się z rozbawionego w chłodny i poważny.
- Chcę żebyś napisał jedną piosenkę dla One Direction, która później najprawdopodobniej zostanie ich czwartym singlem.
- Kpisz sobie ze mnie?- popatrzyłem na nią jak na wariatkę, a ona zmarszczyła lekko brwi.
- A wyglądam jakbym to robiła?
- Nie sądzę żeby to był dobry pomysł. Dopiero co zacząłem promocję mojego albumu, który ma się niedługo ukazać, a ty chcesz żebym stworzył coś dla kogoś innego?
Przyjaciółka skinęła głową, a ja pokręciłem przecząco swoją.
- Daj spokój. Materiał masz już dawno napisany, a przy okazji powstało mnóstwo wspaniałych utworów, których sam pewnie nigdy nie pokażesz światu. 
- Nie potrafię pisać dla kogoś- odparłem, a ona machnęła na mnie lekceważąco ręką.
- Też tak myślałam, a popatrz na mnie teraz...- wskazała na siebie palcem- Robię to od dwóch lat i całkiem nieźle na tym wychodzę. Poza tym jeśli faktycznie osiągną taki sukces na jaki się zapowiada i większość liczy, będzie to dla ciebie świetna promocja- uśmiechnęła się do mnie, ale nie był to uśmiech typu "mówię ci to jako twoja przyjaciółka" tylko "wiem co mówię, ponieważ znam się na tym biznesie".
- Rozumiem, że nasza rozmowa zeszła na sferę czysto zawodową?
- Na to wygląda.
Wpatrywałem się przez chwilę w obraz wiszący przede mną, co chwilę kątem oka zerkając na Kate, która cierpliwie czekała aż podejmę decyzję. Może ma rację i powinienem się zgodzić? Teraz i tak mam trochę wolnego czasu, a natchnienie zawsze przyjdzie prędzej czy później. Poza tym bardzo polubiłem chłopaków i fajnie by było mieć wkład w ich sukces. W końcu trzeba sobie pomagać, nie? 
- Dobra. Napiszę dla nich ten kawałek- odpowiedziałem, a Kate uśmiechnęła się do mnie szeroko. 
- Poinformuję o tym Simona i dam mu twój numer żeby się z tobą skontaktował. Obiecuję, że nie będziesz tego żałował- poklepała mnie po ramieniu i wyraźniej rozluźniona opadła ponownie na poduszkę spoczywającą na moich kolanach. Koniec z bizneswoman. Wróciła popieprzona dziewucha.
- Mogę cię o coś spytać?- zagadnąłem, a ona ruchem ręki dała mi przyzwolenie, na zadanie dręczącego mnie pytania.
- Skoro masz w stosunku do nich takie mieszane uczucia to czemu dalej im pomagasz i prosisz akurat mnie o przysługę?
Dziewczyna skupiła swój wzrok na suficie, by za chwilę przenieść go na mnie.
- Ponieważ nie robię nigdy niczego na pół gwizdka. Poza tym uważam, że jesteś świetnym kompozytorem i tekściarzem, a ja lubię pracować z najlepszymi.
- To wszystko?- dopytywałem się widząc, że chciała dodać coś jeszcze, ale ugryzła się w język.
- Nic takiego.
- Powiedz mi!
- Wiesz Ed, czasami jesteś bardzo męczący...- wywróciła oczami, próbując wstać, ale przytrzymałem ją za ramiona.
- Mów.
- Dobra!- uniosła ręce w geście obronnym i uniosła jeden kącik ust do góry w tym swoim szelmowskim uśmiechu- Miałam to w umowie. Obiecałam Cowellowi, że znajdę jeszcze jedną osobę, która napisze dla nich tą piosenkę. Zrobiłam to żeby skrócić mój czas pracy z nimi do minimum. 
- A teraz zastanawiasz się nad jej przedłużeniem?- uniosłem zaskoczony do góry brwi- Chyba ci się wszystko pomieszało...
- Widzisz?! Ten świat jest tak zakręcony i popieprzony.
- Ej! Nie obrażaj świata!- szturchnąłem ją zaczepnie w ramię- Te przymiotniki pasują tylko i wyłącznie do ciebie.
Kate pokazała mi język i po złożeniu propozycji nie do odrzucenia żebym spadał, nasza rozmowa zeszła na mało poważne i nie zmieniające nic w naszym życiu tematy typu- co było pierwsze: jajko czy kura?, bądź też czemu wzrosła wartość akcyzy na wyroby alkoholowe. Choć to ostatnie akurat ma bardzo duży wpływ na naszą przyszłość.

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Telefon komórkowy. Małe, przenośne urządzenie służące do komunikowania się ze sobą w nawet najbardziej odległych zakątkach świata bez konieczności wiszenia na kablu. Wraz z postępek techniki te małe cudeńka ewoluowały, stając się miniaturowymi komputerami czy też aparatami fotograficznymi z możliwością nagrywania filmów. Jednak ich nadrzędną funkcją jest możliwość wysyłania wiadomości tekstowych, dzwonienia i ODBIERANIA! Sądziłam, że po kilku latach użytkowania, moja przyjaciółka doskonale wie jak się nimi posługiwać. Jak bardzo się myliłam...
  W czasie gdy ja odchodziłam od zmysłów, próbując się z nią skontaktować oczywiście bez powodzenia, ona szlaja się gdzieś po mieście kompletnie nie przejmując się moim zdrowiem psychicznym. Gdy ponownie miałam wybrać jej numer, usłyszałam odgłos przekręcanego zamka i trzask zamykanych drzwi. W momencie wyskoczyłam do przedpokoju i robiłam co w mojej mocy żeby następnym razem, gdy Kasia zdecyduje się gdzieś wyjść, nie opuściła naszego mieszkania w czarnym worku.
- Gdzieś ty była?!- wrzasnęłam na nią dając upust swoim nagromadzonym przez ostatnie godziny emocjom. Dziewczyna stanęła nieruchomo przyglądając mi się uważnie.
- Też miło cię znowu widzieć- uśmiechnęła się do mnie sztucznie, po czym przechodząc obok mnie weszła do kuchni.
- Pytałam się gdzie byłaś. Ja tu odchodzę od zmysłów, próbując się do ciebie dodzwonić od dwóch godzin, a ty wracasz i zachowujesz się jak gdyby nigdy nic!
- Pytasz jak minął mi dzień? Dziękuję. Bardzo dobrze. Spotkałam się z przyjacielem. A co u ciebie?- postanowiła dalej odgrywać swoje przedstawienie, ignorując moje zdenerwowanie, które zamiast opadać, narastało z każdą chwilą.
- Kaśka, odpowiedz!
- Co cię ugryzło?!- spojrzała na mnie zdziwiona i poirytowana moim podniesionym tonem- Okres masz czy Horan okazał się słaby w łóżku?
- Jeszcze jedno słowo...- zaczęłam jej grozić palcem, ale ona zaśmiała mi się w twarz.
- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać na jakikolwiek temat jeśli dalej będziesz na mnie krzyczeć bez powodu- podeszła do lodówki i wyjęła z niej butelkę wody- Masz i się napij. Może to nieco ostudzi twój temperament.
Wyrwałam jej napój z ręki i jednym łykiem opróżniłam butelkę do połowy. O dziwo podziałało. Jak ja nie lubię gdy ma racje!
- Możemy już spokojnie porozmawiać?- spytała, sprawdzając czy już ochłonęłam. Przytaknęłam bez słowa i obie zajęłyśmy miejsca przy stoliku pod oknem.
- Czemu nie odbierałaś telefonu?
- Ponieważ mi się rozładował.
- Wszystkie trzy?- oparłam się plecami o parapet i założyłam ręce na piersi.
- Chyba naprawdę masz okres... Nie. Dwa pozostałe zostawiłam w swoim pokoju- wyjaśniła, opierając głowę na dłoni- Coś jeszcze?
- Mogę widzieć gdzie w takim razie byłaś, że nie mogłam cię znaleźć?
Przyjaciółka wywróciła oczami, ciężko wzdychając, po czym uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Byłam u Eda. Wrócił dwa dni wcześniej.
- Nie wiedziałam...
- Wiedziałabyś gdybyś choć na chwilę oderwała się od swojego telefonu i smsowania z twoim chłopakiem, a zamiast tego posłuchała co do ciebie mówię- odparła niewzruszona, a mi zrobiło się głupio. Kurde.
- Przepraszam...- oparłam łokcie na stole i schowałam twarz w dłoniach- Ciężko mi myśleć o czymś innym gdy z nim rozmawiam. On jest bardzo... absorbujący. 
Kasia zaczęła się śmiać, rozluźniając tym samym atmosferę.
- Nie przejmuj się- ścisnęła lekko moją dłoń- Powiedzmy, że coś wiem na ten temat...- mrugnęła do mnie okiem po czym oparła się wygodnie o lodówkę- Powiesz mi w końcu czemu tak bardzo chciałaś się ze mną skontaktować?
Chciałam pociągnąć ją za język żeby mnie oświeciła co miała na myśli mówiąc, że wie coś na ten temat, ale aktualnie mamy ważniejszą sprawę do załatwienia. 
- Dzwonili moi rodzice...- zaczęłam, a przyjaciółka jak zwykle musiała mi przerwać. Jaka ona jest czasami irytująca!
- Tyle zamieszania o zwykłe pozdrowienia?- spytała rozbawiona- Też ich pozdrów jak zadzwonią drugi raz.
- Nie chodzi o jakieś głupie pozdrowienia. To naprawdę poważna sprawa i dotyczy ona w szczególności ciebie- wyjaśniłam poddenerwowana jej lekceważącym stosunkiem do czegoś o czym na razie nie ma zielonego pojęcia. Na szczęście jej nastawienie w momencie diametralnie się zmieniło. 
- Mów dalej- poprosiła wyraźnie spięta.
- Dzwonili, ponieważ dostali pismo z jakiegoś banku, z prośbą abyś skontaktowała się z jego przedstawicielem w trybie natychmiastowym. Podobno chodzi o twojego ojca...- dodałam ciszej uważnie obserwując jej reakcję.
Kasia na początku przetwarzała moje słowa, po czym zerwała się z miejsca i zaczęła nerwowo krążyć po pomieszczeniu.
- Obie dobrze wiemy, że to niemożliwe. Nie może chodzić o mnie, ani o mojego tatę. Wszystkie sprawy były załatwione od razu po...- urwała, stając tyłem do mnie i opierając się o blat szafki.
- Wiem Kasia, ale może twój prawnik coś pominął?- gdybałam na głos, co wcale nie pomagało.
- Powiedzieli ci coś jeszcze?- spytała zerkając na mnie przez ramię.
- Nie. Próbowałam coś z nich wyciągnąć, ale stwierdzili, że to nie moja sprawa i prosili żebyś się z nimi skontaktowała.
Przyjaciółka natychmiast wyjęła z tylnej kieszeni spodni swój telefon i wybrała numer do moich rodziców. Niestety dane mi było usłyszeć tylko jedną ze stroną biorących udział w tej rozmowie. 
- Dzień dobry pani Szymańska- Kasia nieznacznie się uśmiechnęła, bawiąc się swoim pierścionkiem- Tak. Możemy później porozmawiać co słychać i przejść do sedna tej rozmowy? Zgadza się. Jeśli by pani mogła to byłabym wdzięczna...- brunetka uniosła na mnie wzrok, by po chwili znów utkwić go w podłodze- Dzień dobry panu. Przepraszam, że oddzwaniam dopiero teraz, ale Gabrysia nie mogła się ze mną skontaktować...- Gabrysia?! Musi być naprawdę zdenerwowana. Ona nigdy tak do mnie nie mówi- Podobno chodzi o mojego ojca, co wydaje mi się mało możliwe... Jest pan pewien?- głos jej się lekko załamał, a ręką zaczęła niespokojnie przeczesywać włosy- Rozumiem. Sama nie wiem jak mogliśmy o tym nie wiedzieć. Tak. Oczywiście! Muszę się z nim spotkać osobiście? Kiedy? Pojutrze?!- Kasia spojrzała na mnie przerażona i zaczęła przeklinać cicho pod nosem, aby mój tata nie mógł jej usłyszeć. Chcę wiedzieć o czym rozmawiają! Natychmiast!- Dam radę. Nie, nie ma żadnego problemu. Nie zgadzam się. Pańska rodzina już wystarczająco mi pomogła i zapewne nigdy nie będę się w stanie państwu odwdzięczyć. Dam znać, o której mam samolot i o której wyląduję w Polsce. Mógłby mnie pan odebrać? Świetnie. Dziękuję. W takim razie do zobaczenia. Dobranoc.
Ich rozmowa dobiegła końca, a ja nie wiedziałam kiedy nadejdzie moment, w którym będę mogła wyciągnąć z Kasi wszystko co się dowiedziała. Jednak gdy przyjaciółka rzuciła swoim telefonem o ścianę i zaczęła płakać, opadając na podłogę, wiedziałam, że ta chwila szybko nie nadejdzie. 
- Ciii...- wzięłam ją w ramiona i zaczęłam uspokajająco gładzić po plecach- Wszystko będzie dobrze. Kasia, nie płacz. Pomogę ci, słyszysz?
Dziewczyna wtuliła się mocniej w moje ciało i zacisnęła pięści na koszulce.
- Kiedy to się skończy? Ja już nie mam siły. Nie chcę do tego wracać. Ja...- jej płacz przerodził się w głośny szloch, sprawiając, że cała zaczęła drżeć i nie mogła złapać oddechu. 
- Proszę, nie płacz. Wiesz, że możesz na mnie liczyć, prawda? Przejdziemy przez to razem, tak jak zawsze. Musisz się uspokoić. Błagam...
Niestety moje słowa i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze zdały się na nic. Czemu kiedy dochodzi do takich kryzysowych sytuacji nie umiem jej pomóc i odpowiednio wesprzeć? Nie pozostało mi nic innego jak postąpić tak jak zwykle. Szybko zdałam sobie sprawę, że pomimo tego iż Kasia wydawała się w tym momencie bardzo słaba, za nic nie chciała poluźnić swojego żelaznego uścisku, w którym mnie zamknęła. Sięgnęłam po jej rozbity telefon, który odbił się od ściany i wylądował obok niej i cudem wybrałam numer jedynej osoby, która mogła nam w tym momencie pomóc.
- Cześć Tomek. Potrzebuję twojej pomocy...

Studio taneczne London Studio Center

       Pierwsza próba okazała się kompletną klęską. Większość wykonawców kompletnie nie widziała co ma zrobić ze sobą na scenie, przez co co chwilę wpadali na tancerzy, którzy próbowali nauczyć się swoich układów. Jak oni dawali radę w czasie trwania programu?! To jest jedna, wielka katastrofa! 
- Stop!- wydarłem się na całe gardło, a wszyscy zamarli w miejscu- Co to ma być?! Żartujecie sobie ze mnie? Chłopaki co jest z wami?!
- Ja od początku mówiłem, że nie umiem tańczyć- uniósł ręce w geście obronnym Zayn i przysiadła na jednym z głośników. Po nim głos zabrał Liam.
- Możemy zrobić pięć minut przerwy?- poprosił niepewnie, a ja machnąłem na nich ręką.
- Nie. Kończymy na dzisiaj- zdecydowałem, a na twarzach wszystkich pojawiła się ulga- Idźcie do swojej garderoby i poczekajcie tam na mnie. Musimy coś jeszcze omówić i będziecie wolni.
- Dzięki Bogu! Jestem strasznie głodny!- odparł uradowany Niall, a ja wywróciłem oczami. Wytwórnia zbankrutuje na żywieniu tego blondyna. 
 Już miałem kierować się do swojego tymczasowego biura, gdy zauważyłem kogoś siedzącego w ostatnim rzędzie na widowni. Niestety z daleka nie byłem w stanie dojrzeć kto to jest, tym bardziej, że twarz zasłoniętą miał czapką z daszkiem. Ruszyłem w jego kierunku, a gdy byłem trzy rzędy od tajemniczej postaci rozpoznałem w niej Kate.
- Jesteś ostatnią osobą, której bym się tu spodziewał...- stwierdziłem zaskoczony jej obecnością- Musiałaś mieć bardzo ważny powód żeby się w miejscu, gdzie kręci się tyle osób- wskazałem ruchem ręki na ekipę, rozstawiającą sprzęt się pod sceną.
- Próbujesz mnie nastraszyć Cowell?- uniosła pytająco do góry brew.
- Skądże. Podziwiam tylko twoją odwagę.
- Sądziłeś do tej pory, że jestem tchórzliwą, szarą myszką, która boi się ludzi?- spojrzała na mnie z rozbawieniem.
- Czego jak czego, ale tego, że boisz się ludzi, w życiu bym ci nie zarzucił.
- To dobrze- uśmiechnęła się lekko i poklepała miejsce obok siebie- Usiądź. Musimy porozmawiać.
- Domyślam się. Co cię tu sprowadza?- spytałem ciekawy powodu jej wizyty.
- Przemyślałam twoją propozycję...- zaczęła wyraźnie zmieniając swoje nastawienie do mnie na bardziej oschłe- Jednak sądząc po tym jak radzisz sobie z zespołem, z którym miałabym dalej współpracować chyba muszę się jeszcze zastanowić- westchnęła patrząc przed siebie- Obiecałeś mi, że będziesz trzymać ich w ryzach, ale z tego co widziałam marnie ci to wychodzi- raczyła w końcu obdarzyć mnie swoim spojrzeniem i czekała aż powiem coś na swoją obronę.
- To dopiero nasza pierwsza próba, więc nie należało liczyć na coś spektakularnego- odparłem.
- Nie chodzi mi o sam występ, a o to jak cię traktują. Uważają cię za swojego wujka, a nie wielkiego muzycznego producenta, od którego zależy ich przyszłość- oznajmiła ze spokojem- Jak w takim razie chcesz dotrzymać danego mi słowa?
Zmrużyłem oczy przyglądając się jej niewzruszonej postawie zupełnie jakbyśmy rozmawiali o pogodzie. 
- Coś mi doradzisz?
- Ja? A jakie ja mam doświadczenie? To byli moi piersi tak młodzi podopieczni. Wiem tylko, że jak będziesz próbował ich zastraszyć to też nic nie ugrasz.
- Co zatem powinienem zrobić?
- Mówiłam ci już, że nie wiem. 
- Ty czegoś nie wiesz?- spojrzałem na nią rozbawiony. Do tej pory znała odpowiedź na każde zadane jej pytanie.
- Zdziwiłbyś się- odparła, odwracając ode mnie wzrok- Tak czy siak postanowiłam przystać na twoją propozycję. 
- Naprawdę?- chyba się przesłyszałem.
- Tak i nie dopytuj się dalej, bo jeszcze zmienię zdanie. Niestety nie mogę zacząć od razu. Muszę wrócić na trochę do mojego rodzinnego kraju, ale postaram się wrócić jak najszybciej. Do tej pory One Direction może być pod opieką Savan tak jak teraz. Wchodzisz w to?
Kate wyciągnęła rękę w moim kierunku i czekała na moją decyzję. Z triumfalnym uśmiechem ująłem jej drobną dłoń, przypieczętowując tym samym wstępnie naszą nową umowę.

       Dzisiejsza próba według Simona była jedną wielką katastrofą, ale nam się bardzo podobało. Przede wszystkim nie było takiego napięcia jak podczas programu. Wtedy przez cały tydzień przygotowywaliśmy się do tego, aby wywalczyć przejście do następnego etapu i tak w kółko. Cały czas chodziliśmy zestresowani i poddenerwowani. Teraz jesteśmy spokojni o swoją pozycję. Oswoiliśmy się z występami przed dużą publicznością, znamy całą ekipę, podpisaliśmy kontrakt płytowy wart dwa miliony funtów i współpracujemy z najlepszą tekściarką muzycznego show-biznesu. To znaczy pracowaliśmy.
- Mina Cowella kiedy Niall zaliczył spektakularną glebę i spadł ze sceny była bezcenna!- naśmiewał się z przyjaciela Louis, który sam wcale nie był lepszy, o czym raczył mu przypomnieć Zayn.
- Ciekawe kto trzy razy upuścił mikrofon, gdy popisywał się przed tancerkami...
- Wcale się nie popisywałem!- zarzekał się- To Liam ciągle podlizywał się Danielle.
- Ja?!- wskazałem sam na siebie palcem- Nic takiego nie robiłem!
- Taa... Jakbyś mógł tobyś ją wciągnął na scenę i wyśpiewał przed nią każdą nutkę.
- Idź do okulisty Tomlinson, bo chyba ci coś na wzrok padło- klepnąłem, go w tył głowy,  a on odwzajemnił mi się tym samym.
- Harry, a ty co tak cicho siedzisz?- zwrócił się do najmłodszego z nas Malik, siadając obok niego.
- Tylko mi się zdawało, czy widziałem na miejscach dla widowni Kate?- spytał, pocierając palcem wskazującym o usta.
- Ta laska naprawdę zakręciła ci w głowie skoro masz już zwidy...- poklepał go pocieszająco po ramieniu mulat.
- Ktoś siedział na samej górze, ale nie dałbym sobie ręki uciąć, że to była Kate- odezwał się Horan, który potwierdził czyjąś obecność na naszej próbie. Oczywiście podsyciło to zaciekawienie Styles'a, który w momencie zerwał się na równe nogi i pobiegł poszukać tajemniczej postaci.
- Jemu naprawdę odbiło...- skwitował zachowanie przyjaciela Zayn i zaczął się przebierać.
- Wpadł jak śliwka w kompot- podsumowałem i razem z resztą wzięliśmy przykład z kumpla.
Po chwili ktoś wszedł do naszej garderoby, nie zadając sobie trudu pukaniem, nie wspominając już o zaczekaniu na proszę. Podejrzewałem, że to Harry wrócił już ze swoich poszukiwań, zdając sobie sprawę, że to głupota. Jakie było moje zdziwienie gdy zamiast niego zobaczyłem stojącą w progu Kate. Nasze miny musiały idealnie odzwierciedlać to jak bardzo jesteśmy zaskoczeni jej widokiem. Oparła się bokiem o framugę drzwi i śmiała się nam prosto w twarze widząc nasze zdumienie. Ewentualnie mogła uznać za zabawny fakt, iż staliśmy przed nią bez koszulek, a Niall miał do połowy opuszczone spodnie. Gdy zorientował się jak aktualnie wygląda jego strój, jego twarz przybrała tak czerwony kolor, że spokojnie mógłby stanąć na tle londyńskiego autobusu i nikt by go nie zauważył dopóki tamten by nie odjechał.
- Proszę, proszę...- odezwała się, lustrując nas wzrokiem od góry do dołu- To się nazywa powitanie!
Wolnym krokiem minęła nas z błąkającym się na jej ustach bezczelnym uśmieszkiem i usiadła na jednym z krzeseł znajdujących się w pomieszczeniu. Wszyscy czym prędzej zarzuciliśmy na siebie stare ubrania i w niezręcznej ciszy czekaliśmy na to co wydarzy się dalej. Sądziłem, że jak zwykle napięcie rozładuje Louis jednym ze swoich żartów, ale jakoś nie był skory do opowiadania zabawnych anegdotek. 
- Podobała mi się wasza dzisiejsza próba- "pochwaliła" naszą pracę Kate, próbując ukryć swoje rozbawienie- Przykro mi jedynie, że sami mnie nie poinformowaliście, że jednak zmieniacie branżę i postanowiliście zostać cyrkowcami tak jak wam doradzałam.
- Było aż tak źle?- spytałem, pocierając niezręcznie dłonią o kark.
- Skądże znowu Liam!- uśmiechnęła się szeroko- Szkoda tylko, że na darmo zgodziłam się przedłużyć współpracę z wami. Teraz zostałam bezrobotna.
- Co?!- krzyknęliśmy chórem, przez co dziewczyna aż podskoczyła.
- Wow! Wyluzujcie...- uniosła do góry ręce, aby powstrzymać nas przed zasypaniem jej pytaniami, co, jak i dlaczego- Tak na poważnie to Simon poprosił mnie żebym jeszcze przez jakiś czas z wami popracowała. Nie ma to nic wspólnego z pisaniem utworów na wasz debiutancki album. Teoretycznie chodzi o pomoc Savanowi w lekcjach śpiewu, ponieważ wasza trenerka wokalna jest chora, chociaż ja sądzę, że ma nadzieję, iż uda mi się was poskromić i zmusić do ciężkiej pracy- wyjaśniła.
Popatrzeliśmy po sobie z chłopakami, kompletnie nie widząc jak zareagować. Tekściarka wyczuwając naszą niepewność co do zaistniałej sytuacji postanowiła objaśnić jeszcze jedną kwestię.
- Oczywiście jeśli nie chcecie mieć ze mną do czynienia możecie udać się teraz do Cowella i poinformować go o tym. Wybór należy do was- wskazała na nas ruchem ręki, jednocześnie uważnie się nam przyglądając. Od razu zauważyłem, że szuka wzrokiem jeszcze jednego członka naszego zespołu, który aktualnie biega po całym budynku szukając obiektu swych westchnień. Gdyby nie był taki narwany to właśnie mógłby się cieszyć razem z nami z tych świetnych wiadomości, a nie spalać niepotrzebnie kalorie. 
- Świetne wieści!- klasnął w dłonie uradowany Niall, ale nim zdążył coś dodać Zayn zakrył mu usta dłonią i spojrzał podejrzliwie na Kate.
- Czyli to oznacza, że dalej będę przez ciebie gnębiony za palenie i zasypianie podczas prób?
- Jeśli się zgodzicie.
- Oczywiście, że się zgadzamy!- zadecydował za nas Louis.
- Czyli mam przejebane...- mruknął pod nosem Malik, na co brunetka posłała mu wymowne spojrzenie- Zaczyna się!
- Jest jakiś haczyk?- zapytałem ignorując najmniej ważne zmartwienie Zayna. Z nią nic nie przychodzi tak łatwo. 
Kompozytorka wstała i podeszła do nas bliżej. Ciężko było cokolwiek wyczytać z jej twarzy, ale jej humor uległ diametralnej zmianie i to nie na lepsze.
- Cóż...- przygryzła wnętrze swojego policzka zanim odpowiednio dobrała słówa- Zawsze jest jakieś "ale". W tym wypadku polega ono na tym, że będę z wami współpracować, ale nie od razu. Muszę na jakiś czas wrócić do Polski żeby...- urwała, zaciskając usta w wąską linię. Po chwili wzięła głęboki oddech i była w stanie kontynuować- Muszę załatwić tam parę bardzo ważnych dla mnie spraw. Jednak kiedy wrócę od razu zabieramy się do pracy!- uśmiechnęła się lekko, ale ten gest nie dotarł do kącików jej oczu.
- Zostawiasz nas?- spytał posmutniały Niall, słysząc, że nasza radość była trochę przedwczesna.
- To nie tak, ja...
Nim zdążyła dokończyć do środka wszedł zdyszany Styles.
- Chyba jednak mi się wydawa... Kate?!- spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami, wyraźnie zaskoczony, ale jednocześnie ucieszony jej widokiem.
- Cześć...- szepnęła, nie do końca wiedząc jak się zachować w jego obecności.
- Co ty tu robisz?
- Kate wyjeżdża- wtrącił się do ich rozmowy Horan. Louis uderzył go w ramię, żeby się nie odzywał, ale było już za późno. Jak już kiedyś wspominał sam Loczek, przy tej z pozoru zwykłej dziewczynie nie jest w stanie logicznie myśleć ani się kontrolować. 
- Jak to wyjeżdżasz?- zmarszczył brwi, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Muszę wrócić do Polski.
- Na jak długo?- dopytywał się dalej. Dziewczyna wzruszyła niewinnie ramionami i w tym momencie Tommo wiedział, że nadchodzi katastrofa. Powoli zaczął iść w kierunku Styles'a, ale ten jak można było łatwo przewidzieć zdążył już coś sobie ubzdurać pod tą swoją kręconą czupryną i nic nie było go w stanie powstrzymać, od tego co sobie miał zamiar zrobić.
- Tak po prostu? Bez żadnego pretekstu czy słowa wyjaśnienia?
Chłopak wyminął Louisa i stanął tuż przed tekściarką. Z jego twarzy biła wściekłość pomieszana z żalem i smutkiem.
- Posłuchaj Harry, to nie jest tak jak myślisz...- zaczęła się bronić, ale nim zdążyła sprostować to duże nieporozumienie rozpętało się istne piekło.
- Nie, to ty posłuchaj Kate!- warknął na nią, a jej głos uwiązł w gardle- Jak możesz nam to zrobić? Ufamy ci i powierzyliśmy ci naszą karierę, a ty tak po prostu nas opuszczasz? Co z ciebie za mentor, czy jak tam się nazywacie? Co z ciebie w ogóle za człowiek?
- Harry wysłuchaj jej...- pociągnął go za ramię Lou, ale ten mu się wyrwał i nie zwracał na nic uwagi, a jego pełne skupienie spoczywało na dziewczynie przed nim.
- Już nawet nie chodzi o naszą dalszą współpracę. Co ze mną? Jak możesz mi to zrobić po tym co się ostatnio wydarzyło? To nic dla ciebie nie znaczy?- wskazał na siebie palcem, a tekściarka nerwowo przejechała palcami przez swoje bujne loki.
- Pozwolisz mi w końcu coś powiedzieć?- spytała wyraźnie zdenerwowana jego niepotrzebnym wybuchem. Gdyby tylko o tym wiedział...
Przyjaciel zignorował ją i kontynuował swoje bezpodstawne oskarżenia skierowane w jej stronę.
- Wiesz co? Jesteś okropna. Dajesz ludziom nadzieję, a później bez mrugnięcia okiem ją odbierasz. Sprawia ci to przyjemność? Bawi cię to gdy ludzie, którym na tobie zależy są nieszczęśliwi z twojego powodu?
- Lepiej zważaj na słowa Styles...- tym razem to ona podniosła głos, gdy jej opanowanie zaczęło tracić na sile. Jej oczy wypełniły się łzami, które po kilku mrugnięciach zniknęły.
- Nie. Bądźmy ze sobą szczerzy chociaż raz. Jesteś popieprzona na tysiąc sposobów, a pomimo tego ludzie lecą do ciebie jak ćmy do światła. Ja tak robię. Słaniam się przed tobą jak jakiś idiota, a ty...
- Słaniasz?- zaśmiała się kpiąco- To nazywasz słanianiem się? Lepiej zajrzyj do słownika...
- Widzisz?!- wyrzucił ręce w górę, jakby wygrał jakieś zawody- Właśnie o tym mówię! Jesteś tak irytująca, że nie jestem w stanie zrozumieć jak sama ze sobą wytrzymujesz. 
- Przestań mnie obrażać i wysłuchaj wreszcie!- krzyknęła gromiąc go wzrokiem, a on spojrzał na nią z jeszcze większym rozbawieniem w oczach.
- Bo co? Twoje zawsze musi być na wierzchu, a ostatnie słowo należeć do ciebie? Nie tym razem kochanie!- pokręcił głową, zakładając ręce na piersi.
- Nie mów do mnie kochanie!- wrzasnęła na niego i sięgając po swoją torbę zaczęła kierować się do wyjścia. W ostatniej chwili przyjaciel złapał ją za ramię i przyciągnął blisko do siebie. Potem wszystko działo się jakby w zwolnionym tępię. 
Harry jedną ręką objął Kate w pasie, a dłonią drugiej ujął jej twarz. Po chwili jego usta wylądowały na jej, łącząc się w agresywnym i niedbałym pocałunku. Na początku dziewczyna próbowała się od niego odsunąć, ale zdecydowanie silniejszy od niej Styles, wzmocniony potężną dawką adrenaliny i gniewu nie miał zamiaru jej puścić. W końcu przestała się mu opierać, ale nie wyglądało na to aby odwzajemniła jego pocałunek. Gdy zabrakło mu tchu, oderwał się delikatnie od niej i oparł czoło o jej z zamkniętymi oczami. Kate wykorzystując ten moment odepchnęła go od siebie i patrząc na niego z wściekłością i szokiem obróciła się na pięcie i wybiegła z garderoby.
Staliśmy wszyscy jak skamieniali, wpatrując się tępo w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą nasz narwany przyjaciel całował naszą tekściarkę wbrew jej woli. Dopiero krzyk Louisa wyrwał nas z otępienia.
- Co to kurwa było?!

       Nie wiedziałem co zrobić. Część mnie podpowiadała mi żebym wybiegł za Kate i spróbował ją sprowadzić z powrotem, żeby Harry po raz milionowy mógł ją przeprosić, ale druga część chciała najpierw go zamordować.
- Co ty odwalasz Styles?!- wrzasnąłem na niego, łapiąc go za ramiona- Oszalałeś?!
- Louis uspokój się...- próbował załagodzić sytuację Liam.
- Jak się mam uspokoić jeżeli ten idiota zawsze musi coś spieprzyć w najważniejszym momencie i to na dodatek bez żadnego powodu?
- Bez powodu?- spojrzał na mnie jak na wariata Loczek- Bez powodu?! Ona wyjeżdża, a ty mi mówisz żebym tak po prostu przeszedł koło tego obojętnie i machnął ręką mówiąc trudno?
- Harry kurwa!- Zayn nie wytrzymał i przyparł go do ściany- Kate nie wyjeżdża na stałe!
Chłopak wpatrywał się w niego skonsternowany, próbując zrozumieć znaczenie jego słów.
- Ale przecież Niall...- zerknął na blondyna, który nerwowo przestępował z nogi na nogę, nie wiedząc jak wytłumaczyć swój mało trafny dobór słów.
- Słuchaj go, a daleko zajdziesz- zaśmiał mu się w twarz Malik- Gdybyś pozwolił jej dojść do słowa, to byś wiedział, że musi tam polecieć, bo ma coś ważnego do załatwienia, a potem wraca żeby dalej z nami pracować- puścił go, a Styles'owi cała krew odpłynęła z twarzy.
- Zgodziła się na propozycję Simona?!- spytał niedowierzając swoim przypuszczeniom.
- Gdybyś się zamknął na chwilę to sama by ci to powiedziała i nie byłoby tej całej dramy- odezwałem się nieziemsko wkurzony, teatralnie machając ręką. Czy on mógłby czasem użyć mózgu zamiast wiadomo czego?
- Możesz przestać mi mówić co mam robić i jak z nią postępować?- warknął na mnie, słysząc mój komentarz.
- Najwyraźniej nie. Jakbyś mnie chociaż raz posłuchał nie byłoby tego całego zamieszania i Kate już dawno byłaby twoja.
- Od kiedy to z ciebie taki specjalista od związków Tomlinson? Jak jesteś taki świetny w doradzeniu to otwórz biuro matrymonialne!- odparł i ruszył w kierunku drzwi. Payne zastąpił mu drogę i założył ręce na piersiach.
- Gdzie idziesz?
- Znaleźć Kate. 
- Ty chyba zwariowałeś! Nie pozwolę ci iść teraz do niej.
- Ale ja się nie pytam ciebie o zdanie Liam- próbował otworzyć drzwi, ale przyjaciel przytrzymał je swoim ciałem.
- Harry to naprawdę nie jest dobry pomysł. Przed chwilą ją pocałowałeś, co nawet dla mnie było tak zaskakującym posunięciem z twojej strony, że nie wiem co mam o tym myśleć, a co dopiero ona.
- Czyli powinienem ją zostawić samą i pozwolić gdybać nad tym co zrobiłem?
- Nie sądzisz, że chciałaby być przez chwilę sama?- spytał z nadzieją w głosie Li, mając nadzieję, że przekona Hazzę żeby tym razem odpuścił.
- Nic o niej nie wiesz. Jeśli teraz za nią nie pójdę to pewnie już jej więcej nie zobaczę, co tyczy się również was. Chcesz tego?- spojrzał mu prosto w oczy, doskonale wiedząc jaka jest odpowiedź przyjaciela.
- Harry posłuchaj go...- odezwałem się zrezygnowanym głosem, myśląc, że zdołam go jeszcze przekonać do pomysłu Payne. 
- Zamknij się Louis!- warknął na mnie przez ramię i wyszedł z garderoby trzaskając drzwiami.

25 komentarzy:

  1. To jeszcze nie koniec na dzisiaj ;)
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to nie koniec?????
      @1DNiallerek

      Usuń
  2. Jaaaaa pierdziele!!!!!!! ;o
    (skoro nie koniec na dzisiaj, to skomentuje to potem...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miał być prezent urodzinowy dla Ciebie :)
      Xx.

      Usuń
  3. :o To... to było, takie... (vytsdvbcnzxsiu) zaskakujące. I właśnie za to kocham to opowiadanie <3 Aż się boję co będzie potem... Teraz mam mieszane uczucia. Uważam że Harry postąpił zbyt pochopnie, a gdzieś w środku cieszę się z tego jak głupia ;) Żadne inne opowiadanie nie wywołuje u mnie takich emocji. Boję się czy Kate nadal będzie chętna do współpracy z chłopakami...
    Pełna podziwu co do twojego talentu pisania opowiadań czekam na next'a. =D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się co bać ;) To nie jest horror. Chyba... Trzymajmy emocje na wodzy, bo to jeszcze nie koniec na dziś :)
      Xx.

      Usuń
  4. Nie no ja zwarjuje! Mogłabym czytać twojego bloga i czytać! Masz talent. Kocham twojego bloga<3
    Udanego Sylwestra;)


    Pozdrawiam Julka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wariuj ;) Coś jeszcze dzisiaj będziesz miała okazję przeczytać :)
      Dziękuję i wzajemnie!
      Xx.

      Usuń
  5. Jak to nie koniec na dzisiaj???????? Będzie jeszcze jeden??????? Plissssssss...

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest super. Powiem Ci, że miałam takie przeczucie, że Katy będzie musiała wyjechać w sprawach rodzinnych. Ale tego pocałunku się nie spodziewałam, przeżyłam szok.


    PS.Niemogę się doczekać następnego rozdziału :) I ten rozdział był naprawdę świetny jak wszystkie, które piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. około ktorej coś jeszcze tu dodasz? ;33

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Chyba z pięć razy przeczytałam scenę z tym awsjlwdkcmdkndsjdekfjrf / pocałunkiem <33. *.* Jak zwykle zaskakujesz! Nigdy nie mogę wyjść z podziwu jak ty cudownie pisze! Brak mi słów, a poza tym nie umiem pisać długich komentarzy. Kocham Karry lub Hate xD i czekam niecierpliwie na "coś" jeszcze dzisiaj :*****
    ~Izzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, że była krótka, ale treściwa ;p Bardzo mnie to cieszy! To "coś" już jest :)
      Xx.

      Usuń
  9. Kurwa...KUrwa...KURWAAAA!!!! (przez ciebie zaczęłam klnąć) Najpierw się śmieje... potem płaczę... a obok mnie siedzi mama i gapi się na mnie jakbym uciekła z psychiatryka! Na początku myślałam, że Kate odwzajemni pocałunek, ale szybko się ocknęłam... To byłoby nie w jej stylu! A Styles oczywiście uwielbia pierdolić ludziom życie?! A najbardziej sobie!!!
    Nana
    PS NAPISZ KSIĄŻKĘ!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem dumna z tego, że zaczęłaś przeze mnie przeklinać. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe. Wyjaśniłaś mamie czemu się tak zachowujesz? ;p Kate musi pozostać Kate ;) A Harry... sama wiesz jaki on jest.
      Xx.
      PS. Nikt jej nie wyda ;)

      Usuń
  10. Na początku muszę Ci oznajmić iż skróciłaś moje życie o kilka minut. Wchodzę na stronę, a tam Epilog! Przeżyłam mały zawał. Zaczęłam go czytać i coś mi nie pasuje, czegoś mi brakuje. Zjeżdżam w dół a tam 34. Trochę mi się polepszyło.
    Miałam wrażenie czytając „kłótnie”, a może raczej monolog Harrego, iż jest to powrót do wybryków=wyskoków Harrego z pierwszych rozdziałów. Jak zawsze był bezbłędny.
    W ogóle scena gdy wchodzi Kate i chłopaki są w negliżu, szczególnie Niall jest kwintesencją tego rozdziału. Chociaż jest jeszcze pocałunek. No właśnie tak długo wyczekiwany przeze mnie pocałunek, trochę jednostronny. Grunt, że Styles nie zarobił w twarz, a było duże prawdopodobieństwo…
    To chyba tyle .. zaczynam czytać Epilog !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku... Przepraszam :( Miałam go dodać na następny dzień, ale nie mogłam czekać. Mam nadzieję, że się nie gniewasz :(
      Ja tam lubię te wyskoki. To taka tradycja ;p
      Trochę płacz, trochę śmiechu. Równowaga musi być! Chyba wolałaby zarobić w twarz niż usłyszeć, że Kate wyjeżdża...
      Xx.

      Usuń
  11. czyli będzie jeszcze jeden ? a rozdział po prostu zajebisty ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że Ci się spodobał. Dodałam wczoraj jeszcze epilog :)
      Xx.

      Usuń
  12. Ja pierdziele!
    Jak już się opanowałam i przestałam ryczeć, że to jeszcze nie koniec, wzięłam się za lekturę. Chociaż powiem Ci, że z zapuchniętymi oczami, które jeszcze poprawiłam płaczem, nie czytało się lekko. Przez chwilę chciałam odłożyć rozdział, jak mi się poprawi, ale nie!
    Wow, wow! Taka dawka emocji, że nie żałuję! ;) Powiem Ci, że jesteś fantastyczna!
    Zabierając się za rozdział stwierdziłam, że znajdę Cie i pobiję, jeśli nie będzie sceny pocałunku czy coś więcej, więc byłam przeszczęśliwa, kiedy taka scena nastała. ;) Bardzo mnie zszokowałaś, postępowaniem bohaterów.
    Dobra, lecę dalej, póki widzę. xd

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie płacz! Będzie dobrze! Trzeba było zrobić sobie przerwę. Zdrowie najważniejsze!
    Dziękuję :) Chyba się zarumieniłam...
    Jezu. Wiesz, że to są groźby karalne, a ja znam kilku policjantów? ;)
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, wmawiaj naiwnej dziewczynie, że będzie dobrze. xd
      Trudno się mówi, na oczy się chyba jeszcze nie umiera. xd
      Ojojoj, trzeba było zrobić zdjęcie tego rumieńca. ;)))
      Ja mam policjanta w rodzinie, więc może choć raz się na coś przyda;))
      xx

      Usuń
    2. Coś zrobić muszę ;p
      Oby!
      Lepiej nie ;p
      Nie będziemy się tu licytować ;D
      Xx.

      Usuń