Odnoszę wrażenie, że mieszkałem tu przynajmniej miesiąc, a tak naprawdę było to raptem kilka dni. Dni, podczas których wydarzyło się tak wiele, że spokojnie moglibyśmy nakręcić na ich podstawie niezły serial. Nikt nie odniósł żadnych obrażeń, nie licząc Kate, która porządnie stłukła sobie dłoń pierwszego wieczoru i Harry'ego, który nabił sobie siniaka spadając z kanapy podczas walki z Liamem i Zaynem o miejsce do spania. "Rzeczywiście nikt..." Za kolejny sukces można uznać fakt, iż ani razu (!!!) nie doszło do żadnej kłótni. "A sprzeczka Gabrysi i jej przyjaciółki o przyprowadzenie was?" Wiadomo było, że początki będą trudne, więc to się nie liczy. Zaproszenie Loczka przez naszą tekściarkę na randkę? No tego to już na pewno się nikt nie spodziewał! Do tego zapewnienia Louisa, że to nie jego pomysł, wprawiły mnie w jeszcze większe zdziwienie. Z resztą nie tylko mnie. Jednak jak to zwykle bywa po słońcu zawsze nadchodzi burza. "A nie na odwrót?". Czy jakoś tak... Niestety nadszedł dzień kiedy to musimy opuścić to przytulne mieszkanie i na dodatek zakończyć naszą współpracę z Kate G. Nie wiem co mnie bardziej martwi i smuci, dlatego może wróćmy jeszcze na chwilę to tych przyjemnych wspomnień...
Przez te kilka dni byłem najszczęśliwszym facetem na świecie. Codziennie mogłem kłaść się spać i budzić obok mojej ukochanej i nie zamieniłbym tego małego pokoju na nic innego, choćby zaproponowano mi dwa tygodnie wakacji na Hawajach w pięciogwiazdkowym hotelu. Świadomość tego, że gdy wrócę tu z powrotem Gabrysia będzie siedziała na swoim łóżku, owinięta grubym, wełnianym kocem z kubkiem gorącej czekolady w jednej ręce i książką w drugiej czekając na mnie sprawiała, że nie mogłem doczekać się powrotu do naszego tymczasowego domu. Widok tego słodkiego uśmiechu, który pojawiał się na jej twarzy gdy widziała mnie po kilku godzinach rozłąki, za każdym razem powodował, że moje serce zaczynało bić szybciej. Czym prędzej podchodziłem do niej witając się słowami "Cześć kochanie!" i składałem delikatny pocałunek na jej malinowych ustach. Nigdy nie sądziłem, że obserwowanie jak spokojnie przewraca strony swoich ulubionych powieści, lekko przygryzając wargę w napięciu oczekując co wydarzy się w następnym rozdziale, sprawi mi tyle radości. A już największą satysfakcję sprawiały mi słowa Gabrysi gdy mówiła, że to dzięki mnie jest szczęśliwa. Czego chcieć więcej?
- A może zostaniecie jeszcze jedną noc?- dziewczyna stanęła przed drzwiami zastawiając nam drogę.
- Naprawdę bardzo byśmy chcieli, ale na nas już pora- po raz kolejny próbował przekonać ją Liam, że czas najwyższy się pożeganć- Powinniśmy sprawdzić czy dalej mamy aquapark w domu. Poza tym nie możemy tak nadużywać waszej gościnności.
- Jakie "nadużywać"? Nikogo ani nic nie nadużywacie!
- Ty tak uważasz...- wtrącił się Zayn, ruchem głowy wskazując na Kate, która przeszukiwała półki w salonie.
- Dajcie spokój. Gdybym z nią porozmawiała na pewno zgodziłaby się...
- Niall!- jęknął Malik, prosząc abym w końcu zainterweniował. Choć muszę przyznać, że wcale nie chciałem tego robić i chętnie zostałbym tu jeszcze kilka dni... tydzień... ewentualnie miesiąc.
- Kochanie my naprawdę musimy w końcu wrócić do siebie. Nie możemy mieszkać tutaj wiecznie.
Mam nadzieję, że dla niej brzmiałem przekonująco, bo sam nie wierzyłem we własne słowa.
- Nie chcesz zostać?- spytała ze smutkiem w głosie, a moje serce ścisnęło się słysząc ten smutny dźwięk. Jestem do bani!
- Oczywiście, że chcę! Jak mogłaś tak pomyśleć?!- przeczesałem ręką włosy i westchnąłem głęboko.
- Zawsze ty możesz wprowadzić się do nas- zaproponował Louis po raz piąty opuszczając swoją torbę na ziemię.
- Słucham?!- Gabrysia zrobiła wielkie oczy i wpatrywała się w niego zaskoczona.
- Nasz dom jest większy, więc nie widzę problemu żebyś zamieszkała z nam chociaż na jakiś czas. Niall ma wystarczająco duże łóżko żeby pomieścić was dwoje- puścił do niej oczko, a mnie szturchnął w ramię.
- A Kate?
- Jeśli tylko chce to Harry na pewno podzieli się z nią swoją przestrzenią osobistą.- uśmiechnął się łobuzersko do młodszego kolegi, a ten zmierzył go groźnym spojrzeniem, dając mu do zrozumienia żeby się zamknął.
- Możecie mnie nie obgadywać kiedy jestem obok?- do przedpokoju wkroczyła Kate z plikiem kartek w ręku, które po chwili wylądowały w jej wielkiej torbie. Podejrzewam, że gdyby się uparła to sama by się w niej zmieściła- Poza tym nie mam zamiaru się nigdzie przeprowadzać. Tak samo jak Gaba.
- A od kiedy to decydujesz gdzie mam mieszkać?- moja dziewczyna założyła ręce na piersi i czekała na wyjaśnienia.
- Dopóki ten tutaj...- wskazała palcem na mnie- ci się nie oświadczy, a twoi rodzice przestaną mnie prosić żebym miała na ciebie oko. Najwidoczniej oni też nie chcą zostać za wcześnie dziadkami, tak samo jak ja ciocią.
- A skąd moi rodzice wiedzą o Niallu?!
- Nie wiem. Nie wspominałaś może coś Adamowi?- zapytała zerkając na przyjaciółkę, jednocześnie zakładając kurtkę.
- Zabiję go!- warknęła cicho Gabrysia, a tekściarka uśmiechnęła się pod nosem.
- Co złego to nie ja!- uniosła ręce w geście obronnym, po czym poklepała mnie po ramieniu.
- Nie denerwuj się Horan. Powiedziałam, że porządny z ciebie chłopak- puściła do mnie oczko i chwyciła za klamkę, ale Gaba dalej stała w tym samym miejscu, tarasując jej drogę- Co?
- Może się chociaż pożegnasz? Skoro ty mnie pilnujesz, to ja zadbam o to, abyś nie straciła resztek swojego kulturalnego zachowania.
Kate po chwili wpatrywania się w przyjaciółkę, odwróciła się na pięcie w naszą stronę i ze sztucznym uśmiechem na ustach odezwała się:
- Bardzo miło było was gościć w naszych skromnych progach. Mam nadzieję, że niedługo nas odwiedzicie.
- Pewnie, że tak!- odparł zadowolony Louis, na co brunetka wywróciła oczami. Chyba pora przypomnieć mu co znaczy "sarkazm".
- Nie wiem po co tyle zachodu z tym całym żegnaniem- odezwał się nagle Harry- Znając życie Gaba wpadnie dzisiaj do nas zaraz po tym jak wrócimy ze studia, podobnie jak Kate, która musi przyjechać żeby zabrać mnie na randkę- na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, a Gabrysia otworzyła szeroko usta. Ups! Chyba zapomniałem jej o czymś wspomnieć...
- Randka? Jaka randka?
Nasza kompozytorka próbowała coś powiedzieć, ale Styles ją ubiegł w wyjaśnieniach. Po jej minię wnioskuję, że nie spodobał jej się jego dobór słów.
- Bo widzisz... Twoja przyjaciółka zawarła ze mną pewien układ- zaczął, a brunetka o kręconych włosach schowała twarz w dłoniach- Obiecała, że jeśli będę wystarczająco przekonujący i uwierzy, że jestem w niej zakochany podczas śpiewania fragmentu naszego najnowszego singla to umówi się ze mną.
Wspominając to wydarzenie, dalej nie mogę uwierzyć, że Kate zaproponowała mu coś takiego. Gabrysia z oczami wielkości piłek do tenisa (co nie ujmuje im ich pięknego wyglądu) spojrzała na przyjaciółkę, która zaciskała mocno usta i starała się uspokoić żeby nie wybuchnąć.
- Naprawdę idziecie dzisiaj na randkę?- moja ukochana zapytała, kiedy wróciła jej zdolność mówienia po pierwszej fazie szoku. Tekściarka przytaknęła lekko głową i spojrzała wściekłym wzrokiem na chłopaka, którego miała zabrać dzisiaj na romantyczną kolację, czy co tam sobie wymyśliła.
- Obiecuję ci, że to będzie najgorsza randka twojego życia- posłała mu kolejne, gniewne spojrzenie i ponownie chwyciła za klamkę, otwierając drzwi.
I nici z romantycznej kolacji...
Dom Simona Cowella
Poranek w wykonaniu Gaby i chłopaków był doprawdy poruszający. "Możesz przestać? Przemawia teraz przez ciebie gniew na Styles'a". I co z tego? Po co się w ogóle odzywał na temat tej nieszczęsnej randki? "Ponieważ sama go na nią zaprosiłaś?" Ale nie musiał mówić tego przy Gabie. Nawet nie chcę myśleć jakie mi zgotuje przesłuchanie gdy wrócę do mieszkania... "Trzeba było nie wyskakiwać z taką propozycją" A może by tak to odwołać? "Nie!"
Niestety nie miałam szansy dokończyć sprzeczki z moim drugim Ja i zastanowić się czy zrezygnować z dzisiejszego spotkanie z pewnym irytującym chłopakiem. Zatrzymałam się przed średniej wielkości domem zbudowanym z brązowej cegły i rozejrzałam się dookoła. A więc to tak sobie pan pomieszkuje panie Cowell...
Nie musiałam długo czekać żeby znaleźć się w środku. Kobieta w średnim wieku otworzyła mi drzwi i z ciepłym uśmiechem na ustach zaprosiła mnie do środka. Muszę przyznać, że inaczej sobie wyobrażałam miejsce gdzie mieszka jedne z największych producentów muzycznych w Wielkiej Brytanii. Spodziewałam się raczej mnóstwa designerskich mebli i gadżetów, a zamiast tego otaczają mnie spokojne wnętrza utrzymane w stonowanych, ciepłych kolorach. Udałam się za miłą blondynką na górę podziwiając w międzyczasie obrazy wiszące na ścianach, które w większości przedstawiały malownicze krajobraz i martwą naturę. Stanęłyśmy przed jednym z pokoi, z którego dobiegał stłumiony śmiech Simona. Kobieta zapukała delikatnie i weszła do środka, a ja podążyłam za nią. Cicho odchrząknęła anonsując nasze pojawianie się, kiedy on stał zwrócony do nas tyłem i rozmawiał przez telefon. Gdy w końcu nas dostrzegł skończył szybko rozmowę i podziękował, jak się okazuje Megan, za wskazanie mi drogi do jego domowego gabinetu.
- Ładnie tu- skomplementowałam pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy. Jest zupełnie inne niż to, które urządził sobie w Syco Music. Niewielkie biurko z ciemnego drewna, regał ustawiony w kącie, a na przeciwnej ścianie mała biblioteczka wypełniona po brzegi książkami. Nieco dalej stoi niewielka kanapa z brązowej skóry i fotel pasujący do kompletu.
- Dziękuję- odpowiedział zadowolony z mojej pochwały i wskazał na krzeseło wykonanych w starym stylu stojących przed jego biurkiem. A może to rzeczywiście jakiś antyk? Powoli podeszłam do jednego z nich i zajęłam miejsce- Cieszę się, że znalazłaś dla mnie trochę czasu- usiadł na przeciwko mnie i zamknął swojego laptopa żeby mnie lepiej widzieć- Może się czegoś napijesz?
- Piłam już kawę- grzecznie podziękowałam mając nadzieję, że to przyspieszy przebieg naszego spotkania.
- Jak się udał pobyt w Szwecji? Mam nadzieję, że był owocny w nowy materiał dla One Direction- spojrzał na mnie wyczekująco, pragnąc dowiedzieć się za ile jego nowy narybek zacznie przynosić dochody.
- Można to tak ująć- przechyliłam głowę i założyłam ręce na piersi- Myślisz, że się obijaliśmy?- uniosłam pytająco brew, a on oparł się plecami o swój wielki fotel.
- Znając twoje podejście od tematu pracy, a przede wszystkim do piątki, z którą zgodziłaś się pracować po ciężkich bojach, na pewno postarałaś się żebyś nie musiała spędzać z nimi więcej czasu niż to konieczne.
"Nie licząc tego, że z jednym z nich spała dwa razy w jednym łóżku? Faktycznie bardzo nie chciała się do nich zbliżać..." Masz szczęście, że cię nie słyszy!
- Może i nie chciałam, ale w pewnym sensie byłam zmuszona...- odpowiedziałam wymijająco, a on zaczął przyglądać mi się ze większą uwagą.
- Co masz na myśli?
- To, że mieszkali u mnie przez ostatnie kilka dni, ponieważ zalało im dom i nie mieli się gdzie podziać, ponieważ ty wygrzewałeś się na hawajskich plażach przy okazji nie obierając telefonów.
Simon wpatrywał się we mnie wielkimi oczami, a na jego twarzy po chwili zaczął pojawiać się tajemniczy, zwiastujący coś złego uśmiech.
- Pozwoliłaś im u siebie zostać?- przytaknęłam niepewnie głową, nie będąc pewna czy powinnam potwierdzić moje postępowanie- Czy to oznacza, że wasze relacje się poprawiły?
- Nie!- zaprzeczyłam szybko- Nasze relacje wciąż pozostają czysto zawodowe, a tak właściwie to już się zakończyły.
"Jasne. Pójście z jednym z nich na randkę uważasz za relację czysto zawodową?" Możesz mi nie przeszkadzać kiedy prowadzę rozmowy biznesowe?!
- Oczywiście- nie próbował podważyć mojego stanowiska, ale widziałam, że ma na ten temat zupełnie inne zdanie- Możesz mi wyjaśnić co znaczy, że twoja współpraca z tym zespołem się zakończyła? Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli...
- Wczoraj skończyłam pisać obowiązujący mnie materiał na ich debiutancki album. Co więcej została nam do obróbki tylko jedna piosenka, ale tym spokojnie może zająć się ktoś inny, a ja na koniec ocenię czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
- Nagraliście już wszystkie cztery single?!- spytał zaskoczony.
- Z tego co pamiętam to podpisywałam umowę na trzy piosenki, a czwartą obiecałam załatwić od innego kompozytora- przypomniałam mu warunki naszej umowy- Niedługo się z nim skontaktuje i poproszę o przysługę w twoim imieniu.
Gdyby tylko wiedziała do kogo mam zadzwonić... Cowell przytaknął kilka razy głową, po przeanalizowaniu informacji, które mu przekazałam. Palcem wskazującym potarł parokrotnie o swoje pomarszczone czoło, po czym ponownie skupił na mnie swój wzrok.
- Chcesz coś jeszcze wiedzieć, czy mogę już iść?- zapytałam, przerywając ciszę panującą w gabinecie.
- Tak właściwie to mam dla ciebie jeszcze jedną propozycję.
Zaskoczona jego słowami, uniosłam do góry brwi. Jeszcze jedną?
- Mógłbyś bardziej sprecyzować co ci chodzi?
Simon poprawił się na swoim fotelu i splótł razem palce, opierając łokcie o blat biurka, nachylając się w moim kierunku.
- Nie wiem czy wiesz, ale Helene Horlyck, którą zatrudniliśmy jako trenera wokalnego dla chłopaków strasznie się rozchorowała i na razie nie może z nim pracować.
- Słyszałam o niej. Przykro mi, że jest chora, ale dalej nie rozumiem gdzie moja osoba jest w tym równaniu...- albo zaczynam się domyślać i mam nadzieję, że jestem w błędzie.
- Cóż... Chciałabym cię prosić abyś do czasu jej powrotu przejęła jej obowiązki.
W mojej głowie momentalnie zaczęło krążyć tysiące myśli. Jedne krzyczą "Tak! Zgódź się!", a drugie "Nie! Nie możesz tego zrobić!". Miałam taki mętlik, że nie mogłam się skupić na tym żeby przeanalizować to co przed chwilą usłyszałam. Po chwili udało mi się zepchnąć diabła i anioła, którzy siedzieli na moich ramionach, przekrzykując się wzajemnie.
- Czemu nie poprosisz o to Savana? Przecież jedzie z chłopakami w trasę w połowie lutego, a poza tym będzie z nimi szlifował do końca pozostałe utwory na album.
- Czy to nie oczywiste Kate?- westchnął delikatnie się uśmiechając, widząc, że nie dostrzegam tej oczywistości- Absolutnie nie ujmuję Kotechy jego zdolności nauczycielskich, ale oboje dobrze wiemy, że traktuje chłopaków bardziej jak przyjaciół, a nie swoich podopiecznych. Zupełnie inaczej ma się sprawa kiedy ty jesteś w pobliżu...
- Twierdzisz, że weszliby mu na głowę, natomiast mnie będą się słuchać i robić to co im każę?
- Dokładnie tak- odparł zadowolony, że zrozumiałam jego tok myślenia.
- Cieszę się, że uważasz, że dałabym sobie z nimi radę i możliwe, że tak by było, ale ostatnimi czasy stali się bardziej odważni i nie czują już wobec mnie takiego respektu. Przynajmniej niektórzy...- od razu przypomniałam się ostatni wybuch Styles'a w Szwecji. Przymknęłam oczy próbując odsunąć od siebie to nieszczęsne wspomnienie.
- Może zacznijmy nazywać rzeczy po imieniu...- obszedł swoje biurko i usiadł koło mnie na drugim krześle- Doskonale zdaję sobie sprawę, że Harry wkurza cię jak nikt inny, ale obiecuję, że tym razem dopilnuję, aby nie wykręcił żadnego numeru.
W momencie zaczęłam się histerycznie śmiać. Gdyby tylko wiedział co do tej pory się między nami wydarzyło nigdy w życiu nie składałby mi takich obietnic.
- Masz moje słowo- dalej próbował zapewnić mnie, że osobiście będzie nad wszystkim czuwał.
- Tym razem to ja nie chcę ujmować ci twoich przywódczych zdolności i tego jak potrafisz kontrolować swoich ludzi, ale wierz mi nie uda ci się nad nim zapanować. On i tak powie i zrobi to co będzie chciał choćbyś mu zagroził, że wyrzucisz go z zespołu albo coś w tym stylu.
Cowell westchnął głośno i przetarł zmęczoną twarz dłonią. Z jednej strony było mi go żal. Stara się im pomóc żeby osiągnęli sukces, choć oczywiście ma w tym swój interes, a oni chyba nie do końca to doceniają.
- Mogę dać ci odpowiedź dzisiaj wieczorem?- zapytałam, wstrzymując oddech i zastanawiając się co ja najlepszego wyprawiam.
- Zastanowisz się?!- w jego oczach pojawiły się iskierki radości.
- Taa...- mruknęłam pod nosem, jednocześnie mając ochotę podejść do ściany i przywalić w nią z całej siły głową. Nie wiem jaką wymyślę sobie karę jeśli się zgodzę.
Po półgodzinnym przedstawianiu mi wstępnych warunków nowej umowy, Simon odprowadził mnie do wyjścia i pomógł założyć kurtkę.
- Cieszę się, że przystałaś na moje warunki- oparł się o framugę drzwi, wyraźnie z siebie zadowolony.
- Jeszcze się na nic nie zdecydowałam. Ustaliliśmy jedynie kilka szczegółów w razie gdybym się zgodziła- upomniałam go, a on wywrócił oczami.
- I tak się zgodzisz- puścił do mnie oczko i poklepał po ramieniu. Czy Simon Cowell właśnie do mnie mrugnął i klepnął?
- Zobaczymy...- odparłam marszcząc brwi.
Wymieniliśmy pożegnalny uścisk dłoni, ale zanim wyszłam, musiałam znać odpowiedź na pytanie, które zaprzątało moją myśli przez większość spotkania.
- Savan wie o twojej propozycji?
- Oczywiście. Właściwie to on zaproponował żebym skontaktował się z tobą, gdy tylko dowiedział się o chorobie Helene.
- Aha...
Spacerując ulicami zachodniego Londynu rozważałam wszystkie "za" i "przeciw" odnośnie umowy przedstawionej mi przez Simona. Zgodzić się czy nie? Jedno było pewne. Najpierw muszę rozmówić się z moim kochanym braciszkiem...
Dom Savana
Otworzyć? Nie otworzyć? Jeśli otworzę to równie dobrze mogę strzelić sobie samobója. Powinienem pożegnać się najpierw z Aną? Może ona mnie obroni? A może Simon jej nic nie powiedział?
- Długo masz zamiar tak stać przed drzwiami i pozwalać jej marznąć?- aż podskoczyłem słysząc głos mojej narzeczonej, która stanęła za mną z rękami na biodrach i rozbawieniem na twarzy.
- Może sobie pójdzie?- zapytałem z nadzieją w głosie, a ona wywróciła oczami.
- Jak sobie naważyłeś piwa to teraz je wypij- poczochrała mnie po włosach i pociągnęła za klamkę- Kate!
- Cześć Ana!- dziewczyny rzuciły się sobie na szyję i zaczęły mocno ściskać- Jak było na wycieczce?
- Cudownie! Moja nowa klasa jest wspaniała. Pozwól jednak, że najpierw zaproponuję Ci coś do picia, a potem wszystko opowiem.
- Jasne- zmarznięta brunetka uśmiechnęła się do niej przyjaźnie- Mogę prosić o herbatę?
Ana udała się do kuchni zostawiając mnie z nią sam na sam.
- Cześć siostra...- zacząłem niepewnie, starając się rozgryźć jaki ma humor.
- Cześć braciszku!- ucałowała mnie w policzek i ruszyła w kierunku salonu. Powolnym krokiem podążyłem za nią i usiadłem na przeciwnym końcu kanapy- Co ciekawego robiłeś w Szwecji kiedy mnie nie było? Stęskniłeś się chociaż?
- Takie tam...- machnąłem ręką- Nic ciekawego. I oczywiście, że tęskniłem! Jak mógłbym nie tęsknić za moją ukochaną siostrzyczką?!
Kasia zaczęła przyglądać mi z rozbawieniem na twarzy.
- Chcesz coś ode mnie, że jesteś taki miły?
- Ja?! No co ty!- zaprzeczyłem zdecydowanie zbyt nerwowo- Po prostu zawsze za tobą tęsknię nawet jak wiem, że jesteś oddalona ode mnie tylko trzy piętra w wytwórni- uśmiechnąłem się do niej szeroko, a ona pokręciła głową z politowaniem. Po chwili dołączyła do nas Ana, podając swojej przyszłej szwagierce kubek z gorącą herbatą i zajmując miejsce między nami.
- To jak było na tej wycieczce? Gdzie w ogóle byliście?- ciągnęła temat z korytarza Kasia.
Po czterdziestu minutach słuchania historii, którą już znam od podszewki, z najmniejszymi szczegółami jak to mały Nick zwymiotował w trakcie pierwszych czterdziestu minut jazdy autokarem i jak mała Nicole przez większość czasu płakała za swoją ulubioną lalką, której zapomniała z domu, miałem dość. Nie rozumiem co w tym takiego zabawnego... Może to dlatego, że jestem facetem, bo najwyraźniej dziewczyny uznały, że to bardzo śmieszną historię.
- Jak poszło na spotkaniu z Simonem?- wtrąciłem się w ich niezwykle interesującą rozmowę na temat szkolnictwa. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo przez ostatnie kilka minut nuciłem sobie coś cicho pod nosem. Mogłaby być z tego fajna piosenka... Muszę to gdzieś zapisać!
- Normalnie- Kasia wzruszyła ramionami, odkładając pusty kubek na ławę- Tak jak zawsze było profesjonalnie i nudno- wykrzywiła usta w grymasie, po czym spojrzała mi prosto w oczy- Ale jak ci coś powiem to padniesz!
Przełknąłem głośno ślinę i czekałem w napięciu na tą zaskakującą informację.
- Wyobraź sobie, że biedna Helene... wiesz która?- spytała, chcąc być pewna, że wiem o kim mówi. Skinąłem lekko głową, a ona kontynuowała dalej- Bidulka się strasznie rozchorowała i nie może na razie pracować z chłopakami. Naprawdę mi jej szkoda...- dodała ze smutkiem w głosie.
- Możesz przejść do sedna?- zirytowany jej okrężną odpowiedzią, zacisnąłem usta w wąską linię.
- Jejku... Co się tak spinasz?- spytała, ale nie czekała na wyjaśnienia- W związku z tym, znaczy się z chorobą Helene, zaproponował mi żebym zastąpiła ją do czasu jej wyzdrowienia.
- Naprawdę?!- Ana udawała zaskoczoną, jednocześnie posyłając mi wymowne spojrzenie- Ciekawe skąd wpadł na taki pomysł. Przecież dałaś mu jasno do zrozumienia, że nie chcesz mieć już więcej do czynienia z One Direction.
- Wiesz, że też się nad tym zastanawiałam!- klasnęła w dłonie zadowolona, że ktoś myśli podobnie do niej. Kobiety...- Tylko nikt nie przychodzi mi do głowy...
- Może Paul?- zaproponowała winowajcę moja narzeczona, ale Kasia od razu odrzuciła ten pomysł.
- Niemożliwe. Cały czas ma urlop i pewnie nawet o tym nie wie.
- A chłopaki? Może oni sami to zaproponowali?
- Na pewno nie. Oni nie wiedzą którą skarpetkę założyć na prawą, a którą na lewą nogę. Nie podejrzewałabym ich o aż takie nadużywanie szarych komórek- zakpiła z nich, a ja nie mogłem już dłużej słuchać tych bezsensownych osądów.
- Wystarczy!- krzyknąłem wyrzucając ręce w górę. Dziewczyny spojrzały na mnie zszokowane- To ja! Ja powiedziałem Simonowi żeby prosił cię o jeszcze jedną przysługę- przyznałem się do winy, ale na mojej siostrze nie zrobiło to żadnego wrażenia.
- Wiem- odparła spokojnie.
- Wiesz?!
- Od razu pomyślałam o Tobie gdy tylko minął pierwszy szok, po usłyszeniu propozycji Cowella. Gdy się go o to zapytałam, potwierdził moje przypuszczenia.
- Czyli nie jesteś na mnie zła?
- A kto powiedział, że nie jestem?- spojrzała na mnie zdziwiona- Dobrze wiesz, że nie mam ochoty spędzać z nimi więcej czasu. Niestety jestem zmuszona dzielić się Gabą z Niallem, ale on nie jest taki zły, więc jakoś go przeboleję.
- A co ci się nie podoba w reszcie?- spytałem, choć poniekąd znałem odpowiedź.
Kasia przez chwilę milczała, zapewne zastanawiając się jak wyrazić swoją niechęć do pozostałej czwórki One Direction nie wyrażając się przy tym zbyt wulgarnie. Oczywiście Harry'ego mogła pominąć, bo dobrze wiedziałem co do tej pory nawywijał, ale reszta?
- Nie ważne...- odparła w końcu unikając odpowiedzi- Ostatecznie powiedziałam mu, że się zastanowię.
- Naprawdę?!
- Tak. W końcu zaproponował mi taką kwotę, że byłabym głupia gdybym się chociaż nie rozważyła jego propozycji- wzruszyła ramionami.
- Ile?
Siostra spojrzała na mnie rozbawiona słysząc zaciekawienie w moim głosie.
- Nie powiem ci, bo jeszcze zażądasz podwyżki- puściła do mnie oczko i wstała z kanapy- Miło było was znów odwiedzić, ale muszę się zbierać.
Poszliśmy za nią do przedpokoju, a ja pomogłem założyć jej kurtkę.
- Może wpadniesz jeszcze wieczorem?- zaproponowałem, mając nadzieję, że gdy przyjdzie uda mi się ją przekonać do zaakceptowania propozycji dalszej współpracy z chłopakami.
- Niestety, ale jestem już umówiona na wieczór- odparła unikając ze mną kontaktu wzrokowego.
- To znaczy? Nie możesz tego odwołać?
Kasia zerknęła no mnie kątem oka, potem na Anę, aż w końcu po kilku głębokich wdechach i grymasach na twarzy wyjawiła nam swoje plany.
- Idę na randkę ze Styles'em- powiedziała to tak cicho, że byłem niemal pewien, że się przesłyszałem. Dopiero kiedy oczy Any zaczęły przypominać wielkością talerze, dotarło do mnie, że z moim słuchem wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- W sensie, że z Harry'm?
- A znasz jakiegoś innego?- mruknęła zdenerwowana- Musiałam go jakoś zmobilizować do pracy, ponieważ nie był w nastroju do śpiewania romantycznych piosenek, więc po małej konsultacji z Louisem wpadłam na ten jakże genialny pomysł żeby zachęcić go do minimalnego zaangażowania. Teraz tego żałuję...
Stałem jak oniemiały. Dopiero po jakiejś minucie otrząsnąłem się i byłem w stanie zacząć wszystko przetwarzać.
- Skoro tego nie chcesz to po co to robisz?
Dziewczyna wzruszyła ramionami przeczesując mocno skręcone przez wilgoć włosy palcami.
- Może to dobra opcja żeby sprawdzić czy dam radę spędzić z nimi jeszcze trochę czasu? Jeśli wytrzymam z nim to resztę też jakoś przeżyję...- stwierdziła nie do końca przekonana co do słuszności swojej tezy.
- Może...- również wzruszyłem ramionami- Obiecaj mi tylko, że jeśli coś pójdzie nie tak od razu wrócisz do domu i nie będziesz się denerwować- podszedłem do niej i mocno do siebie przytuliłem widząc jej rozterkę nad tym czy na pewno powinna to zrobić.
- Dobrze- wtuliła się mocniej w moje ciało, a ja ucałowałem ją w czubek głowy.
- Grzeczna dziewczynka.
Mieszkanie Kasi i Gaby
Pierwszy raz w życiu widzę żeby Kasia tak długo szykowała się na randkę czy na jakiekolwiek inne wyjście. Zazwyczaj ograniczała się do pary ulubionych jeansów i bluzki z niedużym dekoltem twierdząc, że przecież strój nie jest najważniejszy.
Siedziałam na jej łóżku i przyglądałam się jak co chwilę wciska się w kolejną parę spodni i wyrzuca z szafy stos bluzek i koszul, z których żadna nie nadaje się na wieczorne wyjście z chłopakiem, nawet gdyby miał to być zwykły wypad do baru z kumplem.
- Nie wierzę, że to robisz...- odezwałam się nagle, sama nie zdając sobie z tego do końca sprawy. Przyjaciółka zastygła z założoną jedną nogawką obcisłych, czarnych spodni.
- Przestań mi tak mówić, bo zaraz sięgnę po telefon i to odwołam- spojrzała na mnie zirytowana- Z tego co pamiętam to jeszcze godzinę temu byłaś tak tym podekscytowana, że chciałaś lecieć do sklepu po jakąś sukienkę dla mnie.
Uniosłam ręce w geście obronnym i nie kontynuowałam tematu. Zamiast tego podeszłam do komody, w której trzyma resztę swoich ciuchów i zaczęłam ją dokładnie przeglądać. Na samym dnie jednej z szuflad znalazłam sukienkę, którą podarowałam jej w tym roku na urodziny. Zadowolona ze swojego znaleziska, szturchnęłam Kasię w ramię, aby zwrócić na mnie swoją uwagę,a gdy w końcu odwróciła swój wzrok od wielkiego lustra i skupiła go na mnie, pomału z rosnącym uśmiechem na twarzy zaczęłam wyciągać je z szuflady. Przyjaciółka popatrzała na mnie jak na wariatkę.
- Nie ma mowy!- wyrwała mi z rąk czarny materiał i wrzuciła na dno szafy- Nie założę tego!
- Czemu?- spytałam kładąc dłonie na biodrach- Wiesz jak świetnie byś w tym wyglądała?
- Z tyłkiem na wierzchu...- prychnęła pod nosem i wróciła do przymierzania jednej z jej służbowych koszuli.
- Idziesz na randkę czy na spotkanie biznesowe?- zmierzyłam ją wzrokiem od góry do dołu. Chyba sobie ze mnie żartuje!
- Zależy, z której strony na to spojrzymy- stwierdziła obojętnie i zaczęła ściągać przez głowę jedwabną bluzkę.
Sięgnęłam do szafy po wrzuconą tam wcześniej sukienkę i stanęłam przed przyjaciółką wciskając jej ubranie do ręki.
-Nie kupiłam ci jej po to żeby leżała na dnie szafy, tylko po to żebyś mogła ją wykorzystać na taką okazję jak ta, więc nie dyskutuj i wkładaj!
Po kilku minutach marudzenia pod nosem i zarzekania się, że i tak nie wyjdzie z mieszkania w takim stroju, poszła do łazienki. Odetchnęłam z ulgą, siadając na łóżku i wywracając oczami komentując tym jej zachowanie. Gdy wróciła z powrotem nawet ja nie mogłam oderwać od niej oczu, a co dopiero zrobi Harry gdy ją zobaczy.
- Wyglądasz świetnie i tak seksownie!- klasnęłam w dłonie zadowolona, że mój prezent pasuje idealnie.
- Zakładam dres- odparła krótko, nic sobie nie robiąc z mojego zachwytu.
- Po moim trupie!- zastąpiłam jej drogę, aby nie mogła dojść do szafy- Wyglądasz zajebiście i nie pozwolę żebyś ubrała coś innego.
- Gabriello! Od kiedy ty używasz takich wulgarnych słów?- spytała autentycznie zdziwiona- Najwyraźniej ten cały Horan ma na ciebie jednak zły wpływ i za wcześnie go pochwaliłam...
- Odkąd nie umiesz podjąć jedynej właściwej decyzji, a Niall ma na mnie bardzo dobry wpływ- pokazałam jej język i ciągnąc ją za rękę z powrotem do łazienki posadziłam na małym taborecie- A teraz siedź, nie ruszaj się i pozwól, że sprawię iż Harry będzie jadł ci z ręki.
Uśmiechnęłam się do niej promiennie, a ona zamknęła oczy, biorąc głęboki wdech i dając mi znak ręką żebym zaczynała.
Dom One Direction
Jeśli ktokolwiek mi powie, że to kobiety spędzają najwięcej czasu w łazience to zabiję go śmiechem lecz najpierw pokażę im Styles'a...
Harry od półtorej godziny siedzi zamknięty w łazience i szczerze powiedziawszy nie mam zielonego pojęcia co tam robi.
- Hazza żyjesz, czy utopiłeś się w tej wannie?!- waliłem mocno w drzwi, ale opowiadała mi głucha cisza- Jeśli zaraz stamtąd nie wyjdziesz to dzwonię po pomoc!- krzyknąłem jeszcze raz i zamachnąłem się żeby ponownie uderzyć w drewniana powłokę. Niestety nieoczekiwanie drzwi ustąpiły i zamiast trafić w nie, moja pięść zatrzymała się na policzku Loczka.
- O kurwa!- wrzasnąłem, zakrywając usta, podczas gdy przyjaciel stał w progu oszołomiony nagłym ciosem- Liam! Przynieś lód!
Z pokoju przy łazience wyskoczył Zayn, który najwyraźniej ucinał sobie popołudniową drzemkę, ponieważ wyglądał na bardzo zaspanego.
- Co wy tu wyprawiacie?!- warknął niezadowolony, że go obudziliśmy.
- Próbowałem zmusić tego głąba żeby wyszedł w końcu z łazienki, a gdy w końcu się na to zdecydował oberwał przez przypadek w twarz- wskazałem na chłopaka, który zaczynał odzyskiwać świadomość po uderzeniu.
- Ja głąb?! To ty jesteś największym idiotą jakiego świat widział!- warknął na mnie, jednocześnie popychając. W międzyczasie na piętro wbiegł Payne z kubłem lodu.
- Co się stało?!- spojrzał przerażony na Loczka, który ciskał we mnie błyskawice.
- Ten debil mnie pobił!
- Wcale cię nie pobiłem!- tym razem to ja warknąłem na niego- Trzeba było się chociaż odezwać gdy dobijałem się do drzwi!
- Jak niby miałem to zrobić skoro myłem zęby?!
- Przestańcie!- krzyknął na nas Malik, którego najprawdopodobniej zaczynała już głowa boleć od naszych krzyków, sądząc po tym jak zaczął się za nią łapać- Daj mu Liam ten lód i niech idzie do swojego pokoju się szykować.
- A co ja mam zrobić z całym wiaderkiem?!
- A wsadź je sobie na głowę!-Zayn szturchnął go w ramię, a mocno wkurzony Harry zaczął mu oddawać.
- Weźcie się w garść, bo zaraz będzie miał jeszcze więcej siniaków!- nieporadnie próbował ich rozdzielić Li, jednocześnie starając się nie upuścić lodu. Postanowiłem mu pomóc i zaciągnąłem młodszego do jego pokoju.
- Weź się opanuj!- wepchnąłem go do środka i zamknąłem za nami drzwi. Po chwili dołączył do nas Daddy.
- Masz i przyłóż to do twarzy- podał mu kilka kostek, owiniętych ręcznikiem.
- Dzięki...- burknął pod nosem Harry i przeczesał dłonią jeszcze mokre po prysznicu loki.
- Wyglądasz na mocno zdenerwowanego- stwierdził zmartwiony.
- Prędzej zestresowany...- westchnął Loczek i opadł na łóżko.
- Przecież to tylko Kate.
- Dla ciebie to może i tylko...- mruknął zasłaniając nie objętą lodem część twarzy dłonią.
- Harry...- usiadłem obok niego i poklepałem go po ramieniu- Nie ma się co przejmować. Będzie świetnie!
- Louis czy ty się słyszysz?- spojrzał na mnie rozdrażniony- Powiedziała, że to będzie najgorsza randka mojego życia i zdziwiłbym się gdyby jej to nie wyszło.
- Nie dramatyzuj...- dołączył się do pocieszania go Payne- Kate nie jest taka zła, jak się większości wydaje. Ty po prostu miałeś zły start, ale dzisiaj możesz to naprawić- pociągnął go za rękę, sprowadzając do pozycji siedzącej- Weź się w garść i zacznij ubierać, jeśli nie chcesz jej przywitać w samym ręczniku.
- Może to nie byłby głupi pomysł...- zacząłem się poważnie nad tym zastanawiać.
- LOUIS!
Coś jest nie tak. Kate nigdy się nie spóźnia, a jeśli już to zawsze wcześniej o tym wszystkich powiadamia. Nie wiem, który już raz zerknąłem na zegarek żeby sprawdzić która godzina.
- Harry mógłbyś nie panikować?- Liam niestrudzenie starał się mnie uspokoić- To tylko dziesięć minut. Na pewno zaraz się zjawi- uśmiechnąłem się do mnie niewyraźnie i ponownie skupiłem swój wzrok na drzwiach frontowych.
- Gdy Kate cię zobaczy to padnie do tych stóp i będzie błagać żebyś uciekł z nią na koniec świata- poruszył wymownie brwiami Lou, poprawiając moją grzywkę.
- Naprawdę jesteś głupi...
- Może mi ktoś wyjaśnić czemu wszyscy siedzimy w przedpokoju?- spytał szczerze zainteresowany Zayn- Wiecie, że usłyszymy dzwonek z każdego miejsca w tym domu, prawda?
- Chcesz żeby Hazza zabił się zbiegając ze schodów?- odpowiedział mu pytaniem na pytanie Tomlinson, a przyjaciel oparł zrezygnowany głowę o ścianę. Po chwili dołączył do nas Niall ściskający w ręce miskę z popcornem.
- A co wy tu tak czatujecie?- przeleciał po nas wzrokiem ze zdziwioną miną.
- Czekamy aż Kate przyjedzie po Harry'ego. Spóźnia się już... dwanaście minut- wyjaśnił mu Liam, a Niall przekręcił na bok głowę wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
- Przecież jest dopiero po siódmej, a dziewczyny będą o wpół do ósmej- stwierdził skonsternowany.
- Jak to?! Skąd wiesz?!- zerwałem się na równe nogi.
- Gabrysia do mnie pisała. Podobno Kate musiała jeszcze coś pilnie załatwić i prosiła żeby przekazać, że się trochę spóźni.
- Niall!- zacząłem zaciskać ręce w pięści tak, że kostki mi pobielały- Czemu mi wcześniej tego nie powiedziałeś?!
- Nie mówiłem?- zdziwił się- Myślałem, że wspominałem o tym kiedy ganiałeś bez spodni z pokoju do pokoju.
- Mówiłeś, że Gaba przyjedzie koło ósmej, ale nie raczyłeś wspomnieć, że razem z Kate.
- Sorry...- uśmiechnął się do mnie przepraszająco, cały czas pałaszując prażoną kukurydzę- Jakoś bardziej skupiłem się na odwiedzinach mojej dziewczyny niż twojej dzisiejszej randki.-machnąłem na niego ręką i pokręciłem zrezygnowany głową.
Nim zdążyłem wrócić do swoich rozmyślań nad tym jak będzie wyglądał dzisiejszy wieczór i czego powinienem się spodziewać po prawdopodobnie najgorszej randce świata, w całym domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Jak poparzony zerwałem się z małej szafki na buty i chciałem popędzić do drzwi żeby je otworzyć, ale zatrzymały mnie silne ramiona Louisa i Zayna.
- A tobie gdzie się tak śpieszy?- spojrzał na mnie rozbawiony Tommo.
- Zachowujesz się jak napalony nastolatek- skomentował moje postępowanie Malik.
- Przecież nim jest- spojrzał na niego z niezrozumieniem ten drugi. Nie pozostało mi nic innego jak grzecznie czekać i słuchać ich niedorzecznej wymiany zdań.
Liam wraz z Horanem wpuścili dziewczyny do środka i spokojnie się z nimi przywitali, w trakcie gdy moja krew buzowała mi w żyłach. Czy on mógłby się w końcu odsunąć?! Na szczęście moja prośba została szybko wysłuchana, a moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok na Ziemi. Kate ubrana w elegancki czarny płaszcz, przewiązany w pasie paskiem podkreślał jej talię przez co dół okrycia układał się niczym średniej długości spódnica, sięgająca nieco ponad kolano. Całości dopełniały wysokie kozaki ze skóry i niewielkich rozmiarów kopertówka, którą trzymała w ręce.
- Szczęściarz z ciebie Harry...- szepnął mi na ucho Louis, ale ledwie co docierały do mnie jego słowa, gdyż wszystkimi zmysłami byłem skupiony na dziewczynie w czerni.
W pewnym momencie nasze spojrzenia skrzyżowały się, a ja nie mogłem nic poradzić na szeroki uśmiech, który uparcie wkradał się na moje usta. Kate zdecydowanie łatwiej przyszło powstrzymanie się od okazywania nadmiernych emocji. Przynajmniej tak sobie wmawiałem, mając nadzieję, że ja działam na nią chociaż w minimalnym stopniu tak jak ona na mnie.
Wolnym krokiem podszedłem bliżej i ujmując jej dłoń, uniosłem ją do swoich ust i delikatnie ucałowałem wierzch.
- Ślicznie wyglądasz- szepnąłem tak, że tylko ona mogła to usłyszeć. Na jej policzki wpłynął delikatny rumieniec i od razu spuściła wzrok. Po kilku sekundach ponownie spojrzała na mnie spod swoich niesamowicie długich rzęs, przeszywającymi na wskroś zielonozłotymi tęczówkami, ale tym razem nie mogłem nic wyczytać z jej twarzy.
- Chyba ciężko to ocenić skoro nadal jestem w płaszczu- stwierdziła, a ja stałem jak zaczarowany, nie mogąc się ruszyć ani odezwać- Gotowy?- spytała wyciągając w moim kierunku swoją zmarzniętą rękę. Dopiero kiedy Niall lekko mnie szturchnął ocknąłem się i skinąłem twierdząco głową, dalej nie będąc w stanie wydusić z siebie ani słowa. Kate widząc moje dziwne zachowanie zmarszczyła lekko czoło i nie czekając na mój ruch ujęła mnie pod ramię i pociągnęła w kierunku wyjścia.
- Tylko wróćcie przed dziesiątą!- usłyszałem za naszymi plecami głos Gaby, której wtórował Lou ze swoimi głupimi żartami.
- Harry! Zapomniałem ci powiedzieć jak się zabezpieczać!
Brunetka zatrzymała się w miejscu, przez co ja zrobiłem to samo. Zerknęła przez ramię na tego błazna i uśmiechnęła się do niego słodko.
- Myślę, że damy sobie radę bez pana jakże pouczających lekcji, panie Tomlinson.
Również odrobinę się odwróciłem żeby zobaczyć jego minę, która była bezcenna. Szczęka opadła mu do podłogi, a oczy wyszły na wierzch podobnie jak reszcie. Sam zaskoczony spojrzałem na Kate, która puściła do mnie oczko i pociągnęła za sobą do czekającej na nas taksówki.
Restauracja "Only for adults"
Wysiedliśmy przed niewielką restauracją o dość niespotykanej nazwie. Spojrzałem na dziewczynę stojącą obok mnie, która tajemniczo się uśmiechała przez całą drogę, drążąc jedynie temat czemu mam podbite oko.
- Gotowy na najgorszą randkę w swoim życiu?- odezwała się cichym i spokojnym głosem, a ja wpatrywałem się w nią bez słowa- Chodź- pociągnęła mnie za rękę nie czekając na potwierdzenie z mojej strony.
Weszliśmy do środka, a zaraz przy drzwiach przywitał nas niewysoki, starszy mężczyzna ubrany w brązowy garnitur w prążki. Zabrał nasze płaszcze i poprowadził do wcześniej zarezerwowanego przez Kate stolika. Kilka razy potknąłem się o własne nogi, nie mogąc skoncentrować się na żadnej innej czynności niż wpatrywanie się w jej ciało, osłonięte jedynie cienkim materiałem czarnej sukienki, którą pamiętałem z jej urodzin. Gaba trafiła w dziesiątkę!
Gdy zajęliśmy wskazane przez niego miejsca, zacząłem rozglądać się dookoła. Sala, w której się znajdowaliśmy wyglądała jakby była rodem wyciągnięta z lat sześćdziesiątych podobnie zresztą do gości siedzący przy innych stolikach. Ściany obite były drewnianą boazerią, a stoły nakryte serwetami w biało czerwoną kratę. Na środku każdego z nich stał zestaw paluszków i jedna paląca się świeczka.
Spojrzałem na brunetkę wertującą zawzięcie menu, która zdawała się nie zauważać, że coś najwidoczniej jest nie tak.
- Kate...- szepnąłem do konspiracyjnie, a ona uniosła na mnie wzrok znad obszernej karty dań- Jesteś pewna, że to to miejsce?- zapytałem z nadzieją, że może to tylko jakiś głupi żart.
- Nie wiem czy zdołałeś zarejestrować zdarzenie sprzed chwili kiedy to odebrałam naszą rezerwację- opuściła plik kartek obity w ciemnobrązową skórę.
- Może jest jeszcze jedna osoba, która ma tak samo na imię jak ty?
- Mało prawdopodobne- odparła z uśmiechem na twarzy widząc moje niezadowolenie- Nie podoba ci się tutaj?
- Średnio się czuję otoczony ludźmi których średnia wieku jest zdecydowanie powyżej pięćdziesiątki- przyznałem, a ona przygryzła dolną wargę próbując się nie zaśmiać.
- Obiecałam, że to będzie twoja najgorsza randka- po raz kolejny mrugnęła do mnie okiem, a ja westchnąłem cicho, zdając sobie sprawę, że wszyscy bacznie się nam przyglądają. "Będzie ciekawie"- pomyślałem i z braku laku wziąłem się za wybieranie swojego zamówienia.
Ledwo co udawało mi się zachować spokój i opanowanie gdy widziałam zakłopotanie malujące się na twarzy Styles'a. Żeby nie wybuchnąć śmiechem starałam się skupić na czymś innym, choć moje myśli nie odbiegały od jego osoby aż tak daleko. Muszę przyznać, że wyglądał niesamowicie w białej koszuli, rozpiętej pod szyją i ciemnych spodniach, dopasowanych do jego długich nóg. Zaraz po zdjęciu marynarki niedbale podwinął rękawy i zmierzwił swoje idealnie ułożone do tej pory włosy, które teraz tworzyły artystyczny nieład. W duchu dziękowałam Gabie za to, że namówiła mnie na założenie tej ultrakrótkiej sukienki, którą podarowała mi w prezencie. Czułabym się niezręcznie ubrana w jeden z moich służbowych zestawów podczas gdy on emanuje taką lekkością i swobodą.
Mój wzrok wodził za jego palcem, kiedy przesuwał nim po kolejnych kartach menu w poszukiwaniu dania, które chciałby zamówić. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że płycej oddycham obserwując jego ruchy i nasłuchując każdego pomruku, który przy tym wydawał.
Z mojego wewnętrznego świata, w którym znajdowałam się w muzeum i podziwiałam obraz przedstawiającego przystojnego chłopaka, o brązowych, kręconych włosach wyrwał mnie głos kelnerki.
- W czy mogę państwu służyć?- uśmiechnęła się do nas uprzejmie i z przygotowanym notesem i długopisem, cierpliwie czekała aż na coś się zdecydujemy. Styles skinął na mnie głową abym zamówiła pierwsza.
- Poproszę o risotto z kurczakiem, a do tego lampkę czerwonego wina.
- A dla pana?- kobieta zwróciła się do chłopaka, który ostatni raz zerknął na swoją kartę.
- Dla nie niech będzie polędwica wieprzow z puree ziemniaczanym.
Kelnerka poinformowała nas, że nasze dania powinny być gotowe za piętnaście minut, po czym zostawiła nas samych. Chcąc zapobiec niezręcznej ciszy, która zapewne za chwilę zapanowałaby między nami postanowiłam podjąć jakikolwiek temat.
- Koszula Malika?- spytałam, a Styles popatrzał na mnie zadziwiony.
- Czemu tak sadzisz?
- Kiedy ostatnio wyszliśmy gdzieś razem pożyczyłeś jego ciuchy- wzruszyłam ramionami sama nie wiedząc czemu zadałam tak głupie pytanie.
- Wziąłem od niego tylko koszulę, ponieważ nie sądziłem, że gdziekolwiek wyjdziemy się zabawić, dlatego też nie zabrałem nic swojego- wyjaśnił- A ta jest moja.
Skinęłam głową, dając mu do zrozumienia, że przyswoiłam tą informację. I co dalej? Coś czuję, że ten wieczór będzie mi się dłużył w nieskończoność.
- Gdzie wynalazłaś to miejsce?- tym razem to on zdecydował się pociągnąć rozmowę naprzód.
- Moi dziadkowie tu przychodzili kiedy jeszcze żyli. Uważali to za najlepsze miejsce do zabawy dla ludzi w ich wieku- odparłam, a on uniósł rozbawiony brwi. Postanowiłam uciec od tego tematu- Nie podoba ci się?
- Impreza się rozkręca pełną parą, prawie jak na jakiejś stypie- wyraził swoją niezbyt pochlebną opinię zdecydowanie zbyt głośno, gdyż siedzące przy stoliku obok małżeństwo popatrzyło na niego spode łba, przez co się zmieszał. Zaśmiałam się cicho pod nosem widząc jego zakłopotaną minę, po czym uśmiechnęłam się do naszych dzisiejszych sąsiadów.
- Podobno później się rozkręca- wzruszyłam ramionami- Tak naprawdę to jestem tu pierwszy raz- przyznałam rozglądając się wokoło.
- Następnym razem ja wybieram lokal- burknął.
- A kto powiedział, że będzie następny raz?- założyłam ręce na piersi i skupiłam na nim swój wzrok mrużąc lekko oczy.
- W razie gdyby był kolejny raz- poprawił się, a ja wywróciłam oczami. Do mojej głowy zaczęły się wkradać nieproszone myśli. Poszłabym z nim na jeszcze jedną randkę? Czy chcę żeby ta okazała się kompletną klapą?
- Jak ci minął dzisiaj dzień?- zaczął uważnie mi się przyglądać, a mnie kompletnie zaskoczyło to banalne pytanie.
- Dobrze- odparłam patrząc na niego z taką samą intensywnością jak on na mnie- Miałam dzisiaj spotkanie z Cowellem, a potem odwiedziłam Savana i Anę.
- Po co byłaś się spotkać z Simonem?- wyraźnie zainteresowała go ta nowina.
- Wścibski pan jest, panie Styles- stwierdziłam, a on uniósł nieco dłonie nad stołem, unosząc przy tym jeden kącik swoich idealnie wykrojonych ust do góry.
- Cóż droga Kate... Nikt nie jest idealny, prawda?
Analizowałam przez chwilę jego słowa, próbując się w nich doszukać jakiegoś haczyka, ale po chwili postanowiłam sobie darować.
- Wasz producent zaproponował mi dalszą współpracę z wami- odpowiedziałam na wcześniej zadane przez niego pytanie, jednocześnie biorąc łyk wina, które w międzyczasie zostało podane do naszego stolika.
- Zgodziłaś się?
- Nie- pokręciłam przecząco głową, odkładając kieliszek- Powiedziałam, że muszę się jeszcze zastanowić.
- Naprawdę?- uśmiechnął się do mnie szerzej.
- Czemu miałabym cię okłamywać?
- Nie twierdzę, że mnie okłamujesz, tylko ciężko mi uwierzyć, że pomimo tego co do tej pory się wydarzyło...- urwał na chwilę zastanawiając się jak dokończyć to co ma na myśli- Tego co ja zrobiłem chcesz jeszcze rozważać jakąkolwiek propozycję czy umowę która obejmuje mnie w pakiecie.
Przyglądałam mu się przez chwilę lekko oszołomiona jego słowami. Nie spodziewałam się usłyszeć czegoś takiego, choć sama jeszcze do końca nie wiedziałam czemu zdecydowałam się w ogóle wziąć taką opcję pod uwagę.
- Może teraz jest dobra pora abyś udowodnił mi, że jeśli się zgodzę to nie będę tego żałować?- zaproponowałam, a on pokręcił przecząco głową.
- Przykro mi Kate, ale nie mogę ci tego obiecać. Przy tobie zachowuję się nieobliczalnie i nie jestem w stanie kontrolować tego co robię czy mówię. Dlatego też nie chcę składać obietnic, których mogę nie dotrzymać i żałować, że dałem tobie i sobie nadzieję na to, że dam radę.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Nim udało mi się znaleźć odpowiednie słowa, wróciła kelnerka z naszymi daniami. Postawiła odpowiednia zamówienia przed każdym z nas i życząc smacznego ponownie zostawiła nas samych.
- Smacznego Kate- chłopak uśmiechnął się do mnie ciepło unosząc w górę swój kieliszek.
Zjedliśmy kolację w ekspresowym tempie, a w restauracji zaczynało się robić coraz głośniej i tłoczniej. Dopiero teraz zauważyłem, że na samym końcu sali znajduje się nie wielka scena, na którą aktualnie zostały wnoszone różne sprzęty i oświetlenie. Czyżby impreza nie miała się jednak okazać stypą z okazji czyjejś śmierci?
Kate zainteresowana tym czemu się przyglądam, obróciła się na swoim krześle, po czym z uśmiechem na ustach spojrzała na mnie zadowolona.
- Mówiłam ci, że później będzie fajnie.
- To się dopiero okaże...- stwierdziłem upijając łyk wody- Mówiłaś, że twoi dziadkowie tu przychodzili...- za wszelką cenę chciałem wrócić do wcześniej zaczętego tematu.
Kate momentalnie się spięła i powoli zwróciła się w moim kierunku. Palcami jednej ręki bawiła się rogiem serwetki, a wzrok miała utkwiony w swoim kieliszku. Przez dłuższą chwilę siedziała nic się nie odzywając. Postanowiłem tak jak kiedyś dać jej czas i cierpliwie poczekać aż sama zacznie mówić. Wtedy dowiaduję się o wiele więcej.
- Tak...- mówiła tak cicho, że musiałem się nachylić w jej stronę żeby lepiej ją słyszeć poprzez zamieszanie panujące w pomieszczeniu- Przychodzili tutaj dwa razy w tygodniu potańczyć i zjeść coś dobrego. Byłam tu raz czy dwa jako mała dziewczynka, ale nie pamiętam tego za dobrze. Prawdopodobnie była to jakaś rodzinna impreza albo coś w tym stylu...- wzruszyła ramionami- Stare dzieje...- upiła trochę wina, a ja wpatrywałem się w nią zdumiony- O co ci chodzi?
Uniosłem ręce w geście obronnym nie chcąc jej zdenerwować. Jeszcze tego by brakowało, żebyśmy urządzili scenę w miejscu publicznym. Poza tym jeśli chciałem ją jeszcze kiedykolwiek zobaczyć i udowodnić, że możemy dalej razem pracować musiałem zważać na to co mówię i robię.
- O nic. Nie rozumiem tylko jak to możliwe, że twoi dziadkowie przychodzili tu tak często skoro jesteś Polką...- wyjaśniłem.
- To, że uważam Polskę za mój rodzinny kraj nie oznacza, że w stu procentach moje korzenie są z tamtego rejonu.
- To znaczy?- czy ona nigdy nie może powiedzieć czegoś wprost? Przynajmniej gdy się nie kłócimy?
- Jest wiele par i małżeństw, które nie pochodzą z tego samego kraju. Weźmy na przykład Gabę i Nialla. Z moimi rodzicami było tak samo- odpowiedziała nerwowo poruszając się na krześle. Najwyraźniej ten temat nie był jej ulubionym jak na pierwszą randkę.
- Mama?- spytałem, a ona westchnęła cicho.
- Tata.
Kate jest w połowie Brytyjką! A to ci nowina! Do głowy przychodziło mi teraz mnóstwo nowych pytań, tak że miałem poprosić kelnerkę o jej zeszyt i długopis, żebym mógł je wszystkie spisać i o żadnym nie zapomnieć. Jednak widząc wyraz twarzy brunetki siedzącej przede mną, który był pełen melancholii i smutku, odpuściłem sobie zbieranie dalszego wywiadu. Spośród wszystkich rzeczy, których chciałem się dowiedzieć musiałem wybrać najbardziej neutralne pytanie, aby nie zepsuć panującej jak dotąd miłej atmosfery. Może zapytam ją o pracę?
- Czemu zostałaś akurat kompozytorką, a nie na przykład aktorką?
- Aktorką?- spojrzała na mnie jak na wariata wyraźnie rozbawiona i bardziej rozluźniona.
- Świetnie ci idzie kłamanie, a to podobno cecha charakteryzująca najlepszych w branży filmowej.
Dziewczyna zaczęła się cicho śmiać i dopiero po chwili, którą umilił mi jej piękny głos, zdołała odpowiedzieć:
- Po porostu jestem w tym dobra- wzruszyła ramionami jakby to miło wszystko tłumaczyć- Poza tym moje życie tak się potoczyło, że spotkałam na swojej drodze odpowiednich ludzi, którzy pomogli mi na samym początku i tak już zostało.
- Masz na myśli Savana?
- Tak. Opowiadałam ci już tą historię- przypomniała mi. Nigdy nie zapomnę tej rozmowy, która jako jedna z niewielu w naszym wykonaniu była naprawdę spokojna.
- Ja uważam, że jesteś w tym świetna, a nie tylko dobra- posłałem jej komplement, a jej policzki znów lekko się zarumieniły.
- Dziękuję. Może to dlatego, że umiem słuchać ludzi...- zasugerowała do końca nie będąc pewna jaka jest prawda.
- I do tego świetnie znasz się na muzyce- dodałem, a ona pokręciła przecząco głową.
- Jestem samoukiem Styles. Zaczęłam grać na pierwszym instrumencie gdy miałam cztery lata i to bez niczyjej pomocy. Jak już zrozumiałam jego działanie i to co mogę z niego wydobyć brałam się za następny. Gorzej było z pianinem, ponieważ nie mieliśmy go w domu, więc godzinami przesiadywałam w szkolnej sali muzycznej, aż kiedyś mnie w niej zamknęli na noc- uśmiechnęła się na to wspomnienie, a ja od razu zacząłem wyobrażać sobie tą sytuację- Z reguły opierałam się tylko i wyłącznie na mojej intuicji. Nie miałam nauczyciela, który by mnie szkolił czy nawet książki. O dziwo najtrudniej przyszła mi nauka gry na gitarze. Ciężko było wywnioskować cokolwiek jedynie ze starych nagrań rockowych koncertów mojego taty. To był ostatni instrument, na którym nauczyłam się sama grać.
- Wow!- odparłem z podziwem- Naprawdę masz wielki talent!
- Jak już wcześniej mówiłam, zwalam to na garb muzycznej intuicji i podejmowania właściwych decyzji. Mając jakikolwiek talent nie oznacza to, że osiągniesz sukces. Sam powinieneś zdawać sobie z tego najlepiej sprawę...- dodała, a ja za nic nie wiedziałem o co jej chodzi. Przecież podpisaliśmy umowę z wytwórnią Syco Music, prawda?- Nie mówię konkretnie o tobie- kontynuowała widząc moje zdezorientowanie- Chodzi mi o innych uczestników programu, w którym brałeś udział. Naprawdę sądzisz, że wszyscy ci, którzy trafili chociażby tylko i wyłącznie do finału osiągną sukces i staną się sławni?- pokręciłem przecząco głową, a Kate wyraźnie zadowolona, że rozumiem co ma na myśli uśmiechnęła się do mnie ciepło- Jak już wcześniej wspomniałam, nie każdy kto ma talent skazany jest na sukces.
- A ty?- spytałem, nie odrywając od niej wzroku- Masz niesamowity talent, piękny głos i charakter, który jest wprost idealny do życia w tym szalonym świecie.
- To bardziej skomplikowane niż ci się wydaje- westchnęła jakby lekko zdenerwowana- Poza tym to jest mój wybór i nie mam zamiaru go zmieniać.
Sądząc po minie Kate, która już się słodko nie uśmiechała, a zamiast tego siedziała z głową odwróconą w drugą stronę uznałem temat za zakończony.
W trakcie naszej rozmowy scenę wypełniło kilku starszych muzyków i jedna kobieta, która wyglądała na dobrze po sześćdziesiątce. Kilka par z sąsiednich stolików, udało się na środek niewielkiego parkietu i najwyraźniej oczekiwali aż zacznie się show, jakkolwiek mogłoby ono wyglądać w wykonaniu takich ludzi. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli wzywać karetki gdy dostaną zawału z nadmiaru ruchu.
W końcu kapela, która miała dostarczyć nam dzisiaj rozrywki przywitała się serdecznie ze wszystkimi gośćmi i zapowiedziała, że dzisiejszego wieczoru zapewnią nam noc pełną dobre starej muzyki, ze świeżymi dodatkami. Czego innego mógłbym się spodziewać po grupie rencistów i emerytów? Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić żeby coverowali tu Coldplay czy Lady Gagę.
Mężczyzna siedzący przy stoliku obok, którego żona od samego początku patrzyła na mnie z ukosa, po mojej zbyt głośno wypowiedzianej opinii na temat tego miejsca, podniósł się i podszedł do obserwującej tłum ludzi Kate. Muzyka zaczęła lecieć z głośników, a on delikatnie złapał ją za ramię. Dziewczyna nie spodziewając się czyjegoś dotyku, podskoczyła na krześle, po czym uśmiechnęła się promiennie do starszego mężczyzny.
- Panienka wybaczy, że przeszkadzam, ale wydaje mi się, że twój partner nie szybko zdecyduje się podnieść swoje młode dupsko i poprosić tak piękną dziewczynę do tańca, więc może ja mógłbym to zrobić. Byłby to dla mnie wielki zaszczyt- podkreślił jak bardzo będzie zadowolony z towarzystwa MOJEJ randki i wyciągnął do niej pomarszczoną dłoń.
Kate zerknęła na mnie kątem oka i widząc moje niezadowolenie z obrotu sprawy, chwyciła jego rękę i z gracją stanęła obok niego.
- Z przyjemnością!- zgodziła się, łapiąc go pod ramię- Może ty też znalazł byś sobie jakąś partnerkę- zwróciła się do mnie wskazując ruchem głowy na żonę złodzieja dam.
Niechętnie podszedłem do kobiety, ubranej w elegancką jasnoróżową marynarkę i pasującą do niej spódnicę. Nałożyłem na twarz jedne ze swoich firmowych uśmiechów i stanąłem przy niej.
- Pani wybaczy, że przeszkadzam, ale pani mąż ukradł moją partnerkę. Może byłaby pani tak miła i pomogła mi się zemścić?- mrugnąłem do niej okiem, a ona spojrzała na mnie zbulwersowana.
- Nie boisz się, że dostanę ataku serca?- spytała z pogardą w głosie.
- Proszę mi wierzyć, znam się na pierwszej pomocy- pociągnąłem ją za rękę nie czekając na jej zgodę. Widocznie ze starszymi kobietami trzeba postępować bardziej dobitnie.
Poprowadziłem ją za sobą na parkiet i zająłem miejsce zaraz obok Kate i jej nowego partnera. Brunetka za wszelką cenę starała się ukryć rozbawienie, ale marnie jej to wychodziło. Mężczyzna objął ją w talii i zaczęli tańczyć niczym wyborowi tancerze. Dobra. Nie spodziewałem się, że dziadek będzie umiał się tak poruszać. Sunęli po całym parkiecie z jednej strony na drugą, a Kate nieustannie śmiała się i uśmiechała szeroko. Jeszcze nigdy nie wiedziałem jej takiej zadowolonej. Z jednej strony wdzięczny byłem jej nowemu partnerowi za pokazanie mi tej części jej osobowości, ale z drugiej wolałbym być na jego miejscu.
- Jeszcze raz mnie nadepniesz, a ja ci udowodnię, że znam się na samoobronie- kobieta odwróciła moją twarz w swoją stronę i posłała mi gniewne spojrzenie.
- Przepraszam najmocniej- wyraziłem swoją nieszczerą skruchę i starałem się nie spoglądać już więcej w kierunku Kate. Kogo ja oszukuję? To jest niewykonalne!
- Interesujące miejsce na randkę dla tak młodych ludzi- zagadnęła, a ja zaśmiałem się pod nosem.
- Tak się składa, że to ona mnie tu zaprosiła, chcąc żeby ten wieczór okazał się najgorszym w moim życiu- wyjaśniłem jej powód, dla którego tu jesteśmy, a ona spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami, otoczonymi małymi zmarszczkami dookoła.
- Może powinieneś jej pokazać jej, że nie ważne gdzie, z nią każda chwila będzie wyjątkowa?
Piosenka doszła do punktu kulminującego. Kate szalała w objęciach jej nowego partnera, a na sam koniec wykonała kilka obrotów, po czym mężczyzna przychylił ją delikatnie w tył. Dziewczyna ukłoniła się przed nim i wymieniła jeszcze kilka zdań. Nie czekając na specjalne zaproszenie podszedłem do nich i obejmując ją ramieniem, przyciągnąłem do siebie. Spojrzała na mnie zaskoczona, po czym przedstawiła mi faceta, któremu udało się mnie zdenerwować jak nikomu innemu w ciągu tych kilku minut.
- Poznaj Johna- wskazała na niego ręką, a on wyciągnął w moim kierunku dłoń. Wymieniliśmy mocny uścisk, a on zaczął się ze mnie śmiać.
- Nie musisz mi udowadniać kto tu jest silniejszy- poklepał mnie po ramieniu- Jedyne co musisz zrobić to szybciej podejmować trafne decyzje inaczej nie tylko ja sprzątnę ci ją sprzed nosa- uśmiechnął się ciepło do Kate, a ona odwzajemniła się mu tym samym- Choć przyznam, że dobrze wiedzieć, że potrafię jeszcze oczarować tak młode i piękne dziewczyny- puścił do niej oczko, powodując się pojawienie się rumieńcy na jej policzkach.
Na szczęście John wrócił do swojej żony, która nie była aż tak zadowolona z tańca ze mną i najwyraźniej postanowiła dać upust swoim emocją, krzycząc na męża jak mógł zostawić ja z takim "kołkiem" jak ja. Nie zwracając uwagi na to co dzieje się dookoła, przyciągnąłem Kate bliżej do siebie obejmując ją w talii i ujmując jedną dłoń.
- Zazdrosny?- spytała z rozbawieniem.
- Jak jasna cholera!- przyznałem, a ona pokręciła z politowaniem głową- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj.
Dziewczyn spojrzała na mnie zaskoczona słysząc moje słowa. Sam zacząłem się zastanawiać czy gdzieś podświadomie nie ukryłem w nich jakiegoś drugiego znaczenia. Po chwili zdałem sobie sprawę, że nie chcę żeby mnie opuszczała nawet na jeden taniec. Chciałem z nią spędzać każdą wolną chwilę i za nic w świecie nie dopuszczałem do siebie myśli, że musiałbym dzielić się nią z kimś innym. Nigdy.
Wróciliśmy z Margaret do naszego stolika i popijaliśmy słodkie, czerwone wino. Trzymałem cały czas moją ukochaną żonę za rękę. Robiłem to od przeszło czterdziestu lat i dalej uważam to za moje ulubione zajęcie. Choć czasem bywa irytująca i strasznie szybko się denerwuje, nie zamieniłby jej na żadną inną kobietę na świecie. Nikt nie jest idealny i każdy ma jakieś wady. Nie przeskoczymy tego choćbyśmy nie wiem jak bardzo tego chcieli. Dlatego też musimy nauczyć się kochać nie tylko za to co sprawia, że uśmiechamy się na widok drugiej osoby, ale przede wszystkim za to co w nas w nich wkurza i doprowadza do szału.
- Czemu to zrobiłeś John?- Margaret obróciła się w moją stronę dalej obrażona za to, że zostawiłem ją na pastwę młodzieńca o imieniu Harry.
- Musiałem pomóc temu chłopakowi dostrzec co może stracić jeśli się nie weźmie w garść- uśmiechnąłem się do niej przepraszająco i ucałowałem w policzek- Gdyby twój brat nie sprawił czterdzieści lat temu, że byłbym o ciebie zazdrosny to kto wie czy bylibyśmy tutaj razem.
- Pamiętam. Byłeś wściekły jak osa, gdy zobaczyłeś nas tańczących razem na weselu naszych znajomych. Nie dałeś sobie wytłumaczyć, że to tylko mój brat- uśmiechnęła się na to wspomnienie i ścisnęła mocniej moją dłoń- Po dwóch tygodniach oświadczyłeś mi się, argumentując swoje zachowanie tym, że nie pozwolisz żeby ktokolwiek zabrał mnie ci sprzed nosa.
- Prędzej bym się zabił niż pozwolił komuś zbliżyć się do ciebie- odparłem całkiem poważnie.
- Myślisz, że im się uda?- spytała wskazując ruchem głowy na młodą parę wirującą na parkiecie.
Zacząłem im się uważnie przyglądać. Chłopak obejmował dziewczynę ciasto w talii, a ona zaciskała dłonie na jego karku. Na twarzach obojga widniał delikatny, niewinny uśmiech. Harry co chwilę szeptał coś do ucha Kate, która śmiała się pod nosem, wtulając się w jego ciało jeszcze bardziej. Wyglądali razem niesamowicie. On wysoki, dobrze zbudowany, w białej koszuli i czarnych spodniach. Ona w obcisłej małej czarnej na wysokich obcasach. Ich zdjęcia spokojnie mogłyby się znaleźć na okładce czasopisma modowego. Jednak to nie ich wygląd zewnętrzny skupiał na nich uwagę wszystkich gości w restauracji. Czuć było od nich ciepło, pożądanie i gorące uczucie, które wypełniało salę po brzegi. Gdyby tylko zdawali sobie z tego sprawę, spokojnie mogliby nazwać to miłością.
Westchnąłem cicho wracając wspomnieniami jeszcze raz do przeszłości kiedy to ja poczułem się tak pierwszy raz. Zerknąłem kątem oka na moją żonę, która wpatrywała się w nich z uśmiechem na twarzy.
- Myślę, że tak.
- Nie przesadzaj...- wywróciłem oczami, a Kate zmierzyła mnie lodowatym spojrzeniem- Nie mieszkało się z nami aż tak źle!
- Ciekawe co byś powiedział gdyby u ciebie za ścianą cały czas ktoś skakał i się darł- prychnęła wyprzedając mnie o kilka kroków- Naprawdę Simon powinien otworzyć cyrk zamiast wytwórni. Bylibyście główną atrakcją! Pięć małp nazywających się One Direction. Gdybyście skakali w tą samą stronę po drzewach na pewno byłaby to wyjątkowo chwytliwa nazwa.
Zacząłem rechotać słyszeć jej propozycję nie do odrzucenia. Skąd ona bierze takie pomysły?
- Poza tym gotowanie było dla was prawdziwą udręką!- wymieniała dalej co jej się nie podobało podczas naszego pobytu w jej mieszkaniu- Ten nie je tego, ten tamtego, Louis najchętniej pałaszowałby marchewki na każde danie, w każdej możliwej postaci, a do tego dwójka największych głodomorów świata, czyli Gaba i Niall, którzy są wiecznie głodni. I ty mi chcesz wmówić, że było super?!
- Teraz przynajmniej możesz sobie wpisać do CV, że jesteś zawodową kucharką, która potrafi przyrządzić obiad dla całego tabunu wojska- mrugnąłem do niej, a ona wywróciła oczami- Poza tym gdybyś pozwoliła mi coś przygotować nie musiałabyś tego wszystkiego robić.
- Po moim trupie! Moja kuchnia, więc ja w niej gotuję.
- Ale podczas konkursu pozwoliłaś mi z niej skorzystać...- wypomniałem jej, a ona zacisnęła usta w wąską linię, wiedząc, że mam na nią haczyk.
- To tylko wyjątek potwierdzający regułę- odparła, wkładając ręce do kieszeni.
Spacerowaliśmy pustymi ulicami Londynu. Dookoła nie było ani jednej żywej duszy, a chodniki oświetlały żółte światła lamp. Spojrzałem na Kate, która szła przy moim boku ze spuszczonym wzrokiem, nucąc coś cicho pod nosem. W jej obecności cisza nie była tak krępująca jak przy innych. Wydawało mi się to naturalne, że od czasu do czasu musimy zagłębić się we własnych myślach i zapomnieć o otaczającym nas świcie.
- Ta randka wcale nie okazała się najgorszą w moim życiu- odezwałem się, wyciągając rękę Kate z jej kieszeni i splatając nasze palce razem.
- Nie?- spytała zaskoczona moim postępowaniem- Cholera- dodała, a ja nie mogłem się nie uśmiechnąć.
- Powiedziałbym nawet, że była najlepsza na jakiej do tej pory byłem.
- Podwój cholera- teraz i ona zaczęła się śmiać, a ja napawałem się tym pięknym dźwiękiem- To jak wyglądała twoja najgorsza randka?
- Zaprosiłem kiedyś dziewczynę do domu na kolację. Uparłem się, że sam coś ugotuję, więc moja mama postanowiła wyjść z domu z tekstem, że nie chce patrzeć jak niszczę jej kuchnię. Moja randka przyszła w ślicznej sukience, a ja nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wszystko szło świetnie, dopóki nie przypomniałem sobie podczas naszej długiej rozmowy o wstawionej do piekarnika zapiekance. Gdy wbiegłem do kuchni nic nie było widać od kłębiącego się w niej dymu. Sąsiedzi zadzwonili po straż pożarną, a moja siostra wypomina mi to do dzisiaj- jęknąłem, przypominając sobie jak Gemma wspomina o tym przy każdej możliwej okazji.
- Może i najgorsza, ale za to na długo zapadnie ci w pamięci- skomentowała Kate śmiejąc się głośno.
- A co się wydarzyło podczas twojej najgorszej randki?
- Do tej pory nie chodziłam na randki- przyznała, a ja spojrzałem na nią zaskoczony- Powiedziałabym raczej, że po prostu spotykałam się z różnymi chłopakami. Za każdym razem kończyłam naszą znajomość kiedy sprawy zaczynały się komplikować. Uważałam, że wszystko i tak skończy się tragicznie, dlatego decydowałam się odejść, zanim ktoś odejdzie ode mnie.
- Ktoś cię kiedyś zranił?- spytałem, ściskając mocniej jej dłoń i chowając do swojej kieszeni, przez co musiała iść bliżej mnie.
- Musiałbyś bardziej sprecyzować swoje pytanie, ale można tak powiedzieć- odparła- Podobno przeżywamy w życiu dwie miłości- pierwszą i prawdziwą. Ja mam pierwszą za sobą, a na prawdziwą nie liczę.
Jej słowa obijały się echem w mojej głowie. Jak może tak sądzić?!
- Tylko dlatego, że coś nie wyszło, nie można zakładać, że nikt inny nie jest warty twojego uczucia. Miłość jest byt ważna żeby ją porzucić i spędzić bez niej resztę swojego życia.
Dziewczyna uniosła do góry głowę i uśmiechnęła się do mnie smutno. Miałem wrażenie, że uważa iż kompletnie nie rozumiem o co jej chodzi. Może rzeczywiście tak było.
- Widzisz Harry... Tak bardzo boję się stracić coś co kocham, że wolę nie kochać niczego i nie wyastawiać się na niepotrzebny ból i rozczarowanie.
- To nie ty decydujesz czy kogoś lub coś pokochasz. To samo przychodzi...- stwierdziłem pewien swoich słów. Gdybym tylko miał wybór postarał bym się o niej zapomnieć zaraz po naszej pierwszej kłótni żeby nie sprawić jej tyle przykrości i zawodu.
Kate nie odezwała się już ani słowem, a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić, mając tyle nowych informacji na jej temat.
- Wiesz, że pierwszy raz zwróciłaś się do mnie po imieniu?- zagadnąłem, a ona spojrzała na mnie zaskoczona.
- Naprawdę?- przytaknąłem i uśmiechnąłem się do niej szeroko.
- Podoba mi się jak brzmi z twoim akcentem- przyznałem, a ona zaczęła w kółko powtarzać moje imię, przekształcając je i robiąc przy tym śmieszne miny. Zastąpiłem jej drogę i przyciągnąłem ją do siebie obejmując w pasie.
- Tak bardzo chciałbym cię teraz pocałować...- powiedziałem wstrzymując oddech i opierając swoje czoło o jej.
- Wiem Harry...- odparła mocno zaciskając oczy- Problem jest tylko taki, że ja nie całuję się na pierwszy randkach.
- Tylko?!- podniosłem głowę i spojrzałem na nią zaskoczony.
- Oficjalnie już z wami nie pracuję, a kolejnej umowy jeszcze nie podpisałam.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Czy to oznacza, że mogę w końcu spełnić największe marzenie mojego życia i zaspokoić pragnienie, które narastało we mnie od dnia, w którym ją poznałem? Czy może nie powinienem robić nic żeby nie stracić jej zaufania, które uzyskałem podczas dzisiejszego wieczoru? Jedno było pewne. Musiałem jakoś wykorzystać tą sytuację, bo inaczej żałowałby tego do końca życia.
- W takim razie może powinniśmy pójść na mały kompromis- uśmiechnąłem się do niej tajemniczo, powoli zbliżając jej twarz do swojej. Gdy znajdowałem się dosłownie milimetry od jej bladoróżowych warg, przekręciłem lekko głowę i złożyłem długi, delikatny pocałunek w kąciku jej ust. Czekałem czy może sama wykona jakiś ruch, ale ona stała nieruchomo, wstrzymując oddech. Odsunąłem się od niej nieznacznie i potarłem kciukiem dolną wargę.
- Następnym razem nie daruję ci tak łatwo...
Przez te kilka dni byłem najszczęśliwszym facetem na świecie. Codziennie mogłem kłaść się spać i budzić obok mojej ukochanej i nie zamieniłbym tego małego pokoju na nic innego, choćby zaproponowano mi dwa tygodnie wakacji na Hawajach w pięciogwiazdkowym hotelu. Świadomość tego, że gdy wrócę tu z powrotem Gabrysia będzie siedziała na swoim łóżku, owinięta grubym, wełnianym kocem z kubkiem gorącej czekolady w jednej ręce i książką w drugiej czekając na mnie sprawiała, że nie mogłem doczekać się powrotu do naszego tymczasowego domu. Widok tego słodkiego uśmiechu, który pojawiał się na jej twarzy gdy widziała mnie po kilku godzinach rozłąki, za każdym razem powodował, że moje serce zaczynało bić szybciej. Czym prędzej podchodziłem do niej witając się słowami "Cześć kochanie!" i składałem delikatny pocałunek na jej malinowych ustach. Nigdy nie sądziłem, że obserwowanie jak spokojnie przewraca strony swoich ulubionych powieści, lekko przygryzając wargę w napięciu oczekując co wydarzy się w następnym rozdziale, sprawi mi tyle radości. A już największą satysfakcję sprawiały mi słowa Gabrysi gdy mówiła, że to dzięki mnie jest szczęśliwa. Czego chcieć więcej?
- A może zostaniecie jeszcze jedną noc?- dziewczyna stanęła przed drzwiami zastawiając nam drogę.
- Naprawdę bardzo byśmy chcieli, ale na nas już pora- po raz kolejny próbował przekonać ją Liam, że czas najwyższy się pożeganć- Powinniśmy sprawdzić czy dalej mamy aquapark w domu. Poza tym nie możemy tak nadużywać waszej gościnności.
- Jakie "nadużywać"? Nikogo ani nic nie nadużywacie!
- Ty tak uważasz...- wtrącił się Zayn, ruchem głowy wskazując na Kate, która przeszukiwała półki w salonie.
- Dajcie spokój. Gdybym z nią porozmawiała na pewno zgodziłaby się...
- Niall!- jęknął Malik, prosząc abym w końcu zainterweniował. Choć muszę przyznać, że wcale nie chciałem tego robić i chętnie zostałbym tu jeszcze kilka dni... tydzień... ewentualnie miesiąc.
- Kochanie my naprawdę musimy w końcu wrócić do siebie. Nie możemy mieszkać tutaj wiecznie.
Mam nadzieję, że dla niej brzmiałem przekonująco, bo sam nie wierzyłem we własne słowa.
- Nie chcesz zostać?- spytała ze smutkiem w głosie, a moje serce ścisnęło się słysząc ten smutny dźwięk. Jestem do bani!
- Oczywiście, że chcę! Jak mogłaś tak pomyśleć?!- przeczesałem ręką włosy i westchnąłem głęboko.
- Zawsze ty możesz wprowadzić się do nas- zaproponował Louis po raz piąty opuszczając swoją torbę na ziemię.
- Słucham?!- Gabrysia zrobiła wielkie oczy i wpatrywała się w niego zaskoczona.
- Nasz dom jest większy, więc nie widzę problemu żebyś zamieszkała z nam chociaż na jakiś czas. Niall ma wystarczająco duże łóżko żeby pomieścić was dwoje- puścił do niej oczko, a mnie szturchnął w ramię.
- A Kate?
- Jeśli tylko chce to Harry na pewno podzieli się z nią swoją przestrzenią osobistą.- uśmiechnął się łobuzersko do młodszego kolegi, a ten zmierzył go groźnym spojrzeniem, dając mu do zrozumienia żeby się zamknął.
- Możecie mnie nie obgadywać kiedy jestem obok?- do przedpokoju wkroczyła Kate z plikiem kartek w ręku, które po chwili wylądowały w jej wielkiej torbie. Podejrzewam, że gdyby się uparła to sama by się w niej zmieściła- Poza tym nie mam zamiaru się nigdzie przeprowadzać. Tak samo jak Gaba.
- A od kiedy to decydujesz gdzie mam mieszkać?- moja dziewczyna założyła ręce na piersi i czekała na wyjaśnienia.
- Dopóki ten tutaj...- wskazała palcem na mnie- ci się nie oświadczy, a twoi rodzice przestaną mnie prosić żebym miała na ciebie oko. Najwidoczniej oni też nie chcą zostać za wcześnie dziadkami, tak samo jak ja ciocią.
- A skąd moi rodzice wiedzą o Niallu?!
- Nie wiem. Nie wspominałaś może coś Adamowi?- zapytała zerkając na przyjaciółkę, jednocześnie zakładając kurtkę.
- Zabiję go!- warknęła cicho Gabrysia, a tekściarka uśmiechnęła się pod nosem.
- Co złego to nie ja!- uniosła ręce w geście obronnym, po czym poklepała mnie po ramieniu.
- Nie denerwuj się Horan. Powiedziałam, że porządny z ciebie chłopak- puściła do mnie oczko i chwyciła za klamkę, ale Gaba dalej stała w tym samym miejscu, tarasując jej drogę- Co?
- Może się chociaż pożegnasz? Skoro ty mnie pilnujesz, to ja zadbam o to, abyś nie straciła resztek swojego kulturalnego zachowania.
Kate po chwili wpatrywania się w przyjaciółkę, odwróciła się na pięcie w naszą stronę i ze sztucznym uśmiechem na ustach odezwała się:
- Bardzo miło było was gościć w naszych skromnych progach. Mam nadzieję, że niedługo nas odwiedzicie.
- Pewnie, że tak!- odparł zadowolony Louis, na co brunetka wywróciła oczami. Chyba pora przypomnieć mu co znaczy "sarkazm".
- Nie wiem po co tyle zachodu z tym całym żegnaniem- odezwał się nagle Harry- Znając życie Gaba wpadnie dzisiaj do nas zaraz po tym jak wrócimy ze studia, podobnie jak Kate, która musi przyjechać żeby zabrać mnie na randkę- na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, a Gabrysia otworzyła szeroko usta. Ups! Chyba zapomniałem jej o czymś wspomnieć...
- Randka? Jaka randka?
Nasza kompozytorka próbowała coś powiedzieć, ale Styles ją ubiegł w wyjaśnieniach. Po jej minię wnioskuję, że nie spodobał jej się jego dobór słów.
- Bo widzisz... Twoja przyjaciółka zawarła ze mną pewien układ- zaczął, a brunetka o kręconych włosach schowała twarz w dłoniach- Obiecała, że jeśli będę wystarczająco przekonujący i uwierzy, że jestem w niej zakochany podczas śpiewania fragmentu naszego najnowszego singla to umówi się ze mną.
Wspominając to wydarzenie, dalej nie mogę uwierzyć, że Kate zaproponowała mu coś takiego. Gabrysia z oczami wielkości piłek do tenisa (co nie ujmuje im ich pięknego wyglądu) spojrzała na przyjaciółkę, która zaciskała mocno usta i starała się uspokoić żeby nie wybuchnąć.
- Naprawdę idziecie dzisiaj na randkę?- moja ukochana zapytała, kiedy wróciła jej zdolność mówienia po pierwszej fazie szoku. Tekściarka przytaknęła lekko głową i spojrzała wściekłym wzrokiem na chłopaka, którego miała zabrać dzisiaj na romantyczną kolację, czy co tam sobie wymyśliła.
- Obiecuję ci, że to będzie najgorsza randka twojego życia- posłała mu kolejne, gniewne spojrzenie i ponownie chwyciła za klamkę, otwierając drzwi.
I nici z romantycznej kolacji...
Dom Simona Cowella
Poranek w wykonaniu Gaby i chłopaków był doprawdy poruszający. "Możesz przestać? Przemawia teraz przez ciebie gniew na Styles'a". I co z tego? Po co się w ogóle odzywał na temat tej nieszczęsnej randki? "Ponieważ sama go na nią zaprosiłaś?" Ale nie musiał mówić tego przy Gabie. Nawet nie chcę myśleć jakie mi zgotuje przesłuchanie gdy wrócę do mieszkania... "Trzeba było nie wyskakiwać z taką propozycją" A może by tak to odwołać? "Nie!"
Niestety nie miałam szansy dokończyć sprzeczki z moim drugim Ja i zastanowić się czy zrezygnować z dzisiejszego spotkanie z pewnym irytującym chłopakiem. Zatrzymałam się przed średniej wielkości domem zbudowanym z brązowej cegły i rozejrzałam się dookoła. A więc to tak sobie pan pomieszkuje panie Cowell...
Nie musiałam długo czekać żeby znaleźć się w środku. Kobieta w średnim wieku otworzyła mi drzwi i z ciepłym uśmiechem na ustach zaprosiła mnie do środka. Muszę przyznać, że inaczej sobie wyobrażałam miejsce gdzie mieszka jedne z największych producentów muzycznych w Wielkiej Brytanii. Spodziewałam się raczej mnóstwa designerskich mebli i gadżetów, a zamiast tego otaczają mnie spokojne wnętrza utrzymane w stonowanych, ciepłych kolorach. Udałam się za miłą blondynką na górę podziwiając w międzyczasie obrazy wiszące na ścianach, które w większości przedstawiały malownicze krajobraz i martwą naturę. Stanęłyśmy przed jednym z pokoi, z którego dobiegał stłumiony śmiech Simona. Kobieta zapukała delikatnie i weszła do środka, a ja podążyłam za nią. Cicho odchrząknęła anonsując nasze pojawianie się, kiedy on stał zwrócony do nas tyłem i rozmawiał przez telefon. Gdy w końcu nas dostrzegł skończył szybko rozmowę i podziękował, jak się okazuje Megan, za wskazanie mi drogi do jego domowego gabinetu.
- Ładnie tu- skomplementowałam pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy. Jest zupełnie inne niż to, które urządził sobie w Syco Music. Niewielkie biurko z ciemnego drewna, regał ustawiony w kącie, a na przeciwnej ścianie mała biblioteczka wypełniona po brzegi książkami. Nieco dalej stoi niewielka kanapa z brązowej skóry i fotel pasujący do kompletu.
- Dziękuję- odpowiedział zadowolony z mojej pochwały i wskazał na krzeseło wykonanych w starym stylu stojących przed jego biurkiem. A może to rzeczywiście jakiś antyk? Powoli podeszłam do jednego z nich i zajęłam miejsce- Cieszę się, że znalazłaś dla mnie trochę czasu- usiadł na przeciwko mnie i zamknął swojego laptopa żeby mnie lepiej widzieć- Może się czegoś napijesz?
- Piłam już kawę- grzecznie podziękowałam mając nadzieję, że to przyspieszy przebieg naszego spotkania.
- Jak się udał pobyt w Szwecji? Mam nadzieję, że był owocny w nowy materiał dla One Direction- spojrzał na mnie wyczekująco, pragnąc dowiedzieć się za ile jego nowy narybek zacznie przynosić dochody.
- Można to tak ująć- przechyliłam głowę i założyłam ręce na piersi- Myślisz, że się obijaliśmy?- uniosłam pytająco brew, a on oparł się plecami o swój wielki fotel.
- Znając twoje podejście od tematu pracy, a przede wszystkim do piątki, z którą zgodziłaś się pracować po ciężkich bojach, na pewno postarałaś się żebyś nie musiała spędzać z nimi więcej czasu niż to konieczne.
"Nie licząc tego, że z jednym z nich spała dwa razy w jednym łóżku? Faktycznie bardzo nie chciała się do nich zbliżać..." Masz szczęście, że cię nie słyszy!
- Może i nie chciałam, ale w pewnym sensie byłam zmuszona...- odpowiedziałam wymijająco, a on zaczął przyglądać mi się ze większą uwagą.
- Co masz na myśli?
- To, że mieszkali u mnie przez ostatnie kilka dni, ponieważ zalało im dom i nie mieli się gdzie podziać, ponieważ ty wygrzewałeś się na hawajskich plażach przy okazji nie obierając telefonów.
Simon wpatrywał się we mnie wielkimi oczami, a na jego twarzy po chwili zaczął pojawiać się tajemniczy, zwiastujący coś złego uśmiech.
- Pozwoliłaś im u siebie zostać?- przytaknęłam niepewnie głową, nie będąc pewna czy powinnam potwierdzić moje postępowanie- Czy to oznacza, że wasze relacje się poprawiły?
- Nie!- zaprzeczyłam szybko- Nasze relacje wciąż pozostają czysto zawodowe, a tak właściwie to już się zakończyły.
"Jasne. Pójście z jednym z nich na randkę uważasz za relację czysto zawodową?" Możesz mi nie przeszkadzać kiedy prowadzę rozmowy biznesowe?!
- Oczywiście- nie próbował podważyć mojego stanowiska, ale widziałam, że ma na ten temat zupełnie inne zdanie- Możesz mi wyjaśnić co znaczy, że twoja współpraca z tym zespołem się zakończyła? Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli...
- Wczoraj skończyłam pisać obowiązujący mnie materiał na ich debiutancki album. Co więcej została nam do obróbki tylko jedna piosenka, ale tym spokojnie może zająć się ktoś inny, a ja na koniec ocenię czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
- Nagraliście już wszystkie cztery single?!- spytał zaskoczony.
- Z tego co pamiętam to podpisywałam umowę na trzy piosenki, a czwartą obiecałam załatwić od innego kompozytora- przypomniałam mu warunki naszej umowy- Niedługo się z nim skontaktuje i poproszę o przysługę w twoim imieniu.
Gdyby tylko wiedziała do kogo mam zadzwonić... Cowell przytaknął kilka razy głową, po przeanalizowaniu informacji, które mu przekazałam. Palcem wskazującym potarł parokrotnie o swoje pomarszczone czoło, po czym ponownie skupił na mnie swój wzrok.
- Chcesz coś jeszcze wiedzieć, czy mogę już iść?- zapytałam, przerywając ciszę panującą w gabinecie.
- Tak właściwie to mam dla ciebie jeszcze jedną propozycję.
Zaskoczona jego słowami, uniosłam do góry brwi. Jeszcze jedną?
- Mógłbyś bardziej sprecyzować co ci chodzi?
Simon poprawił się na swoim fotelu i splótł razem palce, opierając łokcie o blat biurka, nachylając się w moim kierunku.
- Nie wiem czy wiesz, ale Helene Horlyck, którą zatrudniliśmy jako trenera wokalnego dla chłopaków strasznie się rozchorowała i na razie nie może z nim pracować.
- Słyszałam o niej. Przykro mi, że jest chora, ale dalej nie rozumiem gdzie moja osoba jest w tym równaniu...- albo zaczynam się domyślać i mam nadzieję, że jestem w błędzie.
- Cóż... Chciałabym cię prosić abyś do czasu jej powrotu przejęła jej obowiązki.
W mojej głowie momentalnie zaczęło krążyć tysiące myśli. Jedne krzyczą "Tak! Zgódź się!", a drugie "Nie! Nie możesz tego zrobić!". Miałam taki mętlik, że nie mogłam się skupić na tym żeby przeanalizować to co przed chwilą usłyszałam. Po chwili udało mi się zepchnąć diabła i anioła, którzy siedzieli na moich ramionach, przekrzykując się wzajemnie.
- Czemu nie poprosisz o to Savana? Przecież jedzie z chłopakami w trasę w połowie lutego, a poza tym będzie z nimi szlifował do końca pozostałe utwory na album.
- Czy to nie oczywiste Kate?- westchnął delikatnie się uśmiechając, widząc, że nie dostrzegam tej oczywistości- Absolutnie nie ujmuję Kotechy jego zdolności nauczycielskich, ale oboje dobrze wiemy, że traktuje chłopaków bardziej jak przyjaciół, a nie swoich podopiecznych. Zupełnie inaczej ma się sprawa kiedy ty jesteś w pobliżu...
- Twierdzisz, że weszliby mu na głowę, natomiast mnie będą się słuchać i robić to co im każę?
- Dokładnie tak- odparł zadowolony, że zrozumiałam jego tok myślenia.
- Cieszę się, że uważasz, że dałabym sobie z nimi radę i możliwe, że tak by było, ale ostatnimi czasy stali się bardziej odważni i nie czują już wobec mnie takiego respektu. Przynajmniej niektórzy...- od razu przypomniałam się ostatni wybuch Styles'a w Szwecji. Przymknęłam oczy próbując odsunąć od siebie to nieszczęsne wspomnienie.
- Może zacznijmy nazywać rzeczy po imieniu...- obszedł swoje biurko i usiadł koło mnie na drugim krześle- Doskonale zdaję sobie sprawę, że Harry wkurza cię jak nikt inny, ale obiecuję, że tym razem dopilnuję, aby nie wykręcił żadnego numeru.
W momencie zaczęłam się histerycznie śmiać. Gdyby tylko wiedział co do tej pory się między nami wydarzyło nigdy w życiu nie składałby mi takich obietnic.
- Masz moje słowo- dalej próbował zapewnić mnie, że osobiście będzie nad wszystkim czuwał.
- Tym razem to ja nie chcę ujmować ci twoich przywódczych zdolności i tego jak potrafisz kontrolować swoich ludzi, ale wierz mi nie uda ci się nad nim zapanować. On i tak powie i zrobi to co będzie chciał choćbyś mu zagroził, że wyrzucisz go z zespołu albo coś w tym stylu.
Cowell westchnął głośno i przetarł zmęczoną twarz dłonią. Z jednej strony było mi go żal. Stara się im pomóc żeby osiągnęli sukces, choć oczywiście ma w tym swój interes, a oni chyba nie do końca to doceniają.
- Mogę dać ci odpowiedź dzisiaj wieczorem?- zapytałam, wstrzymując oddech i zastanawiając się co ja najlepszego wyprawiam.
- Zastanowisz się?!- w jego oczach pojawiły się iskierki radości.
- Taa...- mruknęłam pod nosem, jednocześnie mając ochotę podejść do ściany i przywalić w nią z całej siły głową. Nie wiem jaką wymyślę sobie karę jeśli się zgodzę.
Po półgodzinnym przedstawianiu mi wstępnych warunków nowej umowy, Simon odprowadził mnie do wyjścia i pomógł założyć kurtkę.
- Cieszę się, że przystałaś na moje warunki- oparł się o framugę drzwi, wyraźnie z siebie zadowolony.
- Jeszcze się na nic nie zdecydowałam. Ustaliliśmy jedynie kilka szczegółów w razie gdybym się zgodziła- upomniałam go, a on wywrócił oczami.
- I tak się zgodzisz- puścił do mnie oczko i poklepał po ramieniu. Czy Simon Cowell właśnie do mnie mrugnął i klepnął?
- Zobaczymy...- odparłam marszcząc brwi.
Wymieniliśmy pożegnalny uścisk dłoni, ale zanim wyszłam, musiałam znać odpowiedź na pytanie, które zaprzątało moją myśli przez większość spotkania.
- Savan wie o twojej propozycji?
- Oczywiście. Właściwie to on zaproponował żebym skontaktował się z tobą, gdy tylko dowiedział się o chorobie Helene.
- Aha...
Spacerując ulicami zachodniego Londynu rozważałam wszystkie "za" i "przeciw" odnośnie umowy przedstawionej mi przez Simona. Zgodzić się czy nie? Jedno było pewne. Najpierw muszę rozmówić się z moim kochanym braciszkiem...
Dom Savana
Otworzyć? Nie otworzyć? Jeśli otworzę to równie dobrze mogę strzelić sobie samobója. Powinienem pożegnać się najpierw z Aną? Może ona mnie obroni? A może Simon jej nic nie powiedział?
- Długo masz zamiar tak stać przed drzwiami i pozwalać jej marznąć?- aż podskoczyłem słysząc głos mojej narzeczonej, która stanęła za mną z rękami na biodrach i rozbawieniem na twarzy.
- Może sobie pójdzie?- zapytałem z nadzieją w głosie, a ona wywróciła oczami.
- Jak sobie naważyłeś piwa to teraz je wypij- poczochrała mnie po włosach i pociągnęła za klamkę- Kate!
- Cześć Ana!- dziewczyny rzuciły się sobie na szyję i zaczęły mocno ściskać- Jak było na wycieczce?
- Cudownie! Moja nowa klasa jest wspaniała. Pozwól jednak, że najpierw zaproponuję Ci coś do picia, a potem wszystko opowiem.
- Jasne- zmarznięta brunetka uśmiechnęła się do niej przyjaźnie- Mogę prosić o herbatę?
Ana udała się do kuchni zostawiając mnie z nią sam na sam.
- Cześć siostra...- zacząłem niepewnie, starając się rozgryźć jaki ma humor.
- Cześć braciszku!- ucałowała mnie w policzek i ruszyła w kierunku salonu. Powolnym krokiem podążyłem za nią i usiadłem na przeciwnym końcu kanapy- Co ciekawego robiłeś w Szwecji kiedy mnie nie było? Stęskniłeś się chociaż?
- Takie tam...- machnąłem ręką- Nic ciekawego. I oczywiście, że tęskniłem! Jak mógłbym nie tęsknić za moją ukochaną siostrzyczką?!
Kasia zaczęła przyglądać mi z rozbawieniem na twarzy.
- Chcesz coś ode mnie, że jesteś taki miły?
- Ja?! No co ty!- zaprzeczyłem zdecydowanie zbyt nerwowo- Po prostu zawsze za tobą tęsknię nawet jak wiem, że jesteś oddalona ode mnie tylko trzy piętra w wytwórni- uśmiechnąłem się do niej szeroko, a ona pokręciła głową z politowaniem. Po chwili dołączyła do nas Ana, podając swojej przyszłej szwagierce kubek z gorącą herbatą i zajmując miejsce między nami.
- To jak było na tej wycieczce? Gdzie w ogóle byliście?- ciągnęła temat z korytarza Kasia.
Po czterdziestu minutach słuchania historii, którą już znam od podszewki, z najmniejszymi szczegółami jak to mały Nick zwymiotował w trakcie pierwszych czterdziestu minut jazdy autokarem i jak mała Nicole przez większość czasu płakała za swoją ulubioną lalką, której zapomniała z domu, miałem dość. Nie rozumiem co w tym takiego zabawnego... Może to dlatego, że jestem facetem, bo najwyraźniej dziewczyny uznały, że to bardzo śmieszną historię.
- Jak poszło na spotkaniu z Simonem?- wtrąciłem się w ich niezwykle interesującą rozmowę na temat szkolnictwa. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo przez ostatnie kilka minut nuciłem sobie coś cicho pod nosem. Mogłaby być z tego fajna piosenka... Muszę to gdzieś zapisać!
- Normalnie- Kasia wzruszyła ramionami, odkładając pusty kubek na ławę- Tak jak zawsze było profesjonalnie i nudno- wykrzywiła usta w grymasie, po czym spojrzała mi prosto w oczy- Ale jak ci coś powiem to padniesz!
Przełknąłem głośno ślinę i czekałem w napięciu na tą zaskakującą informację.
- Wyobraź sobie, że biedna Helene... wiesz która?- spytała, chcąc być pewna, że wiem o kim mówi. Skinąłem lekko głową, a ona kontynuowała dalej- Bidulka się strasznie rozchorowała i nie może na razie pracować z chłopakami. Naprawdę mi jej szkoda...- dodała ze smutkiem w głosie.
- Możesz przejść do sedna?- zirytowany jej okrężną odpowiedzią, zacisnąłem usta w wąską linię.
- Jejku... Co się tak spinasz?- spytała, ale nie czekała na wyjaśnienia- W związku z tym, znaczy się z chorobą Helene, zaproponował mi żebym zastąpiła ją do czasu jej wyzdrowienia.
- Naprawdę?!- Ana udawała zaskoczoną, jednocześnie posyłając mi wymowne spojrzenie- Ciekawe skąd wpadł na taki pomysł. Przecież dałaś mu jasno do zrozumienia, że nie chcesz mieć już więcej do czynienia z One Direction.
- Wiesz, że też się nad tym zastanawiałam!- klasnęła w dłonie zadowolona, że ktoś myśli podobnie do niej. Kobiety...- Tylko nikt nie przychodzi mi do głowy...
- Może Paul?- zaproponowała winowajcę moja narzeczona, ale Kasia od razu odrzuciła ten pomysł.
- Niemożliwe. Cały czas ma urlop i pewnie nawet o tym nie wie.
- A chłopaki? Może oni sami to zaproponowali?
- Na pewno nie. Oni nie wiedzą którą skarpetkę założyć na prawą, a którą na lewą nogę. Nie podejrzewałabym ich o aż takie nadużywanie szarych komórek- zakpiła z nich, a ja nie mogłem już dłużej słuchać tych bezsensownych osądów.
- Wystarczy!- krzyknąłem wyrzucając ręce w górę. Dziewczyny spojrzały na mnie zszokowane- To ja! Ja powiedziałem Simonowi żeby prosił cię o jeszcze jedną przysługę- przyznałem się do winy, ale na mojej siostrze nie zrobiło to żadnego wrażenia.
- Wiem- odparła spokojnie.
- Wiesz?!
- Od razu pomyślałam o Tobie gdy tylko minął pierwszy szok, po usłyszeniu propozycji Cowella. Gdy się go o to zapytałam, potwierdził moje przypuszczenia.
- Czyli nie jesteś na mnie zła?
- A kto powiedział, że nie jestem?- spojrzała na mnie zdziwiona- Dobrze wiesz, że nie mam ochoty spędzać z nimi więcej czasu. Niestety jestem zmuszona dzielić się Gabą z Niallem, ale on nie jest taki zły, więc jakoś go przeboleję.
- A co ci się nie podoba w reszcie?- spytałem, choć poniekąd znałem odpowiedź.
Kasia przez chwilę milczała, zapewne zastanawiając się jak wyrazić swoją niechęć do pozostałej czwórki One Direction nie wyrażając się przy tym zbyt wulgarnie. Oczywiście Harry'ego mogła pominąć, bo dobrze wiedziałem co do tej pory nawywijał, ale reszta?
- Nie ważne...- odparła w końcu unikając odpowiedzi- Ostatecznie powiedziałam mu, że się zastanowię.
- Naprawdę?!
- Tak. W końcu zaproponował mi taką kwotę, że byłabym głupia gdybym się chociaż nie rozważyła jego propozycji- wzruszyła ramionami.
- Ile?
Siostra spojrzała na mnie rozbawiona słysząc zaciekawienie w moim głosie.
- Nie powiem ci, bo jeszcze zażądasz podwyżki- puściła do mnie oczko i wstała z kanapy- Miło było was znów odwiedzić, ale muszę się zbierać.
Poszliśmy za nią do przedpokoju, a ja pomogłem założyć jej kurtkę.
- Może wpadniesz jeszcze wieczorem?- zaproponowałem, mając nadzieję, że gdy przyjdzie uda mi się ją przekonać do zaakceptowania propozycji dalszej współpracy z chłopakami.
- Niestety, ale jestem już umówiona na wieczór- odparła unikając ze mną kontaktu wzrokowego.
- To znaczy? Nie możesz tego odwołać?
Kasia zerknęła no mnie kątem oka, potem na Anę, aż w końcu po kilku głębokich wdechach i grymasach na twarzy wyjawiła nam swoje plany.
- Idę na randkę ze Styles'em- powiedziała to tak cicho, że byłem niemal pewien, że się przesłyszałem. Dopiero kiedy oczy Any zaczęły przypominać wielkością talerze, dotarło do mnie, że z moim słuchem wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- W sensie, że z Harry'm?
- A znasz jakiegoś innego?- mruknęła zdenerwowana- Musiałam go jakoś zmobilizować do pracy, ponieważ nie był w nastroju do śpiewania romantycznych piosenek, więc po małej konsultacji z Louisem wpadłam na ten jakże genialny pomysł żeby zachęcić go do minimalnego zaangażowania. Teraz tego żałuję...
Stałem jak oniemiały. Dopiero po jakiejś minucie otrząsnąłem się i byłem w stanie zacząć wszystko przetwarzać.
- Skoro tego nie chcesz to po co to robisz?
Dziewczyna wzruszyła ramionami przeczesując mocno skręcone przez wilgoć włosy palcami.
- Może to dobra opcja żeby sprawdzić czy dam radę spędzić z nimi jeszcze trochę czasu? Jeśli wytrzymam z nim to resztę też jakoś przeżyję...- stwierdziła nie do końca przekonana co do słuszności swojej tezy.
- Może...- również wzruszyłem ramionami- Obiecaj mi tylko, że jeśli coś pójdzie nie tak od razu wrócisz do domu i nie będziesz się denerwować- podszedłem do niej i mocno do siebie przytuliłem widząc jej rozterkę nad tym czy na pewno powinna to zrobić.
- Dobrze- wtuliła się mocniej w moje ciało, a ja ucałowałem ją w czubek głowy.
- Grzeczna dziewczynka.
Mieszkanie Kasi i Gaby
Pierwszy raz w życiu widzę żeby Kasia tak długo szykowała się na randkę czy na jakiekolwiek inne wyjście. Zazwyczaj ograniczała się do pary ulubionych jeansów i bluzki z niedużym dekoltem twierdząc, że przecież strój nie jest najważniejszy.
Siedziałam na jej łóżku i przyglądałam się jak co chwilę wciska się w kolejną parę spodni i wyrzuca z szafy stos bluzek i koszul, z których żadna nie nadaje się na wieczorne wyjście z chłopakiem, nawet gdyby miał to być zwykły wypad do baru z kumplem.
- Nie wierzę, że to robisz...- odezwałam się nagle, sama nie zdając sobie z tego do końca sprawy. Przyjaciółka zastygła z założoną jedną nogawką obcisłych, czarnych spodni.
- Przestań mi tak mówić, bo zaraz sięgnę po telefon i to odwołam- spojrzała na mnie zirytowana- Z tego co pamiętam to jeszcze godzinę temu byłaś tak tym podekscytowana, że chciałaś lecieć do sklepu po jakąś sukienkę dla mnie.
Uniosłam ręce w geście obronnym i nie kontynuowałam tematu. Zamiast tego podeszłam do komody, w której trzyma resztę swoich ciuchów i zaczęłam ją dokładnie przeglądać. Na samym dnie jednej z szuflad znalazłam sukienkę, którą podarowałam jej w tym roku na urodziny. Zadowolona ze swojego znaleziska, szturchnęłam Kasię w ramię, aby zwrócić na mnie swoją uwagę,a gdy w końcu odwróciła swój wzrok od wielkiego lustra i skupiła go na mnie, pomału z rosnącym uśmiechem na twarzy zaczęłam wyciągać je z szuflady. Przyjaciółka popatrzała na mnie jak na wariatkę.
- Nie ma mowy!- wyrwała mi z rąk czarny materiał i wrzuciła na dno szafy- Nie założę tego!
- Czemu?- spytałam kładąc dłonie na biodrach- Wiesz jak świetnie byś w tym wyglądała?
- Z tyłkiem na wierzchu...- prychnęła pod nosem i wróciła do przymierzania jednej z jej służbowych koszuli.
- Idziesz na randkę czy na spotkanie biznesowe?- zmierzyłam ją wzrokiem od góry do dołu. Chyba sobie ze mnie żartuje!
- Zależy, z której strony na to spojrzymy- stwierdziła obojętnie i zaczęła ściągać przez głowę jedwabną bluzkę.
Sięgnęłam do szafy po wrzuconą tam wcześniej sukienkę i stanęłam przed przyjaciółką wciskając jej ubranie do ręki.
-Nie kupiłam ci jej po to żeby leżała na dnie szafy, tylko po to żebyś mogła ją wykorzystać na taką okazję jak ta, więc nie dyskutuj i wkładaj!
Po kilku minutach marudzenia pod nosem i zarzekania się, że i tak nie wyjdzie z mieszkania w takim stroju, poszła do łazienki. Odetchnęłam z ulgą, siadając na łóżku i wywracając oczami komentując tym jej zachowanie. Gdy wróciła z powrotem nawet ja nie mogłam oderwać od niej oczu, a co dopiero zrobi Harry gdy ją zobaczy.
- Wyglądasz świetnie i tak seksownie!- klasnęłam w dłonie zadowolona, że mój prezent pasuje idealnie.
- Zakładam dres- odparła krótko, nic sobie nie robiąc z mojego zachwytu.
- Po moim trupie!- zastąpiłam jej drogę, aby nie mogła dojść do szafy- Wyglądasz zajebiście i nie pozwolę żebyś ubrała coś innego.
- Gabriello! Od kiedy ty używasz takich wulgarnych słów?- spytała autentycznie zdziwiona- Najwyraźniej ten cały Horan ma na ciebie jednak zły wpływ i za wcześnie go pochwaliłam...
- Odkąd nie umiesz podjąć jedynej właściwej decyzji, a Niall ma na mnie bardzo dobry wpływ- pokazałam jej język i ciągnąc ją za rękę z powrotem do łazienki posadziłam na małym taborecie- A teraz siedź, nie ruszaj się i pozwól, że sprawię iż Harry będzie jadł ci z ręki.
Uśmiechnęłam się do niej promiennie, a ona zamknęła oczy, biorąc głęboki wdech i dając mi znak ręką żebym zaczynała.
Dom One Direction
Jeśli ktokolwiek mi powie, że to kobiety spędzają najwięcej czasu w łazience to zabiję go śmiechem lecz najpierw pokażę im Styles'a...
Harry od półtorej godziny siedzi zamknięty w łazience i szczerze powiedziawszy nie mam zielonego pojęcia co tam robi.
- Hazza żyjesz, czy utopiłeś się w tej wannie?!- waliłem mocno w drzwi, ale opowiadała mi głucha cisza- Jeśli zaraz stamtąd nie wyjdziesz to dzwonię po pomoc!- krzyknąłem jeszcze raz i zamachnąłem się żeby ponownie uderzyć w drewniana powłokę. Niestety nieoczekiwanie drzwi ustąpiły i zamiast trafić w nie, moja pięść zatrzymała się na policzku Loczka.
- O kurwa!- wrzasnąłem, zakrywając usta, podczas gdy przyjaciel stał w progu oszołomiony nagłym ciosem- Liam! Przynieś lód!
Z pokoju przy łazience wyskoczył Zayn, który najwyraźniej ucinał sobie popołudniową drzemkę, ponieważ wyglądał na bardzo zaspanego.
- Co wy tu wyprawiacie?!- warknął niezadowolony, że go obudziliśmy.
- Próbowałem zmusić tego głąba żeby wyszedł w końcu z łazienki, a gdy w końcu się na to zdecydował oberwał przez przypadek w twarz- wskazałem na chłopaka, który zaczynał odzyskiwać świadomość po uderzeniu.
- Ja głąb?! To ty jesteś największym idiotą jakiego świat widział!- warknął na mnie, jednocześnie popychając. W międzyczasie na piętro wbiegł Payne z kubłem lodu.
- Co się stało?!- spojrzał przerażony na Loczka, który ciskał we mnie błyskawice.
- Ten debil mnie pobił!
- Wcale cię nie pobiłem!- tym razem to ja warknąłem na niego- Trzeba było się chociaż odezwać gdy dobijałem się do drzwi!
- Jak niby miałem to zrobić skoro myłem zęby?!
- Przestańcie!- krzyknął na nas Malik, którego najprawdopodobniej zaczynała już głowa boleć od naszych krzyków, sądząc po tym jak zaczął się za nią łapać- Daj mu Liam ten lód i niech idzie do swojego pokoju się szykować.
- A co ja mam zrobić z całym wiaderkiem?!
- A wsadź je sobie na głowę!-Zayn szturchnął go w ramię, a mocno wkurzony Harry zaczął mu oddawać.
- Weźcie się w garść, bo zaraz będzie miał jeszcze więcej siniaków!- nieporadnie próbował ich rozdzielić Li, jednocześnie starając się nie upuścić lodu. Postanowiłem mu pomóc i zaciągnąłem młodszego do jego pokoju.
- Weź się opanuj!- wepchnąłem go do środka i zamknąłem za nami drzwi. Po chwili dołączył do nas Daddy.
- Masz i przyłóż to do twarzy- podał mu kilka kostek, owiniętych ręcznikiem.
- Dzięki...- burknął pod nosem Harry i przeczesał dłonią jeszcze mokre po prysznicu loki.
- Wyglądasz na mocno zdenerwowanego- stwierdził zmartwiony.
- Prędzej zestresowany...- westchnął Loczek i opadł na łóżko.
- Przecież to tylko Kate.
- Dla ciebie to może i tylko...- mruknął zasłaniając nie objętą lodem część twarzy dłonią.
- Harry...- usiadłem obok niego i poklepałem go po ramieniu- Nie ma się co przejmować. Będzie świetnie!
- Louis czy ty się słyszysz?- spojrzał na mnie rozdrażniony- Powiedziała, że to będzie najgorsza randka mojego życia i zdziwiłbym się gdyby jej to nie wyszło.
- Nie dramatyzuj...- dołączył się do pocieszania go Payne- Kate nie jest taka zła, jak się większości wydaje. Ty po prostu miałeś zły start, ale dzisiaj możesz to naprawić- pociągnął go za rękę, sprowadzając do pozycji siedzącej- Weź się w garść i zacznij ubierać, jeśli nie chcesz jej przywitać w samym ręczniku.
- Może to nie byłby głupi pomysł...- zacząłem się poważnie nad tym zastanawiać.
- LOUIS!
Coś jest nie tak. Kate nigdy się nie spóźnia, a jeśli już to zawsze wcześniej o tym wszystkich powiadamia. Nie wiem, który już raz zerknąłem na zegarek żeby sprawdzić która godzina.
- Harry mógłbyś nie panikować?- Liam niestrudzenie starał się mnie uspokoić- To tylko dziesięć minut. Na pewno zaraz się zjawi- uśmiechnąłem się do mnie niewyraźnie i ponownie skupiłem swój wzrok na drzwiach frontowych.
- Gdy Kate cię zobaczy to padnie do tych stóp i będzie błagać żebyś uciekł z nią na koniec świata- poruszył wymownie brwiami Lou, poprawiając moją grzywkę.
- Naprawdę jesteś głupi...
- Może mi ktoś wyjaśnić czemu wszyscy siedzimy w przedpokoju?- spytał szczerze zainteresowany Zayn- Wiecie, że usłyszymy dzwonek z każdego miejsca w tym domu, prawda?
- Chcesz żeby Hazza zabił się zbiegając ze schodów?- odpowiedział mu pytaniem na pytanie Tomlinson, a przyjaciel oparł zrezygnowany głowę o ścianę. Po chwili dołączył do nas Niall ściskający w ręce miskę z popcornem.
- A co wy tu tak czatujecie?- przeleciał po nas wzrokiem ze zdziwioną miną.
- Czekamy aż Kate przyjedzie po Harry'ego. Spóźnia się już... dwanaście minut- wyjaśnił mu Liam, a Niall przekręcił na bok głowę wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
- Przecież jest dopiero po siódmej, a dziewczyny będą o wpół do ósmej- stwierdził skonsternowany.
- Jak to?! Skąd wiesz?!- zerwałem się na równe nogi.
- Gabrysia do mnie pisała. Podobno Kate musiała jeszcze coś pilnie załatwić i prosiła żeby przekazać, że się trochę spóźni.
- Niall!- zacząłem zaciskać ręce w pięści tak, że kostki mi pobielały- Czemu mi wcześniej tego nie powiedziałeś?!
- Nie mówiłem?- zdziwił się- Myślałem, że wspominałem o tym kiedy ganiałeś bez spodni z pokoju do pokoju.
- Mówiłeś, że Gaba przyjedzie koło ósmej, ale nie raczyłeś wspomnieć, że razem z Kate.
- Sorry...- uśmiechnął się do mnie przepraszająco, cały czas pałaszując prażoną kukurydzę- Jakoś bardziej skupiłem się na odwiedzinach mojej dziewczyny niż twojej dzisiejszej randki.-machnąłem na niego ręką i pokręciłem zrezygnowany głową.
Nim zdążyłem wrócić do swoich rozmyślań nad tym jak będzie wyglądał dzisiejszy wieczór i czego powinienem się spodziewać po prawdopodobnie najgorszej randce świata, w całym domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Jak poparzony zerwałem się z małej szafki na buty i chciałem popędzić do drzwi żeby je otworzyć, ale zatrzymały mnie silne ramiona Louisa i Zayna.
- A tobie gdzie się tak śpieszy?- spojrzał na mnie rozbawiony Tommo.
- Zachowujesz się jak napalony nastolatek- skomentował moje postępowanie Malik.
- Przecież nim jest- spojrzał na niego z niezrozumieniem ten drugi. Nie pozostało mi nic innego jak grzecznie czekać i słuchać ich niedorzecznej wymiany zdań.
Liam wraz z Horanem wpuścili dziewczyny do środka i spokojnie się z nimi przywitali, w trakcie gdy moja krew buzowała mi w żyłach. Czy on mógłby się w końcu odsunąć?! Na szczęście moja prośba została szybko wysłuchana, a moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok na Ziemi. Kate ubrana w elegancki czarny płaszcz, przewiązany w pasie paskiem podkreślał jej talię przez co dół okrycia układał się niczym średniej długości spódnica, sięgająca nieco ponad kolano. Całości dopełniały wysokie kozaki ze skóry i niewielkich rozmiarów kopertówka, którą trzymała w ręce.
- Szczęściarz z ciebie Harry...- szepnął mi na ucho Louis, ale ledwie co docierały do mnie jego słowa, gdyż wszystkimi zmysłami byłem skupiony na dziewczynie w czerni.
W pewnym momencie nasze spojrzenia skrzyżowały się, a ja nie mogłem nic poradzić na szeroki uśmiech, który uparcie wkradał się na moje usta. Kate zdecydowanie łatwiej przyszło powstrzymanie się od okazywania nadmiernych emocji. Przynajmniej tak sobie wmawiałem, mając nadzieję, że ja działam na nią chociaż w minimalnym stopniu tak jak ona na mnie.
Wolnym krokiem podszedłem bliżej i ujmując jej dłoń, uniosłem ją do swoich ust i delikatnie ucałowałem wierzch.
- Ślicznie wyglądasz- szepnąłem tak, że tylko ona mogła to usłyszeć. Na jej policzki wpłynął delikatny rumieniec i od razu spuściła wzrok. Po kilku sekundach ponownie spojrzała na mnie spod swoich niesamowicie długich rzęs, przeszywającymi na wskroś zielonozłotymi tęczówkami, ale tym razem nie mogłem nic wyczytać z jej twarzy.
- Chyba ciężko to ocenić skoro nadal jestem w płaszczu- stwierdziła, a ja stałem jak zaczarowany, nie mogąc się ruszyć ani odezwać- Gotowy?- spytała wyciągając w moim kierunku swoją zmarzniętą rękę. Dopiero kiedy Niall lekko mnie szturchnął ocknąłem się i skinąłem twierdząco głową, dalej nie będąc w stanie wydusić z siebie ani słowa. Kate widząc moje dziwne zachowanie zmarszczyła lekko czoło i nie czekając na mój ruch ujęła mnie pod ramię i pociągnęła w kierunku wyjścia.
- Tylko wróćcie przed dziesiątą!- usłyszałem za naszymi plecami głos Gaby, której wtórował Lou ze swoimi głupimi żartami.
- Harry! Zapomniałem ci powiedzieć jak się zabezpieczać!
Brunetka zatrzymała się w miejscu, przez co ja zrobiłem to samo. Zerknęła przez ramię na tego błazna i uśmiechnęła się do niego słodko.
- Myślę, że damy sobie radę bez pana jakże pouczających lekcji, panie Tomlinson.
Również odrobinę się odwróciłem żeby zobaczyć jego minę, która była bezcenna. Szczęka opadła mu do podłogi, a oczy wyszły na wierzch podobnie jak reszcie. Sam zaskoczony spojrzałem na Kate, która puściła do mnie oczko i pociągnęła za sobą do czekającej na nas taksówki.
Restauracja "Only for adults"
Wysiedliśmy przed niewielką restauracją o dość niespotykanej nazwie. Spojrzałem na dziewczynę stojącą obok mnie, która tajemniczo się uśmiechała przez całą drogę, drążąc jedynie temat czemu mam podbite oko.
- Gotowy na najgorszą randkę w swoim życiu?- odezwała się cichym i spokojnym głosem, a ja wpatrywałem się w nią bez słowa- Chodź- pociągnęła mnie za rękę nie czekając na potwierdzenie z mojej strony.
Weszliśmy do środka, a zaraz przy drzwiach przywitał nas niewysoki, starszy mężczyzna ubrany w brązowy garnitur w prążki. Zabrał nasze płaszcze i poprowadził do wcześniej zarezerwowanego przez Kate stolika. Kilka razy potknąłem się o własne nogi, nie mogąc skoncentrować się na żadnej innej czynności niż wpatrywanie się w jej ciało, osłonięte jedynie cienkim materiałem czarnej sukienki, którą pamiętałem z jej urodzin. Gaba trafiła w dziesiątkę!
Gdy zajęliśmy wskazane przez niego miejsca, zacząłem rozglądać się dookoła. Sala, w której się znajdowaliśmy wyglądała jakby była rodem wyciągnięta z lat sześćdziesiątych podobnie zresztą do gości siedzący przy innych stolikach. Ściany obite były drewnianą boazerią, a stoły nakryte serwetami w biało czerwoną kratę. Na środku każdego z nich stał zestaw paluszków i jedna paląca się świeczka.
Spojrzałem na brunetkę wertującą zawzięcie menu, która zdawała się nie zauważać, że coś najwidoczniej jest nie tak.
- Kate...- szepnąłem do konspiracyjnie, a ona uniosła na mnie wzrok znad obszernej karty dań- Jesteś pewna, że to to miejsce?- zapytałem z nadzieją, że może to tylko jakiś głupi żart.
- Nie wiem czy zdołałeś zarejestrować zdarzenie sprzed chwili kiedy to odebrałam naszą rezerwację- opuściła plik kartek obity w ciemnobrązową skórę.
- Może jest jeszcze jedna osoba, która ma tak samo na imię jak ty?
- Mało prawdopodobne- odparła z uśmiechem na twarzy widząc moje niezadowolenie- Nie podoba ci się tutaj?
- Średnio się czuję otoczony ludźmi których średnia wieku jest zdecydowanie powyżej pięćdziesiątki- przyznałem, a ona przygryzła dolną wargę próbując się nie zaśmiać.
- Obiecałam, że to będzie twoja najgorsza randka- po raz kolejny mrugnęła do mnie okiem, a ja westchnąłem cicho, zdając sobie sprawę, że wszyscy bacznie się nam przyglądają. "Będzie ciekawie"- pomyślałem i z braku laku wziąłem się za wybieranie swojego zamówienia.
Ledwo co udawało mi się zachować spokój i opanowanie gdy widziałam zakłopotanie malujące się na twarzy Styles'a. Żeby nie wybuchnąć śmiechem starałam się skupić na czymś innym, choć moje myśli nie odbiegały od jego osoby aż tak daleko. Muszę przyznać, że wyglądał niesamowicie w białej koszuli, rozpiętej pod szyją i ciemnych spodniach, dopasowanych do jego długich nóg. Zaraz po zdjęciu marynarki niedbale podwinął rękawy i zmierzwił swoje idealnie ułożone do tej pory włosy, które teraz tworzyły artystyczny nieład. W duchu dziękowałam Gabie za to, że namówiła mnie na założenie tej ultrakrótkiej sukienki, którą podarowała mi w prezencie. Czułabym się niezręcznie ubrana w jeden z moich służbowych zestawów podczas gdy on emanuje taką lekkością i swobodą.
Mój wzrok wodził za jego palcem, kiedy przesuwał nim po kolejnych kartach menu w poszukiwaniu dania, które chciałby zamówić. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że płycej oddycham obserwując jego ruchy i nasłuchując każdego pomruku, który przy tym wydawał.
Z mojego wewnętrznego świata, w którym znajdowałam się w muzeum i podziwiałam obraz przedstawiającego przystojnego chłopaka, o brązowych, kręconych włosach wyrwał mnie głos kelnerki.
- W czy mogę państwu służyć?- uśmiechnęła się do nas uprzejmie i z przygotowanym notesem i długopisem, cierpliwie czekała aż na coś się zdecydujemy. Styles skinął na mnie głową abym zamówiła pierwsza.
- Poproszę o risotto z kurczakiem, a do tego lampkę czerwonego wina.
- A dla pana?- kobieta zwróciła się do chłopaka, który ostatni raz zerknął na swoją kartę.
- Dla nie niech będzie polędwica wieprzow z puree ziemniaczanym.
Kelnerka poinformowała nas, że nasze dania powinny być gotowe za piętnaście minut, po czym zostawiła nas samych. Chcąc zapobiec niezręcznej ciszy, która zapewne za chwilę zapanowałaby między nami postanowiłam podjąć jakikolwiek temat.
- Koszula Malika?- spytałam, a Styles popatrzał na mnie zadziwiony.
- Czemu tak sadzisz?
- Kiedy ostatnio wyszliśmy gdzieś razem pożyczyłeś jego ciuchy- wzruszyłam ramionami sama nie wiedząc czemu zadałam tak głupie pytanie.
- Wziąłem od niego tylko koszulę, ponieważ nie sądziłem, że gdziekolwiek wyjdziemy się zabawić, dlatego też nie zabrałem nic swojego- wyjaśnił- A ta jest moja.
Skinęłam głową, dając mu do zrozumienia, że przyswoiłam tą informację. I co dalej? Coś czuję, że ten wieczór będzie mi się dłużył w nieskończoność.
- Gdzie wynalazłaś to miejsce?- tym razem to on zdecydował się pociągnąć rozmowę naprzód.
- Moi dziadkowie tu przychodzili kiedy jeszcze żyli. Uważali to za najlepsze miejsce do zabawy dla ludzi w ich wieku- odparłam, a on uniósł rozbawiony brwi. Postanowiłam uciec od tego tematu- Nie podoba ci się?
- Impreza się rozkręca pełną parą, prawie jak na jakiejś stypie- wyraził swoją niezbyt pochlebną opinię zdecydowanie zbyt głośno, gdyż siedzące przy stoliku obok małżeństwo popatrzyło na niego spode łba, przez co się zmieszał. Zaśmiałam się cicho pod nosem widząc jego zakłopotaną minę, po czym uśmiechnęłam się do naszych dzisiejszych sąsiadów.
- Podobno później się rozkręca- wzruszyłam ramionami- Tak naprawdę to jestem tu pierwszy raz- przyznałam rozglądając się wokoło.
- Następnym razem ja wybieram lokal- burknął.
- A kto powiedział, że będzie następny raz?- założyłam ręce na piersi i skupiłam na nim swój wzrok mrużąc lekko oczy.
- W razie gdyby był kolejny raz- poprawił się, a ja wywróciłam oczami. Do mojej głowy zaczęły się wkradać nieproszone myśli. Poszłabym z nim na jeszcze jedną randkę? Czy chcę żeby ta okazała się kompletną klapą?
- Jak ci minął dzisiaj dzień?- zaczął uważnie mi się przyglądać, a mnie kompletnie zaskoczyło to banalne pytanie.
- Dobrze- odparłam patrząc na niego z taką samą intensywnością jak on na mnie- Miałam dzisiaj spotkanie z Cowellem, a potem odwiedziłam Savana i Anę.
- Po co byłaś się spotkać z Simonem?- wyraźnie zainteresowała go ta nowina.
- Wścibski pan jest, panie Styles- stwierdziłam, a on uniósł nieco dłonie nad stołem, unosząc przy tym jeden kącik swoich idealnie wykrojonych ust do góry.
- Cóż droga Kate... Nikt nie jest idealny, prawda?
Analizowałam przez chwilę jego słowa, próbując się w nich doszukać jakiegoś haczyka, ale po chwili postanowiłam sobie darować.
- Wasz producent zaproponował mi dalszą współpracę z wami- odpowiedziałam na wcześniej zadane przez niego pytanie, jednocześnie biorąc łyk wina, które w międzyczasie zostało podane do naszego stolika.
- Zgodziłaś się?
- Nie- pokręciłam przecząco głową, odkładając kieliszek- Powiedziałam, że muszę się jeszcze zastanowić.
- Naprawdę?- uśmiechnął się do mnie szerzej.
- Czemu miałabym cię okłamywać?
- Nie twierdzę, że mnie okłamujesz, tylko ciężko mi uwierzyć, że pomimo tego co do tej pory się wydarzyło...- urwał na chwilę zastanawiając się jak dokończyć to co ma na myśli- Tego co ja zrobiłem chcesz jeszcze rozważać jakąkolwiek propozycję czy umowę która obejmuje mnie w pakiecie.
Przyglądałam mu się przez chwilę lekko oszołomiona jego słowami. Nie spodziewałam się usłyszeć czegoś takiego, choć sama jeszcze do końca nie wiedziałam czemu zdecydowałam się w ogóle wziąć taką opcję pod uwagę.
- Może teraz jest dobra pora abyś udowodnił mi, że jeśli się zgodzę to nie będę tego żałować?- zaproponowałam, a on pokręcił przecząco głową.
- Przykro mi Kate, ale nie mogę ci tego obiecać. Przy tobie zachowuję się nieobliczalnie i nie jestem w stanie kontrolować tego co robię czy mówię. Dlatego też nie chcę składać obietnic, których mogę nie dotrzymać i żałować, że dałem tobie i sobie nadzieję na to, że dam radę.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Nim udało mi się znaleźć odpowiednie słowa, wróciła kelnerka z naszymi daniami. Postawiła odpowiednia zamówienia przed każdym z nas i życząc smacznego ponownie zostawiła nas samych.
- Smacznego Kate- chłopak uśmiechnął się do mnie ciepło unosząc w górę swój kieliszek.
Zjedliśmy kolację w ekspresowym tempie, a w restauracji zaczynało się robić coraz głośniej i tłoczniej. Dopiero teraz zauważyłem, że na samym końcu sali znajduje się nie wielka scena, na którą aktualnie zostały wnoszone różne sprzęty i oświetlenie. Czyżby impreza nie miała się jednak okazać stypą z okazji czyjejś śmierci?
Kate zainteresowana tym czemu się przyglądam, obróciła się na swoim krześle, po czym z uśmiechem na ustach spojrzała na mnie zadowolona.
- Mówiłam ci, że później będzie fajnie.
- To się dopiero okaże...- stwierdziłem upijając łyk wody- Mówiłaś, że twoi dziadkowie tu przychodzili...- za wszelką cenę chciałem wrócić do wcześniej zaczętego tematu.
Kate momentalnie się spięła i powoli zwróciła się w moim kierunku. Palcami jednej ręki bawiła się rogiem serwetki, a wzrok miała utkwiony w swoim kieliszku. Przez dłuższą chwilę siedziała nic się nie odzywając. Postanowiłem tak jak kiedyś dać jej czas i cierpliwie poczekać aż sama zacznie mówić. Wtedy dowiaduję się o wiele więcej.
- Tak...- mówiła tak cicho, że musiałem się nachylić w jej stronę żeby lepiej ją słyszeć poprzez zamieszanie panujące w pomieszczeniu- Przychodzili tutaj dwa razy w tygodniu potańczyć i zjeść coś dobrego. Byłam tu raz czy dwa jako mała dziewczynka, ale nie pamiętam tego za dobrze. Prawdopodobnie była to jakaś rodzinna impreza albo coś w tym stylu...- wzruszyła ramionami- Stare dzieje...- upiła trochę wina, a ja wpatrywałem się w nią zdumiony- O co ci chodzi?
Uniosłem ręce w geście obronnym nie chcąc jej zdenerwować. Jeszcze tego by brakowało, żebyśmy urządzili scenę w miejscu publicznym. Poza tym jeśli chciałem ją jeszcze kiedykolwiek zobaczyć i udowodnić, że możemy dalej razem pracować musiałem zważać na to co mówię i robię.
- O nic. Nie rozumiem tylko jak to możliwe, że twoi dziadkowie przychodzili tu tak często skoro jesteś Polką...- wyjaśniłem.
- To, że uważam Polskę za mój rodzinny kraj nie oznacza, że w stu procentach moje korzenie są z tamtego rejonu.
- To znaczy?- czy ona nigdy nie może powiedzieć czegoś wprost? Przynajmniej gdy się nie kłócimy?
- Jest wiele par i małżeństw, które nie pochodzą z tego samego kraju. Weźmy na przykład Gabę i Nialla. Z moimi rodzicami było tak samo- odpowiedziała nerwowo poruszając się na krześle. Najwyraźniej ten temat nie był jej ulubionym jak na pierwszą randkę.
- Mama?- spytałem, a ona westchnęła cicho.
- Tata.
Kate jest w połowie Brytyjką! A to ci nowina! Do głowy przychodziło mi teraz mnóstwo nowych pytań, tak że miałem poprosić kelnerkę o jej zeszyt i długopis, żebym mógł je wszystkie spisać i o żadnym nie zapomnieć. Jednak widząc wyraz twarzy brunetki siedzącej przede mną, który był pełen melancholii i smutku, odpuściłem sobie zbieranie dalszego wywiadu. Spośród wszystkich rzeczy, których chciałem się dowiedzieć musiałem wybrać najbardziej neutralne pytanie, aby nie zepsuć panującej jak dotąd miłej atmosfery. Może zapytam ją o pracę?
- Czemu zostałaś akurat kompozytorką, a nie na przykład aktorką?
- Aktorką?- spojrzała na mnie jak na wariata wyraźnie rozbawiona i bardziej rozluźniona.
- Świetnie ci idzie kłamanie, a to podobno cecha charakteryzująca najlepszych w branży filmowej.
Dziewczyna zaczęła się cicho śmiać i dopiero po chwili, którą umilił mi jej piękny głos, zdołała odpowiedzieć:
- Po porostu jestem w tym dobra- wzruszyła ramionami jakby to miło wszystko tłumaczyć- Poza tym moje życie tak się potoczyło, że spotkałam na swojej drodze odpowiednich ludzi, którzy pomogli mi na samym początku i tak już zostało.
- Masz na myśli Savana?
- Tak. Opowiadałam ci już tą historię- przypomniała mi. Nigdy nie zapomnę tej rozmowy, która jako jedna z niewielu w naszym wykonaniu była naprawdę spokojna.
- Ja uważam, że jesteś w tym świetna, a nie tylko dobra- posłałem jej komplement, a jej policzki znów lekko się zarumieniły.
- Dziękuję. Może to dlatego, że umiem słuchać ludzi...- zasugerowała do końca nie będąc pewna jaka jest prawda.
- I do tego świetnie znasz się na muzyce- dodałem, a ona pokręciła przecząco głową.
- Jestem samoukiem Styles. Zaczęłam grać na pierwszym instrumencie gdy miałam cztery lata i to bez niczyjej pomocy. Jak już zrozumiałam jego działanie i to co mogę z niego wydobyć brałam się za następny. Gorzej było z pianinem, ponieważ nie mieliśmy go w domu, więc godzinami przesiadywałam w szkolnej sali muzycznej, aż kiedyś mnie w niej zamknęli na noc- uśmiechnęła się na to wspomnienie, a ja od razu zacząłem wyobrażać sobie tą sytuację- Z reguły opierałam się tylko i wyłącznie na mojej intuicji. Nie miałam nauczyciela, który by mnie szkolił czy nawet książki. O dziwo najtrudniej przyszła mi nauka gry na gitarze. Ciężko było wywnioskować cokolwiek jedynie ze starych nagrań rockowych koncertów mojego taty. To był ostatni instrument, na którym nauczyłam się sama grać.
- Wow!- odparłem z podziwem- Naprawdę masz wielki talent!
- Jak już wcześniej mówiłam, zwalam to na garb muzycznej intuicji i podejmowania właściwych decyzji. Mając jakikolwiek talent nie oznacza to, że osiągniesz sukces. Sam powinieneś zdawać sobie z tego najlepiej sprawę...- dodała, a ja za nic nie wiedziałem o co jej chodzi. Przecież podpisaliśmy umowę z wytwórnią Syco Music, prawda?- Nie mówię konkretnie o tobie- kontynuowała widząc moje zdezorientowanie- Chodzi mi o innych uczestników programu, w którym brałeś udział. Naprawdę sądzisz, że wszyscy ci, którzy trafili chociażby tylko i wyłącznie do finału osiągną sukces i staną się sławni?- pokręciłem przecząco głową, a Kate wyraźnie zadowolona, że rozumiem co ma na myśli uśmiechnęła się do mnie ciepło- Jak już wcześniej wspomniałam, nie każdy kto ma talent skazany jest na sukces.
- A ty?- spytałem, nie odrywając od niej wzroku- Masz niesamowity talent, piękny głos i charakter, który jest wprost idealny do życia w tym szalonym świecie.
- To bardziej skomplikowane niż ci się wydaje- westchnęła jakby lekko zdenerwowana- Poza tym to jest mój wybór i nie mam zamiaru go zmieniać.
Sądząc po minie Kate, która już się słodko nie uśmiechała, a zamiast tego siedziała z głową odwróconą w drugą stronę uznałem temat za zakończony.
W trakcie naszej rozmowy scenę wypełniło kilku starszych muzyków i jedna kobieta, która wyglądała na dobrze po sześćdziesiątce. Kilka par z sąsiednich stolików, udało się na środek niewielkiego parkietu i najwyraźniej oczekiwali aż zacznie się show, jakkolwiek mogłoby ono wyglądać w wykonaniu takich ludzi. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli wzywać karetki gdy dostaną zawału z nadmiaru ruchu.
W końcu kapela, która miała dostarczyć nam dzisiaj rozrywki przywitała się serdecznie ze wszystkimi gośćmi i zapowiedziała, że dzisiejszego wieczoru zapewnią nam noc pełną dobre starej muzyki, ze świeżymi dodatkami. Czego innego mógłbym się spodziewać po grupie rencistów i emerytów? Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić żeby coverowali tu Coldplay czy Lady Gagę.
Mężczyzna siedzący przy stoliku obok, którego żona od samego początku patrzyła na mnie z ukosa, po mojej zbyt głośno wypowiedzianej opinii na temat tego miejsca, podniósł się i podszedł do obserwującej tłum ludzi Kate. Muzyka zaczęła lecieć z głośników, a on delikatnie złapał ją za ramię. Dziewczyna nie spodziewając się czyjegoś dotyku, podskoczyła na krześle, po czym uśmiechnęła się promiennie do starszego mężczyzny.
- Panienka wybaczy, że przeszkadzam, ale wydaje mi się, że twój partner nie szybko zdecyduje się podnieść swoje młode dupsko i poprosić tak piękną dziewczynę do tańca, więc może ja mógłbym to zrobić. Byłby to dla mnie wielki zaszczyt- podkreślił jak bardzo będzie zadowolony z towarzystwa MOJEJ randki i wyciągnął do niej pomarszczoną dłoń.
Kate zerknęła na mnie kątem oka i widząc moje niezadowolenie z obrotu sprawy, chwyciła jego rękę i z gracją stanęła obok niego.
- Z przyjemnością!- zgodziła się, łapiąc go pod ramię- Może ty też znalazł byś sobie jakąś partnerkę- zwróciła się do mnie wskazując ruchem głowy na żonę złodzieja dam.
Niechętnie podszedłem do kobiety, ubranej w elegancką jasnoróżową marynarkę i pasującą do niej spódnicę. Nałożyłem na twarz jedne ze swoich firmowych uśmiechów i stanąłem przy niej.
- Pani wybaczy, że przeszkadzam, ale pani mąż ukradł moją partnerkę. Może byłaby pani tak miła i pomogła mi się zemścić?- mrugnąłem do niej okiem, a ona spojrzała na mnie zbulwersowana.
- Nie boisz się, że dostanę ataku serca?- spytała z pogardą w głosie.
- Proszę mi wierzyć, znam się na pierwszej pomocy- pociągnąłem ją za rękę nie czekając na jej zgodę. Widocznie ze starszymi kobietami trzeba postępować bardziej dobitnie.
Poprowadziłem ją za sobą na parkiet i zająłem miejsce zaraz obok Kate i jej nowego partnera. Brunetka za wszelką cenę starała się ukryć rozbawienie, ale marnie jej to wychodziło. Mężczyzna objął ją w talii i zaczęli tańczyć niczym wyborowi tancerze. Dobra. Nie spodziewałem się, że dziadek będzie umiał się tak poruszać. Sunęli po całym parkiecie z jednej strony na drugą, a Kate nieustannie śmiała się i uśmiechała szeroko. Jeszcze nigdy nie wiedziałem jej takiej zadowolonej. Z jednej strony wdzięczny byłem jej nowemu partnerowi za pokazanie mi tej części jej osobowości, ale z drugiej wolałbym być na jego miejscu.
- Jeszcze raz mnie nadepniesz, a ja ci udowodnię, że znam się na samoobronie- kobieta odwróciła moją twarz w swoją stronę i posłała mi gniewne spojrzenie.
- Przepraszam najmocniej- wyraziłem swoją nieszczerą skruchę i starałem się nie spoglądać już więcej w kierunku Kate. Kogo ja oszukuję? To jest niewykonalne!
- Interesujące miejsce na randkę dla tak młodych ludzi- zagadnęła, a ja zaśmiałem się pod nosem.
- Tak się składa, że to ona mnie tu zaprosiła, chcąc żeby ten wieczór okazał się najgorszym w moim życiu- wyjaśniłem jej powód, dla którego tu jesteśmy, a ona spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami, otoczonymi małymi zmarszczkami dookoła.
- Może powinieneś jej pokazać jej, że nie ważne gdzie, z nią każda chwila będzie wyjątkowa?
Piosenka doszła do punktu kulminującego. Kate szalała w objęciach jej nowego partnera, a na sam koniec wykonała kilka obrotów, po czym mężczyzna przychylił ją delikatnie w tył. Dziewczyna ukłoniła się przed nim i wymieniła jeszcze kilka zdań. Nie czekając na specjalne zaproszenie podszedłem do nich i obejmując ją ramieniem, przyciągnąłem do siebie. Spojrzała na mnie zaskoczona, po czym przedstawiła mi faceta, któremu udało się mnie zdenerwować jak nikomu innemu w ciągu tych kilku minut.
- Poznaj Johna- wskazała na niego ręką, a on wyciągnął w moim kierunku dłoń. Wymieniliśmy mocny uścisk, a on zaczął się ze mnie śmiać.
- Nie musisz mi udowadniać kto tu jest silniejszy- poklepał mnie po ramieniu- Jedyne co musisz zrobić to szybciej podejmować trafne decyzje inaczej nie tylko ja sprzątnę ci ją sprzed nosa- uśmiechnął się ciepło do Kate, a ona odwzajemniła się mu tym samym- Choć przyznam, że dobrze wiedzieć, że potrafię jeszcze oczarować tak młode i piękne dziewczyny- puścił do niej oczko, powodując się pojawienie się rumieńcy na jej policzkach.
Na szczęście John wrócił do swojej żony, która nie była aż tak zadowolona z tańca ze mną i najwyraźniej postanowiła dać upust swoim emocją, krzycząc na męża jak mógł zostawić ja z takim "kołkiem" jak ja. Nie zwracając uwagi na to co dzieje się dookoła, przyciągnąłem Kate bliżej do siebie obejmując ją w talii i ujmując jedną dłoń.
- Zazdrosny?- spytała z rozbawieniem.
- Jak jasna cholera!- przyznałem, a ona pokręciła z politowaniem głową- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj.
Dziewczyn spojrzała na mnie zaskoczona słysząc moje słowa. Sam zacząłem się zastanawiać czy gdzieś podświadomie nie ukryłem w nich jakiegoś drugiego znaczenia. Po chwili zdałem sobie sprawę, że nie chcę żeby mnie opuszczała nawet na jeden taniec. Chciałem z nią spędzać każdą wolną chwilę i za nic w świecie nie dopuszczałem do siebie myśli, że musiałbym dzielić się nią z kimś innym. Nigdy.
Wróciliśmy z Margaret do naszego stolika i popijaliśmy słodkie, czerwone wino. Trzymałem cały czas moją ukochaną żonę za rękę. Robiłem to od przeszło czterdziestu lat i dalej uważam to za moje ulubione zajęcie. Choć czasem bywa irytująca i strasznie szybko się denerwuje, nie zamieniłby jej na żadną inną kobietę na świecie. Nikt nie jest idealny i każdy ma jakieś wady. Nie przeskoczymy tego choćbyśmy nie wiem jak bardzo tego chcieli. Dlatego też musimy nauczyć się kochać nie tylko za to co sprawia, że uśmiechamy się na widok drugiej osoby, ale przede wszystkim za to co w nas w nich wkurza i doprowadza do szału.
- Czemu to zrobiłeś John?- Margaret obróciła się w moją stronę dalej obrażona za to, że zostawiłem ją na pastwę młodzieńca o imieniu Harry.
- Musiałem pomóc temu chłopakowi dostrzec co może stracić jeśli się nie weźmie w garść- uśmiechnąłem się do niej przepraszająco i ucałowałem w policzek- Gdyby twój brat nie sprawił czterdzieści lat temu, że byłbym o ciebie zazdrosny to kto wie czy bylibyśmy tutaj razem.
- Pamiętam. Byłeś wściekły jak osa, gdy zobaczyłeś nas tańczących razem na weselu naszych znajomych. Nie dałeś sobie wytłumaczyć, że to tylko mój brat- uśmiechnęła się na to wspomnienie i ścisnęła mocniej moją dłoń- Po dwóch tygodniach oświadczyłeś mi się, argumentując swoje zachowanie tym, że nie pozwolisz żeby ktokolwiek zabrał mnie ci sprzed nosa.
- Prędzej bym się zabił niż pozwolił komuś zbliżyć się do ciebie- odparłem całkiem poważnie.
- Myślisz, że im się uda?- spytała wskazując ruchem głowy na młodą parę wirującą na parkiecie.
Zacząłem im się uważnie przyglądać. Chłopak obejmował dziewczynę ciasto w talii, a ona zaciskała dłonie na jego karku. Na twarzach obojga widniał delikatny, niewinny uśmiech. Harry co chwilę szeptał coś do ucha Kate, która śmiała się pod nosem, wtulając się w jego ciało jeszcze bardziej. Wyglądali razem niesamowicie. On wysoki, dobrze zbudowany, w białej koszuli i czarnych spodniach. Ona w obcisłej małej czarnej na wysokich obcasach. Ich zdjęcia spokojnie mogłyby się znaleźć na okładce czasopisma modowego. Jednak to nie ich wygląd zewnętrzny skupiał na nich uwagę wszystkich gości w restauracji. Czuć było od nich ciepło, pożądanie i gorące uczucie, które wypełniało salę po brzegi. Gdyby tylko zdawali sobie z tego sprawę, spokojnie mogliby nazwać to miłością.
Westchnąłem cicho wracając wspomnieniami jeszcze raz do przeszłości kiedy to ja poczułem się tak pierwszy raz. Zerknąłem kątem oka na moją żonę, która wpatrywała się w nich z uśmiechem na twarzy.
- Myślę, że tak.
- Nie przesadzaj...- wywróciłem oczami, a Kate zmierzyła mnie lodowatym spojrzeniem- Nie mieszkało się z nami aż tak źle!
- Ciekawe co byś powiedział gdyby u ciebie za ścianą cały czas ktoś skakał i się darł- prychnęła wyprzedając mnie o kilka kroków- Naprawdę Simon powinien otworzyć cyrk zamiast wytwórni. Bylibyście główną atrakcją! Pięć małp nazywających się One Direction. Gdybyście skakali w tą samą stronę po drzewach na pewno byłaby to wyjątkowo chwytliwa nazwa.
Zacząłem rechotać słyszeć jej propozycję nie do odrzucenia. Skąd ona bierze takie pomysły?
- Poza tym gotowanie było dla was prawdziwą udręką!- wymieniała dalej co jej się nie podobało podczas naszego pobytu w jej mieszkaniu- Ten nie je tego, ten tamtego, Louis najchętniej pałaszowałby marchewki na każde danie, w każdej możliwej postaci, a do tego dwójka największych głodomorów świata, czyli Gaba i Niall, którzy są wiecznie głodni. I ty mi chcesz wmówić, że było super?!
- Teraz przynajmniej możesz sobie wpisać do CV, że jesteś zawodową kucharką, która potrafi przyrządzić obiad dla całego tabunu wojska- mrugnąłem do niej, a ona wywróciła oczami- Poza tym gdybyś pozwoliła mi coś przygotować nie musiałabyś tego wszystkiego robić.
- Po moim trupie! Moja kuchnia, więc ja w niej gotuję.
- Ale podczas konkursu pozwoliłaś mi z niej skorzystać...- wypomniałem jej, a ona zacisnęła usta w wąską linię, wiedząc, że mam na nią haczyk.
- To tylko wyjątek potwierdzający regułę- odparła, wkładając ręce do kieszeni.
Spacerowaliśmy pustymi ulicami Londynu. Dookoła nie było ani jednej żywej duszy, a chodniki oświetlały żółte światła lamp. Spojrzałem na Kate, która szła przy moim boku ze spuszczonym wzrokiem, nucąc coś cicho pod nosem. W jej obecności cisza nie była tak krępująca jak przy innych. Wydawało mi się to naturalne, że od czasu do czasu musimy zagłębić się we własnych myślach i zapomnieć o otaczającym nas świcie.
- Ta randka wcale nie okazała się najgorszą w moim życiu- odezwałem się, wyciągając rękę Kate z jej kieszeni i splatając nasze palce razem.
- Nie?- spytała zaskoczona moim postępowaniem- Cholera- dodała, a ja nie mogłem się nie uśmiechnąć.
- Powiedziałbym nawet, że była najlepsza na jakiej do tej pory byłem.
- Podwój cholera- teraz i ona zaczęła się śmiać, a ja napawałem się tym pięknym dźwiękiem- To jak wyglądała twoja najgorsza randka?
- Zaprosiłem kiedyś dziewczynę do domu na kolację. Uparłem się, że sam coś ugotuję, więc moja mama postanowiła wyjść z domu z tekstem, że nie chce patrzeć jak niszczę jej kuchnię. Moja randka przyszła w ślicznej sukience, a ja nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wszystko szło świetnie, dopóki nie przypomniałem sobie podczas naszej długiej rozmowy o wstawionej do piekarnika zapiekance. Gdy wbiegłem do kuchni nic nie było widać od kłębiącego się w niej dymu. Sąsiedzi zadzwonili po straż pożarną, a moja siostra wypomina mi to do dzisiaj- jęknąłem, przypominając sobie jak Gemma wspomina o tym przy każdej możliwej okazji.
- Może i najgorsza, ale za to na długo zapadnie ci w pamięci- skomentowała Kate śmiejąc się głośno.
- A co się wydarzyło podczas twojej najgorszej randki?
- Do tej pory nie chodziłam na randki- przyznała, a ja spojrzałem na nią zaskoczony- Powiedziałabym raczej, że po prostu spotykałam się z różnymi chłopakami. Za każdym razem kończyłam naszą znajomość kiedy sprawy zaczynały się komplikować. Uważałam, że wszystko i tak skończy się tragicznie, dlatego decydowałam się odejść, zanim ktoś odejdzie ode mnie.
- Ktoś cię kiedyś zranił?- spytałem, ściskając mocniej jej dłoń i chowając do swojej kieszeni, przez co musiała iść bliżej mnie.
- Musiałbyś bardziej sprecyzować swoje pytanie, ale można tak powiedzieć- odparła- Podobno przeżywamy w życiu dwie miłości- pierwszą i prawdziwą. Ja mam pierwszą za sobą, a na prawdziwą nie liczę.
Jej słowa obijały się echem w mojej głowie. Jak może tak sądzić?!
- Tylko dlatego, że coś nie wyszło, nie można zakładać, że nikt inny nie jest warty twojego uczucia. Miłość jest byt ważna żeby ją porzucić i spędzić bez niej resztę swojego życia.
Dziewczyna uniosła do góry głowę i uśmiechnęła się do mnie smutno. Miałem wrażenie, że uważa iż kompletnie nie rozumiem o co jej chodzi. Może rzeczywiście tak było.
- Widzisz Harry... Tak bardzo boję się stracić coś co kocham, że wolę nie kochać niczego i nie wyastawiać się na niepotrzebny ból i rozczarowanie.
- To nie ty decydujesz czy kogoś lub coś pokochasz. To samo przychodzi...- stwierdziłem pewien swoich słów. Gdybym tylko miał wybór postarał bym się o niej zapomnieć zaraz po naszej pierwszej kłótni żeby nie sprawić jej tyle przykrości i zawodu.
Kate nie odezwała się już ani słowem, a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić, mając tyle nowych informacji na jej temat.
- Wiesz, że pierwszy raz zwróciłaś się do mnie po imieniu?- zagadnąłem, a ona spojrzała na mnie zaskoczona.
- Naprawdę?- przytaknąłem i uśmiechnąłem się do niej szeroko.
- Podoba mi się jak brzmi z twoim akcentem- przyznałem, a ona zaczęła w kółko powtarzać moje imię, przekształcając je i robiąc przy tym śmieszne miny. Zastąpiłem jej drogę i przyciągnąłem ją do siebie obejmując w pasie.
- Tak bardzo chciałbym cię teraz pocałować...- powiedziałem wstrzymując oddech i opierając swoje czoło o jej.
- Wiem Harry...- odparła mocno zaciskając oczy- Problem jest tylko taki, że ja nie całuję się na pierwszy randkach.
- Tylko?!- podniosłem głowę i spojrzałem na nią zaskoczony.
- Oficjalnie już z wami nie pracuję, a kolejnej umowy jeszcze nie podpisałam.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Czy to oznacza, że mogę w końcu spełnić największe marzenie mojego życia i zaspokoić pragnienie, które narastało we mnie od dnia, w którym ją poznałem? Czy może nie powinienem robić nic żeby nie stracić jej zaufania, które uzyskałem podczas dzisiejszego wieczoru? Jedno było pewne. Musiałem jakoś wykorzystać tą sytuację, bo inaczej żałowałby tego do końca życia.
- W takim razie może powinniśmy pójść na mały kompromis- uśmiechnąłem się do niej tajemniczo, powoli zbliżając jej twarz do swojej. Gdy znajdowałem się dosłownie milimetry od jej bladoróżowych warg, przekręciłem lekko głowę i złożyłem długi, delikatny pocałunek w kąciku jej ust. Czekałem czy może sama wykona jakiś ruch, ale ona stała nieruchomo, wstrzymując oddech. Odsunąłem się od niej nieznacznie i potarłem kciukiem dolną wargę.
- Następnym razem nie daruję ci tak łatwo...
PIERWSZA!!! Cóż.. od czego by tu zacząć.. Nie posłuchałam cię i nie poszłam do toalety przed przeczytaniem. I to był mój błąd. Mniej więcej w połowie czytania nie wytrzymałam i z komputerem w ręce próbowałam dojść do toalety, co okazało się niemożliwe.. Zaliczyłam bolesne spotkanie ze ścianą..
OdpowiedzUsuńNo ale cóż.
Rozdział zajebisty i zabiję cię.. Czemu skończyłaś w tym momencie?!
<333
Nana
Gratuluję! ;p
UsuńJezu! Mam nadzieję, że nic Ci nie jest. A ostrzegałam...
Dziękuję i nie zabijaj, bo nie będę mogła kontynuować ;)
Xx.
O tym nie pomyślałam.. Więc oficjalnie odwołuję: NIE ZABIJĘ CIĘ!!!
UsuńNo i właśnie czemu tylko w kącik ust?! Eh.. Mam nadzieję, że się doczekam ich związku!! Jestem pewna, że się doczekam tylko mam nadzieję, że nie jako stara panna z 4623452 kotami..
A teraz przepraszam, ale muszę iść pisać jakieś zjebane opowiadanie na polski.. Eh to polskie szkolnictwo :'(
UsuńCieszę się, że dożyję 20 urodzin :) Musiał byś jakiś kompromis skoro Kate nie całuje się pierwszych randkach ;)
UsuńPowodzenia z opowiadaniem :)
Xx.
Eee tam.. Lepiej by było gdyby się pocałowali.. Ale przez to znowu będę o tym cały czas myśleć..
UsuńPS Kiedy masz urodziny?? xD
Lepiej gdyby już dawno byli ze sobą, prawda? :)
UsuńXx.
PS. Taka mała zagadka- 4 dni po Louisie ;)
Nie, nie lepiej! Wtedy byłoby nudno xD Ale wiesz mimo wszystko jakby się pocałowali to nie byłoby w tym nic złego ;)
UsuńPS 28 GRUDNIA!!! XD (uuu to już niedługo)
O mój Boże! To było fantastyczne!♥ Kate i Harry... Jezusie! Czemu tylko kącik ust?!
OdpowiedzUsuńWidać, że Kate coraz bardziej przyzwyczaja się do chłopaków. Bardzo mnie cieszy, że ich współpraca będzie trwała dalej, bo będzie? ;>
Jeeej, jaki fajny dziadek. :D Bardzo mądry. ;))
W sumie nie wiem co Ci więcej napisać.. Jestem zachwycona tym rozdziałem. ;) I już wyczekuję następnego. ;)
Pozdrawiam. ;*
Cieszę się, że Ci się spodobało. Czemu kącik ust? No musiał być jakiś kompromis ;) Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie ;p
UsuńKochany! <3
Xx.
awwwww *______________________________________________* jedno wielkie awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww :')
OdpowiedzUsuń@1DNiallerek
Awwww'owa niedziela ;) (zapewne nie istnieje takie słowo ;p)
UsuńXx.
od dzisiaj istnieje ;)
Usuń@1DNiallerek
Huhuhu czemu skonczylas w takim momencie?! Nie wytrzymam dwoch tygodni na cdn!!! :)
OdpowiedzUsuńTaki kaprys ;) Może nie będzie trzeba czekać tak długo :)
UsuńXx.
Huhuhuh mam nadzieję, bo dzisiaj takie, o rany, minęły dopiero CZTERY dni, a ja już jakby minął miesiąc xd uwieeelbiam to :) mam nadzieje ze w nn bedziesz miala kolejny kaprys dotyczacy Kate i Harrego, tylko taki bardziej dobry dla nich ;) mysle ze zrozumiesz o co mi chodzi ;) czekam niecierpliwie :p
UsuńNie jesteście sobie nawet w stanie wyobrazić co planuję ;) Tylko cztery dni?! Ja też mam wrażenie jakby to było już tak dawno...
UsuńXx.
Właśnie to jest piękne, bo ciężko przewidzieć co mogłoby się stać, a jak jeszcze dochodzą do tego kaprysy autorki to już w ogóle niemozliwe !! :) dlatego trzeba czekac, weny zyczę ;)
UsuńAwwwww *.* Hahaha miałam plan napisać tylko AW, ale zobaczyłam komentarz u góry i zmieniłam zdanie :D hahah, widzisz jakie podobnie emocje w nas budzisz? :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział był taki przyjemny i taki ciepły! Od razu się jakoś miło na sercu robi jak czyta się takie rzeczy!
Dziękuję! :)
Jestem zaskoczona, że w ogóle budzę w was jakiekolwiek emocje :)
UsuńChyba udzieliła mi się świąteczna atmosfera i to dlatego.
Proszę bardzo :)
Xx.
Opowiadania zawsze budzą emocje! :)
UsuńJednak Twoje budzi te pozytywne!!
Bardzo mnie to cieszy :)
UsuńXx.
Nie wiem co Ci Ada napisze po tej randce i czy jej serce wytrzyma i w ogóle będzie w stanie coś pisać ;) W każdym razie ja jestem dzielna i postaram się sklecić ze sobą ze dwa zdania (i zacząć od początku ;p)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że chłopaki już się wyprowadzili, ale chyba nic nie może trwać wiecznie, prawda? Chociaż przyznaję, że ten pomysł, żeby dziewczyny się do niech wprowadziły całkiem mi się podoba ;) Może powinnam im zalać mieszkanie czy coś...? Zaraz wyśledzę je na Google Maps i wprowadzę swój niecny plan w życie ;p
I teraz mam problem, no... Nie stać mnie na postawienie dwóch pomników i mam dylemat czy raczej Savanowi za genialny plan dalszej współpracy czy Simonowi za to, że złożył Kate tą propozycję... Hmm... A może zadowolą się orderami? To wtedy starczyłoby mi na dwa...
Anyway... Nawet sobie nie zdawałam sprawy jak bardzo brakowało mi Savana i Any w ostatnim czasie :) Cieszę się, że oboje już wrócili i mam nadzieję na nowe sprzeczki między rodzeństwem ;) Tak w ogóle, masz w planach zorganizować im ślub w tym opowiadaniu? (tak tylko z ciekawości pytam)
Haha :) Jak pisałaś wczoraj (a może dzisiaj?) o tym podbitym oku, to w życiu bym się nie spodziewała, że to tak wypadnie :) Dobrze, że chociaż lód pod ręką mieli, bo inaczej mogło by nie być tak kolorowo (albo byłoby jeszcze bardziej kolorowo... W sumie fioletowy pasuje do zielonego, więc może jednak Harry nie powinien robić sobie okładów ;p)
Przechodząc do meritum... Jak? Ja się pytam jak? Jak możesz twierdzić, że nie umiesz pisać romantycznych rzeczy? Nie widzisz tego, ale kręcę głową z politowaniem ;) Tak oto z najgorszej randki świata zrobiła się najlepsza randka świata... Kurczę no... Też poszłabym na randkę :'( A jeszcze jakby zagrali na niej Michaela Buble... Bardzo, bardzo, bardzo podobała mi się nowa perspektywa :) To było takie (z braku lepszego określenia, za co z góry przepraszam) słodkie <3 Cieszę się nawet nie tylko na samą randkę, ale też na to, że znów dowiadujemy się czegoś o Kate i że z rozdziału na rozdział widzę jak coraz łatwiej przychodzi jej uśmiechanie się w obecności Harry'ego :)
A zakończenie było fantastyczne <3 Z bolącym sercem przyznaję, że cieszę się, że się nie pocałowali...
Co ja Ci mogę napisać? Że Cię ubóstwiam? To chyba wiesz. Że czekam na kolejny rozdział? To też wiesz. Że życzę Ci weny i mnóstwo czasu na pisanie? To oczywiste.
Tak więc pozostaje mi tylko napisać:
Love <3
Xx.
P.S. Nie wiem jak to możliwe, że ten rozdział był taki długi, a tak szybko się skończył...
Ada olała mnie i poszła jeść obiad... Dobrze, że chociaż Ty mnie nie opuściłaś :)
UsuńZaczynasz się bawić w jakiegoś szpiega? Myślę, że Lou na pewno by Ci pomógł w małym sabotażu ;)
Myślę, że ucieszyliby się nawet ze zwykłej kartki :) Nie ma co stawiać im pomników. Jeszcze popadną w samozachwyt... (o ile już tego nie zrobili).
Sprzeczki to moja specjalność, więc na pewno ich nie zabraknie :) Opowiadanie bez wesela? Nudy by były. Tak w sumie to nawet mam już je napisane z podkładem muzycznym, ale to później.
To Ty tu się znasz na kolorach. Ja tylko wiem jak zapobiegać siniakom :)
Normalnie? Nie jestem jakąś wielką romantyczką... Przyjedziesz do mnie to Ci jakąś zorganizuję ;) Chciałam wprowadzić coś "nowego" do opowiadania i John z Margaret mi bardzo pomogli. Taka odskocznia od wcielania się ciągle w te same postacie. Mam nadzieje, że pomału zaspokajam waszą ciekawość odnoście Kate, jej przeszłości i powodów dla których zachowuje się tak, a nie inaczej.
Cieszysz? Chyba jako jedyna ;p
Burak, burak i jeszcze raz burak. Powinnam zmienić nazwisko.
Love!!! <3 <3
Xx.
PS. Może coś pominęłaś? ;p
Ja Cię nigdy nie opuszczę :)
UsuńW takim razie szykuję laurki :D
Tak, tak i jeszcze raz tak. Jak będą sprzeczki i będzie wesele, to ja już jestem zachwycona :)
Powiedzmy, że się znam ;p
Już się nie mogę doczekać na tą rankę ;) Powiem Ci, że John i Margaret wykonali swoje zadanie na piątkę ;)
No ktoś musi się cieszyć ;p
Nie zmieniaj nazwiska, bo wtedy będziemy musiały zostać przy moim panieńskim ;p
Love <3
Xx.
P.S. Sprawdziłam i nie...
AWWWW! <3
UsuńNa pewno będą świetne :)
Żeby Ci się tylko spodobały...
Na pewno bardziej niż ja ;)
Czas zacząć coś planować! Doświadczeni ludzie :)
Racja.
Twoje by mi nie przeszkadzało. O wiele lepsze niż moje!
Love <3
Xx.
<3
UsuńMam nadzieję, że się im spodobają ;) Poszłam na kompromis i stwierdziłam, że narysuję pomniki ;p
No raczej... Wszystko co napiszesz mi się podoba :)
To może być prawda ;p
A myślisz, że co ja robiłam przez ostatnią godzinę? Oczywiście, że się szykowałam :)
Wiem.
Z jednej strony Awwww <3 Ale z drugiej ja wiem czy lepsze?
Love <3
Xx.
Hahaha! Muszę je pierwsza zobaczyć!
UsuńI oby tak pozostało.
Jestem tego pewna :)
Już się nie mogę doczekać :)
Wiem, że wiesz...
Oczywiście, że tak.
Love <3
Xx.
Ty mi się tu nie podśmiechuj ;p To poważna sztuka ;)
UsuńTego akurat ja jestem pewna ;)
Yay! Jestem w czymś lepsza niż Kate G! ;)
Ja też :D
Lepiej tego nie zaczynajmy...
Czy ja wiem? Nie jestem do niego jakoś szczególnie przywiązana...
Love <3
Xx.
Gdzież bym śmiała!
UsuńMyślę, że nie tylko w tym :)
Lepiej nie ;p
Dobra. Może być moje ;) W końcu to ja się oświadczam, nie?
Love <3
Xx.
No ja mam nadzieję ;p
UsuńBoże... dlaczego ja widzę w tym zdaniu jakiś dziwny podtekst?
Nie wiem czy to kiedyś ustalałyśmy, ale możesz Ty ;p
Love <3
Xx.
Przez Ciebie teraz ja też widzę...
UsuńW sumie to chyba nie... Wyjdzie w praniu ;)
Love <3
Xx.
Sorry not so sorry ;p
UsuńJak na zawodach ;) Kto pierwszy ten lepszy ;p
Love <3
Xx.
Nie przypuszczałam nawet, że będzie Ci przykro ;p
UsuńUważam, bo lubię rywalizować ;)
Love <3
Xx.
Jak Ty mnie dobrze znasz ;p
UsuńChyba wygrasz w przedbiegach :)
Love <3
Xx.
Jezus, dobra, powiem tak: Rozdział jest niesamowity, jak wszystkie inne. Umiesz pisać i nigdy nie przestawaj! Nie chcę, żeby to opowiadanie się skończyło. Najchętniej czytałabym je dniami i nocami. Chciałabym, żeby oni się w końcu pocałowali. :( Bardzo bym chciała... Kocham Cię, pamiętaj o tym! :* <3 x
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Niedługo koniec części pierwszej, ale nie każę wam czekać długo na kolejną :) Ja też bym dużo rzeczy chciała ;p Tyle tu dzisiaj miłości! <3
UsuńXx.
geniusz *.* czekam na kolejny , ten nad mi nie wystarcza , wybacz. :**
OdpowiedzUsuńJestem tylko zwykłą Kasią :) Wybaczam :)
UsuńXx.
Muszę je zastrzec ;p
OdpowiedzUsuńXx.
BOŻE to po prost jest genialne . I nikt nie uwierzy w te sprzeczne z prawdą twierdzenie że nie umiesz PISAĆ ROMANTYCZNYCH rzeczy . to jest najcudowniejsze opowiadanie EVER
OdpowiedzUsuń:) ja codziennie sprawdzałam czy nie mam nowego rozdziału chodź wiem że ma być dopiero z kilka dni ale i tak się łudzę że może cud i bam będzie . .
No po prostu rozdziała zajebisty : ich randka taka piękna <3 ten pocałunek ( o ile można to tak nazwać ) cudowny , trzymanie się za rękę ^^ . KOCHAM TO .
i co jeszcze można dodać <3333 no brak słów .
Wiesz że cię Kocham , że piszesz wspaniałe , że nie mogę się doczekać następnego rozdziału i niech pojawi się jak najszybciej ;D
I tak długi rozdział dobiegł końca
P.S to jest chyba najdłuższy komentarz jaki napisałam kiedykolwiek <3333333
Dajecie mi dzisiaj tyle powodów do radości i uśmiechu, że już nie wiem jak mam wam odpisywać, nie powtarzając się <3 Przykro mi, że musicie tak długo czekać, ale mam nadzieję, że rozumiecie, że mam też inne obowiązki, z których muszę należycie się wywiązywać. Na szczęście niedługo będzie przerw świąteczna i o ile mama nie zagoni mnie do garów, będę miała więcej czasu dla siebie, a tym samym dla was :)
UsuńXx.
PS. Wszyscy dzisiaj pobijają rekordy w długości swoich wypowiedzi widzę ;p
O mój boże. Nie wierzę, że randka przebiegła aż tak dobrze! W wykonaniu tej dwójki spodziewałam się jednak czegoś bardziej szalonego. Jednak ta randka była urocza. A jej końcówka(o ile to jest końcówka) najbardziej. Ten starszy pan był bardzo fajny. I chyba naprawdę uświadomił Harry'emu to co chciał. Chodź jego żona już chyba nie była tak bardzo zadowolona z jego zachowania...
OdpowiedzUsuńKolejny zdziwieniem jest to, że Kate zgodziła się przemyśleć jeszcze ofertę Simona. Przecież to jest wręcz szokujące. Tak bardzo zarzekała się, że ich nie cierpi, a tu proszę taka niespodzianka! Pozostaje tylko czekać jak odpowie na tą ofertę. Chciałabym żeby jednak z nimi jeszcze współpracowała, chodź z drugiej strony wtedy znów by mówiła że nic nie może być pomiędzy nią z Style'sem bo z nimi pracuje.
Tak przy okazji, skoro już piszę komentarz. W ostatnim akapicie jest jedna literówka: "Tak bardzo boję się stracić coś co kocham, że wolę nie kochać niczego i nie wyastawiać się na niepotrzebny ból i rozczarowanie." ;)
Mam nadzieję, że wena Ci dopisze i kolejny rozdział pojawi się szybko. :)
Pozdrawiam.
Patricia.
http://theway-i-feel.blogspot.com/
To chyba ta świąteczna atmosfera wprawiła mnie w taki spokojny nastrój, co przełożyło się na ten rozdział. Mam nadzieję tylko, że nie było nudno :)
UsuńTak to jak jak serce podpowiada coś innego, a głowa się z nim nie zgadza :)
Xx.
Nudno zdecydowanie nie było! Świąteczna atmosfera jest cudowna. :)
UsuńJestem ciekawa co Kate wybierze. Serce czy głowę...
Świetny rozdział :) Mogłabym to czytać całymi dniami xD Jak mogłaś przerwać w takim momencie huh ? Niech oni się w końcu pocałują bo nie wytrzymam !! Nie wiem jak dam radę do następnego no ale cóż ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Mogłam :) Dasz radę!
UsuńXx.
Jejkuuu... trzymajcie mnie, bo ten rozdział był taki cudowny... Mam ochotę przeczytać go jeszcze raz, i jeszcze raz i zawiesić się w czasoprzestrzeni z tym fragmentem, i czytać to i słuchać tej muzyki w kółko i w kółko...
OdpowiedzUsuń(i żeby nie było, po skończeniu pisania tego komentarza, idę czytać jeszcze raz, a BARDZO chcę to przeczytać jeszcze raz, więc ten komentarz nie powinien wyjść jakiś bardzo długi...)
Szczerze, to poza pierwszymi scenami, jak Harry oberwał w twarz od Louisa, przez co raz prawie nie popłakałam się ze śmiechu, wyobrażając to sobie, to potem jak Louis dowalił z tym zabezpieczeniem, to chyba sama widziałaś, po tym, co napisałam Ci na facebooku, że nie było ze mną najlepiej (wtedy, to nie dość, że łzy już mi stanęły w oczach, przez śmiech, to serio... ledwo łapałam oddech i prawie spadłam z łóżka ;D)
(Louis: Co do Harry’ego, to jeżeli już, to nie w samym ręczniku, tylko tak jak planowaliśmy, zawiniemy go w folię i obwiążemy kokardą :D)
Ta randka była tak idealna, że gdybym teraz nie pisała tego komentarza w zminimalizowanym Wordzie, i nie przewinęłabym do góry rozdziału, to nie wiedziałabym, że tu w ogóle Kate była u Simona, czy u Savana... Tak mi się teraz przypomniało...
A więc, co do Simona, to sama się (po tej randce) zastanawiam, czy lepiej, żeby przyjęła tą propozycję, czy lepiej, żeby tego nie robiła i nie miała żadnych ‘zawodowych’ zobowiązań co do jej zasad...
Dobra, pomińmy to, bo mam szampański nastrój i zaraz idę czytaj jeszcze raz!!!
Wracając do randki... Bogu dzięki za Gabę i jej sposoby na przekonanie Kate, do włożenia tej sukienki! Naprawdę! :)
Ej, o dziwo, przez to wszystko nawet nie mogę (ani chyba nie chcę) wymyślać jakiś kiepskich i mało śmiesznych żarcików o Stylesie i Kate, lub o tym wszystkim... WOW... co za progres!
(dobra, lećmy dalej, bo nie wyrobię...)
Sama nie wiem, czy wejście do restauracji w takich klimatach, też spostrzegłabym, jak Harry... chyba nie, bo mi się wydaje, że takie miejsca mają swój własny, niepowtarzalny urok, a nie są tak tandetne i oklepane, jak nowoczesne, pięciogwiazdkowe restauracje, gdzie pierogi kosztowałyby ze 100 zł... Jak wyobraziłam sobie tą restaurację, to raczej bardziej jako taką przytulną, ciepłą i domową, a za razem elegancką i wytworną :)
(już nie mówiąc o tym, że muzyka była idealnie dobrana i tylko jeszcze bardziej, przeniosła mnie w ten stworzony świat w mojej głowie... ale o muzyce później)
Kiedy Kate z Harrym na początku, tak niepewnie rozmawiali i coś im się ta rozmowa nie kleiła, to serio myślałam, że pomimo wszystkich starań i wysiłków, nie wyjdzie im ta randka... Ale jak bardzo się myliłam! W ogóle, to był dla mnie kolejny zaskok, gdy Kate odkryła małą część ze swojej przeszłości Harry’emu. To chyba dobrze, bo to znaczy, że coraz bardziej mu ufa i się do niego przekonuje :) (serducho, skacze z radości!!!)
Och... niby tyle starszych ludzi dookoła, ale jak bardzo przydatni się stali! Wszyscy tak na nich narzekają, a oni mają tyle doświadczenia życiowego, co nawet cała młodzież, razem wzięta do kupy. Takich ludzi trzeba doceniać... (jeżeli nie są zrzędzącymi, starymi moherowymi beretami, które pomimo tysiąca miejsc w autobusie, chcą zająć akurat Twoje... no ale nie o tym tu mowa ;p)
Jestem tak bardzo wdzięczna Johnowi, za to, co zrobił... to jest wybawiciel tej randki, bo zdaje mi się, że gdyby on nie poprosił Kate do tańca, to Styles nie ruszyłby dupska przez następną połowę wieczoru! No i to jak Harry tańczył z tą babcią... hahahaha, chciałabym to zobaczyć ;D
No i ta rozmowa o miłości... Jejku, przecież oni są dla siebie stworzeni! Jeśli nie, to ja chyba jestem święta Bernadeta i Kinga w jednym!!! To, jak Harry do niej mówi, i jak mu na niej zależy... to jest niesamowite! Chciałabym, żeby kiedyś komuś zależało tak na mnie...
UsuńKate udaje odważną, ale tak naprawdę boi się zaryzykować. No ale co? Życie niestety składa się z ryzyka, i jak się go nie podejmie, to na pewno, nie będzie się szczęśliwym... Co, całe życie będzie jak ta stara panna z kotem i pianinem w domu, bo nie chciała zaryzykować? Kiedy Harry się stara, i też na pewno chce, żeby to wypaliło, bo jak sam powiedział, nie chce, żeby Kate była nikogo innego. Jest o nią zazdrosny w ogień i ja to się mówi, myślę, że skoczyłby dla niej w ogień ;) Oni razem są tak słodcy i idealni, że niech mnie coś trafi, ale słodkość Gaby i Nialla, która jest tak bardzo widoczna, ma się nijak z tą tajemniczością, pożądaniem i tym ‘czymś’, co jest pomiędzy Kate i Harrym.
No i ten pocałunek... niby nie był taki prawdziwy, najprawdziwszy, ale był idealny :)
W ogóle, cały ten rozdział, bije na głowę całą resztę ponad trzydziestu i jest moim najulubieńszym, z najulubieńszych. Wiem, że moja opinia nie jest pewnie dla Ciebie, jakaś bardzo ważna, czy coś, bo jestem kolejną zakochaną w Twojej pisaninie, nastolatką z głową pełną dziwactw i marzeń, ale wiedz, że według mnie z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej. I choć doskonale wiesz, jak bardzo podoba mi się Twoja pisanina i że dla mnie każdy rozdział jest cudowny... cóż... ten przebija wszystkie i myślę, że z następnego, na następny, będą jeszcze lepsze (choć już teraz wydaje się, że to ten był tym najlepszym...) chyba taki już los uzależnionej mnie ;)
Mimo wszystko, na końcu, chciałabym jeszcze wspomnieć o muzyce. Chociaż zawsze wybierana przez Ciebie muzyka, stanowi idealne tło pod rozdziały i dane sytuacje (jak Ty to robisz?) to ta chyba trafiła do mnie najbardziej, bo wybrałaś ją wprost idealnie. Wpasowała się perfekcyjnie w opisywane wydarzenia i jak ta druga się skończyła, to aż puściłam ją jeszcze raz, bo czytając bez niej, było mi bardziej pusto, i czegoś mi brakowało... właśnie jej :)
Hmm... chciałabym jeszcze tu wiele napisać, ale potem zastanawiam się, czy ktokolwiek to przeczyta, bo widząc, że jestem w prawie połowie drugiej strony Worda, to chyba nie udało mi się napisać zwięzłego komentarza... Nic. W takim razie chciałam Ci jeszcze raz, bardzo, bardzo podziękować za rozdział, bo nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, z jak wielką przyjemnością i ogromnym uśmiechem (teraz pobiłam chyba wszelkie rekordy..) przeczytałam ten rozdział.
Był perfekcyjny.
Jeszcze raz dziękuję, przesyłam buziaki do Wrocławia i mocne uściski.
Kocham,
Twoja walnięta i uzależniono/zakochana siostra. Xx. <3
Nie wiem co stoi na przeszkodzie ;)
UsuńNaprawdę powinnaś się uzbroić w zestaw pierwszej pomocy przy czytaniu. Mówię serio. Następnym razem zrób to!
Louis: Tak jest!
Pytanie tylko czy zdecyduje się z nim jeszcze kiedykolwiek spotkać jeśli się nie zgodzi...
Ale wracajmy do Twojego szampańskiego humoru... ;)
Gaba: Nie ma za co ;)
Hahaha! Pierogi za stówę! Hahaha! ;D
Jak powiedział na początku Niall- początki są zawsze trudne i on się nie liczą ;)
Twoje shipperskie serce jeszcze trochę i pęknie z nadmiaru radości. I co ja wtedy zrobię? Gorzej! Kto będzie shippował Kate i Harry'ego?
Niektórzy starsi ludzie są naprawdę mądrzy i czasem warto posłuchać co mają do powiedzenia.
Może zakładamy klub #teamJohn? ;>
Uważaj, bo cię jeszcze beatyfikują niedługo ;p Mi zależy!
Weź tak nie mów, bo Niall z Gabą się na Ciebie obrażą. Ale coś w tym jest, że to co łączy Kate i Harry'ego jest naprawdę wyjątkowe :)
Serio? Przebiłam nawet sen?! Jest! Nareszcie!
TWOJA OPINIA JEST BARDZO WAŻNA! Jesteś ze mną od samiuśkiego początku i czekam na Twoje komentarze z wielką niecierpliwością i ręką na sercu!
Cieszę się, że spodobał Ci się jeden z moich staroci ;) Nie byłam pewna czy się komuś spodoba, ale udało się :)
Ja zawsze czytam od początku do końca, a potem jeszcze raz :) Ja bardzo dziękuję za Twoją (bardzo dla mnie ważną!!!) opinię.
Moje też już lecą do Krakowa ;)
Love <3
Xx.
Niesamowity! Kocham niedziele! :D
OdpowiedzUsuńMagia tych zdarzeń wokół nich mnie zauroczyła. Szkoda, że nie doszło do niczego innego ale nie czuje niedosytu. Dowiedzieli się o sobie wielu rzeczy. Zbliżyli się. To jest najważniejsze. Nie musieli przecież od razu pójść do łóżka. Taki akcent na pewno zszokowałby wszystkich. Ale to zakończenie też było niemałym zaskoczeniem. Ciesze się, że jest tak a nie inaczej. Ciekawe, co Kate pomyśli o współpracy? Gdyby odmówiła, mieliby szansę się spotykać, bo przecież nie chce spotykać się ze swoimi podopiecznymi. Ta sytuacja jest trudna ale myślę, że sobie poradzą. Harry i Kate są dla siebie stworzeni. Ich podobne, a zarazem tak różne charaktery nie pozwolą tak szybko zakończyć tej znajomości.
Moim ulubioną częścią nie było zakończenie ale rozmowa małżeństwa o bohaterach. Miłe wtrącenie innej perspektywy była przyjemną odskocznią od zawziętej i zapatrzonej w siebie pary. Miałaś niesamowity pomysł, by coś takiego zrobić. Cała ta scenka, randka, restauracja. Dodatkowo kolejna informacja o przeszłości Kate. Wiedziałam, że ma w sobie wiele więcej. Kolejnym faktem, że jest niezwykła to ta brytyjskość płynąca w jej żyłach:D To również wywołało na mnie ogromne wrażenie.
Rozmowa o umiejętnościach Kate wzbudziła we mnie wielki podziw do niej. Jeszcze większy niż przedtem. Grać na instrumencie w wieku czterech lat, to coś naprawdę niezwykłego. Zdziwiło mnie, że gitara przyszła jej najtrudniej. Miło było czytać jej zachowania przy Harrym, aż udzieliła mi się ta rozluźniona atmosfera:D
Kocham twoje opowiadanie Kate <3 Czekam na następny rozdział niczym z bajki :D Lubie moje analizowanie :p Dawno tego nie było :>
Pozdrawiam xx.
Ja też gdyby nie to, że po niej jest poniedziałek...
UsuńNajbardziej bałam się, że gdy skończę tak jak to zrobiłam uznacie, że rozdział nie jest dokończony. Specjalnie nie "pozwoliłam" Harry'emu na nic więcej. Pokazuje to, że w końcu zrozumiał, że z Kate musi zadawać się ostrożnie i dochodzić do wszystkiego drobnymi kroczkami. Jeśli będzie tak postępował, zyska o wiele więcej niż gdyby przyparł ją do muru na siłę.
Cieszę się, że spodobał Ci się ten swego rodzaju przerywnik. Szczerze to napisałam go sama dla siebie, a później dopiero zdecydowałam się go wkleić do rozdziału. Potrzebowałam małej odskoczni od wcielanie się ciągle w te same postacie.
I pomyśleć, że na świecie naprawdę istnieją tacy ludzie? Coś niesamowitego :)
Znowu się rumienię, ale wcale mi to nie przeszkadza <3 Mam nadzieję, że właśnie taki będzie :) Choć nie obiecuję książąt na białych rumakach i dobrych wróżek ;)
Pozdrawiam!
Xx.
PS. Twój komentarz jest lepiej napisany niż całe moje opowiadanie...
Suuperrr i jeszcze narracja tego Johna <3 meegaaa :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńXx.
Jeżeli w tej chwili nie usiądziesz do komputeta i nie zaczniesz pisać następnego rozdziału to chyba eksploduę. Jak mogłaś skończyć w takim momencie?
OdpowiedzUsuńCzekam i pozdrawiam :)
Niestety mam jutro kolokwium, więc nie da rady ;/ Normalnie. Przestałam pisać ;)
UsuńXx.
Hmmm. Rozdział był dodany wczoraj? I ja go nie zauważyłam? Myślałam że jestem na bieżąco czytelniczką.
OdpowiedzUsuńAle wracając do istotnych rzeczy. Rozdział (jak zwykle zresztą) świetny. Bardzo się cieszę że dodajesz je takie długie.
Wszystko od początku do końca idealne. Ma nadzieję że następny będzie trochę szybciej, Bo nie wytrzymam długo. Jak nie to trudno =/ Cieszę się że pozytywne komentarze sprawiają co radość C: Widzisz to? Nowy rozdział i wszyscy są szczęśliwi =D
Dzisiaj przed 14 :) Sama nie wiem jak to się dzieje, że są takie długie... Nie podam żadnego terminu nowego rozdziału, bo nie chcę później nikogo rozczarować jeśli mi coś wypadnie. Cieszę się, że potrafię uszczęśliwić innych na odległość :)
UsuńXx.
oooo Jezu ! najlepsze opowiadanie ever, zaglądam na tą stronkę codziennie, patrzę czy jest nowy rozdział .. chyba na nic w życiu tak nie czekam jak na nowy rozdział u Ciebie ;) pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny ! xxxx
OdpowiedzUsuńKlaudia xx
A na święta? Już niedługo! :) Nie ma sensu wchodzić częściej niż za siedem dni :)
UsuńPozdrawiam!
Xx.
AAAAAAAAAAAAAA!!!!!!! BOŻE!!!!!!!!!!!!Kocham, kocham, czy już mówiłam, że kocham ten rozdział, bloga, ciebie??? Nie ważne jeśli nie mówiłam to mówie.
OdpowiedzUsuńJa się ciebie posłuchałam, w dodatku zakazałam wszystkim przeszkadzania mi, a mój braciszek kochany oczywiście to zrobił i nawet nie mogłam nic mu zrobić, bo musiałabym wstać od komputera i przerwać czytanie tego kurewsko zajebistego rozdziału...
Aktualnie siedze sobie z wielkim bananem i analizuje przeczytany przeze mnie rozdział i dochodze do wniosku, że to opowiadanie jest jednym z moich trzech ulubionych.
Co do samej treści.... POPROSTU KURWA ZAJEBIŚCIE!!!!!!AAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!! Przepraszam, ale te emocje... :D Pewnie teraz myślisz, że masz fanke wariatke no ale cóż począć jak piszesz tak ZAJEBIŚCIE!!!!! I co mam jeszcze napisać???
Szkoda, że Kate jest tak uparta i się ciągle okłamuje.... Mam nadzieję, że w końcu przejrzy na oczy, a Harry powinien się troche ogarnąć, bo ta MIŁOŚĆ (hahah nie wiem co mi kurwa, ale ciągle sie szczerze) przerodzi się w obsesje!!
Ty chyba nie myślisz, że ja wytrzymam 2 TYGODNIE??? Bo jeśli tak to się przeliczyłaś. Tylko mi tu teraz nie myślisz, że jesteś pod jakąs presją, okej??? Poprostu to opowiadnie jest ZAJEBISTE i nie moge doczekać się nastepnego rozdziału!!!!! No chyba troche nadużywam tego zajebiście???
Się rozpisałam.... No to całuje i całą lodówę weny rzyczę!!!! <3 <3 <3
Dzisiaj naprawdę czuję się kochana! <3
UsuńDaj mi namiary na Twojego brata. Już ja mu dam nauczkę ;)
Myślałam, że je się po prostu czyta i stwierdza czy fajny, czy nie, a nie jeszcze analizuje ;) Cieszę się, że aż tak Ci się podoba. Lubię fanki wariatki. Sama nią jestem ;)
A nie sądzisz, że oboje poczynili wielkie postępy w relacji między nimi?
Nie? Właśnie zaczęłam czuć tą presję i nie wiem czy to dobrze na mnie wpłynie...
Xx.
ŻADNEJ PRESJI!!!!!!!!! A co do ich relacji to się zgadzam... Widzę dużą poprawę ( kurde to zabrzmiało jakbym była jakimś lekarzem :D )
UsuńNie w ogóle ;p Może powinnaś nim zostać?
UsuńXx.
Uwież mi nieeee... Wtedy nasza populacja ludzka byłaby zagrożona :'(
UsuńTek sobie czytam komentarze i widzę, że urodziłaś się 28 grudnia! Witaj bliźniaczko <3
OdpowiedzUsuńA tak po za tym rozdział świetny *.* Tylko czemu zakończyłaś w takim momencie ??
UsuńCałuski :*
Naprawdę też się wtedy urodziłaś? Super! :) Jak już mówiłam... Po prostu przestałam pisać, a poza tym musi być jakiś kompromis ;)
UsuńXx.
Rozdział jest naprawdę fasntastyczny! Niestety wiąże z nim niemiłe wspomnienia, bo w połowie czytania dowiedziałam się, że mój pies nie żyję ale tym nie bęe Cię zadręczać i wróćmy do rozdziału. Ja naprawdę nie mam już co pisać, bo ty doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że piszesz cudowne rozdziały i wogólę... No cóż.. spodziewałam się pocałunku w USTA... ale zadowolę się i tym ;) Od teraz jestem fanką tego dziadka, który poprosił Kate do tańca no i oczywiście jego żony, która nienawidz Styles'a. Myślę, że jeszcze jakiś miesiąc temu polubiłyby się z Kasią, ale teraz to raczej nie... I tak najlepszy moment był wtedy jak Harry oderwał od Lou :) Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu !!! Jeszcze raz Ci powiem, że rodział jest fantastyczny, cudowny, niesamowity i do tego jaki długi :) No cóż moja pani od polka nie była by zadowolona bo nie uzasadzniłam dlaczego jest fantastyczny ale ja się w nim po prostu zakochałam i brakuje mi słów xD
OdpowiedzUsuńSophie xx
Acha! Zapomniałabym xd
UsuńZostałaś nominowana do Libster Award :)
Więcej informacji na new-city-new-love.blogspot.com
Sophie xx
Dziękuję i przykro mi z powodu psa :( Kącik ust jest niedaleko pełnych ust, więc to PRAWIE to samo ;p Myślę, że teraz Kate też dogadałaby się z żoną Johna ;p Lou zawsze musi coś odwalić i uwielbiam pisać sceny, w których bierze udział. Pani od polaka nich się lepiej nie czepia ;)
UsuńDziękuję za nominację, ale nie czytam na tyle blogów żeby wziąć w tym udział :)
Xx.
Możesz nominować mniej ale jak tam chcesz ;)
UsuńSophie xx
To jest niesamowite ..! :)
OdpowiedzUsuńO to chodzi ;)
UsuńXx.
Aaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!! :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i dalej nie wierzę. To było tak piękne, zabawne, romantyczne i nie wiem jakie jeszcze, po prostu GENIALNE!
Nie pozostaje nam (fankom Twojego talentu) nic innego, jak tylko dziękować za niego i życzyć, go jak najwięcej, aby dalej umilał nam czas tą niesamowitą historią.
Życzę weny i dużo czasu na następne świetne rozdziały. Pozdrawiam i
<3 KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM <3
Julia
PS: Ja też mam urodziny 28 grudnia! <3 Ale fajnie ;)
Cieszę się, że Ci się spodobało :) To ja dziękuję za znoszenie mnie, te wszystkie komentarze... Dziękuję!
UsuńXx.
PS. Musimy zorganizować jakąś imprezę ;)
następny rozdział będzie przed świętami czy po , a może po sylwestrze . nie to żebym cię pośpieszała tylko nie wiem czy mam codziennie sprawdzać czy jest nowy rozdzial czy po prostu sprawdzić po swiętach . pozdrawiam Angelika
OdpowiedzUsuńMyślę, że uda mi się dodać coś przed Wigilią, a przed Sylwestrem to już na pewno ;)
UsuńPozdrawiam!
Xx.
Heej! Zostałaś nominowana do Liebster Awards! Więcej tutaj --> http://crazystories-about-1d-and-lbg.blogspot.com/2013/12/liebster-awards.html .
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to nie będe się rozpisywać, bo jak zwykle cudownie!!! I ten pierwszy prawie pocałunek ! Awwww <333 Niemogę się doczekać następnego :*** Love is everywhere :)
~Izzy
Dziękuję za nominację :)
UsuńCieszę się, że spodobał Ci się pierwszy PRAWIE pocałunek ;)
Xx.
mam do ciebie malutką prośbę...
OdpowiedzUsuńMogłabyś pisać z czyjej perspektywy, bo momentami się zatanawiam czy to Zayn, Louis, Liam,Harry, Niall, czy kto...
kocham tego bloga <3
ostatnio się żaliłam przyjaciółce, że wszystkie blogi są niemal identyczne z kilkoma wyjątkami:
http://you-are-my-greatest-mistake.blogspot.com/2013/12/33.html
http://marzenia-hazza.blogspot.com/
http://blue-eyedlove.blogspot.com/
i
http://niewolnicy-uczuc.blogspot.com/
to moje ulubione... no jest jeszcze takie jedne, które kocham, ale został zawieszony... :(
http://furious-fanfiction.blogspot.com/
może któryś z nich ci się spodoba...
Wiśnia
Może postaram się jaśniej ukazywać to z czyjej perspektywy piszę?
Usuń<3 Dziękuję za adresy blogów :)
XX.
Będzie dziś lub jutro rozdział??
OdpowiedzUsuńNiestety nie :( Mama zagoniła mnie do kuchni, więc wszystkie zażalenia proszę kierować do niej ;)
UsuńXx.
Sama nie wiem czego chce. Z jednej strony chciałbym aby już byli po pierwszym, prawdziwym pocałunku. Jednak z drugiej strony, gdyby ta scena już była nie byłoby tego dreszczyku oczekiwania, co w następnym rozdziale? Czy w końcu Styles osiągnie swój cel :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam moment oczekiwania na Kate przez chłopaków oraz Nialla i jego oświadczenie że przecież dziewczyny będą później. Scena powaliła nie tylko chłopaków z 1D. :)
Przeczytałam tez rozdział już kilka razy i przez tydzień go trawiłam i zastanawiałam się co napisać.
No i najważniejsze !! Hasło rozdziału:
" - Wiem Harry...- odparła mocno zaciskając oczy- Problem jest TYLKO taki, że ja nie całuję się na pierwszy randkach".
To słowo TYLKO sprawia, że nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału...
Wesołych Świąt !! ....
Chyba musisz sama zdecydować czego chcesz ;) Myślę, że pewnie dałabym radę wymyślić coś co dalej trzymałoby was w napięciu. Chociaż nie ma co być takim pewnym siebie.
Usuń"Tylko"- jedno głupie słowo, a tyle w nim nadziei, prawda? :)
Wesołych!
Xx.
Wiesz ile jest dokładnie słów w tym rozdziale???? 10 152 !! Wow! Jest świetny jak zawsze ozywiście. Szkoda TYLKO, że się nie pocałowali ale w sumie tak tyko troche inaczej ale Kate to kate i zawsze musi mieć wszystko inaczej nie? heheh Czekam na kolejny i przy okazji WESOŁYCH ŚWIĄT!
OdpowiedzUsuńPs Kiedy następny?
Miałam się zapytać czy chciało Ci się to liczyć, ale później wpadłam na pomysł, że można skopiować tekst i wstawić do Worda... Kate to Kate i zawsze musi być coś nie tak ;)
UsuńRównież życzę Wesołych Świąt i udanego Sylwestra! :)
Xx.
PS. Po świętach :)
hahaha nie nawet ja bym nie była skłonna do liczenia każnego słowa xd Akurat skopiowałam do takiej strony internetowej co liczy słowa ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :***
Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww :33333 <3 kiedy następny? :***
OdpowiedzUsuń:) Jeszcze nie wiem :(
UsuńXx.
Gratuluję 50 tys. wyświetleni, a rozdział jak zwykle jest wspaniały :)
OdpowiedzUsuńPS. Przepraszam, że teraz komentuję, ale tak wyszło.
Lepiej późno niż wcale
Dodasz przed sylwestrem? ;)
OdpowiedzUsuńTak :)
UsuńXx.