29 sierpnia 2013

25

Szwecja, Sztokholm, Hotel Grand

       Mam nieodparte wrażenie, że cały czas ktoś mi się przygląda. Podniosłem swój wzrok znad parującego kubka i zobaczyłem pięć par oczy wpatrujących się we mnie z miną typu "jego to już reszty pogrzało" 
- Mogę wiedzieć czemu się tak na mnie gapicie?- zapytałem unosząc do góry jedną brew.
- Nie wiem jak reszta, ale ja jeszcze nigdy nie widziałem nikogo kto tak cieszyłby się na widok zwykłej herbaty- przedstawił swój powód Zayn, a ja tylko wywróciłem oczami. Gdy już myślałem, że uzyskam wsparcie od Louisa musiałem się gorzko rozczarować.
- On wcale nie szczerzy się do herbaty. Założę się, że wyobraża sobie, że trzyma właśnie ciepłą dłoń Kate...
- Tomlinson uprzejmie Cię ostrzegam, że jeśli nie chcesz aby ta oto gorąca ciecz...- wskazałem wolą ręką na kubek- Wylądowała w pewnym strategicznym dla Ciebie miejscu lepiej się zamknij i zajmij swoim śniadaniem zanim Liam zje resztę twoich płatków- wskazałem na Payne, który korzystając z nieuwagi przyjaciela dobrał się do jego miski. Lou od razu zainterweniował wyrywając mu swój posiłek przy okazji oblewając sobie spodnie dokładnie w tym samym miejscu, o którym mówiłem przed chwilą. Nie powiem jak to teraz wygląda...
- Myślałem, że to Niall jest tym, który podkrada jedzenie. Ewentualnie możemy dopisać do tego jeszcze Kate po tym jak wczoraj zabrała mi moją kanapkę- odezwał się  Zayn śmiejąc z Tomlinsona, który próbował wysuszyć swoje spodnie. Ale będzie plama!
- Hej...- zagaił Liam- Widzieliście może dzisiaj naszego głodomora?
- Ostatni raz widziałem go wczoraj w studiu- odpowiedziałem.
- Nie dziwi was, że go tu jeszcze nie ma?
- A co z Kate?- zapytał Louis dając za wygraną w czyszczeniu swojego ubrania.
Popatrzeliśmy po sobie zastanawiając się gdzie jest ta dwójka. Wszyscy ostatni raz widzieliśmy ich wczoraj wieczorem.
- A może Niall jeszcze śpi?- zaproponował rozwiązanie naszej zagadki Malik.
- Pójdę sprawdzić- zaoferował się Li i po chwili był już z powrotem- Nie ma go. Szczerze to jak dla mnie w ogóle nie wrócił na noc.
- Jak to?- zapytałem zaskoczony.
- Ma taki porządek w pokoju łącznie z zaścielanym łóżkiem, że nie ma opcji żeby tam dzisiaj nocował.
- To może spał u Kate?- odezwał się Malik, a ja otworzyłem szeroko oczy słysząc jego przypuszczenia. Że co proszę? Nie ma opcji żeby Kate zgodziła się aby Niall u niej nocował. "Zazdrośnik" Ja tylko stwierdzam fakt!
 Nagle do pokoju, który dzieliłem razem z Louisem wpadł Savan. Wyglądał jakby dopiero się obudził. Potargane włosy, nieogolona twarz i ochrypły głos wskazywały na to, że zapomniał nastawić sobie wcześniej budzika. To mu siostrzyczka musiała zgotować pobudkę! "Chyba, że jej też nie ma w pokoju..." A gdzie miałaby być?
- Jest u was Kasia?- Kotecha obszedł cały pokój nie czekając na naszą odpowiedź.
- Sądziliśmy, że to z Tobą mieszka przez te półtora tygodnia, więc czemu myślisz, że jest tutaj?- zdziwił się Liam.
- Bo jej tam nie ma- oznajmił i... Czy on właśnie zajrzał do szafy?!
- Horana też nie ma- poinformował go Lou- Zresztą chyba widać po tym ile jedzenia zostało na stole- wskazał ruchem ręki na zapełniony kanapkami półmisek.
- Zabiję ich. Mówiłem, że mają wcześnie wrócić.
- To raczej ona i Max nas zabiją jak zaraz nie zaczniemy się zbierać i nie pojedziemy do studia- Li pokazał na zegarek, który wskazywał za piętnaście dziewiątą. Szybko zebraliśmy potrzebne nam rzeczy i udaliśmy się na dół, gdzie czekał na nas już kierowca jednak Kate i Nialla dalej ani śladu. Gdzie oni są?! "Zazdrośnik".

Szwecja, Sztokholm, studio nagraniowe

       Spodziewałbym się wszystkiego. No dobra. Może nie wszystkiego. Mógłbym sobie wyobrazić, że poszli razem do baru, coś zjeść, na zakupy czy na zwykły spacer, ale to... Analizując widok przede mną zastanawiam się co się tu działo przez całą noc i nie jestem do końca przekonany czy chcę znać odpowiedź. W końcu widok mojej siostrzyczki i jej podopiecznego, którzy śpią razem na jednej kanapie, a dookoła porozrzucane jest tysiące pogniecionych kartek, ołówków, długopisów, na ziemi leżą trzy gitary, pałki od perkusji i futerał od skrzypiec, który na sto procent należy do Kasi jest dość zaskakujący. Studio wygląda jakby przeszło przez nie huragan, a straty można by szacować w tysiącach. Na szczęście to tylko tak wygląda. 
  Staliśmy przez chwilę w drzwiach zastanawiając się co z nimi zrobić. Spojrzałem kątem oka na Maxa, który tak jak ja nie dowierzał własnym oczom. Potem zerknąłem na chłopaków, którzy wyglądali na nieźle rozbawionych, oczywiście oprócz Harry'ego. Zapewne nie umknęło mu to, że jego przyjaciel wtula się w plecy jego wymarzonej dziewczynie pewnie po to by się ogrzać bo sądząc po tym jak oboje się trzęsą żadne z nich nie wpadło na pomysł żeby się czymś wcześniej przykryć. Miejmy tylko nadzieję, że ten obrazek nie wywoła kolejnego napadu gniewu Styles'a, co doprowadzi do wielkiej kłótni i chęci zerwania przez Kasię kontraktu z One Direction. Boże, błagam! Dopomóż bo ja tego nie przeżyję jeśli się tak stanie!
- Budzimy ich?- szepnął Liam przyglądając się dwójce leżącej na sofie.
- Kiedyś musimy- odpowiedział cicho Martin próbując się nie śmiać. 
- Ja to zrobię- zaoferował się Harry. 
Chciałem go powstrzymać, ale nim zdążyłem zareagować był już koło nich. Pochylił się nad dziewczyną i o dziwo zaczął jej szeptać coś do ucha i gładzić ją po ramieniu.
- Wie, że nie musi tego robić w taki sposób?- upewniał się Martin- Wystarczyłoby żeby krzyknął im nad uchem albo coś...
- Jakby to zrobił to ona pewnie by mu przywaliła, a poza tym jak mógłby nie skorzystać z okazji kiedy Kate jest taka bezbronna i może ją bezkarnie dotknąć? Pewnie się teraz modli żeby się tylko nie obudziła za wcześnie...- objaśnił nam zachowanie przyjaciela Louis nie pozostawiając żadnych wątpliwości, dlaczego chłopak wybrał taki, a nie inny sposób na pobudkę dziewczyny.
 Niestety jego pomysł nie był zbyt trafiony gdyż pod wpływem jego niskiego głosu i dotyku, Kasia przewróciła się na drugi bok mrucząc coś pod nosem, przez co była twarzą w twarz z Horanem. Tego się Harry nie spodziewałeś co? Chłopak zmarszczył niezadowolony czoło i zdecydował się w końcu na bardziej radykalną metodę przywrócenia ich do żywych. Chwycił dziewczynę za rękę i mocno nią potrząsł dzięki czemu ta w końcu się obudziła. Przetarła niezadowolona oczy i spojrzała w górę. 
- Czego chcesz Styles?!- warknęła na niego. Pewnie próbowałaby dalej zasnąć, gdy dostrzegła gdzie jest, a przede wszystkim kto koło niej, a raczej praktycznie na niej leży- Co jest?!- krzyknęła spychając Nialla z kanapy. Chłopak wylądował na ziemi jęcząc niezadowolony. Podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął pocierać ramię, na które spadł.
- Nie mogłaś mnie jak człowiek obudzić tylko musiałaś mnie zaraz zrzucać na ziemię?
- Możesz mi powiedzieć jak to się stało, że spaliśmy razem na tej sofie?- zapytała z wyrzutem, oczekując wyjaśnień jak doszło do ich "zbliżenia". "Musiało być interesująco skoro tego nie pamięta..." Zaśmiałem się w myślach i czekałem na rozwój wydarzeń. To będzie show! Ma ktoś popcorn?
- Pisaliśmy do późna piosenkę, a Ty nagle usnęłaś. Nawet nie wiedziałem kiedy. 
- To dalej nie tłumaczy czemu leżałeś koło mnie!
- A z jakiej racji ja miałem spać na podłodze, a Ty wylegiwać się sama w luksusach? Tego nie ma w naszej umowie z tego co pamiętam- zauważył Horan, a mi oczy niemal wyszły z orbit. Czy on właśnie postawił się Kate?!
- Mogłeś spać na fotelu- wskazała ruchem głowy na miejsce gdzie aktualnie zasiadał Martin- Jest wystarczająco duży.
- Chyba dla Ciebie...- nie wierzę! No normalnie nie wierzę!
- Czekajcie niech się tylko Gaba dowie...- wtrącił się do ich jakże ciekawej rozmowy Harry, który dalej wyglądał na poirytowanego zaistniałą sytuacją. 
- O kurwa!- przeklął Niall- No to mam przejebane po całości...
- A skąd niby miałaby się dowiedzieć?- Kasia spojrzała na Loczka, zakładając ręce na piersi.
- Ktoś mógłby coś wspomnieć po powrocie...
- Doprawdy?- uniosła zaskoczona brew i podeszła do niego na tyle blisko, że musiała unieść głowę, aby spojrzeć mu w oczy- To chyba nie byłaby dobra opcja. Znając ją zapewne by się odrobinę zdenerwowała i znów musiałabym coś wymyślić z Blondynkiem aby ją przeprosić. Znając życie postawilibyśmy na napisanie dla niej kolejnej piosenki, co wiązałoby się z kolejną zarwaną nocą w studiu sam na sam. Wydaje mi się, że co poniektórzy by tego nie chcieli...
  Zawzięcie mierzyli się nawzajem wzrokiem i żadne z nich nie dawało za wygraną, ale ostatecznie (i jak zwykle) zwycięstwo należało się mojej siostrzyczce. Nie ma co. Jak tylko chce ma Harry'ego w garści i choćby nie wiem co robił nie jest się w stanie oprzeć się jej urokowi. Może ktoś inny tak, ale on jest stracony.
- Chyba masz rację- przyznał, wymijając ją i uciekając tym samym od jej przenikliwego spojrzenia. Daję sobie rękę uciąć, że na twarzy Kasi zagościł teraz delikatny, triumfalny uśmiech. Oczywiście gdy się obróciła od razu znikł pozostawiając moją teorię niepotwierdzoną.
- Muszę przyznać, że interesująco to wyglądało- poruszył wymownie brwiami Max, a dziewczyna zacisnęła mocno usta.
- Lepiej weź się do roboty Martin, a nie będziesz tu teraz tworzył jakieś niestworzone historie, dobrze?- wysyczała przez zęby i przeniosła swój wzrok na zespół- Cieszę się, że jesteście na czas choć jak sądzę to jednak dla was zbyt wcześnie...- uśmiechnęła się łobuzersko- Louis...
- Tak?- chłopak posłał jej szeroki uśmiech, ale szybko zastąpiły go rumieńce zawstydzenia, które pojawiły się na jego policzkach.
- Co się stało z Twoimi spodniami?
Dziewczyna wymownie spojrzała na poplamiony w dość sugestywnym miejscu materiał. Tommo próbował go za wszelką cenę zakryć jednak nadaremnie. Nagle uderzył stojącego obok niego Liama w ramię.
- Za co to?!- krzyknął chłopak, masując miejsce gdzie został wymierzony cios.
- Za to, że przez Ciebie oblałem się mlekiem!
Kasia zakryła usta, próbując powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem, a Payne otrzymał kolejne uderzenie tym razem w brzuch.
- A-a-a to?- jęknął obolały.
- Za to, że mnie tak poganiałeś i przez to nie zdążyłem się przebrać!
Wszyscy parsknęliśmy śmiechem, nie mogąc już dłużej ukrywać naszego rozbawienia. Brunetka podeszła do niego i klepiąc go w ramię powiedziała "Zdarza się" po czym dalej głupio uśmiechając się pod nosem wyszła ze studia zostawiając czerwonego jak burak Louisa nam na pożarcie. Biedny chłopak...

       Całą drogę powrotną nie mogłam przestać się szczerzyć. Ludzie przyglądali mi się ciekawi pewnie co wywołało tak szeroki uśmiech na mojej twarzy. Kilka razy miałam ochotę im powiedzieć, że to tylko poplamione mlekiem spodnie pewnego chłopaka, ale nie sądzę żeby byli aż tak zainteresowani moim dobrym humorem. Poza tym, po co robić Tomlinsonowi jeszcze więcej obciachu? Tym razem mu daruję. Jezu... Już dawno się tak nie uśmiałam jak dzisiaj. Może jednak dobrze zrobiłam, że nie zerwałam tego kontraktu? Jednak nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca. Zawsze coś jeszcze może się wydarzyć, a tak z reguły dzieje się w moim życiu. Przynajmniej ostatnio, odkąd poznałam pewnego chłopaka o chłodnych zielonych oczach i kręconych włosach.
  Wróciłam do studia, które nie przypominało już pobojowiska po tym jak zawzięcie pracowaliśmy z Blondynkiem całą noc aby piosenka dla Gaby była doskonała. Przy okazji obmyśliliśmy plan wielkich przeprosin chłopaka, które jak to stwierdził będą wydarzeniem roku. Czy ja wiem... Może dla nich tak, ale dla mnie to w sumie nic wielkiego. Nie mniej jednak przyjaciółka na pewno będzie wniebowzięta. Ona lubi takie klimaty.
  Postawiłam papierową torbę na stoliku i zaczęłam wyjmować z niej zakupione przeze mnie rzeczy. Podałam Horanowi sztućce i wciąż gorącą herbatę.
- Smacznego- wyciągnęłam z torby jeszcze owoc i rzuciłam nim w jego stronę- Dzięki za pożyczenie jabłka- mrugnęłam do niego okiem i siadając obok Zayna sama zabrałam się za konsumowanie mojego śniadania.
- A co z moją kanapką?- oburzył się Mulat.
- Nie rozumiem... A co ma być?
- Skoro on dostał z powrotem swoje jabłko to ja chcę moją kanapkę.
- A przestałeś palić?- jego mina udzieliła mi jednoznacznej odpowiedzi- Poza tym kara to kara. Nie powinien Pan oczekiwać, Panie Malik, że na następny dzień dostanie nagrodę za bycie posłusznym.
- Wcale nie byłem posłuszny!- oburzył się.
- To tym bardziej, nie wiem o co Ci chodzi...
- Co to takiego?- naszą konwersację przerwał Blondynek, któremu na sam widok pudełka aż ślinka ciekła, a co dopiero gdy zobaczył jego zawartość.
- Szczerze powiedziawszy to nie wiem- wzruszyłam ramionami- Poprosiłam o jakieś danie specjalne i dano mi to. Lepiej żeby było dobre bo zapłaciłam za to ponad sto dwadzieścia koron*. Podobno warto...
- Wydałaś na mnie...- chłopak zaczął liczyć w pamięci, ale Max był zdecydowanie szybszy.
- Niecałe 13 funtów.
- Niall to chyba zdecydowanie najdroższe śniadanie jak dotychczas w Twoim życiu- poklepał go po plecach Louis przez co omal nie wylał jego herbaty. Czy jemu jeszcze mało plam na swoich spodniach?- Jesteś pewien, że chcesz to zjeść?
- Nie kupiłam tego po to żeby mógł sobie oprawić kawałek kurczaka w ramkę Tomlinson- posłałam mu wymowne spojrzenie mówiące żeby dał Horanowi spokój. Chłopak uniósł ręce do góry i nic się już nie odezwał- Jedz Niall.

- Dziękuję Kate! Smacznego!- uśmiechnął się szeroko, ale nie trwało to zbyt długo gdyż po dosłownie sekundzie jego usta były wypełnione nieznanym daniem. Odwzajemniłam gest i skupiłam się na mojej sałatce i kubku gorącego latte.

       Czasami zastanawiam się po co ludzie chodzą do kina skoro prawdziwa komedia rozgrywa się tuż przed ich oczami? Przynajmniej ja mam takie szczęście, że nie muszę czekać z nadzieją, że jakiś reżyser wpadnie na wspaniały pomysł i napisze naprawdę śmieszny scenariusz. Wystarczy, że zaproszę Kate i Savana do jednego pomieszczenia, a rozrywkę na co najmniej kilka godzin mam gwarantowaną! Wystarczyłoby tylko wysłać kogoś po przekąski i coś do picia i można się bawić na całego. Jak to mówi ta niesamowita dziewczyna "życie pisze najlepsze scenariusze", a gdy obsadzimy w rolach głównych to "przyszywane" rodzeństwo, nie można sobie wyobrazić nic lepszego. Są tacy kochani gdy się kłócą. Jeśli kiedykolwiek podwinie mi się noga w biznesie muzycznym, wykupię prawa do nakręcenia o nich filmu i sprzedam je do Hollywood. Już widzę do miliony... "Materialista! Jak możesz chcieć ich tak wykorzystać?!" Żartowałem!
- Kaśka nie bądź taka uparta...- Savan niemal klęczał przed nią i błagał o pomoc.
- Powiedziałam nie. Mam Ci przynieść słownik i zdefiniować znaczenie tego słowa? Aż dziw bierze, że Twoja narzeczona jest nauczycielką, a wychodzi za takiego nieuka...- pokręciła z niedowierzaniem głową, a chłopcy nieśmiało uśmiechali się pod nosem słysząc ich potyczki- Współczuję jej...
- Nie odzywam się do Ciebie!- mężczyzna zrobił obrażoną minę i obrócił się do niej plecami.
- Taa... Ciekawe jak długo...
- Na zawsze- odpowiedział i zaraz zakrył usta dłonią.
- Aha! A nie mówiłam! Nawet minut nie wytrzymasz bez odzywania się do mnie!- klasnęła uradowana w ręce, że znowu wyszło na jej.
- Boże jak ja Cię czasami nienawidzę...- mruknął niezadowolony Savan.
- Nie wiem czy wiesz, że nienawiść i miłość to bardzo podobne uczucia, więc zastanów się czy na pewno o to pierwsze Ci chodziło- puściła do niego oczko, widząc jak bardzo irytuje go swoim zachowaniem. Czasami jest bez serca...
- Czy Ty zawsze musisz mieć coś do powiedzenia? Jesteś uparta jak osioł!
- A wiesz, że...
- Nie!- zasłonił jej dłonią usta- Nie wiem i nie chcę wiedzieć!- dziewczyna odsunęła jego rękę i oczywiście dokończyła to co zaczęła.
- Chciałam tylko powiedzieć, że kochamy ludzi ze względu na nich samych, a raczej pomimo ich samych. Dobrze, że Cię mam. Jesteś moim największym szczęście, wiesz braciszku?- objęła go ramionami i spojrzała na niego spod tych swoich długich rzęs, które stanowiły piękną oprawę jaj zielonych tęczówek. Kotecha mocno zacisnął zęby i próbował nie zwracać na nią uwagi, ale bądźmy szczerzy... Nawet terrorysta lub człowiek bez serca nie byłby w stanie się jej oprzeć gdy wygląda tak niewinnie. Pozory mylą...
- Co ja z Tobą mam...- pokręcił z politowaniem głową- Gdzie popełniłem błąd?
- Poznając mnie- odpowiedziała bez chwili namysłu- Ale to był Twój najlepszy błąd- puściła do niego oczko i wróciła na swoje miejsce koło Harry'ego, który wyglądał jakby odetchnął z ulgą, że postanowiła "wrócić do niego" z powrotem. Widziałem już paru zauroczonych nią chłopców, mężczyzn, czy też dziadków, ale ten przebija ich wszystkich.
- Tak czy siak kara Cię nie ominie- pogroził jej palcem Kotecha.
- Jaka kara?- spytała zaskoczona- A co ja takiego zrobiłam?!
- O której miałaś wczoraj wrócić?- mężczyzna założył ręce na piersi i czekał na jej odpowiedź.
- No weź przestań... Nie jestem dzieckiem- posłała mu wymowne spojrzenie i udawała, że pisze coś w swoim notatniku.
- Gucio mnie to obchodzi!
- "Gucio"? Serio? I kto tu jest dzieckiem...- prychnęła pod nosem. 
- Nie zaczynaj Kate...
- Uuuu... Ktoś tu się zdenerwował... Nie irytuj się tak braciszku bo Ci jeszcze żyłka pęknie- uśmiechnęła się do niego wyraźnie się z niego nabijając- Lepiej powiedz co to za kara.
- Napiszesz dla mnie miłosną piosenkę.
Brunetka spojrzała na niego zdezorientowana, przyglądając mu się z zainteresowaniem.
- Miłosną piosenkę? Dla Ciebie?- powtórzyła- Myślałam, że mam pisać dla One Direction...- machnęła w ich kierunku ręką nawet na nich nie patrząc. Mnie również zaskoczyła jego prośba/rozkaz.
- Tak. Dla mnie. Co w tym dziwnego?- dziewczyna jeszcze raz uważnie mu się przyjrzała i zmarszczyła czoło.
- Co Ty kombinujesz Kotecha? Tylko nie kłam!- ostrzegła go.
- Nic. Chcę żebyś napisała piosenkę, którą będę mógł zadedykować na moim ślubie Anie- wyjaśnił, przysiadając się obok niej. Obróciła głowę w jego stronę, próbując znaleźć haczyk w jego wypowiedzi.
- Czemu sam jej tego nie napiszesz? To Twoja narzeczona, a nie moja. Nie wiem czy wiesz, ale tak się składa, że wolę płeć potocznie nazywaną "brzydką"...
- Tu to bym się akurat spierał co do Twojej orientacji seksualnej...
- SAVAN!- Kate walnęła go w ramię, a chłopcy wykrzyknęli jednocześnie głośne "CO?!". Oni naprawdę nic o niej nie wiedzą. To będzie ciekawe półtora tygodnia jak tak dalej pójdzie. Ktoś na serio mógłby skoczyć po cole i chipsy!
- No co?!- bronił się- Przecież nic takiego nie powiedziałem...- dziewczyna pokręciła zrezygnowana głową i schowała twarz w dłoniach- Wracając do piosenki... Chciałem żebyś to Ty ją napisała, bo nie chcę żeby była tylko o Anie, ale tak ogólnie o naszym związku, a Ty jesteś osobą, która jest z nami od początku i to dzięki Tobie zdobyłem się na odwagę żeby się jej w końcu oświadczyć. Wiesz o nas absolutnie wszystko, więc kto lepiej to zrobi niż Ty?
- Manipulant- szepnęła pod nosem i skupiła wzrok na swoim notesie. Zaczęła bawić się długopisem, a po chwili na jej twarzy zagościł tajemniczy uśmiech- Ok. Napiszę Ci tą piosenkę. Dasz mi dwadzieścia minut?
- Dwadzieścia minut?!- ponownie usłyszeliśmy pięć pisknięć, które tym razem nie zostały zignorowane.
- Czy zawsze zadajecie pytania chórem?- Kate obróciła się w ich stronę i posłała im pytające spojrzenie- O co wam chodzi? Takie piosenki są najprostsze do napisania. Nic trudnego- wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic.
- Ale tylko dwadzieścia minut?- dopytywał się Harry- To jest niemożliwe.
- Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych Styles- odparła- Chodź. Pokażę Ci- wstała i ruszyła w kierunku wyjścia- Idziesz?- zapytała widząc, że nawet nie drgnął.
- Ja?!- otworzył szeroko oczy i obejrzał się za siebie czy czasem nie mówi do kogoś stojącego za nim, ale nikogo tam nie było.
- Nie, Święty Mikołaj- wywróciła oczami- Jasne, że Ty. Skoro jesteś takim niedowiarkiem to udowodnię Ci, że takie rzeczy są możliwe.
Chłopak podniósł się niepewnie i podążył za dziewczyną
- Wracamy za dwadzieścia minut. Może dwadzieścia pięć- mrugnęła do nas okiem i ciągnąć Styles'a za rękę poszła z nim do innego pomieszczenia.

       Kate zaciągnęła mnie do niewielkiego pokoju, na środku którego stał fortepian, który był jedyną rzeczą znajdującą się wewnątrz. Ściany były pomalowane na ciemny granat, a z sufitu zwisały małe światłowody, które delikatnie oświetlały pomieszczenie. Dziewczyna stanęła przy instrumencie i przejechała delikatnie palcami po klawiszach tak aby nie wydobył z siebie żadnego dźwięku. Przyglądałem się jej jak z niemal niezauważalnym uśmiechem na ustach zasiada przy nim i zamyka oczy zaciągając się głęboko powietrzem, co zrobiłem również ja. 
- Nie bój się Styles. Ja nie gryzę- poklepała miejsce koło siebie. Wolnym krokiem zbliżyłem się do niej i usiadłem przy jej boku, a ona nawet na mnie nie zerkając zapytała- Chciałbyś coś usłyszeć zanim zaczniemy?
- Pewnie- odpowiedziałem szybko.
Kate położyła swoje drobne dłonie na fortepianie i zaczęła grać. Na początku melodia była dość spokojna i delikatna. Obserwowałem jak płynnie przechodzi z jednego klawisza na drugi, lekko się przy tym kołysząc przez co, co chwilę ocierała się o moje ramię. Była tak skupiona na tym co robi, że pewnie nawet tego nie czuła. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Byłem jak zahipnotyzowany. Po chwili delikatnie przyspieszyła uśmiechając się przy tym szerzej. Wyglądała jakby coś sobie właśnie przypomniała i to spowodowało tę zmianę. Z pewnością było to szczęśliwe wspomnienie. W pewnym momencie ponownie popadła w nostalgiczny rytm. Zauważyłem, że ma zamknięte oczy i nawet nie patrzy na to gdzie wędrują jej palce. Zupełnie jakby pomimo przymkniętych powiek dokładnie widziała co robi. Wiedziała, w którym momencie co nacisnąć aby dźwięki wydobywające się z instrumentu tworzyły piękną i kojącą wszelkie zmysły melodię. Gdy tak intensywnie się w nią wpatrywałem miałem wrażenie, że gra nie tylko dłońmi, ale całą sobą. Zupełnie jakby muzyka wylewała się nie tylko z fortepianu, ale również z niej. Jakby tworzyła z nim jedność przez te kilka minut i to dosłownie. Świat wokół niej przestał istnieć i choćby waliło się i paliło nic nie mogło stanąć jej na przeszkodzie aby dokończyć to co zaczęła. Była niesamowita. Jeszcze nigdy w życiu nie słyszałem czegoś piękniejszego. Czegoś co potrafiłoby wywołać na mojej twarzy uśmiech i poczuć radość, a jednocześnie skłonić do refleksji i odrobinę posmutnieć. Instrument wydobył z siebie ostatni dźwięk, a Kate dalej siedziała jak zaczarowana. Gdy dotknąłem jej dłoni ocknęła się ze swojego transu i spojrzała na mnie swoimi zielono-złotymi tęczówkami, które zawsze zapierają mi dech w piersiach.
- I jak?- zapytała cicho nie chcąc zniszczyć atmosfery, którą przed chwilą stworzyła swoją grą.
- To było...- starałem się znaleźć odpowiednie słowo, aby opisać to co wciąż czułem, ale jakiego bym nie użył nie oddałoby ono mojego aktualnego stanu- Wspaniałe, piękne, niezwykłe...- pokręciłem niezadowolony głową- Chyba nie umiem tego opisać słowami- przyznałem, tłumacząc tym samym swoją nieudolną ocenę.
- Nic nie szkodzi- dziewczyna uśmiechnęła się do mnie ciepło- Czasami ciężko jest coś opisać słowami, dlatego pomaga nam w tym muzyka. Nie potrzeba nic mówić, aby można było coś poczuć. Tak jak to, że ściskasz moją dłoń i zaraz połamiesz mi palce...- poruszyła nimi próbując je wyswobodzić.
- Przepraszam- cofnąłem rękę- Ja tylko chciałem abyś do mnie wróciła...
- Wróciła?- zmarszczyła brwi oczekując wyjaśnienia.
- Byłaś w takim transie, że zastanawiałem się czy w ogóle oddychasz.
- A co gdyby nie oddychała?- oparła się łokciem o pokrywę fortepianu- Spanikowałbyś i pobiegł po pomoc?
- Myślę, że położyłbym Cię na ziemi i zaczął reanimować- odpowiedziałem pewny siebie.
- No proszę...- uniosła jeden kącik ust do góry- Jaką metodę Pan preferuje Panie Styles?
- Usta, usta. Tylko i wyłącznie- odparłem posyłając jej prz tym uśmiech  Harry'ego Styles'a numer sześć.
- To ja już chyba wolę przy Tobie nie umierać...
- Oj daj spokój! Na pewno by Ci się podobało- poruszyłem wymownie brwiami, a ona wywróciła swoimi oczami- Co to był za utwór?
Dziewczyna ponownie zastygła, zastanawiając się jak odpowiedzieć na moje pytanie. Usiadła prosto i nerwowo zaczęła bawić się pierścionkiem, który zdobił jej lewą dłoń.
- Nie musisz odpowiadać jak nie chcesz- dodałem szybko.
- Nie. Ja tylko...- brunetka westchnęła i przeczesała swoje loki palcami- Utwór nazywa się "Maybe". To była jedna z ulubionych melodii mojej mamy.
Ostatnie słowa powiedziała tak cicho, że musiałem się nachylić aby usłyszeć co mówi.
- Czemu "była"?- zapytałem, kompletnie nie myśląc nad tym co robię. Ciało Kate od razu się spięło. Zacisnęła mocno powieki i przygryzła dolną wargę- Przepraszam! Nie chciałem...- dziewczyna przyłożyła mi palec do ust i powoli otworzyła oczy krzyżując nasze spojrzenia. Smutek, który od niej bił był wyczuwalny na kilometr, a siedząc tak blisko niej czułem jak oblewa mnie zimny pot.
- W porządku- zabrała swoją dłoń- Po prostu dawno z nią nie rozmawiałam, jeśli można tak to ująć- zamyśliła się na moment po czym dodała- Nie wiem, który utwór byłby teraz jej ulubionym.
Patrzyłem na nią nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Jej szczerość i bezbronność w tym momencie przerażała mnie. Bezbronna Kate? To coś nieprawdopodobnego. Szczera Kate? Nigdy taka nie była w stosunku do żadnego z nas, a co dopiero w stosunku do mnie. Powinienem się cieszyć, że doszło do takiego przełomu w naszej relacji, ale wolałbym żebyśmy mogli milej to wspominać. Kilkakrotnie otwierałem i zamykałem usta, próbując się zdobyć na odwagę aby coś powiedzieć, ale na nic się to zdało. Dziewczyna widząc moje zakłopotanie postanowiła zmienić temat.
- To co Styles? Zaczynamy pisać piosenkę dla Savana i Any?
Skinąłem niepewnie głową, zastanawiając się czy będę teraz w stanie w ogóle myśleć nad stworzeniem czegoś. Tym bardziej, że powinno to być radosne, a daleko mi było do śmiechu. Za to ona zachowywała się jakby zupełnie nic się nie stało. Otworzyła swój tajemniczy notatnik na czystej stronie wręczyła mi długopis i poprosiła abym notował to co mi powie. Znów musiało wystarczyć jej tylko skinienie głowy, którą aktualnie wypełniały myśli na temat tajemniczej historii utworu, który przed chwilą usłyszałem.

       Dwadzieścia minut. Co do sekundy. Jak to kurwa możliwe?! Jeszcze raz spojrzałem na zegarek, aby sprawdzić czy czasem się nie pomyliłem, ale nie. Dokładnie dwadzieścia minut temu Kate razem z Harrym poszła pisać piosenkę dla Savana i dosłownie przed sekundą wrócili z powrotem. 
- Nie gadaj, że już skończyłaś...- odezwałem się niedowierzając, że naprawdę ich tu widzę.
- Skończyliśmy- poprawiła mnie- Wasz przyjaciel odrobinę mi pomógł- spojrzałem na Harry'ego, który był jakiś nieobecny, ale postanowiłem się tym tak bardzo nie przejmować. Louis na pewno się dowie o co chodzi.
-To pokaż nam co tam masz Kate- Max zaprosił ją do box'u gdzie stało małe pianino.
Kate weszła do środka i z gracją usiadła na krzesełku. Otworzyła swój zeszyt na zapisanej stronie, na której dostrzegłem pismo Loczka.
- Chciałeś piosenkę miłosną to masz. Nazywa się Love Song
- Ambitny tytuł- mruknął mężczyzna na co dziewczyna posłała mu lodowate spojrzenie.
- Ambitny czy nie, Ty na pewno byś nie napisał czegoś takiego w niecałe pół godziny Martin.
- Uuuuu!- wybuczeliśmy go głośno z chłopakami, a on pokazał nam język.
- Dobra spokój!- uciszył nas Savan- Dawaj siostra!- ruchem ręki dał jej znak by zaczęła.
  Jeśli usłyszałbym coś takiego na czyimś weselu miałbym wrażenie, że pan młody ma na pieńku z osobą, która go wykonuje. Dodatkowo mimika twarzy Kate i jej gra aktorska podczas wykonywania tego utworu była tak zabawna, że mieliśmy niezły ubaw, a gdy dodamy do tego wyraz twarzy Kotechy... zgon murowany. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie mi groziła śmierć od nadmiernego śmiania się choć muszę przyznać, że utwór był naprawdę niezły. Gdy dziewczyna skończyła, złapałem się za obolały brzuch, podobnie jak reszta towarzystwa. Tylko nasz przyszły pan młody siedział cicho i mierzył groźnym spojrzeniem swoją siostrę.
- Kpisz sobie ze mnie?!- położył ręce na biodrach stając nad nią- To ma być piosenka o moim usłanym różami związku z Aną, którą zaprezentuje gościom na moim ślubie?! 
- A czemu nie?- spytała rozbawiona- Jak dla mnie jest idealna. Co sądzicie chłopaki?
- Jest ekstra!- krzyknął szczerzący się od ucha do ucha Niall.
- Serio Savan nie wiem o co Ci chodzi...- spojrzał na niego zdziwiony Louis- Wszyscy obecni na ceremonii będą zachwyceni!- odparł "poważnie" cały się trzęsąc aby tylko nie wybuchnąć ponowie śmiechem.
- Bardzo zabawne Panowie- warknął na nas- Kaśka co to ma do cholery być?!
- Nie krzycz na mnie! Chyba nie myślałeś, że napiszę tak ważny zarówno dla Ciebie jak i dla mnie utwór w dwadzieścia minut, prawda?- próbowała go uspokoić- Muszę go najpierw na spokojnie przemyśleć i wtedy mogę spróbować coś stworzyć. Nie dałabym Ci byle czego. Za kogo Ty mnie masz, co?- spojrzała na niego obrażona i z hukiem zamknęła swój notatnik.
- Czyli to napisałaś sobie tak tylko? Tak po prostu? Od ręki?- patrzył na nią z niedowierzaniem.
- A jak Ci się wydaje kretynie?- ktoś tu się chyba zdenerwował- Wiesz Savan, czasami mam wrażenie, że w ogóle mnie nie znasz...
- Daj spokój!- machnął ręką i posadził ją sobie na kolanach- Wiele piosenek, które napisałaś od tak sobie jest aktualnie największymi hitami na rynku. Weźmy na przykład najnowszy singiel Lady Gagi. Numer jeden na wszystkich listach przebojów!
- Że niby który?!- zadał nurtujące mnie pytanie Liam.
- Born this way- udzielił nam odpowiedzi Max. Nie mogłem w to uwierzyć. Ona jest naprawdę dobra!
- Tamte utwory nic dla mnie nie znaczą- zwróciła się do Savana ignorując nasze podniecenie nowymi informacjami na temat jej dorobku artystycznego- Jeśli mi na czymś naprawdę zależy poświęcam na to więcej czasu niż na inne utwory, a na Tobie i Anie zależy mi najbardziej. Nie mam zamiaru pokazać wam czegoś co nie będzie według mnie perfekcyjne i prawdziwe. Wbij to sobie do tego Twojego pustego łba, bo nie mam zamiaru się powtarzać- popukała go w czoło.
- Zrozumiano- zasalutował i wtulił się w jej ciało co spotkało się z jawnym niezadowoleniem.
- Jesteś idiotą Savan, wiesz?
- Wiem- przytaknął- Ale za to jakim kochanym!- ucałował ją w policzek, a ona trzepnęła go z tyłu głowy co ponownie wywołało salwę śmiechu. Nie ma co. Rodzeństwa z wyboru idealne!

       Tym razem wszyscy opuściliśmy studio o tej samej godzinie i każdy spędzi noc w swoim łóżku. Choć podróż do naszego hotelu nie trwała aż tak dług głównie ze względu na to, że jest już dość późno, Kasia zdążyła przytulić się do mojego bok i usnąć. Musiała być bardzo zmęczona po dzisiejszym dniu i zarwanej nocy z Niallem. Z resztą chłopak również od razu padł jak zabity tyle tylko, że on za poduszkę wziął sobie ramię Louisa. Kiedy dojechaliśmy na miejsce nie miałem serca jej budzić, ale całkiem przypadkiem wyręczył mnie w tym Tomlinson, który widząc jak Horan zaslinił mu koszulkę walną go w głowę, a ten z kolei nie wiedząc co się dzieje kopnął Kasię w nogę.
- Zwariowałeś?!- dziewczyna złapała się za obolały piszczel i dosłownie zdzieliła Nialla swoją kurtką- Przeprosiłam za to, że Cię dzisiaj rano zrzuciłam z kanapy, a Ty mi chcesz tu nogę złamać?!
- Nie chciałem! To wina Lou!- bronił się, pokazując na przyjaciela.
- Trzeba było mi nie ślinić koszulki debilu!- chłopak starał się odsunąć od swojego ciała mokry kawałek materiału.
- Zamknij się już Tomlinson! Nic Ci nie będzie za to ja będę miała jutro siniaka!- tym razem to jemu przyłożyła, a Zayn zaczął ją dopingować do kolejnego ciosu- Malik Ty też lepiej siedź cicho bo zaraz Tobie się oberwie!- warknęła na niego i nie zwracając uwagi na nikogo wysiadła z samochodu deptając przy tym boguducha winnego Liama i Harry'ego.
  Gdy tylko wsiedliśmy do windy Kasia uwiesiła się na moim ramieniu. Pewnie gdybyśmy mieszkali kilka pięter wyżej zdążyłaby znowu usnąć, ale tym razem nie było jej to dane. Ledwo przytomną pociągnąłem ją za rękę do naszego pokoju mówiąc reszcie dobranoc i zamykając za nami dwrzi. Nie zawracała sobie głowy przebraniem się, nie wspominając już o wzięciu prysznica. 
- Idź się umyj- stanąłem nad nią i zdjąłem jej z głowy kołdrę, którą zdążyła się już zakryć.
- Mhm...- usłyszałem ciche mruknięcie. Obróciła się na drugi bok i resztkami sił zabrała mi swoje nakrycie. Widząc, że nic z tego nie będzie machnąłem ręką i sam poszedłem się wykąpać. Po szybkiej toalecie wróciłem do pokoju i o dziwo Kasia dalej leżała w swoim łóżku, ale chociaż była ubrana w piżamę.
- Czyżby komuś jednak było niewygodnie?
- Pasek od spodni wbijał mi się w brzuch- powiedziała niewyraźnie wciskając twarz w poduszkę. Sam też się położyłem i zgasiłem światło. Już miałem życzyć jej słodkich snów, ale musiałem się zapytać o coś co spędzało mi sen z powiek przez ostatnie dwa dni.
- Kasia...- szepnąłem, ale odpowiedziała mi cisza- Kasia...- powiedziałem nieco głośniej i tym razem usłyszałem głośny jęk.
- Czego chcesz?!
- Śpisz?- dziewczyna uniosła się na łokciach i spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Pomimo ciemności panującej w pokoju dokładnie widziałem zieleń jej oczu.
- Czy Ty sobie ze mnie jaja robisz Kotecha?! Jak mam spać jak cały czas coś do mnie mówisz?!- sięgnęła po swoją poduszkę i rzuciła nią w moją stronę- Daj mi już dzisiaj spokój.
- Chciałem się tylko o coś zapytać. Mogę?
- Jak musisz...
Przygryzłem dolną wargę zastanawiając się czy na pewno powinienem poruszać ten temat o tej godzinie "Teraz masz wątpliwości?"
- Savan do jasnej cholery mów o co Ci chodzi i chodźmy w końcu spać!- opadła na łóżko i zakryła swoją zmęczoną twarz dłońmi.
- Czemu nie zostałaś we Francji?- zacząłem- Coś się stało?
Przez dłuższy moment panowała kompletna cisza. Nie wiedziałem czy Kasia myśli czy zdradzić mi co się wydarzyło, czy może po prostu znów usnęła. Na szczęście moje pierwsze przypuszczenie okazało się trafne.
- Nic się nie stało...
- To czemu jesteś tutaj, a nie z Tomkiem?- zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc całej tej sytuacji. Skoro się nie pokłócili ani nic to czemu zdecydowała się przyjechać tu tak wcześnie?
- Bo Tomka nie ma w Paryżu- że co?!
- Jak to? Przecież podobno miał jakiś wernisaż czy coś...
- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz jak do Ciebie mówię?- dziewczyna usiadła po turecku i zarzuciła włosy za jedno ramię- Wernisaż miał w zeszłym miesiącu, a tym razem pojechał tam... To znaczy wydawało mi się, że tam pojechał, ponieważ dostał jakieś zlecenie czy coś w tym rodzaju...
Przez chwilę analizowałem to co powiedziała. Skoro nie było go we Francji to gdzie on się podziewa? To nie ma żadnego sensu...
- Czyli nie wiesz gdzie jest?- upewniłem się, a ona ciężko westchnęła.
- Nie wiem- odparła smutno- Jakbym wiedziała to pewnie by mnie tu nie było...- zerknąłem w jej stronę i uśmiechnąłem się do niej choć nie mogła tego zobaczyć.
- Przykro mi...
- Wcale nie- położyła się z powrotem i wyciągnęła w moim kierunku rękę- Możesz mi oddać moją poduszkę?- podałem jej to co chciała i obróciłem się aby ją lepiej widzieć.
- Naprawdę. Może i go nie lubię, ale to nie znaczy, że cieszę się, że go nie ma skoro Ty chcesz żeby był przy Tobie...- starałem się przekonać ją do prawdziwości moich uczuć.
- Wiesz to zdanie zapewne lepiej brzmiało w Twoich myślach niż wypowiedziane nagłos...
- Masz rację- zaśmiałem się pod nosem i usłyszałem jak ona też cicho chichocze.
- Savan...
- Hm?
- Mogę dzisiaj spać z Tobą?- spytała niepewnie, odrwcając się w moją stronę. Uniosłem kawałek kołdry, a ona od razu wskoczyła na moje łóżko, zajmując miejsce obok mnie. Przytuliła się mocno i położyła swoja głowę na moim ramieniu.
- Dobranoc braciszku.
- Dobranoc siostrzyczko- ucałowałem ją w czubek głowy i przysunąłem jeszcze bliżej siebie- Tylko nie mów, Anie, że z Tobą spałem bo będzie zazdrosna- oboje zaczęliśmy się śmiać, a Kasia dodała.
- Ja nie wiem co się z wami dzieje chłopaki... Żeby tak zdradzać swoje dziewczyny ze mną? Najpierw Niall teraz Ty... Jesteście okropni!- oburzyła się, kręcąc niezadowolona z naszego postępowania głową.
- To wszystko przez Ciebie! Ty tak na nas działasz!- zrzuciłem całą winę na nią.
- Cóż mogę powiedzieć... Tak to już ze mną jest...- westchnęła teatralnie.
- Oj tak! Tak to już z Tobą jest...




*Żaden z utworów, które w tym rozdziale, poprzednich  i te które dopiero zostaną użyte jako soundtrack nie są moją własnością, ani nie zostały przeze mnie stworzone (ale to chyba oczywiste)! Piosenki te są przypisywane jako dzieło głównej bohaterki Kate G tylko i wyłącznie na potrzeby opowiadania! Nie mam do nich żadnych praw autorskich. To czysta fikcja literacka!

*120 koron szwedzkich to około 60 zł :)   

19 sierpnia 2013

24

Szwecja, Sztokholm, Grand Hotel

       I co ja mam z nimi zrobić? Głowa zaraz odpadnie mi od kręcenia nią z politowaniem, gdy patrzę na to co wyczyniają. Czwórka z nich jeszcze w miarę względnie się zachowuje, ale Niall... Ten chłopak wygląda jakby nigdy w życiu nie widział jedzenia! A pochłonął już siedem kanapek! 
- Niall mógłbyś przestać połykać wszystko w całości? Jeszcze trochę i się udławisz- zwróciłem mu uwagę, ale nic sobie z tego nie robił.
- Całe życie tak jem- kolejny pomidor zniknął w jego ustach- I jeszcze nigdy nic takiego mi się nie przydarzyło.
- Ciekawe czy przy Gabie też tak się zachowujesz- zastanawiał się na głos Liam, na co chłopakowi mina zrzedła.
- Oczywiście, że nie!
- To może daruj nam też takiego widoku?- Harry wskazał ręką na stół pełen okruchów i rozlanej herbaty. 
- Dobra, już dobra...- Horan strzepnął ze swojej koszulki resztki bułki, a ja wywróciłem oczami. 
- Widzieliście może dzisiaj Kate?- spytałem, zmieniając temat aby zapomnieć o horrorze jaki panuje na naszym stoliku.
- Nie- odpowiedzieli chórem.
- Ani jej ani Savana- dodał Zayn.
- Szkoda. Muszę z nią ustalić kilka rzeczy. Gdybyście ją spotkali powiedzcie, że jej szukałem.
- Sam jej to powiedz- odezwał się Louis, wskazując palcem w stronę wejścia do restauracji. Kate ubrana w sportowy strój zmierzała w naszym kierunku z uśmiechem na ustach. Niecodzienny widok. Oczywiście mówię o uśmiechu, bo w takim stroju zdarzało jej się przychodzić do wytwórni kiedy to nagle podczas jej codziennego joggingu wpadała na jakiś genialny pomysł.
- Cześć chłopaki!- przywitała się z nami, stając obok mnie- Gotowi na dzień pełen pracy?- uśmiechnęła się tajemniczo i sięgnęła po leżące na stoliku jabłko należące do Horana. Czy ona wie co robi?
- Ej! To moje!- zaprotestował chłopak wyciągając rękę po swoją własność.
- Ze mną się nie podzielisz? Poza tym ja je tylko pożyczam- puściła do niego oczko, a on westchnął nie do końca zadowolony.
- Smacznego...- burknął, a dziewczyna zaśmiała się pod nosem, gryząc owoc. 
- Kate musimy ustalić kilka szczegółów, których nie zdążyliśmy omówić w Londynie. Kiedy możemy to zrobić?- spytałem zwracając się w jej stronę.
- Pójdę na górę wziąć prysznic bo chyba nie chcesz ze mną rozmawiać kiedy jestem cała mokra po siłowni i możemy się za to wziąć. Pasuje?- zrobiła kolejny gryz, wpatrując się we mnie intensywnie. Po współpracy z nią będę musiał iść na jakieś leczenie. Nawet gdy jest w dobrym humorze czuję się przy niej niepewnie. Jak chłopaki są w stanie wytrzymać z nią tyle czasu zamknięci w czterech ścianach? Choć z tego co słyszałem to jeden z nich mógłby tak spędzić całe życie.
- Oczywiście. Będę czekał u siebie w pokoju.
- Świetnie. A tak w ogóle po co tu przyleciałeś?- na początku myślałem, że żartuje, ale jej poważna mina szybko wyprowadziła mnie z błędu.
- Ja... Przecież...- jąkałem się czując jej spojrzenie skupione na mojej twarzy. "Higgins weź się w garść! Ona ma tylko osiemnaście lat!"- Ktoś musi przypilnować tą piątkę, prawda?
Kate przeczesała każdego z nich wzrokiem przyglądając im się uważnie. Wszyscy jakby odrobinę się spięli kiedy przyszła kolej na dokładną obserwację jego osoby. Wcale im się nie dziwię, bo zrobiłem to samo gdy ponownie skupiła się na mnie.
- Wracaj do domu Paul. Nie ma sensu żebyś tu był. Większość czasu będziemy spędzać w studiu, a nawet jeśli chłopcy postanowią gdzieś wyjść pójdzie z nimi Savan albo Max. Poza tym sądzisz, że nie dam sobie z nimi sama rady?- uniosła jedną brew do góry, zakładając ręce na piersi.
- Doskonale zdaję sobie sprawę, że jesteś w stanie ich okiełznać, ale to nie Twoje zadanie tylko moje- zauważyłem, a ona położyła rękę na moim ramieniu i ciepło się uśmiechnęła.
- Wiem jakie są Twoje obowiązki, a jakie moje, ale naprawdę nie ma sensu żebyś przez półtora tygodnia siedział w hotelu i się nudził. Pozwól, że przez ten czas ja będę ich temperować. Poza tym jeszcze się z nimi najeździsz i naużerasz. Zrób sobie wolne i nabierz sił- poklepała mnie i zgarnęła kanapkę, którą właśnie przygotował sobie Zayn.
- Co Ty masz z tym zabieraniem jedzenia, co? Bozia Ci rąk nie dała?- oburzył się, próbując wyrwać jej swój posiłek z dłoni.
- Nie ładnie Panie Malik!- pogroziła mu palcem, chowając zdobycz za plecami- Po pierwsze grzeczniej proszę, a po drugie to jest Twoja kara.
- Kara?- spytał zdziwiony- A za co?
- Za to, że ukrywasz się po kątach i palisz- spojrzała na niego surowym wzrokiem, a Zaynowi oczy wyszły na wierzch.
- A skąd Ty...
- Jestem wiedźmą i umiem czytać w myślach. Poza tym paczka papierosów, która wystaje Ci z kieszeni zdecydowanie ułatwia sprawę- wskazała ruchem głowy na jego kurtkę.
- Kurwa!- szepnął pod nosem, ale dziewczyna to usłyszała.
- Grzeczniej Panie Malik!- skarciła go po raz kolejny. 
- Przepraszam proszę Pani- wysyczał przez zęby wyraźnie poirytowany, a Kate uśmiechnęła się zwycięsko. Czemu mnie się tak nie słuchają?!
- To co Higgins?- ponownie zwróciła się do mnie- Załatwimy to co mamy załatwić i wracasz do Londynu, a my tu będziemy ciężko harować, tak?
- No nie wiem...- odparłem niezdecydowany, ale zaraz otrzymała odpowiednie wsparcie. Jakoś mnie nie dziwi od kogo ono nadeszło...
- Daj spokój Paul- odezwał się Harry- Czemu uważasz, że zaraz narozrabiamy?
- Bo choć znam was stosunkowo krótko wiem na co was stać. A zwłaszcza Ciebie w połączeniu z Louisem. Istny Armagedon!- wyjaśniłem mu to czego nie rozumiał.
- Ranisz nas!- oburzył się teatralnie Tomlinson, kładąc rękę na piersi- Jak możesz?
- Jakoś nie mam z tym problemu- stwierdziłem, wzruszając ramionami.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne...
- W razie czego jest jeszcze Savan- dodał kolejny argument Harry, na co Kate wybuchnęła śmiechem omal nie dławiąc się kanapką. Liam wstał i zaczął ją klepać po plecach, a Zayn podał jej szklankę wody.
- To było dobre!- powiedziała, łapiąc w końcu oddech- Savan? Serio?- spojrzała kpiącym wzrokiem na Styles'a- Na niego to ja będę musiała najbardziej uważać. To jest taka niezdara, że aż dziw, że jeszcze nie zadzwonił ze studia, że sobie coś zrobił! 
Słysząc jej opinię na temat swojego brata nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu, a Kate wydawała się nie rozumieć co takiego zabawnego powiedziała. Machnęła na nas ręką i upiła ostatni łyk wody zanim chwyciła mnie pod rękę i oznajmiła co kto ma robić.
- Koniec tego dobrego. Za piętnaście minut przyjeżdża samochód, który zawiezie was do studia nagraniowego. Macie się nie spóźnić, zrozumiano?- uważnie przyjrzała się każdemu z chłopaków, a oni twierdząco przytaknęli głowami- My...- wskazała palcem na siebie i na mnie- Ustalimy najważniejsze rzeczy i kupimy Ci bilet do domu, a potem dołączę do moich małpek...
- Nie jesteśmy małpami!- warknął na nią Louis w przypływie fali odwagi, ale tak szybko jak Zayn skulił się na swoim krzesełku.
- Doprawdy? A jak wytłumaczysz fakt, że udało Ci się pobrudzić sufit podczas sesji nagraniowej w Anglii i zrzucić obraz wiszący nad komodą w waszym domu?- spytała, świdrując go swoimi zielonymi tęczówkami. Chłopak kilka razy otworzył usta, próbując wytłumaczyć jak tego dokonał nie przypominając zwierzęcia, do którego został porównany, ale mu nie wyszło- Tak myślałam- kolejny mały, triumfalny uśmiech zagościł na twarzy Kate- Wszyscy wiedzą co mają robić?
- Tak. Dopilnuję żebyśmy się nie spóźnili- odezwał się Liam, a brunetka posłała mu przyjazny uśmiech.
- Widzisz?- odwróciła twarz w moja stronę- Jak mogłam zapomnieć o jakże niezwykle odpowiedzialnym i zdecydowanie najbardziej ogarniętym człowieku z całej tej piątki Liamie?- uderzyła się otwartą dłonią w czoło- Z jego pomocą na pewno wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Powinniście zacząć go nazywać "Daddy".
- Payne masz nowe przezwisko!- wyszczerzył się do niego Tomlinson, klepiąc go po plecach.
Pokiwałem ciągle nie do końca przekonany głową, ale ostatecznie zgodziłem się na jej propozycję. Przyda mi się kilka dni wolnego. Będę musiał się jej jakoś odwdzięczyć.
- Dziękuję Kate- uśmiechnąłem się do niej, a ona odwzajemniła mój gest.
- Nie ma za co. Tak ich wychowam, że ich nie poznasz po powrocie, a chodzić będą jak szwajcarski zegarek! Jutro zaczniemy od podstawowych zasad savoir vivre'u bo widzę, że co poniektórzy ominęli tą lekcję w szkole...- spojrzała wymownie na Niall, który wciąż konsumował swój posiłek, robiąc przy tym mnóstwo bałaganu. Dziewczyna westchnęła cicho i pociągnęła mnie w stronę wyjścia, zostawiając tego łakomczucha i jego kompanów chichoczących pod nosem.

Szwecja, Sztokholm, Studio nagraniowe

       Już widzę oczami wyobraźni jak Kasia robi mi kolejny wykład jaka to ze mnie ciapa, i że nawet robiąc najprostszą czynność umiem sobie coś zrobić. Spojrzałem na rozciętą rękę i przekląłem sam siebie w myślach. Faktycznie niezdara ze mnie. "I to jaka!"
- Ale Kate będzie miała z Ciebie polew!- Louis nie mógł powstrzymać się przed dogryzaniem mi co chwilę.
- Na pewno nie musimy jechać do szpitala?- dopytywał się Liam, który jako jedyny okazywał mi współczucie.
- Dajcie spokój. Nic mu nie będzie. Co nie stary?- nawet Max się ze mnie nabijał choć starał się ukryć swoje rozbawienie. Aktorem to on nie zostanie...
- Jak się Twoja siostrzyczka dowie...- zaczął ponownie Lou, ale na szczęście dla niego ktoś mu przerwał. Szkoda, że to nie był na przykład, któryś z chłopaków.
- Dowie o czym?- Kasia stała w drzwiach i przyglądała nam się uważnie, a ja szybko schowałem dłoń za siebie.
- O tym, że...-
- Zamknij się Horan jeśli Ci życie miłe!- wysyczałem przez zęby, zakrywając mu usta zdrową ręką.
- Savan co się dzieje?- dziewczyna podeszła do mnie szybkim krokiem i od razu sięgnęła za moje plecy. Gdy zobaczyła moją "małą" ranę, oczy miała wielkości pięciozłotówki jak to się u niej mówi- Co się stało?!
- Nic takiego...- zacząłem, zastanawiając się jak wyjść z twarzą z tej beznadziejnej sytuacji- Rozciąłem dłoń.
- Ślepa jeszcze nie jestem- odpowiedziała sarkastycznie, przyglądając się skaleczeniu- Jak sobie to zrobiłeś?
- Dawaj Kotecha! Powiedz jej!- krzyknął uradowany Tomlinson, czekając na moją porażkę i zawstydzenie kiedy Kasia dowie się jak do tego doszło. Na szczęście jej nie było do śmiechu i nawet nie musiała podnosić na chłopaka wzroku, żeby ten zrozumiał, że dla niej to poważna sprawa.
- Żeby zająć sobie jakoś czas zanim przyjdziesz, postanowiliśmy sobie urządzić z Harry'm mały konkurs na żonglowanie butelkami...- siostra zerknęła kątem oka na Stylesa, który gdyby mógł to schowałby się w najciaśniejszy róg pokoju.
- Ale Ty nie umiesz żonglować- zauważyła wracając do mnie wzrokiem.
- Teraz już wiem...- szepnąłem, skupiając wzrok na dłoniach.
- Nie mogliście chociaż użyć plastikowych tylko zaraz trzeba było sięgnąć po szklane?
- Nie mieliśmy- odezwał się w naszej obronie Loczek, ale dziewczyna nawet nie raczyła na niego zerknąć.
- Tak Styles. To wszystko tłumaczy- warknęła przyglądając się cieknącej po dłoni krwi i klękła przede mną.- Czemu nie pojechałeś do lekarza?
- Bo to nic takiego...
- Nic takiego?!- uniosła się- A jak wda Ci się jakieś zakażenie i amputują Ci dłoń? Jak będziesz grał?
- Nie panikuj!- próbowałem ją uspokoić- Nic mi nie będzie.
- Jasne- frustracja wymalowana na jej twarzy zdradzała jak bardzo jest na mnie wkurzona. Przeczesała palcami swoje włosy i westchnęła ciężko spoglądając na mnie z dołu- Max macie tu może apteczkę?- odwróciła się w jego stronę, a jej błagalny ton głosu dawał jasno do zrozumienia, że chce usłyszeć "tak".
- Pewnie.
- Mógłbyś...- nawet nie musiała kończyć. Martin czytał jej w myślach.
- Już idę- uśmiechnął się do niej ciepło i wyszedł. W pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza. Chłopaki wpatrywali się we mnie i Kasię jak zaczarowani, kiedy ona delikatnie gładziła kciukiem moją zranioną dłoń.
- Przepraszam...- szepnąłem, a dziewczyna zaprzestała wykonywanej przez nią czynności.
- Za co?
- Za to, że jestem taką niezdarą i teraz się martwisz- podniosłem jej głowę do góry trzymając ją za podbródek- Nie chciałem...
- Wiem- przerwała mi- Nikt normalny specjalnie nie rozcina sobie ręki. Mogliście tylko chociaż trochę pomyśleć zanim wpadliście na ten genialny pomysł.
Harry poruszył się nerwowo na kanapie, doskonale zdając sobie sprawę, że te słowa skierowane są również do niego. Nim dziewczyna zdążyła jeszcze coś dodać do studia wrócił Max z dużym, czerwonym opakowaniem.
- Mamy tylko coś takiego- podał brunetce pudełko rozkładając bezradnie ręce.
- Powinno wystarczyć- oznajmiła zaglądając do środka i wyjmując kilka rzeczy. 
Wyciągnęła dwie gazy i położyła je na moich kolanach, opierając na nich moją dłoń, po czym sięgnęła po małą buteleczkę. Odkręciła korek i wylała przeźroczystą ciecz na ranę. Odruchowo chciałem cofnąć rękę, gdy poczułem nieprzyjemne pieczenie, ale mi na to nie pozwoliła.
- Nie ruszaj się- nakazała- To tylko woda utleniona.
Powtórzyła czynność jeszcze dwa razy, za każdym razem delikatnie dmuchając na rozcięte miejsce aby złagodzić nieprzyjemne uczucie. 
- Powinnaś zostać pielęgniarką- odezwał się Liam, który wisiał nad nami obserwując poczynania mojej najwidoczniej uzdolnionej nie tylko muzycznie, ale i medycznie siostrzyczki.
- Może- odparła wzruszając ramionami- Kiedyś chciałam być lekarzem.
- Serio?- spytał zaskoczony Malik.
- Tak. 
- A teraz już nie chcesz?
- Czy ja wiem... Mam dopiero osiemnaście lat. Zawsze mogę zmienić zawód.
- NIE!- krzyknął Martin na co wszyscy aż podskoczyliśmy- Nie zgadzam się! 
- A co Ci do tego Max?- spytała zaskoczona- Z tego co wiem to moje życie i mogę robić z nim co chcę.
- No weź...- naburmuszył się jak małe dziecko, a Kasia zaczęła się śmiać widząc jego reakcję.
- Nie wiem o co Ci chodzi Martin.
- Z kim ja będę pisać te wszystkie hity?! Bez Ciebie to już nie to samo!
- Hej! A czy ja powiedziałam, że rzucam tą robotę?
- Nie...
- Właśnie. Jak na razie za dobrze mi płacą- puściła do niego oczko i wróciła do opatrywania mojej dłoni.
Efekt końcowy był zdumiewający. Nie wiem gdzie Kasia się tego nauczyła, ale jeszcze nikt w życiu nie zawiązał mi tak dobrze bandaża, a ręka aż tak bardzo nie bolała. Uśmiechnąłem się szeroko, a ona stanęła nade mną trzymając ręce na biodrach.
- Dzięki siostra!- chciałem ją przytulić, ale zamiast tego oberwałem po głowie- Ała! Za co to?!
- Za to, że jesteś niezdarą i w ogóle nie myślisz co robisz!- wyjaśniła i tym razem trzepnęła mnie w ramię.
- A to?! Przestań mnie bić!- potarłem miejsce, w które przed chwilą wymierzyła cios.
- Za to, że słuchasz się Styles'a! A właśnie...- sięgnęła po wielką poduszkę i rzuciła nią z całej siły w Harry'ego. Chłopak próbował się zasłonić Louisem, ale nie zdążył.
- To bolało!- krzyknął, chowając się za przyjacielem w razie gdyby brunetka nie zaprzestała ataku.
- Miało boleć! Może was to nauczy trochę rozsądku!
- Jak matka z dziećmi...- zaśmiał się pod nosem Max, za co został obdarzony lodowatym spojrzeniem.
- Nie odzywaj się Martin. Założę się, że też brałeś w tym udział...- pogroziła mu palcem, a on jak zwykle udawał niewiniątko.
- Ja?! W życiu!
- Zdrajca...- szepnął Harry utwierdzając dziewczynę w przekonaniu, że po raz kolejny miała rację.

       Co chwila... "Żartujesz sobie?" Dobra! Cały czas przyglądałem się siedzącej na parapecie okna Kate, która z laptopem na kolanach, słuchawkami w uszach i jej tajemniczym notesem w ręce coś pisała. Nie mogłem oderwać od niej wzroku kiedy przygryzała ołówek z lekkim grymasem na twarzy albo gdy zamykała oczy, jednocześnie nucąc coś pod nosem. Kompletnie nie zwracała uwagi na to co dzieje się dookoła, zresztą tak samo jak ja. Każde z nas było zamknięte w swoim świecie. Ona skupiała się na muzyce, a ja na niej. Przynajmniej do czasu aż ktoś nie zaczął mnie kopać po kostkach...
- Co jest?!- warknąłem nie wiedząc na kogo skierować moją złość spowodowaną oderwaniem mnie od pięknego widoku po lewej stronie.
- Zgadzasz się?- zapytał szczerzący się do mnie szeroko Horan.
- Na co?
- Musisz odpowiedzieć tak albo nie.
- Nie- odpowiedziałem oschle próbując wrócić do wpatrywania się w dziewczynę, ale na marne.
- Skup się Harry- odezwał się Savan- I nie mówię o Niej...- wskazał ruchem głowy na naszą tekściarkę- Tylko o pracy.
Poprawiłem się na kanapie i z całych sił starałem się skupić na tym co mówi do nas Max, ale mój wzrok mimowolnie co jakiś czas wędrował do Kate, która w tym momencie delikatnie się uśmiechała przygryzając swoją blado-różową wargę. Co ja bym dał żeby móc zobaczyć co ona tam pisze... "Słucham? Chyba miałeś na myśli, że chciałbyś zająć się jej wargą" Nawet mi nie mów! Gdzie jest woda?!
  Żeby pomóc sobie opanować moje ciało i zdradzieckie myśli, usiadłem do niej tyłem i starałem się dokładnie rejestrowałem każe słowo Martina. Opowiadał nam jak wyglądała jego współpraca z innymi artystami, jak lubi pracować, i że cieszy się, że nas poznał, na co my odpowiedzieliśmy tym samym. Potem zaproponował kilka pomysłów, od których moglibyśmy zacząć pisanie reszty utworów na nasz nowy album, i że bardzo by chciał abyśmy też w tym uczestniczyli, bo w końcu mają to być "nasze" utwory i to my będziemy je prezentować. Trochę mnie to przeraziło bo nigdy wcześniej niczego nie napisałem, a co dopiero skomponowałem, ale na szczęście okazało się, że na początek wystarczy jak będziemy podrzucać jemu i Savanowi jakieś pomysł o czym te piosenki miałyby być. W tym to akurat jestem dobry. Nieświadomie, bo nieświadomie, ale jednak podsunąłem Kate pomysł na "Gotta be you", prawda? 
  Po ustaleniu jak będzie wyglądać najbliższych kilka dni, dla rozluźnienia Kotecha zaproponował abyśmy coś zaśpiewali. 
- Może I'm yours?- zaproponował Niall.
- Umiesz to zagrać?- zwrócił się do niego Max, a Horan przytaknął. Savan podał mu gitarę i zaczęliśmy śpiewać. 
 Fajnie było tak po prostu usiąść i bez żadnego stresu, że oglądają Cię miliony telewidzów, a za tydzień Twoje marzenia mogą legnąć w gruzach po prostu cieszyć się muzyką. Chyba nie tylko ja miałem co do tego takie odczucia. Sadząc po minach chłopaków im też sprawiało to wielką radość, a nasz Irlandczyk grający na gitarze był w swoim żywiole. Nawet gdyby nie miał talentu i słuchałaby go tylko garstka ludzi zrobiłby ze zwykłego coveru wielkie show. Gdy zaczęliśmy się trochę gubić w tekście postanowiliśmy zakończyć nasz występ.
- Nieźle- usłyszałem komentarz za swoimi plecami. Kate siedziała tuż za mną na oparciu kanapy i lekko się uśmiechała. Jak ona się tam znalazła, że tego nie zauważyłem?! Jednak tak szybko jak zorientowałem się gdzie jest, tak szybko opuściła tamto miejsce. Wyszła na chwilę na zewnątrz by po chwili wrócić ze swoją czarną gitarą, siadając obok mnie i Nialla. Momentalnie do moich nozdrzy doszedł jej cudowny zapach, który mógłby mi zastąpić tlen. Choć fakt, że nasze kolana stykały się razem czego chyba nie do końca była świadoma odebrał mi zdolność oddychania.
- Znacie Wonderwall?- spytała nastrajając swój instrument.
- A kto tego nie zna?- odparł z uśmiechem Zayn.
- Niall? Zagrasz ze mną?- odwróciła głowę w jego stronę, co nie do końca mi się spodobało, ale za chwilę znów mogłem podziwiać jej piękny profil gdy Horan przytaknął- To co Panowie? Raz, dwa, trzy...
Razem z Niallem zaczęli grać, a my w odpowiednim momencie weszliśmy z wokalem. Tym utworem cieszyliśmy się w nieco inny sposób. Nikt nie szczerzył się jak głupi tylko lekko uśmiechał łącznie z Kate. Może to dlatego, że teraz zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nas słucha, a może dlatego, że chcieliśmy dobrze przed nią wypaść. Co chwila, któryś z nas dodawał coś od siebie. Zayn z Liamem przedłużał nieco niektóre dźwięki, co wywoływało cichy śmiech u naszych kompozytorów W pewnym momencie Kate i Niall przestali grać, a ja wystukałem jakiś na swoich kolanach bliżej nieokreślony rytm, na co brunetka siedząca obok zaczęła się śmiać. Nie mogłem uwierzyć, że to ja byłem tego powodem. I choć pewnie się ze mnie nabijała było mi to obojętne. Ważne było, że to dzięki mnie mogliśmy go usłyszeć. Przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały, a mnie oblała fala gorąca. Zdałem sobie sprawę, że jedyne o czym teraz marzę to móc codziennie usiąść z nią gdzieś, przy ognisku, na plaży, gdziekolwiek i śpiewać. Po tej krótkiej przerwie kontynuowaliśmy i nawet Kate się do nas dołączyła co było dla wszystkich dużym zaskoczeniem. Sam zaśpiewałem ostatni wers nie odrywając wzroku od brunetki. Zerknęła na mnie kątem oka i niewinnie się uśmiechnęła. Za to ja usta miałem rozciągnięte od ucha do ucha. Niewiele by brakowało a pobiłbym Niall w tej konkurencji.
- No panowie...- odezwał się Max- Nie chcecie czasem mieć nowego członka w zespole?- wskazał na tekściarkę, a ona wywróciła oczami.
- Zamknij się Martin...- westchnęła, a my w tym samym czasie krzyknęliśmy:
- CHCEMY!
Kate pokazała nam żebyśmy się pukli w głowę i odłożyła swoją gitarę na bok. Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi, ale jego sprawcy nie czekali na pozwolenie tylko od razu weszli do środka. Naszym oczom ukazał się wysoki, dobrze zbudowany blondyn, a tuż przed nim stał mały chłopiec, który wyglądał jak wierna jego wierna. Gdy Kate ich zobaczyła, otworzyła szeroko oczy i wskoczyła na kanapę chowając się za Zaynem i Louisem. Kompletnie nie wiedziałem o co chodzi.
- KATE!- krzyknęli obydwaj i nie przejmując się tym, że zaraz staranują Malika i Lou rzucili się na dziewczynę, która zaczęła uciekać jak najdalej od nich. Niestety pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy było za małe aby się gdziekolwiek schować i po chwili obaj mocno ją przytulali. Choć tak naprawdę ten mniejszy uczepił się jej nogi jak ostatniej deski ratunku i nie chciał puścić.
- Koniec tych czułości!- próbowała ich od siebie odsunąć, ale na nic się to zdało- Dobra. Macie trzy sekundy żeby mnie puścić. Raz... Dwa... Dwa i pół... I ostatnie moje słowo... TRZY! Chłopaki! Max powiedz im coś!
Martin podszedł do nich śmiejąc się pod nosem. Złapał obu z ramiona i odciągnął ich od dziewczyny.
- No już panowie. Udusicie ją...- nieco dłużej musiał siłować się z młodszym, ale ostatecznie puścił jej nogę- Louis, Liam, Zayn, Niall, Harry to są moi synowie, George i Lucas. Chłopaki to jest zespół One Direction.
- Cześć!- starszy o jak się okazało imieniu George wymienił z nami uścisk dłoni, a młodszy Lucas popatrzał na nas z grymasem na twarzy i gdy tylko jego tata poluźnił uścisk na jego ramieniu z powrotem rzucił się na Kate.
- Cześć brzdącu- dziewczyna pochyliła się, a malec cmoknął ją w usta. Co on wyprawia?! "Tylko mi nie mów, że jesteś o niego zazdrosny" Wcale.
- Tęskniłem!- mały przytulił się do niej i schował twarz w jej włosach.
- Ja też. Z wujkiem Savanem się przywitałeś?- chłopiec pokiwał przecząco głową i wrócił do wtulania się w jej ciało. "Jezu Harry opanuj się! To tylko dziecko!" A czy ja coś mówię?- Chyba nie chcesz żeby było mu przykro, co?- Lucas niechętnie odsunął się od niej i wskoczył Kotechy na kolana.
- A ja też mogę liczyć na całusa?- George ruszył w stronę brunetki, a ta skrzyżowała ramiona na piersi i przeniosła ciężar ciała na jedną nogę.
- Po raz kolejny... Nie- dziewczyna uśmiechnęła się do niego i krótko go uściskała. Tak jest! Moja dziewczyna! "Chciałbyś..." Skończ.
- Czyli dalej nie mam co liczyć na randkę?- spytał, wyginając usta w podkówkę. Dziewczyna spojrzała na niego wymownym wzrokiem, a on uniósł ręce do góry- Dobra, dobra. Nie patrz się tak na mnie. Tak tylko pytałem...
- Chłopaki co wy tu robicie?- zabrał głos Max i uwaga wszystkich skupiła się na nim. Wszystkich oprócz mojej. Ja wpatrywałem się w niejakiego Georga, który obejmował Kate ramieniem, podnosząc mi tym samym ciśnienie. Czy on może z łaski swojej zabrać tą rękę?!
- Mama powiedziała nam, że jesteś w studiu, i że będziesz pracował z Kate, więc postanowiliśmy was odwiedzić. W końcu dawno się nie widzieliśmy. To znaczy mam na myśli tą piękną niewiastę- spojrzał z góry tymi swoimi błękitnymi ślipiami na dziewczynę, a ona posłała mu słaby uśmiech. 
- Jasne. To skoro już się przywitaliście, zmykajcie do domu. Zobaczymy się wieczorem.
- Ale...- zaczął mały Lucas, ale jego tata nie chciał słyszeć żadnego sprzeciwu.
- Bez gadania. Obiecuję, że Kate nas niedługo odwiedzi.
- Naprawdę?- spytał mały z iskierką nadziei w oczach.
- Obiecuję- uśmiechnęła się do niego i poczochrała go po włosach.
- Zanim wyjdziemy jest jeszcze jedna sprawa. Do was też chłopaki. Jeśli oczywiście będziecie mieli ochotę...- George zwrócił się do nas, ale dosłownie po chwili jego wzrok znów był wlepiony w brunetkę- Może wybierzecie się ze mną i moimi znajomymi do klubu? Wiecie... Potańczymy, powygłupiamy się, lepiej się poznamy... Zabawa w najczystszej postaci! Kate?
- Zastanowię się.
- Mam nadzieję, że wpadniesz. Na was też liczę- wskazał na naszą piątkę ruchem ręki i całując grzbiet dłoni dziewczyny pożegnał się z nią i zgarniając po drodze Lucasa opuścił studio. Czemu tak bardzo nie lubię tego chłopaka, gdy nawet nie zamieniłem z nim ani słowa? "No ciekawe czemu..." Nawet bardzo!

       Dzisiejszy dzień był zaskakująco udany. Co prawda nie udało mi się wpaść na pomysł kolejnego singla dla One Direction, ale za to napisałam dwa inne utwory dla Olly'ego. Szczerzę muszę przyznać, że wielką przyjemność sprawiło mi zaśpiewanie z chłopakami jednej z moich ulubionych piosenek. Fakt, że sami dodali coś od siebie, tworząc swoją interpretację trochę mnie zdziwił, ale zarazem ucieszył. Byli naprawdę dobrzy.
  Zbliżała się dziewiąta wieczorem i wszystkim dawało się we znaki zmęczenie. Jeśli zaraz mój mózg nie przystanie podsyłać mi kolejnych pomysłów na teksty piosenek i ich melodię to chyba zwariuję. Wciąż siedziałam na tym cholernie twardym parapecie, z zamkniętymi oczami, próbując pozbierać myśli. Czy moja głowa nie zna powiedzenia "co za dużo to niezdrowo"?
- Kate... Wszystko w porządku?- otworzyłam minimalnie jedno oko i zobaczyłam stojącego obok mnie Liama.
- Tak. Wszystko gra. Po prostu boli mnie głowa.
- Może Ci coś przynieść?- spytał ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy.
- Nie. Jest ok- uśmiechnęłam się do niego słabo. W pewnym momencie Niall podszedł do nas i nie zdając sobie sprawy z mojego stanu, praktycznie krzyknął mi do ucha, za co szczerze miała ochotę mu przywalić.
- Co tam?!- uwiesił się Paynowi na ramieniu, a ten posłał mu mordercze spojrzenie, wskazując na mnie ruchem głowy. Chłopak przyglądał mi się przez chwilę i dopiero gdy zaczęłam masować sobie skronie zrozumiał, że mówi zdecydowanie za głośno.
- Oj! Sorry...- nerwowo przygryzł wargę. Uniosłam lekko jeden kącik ust dając mu do zrozumienia, że się nie gniewam.
- Zbierajmy się- usłyszałam głos Savana gdzieś na drugim końcu pomieszczenia.
 Wcale nie miałam ochoty wracać. Po co? I tak pewnie siądę na łóżku i dalej będę spisywać wszystkie pomysły, które wypełniają moją głowę. Równie dobrze mogę zrobić to tutaj. A może coś jeszcze nagram? W hotelu nie będę miała takiej możliwości. 
- Ja zostanę jeszcze trochę- odezwałam się na tyle głośno żeby mnie usłyszał.
- Czemu?- spojrzał na mnie zdziwiony.
- Muszę jeszcze chwilę popracować. Napływ weny. Wiesz jak jest- mężczyzna pokiwał ze zrozumieniem głową i zaczął poganiać chłopaków- Może Niall ze mną zostanie?- odwróciłam się w stronę chłopaka, który szeroko otworzył oczy zaskoczony- To jest propozycja nie do odrzucenia- szepnęłam w jego kierunku, a on niepewnie zgodził się przytakując głową.
- Ok. Tylko nie szalejcie za bardzo. Przed północą chcę was widzieć w hotelu- pogroził nam palcem, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- Oczywiście ojcze!- odpowiedziałam sarkastycznie, a on pokazał mi język, za co odwdzięczyłam mu się tym samym.
  Cztery piąte One Direction wraz z Savanem i Maxem opuściło studio zostawiając mnie i Blondynka samych. Chłopak nerwowo stukał nogą o posadzkę nawet na mnie nie patrząc. Serio aż tak boi się ze mną zostać sam na sam. Przecież ja nie gryzę! "Połykasz w całości" Dzięki.
- Usiądź- wskazałam mu miejsce na niedużej sofie, po czym zajęłam miejsce obok niego- Chciałam z Tobą porozmawiać o Gabie...- zaczęłam uważnie obserwując jego reakcję. Horan od razu posmutniał i schował twarz w dłoniach mamrocząc coś pod nosem przez co nie mogłam go zrozumieć- Mógłbyś powtórzyć?- poprosiłam. Zabrał ręce, ale dalej na mnie nie spojrzał.
- Mówiłem, że zawaliłem.
Kurde. Jego głos był tak bardzo wypełniony smutkiem, że aż moje lodowate serce mnie zabolało. I co ja mam z nim zrobić? Nie powinnam się wtrącać, ale tu chodzi o moją najlepszą przyjaciółkę! Jak nie zainterweniuję Blondynek będzie chodził cały czas przybity aż do powrotu do Anglii i nici z jego czynnego udziału w pisaniu materiału na ich album, a co dopiero o nagraniu czegoś. No chyba, że jakiejś wywołującej depresję ballady. W tym byłby aktualnie świetny.
- Hej...- zacisnęłam dłoń na jego ramieniu- Wcale nie zawaliłeś. Skąd taki pomysł?
- Bo jestem idiotą.
- Nie jesteś!- pociągnęłam go za podbródek aby wreszcie na mnie spojrzał- To, że byłeś w szoku i nie wiedziałeś co powiedzieć, ponieważ wcześniej nie rozmawiałeś na temat oficjalnego ujawnienia Twojego związku z Gabą, nie znaczy, że jesteś idiotą albo, że to już koniec.
- Serio tak myślisz?- iskierka nadziei zaświeciła się w jego oczach.
- Oczywiście! Pozwól, że zacytuję tu Twoją dziewczynę "Każda historia ma wiele rozdziałów. To, że jeden jest zły, nie znaczy, że cała historia jest do dupy". Czy jakoś tak...- zmrużyłam oczy, zastanawiając się czy nic nie przekręciłam, gdy usłyszałam cichy śmiech Nialla.
- Masz rację. To znaczy ona ma. Choć nie sądzę, żeby użyła dokładnie takich słów- widać było, że humor zdecydowanie mu się poprawił.
- Tak. Czasem uda jej się powiedzieć coś mądrego- przyznałam, po czym razem z Horanem wybuchneliśmy śmiechem- Nie mów jej, że się z niej nabijałam, jasne?
- Nie ma sprawy. To będzie nasza tajemnica- puścił do mnie oczko, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.
- My tu gadu, gadu, ale dalej musisz jakoś odkupić swoje winy. Masz jakiś pomysł?
- Yyy... No w sumie to jeszcze nie. Myślałem może o jakiejś romantycznej kolacji.
- Weź przestań!- popatrzyłam na niego zdegustowana- To jest takie mainstreamowe!
- Jak dla Ciebie- odgryzł się i niestety musiałam przyznać mu rację.
- No dobra. Ale musisz zrobić dla niej coś specjalnego!- klasnęłam uradowana w dłonie czując, że rozwiążę dwa problemy za jednym razem, choć ważniejszy było dla mnie pozbycie się bólu głowy.
- Co masz na myśli?- Niall spojrzał na mnie lekko wystraszony widząc moje podekscytowanie.
- Napiszmy dla niej piosenkę, którą dla niej zaśpiewasz! To znaczy, ja Ci tylko trochę pomogę. Większość musisz wymyślić sam- klepnęłam go w plecy i ruszyłam szybko po moją gitarę.
- Że co?!
- To co słyszałeś. Zły pomysł?
Chłopak przez chwilę zastanawiał się nad moją propozycją, ale ostatecznie na nią przystał. Tak! Weno przydaj się na coś!
- Myślisz, że dam sobie radę?- spytał całkiem poważnie. Kiedy on w końcu w siebie uwierzy? 
- Oczywiście, że tak. Już mówiłam, że trochę Ci pomogę- sięgnęłam po kilka kartek papieru i podałam mu długopis-  Jednak zanim zaczniemy...
- Tak?
- Jeśli naprawdę myślisz, że Gaba to Twoja księżniczka, przytulaj ją, całuj, mów, że za nią tęsknisz, rozpieszczaj ją, a przede wszystkim kochają ją. I NIGDY, ale to NIGDY nie pozwól czuć jej się zagrożoną przez jakąś inna dziewczynę. Zrozumiano?
- Jasne- uśmiechnął się do mnie pewnie, co dało mi poczucie, że mogę mu zaufać w tej kwestii.
- To dobrze. Inaczej będziesz miał ze mną do czynienia- powiedziałam całkiem poważnie.
- Czy to jest groźba, Kate?- spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach, ale mi wcale nie było do śmiechu. Nie w tej kwestii.
- Tak, Niall. To jest groźba.

6 sierpnia 2013

23

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Uwielbiam gdy dookoła mnie jest tak... brudno. Mam wtedy wrażenie, że coś robię, a nie siedzę z nogą założoną na drugą i oglądam paznokcie. Obecnie moja kuchnia wygląda jakby stołowała się tu grupa dzieciaków z nadmierną ilością energii, a tymczasem od godziny jestem tu tylko ja. Blat zawalony jest brudnymi talerzami i sztućcami, a podłoga udekorowana jest rozsypaną mąką, różnorodnymi przyprawami, a nawet rozbitym jajkiem. Zlew wraz z koszem na śmieci niedługo zaczną żyć własnym życiem, a czajnik wybuchnie jeśli go zaraz nie zdejmę z gazu. Kiedy Gaba to zobaczy, zabije mnie. Jednak mam nadzieję, że po skosztowaniu moich pyszności, które dla niej przygotowałam od razu mi wybaczy... i posprząta. Z tą myślą zalałam dwa kubki wrzątkiem pozwalając aromatowi wiśniowej herabty rozejść się po całym pomieszczeniu i wywołać burczenie w moim brzuchu. Czym prędzej wyjęłam z piekarnika przygotowane przeze mnie wcześniej "łódeczki"*  zrobione z bagietek i przełożyłam je na dwa talerze dekorując je kilkoma pomidorkami koktajlowymi. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał... jedenastą? Przetarłam oczy sprawdzając czy aby na pewno jest ta godzina. Zdziwiło mnie to, że jest tak późno, a przyjaciółka nie wyłoniła się ze swojego pokoju ani na milimetr. Zaniepokojona tym faktem poszłam do niej i bez zbędnych ceregieli weszłam pomału do środka. Pokój skąpany był w ciemnobordowej poświacie wywołanej przez słońce, które próbowało przedostać się przez szczelnie zaciągnięte zasłony. Na środku pokoju stało wielkie łóżko z pozłacaną ramą, na którym leżała brunetka, z kołdrą naciągniętą na głowę. Podeszłam do niej na palcach i przysiadłam na skraju materaca. Chwyciłam za róg pościeli i powoli odsłoniłam jej twarz. Gaba pomimo moich działań nawet nie drgnęła, a jej oczy były otwarte. Mrugnęła leniwie kilka razy i dalej wpatrując się w bliżej nie określony punkt w końcu się odezwała.
- Czego chcesz?- spytała niewyraźnie, a ja położyłam się obok niej, aby zmusić ją do spojrzenia na mnie.
- Chciałam Cię zawołać na śniadanie, ale teraz wydaje mi się, że chyba najpierw musimy pogadać. Co jest?- skupiła na mnie swój wzrok, a ja zaczęłam przeczesywać dłonią jej krótkie włosy.
- Nic- wzruszyła ramionami i spuściła wzrok.
- Serio? To czemu jeszcze nie zaglądasz mi przez ramię w kuchni dopytując się upierdliwie za ile będzie śniadanie?- uniosłam wymownie jedną brew, a w zamian otrzymałam jedynie wzruszenie ramionami.
- Nie jestem głodna.
- Że co?!- o mało co nie zakrztusiłam się nabranym powietrzem i momentalnie podniosłam się na łokciu- Jak to nie jesteś głodna?! Chora jesteś czy co?
- Nie- kolejna zdawkowa odpowiedź do kolekcji. Teraz już wiem czemu to tak w kurza ludzi gdy ja tak robię.
- To co się stało?- spytałam łagodnie wracając co wcześniej przerwanej czynności. Dziewczyna zamknęła oczy gdy zaczęłam zakręcać jej włosy wokół mojego palca i cicho westchnęła- Pokłóciłaś się z Blondynkiem?
- W sumie to nie...- szepnęła, próbując ponownie schować się pod kołdrą, ale jej na to nie pozwoliłam.
- Możesz jaśniej?- poprosiłam bardziej stanowczym tonem, który zawsze pomagał mi w wyciągnięciu z niej wszelkich informacji. Nie lubiłam wykorzystywać mojej "sztywnej" natury przeciwko niej, ale jak mus to mus.
- Bo widzisz ostatnio byłam z Niallem na spacerze w parku i tam spotkaliśmy dwie jego fanki...
- Fanki?- zaskoczyła mnie- Przecież oni jeszcze nic nie wydali...
- Możesz mi nie przerywać?- zmierzyła mnie groźnym spojrzeniem, a ja od razu ucichłam- To, że jeszcze świat nie usłyszał ich piosenek napisanych przez Ciebie i Savana nie znaczy, że nie mają już fanów, a w szczególności fanek. Zresztą Niall był tak samo zaskoczony jak Ty, że go ktoś rozpoznał. Ale wracając do tematu...Te dziewczyny zapytały się kim dla niego jestem, a on nie wiedział co ma powiedzieć, więc szybko odparłam, że "koleżanką". 
- Koleżanką?- powtórzyłam, ale zaraz ugryzłam się w język przypominając sobie, że miałam jej nie przerywać.
- Tak. Bo co miałam innego powiedzieć? Że jestem jego dziewczyną? Przecież gdybym to zrobiła ktoś mógłby mi zrobić zdjęcie, zacząć się mną interesować, potem pewnie dowiedzieliby się, że się z Tobą przyjaźnię, odkryliby, że Ty to Kate G i Twoją prywatność szlag by trafił...
Leżałam z szeroko otwartymi oczami i nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. 
- Chcesz mi powiedzieć, że zrobiłaś to dla mnie?- zapytałam chcąc się upewnić czy mój tok myślenia jest prawidłowy. Gaba skinęła głową, a moje serce ścisnęło się tak mocno, że teraz pewnie było wielkości orzecha włoskiego- Czyś Ty zwariowała?!- krzyknęłam na nią, a ona odskoczyła ode mnie i usiadła po turecku- Jak mogłaś zrobić coś takiego?!
- O co Ci chodzi?! Staram się Ciebie chronić!- oburzyła się i zmarszczyła brwi nie rozumiejąc mojej reakcji.
- Cieszy mnie to, ale nie pozwolę żebyś musiała rezygnować ze swojego szczęścia tylko po to abym ja mogła zostać anonimowa. Zwariowałaś?!
- Dobrze wiesz, że zrobię wszystko żeby nikt więcej Cię nie skrzywdził. Poza tym to i tak była lepsza opcja dla Nialla. Po co ma się przejmować pytaniami na temat swojej nowej dziewczyny? Powinien skoncentrować się na karierze, a nie na mnie...
- Lepiej się już nie odzywaj bo Ci przywalę i wcale nie będzie mi przykro- uniosłam do góry rękę i pogroziłam jej palcem. Spojrzałam na jej smutną twarz, a moje serce rozpadło się na tysiąc na małych kawałków. Zacisnęłam powieki i zacisnęłam usta w wąską linię ciężko wzdychając. 
- Gaba posłuchaj mnie...- chwyciłam jej dłonie i spojrzałam prosto w ciemno brązowe tęczówki- Nigdy, przenigdy nie przekładaj cudzego szczęścia nad swoje. Przynajmniej nie dla kogoś takiego jak ja...- otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale ja kontynuowałam swój monolog nie dopuszczając jej do głosu- Jestem na tyle głupia, że nie potrafię należycie docenić tego co dla mnie zrobiłaś i nadal robisz. To przeze mnie się tu przeprowadziłaś i zostawiłaś rodzinę. Owszem to było nasze marzenie, ale nie tak to miało wyglądać. Nie takie miały być okoliczności i powód naszego przyjazdu tutaj. Niemniej jednak czasu nie cofniemy, ale nie pozwolę na to żebyś cierpiała przeze mnie i przez moje błędy...
- Kiedy Ty nie popełniłaś żadnego błędu...- ścisnęła moje dłonie, a ja zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Nie o tym teraz mówimy. Tak czy owak mam zamiar wynagrodzić Ci to wszystko i odwdzięczyć się choćbym musiała powiedzieć światu kim jestem i zdradzić swój największy sekret. A co do Blondynka...- uśmiechnęłam się do niej ciepło i puściłam oczko- Jestem pewna, że jedynym powodem, dla którego zapomniał języka w tej swojej ślicznej buźce było to, że faktycznie był równie zaskoczony co ja dzisiaj faktem, że ktoś go rozpoznał. Jest w Ciebie wpatrzony jak w obrazek i świata poza Tobą nie widzi! Nie musisz się martwić o jego uczucia względem Ciebie. Jestem pewna, że jakby mógł to porwałby Cię na koniec świata, ożenił się z Tobą i nie wypuścił z sypialni dopóki nie spłodziłby dziesiątki ślicznych maluchów, które oczywiście musiałaby by być podobne do Ciebie.
Gaba słysząc moją wizję wybuchnęła śmiechem wciągając również mnie w ten napad głupawki. Chichrałyśmy się jak głupie gdy ja kontynuowałam opowiadanie jak będzie wyglądało jej życie z Horanem u boku. Szczerze? Gdyby jakaś wróżka powiedziała, że moja przyszłość będzie wyglądała tak słodko i kolorowo chyba bym zwymiotowała na tą jej szklaną kulę i poszła rzucić się z mostu. Ale ja to ja, a dziewczyna, która właśnie o mało co nie spadła z łóżka to inna bajka... 
- O Jezu...- przyjaciółka opadła na materac z wielkim uśmiechem na ustach i załzawionymi oczami- Moje życie będzie cudowne!- klasnęła w dłonie i obróciła się w moją stronę- Naprawdę myślisz, że tak to będzie wyglądało?- pokiwałam twierdząco głową z grymasem na twarzy za co oberwałam poduszką- I dobrze! To moje życie, a nie Twoje, więc może być przesłodzone i różowe!
Uśmiechnęłam się pod nosem i ponownie niemo przyznałam jej rację. Popatrzyłam na jej szczęśliwą buzię i poczułam jak moje serce skleja się z powrotem w jedną całość.
- Kocham Cię, wiesz?- chwyciłam jej dłoń i lekko ją ścisnęłam. Brunetka przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła.
- Ja Ciebie też Kasia- comknęła mnie w czoło, a ja wtuliłam się w nią jeszcze bardziej.
- Gaba?- podniosłam na nią wzrok- Nie mów Niallowi, że właśnie wyznałam Ci miłość bo jeszcze mnie pochowa żywcem, ok?- przyjaciółka poczochrała moje włosy co spotkało się z moim niezadowolonym warknięciem.
- Serio jest aż tak niebezpieczny?
- Podobno- odparłam- Wolę się nie przekonywać na własnej skórze- uniosłam ręce w geście obronnym.
- Mój mały, kochany, słodki, groźny Niall...- westchnęła szczerząc się jak głupia, a ja wywróciłam oczami.
- Wiesz, że on  jest od Ciebie jakieś dwie i pół głowy wyższy, nie?
- Wiem- wzruszyła ramionami- I co z tego? 
- Nie no, nic. Cieszę się, że jesteś tego świadoma pomimo tego, że uważasz, że jest "mały". No chyba, że masz na myśli coś innego...- poruszyłam wymownie brwiami,  za co oberwałam po raz kolejny poduszką.
- KAŚKA! Przestań!
- No co?! Coś musi być powodem, że tak o nim mówisz...- starałam się ukryć rozbawienie i powstrzymać atak śmiechu spowodowany widokiem jej miny, ale nie mogłam.
- Uspokój się! Nie gadam z Tobą więcej! Jesteś zboczona! Zupełnie jak Harry!
- Ej!- oburzyłam się- Nie porównuj mnie do niego!
- Kiedy to prawda!- zarzekała się- Oboje jesteście siebie warci...
- Jeszcze jedno słowo, a nie zjesz śniadania!- zagroziłam.
- A co jest?
- Łódeczki- odpowiedziałam i o mało nie straciłam życia, gdy Gaba zerwała się na równe nogi i praktycznie po mnie przebiegając ruszyła w stronę kuchni krzycząc "Jedzenie!!!!". Pokręciłam z niedowierzaniem głową i zwlekając się z łóżka podążyłam za nią z nadzieją, że przejęta posiłkiem nie zauważy zostawionego bałaganu.
- KAŚKA! Coś Ty tu narobiła?! Ja tego nie sprzątam!
A jednak...

       Zapukałem w drzwi z numerem dwadzieścia siedem i cierpliwie czekałem aż ktoś mi otworzy. Byłem tak podekscytowany wyjazdem do Szwecji jak nigdy dotąd. Może dlatego, że nie leciałem tam sam, ale razem z moją kochaną siostrzyczką i pięcioma przyjaciółmi. Rozmyślając nad tym jak będzie wyglądało najbliższe półtora tygodnia nie zauważyłem Gabrysi stojącej w progu.
- Wejdziesz do środka czy dalej będziesz tak stał i szczerzył się jak mysz do sera z niewiadomego powodu?- założyła ręce na piersi i za wszelką cenę starała się ukryć swoje rozbawienie moim zachowaniem. Pokazałem jej język i wszedłem do mieszkania. Rozejrzałem się dookoła, a moją uwagę przykuł bałagan panujący w kuchni i mop wraz z innymi sprzętami do sprzątania stojący przy drzwiach.
- Czyżby Kasia wzięła się za gotowanie?- spytałem retorycznie, a dziewczyna machnęła ręką, kręcąc z politowaniem głową.
- Ma szczęście, że tak dobrze jej to wychodzi- skomentowała wygląd pomieszczenia, który wyglądał jakby rozegrała się tam wojna na jedzenie- Jest u siebie- wskazała ruchem głowy na pokój swojej współlokatorki i wyciskając mokrą szmatkę wzięła się za ogarnianie tego syfu. Udałem się w kierunku pokoju, w którym miałem zastać powód mojego przyjścia. Wybijając stały rytm czekałem, na pozwolenie wejścia do środka.
- Proszę!- odpowiedź była natychmiastowa i choć w obcym dla mnie języku dokładnie wiedziałem o co chodzi. Czegoś się przy niej nauczyłem przez te kilka lat.
- Cześć siostra!- wparowałem i przywitałem się z brunetką siedzącą przy biurku- Gotowa?- Kasia spojrzała na mnie wyraźnie skonsternowana.
- Na co?
- No na wyjazd...- wyjaśniłem niepewnie czując, że coś jest nie tak- Czemu nie jesteś spakowana?- rozejrzałem się po pokoju, który przypominał stajnię Augiasza.
- Ale ja dzisiaj nigdzie nie lecę- zaczęła równie niepewnie, zaglądając do swojego kalendarza- Lot mam dopiero jutro- oznajmiła.
- Jak to jutro? Przecież lecimy do Sztokholmu dzisiaj...- w myślach zastanawiałem się czy aby na pewno mam rację, ale gdy przypomniałem sobie Anę, która obiecała zawieść mnie na lotnisko nie miałem żadnych wątpliwości, że to za cztery godziny.
- A kto powiedział, że ja się tam wybieram?- spytała marszcząc przy tym czoło.
- Ty. W studiu. Nie pamiętasz?
- Pamiętam- przyznała- Ale nie mówiłam, że lecę z wami na całe półtora tygodnia. 
- Jak to?!
- Tak to. Najpierw lecę do Francji, a potem nie wiem czy nie będę musiała wrócić jeszcze na dwa dni do Londynu. 
- Słucham?- nadstawiłem ucho nic z tego nie rozumiejąc- Ale...
- Żadne "ale" braciszku. Chyba się do końca nie zrozumieliśmy- odpowiedziała spokojnie i uśmiechnęła się, a ja stałem jak wryty. 
- Żartujesz? A co z Maxem?
- A co ma być? On wie, że nie przylecę z wami. Już wszystko jest załatwione. Nawet Cowell o tym wie. Rozmawiałeś z nim w ogóle?
- Nie- przyznałem spuszczając wzrok.
- Oj Savan... Chyba faktycznie muszę Cię wziąć na wychowanie przed Twoim ślubem z Aną bo ta kobieta z Tobą nie wytrzyma- "pocieszyła" mnie i poklepała po ramieniu, mijając mnie i siadając na łóżku- Co się tak patrzysz?
- Nic. Ja tylko myślałem... Z resztą nie ważne. To kiedy do nas dołączysz?- usiadłem obok i skupiłem wzrok na swoich dłoniach.
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno zawitam. Obiecałam Martinowi- objęła mnie ramionami i położyła brodę na moim ramieniu- Nie smuć się. Na pewno będziesz się świetnie bawił z chłopakami- puściła do mnie oczko i pogłaskała po plecach.
- Miałem nadzieję, że Ty też będziesz w tym uczestniczyć.
- Nadzieja matką głupich, ale...
- Nie kończ- podniosłem dłoń powstrzymując ją.
- Jak chcesz- wzruszyła ramionami- Zostajesz? Może zrobię Ci coś do jedzenie w ramach pocieszenia?
- Nie. Pójdę już. Muszę spakować jeszcze parę rzeczy, a poza tym nie chcę żeby Gaba znów musiała po Tobie sprzątać kuchnie.
- Ej! Ale chociaż było dobre!- broniła bałaganu, którego narobiła.
- Nie wątpię- uśmiechnąłem się smutno i ruszyłem w kierunku drzwi.
- Pozdrów ode mnie Maxa!- Kasia krzyknęła za mną, a ja zgodziłem się przytakując głową. Pożegnałem się jeszcze z Gabrysią i wyszedłem na zewnątrz. Oparłem się o ścianę korytarza i westchnąłem ciężko zdając sobie sprawę, że wyobrażenia, które jeszcze przed chwilą kłębiły się w mojej głowie były i pozostaną fikcją. Musi lecieć do tej Francji? Po co? "Serio się pytasz?" zakpiło moje drugie Ja. 
Tomek.

Lotnisko Heathrow

       Jak wygląda piątka chłopaków, którzy niemal skaczą z podekscytowania czekając na lotnisku na swój samolot? Na pewno niekorzystnie, że tak to ujmę, ale co zrobić? Od wczoraj nie możemy usiedzieć na miejscu. Perspektywa spędzenia ponad tygodnia w Szwecji i nagrywania tam materiału na nasz debiutancki album z jednym z najbardziej znanych kompozytorów muzycznego show biznesu jest tak nierealna, że od szczypania się by sprawdzić czy to aby na pewno nie jest sen porobiły mi się siniaki. Liam cztery razy pakował i wypakowywał swoje rzeczy z walizki sprawdzając czy na pewno wszystko zabrał, Niall nie wiedział czy powinien być szczęśliwy z powodu wyjazdu czy smutny, ponieważ zostawia swoją ukochaną, a ja z Zaynem przejrzeliśmy chyba wszystkie strony w internecie na temat Maxa Martina i jego osiągnięć. A Harry? Daję sobie rękę uciąć, że bardziej cieszy się z faktu, że będzie "skazany" na codzienne oglądanie Kate G niż z tego, że nagramy nowe utwory. Ach ta miłość...
- Chłopaki przestańcie- jęknął Paul, który kręcił z politowaniem głową i co chwilę wywracał oczami widząc nasze podniecenie wyjazdem- Kate ma rację. Zachowujecie się jak stado małp wypuszczonych z cyrku. Jesteście pewnie, że nie chcecie zmienić zawodu? Na pewno by was ktoś przyjął...
- Nie jesteśmy małpami!- oburzył się Niall- Gaba mówi, że jestem jej "słońcem"- wyszczerzył się pokazując menadżerowi wiadomość od dziewczyny, w której zapewne użyła tego słowa.
- Niall zamknij się...- wysyczał przez zęby Zayn, który najwidoczniej miał już dość ciągłego podekscytowania przyjaciela jego związkiem.
- O co Ci chodzi Malik? Zazdrosny jesteś?- Blondyn uniósł kpiąco brew i uśmiechnął się triumfalnie.
- Nie jestem zazdrosny- prychnął pod nosem- Po prostu mam dosyć Twojego ciągłego biadolenia. Ile można?
- Jesteś zazdrosny!- Niall wskazał na niego palcem, a Zayn zacisnął szczękę.
- Przestańcie!- uspokoił ich Liam- Lepiej sprawdźcie czy macie wasze bilety.
- Chociaż jeden normalny- uśmiechnął się do niego Paul i zapewne dziękował właśnie Bogu za to, że Simon zdecydował się dołączyć go do zespołu, fundując Higginsowi pomoc w ogarnięciu nas.
- Ja mam- uniosłem swój bilet do góry, po czym schowałem go do kieszeni torby.
- Ja też- poinformował Zayn.
- I ja- odpowiedział Horan.
- A Ty Harry?- zwrócił się do chłopaka menadżer, ale ten nie zareagował- HARRY!
- Co?!-warknął na mężczyznę, ale zaraz się opamiętał i grzecznie przeprosił- Coś mówiłeś?
- Pytałem czy masz swój bilet- chłopak włożył rękę do kieszeni spodni i wyjął pognieciony kartonik.
- Mam- pokazał go Paulowi, a ten z rezygnacją głośno westchnął i machnął na niego ręką.
- Nie denerwuj się tak- poklepałem przyjaciela po plecach- Niedługo przyjedzie i nie rozstaniesz się z nią przez następnych kilka dni.
- Nie wiem o czym mówisz...- bronił się, ale szybko skapitulował nim zdążyłem coś powiedzieć- Ale w sumie to mogłaby już tu być.
Uśmiechnąłem się do niego i puściłem oczko. Straszny ze mnie przyjaciel skoro bawi mnie to jak reaguje na pewną brunetkę o kręconych włosach? Może i tak, ale ten widok jest niesamowity. Jeszcze trochę i jakimś cudem wszczepi jej nadajnik żeby wiedział gdzie jest i co robi. "Może lepiej nie podsuwaj mu takiego pomysłu bo faktycznie to zrobi" Racja. Nie ma co ryzykować. Zakochany Styles jest zdolny do wszystkiego. Przynajmniej wszystko na to wskazuje.
 Do odlotu pozostało czterdzieści minut, a Savana ani Kate nie było ani śladu. Paul próbował dodzwonić się do któregoś z nich, ale na marne. Oboje mieli wyłączone telefony. Menadżer zaczął nerwowo tupać nogą, a w jego ślady poszedł Harry. Wyglądali jak bliźniacy gdyby nie to, że mężczyzn był od niego wyższy i potężniejszy, miał mniej włosów na głowie... W sumie to tylko wystukiwali taki sam rytm o posadzkę co doprowadzało mnie już do szału. Na szczęście nim zdążyłem przykleić im stopy do podłogi w zasięgu naszego wzroku pojawił się Kotecha. Szybkim krokiem podszedł do nas i pochylił się opierając dłonie na kolanach.
- Przepraszam, że tak późno, ale Ana jeszcze nie czuje się zbyt pewnie za kierownicą i średnia prędkość z jaką się poruszaliśmy wynosiła trzydzieści kilometrów na godzinę- tłumaczył się, ale jakoś nikt nie był tym zainteresowany. Bardziej obchodziło nas czemu nie ma z nim naszej tekściarki.
- Gdzie Kate?- spytał autentycznie przerażonym tonem Harry przygryzając wargę.
- Ona...- mężczyzna spojrzał na niego i uśmiechnął się smutno- Nie leci z nami.
- Jak to?!- zawołaliśmy wszyscy chórem łącznie z menadżerem.
- Najpierw leci do Francji, prawdopodobnie do Tomka, a później być może będzie musiała wrócić na dwa dni do Londynu- wyjaśnił, a Loczek zrobił się najpierw biały, później fioletowy, a na koniec zielony. Nie wiedziałem, czy to reakcja na wiadomość o tym, że spędzi z obiektem swoich westchnień mniej czasu niż planował czy dlatego, że ta sama dziewczyna postanowiła najpierw odwiedzić Paryż żeby spotkać się ze swoim chłopakiem. Obawiam się, że chodziło o jedno i drugie. 
- Kiedy będzie w Sztokholmie?- zapytał Paul, który pomimo spokojnego głosu, również wyglądał na niezadowolonego.
- Nie wiem- Savan wzruszył ramionami- W najgorszym wypadku przyleci tylko na dwa dni.
- Szkoda- odparł smutno Liam- Myślałem, że czegoś się od niej nauczymy spędzając z nią tyle czasu.
- Ja też- zawtórował mu Zayn- Ale bez niej też damy sobie jakoś radę, nie?
- Pewnie- pocieszyłem go zerkając w stronę Harry'ego, który nic się nie odzywał a wzrok miał utkwiony w swoich butach.
- W porządku stary?- Niall objął go ramieniem i uśmiechnął się do niego ciepło.
- Tak- przytaknął i posłał mu wdzięczne spojrzenie- Wszystko gra.
Nagle z głośników wydobył się kobiecy głos informujący, że samolot do Sztokholmu wylatuje za dwadzieścia minut i wszyscy pasażerowie proszeni są o udanie się na pokład. 
- To nasz lot- sprawdził dane na tablicy odlotów Paul- Zbierajmy się.
 Bez słowa udaliśmy się za nim w odpowiednim kierunku. Nasze początkowe podekscytowanie nieco zmalało. W końcu miała to być nie tylko okazja na napisanie niezłego materiału, ale także na poprawienie naszych relacji z Kate. Zwłaszcza dla Harry'ego. Jednak nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli.

Francja, Paryż, Hotel Paris France

       Godzina i piętnaście minut. Dokładnie tyle zajął mi lot z Londynu do Paryża, a czuję się jakbym przeszła te trzysta czterdzieści jeden kilometrów na piechotę. Moje ciuchy przemoczone są do suchej nitki od potu, który mój organizm naprodukował ze stresu i przerażania od momentu, w którym weszłam na teren lotniska w Anglii. Mogę się założyć, że jestem o co najmniej trzy kilogramy lżejsza, a w moim organizmie nie znajduje się ani jeden mililitr wody. Czuję się wysuszona. W przeciwieństwie do moich ubrań... Jak zwykle gdy jestem zmuszona wybrać ten nieszczęsny środek transportu musiałam się przygotować na irytujące spojrzenia innych pasażerów samolotu jak i załogi pracującej na jego pokładzie. Jedna ze stewardess widocznie była nowa bo chyba myślałam, że umrę zanim jeszcze wystartowaliśmy. Wcale się tak bardzo nie myliła. Nie dużo brakowało a zeszłabym tam na zawał. Na szczęście jej bardziej doświadczona koleżanka wytłumaczyła jej, że niektórzy ludzie tak reagują wsiadając do tej piekielnej maszyny. Oczywiście ona go tak nie nazwała choć moim zdaniem powinna. 
 Oprócz ciekawskich i wścibskich spojrzeń osób lecących ze mną do Francji, teraz musiałam użerać się z podobnymi reakcjami na mój widok gości hotelu, w którym zatrzymał się Tomek. Z racji tego, że zawsze gdy jestem w Paryżu zatrzymujemy się w tym samym miejscu, obsługi nie zdziwił widok mojej przemoczonej podkoszulki i bladej twarzy. Podeszłam do recepcji i oparłam się o wykonany z rudobrązowego drewna blat.
- Bonjour! Witamy po raz kolejny w naszym hotelu- starsza kobieta o blond włosach spiętych w ciasnego koka i imieniu Sophie, jak głosiła plakietka przypięta do jej beżowej marynarki, uśmiechnęła się do mnie serdecznie- W czym możemy tym razem Panience pomóc?
Bonjour!-  odwzajemniłam uśmiech choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie wypadło to najlepiej- Mogłaby mi Pani powiedzieć, w którym pokoju zatrzymał się mój chłopak? Chciałabym mu zrobić niespodziankę.
- Niestety, ale nie wolno mi udzielać takich informacji- odpowiedziała, wzruszając zrezygnowana ramionami.
Przeklęłam w duchu zastanawiając się co teraz zrobić. Oceniając szybko sytuację doszłam do wniosku, że mój władczy i oschły ton, który tak dobrze sprawuje się w Anglii gdy chcę coś zdobyć, tutaj na nic się nie zda. Pora przyjąć inną taktykę. Jak ja dawno tego nie robiłam...
- Jaka szkoda- zrobiłam najbardziej wiarygodną smutną minę na jaką było mnie stać i spuściłam wzrok skupiając go na swoich dłoniach- Dzisiaj jest nasza rocznica, a on niestety nie mógł wrócić do domu żeby się ze mną spotkać...- posmutniałam jeszcze bardziej ciężko wzdychając- Chciałam żeby ten dzień był wyjątkowy. Wie Pani... Paryż, wieża Eiffla, spacer nad Sekwaną i romantyczna kolacja w jednej z tych waszych wspaniałych małych restauracji. Marzenie każdej dziewczyny. Niestety nie każde marzenie można spełnić, prawda?
Zerknęłam na Sophie kątem oka. Po jej wyrazie twarzy widać było, że toczy ze sobą wewnętrzną walkę. W końcu, która kobieta nie uległaby nastolatce, która chce tylko spędzić romantyczny wieczór ze swoim chłopakiem? Taka piękna historia. Potem mogłaby opowiadać swoim wnukom jak to przyczyniła się do uszczęśliwienia dwójki zakochanych w sobie ludzi. "Zakochanych". To słowo dziwnie zaczęło odbijać się echem w mojej głowie i wcale nie było to nic pozytywnego. Było takie... obce. Zupełnie jakbym słyszała je pierwszy raz w życiu. Szybko odgoniłam od siebie niechciane myśli skupiając się na obranym celu. Ostatni raz spojrzałam na kobietę za ladą błagalnym wzrokiem i już wiedziałam, że dostanę to czego chcę.
- Zobaczę co da się zrobić. Podaj mi jego nazwisko- uśmiechnęłam się triumfalnie w myślach. Powinnam zostać aktorką! 
 Blondynka wpisała podane przeze mnie dane do komputera i po chwili wpatrywania się w ekran monitora przeniosła wzrok na mnie.
- Przykro mi, ale nikt taki nie zatrzymał się w naszym hotelu.
Teraz moje zdolności aktorskie poszły w niepamięć. Uniosłam do góry brwi ze zdziwienia, po czym zmarszczyłam czoło.
- Jest Pani pewna?- spytałam wychylając się za ladę aby sprawdzić czy aby na pewno dobrze wpisała odpowiednie dane.
- Tak. Nie mamy tu nikogo o tym nazwisku. Przykro mi. Może to nie ten hotel?
- Yyy... Nie. Niemożliwe- odpowiedziałam ciągle zaskoczona- Dziękuję Pani za pomoc.
Uśmiechnęłam się i ciągnąc za sobą walizkę wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła zastanawiając się co ze sobą zrobić. Nie możliwe, żeby Tomek zatrzymał się w innym miejscu. To ten typ człowieka, któremu jak spodoba się w jednym miejscu ciągle tam wraca, a namówić go na jakąkolwiek zmianę jest niemal syzyfową pracą. Wyjęłam z tylnej kieszeni spodni telefon i wybrałam jego numer. Od razu odezwała się automatyczna sekretarka. Z grymasem na twarzy schowałam urządzenie z powrotem i przysiadłam na małej ławeczce. "I co robimy?" Spytał mój wewnętrzy głos, a ja w odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami. Nie zastanawiając się długo wstałam i stanęłam na skraju krawężnika wołając taksówkę. Kierowca wyszedł na zewnątrz i pomógł mi spakować walizkę do bagażnika po czym otworzył mi drzwi. Gdy zajął miejsce za kierownicą, spojrzał w tylne lusterko.
- Dokąd jedziemy?
- Na lotnisko Orly poproszę.
Mężczyzna odpalił samochód i ruszył w kierunku portu lotniczego. Spoglądałam na krajobraz miasta miłości, który przemijał za oknem i zastanawiałam się nad zaistniałą sytuacją. Czemu Tomka tu nie ma? Gdzie jest? Co robi? Jednak pomimo wszelkich starań nie to zaprzątało najbardziej moją głowę. Bardziej przejmowałam się tym, że za chwilę znów będę musiała wsiąść do samolotu i wytrzymać ponad dwie godziny w tej śmiercionośnej puszce. Moje hierarchia wartości ostatnio szwankuje. A nie powinna.

Szwecja, Sztokholm, Studio nagraniowe

       Co chwilę wycierałem dłonie o spodnie, ale i tak na nic się to nie zdawało bo po sekundzie znów robiły się wilgotne. Czemu się tak stresowałem? W końcu Savan zapewnił nas, że Max nie jest taki "straszny" jak Kate, i  że w gruncie rzeczy to bardzo miłym człowiek. Nie uważałem naszej tekściarki za kogoś przerażającego choć czasami słysząc jej chłodny, niski ton ciarki przechodziły mi po plecach. Jednak w mojej pamięci bardziej wyrył się moment, w którym pierwszy raz usłyszałem jak gra na pianinie "To był fortepian!" Tak, tak. Na fortepianie, a później miałem okazję porozmawiać z nią sam na sam. Była wtedy naprawdę miła i spokojna. Wszystko się zmieniało kiedy otaczało ją więcej niż kilka osób albo pojawiał się Harry. Spojrzałem na Loczka, który od momentu gdy dowiedział się, że Kate nie leci z nami nie odezwał się praktycznie ani słowem. Było mi go szkoda, ale może to i lepiej, że jej tu nie ma? Może uda mu się choć na chwilę o niej zapomnieć i wyperswadować pomysł podrywania jej? Czy on nie może zrozumieć, że to nie jest zwykła dziewczyna, która żyje chwilą, tylko ma swoje zasady i twardo się ich trzyma? "To jak wyjaśnisz to, że poszła z nim na koncert?" Poszła tam tylko dlatego, że to był jej prezent urodzinowy, a poza tym sam też bym pewnie nie odmówił gdybym mógł spotkać moją ulubioną kapelę. "Czy Ty zawsze znajdziesz jakieś logiczne wyjaśnienie?" Najwyraźniej. 
  Zatrzymaliśmy się przed jednym z pomieszczeń znajdujących się w niedużym budynku, a Savan zapukał kilka razy w drzwi. Nie czekając na odpowiedź pociągnął za klamkę i otworzył je na oścież.
- Kotecha! Przyjacielu!- mężczyzna znajdujący się w środku podszedł do niego i mocno go uściskał- Wieki minęły odkąd się ostatnio widzieliśmy!
- A Ty się dalej nic nie zmieniłeś- zlustrował go od góry do dołu i poklepał po ramieniu.
- No nie wiem... Nasza kochana Kate na pewno będzie miała na ten temat inne zdanie. A właśnie... Gdzie ona jest?- spytał wyglądając za plecy Savana.
- Niestety nie mogła przylecieć z nami, ale na pewno wpadnie. Podobno obiecała, że Cię odwiedzi.
- Owszem, a jak wiadomo ona zawsze dotrzymuje słowa.
- Dlatego trzeba na nią uważać- zauważył przyjaciel.
- Po raz kolejny muszę się z Tobą zgodzić- przyznał mu rację- Może przedstawisz mi tą piątkę, która stoi za Twoimi plecami?- wskazał na nas palcem i uśmiechnął się szeroko.
- Jasne! To jest One Direction w składzie Liam, Louis, Niall, Zayn i Harry- przedstawił nas po kolei. Mężczyzna podszedł i uścisnął każdemu dłoń.
- Jestem Max Martin. Producent muzyczny i kompozytor. Miło mi was poznać.
- Nam Pana również- odpowiedziałem, a ona zaśmiał się pod nosem.
- Proszę mówcie mi po imieniu, dobrze?
Przytaknęliśmy na tą propozycję, po czym usiedliśmy na wskazanych przez Maxa miejscach.
- Jak wam się pracuje z Kate?- spytał, opierając brodę na dłoni, oczekując naszej odpowiedzi.
- To zależy- odezwał się Zayn.
- Od czego?
- Od tego, o którego z nas Ci chodzi- wyjaśnił mu.
- A to jest jakaś różnica?- uniósł do góry brwi.
- Nawet bardzo duża- dodał Malik, a ja szturchnąłem go łokciem.
- Możecie jaśniej?- poprosił, a głos zabrał Kotecha.
- Bo widzisz...- poprawił się na fotelu- Chłopcy mieli kilka wpadek i to nie za dobrze wpłynęło na relację pomiędzy Kate, a nich. Jednak najgorzej wypadł Harry...
Martin spojrzał na chłopaka i dokładnie mu się przyjrzał. Uniósł lekko jeden kącik ust do góry i zaśmiał się pod nosem.
- Serio? On też?- odwrócił się w stronę Savana, a ten przytaknął. Czyżby się domyślił, że Styles zadurzył się w niepokornej, twardej i zimnej kompozytorce w ciągu kilku minut?- Nieźle.
- Ja wcale...- zaczął Loczek, ale nie pozwolono mu skończyć.
- Wiem Harry- Max puścił do niego oczko, jednocześnie zmieniając temat- Słyszałem, że już coś nagraliście. 
- Mamy już jeden singiel- odpowiedziałem.
- To może mi go zaprezentujecie? Jestem pewien, że wasza tekściarka nie będzie miała nic przeciwko.
Popatrzeliśmy po sobie, a później na Savana. Ten skinął lekko głową i sięgnął po gitarę. Odchrząknąłem kilka razy, a gdy zaczął grać w odpowiednim momencie dołączyłem się do niego. Potem przyszła kolej na innych i tak oto pierwszy raz zaprezentowaliśmy komuś nasz utwór. Max uśmiechnął się do nas szeroko i zaklaskał kilka razy w dłonie.
- Nieźle, ale musimy jeszcze nad tym popracować- wszyscy momentalnie odwróciliśmy się w stronę drzwi słysząc charakterstyczny, nieco niższy niż u większości kobiet głos. W progu stała Kate z rękami założonymi na piersi i uważnie nas obserwowała- A Ty Savan pomyliłeś akord w refrenie.
- Kate!- krzyknał Martin i niemal rzucił się na nią. Mocno ją do siebie przytulił i ucałował w policzek. Zerknąłem na Styles'a, którego twarz w momencie rozjaśniała gdy zobaczył dziewczynę, a jego zły humor prysł jak bańka mydlana- Tak się cieszę, że jesteś! Podobno miałaś przyjechać później.
- Miałam, ale jestem teraz. To źle?
- Coś Ty! To wspaniale!- uściskał ją jeszcze raz, a na jej ustach pojawił się cień uśmiechu.
- Dobrze się czujesz?- spytał jej brat podchodząc do niej- Wyglądasz jakby Cię z krzyża zdjęli...
- Też się cieszę, że Cię widzę- odpowiedziała mu chłodno- A wyglądam jak wyglądam, ponieważ jestem zmęczona. Tyle.
- Jasne... Ja tylko myślałem, że miałaś lecieć do Francji...- tłumaczył się.
- A kto powiedział, że tam nie byłam?- ponownie skrzyżowała ręce na piersi- Z resztą nie ważne. Tak dla Twojej informacji mieszkamy razem w jednym pokoju, więc będziesz musiał mi później dać klucz, żebym mogła zanieść swoje rzeczy, ok?
- Pewnie- uśmiechnął się do niej nie kontynuując tematu jej nagłego pojawienia się. Widać było, że cieszył się z jej przybycia bez względu na to jaka była tego przyczyna.
- Piosenka jest niesamowita- skomentował utwór Max wracając do naszego małego występu.
- Dziękuję. Tak myślałam, że Ci się spodoba- uśmiechęła się delikatnie- Wybaczcie, ale jestem strasznie zmęczona. Pozwolicie, że porwę mojego braciszka i zatrudnię go jako tragarza na moment aby pomógł zabrać moje walizki i zawiózł mnie do hotelu?
- Pewnie- odezwał się uradowany Louis- Jedź i się wyśpij. Zobaczymy się jutro.
- Ok. To Ciebie porywam, a z resztą widzę się tutaj jutro o dziesiątej. Pasuje?- wszyscy bez wyjątku zgodziliśmy się na jej propozycję- Martin?
- Tak?
- Zrób coś z sobą. Zostawiłam Cię na niecały miesiąc, a Ty znów się zapuściłeś. Może byś tak trochę pobiegał i zmienił dietę?
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i odwrócił się w nasza stronę.
- A nie mówiłem?
Dziewczyna pożegnała się z nami skinieniem głowy, a Maxa ucałowała w policzek. Wraz z Savanem opuścili pomieszczenie, a my zostaliśmy sam na sam z kompozytorem.
- To co chłopcy? Może opowiecie mi coś o sobie?- zaproponował przerywając niezręczną cieszę.
- Znowu?!- jęknął Harry, a my zaśmialiśmy się pod nosem przypominając sobie sytuację, gdy pierwszy raz poprosiła nas o to Kate.

 


* Tak wyglądają "łódeczki" zrobione przez Kate :) Jeśli ktoś chce mogę dodać przepis.