26 marca 2014

6

Ulice Londynu

- Wczorajszy wieczór był cudowny!- usłyszałem po raz kolejny zachwyt Danielle, która odkąd mnie dzisiaj zobaczyła nie może przestać wspominać o ostatniej imprezie- Dziękuję, że mnie tam zabrałeś!- zarzuciła mi ręce na szyję i cmoknęła w usta. W sumie to niech się jeszcze trochę pocieszy... "Zboczeniec!". O wypraszam sobie! Z takimi epitetami to do Harry'ego i reszty zgrai, a nie do mnie!
- Cieszę się, że dobrze się bawiłaś- uśmiechnąłem się do niej szczerze i złapałem za rękę- Trochę się obawiałem, że ktoś coś odwali albo, że kogoś nie polubisz.
- Wszyscy byli bardzo mili- zapewniła, choć wprowadziła drobną korektę- Co prawda Kate była bardzo tajemnicza i małomówna, ale podobno to u niej normalne.
- Uwierz mi, że była bardzo gadatliwa i otwarta jak na nią- chciałem nieco skorygować jej opinię na temat tekściarki, która dla niej jest kurierem- A kto ci powiedział, że to u niej normalne?
- Harry.
- Harry?- powtórzyłem marszcząc czoło. Kiedy niby ze sobą rozmawiali? Przecież nie spuszczałem z niej wzroku!
- Zamieniłam z nim kilka zdań kiedy poszedłeś dla mnie po drinka- oświeciła mnie, na co jedynie przytaknąłem. Mojito z drobno pokruszonym lodem i dodatkową limonką. Teraz pamiętam. 
- Zdradził ci coś jeszcze ciekawego na jej temat?- dopytywałem się, próbując się dowiedzieć jakich głupot nawciskał jej Styles i które należałoby sprostować.
- W sumie to nic takiego. Tyle tylko, że naprawdę ma świetny głos i jest bardzo utalentowana. Na końcu stwierdził, że jest jak on to ujął... jest cholernie uparta za co dostał po głowie od Savana, który jak twierdził musi bronić swojej małej siostrzyczki i tylko on może tak o niej mówić- streściła pokrótce ich małą wymianę zdań. To, że Hazza coś jej nagadał przestało mieć dla mnie znaczenie gdy usłyszałem imię Kotechy. Boże, błagam żeby tylko nie zaczęła się dopytywać o genezę słowa siostrzyczka. Proszę, proszę, proszę!
- Czemu Savan mówi do Kate "siostro"?
No masz ci los! Zdecydowanie powinien przestać pić w miejscach publicznych przy nowo poznanych przez siebie osobach! Jak ja mam jej teraz to wytłumaczyć? To on powinien tu stać i ją okłamywać, a nie ja. Co będzie jak się dowie, że cały czas ukrywam przed nią prawdę na temat Kate? Zabije mnie! Albo gorzej... zerwie ze mną!
- Liam?- ścisnęła mocniej moją dłoń sprowadzając mnie tym samym na ziemię.
- Tak do końca to nie jestem pewien czemu się tak do niej zwraca- zacząłem, starając się nie wdawać się za bardzo w szczegóły- Wydaje mi się, że przy ich pierwszym spotkaniu bardzo ją polubił i dlatego nazywa ją swoją siostrą. Poza tym kto zrozumie pijanego...- machnąłem ręką, na co Dani zaczęła się dźwięcznie śmiać.
- Masz rację- przysunęła się nieco i oparła głowę na moim ramieniu kiedy nieśpiesznie kroczyliśmy ulicami Londynu- Pod wpływem alkoholu ludzie mówią różne rzeczy, ale podobno wtedy też zdradzają cała prawdę, której boją się powiedzieć na co dzień.
Zastanawiałem się chwilę nad jej słowami, debatując z samym sobą czy jest w tym chociaż trochę sensu. Może powinniśmy zrobić z Kate i Harry'ego króliki doświadczalne i przetestować na nich tą teorię? Szczerze wyznaliby sobie nawzajem co do siebie czują i byłoby po problemie. Oni by wiedzieli na czym stoją, a Louis przestałby spiskować za ich plecami. Założę się, że obserwując ich wczoraj wieczorem, kiedy udawali dwójkę starych znajomych był w siódmym niebie, a w jego małej i odrobinę tępej główce zrodziło się tysiąc pomysłów jak ich wyswatać. Czy on sobie w ogóle zdaje sprawę z tego, że takie postępowanie grozi śmiercią? Gdyby tylko G dowiedziała się o jego niecnych planach to obdarłaby go ze skóry i powiesiła w salonie albo nad łóżkiem. Chyba powinienem go o tym uświadomić...
- Harry i Kate byliby ładną parą- stwierdziła nagle piękna brunetka idąca przy moim boku, a ja udawałem, że wcale nie przeszkadza mi poruszanie na nowo tego tematu.
- Dwie kręcone głowy w jednym związku?- popatrzyłem na nią kątem oka- Co za dużo to nie zdrowo.
- Przestań!- klepnęła mnie zaczepnie w ramię i zaczęła się śmiać- Ja mam kręcone włosy i twoje też się lekko podwijają. Dalej masz taką samą opinię na ten temat?- przystanęła, zakładając ręce na piersi.
- My to zupełnie inna sprawa.
- Dlaczego?
- Może Styles i Kate są dobrymi znajomymi, ale wierz mi, że gdyby tylko mogli to skoczyli by sobie do gardeł i porozrywali na strzępy. 
- Kto się czubi ten się lubi- uśmiechnęła się łobuzersko- Poza tym czemu mieliby się od razu pozabijać? Nie wpadłeś nigdy na to, że gdzieś tam w środku czują do siebie coś więcej, a ich kłótnie są wynikiem niezaspokojonej frustracji seksualnej?
Otworzyłem szeroko oczy i usta przysłuchując się jej teorii. Podrapałem się niepewnie po głowie, nie wiedząc co odpowiedzieć. Może miała rację?
- Po treningach wykładasz w jakiejś szkole psychologii?- spytałem, na co wywróciła oczami.
- Nie, ale znam się na takich rzeczach i twierdzę, że dokładnie tak jest z nimi- odparła lekko naburmuszona.
- Oj nie gniewaj się na mnie...
- Jak mi nie wierzysz to możemy się założyć- zaproponowała.
- O co?
- Jak ja wygram przez cały dzień będziesz robił to co ja zachcę, a gdy ty wygrasz na odwrót- wyciągnęła w moim kierunku dłoń. Uścisnąłem ją zawierając pakt.
- Stoi! Lepiej się przyszykuj na wielką porażkę kochanie- ucałowałem ją w skroń, a ona zaczęła się śmiać.
- To ty powinieneś wybrać się do sklepu po porządne buty- puściła mi oczko, obejmując ręką w pasie.
- Po co?
- Dowiesz się jak już wygram.
- Po moim trupie!- burknąłem.
- Nie obiecuję, że wyjdziesz z tego żywy- przygryzła wargę próbując ukryć swoje rozbawienie- Co robisz w najbliższy piątek?- zapytała nagle, zmieniając temat.
- Z racji tego, że są to walentynki liczyłem na to, że spotkam się z tobą- zdradziłem jej swoje plany, na co chętnie przystała.
- To świetnie, ponieważ już coś dla nas zorganizowałam- uśmiechnęła się szeroko, gdy ja spojrzałem na nią zaskoczony.
- Naprawdę?
- Oczywiście! Idziemy z moimi znajomymi na taką małą potańcówkę w stylu lat osiemdziesiątych. 
- Słucham?!- moje zaskoczenie przerodziło się w szok.
- Nie mogę im odmówić drugi raz- popatrzyła na mnie smutna swoimi pięknymi oczami.
- Nie patrz tak na mnie...- ostrzegłem ją, zerkając na jej twarz kątem oka, ale jej mina dalej była taka sama- Jak mam iść na imprezę z ludźmi, którzy od dziecka zajmują się tańcem, gdzie będzie to główną rozrywką?!
- Liam...- szepnęła cicho, a ja nerwowo przejechałem ręką po włosach.
- To nie jest najlepszy pomysł.
- Proszę!- przytuliła się mocno, a ja starałem się być twardy i stanowczy. "Twardy to ty już jesteś...".
- Danielle...- spojrzałem w dół i ujrzałem rozczarowanie. Ostatecznie westchnąłem pokonany- Dobrze. Pójdziemy na tą potańcówkę...

Siedziba Syco Music

       Z daleka obserwowałem słaniającą się na nogach Kasię, która wyglądała jakby miała zaraz zejść. Jej twarz była przerażająco blada, oczy przekrwione, a całym ciałem co chwila wstrząsały dreszcze. Pomimo tego, że w pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy było przynajmniej dwadzieścia pięć stopi, ona siedziała otulona niemal po sam czubek głowy grubym swetrem i szalikiem zawiązanym wokół szyi. Dłonie mimowolnie zaciskały mi się w pięści z bezradności za każdym razem gdy słyszałem jak kicha lub dusi się od kaszlu.
- Sądzę, że powinniśmy zakończyć nasze spotkanie żebyś mogła jechać do lekarza- oznajmił w końcu Paul patrząc z niepokojem na kompozytorkę. Pewnie bał się, że za chwilę będziemy musieli wzywać karetkę. 
- Nic mi nie jest- wychrypiała zakrywając usta dłonią, kiedy znów zaczęła kaszleć. 
- Lepiej go posłuchaj- wtrąciła się Helene, która wróciła dzisiaj z urlopu zdrowotnego i miała przejąć opiekę nad wokalnym przygotowaniem chłopaków z One Direction- Wierz mi, nie chcesz przechodzić przez to co ja w ciągu ostatnich trzech tygodni.
- Musimy to dzisiaj skończyć- odparła słabo, wskazując ruchem ręki na stos papierów leżących przed nimi na stole. Już widzę jak dadzą radę się z tym dzisiaj uporać...
- Zróbmy sobie chociaż pół godziny przerwy- zaproponował Higgins- W tym momencie i tak nie jesteśmy w stanie podjąć żadnej mądrej decyzji, a siedzimy tu już od trzech godzin.
Kate niechętnie zgodziła się z jego pomysłem, zwijając się w kulkę na swoim fotelu.
- My też zrobimy sobie przerwę- ogłosiłem chłopakom, na co przytaknęli głowami doskonale wiedząc czemu tak bardzo mi na tym zależy, mimo że dopiero zaczęliśmy. 
Bez słowa podszedłem do kompletnie nie zdającej sobie sprawy co się wokół niej dzieje brunetki i wziąłem ją na ręce. Gdy już usadowiłem się wygodnie na kanapie koło Harry'ego ułożyłem ją sobie wygodnie na kolanach. Dziewczyna od razu wtuliła się w moją klatkę piersiową szukając odrobiny ciepła, która ogrzałaby jej zziębnięte dłonie. 
- Moja biedna mała siostrzyczka...- głaskałem ją po plecach przytrzymując bezwładne i wyczerpane ciało- Naprawdę powinnaś jechać do lekarza.
- Mmm...- mruknęła cichą odpowiedź, która nie była dla mnie jednoznaczna z "tak" lub "nie".
- Pojedziemy?
- Mmm...
- Czyli, że tak?- spytałem z nadzieją w głosie.
- Mmm...
- Kate, nie rozumiem co do mnie mówisz.
- Nie- jęknęła cicho, co spowodowało nawrót uporczywego kaszlu.
- Czemu jesteś taka uparta?- skierowałem swe zapytanie do niebios, ale nawet one nie byłe dzisiaj chętne do rozmowy. Może Bóg też się rozchorował i poszedł na L4?
Chłopcy zebrali się wokół nas, a na twarzy każdego z nich gościła troska.
- Może chciałabyś coś zjeść? Jadłaś coś w ogóle dzisiaj?- zapytał Niall, za co dostał minę w stylu "Ty serio znów o jedzeniu?!" od Zayna, na co szepnął niemo "No co?!". Dziewczyna dwa razy pokręciła przecząco głową, dzięki czemu Horan nie wyszedł na głupka.
- Musisz coś jeść- odparł Liam spoglądając na tekściarkę ze smutkiem. 
- Nie chcę- burknęła poirytowana naszymi małymi naganami- To tylko ból głowy.
- Chcesz jakąś tabletkę?- próbowałem zwrócić jej twarz w swoim kierunku, ciągnąc ją za podbródek, ale resztkami sił mi to uniemożliwiła. Wywracając w duchu oczami odwróciłem się w stronę siedzącego obok nas Styles'a i ruchem głowy kazałem mu zdjąć komputer, który trzymał na kolanach. 
- Potrzymaj ją- podałem mu osłabioną dziewczynę, która o dziwo nie stawiała oporu. "Może dlatego, że ledwo dzisiaj funkcjonuje?"- podpowiedziało mi domniemaną przyczynę jej braku sprzeciwu moje drugie Ja. Debil ze mnie!
 Sięgnąłem po szarą torbę i zacząłem szukać w niej tabletek przeciwbólowych, jednocześnie mając oko na Kate. Wyglądała tak słabo i krucho w ramionach Hazzy, który objął ją ciasno, a ona ułożyła się dokładnie w takiej samej pozycji jak wcześniej, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc z jaką troską chłopak skupia na niej całą swoją uwagę i powtarza moje ruchy na jej plecach i ramieniu. Moje zadowolenie zniknęło, kiedy zauważyłem szczerzącego się od ucha do ucha Louisa, widząc ich razem przed sobą. Mogę się założyć, że właśnie wymyślił kolejny pomysł jak ich zeswatać pomimo mojego zakazu. Podchodząc do schorowanej siostry, palnąłem go w ten głupi łeb.
- Auć! Za co to?!- krzyknął. Kate zdołała unieść głowę i skierować na niego swoje zabójcze spojrzenie.
- Pomyśl trochę to sam znajdziesz odpowiedź- szepnąłem nachylając się w jego stronę. Chłopak wzruszył ramionami, udając niewiniątko. 
Podałem dziewczynie dwie tabletki zgodnie z tym co napisali na ulotce i patrzyłem jak ciężko jest jej utrzymać pełen kubek z herbatą w ręce. Byłem na siebie taki zły, że nic nie mogę zrobić.
- Nie podoba mi się, że tak bagatelizujesz stan swojego zdrowia- odezwałem się zdenerwowany kiedy wstrząsnął nią kolejny, nieprzyjemny dreszcz. 
- Możesz przestać marudzić chociaż na chwilę?- poprosiła słabym głosem, który nie brzmiał jak co dzień- Jesteś gorszy niż kobieta podczas okresu. 
- Tobie za to humor zawsze dopisuje- burknąłem słysząc jej komentarz.
- Tym bardziej nie wiem z czym masz problem...
- Właśnie z tym!- wskazałem na nią palcem, a ona pewnie gdyby tylko była w stanie, wywróciłaby teatralnie oczami- Pojedź chociaż do domu.
- Mam dużo pracy.
- Do jasnej ciasnej Kate! Nie samą praca człowiek żyje!- wkurzyłem się słysząc jej błahe argumenty.
- Ja tak- oznajmiła, na co musiałem policzyć w myślach do dziesięciu żeby nie zacząć się unosić- Słodki jesteś kiedy starasz się nie przeklinać- uśmiechnęła się słabo w szyję Harry'ego, darując sobie spojrzenie na mnie.
- Ty za to brzmisz dzisiaj jak stara ropucha!
- Dzięki braciszku. Jesteś bardzo miły dla swojej schorowanej siostrzyczki...- szepnęła, poprawiając się na kolanach Loczka, który musiał jej pomóc w znalezieniu nowej pozycji.
- Przepraszam...- złapałem ją za dłoń i ucałowałem jej wierzch, na co wszyscy chłopcy zaczęli się śmiać- No co?!
- Nawet ledwo kontaktując potrafi wywołać u ciebie poczucie winy i ci dogryźć- skwitował nasz dialog Zayn, a ja założyłem ręce na piersi obrażony- Kate jesteś moim mistrzem!
- Cóż za docenienie z twoje strony Malik- odparła, próbując pokonać atak kaszlu po raz setny.
- Zawiozę cię do domu- oznajmił zmartwiony Styles wstając razem z nią z kanapy.
- Nie!- próbowała się mu sprzeciwić, ale dzisiaj nie miała szansy na wygraną.
- Nawet zaczynaj ze mną dyskutować- ostrzegł ją, powoli stawiając na ziemi. Gdy tylko jej stopy spotkały się z podłogą, kolana się pod nią ugięły, a Hazza uratował ją przed upadkiem przytrzymując w talii. Szybko założyłem jej kurtkę i podałem torbę Niallowi, który postanowił jechać z nimi. Pewnie dostrzegł też okazję spotkania się z Gabą, ale wołałem myśleć, że dobro jego tekściarki jest w tym przypadku na pierwszym miejscu. Loczek z Kate zawieszoną na jego ramieniu i idącym obok nich Horanem, niosącym rzeczy dziewczyny udali się do samochodu. Po tym jak wyszli do pokoju wrócił Paul z Helene i od razu zauważył nasz pomniejszony skład.
- Gdzie reszta?- spytał, rozglądając się dookoła.
- Pojechali odwieźć Kate do domu- poinformowałem ich- I tak nic by z niej dzisiaj nie było.
- Dobrze zrobili- poparła ich decyzję starsza kobieta.
- W takim razie wszyscy mamy dzisiaj wolne- zadecydowała Higgins ku wielkiemu zadowoleniu pozostałych chłopaków.

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Droga do mojego mieszkania jeszcze nigdy nie wydawała mi się taka długa pomimo tego, że jechałam samochodem, a z reguły pokonuję ją pieszo. Dosłownie wleczona po schodach przez moich dwóch podopiecznych starałam się dotrzeć do mieszkania, ale schody nie były dzisiaj moimi sprzymierzeńcami. Po ciężkiej walce znalazłam się na właściwym piętrze, opierając się o framugę drzwi choć i tak żeby nie paść na podłogę była mi potrzebna pomoc jednego z chłopaków. Oczywiście na ochotnika zgłaszał się za każdym razem Harry, ale nie miałam siły się nikomu sprzeciwiać. Jeśli ktoś chciałby coś ode mnie powinien zażądać tego dzisiaj. Bez słowa zgodziłabym się na wszystko byleby tylko dano mi spokój.
 Nawet przeklinanie w myślach Gaby, która zwlekała z otworzeniem drzwi mimo natarczywego pukania Horana przychodziło mi z trudnością. Po prostu nie miałam na nic siły. Byłam kompletnie wyczerpana, a wszystko co do mnie mówiono obierałam ze znacznym opóźnieniem. Co mi do cholery jest?!
  Po dwóch minutach, które wydawały się całą wiecznością, przyjaciółka otworzyła i przywitała nas swoją roześmianą twarzą. Jej uśmiech szybko zniknął, kiedy dotarło do niej w jakim jestem stanie i jak niemal staranowałam ją padając całym ciężarem na niską komodę stojącą w przedpokoju. Ciężko oddychałam zupełnie jakbym ukończyła zawody Ironmana*, przeraźliwie kaszląc i zaciągając się życiodajnym powietrzem, które świerczało w moich płucach przy każdym wdechu i wydechu. Kompletnie zatkany nos uniemożliwiał mi spokojne oddychanie, przez co musiałam to robić ustami, co tylko dodatkowo podrażniało moje już i tak wystarczająco wysuszone i obolałe gardło.
- Jezus Maria! Co ci jest?!- przyjaciółka krzyknęła wystraszona, widząc zombie siedzące w jej przedpokoju. Chciałam złapać się za głowę dając jej do rozumienia, że krzywdzi mnie swoim wysokim głosikiem, ale nie mogłam podnieść ręki.
- Co tu się dzieje?!- pojawił się nagle znikąd Tomek, a ja jęknęła po raz drugi gdy przeszywający ból przeszedł przez mój na pewno spuchnięty mózg. Chłopak ocenił szybko sytuację klękając przede mną i przykładając dłoń do mojego rozgrzanego policzka. Potarł o niego kciukiem kilka razy, gdy tymczasem ja modliłam się żeby nie zauważył Styles'a.
- Co ty tu robisz?!- spytali obaj jednocześnie gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Jaja sobie ze mnie robicie tam na górze?! Przecież byłam grzeczna ostatnio, więc nie możecie zrobić dla mnie chociaż raz czegoś miłego?!
- Chłopaki...
Moje powieki był tak ciężkie, że zmuszona byłam obserwować całe zajście przez przymrużone oczy co rozmazywało mi obraz. Dostrzegłam jak Gaba łapie kurczowo za rękaw Nialla, gdy ten w napięciu oczekiwał co się zaraz wydarzy.
- Coście jej zrobili?- mój przyjaciel warknął na tym razem bogu ducha winnego Loczka, który zaciskał pięści tak mocno, że kostki mu pobielały. Jeśli zaczną się zaraz bić tak jak za pierwszym razem nie chcę myśleć co stanie się z moim pięknym obrazem wiszącym na przeciwnej ścianie, który kupiłam razem z mamą na targu staroci. Obedrę ich wtedy ze skóry i powieszę zamiast niego. 
- Chyba cię do reszty pojebało jeśli myślisz, że doprowadzilibyśmy ją do takiego stanu!- odparł na jego oskarżycielski ton Styles.
- Harry!- upomniał go Horan starają się załagodzić nieco sytuację. Powodzenia stary...
- Przez coś się rozchorowała, a z tego co wiem przez kilka ostatnich tygodni od rana do nocy pracuje na wasz sukces, więc czyja to wina?!- rzucał kolejnymi dowodami przeciwko nim Tomek, co tylko dolewało oliwy do ognia.
- Gówno wiesz co się teraz u niej dzieje, bo uganiasz się za jakąś laską z Paryża, w czasie gdy my staramy się pomóc jej pozbierać po tym co zrobiłeś w Szwecji.
- Nie wtrącaj się gówniarzu w nie swoje sprawy!
Po tych słowach moi dwaj rycerze od siedmiu boleści rzucili się na siebie, a Gaba z Niallem kazali im przestać. Zbierając w sobie resztki sił starałam się coś powiedzieć, ale moje nawoływania do rozejmu były ledwo słyszalne. Podpierając się na stojącym obok wieszaku, stanęłam na nogi, które od razu zaczęły się trząść i uginać pod moim ciężarem.
- Chłopaki...- spróbowałam jeszcze raz, ale mój głos był cichszy od szeptu. Gdy mój punkt podparcia przewrócił się pod wpływem moich niezdarnych ruchów rąk, poczułam jak osuwam się bezwładnie na ziemię. Ostatnia rzecz jaką pamiętam to Gaba krzycząca z przerażeniem moje imię i ramiona, które w ostatnim momencie uchroniły mnie przed upadkiem na drewnianą podłogę. 

       Przyglądałem się leżącej na łóżku Kasi, która oddychała ciężko przez rozchylone usta, co w połączeniu z zatkanym nosem sprawiało, że cicho chrapała. Serce pękało mi gdy widziałem ją tak zmarnowaną, dlatego żeby dać jej chociaż minimalne wsparcie trzymałem ją za rękę gładząc kciukiem jej knykcie. Westchnąłem ciężko przejeżdżając wolną dłonią po zaczerwienionym od uderzenia policzku, kiedy dziewczyna zaczęła powoli otwierać oczy. Przez chwilę oceniała sytuację oraz to gdzie się znajduje, a gdy dotarło do niej, że jest w swoim pokoju, spojrzała na nasze splecione ręce.
- Cześć łobuzie- uśmiechnąłem się ciepło, całując ją w czoło- Witamy wciąż wśród żywych.
- Jak długo byłam nieprzytomna?- spytała zachrypniętym głosem. Szybko podałem jej szklankę wypełnioną herbatą z miodem i cytryną. Spojrzałem na zegarek żeby odpowiedzieć na jej pytanie.
- Prawie siedem godzin.
- Siedem?!- zakrztusiła się naturalnym, płynnym lekiem. Zabrałem jej naczynie i poklepałem po plecach pomagając podnieść się do pozycji półsiedzącej. Poprawiłem kilka poduszek i naciągnąłem kołdrę pod samą brodę.
- Lepiej powiedz jak się czujesz- nakazałem, przysiadając się obok niej.
- Zdecydowanie czuję poprawę. Może jestem przemęczona.
- Na pewno. Ta praca wyciska z ciebie całe życie!- zgodziłem się z jej diagnozą.
- Nie dramatyzuj...- wywróciła oczami- Lubię to robić, tylko czasami nie znam umiaru.
- I mimo tego mam nie histeryzować? Ktoś musi ci powiedzieć "dość" jeśli ty sama nie potrafisz ocenić swoich sił.
- Oczywiście, że potrafię!- oburzyła się kasłając- Chodzi o to, że teraz mam trochę bardziej napięty grafik niż zwykle, a nie chcę niczego przekładać ani odwoływać.
- Jesteś pracoholiczką.
- Fakt- przyznała, wzruszając bezradnie ramionami. Odwróciła głowę w moją stronę i wskazała na siniejący policzek- Czyżby Harry się odegrał za ostatni raz?- pytająco uniosła do góry brew.
- Prawie...- mruknąłem z tajemniczym uśmiechem.
- To znaczy?- spytała zaniepokojona słysząc moją odpowiedź.
- On też trochę oberwał- odparłem, nie wdając się w szczegóły- Pomimo moich gróźb zapowiedział, że wpadnie jeszcze dzisiaj do ciebie z wizytą, więc będziesz mogła sama ocenić jego obrażenia, ale najlepiej będzie jak zostaniesz w łóżku i mu nie otworzysz.
- Tomek!- skarciła mnie, posyłając niezrozumiałe spojrzenie- Razem z Niallem pomógł mi wrócić do mieszkania, a ty potraktowałeś go jakby moja choroba to była jego wina. Dla twojej wiadomości to on zmusił mnie do zrobienia sobie wolnego i gdyby nie on dalej konałabym w studiu- sprostowała najwyraźniej w jej oczach heroiczną postawę chłopaka z kręconymi włosami, którego nie darzyłem zbyt wielką sympatią- Dlaczego go tak nie lubisz?
- Ponieważ najwyraźniej ja w przeciwieństwie do ciebie pamiętam jak przez niego zanosiłaś się płaczem, a ja musiałem cię pocieszać.
- Po pierwsze nic nie musiałeś, a po drugie on robił dokładnie to samo gdy dowiedziałam się w Sztokholmie o Caroline- odegrała się. Spojrzałem na nią z niedowierzaniem.
- Stajesz po jego stronie? Chłopaka, którego znasz raptem od trzech miesięcy, a mnie od zawsze?
- Nie jestem po niczyjej stronie- broniła swoich racji- Ja tylko udowadniam, że każdy z was ma coś na sumieniu jeśli chodzi o moją osobę i tak samo jak mogłam wybaczyć tobie, tak samo postąpiłam w jego przypadku.
- Chcesz powiedzieć, że teraz jesteście przyjaciółmi?- spytałem zaskoczony.
- Nie! Po prostu zaczęliśmy się dogadywać. Tyle w tym temacie- wyjaśniła mi ich relację, zakładając ręce na piersi. Zdecydowanie jej lepiej- Mój obraz żyje?- spytała ni z tego ni z owego wybijając mnie z toku naszej rozmowy.
- Jaki obraz?
- Ten co wisi w przedpokoju. Nie zrzuciliście go, prawda?
- Jest cały i zdrowy- zapewniłem ją, na co odetchnęła z ulgą.
- Macie szczęście. Inaczej oboje bym zabiła...
- Nie będziesz musiała sobie brudzić rączek- odparłem zaczepnie, a na jej usta wpłynął ledwo widoczny uśmiech- Słyszałem, że odwiedzisz mnie w walentynki...- zmieniłem temat, jak się później okazało nie na długo odbiegając od postaci Styles'a.
- Tak. Ciężko kulturalnie odmówić Caroline, kiedy gada jak najęta, więc jakoś tak wyszło.
- Podobno będzie nas czwórka- mrugnąłem do niej okiem- Kim zatem jest twój partner?
- Nie chcesz wiedzieć...- odparła, skupiając wzrok na swoich dłoniach.
- Jasne, że chcę! Gdyby było inaczej to bym się nie zapytał- szturchnąłem ją w ramię, namawiając ją do ujawnienia imienia swojej osoby towarzyszącej- No dawaj!
- Przyjdę z Harrym- oznajmiła, a ja wybałuszyłem na nią oczy- Szkoda, że nie możesz zobaczyć teraz swojej miny...- skwitowała mój zdziwiony wygląda.
- TEN Harry?- spytałem chcąc się upewnić, czy mówimy o tym samym chłopaku, który o mało nie wyleciał głową przez zamknięte drzwi. 
- Nie znam innego- potwierdziła moje obawy, a ja zacisnąłem zęby, aby zachować spokój.
- Czemu akurat on?
- Wszystko przez Gabę. Ona o nim wspomniała przy twoje nowej dziewczynie, a ta od razu podłapała temat. Nie możesz mnie za to winić.
- Gabryśka ma szczęście, że jej tu nie ma...- burknąłem pod nosem, patrząc tępo na miejski krajobraz za oknem. 

- Jak to nie ma?- dopytywała się zaskoczona Kate.
- Niall czy jak mu tam zabrał ją gdzieś na spacer żeby ją nieco uspokoić. Chyba się trochę wystraszyła mojej małej walki z twoją tegoroczną walentynką...
Kasia od razu wyczuła odrazę płynącą z moich ust, gdy wypowiadałem ostatnie słowa. Pokręciła bezradnie głową, po czym oparła ją o wezgłowie łóżka.
- Nie pozabijacie się jeśli go przyprowadzę?
- Nic nie obiecuję...
- Tomek, proszę cię...- jęknęła zmęczona- Mam ostatnio ciężki okres i błagam żebyś go jeszcze bardziej nie utrudniał.
- Dobra! Będę się zachowywał dopóki on będzie robił to samo- zaznaczyłem, a przyjaciółka uśmiechnęła się słabo.
- Obiecuję- dała mi słowo, opierając się na mym ramieniu.
- Najlepiej niech się w ogóle nie odzywa.
- O Boże!
- Dobra, już przestaję!
- Jasne...- prychnęła pod nosem- Cały czas przy mnie byłeś?- spytała nagle, na co przytaknąłem.
- Na tyle długo żeby usłyszeć jak chrapiesz- uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Wcale tego nie robię!
- Uwierz mi, że jesteś głośniejsza niż mój dziadek, zażywający popołudniowej drzemki- mrugnąłem do niej okiem, przypominając nam obojgu jak pomyliliśmy biednego staruszka z potworem będąc dziećmi, a żeby go unicestwić użyliśmy plastikowych pistoletów na wodę wypełnionych niebieską farbą.

Hyde Park

       Co za banda bachorów! Jak tak mogli?! Biedna Kasia ledwo co utrzymywała kontakt z rzeczywistością, a oni postanowili urządzić sobie zawody KSW*! I niby tak bardzo ją kochają i dbają?! Wole żarty! Jakbym tylko mogła to dorwałabym ich w swoje ręce i spuściła takie lanie...
- Gaba!- usłyszałam nawoływanie za moimi plecami przez co musiałam wstrzymać się z wyobrażaniem sobie egzekucji Tomka i Harry'ego. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam idącego kilka kroków za mną Nialla, z rękami schowanymi w kieszeniach i szalikiem zawiązanym po sam czubek nosa- Możesz chwilę poczekać? Jakiś wyścig sobie urządzamy?- podszedł do mnie szybko kiedy się zatrzymałam i złapał za rękę.
- Nie, po prostu jestem tak strasznie wkurzona na Tomka i Styles'a za ich zachowanie, że najchętniej pourywałabym im głowy. Będą sobie bójki urządzać u mnie w mieszkaniu...
- Daj spokój- ucałował mnie w policzek- Nic się takiego nie stało.
- Nic?- popatrzyłam na niego jak na wariata- Jeden ma sine pół twarzy, a drugi rozwaloną brew. Faktycznie to normalne...
- Mogło być zdecydowanie gorzej- stwierdził skradając kolejnego buziaka. 
- Nawet nie chcę o tym myśleć! Kasia i tak pewnie ich za to porządnie zbeszta.
- Mam nadzieję, że zaprosisz mnie na ten pokaz, bo z chęcią to zobaczę- uśmiechnął się szeroko, a ja zrobiłam to samo widząc jego ekscytację.
- Zajmę ci miejsce w pierwszym rzędzie i załatwię popcorn- zapewniłam, wspinając się na palce i całując go w usta.
- Jeszcze raz...- nachylił się nieco w moją stronę gdy opadłam całymi stopami na ziemię. Niby niezadowolona wywróciłam oczami, po czym uniosłam się w górę po raz kolejny- Jeszcze...- domagał się dalej, ale udawałam, że go nie słyszę- Ej! Co to ma znaczyć?!- spojrzał na mnie oburzony kiedy postanowiłam kontynuować nasz spacer.
- Nie mogę cię tak rozpuszczać.
- Gabrysia, no weź...
- Muszę sprawdzić co z Kasią- odparłam kiedy do mnie dołączył. Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer Tomka, który odebrał po dwóch sygnałach. 
- Halo?
- Co z nią?- zapytałam bez owijania w bawełnę.
- Znacznie lepiej. Przed chwilą wstała i już zdążyła się namarudzić za wszystkie czasy- jęknął, gdyż najwyraźniej przyjaciółka postanowiła go ukarać na narzekania na jej osobę. 
- Czyli pomału wszystko wraca do normy- uśmiechnęłam się, a Niall słysząc te słowa również odetchnął z ulgą.
- Niestety...- mruknął i jak sądzę po dalszych odgłosach znowu mu się oberwało- Wiesz co, chyba mądrze zrobisz jeśli zjesz dzisiaj kolację na mieście. Kaśka i tak nie da rady ci nic ugotować, a jak wrócisz za wcześnie to jeszcze ty dostaniesz po głowie.
- Sama mogę nam coś przyrządzić- odpowiedziałam oburzona jego mała wiarą w moje zdolności. Wcale się nie dziwię, że źle gotuję jeśli nikt nie pozwala mi zbliżyć się do kuchenki.
- I puścić sąsiadów z dymem? Poczekaj tylko ich ostrzegę i zadzwonię po straż pożarną żeby byli w gotowości.
- Bardzo śmieszne...- pokazałam mu język, choć nie mógł tego zobaczyć. 
- To jest tragiczne- poprawił mnie, a ja zrobiłam kwaśną minę, co wywołało śmiech chłopaka przed mną- Kończę, bo nasza kochana przyjaciółka się niecierpliwi. Bawcie się dobrze i nie wracajcie za szybko!
- Zadzwoń jak będziesz chciał już iść, to od razu przyjdziemy.
- Jasne. Trzymaj się Gaba- pożegnał się i zakończył połączenie.
- Jak się miewa Kate?- pragnął poznać szczegóły stanu zdrowia swojej kompozytorki Horan.
- Skoro Tomek zdążył nabawić się przy niej kolejnych siniaków, to wnioskuję, że dobrze.
- Obiecałaś mi miejsce w pierwszym rzędzie jak będzie ich ochrzaniać!- skrzyżował obrażony ręce na piersi.
- Nie martw się, to na pewno dopiero początek. Poczekajmy aż całkowicie wyzdrowieje.
- Sądzę, że ten cały Tomek bardziej oberwie niż Hazza- stwierdził, gdy ruszyliśmy w kierunku jednej z pobliskich restauracji.
- Czemu tak uważasz?- spytałam zainteresowana jego domniemaniami. 
- Jeśli Kate będzie pamiętać z jaką troską Styles zajmował się nią w studiu to od razu mu wybaczy.
- A co konkretnie robił?- moja ciekawość rosła z każdą kolejną informacją. Ciekawe czy przyjaciółka była świadoma tego co się działo.
- Trzymał ją na kolanach, głaskał po plecach, przytrzymywał gdy nie mogła staną o własnych siłach...- zaczął wyliczać, a mi oczy otwierały się coraz szerzej.
- Naprawdę? I ona na to pozwoliła?
- Sądząc po jej stanie, to nie miała wiele do gadania, ale chyba zdawała sobie sprawę z tego kto służy jej ramieniem.
- I mnie przy tym nie było...- pokręciłam z niedowierzaniem głową. Jak mogłam ominąć coś takiego?
- Może się załapiesz następnym razem. Zajmę ci miejsce- obiecał, na co zaczęłam chichotać.
- Szkoda, że nie pójdziemy z nim do Caroline i Tomka- westchnęłam.
- Co takiego?!- chłopak przystanął w miejscu zaskoczony- Co masz na myśli?
- Nie opowiadałam ci jak spotkałyśmy z Kasią nową dziewczynę Tomka i zaprosiła ją do nich na walentynki?
- Nie...
- No to namawiała ją na przyjście i jakoś tak wyszło, że przypadkiem wspomniałam o Harry'm, Caroline złapała haczyk i powiedziała żeby Kasia wpadła razem z nim.
- I się zgodziła?!- spytał nie dowierzając.
- Nie dałyśmy jej za bardzo wyjścia, ale z tego co wiem to mu jeszcze o tym nie powiedziała.
- Jeśli to zrobi, to Louis będzie cię nosił na rękach, a w pokoju zrobi sobie ołtarzyk ku twojej czci.
- Naprawdę?- zaczęłam się śmiać, wyobrażając sobie Tomlinsona odprawiającego modły przed moim zdjęciem.
- Na sto procent.
- Pozwolisz mu tak mnie wielbić?
- Dopóki będzie trzymał łapska przy sobie to pozwolę mu się trochę nacieszyć twoim sukcesem- oznajmił.
- Czyli dalej chce ich na siłę zeswatać?
- Nie poddaje się skubaniec...
- Czasami mam wrażenie, że jemu bardziej na tym zależy niż Loczkowi- wyraziłam swoje zdanie na ten temat, a Niall przyznał mi rację.
- Też tak uważam. Jeśli kiedykolwiek mu się to uda, to zorganizuje imprezę, o której będzie słyszał cały Londyn.
- Myślisz, że nas zaprosi?
- Kochanie...- popatrzył na mnie z udawanym politowaniem- Będziemy mieli miejsca w pierwszym rzędzie.

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Gdy już byłam pewna, że mój przyjaciel wyszedł i zostałam całkiem sama odetchnęłam z ulgą. Rozumiem, że się o mnie martwi, ale jego zrzędzenie na temat tego jak to o siebie nie dbam i biorę na siebie za dużo obowiązków, zaczynało działać mi na nerwy, przez co znów poczułam się gorzej. Przyrzekając z palcami skrzyżowanymi za plecami, że nie będę robić nic innego poza leżeniem w łóżku i regenerowaniem sił, zamknęłam za nim drzwi. Jak wszyscy dobrze wiedzą aniołkiem nie jestem, więc zamiast udać się z powrotem do swojego pokoju, weszłam do salonu i sięgając po starą, wysłużoną gitarę i kilka kartek papieru wzięłam się do pracy. Ledwo udało napisać mi się kilka pierwszych linijek, kiedy usłyszałam jak ktoś dobijał się do mieszkania. Sądząc, że to Gaba postanowiłam sobie nie przerywać i zdążyć napisać tyle ile tylko mi się uda zanim zacznie na mnie wyzywać za to, że jestem nieposłuszna. Niestety odgłosy z korytarza stawały się coraz donośniejsze. Z niezadowoleniem wstałam z kanapy i przeszłam przez korytarz otwierając nieproszonemu gościu.
- Harry?
- Cześć- przywitał się ciepłym uśmiechem- Wspominałem, że wpadnę ale chyba ci nikt o tym nie powiedział.
Gapiłam się na niego oniemiała, kiedy przypomniałam sobie jak Tomek ostrzegł mnie, że chłopak ma jeszcze dzisiaj przyjechać.
- Mówili mi, tylko wypadło mi z głowy- uderzyłam się dłonią w czoło i przepuściłam go w progu- Wejdź.
- Jesteś pewna? Jeśli źle się czujesz albo nie chcesz kolejnej bójki w swoim mieszkaniu to mogę sobie pójść.
- Czuję się lepiej i jestem sama, więc chyba nie mam się o co martwić- uśmiechnęłam się delikatnie, zamykając za nim drzwi.
- Mam nadzieję, że odpoczywasz- spojrzał na mnie wyczekująco, na co wzruszyłam niewinnie ramionami.
- Nikt ci nie mówił, że nie jestem grzeczną dziewczynką?
- Sam zdążyłem to zauważyć- odparł- W takim razie co takiego jest ważniejsze od powrotu do zdrowia?
- Zaczęłam trochę pisać- przyznałam się bez bicia. Zirytowany chłopak przeczesał dłonią swoje niesforne loki i westchnął głęboko.
- Jesteś naprawdę nieznośna.
- Nie moja wina, że muszę pracować żeby inni mogli spełniać swoje marzenia- odgryzłam się, a Styles chyba za bardzo wziął sobie to do serca.
- Czyli Tomek miał rację. Przepracowujesz się dla nas i dlatego się rozchorowałaś- stwierdził smutno zasiadając na sofie. Zajęłam miejsce obok niego, odkładając gitarę na podłogę.
- Wcale nie! To niczyja wina, że olewam swoje własne potrzeby- próbowałam przekonać go o jego niewinności, ale marnie mi szło- Dobrze wiesz, że nie pozwolę sobie na to żeby ktoś mi rozkazywał, więc robiłam to z własnej woli i razem z chłopakami nie jesteście za nic odpowiedzialni. 
- Ale mogliśmy zauważyć, że coś jest nie tak- upierał się przy swoim.
- I tak bym was nie posłuchała więc co to za różnica? Dzisiaj bardzo mi pomogliście i jestem za to wdzięczna. 
- Do usług- odwrócił głowę w moją stronę, unosząc do góry kącik ust. 
- Co ci się stało?!- spytałam przerażona, dostrzegając rozcięty łuk brwiowy nad lewym okiem. Automatycznie przysunęłam się bliżej i zaczęłam oglądać ledwo gojąca się ranę.
- To nic takiego- zabrał moją dłoń od miejsca skaleczenia.
- Jak to nic? Przecież...- zmarszczyłam zdenerwowana brwi- Tomek ci to zrobił?
- Możemy o tym nie mówić?- poprosił, ale ja dalej starałam się ocenić jego uszczerbek na zdrowiu.
- Niech no ja go tylko dorwę!
- Kate, proszę cię. On też dostał, więc jesteśmy kwita- zapewniał, ale nie przekonywały mnie jego słowa.
- Wcale nie! Bójka bójką, ale żeby zaraz...- przerwał mi przykładając palec do ust.
- Proszę...- szepnął i powoli zaczął opuszczać dłoń. Niepocieszona faktem, że nie pozwolono mi kontynuować uzewnętrzniania swojej złości, założyłam ręce na piersi i opadłam plecami na oparcie kanapy- Chyba nie chcesz mi dać do zrozumienia, że teraz jesteś na mnie obrażona za to, że cię uciszyłem...- spojrzała na mnie zrezygnowany, ale nie doczekał się odpowiedzi- Nie wierzę...
- To uwierz- burknęłam po nosem, na co uśmiechnął się szeroko- I z czego się tak cieszysz?
- Uroczo wyglądasz kiedy się na mnie gniewasz ubrana w swój puchaty dres- stwierdził, mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów.
- Spadaj!- chwyciłam poduszkę i rzuciłam nią w niego. Niestety nie udało mi się trafić za sto punktów w głowę, gdyż chłopak zdążył ją złapać.
- Naprawdę chcesz żebym sobie poszedł?- zapytał poważnie, na co spojrzałam na niego niepewnie. Wahałam się chwilę nim zdecydowałam się na jedną z dwóch możliwych odpowiedzi.
- Nie. Wolę żebyś został- przyznałam szczerze, co spowodowało ponowne pojawienie się dwóch uroczych dołeczków na jego policzkach.
- Ja też.
  Nie wiem kiedy, ani jak to się stało, że zajadaliśmy się przygotowaną przez Harry'ego kolacją, oglądając co popadnie w telewizji. Chłopak co chwilę komentował kolejne sceny pierwszego lepszego filmu, który udało nam się znaleźć pośród tysiąca reklam, a ja nie mogłam opanować śmiechu słysząc jego raczej mało pozytywną opinię na temat stroju jednej z głównych bohaterek.
- No chyba mi nie powiesz, że wyjdziesz w czymś takim na ulicę...- opuścił zrezygnowany ręce i pokręcił z politowaniem głową, zwracając się bezpośrednio do aktorki w średnim wieku, która pozostawała głucha na jego opinię- Przecież w tej różowej garsonce i futrzastym szaliku wyglądasz jak pół dupy za krzaka!- skwitował jej wygląd przyglądając mu się z odrazą, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- Matko...- próbowałam się uspokoić, aby powstrzymać wciąż dokuczający mi kaszel, aż w końcu Styles przyszedł mi z pomocą.
- Widzisz? Zły strój może zabić człowieka!
- Albo twoje komentarze...- odparłam, ale najwyraźniej nie miał zielonego pojęcia o co mi chodzi.
Chłopak schylił się po chusteczki leżące na półce pod stołem żeby mi je podać. Nie zauważył, że coś znajduje się na opakowaniu i kiedy pociągnął za pudełko na podłogę zleciał mój album rodzinny, który niedawno znalazłam. Cóż za zrządzenie losu, że otworzył się akurat na zdjęciu przestawiającym między innymi moich rodziców. Z przerażeniem patrzałam jak podnosi go do góry i przygląda się fotografii.
- To twoje?- spytał wskazując na niego palcem. Wciąż lekko przestraszona jego odkryciem, jedynie skinęłam głową rezygnując z wdawania się w szczegóły- Też mam taki w domu, ale są tam zdecydowanie bardziej kompromitujące zdjęcia.
- Fajnie...- szepnęłam, przełykając głośno ślinę. Harry słysząc mój lekko łamiący się głos, odwrócił wzrok w moją stronę, napotykając na moją pobladłą twarz. 
- Po twojej minię wnioskuję, że nie chciałaś żebym to zobaczył.
- To nie tak! Ja tylko...- próbowałam sama określić czy aż tak wielką tragedią było dla mnie to, że go znalazł. 
- Już odkładam- wyciągnął rękę aby położyć album na poprzednie miejsce, ale go powstrzymałam. Z łomoczącym sercem wzięłam od niego oprawiony w skórę przedmiot i umiejscowiłam go sobie na kolanach. Otworzyłam na ostatniej stronie, do której było przyklejone najnowsze zdjęcie. Czułam jak mój oddech przyśpiesza, a ręce zaczynają dygotać. Kątem oka dostrzegłam jak Styles przygląda mi się niespokojnie nie wiedząc co się dzieje- Kate...
- To ja...- wskazałam palcem na małą dziewczynę ubraną w fioletową sukienkę, siedzącą w wózku- Myślę, że miałam wtedy mniej więcej dwa latka, ale pewności nie mam- poinformowałam go o mojej niewielkiej wiedzy na temat jednej z niewielu pamiątek rodzinnych, która mi pozostała- To są moi rodzice...- przejechałam palcem w górę gładkiego papieru i zatrzymałam go na twarzach mamy i taty. W tym momencie łzy zaczęły napływać mi do oczu, a jedna z nich skapnęła na otwartą stronę. Przetarłam ją szybko rękawem bluzy, po czym wzięłam głęboki oddech- To z kolei moi dziadkowie, ale nie miałam okazji ich poznać, ponieważ umarli zanim się urodziłam- dodałam łamiącym się głosem- Reszty nie znam gdyż znalazłam ten album podczas mojego ostatniego pobytu w Polsce, a tak się składa, że nie mam nikogo, kto mógłby mi powiedzieć kim są pozostali ludzie na starszych zdjęciach.
 Nie przestawałam mówić, aż w końcu zabrakło mi powietrza w płucach i ograniczyłam się do cichego szlochu. Zakryłam dłonią usta żeby go w sobie zdusić, ale na niewiele się to zdało. Odwróciłam się plecami do Harry'ego, który nie odzywał się ani słowem tylko siedział jak skamieniały nie wiedząc co zrobić. W pewnym momencie poczułam jak obejmuje mnie ramionami i tuli do swojej klatki piersiowej. Jego ciepło i spokojny oddech, który delikatnie łaskotał mnie za uchem sprawił, że poczułam się jak ta mała dziewczynka na zdjęciu. Kompletnie bezbronna i niewinna. Zupełnie jak wtedy gdy tata każdego wieczoru kładł się obok mnie na łóżku, słuchając jak mama czyta mi bajkę o księżniczce z wielkimi marzeniami i jeszcze większym zapałem do ich realizowania.
- Wszystko będzie dobrze...- usłyszałam zdanie, którego nienawidziłam. Wyrwałam się z objęć zdezorientowanego chłopaka i odeszłam od niego na kilka kroków.
- Słucham?- spytałam nerwowo się śmiejąc- Jak ma być dobrze skoro ich nie ma?! Oni...- wskazałam na dwójkę dorosłych uśmiechających się do nas z fotografii- Oni...
- Nie żyją, prawda?- dokończył za mnie, a cisza musiała mu wystarczyć za odpowiedź. 
Obróciłam się na pięcie w stronę okna, za którym co chwilę widziałam idące za rękę ulicą pary, matki z dziećmi lub starców wspierających się wzajemnie na śliskim chodniku, chroniąc się przed upadkiem. Po raz kolejny Harry wziął mnie w swoje ramiona, jednak tym razem najpierw stanął przede mną. Objęłam go najmocniej jak mogłam, wycierając słone łzy w jego koszulkę. Chłopak delikatnie przejeżdżał dłonią po moich plecach, aż w końcu mój oddech się uregulował, a atak płaczu minął.
- Przepraszam...- szepnęłam nie odrywając się od jego gorącego ciała ani na milimetr.
- Cii...- nie przestawał wykonywać wszystkich czynności, które miały mnie uspokoić- W porządku. Przy mnie jesteś bezpieczna.
- Wiem- odparłam.
Styles z niechęcią odsunął się nieznacznie żeby spojrzeć mi w oczy. Ze zmarszczką miedzy brwiami przyglądał się mojej czerwonej od płaczu twarzy, scałowując ślady po zaschniętych łzach.
- Wyglądasz uroczo, gdy masz tak zaróżowiony czubek nosa- skomplementował mój wygląd, na co zachichotałam.
- Jeszcze przed chwilą byłam pogrążona w wielkiej rozpaczy, a ty mimo tego potrafisz mnie rozbawić...- uśmiechnęłam się lekko, nie wierząc w to jak na mnie działał.
- Właśnie odkryliśmy mój kolejny talent- orzekł dumny jak paw.
- A masz jeszcze jakiś?- udawałam głupią.
- Później ci zaprezentuję. Chodź tutaj...- pociągnął mnie za rękę i poprowadził w stronę kanapy, by potem posadzić mnie sobie na kolanach. Spoglądałam ukradkiem na rozłożony na stole album, aż w końcu zdecydowałam się go ponownie wziąć. Zaczęłam wertować pozostałe strony i przyglądać się każdemu zdjęciu po kolei. 
- Jesteś do niej podobna- zauważył Loczek, pokazując na jakąś dziewczynę, prawdopodobnie w moim wieku.
- Pewnie to moja pra, pra, pra... ileś tam pra babcia- snułam domysły porównując się do kobiety na zdjęciu. Tak samo jak ja miała kręcone włosy i była mniej więcej mojego wzrostu. Nasze kości policzkowe podobnie się zarysowywały, ale jej oczy były zdecydowanie większe od moich. 
- Możliwe- zgodził się ze mną, zamykając album- Koniec tego oglądania. Powinnaś iść spać. To był bardzo długi dzień- nakazał, nie przyjmując sprzeciwu.
 Poszliśmy do mojego pokoju gdzie Styles wpakował mnie do łóżka, owijając szczelnie kołdrą i poprawiając poduszki. Gdy już odpowiednio się ułożyłam, wpatrywał się we mnie przez chwilę, po czym zakomunikował, że musi się zbierać.
- Potrzebujesz czegoś?- spytał nim skierował się do wyjścia.
- Jest taka jedna rzecz...- zaczęłam nagle sobie o czymś przypominając. Harry spojrzał na mnie wyczekująco, gdy ja przygryzałam wargę bijąc się w myślach jak ubrać w słowa moją propozycję.
- Co robisz w piątek?
- Nie mam żadnych planów- odpowiedział po chwili zastanowienia. Przytakując nie wiadomo czemu, skupiłam się molestowaniu poszewki kołdry, która jeszcze trochę i będzie wyglądać jak wyciągnięta psu z gardła.
- Zastanawiałam się... może chciałbyś... oczywiście nie musisz się zgadzać- zastrzegłam, na co chłopak wywrócił oczami.
- Wyrzuć to w końcu z siebie.
- Nie poszedł byś ze mną na kolację...- przeciągałam ile się dało dokończenie swojej wypowiedzi przez co zdążył się zgodzić.
- Pewnie- odparł zadowolony.
- Do Tomka- dokończyłam i już nie było mu tak wesoło.
- Tomka?- powtórzył, nie będąc pewny czy dobrze usłyszał.
- Caroline... to znaczy jego nowa dziewczyna mnie ostatnio zaprosiła, a ja nie chcę iść tam sama i pomyślałam, że może...- tłumaczyłam się jak dziecko w szkole, ostatecznie machając bezradnie rękoma- Nie ważne. Zapomnij, że się w ogóle o to zapytałam.
- Z chęcią pójdę, tylko obawiam się, że ten wieczór nie będzie spędzony w miłej atmosferze. 
- Obiecał, że będzie się zachowywał pod warunkiem, że ty zrobisz to samo- przedstawiłam mu moją umowę z przyjacielem. Spojrzał na mnie zaskoczony unosząc brwi do góry.
- Powiedziałaś mu, że przyjdę pomimo tego, że jeszcze się nie zgodziłem?
- I tak byś mi nie odmówił- wzruszyłam ramionami jakby to była najbardziej oczywista ze wszystkich oczywistych rzeczy na świcie.
Harry podszedł do mnie i złożył delikatny pocałunek na czubku mojej głowy.
- Masz rację. Nie mógłbym- mruknął poprawiając kołdrę- Idź spać i zdrowiej szybko żebyś mogła mnie powstrzymywać od obicia mu tej jego twarzyczki.
- Harry!
- Żartowałem! Chyba...










* zawody Ironman- zawody triathlonowe, polegające na przepłynięciu 3,86 km, przejechaniu 180,2 km na rowerze i przebiegnięciu 42,195 km. Każda z tych konkurencji następuje od razu po sobie bez żadnej przerwy.

*KSW- Konfrontacja Sztuk Walki, czyli jak dla mnie walki w klatkach i nic więcej nie wiem na ten temat ;)


PS. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin Julii! Mam nadzieję, że podoba Ci się taki prezent ;) 
Xx.

12 marca 2014

5

Zalecam zrobić przerwę w czytaniu podczas słuchania piosenki "You Need Me, I Don't Need You" ;). W końcu to Ed i nie można sobie przeszkadzać czymś innym, prawda? 


Klub "27"

       Trzy potłuczone szklanki, pięć zniszczonych papierowych żyrandoli i kilkadziesiąt ran po ukłuciach na palcach od małych szpilek. Tak wygląda bilans ostatnich dwóch godzin pracy Kate nad przygotowaniami klubu do dzisiejszego wieczoru talentów. Boję się pomyśleć jakie obrażenia zdąży odnieść do dwudziestej.
- Jak tak dalej pójdzie to się wykrwawisz na śmierć- stwierdziłam gdy przyjaciółka po raz kolejny dźgnęła się w palec- Wiem, że lubisz organizować takie imprezy, ale żeby zaraz przepłacać to życiem? Nie poświęcaj się aż tak.
- Bardzo śmieszne Sheeran- warknęła, schodząc z krzesełka, który pomagał jej sięgnąć wyżej aby zaczepić ciemnogranatowy kawałek płótna. 
Jeszcze nigdy nie widziałem jej takiej rozdrażnionej i skołowanej. Cokolwiek dzisiaj od niej chciałem musiałem powtarzać się kilka razy, gdyż za pierwszym nigdy nie docierały do niej moje słowa. To do niej zupełnie nie podobne.
- Wszystko w porządku?- spytałem, siadając obok niej na podłodze- Nie wyglądasz najlepiej.
- Dzięki- mruknęła pod nosem, po czym schowała twarz w dłoniach.
- Ej, co jest?- powtórzyłem swoje pytanie, obejmując ją ramieniem i przyciągając bliżej siebie. Dziewczyna od razu wtuliła się w mój bok- Powiedz, może będę umiał ci jakoś pomóc.
- Nie sądzę, ale dzięki za chęci- uśmiechnęła się do mnie smutno i zamknęła oczy opierając głowę o moje ramię.
- Od kilku dni cię nie poznaję. Gdy zadzwoniłem, a ty powiedziałaś, że zapomniałaś o wieczorku byłem w szoku. Ty nigdy o niczym nie zapominasz. Zawsze trujesz mi dupę przez przynajmniej tydzień gdy zbliża się połowa miesiąca, żebym tylko nie zapomniał o tej imprezie, a tym razem to ja musiałem dopilnować ciebie. 
- Jak ten świat się zmienia, co nie?- jej głos był pozbawiony wszelkich uczuć.
- Mów mi zaraz co się dzieje! Przerażasz mnie gdy jesteś taka...- zawiesiłem głos próbując znaleźć odpowiednie słowo.
- Jaka?- podniosła głowę, aby spojrzeć mi prosto w oczy- Obojętna? Nudna? Przygnębiona? Otępiała?
- Skończ wymieniać wszystkie negatywne przymiotniki jakie znasz- zwróciłem jej uwagę- Jesteś taka... nie wiem. Jakby pusta w środku.
- Wierz mi, że ostatnio tak się czuję- przyznała- Sama siebie nie poznaję, dlatego nie musisz się martwić tym, że też masz z tym problem.
- A jaki jest twój problem?- spytałem wprost, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Po chwili oczekiwania i nadziei wiedziałem, że nie mam co na nią liczyć, więc przytuliłem brunetkę mocniej i tak siedzieliśmy w niczym nie skrępowanej ciszy, aż wymyśliłem jeden z możliwych powodów jej dziwnego zachowania.
- Może się zakochałaś?
Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona słysząc moje przypuszczenia. 
- Czym tak właściwie jest miłość? Po czym ją poznać? Powiedz mi, a być może będę w stanie odpowiedzieć na twoje pytanie.
I co miałem zrobić? Kilka razy otwierałem usta myśląc, że znalazłem idealne słowa, które wyjaśniłyby tej zagubionej w sobie dziewczynie czym jest znana wszystkim od wieków miłość, ale nic z tego nie wyszło. 
- Tak myślałam...- westchnęła cicho Kate, gdy nie uzyskała żadnej odpowiedzi.
- Trudno to wytłumaczyć. To chyba zależy od człowieka- stwierdziłem nie będąc do końca przekonany o swej słuszności.
- To znaczy?
- Jakby to ująć...- przejechałem kilka razy palcem wskazującym po brodzie w zamyśleniu- Wydaje mi się, że dla każdego słowo miłość oznacza coś innego.
- Chyba nie rozumiem...
- Chodzi mi o to, że każdy podchodzi do tego tematu w inny sposób i nawet gdybyś zapytała się tysiąca osób co dla nich znaczy miłość, od każdego usłyszałabyś inną odpowiedź- oznajmiłem, a brunetka spojrzała na mnie z jeszcze większym niezrozumieniem.
- A od czego to niby zależy?
- Od tego kogo o to zapytasz.
- Możesz jaśniej?
- Kate...- jęknąłem cicho- Czemu zadajesz mi takie trudne pytania? 
- Mógłbyś się w końcu na coś przydać- odparła poważnie, ale dostrzegłem cień uśmiechu w kącikach jej ust.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne.
- To nie jest śmieszne. To przykre, że do niczego się nie nadajesz- oznajmiła- Skup się, użyj swych szarych komórek o ile je w ogóle posiadasz i wyjaśnij mi o co chodzi z tą całą miłością.
- Ciekawe jak mam to zrobić...- prychnąłem pod nosem.
- Normalnie. Wytłumacz mi to jak krowie na granicy.
- Jak komu?- spojrzałem na nią rozbawiony- Skąd ty bierzesz takie teksty?
- Jeszcze mi nie odpowiedziałeś na moje pytanie, więc nie licz, że się teraz dowiesz. Coś za coś- wyjaśniła panujące zasady.
- Jakaś ty bezinteresowna...- skwitowałem, a ona wzruszyła niewinnie ramionami- Generalnie chodzi o to, że jeśli na przykład zapytasz pierwszą lepszą kobietę na ulicy, która jest matką o to czym dla niej jest miłość zapewne odpowie ci, że jest to uczucie, które wypełnia ją gdy widzi radość swojego dziecka. Jednak gdy o to samo zapytasz zakochanego po uszy nastolatka, możesz się spodziewać zupełnie innej opinii. Palnie coś o ciągłym zastanawianiu się co robi jego ukochana i takie tam...
- Wiesz Ed? Świetny z ciebie przyjaciel, ale alfą i omegą to ty nie jesteś- stwierdziła, z grymasem na twarzy- Zupełnie nie wiem jak miałoby to się odnieść do mojego stanu i twojego pytanie a to czy się zakochałam. Dalej nie wiem jak rozpoznać pierwsze symptomy tego uczucia i czy to przez to jestem taka rozkojarzona i nieobecna.
- Myślałem, że byłaś już zakochana.
- Niby w kim?
- Tomku. W końcu byliście razem i takie tam...- przypomniałem jej, gdyż najwidoczniej już o tym zapomniała.
- To nie była miłość- wyznała- Przynajmniej nie taka jak wszyscy myśleli. Kocham go, ale to nie jest to za czym tak wszyscy gonią. Bliżej nam było to "takich tam" niż miłości. Przynajmniej tak mi się wydaje. 
- Rozumiem.
- Naprawdę?- popatrzyła na mnie z uznaniem.
- Nie- przyznałem się bez bicia.
- Więc czemu to powiedziałeś?
- Zawsze tak robią w filmach po tym jak główny bohater żali się drugiemu. Wtedy tamten zawsze odpowiada, że go rozumie i wszystko będzie dobrze.
- Życie to nie film, w którym można w każdej chwili zmienić scenariusz czy bohatera- zaznaczyła ze smutkiem w głosie. Niestety to była prawda. Zebrało mi się nawet na pewną refleksję nad jej słowami, ale została ona przerwana przez kogoś, kto nieproszony wszedł do klubu.
- Jest tu ktoś?!- usłyszeliśmy męski głos i od razu zerwaliśmy się z podłogi. Gdy tylko znalazłem się w pozycji pionowej zobaczyłem Harry'ego.
- Styles! A co ty tu robisz?- przywitałem się z nim, a on spojrzał na mnie lekko zdziwiony.
- Kate poprosiła mnie wczoraj o pomoc. Mam jechać z tobą na zakupy- wyjaśnił, a ja spojrzałem przez ramię na przyjaciółkę, która wpatrywała się w nowo przybyłego chłopaka ze zmarszczonymi brwiami, przez co nie byłem pewien, czy cieszy się na jego widok.
- Czemu mi o tym nie powiedziałaś?
- Nie sądziłam, że się pojawi- oznajmiła nie odrywając wzroku od głowy pełnej brązowych loków.
- Niespodzianka...- odezwał się cicho Hazza.
Między nami, a właściwie nimi zapanowała niezręczna cisza. Gdyby był wieczór mógłbym zwalić uczucie przeskakujących między nimi iskier na wzrost poziomu alkoholu w mojej krwi i w związku z tym na zaburzone funkcje poznawcze, ale niestety byłem trzeźwy, więc czułem się jak intruz.
- W takim razie...- przerwałem ich bitwę na piorunujące spojrzenia zwracając ich uwagę na siebie, co wcale nie okazało się dobrym pomysłem. W takich sytuacjach ich zielone tęczówki są naprawdę przerażające- Ja pójdę po listę zakupów i będziemy mogli się zbierać. Pasuje?- zwróciłem się do Harry'ego, a on ograniczył się jedynie do twierdzącego przytaknięcia głową, po czym przeniósł swoje elektryzujące spojrzenie z powrotem na Kate. 
Czym prędzej udałem się na tyły klubu, do głównego gabinetu, gdzie zostawiłem swój plecak pozostawiając ich samych. Myślcie co chcecie, ale między tą dwójką coś jest i zdecydowanie jest to coś poważnego. Może dlatego Kate tak dziwnie się zachowuje?

Dom One Direction

       Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. W domu panuje taka cisza, że odnoszę wrażenie, że mieszkam tu zupełnie sam. Zayn jeszcze śpi, Harry wybiegł gdzieś z samego rana razem z Niallem, a Liam... kto wie gdzie go posiało. N-U-D-Y.
  Po zjedzeniu marnego śniadania w postaci płatków z mlekiem, pokrzątałem się tu i tam bez konkretnego celu. Ostatecznie usadowiłem się na wygodnej kanapie w salonie i włączyłem telewizor. Przeskakiwałem pilotem z kanału na kanał w nadziei, że trafię na jakiś fajny film albo serial, jednak nim zdążyłem sprawdzić co nadają wszystkie stacje, które oferuje nasz pakiet, gdy na drodze łączącej mój wzrok ze szklanym ekranem stanął wyraźnie czymś poddenerwowany Payne. Uniosłem do góry brwi oczekując, że sam wyjawi mi o co chodzi, ale zamiast tego zmarszczył jeszcze bardziej czoło i zaczął chodzić w kółko.
- Zdradzisz mi w końcu co się stało czy będziesz tak biegał w tę i z powrotem aż wytrzesz dziurę w dywanie?
- Nie wiem co robić- jego odpowiedź była krótka i mało sprecyzowana, ale to wystarczyło żeby wzbudzić moje zainteresowanie.
- Liam Payne nie wie co robić? A to coś nowego!- poprawiłem się na siedzeniu, w trakcie gdy chłopak zaczynał trzeci kilometr- Może mogę ci coś doradzić przyjacielu?
- Chodzi o to, że umówiłem się na dzisiaj z Danielle, ale potem Gaba wystrzeliła z tym wieczorkiem, Kate się o dziwo zgodziła i teraz nie wiem na co się zdecydować- wyjaśnił, ściskając w ręce telefon.
- A gdzie chcesz bardziej być?
- W tym problem. Chciałbym być tu i tu- wyznał.
- To połącz jedno z drugim- odparłem- Zaproś Danielle do klubu, dzięki czemu za jednym zamachem połączysz randkę i spotkanie z Kate.
- Zwariowałeś?!- popatrzył na mnie jakbym postradał wszystkie zmysły.
- Dopiero teraz się zorientowałeś?- wtrącił się nagle, pojawiający się znikąd Zayn- Ja od początku mówiłem, że jest z nim coś nie halo.
- Nasza śpiąca królewna wstała!- przywitałem go z gorzkim uśmiechem- A gdzie twój książę? 
- Ja ci zaraz zrobię królewnę!- sięgnął po poduszkę leżącą na fotelu obok i rzucił nią we mnie.
- Możecie się uspokoić?- przerwał naszą małą walkę Liam, poirytowany naszym lekceważącym stosunkiem co do jego kryzysu- Ja tu mam wielką zagwozdkę, a wy się bijecie jak jakieś przedszkolaki!
- A mogę wiedzieć co się stało?- poprosił o wdrążenie go w temat Malik.
- Li ma dzisiaj randkę z Danielle, ale jednocześnie chce iść na wieczorek do Kate. Zaproponowałem mu żeby w takim razie zorganizował randkę w klubie na co ten nazwał mnie wariatem- wyjaśniłem pokrótce z czym boryka się nasz wspólny przyjaciel.
- Faktycznie wariat z ciebie- przyznał mu rację Mulat- Nie sądzę żeby G chciała widzieć u siebie kogoś więcej niż naszą piątkę.
- Też mi się tak wydaje...- poparł go z ponurą miną Payne.
- Może zamiast siedzieć tu i zastanawiać się co by było gdyby, po prostu do niej zadzwonisz i zapytasz się czy możesz kogoś przyprowadzić?- zaproponowałem, ale mój pomysł nie został dobrze przyjęty.
- Naprawdę cię porąbało!
- Zadzwonić nie zaszkodzi- zmienił nagle front Zayn- Najwyżej powie nie i tyle. Może doceni, że zapytałeś się jej o zdanie i się zgodzi?
- To nie jest dobre rozwiązanie- upierał się przy swoim Liam.
- Nie bądź ciota i zadzwoń do niej- wyrwałem mu z ręki komórkę i wyszukałem numer tekściarki- Z naszej piątki jesteś jej ulubieńcem, więc masz fory. Czas najwyższy z nich skorzystać- mrugnąłem do niego okiem i podałem włączony na głośno mówiący telefon. To chyba oczywiste, że musiałem słyszeć tą rozmowę, prawda?
- Zginiesz marnie- zwrócił się do mnie, ale niestety osoba po drugiej stronie słuchawki o tym nie wiedziała.
- Nie wiem co takiego zrobiłam, że zasłużyłam na śmierć z twoich rąk Liam, ale chętnie się dowiem- usłyszeliśmy zniekształcony nieco głos Kate, a główny rozmówca zrobił się blady jak ściana. Trzeba było wcześniej zamówić karetkę...
- Nie! To nie do ciebie! Chodziło mi o Louisa- tłumaczył się, a ja szepnął ciche "dzięki".
- W takim razie mogę spać spokojnie- odetchnęła z ulgą- Skoro nic mi nie grozi powiesz mi czemu zawdzięczam ten telefon?
- Chciałem się spytać...- przyjaciel zaczął niepewnie, a ja na migi próbowałem go zachęcić do dalszego kontynuowania, ale ten tylko nerwowo przygryzał wargę.
- Tak?
- Mógłbym  kogoś przyprowadzić dzisiaj wieczorem?- wydusił w końcu z siebie, a ja z Zaynem przybiliśmy sobie piątki.
- To zależy kogo- oznajmiła.
- Mam na myśli Danielle. Jestem z nią dzisiaj umówiony, ale nie chciałbym ominąć wypadu do twojego klubu- wyjaśnił.
- Rozumiem...- odparła Kate, w czasie gdy gdzieś w oddali dało się usłyszeć jakieś niewyraźne szmery. Liam patrzył na nas, licząc na to, że coś poradzimy, ale my jedynie wzruszaliśmy bezradnie ramionami.
- Zapomnij, że cię w ogóle o to pytałem- odezwał się w końcu.
- Nie!- krzyknęła nagle tekściarka- Możesz chwilę zaczekać?- poprosiła, ale nie czekała na odpowiedź. Zamiast tego zaczęła grozić komuś kto najwyraźniej był razem z nią- Sam jeśli zaraz nie przestaniesz to nie dostaniesz nagrody!- krzyknęła do jej towarzysza. Kim jest Sam?!- Przepraszam, już jestem. 
- Jeśli dzwonię nie w porę...
- Nie, wszystko w porządku. Mam tu małe zamieszanie z pewnym chłopakiem, ale już sobie poradziłam. Więc Danielle, tak? Ta tancerka?- powtórzyła, aby upewnić się czy mają na myśli tą samą osobę. 
- Dokładnie- potwierdził przyjaciel.
- Jeśli się tylko zgodzi to ja nie mam nic przeciwko żeby wpadła. Poznałam ją wcześniej i wydaje się sympatyczna- stwierdziła, a na twarzy Payna zaczął malować się najszerszy uśmiech jaki do tej pory widziałem. Spokojnie mógłby konkurować z Niallem- Proszę tylko żebyś trzymał się mojej wersji, że jestem koleżanką Styles'a, a na co dzień pracuję w firmie kurierskiej, jasne?
- Pewnie! Załatwione!- zapewnił ją uradowany.
- Nie zapomnij też uzgodnić tego z resztą chłopaków, ok? Nie chcę mieć żadnej wpadki.
- Obiecuję, że pary z ust nie puszczą!
- Nie wiem czemu, ale tobie akurat wierzę- posłała mu nieświadomy komplement, na co chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej- Widzimy się o ósmej. Do zobaczenia.
- Cześć!- pożegnał się i schował telefon do kieszeni, po czym zaczął tańczyć, choć z tą sztuką miało to mało wspólnego. Gdyby go teraz zobaczyła Danielle już nigdy w życiu by się z nim nie umówiła. Jak tancerka może umawiać się z taką pokraką?
- A nie mówiłem, że warto spróbować?- domagałem się słów uznania od kumpla.
- Boli mnie serce gdy to mówię, ale muszę przyznać ci rację. To był świetny pomysł!- uściskał mnie mocno i popędził na górę do swojego pokoju, po drodze dzwoniąc do swej lubej. 
- A kto dzisiaj będzie naszymi osobami towarzyszącymi?- spytał Zayn zakładając mi rękę na ramieniu.
- Chyba jesteśmy skazani na siebie księżniczko. 

Klub 27

       Jedno z najwspanialszych uczuć jakich może doświadczyć człowiek w tracie swojego marnego żywota, to poczucie, że dzięki niemu ktoś stał się lepszy. Większość ludzi rozumie przez to przekonanie drugiej osoby do zerwania z nałogiem, lepszego traktowania innych czy nawet samego siebie. Jednak nie zawsze trzeba być częścią czegoś aż tak przełomowego. Czasami wystarczy niewiele by uczynić czyjeś życie lepszym, a jego samym szczęśliwszym, poprzez chociażby pomoc w rozwijaniu jego talentu.
- Jak mi poszło?- zwrócił się do mnie uśmiechnięty od ucha do ucha Sam.
- Doskonale zdajesz sobie sprawę, że tym razem było idealnie, więc czemu się pytasz?- poczochrałam go po włosach, a on zrobił kwaśną minę- Jeszcze trochę i będziesz lepszy ode mnie.
- Nie możliwe- wyraził swoje odmienne zdanie na ten temat- Nie żyjemy w filmie science-fiction żeby mogło dojść do czegoś takiego.
- Czasami wydajesz mi się za mądry jak na trzynastolatka.
- Ktoś musi nadrabiać za innych. Ja poprawiam statystyki naszej rodziny za mojego brata.
- Nie narzekaj na niego! To bardzo fajny chłopak- broniłam Dean'a, który był od niego dwa lata starszy.
- Wcale nie. To głupek.
- Sam!- upomniałam go, a on za wszelką cenę próbował mi udowodnić swoją rację.
- Taka jest prawda! Jestem od niego dwa lata młodszy, a umiem matematykę lepiej niż on.
- Za to jesteś od niego gorszy w angielskim i na wf-ie- przypomniałam mu.
- A na co komu angielski i wf?
- Po to żebyś był silny i zdrowy, a bez angielskiego nie będziesz umiał się wysławiać i nici z twoich marzeń o karierze muzycznej- wyjaśniłam mu ważności dwóch przedmiotów, których nienawidzi od zawsze.
- Ja będę tworzył melodię, a ty będziesz dla mnie pisać teksty- oświadczył, chowając kartki z nutami do swojego plecaka.
- Tak to sobie zaplanowałeś?- popatrzyłam na niego rozbawiona- Nie pomyślałeś żeby spytać się mnie o zdanie?
- To oczywiste, że się zgodzisz- odparł pewnie- Nie jesteś w stanie oprzeć się mojemu urokowi, więc mi nie odmówisz- poruszył kokieteryjnie brwiami, a ja zaczęłam się śmiać. 
- Jesteś niesamowity...
- Wiem.
- I przemądrzały!- dodałam szybko aby mnie źle nie zrozumiał- Lubię cię, ale jeśli chcesz zaistnieć lepiej przyłóż się do angielskiego albo przestanę cię uczyć- zagroziłam, a on zmrużył na mnie oczy.
- Nie zrobiłabyś mi tego...
- Chcesz się przekonać?- założyłam ręce na piersi. Chłopak przyglądał mi się niepewnie, po czym wstał i westchnął zakładając na siebie plecak.
- Idę. Mam jutro klasówkę z anglika...
- Powodzenia. Nie zapomnij, że widzimy się jeszcze dzisiaj- uśmiechnęłam się do niego ciepło i odprowadziłam do drzwi. Poczekałam aż wsiądzie do samochodu, gdzie czekała już na niego mama i pomachałam na pożegnanie.
  Wróciwszy do środka, rozejrzałam się po udekorowanej na wieczór sali. Ściany obłożone granatowym, połyskującym materiałem, delikatnie mieniły się pod wpływem padającego na nie światła z papierowych, ale zarazem eleganckich żyrandoli. Wszystkie stoliki przykryte były obrusami w podobnych odcieniach, a na środku w szklanych wazonach stała jedna róża przy której wieczorem zapłoną małe świeczki. Nawet bar, który na co dzień wygląda jak wyjęty rodem z czasów, gdy królowała muzyka disco i neonowe dodatki, na tą jedną noc zamieniał się w coś bardziej wyrafinowanego. Uwielbiam organizować takie kulturalne wydarzenia. Wszystko wydaje się wtedy spokojniejsze, a w połączeniu ze świetną muzyką niezwykle utalentowanych ludzi, którzy dopiero zaczynają odkrywać samych siebie, staje się to jeszcze bardziej wyjątkowe. 
- Nieźle to urządziłaś- usłyszałam za swoimi plecami słowa uznania, padające z ust Eda.
- Dzięki. Wyszedłeś i od razu mi lepiej poszło.
- Za miesiąc organizujesz wszystko sama- szturchnął mnie łokciem, po czym zaniósł zakupy do kuchni, zostawiając mnie sam na sam z Harry'm.
- Czemu mu nie powiedziałaś, że przyjadę?- spytał, kiedy Sheeran zniknął za kuchennymi drzwiami.
- Nie sądziłam, że się zjawisz- odparłam- I nie stój tak. Wyglądasz jakbyś dawał mi reprymendę za złe zachowanie.
- Może powinienem- mruknął, ale ja postanowiłam nie zwracać na to uwagi- Obiecałem, że pomogę, więc dalej nie rozumiem czemu myślałaś, że będzie inaczej.
- Po naszej kłótni...
- Wcale się nie kłóciliśmy- poprawił mnie, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- Nie wiem jak dla ciebie, ale dla mnie nie była to normalna, przyjacielska rozmowa.
- A czy którakolwiek z naszych rozmów była normalna?- spytał prawdopodobnie retorycznie, ale kto go tam wie.
- Nie przypominam sobie. Szczerze powiem, że zaczyna mnie to męczyć...
- Co konkretnie?
- Wszystko!- machnęłam rękami w bliżej nieokreślonym kierunku- Mówisz, że coś mi obiecałeś i wielce dziwisz się, że ci nie ufam, po tym jak tyle razy złamałeś dane mi słowo. 
- Przeprosiłem- przypomniał, na co wywróciłam oczami.
- Wiem Harry, ale to nie wystarczy.
- To co mam zrobić?- ruszył w moją stronę, a ja automatycznie zaczęłam się cofać- Co mogę jeszcze powiedzieć żeby naprawić to co spieprzyłem?- stanął tuż przede mną po tym jak wpadłam na stolik, nie mając dokąd uciec.
- Nic. Tu nie chodzi tylko o ciebie, ale i o mnie.
- Raz mówisz jedno, raz drugie. Zaczynam się gubić w twoich wahaniach nastrojów. Czemu nie pozwalasz sobie pomóc? 
- Pomóc w czym?- wtrącił się nagle mój rudy przyjaciel, który przyszedł po drugą część zakupów.
- Kate narzeka, że jest zmęczona, ale mimo to nie chce się zgodzić żebym to ja przygotował dla nas obiad- odpowiedział za nas oboje Styles. Posłałam mu lodowate spojrzenie, ale go nie dostrzegł, gdyż był skupiony na przekonywaniu Eda o prawdziwości swego kłamstwa. Z niechęcią muszę przyznać, że świetnie mu to wychodziło.
- Nie bądź taka uparta- chłopak stanął przy mnie i położył dłonie na ramionach- Nie możesz wszystkiego całe życie robić sama.
- Mogę- burknęłam pod nosem, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Po co mnie słuchać...
- Zróbcie razem ten obiad- zwrócił się bezpośrednio do Loczka ignorując moje sprzeciwy- Odciążysz trochę Kate, ale jednocześnie nie będzie spędzać bezproduktywnie czasu i przy okazji marudzić, a ja w tym czasie pojadę po brakujący alkohol- podzielił między nas obowiązki, nie przyjmując żadnej odmowy.
Bez słowa udałam się do kuchni, ponieważ i tak by mnie nie posłuchali. Całą swoja uwagę próbowałam skupić na segregowaniu produktów zakupionych przez chłopaków, ale obecność Styles'a była tak wyczuwalna w powietrzy, że nie mogłam się oprzeć by nie spojrzeć kątem oka na jego rozluźnioną sylwetkę opierającą się o framugę drzwi. Przyglądał mi się ze spokojem, w czasie gdy ja starałam się zdecydować czy położyć kiść pomidora między ogórkiem i rzodkiewką czy sałatą i papryką. Jaki ciężki wybór...
- Jesteś na mnie zła?- spytał w momencie gdy czerwone warzywa, które były w mojej dłoni znalazły miejsce koło kilku marchewek. 
- Długo jeszcze będziesz się tak na mnie gapił i obijał? Podobno chciałeś ugotować obiad- zwróciłam mu uwagę ignorując jego pytanie, a on uśmiechnął się łobuzerko. Wolnym, długim krokiem ruszył w moim kierunku, stając za moimi plecami, po czym zaczął mówić wprost do mojego ucha.
- Może i nie lubisz tych wszystkich babski rozrywek, ale focha strzelasz jak stuprocentowa kobieta- stwierdził, uśmiechając się przy tym. Postanowiłam zignorować ciarki, które przechodziły po moich plecach gdy znajdował się tak blisko mnie. Odwróciłam się do niego przodem, zrzucając tym samym jego ręce z moich bioder.
- Obierz ziemniaki- poleciłam mu, na co on spojrzał na mnie rozbawiony.

- Naprawdę chcesz żebym się tym teraz zajął?
- Gdyby było inaczej to bym tego nie mówiła.
- Uważam, że nie mówisz o wielu rzeczach, których pragniesz- stwierdził, lustrując mnie wzrokiem- Moim skromnym zdaniem powinniśmy spokojnie porozmawiać.
Miałam ochotę się zaśmiać słysząc jego słowa, ale jedyne na co byłam się w stanie zdobyć to obserwowanie jego każdego ruchu.
- Nie interesuje mnie twoje na pewno nie skromne zdani tym bardziej, że jak wcześniej zauważyłeś, rzadko kiedy nasze rozmowy są przeprowadzane w spokoju.
- W takim razie może powinniśmy znaleźć coś co umiemy robić razem i nie chcieć się przy tym pozabijać- odrzekł zdecydowanie niższym głosem niż wcześniej.
- Jakieś propozycje?- spytałam pomimo zaschniętego gardła. Cholera. Gdzieś za mną jest butelka z wodą, ale w takiej sytuacji znalezienie jej graniczyło z cudem.
- Zdecydowanie powinnaś się nieco rozluźnić...- szepnął, nachylając się w moją stronę i składając delikatny pocałunek w kąciku ust.
- Byłoby mi znacznie łatwiej gdybyś się odsunął- próbowałam wyswobodzić się z jego ramion, ale marne były moje wysiłki. Jedyne co uzyskałam to zakończenie niezwykle irytującej i jednocześnie przyjemnej wędrówki jego ciepłych warg wzdłuż linii mojej szczęki, za co z jednej strony chciałam się spoliczkować, ale z drugiej dzięki temu udało mi się w końcu odetchnąć. Chłopak spojrzał na mnie przyciemnionymi, zielonymi tęczówkami spod długich rzęs przyglądając się uważnie mojej twarzy.
- Jeśli naprawdę tego chcesz, powiedz jedno słowo, a obiecuję, że przestanę. 
Mruknął ledwo słyszalnie, pocierając kciukiem o mój zaróżowiony policzek. Przymknęłam oczy i biorąc głęboki wdech, uwolniłam się z jego uścisku stając oddalona na bezpieczną odległość.
 Nie minęła nawet minuta gdy moje ciało zaczęło robić to co według niego było bardziej odpowiednie, sprzeciwiając się tym samym mej woli. Wzrok mimowolnie kierował się w stronę chłopaka z burzą loków na głowie, ułożoną w artystyczny nieład, który w ciszy i zamyśleniu koncentrował się na swoim zadaniu. W pewnym momencie nasze spojrzenia skrzyżowały się na dosłownie milisekundę, ale to wystarczyło żeby wznieć iskrę pomiędzy nami.
- Chrzanić to!- Styles rzucił wszystko co miał w rękach na blat. Niepewnie obserwowałam jego reakcję nie będąc pewna jaki będzie jego następny krok. Przez chwilę myślałam, że wyjdzie trzaskając drzwiami, ale zamiast tego unosząc mnie do góry, posadził na brzegu stołu i stanął pomiędzy moimi nogami. Nim zdążyło do mnie dotrzeć co się dzieje, poczułam jak jego usta napierają na moje w mało delikatnym, ale za to niezwykle podniecającym pocałunku. Zacisnęłam mocno dłonie na jego karku gdy zaczynało mi brakować powietrza, co bezbłędnie odczytał i odsunął swoją twarz od mojej na niewielką odległość. 
- Skoro nie dotrzymuję żadnych składanych ci obietnic to czemu tym razem miałoby być inaczej?- spytał retorycznie, a ja przygryzłam wargę próbując powstrzymać uśmiech. Chłopak uwolnił ją przy pomocy swojego kciuka, uśmiechając się przy tym łobuzersko- Zostaw. Zaraz się nią zajmę i w tym przypadku na pewno dotrzymam słowa.
- Harry...- westchnęłam cicho gdy objął mnie ramionami w talii i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi.
- Cii...- gładził mnie delikatnie po plecach, co znów przyspieszyło mój oddech- Naprawdę uwielbiam słuchać twojego głosu zwłaszcza gdy wypowiadasz moje imię z tym swoim śmiesznym akcentem, ale proszę nie mów nic przez chwilę. Nie chcę żebyśmy znów zaczęli skakać sobie do gardeł.
- Mój akcent wcale nie jest śmieszny. To twój jest niezrozumiały- zrobiłam naburmuszoną minę, na co wywrócił oczami- Poza tym jeszcze przed chwilą nie przeszkadzało ci badanie okolic mojego gardła...
- Widzisz? Właśnie o tym mówiłem!- wytknął mi mój niewyparzony język.
- Przestań mnie uciszać, bo i tak...- przytknął mi palce do ust i posłał srogie spojrzenie nim zdążyłam dokończyć to co miałam na myśli.
- Znam zdecydowanie lepszy sposób na wykorzystanie twoich ust niż irytujące paplanie i przemądrzanie się.
Położył swoją dłoń z powrotem na mojej talii i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, tak że stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Spojrzałam mu prosto w oczy i nie odezwałam się już ani słowem, pozwalając mu demonstrować jego pomysł na zastosowanie moich rozgrzanych do czerwoności warg.

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Ostatnio coraz bardziej zaczynam rozumieć dziwaczne zachowania Harry'ego i Nialla. Ostatecznie jakby na to nie patrzeć dołączyłem do ich grona kompletnie zakręconych na punkcie jednej dziewczyny. To znaczy każdy z nas upatrzył sobie inną! Nie chodzi mi o to, że wszyscy wzdychamy do tej samej... rozumiecie? Boże! Już mi na mózg padło tak jak im!
  Gdy zobaczyłem swoje odbicie w szybie kredensu, który stał w salonie dziewczyn, sam siebie się wystraszyłem. Szeroko otwarte oczy, które co chwile spoglądały na siedzącą obok mnie brunetkę w zwiewnej czarnej sukience wiązanej na szyi i wysokich szpilkach, lekko rozchylone usta, a do tego mocno zaróżowione policzki. 
- Czy tylko mi jest tak gorąco?- spytałem nieświadomie na głos, co wywołało cichy chichot u chłopaków, a Danielle delikatnie się zarumieniła. Jej do twarzy w tym kolorze nie to co mi...
- Może przynieść ci trochę wody?- zaproponował Niall, który bezczelnie wykorzystywał moją fizyczną i umysłową niedyspozycję, żeby się odgryźć za strojenie sobie żartów z jego osoby, gdy poznał Gabę.
- Powinieneś mu raczej kubeł lodu zaoferować- poprawił go Louis, przybijając sobie jednocześnie tak zwanego "żółwika" z Zaynem. Dobrali się kompani...
- Długo jeszcze zejdzie twojej dziewczynie Niall?- moja towarzyszka postanowiła przypomnieć im o swoim istnieniu.
- Zaraz się dowiem- odpowiedział i poszedł sprawdzić na jakim etapie szykowania się jest jego dziewczyna. W tym czasie Lou w raz z Malikiem poruszyli jakiś błahy temat, a Danielle nachyliła się w moją stronę.
- Nie przejmuj się nimi.
- Dziękuję za wybawienie- ująłem jej dłoń i ucałowałem wierzch
- Podziękujesz mi później- puściła do mnie oczko, uśmiechając się niewinnie. Cóż za piękny widok!
- Jestem gotowa!- do salonu wparowała w pełni gotowa do wyjścia Gaba, a tuż za nią stał lustrujący ją od stóp aż po sam czubek głowy Horan. Bez ogródek podeszła do mojej partnerki i uściskała ją na przywitanie.
- Miło cię znowu widzieć Dani. Świetnie wyglądasz!- odsunęła się od niej na szerokość ramion, przyglądając się jej strojowi- Ta sukienka jest zabójcza!
- Mamy już jednego pretendenta do zawału- odezwał się nieproszony Mulat.
- Żebyś czasem nie wyszedł na prowadzenie mądralo- zagroziłem mu.
- Chyba powinniśmy już iść- stwierdziła Danielle wskazując na zdobiący jej wątły nadgarstek zegarek.
 Wszyscy razem zeszliśmy na dół i wsiedliśmy do dwóch czekających na nas taksówek. Lou i Zayn jechali razem, a ja z Niallem i dziewczynami. Nie musiałem długo czekać aż dziewczyny zaczną plotkować na przeróżne tematy. Nie przejmowałem się tym zbytnio do czasu aż jedna z nich nie postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej na temat tajemniczej koleżanki Styles'a.
- Długo znasz Kate?- brunetka spojrzała z zaciekawieniem na Gabę, która wymieniła z nami porozumiewawcze spojrzenia. Czemu wcześniej nie wpadłem na pomysł żeby obgadać z nią szczegóły naszej wspólnej znajomości z Kate?!
- Kilka lat- odpowiedziała mało precyzyjnie, co jak mogłem przypuszczać nie wystarczyło.
- Poznałyście się przez Harry'go?
- Nie- Gabrysia pokręciła przecząco głową- Chodziłyśmy razem do tej samej szkoły, później przyjechałyśmy tutaj, a dopiero potem spotkałyśmy na naszej drodze Styles'a.
- Tak myślałam. Mało prawdopodobne żeby miał dwie koleżanki, pochodzą z tego samego kraju, a potem postanawiają razem zamieszkać pomimo tego, że się nie znają- podzieliła się swoją opinią. Co chwilę spoglądałem na Nialla, który uważnie przysłuchiwał się rozmowie, aż w końcu postanowił się w trącić.
- Muszę przyznać, że Hazza ma dobry gust w dobieraniu znajomych- odwrócił się w naszą stronę żeby nas lepiej widzieć- Najpierw poznał dziewczyny, teraz nas...
- I dzięki temu my się spotkaliśmy- Gaba uśmiechnęła się do niego słodko, a on skradł jej krótkiego całusa.
- Jesteście tacy uroczy!- zachwycała się nad nimi moja partnerka, ale nie na długo zbiło ją to z tropu- Ty studiujesz literaturę, a Kate?
- Ona tylko pracuje jako...- dziewczyna spojrzała na nas z przerażeniem, dlatego postanowiłem interweniować.
- Kurier. Wspominała ci chyba o tym prawda?- zwróciłem się do dziewczyny obok mnie, na co skinęła twierdząco głową.
- Kasia to dziewczyna, która nie lubi spędzać czasu w bibliotece czy szkolnej ławce. Woli prowadzić szybki i wymagający od niej poświęceń tryb życia- tłumaczyła jej decyzję zrezygnowania z kontynuowania swojej edukacji przez naszą tekściarkę. Ciekaw jestem czy rzeczywiście taki był tego powód- Poza tym to typ samouka, więc nie potrzebne są jej wykłady i notatki żeby się czegoś nauczyć.
- Sprawia wrażenie bardzo interesującej, a zarazem skrytej osoby- podsumowała jej charakter Dani.
- Cała Kate- uśmiechnęła się do niej przyjaźnie Gaba i tymi słowami zakończyliśmy niewygodny dla nas temat, gdyż dotarliśmy na miejsce.
- Jesteśmy- poinformował nas kierowca, gdy zatrzymał się przy jednej z uliczek zachodniego Londynu. Razem z Niallem pomogliśmy wyjść dziewczyną z samochodu i udaliśmy się w stronę wejścia do klubu. Zatrzymaliśmy się przed grubymi metalowymi drzwiami, w oczekiwaniu aż ktoś nam otworzy.
- Idziemy?- spytała zdziwiona Danielle, która nie rozumiała czemu nie wchodzimy.
- Musimy poczekać aż ktoś po nas wyjdzie- wyjaśniłem, jej a ona uniosła do góry brwi. Nim zdążyłem jej wytłumaczyć do końca o co chodzi szara powłoka ustąpiła, a w progu stanął Savan z drinkiem w ręku.
- Cześć kochani!- przywitał nas szerokim uśmiechem pijanego mężczyzny- Wchodźcie szybko! Zaraz się zacznie!
- Czy ty czasem nie jesteś już wstawiony?- pomogłem mu iść po linii prostej, gdy kierowaliśmy się do głównej sali.
- Absolutnie nie!- zaprzeczył od razu, na co zacząłem się śmiać. Po chwili przy jego boku pojawiła się Ana, która przejęła ode mnie kontrolę nad jego ciałem.
- Obiecuję ci kochanie, że jeśli spijesz się tak na naszym weselu to na drugi dzień składam pozew o rozwód- zagroziła mu, a gdy dotarły do niego słowa narzeczonej, spojrzał na nią przerażony.
- Nigdy w życiu mnie nie zo-o-stawisz!- przekonywał sam siebie, a kobieta kręciła z politowaniem głową.
- Chłopaki możecie mi pomóc?- zwróciła się do Louisa i Zayna, którzy postanowili udokumentować jego stan na swoich telefonach komórkowych. 
- Jasne!- zgodził się Tommo kończąc nagranie na zbliżeniu niewyraźnej twarzy Savana- Gdzie go posadzić?
- Do stolika w rogu sali- wskazała palcem na miejsce gdzie siedział samotnie Harry- Tam są naszykowane dla nas miejsca.
- Już się robi- Malik chwycił mężczyznę pod ramię i poprowadził w wyznaczonym kierunku.
- Tam jest Kate- Niall wskazał palcem na dziewczynę w wąskich jeansach i obcisłej, kremowej bluzce- Chodźmy się przywitać.
 Idąc przez salę i trzymając za rękę piękną dziewczynę nie mogłem się nie uśmiechać. Nim zdążyliśmy znaleźć się przy tekściarce, stojący przed nią Ed, wskazała na nas palcem, zwracając tym jej uwagę na naszą czwórkę. Gdy obróciła się w naszą stronę, jej wzrok od razu skupił się na mojej towarzyszce, a w szczególności na naszych splecionych dłoniach. Z daleka widziałem ten tajemniczy uśmiech i bałem się pomyśleć co on może oznaczać.
- Cześć wszystkim!- przywitała nas ciepło, po czym poświęciła całą swoją uwagę Danielle- Cieszę się, że znów się spotykamy. Bałam się, że Liam zrezygnuje, ponieważ wiem, że był z tobą umówiony, ale na szczęście się zgodziłaś- posłała jej przyjazny uśmiech z wzajemnością. Patrzyłem na nią zaskoczony, ale starałem się udawać, że wiem co się dzieje- Chodźmy zająć miejsca. Za chwilę się zacznie- wskazała ruchem ręki na dużą lożę gdzie siedzieli już Zayn podtrzymujący razem z Aną i Louisem Savana oraz Harry z Alexem, którego wcześniej nie zauważyłem. Przepuściłem Danielle przodem, a sam nachyliłem się w stronę Kate i odezwałem się na tyle cicho żeby tylko ona mnie usłyszała.
- Co to miało być?- spytałem, a ona poklepała mnie po plecach.
- Nie bój się. Chciałam jej tylko dać do zrozumienia, że nieważne co innego mógłbyś robić, zawsze wybierzesz ją- wyjaśniła- Uwierz mi, że na pewno to doceni, o ile już tego nie zrobiła- poruszyła wymownie brwiami, a ja uśmiechnąłem się lekko.
- Dzięki Kate. 
- Nie ma za co- wyminęła mnie, ale zdążyłem ją złapać za rękę. Tekściarka spojrzała na mnie zaskoczona- O co chodzi?
- Nie wiem jak jest teraz pomiędzy tobą a Harry'm, ale lepiej dla ciebie będzie jeśli uda wam się przekonać Danielle, że naprawdę jesteście dobrymi znajomymi. Strasznie wypytywała się o wszystko w taksówce i nie sądziłem, że aż takich szczegółowych informacji będzie oczekiwać.
- Zostaw to mnie- odparła poważnie, zerkając na nasz stolik.
Gdy do niego podeszliśmy przecisnęła się między wszystkimi, aby usiąść obok Styles'a i zaczęła szeptać mu coś na ucho. Domyśliłem się, ze omawiają strategię zaprezentowania ich zdolności aktorskich, ponieważ chłopak co chwilę zerkał to na mnie to na moją partnerkę, która właśnie w tym momencie postanowiła porozmawiać z Kate.
- Czyj tak właściwie jest ten klub?- skierowała swoje pytanie do brunetki, która nie dawała po sobie poznać, że coś jest nie tak.
- Eda. Ja mu tylko pomagam przy organizacji niektórych imprez- odpowiedziała, biorąc do ręki szklankę wypełnioną drinkiem.
- Gdzie się poznaliście?
- W takim jednym klubie zaraz po tym jak przeprowadziłam do Anglii. Jak chcesz to namaluję ci coś w rodzaju drzewa genealogiczne jak spotkałam tą małą grupkę- zaproponowała, a wszyscy wokół zaczęli się śmiać.
- Chyba by się przydało jeśli będę chciała się zagłębić w wasze losy- odparła również rozbawiona Dani.
- Postaram się je przygotować na nasze następne spotkanie- mrugnęła do niej okiem, po czym nasza uwaga skupiła się na scenie, na której pojawił się rudy chłopak.
- Witam bardzo serdecznie na dzisiejszym wieczorku! Jak co miesiąc mamy okazję zobaczyć i usłyszeć mnóstwo utalentowanych ludzi, którzy są na tyle uprzejmi, że postanowili podzielić się z nami swoim talentem- zaczął swoją przemowę, a wszyscy w klubie zaczęli bić brawo- Nie przedłużając zapraszam na pierwszy występ Eda Sheerana czyli mnie- wskazał na siebie palcem, co wywołało salwę śmiechu- Niezwykle utalentowanego chłopaka z Suffolk! Swój występ chciałbym zadedykować mojej wspaniałej i jedynej w swoim rodzaju przyjaciółce Kate, która każdego dnia udowadnia mi, że nie ważne jak młodym się jest, potrafimy sami stawić czoła przeciwnościom losu. Jesteś dla mnie inspiracją i bardzo dziękuję za to, że mnie wspierasz w dążeniu do realizacji moich marzeń. Piosenka nosi tytuł You Need Me, I Don't Need You.. Zaczynamy!
Wszyscy równocześnie spojrzeliśmy na Kate, która spuściła wzrok na swoje splecione dłonie. Zawstydzona Kate G? Tego jeszcze nie było! Jednak bardziej byłem podziwu jej opanowania, gdy Harry objął ją ramieniem i szepnął coś na ucho, przez co się uśmiechnęła. Jeśli tak dalej będą odgrywać swoje role przed Danielle to nie mamy się co martwić, że zorientuje się kim tak naprawdę jest Kate. Są w tej grze naprawdę dobrzy. Oni grają, prawda?

       Ed zaraz po swoim występie dołączył do naszej paczki i razem oglądaliśmy kolejne osoby z niesamowitym talentem i ambicjami. Niektórzy z nich byli naprawdę świetni, co nie uszło uwadze nawet porządnie podpitego Savana.
- Powiedzcie mi jedną rzecz moi drodzy...- bełkotał niewyraźnie, nachylając się niebezpiecznie nad stolikiem- Co to za sprawiedliwość panuje na tym naszym kochanym świecie?
- Dasz radę wyrazić się jaśniej?- zapytałem, zanim musiałem go złapać żeby uchronić jego twarz przed bliskim spotkaniem z podłogą.
- Otóż mój drogi Zaynie...- zaczął swą jakże ważną wypowiedź obejmując mnie ramieniem- Czy to nie straszne, że dziewięćdziesiąt procent tych ludzi nigdy nie osiągnie sukcesu na jaki zasługują, a zamiast nich w radiu będzie słuchać marnych przebojów wypromowanych na skandalach gwiazdek?
- To jest straszne!- przyznał mu rację Sheeran- Dobrze, że chociaż ja jeden nie będę się zaliczał do tej grupy.
- Skromność to twoje drugie imię, co nie?- zwróciła mu uwagę Kate, która przysłuchiwała się naszej rozmowie.
- Sama mi mówisz, że ma talent!
- To nie znaczy, że musisz być taki zadufany w sobie- oznajmiła- Poza tym nie zastanawialiście się nigdy, czy ci ludzie chcą sławy i pieniędzy? Może niektórym z nich wystarczy sama radość z procesu tworzenia. Niekoniecznie potrzebują żeby uwielbiały ich miliony.
- Twierdzisz, że chęć spodobania się innym jest zła?- dołączył do dyskusji Liam. 
Rozsiadłem się wygodnie na swoim fotelu, popijając schłodzonego drinka i z zaciekawieniem obserwowałem to jak Kate wyjaśnia wszystkim co ma na myśli. 
- Oczywiście, że nie! Chodzi mi jedynie o to, że każdy ma inne marzenia i nie można mierzyć wszystkich jedną miarą.
- No to jest złe czy nie?- powtórzył pytanie Niall, który wyglądał na najbardziej skołowanego tą wymianą poglądów. 
- O Boże...- tekściarka schowała twarz w dłoniach, a Harry pogładził ją pocieszająco po ramieniu, pomagając jej w wyrażeniu swojej opinii.
- Kate chodzi o to, że dla każdego prawdziwego artysty najważniejsza powinna być muzyka czy też inny rodzaj sztuki, a fakt że spodoba się ona milionom słuchaczy i przyniesie ze sobą sławę i pieniądze to tylko ekstra dodatek za ciężką pracę.
- Dokładnie o to mi chodziło!- spojrzała na Loczka z podziwem przyznając mu rację- Dopóki bardziej ci zależy na stworzeniu czegoś świetnego niż na pojawieniu się na pierwszej stronie popularnego brukowca, którego nie interesuje to co sobą reprezentujesz tylko informacja z kim się przespałeś ostatniej nocy, to  jest dobre.
- Nie można było tak od razu?- zbeształ brunetkę Horan.
- Zajmij się Gabą albo pożałujesz- pogroziła mu palcem. Szkoda, że jej posłuchał, bo chętnie bym zobaczył jak sobie dogryzają. No cóż, skoro nie ma szansy na taką rozrywkę czas dowiedzieć się czegoś więcej o tej imprezie.
- Skąd w ogóle się wziął pomysł na ten cały wieczorek?- spytałem wskazując ręką na zgromadzonych w sali ludzi.
- Tak właściwie to Kate na to wpadła- zrzucił obowiązek wytłumaczenia się na przyjaciółkę Ed.
- Moja wina- przyznała się, unosząc rękę do góry- Chciałam stworzyć miejsce gdzie każdy mógłby się wyrazić poprzez muzykę i mieć okazję zaprezentować swoje możliwości. To w sumie tyle co mam na swoją obronę.
- Chyba się pogubiłam...- wtrąciła się nagle Danielle, przez co Liam od razu zrobił się bardziej uważny i spięty- To jest klub Eda, ale ty tu zarządzasz?
- Źle nas zrozumiałaś- uśmiechnęła się do niej spokojnie, choć mogę się założyć, że w środku serce biło jej jak szalone- Kiedyś wpadłam na pomysł zorganizowania czegoś takiego i zaproponowałam to temu rudemu co siedzi obok ciebie- wskazała ręką na Sheerana, który uważnie przysłuchiwał się jej odpowiedziom- Zgodził się, ale pod warunkiem, że wezmę za to odpowiedzialność, a dalej to już się samo potoczyło.
- Aha- odparła krótko dziewczyna chyba wciąż nie do końca rozumiejąc co tu się dzieje i kto z kim jest jak spokrewniony. Wcale jej się nie dziwię. Aktualnie sam ledwo co to ogarniam. 
- Jeszcze jakieś pytania Zayn?- zwróciła się w moją stronę tekściarka, udająca kuriera.
- Wystąpisz dzisiaj?- wypaliłem pierwsze co przyszło mi na myśl, a przy stoliku nagle zapadła cisza.
- Śpiewasz?!- spojrzała na nią zaskoczona Dani, a reszta przyjaciół posłała mi zabójcze spojrzenia. Kurwa. Chyba nawaliłem...
Brunetka przez chwilę wpatrywała się w oczekującą odpowiedzi dziewczynę, ale nim zdążyła jej udzielić nagle reszta miała coś do powiedzenia na ten temat.
- Nie tylko śpiewa, ale i gra na kilku instrumentach- dopowiedział Louis, dolewając jedynie oliwy do ognia.
- Naprawdę?!
- Myślisz, że kto mnie nauczył śpiewać?- dodał swoje trzy grosze Harry, za co dostał w kostkę pod stolikiem sądząc po grymasie, który pojawił się na jego twarzy.
- Ja nie występuję przed publiką- zabrała w końcu głos Kate.
- Proszę! Chcę cię usłyszeć!- namawiała ją wytrwale dziewczyna Liama (chyba możemy to już stwierdzić oficjalnie), ale brunetka pozostawała nieugięta.
- Siedzi przed wami przykład osoby, której do szczęścia wystarczy sam proces tworzenia bez potrzeby prezentowania swojego talentu światu- podsumowała niechęć do publicznych występów swojej przyjaciółki Gaba.
- Poza tym Kate nie jest ostatnio w nastroju do zwracania na siebie uwagi, prawda?- mrugnął do niej mało konspiracyjnie Ed.
- A co ci jest?- spytał zmartwiony-pijany Savan.
- Obstawiam, że się zakochała- odparł rudy chłopak, a biedny Kotecha wraz z Harry'm zakrztusili się swoimi drinkami.
- Weź się lepiej zamknij Sheeran, jeśli dalej masz zamiar wygadywać takie głupoty- warknęła na niego, przez co wszyscy zaczęli się śmiać. Wszyscy oprócz Styles'a, który wyglądał na skonsternowanego. Chyba nie myśli, że chodzi o niego prawda? A może to ten tajemniczy Sam?
  W czasie gdy braciszek naszej tekściarki próbował wyciągnąć z niej kto jest jej ukochanym, chociaż zapewniała go, że w jej sercu jest miejsce tylko i wyłącznie dla niego, podszedł do nas jakiś chłopiec, który wyglądał mniej więcej na trzynaście, może czternaście lat. Czarna czupryna okalała jego okrągłą twarz. Ubrany był w czarne jeansy i koszulę w kratę, a na ramionach zarzucony miał cienki sweter. Staną przed Kate z przerażeniem w oczach, a ona momentalnie ujęła jego dłonie w swoje.
- Co się stało kochanie?- spytała gładząc chłopaka po policzku. 
- Kochanie?!- powtórzył siedzący koło mnie Louis.
- Nie dam rady. Ta piosenka jest beznadziejna- przemówił w końcu smutnym głosem, a jego ciemne oczy zaszkliły się od łez.
- Oczywiście, że dasz radę! Tyle razem ćwiczyliśmy. Na pewno sobie poradzisz- zapewniała go, ścierając spływające po jego policzkach słone krople.
- Skąd wiesz? A co jeśli mnie wyśmieją?- dopytywał się dalej, w trakcie gdy prowadzący całą imprezę mężczyzna zapowiadał kolejnego uczestnika.
- Ma tylko trzynaście lat, ale według organizatorów naszego wieczorku jest dojrzalszy muzycznie od połowy dobrze nam znanych piosenkarzy i piosenkarek...- zaczął prezentację najprawdopodobniej chłopaka, który stał przed Kate na trzęsących się nogach.
- Jestem tego pewna, ponieważ cię znam i wiem ile pracy i serca włożyłeś w napisanie tego utworu. Poza tym jeśli ktoś odważy się z ciebie zaśmiać będzie miał ze mną do czynienia, a uwierz mi, że nikt tutaj nie jest na tyle odważny- zapewniła, go a on cicho zaśmiał się pod nosem.
- Zapraszamy na scenę najmłodszego wirtuoza fortepianu. Przed państwem Sam Evans!- krzyknął prowadzący, a sala wypełniła się oklaskami.
- Dawaj Sammy!- poklepał go po ramieniu Ed, a ja z Louisem wymieniliśmy między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
- To dla ciebie Kate- zwrócił się ostatni raz do swojej mentorki i ucałował ją w policzek, po czym pobiegł na scenę.
- To jest Sam?!- zapytałem zaskoczony.
- Nie, Święty Mikołaj Zayn-dziewczyna zaśmiała się pod nosem- Czemu cię to tak dziwi?
- Myślałem, że... zresztą nie ważne- machnąłem ręką.
- Coś ci nie wychodzi dzisiaj myślenie Malik- uśmiechnęła się do mnie chytrze, aby zaraz potem ścisnąć mocno kciuki i skupić się na występie
- Kim tak właściwie jest ten chłopak?- odezwał się Harry wyrwany z szoku, wywołanego przez scenę, która przed chwilą odegrała się na przeciwko niego.
- Kate uczy go grać na pianinie- odpowiedziała za nią Gaba, gdyż jej przyjaciółka była pochłonięta wsłuchiwaniu się w głos dzieciaka.
- Często to robi?
- Trzy razy w tygodniu.
- Ciii!- uciszała ich brunetka, ponieważ przeszkadzali jej w podziwianiu występu jej małego ucznia. 
 Przez resztę utworu cała sala pogrążona była w ciszy, a jedyne co ją zaburzało był odbijający się od ścian dźwięki pianina wydobywany przez Sama oraz jego głos. Od razu można było zauważyć, że piosenka którą napisał była zainspirowana jego mentorką. Wystarczyło znać ją tak jak my by nie mieć co do tego wątpliwości. Co chwilę ktoś spoglądał na jej reakcję dopasowując poszczególne słowa do jej osoby, a ona sama siedziała oniemiała z lekko rozchylonymi ustami i nikłym uśmiechem na ustach. Zapewne nieświadomie ściskała mocno dłoń Harry'ego, któremu to najwyraźniej nie przeszkadzało. Co więcej sam wydawał się poświęcać całą swoją uwagę na wsłuchiwanie się w prezentowany po raz pierwszy utwór. Zupełnie jakby miał nadzieję, że uda mu się czegoś więcej dowiedzieć na temat obiektu swoich mało dyskretnych westchnień. W pewnym momencie nachylił się w jej stronę i powiedział jej coś wprost do ucha, co po raz kolejny wywołało szczery i szeroki uśmiech na jej twarzy. Odwróciła głowę w jego stronę i zauważyła ich splecione dłonie, ale ku memu zaskoczeniu nic z tym nie zrobiła. Zamiast tego powróciła do poprzedniej pozycji, oddając się w objęcia otaczających nas dźwięków.
  Sam zakończył swój występ owacjami na stojąco. Uradowany podbiegł do naszego stolika i rzucił się Kate w ramiona.
- Ale było ekstra!- ściskał ją mocno, szczerząc się przy tym od ucha do ucha.
- Mówiłam ci, że dasz sobie radę- poczochrała go po włosach, a on nadstawił w jej kierunku policzek wskazując na niego palcem.
- Chcę moją nagrodę- domagał się, na co dziewczyna zaśmiała się pod nosem.
- Jak zwykle pamiętliwy...- skomentowała, po czym ucałowała go we wskazane przez niego miejsce.
- Czemu my nie dostajemy takich fajnych nagród?- spytał oburzony Louis.
- Ponieważ wasze dziewczyny byłyby zazdrosne. Prawda?- zwróciła się do Danielle i Gaby, a one przytaknęły twierdząco głowami. 
- Ale ja nie mam dziewczyny!- przedstawiał dalej swoje niezadowolenie Tommo.
- Pora sobie jakąś znaleźć- odparła- A tak na marginesie, jak tam Eleanor?- uśmiechnęła się do niego chytrze, a on zmarszczył brwi.
- Ma się świetnie.
- W takim razie może ona zechce sprawiać ci takie nagrody, choć chyba powinna sprawdzić najpierw na co się pisze- dogryzała mu dalej, a my nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.
- Kate nie może wam dawać takich nagród, bo to moja dziewczyna i może całować tylko mnie- zabrał głos mały Sammy. Styles spojrzał na niego rozbawiony i z premedytacją objął siedząca obok niego brunetkę ramieniem.
- Serio tak uważasz?
- Weź tą rączkę, albo urwę ci ją u samej dupy- zagroził mu poważnym głosem chłopak, a Kate wytrzeszczyła na niego oczy.
- Sam! Jak ty się wyrażasz?!
- Trzeba walczyć o swoje- bronił swojego słownictwa- Zawsze tak powtarzasz.
- Czyli to moja wina?!- dzieciak wzruszył niewinnie ramionami, a my zaczęliśmy się śmiać- Wcale się nie dziwię, że masz tróję z angielskiego...
- Nauczycielka nie rozumie mojej twórczości- odparł pewnie.
- Tak Sam. To na pewno jedyny powód...

        Śmiało mogę stwierdzić, że wieczór talentów w klubie "27" jest najlepszą imprezą na jakiej byłem do tej pory i mam nadzieję, że będę mógł pojawić się tu jeszcze nie raz. Choć nie jest to typowa impreza, o ile w ogóle można to tak nazwać, aktualnie nie chciałbym być nigdzie indziej. Nawet gdyby proponowano mi spędzenie tych kilku godzin w towarzystwie największych sław i moich idoli, nie zamieniłby ich na nic innego. Co może być lepszego od beztroskiego wpatrywania się w Kate, która głaszcze nieprzytomnego Sama po głowie, spoczywającej na jej kolanach? Zawsze wybiorę ją. 
  Z delikatnym uśmiechem na ustach spoglądała na swojego śpiącego ucznia, który co chwilę pomrukiwał coś niezrozumiałego, jednocześnie słuchając śpiewającej przed nami dziewczyny. Czułem się tak dobrze, obejmując ją delikatnie ramieniem, udając że jesteśmy dobrymi znajomymi. Zupełnie jakby właśnie przy jej boku było moje miejsce. Byliśmy jak puzzle, które pasują do siebie idealnie. Tylko do siebie. Ile bym dał żeby ona też tak myślała...
- Powiedziałaś mu, że nie jest jedynym, którego całujesz?- zwróciłem się do dziewczyny, wskazując na pogrążonego w głębokim śnie chłopaka.
- A tobie nie przeszkadza, że nie jesteś jedyny?- odpowiedziała pytaniem na pytanie, odwracając się lekko w moją stronę.
- Nie chcesz wiedzieć co bym z nim zrobił, gdyby był starszy.
- Aż tak?- uniosła do góry brwi, jednak wiedziałem, że jest rozbawiona moją reakcją.
- Nie ma w tym nic śmiesznego Kate- odparłem poważnie- Ja wcale nie żartuję.
Brunetka przyglądała mi się przez chwilę uważnie, po czym odwróciła głowę w drugą stronę. Zrobiłem to samo, obserwując tym samym siedzących przy barze z Edem Louisa i Zayna, wirujących po parkiecie Liama i Danielle, starających się im dorównać Nialla z Gabą oraz próbujących upozorować coś co miałoby przypominać taniec Anę i Savana. Chętnie dołączyłbym do nich, ale niestety dziewczyna, którą chciałem zaprosić na parkiet, robiła aktualnie za poduszkę. Westchnąłem ciężko skupiając całą swoją uwagę z powrotem na Kate, która nie była już uśmiechnięta. Na jej twarzy gościła zaduma połączona ze odrobiną smutku.
- Co się stało?- spytałem, nachylając się w jej stronę.
- Oczywiście, że nie- przywołała wymuszony uśmiech na swoje usta, ale nie ze mną te numery.
- Nie nabierzesz mnie. Widzę, że coś jest nie tak. Zrobiłem coś złego?- trochę się wystraszyłem, że znowu palnąłem coś niechcący- Proszę, powiedz mi co się dzieje.
- To naprawdę nic takiego- zapewniała- Po prostu za dużo ostatnio myślę o różnych rzeczach, które są nierealne i niemożliwe do osiągnięcia. 
- To znaczy?- wyleciało z mych ust automatycznie, na co wywróciła oczami.
- Czasami naprawdę jesteś męczący- oznajmiła patrząc mi prosto w oczy- Ale miło jest wiedzieć, że kogoś obchodzi mój los.
- Interesuje mnie wszystko co jest z tobą związane. Od zawsze. Wiesz o tym.
- Tak i czasami mnie to przeraża...- wyznała, a ja spojrzałem na nią zaskoczony.
- Co w tym strasznego?
- Każdy z nas ma coś do ukrycia, zwłaszcza ja. Twoje niezrozumiałe i nadmierne zainteresowanie moją osobą sprawia, że czuję się niepewnie, ponieważ wiem, że zrobisz wiele żeby dowiedzieć się o mnie czegoś nowego. Niestety są rzecz z których nie jestem dumna lub takie o których nie chcę żeby ktokolwiek wiedział, dlatego jestem przy was taka powściągliwa- wskazała ruchem ręki na resztę moich przyjaciół z zespoły- Zwłaszcza przy tobie.
- Nie musisz się o nic martwić. Nigdy nie wykorzystałbym przeciwko tobie czegoś, czego się dowiedziałem od ciebie lub od kogoś innego- zapewniłem, ujmując jej wolną dłoń.
- Nie tylko to mnie niepokoi- odparła.
- W takim razie co?
- Boję się, że mnie wykorzystasz kiedy...- urwała, spuszczając wzrok na śpiącego chłopaka.
- Kiedy?- obróciłem jej twarz w swoją stronę, ciągnąc delikatnie za podbródek. 
- Kiedy zdecyduję się ci zaufać- dokończyła, a lęk bijący z jej oczu, powodował ciarki na moich plecach.
- Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego, dla jakiegokolwiek powodu. Zapamiętaj to sobie. Zawsze, powtarzam zawsze, wybiorę ciebie i tylko ciebie.
Kate wpatrywała się we mnie nieufnie, co rozrywało moje serce na miliony drobnych kawałków. Zrobiłbym wszystko byleby przekonać ją o tym, że mówię prawdę. Żeby mi uwierzyła i wiedziała, że tego nie pożałuje.
- Czemu mi nie ufasz?- spytałem wprost równocześnie bojąc się usłyszeć odpowiedź.
- Sama nie wiem...- wzruszyła bezradnie ramionami- Nigdy wcześniej nikt nie prosił mnie o to wprost. Może przez to odnoszę wrażenie, że nie jesteś ze mną do końca szczery i coś ukrywasz.
- Nic nie ukrywam- odparłem szybko, być może nawet za szybko.
- Na pewno?
- Nie rozumiem czemu traktujesz mnie jak swojego wroga!- podniosłem nieco głos zdenerwowany, co nie spodobało się śpiącemu Samowi. Dziewczyna zaczęła mu cicho nucić jakąś melodię, dzięki czemu znów grzecznie leżał na jej kolanach.
- Ponieważ nie wiem co sprawia, że tu jesteś- powiedziała- Nie dogadujemy, a napięcie między nami bywa nie do zniesienia, ale mimo to siedzisz obok i udajesz, ze znamy się jak łyse konie.
- Sądziłem, że znaleźliśmy sposób na jego rozładowanie...
- Masz na myśli to, że żeby zapobiec kolejnej kłótni rzucamy się na siebie jak wygłodniałe zwierzęta?- prychnęła pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową- To nie jest normalny sposób na rozwiązywanie konfliktów. Zamiast omówić jakiś problem, odkładamy go na bok. Tak jak dzisiaj kiedy sądziłam, że wciąż jesteś na mnie wściekły za to, że nie pozwalam ci pisnąć ani słowa chłopakom o tym co wydarzyło się między nami, podczas gdy sama przyznałam się do wszystkiego Gabie. 
- Nie jestem wściekły.
- Ale wczoraj byłeś- stwierdziła, a ja nie mogłem się z nią nie zgodzić.
- Owszem, ale już mi przeszło.
- To dziwi mnie jeszcze bardziej- odparła- Nie przeszkadza ci to, że nie traktuję nas na równi? Że to ja w głównej mierze dyktuję warunki?
- Jeśli mam wybierać między takim układem a relacją, w której nie mogę nawet na ciebie spojrzeć to wybacz, ale wybieram pierwszą opcję- oświadczyłem- I myśl sobie o mnie co chcesz, ale gdybyś była na moim miejscu postąpiłabyś tak samo. 
- Ale nie jestem...
- Zawsze musisz wyszukiwać jakiś problem?- spytałem- Staram się jak mogę żeby naprawić wizerunek mojej osoby w twoich oczach, ale ty mi to tak strasznie utrudniasz...- jęknąłem chowając twarz w dłoniach. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało aż poczułem drobną dłoń Kate ściskającą moją.
- Przepraszam...- szepnęła- Ja... nie wiem czemu tak postępuję. Naprawdę przykro mi jeśli to cię rani.
- Nawet bardzo- wtrąciłem- Nie uważam żebym zrobił coś aż tak złego żeby zasłużyć na takie traktowanie.
- Harry...- brunetka pociągnęła mnie lekko w swoją stronę- Naprawdę przepraszam. Postaram się coś ze sobą zrobić, ale nie mogę ci nic obiecać. Taka już jestem i nie sądzę żeby szybko się to zmieniło.
- Nic nie rozumiesz...- pokręciłem bezradnie głową- Nie chcę żebyś się zmieniała. Lubię cię taką jaką jesteś. Jedyne czego pragnę to żebyś pozwoliła mi udowodnić, że zasługuję na to żebyś obdarowywała mnie takim samym uczuciem.
- Kiedy ja cię już lubię, pomimo twojego wybuchowego temperamentu i odmiennego niż moje zdania. Nie wiem czemu, ale tak jest i sama nie umiem sobie tego wytłumaczyć.
- Nie próbuj tego robić- poprosiłem- Po prostu ciesz się tym, a ja przy okazji będę najszczęśliwszym facetem na świecie.
- Wystarczy ci tylko tyle?- spojrzała na mnie zaskoczona.
- Ewentualnie możesz dodać kilka swoich niesamowitych pocałunków- przyznałem szczerze, a ona zaczęła się śmiać.
- Niesamowitych mówisz?
- Nawet bardzo.
- Twoje też nie są najgorsze- odparła, na co uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Gdyby nie to, że jesteśmy na sali pełnej ludzi, a na twoich kolanach śpi dziecko, udowodniłbym ci, że jeszcze nikt nie całował cię tak dobrze jak ja.
- Ale nie jesteśmy sami- stwierdziła rozglądając się wokół.
- Zawsze możemy poczekać aż wszyscy wyjdą- zaproponowałem, modląc się żeby się zgodziła- Mam już wprawę w sprzątaniu tej sali.
- To świetnie. Ed się na pewno ucieszy kiedy usłyszy, że ma chętnego do pomocy.
- Ed?
- On dzisiaj zostaje i sprząta- wyjaśniała, a na mojej twarzy pojawił się grymas. 
- Chyba jednak sobie daruję...
- Tak myślałam- uśmiechnęła się chytrze, zadowolona ze swojej wygranej- Myślę, że Sheeran nie byłby szczęśliwy gdybyś próbował potraktować go tak jak mnie w kuchni.
- O Boże...- zatkałem rękami uszy- Błagam, oszczędź mi tego!
- Tak tylko mówię- uniosła ręce do góry- Zawsze możesz poprosić jeszcze kogoś żeby został.
- Wybieram ciebie- odpowiedziałem od razu.
Kate uśmiechnęła się lekko i zabrała swoją dłoń, którą ściskałem.
- Może innym razem.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem ile razy przepraszałam, ale zrobię to jeszcze raz...
Przepraszam, że tak długo czekaliście. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak źle mi się pisało :(. Mam nadzieję, że mimo tego jakoś przebrniecie przez ten rozdział, a następny będzie zdecydowanie lepszy!
Poza tym wczoraj mój blog obchodził swoje pierwsze urodziny! Dziękuję tym którzy są tu od początku i tym, którzy znaleźli się tu niedawno za wsparcie, rady i szczere opinie. Jesteście niesamowici i jak to mówią chłopcy z One Direction- a MASSIVE THANK YOU! <3 Xx.