23 lipca 2014

16

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Mój świat wywrócił się do góry nogami. A może to ja leżę w niewłaściwej pozycji? Byłoby mi łatwiej to ocenić gdybym czuła cokolwiek innego niż ból głowy, który z każdą kolejną minutą zamiast maleć przybiera na sile. Dwa razy odważyłam się otworzyć oczy, ale pomimo zasuniętych zasłon w oknach i tak było dla mnie zbyt jasno. Szybko zdiagnozowałam u siebie światłowstręt, po czym postanowiłam zbadać cała resztę. Próbowałam unieść do góry ręce, ale wszelkie próby poszły na marne. Przez chwilę myślałam, że amputowano mi je w nocy bez mojej zgody, ale czując ich ciężar odrzuciłam taki przebieg wydarzeń. Były jak z ołowiu, dlatego też wpadłam na jakże genialny pomysł, że być może jakaś nieznana zwykłemu śmiertelnikowi agencja rządowa poszukiwała ochotników do stworzenia armii niczym w filmie "X-Man" i nie do końca świadomie, pod wpływem alkoholu, zgodziłam się aby wszczepić mi w dłonie srebrne sztylety. Jednak gdy tylko powtórzyłam sobie tą historię jeszcze raz w głowie, akcentując słowo "alkohol" doszłam do wniosku, że muszę być dalej pijana skoro wymyślam takie głupoty.
 Niemniej jednak, pomijając uczucie ciężkości moich kończyn, czułam również permanentny ucisk na klatce piersiowej, zwłaszcza po lewej stronie. Wzbierając w sobie wszystkie siły, starałam się wybadać dłonią co takiego na mnie przygniata. Po kilku niezdarnych ruchach w górę i w dół stwierdziłam, że jest to czyjaś głowa, najprawdopodobniej męska. Gdybym była w stanie to uśmiechnęła bym się sądząc, że należy ona do Harry'ego, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć jakim cudem znalazłabym się z nim w jednym pomieszczeniu. Ostatnie co pamiętam to jak wdrapywałam się po schodach do mieszkania Tomka. Tomka?!
 Głowa zaczęła mnie boleć sto razy bardziej na samą myśl o tym co się wydarzyło, a co musiało mi umknąć. Czułam się jakby dopadła mnie amnezja. Wszelkie wspomnienia wczorajszego wieczoru były lekko zamazane, a gdy już byłam bliska połączenia jednej sceny z drugą wszystko nagle znikało i zostawała jedynie czarna dziura. Nim podjęłam kolejną próbę walki z własnym mózgiem, usłyszałam niesamowity huk. Na początku wydawało mi się, że cała kamienica się zaraz zawali, ale jak się okazało było to tylko pukanie do drzwi. Wzrok mi nawali, ale słuch wyostrzył się sto razy. Nie widzę tu żadnej sprawiedliwości. 
- Co się tutaj stało?!- ktoś nie zwracając uwagi na mój zły stan podniósł głos, za co miałam ochotę go zabić.
- Mówiłam ci, że źle to wygląda- rozpoznałam głos przyjaciółki, która zapewne stała z rękami założonymi na piersiach, z posępną miną zupełnie jak moja mama gdy pierwszy raz wróciłam z imprezy. Dopiero teraz cieszę się, że oślepłam.
- Jest gorzej niż myślałem.
Po krótkiej analizie barwy głosu, który towarzyszył Gabie, rozpoznałam Styles'a. Przeklinałam się w duchu za to jak się załatwiłam poprzedniej nocy, przez co widzi mnie teraz w opłakanym stanie. Nigdy więcej nie piję. Przynajmniej dopóki Alex znów nie pozna jakiegoś przystojniaka, który rzuci go dla innego. Alex!
 Nagle doznałam olśnienia. Moje ramie wcale nie było przygniatane przez mojego chłopaka (czy tylko dla mnie dalej to dziwnie brzmi?), ale przez przyjaciela, który najprawdopodobniej wcale nie był w lepszej formie ode mnie. 
- Mógłby go ktoś ze mnie ściągnąć?- wychrypiałam, ledwo będąc w stanie powiedzieć cokolwiek, ale na szczęście nie musiałam dwa razy powtarzać. Ktoś odbarczył moją zdrętwiałą rękę, co przyniosło niesamowitą ulgę. Gdy tylko dojdę do siebie, podziękuję jej osobiście za uwolnienie. Sądząc po niewyraźnym marudzeniu przyjaciel wcale nie chciał opuszczać mojego ciepłego łóżka, ale z obietnicą złożoną przez Gabę, że zaraz znów się położy dotoczył się do salonu. Przynajmniej tak mi się wydaje.
 Miałam nadzieję, że zostałam sama dzięki czemu mogłabym w spokoju dalej skupić się na cierpieniu mojej doli, ale jak wszystkim powszechnie wiadomo nadzieja matką głupich.
Ni stąd ni zowąd do moich nozdrzy dostał się cudowny zapach męskich perfum, które rozpoznałabym zawsze i wszędzie. Nareszcie przestałam czuć nieświeży zapach alkoholu, a zamiast niego mogłam zaciągać się powiem świeżości i pożądania, gdyż właśnie z tym kojarzył mi się ten aromat. 
- Jak się wczoraj bawiłaś?- Harry zadał mi pytanie, które było oznaką naśmiewania się ze mnie- Wyglądasz na zrelaksowaną i wypoczętą, więc pewnie było bosko.
- Możesz ciszej?- poprosiłam, choć chciałam aby zabrzmiało to jak rozkaz- Głowa mnie boli.
- Nie możliwe! Naprawdę? Jesteś chora?
- Zamknij się- mruknęłam pod nosem, gdyż na nic więcej nie było mnie stać. 
- Och Kate...- westchnął nade mną, całując w czoło- Co ja mam z tobą zrobić?
- Dać mi spokój?- zaproponowałam- Byłoby miło.
- Musisz ponieść karę za swoje zachowanie- odparł rozbawiony- Nie spodobał mi się widok, który tu zastałem po przekroczeniu progu.
- Jak bardzo jest źle?- spytałam, chociaż prawdę mówiąc nie chciałam znam odpowiedzi.
- W skali od jeden do dziesięciu? Sto- stwierdził- Twój pokój śmierdzi jak stara gorzelnia, a ty jakbyś wykąpała się w wannie z piwem. Do tego masz podkrążone oczy, potargane włosy, a Alex zaślinił ci kawałek sukienki.
- Fuj!- jęknęłam. Mógł sobie darować takie szczegóły.
- Nie przejmuj się. Mimo wszystko i tak uważam, że wyglądasz pociągająco.
- Masz nie po kolei w głowie. Może ty też coś piłeś?
- Rano herbatę, ale nie przypominam sobie żeby ktoś dolał mi rumu.
 Mogłam sobie wyobrazić jak uśmiecha się triumfalnie po swojej ciętej ripoście, na którą nie miałam ochoty odpowiadać. Zamiast tego próbowałam się wtulić w jego bok i na szczęście bezbłędnie odczytał moje zamiary. Wspomagając mnie swoim silnym ramieniem, przyciągnął mnie bliżej siebie. Pomimo tego, że nie należałam do najpiękniej prezentujących się z rana dziewczyn, nawet jeśli nie poprzedza go żadna zakrapiana impreza, on dalej chciał być blisko mnie i nie zważał na wszelkie... niedogodności. Czy mogłam lepiej trafić? Nie sądzę.
- Kate...
- Hm?- westchnęłam, modląc się aby nie zapytał się gdzie wczoraj byłam. Gdyby dowiedział się, że kompletnie pijana poszłam do Tomka nie byłby zadowolony. Tym bardziej, że nie pamiętam po co tam poszłam.
- Często wracasz do domu w takim stanie?
Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy wręcz przeciwnie, skoro przyszło mu na myśl, że może to stanowić swego rodzaju tradycję. Ostatecznie uznałam, że ma więcej szczęścia niż rozumu, dlatego postanowiłam nie drążyć tego tematu.
- To była wyjątkowo sytuacja- odpowiedziałam głosem podobnym do Garou*- Gdzieś czytałam, że złamane serce najlepiej zalać alkoholem.
- Nie wiem skąd masz takie informacje, ale definitywnie nakazuję ci zmienić źródło porad- poinformował mnie, że muszę wyrzucić wszystkie miesięczniki Gaby. Już widzę jej radość z tego powodu- Jeszcze jedno pytanie.
- Tak?- udawałam, że go słucham, gdy tak naprawdę byłam skupiona na jego opuszkach palców, które delikatnie gładziły moje gołe ramię. Tak bardzo chce mi się spać...
- Kto to jest Nicole?
- Jaka Nicole?- zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Ta, której numer masz zapisany na dłoni- wyjaśnił- Powinienem się zacząć martwić?
Resztki mojej energii spożytkowałam na przypomnienie sobie o kogo pyta, aż w końcu przypomniałam sobie o kim mowa. Wysoko blondynka, zapalniczka. Wszystko pomału wracało na swoje miejsce.
- To nikt ważny. Poznałam ją wczoraj w barze.
- I?
- I tyle- w swojej podświadomości wzruszyłam ramionami- Opowiem ci jak się obudzę, dobrze?
Ułożyłam się wygodniej, a Harry naciągnął na nas zrzuconą na bok łóżka kołdrę. Po tym jak po raz kolejny obiecałam sama sobie, że już więcej nie wezmę alkoholu do usta zaczęłam odpływać w spokojny świat snów, pożegnana przez delikatny pocałunek złożony na moich ustach. 

Studio nagraniowe

       Uwielbiam swoją pracę. Tylko czy to co robię mogę tak nazwać? To bardziej hobby, coś co kocham od zawsze i zrezygnowałem ze wszystkiego co miałem abym mógł spełnić swoje marzenie. Po czterech latach nieposiadania niczego, bez stałego lokum i dochodów w końcu los się do mnie uśmiechnął. Siedzę sobie teraz w wypasionym studiu i nagrywam kolejne kawałki. Żyć nie umierać! Ale skoro o umieraniu mowa... 
 Nie wiem czy coś mnie ominęło, ale z tego co pamiętam to Halloween obchodzi się w październiku. Przynajmniej tak mi się wydawało do czasu kiedy nie zobaczyłem Kate. Bez ostrzeżenia weszła do środka, a ja na jej widok omal nie dostałem zawału. Przez chwilę myślałem, że ktoś próbuje wywinąć mi jakiś głupi żart, po czym zacząłem wierzyć w duchy. Potargane włosy, które zdecydowanie nie przypominały jej brązowych loków, podkrążone oczy i wyciągnięty sweter. Do tego przetarte jeansy i rozwiązane buty za kostkę z czarnej skóry. Wyglądała jakby całą noc szlajała się po lesie. Otworzyłem szeroko oczy nie mogąc uwierzyć w to co widzę. 
- Cześć...- zawahałem się, gdyż nie do końca byłem przekonany czy to na pewno ona- Co ci się stało?
- Zła noc, zły dzień, złe życie...- wymieniała po kolei to co doprowadziło ją do takiego stanu. Jak dla mnie to musiało się stać coś poważniejszego.
- Czyli generalnie masz przerąbane?
- No- odpowiedziała, krótko siadając obok mnie na obrotowym krześle. Wydawało mi się, że usnęła, ale gdy jej telefon zaczął dzwonić, wyjęła go z kieszeni i nie patrząc na to kto dzwoni rozłączyła się.
- Nie odbierzesz?- spytałem zaskoczony. Z reguły sprawdza kto próbuje ją złapać.
- Biorę miesięczny urlop. Jestem dla wszystkich nieosiągalna.
- Ale przyjedziesz jutro do mnie na imprezę?- spytałem z miną smutnego kotka, ale nie mogła jej zobaczyć gdyż miała zamknięte oczy.
- Nie używaj przy mnie tego słowa- zastrzegła- Właśnie przez tego typu wydarzenia wyglądam dzisiaj jakbym zmartwychwstała po zakopaniu żywcem.
- Uwierz mi, że jest gorzej- poprawiłem ją, na co odpowiedziała pokazując mi środkowy palec.
- Naprawdę świetny z ciebie przyjaciel Sheeran. Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć- mruknęła, zwijając się w kulkę na fotelu. Zawsze chciałem być taki mały. Mógłbym spać w każdym dowolnym miejscy.Wszędzie bym się mieścił. To by było ekstra!
- Przyszłaś się tu wyspać? Gaba wyrzuciła ci łóżko przez okno, czy jak?
- Miałam plan coś napisać, ale za bardzo boli mnie głowa- odparła zmęczona- Może jak dasz mi dwie minutki to uda mi się sklecić coś co nadawałoby się do słuchania.
- Gdy byłaś chora nic nie stawało ci na przeszkodzie w tworzeniu. Nawet silne leki.
- Od tamtego czasu wiele się zmieniło.
- To znaczy?- spytałem zaciekawiony.
Kate nie była skora do dzielenia się ze mną ostatnimi nowinkami, dlatego musiałem być bardziej stanowczy. Zwłaszcza dlatego, że zaczynała już pochrapywać.
- Odnoszę wrażenie, że nie ma to nic wspólnego z twoim dzisiejszym złym samopoczuciem- ciągnąłem ją dalej za język. Gdy znów odpowiedziała mi cisza, klepnąłem ją w ramię żeby się obudziła.
- Auć! Co chcesz?!- zmarszczyła brwi niezadowolona, że przeszkadzam jej w ucinaniu sobie drzemki.
- Mów natychmiast co się takiego wydarzyło.
- A bo ty nic nie wiesz...- zmieniła pozycję na fotelu na półleżącą- Jestem w związku- oznajmiła bez zbędnych ceregieli.
- Co takiego?!- niemal krzyknąłem, ale w ostatniej chwili udało mi się powstrzymać. Stwierdzenie, że byłem zaskoczony to mało powiedziane. Szczerze powiedziawszy to sądziłem, że już nigdy się z nikim nie zwiąże jeśli nie będzie to Tomek- Z kim?
- Niejaki Harry Styles.
Zaskoczony? Zszokowany? To mało powiedziane! Gdybym akurat coś jadł albo pił na pewno bym się zakrztusił i umarł na miejscu. Styles?! Nie ma mowy! To nie może być prawda. Dobra, może i bym uwierzył gdyby mi powiedziała, że się raz przespali albo coś w tym stylu, ale żeby zaraz... Nie, to niemożliwe. 
- Jesteś pewna, że to on?- spytałem podejrzliwie. Może się jednak pomyliła albo mi coś padło na słuch.
- Wszyscy go tak nazywają, więc raczej tak. Nie sprawdzałam jego dokumentów.
- To nie jest zabawne Kate- odparłem całkiem poważnie- Wiesz z czym to się wiąże?
- Mów jaśniej- poprosiła.
- On jest osobą publiczną, a ty nie. Przynajmniej na razie. Myślisz, że ludzie nie zainteresują się jego życiem osobistym w tym tobą?
Dziewczyna pierwszy raz odkąd przyszła otworzyła szeroko oczy i spojrzała na mnie. Wydawało mi się, że dopiero teraz dotarło do niej na co się zgodziła. Po jej minie mogę spokojnie stwierdzić, że nie podobała jej się wizja nadchodzącej przyszłości.
- Jeszcze trochę i nie będę się musiała o to martwić- oświadczyła z posępną miną.
- Czemu znów mam wrażenie, że mówimy o czymś zupełnie innym?
- Bo tak jest- odparła- Przyszłam tu ponieważ w domu nie mogę się skupić. Cały czas myślę tylko o jednym.
- O nim?- spytałem, na co skinęła głową.
- Nie rozumiem co się ze mną dzieje- kontynuowała- Napisałam tyle piosenek o miłości i radości bycia z kimś dla nas ważnym, a gdy w końcu sama znalazłam się w takiej sytuacji nie potrafię opisać tego co czuję. Zawsze lepiej wychodziło mi komponowanie niż mówienie na głos tego co powinnam i co inni chcieliby usłyszeć, a teraz...- schowała twarz w dłoniach. Przez chwilę myślałem, że płacze, ale to nie w jej stylu- Czuję wewnątrz blokadę, której nie umiem obejść z żadnej strony. 
Popatrzyłem na jej zatroskaną minę i zrobiło mi się jej żal. Sam też przechodziłem podobny etap w moim życiu, gdzie wena opuściła mnie na kilka ciągnących się w nieskończoność dni. Było to okropne uczucie, ale mogę się założyć, że ona odczuwała to sto razy mocniej. Nie dlatego, że jest kobietą i teoretycznie jest uważana za płeć słabszą. Wszyscy którzy ją znają doskonale zdają sobie sprawę jaka jest silna. Uważam po prostu, że jest niesamowitą artystka i jest wyjątkowo podatna na wszystko co dzieje się wokół niej. Teraz znalazła się w nowej dla niej sytuacji i dopóki się do niej nie przyzwyczai, nie zdoła poprawnie zagrać nawet zwykłej gamy.
- Jeśli tak już będzie zawsze to jestem skończona- odezwała się, gdy ja nie wiedziałem jak mam ją pocieszyć.
- Nie przejmuj się- ująłem jej dłoń i uśmiechnąłem się ciepło- Przejdzie ci. Każdy kiedyś miał mały zastój. Innym udało się to przetrwać to ty też dasz radę.
- Obyś miał rację...

       Po zapewnieniach Eda, że wszystko się jakoś ułoży i moja wena prędzej czy później wróci z urlopu, o którym nie raczyła mnie poinformować, nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu i zająć się czymś, co pozwoli mi zapomnieć o tej małej zdrajczyni. Zanim jednak dotarłam do ciepłego i pustego mieszkania, ktoś po raz kolejny próbował się ze mną skontaktować. Tym razem jednak zamiast odruchowo odrzucić połączenia, spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniało zdjęcie mojego kochanego braciszka.

- Nareszcie!- krzyknął do słuchawki gdy odebrałam- Już miałem dzwonić na policję i zgłaszać zaginięcie.
- Aktualnie i tak nie jestem zbyt przydatna, więc nie miałbyś mnie po co szukać- odparłam.
- O czym ty mówisz? Stało się coś?- spytał od razu chcąc przejść do sedna sprawy. 
Co miałam odpowiedzieć? Może coś w stylu- "Wiesz zaczęłam się spotykać z moim byłym podopiecznym i od tego czasu straciłam swój talent. Co u ciebie?".
- Nic takiego. Po prostu mam zły dzień- uspokajałam go, mówiąc połowę prawdy. 
- Gdzie jesteś?
- Wracam ze studia. 
- Wpadnij do mnie- zaproponował- Razem z Aną chciałem z tobą porozmawiać na pewien temat. Byłoby dobrze gdybyśmy mogli się spotkać. To nie jest rozmowa na telefon- zaznaczył, przez co teraz ja zaczynałam się martwić. 
- Zawsze jak ktoś chce odbyć ze mną taką poważną rozmowę źle się to kończy- przypomniałam sobie kilka sytuacji, w których dokładnie tak było. Chyba z natury jestem pechowym człowiekiem, tylko teraz mój brak szczęścia osiągnął punkt kulminacyjny. Przecież gorzej być nie może, prawda?
- Nie denerwuj się. To nic strasznego- zapewnił, a w tle usłyszałam jak jego narzeczona popiera jego opinię- To jak? Za ile będziesz?
Westchnęłam ciężko, zawracając. Najchętniej zakopałabym się w łóżku pod kołdrą i nie wychodziła do czasu aż moje natchnienie wróci gdziekolwiek ono teraz jest, ale podejrzewam, że niewiele by mi to pomogło. 
- Złapię taksówkę i powinnam przyjechać za dwadzieścia minut.
 Pożegnałam się i skręciłam w stronę najbliższego postoju taksówek. Nie przypuszczałam, że spotka mnie taka niespodzianka kiedy skręcę w mało uczęszczaną uliczkę żeby przejść na skróty. Na drewnianej ławeczce pod mała kawiarenką, która wyróżniała się na tle ceglanej ściany starej kamienicy swoimi pomalowanymi na biało drzwiami wejściowymi i framugą okna siedział ktoś kto nigdy w życiu nie chciałby mnie spotkać. Przynajmniej nie teraz.
 Zastanawiałam się czy wrócić stamtąd skąd przyszłam, czy zrobić to na co miałam ochotę odkąd serce moja przyjaciela zostało złamane. Gdybym wiedziała, że jego widok sprawi, że w momencie wytrzeźwieję już dawno wybrałabym się na poszukiwania tej zdradzieckiej świni.
- Proszę, proszę...- podeszłam do niego bliżej- Witaj Logan.
Chłopak podniósł do tej pory spuszczony wzrok, który utkwiony był w przybrudzonych czubkach jego skórzanych butów. Na początku musiał mnie nie poznać przez to jak wyglądałam po pijackim tournee, które urządziłam sobie z jego byłym chłopakiem i to wszystko przez niego. Gdy tylko zdałam sobie sprawę, że to jego wina, iż całą noc przytulałam się do deski sedesowej mój poziom wściekłości znacznie się podwyższył.
- Kate- szepnął, nie spuszczając mnie z oka- Co tu robisz?
- Bardziej powinno cię interesować co za chwilę z tobą zrobię za to jak potraktowałeś Alexa- skrzyżowałam ręce na piersi obmyślając w jaki sposób będę go torturować. 
- Rób co chcesz- odparł zrezygnowany ponownie skupiając całą swoją uwagę na wybrukowanej drodze.
Byłam zaskoczona. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Myślałam, że będzie się bronił, przekonywał, że to nie jego wina czy nawet zrzucał całą odpowiedzialność na Alexa, ale było wręcz odwrotnie. Cholera. Może gdybym potrafiła dzisiaj nieco trzeźwiej myśleć wiedziałabym co zrobić. Ostatecznie postanowiłam dać mu szansę się wytłumaczyć.
- Jak mogłeś?- spytałam przez zaciśnięte zęby- On cię tak kocha.
- Kocha?- na te słowa iskierki, które dostrzegłam w jego oczach przy naszym pierwszym spotkaniu znów rozświetliły się w czarnych jak smoła źrenicach- Dalej mnie kocha?
- Nie ciesz się tak- chciałam ugasić jego radość jeszcze w zalążku. Nie zasługiwał na chociażby cień jakiekolwiek nadziei na lepsze jutro. Tym bardziej przy boku mojego przyjaciela- Nawet jeśli dalej coś do ciebie czuję już ja dopilnuję żebyście się nigdy więcej nie spotkali.
- Nie możesz tego zrobić!- zezłościł się i stanął na równe nogi- To nie twoja sprawa!
- Mogę i zrobię. Wierz mi, że ta sprawa dotyczy mnie bardziej niż ci się wydaje. Złamałeś mu serce, a świat zrównałeś z ziemią bez żadnego powodu! 
- Nie wiesz czemu to zrobiłem. Nic nie rozumiesz!
- Wytłumacz mi- zasugerowałam mu kolejny krok, który mógł podjąć. Co prawda istniały marne szanse, że w jakikolwiek sposób mu to pomoże, ale czasami warto spróbować. W ostatnim czasie złamałam tyle własnych reguł, że ta jedna nie będzie miała większego znaczenia.
Chłopak, który wyglądał jak chodzące zombie przyjął poprzednią pozycję na ławce i poklepał wolne miejsce koło siebie. Przez chwilę wahałam się czy usiąść koło zdrajcy, ale jak się powiedziało A to teraz kolej na B. Niestety podwórkowy mebel był na tyle wąski, że nie mogłam odsunąć się od niego na większą odległość i byłam zmuszona zrównać się z nim ramię w ramię.
- Sam do końca nie wiem jak to się stało- zaczął opowiadać swoją wersję wydarzeń- Wszystko było wręcz idealne. Widywaliśmy się codziennie, spędzaliśmy miło czas, rozumieliśmy się bez słów. Każdy dzień był inny i wyjątkowy. A jego pocałunki...
- Nie wnikajmy w takie szczegóły jeśli nie mają bezpośredniego związku ze sprawą- wtrąciłam się mu w zdanie. Nie miałam ochoty wysłuchiwać jak bardzo uzdolniony jest w tym kierunku chłopak, z który spędził noc w moim łóżku.
- Ogólnie rzecz ujmując było cudownie. Aż za dobrze.- kontynuował z coraz bardziej przygnębioną miną. Gdy zaczynało mi się robić go szkoda, musiałam się mentalnie spoliczkować i przypomnieć czemu jeszcze przed chwilą chciałam aby spłonął żywcem- Tego feralnego wieczoru mieliśmy małą sprzeczkę. Nie jestem w stanie zrozumieć czemu zareagowałem na nią tak impulsywnie. To była błahostka. Tak właściwie nawet nie pamiętam o co się pokłóciliśmy, ale w tamtym momencie wydawało mi się, że to koniec- głos mu się załamał, a mnie coś ścisnęło w sercu. "Nie pocieszaj go, nie pocieszaj!"- Wybiegłem od niego z domu i udałem się do najbliższego baru. Czułem, że to nienajlepszy pomysł, ale nie byłem w stanie się powstrzymać. Po kilku kieliszkach zaczął patrzeć na świat w zupełnie inny sposób. Wszystko wydawało mi się takie szare i ponure kiedy nie było go obok. Patrzyłem na wolny stołek obok i płakałem w duchu, że go przy mnie nie ma. 
 Nie zdawałam sobie sprawy, że wstrzymuję oddech. Zupełnie jakbym czekała na ujawnienie największej tajemnicy świata i to była jedyna okazja aby o niej usłyszeć. Czemu ostatnio zrobiłam się taka... uczuciowa?
- Wypiłem jeszcze kilka setek, a moją głowę opanowały same czarne myśli. Skoro było tak idealnie, a teraz nie jest to co dobrego może mnie jeszcze spotkać? Przynajmniej tak wmawiał mi alkohol- prychnął pod nosem, wkurzony na wynalazek, który ktoś wymyślił aby dobrze się bawić i zapijać smutki. Też go nie lubiłam- Byłem idiotą. Zamiast wrócić do siebie i poczekać na to co przyniesie poranek, wparowałem do sypialni facetowi, którego imienia nawet nie pamiętam. Gdy tylko ocknąłem się następnego dnia wiedziałem, że nawaliłem. Od razu poszedłem do Alexa i powiedziałem mu całą prawdę mając nadzieję, że mi wybaczy. Resztę historii już znasz- zakończył swój jakby nie było poruszający monolog i ukrył twarz w dłoniach.
 Siedziałam jak skamieniała. Powoli wypuściłam z płuc zalegające w nich od dłuższego czasu powietrze i zastanawiałam się co powinnam zrobić z nawałem nowych informacji. Próbowałam postawić się na jego miejscu. Co ja bym zrobiła gdybym pokłóciła się z Harry'm? Czy też zalałabym się w trupa i puściła z pierwszym lepszym napotkanym kolesiem? A może taka jest natura mężczyzn i on by tak postąpił? 
 Po moich plechach przeszły lodowate ciarki na samą myśl, że mogłoby mnie spotkać coś takiego. Zapewniałam się, że nigdy by do czegoś takiego nie doszło. Powiedział mi to wprost, kiedy załamana odkryciem podwójnego życia Tomka, szukałam pocieszenia w jego ramionach. "Ja w życiu bym czegoś takiego nie zrobił. Na pewno nie tobie"- powtarzałam jak mantrę słowa, które wypowiedział w Szwecji. Kurczowo się ich uczepiłam i za żadne skarby nie chciałam puścić. Nie dopuszczałam do świadomości faktu, że przecież kiedyś mogą okazać się kłamstwem. 
Mojej wewnętrzne rozterki przerwał cichy i niepewny głos Logana:
- Teraz to już na pewno koniec?- spytał, choć nie byłam przekonana czy skierował to pytanie do mnie.
- Nie wiem- odpowiedziałam zgodnie z prawdą- Wydaje mi się, że on dalej cię kocha, ale nie jestem w stanie cię zapewnić, że wszystko będzie tak jak dawniej.
- A ty? Co byś zrobiła?- popatrzył na mnie przekrwionymi od płaczu oczami.
- Ja to nie Alex. Gdyby ktoś kogo naprawdę kocham zrobiłby mi coś takiego, już dawno pożegnałby się z tym światem.
- Dobrze, że jestem gejem- odparł uśmiechając się lekko. Czy to co powiedziałam było zabawne? Nie miało tak zabrzmieć- Inaczej pewnie bym do ciebie zarywał i w bardzo młodym wieku skończył swój żywot.
- Faktycznie masz szczęście- prychnęłam pod nosem, słysząc jego gdybania. 
 Wstałam z miejsca i ruszyłam w wyznaczonym wcześniej kierunku. Miałam zamiar bez słowa zostawić go w tej udręce, aby jeszcze trochę pocierpiał, ale on miał inne plany.
- Co mam zrobić?!- krzyknął za mną gdy zbliżałam się do skrzyżowania dwóch niewielkich alejek. Zatrzymałam się w miejscu i obróciłam aby ostatni raz na niego spojrzeć.
- Nie jestem dobra w doradzaniu w tego typu sprawach- wzruszyłam bezradnie ramionami- Jak chcesz to mogę tylko napisać o twoim losie smutną piosenkę.
Choć teraz to już nawet tego nie potrafię.  

Dom Savana

- O Boże!- popatrzyłem zszokowany na Kate- Bawiłaś się gniazdkiem elektrycznym, że ci się tak włosy nastroszyły?
- Ale ci się dowcip wyostrzył braciszku- pokazała mi język, wchodząc do salonu i uderzając mnie przy tym lekko w brzuch- Też cieszę się, że cię widzę.
- Witaj kochana!- Ana przytuliła ją na przywitanie i pociągnęła za rękę do kuchni- Czego się napijesz? Tak dawno cię nie widziałam.
- Poproszę herbatę- uśmiechnęła się do niej lekko, a następnie wdrapała się na wysokie krzesło stojące przy wyspie kuchennej- Byłam bardzo zajęta. Obiecuję poprawę!
- Oby, bo musimy omówić kilka rzeczy.
- Widzę, że od razu przechodzimy do sedna- zaśmiała się pod nosem- Może zacznij od: jak się masz? Co słychać? Masz chłopaka?
- Masz chłopaka?- spytałem beznamiętnie, święcie przekonany, że znam odpowiedź. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Mam- odparła bezprecedensowo, spokojnie upijając łyk świeżo zaparzonej earl grey. Ja nie miałem tyle szczęścia i znaczna jej część wylądowała na mojej koszulce.
- C-co takiego?- zakrztusiłem się gorącym napojem. Nie wiedziałem co mam zrobić z językiem, który w momencie zrobił się czerwony i zaczął nieprzyjemnie szczypać. 
- To co słyszałeś- uśmiechnęła się tajemniczo- Nie powiem ci kto to, bo się wkurzysz. 
- Kto to?!
- Myślę, że jak się zastanowisz to sam do tego dojdziesz- rzuciła mi wyzwanie, dzięki któremu zapomniałem o piekącym uczuciu w ustach.
Wpatrywałem się w nią uważnie próbując wyczytać cokolwiek z jej wyrazu twarzy, ale ona siedziała sobie spokojnie i gdy tylko Ana postawiła na marmurowym blacie talerz z ciasteczkami, od razu sięgnęła po jedno. Jak ja w niej nie lubię tej obojętności.
- Proszę cię Savan...- moja narzeczona podeszła do mnie i ucałowała w policzek zadowolona z siebie. Oczywiście nie wiedziałem czemu jest taka rozpromieniona- Udowodnij mi, że wychodzę za inteligentnego człowieka. Nawet ja wiem o kim mowa.
- Wiesz?- spojrzałem na nią zaskoczony- O kogo?
- O jednego z twoich nowych przyjaciół- mrugnęła do mnie okiem i zajęła miejsce na przeciwko Kate. 
Na początku dalej nie rozumiałem o kim mowa, kiedy nagle dostałem olśnienia.
- Harry- szepnąłem niedowierzając- To on?
Siostra unikała moje wzroku i gdyby tylko mogła schowałaby się w glinianym kubu, aż w końcu zerknęła na mnie kątem oka.
- Wiedziałam, że się wkurzysz.
- Nie jestem zły. Ja tylko...- zastanawiałem się co tak właściwie czuję- Chyba jestem zaskoczony.
- Chyba?- powtórzyła, unosząc do góry brwi- Spodziewałam się innej reakcji.
- Cóż...
- To świetna nowina!- moja narzeczone uścisnęła ją mocno z radości- Teraz przynajmniej będziesz miała z kim przyjść na nasze wesele. 
- Tak. To był główny powód podjęcia przeze mnie takiej a nie innej decyzji- pokręciła z politowaniem głową- Możemy teraz wrócić do omawiania tego o czym chcieliście ze mną porozmawiać?
 Ana zaczęła wdrażać Kate w całe to przedślubne szaleństwo, a ja bawiłem się splecionymi palcami. Nie mogłem uwierzyć w to usłyszałem. A może dzisiaj jest prima aprilis tylko o tym zapomniałem? Spojrzałem na kalendarz, ale nie pokazywał on daty pierwszego kwietnia. W takim razie jak to się stało? Kto za tym stoi i w jaki sposób przekonał ją do zmienienia zdania? Być może Harry jednak jest aż tak czarujący na jakiego wygląda, choć w głębi serca czułem, że stoi za tym ktoś jeszcze. Na myśl przyszedł mi od razu taki jeden chłoptaś o imieniu Louis. Już ja sobie z nim jutro pogadam.
- A teraz najważniejsze!- klasnęła w dłonie moja ukochana, gdyż najwyraźniej wszystko szło zgodnie z planem- Mam do ciebie wielką prośbę.
- Czuję, że zwali mnie to z nóg- brunetka opierająca głowę na dłoni spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.
- Ja się w to nie mieszam- uniosłem do góry ręce w geście obronnym.
- Jak to nie? W końcu to też twoje wesele.
- Ja chcę tylko usłyszeć twoją piosenkę- oznajmiłem- Dla mnie będzie to najważniejsza część tego dnia. Oczywiście oprócz samych zaślubin- uśmiechnąłem się szeroko do mojej przyszłej żony, ale ta już zdążyła zmierzyć mnie groźnym wzrokiem. Weź tu się człowieku odezwij... Nikomu nie dogodzisz.
- Więc o co chodzi?
- Chcę żebyś została moją druhną- powiedziała prosto z mostu, a wszelkie oznaki niewyspania zniknęły z twarzy Kate.
- S-słucham?- zamrugała powiekami kilka razy- Chyba się przesłyszałam.
- Proszę cię!- Ana zarzuciła jej ręce na szyję- Musisz to dla mnie zrobić.
- Że niby mam się wystroić w jakąś kiecką? I w dodatku chodzić na przymiarki?
Wraz z każdym pytaniem, otrzymywała ożywione skinienie głową. Może jednak zaśpiewanie tego co napisała nie będzie najtrudniejszym zadaniem? 
- Błagam cię! Zrobię co tylko zechcesz!
- Nie wierzę, że w ogóle rozważam taką propozycję.
Po chwili napięcia dziewczyna zgodziła się ku uciesze mojej ukochanej. W obawie, że wkręcimy ją w coś jeszcze poinformowała nas, że musi jeszcze załatwić parę spraw po drodze do domu, dlatego musi się zbierać. Odprowadziłem ją do drzwi, ale zanim wyszła musiałem uspokoić swoje sumienie żebym mógł dzisiaj zasnąć.
- Mam pytanie- zacząłem gdy zakładała na siebie kurtkę- Jesteś tego pewna?
- Czego?- podniosła torbę z podłogi i przerzuciła ją przez ramię.
- Wiesz o co mi chodzi- popatrzyłem na nią wymownie, a ona głośno westchnęła.
- Tak. To znaczy wciąż trochę się boję co może się zdarzyć, ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem.
- Prawda- przyznałem jej rację. Wziąłem ją w ramiona na pożegnanie i ucałowałem w czubek głowy- W razie czego wiesz gdzie mnie znaleźć siostrzyczko.
- Wiem braciszku.

Mieszkanie Tomka

 Wczorajsze słowa Kasi ciągle zaprzątały moją głowę.

Ja go kocham.
Ja go kocham.
Ja go kocham.

 Nie mogłem pojąć czemu się tak tym przejąłem. Przecież wiedziałem, że kiedyś to nastąpi. Musiało. Ale czemu akurat on? Gdy tylko przypomniałem sobie naszą rozmowę, kiedy przeszedł z nią do mnie na kolację, miałem ochotę walnąć głową w ścianę. Co ja najlepszego narobiłem? Może to moja wina?
 Kolejna rozterka, kolejny łyk piwa i tak w kółko. Cieszyłem się samotnością, wykorzystując ją do analizowania wszystkiego i niczego zarazem, kiedy podobnie jak wczoraj ktoś niespodziewanie zapukał do mych drzwi i tak samo jak zeszłego wieczoru ujrzałem za nimi tą samą dziewczynę.
- Cześć- przywitała się z delikatnym uśmiechem na ustach- Mogę wejść?
- Jasne- przepuściłem ją w progu i zaprosiłem do salonu- Widzę, że całkiem nieźle się czujesz.
- Rano było gorzej- przyznała z grymasem na twarzy- Wpadłam tylko na chwilę.
- Rozgość się- zatoczyłem ręką krąg po pokoju, aby wybrała sobie dowolne miejsce. Jak zwykle postawiła na fotel stojący w rogu- Sprowadza cię do mnie jakaś konkretna sprawa czy chciałaś mnie po prostu odwiedzić.
- Raczej to pierwsze- oznajmiła- Przyszłam żeby cię przeprosić za wczoraj. Nie powinnam była tu przychodzić w takim stanie.
- Nic się nie stało- zapewniłem- Lepiej, że trafiłaś tutaj niż jakbyś miała spać na ławce w parku.
- Tak czy inaczej taka sytuacja nie powinna mieć miejsca- upierała się przy swoim. Jak zwykle z resztą- Tym bardziej, że kompletnie nie pamiętam co się działo.
- Mam ci opowiedzieć co się wydarzyło?- spytałem retorycznie, ale mimo to dziewczyna przytaknęła- Nie byłaś w stanie stać o własnych siłach, więc musiałem cię podtrzymywać- zacząłem opisywać po kolei przebieg zdarzeń- Gdy zapytałem co tu robicie, ponieważ był z tobą Alex, oświadczył mi, że masz dla mnie nowinę. Następnie dowiedziałem się, że umawiasz się z...- nie było mowy żeby jego imię przeszło mi przez gardło- Sama wiesz kim, a potem powiedziałaś, że go kochasz. Na koniec uparłaś się, że wracasz do domu, dlatego odwiozłem was bezpiecznie do twojego mieszkania i przekazałem bezpiecznie pod opiekę Gabie.
Kasia otworzyła szeroko oczy. Próbowała też coś powiedzieć, ale nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. Chyba do końca nie wierzyła w to co usłyszała.
- Co powiedziałam?
- Że go kochasz- powtórzyłem po raz kolejny. Było to dla mnie niczym tortura. Za każdym razem kiedy sobie o tym przypominałem coś ściskało mój żołądek i powodowało mdłości.
- Ja...- urwała niepewna co powinna teraz zrobić- Musze iść. Jeszcze raz przepraszam za wczoraj. To się już więcej nie powtórzy- pośpiesznie wstała i wyszła do przedpokoju.
- Zaczekaj!- zawołałem za nią i w ostatniej chwili zatrzasnąłem jej przed nosem drzwi- Mówiłaś to szczerze?
- Co?
- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi- zwróciłem jej uwagę żeby nie robiła ze mnie głupka- Chcę wiedzieć.
- Nie powinno cię to interesować- odgryzła się ciągnąc za klamkę.
- A jednak- odpowiedziałem poirytowany, blokując jej przejście- Chcę usłyszeć to teraz. Kiedy jesteś świadoma tego co mówisz.
- To nie ma żadnego znaczenia.
- Właśnie, że ma!- krzyknąłem- Mów!
- Nie wiem! Czemu cię to tak interesuje?!- ona również podniosła głos. Przeczesała nerwowo palcami włosy, które dzisiaj wyjątkowo się jej nie słuchały- Skąd mam to wiedzieć skoro nie wiem co znaczy kochać?!
- To czemu z nim jesteś?!
- A czemu byłam z tobą?!
Nasze oddechy były przyspieszone i nierównomierne ze zdenerwowania. Kasia mierzyła mnie lodowatym spojrzeniem, a ja odpłacałem się jej tym samym. Nie wiedziałem co we mnie wstąpiło. Miałem ochotę przemówić jej do rozumu, nawet gdybym musiał użyć co tego siły. Nawet nie wiem kiedy podjąłem taką decyzję. 
Bez ostrzeżenia przeparłem ją do ściany i zacząłem zachłannie całować. Docisnąłem ją swoim ciałem, a dłońmi złapałem za biodra. Na początku była w szoku, ale kiedy przeniosłem swoje pocałunki na jej szyję oprzytomniała i odepchnęła mnie z całych sił, a później spoliczkowała.
- Pozdrów Caroline.
I wyszła.



*Jakby ktoś nie wiedział o kogo mi chodziło ;)- https://www.youtube.com/watch?v=6wB7k9SopIA

15 lipca 2014

15

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Każda podjęta decyzja ma wpływ na naszą przyszłość, nawet jeśli wydaje się ona mało znacząca. Weźmy na przykład takie buty. Niby nic nadzwyczajnego, ale większości z nas znalezienie odpowiedniej pary zajmuje co najmniej kilka godzin. Wybór wcale nie jest prosty. Mamy kilka opcji do wyboru:

1. Stawiamy na wygodę, a nie na to jak wyglądamy.
2. Bardziej interesuje nas wygląd niż komfort.
3. Zależy nam na jednym i drugim. 

 Decydując się na pierwsze rozwiązanie można powiedzieć, że dokładnie wiemy czego chcemy i nie obchodzi nas co reszta sobie pomyśli gdy zobaczy na naszych stopach obuwie z zeszłorocznej kolekcji, w dodatku mało atrakcyjne. Drugi wariant przeznaczony jest dla ludzi, którzy bardziej dbają o opinię ogółu niż o własne dobro. Choćby mieli sobie nogi połamać po zrobieniu trzech kroków i tak wolą to, niż czuć na sobie krzywe spojrzenia przechodniów na ulicy. Ostatnia alternatywa wydaje się najlepsza i najbardziej racjonalna. Każdy by chciał mieć jedno i drugie, dzięki czemu czułby się swobodnie. Niestety wymaga to nie lada poświęcenia oraz wielu lat poszukiwań. Czasami jednak nie można mieć wszystkiego.
 Pewnie zastanawiacie się czemu użyłam słowa "lata". Niektórzy z was pomyśleli- "Dziewczyno! Jak tobie tyle zajmuje znalezienie pary trampek to na co dzień chodzisz na bosaka?". Oczywiście, że nie! Analizując jeszcze raz mój mały wywód na temat zwykłych butów, ale tym razem zamieniając słowo "buty" na "związek" okaże się, że wspomniane wcześniej lata wcale nie są pomyłką czy przejęzyczeniem. Kolejna myśl- "Ona zwariowała... Jak można porównać buty do związku?". Otóż można! Znam wiele par i każda przedstawia jeden z trzech poniższych typów wyboru, które są niemal identyczne jak te przy wcześniej przytoczonym przykładzie:

1. Wygoda ponad wszystko!- nie ma znaczenia czy mój partner przypomina Davida Beckhama, czy Danny'ego DeVito. Ważne, że się dogadujemy i jest nam razem dobrze.
2. Nie ważne co mówisz, ważne jak wyglądasz- jeśli nie pasujesz do mojej torebki na przyszły tydzień to możesz spadać. Bez znaczenia jest ile razy dziennie mówisz, że mnie kochasz.
3. Pan idealny- nie dość, że dobrze się prezentuje, to jeszcze prawi ci komplementy na każdym kroku. Chodząca perfekcja. 

 Właśnie o to mi chodzi. Ludzie szukając swojej  drugiej połówki kierują się różnymi wyznacznikami. Dla jednych priorytetem będzie to jak są traktowani nie tylko od święta, ale i na co dzień, a dla drugich ważne jest jak wyjdą razem na zdjęciu, które będą chcieli opublikować na facebooku. Wydaje się, że opcja numer trzy jest absolutnym zwycięzcą w tym rankingu, ale nic w życiu nie jest takie proste. Gdzie szukać księcia z bajki, o którym czytano nam w dzieciństwie? Czy tacy mężczyźni w ogóle istnieją? Co jeśli istnieje jeszcze jeden fason naszych wymarzonych szpilek? 
 Ile razy zdarzyło się wam, że przymierzając coś w sklepie leżało jak ulał, a dopiero po kilku dniach użytkowania okazało się, że ma swoje wady. Tu się ciągnie, tam obciera... Podobnie jest z większością związków. To co na początku sprawia wrażenie "uszytego na miarę", po upływie czasu okazuje się chińską tandetą. Bywa jednak tak, że gdy zaciśniemy zęby i rozchodzimy ulubione sandałki, dopasują się one do nas. Tak też było ze mną i Harry'm. Dwoje na pozór pasujących do siebie ludzi okazuje się przeciwieństwami, które mimo wszystko się przyciągają. Po wylaniu kilku łez i głośnej wymianie poglądów odkrywają wspólne cechy. To co kiedyś stanowiło bezwzględne przeciwwskazanie do bycia razem połączyło ich ze sobą, pokazując jak dobrze są zgrani. Przynajmniej dopóki nie pęknie pierwsza nitka...
 Tym razem postanowiłam nie dopuszczać do siebie złych myśli, a wszelkie czarne scenariusze wyrzucić za okno. Nie ukrywam, że przychodzi mi to z wielkim trudem. Zawsze starałam się być przygotowana na każdą ewentualność, zwłaszcza tą złą, ale dokąd mnie to doprowadziło? Za każdym razem gdy chciałam się na coś zdecydować, oglądałam się po sto razy za siebie, sprawdzając czy aby na pewno nikt nie spiskuje za moimi plecami. Sama się dziwię, że nie popadłam jeszcze w paranoję. Chociaż... może powinnam wrócić na terapię? 
 Realizując swoją misję o niezwykle banalnej jak na mnie nazwie "Troski na bok, uśmiech na twarz", siedziałam w wysłużonym fotelu delektując się płytą zespołu Coldplay i wspominałam wczorajszy wieczór. Szybko zdałam sobie sprawę, że naprawdę jestem psychicznie chora. Albo przez cały czas szczerzyłam się jak mysz do sera albo rumieniłam na policzkach gdy tylko kolejna scena z poprzedniej nocy stawała mi przed oczami. Być może niedługo odkryłabym kolejne stadium mojej choroby, ale z wnikliwych badań wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Niespiesznym krokiem podeszłam do drzwi i bez uprzedniego sprawdzania kto za nimi stoi otworzyłam je na oścież. Powinnam przemyśleć to następnym razem, bo gdy ktoś bez ostrzeżenia przyparł mnie do ściany i zaczął namiętnie całować, nie wiedziałam czy szukać wolną ręką wazony aby obezwładnić napastnika czy poddać się chwili. Na szczęście od razu rozpoznałam zachłanne wargi które mogły należeć tylko i wyłącznie do jednej osoby.
- Tęskniłem...- zamruczał swoim ochrypłym głosem do mojego ucha, a moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej niż do tej pory. Lepiej niech się nie odsuwa za daleko, bo mogę nie być w stanie utrzymać go sama w klatce piersiowej.
- W-widzę...- zachłysnęłam się powietrzem, którego nie zdążyłam nabrać przed obezwładniającym atakiem.
- A ty? Tęskniłaś?
Jego zęby delikatnie zacisnęły się na płatku mojego ucha, przechodząc płynnie wzdłuż linii żuchwy i kończąc na szyi. Przygryzłam wargę, zamykając oczy co wyłączyło niepotrzebny mi w tej chwili zmysł wzroku, za to pozwoliło w pełni skupić się na tym niesamowitym doznaniu. Sądziłam, że nie muszę odpowiadać na to pytanie, jednak chłopak miał inne zdanie na ten temat.
- Więc?- odsunął się ode mnie minimalnie. Zamiast mówić wolałam mu pokazać co czułam przez ostatnie kilka godzin, ale gdy tylko próbowałam się do niego zbliżyć ten odsuwał się coraz dalej- Chcę to usłyszeć.
Zmarszczyłam brwi i skrzyżowałam ręce na piersi. Nie lubię gdy nie dostaję tego czego chcę, dlatego w ramach kary postanowiłam nie udzielać odpowiedzi w żadnej formie. Obróciłam się na pięcie i skierowałam do salonu, gdzie wciąż cicho leciała znana mi melodia. Właśnie zaczynał się siódmy utwór. Kocham tą piosenkę!
Harry podążył za mną i nim zdążyłam spocząć na zajmowanym wcześniej przeze mnie miejscu, zostałam pociągnięta do tyłu przez co wpadłam wprost na niego.
- Nie ładnie tak odchodzić, gdy ktoś chce z tobą porozmawiać. 
- Jesteś tu od dwóch minut i już zaczynasz mnie wkurzać...- oznjamiłam.
- Dokładnie to dwie i trzydzieści sześć sekund- odparł, spoglądając na zegarek- Już trzydzieści siedem! Trzydzieści osiem, dziewięć...
- Umawiam się z siedmiolatkiem- pokręciłam z niedowierzaniem głową, kiedy on uważnie obserwował poruszającą się wskazówkę- Chyba mi odbiło...
- Dopiero teraz się zorientowałaś?- oderwał wzrok od sekundnika i przeniósł go na mnie.
- Że zachowujesz się jak dziecko, czy że postradałam zmysły?
- Nie jestem aż tak dziecinny- musnął swoimi wargami o moje, jakby chciał to udowodnić- Poza tym pamiętam jak na mnie patrzyłaś gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy.
- Niby jak?- spytałam zaciekawiona.
- Z takim pożądaniem- rozmarzył się, a ja po raz kolejny doszłam do wniosku, że mam do czynienia z wariatem.
- Z tego co ja pamiętam to ty wyraziłeś swoją pochlebną opinię na temat mojego tyłka gdy wychodziłam z windy.
- To był widok!- uśmiechnął się łobuzersko, przesuwając swoją dłoń w kierunku moich pośladków, co mu udaremniłam chwytając go za nadgarstek- Ej!
- Może i jesteśmy oficjalnie razem, ale to nie znaczy, że wszystko ci wolno- puściłam do niego oczko. 
- Właśnie mi o czymś przypomniałaś. Musimy porozmawiać.
- Już składasz zażalenia?- uniosłam do góry brwi.
- Na razie nie- usiadł na kanapie i pociągnął mnie na swoje kolana. Automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech gdy objął mnie ramieniem, a ja mogłam bez problemu wtulić się w jego ciało. Jeszcze nigdy ta pozycja nie była dla mnie tak wygodna- Darowałem ci wczoraj, ale dzisiaj chcę żebyś byłam ze mną szczera.
- Co chcesz wiedzieć?
- Czemu zmieniłaś zdanie?
Styles wpatrywał się we mnie z śmiertelnie poważną miną. Widać było, że zależało mu na tym aby dowiedzieć się, co się nagle zmieniło, ale ja nie wiedziałam jak mam odpowiedzieć. Sama do końca nie wiedziałam co takiego się stało, że postanowiłam spróbować.
- Ciężko stwierdzić- odparłam wzruszając ramionami- To nie jest takie proste.
- Może uda ci się to jakoś wytłumaczyć.
- Harry...- jęknęłam, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Uwielbiam zapach jego perfum. Czemu powietrze wokół mnie nie może tak pachnieć cały czas?
- Proszę- ujął moją dłoń i zaczął całować każdy knykieć po kolei- To dla mnie ważne.
Z niezadowoleniem uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Jego zielone tęczówki wpatrywały się we mnie z wyczekiwaniem. Z każdym kolejnym mrugnięciem stawały się coraz bardziej wyraziste, a ja uwielbiałam przyglądać się w nich swojemu odbiciu. W żadnych innych nie wyglądałam tak dobrze. 
Odgarnęłam uparcie opadający kosmyk włosów z jego czoła, po czym opuszkami palców zjechałam na policzek aż dotarłam do malinowych warg. Przesuwałam po nich wzrokiem, starając się zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół. 
- Myślę, że w końcu zauważyłam jak wiele ważnych chwil mnie omija- zaczęłam odkrywać prawdę nie tylko przed nim, ale i przed samą sobą- Inni oddaliby wszystko żeby być na moim miejscu i cieszyć się każdą chwilą spędzoną z kimś komu na nich zależy. Kto się o nich troszczy i chce sprawiać aby uśmiech nie schodził z ich twarzy. Znaleźć kogoś takiego jak ty- westchnęłam czując, że powinnam dodać coś jeszcze- Uważam, że nie zasługuję na szczęście. Nie zasługuję na ciebie. Boję się, że jeśli odważę się po nie sięgnąć spotka mnie kara za to, że próbuję wziąć coś co nie jest przeznaczone dla mnie.
- Jak możesz tak myśleć?- popatrzył na mnie z niezrozumieniem- Należy ci się wszystko co najlepsze!
- To twoja opinia- uśmiechnęłam się do niego smutno- A teraz jeśli możesz pocałuj mnie.
Brunet nachylił się w moją stronę, ale nim zetknął nasze usta razem zastygł w miejscu.
- Czemu ty tego nie zrobisz?
- Wtedy to ja dopraszałabym się o chwilę radości, a tak poniekąd ona sama przychodzi do mnie- wyjaśniłam.
- Wiesz, że to działa w dwie strony?- spytał, a ja westchnęłam ciężko.
- Chyba dalej nie rozumiesz...
- Rozumiem- zapewnił, po czym całował mnie tak długo aż palące uczucie w naszych płucach zmusiło nas do oderwania się do siebie. Gdy udało mu się uspokoić oddech powiedział- Następnym razem chcę żeby moje szczęście przyszło do mnie samo.

Dom One Direction

       Kto by się spodziewał, że mój plan wypali w stu procentach? No dobra. Główne zasługi przypadają Gabie, ponieważ to ona zorganizowała większą jego część, ale mój udział też miał spore znaczenie i niech lepiej nikt tego nie neguje. 
 Siedzieliśmy wszyscy razem w kuchni, tocząc zaciętą walkę z książką kucharską. Wydawało mi się, że jest napisana w zupełnie obcym języku. Niby wszystko jasne i proste, ale jakoś naleśniki znajdujące się na moim talerzu nie wyglądały ta jak na zdjęciu obok przepisu. Spojrzałem na okładkę i po przeczytaniu "made in China" rozwiązałem zagadkę czemu moje śniadanie bardziej przypominało przeżute przez psa danie niż przysmak prosto z Ameryki. 
- Kiedy wraca Hazza?- spytał załamanym głosem Niall, który cierpiał najbardziej z nas wszystkich. Z racji tego, że nasz nadworny kucharz wrócił dopiero nad ranem, co wiązało się z brakiem kolacji i zaraz z samego rana wybiegł z domu bawiąc się w rannego ptaszka, biedny Horan przeżywał najdłuższą głodówkę swojego życia. Nawet obecność jego ukochanej nie mogła mu tego zrewanżować. Z resztą ona wcale nie wyglądała lepiej od niego.
- Nie wiem, ale lepiej żeby zbyt długo nie zwlekał- odparł Liam, który jak na Daddy'ego Direction przystało, postanowił nas nakarmić. Dobry z niego chłopak, ale jeśli będzie w przyszłości gotował dla swoich dzieci to ktoś może oskarżyć go o złą opiekę nad nimi. Takie wychudzone i mizerne pyszczki... 
- Pewnie siedzi z G.
- Wróciłem!- usłyszeliśmy krzyk dobiegający z korytarza. Po chwili w progu staną uśmiechnięty od ucha do ucha Styles, a jego śnieżnobiałe zęby aż raziły po oczach. 
- Dzięki ci Panie!- wzniósł do nieba swe ręce blond przyjaciel, by zaraz potem rzucić się z rozpostartymi ramionami na swojego młodszego kolegę- Nawet nie wiesz jak tęskniłem!
- Za mną czy za jedzeniem?- spytał retorycznie Loczek.
- Jak możesz mnie tak nisko oceniać?!- oburzył się.
- I przy okazji moje zdolności kulinarne- wtrącił się Payne- Nie było takie złe, prawda chłopaki?
- Powinieneś iść na kilka lekcji do Marthy Stewart- poradziłem mu, za co w nagrodę pokazał mi swój język. Niefajny widok.
- Zanim nakarmisz głodujących i napoisz spragnionych, lepiej opowiedz jak poszło wczoraj z Kate. Zaliczyłeś ją?
- Zayn!- Gaba nagle wróciła do świata żywych zbulwersowana jego wypowiedzią. Uporczywe burczenie w brzuchu zeszło na drugi plan- Co ty sobie wyobrażasz? Kasia by w życiu...
- Żebyś się nie zdziwiła- przerwał jej Malik, uśmiechając się łobuzersko do Harry'ego- Dawaj stary! Mi możesz powiedzieć, a nimi się nie przejmuj.
- Nie wiem co ty wyrabiasz ze swoimi dziewczynami, ale ja mam dla nich trochę więcej szacunku.
- Cienias- prychnął pod nosem Mulat.
- Przecież powiedział, że trochę!- wywrócił oczami Niall- Możesz nam już coś ugotować?
- Czyli jednak się działo!- klasnął w dłonie uradowany- Zdradź chociaż jeden pikantny szczegół.
- Wiecie, że Kate zabiłaby was gdyby usłyszała tą rozmowę?- zasugerował im odejście od tego tematu Li, ale byli głusi na jego rady.
- Z tego co widzę to jej tu nie ma. Poza tym nie znam nikogo kto by jej o tym doniósł. A ty?- popatrzył na niego wymownie, po czym przeniósł wzrok na mnie.
- O co ci chodzi?- spytałem nie rozumiejąc czemu ja znalazłem się na jego celowniku- Przecież się nic nie odzywam!
- Może właśnie w tym problem.
- Udało mi się wczoraj uniknąć śmierci w męczarniach, więc nie mam zamiaru ryzykować drugi raz- rozłożyłem ręce w geście obronnym. 
Wziąłem z blatu niedokończoną herbatę i ruszyłem w stronę swojego pokoju. Im mniej się dowiem, tym mniej będę winny w przyszłości. Prosta kalkulacja.  
- Zaczekaj!- usłyszałem za sobą ochrypły głos, a jego właściciel już po chwili szedł ze mną ramię w ramię.
- Co jest?
- Nie miałem okazji ci wczoraj podziękować- zaczął przyciągając mnie do ciebie i klepiąc po plecach.
- Nie ma za co. Jeśli możesz to obchodź się ze mną delikatniej, bo chyba nie chcesz żeby twoja ulubiona koszulka zachlapała się zimną herbatą- uśmiechnąłem się do niego krzywo- Jeśli to wszystko to pozwól, że udam się na popołudniową drzemkę.
- Louis...- chłopak złapał mnie za ramię, gdy stawiałem stopę na pierwszym stopniu schodów. Cofnąłem się o krok i obróciłem w jego stronę- Chciałem cię też przeprosić.
- Za co?
- Za ukrywanie tego wszystkiego przed tobą- machnął niedbale rękami jakby chciał pokazać ogrom tajemnicy, która spoczywała na jego barkach- Powinienem ci powiedzieć.
- Ale tego nie zrobiłeś- odparłem.
- Jesteś na mnie zły?- spytał, ze smutną miną. Jak ja nienawidzę gdy tak na mnie patrzy!
- Nie, ja tylko...- przeczesałem wolną ręką niesforne włosy, które wymagały natychmiastowej interwencji wody i szamponu- Ciężko jest mi się pogodzić z faktem, że stwierdziłeś, że nie możesz mi w pełni zaufać.
- Słucham?- spojrzał na mnie zdumiony- Nigdy tak nie pomyślałem! Kto ci nagadał takich głupot?
- Nikt. Mimo to tak się poczułem.
Harry kilkakrotnie otwierał usta tylko po to by je od razu zamknąć. Było mi go żal, gdy musiałem go obserwować tak przygnębionego jednak nic nie mogłem na to poradzić. Chciałem mu pokazać jak wiele bólu mi sprawił swoim brakiem zaufania do mnie. Przecież jestem jego pieprzonym przyjacielem! 
- Dobra- westchnąłem nie mogąc już dłużej być świadkiem tej udręki- Powiesz mi teraz wszystko jak na spowiedzi i będziemy kwita.
- Jasne- uśmiechnął się nieco, co wskazywało na minimalną poprawę humoru.
- Jak długo to trwało?
- Ale co?
- To ty mi powiedz- założyłem ręce na piersi- Tłumacz się kochasiu! 
- Więc...- potarł dłonią nerwowo o kark- W sumie to wdaliśmy się w taki tam mały romans kilka tygodni temu. Jeśli można to tak w ogóle nazwać.
- Kilka tygodni?!- powtórzyłem, nie dowierzając w to co słyszę- Okłamywałeś mnie przez tak długi okres czasu?!
- Wiesz, że gdybym mógł...
- Harry!- wrzasnąłem owładnięty rosnącą się we mnie złością- Jestem twoim najlepszym przyjacielem! 
- Wiem!- nie pozostawał mi dłużny w dobitnym przedstawianiu swoich argumentów- Zrobiłem to dla Kate. Nie chciałem znów jej stracić, więc byłem gotowy zgodzić się na wszystko. Ty byś tak nie postąpił gdyby chodziło o Eleanor?
- To jest cios poniżej pasa!
- Wcale nie!- odparł wzburzony- Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że gdybyś znalazł się na moim miejscu podjąłbyś taką samą decyzje.
Mierzyłem go groźnym wzrokiem dokładnie tak samo jak on. Jeszcze nigdy się tak naprawdę nie pokłóciliśmy, a teraz zachowujemy się jak małe dzieci. Miał rację. Gdybym był w jego skórze nie wahałbym się ani sekundy, nawet jeśli musiałbym podpisać pakt z diabłem. Jak mogę nie być tego świadomy? Czas schować swoją dumę i zakończyć tą bezsensowną sprzeczkę.
- Przepraszam- wyciągnąłem do niego dłoń- Dajmy sobie spokój i żyjmy dalej.
- Obiecuję, że tym razem będziesz pierwszą osobą, która się o wszystkim dowie. O ile coś się wydarzy- zapewnił.
- Mam nadzieję. A teraz lepiej idź nakarm tą wygłodniałą zgraję zanim zaczną przypominać sobie nawzajem chodzące kurczaki.

Pub The Old Blue Last

-Barman! Kolejne piwo!- Alex wyciągnął w górę rękę po raz czwarty. Jeszcze nie dokończyłam opróżniać zmrożonego kufla, który stał przede mną, a już musiałam brać się z następny.
- Hej, kolego!- opuściłam jego wymachującą w górze dłoń- Zwolnij trochę. Chcesz mnie upić?
- Od kiedy to masz taką słabą głowę?- spytał, przełykając ostatni łyk swojego trunku by zabrać się za mój.
- Odkąd mało sypiam i dużo pracuję- odparłam, a moja wredna podświadomość musiała dorzucić swoje trzy grosze. "Zapomniałaś wspomnieć o zabawianiu się z Harrym...". Niestety musiałam przyznać sama przed sobą, że odkąd wszystko (albo przynajmniej w znacznej części) stało się między nami jasne, moich myśli nie zaprząta nikt inny oprócz niego. 
- Do tej pory było inaczej?- zmrużył oczy, przyglądając mi się uważne- Wydawało mi się, że nie potrzebujesz dużo wypoczynku.
- Zestarzałam się- wzruszyłam bezradnie ramionami. Miałam nadzieję, że mój już ostro wcięty przyjaciel zgodzi się ze mną, dorzucając jakiś głupi komentarz na temat pojawiających się na mojej twarzy zmarszczkach, ale myliłam się. Kto by pomyślał, że procenty mogą rozjaśniać umysł? Czego oni tu dodają do tego piwa?!
- Albo kogoś poznałaś- odparł beznamiętnie.
Nie odezwałam się ani słowem. Zamiast tego na samą myśl o zielonych tęczówkach i brązowych lokach, uniosłam jeden kącik ust do góry. Próbowałam ukryć mój uśmieszek, zachłannie pijąc kilka szybkich łyków, ale na moje nieszczęście chłopakowi siedzącemu obok mnie, zmysł wzroku także się wyostrzył.
- O Boże!- zasłonił ręką usta, aby nie krzyknąć- Ty się z kimś spotykasz!
- Wcale nie!- zaprzeczyłam, ale umówmy się, nawet dziecko z flamastrem ręce, stojące przed wymalowaną nim ścianą byłoby bardziej przekonujące, że to nie jego sprawka niż ja w tym momencie. 
- Mów mi zaraz kto to jest!- klepnął mnie w ramię, przez co omal nie upuściłam ciężkiego kufla. Czy mi się wydaje czy jest on większy niż poprzedni? 
- Nie mamy o czym dyskutować- oznajmiłam- Poza tym mieliśmy dzisiaj skupić się na tobie, a nie na mnie.
- Wcale nie! Sama mi obiecałaś, że wszystko mi opowiesz! Tylko nie do końca pamiętam o co chodziło.
Cholera. Faktycznie tak było. I co ja mam teraz zrobić? Nie mogę się zacząć chwalić jaka to jestem szczęśliwa i jak moje życie w końcu weszło na właściwe tory. Nie teraz, kiedy on jest w rozsypce po niedawny zakończeniu swojego związku w wyjątkowo przykrych okolicznościach. 
 Popatrzyłam na przyjaciele, który uważnie mi się przyglądał czekając aż zdam mu relację z zmian, które zaszły w moim życiu. Nigdy nie sadziłam, że w przeciągu jednego dnia może zmienić się tak wiele. I to jeszcze na dobre!
- Alex, to nie jest odpowiedni moment. Ta historia maluje się w zupełnie innych barwach niż wczoraj. 
- To jest świetny moment!- odparł- Nie możemy sobie wymarzyć lepszego! Nic nie poprawi mi humoru bardziej niż wiadomość, że w końcu jesteś szczęśliwa. 
- Jesteś pewien?- spytałam, potrzebując jego potwierdzenia. Przytaknął głową, a ja dodałam sobie otuchy kolejną dawką alkoholu- Harry.
- Co Harry?- powtórzył nie rozumiejąc mojej niezwykle zwięzłej wypowiedzi.
- Jesteśmy razem od wczoraj. Tak jakby- dodałam.
- Chwila, chwila...- uniósł do góry dłoń, żebym dała mu czas na przetworzenie tej informacji i połączenie ze sobą odpowiednich punktów- Chodzi ci o Styles'a?- skinęłam lekko głową, a on rozdziawił usta- Nie możliwe...- oświadczył, ale najwyraźniej moje wymowne spojrzenie było wystarczająco przekonujące- Ale jaja! Kate umawia się z Loczkiem!- krzyknął na całe gardło. Jeśli zaraz nie przestanie to go walnę, a potem spalę się ze wstydu. 
- Możesz być cicho?- poprosiłam, ale weź się dogadaj z pijanym. Niewykonalne. Pewnie jutro będę mu musiał tłumaczyć wszystko jeszcze raz gdyż może uznać, że mu się to śniło.
- Zwariowałaś?! Taka nowina! Musimy to uczcić- wrzeszczał dalej, składając kolejne zamówienie w barze- Nie rozumiem tylko co miałaś na myśl mówiąc "tak jakby". Możesz mi to wyjaśnić?
- Powiedzmy, że wcześniej...- urwałam próbując dobrać odpowiednie słowa, ponieważ "romans" za nic mi tu nie pasował- Mieliśmy się ku sobie.
- Jak długo?
- Kilka tygodni- mruknęłam pod nosem- Kto by to liczył...
- Kyle się załamie- wciągnął nagle naszego wspólnego kolegę do głównego wątku- Zawsze myślał, że ma u ciebie szanse.
- Wszyscy dobrze widzą, że zależy mu tylko na tym żeby dobrać się do moich majtek- prychnęłam- To chyba oczywiste, że jest u mnie na straconej pozycji.
- To dobrze- uśmiechnął się zadowolony- Bałem się, że kiedyś ci coś odwali i jednak się z nim umówisz. Teraz mam przynajmniej na głowie o jedno zmartwienie mniej.
 Westchnęłam załamana jego przypuszczeniami, ale postanowiłam zostawić je bez komentarza. Tym bardziej, że przy boku mojego towarzysza pojawiła się całkiem ładna brunetka. 
- Cześć- uśmiechnęła się do niego słodko i nachyliła nieco aby być bliżej- Mogę wam na chwilę przeszkodzić?
- Jasne!- zgodziłam się wiedząc, że Alex nie będzie miał mi tego za złe. Tym razem dziewczyna zwróciła się bezpośrednio do niego. Nie pozostało mi nic innego jak udawać, że nie istnieję. 
- Widzisz tą wysoką szatynkę dwa stoliki dalej?- wskazała palcem na opisywaną osobę- To moja przyjaciółka i strasznie jej się podobasz. Może istnieje szansa żebyś dał jej swój numer?
 Serio?!- pomyślałam, gdy tylko usłyszałam z czym do nas przyszła. Starałam się nie zaśmiać, ale marnie mi to wychodziło. Jak można kogoś wyręczać w takiej sprawie.
- Niestety twoja koleżanka nie jest w moim typie, ale jeśli ten przystojniak obok niej jest również twoim znajomym to chętnie poznałbym go bliżej choćby zaraz- puścił oczko do blondyna o boskim ciele, a ja nie mogłam już dłużej powstrzymywać swojego rozbawienia. 
Mina lekko wystraszonej dziewczyny była warta absolutnie każdych pieniędzy i gdyby tylko moja koordynacja w tym momencie była lepsza, wyjęłabym telefon i zrobiła jej zdjęcie. Alex za to był bardzo poważny lustrując wzrokiem faceta, którym by na pewno nie pogardził. Biedna brunetka czym prędzej grzecznie się z nami pożegnała i wraz z przyjaciółmi opuściła lokal. 
- Jesteś okrutny!- klepnęłam przyjaciela w ramię, gdy ten ze smutkiem patrzał jak obiekt jego westchnień znika za drzwiami.
- Po co robić komuś nadzieje, skoro nie ma na nic szans?
- Mogłeś być milszy.
- Ciekawe co ty byś zrobiła w takiej sytuacji.
Długo nie musieliśmy czekać żeby dowiedzieć się jakbym zareagowała. Po moje prawej stronie znikąd pojawił się jakiś osiłek, który nawet w jednej czwartej nie był tak pociągający jak wymarzony kochanek Alexa czy mój obecny chłopak, o którym nie mogłam zapomnieć. 
- Taka piękna kobieta jak ty nie powinna zanurzać swych słodkich ust w tanim piwie- oznajmił z krzywym uśmiechem. Fuj! Ohyda- Pozwól, że postawię ci drinka.
- Niestety, ale obawiam się, że mojej dziewczynie mogłoby się to nie spodobać- odparłam machając, do niejakiej Nicole, która zaraz po moim przyjściu spytała się czy nie mam pożyczyć jej zapalniczki. Ku memu zadowoleniu odpowiedziała na mój gest i zaczęła zmierzać w naszym kierunku. 
Mężczyzna uniósł do góry zaskoczony brwi i w mgnieniu oka zniknął mi z pola widzenia.
- Nie dość, że okrutna to jeszcze kłamczucha- westchnął Alex- Barman! Jeszcze jedna kolejka!

Mieszkanie Tomka

       Spokojny wieczór poświęcony pracy i szlifowaniu mojego najnowszego dzieła. Jak lepiej mógłbym go spędzić? Zajęty ciągłymi podróżami żeby wypełnić swoje zawodowe obowiązki zapomniałem jaką radość sprawia stworzenie czegoś z niczego. Białe płótno, kilka farb i stos pędzli jeszcze nigdy nie sprawiały mi tyle frajdy co ostatnio. Miałem konkretną wizję tego co chcę namalować i jak ma to wyglądać. Była to swego rodzaju odskocznia od rzeczywistości i pogodzenie się z przeszłością abym mógł ruszyć naprzód. Niespokojne sumienie wciąż dawało mi się we znaki i za żadne skarby nie mogłem go uciszyć. Na ratunek przyszło mi moje stare, zapomniane hobby. 
 Przyłożyłem najmniejszy pędzel z mojej kolekcji do czystej kartki, kiedy usłyszałem niespodziewany dzwonek. Chciałem zignorować nieproszonego gościa, ale był bardzo natarczywy w molestowaniu moich drzwi swoją pięścią, więc musiałem ulec. Zza drewnianej powłoki usłyszałem ciche chichoty, a gdy otworzyłem ją na oścież omal nie zostałem staranowany przez słaniającą się na nogach Kasię. 
- Co wy wyprawiacie?!- spytałem Alexa, który jak mi się na początku wydawało był w lepszym stanie. Pozory mylą.
- Świętujemy!- krzyknął na całe gardło. Moi sąsiedzi nie będą zadowoleni z takiej pobudki o trzeciej nad ranem.
- Jesteście kompletnie pijani- zauważyłem, gdy dziewczyna podtrzymywana na moich ramionach zaczęła niewyraźnie bełkotać coś pod nosem- Gdzie byliście?
- Tu i tam...- machnął ręką chłopak, opadając na niewielkie krzesełko znajdujące się w przedpokoju- Ale nie wypiliśmy dużo!
- Wcale- burknąłem pod nosem, spoglądając jednocześnie na praktycznie nieprzytomną brunetkę. Jedyną oznaką, że nie śpi na stojąco (wprawdzie do stanie dużo jej brakowało) był fakt, że usilnie próbowała mi coś powiedzieć. Podciągnąłem jej bezwładne ciało nieco wyżej chcąc usłyszeć co do mnie mówi. Choć z mową również miało to niewiele wspólnego...
- Jest Caroline?- spytała szeptem.
- Poleciała do Paryża. Chciałaś się z nią widzieć?
- Nie- westchnęła, przytulając policzek do mojej piersi.
- Kate chciała przekazać ci dobrą nowinę!- kontynuował swoje wrzaski Alex.
- O co chodzi?- domagałem się konkretnej odpowiedzi, ale nie sądziłem, że przejdziemy od razu do sedna. I to takiego.
- Ja...- przyjaciółka, próbowała wskazać na siebie, ale nic jej z tego nie wyszło. 
- Ona i Harry są oficjalnie razem!- wyręczył ją z objaśniania szczegółów.
Byłem w takim szoku, że o mało nie upuściłem jej na ziemię. W ostatniej chwili zacieśniłem uścisk na jej talii i usiłowałem spojrzeć w oczy, który były szczelnie zamknięte.
- To prawda?!- spytałem niedowierzając. Jako potwierdzenie jego słów musiało mi wystarczyć ledwo zauważalne skinienie. Mimo wszystko usilnie chciała coś dodać, a gdy dotarło do mnie co chce mi przekazać moje serce zamarło.
- Ja go kocham.

5 lipca 2014

14

Dom One Direction 

- Marmur czy granit?- podałem Gabie komputer aby pokazać jej co mają nam do zaoferowania najlepsze zakłady pogrzebowe w Londynie.
- Mój drogi Louisie...- przyjaciółka wzięła głęboki wdech nim postanowiła, że jednak mi nie przywali- Możesz mi wyjaśnić czemu przeglądasz katalog z nagrobkami zamiast zająć się dopinaniem na ostatni guzik naszego planu? 
- Ja tam się wolę ubezpieczyć na wszelki wypadek- oznajmiłem- Gdy już Kate się z nami rozprawi chcę wiedzieć w czym mnie pochowają. Na gust chłopaków nie mam co liczyć, więc sam wybiorę moje łoże śmierci, w którym spędzę wieczność. 
-  Jakie ty głupoty wygadujesz!- uderzyła się otwartą dłonią w czoło, ale zaraz zrozumiała, że to ja muszę oprzytomnieć. Dobrze, że nie zrobiła tego mocno.
- Głupoty, tak? To jak wytłumaczysz ostatnie zachowanie swojej współlokatorki?- założyłem ręce na piersi wyczekując jej odpowiedzi.
- Co masz konkretnego na myśli?
- Minął tydzień odkąd wróciliśmy z trasy, a ona ani razu się z nami nie spotkała. Tutaj, w studiu, nigdzie. Nawet nie zadzwoniła- zaznaczyłem- Dalej uważasz, że coś jest między nią a Harry'm?
- Hmm...- potarła palcem wskazującym po brodzie, po czym zmierzyła mnie spojrzeniem mówiącym "Jesteś głupi czy tylko udajesz?"- Oczywiście, że tak! Jeszcze przed chwilą opowiadałeś mi jak to się słodko przedrzeźniali gdy została z wami. Powodem, dla którego od tamtego czasu się nie widzieliście jest fakt, iż od czasu kiedy wróciła do Londynu pracuje jak szalona. Nawet ja mam z nią do czynienia góra dziesięć minut dziennie. Aktualnie jej życie składa się z pracy, pracy, snu i pracy. Poza tym skąd wiesz, że nie kontaktowała się z Loczkiem? Z tego co pamiętam to on nie dzieli się z tobą takimi informacjami.
- Nie przypominaj mi o tym- uniosłem do góry dłoń, nie chcąc tego słuchać- Nie sądzisz jednak, że mimo wszystko nie powinniśmy się wtrącać w ich sprawy?
- Louis...- westchnęła ponownie- Jesteś przyjacielem Styles'a czy nie?
- Jestem. I co z tego?
- Ale przyjacielem czy najlepszym przyjacielem?- drążyła dalej.
- A co to za różnica?
- Znaczna- uśmiechnęła się do mnie z chytrze- Przyjaciel postąpiłby tak jak ty chcesz postąpić, czyli odpuścić i pozwolić losowi decydować o tym co się wydarzy. Najlepszy przyjaciel z kolei zdecydowałby się im trochę pomóc i przyspieszyć ten proces. Ja uważam się za najlepszą przyjaciółkę Kasi, dlatego nie mam zamiaru stać z boku i przyglądać się jak marnuje swój drogocenny czas, który mogłaby spędzać w towarzystwie kogoś komu na niej zależy.
- Jesteś pewna, że tego chce?
- Ona lubi jego. On lubi ją. Wszyscy o tym wiedzą. Z wyjątkiem ich samych- odparła, wzruszając niewinnie ramionami- Chcesz kolejny argument przemawiający za tym, że dobrze postępujemy?- spytała, ale nie czekała na moją odpowiedź- Pamiętasz jak wszyscy braliście udział w zorganizowaniu kolacji dla mnie i Nialla?
- To było zupełnie coś innego- oświadczyłem- Nie ukrywaliście swoich uczuć do siebie. Byłbym na drugim końcu świata i nie miałbym wątpliwości, że stanowicie idealną parę.
- Dzięki, ale wierz mi, że z nimi jest tak samo- zapewniła, choć ja wciąż nie byłem do końca przekonany- Być może nie czujesz tego, ponieważ nie znasz Kasi tak dobrze jak ja. Ona jest ciężkim przypadkiem, dlatego też trzeba spojrzeć na nią pod nieco innym kątem. Ale do tego potrzebne są lata praktyki. 
- Skoro tak mówisz...
- Nie zmienię zdania, ponieważ taka jest prawda. Jeśli chcesz możesz się jeszcze wycofać.
Uniosłem wzrok i spojrzałem na Gabę zaskoczony jej propozycją. Nie spodziewałem się tego. Z jednej strony jak nikt inny chciałem aby Harry i Kate w końcu się zeszli. Próbowałem tyle razy im pomóc na własną rękę, za co nie raz mi się oberwało. Przestałem dopiero wtedy gdy Savan mnie do tego namówił, a właściwie to nakazał trzymać się od nich z daleka. Teraz znalazłem partnera, który sam z własnej woli chciał pomóc mi w osiągnięciu wyznaczonego sobie niegdyś celu. Oboje ryzykowaliśmy wiele, ale brunetka, która z wyczekiwaniem wpatrywała się we mnie mogła stracić znacznie więcej niż ja. Hazza na pewno by się na mnie nie obraził za ingerowanie w jego życie, a nawet jeśli to szybko by mu przeszło. Za to Kate na pewno nie wybaczyłaby tak szybko Gabie. Jest jeszcze jeden problem. Co jeśli przez to wszystko dziwna, pokręcona... jednym słowem najbardziej popieprzona tekściarka w Londynie po raz kolejny postanowi odsunąć się od nas na bezpieczną odległość? Zapewne wyprowadziłaby się na Madagaskar. Albo my musielibyśmy to zrobić. 
- I jak?- brunetka, o krótkich włosach domagała się natychmiastowej odpowiedzi, a ona nie mogła brzmieć inaczej niż:
- Zróbmy to i miejmy to z głowy- oznajmiłem. Gabrysia uśmiechnęła się do mnie szeroko i rzuciła na szyję.
- Zobaczysz, że nam się uda! To będzie najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiliśmy- zapewniła gdy nagle usłyszeliśmy głośne chrząknięcie. Oboje odwróciliśmy głowy w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Zobaczywszy Horana chciałem mu pomachać i zaprosić żeby się do nas dołączył kiedy dostrzegłem jego minę, która nie wróżyła nic dobrego. Dopiero teraz wyobraziłem sobie to co widzi. Jego ukochana leży na mnie, a ja trzymam ręce na jej talii. Mam przerąbane!
- Niall to nie tak jak myślisz...- zacząłem pospiesznie zrzucać z siebie dziewczynę, która bezczelnie śmiała się pod nosem z mojej reakcji. Faktycznie bardzo zabawne. To nie jej grozi niebezpieczeństwo. Może to jednak on okaże się moim katem, a nie Kate?
- Poczekaj- uniósł rękę do góry, abym przestał mówić- Jeszcze nie zdecydowałem czy chcę najpierw usłyszeć o najlepszej rzeczy jaką kiedykolwiek zrobiliście na twoim łóżku, czy zacznę od obicia ci twojej ładnej twarzyczki.
- Serio uważasz, że jestem ładny?- próbowałem zmienić temat, ale pewnie na niewiele by się to zdało. Do akcji postanowiła wkroczyć Gaba. Pociągnęła go za rękę i posadziła obok siebie. Owinęła się jego ramieniem i uśmiechnęła słodko.
- Lou zgodził się przygotować ze mną pewien plan, w wyniku którego zeswatamy Kate i Harry'ego.
Blondyn popatrzył na nią jak na kosmitkę, po czym zaczął się śmiać tak jak tylko on potrafi. Z racji tego, że żadne z nas nie dołączyło do jego głupawki, uspokoił się, ale wciąż patrzył na nas z niedowierzaniem.
- Jaja sobie ze mnie robicie?- spytał, ale oboje pokręciliśmy przecząco głową- Chyba oszaleliście!
- Też tak myślałem, ale coś musimy zrobić- odpowiedziałem- Jak nie my to kto?
- To nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego nie?
- Bo nie? Słuchajcie, każdy wie że czują do siebie mięte, ale żeby zaraz zmuszać ich do związku? Nie przesadzacie trochę?
- Nie- odparła pewnie jego dziewczyna- Oni są dla siebie stworzeni. Trzeba im tylko pomóc to zauważyć.
- Wiecie, że was zabiją? Zwłaszcza Kate- przypomniał nam, co nas najprawdopodobniej czeka w niedalekiej przyszłości. Jakbym nie był tego świadomy...
- Ciebie też- mruknęła pod nosem ledwo zrozumiale. Nie wiedziałem co ma dokładnie na myśli podobnie jak Horan, ale nie był zadowolony z tego co usłyszał.
- Jak to mnie też? Przecież ja nie mam z tym nic wspólnego!
- Niestety mój drogi będę cię musiała pośrednio wciągnąć w nasz misterny plan.
Chłopak jakby trochę pobladł, a po jego wyrazie twarzy widać było, że nie do końca jest pewien czy chce znać szczegóły. Na jego miejscu też bym się przejął, a po opuszczeniu mojego pokoju spieprzał gdzie pieprz rośnie. 
- Wiesz, że cię kocham, ale nie chcę się w to mieszać- ucałował ją w policzek na potwierdzenie prawdziwości swoich słów, ale ona już podjęła za niego decyzję.
- Nie bój się. Nie będziesz musiał nic robić. Tylko raz o tobie wspomnę żeby ją przekonać do wyjścia z domu. 
- Czemu czuję w kościach, że i tak będę miał największe kłopoty ze wszystkich?
- Istnieje taka możliwość- wzruszyła niewinnie ramionami- Ale na pewno nie będzie aż tak źle jak ci się wydaje.
- Ja tam już sobie wybrałem nagrobek- wtrąciłem się do ich rozmowy, tym razem pokazując mojemu blond przyjacielowi ostateczny wybór nagrobka- Postawiłem na marmur.
- Ja bym chyba wolał granit- stwierdził, przeglądając internetowy katalog.
- Chłopaki!
- Chcesz żebym wziął w tym udział, to się nie odzywaj- Niall pogroził palcem Gabie, by zaraz potem przepraszać ją za swoje słowa. Miłość. Co to uczucie robi z ludźmi...

Mieszkanie Alexa

       Nigdy nie mogłam wyjść z podziwu jak mężczyzna może mieć tak ładnie i czysto w mieszkaniu. Za każdym razem gdy odwiedzam Alexa wydaje mi się, że panuje tu jeszcze większy porządek niż ostatnio. Gdy przypomnę sobie w jakim stanie codziennie rano zostawiam swój pokój robi mi się wstyd, ale jednocześnie wiem, że wieczorami lubię wracać na stare "śmiecie". Dobrze, że o resztę mieszkania w głównej mierze dba Gaba, bo inaczej sąsiedzi wezwaliby do nas sanepid i dostałybyśmy nakaz eksmisji. 
- Mógłbyś czasem do mnie wpaść i umyć okna?- zapytałam podziwiając widok na mokre od deszczu ulice Londynu przez dokładnie wyczyszczoną taflę szkła.
- Nie stać cię na mnie kochana- Alex objął mnie ramieniem i przyłączył do obserwowania ludzi na zewnątrz. 
- To może chociaż wyprasujesz moje koszule?- poprosiłam- Nienawidzę tego robić. Naprawdę nie rozumiem co to za różnica czy zacznę od rękawa czy od kołnierzyka. Poza tym w moim wykonaniu to i tak nie ma większego znaczenia. Zawsze zostanie jakieś zagniecenie albo ja stworzę kolejne.
- Do tego trzeba mieć talent, którego tobie brakuje- odparł całując mnie w skroń na pocieszenie. 
- Czyli jednak nie umiem wszystkiego.
- Gdyby tak było uznałbym cię za robota, a nie człowieka. Chociaż i tak twierdzę, że na pewno gdzieś tam w środku masz wszczepioną jakąś elektronikę.
- Naoglądałeś się za dużo filmów science fiction z Kyle'm- wywróciłam oczami słysząc jego opinię na temat zawartości mojego wnętrza. 
- Widzisz tamtego faceta?- wskazał palcem na niewysokiego mężczyznę z lekko posiwiałymi włosami, który wyprowadzał swojego psa na dwór- Mieszkam tu od pięciu lat i nigdy nie widziałem żeby robił coś innego. Nawet do sklepu nie wychodzi. Jedzenie to chyba zrzucają mu z helikoptera albo założył sobie ogródek w salonie. Facet nie ma życia!
- A ty masz?- odezwałam się nieświadomie, ale w gruncie rzeczy nie żałowałam swoich słów. Przyjaciel popatrzył na mnie z niezrozumieniem.
- Co to miało znaczyć?
- Nic- wzruszyłam ramionami- Chciałam tylko wiedzieć kiedy ty ostatni raz wyszedłeś z domu po tym jak dowiedziałeś się co zrobił Logan.
- Po to tu przyszłaś? Żeby dowiedzieć się czy już nie chcę się utopić we własnej wannie?- odparł gniewnie, ale wiedziałam, że tak naprawdę nie jest zły na mnie tylko na swojego byłego chłopaka. Jak ktoś mógł złamać mu serce? Gdyby tylko okazało się, że ten przystojny i czarujący chłopak woli jednak dziewczyny zrobiłabym wszystko żeby był mój.
- Oczywiście, że nie- zaprzeczyłam- Miałam nadzieję, że namówię cię na etat moje sprzątaczki, a ten temat wypłynął przez przypadek.
- Akurat...- prychnął pod nosem. Zabrał swoją rękę i usiadł na niewielkiej kanapie, która znajdowała się w centrum pokoju. Nie mogłam patrzyć jak użala się nad sobą ze spuszczoną głową i rękami założonymi na karku.
- Alex...- zajęłam miejsce obok niego i przytuliłam- Chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie możesz zamknąć się w czterech ścianach i już nigdy z nich nie wychodzić. Naprawdę twój plan na resztę życia polega na objadaniu się lodami czekoladowymi, zamawianiu jedzenie z chińskiej knajpki i ślęczeniu przed telewizorem?- popatrzyłam na dwa worki na śmieci wypełnione tekturowymi opakowaniami po sajgonkach i kurczaku w sosie słodko kwaśnym, które stanowiły główny jadłospis przyjaciela przez ostatnie dwa tygodnie.
- Mam coś lepszego do roboty?
- Oczywiście! Mógłbyś właśnie ruszać ze mną na miasto, a nie płakać nad rozlanym mlekiem. Co się stało to się nie odstanie. To nie twoja wina, że Logan okazał się sukinsynem. 
- Nie mów tak o nim- zacisnął zęby słysząc moje obelgi w kierunku jego ex.
- Taka jest prawda. Jak można kogoś tak potraktować? Zwłaszcza ciebie. Jeśli go kiedykolwiek spotkam to przysięgam, że...
- Przestań!- tym razem krzyknął, a ja podskoczyłam w miejscu nie będąc na to przygotowaną- Gówno o nim wiesz. Widziałaś go trzy razy w życiu, po których sama stwierdziłaś, że wyglądamy na szczęśliwych. Chcesz mi pomóc? Powiedz mi czemu nam nie wyszło? Czemu znów okazałem się niewystarczająco dobry dla kogoś.
- To on nie był wystarczająco dobry dla ciebie- odparłam, ale zadziałało to tak jakbym dolała oliwy do ognia.
- Nie prawda! Nie rozumiesz mnie...- pokręcił zrezygnowany głową i schował twarz w dłoniach.
- Ja też zostałam zdradzona.
- Przez kogoś kto cię nigdy nie kochał. Przynajmniej nie w ten sposób- burknął- Nie masz prawa porównywać tamtej sytuacji do tej.
Poczułam się jakby ktoś wymierzył mi cios w policzek. Otworzyłam usta żeby się odezwać, ale szybko je zamknęłam, gdy zdałam sobie sprawę, że nic z nich nie wypłynie. Byłam w szoku. Nie spodziewałam się usłyszeć czegoś takiego. Nie od niego. Zastanawiałam się czy zareagował tak, ponieważ jest naprawdę głęboko zraniony, czy rzeczywiście tak uważał. Może nie mam prawa porównywać jego przeżyć do swoich, ale widok Tomka całującego obcą dziewczynę też mnie zabolał. Co prawda moja żałoba nie trwała tak długo jak jego, ale zdrada to zdrada. 
 Oparłam łokcie na kolanach, a podbródek ułożyłam na splecionych dłoniach. Przyjaciel zerknął na mnie kątem oka. Widocznie uznał, że przesadził naskakując na mnie, ponieważ zaczął mnie przepraszać.
- Nie to miałem na myśli- szepnął łapiąc moją jedną dłoń i pocierając kciukiem o jej wierzch. 
- Bycie szczerym do bólu to nie grzech. Wolę przykrą prawdę niż jakiekolwiek kłamstwo. 
- Nie chciałem cię urazić. Wiem jakie silne uczucie jest między tobą a Tomkiem, ale Logan jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Bez względu na to co zrobił- przyciągnął mnie bliżej siebie i objął ciasno ramionami- Jesteś na mnie zła?
- Nie- pokręciłam przecząco głową- Po prostu zastanawiam się czy jest sens ryzykować tak wiele dla miłości, która może okazać się jednostronna. 
- Zadajesz trudne pytania- stwierdził, uśmiechając się smutno- Znalazłaś już odpowiedź?
- Niestety nie- westchnęłam- Chyba nigdy się tego nie dowiem.
- Za bardzo się boisz sprawdzić to na własnej skórze- oznajmił- Jeśli jednak tego nie zrobisz to nigdy się nie dowiesz.
- Nawet jeśli mam szansę...
Chłopak popatrzył na mnie z nieskrywanym zdziwieniem. 
- Chcesz mi coś powiedzieć?
- To skomplikowane- machnęłam ręką, starając się uniknąć niewygodnego dla mnie tematu.
- Nic co dobre nie jest proste. 
- Filozof się znalazł...- wywróciłam oczami nad jego komentarzem- Może wyskoczymy gdzieś jutro razem? Zapomnimy na jeden wieczór o problemach i trochę się wyluzujemy?
- Kate proponuje mi wypad na miasto w środku tygodnia? To musi być naprawdę poważa sprawa.
- I jest, ale nie chcę na razie nad nią gdybać. 
- O wiele łatwiej by było gdyby ktoś mógł podjąć za nas trudne decyzje.
- Zgadzam się- przyznałam mu rację- Może chcesz mnie wyręczyć?
- Musiałbym najpierw wiedzieć o co chodzi.
- Powiem ci wszystko jutro przy zimnym piwie, ok?

Dom One Direction 

       Zamykasz oczy, wkładasz słuchawki do uszu, naciskasz "play" i w ułamku sekundy znajdujesz się w innym świecie. To od ciebie zależy czy zechcesz popaść w melancholię czy sprawisz, że zacznie roznosić cię energia i poczujesz, że mógłbyś góry przenosić. Poza tym muzyka stanowi pewien rodzaj terapii. Nagle dowiadujesz się, że nie tylko ty masz problem z ukochaną osobą lub przyjacielem. Nawet osoby, które codziennie widzisz na okładkach magazynów w kiosku na rogu zmagają się z takimi samymi przeciwnościami losu jak ty. To tylko ludzie. Okazuje się, że oni też mogą mieć złamane serce albo kochać bez opamiętania.  Ja dzisiaj postawiłem na składankę Kings of Leon i całkiem nieźle wpasowała się w mój obecny nastrój. Cieszyłem się spokojem i chwilą samotności, ale niezbyt długo. Z mojego pogrążonego w idealnej harmonii świata wyrwał mnie Louis. 
- Czego chcesz?- jęknąłem nakrywając głowę poduszką z nadzieją, że gdy ją zdejmę jego tu nie będzie. Jest moim najlepszym przyjacielem, ale w takich momentach mam ochotę go walnąć. I to mocno.
- Wychodzimy- oświadczył bez przyjmowania jakiegokolwiek sprzeciwu. Otworzył moją szafę i rzucił we mnie białą koszulą i ciemnymi jeansami. 
- Jak to? Mieliśmy mieć dzisiaj wolne.
- I mamy- odparł- Chodzi o Nialla.
- A co mu się stało?- uniosłem zaskoczony do góry brwi. Jeszcze pół godziny temu siedział zadowolony przed telewizorem i zajadał się chrupkami.
- Pokłócił się z Gabą. Jedna wielka drama.
- Dalej nie rozumiem czemu musimy wyjść...
- Stwierdziliśmy z chłopakami, że trzeba go gdzieś zabrać, bo jeszcze sobie biedaczysko coś zrobi.
- Dobra, ale czemu wyciągasz moje najlepsze ciuchy?- spytałem gdy rzucił we mnie nową marynarką- Nie pójdziemy po prostu do jakiegoś baru i damy mu się upić?
- Nigdy nie wiadomo gdzie skończymy- uśmiechnął się tajemniczo- Zbieraj się!
- Naprawdę muszę iść?- spytałem sądząc, że może go przekonam, iż nie jestem im niezbędny. Przecież nie potrzeba czterech facetów żeby sprowadzić jednego Horana z powrotem do domu, co nie?
- Harry, jesteś jego kumplem czy nie?- popatrzył na mnie znacząco- On na pewno by to dla ciebie zrobił gdybyś był w dołku. Nawet więcej...- dodał, ale odniosłem wrażenie, że mówi o czymś zupełnie innym.
- Nie jestem pewien czy dalej ciągniemy ten sam temat- przechyliłem głowę aby mu się lepiej przyjrzeć i odniosłem wrażenie, że jest zdenerwowany- Coś jeszcze się stało? Wydajesz się czymś denerwować.
- Przejmuję się Niallem. To wszystko.
- Na pewno?
- Tak- mruknął poirytowany- Możemy już iść?
- Daj mi pięć minut. Zaraz zajdę na dół.
 Louis zamknął za sobą drzwi, a ja nie mogłem przestać myśleć o tym co powiedział i w jaki sposób to zrobił. Do tego ten wyraz twarzy, który jednoznacznie wskazywał na to, że chciał coś dodać. Ukrywa coś przede mną? Sądziłem, że tylko ja prowadzę "podwójne życie" decydując się przemilczeć fakt tego co dzieje się między mną i Kate. Wiem, że na pewno byłoby mu przykro gdyby się o wszystkim dowiedział, zwłaszcza od kogoś innego niż ode mnie, ale mam coś na swoje usprawiedliwienie. Prawda jest taka, że ja sam do końca nie wiem na czym stoję, więc po co kogoś w to mieszać? Bywa tak, że jestem niemal pewien co jest między nami i jest to coś czego pragnę od dawna, ale zaraz potem nabieram wątpliwości. Zaczynam podejrzewać, że połowę z tego co się do tej pory wydarzyło sam sobie wyobraziłem i w rzeczywistości nic takiego nie miało miejsca. Jednak kiedy dotykam ust, które są nabrzmiałe od jej gorących pocałunków nie mam żadnych wątpliwości. To musiało się stać. 
Wróćmy jednak do Nialla... Słyszałem rano jak rozmawiał z Gabą przez telefon i był wniebowzięty. Co takiego mogło się stać przez kilka godzin, że teraz ma myśli samobójcze? Przynajmniej na to wynika z relacji Lou. Chyba nie pozostaje mi nic innego jak pójść z nim i dowiedzieć się wszystkiego osobiście.
 Zmieniłem mój szary dres na wybrane przez przyjaciela ciuchy i przeczesałem palcami włosy. Jak zwykle nie uzyskałem oczekiwanego efektu. Tak właściwie moje loki dalej były powykręcane we wszystkie strony, ale po tylu latach razem przestałem się tym przejmować. Zarzuciłem na ramiona pierwszą lepszą kurtkę i zbiegłem na dół gdzie wszyscy już na mnie czekali. 
- Gotowy?- spytał Zayn, otwierając przed nami drzwi.
- Tak. Gdzie jedziemy?
- W takie jedno miejsce- poinformował mnie tajemniczo Tomlinson i tyle musiało mi wystarczyć. 

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Wskazówki na zegarze przesuwały się zdecydowanie za szybko. Kasi dalej nie było w domu, a wyznaczona przeze mnie godzina zero nadchodziła nieubłaganie. Na domiar złego nie odbierała moich telefonów. Przecież dzisiaj miała mieć wolne popołudnie! Czemu jej jeszcze nie ma?!
 Już miałam ponownie wybrać jej numer kiedy usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Czym prędzej wybiegłam do przedpokoju gdzie ujrzałam zmarnowaną twarz przyjaciółki.
- Ile razy mam ci powtarzać żebyś zamykała drzwi na oba zamki? Chcesz żeby ktoś wszedł i cię porwał?- spojrzała na mnie z wyrzutem przekrwionymi ze zmęczenia oczami.
- Wszyscy tylko czekają żeby tu wtargnąć- odparłam sarkastycznie- Czemu wróciłaś tak późno?
- Byłam u Alexa sprawdzić jak się czuje. Stęskniłaś się za mną?
- Co z nim?- spytałam, autentycznie ciekawa co u niego słychać. Niech no ja tylko dorwę tego Logana! Jak można skrzywdzić tak kochanego chłopaka?  
- Bywało lepiej, ale chyba się wykaraska. Każde złamane serce leczy się we własnym tempie, a w jego przypadku potrwa to dłużej niż się spodziewałam.
Przeszłyśmy razem do salonu gdzie dziewczyna padła na kanapę i wtuliła się w poduszkę. Niewiele brakowało żeby usnęła i dała się obudzić dopiero jutro rano. Nie mogłam jej na to pozwolić, choć wiedziałam jak bardzo tego potrzebuje. Na szczęście okazało się, że aż tak jej się śpieszy do odpłynięcia w cudowny świat snów.
- Nie odpowiedziałaś no moje pytanie- mruknęła niewyraźnie, starając się powstrzymać ziewnięcie. 
- Jakie?
- Czy za mną tęskniłaś.
- Strasznie, tym bardziej, że musimy pogadać- odparłam- Mam problem.
- A kto ich nie ma?- obróciła się na plecy, zakrywając twarz dłonią- O co chodzi?
- Pokłóciłam się z Niallem.
Kasia rozsunęła palce i spojrzała na mnie przez przerwę między nimi. Widząc moją niewyraźną minę, którą ćwiczyłam od powrotu do mieszkania westchnęła głośno, podnosząc się i siadając na przeciwko mnie po turecku.
- Czy ja mam na czole napisane "Specjalista od spraw sercowych"?
- Nie, ale mogłabyś sobie zafundować taki tatuaż- uśmiechnęłam się krzywo, chcąc wyglądać na jak najbardziej załamaną. 
- Lepiej mi powiedz o co poszło- zignorowała mój komentarz, przygotowując się mentalnie na mój zmyślony wywód. Obawiałam się, że od razu zorientuje się, że to co próbuję jej wmówić to jedno wielkie kłamstwo, ale musiała wierzyć w swoje możliwości. 
- Gdy tylko wyszłaś do pracy pojechałam się z nim zobaczyć. Od razu jak weszłam wiedziałam, że coś jest nie tak- zaczęłam- Niby rozmawialiśmy, ale czułam, że coś ukrywa. Zapytałam się o co chodzi jednak twierdził, że coś sobie ubzdurałam. Ja...- wzięłam głęboki oddech, zastanawiając się po raz ostatni czy aby na pewno chcę to zrobić, ale nie było już odwrotu- Ja myślę, że on ma inną. 
Kasia obserwowała mnie uważnie, a z jej postawy nie dało się nic wyczytać. Nerwowo bawiłam się palcami, aż w końcu nie mogłam znieść jej przenikliwego spojrzenia i spuściłam wzrok. 
- Nie możliwe- odezwała się po czasie, który wydawał się stanowić godziny- Przecież on jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek. Jakby mógł to oprawiłby cię w ramkę i nie pozwolił nikomu zbliżyć na mniej niż trzysta metrów.
- Ale...- głos mi się załamał ze stresu przez co przyjaciółka pomyślała, że to z ogarniającej mnie rozpaczy- Ja to czuję. Tu w środku- wskazałam palcem na miejsce gdzie biło moje serce i już żałowałam tego co zrobiłam. Modliłam się w myślach żeby nie dopadła mnie karma za łganie w żywe oczy jednej z najważniejszych osób w moim życiu. 
Nagle poczułam jak jej wątłe ramiona oplatają się wokół mnie, a dłonie gładzą mnie po ramieniu. W oczach zaczęły mi wzbierać łzy. Ona się tak bardzo o mnie martwi, a ja ją oszukuję. Co ze mnie za człowiek? 
- Chodźmy gdzieś- zaproponowała, uśmiechając się do mnie pocieszająco- Zawojujmy Londyn tak jak wyobrażałyśmy to sobie w szkole. Zapomnijmy o wszystkim i dobrze się bawmy. Obie tego potrzebujemy. 
Słona kropla spłynęła mi po policzku. Przytaknęłam niepewnie głową. Zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że mam jeszcze szansę się wycofać, ale jakieś wewnętrzna siła nie pozwalała mi się ugiąć. Nie musiałam ją na siłę przekonywać do wyjścia co stanowiło niemałe ułatwienie. Dlatego też po godzinie, wystrojone w seksowne sukienki i buty na wysokim obcasie, byłyśmy w drodze do wyznaczonego przeze mnie miejsca, gdzie cała prawda miała wyjść na jaw. 


       Ona i on. Dwoje ludzi, którzy nie spotkali się przypadkiem. Ich znajomość nie przypominała baśniowej sielanki. Ciągłe kłótnie i nieporozumienia nie wróżyły szczęśliwego zakończenia, ale... Znacie powiedzenie "Kto się czubi ten się lubi?". Tak samo uparci, odrobinę bezczelni i pewni siebie zaczęli dostrzegać w sobie pozytywy. Początkowa wrogość powoli przemieniała się w coś innego. Tylko w co? Ktoś kiedyś stwierdził, że miłość od nienawiści dzieli cienka linia. Przyjaciele stawiali na to pierwsze. Każdy by tak pomyślał na pierwszy rzut oka. Niewinne gesty i ukradkowe spojrzenia wskazywały jednoznacznie, że ich serca zaczynały bić jednym rytmem. Dlaczego w takim razie oni tego nie czuli? Czemu wtuleni w siebie nie rozpoznawali wspólnego rytmu choć uważali, że dla każdego z osobna jest on idealny? Czemu bali się pójść o krok dalej i spróbować dopasować się również w innych kwestiach? A może nieświadomie już to zrobili tylko tego nie widzieli? Ona zaślepiona swoją pomalowaną na czarno przeszłością, on obawą przed popełnieniem kolejnego błędu. Co zrobić w takim wypadku?
Ktoś postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Uświadomić im co tracą z każdą sekundą bycia z dala od siebie. Pokazać im, że ich lęki są bezpodstawne. Przynajmniej taki był plan.
 Troska o drugą osobę, jej samopoczucie i dobre wybory potrafi zdziałać cuda, ale również wiele namieszać. Czasami wydaje nam się, że wiemy co będzie lepsze dla naszych bliskich, tylko nie zawsze zdajemy sobie sprawę czego oni tak naprawdę pragną. 
 Gaba i Louis obmyślili strategię działania. Wszystko było dopięte na ostatni guzik i nic w ich mniemaniu nie mogło pójść źle. Przewidzieli co kto powie, kto komu podziękuję i kto kogo pocałuje. Mieli zaplanowaną każdą sekundę lecz jak się szybko okazało życie lubi pisać swoje własne scenariusze. Perfekcyjne kłamstwo było pierwszym punktem, które mogło już zostać odznaczone na liście rzeczy do zrobienia. Niczego nieświadomi Harry i Kate zmierzali w swoim kierunku będąc święcie przekonanymi, że pełnią tego wieczoru funkcję pocieszycieli. Ich przyjaciele byli w złym humorze po zmyślonej kłótni, dlatego trzeba było im pomóc. Na miejsce gdzie ich wspólna historia miała zakończyć jeden etap i rozpocząć kolejny słowami "żyli długo i szczęśliwie" jako pierwszy dotarł chłopak z przyjaciółmi. Pub, które zasugerował Tomlinson nie był pod żadnym względem wyjątkowy. Typowy londyński lokal, który gościł niewielu klientów. Kilkoro młodych ludzi siedziało przy drewnianych stolikach, popijając zimne piwo podczas debaty na przeróżne tematy. Ku zaskoczeniu bruneta o niesfornych lokach, podszedł do nich barman i zapytał w czym może im służyć.
- Macie tu jakiś spokojny kąt?- spytał Zayn, wyciągając z tylnej kieszeni paczkę papierosów. Ręce mu lekko drżały, a zapalniczka postanowiła udaremnić mu próbę zaciągnięcia się potrzebną teraz dawką nikotyny.
Styles zastanawiał się czemu jego koledzy zachowują się tak dziwnie. Odkąd wyszli z ich wspólnego domu wymieniali ze sobą pojedyncze zdania. Normalnie wydałoby mu się to podejrzane, ale wytłumaczył to sobie w jedyny logiczny sposób jaki przyszedł mu do głowy. Każdy z nich postanowił poczekać aż Niall otworzy się przed nimi i zacznie uzewnętrzniać swoje smutki. Do tego czasu lepiej było trzymać język za zębami żeby nie palnąć żadnej głupoty. Tak też zrobił.
Wysoki mężczyzna zaprowadził ich krętymi schodami na górę, gdzie znajdowała się dodatkowa sala. Wyglądała ona zupełnie inaczej niż ta na dole. Całość była oświetlona delikatnym światłem padającym z lampek zwisających z sufitu, a na środku stał niewielki stoli nakryty dla dwóch osób. Dwie białe świeczki i mały bukiet kwiatów w przeźroczystym wazonie stanowiły jedyną dekorację. Harry pomyślał, że to jakaś pomyłka.
- Chyba ktoś zarezerwował to miejsce- odezwał się gdy nikt inny nie zwrócił uwagi na udekorowane pomieszczenie.
- Zgadza się- odparł Louis czego chłopak się nie spodziewał.
- Chyba czegoś nie rozumiem...- zmarszczył brwi, spoglądając na swoich kolegów- Może mi ktoś wytłumaczyć czemu tu jesteśmy i żaden z was nie wydaje się być tym zaskoczony?
Chłopcy popatrzyli na siebie, ale nim zdążyli odpowiedzieć usłyszeli jak ktoś wchodzi na górę...

- Daleko jeszcze?- Kate zaczynała przeklinać wybór, którego dokonała stojąc przed swoją szafą. Srebrzystoszara na jedno ramię wydawała się zbyt obcisła, a pożyczone szpilki za małe. Jakby tego było mało jej ułożone w idealne fale włosy zaczynały przybierać swój pierwotny kształt pod wpływem wilgoci, co nie poprawiało jej humoru, który nie był najlepszy od kilku dni. Całe dnie spędzane na pracy okazały się niewystarczające aby zapomnieć chociaż na chwilę o problemach dnia codziennego. Dziewczyna czuła, że straciła kontrolę nad swoim zaplanowanym na kilka lat do przodu życiem. Nic nie było takie jakie miało być. Jedyne na czym jej zależało to komponować i czerpać z tego przyjemność. Niestety poznanie piątki szalonych nastolatków zupełnie namieszało jej w głowie. Patrząc na nich zrozumiała, że nie wie jak w pełni cieszyć się z życia. Nie potrafiła śmiać się z nimi nawet gdy czuła w środku, że powinna. Że kiedyś tak by zareagowała. Przeszłość nieustanie wpływała na jej teraźniejszość co przekładało się na nadchodzącą przyszłość. Ucieczka między nuty i zapisane w całości kartki papieru miała pomóc jej odłożyć zamartwianie się swoim losem na później. Dzisiaj postanowiła wykorzystać do tego swoją przyjaciółkę i jej miłosne problemy. 
- Jesteśmy na miejscu- Gaba zapłaciła miłemu taksówkarzowi należną kwotę za ich podróż do nieznanego tekściarce miejsca, po czy obie weszły do przytulnej knajpki. 
- Nie uważasz, że jesteśmy nieodpowiednio ubrane?- szepnęła swojej przyjaciółce na ucho, czując na sobie spojrzenia kilku panów w średnim wieku.
- Wypijemy kilka drinków i przeniesiemy się do jakiegoś klubu- przedstawiła swój plan Gabrysia- Nie będę płacić horrendalnych sum za rozcieńczoną wódkę z sokiem.
- Jak chcesz- odparła, dając jej wolną rękę co do wyboru lokalów dzisiejszej nocy- Nie ma tu jakiegoś ustronnego miejsca? Nie zniosę świadomości, że wszyscy się na nas gapią.
Niższa brunetka poczuła, że los jej sprzyja. Nie dość, że udało jej się udowodnić jaką świetną jest aktorką (przynajmniej ona wolała to określenie od słowa "kłamczucha"), potem nie musiała natrudzić się z namawianiem swojej współlokatorki na wieczorne wyjście, to na dodatek kierowała się w wynajęte przez nią wcześniej miejsce. Te wszystkie małe zwycięstwa utwierdzały ją w przekonaniu, że nic złego się nie może stać. 
Trzymając się wypolerowanej poręczy z ciemnego drewna, wspinały się na górę. Kate po raz kolejny przeklinała w duchu człowieka, który wymyślił szpilki i gdyby tylko mogła w ramach zemsty za stworzenie tego narzędzia tortur przybiłaby mu je na stałe do stóp, aby poczuł jej ból. Po pokonaniu ostatniego stopnia, uniosła do góry głowę i o mało nie spadła z powrotem na dół, cofając się do tyłu. Rozejrzała się dookoła. Mrugając szybko kilka razy utwierdziła się w przekonaniu, że widok jej byłych podopiecznych to nie są omamy. Spojrzała przez ramię na swoją przyjaciółkę, która nerwowa przygryzała wargę. 
- Czemu odnoszę wrażenie, że nie spotykamy ich tu przypadkiem?- zwróciła się bezpośrednio do niej ignorując pozostałych.
- Bo tak nie jest- odpowiedziała pierwszy raz szczerze tego wieczoru- Tak naprawdę nie pokłóciłam się z Niallem.
- Nie?- uniosła do góry brwi z zaskoczenia- Byłam święcie przekonana, że...- urwała mierząc wzrokiem blondyna, który wyglądał jakby czekał na ogłoszenie wyroku w jego sprawie- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, że byłam gotowa go obedrzeć ze skóry jeśli okazałoby się, że jego zdrada okazałaby się prawdą? Co to za pieprzony teatrzyk?!
W sali zapadła cisza. Nikt nie wiedział jak odpowiedzieć żeby nie pogorszyć sytuacji. Louis był gotowy podejść do najbliższej ściany i zacząć w nią walić z całej siły głową aby chociaż trochę rozumu się w niej wreszcie znalazło. Savan ostrzegał go tyle razy, a on i tak musiał zrobić po swojemu. Teraz nadszedł czas aby zapłacić za wtykanie nosa w nieswoje sprawy. 
- Nie wiedziałaś o tym?- zabrał głos Harry, który jako jedyny mógł nie czuć się winny wytrącania z równowagi Kate.
- A wyglądam jakbym się tego spodziewała?- obróciła się w jego stronę, ale gdy tylko lepiej się mu przyjrzała, jej złość zaczęła się w magiczny sposób ulatniać. Stał na przeciwko niej, a ona nie mogła oderwać od niego oczu. Wyczuwała jego palące spojrzenie na swojej skórze gdy lustrował jej ciało od góry do dołu. Pierwszy raz pomyślała, że wybór tego stroju był strzałem w dziesiątkę. Może i tego nie przyznawała, ale chciała mu się podobać. Chciała aby ją obserwował i podziwiał nawet jeśli oboje nie mogli liczyć na nic więcej. Odkąd zaczęli się dogadywać potrzebowała jego uwagi prawie tak samo jak tlenu- A ty? Wiedziałeś o tym?
- Nie- zaprzeczył, niechętnie przenosząc wzrok na sprawców całego zamieszania- Możecie się w końcu odezwać i powiedzieć co my tu tak właściwie robimy?- chłopak zaczynał tracić cierpliwość. Nie był zły za zorganizowanie tego wszystkiego. Po prostu bał się reakcji Kate. Był na dobrej drodze żeby w końcu spełnić swoje marzenia, a teraz mogło wszystko runąć jak domek z kart. 
- To wszystko moja wina- przerwała milczenia Gaba- Zorganizowałam to wszystko dla was. Dla ciebie i Kasi- wskazała na nich ruchem ręki- Nie mogę już dłużej patrzeć jak przechodzicie obok siebie i udajecie, że nic was nie łączy.
- Ja też maczałem w tym palce- dołączył się do rozmowy Louis- Nie chcieliśmy was zdenerwować. Chcemy wam tylko pokazać, że nie musicie niczego przed nami udawać. Nie ma w tym nic złego.
- A nie pomyśleliście, że miło by było gdybyście się nie wpieprzali w to co was nie dotyczy?- warknął na niego Loczek, czego Tommo się nie spodziewał. Sądził, że to kompozytorka będzie tą, która zacznie wieszać na nich psy, a tymczasem było zupełnie na odwrót. 
- Nie mieliśmy złych intencji- postanowił wspomóc go Liam- Wy zrobilibyście dla nas to samo.
- A skąd ty możesz...- Styles zaczął na nich wrzeszczeć lecz umilkł gdy poczuł delikatny dotyk na swoim ramieniu. Spojrzał w dół i ujrzał przenikliwe zielone tęczówki, z których bił spokój. 
- Skąd wiedzieliście?- zaciekawiona Kate chciała wiedzieć w jaki sposób jej znajomi domyślili się prawdy. Przecież uważała żeby nie rzucać się oczy. Gdy tylko znajdowali się w pobliżu zakładała swoją maskę obojętności i udawała, że nie interesuje ją nic poza pracą. 
- Musiałabyś mi wydłubać oczy żebym nie zauważył- oznajmił Zayn- Nawet kret nie jest tak ślepy by nie widzieć jak na siebie reagujecie kiedy znajdujecie się w jednym pokoju. 
- Poza tym ostatnio traktowaliście się wyjątkowo łagodnie, co mogło wzbudzić pewne podejrzenia- dodał Horan.
Dziewczyna westchnęła głęboko, skupiając całą uwagę na przyjaciółce, która ukrywała się za plecami swojego chłopaka. Podeszła do niej i skrzyżowała ręce na piersi. 
- Okłamałaś mnie- stwierdziła beznamiętnie wpatrując się w jej pełne poczucia winy oczy- Mimo to wiem, że gdybym była inna nie zrobiłabyś tego. 
- Chciałam dobrze. Byłam przekonana, że to dobry pomysł. Jesteś zła?
- Może trochę, ale znam cię na tyle długo, że wiem, że miałaś dobre intencje. 
- Przepraszam- Gabrysia przytuliła ją mocno do siebie- Ja tylko...
- Nie tłumacz się. Wszystko jest w porządku.
- Naprawdę?- spojrzała na nią niepewna tego co usłyszała.
- Tak- tekściarka uśmiechnęła się do niej ciepło- A teraz idźcie już sobie- poprosiła, choć oni przyjęli to jako rozkaz, na co nie mogła narzekać.
Po chwili Harry został sam na sam z Kate. Przyglądał jej się przez chwilę nie do końca wierząc w to co się przed chwilą stało. Sądził, że to całe zdarzenie będzie początkiem trzeciej wojny światowej, ale się mylił. Brunetka zwróciła się w końcu w jego stronę i niespiesznym krokiem skierowała się ku niemu, nie spuszczając z niego wzroku.
- Co teraz?- spytał gdy stanęła kilka centymetrów od niego. Tak bardzo chciał wyciągnąć rękę i zmniejszyć dystans między nimi do absolutnego minimum lecz nie był pewny czy to dobry pomysł.
- To znaczy?
- Nie chciałaś żeby się ktokolwiek dowiedział co jest między nami, a teraz okazało się, że nie mamy już czego ukrywać. 
- Przeszkadza ci to?- spytała zaplatając ręce na jego karku. Przysunęła się bliżej tak, że teraz ich ciała stykały się ze sobą. Chłopak objął ją w talii uniemożliwiając jakikolwiek ruch, w razie gdyby zdecydowała, że to nie był mądry ruch.
- Nie, ale jeśli ty nie chcesz...- po raz kolejny nie zdołał dokończyć zdania, zaskoczony niespodziewanym pocałunkiem z jej strony. Gdy zdołał otrząsnąć się z pierwszego szoku poczuł ziemny powiew na swoich wargach. Kate wpatrywała się w niego z błyszczącymi iskierkami w oczach, a dłoń przesunęła na jego policzek.
- Chcę- szepnęła, muskając delikatnie jego wargi- Zależy mi tylko na tym aby pozostało to tajemnicą dla ludzi z wytwórni. Nie mam nic przeciwko temu aby nasi przyjaciele o nas wiedzieli.
- Czemu zmieniłaś zdanie?- chciał dowiedzieć się co wywołało tą nagłą zmianę.
- Czy to ważne? Nie możemy po prostu zacząć cieszyć się sobą bez obawy o to czy ktoś nie przygląda nam się z ukrycia? 
Harry toczył ze sobą wewnętrzną walkę. Z jednej strony chciał się dowiedzieć prawdy, ale z drugiej zrozumiał, że w tym momencie nie ma to większego znaczenia. Trzymał w ramionach dziewczynę, o której marzył dniami i nocami. Wyobrażał sobie jak zabiera ją do kina lub na kolację tylko po to by zobaczyć uśmiech na jej twarzy. Odpuścił. Bez zbędnych słów wpił się w jej bladoróżowe usta, a gdy je lekko rozchyliła pogłębił pocałunek. Nie mógł on się równać z żadnym, który dzielili ze sobą do tej pory. Był on jedyny, wyjątkowy i niepowtarzalny. Pełno było w nim uczucia, którego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyli, ale byli na najlepszej drodze żeby je odkryć. Kate czuła się bezpiecznie tulona przez chłopaka, który mimo swojego porywczego charakteru sprawiał, że nareszcie wiedziała gdzie jest jej miejsce. Sama też nie była idealna i dalej nie pojmowała jak ktoś taki jak on może chcieć mieć z nią cokolwiek do czynienia. Uważała, że jest zepsuta do szpiku kości, ale gdy była z nim ta myśl zdawała się zacierać w jej głowie. Jedno było pewne- byli dla siebie ważni i wyjątkowi. Przyjdzie czas kiedy oboje to zrozumieją.

Ona i on. Tacy sami. Tak różni. Razem- idealni.