28 marca 2013

4

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Wpadające przez niedosuniętą do końca zasłonę promienie słońca, obudziły mnie około 8. Wiedząc, że nie uda mi się ponownie zasnąć, udałam się do kuchni, aby zaparzyć sobie kawę. Nastawiłam ekspres i zaczęłam szperać w lodówce w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Postanowiłam zrobić śniadanie również dla Gaby, żeby ją przeprosić za moje wczorajsze zachowanie. Na początku faktycznie trochę przesadzałam, ale końcówka to już nie moja wina. Mimo wszystko nie powinnam tak gwałtownie jej porywać i ciągnąć za sobą. Musiało boleć, gdy ścisnęłam ją za rękę. Wzdrygnęłam się na myśl o zaczerwienionym od mojego uścisku ramieniu przyjaciółki. Wyjęłam z lodówki jajka, marynowane pomidory i szczypiorek. Jajka wbiłam na patelnię, a pomidory i szczypiorek pokroiłam w drobne kawałeczki i dodałam na patelnię nadając daniu odrobinę koloru. W międzyczasie nalałam do kubków kawy i pokroiłam bułki. Wszystko ułożyłam na wielkiej tacy i skierowałam się do pokoju obok. Lekko uchyliłam drzwi, o mało nie zrzucając wszystkiego co znajdowało się na tacy i weszłam do środka. Gaba też już nie spała. Siedziała przed komputerem i znając życie znowu przeglądała zdjęcia i strony, na których widniał Blondyn. Gdy mnie zobaczyła od razu podbiegła, żeby mi pomóc. Jedzenie postawiła na małym stoliku obok jej łóżka i zapytała:
- A z jakiej to okazji? Urodziny mam dopiero w sierpniu z tego co pamiętam.
- To w ramach przeprosin. Sorry za wczorajszy wieczór. Powinnam się trochę opanować i nie wyciągać Cię tak na siłę z budynku.- spuściłam wzrok i skupiłam go na dłoniach oczekując odpowiedzi przyjaciółki.
- Nie ma za co. Na początku faktycznie trochę przesadzałaś, ale taki już jest ten twój popieprzony charakter. A jeżeli chodzi o końcówkę, to ja zachowałam się jak kretynka. Przepraszam.
- Dobra skończmy już z tym przepraszaniem bo nam zejdzie do jutra.- uśmiechnęłam się do niej i uściskałam- A i dzięki za szczerość co do mojego charakteru.- dodałam z sarkazmem w głosie, chociaż sama dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że mój charakter jest naprawdę POPIEPRZONY. Jak ona w ogóle ze mną wytrzymuje? A Tomek? Inny to uciekałby gdzie pieprz rośnie przy takiej dziewczynie jak ja.
- Zawsze do usług! To co dzisiaj mamy dobrego?- pochyliła się nad swoim talerzem- Pachnie cudnie.
- Jajecznica z marynowanymi pomidorami i szczypiorkiem.- powiedziałam z dumą, siadając prosto na łóżku.
- Mmmm... Pycha! Dobrze, że Ciebie mam bo inaczej bym tu z głodu umarła. Moja mama będzie Ci dziękować do końca życia.
- No ja nie wiem co ty byś beze mnie zrobiła...- odpowiedziała jej wzruszając bezradnie ramionami, po czym obie skoncentrowałyśmy naszą uwagę na posiłku.


       Savan siedział w mojej kuchni od jakiejś godziny i odkąd tylko wszedł ciągle powtarzał:
- Kasia, tak bardzo mi przykro. Przepraszam.
- Pytałam, czego się napijesz.- starałam się uzyskać odpowiedź na moje pytanie, nie po to żeby zrobić mu na złość. Naprawdę chciałam to wiedzieć. Problemy zawsze lepiej omawia się przy dobrej kawie lub herbacie, ale on dalej swoje:
- No weź! Ja Cię tu błagam o wybaczenie, a Ty mi tu z jakimś piciem wyjeżdżasz?! Nie chciałem Cię zdenerwować. Gdybym wiedział, że zareagujesz tak ostro, to bym Cię posadził...- nie pozwoliłam mu skończyć, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszałam.
- Słucham?!- to chyba jakiś żart- Czy Ty właśnie powiedziałeś, że moja reakcja była przesadzona, po tym jak obiecałeś mi, że nie będę rzucać się w oczy, a tymczasem zrobiłeś zupełnie coś innego i posadziłeś mnie w drugim rzędzie? DRUGIM!- musiałam dość głośno mówić, a może nawet i krzyczeć bo Savan zaczął zakrywać uszy dłońmi- Dobrze wiesz jaką mam obsesję na punkcie swojej prywatności i jak bardzo staram się unikać wszelkich sytuacji, które mogłyby ją zakłócić. 
Starałam się mu ponownie wytłumaczyć, dlaczego to jest dla mnie takie ważne, ale on chyba tego nigdy nie zrozumie. Nie wiedział jak mogę nie chcieć być w centrum zainteresowania. Przecież jestem nastolatka i w moim wieku każdy chce być na piedestale. Tyle tylko, że każdy to nie ja.
Zrezygnowana i zmęczona tą kłótnią, podeszłam do niego i mocno do siebie przytuliłam. Chciałam aby ta rozmowa się już skończyła. Czułam jak jego ciało zaczyna się rozluźniać i w końcu był w stanie odwzajemnić mój uścisk. 
- Poszłam tam tylko dla ciebie.
- Wiem.- odsunął mnie lekko od siebie, aby móc mi spojrzeć w oczy, po czym dodał- I dlatego jest mi jeszcze bardziej przykro.
Na jego twarzy widniała taka skrucha i smutek, że coś w moim sercu pękało gdy tak na niego patrzyłam. Za nic w świecie nie chciałam go widzieć w takim stanie. Tym razem jeszcze mocniej go do siebie przytuliłam i aby zapomnieć o całej sytuacji, zapytałam ponownie:
- No to czego się w końcu napijesz?

       Savan siedział u mnie jeszcze jakieś trzy godziny. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym zupełnie zapominając o wydarzeniach z początku naszego spotkania. Czułam niesamowitą ulgę, gdy już wszystko sobie wyjaśniliśmy. Nie przeżyłabym gdyby nasza relacja zepsuła się przez jeden głupi wieczór. Zapewne siedzielibyśmy tak jeszcze długie godziny, gdyby nie telefon Any, która z jednej strony przypominała swojemu narzeczonemu, że mieli wybrać się dzisiaj do jej rodziców, a z drugiej kontrolując, czy aby na pewno nikt nie ucierpiał podczas naszej rozmowy.
       Gdy mój braciszek wyszedł, dostałam takiego natchnienia, że od razu sięgnęłam po gitarę i notatnik. Najlepszym sposobem na odreagowanie i uporządkowanie swoich emocji  jest napisanie jakiejś piosenki. Muzyka lekiem na wszystko, przynajmniej w moim przypadku. Oczywiście nie były to piosenki przeznaczone "na sprzedaż". Tego typu utwory były tylko moje i nie oglądały one światła dziennego. 
       Nie wiem ile tak siedziałam zapisując kolejne słowa i akordy w moim zeszycie. Kompletnie zatraciłam się w tym co robię. Z mojego małego świata wyrwała mnie Gabrysia, która rzuciła mi się na szyje i krzyczała coś do ucha. Nawet nie zauważyłam kiedy weszła. Starałam się zrzucić ją z moich pleców, aby dowiedzieć się co wywołało u niej  takie podniecenie i ekscytację.
- Hej! Może zamiast drzeć mi się do ucha i jednocześnie pozbawiać narzędzia pracy, powiesz mi co się stało, że jesteś taka szczęśliwa? Czyżby twój uniwersytet nie odkrył twoich powiązań z mafią?
- Nie, to nie to. Lepiej. Chwila. Co? Jaka mafia?- zaczęła odbiegać od tematu, próbując rozgryźć moje słowa, które oczywiście były żartem. Musiało się stać coś naprawdę poważnego, skoro tego nie zauważyła. Trzeba było ją sprowadzić na prawidłowy tok myślenia.
- Gaba! Skup się!
- Co? A! Tak! Jak Ci powiem to padniesz!
- Dawaj. Co się takiego wydarzyło, że będziesz musiała zaraz wzywać karetkę?- czy ona nie może tego po proste powiedzieć. Fakty. Gdyby tak było nie nazywała by się Gabriela Szymańska. 
- Napisał do mnie! Słyszysz?! Napisał!!!
- Ale kto?- próbowałam przywołać jakąś postać, której wiadomość mogła wywołać u przyjaciółki takie zachowanie, ale jakoś nikt nie przychodził mi do głowy.
- Jak to kto?! Niall Horan Ten z One Direction! Ten z którym rozmawiałam po finale i od którego nie zdążyłam wziąć numeru telefonu ponieważ zostałam przez Ciebie uprowadzona!- darła się w niebogłosy, nie kryjąc swojego entuzjazmu.
- To świtnie!- chyba- Ale jak on się z Tobą skontaktował? 
- Napisał do mnie na twitterze. To znaczy najpierw ja do niego napisałam, przepraszając go za moją popieprzoną przyjaciółkę- tu zrobiła przerwę i oblałam mnie tym swoim lodowatym spojrzeniem, od którego każdy dostawał gęsiej skórki, a po użycia przymiotnika "popieprzony" wiedziałam, że chodzi jej o mnie- A on odpisał, że nic się nie stało i że na pewno miałaś jakiś ważny powód, żeby tak nagle mnie porwać, ale...-wyjęła telefon z tylnej kieszeni spodni i podeszła do mnie pokazując treść wiadomości, którą przysłała jej Blondyn- Uwaga, cytuję "Mam nadzieję, że to nie było nasze ostatnie spotkanie i niedługo znów będę mógł usłyszeć twój słodki śmiech."
Czytając ostatnie słowa na jej twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech.
-AAA!!! Czy to nie wspaniałe? Już nie mogę się doczekać, kiedy go zobaczę!
- Tak. Bardzo miłe i takie... orginalne? Skąd on wziął ten tekst? Z jakiejś gazety dla nastolatek?
- Nie czepiaj się! Do mnie może tak pisać, nawet jeśli faktycznie znalazł go w jakimś Bravo. Skoro Cię to nie interesuje po prostu powiedz. Nie będę Ci więcej zawracać głowy.- zabrała swój telefon i odwróciła się do mnie plecami. Zaśmiałam się pod nosem widząc jej zachowanie a la mała dziewczynka, której odmówiono kupna zabawki. Szturchnęłam ją lekko łokciem i powiedziałam:
- Dobra, już dobra. Nie gniewaj się. To bardzo miłe, że do Ciebie napisał i przy okazji nie mam mnie za wariatkę.- muszę przyznać, że zaimponował mi swoim zrozumieniem dla mojego zachowania, chociaż nie miał zielonego pojęcia co jest jego przyczyną.- Cieszę się razem z tobą.- Ucałowałam ją w policzek. Gaba odwróciła się w moją stronę i spytała:
- Serio? Bo wiesz on naprawdę mi się podoba i chciałabym móc Ci o nim opowiedzieć. Wiem, że muszę go lepiej poznać i w ogóle, ale jestem taka podjarana, że aż się palę w środku!
- I na zewnątrz też.- dodałam, wskazując palcem na jej policzki. Dotknęła jednego z nich, ale chyba musiały aż parzyć bo szybko odsunęła dłoń. Wcale bym się nie zdziwiła, były takie czerwone. Próbowałam opanować moje rozbawienie spowodowane reakcją przyjaciółki, ale nie mogłam dłużej wytrzymać i zaczęłam się śmiać. Po chwili dołączyła do mnie i razem siedząc ma ziemi zaczęłyśmy wymyślać przeróżne scenariusze ich pierwszego spotkania. 

       Nasze gdybania przerwał dzwonek telefonu. Sięgnęłam po mojego iPhona  i zobaczyłam, że dzwoni Simon Cowell. "Pewnie ma dla mnie nową propozycję współpracy" pomyślałam, jednak to co usłyszałam po drugiej stronie słuchawki, z pewnością zwaliłoby mnie z nóg gdy nie fakt, że już siedziałam. Gdy zauważyłam zaciekawione spojrzenie Gaby, która wpatrywała się we mnie próbując wyczytać z mojej twarzy co się dzieje, szybko wstałam i poszłam do swojego pokoju, rzucając przyjaciółce krótkie "obowiązki wzywają" i zamknęłam za sobą drzwi. 
- Czy mógłbyś powtórzyć bo chyba źle Cię zrozumiałam...- wolałam upewnić się, czy aby na pewno dobrze zarejestrowałam treść wypowiedzianych przed sekunda słów Simona.
- Pytałem czy nie zechciałabyś współpracować nad debiutanckim albumem moich nowych podopiecznych.- powtórzył powoli abym na pewno dobrze usłyszała każde jego słowo. Wiedział, że nie jestem stąd i pomimo mojego trzyletniego pobytu w Anglii, tutejszy akcent czasami przeszkadzał mi jeszcze w rozumieniu tego co ludzie do mnie mówią.
- Tak, tak. To załapałam. Ale czy mógłbyś powtórzyć jeszcze raz nazwę tego zespołu?- "Boże tylko nie One Direction, tylko nie One Direction"
- One Direction.- cholera!- Zajęli trzecie miejsce w moim programie. To naprawdę bardzo zdolni chłopcy...
      Po usłyszeniu nazwy, którą ostatnimi czasy moja przyjaciółka używała w każdym zdaniu, mój mózg przestał przyswajać informację, które próbował przekazać mi Cowell. Cały czas słyszałam tylko "One Direction", a jedyna myśl jaka przebijała się przez te dwa słowa to "No to teraz będzie ciekawie..."

       

23 marca 2013

3


Mieszkanie Kasi i Gaby

- Myślisz, że ta będzie dobra?- zadała mi to pytanie chyba już po raz setny tego wieczoru. Ledwo co przywiozłam ją z lotniska, a ona od razu skoczyła do swojego pokoju wyjmując z szafy wszystkie ubrania jakie się w niej znajdowały, łącznie z tymi, które nosi tylko latem. Kto by się przejmował, że jest połowa grudnia. Halo! Ok, może w Londynie nie ma aż tak siarczystych mrozów jakie zdarzają się w Polsce, ale zima to zima i na pewno cieniutka letnia sukienka w kwiatki nie będzie najlepszym wyborem na tak beznadziejną pogodę. 
- Nie możesz po prostu założyć jeansów i białej bluzki?- zapytałam z nadzieją, że może uzna to za dobry pomysł. Nadzieja matką głupich....
- Żartujesz?! Będziemy w telewizji! Nie mogę iść w jakiś starych spodniach i bluzce! To musi być coś ekstra! A jak ktoś zrobi nam zdjęcie? Albo obejmie nas kamera?
- O tak! Faktycznie jak ktoś zrobi Ci zdjęcie w zwykłych ciuchach to później cały świat będzie o tym trąbił. Już nie mówiąc o złośliwych komentarzach na serwisach plotkarskich "Jak Ona mogła to na siebie włożyć?!"- powiedziałam to z takim przejęciem w głosie jakby to faktycznie stanowiło problem jednak nie wytrzymałam zbyt długo i zaczęłam się śmiać.
-Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne.- Gaba zmierzyła mnie poważnym wzrokiem- Tobie nie zależy żeby dobrze wyglądać bo po pierwsze nie chcesz się rzucać w oczy, a po drugie Ty nie musisz się tam nikomu podobać, ponieważ masz już Tomka. A co jak ja spotkam jakiegoś księcia z bajki? Myślisz, że zwróci na mnie uwagę jak wystąpię w podartym podkoszulku?- dopytywała się unoszący przy tym swoje lekko zarysowane brwi. Starałam się zrozumieć i w pewnym stopniu wiedziałam czemu chce się tak wystroić, ale sukienka cała w cekinach to lekka przesada.
- Wystarczy, że na niego spojrzysz i już jest twój. Nie musisz się wcale stroić.- puściłam do niej oczko- Poza tym on nie ma lecieć na to jak wyglądasz, ale jaka jesteś. A do tego nie potrzebne ci są TE ubrania.- podniosłam jedną z dziesiątek sukienek, które leżały na łóżku i zrobiłam kwaśną minę. Jak można ich mieć aż tyle? Ja mam raptem jedną i jeszcze ani razu jej nie założyłam...
- Dobra, może te falbanki to faktycznie przesada.- wzięła inną i wyciągnęła ręce przed siebie aby jej się lepiej przyjrzeć- Ale musi być sukienka!- dodała za chwilę, rzucając we mnie ubraniem, po czym ponownie zaczęła przeglądać zawartość szafy ze skupieniem na twarzy. Nie pozostało mi nic innego jak siedzieć w fotelu i za każdym razem kiedy przymierzała coś innego, potakiwać twierdząco głową, czekając aż w końcu na coś się zdecyduje.

Londyn, Studio Fundations

       Stałyśmy przed głównym wejściem budynku, w którym miał odbyć się finał programu X Factor. Bywałam już tu parę razy kiedy moi "podopieczni" mieli występny w telewizji, a ja pomagałam im się do tego przygotować. Nigdy jednak nie wchodziłam z nimi głównym wejściem z oczywistych powodów. Tym razem musiałam postąpić inaczej. Nie chciałam zwracać na siebie uwagi, więc doszłam do wniosku, że to będzie lepsze wyjście/wejście. Rozglądałam się dookoła, stając na palcach i próbując objąć tych wszystkich zgromadzonych tu ludzi wzrokiem, ale mi się nie udało. Wiadomo, że nie wszyscy mieli bilety żeby wejść do środka. Część z nich przyszła, aby gdy ich świeżo upieczeni idole będą wychodzić, dostać od nich autograf albo zrobić sobie pamiątkowe zdjęci. 
-Boże ilu tu ludzi...- powiedziałam sama do siebie. Czułam się osaczona.Szczerze powiedziawszy to byłam wręcz przerażona. W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli typu "A co jak mnie ktoś rozpozna?". Gdy tylko zadawałam sobie podobne pytania, moja podświadomość za każdym razem odzywała się oburzona moją głupotą "Niby jak? Przecież nikt Cię nigdy nie widział głupia!" i za każdym razem musiałam przyznać jej rację. Spojrzałam na Gabę, która wyglądała na zafascynowaną wszystkim tym co działo się wokół niej. Jej nigdy nie onieśmielał tłum. Wręcz przeciwnie. Czuła się wtedy jak ryba w wodzie. Zawsze grała pierwsze skrzypce na każdym szkolnym apelu, przedstawieniu czy koncercie. I pomyśleć, że kiedyś też taka byłam... Teraz mogłabym wystąpić co najwyżej przed znajomymi lub małą grupką ludzi.
       Po godzinie stania w kolejce przyszła nasza kolej. Weszłyśmy do budynku, gdzie sprawdzono nasze bilety i pokierowano na miejsca. Tak jak Savan obiecał, nie siedziałyśmy w ostatnim rzędzie. Mój braciszek bardzo się postarał i załatwił nam miejsca w DRUGIM! I to zaraz koło stolika jurorów. Myślałam, że dostanę zawału jak tylko zobaczyłam gdzie mamy siedzieć. Byłam na niego tak wściekła, że gdyby stał koło mnie, udusiłabym go gołymi rekami!. Czy ja mówię niewyraźnie? NIE Z PRZODU! Środek byłabym w stanie zaakceptować, ale zaraz pod sceną? Miałam ochotę jak najszybciej stamtąd uciec. Gaba widząc przerażenie i złość, które malowały się na mojej twarzy, złapała mnie za rękę i posadziła obok siebie na fotelu. Nie byłam w stanie na nią spojrzeć. Bałam się, że zabiję ją wzrokiem choć wcale nie była niczemu winna. Cały czas trzymając mnie za rękę starała się mnie uspokoić. Powtarzała, że przecież to nic takiego i nie mam się co martwić. Patrzałam się przed siebie ledwo co słysząc jej słowa, próbując zdusić narastający we mnie gniew. "Jak on mógł mi to zrobić?! Mój przyjaciel! Brat!". Po chwili moja złość zaczęła przeradzać się w panikę. Ściskałam rękę przyjaciółki tak mocno, że aż palce mi pobielały, a jej zapewne krew przestała dopływać do dłoni. "To już koniec! Dwa lata ukrywania się przed światem nie zdały się na nic! Koniec prywatności!" pomyślałam, jednocześnie zdając sobie sprawę, że Gaba już nic nie mówi, tylko wpatruje się we mnie i czeka co zrobię. Odwróciłam się w jej stronę. Moja twarz była raz biała, raz zielona, a usta miałam zaciśnięte w wąską linię. Po chwili wydukałam tak cicho, że sama siebie ledwo słyszałam:
- Idzie-e-emy stąd-d-d-...
- O nie! Nie ma mowy! Nie po to nie jadłam obiadu, żeby się wcisnąć w tą sukienkę, żeby teraz stąd uciekać!- położyła swoją dłoń na moim ramieniu- Wszystko będzie dobrze. Wiem co mówię. Wszyscy będą skupieni na uczestnikach i nawet nie zauważą, że tu jesteś.
Wypowiadała te słowa z takim spokojem, że aż nie mogłam uwierzyć, jak w takiej sytuacji można być tak opanowanym. Kilka jej słów, a mój lęk zaczął ustępować, a moja twarz odzyskała prawidłowy koloryt. Poza tym nie chciałam sprawić jej przykrości. W końcu sama zaproponowałam jej przyjście tutaj. Tyle tylko, że wtedy jeszcze nie wiedziałam w co mój kochany braciszek mnie wpakuje....
- Dzięki.- próbowałam wygiąć usta w lekkim uśmiechu, ale raczej mi się to nie udało- Mało kto umie mnie tak uspokoić jak ty.
- Wiadomo! W końcu jestem twoją najlepszą przyjaciółką, nie?- przytuliła mnie i uśmiechnęła.
- Tylko jak skończ się program od razu wychodzimy, ok?
-Jasne. Ogłaszają wyniki i się zwijamy.- zdjęła dłoń z mojego ramienia, ale drugą cały czas ściskała moja za co byłam jej wdzięczna. Czułam się wtedy pewniej, zupełnie jakby jej pewność siebie przelewała się na mnie. Sala wypełniła się już po same brzegi i wszyscy oczekiwali na rozpoczęcie programu. Po chwili światła przygasły, a w pomieszczeniu rozległ się głos lektora, który zapowiedział, że zarach wchodzimy na antenę. Zanim rozległy się oklaski i krzyki zdążyłam jeszcze powiedzieć:
- Niech no ja go dorwę...
       Całe show siedziałam jak słup soli. Starałam się skupić na występach, ale gdy tylko zauważyłam, że kamera obraca się w moją stronę zapominałam o tym co się dzieje na scenie i zastanawiałam się gdzie by się tu schować. Było mi cholernie gorąco, a na dodatek co chwilę obrywałam łokciem od jakiejś skaczącej obok mnie nastolatki. Przyjaciółka zupełnie przestała zwracać na mnie uwagę. Dała się ponieść muzyce i krzyczącemu tłumu. Przynajmniej ona dobrze się bawiła. Co chwilę spoglądałam na zegarek, który wydawał się stanąć w miejscu bo gdy wydawało mi się, że minęło już co najmniej pół godziny, okazywało się, że to dopiero pięć minut. Jedyne co pamiętam to to, że jako pierwsza z rywalizacji odpadła jakaś młoda dziewczyna o imieniu Cher, później jakiś boysband, którego nazwy nie pamiętam, ale za to chyba właśnie nimi zachwycał się tak Savan kiedy opowiadał mi o programie. Drugie miejsce zajęła też jakaś dziewczyna, która muszę przyznać miała bardzo orginalną barwę głosu, a zwycięzcą został mężczyzna, którego w ogóle nie pamiętam. Możliwe, że to właśnie wtedy chowałam się przed kamerą bo nie mogę sobie przypomnieć ani jednego jego występu. 
       Po ogłoszeniu wyników marzyłam o tym, aby jak najszybciej stamtąd uciec. Gdy emocje już trochę opadły wszyscy zaczęli kierować się w stronę wyjścia. Przed mną szła Gaba, rozmawiając z innymi dziewczynami o tym jak potoczył się ten finał i że spodziewały się innego zwycięzcy. Jedna z nich uważała, że powinna wygrać ta Cher, druga stawiała na dziewczynę z orginalnym głosem, a moja przyjaciółka była pewna wygranej boysbandu. Gdy już wyszyłyśmy ze studia zauważyłam po prawej stronie toaletę. Złapałam Gabę za ramię i powiedziałam, że muszę trochę odetchnąć. Miałam dość. Wparowałam do łazienki, oparłam się o marmurowy blat i spojrzałam w lustro. Byłam cała mokra i blada. Nie wiedziała czy to z przerażenia czy od temperatury panującej w studiu. Zmoczyłam twarz wodą i wyszłam do Gaby, której NIE BYŁO! Znowu popadłam w panikę. Nie widziałam czy już wyszła, czy pognała gdzieś z tamtymi dziewczynami. Zdenerwowana wyjęłam telefon i wybrałam jej numer. Po trzech sygnałach odezwała się po drugiej stronie i rzuciła krótkie "Jestem przy garderobach". Spojrzałam na telefon i nie wiedziałam co robić. Po chwili kompletnej dezorientacji w tym co się dzieje zdecydowałam, że muszę po nią jak najszybciej pójść i wywlec ją stamtąd, ponieważ znając jej wspaniałomyślność i zdolność przekonywania jeszcze wkręciłaby nas na jakieś after party. Tylko tego by brakowało.
       Dzięki temu, że miałam okazje już tu być, bez problemu znalazłam część, gdzie znajdowały się garderoby. Było tu mnóstwo ludzi i panowało jedno wielkie zamieszanie. Niektórzy płakali, gratulowali, ściskali się, życzyli sobie powodzenia lub żegnali. Prawdziwy nawał emocji na tak niedużej powierzchni. Rozglądałam się nerwowo za znajomą mi twarzą, a gdy ją ujrzałam czułam jak złość ponownie zaczyna we mnie narastać. Podbiegłam do przyjaciółki, która akurat beztrosko rozmawiała z jednym z tych chłopaków, którzy zajęli trzecie miejsce. Mało myśląc, chwyciłam ją za rękę i pociągnęłam za sobą. Zarówno ona jak i chłopak byli w kompletnym szoku. Próbowała wyrwać się z mojego uścisku, ale ja nie zwracałam na to uwagi i poprowadziłam ją szybkim krokiem do wyjścia.
-Ała! Weź już mnie puść! Chcesz żeby się zabiła w tych obcasach?!
-Trzeba było zrobić tak jak się umawiałyśmy, a nie musiałabyś w nich biegać!- krzyknęłam puszczając jej rękę i obracając się w jej stronę. Byłam tak wściekła, że nawet nie obejrzałam się by sprawdzić czy ktoś czasem nie stoi obok nas i słyszy moje krzyki. Widząc po mojej minie, że jestem nieziemsko na nią wkurzona, spuściła tylko głowę, zatrzymując wzrok na zaczerwienionym od mojego uścisku ramieniu i powiedziała:
- Przepraszam. Wiem, że nie tak się umawiałyśmy, ale gdy czekałam na ciebie przed łazienką, podszedł do mnie jakiś facet z ochrony i powiedział, że jeden z tych chłopaków, ten z którym rozmawiałam chciałby się ze mną spotkać i...- starała się mi wytłumaczyć swoje zachowanie, ale ja nie miałam ochoty tego słuchać. Obróciłam się na pięcie i zaczęłam zmierzać w kierunku domu. 

- Oby ją znalazł.
-Spokojnie Niall.- Liam poklepał mnie po plecach- Opisałeś Maxowi dokładnie jak ona wygląda i za każdym razem kiedy tylko pojawiała się na ekranie telewizora wskazywałeś na nią palcem. Na pewno ją znajdzie.
- Też tak uważam.- dodał Zayn- Nie wiem stary jak udało Ci się zapamiętać tyle szczegółów podczas trzech występów. Serio zauważyłeś, że ma małą bliznę na brodzie?
- Tak. W kształcie takiego pioruna czy coś.- próbowałam opisać znamię, które dodawało nieznajomej dziewczynie jeszcze więcej uroku.
-Może to jakaś zapalona fanka Harrego Pottera- stwierdził Harry wybuchając gromkim śmiechem.
- Jakby tak było to by ją miała na czole głupku!- odpowiedział mu Louis, choć również uznał żart przyjaciela za śmieszny.
- Czy ty właśnie nazwałeś mnie głupkiem? A ja myślałem, że mnie kochasz!- Loczek obrócił się do niego tyłem i wtulił w ramię Zayna, na co ten chcą "pocieszyć" kolegę, objął go ramieniem i pocałował w czubek głowy.
- Dobra dajcie już spokój...- powiedziałem, chcąc przerwać tą bezsensowna wymianę zdań.
- Coś ty taki poważny? W ogóle to do ciebie nie pasuje.- stwierdził Harry- Nawet jej nie znasz.
- A nie słyszałeś o miłości od pierwszego wejrzenia?- Lou ponownie wtrącił swoje trzy grosze, ale zanim młodszy zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć, drzwi do naszej garderoby otworzyły się  i stanął w nich ochroniarz, którego wysłałem na poszukiwania. Widząc, że jest sam spuściłem zrezygnowany głowę, myśląc, że moje szczegółowe opisy i pokazywanie na ekranie na nic się nie zdały. Ku memu zaskoczeniu zamiast tego usłyszałem:
- No Niall, nie wiem jak mi się odwdzięczysz, za to że narażałem życie przeciskając się przez ten szalony tłum, ale znalazłem twoją piękną nieznajomą.- uśmiechnął się triumfalnie i odsunął od drzwi. Wybiegłem szybko z pomieszczenia, a moim oczom ukazał się chyba najpiękniejszy widok na świecie. Dziewczyna stała niedaleko drzwi do następnej garderoby i z zaciekawieniem oglądała sceny rozgrywające się dookoła. Powoli podszedłem do niej i dotknąłem jej nagiego ramienia na co ona powoli się odwróciła.
- Cześć. Ja... Ja jestem Niall.- wyciągnąłem rękę, aby móc się z nią przywitać. Odwzajemniła mój gest, co sprawiło, że moje serce zaczęło bić szybciej.
- Cześć. Gaba.- odpowiedziała słodko i zatrzepotała rzęsami- To ty mnie szukałeś? Jakiś ochroniarz zaczepił mnie i powiedział, że ktoś chce się ze mną zobaczyć.
- Tak. Chodziło o mnie.- spuściłem lekko głowę, czując, jak zaczynam się rumienić. Co się ze mną dzieje?- Wiesz.... Ja... Widziałem Cię ze sceny i tak sobie pomyślałem, że fajnie byłoby Cię poznać i...- sam nie wiedziałem co chciałem powiedzieć. Dziewczyna przyglądała mi się uważnie. Widząc moje zakłopotanie przejęła inicjatywę.
- To miłe, że zwróciłeś uwagę akurat na mnie pośród tego tłumu. I też myślę, że fajnie byłoby Cię lepiej poznać.- uśmiechnęła się, co sprawiło, że na mojej twarzy również pojawił się uśmiech- Poza tym gratuluję występu. Był naprawdę świetny. Nie wiem jak to się stało, że nie wygraliście. Chyba muszę zorganizować jakiś manifest w tej sprawie.- zrobiła poważną minę, jakby w myślach planowała już jego organizację. Widząc jej powagę, zacząłem się śmiać, a ona po chwili do mnie dołączyła. Piękna i zabawna. Ideał!
     Staliśmy tak jeszcze parę minut, żartując jak będzie wyglądała nasz protest, gdy nagle ktoś podbiegł do nas, złapał moją towarzyszkę za ramię i pociągnął za sobą. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, dziewczyna zniknęła z mojego pola widzenia. Jedyne wspomnienie jakie mi po niej pozostało to jej dziwne, ale urocze imię "Gaba" i słodki śmiech, którego mógłbym słuchać całą wieczność.

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Weszłam do swojego pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Usiadłam na łóżku i gapiła się przed siebie, nie mogąc uwierzyć w to co się wydarzyło. Po kilku minutach usłyszałam pukanie, a zza drzwi wyłoniła się głowa przyjaciółki.
- Mogę?- zapytała tak niepewnie, że zaczęłam się zastanawiać czy na pewno wyciągnęła z budynku właściwą osobę. Gaba i niepewność? To do siebie nie pasuje. Widząc jej smutną twarz skinęłam lekko głowa na znak, że może wejść. Usiadła obok mnie i po chwili niezręcznej ciszy w końcu się odezwała:
- Kasia, ja Cię naprawdę bardzo przepraszam. Nie chciałam żeby to tak wyszło. Wiem, że umowa była inna, ale kurczę... Jak tu nie skorzystać z takiej okazji? No weź, proszę. Powiedz coś.- wpatrywała się we mnie z wyczekiwaniem. Spojrzałam  na nią i widziałam, że naprawdę jest jej przykro. Zresztą dało się to słyszeć w jej głosie.
- Mogłaś mi chociaż powiedzieć, żebym poczekała na Ciebie na zewnątrz albo coś w tym stylu, a nie tylko rzucić jakiś tekst i się rozłączyć.
- Wiem. Sorry. Źle zrobiłam. Wybaczysz mi?- przytuliła mnie chyba najmocniej jak potrafiła. Nigdy na poważnie się nie kłóciłyśmy i wcale nie chciałam zacząć. Odwzajemniłam jej uścisk i szepnęłam na ucho "wybaczam". Siedziałyśmy tak jeszcze chwilę, po czym odsunęłam ją od siebie i zapytałam:
- Fajny?
- Kto?- spojrzała na mnie zdziwiona.
- No ten chłopak, z którym rozmawiałaś. Fajny? Dlaczego akurat z tobą chciał się zobaczyć? Przecież Cię nie zna i zapewne nigdy nie widział.
- A ten...- uśmiechnęła się delikatnie rumieniąc i spuszczając wzrok.
- No a któż by inny? Jest ktoś jeszcze?
- Nie, nie. No co ty.- zaśmiała się z mojego pytania- Powiedział, że zauważył mnie ze sceny podczas występu i gdy byli w garderobie oglądali innych uczestników, aż w którymś momencie padło ujęcie na publiczność, w tym na mnie, a on zawołał szybko jakiegoś ochroniarza i poprosił aby mnie znalazł i przyprowadził do niego.- opowiedziała dumna, że to właśnie JĄ zauważono.
- Wow. Historia jak z filmu. Tylko ja dalej nie wiem czy jest fajny. Ładny chociaż? Wiesz, nie zwróciłam za bardzo na to uwagi jak Cię porywałam. Jak ma na imię?
- Co nie? Mam tylko nadzieję, że nie skończy się jak jakiś dramat.- spojrzała przed siebie najprawdopodobniej wyobrażając sobie jakąś scenę, po czym odpowiadała dalej na moje pytania- Na imię ma Niall Horan. Czy fajny? Ciężko stwierdzić bo w sumie to go nie znam. Tyle tylko co z Video Diary, które kręcił z resztą zespołu na potrzeby programu. Tam był bardzo zabawny i sprawiał pozytywne wrażenie. A jak wygląda? Zaraz ci pokażę.
       Sięgnęła po mojego laptopa i wpisała w Google hasło "One Direction". Momentalnie wyskoczyły zdjęcia piątki chłopaków z poszczególnych odcinków i o dziwno nawet finału. Otworzyła jedną ze stron i wskazała palcem na jednego z nich. Był to blondyn o niebieskich oczach i szczupłej sylwetce. Trudno powiedzieć czy jest wysoki, ale z tego co zapamiętałam biegnąc w stronę przyjaciółki to był wyższy od niej, a pragnę zauważyć, że miała na sobie szpilki. Ogólnie rzecz biorąc, przystojny na swój sposób i przede wszystkim- uroczy. Zapewne to nie jest obiektywna opinia, gdyż mi nie podobają się "uroczy" chłopcy, ale dla Gaby w sam raz. Ona lubi takich chłopców.
- No niezły.- przyznałam- Taki... Uroczy.- nieznacznie się skrzywiłam na to słowo. To już chyba taki odruch.
- Wiedziałam, że tak powiesz, ale na szczęście to nie tobie ma się on podobać tylko mnie!- zabrała laptopa z moich kolan i pokazała mi język.
- A więc Ci się podoba! Przyznałaś się!- wyszczerzyłam się w szyderczym uśmiechu i wskazałam na nią palcem jakbym właśnie udowodniła jej winę.
- Co? Ja nic takiego nie powiedziałam! No dobra. Może trochę. Ale to nie ma znaczenia dopóki go nie poznam.
- A jak chcesz to zrobić? Podejrzewam, że nie dałam mu okazji poprosić o twój numer.- zauważyłam, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że może właśnie zaprzepaściłam szansę mojej najlepszej przyjaciółki na nową znajomość, a kto wie? Może i nawet miłość? Na myśl o tym zrobiło mi się przykro.
- Niestety.- przyznała- Ale mam plan. Znajdę go na twitterze i napiszę do niego. Może mi odpowie. 
- Na pewno. W końcu kazał ochroniarzowi, szukać Cię wśród tego tłumu ludzi, więc na pewno mu zależy.- widać było, że moje słowa od razu poprawiły jej humor.
- Skoro tak mówisz, to tak będzie. Ty masz zawsze rację, co czasami bywa strasznie irytujące.- spojrzała na mnie mrużąc oczy. po czym westchnęła teatralnie. Odwróciła głowę i ponownie wróciła do przeglądania stron internetowych w celu znalezienia nowych zdjęć i informacji na temat nowo poznanego chłopaka. Widząc ją taką zadowoloną, postanowiłam, że nie będę jej przeszkadzać i udałam się do łazienki. Gdy wróciłam Gaba dalej siedziała z nosem przyklejonym do monitora. Położyłam się obok niej na łóżku, przykryłam skrawkiem kołdry, na którym akurat nie siedziała i zasnęłam w mgnieniu oka, pozostawiając mojego komputerowego maniaka w swoim świecie i zapominając o niezbyt miłym (przynajmniej dla mnie) wieczorze.

       


17 marca 2013

2


Mieszkanie Kasi i Gaby

            Wstałam rano i zaczęłam zastanawiać się co będę dzisiaj robić. Poszłam do kuchni przygotować sobie coś do jedzenia, jednak z racji tego, że zapomniała zrobić wczoraj zakupy moja lodówka świeciła pustkami. Gdyby ktoś do niej krzyknął zapewne odezwałoby się echo. Nie pozostało mi nic innego jak ubrać się i pójść do sklepu po produkty na śniadanie. Poszłam do mojego pokoju po jakieś ciuchy, zrobiłam poranną toaletę i za 20 minut byłam gotowa do wyjścia. Gdy wyszłam z mieszkania przywitał mnie lekki mróz, który zaczął szczypać mnie w policzki, które po chwili strasznie się zarumieniły, podobnie jak nos i broda. Nie lubię tego bo wyglądam wtedy komicznie. Na dodatek zimowe, wilgotne powietrze niekorzystnie wpływa na moje włosy, które zaczynają się jeszcze bardziej kręcić niż normalnie i robią się takie „mechate”. Moja mama zawsze tak mówiła, jednocześnie twierdząc, że w połączeniu z moją mega różową buzią wyglądam uroczo. Nie powiem, że podnosiło mnie to na duchu. Nigdy nie chciałam wyglądać uroczo, ślicznie albo słodko. Jestem raczej typem chłopczycy i już wolę określenia takie jak ładnie lub elegancko. Nie lubię nosić sukienek, ani butów na obcasie. Jest mi w nich niewygodnie, a to jest dla mnie najważniejsza rzecz na jaką zwracam uwagę przy doborze stroju. Muszę się czuć komfortowo. Wtedy jestem pewna siebie i skupiona na tym co mam zrobić, a nie myślę i modlę się jednocześnie kiedy się w końcu przebiorę.
            Zakupy zajęły mi nie dużo czasu bo w końcu ile taka szczupła osóbka jak  ja może zjeść? Poza tym nie przepadam za chodzeniem po sklepach i oglądaniem każdego produktu po kolei. Zawsze wcześniej robię listę i biorę z półek tylko to co jest mi potrzebne, udaję się do kasy i wychodzę bez zbędnych przechadzek między półkami. Po powrocie do mieszkania zjadłam lekkie śniadanie, pooglądałam telewizję, przejrzałam kilka storn w internecie i w końcu wzięłam się za obiad. Ledwo zaczęłam myć warzywa kiedy zadzwonił telefon.
- Cześć frajerze!- niezwykle miłe przywitanie ze strony przyjaciółki, co nie? Podobnie jak z Savanem, także w ten sposób okazujemy sobie naszą, tym razem „siostrzaną miłość”.
- Cześć pajacu! Co tam słychać?- nie mogłam pozostać jej dłużna.
- Wszystko w porządku. Masz pozdrowienia od moich rodziców. Żałują, że ich nie odwiedziłaś kiedy byłaś w Polsce. Moja mama powiedziała nawet, że się na ciebie obraziła.- próbowała to powiedzieć poważnym tonem jednak nie za bardzo jej to wyszło.
-Wiem. Przeproś ich ode mnie. Następnym razem na pewno do nich wpadnę. Chyba, że oni wcześniej wpadną do nas.
-Jasne. Myślę, że już ci wybaczyli. Nie potrafią się na ciebie długo gniewać, co innego jeśli ja coś przeskrobię. Ciekawe jak to jest, co?- chyba myślała, że uwierzę w jej „zły” ton, ale za dobrze ją znam. Postanowiłam jednak dać jej tym razem wygrać naszą „małą kłótnię”.
- A bo ja wiem? Pewnie to dzięki tym moim ślicznym, różowym policzkom. Sorry…- powiedziałam ze smutkiem w głosie, a w myślach widziałam jak się uśmiecha na słowo „śliczne”.
-Pewnie tak, ale ja też nie potrafię się na ciebie długo gniewać więc ci wybaczam. Zresztą chyba nikt nie potrafi. Kurde. To chyba faktycznie te policzki. O! I wiem co jeszcze. Te twoje zielone oczka i kręcone włoski. To przez nie!- zaczęłam się śmiać słysząc jej radość w głosie z rozwiązanej zagadki.
-Tak. To na pewno przez nie. Muszę coś z tym zrobić- przyznałam żartując- Dobra, koniec tego dobrego. Lepiej mi powiedz kiedy wracasz do Londynu? We wtorek?
-Nie. Muszę przylecieć wcześniej bo coś nie zgadza się w moich papierach, które zaniosłam na uczelnie, więc wrócę w piątek popołudniu. Cieszysz się?
- Jasne, że tak! A co do papierów to pewnie odkryli, że masz powiązania z jakąś mafią albo terrorystami-  nabijałam się z niej, gdy nagle wpadłam na chyba najlepszy pomysł w moim życiu- Ej chwila czyli na weekend będziesz tutaj?
- No… tak. Wiesz weekend to sobota i niedziela więc tak. Będę na weekend.- powiedziała wolno tłumacząc mi co to jest weekend jak dziecku w przedszkolu. Zawsze tak robi kiedy pytam się o coś oczywistego.
-To się świetnie składa! Co byś powiedziała na obejrzenie finału brytyjskiego X Factora na żywo? Savan załatwi nam bilety…- nie zdążyłam dokończyć kiedy usłyszałam po drugiej stronie
-TAAAAAK! Jasne, że chcę iść to zobaczyć na żywo! Ale chwila… Co cię tak naszło? Przecież ty unikasz telewizji i miejsc gdzie ktoś mógłby się zorientować kim jesteś.  Ty mi nigdy nawet nie pozwalasz włączyć telewizora jak leci ten program, bo nie lubisz jak „ktoś okalecza twoje piosenki złą interpretacją”.  Savan cię namówił?
- Dokładnie. Już nie mogłam słuchać tego jaki jest zafascynowany tą pracą i tymi ludźmi więc się zgodziłam. Wiesz, że z nim nie da się wygrać takich sporów. Zawsze znajdzie jakiś argument „za” i na jego korzyść. Poza tym obiecał, że załatwi nam miejsca gdzie kamera nie powinna nas złapać  więc chyba nic się nie stanie jak tam pójdę. Zresztą to dla niego ważne.-nie chciałam się przyznawać, że nie mam innych planów na weekend i to jest jednym z powodów, dla którego zdecydowałam się tam iść. Jestem nastolatką zatem moje życie towarzyskie powinno rozkwitać w najlepsze. Impreza za imprezą i takie tam. Tak nie jest. Moje jedyne zajęcie to praca, nauka i od czasu do czasu wyjście gdzieś ze znajomymi albo Tomkiem. Gdyby nie oni to pewnie w ogóle bym nie wychodziła z domu oprócz drogi na uniwerek (a to i tak dopiero od października) i do studia nagraniowego.
- Na pewno się cieszy, że przyjdziesz. Bardzo mu zależy na twojej opinii. Boże, ale super! Nie mogę się doczekać! Aaaa!- zaczęła ponownie krzyczeć do słuchawki.
- Okej, już tak nie krzycz bo ogłuchnę przez ciebie i nie będę mogła pracować!
- Ty nawet nic nie słysząc skomponowałabyś coś fajnego.
- Taaa jasne. Wolę nie próbować. To o której będziesz w piątek? Odbiorę cię z lotniska.
- Jeszcze nie zarezerwowałam biletu, ale wydaje mi się, że tak koło 17. Napiszę ci smsa co i jak, ok?
-Jasne. Będę czekać na wiadomość. Tylko napisz!- musiałam to podkreślić, gdyż dość często zdarza jej się zapomnieć coś zrobić, a o odbieraniu telefonu lub odpowiadaniu na smsy już nie wspomnę…
- Napiszę. W końcu nie chcę stać na lotnisku jak jakaś ciamajda, która zapomniała napisać do przyjaciółki aby ta odebrała ją z lotniska. Już moja w tym głowa, żeby cię poinformować. Zresztą co ty się przejmujesz. W końcu to ja wyjdę na głupka a nie ty. Ej, a mogę mieć do ciebie jeszcze jedną prośbę?
- Pewnie. O co chodzi?
- Wiem, że nie chcesz aby ktoś cię zauważył, ale proszę możemy nie siedzieć w ostatnim rzędzie?- na te słowa sama się do siebie uśmiechnęłam. Telepatia…
- Nie ma problemu. Powiem Savanowi żeby coś z tym zrobił.
- Super! Mówię ci będzie ekstra! Nie będziesz żałować. To do zobaczenia w piątek! Kocham Cię. Pa! Buziaki!
- Też cię kocham! Cya!
 Od razu  po zakończeniu rozmowy z Gabą, zadzwoniła do Braciszka, żeby go poprosić o jeszcze jeden bilet co na szczęście nie okazało się wielkim problemem. Odłożyłam telefon, włączyłam radio i powróciłam do szykowania swojego obiadu.

16 marca 2013

1


Anglia, Londyn, lotnisko Heathrow

            Lot ze Sztokholmu do Londynu trwał tylko dwie i pół godziny, choć dla mnie była to cała wieczność. Nienawidzę latać samolotami. Za dużo naoglądałam się programów  typu „Katastrofy w przestworzach” na National Geographic. Wystarczy, że tylko przejeżdżam koło lotniska, a od razu oblewa mnie zimny pot. Gdy już czekam na odprawę, mam nieodpartą ochotę uciec gdzie pieprz rośnie. Zajmując swoje miejsce na pokładzie samolotu zaczynam się zastanawiać, czy gdy się rozbijemy ujdę z życiem. Ręce mi się trzęsą, a w myślach zaczynam odmawiać wszystkie znane mi modlitwy. Ludzie siedzący obok patrzą się na mnie jak na wariatkę. Próbowałam już chyba wszystkiego, żeby pozbyć się tego okropnego uczucia, jednak nic nie pomogło.
            Po wylądowaniu nie mogłam się doczekać, aż opuszczę pokład samolotu. Na lotnisku czekał na mnie mój „brat” Savan Kotecha. Odkąd go poznałam, wiedziałam że to niezwykły człowiek. Jako jeden z niewielu zawsze wie jaki mam humor, co u mnie słychać, lub że coś jest nie tak nawet wtedy kiedy nie ma go akurat obok mnie. Potrafimy porozumiewać się dosłownie bez słów. Kiedy mam jakiś problem, mogę zadzwonić do niego o 3 w nocy, a on zawsze przyjedzie mnie wysłuchać i pomóc, za co jestem mu strasznie wdzięczna. Jednocześnie nie szczędzi na naśmiewaniu się ze mnie gdy zrobię coś głupiego, albo powiem coś co w języku polskim byłoby zupełnie normalne, ale po angielsku oznacza zupełnie coś innego i niekoniecznie to co miałam na myśli.  Dzięki niemu nie czuję się tutaj tak strasznie samotnie. Zrobiłabym dla niego wszystko, a on zrobiłby wszystko dla mnie.
-Cześć siostra!- wymachiwał w powietrzu obiema rękami, abym go zauważyła pośród tłumu ludzi. Wyglądał komicznie, a zarazem tak uroczo.
- Cześć bracie! Ale się za tobą stęskniłam!- rzuciłam się na niego i przytuliłam jakbym nie widziała go całe wieki, a minął tylko tydzień.
- Ja też się za tobą stęskniłem! Mam ci tyle do opowiedzenia! Praca w X Factor jest naprawdę super!- nie potrafił ukryć swojej ekscytacji, przez co darł się na całe lotnisko.
- To świetnie! Wszystko zaraz mi opowiesz, ale najpierw mnie stąd zabierz, bo pomimo tego że jestem na ziemi, dalej czuję się niepewnie i połowa z tego co do mnie mówisz nie dociera do mojej ciągle przerażonej świadomości, ok?
- Jasne. Z tej radości zapomniałem, że nadal jesteśmy na lotnisku. Może jakiś obiad?
- Ok. Tylko najpierw pojedźmy do mnie. Potrzebuję szybkiego prysznicu i przebrania się z tych przepoconych ze strachu ciuchów.- dopiero teraz zauważyłam, że jestem cała mokra. Łe.
- Nie ma sprawy. No to w drogę!- prowadził mnie do swojego auta, włożył moją walizkę do bagażnika i już po chwili jechaliśmy zatłoczonymi ulicami Londynu, próbując dostać się do mojego mieszkania w jego zachodniej części.

Dom Savana

            Po tym jak zjedliśmy obiad w jednej z londyńskich restauracji, poszliśmy do domu Savana. Czekała już na nas jego narzeczona, Anna. To naprawdę wspaniała kobieta. Piękna, niewysoka brunetka, a ciemnych oczach i bladej skórze, a w dodatku chyba najmilsza osoba jaką znam. Z zawodu jest nauczycielką matematyki co bardzo przydało mi się gdy uczęszczałam do londyńskiego liceum. Dzięki jej pomocy udało mi się skończyć wcześniej szkołę i to po części ona przekonała mnie do tego, że powinnam spróbować swoich sił jako tzw. tekściarka. Gdy przekroczyliśmy próg domu, od razu rzuciła mi się na szyję.
- Cześć mała! Boże, jak my się dawno nie widziałyśmy!- ściskała mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać.
- Ciebie też miło widzieć Ana, ale jak mnie zaraz nie puścisz to następnym razem spotkamy się na moim pogrzebie…- odpowiedziałam ledwo mogąc wciągnąć powietrze do płuc.
- Oj Kasia… Ty i to twoje poczucie humor- pokiwała tylko głową i zaprosiła mnie do ogromnego salonu, w którym wszędzie stały jakieś pamiątki z ich wspólnych podróży- zdjęcia, figurki, pocztówki… Gdyby nie to, że bywam tu dość często i znam tych ludzi pomyślałabym, że mają w domu muzeum z eksponatami pochodzącymi ze wszystkich kultur tego świata. Przechodząc się po tym pokoju, można odbyć podróż w czasie od czasów starożytnych do teraźniejszości i to na wszystkich kontynentach! Jednak dzięki niesamowitemu zmysłowi równowagi i wyczucia stylu Anny, wszystko idealnie ze sobą współgra. Usiedliśmy na wielkiej kanapie w kształcie litery U, a ja zaczęłam opowiadać jak spędziłam urlop w Polsce, później jak było w Sztokholmie, z czego mieliśmy niezły, naprawdę niezły ubaw oraz jakie mam plany zawodowe na najbliższy czas. Potem Ana opowiadała jak jej się podoba w nowej szkole, w której zaczęła pracować, jacy są jej nowi uczniowie oraz o uczuciu spełnienia jakie ma dzięki tej zmianie.  W końcu przyszedł czas na mojego braciszka.
- No to opowiadaj jak ci jest w tej komercyjnej telewizji…- zaczęłam z lekkim sarkazmem, żeby trochę mu podokuczać. Już dawno tego nie robiliśmy a oboje to uwielbiamy! To jest taki wyraz naszej „braterskiej miłości”.
- Po pierwsze nie pracuję w telewizji Paniusiu- zaczął spoglądając na mnie spode łba- tylko współpracuję z jednym z najlepszych muzycznych show w tym kraju jak i na całym świecie, gdzie zwykli ludzi mogą przyjść z ulicy i zaprezentować swój talent oraz gdzie może zmienić się ich całe dotychczasowe życie. Program ten nazywa się…
-X Factor!!!- krzyknęłyśmy z Aną równocześnie i zaczęłyśmy klaskać w dłonie i pogwizdywać niczym publiczność na jakimś koncercie.
- Dokładnie tak. A tak na serio jest ekstra! Nie sądziłem, że jest tylu uzdolnionych muzycznie osób! To wręcz niesamowite i na dodatek mam przyjemność z nimi pracować i pomagać im w byciu jeszcze lepszymi.
Savan Kotecha jest tak jak ja kompozytorem, nauczycielem śpiewu, a oprócz tego producentem muzycznym. W X factorze pełni rolę swego rodzaju „mentora”, który pomaga przygotowywać się uczestnikom do ich występów, trenuje ich i daje wskazówki co zrobić aby śpiewać lepiej. Chciał nawet mnie wkręcić do tej całej medialnej szopki, jednak ja dalej zawzięcie pozostaję w „ukryciu”. Serio nie wiem jak ja to robię, ale pomimo tego, że wszyscy którzy interesują się muzyką wiedzą kim jestem, co robię i które piosenki są moje. Z jednym małym wyjątkiem. Nikt nie wie jak wyglądam. Nikt. Nawet, niektórzy moi „kupcy” (tak nazywam piosenkarzy i piosenkarki, którzy jakby na to nie patrzeć kupują ode mnie moje piosenki i część praw autorskich) nie wiedzą jak wyglądam. Po prostu piszę piosenkę, nagrywam wersję demo i wysyłam do zainteresowanego. Jak się spodoba podpisujemy umowę, w której określone są dokładne warunki transakcji i to że nie mogą nikomu udostępnić moich zdjęć ani nawet opisać jak wyglądam (jeżeli już mają okazję mnie spotkać). Nie chodzi tu o to, że robię z siebie jakąś gwiazdę, której uderzyła sodówka do głowy, ani vip’a, którego tylko wybrani mogą poznać. Nie. Chodzi po prostu o to, że nie chcę widzieć uganiających się za mną paparazzich i dziennikarzy, którzy chcieliby przeprowadzić ze mną wywiad, dowiedzieć się jak pracuję oraz który z moich podopiecznych jest moim zdaniem najlepszy. Naprawdę nie mam ochoty w kółko odpowiadać na takie idiotyczne pytania. Wolę się skupić na tym co kocham. Muzyce. Poza tym chyba nie za bardzo im zależy żeby się dowiedzieć jak wyglądam skoro do tej pory tego nie odkryli, a mieli już sporo okazji żeby mnie „złapać”.
- Musisz przyjść na finał!- krzyknął nagle rozentuzjazmowany swoimi opowieściami Savan.
- Co? Nie ma mowy! Mówiłam ci żadnej telewizji, ani nic z tych rzeczy. Dobrze wiesz, że unikam tego jak ognia.- próbowałam się bronić jak tylko mogłam, ale moje starania nie przyniosły żadnego efektu.
- Proszę cię! Nikt nie wie jak wyglądasz. Nie podejdę do Ciebie przed, w trakcie czy po programie więc nikt się nie zorientuje, że się znamy, ani że to ty możesz być TĄ Kate G. Kupię ci zwykły bilet tak, że nawet nie będziesz siedziała przy scenie, a kamery Cię nie obejmą. Musisz zobaczyć tych ludzi w akcji. Jak walczą o swoje marzenia tak jak ty kiedyś.- próbował mnie przekonać do swojego pomysłu z całych sił. Wiedziałam, że na pewno znajdzie jeszcze mnóstwo argumentów „za”, a na dodatek Ana również uznała to za świetny pomysł. Super, jeszcze tego mi było trzeba. Po chwili jednak zaczęłam się zastanawiać, czy może nie mają racji? Co mi szkodzi? Skoro mnie nikt nie rozpozna, bo powiedzmy sobie szczerze- niby jak? Nawet jakby ujęła mnie kamera to i tak nikt by mnie, 17 letniej dziewczyny, nie podejrzewał o to, że może być tą która pisze te wszystkie hity. Poza tym i tak nie mam co robić w weekend. Tomek jest w Paryżu do końca miesiąca, Ed ma trasę koncertową, Gaba jest w Polsce, a perspektywa siedzenia samej w mieszkaniu zbytnio mi się nie podobała.
- Ok. Niech będzie. Pójdę i obejrzę te występny.- odpowiedziałam tak cicho,  nadal główkując czy na pewno dobrze robię i czy czasem nie zmienić jeszcze zdania lecz Savan oczywiście to usłyszał.
-Super! Na pewno nie będziesz żałować! Kto wie? Może kiedyś będziesz, z którymś z nich współpracować.- uśmiechnął się i puścił do mnie oczko.
- Coś czuję, że to będzie najgorszy błąd mojego życia…- stwierdziłam, drapiąc się po głowie, nie mogąc uwierzyć na co się przed chwilą zgodziłam.
- Żartujesz? To będzie najlepszy błąd twojego życia!
- Dobra, dobra. Bez przesady. Nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość.- wolałam zahamować jego entuzjazm zanim wpadnie na kolejny szalony pomysł.- Mam tylko jeden warunek.
-Jaki?- wiedziałam, że o cokolwiek bym go teraz nie poprosiła na pewno by się zgodził.
-Nie chcę siedzieć w ostatnim rzędzie…

Mieszkanie Kasi i Gaby

Około godziny 21 Savan wraz z Aną odprowadzili mnie do mojego mieszkania. Po potknięciu się o walizkę, którą zostawiłam wcześniej w przedpokoju postanowiłam, że najpierw rozpakuję swoje rzeczy, a później ogarnę trochę moje lokum. W końcu nie było mnie, ani Gaby ponad tydzień więc powiedzmy, że nie jest to najczystsze miejsce na ziemi. Poza tym nie chciałam, aby po przyjeździe moja współlokatorka doznała szoku wchodząc do mieszkania.
Gabrysia to moja najlepsza przyjaciółka. Poznałyśmy się w liceum w Polsce, gdzie chodziłyśmy razem do jednej klasy. Od razu wiedziałam, że porządna z niej dziewczyna i fajnie byłoby się z nią kumplować. To po niej widać. Bije od niej taka dobroć, szczerość i pozytywne nastawienie. Nie sądziłam jednak, że aż tak się do siebie zbliżymy. Zawsze gdy czegoś któraś z nas potrzebowała automatycznie dzwoniła do tej drugiej i prosiła o pomoc. Nawet jeśli ta druga nie widziała co robić, próbowała coś wymyślić i znaleźć jakieś rozwiązanie. Często żartujemy, że łączy nas jakaś telepatia, ponieważ gdy jedna o czymś pomyśli, druga wypowiada to na głos. Telepatia, nie? Bo co innego? Zaprzyjaźniłam się także z jej rodzicami, którzy bardzo mi w pewnym, nie najszczęśliwszym okresie mojego życia pomogli i chyba gdyby nie oni nie byłoby mnie tutaj, ani nie robiłabym tego co robię. W szkole często marzyłyśmy, jakby to było mieszkać w Anglii. Wyobrażałyśmy sobie, że wynajmujemy razem mieszkanie, chodzimy do jednej szkoły oraz każdą wolną chwilę poświęcamy na robieniu tych różnych fajnych rzeczy rodem z filmów. Zawsze jednak obracałyśmy to w żart, bo chyba żadna z nas nie sądziła, że nasze marzenie kiedykolwiek się spełni. A jednak. Może nie do końca w takich okolicznościach jakich chciałyśmy, ale jest. Mieszkamy razem w Anglii ( i to w Londynie!), w fajnym niedużym mieszkaniu, obie się tu uczymy i spełniamy nasze marzenia. Czego trzeba nam więcej?
Po około godzinie skończyłam rozpakowywać swoje rzeczy, posprzątałam mieszkanie i przebrałam się do spania. Posiedziałam jeszcze chwilę przed telewizorem, ale z racji tego że nie leciało nic ciekawego, poszłam do mojego pokoju. Położyłam się w moim wielkim łóżku i nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam.

11 marca 2013

Prolog


Szwecja, Sztokholm, studio nagraniowe

Czasami nienawidzę tej roboty! Siedzę w jednym z najlepszych i największych studiów nagraniowych w Sztokholmie. Całe pomieszczenie ma ok. 60 m2. Otoczona jestem najnowocześniejszym sprzętem nagraniowym i kanapami z ciemnobrązowej skóry. Na ziemi leż przeogromny dywan, wykonany z jakiegoś długiego włosia, a z sufitu zwisają cieniutkie światłowody, które delikatnie oświetlają pomieszczenie. Dodatkowo i tak już niezwykle nowoczesną i „bogatą” atmosferę tego miejsca podkreślają obrazy i zdjęcia z autografami największych osobistości ze świata muzycznego show biznesu. Od Beatles’ów po Michaela Jacksona. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że właśnie dlatego nie lubię swojej pracy. Powód jest zupełnie inny. Powiedzcie mi  jak można piosenkę „idealną” źle zaśpiewać?! Nie. To mało powiedziane. Jak można ją tak oszpecić i zmasakrować?! Na to powinien być jakiś paragraf! I jak to możliwe, że osoba, która w ogóle nie ma pojęcia o śpiewaniu (już nie wspominając ogólnie o muzyce) przychodzi tutaj i śmie mi mówić, że JA mam napisać dla niej HIT, bo ONA  chce być GWIAZDĄ?! Kpiny! Ja nie piszę piosenek dla gwiazd tylko dla prawdziwych ARTYSTÓW, którzy przelewają swoje najgłębsze emocje i uczucia, w to co robią. Utożsamiają się z tym. A ona?! Stoi przede mną jakaś farbowana blondyneczka, w za małej (nie możliwe żeby to był jej rozmiar), obcisłej sukience i niebotycznie wysokich szpilkach (jak można w tym chodzić?!).  To jest właśnie powód, dla którego niekiedy mam ochotę rzucić to wszystko, wrócić do Polski i niczym się nie przejmować. Na szczęście teraz rzadko kiedy zdarzają się takie momenty. Po 3 latach ciężkiej, ale jakże satysfakcjonującej pracy udało mi się wypracować sobie szacunek, dzięki czemu mogę pracować z najlepszymi ludźmi w branży, a co najważniejsze…  sama dla siebie jestem szefem! Nikt za mnie nie podejmuje decyzji, ani nie mówi dla kogo i co mam napisać. Spełniło się jedno z moich największych marzeń.
Jednak wracając do naszej przyszłej „gwiazdy”… Bogu dziękuję, że siedzi obok mnie mój stary, jak zawsze niezwykle opanowany przyjaciel Max Martin. Gdyby nie on pewnie już dawno zrobiłabym coś tej dziewczynie, albo przynajmniej wyszła trzaskając za sobą drzwiami. Jednak dzięki niemu i jego spokojowi ducha, który wpływa kojąco także na moje nerwy, nie urządziłam żadnej sceny. Jest to wielkim osiągnięciem gdyż z reguły jestem dość impulsywna, zwłaszcza kiedy ktoś mi mówi co mam robić. Nienawidzę tego!
 Nasze spotkanie z blondynką potoczyło się dość szybko. Najpierw „zaśpiewała” jedną z moich piosenek, potem Max widząc wyraz mojej twarzy, który najwyraźniej mówił sam za siebie, delikatnie ścisną moją dłoń, w między czasie uświadamiając naszą przyszłą gwiazdę, że powinna zmienić zainteresowania, a na koniec grzecznie pożegnaliśmy się i wyszliśmy ze studia. Katorga minęła!

Restauracja „Kryp In”

- Nie była taka zła…
-Że co?! – zapytałam, omal nie dławiąc się kawałkiem mięsa, które akurat miałam w buzi.
- Hahaha! Uwielbiam tą twoją minę! Jakbyś chciała powiedzieć „Czy z tobą wszystko w porządku? Dzwonię po ludzi z psychiatryka!”.
Max i te jego żarty. Uwielbia mnie tak wkręcać. Zaczyna wtedy przeraźliwie nisko się śmiać, a jego oczy stają się malutkie jak ziarna groszku. To sprawia, że ja też zaczynam się śmiać i oboje nie możemy przestać. Po chwili zdołałam się jednak oponować i powiedziałam:
-A tak na serio, dobrze że tam byłeś. Gdyby nie ty to nie wiem co bym zrobiła tej małej… Jak ona śmiała tak skrzywdzić moje dzieło?! Nie wierzę, że specjalnie po to tu przyleciałam, zamiast bawić razem z Tomkiem w Paryżu.- zaczęłam sobie wyobrażać co mogłabym teraz robić, gdybym tam była.
-Zawsze do usług. Widziałem po twojej minie, że zaraz nie wytrzymasz więc wolałem, jako pierwszy zacząć mówić, żebyś nie miała okazji jej opieprzyć. Przykro mi, że cię tu ściągnęli tylko po to, ale Tomek na pewno ci to wybaczy. W końcu cię kocha, nie?- patrzy na mnie jakby nie znał odpowiedzi, albo miał nadzieję że coś się zmieniło.
- Jasne. O to się nie martwię.- odpowiedziałam ukrywając swoją irytację tym pytaniem. Czemu on go tak nie lubi? W końcu to mój chłopak, z którym już jestem prawie 4 lata. Jasne, że się kochamy. W końcu gdyby tak nie było nie bylibyśmy ze sobą tyle czasu, prawda? Nie chciałam dłużej ciągnąć tego tematu, znając nastawienie Maxa do Tomka.
- W sumie to powinnam jej podziękować. Już dawno nie byłam w Szwecji i zapomniałam jak tu jest pięknie, a tak znalazł się pretekst żeby tu przylecieć.
-Jest jeszcze jeden plus.
-Jaki?- spytałam sama w między czasie szukając odpowiedzi.
-Spotkałaś się ze mną…- Uniósł lekko brwi wyczekując, aż potwierdzę jego słowa.
-Tak, tak. To jest najważniejsze. – potwierdziłam z udawanym sarkazmem w głosie. Znowu zaczęliśmy się śmiać, widząc swoje miny, po czym nasza uwaga ponownie skupiła się na naszych talerzach.