W duchu setki razy dziękowałam Bogu za to, że Gaby nie było w mieszkaniu kiedy przyjechałam. Gdyby mnie teraz zobaczyła w życiu nie pozwoliłaby mi wyjść bez słowa wyjaśnienia. Zatrzymałam się na chwilę w przedpokoju przeglądając się sobie w lustrze. Oszołomiony wzrok zielonych tęczówek przeszył mnie na wskroś, po czym skupił się na wciąż nabrzmiałych, zwykle jasnoróżowych a teraz czerwonych ustach. Uniosłam drżącą rękę i delikatnie dotknęłam opuszkami palców dolnej wargi, która jeszcze niedawno uwięziona była między słodkimi, pełnymi ustami Harry'ego. Potrząsnęłam głową chcąc przywrócić się do porządku, zanim moje serce znów zaczęło mocniej bić. Sięgnęłam po rączkę od walizki, zamknęłam drzwi i udałam się do czekającej na dole taksówki.
Pierwszy raz w życiu weszłam na teren lotniska, a w mojej głowie nie rozgrywały się sceny z programów o wypadkach lotniczych i filmów katastroficznych. Jedyną rzeczą, a właściwie osobą, która zaprzątała moje myśli był chłopak o brązowych, kręconych włosach z przenikliwym spojrzeniem zielonych tęczówek, które gdy spotykały się z moimi wywoływały ciarki na plecach i gęsią skórkę. Jego niski głos, który był jak miód dla moich uszu, za każdym razem gdy wypowiadał moje imię sprawiał, że miałam ochotę go nagrać i słuchać w nieskończoność jako mojej ulubionej melodii.
Wolnym krokiem podeszłam do odpowiedniego okienka, gdzie stała młoda kobieta, ubrana w służbowy uniform i z przyjaznym uśmiechem na twarzy obsługiwała pasażerów. Gdy nadeszła moje kolej podałam jej paszport z włożonym do niego biletem. W tym samym czasie mój telefon oznajmił mi, że dostałam wiadomość. Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i zobaczyłam migoczący na wyświetlaczu napis "Styles". Przygryzłam lekko dolną wargę, ale nim zdążyłam odczytać tekstu wiadomości, ponieważ kobieta po przeciwnej stronie lady podała mi moją kartę pokładową. Po wysłuchaniu regułki o tym, że życzy mi miłego lotu odeszłam nieco na bok i z powrotem w pełni skupiłam się na swoim telefonie . Wpatrywałam się przez chwilę w ekran, po czym drżącym palcem nacisnęłam na migocząca kopertę.
Przepraszam. Nie tylko za to co zrobiłem dzisiaj. Za wszystko.
Mam nadzieję, że zdołasz mi wybaczyć kolejny raz i wrócisz do nas kiedy będziesz mogła. Wrócisz do mnie.
Harry.
PS. Wiem jak boisz się latać, a tym razem nie będzie mnie obok żebym mógł Cię wesprzeć.
Posłuchaj TEGO. Mam nadzieję, że pomoże Ci to przetrwać lot i zajmie czymś myśli.
W końcu nikt nie potrafi czytać między wierszami tak jak Ty.
Przepraszam. Za wszystko.
Przerabialiśmy to już tyle razy, że te słowa nie zwróciły mojej szczególnej uwagi. Jak zwykle doszło do kłótni, a jedno z nas musi za coś przeprosić. Nic nowego.
Nie będzie mnie obok żebym mógł Cię wesprzeć.
Spojrzałam na puste miejsce obok, które zajmowała teraz moja torba i żałowałam, że nie ma go tu ze mną. Przypomniało mi się jak udało mu się mnie uspokoić pierwszy raz, gdy lecieliśmy razem samolotem, wracając do Londynu. Zacisnęłam dłoń na podłokietniku, wyobrażając sobie, że trzymam jego ciepłą dłoń, dodającą mi otuchy. Wspominałam jego usta przy moim uchu, które wypowiadały pocieszające słowa. Zapach, który łagodził zszargane nerwy i spowalniał walące w piersi serce. Był lekarstwo na mój lęk i strach przed światem. Odskocznią od otaczającej mnie przygnębiającej aury.
Wróć do mnie.
Jedno proste zdanie, zawierające w sobie błaganie, abym dała mu jeszcze jedną szansę. Tylko ile musimy ich sobie dać żeby w końcu nauczyć się ze sobą rozmawiać, przebywać, żyć? Czy jest sens próbować kolejny raz? Może lepiej byłoby odpuścić i spróbować wrócić do tego co było. Do normalności. Tylko czy potrafimy? Co tak naprawdę oznacza teraz normalność?
Nikt nie potrafi czytać między wierszami tak jak Ty.
Co mam odczytać tym razem? Co ma na myśli? Nie jestem w stanie teraz niczego interpretować. Nie mogę się na niczym skupić. Mam za dużo pytań w głowie do samej siebie, na które nie mogę znaleźć odpowiedzi. Od czego zacząć? Drążyć dalej sens tych kilku zdań czy skupić się na tym na czym znam się najlepiej, czyli muzyce i co chce mi przez nią powiedzieć?
Come back, I'll help you stand.
Let go and hold my hand.
If all you wanted was me, I'd give you nothing less.
So come back when you can.*
Czyżby miało to oznaczać kolejną obietnicę? Zapewnienie, że gdy zdecyduję się wrócić... wrócić do niego, coś się zmieni? Tym razem będzie inaczej? Ile razy to już słyszałam? Stanowczo za dużo. Doskonale pamiętam kiedy przyrzekał, że będzie najlepszym błędem mojego życia, ale jednak błędem. Pytanie czy chcę go popełnić. Chcę dowiedzieć się jaka kara mnie spotka jeśli się zgodzę? A co gdy będzie na odwrót i ku mym największym obawom potwierdzi się, że to nie on jest głównym problemem w naszej relacji tylko ja? Może to ze mną jest coś nie tak? Przecież to jest oczywiste! To ja jestem popieprzona i zamknięta w sobie, a nie on. Może obwinianie go o cokolwiek jest złe, a cała wina leży tylko i wyłącznie po mojej stronie?
Ja jestem jego najgorszym błędem. Ale czy jednocześnie najlepszym?
*Wróć, pomogę Ci stanąć.
Odpuść i złap moją rękę.
Jeśli wszystkim czego chciałaś byłem ja, nie mógłbym dać Ci mniej,
więc wróć kiedy będziesz mogła.