20 marca 2017

28

Dom One Direction

     To koniec. Nadszedł kres mego żywota. W dniu dzisiejszym zostanę zawinięta w czarny worek, zamknięta w metalowej, zimnej szafce, by po kilku dniach zostać pogrzebaną sześć stóp pod ziemią. I błagam, niech ten dzień już nadejdzie, bo ból głowy, dosłownie rozsadza mi mój tępy mózg. Podejrzewam, że żołądek zamienił się miejscem z krtanią co sprawia, że konam w okropnych męczarniach. Założę się, że straciłam również głos, ale boję się choćby mruknąć, by się o tym przekonać. 
 Próbując naciągnąć na siebie poduszkę i popełnić samobójstwo przez uduszenie w celu zakończenia swych katuszy, usłyszałam jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, w którym się aktualnie znajduję (bo oczywiście kompletnie nie wiem gdzie zaraz umrę, co sprawi, że pewnie nikt nie znajdzie moich gnijących zwłok). Nieznana mi postać, przysiadła obok mojego bezwładnego ciała i położyła dłoń tuż powyżej ledwo zakrytych pośladków. Tak właściwie co ja mam na sobie?!
- Jak się czujesz?- usłyszałam niski, męski głos, który niestety sprawił, że mój żołądek jeszcze bardziej się zacisnął, przez co odpowiedziałam jęcząc bezradnie- Czyli nic się nie zmieniło- odpowiedział jak mniemam mój chłopak, ale w obecnym stanie, postanowiłam sobie nie ufać.
Harry (przynajmniej miałam nadzieję, że to on) westchnął zrezygnowany, zapewne kręcąc z politowaniem głową. Ile ja bym teraz dała, żeby móc chociaż unieść jedną powiekę bez obawy o to, że odrobina światła wypali mi gałki oczne. Tak więc, gdy ja modliłam się o przetrwanie, Styles postanowił położyć się obok mnie i w stałym rytmie pocierać łagodnie moje plecy pod koszulką. Gdybym mogła uśmiechnęłabym się lekko, ciesząc się jego dotykiem, ale jedyne na co było mnie stać to leżenie i zmuszanie się do oddychania. Moje serce zabiło nieco szybciej, gdy poczułam jego pełne usta na moim karku, a następnie tuż przy płatku ucha, które krótko pocałował.
- Wyglądasz jak siedem nieszczęść- stwierdził, a ja byłam pewna, że powinnam to potraktować jako komplement- Mimo to dalej cię kocham.
 Jednak dzisiaj nie umrę. Wiecie co? Jestem jak Królewna Śnieżka po zjedzeniu zatrutego jabłka, z tym że ja wypiłam jakąś truciznę w płynie wczorajszej nocy. Może ona potrzebowała bandy krasnoludków, księcia na białym koniu i pocałunku, żeby zmartwychwstać. Mi natomiast wystarczyły te dwa słowa, które momentalnie uchroniły mnie przed przekroczeniem bram piekieł.
- Naprawdę?- wychrypiałam, przedzierając swój głos przez wysuszone alkoholem struny głosowe. Boże jak to boli!
- Cieszę się, że żyjesz.
Głos Harry'ego brzmiał jak zwykle seksownie, choć mogłam usłyszeć w nim nutkę rozbawienia. Jego charakterystyczna chrypka przyprawiała mnie o ciarki na plecach, co pobudziło mnie na tyle, by spróbować otworzyć oczy. Po kilku próbach walki z niewidzialną taśmą klejącą, którą ktoś najwyraźniej musiał zakleić moje powieki, udało mi się je lekko rozchylić i ujrzeć tą piękną, nieskalaną pijackim zmęczeniem twarz. Chłopak przyglądał mi się z wyraźnym zaciekawieniem, kiedy oblizywałam wargi, by móc znów się odezwać.
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie- wydusiłam z siebie czując, że jeśli ta rozmowa potrwa dłużej, następny raz zdołam odezwać się nie wcześniej niż za dwa tygodnie. 
- Och Kate...- odetchnął głęboko- Ile razy muszę ci powtarzać, że zawsze będę cię kochał? Bez względu na wszystko?
- W nieskończoność- uśmiechnęłam się lekko i w myślach przyznałam sobie złoty medal za podjęty wysiłek zakończony sukcesem- Ja też cię kocham.
- No nie wiem...- burknął, obejmując mnie w talii i przyciągając bliżej siebie- Wczoraj na to nie wyglądało
- Co masz na myśli?!- spytałam zbyt gwałtownie, dlatego moja głowa odpowiedziała bólem ze zdwojoną siłą.
- Poważnie nic nie pamiętasz?
 Przygryzłam wargę starając się sobie przypomnieć jakąkolwiek rzecz z wczorajszej nocy. Gdy po kilku minutach uświadomiłam sobie, że było to klepanie mojego tyłka przez greckiego boga w ludzkiej postaci i od razu pożałowałam, że w ogóle zaczęłam się nad tym zastanawiać. Jeśli ktokolwiek się wygada przed Loczkiem na ten temat, skończy martwy. Zaraz obok mnie. Muszę się zorientować czy podwójny pogrzeb bardziej się opłaca.
 Postanowiłam odłożyć na później zbliżającą się wielkimi krokami śmierć z kosą w ręku, która aktualnie przybierała postać przystojnego bruneta o kręconych włosach i zielonych oczach. Szybko zaprzeczyłam, udając niewiniątko. "Do niewiniątka to ci daleko". Proszę, proszę... kogo my tu mamy. Dawno się nie słyszałyśmy. "Tęskniłaś za mną". Nie bardzo.
 Z wewnętrznej potyczki z moim drugim Ja wyrwała mnie ręka, która mocniej zacisnęła się na moim udzie.
- Cóż, jakby to ująć...- zastanowił się przez chwilę- Nie wiem co się działo na wieczorze panieńskim...
- Nic się nie działo!- przerwałam mu szybko. Za szybko. Mimo to chłopak postanowił kontynuować dalej, jedynie spoglądając na mnie wymownie. "Już on dobrze wie co wyprawiałaś". Sęk w tym, że nie wie. I niech tak zostanie.
- Gdy tu przyjechałaś byłaś niewiele mniej pijana niż Sheeran. Ale tego co zobaczyłem przed drzwiami sypialni, zupełnie się nie spodziewałem.
- To znaczy?- przełknęłam głośno ślinę, odmawiając jednocześnie w duchu dziesiątą zdrowaśkę- Nie ty mi otworzyłeś?
- Nie, zrobił to Zayn- odparł- Choć ty go wolisz nazywać swoim Maliczkiem.
Powiem tak- dobrze, że leżę, bo bym upadła. Przestałam nawet zwracać uwagę na wszechogarniający mnie ból, kiedy podniosłam się do pozycji siedzącej. Patrzyłam na niego wstrząśnięta. Nie byłam tylko do końca pewna z jakiego powodu. Było kilka opcji:
1. Nazwałam Malika Maliczkiem?! Co we mnie wstąpiło?! 
2. Byłam prawie tak samo nawalona jak jak Ed, co jest nie lada wyczynem.
3. Jeszcze nie wąchałam kwiatków od spodu, mimo że wszyscy wiemy jaki Harry jest... cóż... wybuchowy. 
 Może jednak nie było tak źle? Może za bardzo dramatyzowałam? Może oprócz tych dwóch wpadek, których świadomy był mój chłopak, gdyż był ich świadkiem, nic innego się nie wydarzyło? "Nie mogłaś być aż tak grzeczna". To fakt, ale żeby się dowiedzieć w jak wielkich tarapatach jestem, muszę dowiedzieć się wszystkiego ze szczegółami. I mimo iż jeszcze nic nie powiedziałam, czułam jak bardzo winna wszystkich swoich nieświadomych grzeszków jestem. 
- Coś jeszcze się działo?- spytałam, niepewnie zaciskając dłonie na pościeli. Boże, jeśli naprawdę istniejesz, błagam nie opuszczaj mnie teraz. "Wierząca się znalazła...".
- Nazwałaś mnie palantem bez żadnego znanego przynajmniej mi powodu, po czym chciałaś iść z Zaynem do jego pokoju. Udam, że nie domyślam się po co- zaznaczył, marszcząc zdenerwowany brwi. W tym momencie przestałam się modlić, deklarując swoje ateistyczne poglądy, a to był dopiero początek- Gdy zaciągnąłem cię do pokoju stwierdziłaś, że jednak bardzo za mną tęskniłaś. Poskutkowało to tym, że próbowałaś na siłę zaciągnąć mnie do łóżka. Opierałem się, ponieważ nie chciałem cię wykorzystywać zwłaszcza, że byłaś praktycznie nieprzytomna, a ty ponownie ruszyłaś w kierunku sypialni Malika. 
- Matko...- zakryłam twarz dłońmi i udawałam, że mnie tu nie ma. "Zachowujesz się jak dziecko". Te drinki wypaliły mi mózg, więc co się dziwisz?
- W końcu po części przystałem na twoją propozycję, chcąc cię tu zatrzymać. Poza tym wszystko co powiedziałem kojarzyło ci się z seksem, więc...
- To akurat nic nowego, gdy jestem przy tobie- mruknęłam pod nosem, nie do końca świadoma tego co wydostaje się z moich ust. Harry lekko się uśmiechnął, na co wywróciłam oczami. Oczywiście, że musiał to usłyszeć- Więc? Co zrobiłeś?
- To doprawdy uwłaczające, że nie pamiętasz jak dobrze ci było z moimi palcami pocierającymi...
- Wystarczy!- uniosłam do góry rękę, tym samym go uciszając. Nie mogłam sobie pozwolić na wywołanie choćby minimalnego podniecenia, co i tak było ekstremalnie trudne odkąd się tu pojawił. Czułam, że moja głowa zaraz eksploduje, a lędźwie spłoną żywcem, dlatego położyłam się z powrotem na materacu i naciągnęłam kołdrę na twarz. Nie musiałam długo czekać, by poczuć jak Styles zsuwa ją z powrotem by złożyć krótki pocałunek na moim policzku. 
- Jeśli chcesz mogę powtórzyć jeszcze raz to wszystko, co sprawiło ci wczoraj tyle przyjemności. Muszę przyznać, że sam chętnie zobaczyłby ponownie twoje ciało wijące się pode mną pod wpływem mojego dotyku. Poza tym nie mogę przestać myśleć o tej koronkowej bieliźnie, która opinała twoje seksowne ciało. A te szpilki...
- Harry, błagam!- jęknęłam rozdrażniona i pobudzona jednocześnie- Jeśli zaraz nie przestaniesz, pozwolę ci zrobić ze mną co tylko zechcesz, a w obecnym stanie to nie najlepszy pomysł. Mój ściśnięty i tak już do granic możliwości żołądek mógłby nie znieść tego za dobrze.
 Chłopak zgodził się ze mną niechętnie, a gdy tylko obrócił mnie delikatnie i przysunął bliżej siebie, mogłam poczuć na brzuchu, wybrzuszenie wypełniające jego bokserki. Odetchnęłam głęboko, ignorując wszystkie bodźce pochodzące ze świata zewnętrznego, skupiając się jedynie na jego zapachu. Zanurzyłam nos w zagłębieniu jego szyi i wdychałam pełną piersią woń jego żelu pod prysznic. Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę, do czasu aż postanowił zadać mi pierwsze z wielu pytań, które zaprzątały jego głowę. I mimo tego, co miało się dopiero wydarzyć, znalezienie odpowiedzi na to jedno było zdecydowanie najtrudniejszą rzeczą dzisiejszego dnia. 
- Jeśli cię o coś zapytam, mogę liczyć na to, że będziesz ze mną szczera? Bez wykręcania się i owijania w bawełnę?
Przytaknęłam ledwo zauważalnie, po czym odsunęłam się na tyle, by móc spojrzeć w jego wypełnione czymś w rodzaju rozterki oczy.
- Powiedziałaś mi wczoraj, że jesteś nieszczęśliwo-szczęśliwa...
- Zdawałam sobie sprawę, że nie ma takiego wyrazu?- zaśmiałam się nerwowo, ale na nic się to nie zdało. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta.
- Zwróciłem ci na to uwagę i właśnie dlatego chciałaś pobiec z powrotem do Zayna, więc porzuciłem ten temat. 
- Przepraszam za to jak się zachowywałam. Naprawdę nie miałam tego na myśli gdy nazywałam cię palantem, ani nie chciałam mieć nic do czynienia z Malikiem, czy kimkolwiek innym.
Gadałam jak najęta, próbując zmienić temat. Miałam nadzieję, że dzięki temu oboje zapomnimy o tym, że zgodziłam się szczerze porozmawiać i jakoś uniknę odpowiadania na pytanie, które miało za chwilę paść. Mogłam być zalana w trupa a i tak doskonale wiedziałam o co mi chodziło. Niestety szybko okazało się, że Harry znam mnie na tyle dobrze, by to zauważyć.
- Wiem co robisz, ale ja i tak nie odpuszczę- zaznaczył, spoglądając na mnie srogo.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale zawsze warto spróbować- uśmiechnęłam się krzywo, godząc się w duchu z sytuacją w jakiej się znalazłam przez własną głupotę. 
- Czemu dalej nie chcesz się przede mną otworzyć, mimo iż zdradziłaś mi już największe sekrety swojego życia? Ciągle starasz się ukryć co czujesz, przez co ja muszę wyciągać to z ciebie siłą, a to sprawia, że się kłócimy i...
Położyłam palce na jego ustach, nie mogą słuchać jego słusznych zarzutów. Naprawdę się starałam mówić mu o wszystkim, ale nie mogłam. Gdzieś w najgłębiej położonych zakamarkach mojej podświadomości wciąż kryło się przeświadczenie, że nie powinnam tego robić. Że istnieje możliwość, że kiedyś tego pożałuję. Próbowałam z tym walczyć, ale ciężko mi zdusić w sobie pierwotne lęki i mechanizm obronny, który pielęgnowałam w sobie odkąd zostałam na tym świecie praktycznie sama. Uznałam to za istny paradoks. Z jednej strony Harry był osobą, której ufałam jak nikomu innemu, z drugiej zaś, był również tym kogo bałam się najbardziej na świecie. Pod różnymi względami. Dlatego jak zwykle moje sumienie przegrało z egoistyczną chęcią chronienia samej siebie, więc nie wypowiedziałam tego na głos. 
- Odpowiadając na twoje pierwsze pytanie...- zaczęłam, wycierając spocone ze stresu ręce o prześcieradło- to prawda, że czuję się nieszczęśliwo-szczęśliwa, jak to wczoraj ładnie ujęłam- przyznałam niechętnie.
- Czemu? Co to tak właściwie znaczy?- domagał się wyjaśnień, a moja głowa filtrowała informacje, które mogłam mu przekazać, bo oczywiście kim bym była, gdybym nie skomplikowała sobie życia odrobinę bardziej niż do tej pory.
- To znaczy, że mam powody do bycia mniej i bardziej optymistyczną osobą.
- Czy ty zawsze musisz udzielać takich pokręconych odpowiedzi?
- Myślałam, że podoba ci się jak cholernie skomplikowana jestem, gdy postanowiłeś się za mną uganiać- stwierdziłam, ale brunet zdecydował się nie ciągnąć tego wątku, choć sądząc po jego minie coś cisnęło się mu na język. Mimo to, powstrzymał się i poprosił, bym wróciła do głównego wątku naszej rozmowy- Mówiąc krótko, jestem szczęśliwa, ponieważ mam ciebie, mogę na tobie polegać, wiem że cie na mnie zależy, że mnie kochasz...- westchnęłam, czując jaką jędzą jestem ukrywając przed nim cokolwiek- ale oczywiście nie mogę być normalna, więc fakt, że bywam dla ciebie irytująca i trudna mnie dobija. Nie podoba mi się fakt, że przejmujesz się moimi problemami, zamiast skupić się na swojej karierze i czerpać radość z tego co nadejdzie. To wszystko sprawia, że neguję to czy to aby na pewno dobre dla ciebie rozwiązanie. W sensie bycie ze mną. Czasami wydaje mi się, że gdybyś mnie nigdy nie poznał, gdybym się nie ugięła i nie pozwoliła Savanowi zmusić mnie do współpracy z tobą i chłopakami, twoje życie byłoby teraz o wiele łatwiejsze. Mógłbyś się beztrosko cieszyć z tego co masz i niedługo osiągniesz, zamiast leżeć tu ze mną, prawdopodobnie wciąż pijaną i gdybać co zaprząta moją popieprzoną głowę.
 Harry wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Naprawdę taką miał minę. Przez moment wydawało mi się, że może to alkohol, który wciąż mieszał się z płynąca w  moim ciele krwią, wywołuje jakieś omamy, ale gdy jego palec wskazujący popukał moje czoło, a następnie cała dłoń go dotknęła, sprawdzając czy nie mam przypadkiem gorączki, uznałam się za w miarę poczytalną. 
- Nie, żebym wątpił w twoją inteligencję, ale zdajesz sobie sprawę z tego jakie głupoty wygadujesz?- spytał poważnie, a mi na chwilę odjęło mowę. 
- Chyba jednak jestem głupsza niż myślisz.
- Wiesz co? Masz rację- przeczesał zirytowany swoje niesforne loki- Jeśli naprawdę nie jesteś w stanie dostrzec tego co jest dla mnie najważniejsze to może faktycznie cię przeceniam.
- To znaczy?
- Powiem to po raz ostatni i nie będę się więcej powtarzał. Najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała, było zobaczenie twojego seksownego tyłka w tej przeklętej windzie, a później poznanie cię osobiście. I naprawdę nie ma dla mnie znaczenia czy ostatecznie okazałaś się chodzącą legendą muzycznego showbiznesu czy byłabyś zwykłym pracownikiem firmy kurierskiej. Nawet gdyby tak było, dalej zabiegałbym o twoje względy i starał się lepiej cię poznać, rozkochać w sobie i móc cieszyć się twoją obecnością. Zrobiłbym wszystko byś była moja. Fakt, że okazałaś się najlepszą kompozytorką jaką mógłbym sobie wymarzyć  i zaczęłaś ze mną pracować, tylko mi to ułatwił. To i fakt, że masz do mnie słabość.
- Nie schlebiaj sobie- prychnęłam pod nosem, ale oboje wiedzieliśmy, że to prawda. To przez te jego dołeczki w policzkach gdy się uśmiecha.
- Tak czy inaczej, gdyby ktoś kazał mi wybrać pomiędzy możliwością poznania czwórki niesamowitych chłopaków i rozpoczęcia z nimi wielkiej kariery, a tobą w połączeniu z twoim pogmatwanym i pełnym smutku życiem, wybrałbym ciebie. Zawsze.
 Nie oddychałam. Zaprzestałam tej czynności gdzieś po drugim słowie. Obwieszczenie, że byłby w stanie zrezygnować dla mnie ze swoich marzeń i porzucić czwórkę najlepszych przyjaciół wprawiło mnie w osłupienie. I choć wiele razy mówił mi jak bardzo mnie kocha i że jestem dla niego całym światem, za każdym razem gdy to słyszę dostaję palpitacji serca i robię rachunek sumienia, zastanawiając się czym sobie na to zasłużyłam. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. 
- Jeśli zaraz nie nabierzesz powietrza, będę zmuszony zrobić ci sztuczne oddychanie. Wierz mi, że naprawdę mam ochotę cię pocałować, ale ta rozmowa jest dla mnie zbyt ważna by ją teraz przerwać. Wolałabym, żebyś coś powiedziała albo przynajmniej skinęła głową na znak, że mnie słuchałaś i zrozumiałaś co właśnie powiedziałem.
- Tak, j-ja...- zająknęłam się, wciąż próbując otrząsnąć się z szoku- Uważam, że nie powinieneś stawiać mnie przed tym czego pragniesz. 
- Kiedy to ty jesteś tym czego pragnę najbardziej!- przetarł zdenerwowany twarz ręką- Czasami zastanawiam się czy aby na pewno znasz angielski, bo aktualnie mam co do tego wątpliwości. 
- Możesz dać mi skończyć?- ujęłam jego dłoń i splotłam razem nasze palce. Spojrzałam mu prosto w oczy, podziwiając nie tylko jego zewnętrzne piękno, ale i wyjątkowe wnętrze- Jeszcze raz. Uważam, że nie powinieneś mnie stawiać mnie na pierwszym miejscu, ale jednocześnie nie mogę być bardziej szczęśliwa wiedząc, że jestem jedną z tych rzeczy czy też osób, których pragniesz ponad wszystko. To trochę egoistyczne, ale na niczym mi teraz bardziej nie zależy jak na tym, by nieustannie zaprzątać twoje myśli i sprawiać, że będziesz mnie kochał jeszcze bardziej, nie żałując ani jednej chwili spędzonej ze mną. 
- Nie żałuję- zapewnił- Niczego.
- To dobrze- uśmiechnęłam się do niego ciepło, po czym pochyliłam się, by złożyć krótki pocałunek na jego ustach. Odsunęłam się w ostatnim momencie nim dałam się wciągnąć w sidła pożądania, które wciąż czaiło się wewnątrz mnie.
- Nie przestawaj- poprosił, obracając nas tak, że tym razem to on górował nade mną- Od naszej wczorajszej rozmowy przez telefon nie mogę znaleźć sobie miejsca- pociągnął lekko za moją koszulkę i ucałował jeden z obojczyków- Nawet nie wiesz jak ciężko mi było, nie wsiąść w taksówkę i przyjechać do 27, by zrobić z tobą te wszystkie nieprzyzwoite rzeczy, które zrodziły się w mojej głowie.
- W takim razie co zdołało cię powstrzymać?- przygryzłam wargę, gdy jego zęby zaczęły kąsać skórę mojej szyi. 
- Narąbany Ed, który zwymiotował mi na buty- warknął- Przysięgam, że zabiję gnoja.
- Fuj!- odsunęłam go od siebie, nie kryjąc obrzydzenia- Mogłeś sobie darować tą informację. 
- Taka jest prawda.
- Naprawdę zniszczyłeś tą historią nastrój, ale może to i lepiej.
- Lepiej?- uniósł do góry brwi z zaskoczenia- Chyba się przesłyszałem.
- Wierz mi, że tak samo jak bardzo pragnę zostać z tobą w tym łóżku i dać się ponieść żądzy, która mnie teraz wypełnia, tak samo mój rozsądek podpowiada mi, że jeśli nie chcemy bym zaczęła przypominać jeszcze bardziej Sheerana, pomijając nieznanie umiaru do alkoholu, powinniśmy przestać i poczekać aż poczuję się lepiej i do końca wytrzeźwieję. Kładąc zdecydowany nacisk na to drugie.
- Kiedy ja nawet zacząłem lubić cię wstawioną. Jesteś wtedy taka bezpośrednia i niegrzeczna- przygryzł wargę, lustrując moje ciało od góry do dołu- Kręci mnie to. Poza tym umrę nim te wszystkie drinki z ciebie wyparują- mruknął niezadowolony, przestając maltretować moje biedne serce swoimi podniecającymi mnie poczynaniami. 
- Znajdziemy sobie jakieś inne zajęcie.
- Nic nie będzie bardziej ciekawe od tego.
- To na pewno, ale z chęcią zobaczyłabym w jakim stanie są chłopaki- odparłam- Poza tym muszę zadzwonić do Savana i dowiedzieć się, czy jestem jeszcze jego siostrzyczką czy już wyklął mnie z rodziny i postanowił nie zapraszać na ślub.
- Czemu miałby to zrobić?- spytał, wyraźnie zaintrygowany.
- Zapewne niedługo się dowiesz. Podejrzewam, że wpadnie tu niedługo i urwie mi głowę.
- Nie ważne co zrobiłaś, nie może być aż tak źle. Za bardzo cię kocha, co bywa czasami irytujące gdy myśli, że może się ze mną równać pod tym względem. Poza tym nie pozwolę mu na to.
- To naprawdę słodkie- cmoknęłam go w policzek, uśmiechając się szeroko- Ale teraz naprawdę proszę, daj mi jakieś spodnie i chodźmy na dół. To może być moja ostatnia szansa by ponabijać się z chłopaków i ogłosić Louisa najgorszym organizatorem wieczorów kawalerskich.
- Skąd pewność, że to nie jego impreza okazała się lepsza?
- Kochanie...- puściłam do niego oczko- Ja zawsze wygrywam.

Mieszkanie Kasi i Gaby

     Droga do mieszkania Gabrysi jeszcze nigdy mi się tak nie dłużyła. Co chwilę potykałem się o własne nogi a okulary przeciwsłoneczne, które podkradłem Zaynowi, wcale nie chroniły mnie przed słońcem. Że też akurat dzisiaj, kiedy nabawiłem się światłowstrętu musiało się wypogodzić i świecić mi prosto w oczy! Minąłem mały park, gdzie kiedyś spotkałem swoje pierwsze fanki, kiedy to odprowadzałem moją ukochaną do domu. Przypomniałem sobie dokładnie tamto zdarzenie i aż się wzdrygnąłem, kiedy w moich myślach pojawił się wyraz smutku, który w tamtym momencie ukazał się na twarzy Gabrysi. Obiecałem sobie, że nigdy więcej do tego nie dopuszczę, dlatego teraz z wielkim planem w mojej głowie kierowałem się do dobrze znanego mi mieszkania najlepszej tekściarki na Wyspach i jej uroczej przyjaciółki.
 Po jakiś piętnastu minutach dotarłem na miejsce. Stanąłem przed drzwiami z numerem dwadzieścia siedem i zapukałem w nie lekko. Musiałem powtórzyć tę czynność kilka razy, gdyż nikt nie raczył mi otworzyć. Po kolejnych trzech próbach, pociągnąłem lekko za klamkę, a drewniana powłoka ustąpiła przede mną. Zdezorientowany powoli wszedłem do środka, rozglądając się dookoła. Omal nie wybiłem sobie zębów zawadzając stopami o czarne szpilki i kilka innych niebotycznie wysokich par butów, które były rozrzucone po podłodze. Zrobiłem kolejny krok do przodu, tym razem uważnie patrząc pod nogi. W końcu znalazłem się w salonie, gdzie widok, który mnie przywitał sprawił, że stanąłem jak wryty. Otrząsając się z szoku, podszedłem bliżej do kanapy, by ujrzeć na niej wtulone w siebie Danielle i Eleanor, ubrane najwyraźniej w to co miały na sobie wczorajszego wieczora. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu znajomej mi sylwetki, ale nigdzie jej nie dostrzegłem. Udałem się więc do jednej z sypialni, gdzie miałem nadzieję znaleźć tego kogo szukałem. Nie pomyliłem się. Gdy tylko uchyliłem lekko drzwi przywitał mnie widok śpiącej brunetki ubranej w jedną z moich koszulek, którą tutaj zostawiłem. Podobnie jak w pozostałych pomieszczeniach, postanowiłem zignorować drażniący zapach alkoholu i wejść do środka. Usiadłem koło Gabrysi, przyglądając się jej uważnie. Przykryta do połowy kocem, oddychała głęboko przez lekko rozchylone usta. Jej ramiona był kurczowo zaciśnięte wokół misia, którego przywiozłem jej ze Sztokholmu. Odgarnąłem kilka kosmków włosów z jej twarzy, co nie spotkało się z aprobatą, bo po tym jak mruknęła coś pod nosem kilka razy, zerknęła na mnie niezadowolona.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić- ucałowałem ją w czubek głowy, pełen skruchy. 
- Niall?- szepnęła, rozglądając się dookoła, jakby chciała upewnić się gdzie jest- Kto cię wpuścił?
- Sam wszedłem- odparłem- Powinnaś zamykać za sobą drzwi. Nie chcę kiedyś usłyszeć, że ktoś cię porwał lub coś gorszego ci się przytrafiło tylko dlatego, że nie chciało ci się przekręcić zamka.
- Wiem, wiem. Przepraszam, ale wczoraj... jakby to ująć...- zastanowiła się przez chwilę nim znalazła odpowiednie słowa.
- Byłaś zbyt zmęczona by o tym pamiętać?- podpowiedziałem, na co pokręciła niepewnie głową.
- Tak. Coś w tym stylu...-zgodziła się- Która tak w ogóle jest godzina?
- Czwarta popołudniu- odpowiedziałem, a ona otworzyła szeroko oczy.
- Chcesz mi powiedzieć, że przespałam prawie cały dzień?!
- Na to wygląda- uśmiechnąłem się do niej ciepło, skradając kolejny pocałunek- Pewnie śniłabyś dalej, gdybym się nie pojawił.
- Dobrze, że przyszedłeś. Muszę sprawdzić co z dziewczynami.
- Z tego co zdążyłem się zorientować to Peazer i Calder bardzo się do siebie zbliżyły.
- To znaczy?- spytała zaskoczona.
- Wtulają się w siebie na kanapie w salonie. Podejrzewam, że Liam i Louis nie będą zadowoleni z takiego obrotu sprawy.
- A Kasia?
- Nie widziałem jej- przyznałem- Zobaczyć czy jest u siebie?
Gabrysia przytaknęła, słodko się do mnie uśmiechają i kim bym był gdybym nie zrobił tego czego oczekiwała? Nie mogłem się jej oprzeć. 
 Niechętnie wyszedłem z jej sypialni i udałem się do pokoju Kate. Podobnie jak wcześniej zapukałem w drewnianą powłokę kilka razy, ale tak samo tym razem nikt mi nie odpowiedział. Modląc się, żebym nie zastał jej z Harry'm w dwuznacznej sytuacji, popchnąłem drzwi i zajrzałem do środka. Ku memu zdziwieniu sypialnia tekściarki była pusta, choć pewnie gdyby się uparła, mogłaby się schować pod stosem porozrzucanych po podłodze kartek, książek i kilku instrumentów muzycznych. Wzruszając bezradnie ramionami, zamknąłem za sobą drzwi i wróciłem do mojej ukochanej, która teraz siedziała na łóżku oparta o jego wezgłowie. Palcami pocierała skronie co utwierdziło mnie w przekonaniu, że jej też dzisiaj doskwierał ból głowy.
- I co?
- Nie ma jej- odparłem niewzruszony. 
- Jak to? Jesteś pewien?- przytaknąłem, a ona zmarszczyła brwi ukazując tym swoje niezrozumienie dla zaistniałem sytuacji- A w salonie jest tylko Dani i El?
- Zgadza się.
- Czekaj, czekaj...- uniosła palec wskazujący, usilnie się nad czymś zastanawiając- Czyli wychodzi na to, że zgubiłam moją najlepszą przyjaciółkę?
- Jak to zgubiłaś?- tym razem to ja spojrzałem na nią zaskoczony.
- Jestem niemal na sto procent pewna, że obiecałam jej, że zaciągnę ją tu choćby siłą. Pamiętam jak dzwoniłyśmy razem po taksówkę, a potem...- jej oczy z sekundy na sekundę robiły się coraz większe, a ręce zaczynały trząść się niekontrolowanie- Matko Boska! Zgubiłam Kaśkę! Ona zaginęła!
Gabrysia zerwała się z łóżka i nawet nie zwróciła uwagi na moje nawoływania za jej plecami. Wbiegła czym prędzej do salonu budząc pochrapujące na sofie koleżanki.
- Dziewczyny wstawajcie! Zgubiłyśmy Kaśkę! No już!- zaczęła je szturchać, a ja byłem niemal pewien, że zostaną im po tym siniaki.
- Gaba uspokój się!- warknęła na nią wkurzona Danielle- Co ty wygadujesz?!
- Nie mam jej tu! Zniknęła!
- Przecież zbierała się razem z nami do wyjścia wczoraj... albo dzisiaj- odparła ziewając Eleanor- Jestem pewna, że jechała z nami taksówką. A może to była Ana?
- To nie jest zabawne! Musimy ją znaleźć!
- A czy ktoś się śmieje?
- Zadzwoń do Styles'a- jęknęła Peazer, naciągając koc pod brodę- Może on wie gdzie jest. 
Moja ukochana spojrzała na mnie kolejnym błagalnym spojrzeniem, a ja już nie mogłem się doczekać by znów zostać jej wybawcą. Wyciągnąłem telefon z kieszeni jeansów i wybrałem numer Loczka, uśmiechając się do niej uspokajająco. Czułem jak trzy pary oczu przyglądają mi się uważnie, choć tak właściwie powinienem powiedzieć dwie i pół, gdyż Dani zerkała na mnie unosząc tylko jedną powiekę do góry. Po kilku sygnałach, przyjaciel odebrał telefon wyraźnie zaskoczony, że nie jestem w naszym domu.
- Gdzie to się szlajasz Horan?
- Jestem u Gabrysi- wyjaśniłem krótko- Dzwonię z takim szybkim pytaniem. Jest może z tobą Kate?
- Bierze prysznic, a co?- spytał zaskoczony moim pytaniem.
- To świetnie- posłałem dziewczynom krzepiące spojrzenie, a one odetchnęły z ulgą. Ponownie z wyjątkiem Danielle, która zawinęła się w koc i odwróciła do mnie plecami, uznając sprawę za zakończoną- Jej przyjaciółki martwiły się o nią.
- Nic jej nie jest. Jest ze mną bezpieczna- zapewnił.
Pożegnałem się z nim krótko, po czym schowałem komórkę z powrotem do spodni.
- Wszystko w porządku. Harry obiecał się nią odpowiednio zająć.
- W to nie wątpię- uśmiechnęła się wymownie El. Tak, wiem co miała na myśli.
- Co byście powiedziały na to, żeby się zaraz zebrać i jechać do nas?- zaproponowałem- Skoro G tam jest, moglibyśmy usiąść wszyscy razem w salonie i w końcu rozstrzygnąć kto jest najlepszym organizatorem imprez. Kate czy Louis.
- A to był taki konkurs?
- Owszem- przytaknąłem- To co wy na to?
- Ja jestem za- zgodziła się moja ukochana- Zbieramy się dziewczęta!
- Naprawdę musimy?- jęknęła niezadowolona Peazer- Mi tu jest tak dobrze i ciepło!
- Liam na pewno cię ogrzeje- zapewniłem ją i wydawał się to być odpowiedni argument, bo po chwili cichego marudzenia, zwlokła się z kanapy i ruszyła do pokoju Gabrysi, oznajmiając że potrzebuje czegoś by się przebrać. W ślad za nią podążyła Calder z tym, że ona udała się do pokoju Kate. Nie byłem do końca przekonany czy tekściarce by się to spodobało, ale postanowiłem się nie wtrącać. 
- Będziemy gotowe za piętnaście minut- usłyszałem od brunetki, która stanęła przede mną na palcach i cmoknęła szybko moje usta- Dziękuję, że zadzwoniłeś do Styles'a.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że mogłem pomóc.
- Jesteś najlepszy, wiesz?
- Bez przesady- czułem jak się rumienię, ale mimo wszystko starałem się pozostać pewny siebie- Tak w ogóle to chciałem o czymś z tobą porozmawiać.
- To coś ważnego?- spytała lekko przestraszona
- Tak, ale nic złego. Nie masz się co martwić- złożyłem czuły pocałunek na jej czole- Porozmawiamy, kiedy będziemy u mnie, dobrze?
- Jasne- zgodziła się, obdarowując mnie kolejnym uśmiechem- Zaraz wracam.
- Będę czekać.

Dom One Direction

     Rozglądam się dookoła z paczką mrożonego groszku przyłożoną do głowy i stwierdzam, że nasz salon zmienił się w izbę wytrzeźwień. Wszyscy wyglądamy jakbyśmy pili co najmniej przez tydzień, ale to i tak pikuś w porównaniu do naszych dziewczyn. One przypominają chodzące zombie, choć dalej są zaskakująco piękne i urocze jak na zaistniałą sytuację. Może z wyjątkiem Kate, która dzisiaj działa mi wyjątkowo na nerwy.
- Po co ci ten groszek Louis?- tekściarka spojrzała na nie mnie jakbym był niespełna rozumu.
- Po to, żebyś się pytała- warknąłem, gdy po raz kolejny postanowiła zadać mi jakieś bezsensowne pytanie, ale oczywiście Harry musiał zaraz stanąć w jej obronie. Rycerz się znalazł od siedmiu boleści.
- Hamuj się Tommo- zwrócił mi uwagę, grożąc lodowatym spojrzeniem.
- To niech się odczepi- odburknąłem obrażony.
- Nie możesz po prostu powiedzieć, że przywaliłeś rano o stolik jak spadłeś z sofy?- wtrącił się Payne, jednocześnie tłumacząc moje dzisiejsze zamiłowanie do mrożonej zieleniny.
- Po co skoro mam ciebie?- uśmiechnąłem się od niego sztucznie- Możemy zmienić temat?
- Bardzo chętnie- przystanęła na moją propozycję Gaba- Dowiem się w końcu jak to się stało, że trafiłaś tutaj nad ranem bez mojej wiedzy?
Brunetka spojrzała na swoją współlokatorkę, a ta wzruszyła niewinnie ramionami. Ja tam się nawet nie zorientowałem, że u nas nocowała dopóki nie zeszła na dół i nie zaczęła mnie wkurzać.
- Nie mam zielonego pojęcia- przyznała- Ledwo pamiętam co działo się na wieczorze panieńskim.
- Mogłaś mi chociaż napisać smsa!- oburzyła się tamta- Wiesz jak się martwiłam?!
- Skąd mogłam wiedzieć, że pomyślisz, że mnie zgubiłaś? Poza tym, serio? Ty zgubiłaś mnie? Prędzej ja mogłam pomyśleć, że was gdzieś wciągnęło.
- Sama kazałaś mi się pilnować i przywieźć do domu!
- I już więcej tego nie zrobię, bo jak widać nie potrafisz spełnić jednego prostego polecenia.
- Bo akurat upilnowanie ciebie to najłatwiejsza rzecz pod słońcem...
- Dziewczyny, dajcie spokój- wtrąciła się w ich małą kłótnię Eleanor- Ważne, że każda z nas wróciła cała i mimo tylu pokus nic nie nabroiła.
- Co masz na myśli?- zapytałem zaniepokojony. Zresztą miny reszty chłopaków nie były lepsze. No może z wyjątkiem Zayna, który właśnie wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, po czym zapalił jednego twierdząc, cytuję "to powinno być ciekawe".
- Nic nie będzie ciekawe. Nic się nie wydarzyło- zapewniła szybko Kate, ale nawet głupi by jej nie uwierzył.
- A skąd ty to możesz wiedzieć skoro ponad połowy nie pamiętasz?- spytałem, uśmiechając się przebiegle. To był idealny moment, żeby jej dopiec za dzisiejsze docinki. Zwłaszcza, że Styles zaczął uważnie się jej przyglądać lecz na razie postanowił się nie odzywać. 
- Zamknij się Louis.
- Zawsze możemy to udowodnić- odezwała się Danielle, która do tej pory nic się nie odzywała. Siedziała jedynie wtulona w bok Liama, który otoczył ją ramieniem.
- Jak to?- spojrzała na nią lekko wystraszona El. Co tu się u licha działo?
- Przecież mamy zdjęcia...
- ZDJĘCIA?!- wykrzyknęła żeńska część naszej grupy, a Gaba omal nie spadła z kolan Horana.
- Serio nie pamiętacie jak Ana poprosiła mnie, żebym uwieczniła najlepszą imprezę w jej życiu?
- A nie mówiłem, że będzie interesująco?- uśmiechnął się od ucha do ucha Malik- Pokażcie!
- Nie ma mowy!- nie zgodziła się G- Nasze zdjęcia, więc tylko my je możemy zobaczyć.
- Uważam, że mogłyby one pomóc orzec, kto wygrał konkurs na najlepszego organizatora wieczorów panieńskich i kawalerskich- włączył się do rozmowy Niall.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Boisz się przegrać i tyle- wyzwałem naszą tekściarkę na pojedynek.
Jej mina była bezcenna. Widziałem jak toczy ze sobą wewnętrzną walkę o to czy powinna się zgodzić czy też sobie darować i przegrać walkowerem, bo właśnie to oznaczałaby jej odmowa. Dziewczyna zacisnęła ręce w pięści, mierząc mnie uważnym spojrzeniem, po czym zerknęła kątem oka na Harry'ego. Chłopak przyglądał jej się z zaciekawieniem, zastanawiając się co zrobi. Jak się okazało, żyłka do współzawodnictwa wzięła górę.

- Dobra, niech wam będzie- zgodziła się, a Malik wyrzucił w górę ręce uradowany- Pragnę tylko podkreślić, że był to wieczór panieński, a nie spotkanie kółka różańcowego. 
- A ja chcę zaznaczyć, że to wszystko był pomysł Kaśki- wskazała palcem na swoją współlokatorkę Gaba.
- Taka z ciebie przyjaciółka?!
- Aż po grób- odparła- I to dosłownie. 
- Koniec tej gadki- przerwała im Danielle, wyciągając z kieszeni bluzy telefon- Podłącz go do telewizora Zayn.
Mulat ochoczo sięgnął po urządzenie skrywające największy sekret dziewczyn, po czym podszedł do siedemdziesięcio calowego ekranu i podpiął do niego aparat za pomocą odpowiedniego kabla. Po chwili znalazł odpowiedni folder i kliknął na niego. Usiadł z powrotem na swoim miejscu, naciskając "play" z nieskrywanym podekscytowaniem.
 Na początku zdjęcia nie był jakoś szczególnie wyjątkowe. Każde z nich przedstawiało piątkę dziewczyn, w seksownych strojach, uśmiechających się szeroko z drinkami w rękach. Wszystko wyglądało tak jak przystało na ostatni babski wieczór wolności jednej z nich.
- Ana wyglądała jak milion dolarów- pochwaliłem jej srebrną sukienkę, co skomentowała moja ukochana.
- Pewnie dlatego Kate zaproponowała jej seks.
- Że co?!- wydarł się Malik- Czyli nie tylko mnie próbowałaś dobrać się wczoraj do majtek?!
- Słucham?!- tym razem to jak odezwałem się głośniej niż zamierzałem. Co tu się do cholery wczoraj działo?! I czemu mnie to ominęło?! A tak, byłem pijany. 
G wywróciła oczami, osuwając się niżej na kolanach swojego chłopaka. On z kolei uparcie wpatrywał się w ekran ze zmarszczonymi brwiami i zdawał się nie zwracać uwagi na to co działo się wokół.
- Po pierwsze wcale nie zaproponowałam jej pójścia ze mną do łóżka- spojrzała złowrogo na El, która w momencie dostała gęsiej skórki- A po drugie nie schlebiaj sobie Zayn. To, że nazwałam cię Maliczkiem nie znaczy, że chciałam spędzić z tobą noc.
- Mój mózg nie jest w stanie przetwarzać tych informacji- zatkał sobie uszy Payne- To takie... niewłaściwe. 
- Och proszę cię!- oburzyła się Kate- Twoja sympatia wcale nie była lepsza.
- To znaczy?!
- Oglądanie się za facetami okrytymi wyłącznie kusymi fartuszkami uważam za normalną i wręcz fizjologiczną reakcję mojego organizmu- Peazer zaczęła się natychmiast bronić- Gdybyście wy mieli wokół siebie roznegliżowane laski też byście wodzili za nimi wzrokiem.
- Niestety nie było takich atrakcji- posłał mi karcące spojrzenie Zayn. 
- Sami powiedzieliście, że jeśli zamówię striptizerki to Ana mnie zabije!
- Ale z ciebie lamus Tomlinson- zaśmiała kompozytorka- Nawet my miałyśmy striptizerów.
- I tych mega przystojnych barmanów- rozmarzyła się moja dziewczyna, na co odchrząknąłem, przypominając tym o swojej obecności- Oj daj spokój. To Gabrysia śliniła się do jednego z nich i ochoczo biegała po kolejne shot'y, ponieważ przypominał jej Nialla.
- Słucham?!- blondyn spoglądał to na El to na brunetkę leżącą obok niego- Że niby co?
- Tylko z nim rozmawiałam!- tłumaczyła się- I wcale mi się nie podobał! To Kaśka zaprosiła swojego byłego masażystę, który koniecznie chciał sobie przypomnieć jak jędrne są jej pośladki. Zresztą widać go na tym zdjęciu- wskazała palcem na ekran, a naszym oczom ukazał się ktoś przypominający greckiego boga. I nie było w tym żadnej przesady, bo widok jego sześciopak na brzuchu i szerokich ramion w połączeniu z południowoeuropejską urodą sprawiał, że spokojnie można go było wziąć za barat jakiegoś Heraklesa. Choć on akurat był herosem.
- Oficjalnie zostałaś wyrzucona z mieszkania i śpisz dzisiaj pod mostem- oznajmiła jej najwidoczniej już była współlokatorka, która nawet nie starała się ukryć gniewu.
Nie spotkało się to z żadną odpowiedzią, gdyż oczy wszystkich były skierowane na Styles'a. Złapałem się na tym, że wstrzymuję oddech, oczekując jak zareaguje, ale jego twarz nie wykazywała oznak najmniejszego wzruszenia. Dopiero kiedy Kate położyła dłoń na jego ramieniu, odwrócił się w jej stronę ze sztucznym uśmiechem. Wpatrywali się w siebie przez chwilę bez słowa do czasu, aż Harry podniósł się ze swojego miejsca i wyszedł na zewnątrz twierdząc, że musi się przewietrzyć. G zacisnęła dłonie w pięści, starając się opanować.
- Właśnie dlatego nie chciałam oglądać tych zdjęć- odezwała się w końcu, przerywając niezręczną ciszę.
- Przepraszam, że na ciebie naskoczyłam- zwróciła się do niej ze skruchą w głosie Gabrysia.
- To nie twoja wina- zapewniła ją- Mogłam się nie upijać, zachowywać tak sztywno jak zawsze i nie starać się pobić Louisa w jakiś durnych zawodach.
- Może to marne pocieszenie, ale szczerzę przyznaję, że wygrałaś- próbowałem ją jakoś podnieść na duchu, przyznając się jednocześnie do porażki. Musiałem się z tym pogodzić. Poległem na całej linii. Patrząc na ekran telewizora nawet ja miałem ochotę wziąć udział w tej imprezie. 
- Co z tego skoro teraz mój chłopak odezwie się do mnie najszybciej za sto lat?
- Nie będzie tak źle- odparł Liam- I tak dobrze to przyjął.
- Wolałabym, żeby na mnie nawrzeszczał niż tak po prostu wyszedł.
- Chyba powinnaś za nim pójść- zasugerował Niall- Zanim coś sobie ubzdura w tej swojej pokręconej główce.
- Masz rację- zgodziła się po chwili zastanowienia- Lepiej sprawdzę czy nie zaczął mi wykopywać grobu w waszym ogródku.
Kate zwlekła się z fotela i czym prędzej wybiegła z salonu, by po chwili zatrzasnąć za sobą drzwi wejściowe. Siedzieliśmy wszyscy w ciszy przez kilka minut, aż Malik postanowił rozluźnić atmosferę swoim spostrzerzeniem.
- Czy ten gościu jest przebrany za pluszowego tygrysa?
Wszyscy spojrzeliśmy na opisywaną przez przyjaciela postać, a sądząc po zaskoczonych wyrazach twarzy dziewczyn, nie miały zielonego pojęcia skąd dany osobnik wziął się na zdjęciu. 
- Czy my...
- Nie drążmy tego temat- zaproponowała Dani- Po prostu obejrzyjmy je do końca, usuńmy, a potem udawajmy, że nic się nie wydarzyło. Kto jest za?

     Wybiegłam z domu za Harry'm i odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam jak opiera się o czarnego Land Rovera parę metrów dalej. Po jego zgarbionej sylwetce i rękach wciśniętych głęboko w kieszenie szarych spodni od dresu wywnioskowała, że nie jest w najlepszym humorze. Zresztą nie ma się mu co dziwić. Właśnie się dowiedział, że jakiś facet obmacywał tyłek jego dziewczyny. Sama bym się nieziemsko wkurzyła. 
 Bardziej skradając się niż po prostu idąc, ruszyłam w jego kierunku, a gdy usłyszał moje kroki uniósł lekko głowę, po czym wrócił do wpatrywania się w czubki swoich białych trampek. Stanęłam naprzeciwko niego i przez chwilę zastanawiałam się co dalej. Nie spodziewałam się, że odezwie się pierwszy.
- Powinnaś coś na siebie założyć- stwierdził, spoglądając na moje odsłonięte przez krótki rękawek ręce- Wiem, że jest już maj, ale na dworze wcale nie jest aż tak ciepło.
- Nic mi nie będzie- zapewniłam, ale on i tak przeciągnął przez głowę swój sweter i podał mi go.
- Załóż to nim się przeziębisz.
- Ale...
- Po prostu to zrób.
 Nie sprzeciwiłam się, słysząc rozgoryczenie w jego głosie. Bez zbędnego ociągania, przeciągnęłam materiał przez głowę i zaciągnęłam się jego boskim zapachem. Czemu on zawsze musiał pachnieć tak idealnie? 
Nim zaczęłam się za bardzo rozwodzić nad tym tematem, otrząsnęłam się i zrobiłam krok w jego stronę, oplatając go niepewnie ramionami w talii. Gdy nie zareagował, podeszłam jeszcze bliżej i przytuliłam się do jego klatki piersiowej, wzmacniając uścisk.
- W skali od zera do stu jak bardzo jesteś na mnie wściekły?- spytałam, nie zbierając się na odwagę by spojrzeć w górę.
- Nie jestem wściekły.
- Zły?
Chłopak odetchnął powoli, nim wyjął ręce z kieszeni i ujął nimi moją twarz, odsuwając mnie minimalnie od siebie,
- Masz ochotę na przejażdżkę?- spytał, przyglądając mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Dokąd?
- Nie wiem- wzruszył ramionami- Mógłbym cię nauczyć prowadzić. Obiecałem ci to, gdy jechaliśmy na koncert The Kooks. Pamiętasz?
Przytaknęłam, przypominając sobie jak podziwiałam jego sylwetkę za kierownicą samochodu. Był wtedy taki rozluźniony, spokojny i skupiony na tym co robi. Nie to co teraz...
- Nie sądzisz, że to niebezpieczne? Niedawno zdołałam wytrzeźwieć.
- Pojedziemy gdzieś gdzie nie ma ruchu. Nie jestem na tyle nieodpowiedzialny, żeby pozwolić ci jeździć od razu po mieście.
- Jeśli się zgodzę, powiesz mi wtedy jak bardzo jesteś na mnie zły?
- Nie jestem zły- odparł, ale jakoś ciężko było mi w to uwierzyć.
- Gdybym ja dowiedziała się, że...
- Ale nie jesteś mną- przerwał mi tonem nieznoszącym sprzeciwu. Odepchnął się od karoserii, wymijając mnie i otworzył drzwi od strony pasażera- Wsiadasz?
 Bez większego zapału wdrapałam się na skórzane siedzenie, a chłopak okrążył samochód, po czym zajął miejsce obok mnie. Przekręcił kluczyk w stacyjce i odpalił silnik, płynnie wyjeżdżając z posesji. Bez skrępowania wpatrywałam się w niego, gdy włączał się do ruchu na jednej z głównych ulic. Zastanawiając się o czym teraz myśli, ale nie przychodziło mi do głowy nic pozytywnego
- Harry...- zagadnęłam, ale dał mi jasno do zrozumienia, że nie ma ochoty na pogawędki.
- Nie teraz.


- Jak mogłam się tak zachować?!- przeklinałam samą siebie w duchu- Jestem najgorszą przyjaciółką w całym wszechświecie!
- Wygadujesz głupoty. To nie twoja wina.
 Razem z Niallem leżeliśmy na łóżku w jego sypialni. Po tym jak Styles wpakował Kaśkę do samochodu i odjechał w nieznanym nikomu kierunku (o czym wiedzieliśmy, bo każde z nas miało twarz przyciśniętą do okna w salonie), towarzystwo się rozproszyło po całym domu. Liam jako jedyny z chłopaków wykazywał obawę o życie swojej kompozytorki, ale szybko go uspokoiłam gdy spytał czy może nie powinniśmy za nimi jechać by ją ratować. Znając charakter ich przyjaciela na pewno był bardzo zły, ale żeby zaraz jej coś zrobić? To nie mogło się wydarzyć. Prawda? 
 Mimo wszystko ostrożności nigdy nie za wiele, dlatego postanowiłam pomodlić się o zdrowie i życie Kaśki. Jedynym powodem, przez który udało mi się do tej pory nie ześwirować była dłoń mojego chłopaka, rysująca małe kółka na moim ramieniu. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w miarowe bicie jego serca oraz skupiając się na spokojnym oddechu. 
- A co jeśli ją zabije i zakopie gdzieś w lesie?- nieproszona myśl przedstawiająca przerażający scenariusz, gdzie brunet o kręconych włosach z nożem w ręce, wbija go w plecy niczego niespodziewającej się dziewczyny, stanęła mi przed oczami- Jak ja jej wyprawię pogrzeb, nie mogąc znaleźć ciała?
- Przerzuciłaś się z romansów na kryminały?- spytał Niall, kręcąc z politowaniem głową- Muszę chyba przejrzeć twoją domową bibliotekę i wyrzucić pare tytułów.
- Może faktycznie trochę dramatyzuję.
- Trochę?- wtrącił się, zerkając na mnie z rozbawieniem, gdy uniosłam się na łokciu, by na niego spojrzeć.
- No dobra, niech ci będzie. Zdecydowanie przesadzam, ale nie mogę uwierzyć, że byłam taka głupia i wytknęłam jej zaproszenie tego całego Greka, wiedząc jaki Styles jest zazdrosny.
- Moim zdaniem przyjął to całkiem nieźle.
- I właśnie to przyprawia mnie o ciarki.
Niemo przyznał mi rację, wpatrując się bez słowa w sufit. Na szczęście nim kolejny makabryczny przebieg wydarzeń pomiędzy uwielbiającą się kłócić parą wdarł się do mojej głowy, chłopak postanowił zmienić temat.
- Chciałem o czymś z tobą porozmawiać- zaczął niepewnym głosem- To dla mnie ważne, ale nie chcę żebyś pomyślała, że cię do czegoś zmuszam. Zawsze możesz powiedzieć nie. Nie będę zły ani nic z tych rzeczy. To tylko propozycja. Zrozumiesz jak odmówisz.
- Kochanie...- zatkałam mu usta ręką, by zatrzymać ten potok słów- Po prostu powiedz mi o co chodzi. 
Potrzebował chwili by kilka razy nerwowo przeczesać swoje blond włosy, a następnie usiadł na łóżku opierając się o ścianę. Kiedy maltretował swoje palce, wykręcając je we wszystkie strony, sama zaczęłam się stresować. Na szczęście w końcu zdecydował się wyjaśnić o co mu chodzi.
- W przyszłym tygodniu idziemy z chłopakami na jakąś tam galę- zaczął, zerkając czy go słucham- Nie pamiętam teraz co to dokładnie za impreza, w każdym razie zostaliśmy zaproszeni jako zespół i mamy tam wystąpić z paroma coverami. 
- To cudownie!- ucieszyłam się- Na pewno będziecie fenomenalni jak zawsze. Nie masz się czym matwić.
- Tak, wiem. Tylko, że nie o to chodzi...
- Więc o co?
- Cóż...- ociągał się niemiłosiernie, a ja wkraczałam w stan przedzawałowy spowodowany niepewnością.
- Po prostu to powiedz Niall.
- Pomyślałem, że może chciałabyś ze mną pójść?- spytał wreszcie- Jako moja osoba towarzysząca. To znaczy dziewczyna- poprawił się- W sensie... wiesz o co mi chodzi.
 Stwierdzić, że byłam w szoku to spore niedomówienie. Czułam jako oczy wychodzą mi z orbit, a szczęka opada na materac. Notabene dobrze, że na nim siedziałam, bo inaczej upadłabym na podłogę. 
- Czyli, że chcesz tak jakby...- zaczęłam układać to wszystko w swojej głowie i nim doszłam do oczywistych wniosków, dokończył za mnie.
- Oficjalnie przedstawić cię jako moją dziewczynę.
- Tak publicznie?- dopytywałam się nie będąc pewna czy dobrze go zrozumiałam.
- Dokładnie. Całemu światu, opinii publicznej... jak zwał tak zwał.
Zaniemówiłam. Wpatrywałam się w niego tak jakby nagle wyrosły mu trzy głowy, nie wiedząc jak zareagować. Moje szare komórki nie nadążały z analizą danych, które przed chwilą otrzymały, przez co nie byłam pewna czy powinnam skakać pod sufit z radości czy schować się na dno szafy i już nigdy z niej nie wyjść. Chłopak zauważył moje osłupienie jego słowami, dlatego zaczął się tłumaczyć kompletnie zakłopotany.
- Przepraszam jeśli posunąłem się za daleko- ujął moje dłonie, pocierając ich wierzch kciukiem- Chciałem tylko... sam nie wiem. Gdy szedłem dzisiaj przez ten mały park niedaleko twojego mieszkania, przypomniałem sobie jak spotkaliśmy tamte dziewczyny i jak bardzo byłaś smutna gdy mówiłaś im, że jesteś tylko moją koleżanką. Obiecałem sobie, że nigdy więcej nie pozwolę, by znowu zaszła taka sytuacja. Niestety nie wiem jak inaczej miałbym móc beztrosko spędzać z tobą czas bez obawy, że ktoś na ulicy znowu zada mi pytanie kim dla mnie jesteś. A ja nie chcę kłamać. Dlatego pomyślałem, że to będzie idealna okazja, by obwieścić wszem i wobec kto skradł moje serce i do kogo ono teraz należy. Oczywiście jeśli nie podoba ci się takie rozwiązanie zrozumiem i postaram się wymyślić coś innego.
Do oczu zaczęły napływać mi łzy, a dolna warga niekontrolowanie się trząść. Niestety nim zdołałam zająć jakieś stanowisko w tej sprawie, Niall wciągnął mnie na swoje kolana i zaczął scałowywać mokre strużki spływający po mych policzkach. 
- Przepraszam, przeprasza, przepraszam- objął mnie ciasno i przyciągnął do swojej klatki piersiowej- To był głupi pomysł. Znajdziemy inne rozwiązanie tylko błagam, nie płacz. Serce mi pęka, gdy widzę cię w takim stanie.
- Wszystko w porządku- odetchnęłam głęboko, nabierając do płuc powietrza, co pozwoliło mi się nieco uspokoić- Ja tylko... nie spodziewałam się tego. Nie sądziłam, że chciałbyś wyjawić szerszemu gronu kim jestem.
- Czemu masz co do tego wątpliwości? Naturalnie, że chcę- zaręczył- O niczym innym nie marzę jak pochwalić się każdemu kogo spotkam, jakim szczęściarzem jestem. 
- Nie przesadzaj- uśmiechnęłam się radośnie, słysząc jego słowa.
- Takie są fakty- odparł tonem nieznoszącym sprzeciwu- To jak? Uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na Ziemi i pozwolisz obwieścić światu, że jesteś moja?
Przygryzłam wargę, gdy zadowolenie zaczęło rozsadzać mnie od środka, a zdrowy rozsądek nie zdołał przedrzeć się przez morze endorfin wypełniające mój organizm.
- To będzie czysta przyjemność- zgodziłam się, a chłopak niespodziewanie złączył nasze usta razem w długim i przepełnionym miłością pocałunku.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mnie uszczęśliwiasz.
- Na pewno nie bardziej niż ty mnie.
Pocałowałam go ponowie, zapominając na dłuższą chwilę o reszcie świata, która miała się niedługo dowiedzieć, że ja, Gabriela Szymańska, jestem dziewczyną Nialla Horana. Członka najlepszego boys bandu na świecie.

Gdzieś w jakimś lesie...

     Oparłem się na łokciu o deskę rozdzielczą, wysłuchując narzekań brunetki siedzącej za kierownicą.
- To niedorzeczne!- upierała się dalej przy swoim, mimo że przestałem za nią nadążać jakieś dwadzieścia minut temu. Nawet nie wiem o czym teraz mówi- Powinniśmy wrócić do Londynu.
- Zrzędzisz w sumie od godziny, a nawet nie przekręciłaś kluczyka w stacyjce. Nie wspominając o ujechaniu chociaż trzech metrów.
- Bo to idiotyczny pomysł!- wyrzuciła w górę ręce zdenerwowana- Jak mam niby skupić się na wciskaniu sprzęgła, zmienianiu biegów, patrzeniu przed siebie z jednoczesnym obserwowaniem co dzieje się za mną w tych maluśkich lusterkach?! Czy ten samochód nie ma przynajmniej automatycznej skrzyni biegów?
- Ma, ale każdy dobry kierowca powinien umieć obsługiwać manualną- wyjaśniłem najspokojniej jak umiałem.
- Powinien nie znaczy to samo co musi- odparła.
- Możesz mnie nie łapać za słówka, tylko się skupić, gdy próbuję ci to wszystko wytłumaczyć?
- I tak tego nie załapię- odburknęła, krzyżując ręce na piersi.
- Kate, do jasnej cholery!- uniosłem się, przez co wzdrygnęła się przestraszona. Wziąłem głęboki wdech i policzyłem do dziesięciu, starając się opanować.
- Możemy jechać do domu?- poprosiła niepewna, czy może się ponownie odezwać.
- Obiecałem, że nauczę cię prowadzić, więc to zrobię- oświadczyłem bezsprzecznie.
- Ja się na to nie pisałam- odparła- Sam to postanowiłeś.
- Zatem powinnaś wiedzieć, że nie odpuszczę. Uważam, że mam prawo do tego, żebyśmy zrobili przynajmniej jedną rzecz, której ja chcę po tym, jakie ekscesy mi dzisiaj zaserwowałaś.
Dziewczyna spojrzała na mnie nienawistnym spojrzeniem, ale nic się nie odezwała. Odetchnąłem z ulgą myśląc, że w końcu wygrałem, ale oczywiście znów się pomyliłem.
- Wpakuję nas do najbliższego rowu. Zobaczysz.
- Przestań!- pociągnąłem mocno za włosy, by w nic nie uderzyć- Zachowujesz się irracjonalnie. Samochód to nie śmiercionośna maszyna.
- Założę się, że moi rodzice mają odmienne zdanie na ten temat- odgryzła się, obracając całe swoje ciało w przeciwną stronę.
Wpatrywałem się w jej plecy wstrzymując oddech. Wnętrze zaczęło wypełniać się pełną napięcia atmosferą, a to nie wróżyło nic dobrego. Zwłaszcza gdy oboje byliśmy obok siebie, zamknięci w małej przestrzeni i nie najlepszych humorach. 
Pochyliłem się nad hamulcem ręcznym, sięgając jej talii i obejmując ramionami. Złożyłem długi pocałunek na jej odsłoniętym karku.
- Przepraszam- zanurzyłem nos w jej włosach, upajając się ich zapachem- Wiesz, że nie chciałam w żaden sposób zaczynać tego tematu.
- Nic się nie stało- spojrzała na mnie przez ramię- To ja to wyciągnęłam. Jestem zdenerwowana, przez co przestaję kontrolować to co mówię.
- Oboje powinniśmy się uspokoić- stwierdziłem- Zaczniemy od początku? To naprawdę nie jest takie trudne.
- Pod warunkiem, że jeśli porysuję ci zderzak nie będziesz miał do mnie pretensji.
- Mam wykupione ubezpieczenie, więc jakoś to przeżyję.
- Taa...- prychnęła- To się dopiero okaże.
Wywróciłem w myślach oczami, nie komentując jej słów. Jeszcze raz powtórzyłem od czego musi zacząć pokazując co, w którym momencie nacisnąć, przytrzymać lub zmienić. Tym razem w skupieniu przypatrywała się moim ruchom i wsłuchiwała we wszystkie wskazówki. 
- Łatwiej byłoby zdobyć różdżkę Harry'ego Pottera niż zrobić to wszystko naraz.
- Tylko spróbuj- poprosiłem- Jeśli zauważę, że jesteś w tym absolutnie beznadziejna, odpuszczę.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech, po czym wcisnęła sprzęgło i odpaliła silnik. Udało się jej nawet wrzucić pierwszy bieg, ale po chwili auto zgasło, a ona przeklęła pod nosem.
- Za szybko puściłaś sprzęgło i dałaś za mało gazu- poinformowałem ją, gdy bezradnie rozłożyła ręce nie wiedząc co się stało.
- Nie chcę narzekać, ale tego się nie da skoordynować- oznajmiła- Prędzej nauczę się grać na kolejnym instrumencie, niż dojadę do najbliższego znaku.
Słysząc jej słowa, w mojej głowie zrodził się nowy pomysł, który Kate nieświadomie mi podsunęła. Uśmiechnąłem się przebiegle, co nie uszło jej uwadze.
- O nie! Tylko nie to...- położyła dłonie na kierownicy i oparła o nią czoło.
- Wyobraź sobie, że siedzisz przy pianinie- zacząłem wyjaśniać.
- Jak to ma mi niby pomóc? Nie wiem czy zauważyłeś, ale samochód nijak nie przypomina żadnego instrumentu muzycznego. Zwłaszcza pianina.
- I tu się mylisz!- zaprotestowałem- Wyobraź sobie, że kierownica i skrzynia biegów to klawisze, a gaz, sprzęgło i hamulec to pedały pianina. Jeśli chcesz płynnie jechać, musisz zsynchronizować wszystko ze sobą tak, jak robisz to gdy grasz. Podobnie zresztą jak w przypadku grania, tutaj też nie musisz ciągle spoglądać na to co robią twoje ręce i nogi. Będziesz to czuła bez konieczności ciągłej kontroli tego co robisz.
Po chwili namysłu, brunetka niechętnie sięgnęła do stacyjki, ponownie odpalając silnik. Zmarszczka, która pojawiła się między jej ściągniętymi brwiami wskazywała na to, że bardzo stara się skupić na tym co robi, gdy zmieniła bieg i pomału ruszyła do przodu.
- Patrz na drogę- zwróciłem jej uwagę, gdy usilnie sprawdzała gdzie aktualnie znajdują się jej stopy- Nie skupiaj się tylko na jednej rzeczy. Gdy zrobisz jedno, przejdź do drugiego. Właśnie tak- pochwaliłem ją, gdy udało jej się wrzucić dwójkę bez większych problemów- Rozpędź się jeszcze trochę, dojedź do tamtego przewróconego drzewa i zatrzymaj się nie gasząc samochodu. 
Gdy prawidłowo wykonała swoje zadanie, poprosiłem by ustawiła drążek na bieg wsteczny i zaczęła cofać.
- Zwariowałeś?!- spojrzała na mnie wystraszona- Niby, na którym lusterku mam się skupić?!
- Na wszystkich po trochu.
- Oszalałeś!
- Nie panikuj, tylko zacznij cofać- nakazałem- Jeśli poczujesz, że tracisz kontrolę lub coś pójdzie nie tak po prostu puść wszystko. Samochód sam zgaśnie, a ja zaciągnę ręczny.
- Jednak dzisiaj umrę- mruknęła cicho, przygryzając wargę w skupieniu.
- Nie gadaj tyle tylko się skoncentruj.
Po minucie wahania zaczęła jechać tyłem, przeskakując szeroko otwartymi oczami z lusterka na lusterko. Pomogłem jej odrobinę, odkręcając lekko kierownicę, gdy zaczęliśmy zjeżdżać do środka drogi, ponieważ za bardzo skupiła się na oddalaniu od drzew po naszej lewej stronie.
- Teraz powoli się zatrzymaj, a następnie zgaś silnik i podciągnij do góry hamulec ręczny.
 Nie mogłem się nie zaśmiać, gdy po sprawdzeniu czy aby na pewno wszystko dobrze wyłączyła, powoli uniosła ręce i stopy do góry, oczekując z niepokojem, czy przypadkiem coś niespodziewanego się nie wydarzy. 
- Właśnie pierwszy raz w życiu poprowadziłaś samochód, w dodatku go nie uszkadzając. Brawo. Jestem z ciebie dumny.- zaklaskałem w dłonie.
- Udało mi się- szepnęła nie dowierzając- Jechałam samochodem. Jako kierowca. 
 Uśmiech na jej twarzy powiększał się z sekundy na sekundę. Dawno nie widziałem jej takiej szczęśliwej. Wyglądała jak mała dziewczynka, która nareszcie nauczyła się jeździć na rowerze bez dodatkowych kółek po bokach. Gdy wyciągnąłem do niej rękę by jej pogratulować, ścisnęła ją z zadowoloną miną. W momencie gdy dotknęliśmy się nawzajem, atmosfera zmieniła się z radosnej na pełną pożądania. Skrzyżowaliśmy nasze spojrzenia, zatapiając się w otchłani naszych ciemniejących coraz bardziej tęczówek. Nim zdążyłem się ocknąć z transu w jaki zapadłem, Kate odpięła swój pas, po czym wspięła się na mój fotel i usiadła na mnie okrakiem. Gdy tylko nasze twarze znalazły się naprzeciw siebie, błyskawicznie złączyła nasze usta razem. Pocałunek był namiętny i odrobinę niedbały, ale wciąż niezmiennie podniecający. Przejechałem czubkiem języka po jej dolnej wardze, prosząc o więcej. Bez żadnego sprzeciwu pogłębiła pocałunek, doprowadzając mnie do szaleństwa, gdy zaczęła drażnić moje podniebienie delikatnymi ruchami. Zaciągnęła się powietrzem, gdy zacisnąłem dłonie na jej udach, po czym skierowałem się w górę łapiąc ją za pośladki. Dziewczyna zaczęła poruszać powoli biodrami, ocierając się o moją twardniejącą z każdym jej ruchem erekcję. Jęknąłem gardłowo, gdy jedną dłoń wsunęła w moje włosy pociągając za nie, a drugą chwyciła moje nabrzmiałe krocze.
- Kurwa!- syknąłem, czując jej drobne palce przez spodnie- Kate, jeśli zaraz nie przestaniesz...
- Proszę, nie powstrzymuj się- wyszeptała mi wprost do ucha- Chcę to dla ciebie zrobić. Chcę wynagrodzić ci to wszystko co spieprzyłam w przeciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin.
Wbiłem palce w jej boki i przygryzłem wargę, kiedy zaczęła mocno ssać skórę na mojej szyi, a ręka wsunęła się za gumkę bokserek obejmując moją męskość. Ledwo słyszałem co do mnie mówi, rozproszony jej ruchami i własnym ciężkim oddechem.
- Nigdy nie chciałam cię zranić i przysięgam, że jesteś jedynym, którego pragnę- deklarowała uporczywie- Tylko ty sprawiasz, że mam ochotę wstać rano z łóżka i wyjść ze swojej skorupy. Nie poddawać się i ciągle walczyć, choć najchętniej uciekłabym stąd jak najdalej nie oglądając się za siebie- wyznała łamiącym się głosem- Niestety nie mogę tego zrobić, bo jeśli bym cię opuściła, straciłabym również siebie. Tą nowszą wersję, która cholernie mnie przeraża, ale jednocześnie sprawie, że czuję się żywa, a nie martwa w środku jak do tej pory.
Pochyliłem się do przodu, łącząc nasze usta razem. Gdy już nie mogłem złapać oddechu, a moje ciało znajdowało się na krawędzi rozkoszy, przygryzłem zębami jej ramię odrobinę za mocno. Syknęła cicho, zaciskając swoją dłoń, co doprowadził mnie do wszechogarniającego spełnienia, rozlewającego się po całym moim ciele.
 Dyszałem ciężko, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi. Próbowałem dojść do siebie, ale to wcale nie okazało się takie łatwe, gdyż to nie był koniec jej przemowy.
- Tak bardzo cię kocham- wyznała, a ja poczułem jak jej sylwetka zaczyna drżeć- Czasami gdy się nad tym zastanawiam, napawa mnie to przerażeniem. Być może dlatego wciąż staram się ukryć część tego co czuję. Wiem, że to nie jest żadne wytłumaczenie, ale może podświadomie robię te wszystkie okropne rzeczy, żeby cię od siebie odsunąć. Żebyś był na mnie zły i nie sprawiał, że zaczynam wierzyć, że wszystko się ułoży. Może wmówiłam sobie, że jeśli stracę cię na własnych warunkach nie będzie to aż tak bardzo bolało, w porównaniu do tego jakby to mogło być, gdybyś opuścił mnie z zaskoczenia.
Odchyliłem się do tyłu by na nią spojrzeć. Jej oczy wypełniły się łzami, które uparcie starała się zatrzymać, mrugając szybko powiekami i patrząc w górę. Ująłem jej podbródek, skierowując jej wzrok na siebie.
- Nigdzie się nie wybieram- zdołałem w końcu zabrać głos- Będziesz musiała się ze mną męczyć do końca życia.
- Czemu mi to robisz?- spytała, nie będąc w stanie dłużej powstrzymywać płaczu. Otarłem kciukiem mokre strużki, spływające po jej zaróżowionych policzkach.
- Co takiego?
- Sprawiasz, że czuję się taka silna i całkowicie bezbronna jednocześnie- odparła- To bardzo dezorientujące i irytujące, a oboje dobrze wiemy, że nie lubię nie mieć kontroli.
- Nie wiem Kate- wzruszyłem ramionami- Nie umiem na to odpowiedzieć. Tak samo jak nie umiem wytłumaczyć czemu tylko ty sprawiasz, że moje życie ma jakiś głębszy sens. Poza karierą i tymi wszystkimi dodatkami. Gdyby nie ty, nie umiałbym tego docenić ani się z tego cieszyć. Sprawiasz, że dostrzegam więcej, co z kolei prowadzi do tego, że jestem szczęśliwszy niż kiedykolwiek mógłbym to sobie wymarzyć.
Wpatrywaliśmy się w siebie w ciszy. Moja ukochana niezaprzeczalnie nad czymś rozmyślała, ale postanowiłem dać jej czas by mogła sobie wszystko poukładać w głowie. Sam tego potrzebowałem. Wciąż nie do końca zdawałem sobie sprawę jak wielki mam na nią wpływ i za każdym razem gdy uświadamiała mi to na swój pokręcony i wyjątkowy sposób, napawało mnie to przerażeniem i niedającą się opisać słowami radością. Nie pragnąłem w życiu niczego więcej niż jej słodkiego uśmiechu, bezgranicznego zaufania i miłości.
Gdy ponownie skupiła na mnie swój przenikliwy wzrok, przyciągnąłem ją do siebie, całując delikatnie i powoli. Nie było w tym gorączkowej pogoni za spełnieniem. Jedynie słodkie obietnice bezgranicznej miłości i wspólnych starań o lepsze jutro.
- Powiedz, że mnie kochasz- odezwała się cichym szeptem, jakby nie była pewna czy może  o to prosić.
- Kocham cię- odpowiedziałem, patrząc jej prosto w oczy- Nawet jeśli cały świat stanie na głowie, możesz być pewna, że to się nigdy nie zmieni.
- Nie zasługuję ani na ciebie, ani na żadne uczucie, którym mnie obdarzasz.
Jej oczy zaszkliły się od kolejnej fali łez, a ja uśmiechnąłem się ciepło, przytulając ją mocno.
- Zasługujesz- złożyłem pocałunek pośród jej kręconych włosów- Musisz tylko w to uwierzyć.

8 komentarzy:

  1. TO.BYŁO.ZAJEBISTE.
    Nic dodać, nic ująć. Czekam z niecierpliwością na kolejny. #kochamspongebobainicwamdotego xox

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i cieszę się, że się podobało :)

      Xx.

      Usuń
  2. Matko genialny. A ta akcja jak Gaba myślała że zgubiła Kaśke genialne :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko matko, nie wchodziłam tu już troszkę czasu, bo myślałam, że jednak już nic nie napiszesz, a coś mnie skusiło, wchodzę i buuum, dwa nowe rozdziały <3 Nawet nie wiesz jakiego banana na twarzy miałam :D Super, że wreszcie coś dodałaś i mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie trzeba będzie aż tak długo czekać :)
    Rozdziały jak zwykle genialne, no i te scenki haha tym to mnie nieźle zaskoczyłaś, no ale oczywiście w bardzo pozytywny sposób^^ Mogę zatudnić Kate do organizacji swojego wieczoru panieńskiego?? Prooooooooosssszzzzeee :DD Sama nie wiem co napisać, nooo ale kurcze dziewczyno, ty może książkę wydaj, bo ile ja bym blogów z opowiadaniami nie czytała, to i tak uważam, że twój styl pisania jest najlepszy :)
    Jeszcze mam taki pytanko... Piszesz jeszcze może jakieś inne opowiadania, które zamierzasz opublikować?:)
    To z mojej strony tyle, do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że dałaś mi i temu opowiadaniu jeszcze jedną szansę oraz że Cię nie zawiodłam :)
      Możesz zatrudnić Kate, ale nie bierze ona odpowiedzialności za wszelkie straty i kłótnie ;).
      Mam w planach po skończeniu tego bloga coś jeszcze opublikować, ale to dopiero jak postawię tutaj kropkę na i.
      Przepraszam, że kolejny rozdział pojawi się nieco później, ale mam straszne zamieszanie teraz i muszę się trochę ogarnąć :)

      Xx.

      Usuń