Moje pięści są tak mocno zaciśnięte, że kostki swoim kolorem przypominają śnieżną biel, którą pokryty jest sufit nade mną, a wbite paznokcie już dawno przebiły się przez naskórek i niedługo zacznę krwawić. Powód? Od Dwóch godzin przysłuchuje się jak podstawieni świadkowie Laury wylewają na mnie kolejne kubły gówna w postaci oczerniających mnie zeznań. Nie wiem skąd ona ich wytrzasnęła, ale takich herezji to ja w całym moim krótkim, ale za to nieźle popieprzonym życiu nie słyszałam. Jak tylko weszłam na salę sądową i spojrzałam na ten rudy łeb, siedzący po prawej stronie wiedziałam, że dzisiejszy dzień nie będzie się zaliczał do udanych. Przemądrzały i świadczący o niezwykłej pewności siebie uśmieszek na twarzy Marin doprowadzał mnie do szału, a ja nie mogłam przestać myśleć jak jej go najefektowniej zetrzeć.
- Gdyby mogła pani opisać stosunek pozwanej do powódki, jakich słów by pani użyła?- zadał kolejne nic nie wnoszące do sprawy pytanie mecenas Stevens. Nie mam zielonego pojęcia jak nijaka Amanda, która aktualnie zeznawała przeciwko mnie mogła na nie odpowiedzieć, skoro w życiu jej nie widziałam! Przecież ta dziewczyna nie ma zielonego pojęcia kim jestem a co dopiero jaka jest relacja między mną a Marin.
- Psychologa tu wezwali czy kogo?- zapytałam na tyle głośno, że sędzia Welch spojrzał na mnie z niezadowoleniem i przyłożył palec do ust, dając mi tym samym do zrozumienia, że mam siedzieć cicho. Jak niby mam to zrobić skoro to jest jakaś jedna wielka komedia?! Choć dla mnie mało śmieszna.
- Kate nigdy nie zwracała się z szacunkiem do Laury. Była wręcz opryskliwa i poniżała ją.- odpowiedziała czarnowłosa kłamczucha przede mną, a ja nie wytrzymałam.
- To są jakieś żarty!- wstałam, wskazując na nią palcem - Ona mnie nigdy na oczy nie widziała!
- Bardzo proszę zachować spokój!- sędzia uderzył swym drewnianym młotkiem o pulpit, przy którym siedział, a ja zostałam pociągnięta za rękaw marynarki w dół przez mojego obrońcę.
- Niech chociaż nie mówi do mnie po imieniu. Wódki z nią nie piłam- dodałam, chcą wyrzucić z siebie chociaż trochę gniewu, który się we mnie kumulował odkąd tu weszłam.
- Panno G, błagam...- posłał mi karcące spojrzenie mecenas McConell, a ja wzięłam głęboki wdech. Niestety byłam również na tyle głupia, by spojrzeć na Laurę, której uśmiech poszerzył się o kolejnych kilka centymetrów. Zacisnęłam mocniej pięści i przysięgam, że jeszcze trochę, a już w życiu nie będę mogła grać na gitarze. Może jak przegram to będę mogła chociaż pozwać Marin o odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu?
Welch poniekąd przychylił się do mojej "prośby" i nakazał przesłuchiwanej zwracać się do mnie per pani, ale to ani trochę nie ukoiło moich nerwów. W dalszym ciągu byłam zmuszona wysłuchiwać niestworzonych historii na swój temat. W pewnym momencie ześwirowałam kompletnie i zaczęłam podziwiać tą czarnowłosą wiedźmę. Jej wyobraźnia była wręcz niesamowita, więc stwierdziłam, że zdecydowanie powinna zostać bajkopisarzem. A może to był jej prawdziwy zawód?
Ponownie spojrzałam na Laurę, która przyglądała mi się bezczelnie z rękami założonymi na piersi, a jej mina mówiła "I kto tu teraz rządzi?". Po tym jak życzyłam jej w duchu, żeby rozjechał ją autobus, gdy będzie przechodziła przez ulicę, zwróciłam się szeptem do starszego mężczyzny siedzącego obok mnie.
- Był pan kiedyś obrońcą oskarżonego o morderstwo?- spytałam potajemnie, a on uniósł brwi, zaskoczony moim pytaniem.
- Owszem, zanim zająłem się sprawami wielkich firm. Skąd to pytanie?
- Myślę, że niedługo będzie pan musiał sobie przypomnieć stare dobre czasy, bo nie ręczę za siebie. Gdybym tylko mogła to...
- Jeśli mam być pani obrońcą to wolałbym nie wiedzieć o niczym teraz, żeby mnie również nie sądzono o współudział- przerwał mi, uśmiechając się lekko.
Nie wiem gdzie Cowell wytrzasnął tego gościa, ale zdecydowanie każę dać mu podwyżkę. Jego stoicki spokój działał na mnie niezwykle kojąco. Naprawdę. Gdyby nie mur, który stanowiło jego lekko otyłe ciało, zasłaniające mi widok na tą rudą małpę już dawno bym ją zabiła. Przysięgam. Ale jak słusznie zauważył, w obecnej sytuacji lepiej, żebym nie mówiła tego głośno.
- Ma pan bardzo uspokajający głos.- stwierdziłam- Niech mi pan wierzy, znam się na tym.
- Wierzę ci- odpowiedział podkreślając każde słowo, a ja czułam, że nie mówimy już tylko o mojej znajomości barw głosu. Spojrzałam na niego, lekko się uśmiechając, a on odpowiedział mi tym samym.
Zeznania Amandy Jakiejś-Tam trwały jeszcze około piętnastu minut, podczas których dowidziałam się, że jestem nieprawdomówna i generalnie mam nierówno pod sufitem. W sumie mogłabym się z tym zgodzić. W końcu przez jakiś czas twierdziłam, że pracuję w firmie kurierskiej, a co do tego, że czasami powinnam się wybrać na wizytę do psychiatry nie ma żadnych wątpliwości.
Mimo wszystko, gdy tylko o tym pomyślałam, pacnęłam się mentalnie w głowę, bojąc się, że niedługo faktycznie przyznam, że mogę być winna, któremuś z postawionych mi zarzutów. Wolałam za bardzo się nad tym nie rozwodzić i skupić się na czymś innym. Oczywiście pierwszym co, a właściwie kto przyszedł mi na myśl był Harry. Zastanawiałam się co teraz robi. Z jednej strony miałam nadzieję, że razem z resztą chłopaków klęczy w kościele i próbuje wymodlić pozytywny dla mnie wyrok, ale z drugiej wolałabym, żeby przejmował się tą całą sprawą jak najmniej. Byłam na siebie wściekła, że zamiast cieszyć się z nadchodzącej premiery swojego debiutanckiego albumu i rozpoczynającej się pełną parą kariery, zapewne nieustannie wpatruje się w telefon, czekając na wieści ode mnie jak mi dzisiaj poszło. Niby za każdym razem gdy szłam do sądu, obiecał mi, że nie będzie się martwił, ale widząc jego wyprostowane od nerwowego pociągania włosy i słysząc spięty głos, zdawałam sobie sprawę, że moje prośby poszły na marne.
Westchnęłam cicho, przyklepując dłonią moją misternie ułożoną przez Gabę fryzurę, w momencie gdy sędzia Welch ogłosił koniec dzisiejszej rozprawy i zapowiedział kolejną za cztery dni. Odetchnęłam z ulgą, ciesząc się, że mogę stąd wreszcie uciec i zając się przygotowaniami do wieczoru panieńskiego Any, który miał rozpocząć się o dwudziestej pierwszej. Wraz z McConellem wyszłam bocznymi drzwiami z sali i podałam mu rękę.
- Dziękuję za dzisiaj panie mecenasie- skinęłam w jego stronę, krzywo się uśmiechając.
- Podziękujesz mi jak wygramy- położył dłoń na moim ramieniu i lekko je ścisnął- Widzimy nie za cztery dni. Postaraj się do tego czasu zrelaksować, żebyśmy mogli uniknąć takich porywczych wypowiedzi jak dzisiaj- skarcił mnie subtelnie jak na poważnego człowieka przystało.
Z obietnicą poprawy pożegnałam się z nim i zamierzałam zrobić dokładnie tak jak powiedział, czyli maksymalnie się wyluzować. Z pomocą miały mi nadejść hektolitry alkoholu, głośna muzyka i zabawa do białego rana. Oraz Harry.
Dom One Direction
Dzisiejszy dzień od samego początku był jednym wielkim wariactwem. Nieustannie rozmawiałem z kimś przez telefon, upewniając się, że wszystko jest gotowe na wieczór kawalerski Savana. Po tym jak zgarnąłem w biegu jednego tosta z całego stosu, który przygotował Harry, pobiegłem do swojego pokoju po moją listę, na której zapisałem wszystkie najważniejsze punkty do zrealizowania. Spojrzałem na nią i przeanalizowałem ją od góry do dołu.
Najbardziej niesamowity wieczór kawalerski świata!!!
Miejsce ✔
Alkohol ✔
Jedzenie ✔
Muzyka ❌
Przebranie ✔
Transport ✔
Widząc, że jedyne co musiałem jeszcze załatwić to muzyka (gdyż pomysł z paniami w kusych strojach odrzuciłem zaraz na początku z wiadomych względów) zbiegłem z powrotem na dół i rzuciłem się na Zayna.
- Co jest kurwa?!- krzyknął, wypluwając resztkę kanapki, której nie zdążył połknąć nim go zaatakowałem.
- Załatwiłeś DJ-a?- spytałem, gdy on próbował zrzucić mnie z swoich pleców.
- Mówiłem ci wczoraj, że tak! Chcesz żebym się udławił?!- odepchnął mnie i sięgnął po sok Nialla.
- Ej! To moje!- oburzył się Horan, wyrywając mu z dłoni szklankę.
- Zero współczucia! Jeśli kiedyś będę leżał na środku ulicy, wykrwawiając się na śmierć to nie zadzwonię po pomoc do żadnego z was.
- Serio?- zaśmiał się pod nosem Liam- A do kogo zwrócisz się o pomoc?
- Do Kate- odparł pewnie, rzucając zużytą serwetkę na blat.
- Ja tam bym zadzwoniła po karetkę, ale co ja tam wiem.
Słysząc znajomy głos tekściarki, odwróciliśmy się wszyscy jak na komendę. Styles gdy tylko dopatrzył ją zza sylwetki Payne'a, rzucił się na nią niemal tak jak ja przed chwilą na Malika, z tym że ja darowałem sobie wpajanie się w jego usta.
Kate zrobiła kilka kroków do tyłu, a gdy omal nie potknęła się o własne nogi, z pomocą przyszło jej ramię Harry'ego, które ciasno owinęło się wokół jej talii, asekurując przed upadkiem. Drugą rękę położył na jej karku przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. Bardzo możliwe, że niedługo musielibyśmy szykować się również na pogrzeb, gdyby nie Zayn i Niall, którzy zaczęli gwizdać i ich dopingować. To sprawiło, że Loczek zabójczym wzrokiem spojrzał na swych kibiców, a dziewczyna w tym czasie wzięła głęboki wdech, przy okazji się rumieniąc.
- Zabiję was- pogroził im złowieszczo, na co Kate odparła "I mnie".
Harry uśmiechnął się zadowolony z nie wiadomo czego, po czym chwycił brunetkę za rękę i pociągnął ją w stronę wyspy kuchennej. Sam usiadł na jednym ze stołków, a następnie wciągnął ją, sadzając bokiem na swoich kolanach.
- Czyli ty też byś mi nie pomogła?!- spytał oburzony Zayn, kontynuując przerwany przez atak Styles'a temat.
- Myślę, że gdybyś faktycznie wykrwawiał się na śmierć to moja wiedza medyczna mogłaby okazać się niewystarczająca, żeby cię uratować- wzruszyła bezradnie ramionami- Ale mogłabym potrzymać cię za rękę i karmić kłamstwami w stylu "Wszystko będzie dobrze. Wyjdziesz z tego".
- To i tak więcej niż mógłbym się po nich spodziewać- wskazał na nas ruchem głowy mulat, a Kate przyznała mu rację. Już miałem się oburzyć, ale Liam postanowił zmienić temat.
- Jak było na rozprawie?- spytał, a my nadstawiliśmy uszu chcąc wszystko dobrze słyszeć. Zauważyłem jak dłoń Harry'ego, która do tej pory głaskała plecy Kate, zaciska się mocno na jej marynarce. Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim uśmiechem i splotła razem ich dłonie na swym kolanie.
- Tak jak zwykle. Laura znalazła kolejnych "świadków", którzy zgodnie twierdzili, że jestem niegodna zaufania, skora do kradzieży, nie szanuję pracowników i takie tam.
- Co za ruda małpa!- wydarł się Horan.
- To niedorzeczne- dodał Liam- Przecież nikt przy zdrowych zmysłach w to nie uwierzy! Wystarczy na ciebie spojrzeć i od razu widać, że nie byłabyś zdolna, by zrobić coś takiego.
- Niedługo to ja postradam rozum- westchnęła cicho.
- Hej...- Harry ujął jej podbródek i zwrócił go w swoją stronę- Nie mów tak. Nic takiego się nie wydarzy. Obiecuję.
- Daj spokój. Dzisiaj przyłapałam się na tym, że pomału zaczynam sama wierzyć w to, że mogę być winna- przyznała, pocierając czoło wolną dłonią.
- Nie możesz tak myśleć!- oburzył się- Marin pewnie o to chodzi. Chce, żebyś straciła wiarę siebie, co pozwoli jej dopiąć swego. Nie pozwalam ci nawet rozważać takiej możliwości, rozumiesz?
G wyglądała na naprawdę skruszoną, jakby zrugał ją co najmniej jej własny ojciec.
- Tak, przepraszam.
- Mam nadzieję, że nie będę się musiał powtarzać- dodał jeszcze ostro chłopak, a ja palnąłem go w tył głowy. Jak on może się tak do niej zwracać? W takim momencie?! I gdzie się podziała nie dająca sobą poniewierać tekściarka?!
Harry szybko zrozumiał o co mi chodzi i w ramach poprawy swojego zachowania objął, dziewczynę siedzącą na jego kolanach mocniej i złożył delikatny pocałunek na jej skroni. Wpatrywałem się w nich przez chwilę, zdumiony tym co działo się na moich oczach. Jeszcze nigdy nie widziałem Kate tak pokornej, niewinnej i bezbronnej. Gdy tak siedziała, skulona w ramionach mojego najlepszego przyjaciela, przypominała małą dziewczynkę szukającą pocieszenia, a nie elegancką i szanowaną kompozytorkę. Zastanawiałem się gdzie podziała się jej maska poważnej bizneswoman, zimne spojrzenie i postawa nieznosząca sprzeciwu. Zamiast tego miałem przed sobą obraz bliskiej rozpaczy i totalnej porażki dziewczyny, która utrzymywała się w ryzach tylko i wyłącznie dzięki czyjejś pomocy. Moje rozmyślania skłoniły mnie do kolejnej refleksji. Nie mogłem uwierzyć (choć uważam, że to po części moja zasługa) jak bardzo Kate zbliżyła się nie tylko do Styles'a, ale i do każdego z nas. Jeszcze pare miesięcy temu mógłbym się założyć, że jedynymi okazjami do spędzenia z nią czasu będzie praca w studiu albo ewentualne spotkania zorganizowane przez Simona. A teraz? Widujemy ją niemal codziennie (z wyjątkiem Loczka, który zostawia ją samą tylko wtedy kiedy naprawdę musi, co w ogólnym rozrachunku daje nam najwyżej kilka godzin tygodniowo), imprezujemy razem, nocujemy pod tym samym dachem, oglądamy filmy, gramy w karty, śmiejemy się ze wspólnych dowcipów i zwierzamy się sobie co najlepszego przydarzyło się nam w ciągu dnia. Po tym wszystkim co razem przeszliśmy zaczęliśmy traktować ją bardziej jak naszą siostrę (ponownie- z wyjątkami) niż współpracownika. Jestem też przekonany, że ona ma w stosunku do nas podobne odczucia, aczkolwiek raczej nigdy tego nie przyzna. Chociaż kto wie? Skoro Harry'emu powiedziała, że go kocha to może i ja kiedyś usłyszę, że jestem dla niej jak brat?
Westchnąłem cicho, patrząc na jej zgarbioną sylwetkę. Postanowiłem coś zrobić, aby poprawić jej humor. Kto powiedział, że tylko Styles ma do tego prawo?
- Zapomnijmy o tym na chwilę i skupmy się na tym co najważniejsze dzisiejszego dnia, a tak właściwie nocy!- klasnąłem uradowany w dłonie- Wieczór kawalerski Savana i panieński Any! Co tam ciekawego dla niej przygotowałyście?
Kate wyprostowała się, uśmiechając przebiegle. Ucieszyłem się widząc jej natychmiastową poprawę humoru. Mimo, iż nie była ona oszałamiająca.
- Nie mogę ci powiedzieć. Inaczej żadna z nas łącznie z Gabą, Eleanor i Danielle nie mogłaby wyjść dzisiaj z domu.
- Słucham?!- odezwaliśmy się wszyscy jednocześnie z wyjątkiem Zayna, który wyglądał na zaintrygowanego. Za odpowiedź musiało nam wystarczyć jedynie niewinne wzruszenie ramionami i znak pokazujący, że musi trzymać buzię na kłódkę.
- Nigdzie nie idziesz- stwierdził zdecydowanie Loczek.
- Gabrysia też nie. Nie ma mowy- zawtórował mu Horan.
- A ja mogę przyjść?- zapytał Zayn, za co oberwał ode mnie w głowę- No co?! Ona przynajmniej będzie mnie trzymać za rękę kiedy będę konał, a ty byś mnie pewnie dobił.
- Nie ma opcji, żeby wieczór panieński Any mógł przebić moją imprezę. Wszyscy dobrze wiedzą, że to JA- wskazałem na siebie placem, by nikt nie miał wątpliwości o kogo chodzi- jestem najlepszym organizatorem przyjęć na świecie.
- Myślałem, że to ma być impreza Kotechy- zaśmiał się Payne, rzucając mi przy okazji kłody pod nogi. Też mi przyjaciel...
- Nie bądź taki mądry- pogroziłem mu palcem- Jeszcze jeden taki tekst i odwołam twoje zaproszenie.
- Nie martw się Liam- poklepała go po ramieniu Kate- W razie czego możesz wpaść do nas. Wyobraź sobie ty jeden i całe stado gorących lasek.
- Pójdziesz tam tylko i wyłącznie pod moją opieką- odparł ponownie Harry, traktując ją jak dziecko.
- Ty idziesz na inną imprezę- odparła- Poza tym to nie tobie grożą anulowaniem zaproszenia.
- Zaraz może się to zmienić.
- Nawet się nie waż- ostrzegłem go- Nigdzie nie będziesz się bawił lepiej niż na imprezie zorganizowanej przeze mnie.
- Coś w tym jest- poparł mnie praktycznie niezauważalnie Malik. Naprawdę muszę przemyśleć kogo biorę za przyjaciół.
- Panowie, bez takiej agresji- odezwała się Kate- Róbcie sobie co chcecie, ale to Ana przeżyje najbardziej epicką noc w swoim życiu. A to wszystko dzięki mnie.
- Chyba przy herbatce i ciastkach- prychnąłem pod nosem. Czy mi jeszcze nie tak dawno było jej szkoda? Nie pamiętam.
- Myśl sobie co chcesz Tomlinson, ale przygotuj się na porażkę.
- Serio nigdzie nie idziesz- wtrącił się ponownie Harry- Zostajesz w domu. Mówię poważnie.
- Ja też- poparł go ponownie Niall.
- Oczywiście, że pójdę- uśmiechnęła się do niego zalotnie brunetka- A gdy wrócę...
Zaczęła szeptać mu coś potajemnie do ucha, więc nie mogliśmy nic usłyszeć. Sądząc jednak po minie naszego najmłodszego kolegi i po oczach, które zaraz wyjdą mu z orbit, musiała mieć jakiegoś asa w rękawie, skoro niemal zrzucił ją z kolan i kazał natychmiast biec się szykować. Wybuchnęliśmy śmiechem, widząc rozbawioną i zadowoloną z osiągnięcia swego celu Kate, która to niby pod przymusem zgodziła się wrócić do siebie. Niestety mi mina szybko zrzedła, gdy się ze mną żegnała.
- Nie przejmuj się Louis- spojrzała na mnie przez ramię nim wyszła- Gdy ty się będziesz żenił zorganizuje ci wieczór kawalerski o jakim nawet nie śniłeś.
- Tam są drzwi- wskazałem palcem, a ona dumnie opuściła nasz dom.
"Jeszcze zobaczymy"- pomyślałem. To moją impreza będzie epicka. To u mnie wszyscy będą zachwyceni. Tak będzie, albo nie nazywam się Louis William Tomlinson.
Dom Savana i Any
- Ana! Musimy już jechać!- krzyknęłam po raz setny w stronę schodów, oczekując aż narzeczona mojego brata zejdzie na dół- Spóźnimy się!
- Już pędzę!- usłyszałam jej głos z góry i po chwili zobaczyłam jak schodzi do mnie z wielką torbą, wypełnioną po brzegi przeróżnymi ubraniami.
- Po co ci tyle tego?!- spytałam, będąc w szoku, że nie mogła nawet dopiąć do końca zamka- Wiesz, że wieczór panieński trwa tylko JEDEN wieczór, a nie cały miesiąc?
- Wiem, wiem, ale nie mówiłaś co będziemy robić ani gdzie pójdziemy, więc musiałam wziąć coś na każdą możliwą okazję.
- Wierz mi, że nie będzie ci potrzebne aż tyle ciuchów na sobie- zaśmiałam się, przejmując od niej reklamówkę z kosmetykami. W tym samym momencie do holu wszedł Savan, z niezadowoloną miną.
- Że co proszę?!- zmierzył nas obie wzrokiem- Co miało niby oznaczać, to co powiedziałaś?
- To co słyszałeś- odparłam, niewinnie się uśmiechając.
- Nigdzie nie jedziecie. Obie- wytknął nas palcem, po czym próbował zabrać Anie z ręki torbę.
- Daj spokój. Zachowujesz się jak Harry i Niall- wywróciłam oczami, widząc jego zaborczość- Czy ciebie też będzie trzeba przekonywać jakimś podstępem? To wieczór panieński! Ostatni dzień wolność tej oto młodej damy, zanim zwiąże się na całe życie z taką niezdarą jak ty.
- Czasami naprawdę nie wiem za co ja cię tak bardzo kocham, gdy mnie tak traktujesz.
- Po pierwsze-za szczerość. Po drugie- ja tylko stwierdzam fakty.
- Savan, kochanie...- jego narzeczona objęła go ramionami wokół szyi i złożyła lekki pocałunek na jego zaciśniętych w wąską linię ustach- Przecież wiesz, że obie będziemy grzeczne i o północy będziemy już w łóżkach.
Zaśmiałam się pod nosem słysząc jej zapewnienia, ale gdy dopadło mnie groźne spojrzenie Kotechy, uniosłam do góry ręce w geście obronnym. Naiwniak.
- Jeśli zacznie cię namawiać do złych rzeczy, zadzwoń to się z nią policzę.
- Nie rób ze mnie takiej diablicy- oburzyłam się- Jeszcze nic nie zrobiłam!
- Jeszcze...- mruknął na tyle głośno, bym mogła usłyszeć jego słowa- Miej telefon cały czas przy sobie, dobrze?- zwrócił się ponownie do swojej narzeczonej.
- Oczywiście- uśmiechnęła się do niego pogodnie i ponownie go pocałowała.
Udając, że się krztuszę od nadmiaru miłości, która zaczęła wypełniać pomieszczenie,w którym się znajdowaliśmy, dałam im do zrozumienia, że czas się zbierać. Ciągnąc Anę za rękę w stronę wyjścia, nie zwracałam uwagi na kolejne groźby ze strony mojego brata, który obiecał, że jeśli coś odwalę to pochowa mnie żywcem. Gdy w końcu znalazłyśmy się na zewnątrz zadał mi jeszcze jedno niefortunne pytanie.
- Hej, Kate!- krzyknął nim weszłam do taksówki- Jak przekonałaś Harry'ego, żeby cię puścił?
- Oj braciszku- uśmiechnęłam się przebiegle- Wierz mi, że nie chcesz wiedzieć. Mogę ci jedynie powiedzieć, że użyłam argumentu zawierającego w sobie czarne koronki i nieprzespaną noc.
Savan wybałuszył na mnie oczy, a po tym jak zatkał sobie uszy i szybko zatrzasnął stopą drzwi, mogłyśmy bez problemu udać się do domu Danielle, gdzie wraz z El i Gabą czekała na nas by przygotować się na najlepszy wieczór panieński w historii.
Dom Danielle
To już dzisiaj! Nie mogę w to uwierzyć! Ciągle nie dociera do mnie, że za nieco ponad trzy miesiące wychodzę za mąż! Ale nie wybiegajmy w przyszłość, a skupmy się na teraźniejszości. Od półtorej godziny kręcę się na krzesełku w oczekiwaniu aż Gaba skończy czesać mi włosy, Danielle nakładać make up, a Eleanor malować paznokcie. Jest dziewiętnasta i za dokładnie dwie godziny rozpocznie się wieczór panieński! MÓJ WIECZÓR PANIEŃSKI! Nie wiem co Kate przygotowała, ale sądząc po kusych strojach i wysokich szpilkach, które czekają na kanapie, żeby je włożyć, nie będzie to spokojna pogawędka przy English Breakfast.
- Możesz się tak nie wiercić?- zwróciła mi po raz kolejny uwagę Dani- Nie mogę przez to namalować równej kreski na górnej powiece, a chyba nie chcesz wyglądać jak dziwadło na swojej imprezie.
- Przepraszam, ale jestem taka podekscytowana!- podskoczyłam z rozentuzjazmowania, co spotkało się z kolejnym pomrukiem niezadowolenia ze strony mojej makijażystki.
- Widać- uśmiechnęła się do mnie El, która skończyła przyozdabiać małymi kryształkami moje paznokcie.
- Powiecie mi co będziemy dzisiaj robić?
- To tajemnica- zaznaczyła szybko Gabrysia, również kończąc pracę nad finezyjną fryzurą zdobiącą teraz moją głowę- Jedyne co mogę zdradzić to to, że Kasia naprawdę się postarała i na sto procent nie zapomnisz tej nocy do końca swojego życia. No chyba, że się za bardzo spijesz, ale to już twój problem.
- Nie ma takiej opcji!- zapewniłam- A tak w ogóle to gdzie ona jest?
- Poszła wybrać jakiś strój dla ciebie. Przykro nam, ale nic co ze sobą przywiozłaś się nie nadaje.
W tym momencie ujrzałam jak moja przyszła szwagierka wchodzi do salonu z bliżej nieokreślonymi rzeczami przerzuconymi przez ramię. Uśmiechnęła się szeroko widząc efekt pracy pozostałych dziewczyn, po czym podała mi wybrane przez siebie ubrania.
- Weź to i idź do łazienki się przebrać- wręczyła mi zdecydowanie nie moją sukienkę i wygoniła z pokoju nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Przygryzłam nerwowo wargę zdając sobie sprawę z tego, że Kate dosłownie miała na myśli to, że nie będzie mi potrzebne na wieczór dużo ubrań. Tego się nie spodziewałam. Mimo wszystko postanowiłam zagryźć zęby i gdy skończyłam zapinać wokół kostki pasek od srebrnych szpilek, wróciłam do moich stylistek i pokazałam się im w całej okazałości, robiąc powolny obrót dookoła własnej osi.
- Wyglądasz zabójczo!- stwierdziła usatysfakcjonowana Danielle, przybijając piątkę z pozostałymi.
- Macie tu jakieś większe lustro, żebym mogła się zobaczyć?- spytałam, rozglądając się dookoła. Eleanor chwyciła moją dłoń i poprowadziła na piętro do jednej z sypialni. Otworzyła wielką szafę, a gdy zobaczyłam swoje odbicie odjęło mi mowę.
- Podoba ci się?- dopytywała się zniecierpliwiona Gabrysia- Moim zdaniem jest niesamowicie!
- J-ja...- zająknęłam się nie wierząc własnym oczom- O cholera!
Musiałam to przyznać. Wyglądałam jak chodzące milion dolarów. Srebra sukienka z cienkimi ramiączkami luźno zwisała na moim ciele, sięgając do połowy uda. Miała niestosownie głęboki dekolt, a plecy były w całości odsłonięte. Srebrne sandałki na szpilce wytłaczane połyskującymi kamieniami, odbijały padające na nie światło, rozświetlając dodatkowo moje nogi. W połączeniu z perfekcyjnym makijażem i lekko potarganymi falami utworzonymi z moich włosów czułam się obłędnie.
- Savan mnie zabije gdy cię taką zobaczy po powrocie do domu- zdała sobie sprawę Kasia, ale nie wyglądała na bardzo zmartwioną- Gdybym była lesbijką już byś była moja.
Wytrzeszczyłam na nią oczy, a dziewczyny zaczęły się śmiać, przyznając jej jednocześnie rację.
- Muszę to powiedzieć Harry'emu- otarła łzy rozbawienia El- Chłopak się załamie.
- Albo zaproponuje jej trójkącik- dodała Peazer co wywołało kolejną salwę śmiechu.
- Dobra, dobra. Żarty na bok- przerwała nam Gaba- Tak właściwie to dalej nam nie powiedziałaś czy ci się podoba czy nie.
- Jest nieziemsko. Naprawdę. Dziękuję wam!- uścisnęłam je wszystkie mocno, z wyjątkiem kręconej brunetki, która postanowiła pogonić resztę towarzystwa.
- Skoro najważniejsza osoba dzisiejszego wieczoru jest już gotowa, to teraz my możemy się sobą zająć.
- Czy nam też składasz niemoralną propozycję?- uniosła do góry ze zdziwienia brwi Dani, nie ukrywając przy tym rozbawienia.
- Chciałybyście mnie wszystkie mieć, ale niestety to tak nie działa- odpowiedział jej zaczepnie, puszczając oczko- A tak na poważnie musimy zacząć się szykować, bo za niespełna dwie godziny musimy być na miejscu, a nasz trójka jest dalej w proszku.
- Masz rację- zgodziła się z nią jej współlokatorka- Do roboty!
Po niespełna półtorej godzinie wszystkie moje przyszłe druhny były gotowe do wyjścia. Gabrysia ubrana była w czarną sukienkę przed kolano, podkreślającą jej ponętne kształty. Do tego dobrała czarne buty na wysokim obcasie ze srebrną szpilką oraz połyskujące dodatki w tych samych kolorach. Danielle z kolei postawiła na obcisłą, bordową mini ze szpilkami w cielistym kolorze i małą kopertówkę. Natomiast Calder zdecydowała się na złotą sukienkę bez ramiączek z czarnymi dodatkami i wysoko upięty koński ogon odsłaniający jej wątłe ramiona. Niestety Kasia ubrana już była w swój elegancki płaszcz gdy zeszła na dół, dlatego żeby ocenić jej strój musiałam poczekać aż znajdziemy się na miejscu, czyli jak dla mnie nie wiadomo gdzie.
- Gotowe na bycie niegrzecznymi dziewczynkami?- spytała zalotnie, a my ochoczo przytaknęłyśmy głowami- W takim razie czas zacząć zabawę.
Klub Funky Buddha
Louis naprawdę się postarał. Klub wygląda niesamowicie, wystylizowany na prawdziwie gangsterską imprezę. Ludzie zapełnili parkiet po brzegi, z głośników leci hip-hop i najprawdopodobniej cały soundtrack filmu Tokio Drift, a seksowne kelnerki kręcą się dookoła, rozdając wszystkim wszelkiego rodzaju alkohol. Migoczące światła sprawiają, że wszystko wygląda jakby działo się w zwolnionym tempie. Atmosfera jest iście nieziemska, a ja czuję się jak boss mafii.
- Jak ci się podoba?- Tommo zarzucił swoje ramię na moje, kiedy siedzieliśmy w naszej vipowskiej loży, pijąc kolejne shot'y.
- Jest zajebiście!- wydarłem się do jego ucha, próbując przekrzyczeć muzykę- Nie spodziewałem się czegoś takiego!
- Nigdy we mnie nie wątp!- zastrzegł- Nazywam się Louis William Tomlinson i jestem mistrzem w organizowaniu wieczorów kawalerskich.
- A to przypadkiem nie jest twój pierwszy?
- Tak, i od razu taki sukces!- przyznał, podkreślając przy tym swoje osiągnięcie- Widać, że mam do tego talent.
Nim jego ego zdążyło osiągnąć jeszcze wyższy poziom, dołączył do nas Ed i reszta chłopaków z One Direction. Każdy z nich trzymał już w ręce czwartego drinka. Śmiem twierdzić, że Sheeran przyszedł tutaj już nieźle wstawiony, bo jako jedyny miał zaszklone oczy i ledwo trzymał się na nogach.
- Koooooteeeeechaaaaa!- wydarł się na całe gardło, jednocześnie rzucając się mi na szyję- Wszystkieeeeeeego najlepszeeeego staaaaary!
- Wiesz, że to nie są moje urodziny?- zapytałem, choć nie liczyłem na jakąkolwiek zrozumiałą odpowiedź. Zrzuciłem go z siebie, a on zaczął grzebać w kieszeniach swoich jeansów.
- Taaaa wieeem- uśmiechnął się głupio- Mam coś dla ciebie.
- Co takiego?
Tak szybko jak zadałem to pytanie, tak samo szybko go pożałowałem. Młody rudzielec wyciągnął z tylnej kieszeni trzy złote łańcuchy z naprawdę zboczonymi tekstami, których nie będę cytował, gdyż mogą to czytać dzieci. Nieporadnie zawiesił je na mojej szyi i przyklepał je mocno dłonią, jakby chciał się upewnić, że zostaną na swoim miejscu.
- Wow!- spojrzałem w dół na swoją klatkę piersiową, a chłopaki nie mogli powstrzymać się od śmiechu- Dzięki stary, ale nie trzeba było.
- Oczywiście, że trzeba!- objął mnie i uścisnął dość mocno jak na pijanego- Świętujemy twój ostatni wypad do klubu jako kawalera! A właśnie! Gdzie wódka?! Musimy się napić!
Zayn przywołał jedną z kelnerek ręką, a ona w mgnieniu oka postawiła przed nami siedem shot'ów.
- To się nazywa obsługa- zmierzył dziewczynę wzrokiem od góry do dołu Malik, nie ukrywając swojego zainteresowania jej cyckami i tyłkiem.
- PIJEMY!- wydarł się ponownie rudy chłopak, który dorwał się nie tylko do swojego, ale i zwędził ten należący do Liama kieliszek. Ku jego rozczarowaniu szatyn zorientował się kto go obrabował i odebrał swoją własność nim ten drugi zdążył zareagować. Po wzniesieniu toastu, każdy przechylił swój kieliszek i opróżnił go do dna.
- To ma być alkohol?- oburzył się Ed, choć jego mina po przełknięciu cierpkiego płynu nie była najszczęśliwsza- Powinniście spróbować wódki, która mi kiedyś przywiozła Kate od rodziców Gaby. Mówiłem wam o tym? To dopiero ryło banie!
- Powtarzasz to od godziny- westchnął Niall.
- Musimy do niej zadzwonić i powiedzieć, żeby nam coś podrzuciła! Ma ktoś telefon?!
Chłopak zaczął przeszukiwać spodnie Styles'a, przy okazji obmacując jego tyłek i narządy płciowe.
- Ej, uspokój się! Zaraz do niej zadzwonię, ale najpierw musisz przestać się do mnie dobierać!- Loczek odsunął się od niego na bezpieczną odległość, wyciągając komórkę.
- To to wybrzuszenie w spodniach nie było...- popatrzył na niego zdezorientowany, po czym otworzył szeroko oczy- O przyjacielu!- wystawił do niego rękę, jakby chciał mu pogratulować- Kate musi się z tobą naprawdę dobrze bawić.
- Jest wniebowzięta- poruszył wymownie brwiami, a ja przywaliłem mu w ramię.
- Nie chcę tego słuchać. To moja siostra.
- Ja tylko potwierdzam niektórych podejrzenia- rozłożył bezradnie ręce, jakby nie mógł nic na to poradzić.
- Dzwoń do niej!- wydarł się ponownie Ed, próbując wyrwać mu telefon.
- Już, już! Jakiś ty w gorącej wodzie kąpany.
- Lepiej się przyznaj, że sam masz ochotę do niej zadzwonić i sprawdzić co robi- wyśmiał go Liam, popijając swoją whisky.
- Robię to tylko i wyłącznie dla Sheerana.
- Jaaasne...- odezwaliśmy się chórem, na co nasz najmłodszy przyjaciel pokazał nam środkowy palec i odszedł na bok by móc spokojnie porozmawiać.
- Wpadł jak śliwka w kompot- podsumował wszystko Louis, a mi nie pozostało nic innego jak się z nim zgodzić.
- Nie inaczej.
Klub 27
Dojechałyśmy pod "27" dziesięć minut po dziewiątej, a z wnętrza dało się słyszeć głośne brzmienie basów. Kate jako pierwsza weszła do środka, a gdy i reszta z nas dotarła do głównej sali, szczęki nam opadły. Pub, który do tej pory był artystyczną mieszanką gustownego kiczu zamienił się w klub z prawdziwego zdarzenia. Światła wymieniono na fluorescencyjne lampy, które sprawiały, że ubrania gości zaczynały świecić w ciemności, a niektórzy byli pomalowani specjalnymi farbami na całym ciele,co zapewniało dodatkowy efekt. Z każdego rogu sali co jakiś czas wydostawał się dym, zakrywając stopy tańczących gości, a zza drzwi prowadzących na zaplecze co chwilę wychodzili kelnerzy ubrani jedynie w naprawdę krótkie fartuszki przewieszone przez biodra. Razem z dziewczynami oglądałyśmy się za każdym z nich, a G stała lekko z boku i śmiała się z naszych zaskoczonych lub jak kto woli pełnych pożądania min. Nim któraś z nas zdołała rzucić się, na przechodzących mężczyzn, zostałyśmy pociągnięte siłą do baru, gdzie trzech barmanów przypominających greckich bogów (i nie ma w tym żadnej przesady, bo jeden z nich miał greckie imię) przygotowywali dla pożerających ich wzrokiem kobiet kolorowe drinki z palemkami i innymi, mniej przyzwoitymi słomkami. Chyba wiecie o co mi chodzi...
- Mam coś dla ciebie- Kasia nachyliła się do mojego ucha, starając się przekrzyczeć muzykę.
Spojrzałam na nią zaskoczona, gdy jeden z mężczyzn po drugiej stronie baru podał jej mały pakunek, a ona puściła mu oczko. Jednak nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, brunetka przewiesiła przez moje ramię różową szarfę z napisem "najseksowniejsza przyszła panna młoda!" a z drugiej "nie dotykać! Zaklepane!". jakby tego było mało umieściła mi na głowie wielki diadem, a do ręki wcisnęła z dwadzieścia stu dolarowych banknotów, które wyglądały na prawdziwe.
- Szarfa to takie zabezpieczenie dla mnie przed Savanem- oznajmiła, a kiedy zobaczyła moje niezrozumienie na twarzy, zdecydowała się wszystko klarownie objaśnić- Żeby nie mógł mi zarzucić, że cię nie pilnowałam. Korona, żeby każdy wiedział kto tu dzisiaj rządzi, a dolary... cóż, niedługo się przekonasz, ale najpierw musimy się napić!
- O mamusiu!- oczy Calder nie zrobiły się ani odrobinę mniejsze odkąd tu weszłyśmy, a gdy tekściarka podała również jej i pozostałym kolejne pieniądze wsuwając je za ich dekolty (robiąc również to samo w swoim przypadku) szykowałam się mentalnie na to, że będziemy musiały niedługo szukać jej gałek ocznych po podłodze.
- Nie bawimy się dzisiaj w żadne mamusie!- zastrzegła Kate- Chyba, że to cię kręci. Podejrzewam, że striptizerzy nie będą zaskoczeni, gdy każesz im się tak do siebie zwracać.
- Striptizerzy?!- teraz to mi opadła szczęka do podłogi i pewnie straciłam dwie jedynki.
- To chyba oczywiste? Co wy filmów nie oglądacie?
- To jest na maksa-kurwa-zajebiste!- wykrzyknęła Danielle, kiedy odebrała nasze w drinki w szklankach, które przypominały męskie narządy rozrodcze. O matko! Znaczy się... nie ważne.
- Chociaż jedna, która nie ma żadnych zastrzeżeń- wywróciła oczami Kate, odbierając od niej swój napój- Nie podoba ci się? Przesadziłam- zwróciła się do mnie, z lekkim strachem w oczach, czekając na moją opinię.
- Żartujesz?! Jest świetnie! Po prostu jestem w szoku, ale już teraz wiem, że będzie to najlepsza impreza i to nie tylko w moim życiu- zapewniłam ją, wskazując ruchem głowy na Gabę, która śliniła się do barmana przypominającego trochę Nialla. Mam tylko nadzieję, że gdy się upije to nie pomyli go ze swoim chłopakiem. Horan pogrzebałby nas wszystkie żywcem za zatrudnienie go na dzisiejszą noc.
- Jeśli teraz jesteś w szoku to lepiej zacznij się przygotowywać na konkursy- poruszyła wymownie brwiami.
- Konkursy?
- No wiesz...- machnęła niedbale ręką- Kto pierwszy wypije tequile z pępka kilku przystojniaków, najseksowniej zatańczy na rurze i takie tam. Ale nie przejmuj się- poklepała mnie pocieszająco po ramieniu- Mój brat na pewno nie wkurzy się na ciebie tak jak zrobi to Harry jeśli się o tym wszystkim dowie. Za bardzo cię kocha.
- Styles też cię kocha- zaznaczyłam, a on opuściła wzrok i przygryzła wargę próbując ukryć uśmiech.
- Taaa...- westchnęła po chwili, marszcząc brwi- Zobaczymy jak długo.
- Co to miało znaczyć?
- Nic- odparła szybko ciągnąc mnie na parkiet, zanim zdążyłam pociągnąć dalej najwidoczniej nieprzyjemny dla niej temat.
Ruszyłyśmy na środek parkietu, a reszta dziewczyn potoczyła się za nami. Z uśmiechami na twarzy zaczęłyśmy poruszać się w rytmie hitów, które zapewniał nam kolejny przystojniak na tej imprezie stojący za konsoletą. Śpiewałyśmy głośno, popijając cosmopolitana na przemian z mohito i innymi drinkami, których nazw nie byłam w stanie wymówić, a co jakiś czas wracałyśmy do baru na kilka kolejek czystych shot'ów. Przy jakiejś dziesiątej kolejce, Kasia wyciągnęła z tylnej kieszeni swojej obcisłej spódniczki telefon i wywróciła oczami, spoglądając w dół na ekran.
- Kontrola rodzicielska- zaśmiała się El, zerkając jej przez ramię. Sama z zaciekawieniem nachyliłam się nad nią i dostrzegłam imię Harry'ego migoczące na ekranie.
- Zaraz wracam- mruknęła niezadowolona, po czym udała się na zaplecze do swojego gabinetu.
- Wcale bym się nie zdziwiła jakby Styles się tu pojawił- odezwała się Dani kończąc trzeci Sex On The Beach.
- Ja też nie- wtórowała jej Gaba- Podejrzewam, że reszta też mogłaby się tu zjawić.
- Horan dostałby szału gdyby zobaczył tego blondyna za barem.
- Pewnie tak. Wiecie, że ten trzeci, który przypomina greka tak naprawdę pracuje w spa?
- Serio?- spytałam zaskoczona- Skąd wiesz?
- Wyciągnęłam kiedyś Kaśkę na babski wypad na miasto i poszłyśmy na masaż, a on tam był. Flirtowali na moich oczach, a potem on dał jej swój numer. Mówiła, że go wyrzuciła...
- I dobrze, że tego nie zrobiła- pogratulowała jej na odległość Peazer- Teraz mamy przynajmniej na co popatrzeć.
- Czy my czasami nie mamy chłopaków, a nawet narzeczonych?- wtrąciła się El, choć sama nie zachowywała się lepiej. Czyżby odezwało się w niej sumienie?
- Owszem, ale to nie znaczy, że nie możemy docenić piękna innych.
- Byleby na odległość.
Dochodząc do wniosku, że nie ma sensu czekać na moją przyszłą szwagierkę, której tłumaczenie się przed swoim chłopakiem zajmie co najmniej trzydzieści minut, postanowiłyśmy udać się ponownie na parkiet. Po dwóch remixach Beyonce DJ ogłosił, że nadszedł czas na pierwszy konkurs, czyli picie tequili na czas z jak to ładnie ujął "żywych kieliszków". Siedmiu facetów rozłożyło się na kilku stołach i barze. Następnie wypełniono ich pępki alkoholem, na klatce piersiowej wysypano pasek soli, a do ust włożono ćwiartkę limonki. Każda z nas ustawiła się przed swoim partnerem, w napięciu oczekując na gwizdek sędziego, mierzącego czas.
- Nie czekamy na Kate?- spytałam nim dostałyśmy sygnał do startu.
- Nadrobi później- puściła mi oczko Gaba.
Wzruszyłam ramionami przystając na jej słowa, po czym wypiłam pierwszego shot'a zajmując drugie miejsce. I tak walczyłam o tytuł zwycięzcy przez jeszcze jakieś pół godziny, aż po raz pierwszy tego wieczoru urwał mi się film.
Poirytowana wyszłam na zaplecze, kierując się do gabinetu Eda. Telefon nieustannie wibrował mi w ręce, a migoczący ekran ponaglał mnie do odebrania nadchodzącego połączenia. Zatrzaskując za sobą drzwi, przejechałam palcem po wyświetlaczu i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Czyżby impreza Tomlinsona okazała się aż tak beznadziejna?
Usłyszałam jak Harry śmieje się po drugiej stronie, a w głowie widziałam jak przygryza tą swoją nienaturalnie delikatną wargę. Och Boże... Teraz zaczęłam trochę żałować, że go tu nie ma.
- Jest ekstra, ale Ed chce się z tobą napić wódki.
- Czyli jednak nie jest aż tak dobrze- uśmiechnęłam się triumfalnie pod nosem, czując jak wysuwam się na prowadzenie w nieoficjalnym wyścigu o tytuł najlepszego organizatora przyjęć- To co wy tam pijecie?
- Aktualnie whisky.
- Whisky jest dla staruszków.
- Jakby na to nie patrzeć Savan już najmłodszy nie jest- stwierdził, a ja przyznałam mu rację skinieniem głowy, choć nie mógł tego widzieć- A wy? Jesteś już na tyle wstawiona, żeby powiedzieć mi prawdę czy muszę jeszcze poczekać?
- Po pierwsze nie jestem pijana i nie będę- choć właśnie potknęłam się o powietrze, ale on nie musiał o tym wiedzieć- A po drugie sączymy tylko drinki i urządzamy sobie pogaduszki. Nic wielkiego.
Ponownie postanowiłam nie wspominać, że Gaba niemal klei się do sobowtóra Nialla, mój były masażysta trzy razy klepną mnie w tyłek, a Danielle obtańcowała już trzech kelnerów.
- Jakoś ci nie wierzę- odparł z przekąsem.
- Myślałam, że mi ufasz- oburzyłam się, ale chyba nie wyłapał w moim głosie sarkazmu, gdyż bardzo się przejął.
- Oczywiście, że ci ufam! Tylko żartowałem. Chciałem...
- Spokojnie Harry- przerwałam mu, nim zdążył wpaść na pomysł by tu przyjechać i mnie o tym przekonać. Wtedy to bym dopiero wpadła w tarapaty, gdyby zobaczył co tu się dzieje- Wiem co miałeś na myśli. To był sarkazm.
- Och- było jedynym co usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
- Widzisz? Ta whisky źle na ciebie działa. Nie pij tego.
- Może i masz rację- przyznał- W takim razie powinienem sięgnąć po coś co ma na mnie zbawienny wpływ.
- To znaczy?- spytałam, naprawdę zainteresowana co powie.
- Ciebie- szepnął, a ja mimo, że byłam oddalona od niego o kilkanaście kilometrów poczułam jak po plecach przechodzą mi dreszcze.
Przygryzłam wargę, siadając na skórzanej kanapie. Spoglądając na biurko stojące obok, przypomniała sobie kiedy Kotecha zamknął mnie tu ze Styles'em aby nas pogodzić.
- Wiesz gdzie teraz jestem?- zapytałam, ale nie czekałam na odpowiedź- W gabinecie, w "27".
Powoli wstałam i usiadłam na skraju drewnianej powłoki przypominając sobie sceny z przed kilku miesięcy. Czasami wydaje mi się jakby to było wczoraj.
- Tam gdzie przyjechałem, żeby cię po raz kolejny przeprosić?
- Dokładnie- westchnęłam zamykając oczy i wyobrażając sobie, że jest obok- Oczywiście najpierw na mnie nawrzeszczałeś, a ja odwdzięczyłam ci się tym samy.
- To takie do nas podobne.
Słyszałam jak jego oddech staje się cięższy, a moje serce zaczyna nierówno bić tylko dlatego, że mogłam z nim porozmawiać.
- W pewnym momencie usiadłam na biurku...
- A ja podszedłem bliżej... naprawdę blisko- dodał, a ja prawie czułam uzależniający zapach jego perfum. Chryste.
- Położyłeś rękę na moim kolanie- kontynuowałam- Od razu zdałam sobie sprawę jak bardzo muszę uważać na twój dotyk, bo już wtedy doprowadzał mnie do szaleństwa.
- Kurwa, Kate...- zaciągnął się powietrzem, a ja jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa rozmawiając z kimś przez telefon- Albo w tym momencie przestaniemy albo będę musiał przyjechać i zbeszcześcić kanapę stojącą obok razem z tobą.
Wstrzymałam oddech, zerkając kątem oka na wspominany mebel. Moje wyobraźnia podpowiadała mi naprawdę niestosowne scenariusze, które jak najbardziej chciałam wprowadzić w życie. I to jak najszybciej.
- Może moglibyśmy...- nie dane mi było dokończyć, ponieważ usłyszałam niewyraźny szmer, a potem do ucha wydarł mi się kompletnie nawalony Ed.
- KAAAATE! Miłości ty moja!
- Oddawaj to Sheeran, jeśli ci życie miłe- słyszałam gdzieś z tyłu głos mojego chłopaka, który próbował wyrwać przyjacielowi telefon.
- Cześć skarbie- zaśmiałam się z ich potyczki- Jak się bawisz?
- Bez ciebie to nie to samo! Przyjedź! Napijemy się jak za starych dobrych czasów!
- A czy to przypadkiem nie jest męski wieczór?
- Eeee tam- podejrzewam, że machnął ręką, jednocześnie trafiając Styles'a, sądząc po wiązane przekleństw, które skierował w jego stronę- Z nikim nie bawię się tak dobrze jak z tobą.
- Nie ty jeden- odparłam, za późno gryząc się w język.
- Uuuuuu! To dlatego Loczek ma jeszcze większe wybrzuszenie w spodniach niż normalnie- zaczął się histerycznie śmiać- Tak na marginesie, to trochę ci zazdroszczę. Harry musi być naprawdę niezły w te klocki z takim sprzętem. Trochę się dzisiaj zbliżyliśmy, więc wiem. Nie dławisz się jak przed nim klęczysz?
- Ed kurwa, oddawaj ten telefon!- zagrożono mu po raz kolejny i tym razem udało się Loczkowi odebrać mu telefon- Przepraszam za niego. Jest kompletnie pijany.
- Domyśliłam się- odparłam, nie mogąc ukryć rozbawienia- Powinnam się martwić, że wolisz się teraz zabawiać z facetami? Już ci nie wystarczam?
- Co?! Nie! On tylko... Zabiję go. Przysięgam, że go zabiję.
Nie mogąc już dłużej wytrzymać, zaczęłam się niekontrolowanie śmiać, tak że omal nie spadłam na podłogę. Co drugie słowo docierały do mnie jego próby wytłumaczenia się, ale to jeszcze bardziej potęgowało moje rozbawienie.
- Ok, spokojnie!- otarłam łzy, spływające po policzkach- Będziesz mógł się usprawiedliwić, jak się później spotkamy.
- Później? To znaczy, że nocujesz dzisiaj u mnie?
- Chyba ci coś dzisiaj obiecałam, prawda?- przypomniałam mu- W kuchni...
- Co byś powiedziała na to, żebyśmy urwali się z tych cholernych imprez? Tak jakby teraz?
- To doprawdy kusząca propozycja, ale wytrzymaj jeszcze parę godzin.
- Ale...- próbował mnie przekonać, ale nim zdążył to zrobić (bo zapewne by mu się to udało), przypomniałam sobie, że za żadne skarby nie mogę ominąć niegrzecznego picia tequili.
- Żadnych ale. Wracaj do klubu, dobrze się baw, nie pij za dużo, żebyś mnie rozpoznał jak przyjadę, a potem oboje dobrze wiemy co się wydarzy.
- Rozpoznałbym cię nawet gdybym był w śpiączce- zapewnił, a ja pokręciłam z politowaniem głową.
- Mam nadzieję, ale lepiej tego nie sprawdzajmy.
Nim się rozłączyłam, Harry czule szepnął, że mnie kocha, a ja poczuła jak tysiące motyli obudziło się w moim wnętrzu ze szczęścia. Choć przez chwilę obawiałam się, że to wina wódki. Chcąc jak najszybciej zająć myśli czymś innym, wróciłam do głównej sali. Zobaczyłam jak dziewczyny ustawiają się do kolejnej rundy wchłaniania alkoholu z niewiarygodnie wyrzeźbionych mięśni brzucha facetów ubranych wyłącznie w połyskujące majtki. Podeszłam do jednego z nich, który od razu mnie rozpoznał i po raz czwarty postanowił sprawdzić jędrność mojego tyłka, klepiąc co.
- Wiesz, że mam chłopaka?- spytałam, lustrując go wzrokiem od góry do dołu.
- Zastanawiam się czy ty jesteś tego świadoma- uśmiechnął się do mnie przebiegle i puścił mi oczko. Położył dłoń na mojej talii i przyciągnął bliżej, sięgając drugą ręką po kawałek limonki- Chcesz spróbować?
Klub Funky Buddah
Odłożyłem słuchawkę, wciąż niedokońca przekonany czy powinienem posłuchać Kate i wrócić na imprezę, czy jechać od "27", porwać ją i wcielić w życie nasze łóżkowe (i nie tylko) plany. Z moich rozmyślań wyrwał mnie Ed, ponownie zawieszając się na moich plecach i bełkocząc coś bez sensu.
- Ale się schlałeś- wziąłem go pod ramię i zaciągnąłem z powrotem do środka.
- Aaaaa ty za to jesteś cały czerwony- uśmiechnął się głupkowato, wytykając palcami moje rozgrzane policzki- Coo tam ci Kate takiego naopowiadała?
Poruszył wymownie brwiami, na co wywróciłem oczami. Weź tu gadaj z pijanym.
- Chciałbyś wiedzieć.
- Dlatego pytam- odburknął jakby zirytowany, ale kto to wie co się teraz dzieje w jego wypełnionej procentami głowie- Styles...
- Hm?
- Chyba będę rzygać.
- Stary, tylko nie...
Oczywiście los nie okazał się dla mnie łaskawy, dlatego też cała zawartość żołądka Sheerana wylądowała na moich butach i częściowo na spodniach. Zakląłem w duchu, wpychając go do pierwszej lepszej toalety, którą mijaliśmy i przytrzymałem jego głowę nad muszą klozetową. Cieszyłem się, że większość towarzystwa była na tyle pijana, żeby nie zwracać na nas uwagi, a zwłaszcza na moje ubranie.
- Jeszcze?- spytałem klęczącego przede mną przyjaciela, a za odpowiedź przyjąłem niezadowolony jęk i ponowne zwrócenie resztek obiadu.
- J-już. Chyba- odezwał się po trzecim razie.
Z duszą na ramieniu, wszedłem z nim na parkiet i siłą posadziłem w naszej loży gdzie reszta chłopaków zwisała lub kucała przed zapłakanym Kotechą.
- Co ci się stało Hazza?- odsunął się ode mnie Zayn, najwidoczniej obrzydzony moim widokiem. Nie dziwię mu się.
- Lepiej wy mi wytłumaczcie, dlaczego Savan szlocha nad wódką z colą.
Mężczyzna wyglądał na naprawdę załamanego, z zaczerwienionymi oczami i zgarbioną sylwetką. Niall podał mu do połowy mokrą od alkoholu serwetkę, a ten wytarł w nią zatkany od łez nos.
- Tommo uznał, że powinniśmy w coś zagrać, więc idiota wymyślił, że będzie zadawał mu pytania na temat Any, a za każdą złą odpowiedź musi się napić- wytłumaczył mi Liam.
- I? To dalej nie wyjaśnia czemu płacze jakby mu pół rodziny zmarło.
- Okazało się, że nie zna odpowiedzi na ponad połowę tych beznadziejnych pytań, przez co się spił i teraz zastanawia się czy nie powinien odwołać ślubu, bo "przecież jej nie zna i na nią nie zasługuje"- Payne zrobił cudzysłów w powietrzu, akcentując tym prawdopodobnie wypowiedziane wcześniej przez przyszłego pana młodego słowa.
- Świetna zabawa Lou- skarciłem go- Po prostu boki zrywać.
- Skąd mogłem wiedzieć, że nie zna jej ulubionej książki?!- próbował się bronić, ale darowałem sobie słuchanie argumentów, potwierdzających jego niewinność.
Zamiast tego przysiadłem obok załamanego faceta, który wygląda jak siedem nieszczęść. Trochę mnie to bawiło, gdy opierał łokcie o kolana, a głowę ledwo utrzymywał w miejscu na dłoniach. Wyglądał jak małe dziecko, które dowiedziało się, że nie pojedzie na wymarzone wakacje lub coś w tym stylu. Niby dorosły, a zachowuje się jak przedszkolak.
- Opanuj się chłopie. To nic nie znaczy- poklepałem go po ramieniu, a on spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
- Naprawdę? Ale jak to?
- Powiedz mi, czemu się żenisz?
Kotecha przez chwilę przyglądał mi się wystraszony, a gdy już sądziłem, że rozpłacze się przeze mnie jeszcze bardziej, bo pijany nie będzie w stanie odpowiedzieć na zadane przeze mnie pytanie, odezwał się:
- Bo ją kocham- oznajmił niezaprzeczalnie- I chcę spędzić z nią każdą chwilę mojego życia.
- Właśnie! Więc po co się przejmujesz jakąś durną grą?
- Nie rozumiem...- przyznał po chwili, a ja zdałem sobie sprawę, że muszę mu to wytłumaczyć jak krowie na granicy.
- Ludzie się pobierają po to, żeby spędzić ze sobą resztę życia. Sam to przed chwilą powiedziałeś, prawda?- przytaknął, a ja kontynuowałem- Nie uważasz, że jedną z nazwijmy to atrakcji małżeństwa, jest poznawanie siebie nawzajem? Dowiadywanie się o sobie nowych rzeczy, przebywając ze sobą dzień i noc.
- Tak uważasz?
- Jasne- zapewniłem go, klepiąc po ramieniu- Nudno by było gdybyś już teraz wszystko wiedział, a tak odkrywanie każdej kolejnej małej rzeczy jaką lubi czy nie lubi Ana, będzie dla ciebie ekscytujące. Będziesz wręcz na siłę wynajdował charakterystyczne dla niej zachowania czy zwyczaje. Weźmy na przykład to czy po wstaniu rano z łóżka pierwszą rzeczą jaką robi to wypicie kawy czy przejrzenie porannej prasy.
- Najpierw się do mnie przytula, a potem całuje mój policzek narzekając, że musi wyjść z domu. Zawsze to robi.
- Widzisz?!- uśmiechnąłem się do niego pogodnie- Czyli coś o niej wiesz. Wierz mi, że to jest o wiele bardziej wartościowe niż to jaką książkę ostatnio przeczytała. Ile ze sobą mieszkacie? Parę miesięcy? A to dopiero początek! Pomyśl ile jeszcze ciekawych rzeczy się o niej dowiesz przez kolejnych kilkadziesiąt lat.
Wszyscy w oczekiwaniu przyglądaliśmy się Savanowi oczekując jego reakcji. No może z wyjątkiem Eda, który odleciał na fotelu. Na szczęście po chwili uśmiechnął się szeroko, nazywając przy okazji Louisa "tępym burakiem". Uradowany poprawą nastroju przyjaciela i zniknięciem posępnej atmosfery Liam, zamówił dla nas dwie nowe kolejki shot'ów. Po wypiciu wszystkiego do dna oświadczyłem, że chyba lepiej będzie jeśli odwiozę Sheerana do domu. Chciałem uniknąć sytuacji, w której kompletnie pijani zapominamy go ze sobą zabrać. Zayn pomógł mi władować go do taksówki, która czekała już na nas pod klubem.
- Dasz sobie z nim radę?
- Jasne. Najwyżej dostanę przepukliny.
Pożegnałem się z nim i już miałem zamykać za sobą drzwi, gdy usłyszałem jak mnie woła.
- Ej, Styles! Wracasz do nas?
- Chyba wrócę do domu.
- Kate u nas nocuje?- spytał, ale już chyba znał odpowiedź.
- Być może- uśmiechnąłem się tajemnie, a on pokiwał w zrozumieniu głową.
- Jak coś to się nie stresuj- poruszył wymownie brwiami- Będziemy tak pijani, że gdy tylko dotrzemy do pokoi od razu uśniemy i nie będą nam przeszkadzać żadne hałasy.
- Liczę na to.
Klub 27
Impreza rozkręciła się na całego. Muszę przyznać, że pomimo moich wcześniejszych obaw, że będę czuła się jak wyrzutek praktycznie nikogo nie znając, bawiłam się świetnie. Odkąd tylko się pojawiłam, Kate ciągała mnie wszędzie za sobą, dotrzymując mi towarzystwa, dostarczając smakowite drinki i wręcz zmuszając do wzięcia udziału w wymyślonych przez nią konkursach. Tomek miał rację. Ta dziewczyna wie jak się bawić.
Jedyny niezręczny moment w ciągu całej nocy był na początku, gdy brunetka przedstawiła mnie jako "obecną dziewczynę swojego byłego chłopaka" jej koleżankom, a one zlustrowały mnie od stóp do głów z trochę krzywymi minami. Nie mogłam ich za to winić. Sama pewnie zareagowałabym identycznie w takiej sytuacji. Jednak po kilkudziesięciu minutach i dwóch kolejkach przy barze, wszystkie wydawały się mnie przynajmniej trochę polubić.
Aktualnie siedziałam przy jednym ze stolików w rogu sali, kołysząc się do muzyki wydobywającej się z głośników zawieszonych pod sufitem.
- Podoba ci się?- spytała Kate, wyrastając jak z podziemi z kolejną dostawą alkoholu i niezdrowych przekąsek.
- Uwielbiam ten kawałek- przyznałam, a ona uśmiechnęła się tajemniczo. O co jej chodzi?
- Też mi się podoba. Chciałabym umieć komponować takie hity.
- Talent masz- stwierdziłam, przypominając sobie jak w walentynki śpiewała dla mnie, ukazując tym samym swoje niesamowite możliwości muzyczne- Powinnaś spróbować. Podejrzewam, że kompozytorzy nieźle zarabiają. Na pewno lepiej niż kurierzy.
- Może kiedyś- skinęła głową jakby naprawdę rozważała moją propozycję.
Przyglądałam się jej przez chwilę, gdy śpiewała cicho pod nosem, co chwile śmiejąc się z nie wiadomo czego. Mimo panującego wszędzie gorąca i zdecydowanie podwyższonego poziomu alkoholu we krwi, wciąż wyglądała oszałamiająco. Spuściłam wzrok, próbując wygładzić dłońmi moją pomiętą sukienkę, a następnie ściągnęłam mocniej gumką włosy. Czułam się przy niej nieelegancko i zdecydowanie mniej seksownie.
Brunetka odwróciła się w moją stronę, by zobaczyć co robię.
- Cudownie wyglądasz- uśmiechnęła się szczerze- Nie musisz nic poprawiać.
- Z tobą i tak nie mogę się równać.
Mierzyłyśmy się przez chwilę uważnie wzrokiem. Nie mogłam nic wyczytać z jej twarzy, ale zdawałam sobie sprawę z tego jak musiała zabrzmieć moja wypowiedź. Po części faktycznie nie miałam na myśli tylko tego jak wyglądamy dzisiaj. Chyba każdy kto na nią spojrzy, uważa ją za niezwykle atrakcyjną. Świadczyć może o tym chociażby fakt, że pracujący tu dziś barmani przepychają się między sobą, gdy tylko do nich podchodzi, by przyjąć od niej zamówienie, a kelnerzy obracają się za nią, niejednokrotnie taranując przy tym ludzi przed sobą. Poza tym, mimo iż nie znam jej zbyt dobrze, mogę śmiało stwierdzić, że jest bardzo interesującą i miłą osobą. Nie wspominając o otaczającej ją aurze tajemniczości, która przyciąga wszystkich jak ćmy do światła.
- Chodzi o ten pocałunek z Tomkiem?- spytała, marszcząc przy tym brwi.
Szczerze powiedziawszy zupełnie o tym zapomniałam i niekoniecznie chciałam do tego wracać. Nigdy tak naprawdę nie rozmawiałyśmy o tym co zaszło między nimi gdy wyjechałam na kilka dni z Londynu. Może dlatego, że dziś jest pierwszy raz kiedy się widzimy od tamtego czasu.
- Nie, ja tylko...- zastanawiałam się co powiedzieć- Sama nie wiem. Czasami czuję jakbym...
- Jakbyś co?- ciągnęła mnie uparcie za język.
- Czasami się ciebie boję- przyznałam w końcu, a ona spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Że co proszę?- pokręciła głową niedowierzając- Czemu?
- A jak mam się czuć kiedy mój chłopak wspomina o tobie praktycznie przy każdej rozmowie, wtrącając jakieś anegdotki ze zdarzeń, które razem przeżyliście? Czasami gdy go słucham odnoszę wrażenie, że gdybyś tylko pojawiła się w naszym progu i poprosiła, by do ciebie wrócił, zrobiłby to nawet się za siebie nie oglądając. A do tego ten pocałunek...- westchnęłam zrezygnowana- Już dawno mu wybaczyłam, ale to dalej siedzi w mojej głowie. Tym bardziej, że przyznał się, że to on cię pocałował, a ty nie jesteś niczemu winna.
- Caroline...
- W dodatku spójrz na siebie- kontynuowałam- Jesteś niedorzecznie piękna, co przyprawia o zazdrość nie tylko mnie, ale i dziewiędziesiąt procent znajdujących się tu ludzi. To jest... wkurzające.
Kate wpatrywała się we mnie swymi cholernie zielonymi oczami bez słowa. Po chwili przeczesała nerwowo włosy i nachyliła się w moją stronę.
- Posłuchaj mnie uważnie- zaczęła poważnie, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz- Co do tego nieszczęsnego pocałunku... nie tylko ja tego nie chciałam. Tomek też nie. Pokłóciliśmy się, górę wzięły emocje i stało się. To oczywiście nie jest żadnym usprawiedliwieniem, ale wierz mi, że bardziej odczułam to tak jakby mnie spoliczkował, a nie okazywał jakiekolwiek pozytywne uczucia. Poza tym nie chcę żebyś obwiniała tylko jego. Wina zawsze leży po obu stronach, w mniejszym lub większym stopniu.
Upiłyśmy jednocześnie spory łyk naszych trunków, po czym mówiła dalej.
- Niestety nie mogę nic poradzić na to, że mnie wspomina. Musisz zrozumieć, że znamy się od małego i wiele razem przeszliśmy. Nawet nie masz pojęcia. W pewnym momencie mojego życia okazał się dla mnie ratunkiem. I wcale tego nie koloryzuję. Każdemu życzę, żeby miał chociaż jednego takiego przyjaciela jak on. Uważam, że nie powinnaś odbierać jego słów jako opowiadania za czymś za czym tęskni. A już na pewno nie za mną, choć prawda jest taka, że mi go szalenie brakuje. Niestety mój chłopak nie jest tak wyrozumiały jak ty. Zmusił mnie do podjęcia decyzji, a ja dokonałam wyboru. Dlatego nie musisz się bać, że kiedykolwiek stanę ci na drodze. Dosłownie.
- Kate...
- Daj mi skończyć- poprosiła, aczkolwiek dla mnie zabrzmiało to jak rozkaz- Tomek naprawdę cię kocha. Nie musi mi o tym mówić.To widać. Jako dowód mogę przytoczyć fakt, że jesteś jedynym powodem w historii całej naszej znajomości, dla którego mnie kiedykolwiek okłamał. Właściwie robił to kilka tygodni i kto wie jak długo by to jeszcze trwało, gdybym was nie przyłapała w Szwecji.
- Przykro mi, że tak się o nas dowiedziałaś.
- Nie szkodzi- uspokoiła mnie- Na początku byłam w szoku, ale najwidoczniej potrzebowałam, żeby ktoś mi wylał kubeł zimnej wody na głowę. Pozwoliło mi to uświadomić sobie, że ten cały związek, w którym byliśmy to tak naprawdę jedna wielka ściema. Przynajmniej biorąc pod uwagę romantyczny aspekt naszej znajomości.
Wsłuchiwałam się w jej słowa i mentalnie popełniałam seppuku*. Jak mogło mi przejść przez myśl, że Kate stanowi dla mnie zagrożenie? To znaczy wiem, że Tomek dalej ją uwielbia, ale nie w taki sposób jak mnie. Są tylko przyjaciółmi, choć odkąd Harry zakazał się jej kontaktować z jej byłym chłopakiem, nie wiem na czym stoją. Patrząc na nią, dostrzegałam jak bardzo go jej brakuje i to samo mogłam powiedzieć o Tomku. Codziennie gdy leżymy na kanapie w salonie, wpatruje się przez chwilę w nieużywane przez żadne z nas pianino, po czym wzdycha lekko smutny, wracając do rzeczywistości. Raz nawet zaproponowałam, żeby je sprzedać, ale kategorycznie mi zabronił. Najwidoczniej to jedyna pamiątka jaka mu po niej została i nie chciał się jej pozbywać, skoro już nigdy więcej miał jej nie zobaczyć. Przynajmniej dopóki była w związku z Harry'm...
- On też za tobą tęskni- przyznałam mniej niechętnie niż myślałam- Czasami przyłapuję go na tym jak ogląda wasze wspólne zdjęcia z czasów szkolny lub przejeżdża ręką po pianinie, na którym grałaś gdy myśli, że go nie widzę.
- Naprawdę?- spytała zaskoczona- Przepraszam jeśli cię to wkurza. Jak chcesz to mogę je zabrać czy coś. I tak miało u niego zostać tylko na przechowanie.
- Nie, jest dobrze- uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie- Wydaje mi się, że niechciałby się z nim rozstawać. To jedna z niewielu rzeczy, które mu o tobie przypominają. To ja powinnam być mądrzejsza i zrozumieć jego zachowanie. Gdyby mi ktoś kazał zerwać wszelki kontakt z kimś tak bliskim mojemu sercu postępowałabym tak samo jak on.
Dziewczyna uniosła jeden kącik ust do góry, dopijając resztkę swojego drinka. Bawiła się przez chwilę szklanką, rozglądając się dookoła.
- Mogłabyś...- zawahała się przez moment, nerwowo stukając palcami o stolik- Mogłabyś mi powiedzieć co u niego słychać? Jeśli to nie jest problem.
- Oczywiście, że nie- chwyciłam jej dłoń i ścisnęłam lekko- W przyszłym miesiącu będzie miał swoją pierwszą wystawę w Saatchi Gallery.
- Naprawdę?! To świetnie. Zawsze o tym marzył.
- Tak, jest bardzo podekscytowany. Zaznaczył tą datę w każdym kalendarzu jaki mamy w mieszkaniu, a na lodówce przykleił trzy kartki.
- Możesz mu przekazać, że jestem z niego cholernie dumna?- poprosiła zasmucona- Tylko koniecznie użyj słowa "cholernie".
- Dlaczego sama mu tego nie powiesz? Zadzwoń do niego.
- To nie takie proste- westchnęła.
Wzruszyłam bezradnie ramionami, ponieważ nie mogłam jej w żaden sposób pomóc. Nie chciałam źle oceniać Harry'ego, ale moim zdaniem przesadził z tym całym zakazem. Rozumiem chorobliwą zazdrość, ale to już wykracza poza wszelkie granice. Nie można kogoś zamknąć w złotej klatce i oczekiwać, że podporządkuje on całe swoje życie pod nasze dyktando. Choć może jednak można, skoro Kate się na to godziła.
- Napijmy się- zachęciła mnie, ciągnąć w stronę baru.
- Za pojednanie?
- Tak, to też. Ale głównym powodem jest to, że właśnie postanowiłam zorganizować konkurs kto szybciej upije się do upadłego. I czuję, że wygram.
Dom One Direction
Była dokładnie czwarta trzydzieści osiem, gdy dotarliśmy do domu. Horan był tak nawalony, że udało mi się go donieść jedynie do salonu. Podobnie zresztą jak Louis. Liam o własnych siłach i przy pomocy zesłanej z niebios, wczołgał się do swojego pokoju. Zasnął na podłodze zaraz koło łóżka, po tym jak próbował się na nie wciągnąć, ale poddał się przy trzecim podejściu. Ja sam też ledwo trzymałem się na nogach, ale nie mogłem pójść spać bez zapalenia jeszcze jednego papierosa. Zszedłem z powrotem na dół, wyciągając z kieszeni fajki i już miałem pociągnąć za klamkę, gdy usłyszałem ciche pukanie po drugiej stronie. Niepewnie uchyliłem drzwi, wątpiąc w mój zmysł słuchu. Gdy wyjrzałem na zewnątrz, moim oczom ukazał się widok kompletnie pijanej Kate, opartej o ścianę. Gdy wreszcie zarejestrowała, że może wejść do środka, zarzuciła ręce na moje ramiona i schowała głowę w zagłębieniu mojej szyi.
- Harry?- spytała, pociągając za moją koszulę- Ty nie jesteś Harry. Nie pachniesz jak on.
- Jestem Zayn, a ty się schlałaś na umór.
- Zayniiiiii!- przytuliła mnie jeszcze mocniej, wpychając nas w głąb domu. Jak ona tu dotarła w tych szpilkach?!
- Od dzisiaj tak będziesz mnie nazywać?
- Yhym- mruknęła pod nosem, bezwładnie ze mnie zwisając. Musiałem objąć ją w talii by być w stanie utrzymać ją w pozycji pionowej- Gdzie jest mój chłopak?
- Na górze- odpowiedziałem- Chyba śpi.
- Jak to śpi?- krzyknęła oburzona- To ja tu przyjeżdżam, by uprawiać z nim najlepszy seks w jego życiu, a on sobie smacznie pochrapuje?
- Zawsze możemy iść do mnie- zażartowałem, ale ona chyba tego nie wyłapała.
- Jesteś zainteresowany?- uśmiechnęła się do mnie, kusząco przygryzając wargę- A co jeśli ktoś nas przyłapie?
- Może najpierw pójdziemy sprawdzić czy Styles faktycznie śpi, a potem będziemy się zastanawiać "co by było gdyby"? Dasz radę iść dalej?
Dziewczyna skinęła pewnie głową, zataczając się lekko do tyłu. Jakimś cudem przeszła przez hol, ale już pierwszy stopień okazał się dla niej wyzwaniem. Zacząłem się z niej śmiać, widząc jej nieporadność, na co pokazała mi język.
- Kto to widział, żeby schody w domu były takie wysokie?!
- Pomogę ci- zaoferowałem swoje ramię, ale szybko zorientowałem się, że jeśli nie wniosę jej na górę, dotrzemy tam za parę godziny. Wziąłem ją na ręce, a ona ponownie owinęła ręce wokół mojej szyi.
- Mój ty rycerzu- ucałowała mnie w policzek- Chyba postawiłam na złego członka One Direction. Jeśli wiesz co mam na myśli...
- W końcu do tego doszłaś- puściłem jej oczko, włączając się w tą zalotną grę słów. Harry mnie zabije. To pewne.
Gdy dotarliśmy na górę, brunetka nie pozwoliła mi postawić się z powrotem na podłodze. Zamiast tego walnęła z całej siły w drzwi pokoju Styles'a i podejrzewam, że jutro będzie tego gorzko żałować. Powtórzyła tą czynność jeszcze dwa razy, aż w końcu szanowny książę postanowił nam otworzyć.
- Co jest?!- warknął, przecierając zaspane oczy, a gdy w końcu dostrzegł swoją dziewczynę w moich ramionach, włosy stanęły mu dęba.
- Jesteś palantem!- dowaliła mu prosto w twarz Kate- Dlatego idę z moim kochanym Maliczkiem do jego pokoju i nawet nie próbuj nam przeszkadzać.
- Że co proszę? I z kim?
- Zayn, idziemy!- zamachnęła się, wskazując na mój pokój. Już miałem spełnić jej rozkaz, ale Loczek w momencie oprzytomniał.
- Nigdzie z nim nie pójdziesz!- odparł złowrogo- Dawaj ją!
Przyjaciel praktycznie wyrwał mi ją z rąk i próbował postawić ją koło siebie, ale brunetka miała nogi jak z waty.
- Myślisz, że dlaczego ją tu wniosłem?- zapytałem, kpiąc z niego- Jakbyś nie mógł sobie dać z nią rady to wiesz gdzie mnie szukać.
- Obejdzie się- warknął zdenerwowany bardziej na nią niż na mnie.
Zamknąłem za nimi drzwi, chichocząc głupio. Przez tą całą akcję odechciało mi się palić, więc ruszyłem w kierunku mojego pokoju, rozmyślając co by było gdyby nasza tekściarka faktycznie postawiła na mnie. Doszedłem do jednego wniosku- oj działoby się, działo...
Przerzuciłem Kate przez ramię, po czym ruszyłem w głąb pokoju. Po drugim kroku poczułem jak klepie mnie w tyłek, chichocząc pod nosem.
- Czy to ma być gra wstępna?
Postawiłem ją z powrotem na ziemi, gdy znaleźliśmy się przy moim łóżku. Wciąż byłem na nią wkurzony za to, w jakim przyjechała stanie, za to że podrywała Malika i pewnie powinienem być na nią nieziemsko wściekły za jeszcze miliard innych rzeczy, o których nie miałem pojęcia.
- Tęskniłeś?- spytała niewinnie, przejeżdżając opuszkami palców po moim policzku- Ja bardzo.
- Właśnie widziałem- prychnąłem pod nosem- Jesteś tylko odrobinę mniej nawalona niż Ed. Od kiedy to się tak upijasz?
- Od kiedy jestem nieszczęśliwo-szczęśliwa- odparła jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Wiesz, że nie ma takiego wyrazu?
- Musisz się mnie ciągle czepiać?- burknęła rozdrażniona- Przyszłam się z tobą kochać, a ty psujesz całą atmosferę.
- Chcesz iść do łóżka w takim stanie?
Dziewczyna zmierzyła mnie groźnym wzrokiem, zrzucając moje dłonie z jej talii. Komuś tu się włączył agresor...
- Idę do Zayna. Jemu to nie przeszkadza- ruszyła chwiejnym krokiem w stronę drzwi, ale ją szybko powstrzymałem nim wpadła na krzesło.
- Mówiłem ci już, że nigdzie cię nie wypuszczę.
- To o co ci chodzi?- próbowała wyswobodzić się z mojego uścisku- Nie podobam ci się już?
- Boże, Kate...- wywróciłem oczami, nie wiedząc co z nią zrobić.
- Mówisz do Boga czy do mnie? Zdecyduj się.
- Do ciebie. I oczywiście, że mi się podobasz. Wyglądasz zabójczo seksownie.
- Naprawdę?- spojrzała na mnie swymi niewinnymi oczami (choć prawda zapewne była zgoła inna), a kolana ugięły się pode mną.
Pożerałem ją wzrokiem od góry do dołu, podziwiając jej zgrabną sylwetkę. Jej długie nogi zdobiły wysokie czarne szpilki, a ponętne biodra opinała skórzana spódnica w tym samym kolorze. Błękitny top odkrywał płaski brzuch, a dekolt odsłaniał część czarnej, koronkowej bielizny. Włosy ułożone miała w lekkie fale, a ciemny makijaż dodawał jej jeszcze więcej seksapilu. Spojrzałem w dół na swoje przyrodzenie i przysięgam, że gdyby nie była tak pijana, już dawno krzyczałaby moje imię.
- To jak?- pocałowała mnie lekko w usta- Idziemy do łóżka?
- Owszem, ale spać- zaznaczyłem, odsuwając dla niej kołdrę. Kate pociągnęła mnie za obrąbek moich bokserek, przyciągając bliżej.
- Nazywaj to jak chcesz, ale seks to seks- oznajmiła, zdejmując top. Jej drobne piersi zdobił prześwitujący biustonosz, co sprawiło, że przygryzłem wargę, próbują nie jęknąć już teraz z rozkoszy.
Widząc, że ciężko będzie mi z nią wygrać, postanowiłem w pewnym sensie przystać na jej propozycję. Chwyciłem jej ramiona, wsuwając ją w głąb łóżka i kładąc płasko na plecach. Pochylając się nad nią, zacząłem delikatnie kąsać jej obojczyki, przechodząc następnie na szyję, gdzie oznaczyłem ją dwiema malinkami. Podziwiając purpurowe kółka, które zaczęły pojawiać się na jej aksamitnej skórze, ruszyłem dalej, całując linię żuchwy aż dotarłem do płatka ucha.
- Chcesz się kochać?- szepnąłem, przygryzając go lekko, gdy drugą ręką odpiąłem zamek jej spódnicy i ściągnąłem ją w dół- Powiedz mi jak bardzo tego pragniesz.
- Bardzo. Proszę- jęknęła, w momencie gdy moja dłoń znalazła się pod materiał jej majtek.
- Dobrze- zgodziłem się drżącym z podniecenia głosem- Jak sobie życzysz kochanie.
Pocierałem palcem najwrażliwszy punkt na jej ciele, a ona wiła się pode mną, nierówno oddychając. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie, a nogi zaciskały się wokół mojej dłoni. Całowałem ją namiętnie, co jakiś czas przygryzając jej mocniej zaróżowioną niż zwykle wargę. Nagrodą dla mnie były ciche pojękiwania i dłonie zaciśnięte w moich włosach, za które pociągała będąc coraz bliżej spełnienia.
- Dalej Kate- wsunąłem w nią dwa palce, zataczając nimi kółka- Wiem, że jesteś blisko.
Wykonałem jeszcze kilka szybkich ruchów, a jej ciało zaczęło się niekontrolowanie trząść, aż wykrzyknęła moje imię i wstrzymała na chwilę oddech. Całowałem jej twarz i dekolt do czasu, kiedy jej oddech się wyrównał, a serce zaczęło bić swym normalnym rytmem.
- Jak się czujesz?- spytałem pocierając jej nos o swój, a za odpowiedź musiało mi wystarczyć ciche mruknięcie i nieśmiały uśmiech, który wkradł się na jej usta.
Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy, wyciągając z niej ulubioną koszulkę Kate z logiem ósmego albumu zespołu Pink Floyd. Gdy usiadłem z powrotem na materacu, dziewczyna była już w półśnie, nie zwracając uwagi na moje zaczepne słówka i dłonie gładzące nagie uda. Rozpiąłem jej stanik, rzucając go na ziemię, po czym siłą przełożyłem jej przez głowę t-shirt, który sięgał jej do połowy uda. Przykryłem ją kołdrą, po czym sam zrobiłem to samo zajmując drugą stronę łóżka. Objąłem Kate w talii, przyciągając jej bezwładne ciało bliżej siebie. Westchnąłem zadowolony, gdy odwróciła się w moją stronę, domagając się bym gładził jej plecy, tak jak robiłem to zawsze, gdy razem zasypialiśmy. Spojrzałem ostatni raz na jej spokojny wyraz twarzy, składając delikatny pocałunek na jej czole. Zdusiłem w sobie chęć obudzenia jej i domagania się wyjaśnień czemu doprowadziła się do takiego stanu. Byłem szczęśliwy, że jest obok mnie, cała i zdrowa. Postanowiłem, że dopiero jutro urządzę jej przesłuchanie, nie zaważając na to czy będzie ją męczył kac czy nie. I lepiej, żebym nie miał żadnego powodu do zazdrości...
* Seppuku- japoński rytuał samobójstwa. Nie będę się wdawać w szczegóły ;)
Dom Savana i Any
- Ana! Musimy już jechać!- krzyknęłam po raz setny w stronę schodów, oczekując aż narzeczona mojego brata zejdzie na dół- Spóźnimy się!
- Już pędzę!- usłyszałam jej głos z góry i po chwili zobaczyłam jak schodzi do mnie z wielką torbą, wypełnioną po brzegi przeróżnymi ubraniami.
- Po co ci tyle tego?!- spytałam, będąc w szoku, że nie mogła nawet dopiąć do końca zamka- Wiesz, że wieczór panieński trwa tylko JEDEN wieczór, a nie cały miesiąc?
- Wiem, wiem, ale nie mówiłaś co będziemy robić ani gdzie pójdziemy, więc musiałam wziąć coś na każdą możliwą okazję.
- Wierz mi, że nie będzie ci potrzebne aż tyle ciuchów na sobie- zaśmiałam się, przejmując od niej reklamówkę z kosmetykami. W tym samym momencie do holu wszedł Savan, z niezadowoloną miną.
- Że co proszę?!- zmierzył nas obie wzrokiem- Co miało niby oznaczać, to co powiedziałaś?
- To co słyszałeś- odparłam, niewinnie się uśmiechając.
- Nigdzie nie jedziecie. Obie- wytknął nas palcem, po czym próbował zabrać Anie z ręki torbę.
- Daj spokój. Zachowujesz się jak Harry i Niall- wywróciłam oczami, widząc jego zaborczość- Czy ciebie też będzie trzeba przekonywać jakimś podstępem? To wieczór panieński! Ostatni dzień wolność tej oto młodej damy, zanim zwiąże się na całe życie z taką niezdarą jak ty.
- Czasami naprawdę nie wiem za co ja cię tak bardzo kocham, gdy mnie tak traktujesz.
- Po pierwsze-za szczerość. Po drugie- ja tylko stwierdzam fakty.
- Savan, kochanie...- jego narzeczona objęła go ramionami wokół szyi i złożyła lekki pocałunek na jego zaciśniętych w wąską linię ustach- Przecież wiesz, że obie będziemy grzeczne i o północy będziemy już w łóżkach.
Zaśmiałam się pod nosem słysząc jej zapewnienia, ale gdy dopadło mnie groźne spojrzenie Kotechy, uniosłam do góry ręce w geście obronnym. Naiwniak.
- Jeśli zacznie cię namawiać do złych rzeczy, zadzwoń to się z nią policzę.
- Nie rób ze mnie takiej diablicy- oburzyłam się- Jeszcze nic nie zrobiłam!
- Jeszcze...- mruknął na tyle głośno, bym mogła usłyszeć jego słowa- Miej telefon cały czas przy sobie, dobrze?- zwrócił się ponownie do swojej narzeczonej.
- Oczywiście- uśmiechnęła się do niego pogodnie i ponownie go pocałowała.
Udając, że się krztuszę od nadmiaru miłości, która zaczęła wypełniać pomieszczenie,w którym się znajdowaliśmy, dałam im do zrozumienia, że czas się zbierać. Ciągnąc Anę za rękę w stronę wyjścia, nie zwracałam uwagi na kolejne groźby ze strony mojego brata, który obiecał, że jeśli coś odwalę to pochowa mnie żywcem. Gdy w końcu znalazłyśmy się na zewnątrz zadał mi jeszcze jedno niefortunne pytanie.
- Hej, Kate!- krzyknął nim weszłam do taksówki- Jak przekonałaś Harry'ego, żeby cię puścił?
- Oj braciszku- uśmiechnęłam się przebiegle- Wierz mi, że nie chcesz wiedzieć. Mogę ci jedynie powiedzieć, że użyłam argumentu zawierającego w sobie czarne koronki i nieprzespaną noc.
Savan wybałuszył na mnie oczy, a po tym jak zatkał sobie uszy i szybko zatrzasnął stopą drzwi, mogłyśmy bez problemu udać się do domu Danielle, gdzie wraz z El i Gabą czekała na nas by przygotować się na najlepszy wieczór panieński w historii.
Dom Danielle
To już dzisiaj! Nie mogę w to uwierzyć! Ciągle nie dociera do mnie, że za nieco ponad trzy miesiące wychodzę za mąż! Ale nie wybiegajmy w przyszłość, a skupmy się na teraźniejszości. Od półtorej godziny kręcę się na krzesełku w oczekiwaniu aż Gaba skończy czesać mi włosy, Danielle nakładać make up, a Eleanor malować paznokcie. Jest dziewiętnasta i za dokładnie dwie godziny rozpocznie się wieczór panieński! MÓJ WIECZÓR PANIEŃSKI! Nie wiem co Kate przygotowała, ale sądząc po kusych strojach i wysokich szpilkach, które czekają na kanapie, żeby je włożyć, nie będzie to spokojna pogawędka przy English Breakfast.
- Możesz się tak nie wiercić?- zwróciła mi po raz kolejny uwagę Dani- Nie mogę przez to namalować równej kreski na górnej powiece, a chyba nie chcesz wyglądać jak dziwadło na swojej imprezie.
- Przepraszam, ale jestem taka podekscytowana!- podskoczyłam z rozentuzjazmowania, co spotkało się z kolejnym pomrukiem niezadowolenia ze strony mojej makijażystki.
- Widać- uśmiechnęła się do mnie El, która skończyła przyozdabiać małymi kryształkami moje paznokcie.
- Powiecie mi co będziemy dzisiaj robić?
- To tajemnica- zaznaczyła szybko Gabrysia, również kończąc pracę nad finezyjną fryzurą zdobiącą teraz moją głowę- Jedyne co mogę zdradzić to to, że Kasia naprawdę się postarała i na sto procent nie zapomnisz tej nocy do końca swojego życia. No chyba, że się za bardzo spijesz, ale to już twój problem.
- Nie ma takiej opcji!- zapewniłam- A tak w ogóle to gdzie ona jest?
- Poszła wybrać jakiś strój dla ciebie. Przykro nam, ale nic co ze sobą przywiozłaś się nie nadaje.
W tym momencie ujrzałam jak moja przyszła szwagierka wchodzi do salonu z bliżej nieokreślonymi rzeczami przerzuconymi przez ramię. Uśmiechnęła się szeroko widząc efekt pracy pozostałych dziewczyn, po czym podała mi wybrane przez siebie ubrania.
- Weź to i idź do łazienki się przebrać- wręczyła mi zdecydowanie nie moją sukienkę i wygoniła z pokoju nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Przygryzłam nerwowo wargę zdając sobie sprawę z tego, że Kate dosłownie miała na myśli to, że nie będzie mi potrzebne na wieczór dużo ubrań. Tego się nie spodziewałam. Mimo wszystko postanowiłam zagryźć zęby i gdy skończyłam zapinać wokół kostki pasek od srebrnych szpilek, wróciłam do moich stylistek i pokazałam się im w całej okazałości, robiąc powolny obrót dookoła własnej osi.
- Wyglądasz zabójczo!- stwierdziła usatysfakcjonowana Danielle, przybijając piątkę z pozostałymi.
- Macie tu jakieś większe lustro, żebym mogła się zobaczyć?- spytałam, rozglądając się dookoła. Eleanor chwyciła moją dłoń i poprowadziła na piętro do jednej z sypialni. Otworzyła wielką szafę, a gdy zobaczyłam swoje odbicie odjęło mi mowę.
- Podoba ci się?- dopytywała się zniecierpliwiona Gabrysia- Moim zdaniem jest niesamowicie!
- J-ja...- zająknęłam się nie wierząc własnym oczom- O cholera!
Musiałam to przyznać. Wyglądałam jak chodzące milion dolarów. Srebra sukienka z cienkimi ramiączkami luźno zwisała na moim ciele, sięgając do połowy uda. Miała niestosownie głęboki dekolt, a plecy były w całości odsłonięte. Srebrne sandałki na szpilce wytłaczane połyskującymi kamieniami, odbijały padające na nie światło, rozświetlając dodatkowo moje nogi. W połączeniu z perfekcyjnym makijażem i lekko potarganymi falami utworzonymi z moich włosów czułam się obłędnie.
- Savan mnie zabije gdy cię taką zobaczy po powrocie do domu- zdała sobie sprawę Kasia, ale nie wyglądała na bardzo zmartwioną- Gdybym była lesbijką już byś była moja.
Wytrzeszczyłam na nią oczy, a dziewczyny zaczęły się śmiać, przyznając jej jednocześnie rację.
- Muszę to powiedzieć Harry'emu- otarła łzy rozbawienia El- Chłopak się załamie.
- Albo zaproponuje jej trójkącik- dodała Peazer co wywołało kolejną salwę śmiechu.
- Dobra, dobra. Żarty na bok- przerwała nam Gaba- Tak właściwie to dalej nam nie powiedziałaś czy ci się podoba czy nie.
- Jest nieziemsko. Naprawdę. Dziękuję wam!- uścisnęłam je wszystkie mocno, z wyjątkiem kręconej brunetki, która postanowiła pogonić resztę towarzystwa.
- Skoro najważniejsza osoba dzisiejszego wieczoru jest już gotowa, to teraz my możemy się sobą zająć.
- Czy nam też składasz niemoralną propozycję?- uniosła do góry ze zdziwienia brwi Dani, nie ukrywając przy tym rozbawienia.
- Chciałybyście mnie wszystkie mieć, ale niestety to tak nie działa- odpowiedział jej zaczepnie, puszczając oczko- A tak na poważnie musimy zacząć się szykować, bo za niespełna dwie godziny musimy być na miejscu, a nasz trójka jest dalej w proszku.
- Masz rację- zgodziła się z nią jej współlokatorka- Do roboty!
Po niespełna półtorej godzinie wszystkie moje przyszłe druhny były gotowe do wyjścia. Gabrysia ubrana była w czarną sukienkę przed kolano, podkreślającą jej ponętne kształty. Do tego dobrała czarne buty na wysokim obcasie ze srebrną szpilką oraz połyskujące dodatki w tych samych kolorach. Danielle z kolei postawiła na obcisłą, bordową mini ze szpilkami w cielistym kolorze i małą kopertówkę. Natomiast Calder zdecydowała się na złotą sukienkę bez ramiączek z czarnymi dodatkami i wysoko upięty koński ogon odsłaniający jej wątłe ramiona. Niestety Kasia ubrana już była w swój elegancki płaszcz gdy zeszła na dół, dlatego żeby ocenić jej strój musiałam poczekać aż znajdziemy się na miejscu, czyli jak dla mnie nie wiadomo gdzie.
- Gotowe na bycie niegrzecznymi dziewczynkami?- spytała zalotnie, a my ochoczo przytaknęłyśmy głowami- W takim razie czas zacząć zabawę.
Klub Funky Buddha
Louis naprawdę się postarał. Klub wygląda niesamowicie, wystylizowany na prawdziwie gangsterską imprezę. Ludzie zapełnili parkiet po brzegi, z głośników leci hip-hop i najprawdopodobniej cały soundtrack filmu Tokio Drift, a seksowne kelnerki kręcą się dookoła, rozdając wszystkim wszelkiego rodzaju alkohol. Migoczące światła sprawiają, że wszystko wygląda jakby działo się w zwolnionym tempie. Atmosfera jest iście nieziemska, a ja czuję się jak boss mafii.
- Jak ci się podoba?- Tommo zarzucił swoje ramię na moje, kiedy siedzieliśmy w naszej vipowskiej loży, pijąc kolejne shot'y.
- Jest zajebiście!- wydarłem się do jego ucha, próbując przekrzyczeć muzykę- Nie spodziewałem się czegoś takiego!
- Nigdy we mnie nie wątp!- zastrzegł- Nazywam się Louis William Tomlinson i jestem mistrzem w organizowaniu wieczorów kawalerskich.
- A to przypadkiem nie jest twój pierwszy?
- Tak, i od razu taki sukces!- przyznał, podkreślając przy tym swoje osiągnięcie- Widać, że mam do tego talent.
Nim jego ego zdążyło osiągnąć jeszcze wyższy poziom, dołączył do nas Ed i reszta chłopaków z One Direction. Każdy z nich trzymał już w ręce czwartego drinka. Śmiem twierdzić, że Sheeran przyszedł tutaj już nieźle wstawiony, bo jako jedyny miał zaszklone oczy i ledwo trzymał się na nogach.
- Koooooteeeeechaaaaa!- wydarł się na całe gardło, jednocześnie rzucając się mi na szyję- Wszystkieeeeeeego najlepszeeeego staaaaary!
- Wiesz, że to nie są moje urodziny?- zapytałem, choć nie liczyłem na jakąkolwiek zrozumiałą odpowiedź. Zrzuciłem go z siebie, a on zaczął grzebać w kieszeniach swoich jeansów.
- Taaaa wieeem- uśmiechnął się głupio- Mam coś dla ciebie.
- Co takiego?
Tak szybko jak zadałem to pytanie, tak samo szybko go pożałowałem. Młody rudzielec wyciągnął z tylnej kieszeni trzy złote łańcuchy z naprawdę zboczonymi tekstami, których nie będę cytował, gdyż mogą to czytać dzieci. Nieporadnie zawiesił je na mojej szyi i przyklepał je mocno dłonią, jakby chciał się upewnić, że zostaną na swoim miejscu.
- Wow!- spojrzałem w dół na swoją klatkę piersiową, a chłopaki nie mogli powstrzymać się od śmiechu- Dzięki stary, ale nie trzeba było.
- Oczywiście, że trzeba!- objął mnie i uścisnął dość mocno jak na pijanego- Świętujemy twój ostatni wypad do klubu jako kawalera! A właśnie! Gdzie wódka?! Musimy się napić!
Zayn przywołał jedną z kelnerek ręką, a ona w mgnieniu oka postawiła przed nami siedem shot'ów.
- To się nazywa obsługa- zmierzył dziewczynę wzrokiem od góry do dołu Malik, nie ukrywając swojego zainteresowania jej cyckami i tyłkiem.
- PIJEMY!- wydarł się ponownie rudy chłopak, który dorwał się nie tylko do swojego, ale i zwędził ten należący do Liama kieliszek. Ku jego rozczarowaniu szatyn zorientował się kto go obrabował i odebrał swoją własność nim ten drugi zdążył zareagować. Po wzniesieniu toastu, każdy przechylił swój kieliszek i opróżnił go do dna.
- To ma być alkohol?- oburzył się Ed, choć jego mina po przełknięciu cierpkiego płynu nie była najszczęśliwsza- Powinniście spróbować wódki, która mi kiedyś przywiozła Kate od rodziców Gaby. Mówiłem wam o tym? To dopiero ryło banie!
- Powtarzasz to od godziny- westchnął Niall.
- Musimy do niej zadzwonić i powiedzieć, żeby nam coś podrzuciła! Ma ktoś telefon?!
Chłopak zaczął przeszukiwać spodnie Styles'a, przy okazji obmacując jego tyłek i narządy płciowe.
- Ej, uspokój się! Zaraz do niej zadzwonię, ale najpierw musisz przestać się do mnie dobierać!- Loczek odsunął się od niego na bezpieczną odległość, wyciągając komórkę.
- To to wybrzuszenie w spodniach nie było...- popatrzył na niego zdezorientowany, po czym otworzył szeroko oczy- O przyjacielu!- wystawił do niego rękę, jakby chciał mu pogratulować- Kate musi się z tobą naprawdę dobrze bawić.
- Jest wniebowzięta- poruszył wymownie brwiami, a ja przywaliłem mu w ramię.
- Nie chcę tego słuchać. To moja siostra.
- Ja tylko potwierdzam niektórych podejrzenia- rozłożył bezradnie ręce, jakby nie mógł nic na to poradzić.
- Dzwoń do niej!- wydarł się ponownie Ed, próbując wyrwać mu telefon.
- Już, już! Jakiś ty w gorącej wodzie kąpany.
- Lepiej się przyznaj, że sam masz ochotę do niej zadzwonić i sprawdzić co robi- wyśmiał go Liam, popijając swoją whisky.
- Robię to tylko i wyłącznie dla Sheerana.
- Jaaasne...- odezwaliśmy się chórem, na co nasz najmłodszy przyjaciel pokazał nam środkowy palec i odszedł na bok by móc spokojnie porozmawiać.
- Wpadł jak śliwka w kompot- podsumował wszystko Louis, a mi nie pozostało nic innego jak się z nim zgodzić.
- Nie inaczej.
Klub 27
Dojechałyśmy pod "27" dziesięć minut po dziewiątej, a z wnętrza dało się słyszeć głośne brzmienie basów. Kate jako pierwsza weszła do środka, a gdy i reszta z nas dotarła do głównej sali, szczęki nam opadły. Pub, który do tej pory był artystyczną mieszanką gustownego kiczu zamienił się w klub z prawdziwego zdarzenia. Światła wymieniono na fluorescencyjne lampy, które sprawiały, że ubrania gości zaczynały świecić w ciemności, a niektórzy byli pomalowani specjalnymi farbami na całym ciele,co zapewniało dodatkowy efekt. Z każdego rogu sali co jakiś czas wydostawał się dym, zakrywając stopy tańczących gości, a zza drzwi prowadzących na zaplecze co chwilę wychodzili kelnerzy ubrani jedynie w naprawdę krótkie fartuszki przewieszone przez biodra. Razem z dziewczynami oglądałyśmy się za każdym z nich, a G stała lekko z boku i śmiała się z naszych zaskoczonych lub jak kto woli pełnych pożądania min. Nim któraś z nas zdołała rzucić się, na przechodzących mężczyzn, zostałyśmy pociągnięte siłą do baru, gdzie trzech barmanów przypominających greckich bogów (i nie ma w tym żadnej przesady, bo jeden z nich miał greckie imię) przygotowywali dla pożerających ich wzrokiem kobiet kolorowe drinki z palemkami i innymi, mniej przyzwoitymi słomkami. Chyba wiecie o co mi chodzi...
- Mam coś dla ciebie- Kasia nachyliła się do mojego ucha, starając się przekrzyczeć muzykę.
Spojrzałam na nią zaskoczona, gdy jeden z mężczyzn po drugiej stronie baru podał jej mały pakunek, a ona puściła mu oczko. Jednak nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, brunetka przewiesiła przez moje ramię różową szarfę z napisem "najseksowniejsza przyszła panna młoda!" a z drugiej "nie dotykać! Zaklepane!". jakby tego było mało umieściła mi na głowie wielki diadem, a do ręki wcisnęła z dwadzieścia stu dolarowych banknotów, które wyglądały na prawdziwe.
- Szarfa to takie zabezpieczenie dla mnie przed Savanem- oznajmiła, a kiedy zobaczyła moje niezrozumienie na twarzy, zdecydowała się wszystko klarownie objaśnić- Żeby nie mógł mi zarzucić, że cię nie pilnowałam. Korona, żeby każdy wiedział kto tu dzisiaj rządzi, a dolary... cóż, niedługo się przekonasz, ale najpierw musimy się napić!
- O mamusiu!- oczy Calder nie zrobiły się ani odrobinę mniejsze odkąd tu weszłyśmy, a gdy tekściarka podała również jej i pozostałym kolejne pieniądze wsuwając je za ich dekolty (robiąc również to samo w swoim przypadku) szykowałam się mentalnie na to, że będziemy musiały niedługo szukać jej gałek ocznych po podłodze.
- Nie bawimy się dzisiaj w żadne mamusie!- zastrzegła Kate- Chyba, że to cię kręci. Podejrzewam, że striptizerzy nie będą zaskoczeni, gdy każesz im się tak do siebie zwracać.
- Striptizerzy?!- teraz to mi opadła szczęka do podłogi i pewnie straciłam dwie jedynki.
- To chyba oczywiste? Co wy filmów nie oglądacie?
- To jest na maksa-kurwa-zajebiste!- wykrzyknęła Danielle, kiedy odebrała nasze w drinki w szklankach, które przypominały męskie narządy rozrodcze. O matko! Znaczy się... nie ważne.
- Chociaż jedna, która nie ma żadnych zastrzeżeń- wywróciła oczami Kate, odbierając od niej swój napój- Nie podoba ci się? Przesadziłam- zwróciła się do mnie, z lekkim strachem w oczach, czekając na moją opinię.
- Żartujesz?! Jest świetnie! Po prostu jestem w szoku, ale już teraz wiem, że będzie to najlepsza impreza i to nie tylko w moim życiu- zapewniłam ją, wskazując ruchem głowy na Gabę, która śliniła się do barmana przypominającego trochę Nialla. Mam tylko nadzieję, że gdy się upije to nie pomyli go ze swoim chłopakiem. Horan pogrzebałby nas wszystkie żywcem za zatrudnienie go na dzisiejszą noc.
- Jeśli teraz jesteś w szoku to lepiej zacznij się przygotowywać na konkursy- poruszyła wymownie brwiami.
- Konkursy?
- No wiesz...- machnęła niedbale ręką- Kto pierwszy wypije tequile z pępka kilku przystojniaków, najseksowniej zatańczy na rurze i takie tam. Ale nie przejmuj się- poklepała mnie pocieszająco po ramieniu- Mój brat na pewno nie wkurzy się na ciebie tak jak zrobi to Harry jeśli się o tym wszystkim dowie. Za bardzo cię kocha.
- Styles też cię kocha- zaznaczyłam, a on opuściła wzrok i przygryzła wargę próbując ukryć uśmiech.
- Taaa...- westchnęła po chwili, marszcząc brwi- Zobaczymy jak długo.
- Co to miało znaczyć?
- Nic- odparła szybko ciągnąc mnie na parkiet, zanim zdążyłam pociągnąć dalej najwidoczniej nieprzyjemny dla niej temat.
Ruszyłyśmy na środek parkietu, a reszta dziewczyn potoczyła się za nami. Z uśmiechami na twarzy zaczęłyśmy poruszać się w rytmie hitów, które zapewniał nam kolejny przystojniak na tej imprezie stojący za konsoletą. Śpiewałyśmy głośno, popijając cosmopolitana na przemian z mohito i innymi drinkami, których nazw nie byłam w stanie wymówić, a co jakiś czas wracałyśmy do baru na kilka kolejek czystych shot'ów. Przy jakiejś dziesiątej kolejce, Kasia wyciągnęła z tylnej kieszeni swojej obcisłej spódniczki telefon i wywróciła oczami, spoglądając w dół na ekran.
- Kontrola rodzicielska- zaśmiała się El, zerkając jej przez ramię. Sama z zaciekawieniem nachyliłam się nad nią i dostrzegłam imię Harry'ego migoczące na ekranie.
- Zaraz wracam- mruknęła niezadowolona, po czym udała się na zaplecze do swojego gabinetu.
- Wcale bym się nie zdziwiła jakby Styles się tu pojawił- odezwała się Dani kończąc trzeci Sex On The Beach.
- Ja też nie- wtórowała jej Gaba- Podejrzewam, że reszta też mogłaby się tu zjawić.
- Horan dostałby szału gdyby zobaczył tego blondyna za barem.
- Pewnie tak. Wiecie, że ten trzeci, który przypomina greka tak naprawdę pracuje w spa?
- Serio?- spytałam zaskoczona- Skąd wiesz?
- Wyciągnęłam kiedyś Kaśkę na babski wypad na miasto i poszłyśmy na masaż, a on tam był. Flirtowali na moich oczach, a potem on dał jej swój numer. Mówiła, że go wyrzuciła...
- I dobrze, że tego nie zrobiła- pogratulowała jej na odległość Peazer- Teraz mamy przynajmniej na co popatrzeć.
- Czy my czasami nie mamy chłopaków, a nawet narzeczonych?- wtrąciła się El, choć sama nie zachowywała się lepiej. Czyżby odezwało się w niej sumienie?
- Owszem, ale to nie znaczy, że nie możemy docenić piękna innych.
- Byleby na odległość.
Dochodząc do wniosku, że nie ma sensu czekać na moją przyszłą szwagierkę, której tłumaczenie się przed swoim chłopakiem zajmie co najmniej trzydzieści minut, postanowiłyśmy udać się ponownie na parkiet. Po dwóch remixach Beyonce DJ ogłosił, że nadszedł czas na pierwszy konkurs, czyli picie tequili na czas z jak to ładnie ujął "żywych kieliszków". Siedmiu facetów rozłożyło się na kilku stołach i barze. Następnie wypełniono ich pępki alkoholem, na klatce piersiowej wysypano pasek soli, a do ust włożono ćwiartkę limonki. Każda z nas ustawiła się przed swoim partnerem, w napięciu oczekując na gwizdek sędziego, mierzącego czas.
- Nie czekamy na Kate?- spytałam nim dostałyśmy sygnał do startu.
- Nadrobi później- puściła mi oczko Gaba.
Wzruszyłam ramionami przystając na jej słowa, po czym wypiłam pierwszego shot'a zajmując drugie miejsce. I tak walczyłam o tytuł zwycięzcy przez jeszcze jakieś pół godziny, aż po raz pierwszy tego wieczoru urwał mi się film.
Poirytowana wyszłam na zaplecze, kierując się do gabinetu Eda. Telefon nieustannie wibrował mi w ręce, a migoczący ekran ponaglał mnie do odebrania nadchodzącego połączenia. Zatrzaskując za sobą drzwi, przejechałam palcem po wyświetlaczu i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Czyżby impreza Tomlinsona okazała się aż tak beznadziejna?
Usłyszałam jak Harry śmieje się po drugiej stronie, a w głowie widziałam jak przygryza tą swoją nienaturalnie delikatną wargę. Och Boże... Teraz zaczęłam trochę żałować, że go tu nie ma.
- Jest ekstra, ale Ed chce się z tobą napić wódki.
- Czyli jednak nie jest aż tak dobrze- uśmiechnęłam się triumfalnie pod nosem, czując jak wysuwam się na prowadzenie w nieoficjalnym wyścigu o tytuł najlepszego organizatora przyjęć- To co wy tam pijecie?
- Aktualnie whisky.
- Whisky jest dla staruszków.
- Jakby na to nie patrzeć Savan już najmłodszy nie jest- stwierdził, a ja przyznałam mu rację skinieniem głowy, choć nie mógł tego widzieć- A wy? Jesteś już na tyle wstawiona, żeby powiedzieć mi prawdę czy muszę jeszcze poczekać?
- Po pierwsze nie jestem pijana i nie będę- choć właśnie potknęłam się o powietrze, ale on nie musiał o tym wiedzieć- A po drugie sączymy tylko drinki i urządzamy sobie pogaduszki. Nic wielkiego.
Ponownie postanowiłam nie wspominać, że Gaba niemal klei się do sobowtóra Nialla, mój były masażysta trzy razy klepną mnie w tyłek, a Danielle obtańcowała już trzech kelnerów.
- Jakoś ci nie wierzę- odparł z przekąsem.
- Myślałam, że mi ufasz- oburzyłam się, ale chyba nie wyłapał w moim głosie sarkazmu, gdyż bardzo się przejął.
- Oczywiście, że ci ufam! Tylko żartowałem. Chciałem...
- Spokojnie Harry- przerwałam mu, nim zdążył wpaść na pomysł by tu przyjechać i mnie o tym przekonać. Wtedy to bym dopiero wpadła w tarapaty, gdyby zobaczył co tu się dzieje- Wiem co miałeś na myśli. To był sarkazm.
- Och- było jedynym co usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
- Widzisz? Ta whisky źle na ciebie działa. Nie pij tego.
- Może i masz rację- przyznał- W takim razie powinienem sięgnąć po coś co ma na mnie zbawienny wpływ.
- To znaczy?- spytałam, naprawdę zainteresowana co powie.
- Ciebie- szepnął, a ja mimo, że byłam oddalona od niego o kilkanaście kilometrów poczułam jak po plecach przechodzą mi dreszcze.
Przygryzłam wargę, siadając na skórzanej kanapie. Spoglądając na biurko stojące obok, przypomniała sobie kiedy Kotecha zamknął mnie tu ze Styles'em aby nas pogodzić.
- Wiesz gdzie teraz jestem?- zapytałam, ale nie czekałam na odpowiedź- W gabinecie, w "27".
Powoli wstałam i usiadłam na skraju drewnianej powłoki przypominając sobie sceny z przed kilku miesięcy. Czasami wydaje mi się jakby to było wczoraj.
- Tam gdzie przyjechałem, żeby cię po raz kolejny przeprosić?
- Dokładnie- westchnęłam zamykając oczy i wyobrażając sobie, że jest obok- Oczywiście najpierw na mnie nawrzeszczałeś, a ja odwdzięczyłam ci się tym samy.
- To takie do nas podobne.
Słyszałam jak jego oddech staje się cięższy, a moje serce zaczyna nierówno bić tylko dlatego, że mogłam z nim porozmawiać.
- W pewnym momencie usiadłam na biurku...
- A ja podszedłem bliżej... naprawdę blisko- dodał, a ja prawie czułam uzależniający zapach jego perfum. Chryste.
- Położyłeś rękę na moim kolanie- kontynuowałam- Od razu zdałam sobie sprawę jak bardzo muszę uważać na twój dotyk, bo już wtedy doprowadzał mnie do szaleństwa.
- Kurwa, Kate...- zaciągnął się powietrzem, a ja jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa rozmawiając z kimś przez telefon- Albo w tym momencie przestaniemy albo będę musiał przyjechać i zbeszcześcić kanapę stojącą obok razem z tobą.
Wstrzymałam oddech, zerkając kątem oka na wspominany mebel. Moje wyobraźnia podpowiadała mi naprawdę niestosowne scenariusze, które jak najbardziej chciałam wprowadzić w życie. I to jak najszybciej.
- Może moglibyśmy...- nie dane mi było dokończyć, ponieważ usłyszałam niewyraźny szmer, a potem do ucha wydarł mi się kompletnie nawalony Ed.
- KAAAATE! Miłości ty moja!
- Oddawaj to Sheeran, jeśli ci życie miłe- słyszałam gdzieś z tyłu głos mojego chłopaka, który próbował wyrwać przyjacielowi telefon.
- Cześć skarbie- zaśmiałam się z ich potyczki- Jak się bawisz?
- Bez ciebie to nie to samo! Przyjedź! Napijemy się jak za starych dobrych czasów!
- A czy to przypadkiem nie jest męski wieczór?
- Eeee tam- podejrzewam, że machnął ręką, jednocześnie trafiając Styles'a, sądząc po wiązane przekleństw, które skierował w jego stronę- Z nikim nie bawię się tak dobrze jak z tobą.
- Nie ty jeden- odparłam, za późno gryząc się w język.
- Uuuuuu! To dlatego Loczek ma jeszcze większe wybrzuszenie w spodniach niż normalnie- zaczął się histerycznie śmiać- Tak na marginesie, to trochę ci zazdroszczę. Harry musi być naprawdę niezły w te klocki z takim sprzętem. Trochę się dzisiaj zbliżyliśmy, więc wiem. Nie dławisz się jak przed nim klęczysz?
- Ed kurwa, oddawaj ten telefon!- zagrożono mu po raz kolejny i tym razem udało się Loczkowi odebrać mu telefon- Przepraszam za niego. Jest kompletnie pijany.
- Domyśliłam się- odparłam, nie mogąc ukryć rozbawienia- Powinnam się martwić, że wolisz się teraz zabawiać z facetami? Już ci nie wystarczam?
- Co?! Nie! On tylko... Zabiję go. Przysięgam, że go zabiję.
Nie mogąc już dłużej wytrzymać, zaczęłam się niekontrolowanie śmiać, tak że omal nie spadłam na podłogę. Co drugie słowo docierały do mnie jego próby wytłumaczenia się, ale to jeszcze bardziej potęgowało moje rozbawienie.
- Ok, spokojnie!- otarłam łzy, spływające po policzkach- Będziesz mógł się usprawiedliwić, jak się później spotkamy.
- Później? To znaczy, że nocujesz dzisiaj u mnie?
- Chyba ci coś dzisiaj obiecałam, prawda?- przypomniałam mu- W kuchni...
- Co byś powiedziała na to, żebyśmy urwali się z tych cholernych imprez? Tak jakby teraz?
- To doprawdy kusząca propozycja, ale wytrzymaj jeszcze parę godzin.
- Ale...- próbował mnie przekonać, ale nim zdążył to zrobić (bo zapewne by mu się to udało), przypomniałam sobie, że za żadne skarby nie mogę ominąć niegrzecznego picia tequili.
- Żadnych ale. Wracaj do klubu, dobrze się baw, nie pij za dużo, żebyś mnie rozpoznał jak przyjadę, a potem oboje dobrze wiemy co się wydarzy.
- Rozpoznałbym cię nawet gdybym był w śpiączce- zapewnił, a ja pokręciłam z politowaniem głową.
- Mam nadzieję, ale lepiej tego nie sprawdzajmy.
Nim się rozłączyłam, Harry czule szepnął, że mnie kocha, a ja poczuła jak tysiące motyli obudziło się w moim wnętrzu ze szczęścia. Choć przez chwilę obawiałam się, że to wina wódki. Chcąc jak najszybciej zająć myśli czymś innym, wróciłam do głównej sali. Zobaczyłam jak dziewczyny ustawiają się do kolejnej rundy wchłaniania alkoholu z niewiarygodnie wyrzeźbionych mięśni brzucha facetów ubranych wyłącznie w połyskujące majtki. Podeszłam do jednego z nich, który od razu mnie rozpoznał i po raz czwarty postanowił sprawdzić jędrność mojego tyłka, klepiąc co.
- Wiesz, że mam chłopaka?- spytałam, lustrując go wzrokiem od góry do dołu.
- Zastanawiam się czy ty jesteś tego świadoma- uśmiechnął się do mnie przebiegle i puścił mi oczko. Położył dłoń na mojej talii i przyciągnął bliżej, sięgając drugą ręką po kawałek limonki- Chcesz spróbować?
Klub Funky Buddah
Odłożyłem słuchawkę, wciąż niedokońca przekonany czy powinienem posłuchać Kate i wrócić na imprezę, czy jechać od "27", porwać ją i wcielić w życie nasze łóżkowe (i nie tylko) plany. Z moich rozmyślań wyrwał mnie Ed, ponownie zawieszając się na moich plecach i bełkocząc coś bez sensu.
- Ale się schlałeś- wziąłem go pod ramię i zaciągnąłem z powrotem do środka.
- Aaaaa ty za to jesteś cały czerwony- uśmiechnął się głupkowato, wytykając palcami moje rozgrzane policzki- Coo tam ci Kate takiego naopowiadała?
Poruszył wymownie brwiami, na co wywróciłem oczami. Weź tu gadaj z pijanym.
- Chciałbyś wiedzieć.
- Dlatego pytam- odburknął jakby zirytowany, ale kto to wie co się teraz dzieje w jego wypełnionej procentami głowie- Styles...
- Hm?
- Chyba będę rzygać.
- Stary, tylko nie...
Oczywiście los nie okazał się dla mnie łaskawy, dlatego też cała zawartość żołądka Sheerana wylądowała na moich butach i częściowo na spodniach. Zakląłem w duchu, wpychając go do pierwszej lepszej toalety, którą mijaliśmy i przytrzymałem jego głowę nad muszą klozetową. Cieszyłem się, że większość towarzystwa była na tyle pijana, żeby nie zwracać na nas uwagi, a zwłaszcza na moje ubranie.
- Jeszcze?- spytałem klęczącego przede mną przyjaciela, a za odpowiedź przyjąłem niezadowolony jęk i ponowne zwrócenie resztek obiadu.
- J-już. Chyba- odezwał się po trzecim razie.
Z duszą na ramieniu, wszedłem z nim na parkiet i siłą posadziłem w naszej loży gdzie reszta chłopaków zwisała lub kucała przed zapłakanym Kotechą.
- Co ci się stało Hazza?- odsunął się ode mnie Zayn, najwidoczniej obrzydzony moim widokiem. Nie dziwię mu się.
- Lepiej wy mi wytłumaczcie, dlaczego Savan szlocha nad wódką z colą.
Mężczyzna wyglądał na naprawdę załamanego, z zaczerwienionymi oczami i zgarbioną sylwetką. Niall podał mu do połowy mokrą od alkoholu serwetkę, a ten wytarł w nią zatkany od łez nos.
- Tommo uznał, że powinniśmy w coś zagrać, więc idiota wymyślił, że będzie zadawał mu pytania na temat Any, a za każdą złą odpowiedź musi się napić- wytłumaczył mi Liam.
- I? To dalej nie wyjaśnia czemu płacze jakby mu pół rodziny zmarło.
- Okazało się, że nie zna odpowiedzi na ponad połowę tych beznadziejnych pytań, przez co się spił i teraz zastanawia się czy nie powinien odwołać ślubu, bo "przecież jej nie zna i na nią nie zasługuje"- Payne zrobił cudzysłów w powietrzu, akcentując tym prawdopodobnie wypowiedziane wcześniej przez przyszłego pana młodego słowa.
- Świetna zabawa Lou- skarciłem go- Po prostu boki zrywać.
- Skąd mogłem wiedzieć, że nie zna jej ulubionej książki?!- próbował się bronić, ale darowałem sobie słuchanie argumentów, potwierdzających jego niewinność.
Zamiast tego przysiadłem obok załamanego faceta, który wygląda jak siedem nieszczęść. Trochę mnie to bawiło, gdy opierał łokcie o kolana, a głowę ledwo utrzymywał w miejscu na dłoniach. Wyglądał jak małe dziecko, które dowiedziało się, że nie pojedzie na wymarzone wakacje lub coś w tym stylu. Niby dorosły, a zachowuje się jak przedszkolak.
- Opanuj się chłopie. To nic nie znaczy- poklepałem go po ramieniu, a on spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
- Naprawdę? Ale jak to?
- Powiedz mi, czemu się żenisz?
Kotecha przez chwilę przyglądał mi się wystraszony, a gdy już sądziłem, że rozpłacze się przeze mnie jeszcze bardziej, bo pijany nie będzie w stanie odpowiedzieć na zadane przeze mnie pytanie, odezwał się:
- Bo ją kocham- oznajmił niezaprzeczalnie- I chcę spędzić z nią każdą chwilę mojego życia.
- Właśnie! Więc po co się przejmujesz jakąś durną grą?
- Nie rozumiem...- przyznał po chwili, a ja zdałem sobie sprawę, że muszę mu to wytłumaczyć jak krowie na granicy.
- Ludzie się pobierają po to, żeby spędzić ze sobą resztę życia. Sam to przed chwilą powiedziałeś, prawda?- przytaknął, a ja kontynuowałem- Nie uważasz, że jedną z nazwijmy to atrakcji małżeństwa, jest poznawanie siebie nawzajem? Dowiadywanie się o sobie nowych rzeczy, przebywając ze sobą dzień i noc.
- Tak uważasz?
- Jasne- zapewniłem go, klepiąc po ramieniu- Nudno by było gdybyś już teraz wszystko wiedział, a tak odkrywanie każdej kolejnej małej rzeczy jaką lubi czy nie lubi Ana, będzie dla ciebie ekscytujące. Będziesz wręcz na siłę wynajdował charakterystyczne dla niej zachowania czy zwyczaje. Weźmy na przykład to czy po wstaniu rano z łóżka pierwszą rzeczą jaką robi to wypicie kawy czy przejrzenie porannej prasy.
- Najpierw się do mnie przytula, a potem całuje mój policzek narzekając, że musi wyjść z domu. Zawsze to robi.
- Widzisz?!- uśmiechnąłem się do niego pogodnie- Czyli coś o niej wiesz. Wierz mi, że to jest o wiele bardziej wartościowe niż to jaką książkę ostatnio przeczytała. Ile ze sobą mieszkacie? Parę miesięcy? A to dopiero początek! Pomyśl ile jeszcze ciekawych rzeczy się o niej dowiesz przez kolejnych kilkadziesiąt lat.
Wszyscy w oczekiwaniu przyglądaliśmy się Savanowi oczekując jego reakcji. No może z wyjątkiem Eda, który odleciał na fotelu. Na szczęście po chwili uśmiechnął się szeroko, nazywając przy okazji Louisa "tępym burakiem". Uradowany poprawą nastroju przyjaciela i zniknięciem posępnej atmosfery Liam, zamówił dla nas dwie nowe kolejki shot'ów. Po wypiciu wszystkiego do dna oświadczyłem, że chyba lepiej będzie jeśli odwiozę Sheerana do domu. Chciałem uniknąć sytuacji, w której kompletnie pijani zapominamy go ze sobą zabrać. Zayn pomógł mi władować go do taksówki, która czekała już na nas pod klubem.
- Dasz sobie z nim radę?
- Jasne. Najwyżej dostanę przepukliny.
Pożegnałem się z nim i już miałem zamykać za sobą drzwi, gdy usłyszałem jak mnie woła.
- Ej, Styles! Wracasz do nas?
- Chyba wrócę do domu.
- Kate u nas nocuje?- spytał, ale już chyba znał odpowiedź.
- Być może- uśmiechnąłem się tajemnie, a on pokiwał w zrozumieniu głową.
- Jak coś to się nie stresuj- poruszył wymownie brwiami- Będziemy tak pijani, że gdy tylko dotrzemy do pokoi od razu uśniemy i nie będą nam przeszkadzać żadne hałasy.
- Liczę na to.
Klub 27
Impreza rozkręciła się na całego. Muszę przyznać, że pomimo moich wcześniejszych obaw, że będę czuła się jak wyrzutek praktycznie nikogo nie znając, bawiłam się świetnie. Odkąd tylko się pojawiłam, Kate ciągała mnie wszędzie za sobą, dotrzymując mi towarzystwa, dostarczając smakowite drinki i wręcz zmuszając do wzięcia udziału w wymyślonych przez nią konkursach. Tomek miał rację. Ta dziewczyna wie jak się bawić.
Jedyny niezręczny moment w ciągu całej nocy był na początku, gdy brunetka przedstawiła mnie jako "obecną dziewczynę swojego byłego chłopaka" jej koleżankom, a one zlustrowały mnie od stóp do głów z trochę krzywymi minami. Nie mogłam ich za to winić. Sama pewnie zareagowałabym identycznie w takiej sytuacji. Jednak po kilkudziesięciu minutach i dwóch kolejkach przy barze, wszystkie wydawały się mnie przynajmniej trochę polubić.
Aktualnie siedziałam przy jednym ze stolików w rogu sali, kołysząc się do muzyki wydobywającej się z głośników zawieszonych pod sufitem.
- Podoba ci się?- spytała Kate, wyrastając jak z podziemi z kolejną dostawą alkoholu i niezdrowych przekąsek.
- Uwielbiam ten kawałek- przyznałam, a ona uśmiechnęła się tajemniczo. O co jej chodzi?
- Też mi się podoba. Chciałabym umieć komponować takie hity.
- Talent masz- stwierdziłam, przypominając sobie jak w walentynki śpiewała dla mnie, ukazując tym samym swoje niesamowite możliwości muzyczne- Powinnaś spróbować. Podejrzewam, że kompozytorzy nieźle zarabiają. Na pewno lepiej niż kurierzy.
- Może kiedyś- skinęła głową jakby naprawdę rozważała moją propozycję.
Przyglądałam się jej przez chwilę, gdy śpiewała cicho pod nosem, co chwile śmiejąc się z nie wiadomo czego. Mimo panującego wszędzie gorąca i zdecydowanie podwyższonego poziomu alkoholu we krwi, wciąż wyglądała oszałamiająco. Spuściłam wzrok, próbując wygładzić dłońmi moją pomiętą sukienkę, a następnie ściągnęłam mocniej gumką włosy. Czułam się przy niej nieelegancko i zdecydowanie mniej seksownie.
Brunetka odwróciła się w moją stronę, by zobaczyć co robię.
- Cudownie wyglądasz- uśmiechnęła się szczerze- Nie musisz nic poprawiać.
- Z tobą i tak nie mogę się równać.
Mierzyłyśmy się przez chwilę uważnie wzrokiem. Nie mogłam nic wyczytać z jej twarzy, ale zdawałam sobie sprawę z tego jak musiała zabrzmieć moja wypowiedź. Po części faktycznie nie miałam na myśli tylko tego jak wyglądamy dzisiaj. Chyba każdy kto na nią spojrzy, uważa ją za niezwykle atrakcyjną. Świadczyć może o tym chociażby fakt, że pracujący tu dziś barmani przepychają się między sobą, gdy tylko do nich podchodzi, by przyjąć od niej zamówienie, a kelnerzy obracają się za nią, niejednokrotnie taranując przy tym ludzi przed sobą. Poza tym, mimo iż nie znam jej zbyt dobrze, mogę śmiało stwierdzić, że jest bardzo interesującą i miłą osobą. Nie wspominając o otaczającej ją aurze tajemniczości, która przyciąga wszystkich jak ćmy do światła.
- Chodzi o ten pocałunek z Tomkiem?- spytała, marszcząc przy tym brwi.
Szczerze powiedziawszy zupełnie o tym zapomniałam i niekoniecznie chciałam do tego wracać. Nigdy tak naprawdę nie rozmawiałyśmy o tym co zaszło między nimi gdy wyjechałam na kilka dni z Londynu. Może dlatego, że dziś jest pierwszy raz kiedy się widzimy od tamtego czasu.
- Nie, ja tylko...- zastanawiałam się co powiedzieć- Sama nie wiem. Czasami czuję jakbym...
- Jakbyś co?- ciągnęła mnie uparcie za język.
- Czasami się ciebie boję- przyznałam w końcu, a ona spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Że co proszę?- pokręciła głową niedowierzając- Czemu?
- A jak mam się czuć kiedy mój chłopak wspomina o tobie praktycznie przy każdej rozmowie, wtrącając jakieś anegdotki ze zdarzeń, które razem przeżyliście? Czasami gdy go słucham odnoszę wrażenie, że gdybyś tylko pojawiła się w naszym progu i poprosiła, by do ciebie wrócił, zrobiłby to nawet się za siebie nie oglądając. A do tego ten pocałunek...- westchnęłam zrezygnowana- Już dawno mu wybaczyłam, ale to dalej siedzi w mojej głowie. Tym bardziej, że przyznał się, że to on cię pocałował, a ty nie jesteś niczemu winna.
- Caroline...
- W dodatku spójrz na siebie- kontynuowałam- Jesteś niedorzecznie piękna, co przyprawia o zazdrość nie tylko mnie, ale i dziewiędziesiąt procent znajdujących się tu ludzi. To jest... wkurzające.
Kate wpatrywała się we mnie swymi cholernie zielonymi oczami bez słowa. Po chwili przeczesała nerwowo włosy i nachyliła się w moją stronę.
- Posłuchaj mnie uważnie- zaczęła poważnie, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz- Co do tego nieszczęsnego pocałunku... nie tylko ja tego nie chciałam. Tomek też nie. Pokłóciliśmy się, górę wzięły emocje i stało się. To oczywiście nie jest żadnym usprawiedliwieniem, ale wierz mi, że bardziej odczułam to tak jakby mnie spoliczkował, a nie okazywał jakiekolwiek pozytywne uczucia. Poza tym nie chcę żebyś obwiniała tylko jego. Wina zawsze leży po obu stronach, w mniejszym lub większym stopniu.
Upiłyśmy jednocześnie spory łyk naszych trunków, po czym mówiła dalej.
- Niestety nie mogę nic poradzić na to, że mnie wspomina. Musisz zrozumieć, że znamy się od małego i wiele razem przeszliśmy. Nawet nie masz pojęcia. W pewnym momencie mojego życia okazał się dla mnie ratunkiem. I wcale tego nie koloryzuję. Każdemu życzę, żeby miał chociaż jednego takiego przyjaciela jak on. Uważam, że nie powinnaś odbierać jego słów jako opowiadania za czymś za czym tęskni. A już na pewno nie za mną, choć prawda jest taka, że mi go szalenie brakuje. Niestety mój chłopak nie jest tak wyrozumiały jak ty. Zmusił mnie do podjęcia decyzji, a ja dokonałam wyboru. Dlatego nie musisz się bać, że kiedykolwiek stanę ci na drodze. Dosłownie.
- Kate...
- Daj mi skończyć- poprosiła, aczkolwiek dla mnie zabrzmiało to jak rozkaz- Tomek naprawdę cię kocha. Nie musi mi o tym mówić.To widać. Jako dowód mogę przytoczyć fakt, że jesteś jedynym powodem w historii całej naszej znajomości, dla którego mnie kiedykolwiek okłamał. Właściwie robił to kilka tygodni i kto wie jak długo by to jeszcze trwało, gdybym was nie przyłapała w Szwecji.
- Przykro mi, że tak się o nas dowiedziałaś.
- Nie szkodzi- uspokoiła mnie- Na początku byłam w szoku, ale najwidoczniej potrzebowałam, żeby ktoś mi wylał kubeł zimnej wody na głowę. Pozwoliło mi to uświadomić sobie, że ten cały związek, w którym byliśmy to tak naprawdę jedna wielka ściema. Przynajmniej biorąc pod uwagę romantyczny aspekt naszej znajomości.
Wsłuchiwałam się w jej słowa i mentalnie popełniałam seppuku*. Jak mogło mi przejść przez myśl, że Kate stanowi dla mnie zagrożenie? To znaczy wiem, że Tomek dalej ją uwielbia, ale nie w taki sposób jak mnie. Są tylko przyjaciółmi, choć odkąd Harry zakazał się jej kontaktować z jej byłym chłopakiem, nie wiem na czym stoją. Patrząc na nią, dostrzegałam jak bardzo go jej brakuje i to samo mogłam powiedzieć o Tomku. Codziennie gdy leżymy na kanapie w salonie, wpatruje się przez chwilę w nieużywane przez żadne z nas pianino, po czym wzdycha lekko smutny, wracając do rzeczywistości. Raz nawet zaproponowałam, żeby je sprzedać, ale kategorycznie mi zabronił. Najwidoczniej to jedyna pamiątka jaka mu po niej została i nie chciał się jej pozbywać, skoro już nigdy więcej miał jej nie zobaczyć. Przynajmniej dopóki była w związku z Harry'm...
- On też za tobą tęskni- przyznałam mniej niechętnie niż myślałam- Czasami przyłapuję go na tym jak ogląda wasze wspólne zdjęcia z czasów szkolny lub przejeżdża ręką po pianinie, na którym grałaś gdy myśli, że go nie widzę.
- Naprawdę?- spytała zaskoczona- Przepraszam jeśli cię to wkurza. Jak chcesz to mogę je zabrać czy coś. I tak miało u niego zostać tylko na przechowanie.
- Nie, jest dobrze- uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie- Wydaje mi się, że niechciałby się z nim rozstawać. To jedna z niewielu rzeczy, które mu o tobie przypominają. To ja powinnam być mądrzejsza i zrozumieć jego zachowanie. Gdyby mi ktoś kazał zerwać wszelki kontakt z kimś tak bliskim mojemu sercu postępowałabym tak samo jak on.
Dziewczyna uniosła jeden kącik ust do góry, dopijając resztkę swojego drinka. Bawiła się przez chwilę szklanką, rozglądając się dookoła.
- Mogłabyś...- zawahała się przez moment, nerwowo stukając palcami o stolik- Mogłabyś mi powiedzieć co u niego słychać? Jeśli to nie jest problem.
- Oczywiście, że nie- chwyciłam jej dłoń i ścisnęłam lekko- W przyszłym miesiącu będzie miał swoją pierwszą wystawę w Saatchi Gallery.
- Naprawdę?! To świetnie. Zawsze o tym marzył.
- Tak, jest bardzo podekscytowany. Zaznaczył tą datę w każdym kalendarzu jaki mamy w mieszkaniu, a na lodówce przykleił trzy kartki.
- Możesz mu przekazać, że jestem z niego cholernie dumna?- poprosiła zasmucona- Tylko koniecznie użyj słowa "cholernie".
- Dlaczego sama mu tego nie powiesz? Zadzwoń do niego.
- To nie takie proste- westchnęła.
Wzruszyłam bezradnie ramionami, ponieważ nie mogłam jej w żaden sposób pomóc. Nie chciałam źle oceniać Harry'ego, ale moim zdaniem przesadził z tym całym zakazem. Rozumiem chorobliwą zazdrość, ale to już wykracza poza wszelkie granice. Nie można kogoś zamknąć w złotej klatce i oczekiwać, że podporządkuje on całe swoje życie pod nasze dyktando. Choć może jednak można, skoro Kate się na to godziła.
- Napijmy się- zachęciła mnie, ciągnąć w stronę baru.
- Za pojednanie?
- Tak, to też. Ale głównym powodem jest to, że właśnie postanowiłam zorganizować konkurs kto szybciej upije się do upadłego. I czuję, że wygram.
Dom One Direction
Była dokładnie czwarta trzydzieści osiem, gdy dotarliśmy do domu. Horan był tak nawalony, że udało mi się go donieść jedynie do salonu. Podobnie zresztą jak Louis. Liam o własnych siłach i przy pomocy zesłanej z niebios, wczołgał się do swojego pokoju. Zasnął na podłodze zaraz koło łóżka, po tym jak próbował się na nie wciągnąć, ale poddał się przy trzecim podejściu. Ja sam też ledwo trzymałem się na nogach, ale nie mogłem pójść spać bez zapalenia jeszcze jednego papierosa. Zszedłem z powrotem na dół, wyciągając z kieszeni fajki i już miałem pociągnąć za klamkę, gdy usłyszałem ciche pukanie po drugiej stronie. Niepewnie uchyliłem drzwi, wątpiąc w mój zmysł słuchu. Gdy wyjrzałem na zewnątrz, moim oczom ukazał się widok kompletnie pijanej Kate, opartej o ścianę. Gdy wreszcie zarejestrowała, że może wejść do środka, zarzuciła ręce na moje ramiona i schowała głowę w zagłębieniu mojej szyi.
- Harry?- spytała, pociągając za moją koszulę- Ty nie jesteś Harry. Nie pachniesz jak on.
- Jestem Zayn, a ty się schlałaś na umór.
- Zayniiiiii!- przytuliła mnie jeszcze mocniej, wpychając nas w głąb domu. Jak ona tu dotarła w tych szpilkach?!
- Od dzisiaj tak będziesz mnie nazywać?
- Yhym- mruknęła pod nosem, bezwładnie ze mnie zwisając. Musiałem objąć ją w talii by być w stanie utrzymać ją w pozycji pionowej- Gdzie jest mój chłopak?
- Na górze- odpowiedziałem- Chyba śpi.
- Jak to śpi?- krzyknęła oburzona- To ja tu przyjeżdżam, by uprawiać z nim najlepszy seks w jego życiu, a on sobie smacznie pochrapuje?
- Zawsze możemy iść do mnie- zażartowałem, ale ona chyba tego nie wyłapała.
- Jesteś zainteresowany?- uśmiechnęła się do mnie, kusząco przygryzając wargę- A co jeśli ktoś nas przyłapie?
- Może najpierw pójdziemy sprawdzić czy Styles faktycznie śpi, a potem będziemy się zastanawiać "co by było gdyby"? Dasz radę iść dalej?
Dziewczyna skinęła pewnie głową, zataczając się lekko do tyłu. Jakimś cudem przeszła przez hol, ale już pierwszy stopień okazał się dla niej wyzwaniem. Zacząłem się z niej śmiać, widząc jej nieporadność, na co pokazała mi język.
- Kto to widział, żeby schody w domu były takie wysokie?!
- Pomogę ci- zaoferowałem swoje ramię, ale szybko zorientowałem się, że jeśli nie wniosę jej na górę, dotrzemy tam za parę godziny. Wziąłem ją na ręce, a ona ponownie owinęła ręce wokół mojej szyi.
- Mój ty rycerzu- ucałowała mnie w policzek- Chyba postawiłam na złego członka One Direction. Jeśli wiesz co mam na myśli...
- W końcu do tego doszłaś- puściłem jej oczko, włączając się w tą zalotną grę słów. Harry mnie zabije. To pewne.
Gdy dotarliśmy na górę, brunetka nie pozwoliła mi postawić się z powrotem na podłodze. Zamiast tego walnęła z całej siły w drzwi pokoju Styles'a i podejrzewam, że jutro będzie tego gorzko żałować. Powtórzyła tą czynność jeszcze dwa razy, aż w końcu szanowny książę postanowił nam otworzyć.
- Co jest?!- warknął, przecierając zaspane oczy, a gdy w końcu dostrzegł swoją dziewczynę w moich ramionach, włosy stanęły mu dęba.
- Jesteś palantem!- dowaliła mu prosto w twarz Kate- Dlatego idę z moim kochanym Maliczkiem do jego pokoju i nawet nie próbuj nam przeszkadzać.
- Że co proszę? I z kim?
- Zayn, idziemy!- zamachnęła się, wskazując na mój pokój. Już miałem spełnić jej rozkaz, ale Loczek w momencie oprzytomniał.
- Nigdzie z nim nie pójdziesz!- odparł złowrogo- Dawaj ją!
Przyjaciel praktycznie wyrwał mi ją z rąk i próbował postawić ją koło siebie, ale brunetka miała nogi jak z waty.
- Myślisz, że dlaczego ją tu wniosłem?- zapytałem, kpiąc z niego- Jakbyś nie mógł sobie dać z nią rady to wiesz gdzie mnie szukać.
- Obejdzie się- warknął zdenerwowany bardziej na nią niż na mnie.
Zamknąłem za nimi drzwi, chichocząc głupio. Przez tą całą akcję odechciało mi się palić, więc ruszyłem w kierunku mojego pokoju, rozmyślając co by było gdyby nasza tekściarka faktycznie postawiła na mnie. Doszedłem do jednego wniosku- oj działoby się, działo...
Przerzuciłem Kate przez ramię, po czym ruszyłem w głąb pokoju. Po drugim kroku poczułem jak klepie mnie w tyłek, chichocząc pod nosem.
- Czy to ma być gra wstępna?
Postawiłem ją z powrotem na ziemi, gdy znaleźliśmy się przy moim łóżku. Wciąż byłem na nią wkurzony za to, w jakim przyjechała stanie, za to że podrywała Malika i pewnie powinienem być na nią nieziemsko wściekły za jeszcze miliard innych rzeczy, o których nie miałem pojęcia.
- Tęskniłeś?- spytała niewinnie, przejeżdżając opuszkami palców po moim policzku- Ja bardzo.
- Właśnie widziałem- prychnąłem pod nosem- Jesteś tylko odrobinę mniej nawalona niż Ed. Od kiedy to się tak upijasz?
- Od kiedy jestem nieszczęśliwo-szczęśliwa- odparła jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Wiesz, że nie ma takiego wyrazu?
- Musisz się mnie ciągle czepiać?- burknęła rozdrażniona- Przyszłam się z tobą kochać, a ty psujesz całą atmosferę.
- Chcesz iść do łóżka w takim stanie?
Dziewczyna zmierzyła mnie groźnym wzrokiem, zrzucając moje dłonie z jej talii. Komuś tu się włączył agresor...
- Idę do Zayna. Jemu to nie przeszkadza- ruszyła chwiejnym krokiem w stronę drzwi, ale ją szybko powstrzymałem nim wpadła na krzesło.
- Mówiłem ci już, że nigdzie cię nie wypuszczę.
- To o co ci chodzi?- próbowała wyswobodzić się z mojego uścisku- Nie podobam ci się już?
- Boże, Kate...- wywróciłem oczami, nie wiedząc co z nią zrobić.
- Mówisz do Boga czy do mnie? Zdecyduj się.
- Do ciebie. I oczywiście, że mi się podobasz. Wyglądasz zabójczo seksownie.
- Naprawdę?- spojrzała na mnie swymi niewinnymi oczami (choć prawda zapewne była zgoła inna), a kolana ugięły się pode mną.
Pożerałem ją wzrokiem od góry do dołu, podziwiając jej zgrabną sylwetkę. Jej długie nogi zdobiły wysokie czarne szpilki, a ponętne biodra opinała skórzana spódnica w tym samym kolorze. Błękitny top odkrywał płaski brzuch, a dekolt odsłaniał część czarnej, koronkowej bielizny. Włosy ułożone miała w lekkie fale, a ciemny makijaż dodawał jej jeszcze więcej seksapilu. Spojrzałem w dół na swoje przyrodzenie i przysięgam, że gdyby nie była tak pijana, już dawno krzyczałaby moje imię.
- To jak?- pocałowała mnie lekko w usta- Idziemy do łóżka?
- Owszem, ale spać- zaznaczyłem, odsuwając dla niej kołdrę. Kate pociągnęła mnie za obrąbek moich bokserek, przyciągając bliżej.
- Nazywaj to jak chcesz, ale seks to seks- oznajmiła, zdejmując top. Jej drobne piersi zdobił prześwitujący biustonosz, co sprawiło, że przygryzłem wargę, próbują nie jęknąć już teraz z rozkoszy.
Widząc, że ciężko będzie mi z nią wygrać, postanowiłem w pewnym sensie przystać na jej propozycję. Chwyciłem jej ramiona, wsuwając ją w głąb łóżka i kładąc płasko na plecach. Pochylając się nad nią, zacząłem delikatnie kąsać jej obojczyki, przechodząc następnie na szyję, gdzie oznaczyłem ją dwiema malinkami. Podziwiając purpurowe kółka, które zaczęły pojawiać się na jej aksamitnej skórze, ruszyłem dalej, całując linię żuchwy aż dotarłem do płatka ucha.
- Chcesz się kochać?- szepnąłem, przygryzając go lekko, gdy drugą ręką odpiąłem zamek jej spódnicy i ściągnąłem ją w dół- Powiedz mi jak bardzo tego pragniesz.
- Bardzo. Proszę- jęknęła, w momencie gdy moja dłoń znalazła się pod materiał jej majtek.
- Dobrze- zgodziłem się drżącym z podniecenia głosem- Jak sobie życzysz kochanie.
Pocierałem palcem najwrażliwszy punkt na jej ciele, a ona wiła się pode mną, nierówno oddychając. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie, a nogi zaciskały się wokół mojej dłoni. Całowałem ją namiętnie, co jakiś czas przygryzając jej mocniej zaróżowioną niż zwykle wargę. Nagrodą dla mnie były ciche pojękiwania i dłonie zaciśnięte w moich włosach, za które pociągała będąc coraz bliżej spełnienia.
- Dalej Kate- wsunąłem w nią dwa palce, zataczając nimi kółka- Wiem, że jesteś blisko.
Wykonałem jeszcze kilka szybkich ruchów, a jej ciało zaczęło się niekontrolowanie trząść, aż wykrzyknęła moje imię i wstrzymała na chwilę oddech. Całowałem jej twarz i dekolt do czasu, kiedy jej oddech się wyrównał, a serce zaczęło bić swym normalnym rytmem.
- Jak się czujesz?- spytałem pocierając jej nos o swój, a za odpowiedź musiało mi wystarczyć ciche mruknięcie i nieśmiały uśmiech, który wkradł się na jej usta.
Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy, wyciągając z niej ulubioną koszulkę Kate z logiem ósmego albumu zespołu Pink Floyd. Gdy usiadłem z powrotem na materacu, dziewczyna była już w półśnie, nie zwracając uwagi na moje zaczepne słówka i dłonie gładzące nagie uda. Rozpiąłem jej stanik, rzucając go na ziemię, po czym siłą przełożyłem jej przez głowę t-shirt, który sięgał jej do połowy uda. Przykryłem ją kołdrą, po czym sam zrobiłem to samo zajmując drugą stronę łóżka. Objąłem Kate w talii, przyciągając jej bezwładne ciało bliżej siebie. Westchnąłem zadowolony, gdy odwróciła się w moją stronę, domagając się bym gładził jej plecy, tak jak robiłem to zawsze, gdy razem zasypialiśmy. Spojrzałem ostatni raz na jej spokojny wyraz twarzy, składając delikatny pocałunek na jej czole. Zdusiłem w sobie chęć obudzenia jej i domagania się wyjaśnień czemu doprowadziła się do takiego stanu. Byłem szczęśliwy, że jest obok mnie, cała i zdrowa. Postanowiłem, że dopiero jutro urządzę jej przesłuchanie, nie zaważając na to czy będzie ją męczył kac czy nie. I lepiej, żebym nie miał żadnego powodu do zazdrości...
* Seppuku- japoński rytuał samobójstwa. Nie będę się wdawać w szczegóły ;)
Ooooo jak super że nadal piszesz! <3
OdpowiedzUsuńLiczyłam że jeszcze się pojawisz :P
Rozdział świetny ♥
Btw, co tam u Ciebie?
Miłego wieczoru! xx
Cieszę się, że ktoś tu jeszcze czasem zagląda :)
UsuńCo u mnie? Jakoś się ogarnęłam życiowo, dlatego mogłam tu wrócić. Mam nadzieję, że nie zawiode kolejnymi rozdziałami po tak długiej przerwie i każdemu kto zdecyduje się tu jeszcze zawiatć, spodoba się zakończenie :)
Pozdrawiam!
Xx.
Tyle czekałam na ten rozdział!! Jest jak zwykle wspaniały jak dla mnie przynajmniej. Głupia ruda małpa z tej Marin. Moim zdaniem to Kasia urządziła lepszą imprezę niż Louis.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Cieszę się, że Ci się podobało oraz że wciąż tu jesteś :)
UsuńXx.
Witam, witam i o życie pytam :D
OdpowiedzUsuń(WIEM, ŻE TĘSKNIŁAŚ!)
bo ja bardzooooooooooo <3
*a teraz chwila przerwy bo muszę się wypiszczeć*
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tyle czekałam na ten moment, kiedy będę mogła znowu tu napisać komentarz i tak się cieszę, że pomimo tego, że jeszcze miesiąc temu miałaś pewnie nadal dość pisania, zdecydowałaś się wrócić <3
Rozdział świetny! Uśmiałam się jak nienormalna i gdybyś zobaczyła mnie podczas czytania, to pewnie gdyby nie fakt, że mnie znasz (i wiesz, że i tak nim jestem), to byś pomyślała, że jestem jakimś psycholem! Serio... aż mnie szczęka bolała od uśmiechania się xD
Panny Marin może nie będę komentować. Najchętniej wysłałabym ją w jednostronny lot do jakiejś Afryki, albo na Antarktydę. Chociaż widząc to jaką jest suką, pewnie by przeżyła -.-
(i adwokat Kate jest super :D)
Druga sprawa: Wiesz że uwielbiam Louisa w tej historii już od samych początków? Jest to chyba jedna z najbardziej pozytywnych postaci w opowiadaniu, a po tym rozdziale... KOCHAM GO JESZCZE BARDZIEJ! Mogłabyś napisać sequel (chyba tak to się nazywa?) pod tytułem: Louis i jego misterne plany :D Jak on organizuje/planuje i urządza, to zazwyczaj kończy się tym, że płaczę ze śmiechu!
Imprezy wyszły super, i hmm... skąd wiedziałam, że to Sheeran będzie najbardziej nawalony? XD Notabene chciałabym zobaczyć rozmowę pijanej w sztos Kate z pijanym Sheeranem - to by było wręcz komiczne :D
ZAYN... już myślałam, że Kate do niego pójdzie! Ale bym się śmiała hahaha :D Dobrze, że chociaż on był na tyle "trzeźwy", żeby ogarnąć sytuację... chociaż? XD
Jestem niesamowicie ciekawa co napiszesz w następnym i jak rozwiążesz ten wątek z postępowaniem sądowym! Jak zawsze czekam z niecierpliwością i kocham mocno Xx. <3
PS. Zaczęłam czytać w wannie, i nie zdążyłam, musiałam skończyć w drodze na uczelnię... TO BYŁO TAK PRZEPYSZNIE DŁUGIE <3
(BARDZO TĘSKNIŁAM!!!!!)
UsuńChyba ogłuchłam na jedno ucho ;p
Szczerze przyznam, że było BARDZO ciężko, ale dobrze jest być z powrotem :)
Serio musisz się kiedyś nagrać i mi to pokazać!!!
Wiem, że go uwielbiasz. Jak można go nie lubić? Hahaha :D może kiedyś napiszę :D
W sumie taka rozmowa między pijana Kate i Sheeranem mogłaby być zabawna. Muszę to przemyśleć.
Miało nie być perspektywy Zayna, ale im dłużej o tym myślałam tym bardziej potrzebowałam to napisać. Nie mogłam się doczekać, żeby skończyć w końcu opis imprez i wziąć się za niego ;p (bez podtekstów)
Myślę, że w kolejnym rozdziale też się trochę pośmiejesz ;)
Xx.
PS. Dobrze, że nie utopiłaś telefonu ;p to jest chyba mój najdłuższy rozdział. Na marginesie dziwi mnie, że nie wspomniałaś nic o Caroline ;)
W końcu wróciłaś:D
OdpowiedzUsuńYeap :)
UsuńXx.
Mam nadzieje że Kasia z Tomkiem pogodzą się. Rozdział świetny a co do Styles'a to jest bardzo zazdrosny i przegina. Mam nadzieję że ta sprawa sądowa że jest oszustwem i wszystko się ułoży. Ciesze się że doczekam końcówki tej historii już nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobało :) Ja również nie mogę doczekać się zakończenia, choć będzie mi cholernie przykro rozstać się z tym opowiadaniem (zwłaszcza tak definitywnie) :(
UsuńXx.
Już się bałam, że porzuciłaś tego bloga, a tu taka niespodzianka. Rozdział genialny i przez moment myślałam, że Kate naprawde prześpi się z Zaynem. Tak czy siak życze dużo weny :)
OdpowiedzUsuńLubię sprawiać niespodzianki, choć tak mogła nadejść trochę wcześniej ;) Niestety, życie czasami lubi nam zmieniać nasze plany bez pytania. Kate i Zayn? Nie mogłabym tego zrobić Harry'emu :)
UsuńXx.