25 lutego 2014

4

Mieszkanie Kasi i Gaby


PLAN DNIA

8.00-9.00 Śniadanie (liczę na ciebie!)
9.30-13.00        Spa                 
13.30-14.30      Obiad                
15.00-19.00      Zakupy               
Od 19.00        Czas wolny            

Opracowała      
Gabriela Szymańska  

       Przyglądam mój dzisiejszy plan dnia, przygotowany przez Gabę i choć jeszcze nie wyszłam z łóżka już wiem, że to będzie najbardziej męcząca sobota w moim życiu. Zdecydowanie muszę wprowadzić pewne zmiany. Nie ma mowy żebym wytrzymałam cztery godziny łażenia po sklepach. Już wolę pracować za darmo dla Cowella. 
  Zakryłam twarz poduszką, zastanawiając się jak w ogóle do tego doszło, że zgodziłam się na ten cały babski dzień. "Sama to zaproponowałaś po kolejnej kłótni z Gabrysią". 
- Ugh!- jęknęłam zrezygnowana tłumiąc swoje odgłosy pełen bólu i cierpienia poduszką, kiedy nagle ktoś wyrwał mi ją z rąk.
- Czemu jeszcze leżysz w łóżku?!- przed oczami pojawiła się patrząca na mnie z niedowierzaniem przyjaciółka- Za godzinę musimy wyjść...
- A ja jeszcze nie zrobiłam śniadania- wywróciłam oczami kończąc za nią zdanie- Czemu ja mam być za to odpowiedzialna? Sama chciałaś wszystko organizować.
- Po pierwsze chyba obie nie chcemy stracić dachu nad głową- zaczęła wyliczać na swych długich palcach- A po drugie, nie chcę być oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci swojej współlokatorki.
- Po pierwsze...- starałam się zachowywać tak jak ona- faktycznie wolałabym mieć gdzie wrócić po tak ciężkim dniu jaki nam zaplanowałaś, po drugie i tak pewnie umrę po czterech godzinach zakupów, jeśli nie uda mi się uciec, a po trzecie skoro wiesz, że twoje zdolności kulinarne są aż tak beznadziejne to można by moją śmierć podciągnąć pod zabójstwo w afekcie. Na pewno znalazłby się jakiś motyw- dodałam, pocierając palcem o brodę próbując przytoczyć jakiś przykład. 
- Bardzo śmieszne- zmierzyła mnie groźnym spojrzeniem brunetka, która sądząc po stroju była już gotowa do wyjścia- A teraz wyłaź z łóżka i marsz do kuchni robić naleśniki!
- Nie chcę naleśników!
- Ale ja chcę!- ściągnęła ze mnie kołdrę i rzuciła ją na podłogę- Wstawaj!
- Czemu akurat naleśniki? Skoro ja robię śniadanie to chyba mam prawo zdecydować co będziemy jeść?
- Nie- oznajmiła krótko- Masz pięć minut żeby stawić się przy kuchence.
- Nikt nie będzie mi rozkazywał!- oburzyłam się, sięgając po wciąż ciepłą kołdrę, a Gaba przewidując moje zamiary, rzuciła się na nią. W efekcie ja spadłam z łóżka, a ona siłą zaciągnęła mnie po podłodze do kuchni, gdyż za nic nie chciałam puścić mojego miękiego przykrycia. 
- A mówisz, że to chłopaki zachowują się jak niedojrzale- pokręciła nade mną z politowaniem głową, na co pokazałam jej język.
- Kolejny dowód na to, że spędzam z nimi za dużo czasu.
 Mało zgrabnie podniosłam się z zimnych płytek i rozejrzałam się dookoła. Wszystko było już naszykowane. Talerze na stoliku, składniki na nieszczęsne naleśniki oraz kubki z herbatą gotowe do zalania. 
- Mogę wiedzieć skąd wytrzasnęłaś takie ładne truskawki w lutym?- zapytałam zdziwiona. Sądziłam, że będę się musiała ograniczyć do średniej jakości mrożonek.
- Ma się swoje znajomości- mrugnęła do mnie okiem, wyraźnie zadowolona, że udało jej się mnie zaskoczyć.
- Nie wiedziałam, że znasz dilerów truskawek, ale w sumie kto cię tam wie, z kim się zadajesz na uczelni.
- Dobra, dobra. Nie zapomnij o czekoladzie i bitej śmietanie!- przypomniała mi jak zwykle kiedy zamawiała u mnie to danie.
- Oczywiście- odparłam z fałszywym uśmiechem na ustach. 
 Jednym ruchem ręki spięłam włosy na czubku głowy używając do tego pałeczki do chińskich potraw, których i tak nikt nie używa, ponieważ żadna z nas nie wie jak. Wzięłam się za rozbijanie jajek i mieszanie ich z mąką. Po kilku minutach patelnia był idealnie nagrzana, dzięki czemu pierwsza porcja cienkich placków rumieniła się na wolnym ogniu. Tymczasem mocno czerwone, o idealnym kształcie owoce zostały pokrojone i dodane do roztapianej na palniku obok gorzkiej czekolady. Gdy pierwsze dwa naleśniki trafiły na duże talerze, rozsmarowałam na nich waniliowe nadzienie, zawinęłam, a całość polałam gorącą czekoladowo-truskawkową polewą. Postawiłam parujące danie przed, przyjaciółką, której oczy świeciły się z radości zupełnie tak jak wtedy kiedy widzi się z Niallem, przez co ciężko mi ocenić czy kocha bardziej jego czy jedzenie. 
- Smakuje?- spytałam zerkając na nią przez ramię, po tym jak wróciłam z powrotem do smażenia. 
- Pewnie!- wybełkotała z pełną buzią, a ja uśmiechnęłam się słysząc ten komplement.
- Twój Romeo się już do ciebie dobijał?
- Yhym- przyjaciółka mruknęła pod nosem, a na jej policzkach wykwitł różowy rumieniec.
- Wyglądasz tak uroczo kiedy o nim wspominam- uśmiechnęłam się chytrze, ale nie na długo.
- Zupełnie tak jak ty kiedy wspominam o Harrym. Przynajmniej ostatnimi czasy.
Udając, że nie słyszałam co powiedziała, usiadłam na przeciwko niej z własnym talerzem i skupiłam się na jedzeniu. Ponieważ skromność to moje drugie imię, muszę przyznać, że śniadanie wyszło mi dzisiaj na szóstkę!
- To jak?- usilnie ciągnęła dalej temat Gaba- Powiesz mi jak to teraz jest między tobą i Stylesem, czy dalej będziemy udawać, że nic się nie dzieje?
Podniosłam na nią wzrok z nad talerza, po czym westchnęłam ciężko.
- Wolałabym zacząć swoją opowieść w kolejności chronologicznej tak żebyś wszystko po kolei zrozumiała, dzięki czemu nie musiałabym wtrącać innych wydarzeń żeby ci coś wyjaśnić, ok?
- Jasne- uśmiechnęła się do mnie ciepło, co oznaczało, że naprawdę spodobała jej się moja propozycja.
- Naprawdę musimy spędzić cztery godziny w centrum handlowym?- spojrzałam na nią błagalnie żeby uciec jeszcze na chwilę od trudnych tematów.
- Tak- odparła stanowczo, a ja wywróciłam oczami.
- Ale co można robić przez cztery godziny w sklepie?! To nie jest normalne...
- Jest i dzisiaj ci to udowodnię- puściła do mnie oczko, a ja uderzyłam głową o blat stołu.
- Czy ktoś mi może wytłumaczyć za jakie grzechy mnie to spotyka?
- Za to, że jesteś zamknięta w sobie i nic mi nie mówisz- niestety Gaba musiała odpowiedzieć, choć wcale tego nie chciałam
- To będzie długi dzień...

Dom One Direction

- Może powinniśmy go wysłać do szpitala?- szepnął mi na ucho Louis, który podobnie jak inni wpatrywał się przerażony w Nialla.
- Chyba psychiatrycznego...- udoskonalił jego propozycję Zayn, który byłby pierwszy w kolejce do zawinięcia go w biały kaftan. 
- Dajcie spokój. Przecież nie jest tak źle- stwierdziłem, choć nie byłem tego w stu procentach pewien.
- Założę się, że za dwie minuty zacznie płakać- Malik wyjął z kieszeni dziesięć funtów, a Lou wkręcił się w zabawę.
- Podwajam.
- Liam?- spojrzał na mnie wyczekująco mulat, na co wywróciłem oczami.
- Wchodzę, ale żeby nie było, ja go później nie uspokajam!- uniosłem do góry ręce nie chcąc mieć nic wspólnego z tym co zapewne niedługo się wydarzy.
- Widzieliście Harry'ego?- rozglądał się za przyjacielem szatyn, chcąc zachęcić do zakładu również jego.
- Kręcił się gdzieś po kuchni- poinformował nas Zayn, a ja poszedłem go poszukać.
 Tak jak twierdził Malik, Loczek siedział przy wyspie kuchennej, z głową opartą na jednej dłoni, a drugą bawił się telefonem. Brwi miał ściągnięte razem jakby usilnie się nad czymś zastanawiał, a usta ściśnięte miał w wąską linię. Przysiadłem koło niego i poklepałem po ramieniu.
- Co ci tak zaprząta głowę?- spytałem bez owijania w bawełnę i taką samą dostałem odpowiedź.
- Nie zastanawia cię czemu Kate tak dziwnie zareagowała na wspomnienie Gaby o jej mamie?
- Harry...- jęknąłem głośno, przecierając twarz dłońmi- Myślałem, że odpuściłeś sobie to całe śledztwo, skoro udało ci się z nią pogodzić. Przynajmniej na razie.
Chłopak wzruszył bezradnie ramionami jakby nic nie mógł na to poradzić, że historia i życie prywatne naszej tekściarki aż tak bardzo go interesuje.
- Coś ci powiedziała?- popatrzyłem na niego z lekkim uśmiechem, widząc jego zakłopotanie moim pytaniem.
- Niby kiedy?- udawał, że nie wie o co mi chodzi, ale nie ze mną te numery.
- Wtedy gdy wyszedłeś za nią z garderoby. 
- Poszedłem do łazienki.
- Jasne...- prychnąłem pod  nosem- Co jak co, ale mnie nie oszukasz, przynajmniej nie w tym temacie. Poza tym wróciłeś z niej niedługo przed tym jak Savan przyszedł z dziewczynami, więc nie wkręcaj mi kitu, że masz aż taki mały pęcherz.
Przyjaciel odwrócił głowę w moją stronę i za wszelką cenę starał się ukryć wypływający na jego usta uśmiech.
- Wiesz, gdybyś nie odwalał z nami tych wszystkich głupich numerów powiedziałbym, że jesteś dla nas za mądry- przeczesał ręką włosy, a jego rozbawienie zniknęło razem z lokami opadającymi na czoło- Aż tak to wszystko widać? Jak się zachowuję w stosunku do niej...
- Stary, ja to widzę odkąd pierwszy raz znalazła się z nami w studiu, a my myśleliśmy, że jest zwykłym kurierem!
- O Jezu...- Styles zaczął walić głową o marmurowy blat. Złapałem go za ramiona i posadziłem prosto, zanim musiałbym ścierać z niego krew.
- Przestań, bo sobie jeszcze krzywdę zrobisz- upomniałem go, a on schował twarz w dłoniach- Czego tu się wstydzić? To jest urocze!
- Urocze? Ja nie chcę być uroczy!- oburzył się zeskakując z krzesła i stając niemal na baczność- Jestem przystojny, zabawny, wygadany i przede wszystkim seksowny, ale na pewno nie uroczy!
- Niech ci będzie...- machnąłem na niego ręką, ale on chciał ode mnie jasnej deklaracji, że się z nim zgadzam.
- Liam!
- Dobra! Jesteś przystojny i tak dalej... Boże! Niech Kate coś zrobi z twoim przerośniętym ego, bo inaczej marnie skończysz.
- Chłopaki!- usłyszeliśmy krzyk Louisa, który za chwilę wpadł do kuchni- Niall na serio zaraz się rozpłacze!
Popatrzeliśmy po sobie z Harry'm zdziwieni i pobiegliśmy za przyjacielem do salonu. Widok był rozbrajający. Horan siedział skulony na kanapie w ręku trzymając telefon, a przed nim stał Zayn, który przypominał dyrektora podstawówki dającego naganę swojemu uczniowi. 
- Obiecuję, że jeśli zaraz nie weźmiesz się w garść to złoję ci dupsko!
Tego już było za wiele. We trójkę wybuchliśmy śmiechem i o mało nie padliśmy na podłogę, rozbawieni groźbą Malika. Styles ze łzami w oczach doczołgał się do blondyna i zajął miejsce koło niego.
- Przyjacielu mój ty drogi!- objął go ramieniem i przytulił mocno, dalej nie mogąc się opanować- Nie masz się czym martwić. Założę się, że twoja ukochana też umiera z tęsknoty za tobą i na pewno się jeszcze dzisiaj zobaczycie.
- Nie byłbym tego taki pewien...- odparł łamiącym się głosem Niall, a mi autentycznie zrobiło się go szkoda. Ale się wkręcił...
- Czemu tak sądzisz?
- Widzieliście jak przed wczoraj Kate na mnie patrzyła podczas próby? Jakby mogła to by mnie posłała do piachu, a Gabrysia wcale nie miała lepszej miny widząc nasze wygłupy.
- Nie przesadzaj- starałem się go pocieszyć- Udowodniłeś tym, że jesteś zabawny! Poza tym i tak na największego debila wyszedł Louis. Jak zwykle zresztą...
- Ej! Walnął cię ktoś kiedyś?- oburzył się Tommo, który stanął przede mną z zaciśniętymi pięściami gotowymi do walki.
- Ja tylko stwierdzam fakty- uniosłem do góry dłonie broniąc się. Myślałem, że nasza wymiana zdań, chociaż trochę rozbawi Nialla, ale on dalej tkwił po uszy w swojej udręce.
- A co jeśli Kate jej coś okropnego nagada na mój temat i Gabrysia ze mną z-z-zer...
- Zerwie?- dokończył za niego Malik, a oczy chłopaka wypełniły się łzami- Tylko mi tu nie rycz jak jakaś baba!
- Niall, słońce ty moje!- przytulił go mocniej do siebie Harry- Na pewno nic takiego się nie stanie. Poza tym Gaba jest w tobie tak szaleńczo zakochana, że nie wiem co byś musiał zrobić żeby cię zostawiła, a już na pewno nie są to wygłupy w garderobie.
- Tak myślisz?- spytał z nadzieją w głosie, a Loczek przytaknął pewnie.
- Oczywiście, że tak. Jak chcesz to zaraz ci to udowodnię. 
Styles wyciągnął z kieszeni spodni telefon i wybrał jakiś numer. Za jednym dotknięciem ekranu przełączył telefon na głośnomówiący i po chwili usłyszeliśmy głos Kate po drugiej stronie.
- Mam nadzieję, że to coś ważnego, bo jeśli nie to cię uduszę...- odezwała się wyraźnie rozdrażniona czymś tekściarka.
- To sprawa życia i śmierci- oparł szybko Harry, a ja przyłożyłem rękę do ust Louisa, żeby ten nie zaczął się śmiać.
- O co chodzi? Jestem na głośnomówiącym? Jakoś dziwnie cię słyszę.

- Tak, ponieważ dzwonię w imieniu Nialla- wyjaśnił pokrótce.
- A ten czego chce?
- Widzisz?! Ona mnie nienawidzi!- wtrącił się załamany Horan.
- O Boże... a temu co się stało?
- Zabroniłaś mu dzwonić do Gaby i siedzi tutaj załamany, prawie we łzach, martwiąc się, że powiesz coś jego ukochanej przez co ona z nim zerwie.
- Że co?- spytała zaskoczona, a ja mogłem sobie wyobrazić jak właśnie charakterystycznie marszczy brwi.
- Zrób z nim coś Kate, bo inaczej nas zespół straci jednego członka- błagał ją wciąż ostrym tonem Zayn.
- Zadaję się z bandą dzieciaków...- mruknęła, ale na tyle wyraźnie, że doskonale ją zrozumieliśmy- Słuchaj Niall, nie wiem co tam sobie ubzdurałeś w tej swojej farbowanej na blond łepetynie, ale nie mam zamiaru doprowadzać do rozpadu twojego związku z moją przyjaciółką, dopóki ona jest szczęśliwa, dlatego ogarnij się i zachowuj jak na dorosłego faceta przystało. Fajnie, że jesteś dla niej zabawny, a nie śmieszny w złym tego słowa znaczeniu, ale uwierz mi zależy jej również na tym aby czuć się przy tobie bezpiecznie, więc zachowuj się tak aby to poczuła, jasne?
- Tak- szepnął cicho zdruzgotany Romeo.
- Słucham?
- Tak, jasne- tym razem odpowiedział nieco pewniej, a my usłyszeliśmy jak Kate ciężko wzdycha. 
- Chcecie ode mnie coś jeszcze czy już mogę iść cierpieć katusze?
- Czemu tak mówisz?- zapytałem zaintrygowany.
- Ponieważ Gaba postanowiła, że zabiera mnie dzisiaj do spa i na zakupy, których nienawidzę. Zapewne skończy się na mojej rychłej śmierci, dlatego już teraz mogę was zaprosić na mój pogrzeb. Tylko nie przynoście żadnych beznadziejnych wiązanek z idiotycznymi napisami "Ostatnie pożegnanie" i takie tam...
- Na pewno wpadniemy!- zapewnił ją rozbawiony Tommo.
- Ty akurat mógłbyś sobie darować- stwierdziła- Jeszcze tego by brakowało żeby ktoś odtańczył na moim grobie makarenę...
- Skąd wiedziałaś, że bym to zrobił?!- odezwał się zszokowany Lou, a ja spojrzałem na niego z otwartymi ze zdziwienia ustami. Chyba sobie jaja robi...
- Telepatia Tomlinson, telepatia- wyjaśniła.
- A co będzie do jedzenia?- wtrącił się wyraźnie spokojniejszy Horan.
- Niall!- upomnieliśmy go razem, a on rżnął głupa nie wiedząc o co nam chodzi.
- Nie wiem i raczej nie zdążę ustalić menu. Zapytaj Stylesa. Pewnie jego Gaba zatrudni jako kucharza.
 Nie zawiodę Cię- obiecał nasz kuchcik.
- Mam nadzieję. W końcu jesteś mistrzem w te klocki...- odparła z jawnym sarkazmem w głosie.
- Naśmiewasz się ze mnie?
- Ja? Gdzież bym śmiała!
Zaczęliśmy się wszyscy śmiać, a w oddali dało się usłyszeć niewyraźny głos Gaby, która ponaglała Kate aby zbierała się już do wyjścia.
- Sorry chłopaki, ale mój kat nachodzi, a jako pierwsze miejsce tortur wybrała spa, więc muszę kończyć.
- Trzymaj się! Będziemy się za ciebie modlić!- postanowił za nas wszystkich Louis, a dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Taa... to prędzej w piekle wyląduję. W sumie i tak bym tam trafiła to co to za różnica.- stwierdziła- Idę. Przynajmniej umierając będę ładnie wyglądać.
- Ty zawsze ładnie wyglądasz- palną Harry, a w salonie nastała cisza. Dopiero po chwili tekściarka zdecydowała się odezwać.
- Dzięki- mruknęła cicho- Cześć.
- Cześć!- pożegnaliśmy się jednocześnie, a nasze spojrzenia skupiły się na Loczku.
- No co?!- warknął, kręcąc się niespokojnie na swoim miejscu pod naszym czułym wzrokiem.
- Ty zawsze ładnie wyglądasz- zaczął go przedrzeźniać Malik, co skończyło się wojną na poduszki. Gdy Styles o mało co nie uderzył głową o kant stołu, postanowiłem interweniować. Paul by nas zabił gdyby coś mu się stało.
- Idziemy na miasto?- zaproponowałem, jednocześnie unikając latających wkoło poduszek. 
- Świetny pomysł!- zgodził się ze mną Louis, a zaraz za nim dołączyli Harry i Zayn- Masz ochotę gdzieś wyjść Niall?- spytałem, wciąż trochę niemrawego chłopaka.
- Nie pytaj się go, tylko wyciągamy go z domu siłą- oznajmił Malik- Jak zostanie to znowu sobie coś ubzdura przez co my będziemy mieli przerąbane.
- Pójdę, pójdę...- westchnął zrezygnowany Horan i zwlekł się powoli z kanapy. Tommo pobiegł szybko do przedpokoju i w ciągu minuty był gotowy do wyjścia, z bojowym okrzykiem na ustach.
- Uwaga londyńczycy! One Direction nadchodzi! 

The May Fair Spa

       Pomimo ciągłych narzekań i wysłuchiwania tysiąca powodów, dla których warto było zmienić nasz dzisiejszy plan i zafundować sobie inne, o wiele bardziej interesujące rozrywki przynajmniej według mojej przyjaciółki, udało mi się przyciągnąć Kasię do jednego z moich ulubionych miejsc w Londynie. Żałuję, że nie zrobiłam jej zdjęcia kiedy szczęka opadła jej do podłogi, gdy weszła do budynku, w którym znajdowało się spa. Wszystko tutaj wykonane było ze stonowanych kolorów, ciemnego drewna, gładkich, błyszczących marmurów i niewielu metalowych dodatków. Nawet kwiaty zdobiące niektóre stoliki w poczekalni i recepcję wpasowywały się idealnie w klimat tego miejsca. Od razu po przekroczeniu progu człowiek stawał się spokojniejszy i bardziej rozluźniony, a to dopiero początek atrakcji.
- Muszę przyznać, że robi wrażenie- usłyszałam za swoimi plecami głos Kasi, która najwyraźniej zdążyła zebrać swoją żuchwę z lśniącej posadzi.
- Mówiłam, że będzie fajnie- uśmiechnęłam się triumfalnie, odnotowując jej pierwszą dzisiejszego dnia pozytywną reakcję i ruszyłam w kierunku recepcji. 
- Witam panie bardzo serdecznie w The May Fair Spa. W czym mogę służyć?- blondynka, o idealnie spiętych włosach i krystalicznie niebieskich oczach, przywitała nas pogodnie.
- Byłyśmy na dzisiaj zapisane na pakiet zabiegów obejmujący manicure, pedicure, maseczki oraz masaż- wyjaśniłam, a kobieta z nieschodzącym z jej twarzy uśmiechem na ustach zaczęła sprawdzać wpisy w kalendarzu.
- Pani Szymańska?
- Zgadza się.
- Owszem, mamy taką rezerwację. Proszę na chwilę usiąść w poczekalni, a ja zaraz przyślę pracowników, którzy się paniami zajmą- poprosiła wskazując na kilka zamszowych kanap i foteli.
- Oczywiście.
 Pociągnęłam Kasię za rękę, która aktualnie żyła w swoim świecie obserwacji i analizowania, jak zwykle gdy znajdowała się w nowym miejscu. Popchnęłam ją na jeden z foteli, a sama zajęłam drugi. 
- Możesz przestać tak się na wszystko gapić jakbyś chciała coś ukraść?- zwróciłam jej uwagę, z obawy, że jej głowa obróci się zaraz o trzysta sześćdziesiąt stopni.
- Nie sądzisz, że tamten obraz pasowałby nam do salonu?- wskazała palcem na jakieś malowidło, które marnie komponowałoby się z naszymi ceglanymi i kremowymi ścianami.
- Weź się uspokój, bo już więcej cię nigdzie nie zabiorę. Tylko obciachu mi narobisz...- na twarzy dziewczyny zaczął pojawiać się niewinny, ale jednocześnie złowieszczy uśmieszek- O nie! Nie dam się na to nabrać!- uniosłam ostrzegawczo palec do góry, a ona zaczęła się śmiać- Nie myśl, że będziesz się zachowywać jak nienormalna i przez to ci odpuszczę, dla dobra własnej opinii.
- Rozgryzłaś mnie- przyznała się bez bicia, ciągle naśmiewając z moje miny. Już chciałam się jej jakoś odgryźć, ale stanęło przed nami dwoje ludzi, ubranych w identyczne kremowo-brązowe uniformy, z przyklejonymi uśmiechami na ustach.
- Witamy panie bardzo serdecznie. Ja nazywam się Nick, a to jest Emma- wskazał na koleżankę obok, zabójczo przystojny, wysoki brunet o czekoladowych oczach i trzydniowym zaroście, który jedynie dodawał mu uroku- Będziemy dzisiaj do waszej dyspozycji i zadbamy o to abyście wyszły stąd zadowolone i zrelaksowane.
- Ktoś wam to napisał i kazał mówić, czy sam to wymyśliłeś?- wypaliła nagle Kasia, na co ja szturchnęłam ją łokciem, a przystojniak Nick uniósł do góry jeden kącik ust.
- To drugie- oznajmił z niebezpiecznym błyskiem w oku- Jak się spisałem?
- Można by jeszcze trochę nad tym popracować- odpowiedziała Kate nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego.
- Zapewne. Zna pani kogoś kto mógłby mi w tym pomóc?
- Owszem i proszę mów mi Kate- wyciągnęła do niego swą drobną dłoń, a on ujął ją delikatnie swoją trzykrotnie większą, ale to nie było najważniejsze. Pytanie brzmiało dlaczego oni ze sobą flirtują?! 
- Chyba powinniśmy już zacząć...- zabrała głos Emma, której tak samo jak mi nie podobała się ta sytuacja.
- Naturalnie- zwrócił się do niej z mniej autentycznym uśmiechem Nick- W takim razie ja zajmę się Kate, a pani pójdzie z moją koleżanką. Odpowiada paniom taki podział?- spytał grzecznie, ale nim zdążyłam się sprzeciwić, przyjaciółka pojęła za mnie decyzję.
- Pasuje- odpowiedziała obniżonym głosem, a ja wywróciłam oczami- Ona ma chłopaka, a chyba nie chcemy wzbudzać w nim niepotrzebnej zazdrości, prawda?
- Absolutnie się z tobą zgadzam- mężczyzna, który mógłby uchodzić za greckiego boga, położył swoją rękę w dole jej pleców i obie zostałyśmy zaprowadzone do niewielkiego pomieszczenia gdzie czekały na nas dwie kosmetyczki- Na początku zadbamy o wasze paznokcie, następnie odprężą się panie podczas zabiegów na twarz, a na koniec coś co wszyscy kochamy najbardziej, czyli godzinny masaż, po którym będziecie zrelaksowane jak nigdy dotąd. 
- Ty masujesz?- przyjaciółka zwróciła się do niego unosząc do góry jedną brew.
- Tak i obiecuję, że przyjdę po ciebie osobiście- mrugnął do niej okiem, a ona na szczęście pozostała na to obojętna.
- Trzymam za słowo.
 Nasi dzisiejsi opiekunowie, czy jak ich tam można nazwać wyszli z przytulnego pokoju, a my zajęłyśmy miejsca na dwóch niewiarygodnie wygodnych fotelach. Czułam się jakbym siedziała na delikatnym obłoku, choć nigdy tego nie robiłam. Jednak wróćmy do rzeczywistości...
- Możesz mi powiedzieć co ty odwalasz?- spytałam sycząc przez zaciśnięte zęby.
- O co ci chodzi?
- O to, że go podrywasz!
- Ja go nie podrywam tylko z nim flirtuję- poprawiła mnie z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.
- A co to za różnica?
- Taka że gdybym go podrywała to chciałabym się później z nim umówić, a tak po tym jak stąd wyjdziemy zapomnę o nim w ciągu pięciu minut- wyjaśniła.
- Niech ci będzie...- burknęłam pod nosem, a ona wywróciła oczami.
- Gaba, naprawdę sądzisz, że mogłabym z nim pójść na randkę albo dać mu mój numer?
- Nie wiem- wzruszyłam ramionami- Ostatnio mam wrażenie, że w ogóle cię nie znam...
Kasia skupiła na mnie swoje przenikliwe spojrzenie, po czym westchnęła ciężko.
- Pamiętaj, że obiecałam ci wszystko dzisiaj wyjaśnić i to zrobię, ale pozwól, że na osobności- powiedziała po polsku, aby kobiety przed nami nie zrozumiały co mówi, jednocześnie grzecznie się do nich uśmiechając.
- Dobrze- zgodziłam się, nie mając za bardzo innego wyjścia- Podczas lunchu?
Przyjaciółka przytaknęła i oparła głowę o miękkie wezgłowie zamykając oczy i oddając się spokojowi panującemu dookoła. Przyglądałam się jeszcze przez chwilę jej na pozór spokojnej twarzy, ale w głębi serca wiedziałam, że coś zżera ją od środka, a ona sama nie umie sobie z tym poradzić. Jednak największym problem stanowiło to, że nie pozwalała sobie pomóc tylko zawzięcie walczyła z tym sama.

Pub Lamb & Flag

       Pub nie był bardzo zatłoczony, dlatego bez problemu znaleźliśmy miejsce dla naszej piątki. Tylko kilka osób siedziało bezpośrednio przy barze, a poza tym zajęte był tylko trzy niewielkie stoliki. Sami usiedliśmy w samym rogu, a Liam poszedł zamówić nam po piwie.
- Rozchmurz się Niall- szturchnąłem przyjaciela, który siedział smutny z głową opartą na dłoniach- Słyszałeś co powiedziała Kate. Gaba jest z tobą szczęśliwa, więc nie masz się o co martwić.
- Wiem...- westchnął cicho- Teraz już tylko mi przykro, że pomimo tego, że mamy cały dzień wolny nie spędzam go z nią.
- Źle ci z nami?- spytał się obrażony Zayn.
- Nie będę ci wypominał, że w domu groziłeś, że zlejesz mnie na kwaśne jabłko.
- Twoje naganne zachowanie wymagało ostrych środków wychowawczych- tłumaczył się. 
Rozmowę na temat poprawnego i bezstresowego wychowania przerwał nam Payne z Harry'm, którzy postawili przed każdym z nas schłodzony kufel ze złotym trunkiem.
- Napij się to od razu ci przejdzie- zapewnił go Styles.
- Odezwał się ten doświadczony w piciu- dogryzał mu Malik- Skąd wiesz, że mu pomoże, skoro dopiero od kilku dni możesz legalnie pić?
- To, że nie robiłem tego w miejscach publicznych nie znaczy, że w ogóle nie piłem.
- O! Mamy nowego buntownika w zespole!- klasnąłem rozbawiony w dłonie- Kto by pomyślał, że pod tymi uroczymi loczkami i słodkimi dołeczkami kryje się taki niepokorny chłopak...
- Spadaj Louis!- oberwałem za swój komentarz po głowie, ale mimo to przyjaciel usiadł obok mnie. Rozmowa toczyła się własnym rytmem, ale on nie brał w niej udziału gdyż cały czas zajęty był odbieraniem nowych wiadomości i odpowiadaniem na nie.
- Z kim tak zawzięcie piszesz, że sprawia ci to taką radość? Wyglądasz jak głupek szczerząc się do tego małego ekranu. Chyba zaraz wyjmę aparat i zrobię ci zdjęcie- zagadnąłem zerkając mu przez ramię, ale szybko zablokował telefon- Uuu... ktoś tu coś ukrywa....
- Wcale nie. Po prostu to nie twój interes- odparł zwięźle i upił łyk swojego alkoholu.
- Od kiedy to masz przede mną tyle tajemnic Harry?- spytałem urażony.
- Lou...- jęknął poirytowany moją ciekawością- To nie tak. Po prostu nie chcę nic zapeszać dopóki nie będę tego pewien i tyle.
Rozejrzałem się konspiracyjnie dookoła, a gdy byłem pewien, że pozostała trójka jest na tyle skupiona na rozmowie o piłce nożnej, że w ogóle nie zwracając na nas uwagi, nachyliłem się w jego stronę i szepnąłem mu na ucho:
- Czy ty cały czas piszesz z Kate?
Chłopak posłał mi mordercze spojrzenie, a ja zakryłem ręką usta! Ale jaja! A jednak! Miałem rację!
- Chcę wiedzieć więcej!
- Tomlinson dobrze ci radzę, zamknij się!- kopnął mnie pod stołem zirytowany Loczek.
- Proszę!- mój błagalny okrzyk o więcej informacji przyciągnął nieproszoną uwagę Zayna, Liama i Nialla.
- Co wy wyprawiacie?- popatrzał na nas skonsternowanym wzrokiem Li.
- Harry nie chce mi zrobić zapiekanek na kolację- wypaliłem pierwsze co przyszło mi na myśl i choć pewnie prędzej uwierzyliby w to gdyby to powiedział Horan, na szczęście tym razem też to łyknęli.
- Czemu nie będzie zapiekanek?- odezwał się nasz nadworny głodomór, ratując mi tym skórę.
- Bo nie mamy pieczarek.
- Zawsze możemy kupić po drodze- zasugerował Payne.
- Czyli pieczarkowy problem uważam za rozwiązany- uśmiechnąłem się zadowolony, jakby mi faktycznie na tym zależało. Powinienem zostać aktorem.
- Jak myślicie, co robią dziewczyny?- wspomniał znowu Niall, na co wszyscy wywróciliśmy oczami.
- A ten znowu zaczyna...- pokręcił z rezygnacją Malik- Co mogą robić w spa? Pewnie masują je jacyś przystojniacy albo...
Niestety Zayn ugryzł się w język, ale było już za późno. Blond przyjaciel usiadł wyprostowany na swoim krzesełku, podobnie jak Styles, z tym że ten drugi szybko się opamiętał żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń swoją reakcją. Co do Horana to on nie ukrywał niczego. Z jego oczu biła taka złość, że dzieci na ulicy by się go wystraszyły, a pięści miał tak mocno zaciśnięte, że aż knykcie mu pobielały. Niall Horan- wersja Rambo.
- Gdzie idziesz?!- spytał przerażony Li, kiedy przyjaciel zerwał się z miejsca i ruszył w stronę wyjścia.
- Znaleźć Gabrysię.
- Jak chcesz to zrobić skoro nawet nie wiesz gdzie poszły.
Chłopak przystanął w miejscu, ale dalej stał do nas plecami. Po chwili wyciągnął z kieszeni telefon i przyłożył go do ucha.
- Kurwa!- krzyknął zdenerwowany, gdy osoba po drugiej stronie nie odebrała.
- Weź się opanuj!- upomniał go Malik- Ja tylko żartowałem!
- A co jeśli masz rację?
- Daj spokój!- pociągnąłem go za ramię i posadziłem z powrotem na miejscu- Jak chcesz to Harry znów zadzwoni do Kate żeby cię uspokoić.
- Nie- odrzucił moją propozycję- Wkurzy się, że zawracam jej głowę i specjalnie mi coś nagada w ramach zemsty.
- To w sumie prawdopodobne- przyznałem- To co robimy?
- Jeszcze jedno piwo.

Restauracja "Story"
       Jak dotąd nasz babski dzień nie przebiega aż tak strasznie jak sądziłam. Zgrzeszyłabym narzekając na pracę kosmetyczek czy silnych dłoni Nicka, które wymasowały mnie od stóp do głów. 
- Masz jego numer?- Gaba przerwała swój posiłek aby zadać nurtujące ją pytanie. 
- Może...- uśmiechnęłam się tajemniczo upijając łyk wina.
- Czyli masz.
- Ma to jakieś znaczenie? I tak się z nim nie umówię- oznajmiłam, pewna swych słów.
- Rób co chcesz tylko nie mów o tym Harry'emu.
- Czemu za każdym razem gdy rozmawiamy o przedstawicielach płci męskiej i jest to związane również ze mną, zawsze o nim wspominasz?- zmarszczyłam brwi starając się udawać rozgniewaną, choć w głębi duszy modliłam się żeby zaraz nie wyleciała z tekstem "Wiem co zrobiłaś na urodzinach! Widziałam ja całowaliście się w holu!", choć pewnie gdyby tak było nie omieszkałaby mnie o tym od razu poinformować.
- Ponieważ chcę żebyś pamiętała, że Styles ma na twoim punkcie bzika i informacja o tym, że obmacywał cię jakiś osiłek wpędziłaby go do grobu.
- Nick wcale mnie nie obmacywał! Za kogo ty mnie masz?- uniosłam się zdenerwowana, ale z jednej strony nie chciałam drążyć tego tematu- Poza tym to chyba o mnie powinnaś się bardziej martwić niż o Harry'ego...
- Gdybym tylko wiedział o co mam się martwić to bym to robiła- wypomniała mi subtelnie to, że wciąż trzymam buzię na kłódkę. Westchnęłam ciężko, opierając łokcie na stole i krzyżując razem dłonie.
- Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko- odparła krótko, a ja spuściłam na chwilę głowę by pozbierać myśli i zdecydować się od czego zacząć.
- W takim razie powodem, dla którego twój tata do mnie dzwonił było fakt iż mój prawnik chciał się ze mną spotkać w trybie natychmiastowym.
- Czemu?- wtrąciła się, wybijając mnie tym z równowagi.
- Możesz mi nie przerywać?- dziewczyna skinęła szybko głową, a ja kontynuowałam- Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale byłam tym lekko przerażona. Uprzedzając pytanie, które zapewne później byś zadała, to nie ja poprosiłam Tomka żeby ze mną poleciał. Sam to zaproponował a ja się zgodziłam. Ale wróćmy do sedna... jak się później okazało moi rodzice zrobili mi niespodziewany prezent na urodziny i przepisali na mnie osiemnastowieczny dworek pod Wrocławiem.
- Jak mogli to zrobić skoro nie żyją?- zapytała prosto z mostu przyjaciółka, chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego co powiedziała.
- Sądzę, że już dawno to zaplanowali, więc wszystkie papiery założyli na długo przed tą datą- podzieliłam się z nią swoimi przypuszczeniami- Tak czy siak pierwszym moim pomysłem było sprzedać dom, ale Tomek namówił mnie bym najpierw go zobaczyła i... zakochałam się w nim. Naprawdę jest piękny. Dosłownie jakby wyciągnięty z tych twoich romantycznych powieści. Na pewno by ci się tam spodobało- zapewniłam ją, a ona otworzyła szeroko usta.
- Pojedziemy tam kiedyś?!- niemal zaczęła skakać na krzesełku z podekscytowania, a ja zaczęłam cicho chichotać.
- Jasne. Możemy się tam wybrać na wakacje albo długi weekend.
- Tak!- klasnęła uradowana w dłonie.
- Wracając jednak do tematu...- upomniałam nas obie, biorąc głęboki wdech- To było dla mnie naprawdę ciężki weekend i w dodatku na sam koniec gdy już myślałam, że jest lepiej...- urwałam kiedy poczułam jak wielka gula rośnie w moim gardle.
- Co się stało?- Gaba popatrzyła na mnie z niepokojem, gdy moje oczy zaczęły robić się szkliste.
- Twoi rodzice zorganizowali kolację pożegnalną i na początku było świetnie- zebrałam w sobie wszystkie siły, aby mówić dalej- Twoja mama jak zwykle udzieliła mi kilku mądrych rad, pożartowałam z Adamem, który ciągle naśmiewał się z tego, że twój chłopak farbuje włosy...
- Zabiję gnoja!- przyjaciółka walnęła pięścią w stół, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć widząc jej reakcję.
- Później twój tata nieumyślnie wyjawił mi po kim odziedziczyłaś umiejętność przesłuchiwania ludzi zadając serię pytań odnośnie Nialla, w których oczywiście zapewniłam, że jest on ideałem na męża i najlepszym dawcą genów dla jego przyszłych wnuków.
- Co zrobiłaś?!- dziewczyna o mało włos nie udławiła się kawałkiem brokuła, który miała w ustach.
- Ta mina jest warta każdych pieniędzy- zaczęłam zasłaniać usta dłońmi, żeby nie wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem, a przyjaciółka kopnęła mnie w piszczel pod stołem- Auć! Za co to?!
- Za strojenie sobie ze mnie żartów!- zamachnęła się jeszcze raz, ale tym razem trafiła w nogę od stolika- Mów mi tu szybko, co naprawdę im powiedziałaś!
- Nic takiego! Wspomniałam, że jesteś szczęśliwa, oboje bardzo się kochacie i takie tam, ale nie sądzę żeby to na długo zaspokoiło ich ciekawość. Prędzej czy później będziesz musiała im go przedstawić.
- Niby jak?
- Może mogliby nas odwiedzić w Londynie?- zaproponowałam- Już dawno u nas nie byli, a Adam na pewno z chęcią poszedłby do jakiegoś lokalnego klubu.
- Przecież on ma szesnaście lat- przypomniała mi.
- Ale wygląda na co najmniej dziewiętnaście- zauważyłam- Mam ci przypomnieć ile razy ciebie pytano o dowód przy zakupie zwykłej zapalniczki, a jemu sprzedawali czteropak piwa życząc miłego dnia?
- Dalej to robią...- mruknęła pod nosem niezadowolona- Dobra co było dalej?
Ponownie mój głos odmówił posłuszeństwa, gdy doszłam w końcu do tej mniej przyjemnej części tamtego wieczoru. Po chwili pełnej napięcia ciszy i kilku niespokojnych ruchach na swoim krześle zabrałam głos.
- Cóż... tak jakoś wyszło, że temat zszedł na wspominanie naszego wyjazdu i...
- I co?
- I wyszło na to, że tak naprawdę ta cała popieprzona sytuacja, w której byłam zmusiła cię do wyjazdu ze mną żeby się mną zaopiekowała, a tak naprawdę tego nie chciałaś.
- Słucham?!- Gaba spojrzała na mnie zbulwersowana.
- Twoja rodzina chciałaby żebyś wróciła do Polski,a tymczasem ja cię tu sprowadziłam, teraz zatrzymuję....
- Co ty za głupoty wygadujesz?!- przyjaciółka nie wytrzymała- Sama podjęłam decyzję o wyjeździe i choć faktycznie w dużej mierze była ona pozytywna ze względu na moją troskę o ciebie, to przecież nie tylko o to chodziło. Od zawsze marzyłyśmy i planowałyśmy o wyjeździe do Anglii. Sama potarzałam to rodzicom przy każdej nadarzającej się okazji odkąd skończyłam dwanaście lat! To niedorzeczne...- pokręciła z niedowierzaniem głową, ujmując moje obie dłonie w swoje- To dlatego tak dziwnie zachowywałaś się po powrocie i nie chciałaś mi nic mówić?
- Ja tylko nie chciałam zawracać ci dłużej głowy moją popieprzoną osobą. Wolałam żebyś skupiła się na sobie, studiach, Niallu...- wyjaśniałam, kiedy nieproszone łzy spływały mi po policzku- Naprawdę nie chciałam odciągać cię od rodziny...
- Czy ty zwariowałaś?- spytała całkiem poważnie- Nie odciągasz mnie od rodziny! Sama mnie pakujesz co miesiąc do samolotu, żebym poleciała tam chociaż na weekend. To nazywasz separowaniem od bliskich?.
Wzruszyłam bezwiednie ramionami, na co przyjaciółka wywróciła oczami.
- Nigdy, przenigdy nie zmusiłaś mnie do tego abym zrobiła coś wbrew samej sobie i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej, jasne?
- Tak...- szepnęłam pod nosem, gdyż gdybym spróbowała odezwać się głośniej prawdopodobnie zaskrzeczałabym jak stara kura.
- Jejku Kasia... tak bardzo mi przykro za to co Ci powiedzieli- przysunęła swoje krzesło bliżej mnie i przytuliła.
- Wszystko w porządku. Rozumiem ich...- zapewniałam ją, ale ona już sobie wyrobiła opinię na ten temat.
- A ja nie i zaraz po tym jak ich spotkam, skopię im tyłki- odparła poważnie, a ja zaczęłam się śmiać.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją potulną współlokatorką?!- spytałam udając przerażenie, po czym Gaba dołączyła do mnie i razem chichotałyśmy jak głupie dopóki nie usłyszałam pewnego słodkiego głosu za swoimi plecami.
- Kate!- ktoś wołała mnie z daleka, a gdy spojrzałam przez ramię zobaczyłam idącą w naszą stronę Caroline. Mina brunetki obok mnie dawała jasno do zrozumienia, że zrobi jeszcze jeden krok, a wyjmie z torebki ukrytą armatę i zacznie do niej strzelać.
- Błagam cię o spokój i opanowanie- ścisnęłam jej rękę, ale niestety nie dostałam żadnej odpowiedzi. Nim zdążyłam powtórzyć swoją prośbę poczułam jak idealnie prezentująca się szatynka, bierze mnie w swoje ramiona.
- Co za spotkanie!- uśmiechnęła się do mnie promiennie i ucałowała w policzek- Witaj Gaba!
Przyjaciółka zacisnęła pięści słysząc padającą z ust jej wroga, skróconą wersję swojego imienia, która była zarezerwowana tylko dla przyjaciół, ale na szczęście jej tajna broń dalej pozostawała w ukryciu.
- Cześć- burknęła pod nosem, biorąc spory łyk wina. Dziewczyna bezbłędnie odczytując jej nastawienie wobec niej, zrezygnowała z dalszej konwersacji, skupiając całą swoją uwagę na mnie.
- Zdecydowałaś się już kiedy do nas wpadniesz?- przeszła od razu do konkretów, a ja nabrałam wody w usta. Cholera! Zupełnie o tym zapomniałam.
- Yyy... Miałam dzisiaj poszukać jakiegoś wolnego terminu...- zaczęłam niezdarnie się tłumaczyć, a Caroline klepnęła mnie zaczepnie w ramię.
- Oj daj spokój! Praca kuriera nie może być aż tak absorbująca.
- Taak...- ciekawe jak bardzo by się zdziwiła gdyby dowiedziała się, że jestem kompozytorką i pracuję w muzycznym show biznesie. Może innym razem- A jednak!
- Może w przyszłym tygodniu? Na przykład w piątek- spytała, a ja zmarszczyłam brwi.
- Przecież to są walentynki...
- Para i singielka razem w wieczór walentynkowy. Ubaw po pachy...- skomentowała, siedząca do tej pory cicho Gaba. Szkoda, że nie pozostała w tym stanie do końca naszej rozmowy.
- Zawsze możesz przyjść z kimś- oznajmiła szturchając mnie w ramię Caroline.
- Obawiam się, że...
- A to akurat prawda!- przyjaciółka podłapała temat, wyraźnie zadowolona z tego co właśnie wymyśliła. I oby nie było to...- Może zaprosiłabyś Harry'ego?
- Harry'ego?- powtórzyłyśmy posyłając dziewczynie lodowate spojrzenie. Zabiję ją któregoś pięknego dnia!
- Oczywiście! To taki nasz stary kumpel- zaczęła tłumaczyć pokrętnie o kogo chodzi, zdezorientowanej szatynce- Na pewno z chęcią by z tobą poszedł.
- Nie sądzę żeby to był dobry pomysł...- stwierdziłam, próbując ją uciszyć, ale słodka Caroline okazała się zbyt ciekawska.
- Czemu? 
- Jakby to ująć...- próbowałam znaleźć odpowiednie słowa, aby wyrazić swoje obawy- Tomek za nim nie przepada, podobnie jest zresztą na odwrót.
- W takim razie to będzie wspaniała okazja aby zakopać topór wojenny!- oznajmiła zadowolona.
- Ale...
- Żadnych ale! Widzimy się w piątek o osiemnastej. Wyobraź sobie...- objęła mnie ramieniem i zaczęła patrzeć w dal- Pyszna kolacja, schłodzone wino... można sobie wymarzyć lepszą sytuację do pogodzenia się?
- Nawet nie próbuję- odpowiedziałam z sarkazmem, który pozostał niezauważony.
- W takim razie ustalone! A teraz wybaczcie mi moje drogie, ale jestem umówiona. Do zobaczenia!- uściskała nas mocno z obowiązkowym całusem w policzek i gdy tylko zniknęła nam z pola widzenia, wycelowałam w Gabę palcem.
- Zabiję cię.

Centrum handlowe "Westfield London"

       Sklep numer... kto by to zliczył? Pogubiłam się po dziesiątym czy jedenastym gdy zostałam zmuszona do przymierzenia... którejś tam sukienki i zawalona kilkoma kolejnymi torbami pełnymi ciuchów. I niech was nie zwiedzie myśl, że skoro już dałam się zamknąć w przymierzalni to, któraś z nich jest moja. Nic bardziej mylnego. Ja tu tylko uchodzę za zgarbionego wielbłąda, dla księżniczki Gabrieli, od której co chwilę słyszę coś takiego:
- Możesz się pośpieszyć? Jak będziesz się tak wolno ruszać to nam zamkną wszystkie sklepy!
- Zapłaciłabym im za to...- mruknęłam pod nosem, gdy jedna z siatek wymsknęła mi się z dłoni, a jej zawartość wypadła na błyszczącą posadzkę centrum handlowego. Cóż za szkoda, że to akurat ta z bielizną...
- Kaśka!
- No co?!- w końcu puściły mi nerwy i reszta zakupów dołączyła do osamotnionych majtek i stanika- Nawet mnie nie wkurzaj, bo zaraz będziesz to sobie sama nosić! Możesz mi powiedzieć po co ci cztery pary nowych spodni? Tym bardziej, że wszystkie są czarne?!
- Ponieważ...- Gaba założyła ręce na piersi, aby mi na spokojnie wyjaśnić po co jej te cholerne gacie, ale uznałam to za zbędną wiedzę.
- Albo wiesz co, nie kłopocz się tłumaczeniem mi twojego toku myślenia- uniosłam rękę do góry, aby ją uciszyć i zaczęłam zbierać reklamówki z ziemi.
- To nie moja wina, że tobie nic nie jest potrzebne, a jak już na czymś zawiesisz oko to są to marynarki i białe koszule na biznesowe spotkania.
- Spędzam tam najwięcej czasu, więc one przydają mi się najbardziej!- broniłam moich modowych wyborów, ale to nie był wystarczający pretekst w mniemaniu zakupoholiczki. 
- Jasne. Na pewno ktoś zauważy, że idealnie skrojona biała koszula jest nowa skoro wszystkie wyglądają tak samo.
- Na pewno ktoś zauważy, że masz cztery pary nowych czarnych spodni skoro wszystkie wyglądają praktycznie identycznie- przedrzeźniałam ją, wpychając jej połowę zakupów- Ostatni sklep i wychodzimy- zastrzegłam gdy przyjaciółka przekroczyła próg kolejnego butiku z jaskrawym światłem i beznadziejną muzyką.
- Proszę, pozwól mi coś dla ciebie wybrać- błagała, gdy krążyłyśmy między kolejnymi wieszakami.
- Nie.
- Moim zdaniem powinnaś kupić sobie wystrzałową kieckę, na kolację z Tomkiem i Caroline...- stwierdziła, a ja ugryzłam się w język nim bezmyślnie się z nią nie zgodziłam. W sumie nic nie mam do nowej partnerki mojego byłego chłopaka, ale miło by było wyglądać lepiej od niej przynajmniej ten jeden raz. Naprawdę nie wiem jak ona to robi, że za każdym razem gdy ją spotykam wygląda jak wyciągnięta z magazynu Vogue'a.
- Tylko ta jedna rzecz- zgodziłam się, a Gaba wyglądała jakbym spełniła jedno z jej marzeń.
- Ale z dodatkami i butami?- spytała z nadzieją.
- Niech ci będzie...- machnęłam ręką, a ona rzuciła się w poszukiwaniu idealnego zestawu- Czekam przy przymierzalniach!- krzyknęłam za nią, zanim zdążyła zniknąć pośród tony ciuchów.
 Weszłam do jednej z kabin i usiadłam na niewielkim krzesełku żeby ulżyć moim biednym nogom. Założę się, że będę miała jutro większe zakwasy niż po niejednym treningu. Zgubą było przymknięcie na chwilę powiek, które za nic nie chciały się z powrotem otworzyć gdyby nie upierdliwy dźwięk mojego telefonu.
- Halo?- odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Cześć Kate!- usłyszałam po drugiej stronie jednego z moich ulubionych ludzi na tym świecie.
- Witaj Ed- uśmiechnęłam się słysząc jego głos- Co słychać?
- To i tamto...- opowiedział niezwykle rozwięźle- Chętnie bym się zagłębił w szczegóły, ale może innym razem.
- O co chodzi?
- Chciałem żebyś pomogła mi zrobić listę rzeczy, które trzeba kupić na jutrzejszy wieczór, kto wystąpi i takie tam. To co zwykle- wyjaśnił, a ja zmarszczyłam w zamyśleniu brwi.
- A co jest jutro?
- Coś ci na pamięć padło?- spytał zaskoczony moją niewiedzą- A może się zakochałaś?
- Nie żartujmy, dobrze?- walnęłam przez przypadek głową o cienką ściankę, a dziewczyna obok odkrzyknęła "zajęte!"- Po prostu jestem zmęczona i nie pamiętam.
- Jutro organizujemy nasz comiesięczny wieczór talentów- przypomniał mi, a ja uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
- Ale ze mnie idiotka! Kompletnie wyleciało mi to z głowy.
- To jak? Pomożesz mi?
- Jasne!- odparłam- Wyślę ci listę jak tylko wrócę do mieszkania, a jutro z samego rana pojawię się w "27".
- Świetnie. Będę tam na ciebie czekał. Do zobaczenia!- pożegnał się radośnie i zakończył połączenie.
 Naprawdę nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Chodzę rozkojarzona i nie pamiętam o najważniejszych rzeczach, co nigdy mi się nie zdarzało. Czyżby to oznaki demencji? "A może jednak zakochania?", podpowiedziała mi moja podświadomość, ale szybko ją uciszyłam, gdy w przymierzalni pojawiła się Gaba ze stosem sukienek.
- Przymierzaj- rzuciła nimi we mnie, a ja już żałowałam, że zgodziłam się zrobić z niej moją stylistkę.
  Czerwona, zielona, czarna, szara, różowa... teraz to przesadziła. Chyba zwariowała jeśli myśli, że wcisnę się w nie wszystkie.
- Przyniosłaś cały asortyment?- wychyliłam się zza cieniej kotary, gdy tymczasem przyjaciółka siedziała na wielkiej kanapie obok wyglądających jakby mieli zaraz zejść kilku chłopaków. Łączę się z wami w bólu chłopcy.
- Tak. Skoczyłam jeszcze do sklepu obok po tą fioletową- odpowiedziała poważnie znad gazety, którą akurat czytała i szczerze powiedziawszy nie mam zielonego pojęcia czy żartowała, czy nie.
 Schowałam się z powrotem w niewielkiej kabinie i z grymasem na twarzy zaczęłam wciągać na siebie obcisłe ciuchy. Za każdym razem gdy wychodziłam żeby pokazać się przyjaciółce, ta po kilku sekundach oględzin mojej sylwetki stwierdzała, że kompletnie mi nie pasuje i kazała wkładać następną. Ze spuszczoną głową wracałam do środka, ale za to wydaje mi się, że umiliłam nieco czas czekającym na swoje damy panom. Gdy dotarłam do zielonej nawet nie trudziłam się jej przymierzeniem tylko od razu przeszłam do ciemno granatowej. Muszę przyznać, że czułam się w niej naprawdę dobrze. Sukienka była idealnie dopasowana, a od wcięcia w talii lekko rozchodziła się ku dołowi. Ramiączka i górna część dekoltu była wykonana z przeźroczystego materiału, a tułów i dolny brzeg były obszyte piękną koronką. Gdy pokazałam się przyjaciółce i reszcie publiczności na ich twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy.
- Bierzemy!- krzyknęła zadowolona z siebie Gaba, a jedna z dziewczyn mojego męskiego jury podeszła do mnie i zapytała.
- Skąd ją wzięłaś?
- To ona...- wskazałam na przyjaciółkę, ale ta pociągnęła mnie za ramię w stronę wielkiego lustra, ukazując reszcie wycięcie na plecach sięgające aż do lędźwi.
- Ta była ostatnia!- poinformowała niepocieszoną dziewczynę, a gdy jej chłopak szepnął ciche "uuu" trzepnęła go swoją bluzką.
Stanęłyśmy przed lustrem i przyglądałyśmy się temu kawałkowi materiału w ciszy.
- Do tego czarne szpilki, delikatne dodatki i wszyscy będą ci jeść z ręki. Zwłaszcza Harry- mrugnęła do mnie. Czując się wyjątkowo pewnie w tym stroju wzięłam głęboki wdech i spojrzałam jej prosto w oczy. Teraz albo nigdy.
- Jeśli zdziwisz się bardziej niż po tym co ci powiedziałam do tej pory o moich rodzicach i niespodziewanym prezencie, to możesz pakować manatki i wyprowadzać się z mieszkania, jasne?- wyjaśniłam jej zasady jakie obowiązywały podczas tej części rozmowy, a ona niepewnym skinieniem głowy na nie przystała. Wciąż nie będąc pewną czy powinnam to zrobić zamknęłam na chwilę oczy i w końcu wydusiłam z siebie.
- Pocałowałam go.
- Kogo?- spytała nie rozumiejąc o co, a właściwie o kogo mi chodzi.
- Styles'a. Pocałowałam go. Kilka razy. I to nie był zwykły całus w policzek- wyjaśniłam nieco bardziej szczegółowo, modląc się żeby nie chciała znać szczegółów.
Przyglądałam się jej z przerażaniem, gdyż nie mogłam wyczytać nic z wyrazu jej twarzy. Patrzyła na mnie otępiale, po czym zaczęła się głośno śmiać. 
- Twoje poczucie humory jest niesamowite!- szturchnęła mnie w ramię rozbawiona, a ja stałam jak skamieniała. Dziewczyna złapała się za brzuch, a łzy zaczęły spływać jej po policzkach, dosłownie jakby usłyszała przed chwilą najlepszy żart świata- O kurczę... Już myślałam, że ty naprawdę... go...- opanowała się szybko gdy założyłam ręce na piersi i czekałam aż się uspokoi. Wtedy do niej dotarło- O Boże! Ty naprawdę to zrobiłaś!- zakryła ręką usta, i wytrzeszczyła na mnie swoje i tak już wielkie, brązowe oczy- Matko Przenajświętsza! Jak to? Kiedy? Dlaczego?!
- Tak to- wzruszyłam ramionami- Pierwszy raz u niego na urodzinach. Dlaczego? Pytaj mnie a ja ciebie- westchnęłam opierając się o zimną ścianę- Tak wyszło. Nie wiem co mi strzeliło do głowy.
- To... wow!- skomentowała krótko, choć liczyłam na coś więcej- Żałujesz?- spytała w prost widząc mój grymas po przyznaniu się do winy.
- I tak i nie. Zależy z której strony na to spojrzę- przyznałam.
- To znaczy?
- To znaczy...- próbowałam się wysłowić, ale marnie mi to szło- Gdy pomyślę, że razem pracujemy mam ochotę się sama ukamienować albo zamieszkać na Antarktydzie, ale z drugiej strony jak sobie to przypomnę co wtedy czułam... popełniłabym ten błąd jeszcze raz- przyznałam bardziej sama przed sobą niż przed nią.
- Czemu nazywasz to błędem?- spytała zaskoczona- To wcale nie był błąd.
- Oczywiście, że był!- oburzyłam się jej niezrozumieniem- Jak niby by miało to wyglądać? I co to jest właściwie "to"? Tak naprawdę nie wiem czego on ode mnie chce, ani czego ja chcę od niego. Poza tym gdy już razem z chłopakami stanie się sławny nasza znajomość będzie musiała się zakończyć.
- Co?! Czemu?
- Dobrze wiesz czemu- oznajmiłam, a ona wywróciła oczami.
- Daj spokój! Nie stwarzaj sobie sama problemów. Ed zapewne też niedługo będzie sławny i jakoś nie zanosi się na to, żeby to w jakiś negatywny sposób wpłynęło na waszą przyjaźń.
- To zupełnie coś innego...- upierałam się przy swoim- Czemu wszystko w moim życiu musi być takie popieprzone?- zwróciłam się z wyrzutem do wszechświata unosząc ręce do góry i zakrywając dłońmi twarz, a zaraz po tym poczułam jak Gaba mnie do siebie przytula.
- Jest tak samo popieprzone jak ty, a mimo wszystko dalej cię kochamy. Powinnaś się z tym pogodzić i zrobić to samo. Pokochaj swoje nowe życie i naucz się nim cieszyć. Niekoniecznie w pojedynkę- uśmiechnęła się do mnie ciepło, a ja odwzajemniłam jej gest- Poza tym wyobraź sobie jak świetnie by było gdybyśmy znów zaczęły chodzić na podwójne randki, tak jak w drugiej klasie ogólniaka!
- O nie!- uniosłam do góry ręce w geście obronnym- Nie pozwolę żeby tak jak ostatnio twój partner zwymiotował na moje buty, po tym jak spił się lewym bimbrem od swojego dziadka!- przypomniałam nam obu to jakże nieszczęsne dla mnie wydarzenie i rozbawione udałyśmy się do kas.
  Ku zaskoczeniu nas obu tylko ja musiałam uregulować należność za swoje zakupy. Wyszłyśmy ze sklepu, a Gaba nie próbowała nawet mnie przekonać abyśmy wstąpiły do kolejnego. W ciszy i spokoju kierowałyśmy się w stronę wyjścia, gdy nagle moje nogi same zatrzymały się przed drzwiami, nad którymi wisiał szyld Salon fryzjerski. Przejrzałam się w oknie wystawowym, za którym znajdował się regał z kosmetykami do pielęgnacji włosów i uśmiechnęłam się tajemniczo do przyjaciółki, która patrzyła na mnie z uniesionymi do góry z zaskoczenia brwiami.
- Masz jeszcze chwilę?

Dom One Direction

       Ze skrajności w skrajności. Rano załamany, gotowy podciąć sobie żyły ze smutku i tęsknoty, teraz skacze od okna do okna w oczekiwaniu na przyjazd swojej ukochanej. Lepiej niech to się szybko stanie bo inaczej zacznie skrobać pazurami o szyby i wszystkie będą do wymiany, a wtedy Paul nas poćwiartuje i potrąci z pierwszej wypłaty. 
- Niall mógłbyś się w końcu uspokoić i odejść od tego biednego okna, które zostało przez ciebie naznaczone śliną chyba na każdym możliwym milimetrze?- jęknął błagalnie Liam, którego nadeszła pora sprzątania w tym tygodniu- Nawet nie myśl, że ja je będę mył!- ostrzegł go, ale chłopak w ogóle go nie słuchał, tym bardziej, że na podwórko wjechało jakieś auto.
- Przyjechała!- krzyknął uradowany i rzucił się w kierunku drzwi. 
 Razem z resztą chłopaków podeszliśmy do nieuślinionej części okna i wyjrzeliśmy na zewnątrz. Horan czule obejmował swoją dziewczynę aby zaraz zacząć ją całować, a stojąca obok nich Kate patrzyła na to z odrazą. Po chwili zdecydowała się zostawić ich samych i wolnym krokiem skierowała się do drzwi wejściowych. Wszyscy udaliśmy się do przedpokoju, ze mną na czele.
- Cześć Kate!- przywitaliśmy ją chórem, a ona pomachała do nas niemrawo ręką i przysiadła na małym stołku. Wyglądała na naprawdę zmęczoną, ale mimo to pięknie prezentowała się w nowej fryzurze. Chwila... co?!
- Coś ci się stało w głowę?- palną bez zastanowienia Zayn.
- Punkt za spostrzegawczość Malik- uśmiechnęła się słabo odgarniając pasemko swoich lekko rozjaśnionych i delikatnie zakręconych na końcach włosów.
- Nie przejmuj się nim- odezwał się Louis, po czym szturchnął go łokciem w brzuch, a ten oczywiście nie wiedział co takiego złego zrobił- Wyglądasz ślicznie.
- Dzięki, ale nie zależy mi na waszej opinii- mruknęła, po czym westchnęła ciężko, marszcząc brwi- Przepraszam chłopaki. Jestem bardzo zmęczona, bo ten diabeł wcielony...
- Kogo nazywasz diabłem?- wtrąciła się jej w zdanie Gaba, która zdążyła wejść z Niallem do środka.
- Ciebie pomiocie Szatana- warknęła na nią- Założę się, że jutro spałabym do południa, gdyby nie fakt, że muszę pomóc Edowi.
- A co takiego macie ważnego do zrobienia w niedzielę?
- Jutro jest wieczorek- przypomniała jej o jakimś najwyraźniej ważnym wydarzeniu.
- Naprawdę? Kompletnie wyleciało mi z głowy!
- Nie tylko tobie.
- Może chcecie wpaść?- zwróciła się nagle do nas z propozycją, a Kate wyglądała jakby w momencie przestało jej się chcieć spać. Widząc jej zaskoczoną minę, zaczęliśmy się niechętnie wykręcać.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł...- usprawiedliwiał nasz brak czasu, którego mieliśmy aż zanadto Liam, ale dziewczyna nie dała się łatwo spławić.
- Czemu?
- Bo...- próbował coś wymyślić na poczekaniu, ale kłamca z niego marny.
- Na pewno znajdziecie chwilę czasu wieczorem- uratowała go z opresji tekściarka, popierając zaproszenie Gaby, wprawiając nas tym w osłupienie- Nikt nie każe wam przychodzić na określoną godzinę, ani zostać do końca. W razie czego wpadniecie na godzinkę, dwie, a jak Cowell albo Paul będą się was czepiać to powiecie, że jest to nowa forma treningu wymyślona przeze mnie.
 Popatrzeliśmy po sobie skonsternowani czy aby na pewno powinniśmy się zgodzić, ale decyzję podjął za nas Niall.
- Oczywiście, że przyjedziemy!- zapewnił z szerokim uśmiechem na ustach.
- Zatem ustalone!- ucieszyła się Gaba- Gdy Kate dogada się z Edem da wam znać o której macie przyjechać do ich klubu. 
- Widzisz Horan?- dokuczał mu Zayn- Twoja księżniczka w końcu przyjechała i na dodatek spędzisz z nią jutro miły wieczór. Czy to nie cudowne?- wyszczerzył się do niego głupio.
- Bezdomna księżniczka- dodała kompozytorka, która już prawie spała w naszym przedpokoju.
- Jak to bezdomna?
- A tam...- machnęła na nią ręką przyjaciółka- Mogę dzisiaj u was nocować? Kaśka wyrzuciła mnie z mieszkania.
- Co?!- spytaliśmy jednocześnie.
- Dogryzałam jej całą drogę, wspominając jedną z naszych podwójnych randek i powiedziała, że mam się wyprowadzić. Pamiętajcie...- uniosła palec wskazujący do góry jakby chciała nas przed czymś ostrzec- Nigdy, przenigdy nie zabierajcie jej do centrum handlowego, jeśli chcecie mieć gdzie spać.
- Siedź już cicho, dobra?- zakryła uszy dłońmi Kate- Naprawdę nie wiem jak ty z nią wytrzymujesz Niall...
- Mogłabyś się zapytać o to samo Harry'ego- odezwał się nagle Louis z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- Co masz na myśli?- spytała wyraźnie zaciekawiona.
- Przykro mi Gaba, ale twój chłopak zdradza cię z Loczkiem- poklepał ją po ramieniu, a ona zrobiła wielkie oczy.
- Co ty wygadujesz?- spojrzałem na niego jak na wariata.
- Kto tu się dzisiaj przytulał i mówił do siebie słoneczko?- poruszył wymownie brwiami, na co strzeliłem go w ten głupi łeb.
- Jak ty coś powiesz...
- Chyba nie chcę tego słuchać. Jeszcze się zrobię zazdrosna...- odparła z sarkazmem Kate i ruszyła w kierunku kuchni- Macie coś przeciwko jeśli naleję sobie szklankę wody?
- Czuj się jak u siebie- uśmiechnął się do niej Liam, a ona odwdzięczyła się tym samym. Jak on to robi, że wszyscy, nawet ona, go lubią? "Ale jego nie całuje..." wtrąciła się moje drugie Ja. Ok. W takim wypadku nie musi mnie aż tak bardzo lubić jak jego.
- To chyba my powinniśmy być zazdrośni o Nicka!- krzyknęła za nią Gaba, ale brunetka najwyraźniej jej nie usłyszała albo przynajmniej udawała.
- Kto to jest Nick?- spytałem odruchowo. Tommo uśmiechnął się łobuzersko dokładnie zdając sobie sprawę dlaczego mnie to tak interesuje. Zwłaszcza mnie.
- Taki jeden grecki bóg, idealnie zbudowany i oszałamiająco przystojny, który ją dzisiaj masował przez godzinę. Generalnie trochę poflirtowali, a potem on dał jej swój numer- dziewczyna zakryła nagle ręką usta, a mnie zatkało. Kompletnie nie wiedziałem jak zareagować, a moja mina wyraźnie wskazywała na to, że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku?- dopytywał się Liam, kiedy ja dalej nie mogłem wydusić z siebie słowa. Na szczęście Niall okazał się równie przejęty informacją o boskim Nicku.
- A ciebie kto masował?- spojrzał podejrzliwie na swoją ukochaną.
- Jakaś tam Emma...- dziewczyna machnęła ręką, a Horan pocałował ją w skroń.
- Ma szczęście...- mruknął pod nosem.
- Kto?
- Nikt, nikt- uśmiechnął się do niej i pociągnął za rękę do salonu, a zaraz za nimi udała się reszta. Ja z kolei miałem inne plany.
 Udałem się do kuchni, gdzie zastałem opierającą się o jedną z szafek Kate, z zapełnioną do połowy szklanką w jednej ręce, w czasie gdy drugą trzymała się za głowę. Na początku moje serce ścisnęło się mocno widząc ją w takim stanie, ale zaraz po tym przypomniało mi się po co tu przeszedłem i zaczęła ogarniać mnie złość.
- Dobrze się czujesz?- spytałem, biorąc kilka głębszych oddechów, starając się utrzymać nerwy na wodzy, ale w moich myślach cały czas echem odbijało się imię "Nick".
- Nic mi nie będzie. Przeżyję- uśmiechnęła się lekko, ale kiedy podniosła na mnie wzrok, przybrała poważny wyraz twarzy- Ale widzę, że z tobą jest coś nie tak...
- Czemu tak sądzisz?
- Usta zaciśnięte w wąską linię, zmarszczone brwi i wzrok, którym mógłbyś zabić.Nie sądzę żebyś chciał ze mną rozmawiać na przyjemne tematy- stwierdziła analizując moją napiętą postawę i miała w stu procentach rację.
- Ależ czemu?! Porozmawiajmy o czymś ciekawym. Na przykład o pogodzie w Grecji- zaproponowałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- Czemu akurat Grecja?
- Tak po prostu...- wzruszyłem ramionami- Może twój przyjaciel Nick mogły nam w tym pomóc?- wysyczałem przez zęby, a Kate uśmiechnęła się łobuzersko.
- Czyżbyś był zazdrosny o mojego masażystę?
- Skądże znowu!- zaprzeczyłem, choć trafiła w dziesiątkę- Ja i zazdrość? To połączenie nie idzie w parze.
- To dobrze, bo inaczej ja też musiałabym być zazdrosna o Nialla, a tego byśmy nie chcieli- odparła spokojnie, nachylając się lekko w moją stronę- Poza tym nie wiem jak masujesz plecy, ale moje biedne obolałe stopy zdecydowanie bardziej wolą twoje dłonie niż samego greckiego boga- mruknęła mi do ucha, po czym odsunęła się ode mnie i dokończyła pić swoją wodę. Po opróżnieniu szklanki, odstawiła ją do zlewu i chciała wyjść z kuchni, ale złapałem ją za rękę, przyciągając do siebie, tak że stykaliśmy się ciałami.
- Naprawdę chcesz żebyśmy jutro przyszli?- spytałem patrząc jej prosto w oczy, chcąc wyczytać z nich prawdę.
- Tak. To może być dla was ciekawe doświadczenie- przyznała- Jeśli chcesz to możesz pomóc jutro mi i Edowi w przygotowaniach. We trójkę będzie szybciej.
- Pewnie. Zrobię to z czystą przyjemnością- uśmiechnąłem się zadowolony, że będę miał okazję spędzić z nią cały dzień- O której mam przyjechać?
- Zadzwonię rano. Możliwe, że będziesz musiał najpierw jechać z Edem na zakupy.
- Nie ma sprawy szefowo!- zasalutowałem, a ona zaśmiała się pod nosem. Cudowny dźwięk.
- A teraz wybacz, ale naprawdę jestem zmęczona, boli mnie głowa i jedyne o czym marzę to znaleźć się w łóżku- oznajmiła, nie zdając sobie sprawy jak te słowa zadziałały na moją wyobraźnię.
- Mamy kilka do wyboru...- poruszyłem wymownie brwiami, na co wywróciła oczami.
- Miałam na myśli moje łóżko- wyraziła się jaśniej, ale to wcale nie pomogło.
- Dzisiaj pozwolę ci wybrać, choć generalnie jest mi obojętne, w czyim, łóżku się znajdziemy.
- Jesteś niemożliwy!- westchnęła, wyswobadzając się z mojego uścisku. Wolnym krokiem ruszyła w kierunku drzwi, ale nim tam dotarła odwróciła się na pięcie i ponownie do mnie zbliżyła, jednak nie tak blisko jak przedtem- Jest coś o czym powinnam ci powiedzieć i błagam cię żebyś się nie złościł...- zaczęła niepewnie, a moje ciśnienie od razu podskoczyło.
- Nie wiem czy chcę tego słuchać, po takim miłym jak na nas pożegnaniu...
- Muszę to zrobić- poprosiła, a ja przytaknąłem niechętnie głową- Ja... tak jakby... powiedziałam o nas Gabie- dokończyła szybko, a mnie zatkało po raz drugi dzisiejszego wieczoru- To znaczy nie powiedziałam jej nic konkretnego. Tyle tylko, że cię pocałowałam i że trochę tego żałuję, ale...
- Co takiego?- spojrzałem na nią poirytowany- Powiedziałeś jej po tym jak sama mi zabroniłaś wyjawić to komukolwiek?- powtórzyłem, aby potwierdziła czy dobrze rozumuję. Niestety się nie myliłem- Wiesz jak ciężko jest mi okłamywać chłopaków? Zwłaszcza Louisa? Ledwo co udaje mi się być wiarygodnym w tym co mówię, podczas gdy moje usta chcą im wykrzyczeć całą prawdę.
- Wiem Harry. Przepraszam, ale nie możesz im powiedzieć.
- Czemu? Czemu ja muszę to ukrywać podczas gdy ty zdradziłaś wszystko swojej przyjaciółce- dopytywałem się ściszonym głosem, chociaż w głębi duszy miałem ochotę krzyczeć.
- Ponieważ razem pracujemy!- odparła- Nie powinnam sobie pozwolić na jakiekolwiek zbliżenie z którymkolwiek z was. Gdyby się dowiedzieli, mogłoby to zepsuć nasze relacje, przez co musiałabym zerwać z wami umowę...
- Mogłoby- powtórzyłem- Nie wiesz tego. Nie jesteś pewna, że tak by się stało. Zrobiłaś to kiedyś wcześniej?
Kate przyglądała mi się bacznie przez chwilę, w trakcie gdy ja zaciskałem mocno pięści po bokach swojego ciała.
- Nie, ale nie chcę ryzykować.- odpowiedziała w końcu, a ja zacząłem się śmiać.
- Obawiam się, że już to zrobiłaś kiedy przyszłaś do mnie żeby popełnić najlepszy błąd swojego życia- zacytowałem jej wypowiedź, a ona zacisnęła powieki i odwróciła ode mnie głowę.
- Masz rację- przyznała- Jak się powiedziało "a", to teraz trzeba powiedzieć "b".
 Spojrzała na mnie ostatni raz, po czym szybkim krokiem skierowała się do wyjścia.
- Kate!- zawołałem za nią- Naprawdę tego żałujesz?- spytałem, kiedy dalej stała zwrócona do mnie plecami, przypominając sobie drugą część jej wyznania. Przez chwilę panowała między nami cisza, która była nie do zniesienia. Już miałem się odezwać paplając cokolwiek co mi ślina na język przyniosła, ale musiałem się powstrzymać aby usłyszeć odpowiedź.
- Nie. Nie żałuję- zerknęła na mnie przez ramię- Mówiłam ci to już i nie będę tego więcej powtarzać. Zmieniłabym wiele rzeczy, ale nie to- dokończyła ze smutkiem wymalowanym na twarzy- Do widzenia Harry- pożegnała się, nie dając mi szansy dojść do głosu i zniknęła za drzwiami.
 Zdenerwowany udałem się do salonu, z milionem poplątanych myśli w mojej głowie, po drodze uderzając pięścią o każdą napotkaną rzecz. Gdy usiadłem obok Louisa na kanapie, wszyscy wydawali się zauważyć, że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku?- chciał się dowiedzieć Liam.
- W jak najlepszym- skłamałem, próbując się skupić na filmie, który oglądali.
- Gdzie Kate?- Gaba zaczęła się rozglądać za przyjaciółką, która ku zaskoczeniu wszystkich nie pojawiła się tuż za mną.
- Wyszła.

16 lutego 2014

3

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Ostatnio nie sypiam zbyt dobrze, ale tym razem na mojej twarzy zamiast grymasu niezadowolenia widnieje głupi uśmieszek, który za nic nie chce zniknąć. Jest czwarta rano, a ja czuję, że mogłabym góry przenosić. Co się ze mną do cholery dzieje? Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam.
 Sięgnęłam po leżącego na szafce nocnej ipoda i włączyłam najbardziej przygnębiającą muzykę jaka się na nim znajdowała, ale nawet to nie pomogło mi w zmuszeniu się do pójścia spać czy chociażby przybrania neutralnego wyrazu twarzy. Moja głowa wypełniona była tyloma pozytywnymi myślami, że nawet krążące wokół nich niepokój i obawa nie zdołały ich przyćmić. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam tak dobry humor. Chciałam sięgnąć po starą, wysłużoną gitarę i spróbować wyładować się na niej, ale z racji wczesnej pory ten pomysł musiałam odłożyć na później. Może gdy zacznę za dwie godziny sąsiedzi mnie nie zabiją?
- Weź się w garść!- powiedziałam sama do siebie, nakrywając głowę poduszką, ale moja groźba była równie skuteczna co pozostałe, zastosowane do tej pory rozwiązania. 
 Po dwóch godzinach kręcenia się z boku na bok miałam dość. Wstałam i zbierając kilka przypadkowych ubrań, które leżały porozrzucane po całym pokoju, poszłam do łazienki. Jednym ruchem ściągnęłam z siebie koszulę nocną i czym prędzej weszłam pod prysznic. Jak się szybko okazało to również nie przyniosło pożądanego efektu. Niemal od razu zaczęłam porównywać spływającą po moim ciele gorącą wodę, do ciepłych dłoni, które poprzedniego wieczoru ostrożnie błądziły po moich biodrach. Podejrzewam, że nawet gdyby oblewał mnie teraz wrzątek to i tak nie wywołałoby takiego efektu jaki zapewnił mi ten delikatny dotyk. Na domiar złego moja wyobraźnia zaczęła naprawdę szaleć wtedy, gdy zamknęłam oczy i nie było już mowy o uwolnieniu się z jej sideł. W momencie moją głową zawładnęły obrazy poprzedniej nocy. Miękkie, malinowe usta na moich, które po chwili znalazły się na szyi i odsłoniętym ramieniu, wywołując ciarki na całym moim ciele. Pomimo tego, że było to tylko wytwór moich rozszalałych myśli, odruchowo przygryzłam dolną wargę i wstrzymałam oddech. Gdyby nie uderzający we mnie nagle strumień zimnej wody, pewnie udusiłabym się, wyobrażając sobie coś do czego nawet nie doszło. 
 Oszołomiona nagłą zmianą temperatury wyszłam szybko spod prysznica i owinęłam się grubym ręcznikiem. Pierwszy raz w życiu chciałam podziękować dozorcy, że nie naprawił jakiejś usterki. Stanęłam przed umywalką i spojrzałam w lustro. Wydawało mi się, że wyglądam inaczej. Nie do końca byłam pewna co takiego się we mnie zmieniło. Może wyglądałam nieco... żywiej? "Ty jak coś wymyślisz..."- schowało twarz w dłoniach moje drugie Ja, ale jakoś się tym nie przejęłam. Nigdy nie żyliśmy w dobrych stosunkach. Poza tym naprawdę coś w tym było. Nie czułam się już jak stara panna z bandą kotów biegających dookoła i żebrzących o jedzenie, jak to mnie kiedyś opisał Louis. Teraz miałam ochotę na to żeby zrobić coś szalonego, pójść się zabawić lub po prostu wyjść z domu z uśmiechem na ustach i niczym się nie przejmować. Zrzucić na chwilę maskę poważnej bizneswoman. Zapomnieć się. Żyć.
 Z nieskrywanym już na siłę uśmiechem na ustach dokończyłam poranną toaletę. Spojrzałam na zebrane przeze mnie wcześniej przypadkowe ubrania i dostrzegając w nich wytarte jeansy oraz rozwleczony szary sweter, wyrzuciłam je do kosza na pranie. Mój dzisiejszy humor nie pozwalał mi za założenie czegoś tak przygnębiającego. Zrzuciłam z siebie przemoczony ręcznik, zastępując go zdjętym z grzejnika szlafrokiem. Gdy wyszłam na korytarz usłyszałem odgłos przekręcanego klucza w zamku, a po chwili w dalszej części pomieszczenia zobaczyłam wciąż ubraną w swoją malinową sukienkę Gabę. 
- Cześć...- odezwałam się niepewnie kiedy zdejmowała kurtkę- Myślałam, że wróciłaś na noc...- kontynuowałam ostrożnie, próbując wybadać jej nastrój, który jak się okazało nie był najlepszy.
- Nie.
 Jedno, krótkie słowo, które kryło w sobie tak wiele negatywnych emocji. Bez większego problemu mogłam stwierdzić, że ostatnią rzeczą na jaką moja przyjaciółka miała obecnie ochotę to rozmowa ze mną. Przez chwilę zastanawiałam się czy powinnam jednak spróbować dowiedzieć się o co jest tym razem na mnie zła, ponieważ to nie podlegało żadnym dyskusjom na kogo skierowany jest jej cały gniew, ale uznałam, że lepiej będzie jeśli darujemy sobie na razie rozwiązanie tej zagadki. Sądziłam, że dziewczyna odetchnie z ulgą widząc mnie, wycofującą się do swojego pokoju, ale ona miała inne plany.
- Zaczekaj!- zawołała za mną kiedy otworzyłam drzwi- Możemy porozmawiać?
Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się stając z nią twarzą w twarz. Wskazałam ruchem ręki na kuchnię, która wydawała mi się najlepszym miejscem do rozwiązywania konfliktów. Zawsze jest czym rzucić i wyładować swoją frustrację, a odgłos rozbijanych talerzy o zimne płytki dodaje temu wszystkiemu odrobinę charakteru i krztę dramatyzmu. 
 Obie usiadłyśmy przy małym stoliku pod oknem, czekając na to która odezwie się pierwsza. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał dziewiątą. Przeraziłam się, kiedy zdałam sobie sprawę ile czasu spędziłam w łazience, pogrążona w moich gorących myślach... "Normalnie pozwoliłabym ci na dalsze zagłębianie się w świecie erotycznych fantazji, ale teraz musisz się skupić!". Muszę przyznać, że z niezrozumiałą dla mojego mózgu, za to z oczywistą dla serca niechęcią musiałam przyznać mojej podświadomości rację. Całą swoją uwagę przeniosłam na przyjaciółkę, która postanowiła rozpocząć nasze poranne posiedzenie. 
- Chyba musimy sobie wyjaśnić parę kwestii...- zaczęła- Oczywiście teraz nie mamy na to czasu, ponieważ za dwie godziny masz jakieś spotkanie i szczerze powiedziawszy dziwi mnie to, że nie jesteś jeszcze gotowa tak jak zwykle, ale to chyba nie jest teraz najważniejsze- Gdybyś tylko wiedziało czym jest to spowodowane...- pomyślałam, ale postanowiłam jej nie przerywać- Nie wiem co wydarzyło się w trakcie twojego pobytu we Wrocławiu, jaki udział miał w tym Tomek oraz co powiedzieli ci moi rodzice, ale chcę żebyś wiedziała, że bez względu na wszystko ja zawsze stanę po twoje stronie. Nawet jeśli nie będziesz miała racji, a mi nie uda się cię przekonać do zmiany zdania i tak będę cię wspierać. Wiesz, że traktuję cię jak siostrę nie tylko ze względu na ten głupi papier, ale dlatego, że naprawdę jesteś dla mnie jak członek rodziny, którego bardzo pragnęłam, a nigdy nie miałam- spojrzała na mnie szklistymi oczami, a moje serce zacisnęło się mocno- Zapewne nigdy nie będę wstanie zrozumieć cię i wesprzeć tak dobrze jak Tomek, ale...
- Przestań już gadać o Tomku!- zerwałam się zdenerwowana z miejsca i pociągnęłam ją za rękę, zmuszając do tego żeby wstała. Gdy już była na nogach, przytuliłam ją z całej siły i za nic nie chciałam puścić. Dopiero jej uwaga, że nie ma jak oddychać, spowodowała że pozwoliłam jej się nieco ode mnie odsunąć. 
- Myślałam, że mnie udusisz!- szturchnęła mnie łokciem, a po chwili na jej usta wypłynął delikatny uśmiech.
- Jeszcze raz zaczniesz pieprzyć głupoty o tym, że nie jesteś tak dobra jak inni to nie ręczę za siebie- zagroziłam jej z pełną powagą, a ona wzruszyłam bezradnie ramionami.
- Taka prawda...
- Gaba!- ostrzegłam ją, jednocześnie klepiąc w tył głowy- Jeśli chcesz dożyć ślubu Savana, a kiedyś i swojego z twoim kochanym blondynkiem to lepiej siedź cicho.
Przyjaciółka zatkała ręką usta oznajmiając, że przynajmniej na razie nie poruszy tego tematu. Oczywiście do czasu. Miałabym być głupia myśląc, że to koniec.
- A tak na serio to obiecuję, że wszystko ci opowiem ze szczegółami, ale musimy mieć na to więcej czasu.
- Jasne- dziewczyna uśmiechnęła się lekko, a jej mina mówiła "Czyli jak już pójdziesz na emeryturę". Być może czas na miłą niespodziankę?
- Miałabyś ochotę spędzić ze mną cały dzień, oddając się wszelkim znanym całemu światu babskim rozrywkom?- zaproponowałam, a ona spojrzała na mnie jakby właśnie zobaczyła kosmitę.
- Ale ty nie umiesz i przede wszystkim nie lubisz robić żadnych babskich rzeczy. Wszystko czego cię do tej pory nauczyłam, przepłaciłam hektolitrami przelanej krwi i kilkoma zawałami.
- Nie dramatyzuj...- machnęłam lekceważąco ręką- Przecież nie było aż tak źle!
"Hahaha! A to żart!", zaczęło się śmiać moje drugie Ja. "Ciekawe kto omal nie pobił fryzjera kiedy obcinał ci włosy przed półmetkiem". Ej! To nie moja wina, że ten idiota nie wiedział ile to jest centymetr! Przez niego moje włosy wyglądały później jak u zarośniętej małpy! "Fakt, wyglądałaś wtedy jakbyś z zoo uciekła". Dzięki za przypomnienie...
- Zgadzam się, ale pod jednym warunkiem- przerwała moją wewnętrzną kłótnię Gaba- To ja decyduję co będziemy robić.
- Ale to był mój pomysł!
- Albo na to przystajesz albo nigdzie nie idziemy- założyła ręce na piersi, za wszelką cenę chcąc postawić na swoim.
- Jak się nie zgodzę to się niczego nie dowiesz- zauważyłam, a jej mina nieco zrzedła.
- Nie szantażuj mnie manipulantko!
- Czemu nie mogę ja decydować?
- Bo ostatnio jak ci na to pozwoliłam, to pierwsze pół dnia spędziłam wylewając siódme poty na siłowni, a na koniec wcisnęłaś mnie w śmierdzący testosteronem kombinezon i posadziłaś w jakimś małym autku!- krzyknęła, wciąż obrażona za nasz mały, nie do końca babski wypad.
- To był gokart Gaba...- poprawiłam ją, ale najwidoczniej uznała zapamiętanie tej nazwy za zbędne.
- A co to za różnica? Przez trzy godziny obijałam się o zużyte opony, a cała hala się ze mnie śmiała!
- To nie moja wina, że jesteś beznadziejnym kierowcą!- zaśmiałam się przypominając sobie komentarze trenujących tam zawodników. Biedna... nie zostawili na niej suchej nitki.
- Lepiej uważaj co mówisz, bo następnym razem nie będzie miał cię kto odebrać z lotniska!- zagroziła i to wcale nie był żart.
- Dobra!- uniosłam ręce do góry, dając za wygraną- Ty decydujesz co będziemy robić, ale nawet nie próbuj zaciągnąć mnie do fryzjera!
- Kiedy właśnie przydałoby ci się coś zrobić z włosami- stwierdziła, łapiąc jeden z mokrych loków.
- Nie ma mowy!- odsunęłam się od niej na bezpieczną odległość. Jeszcze by jej do głowy przyszło żeby samej mnie obciąć. Wolałabym umrzeć- Wszystko tylko nie fryzjer.
- Jeszcze do tego wrócimy- puściła do mnie oczko i zaczęła nastawiać wodę na herbatę- Śniadanie?- zapytała, wyjmując chleb z szafki.
- Odejdź- odsunęłam ją jak najdalej od szuflady z nożami- Jeszcze sobie coś zrobisz i Niall skopie mi tyłek...

Studio taneczne "London Studio Center" 

       Pomimo zmęczenia po całym dniu prób przed trasą, każdy z nas musiał znaleźć w sobie jeszcze trochę siły na trening wokalny. Kiedy ja byłem w stanie dosłownie zabić za chociaż pół godziny snu, Harry skakał cały rozpromieniony, zupełnie tak jakby dopiero wstał. Nie wiem co takiego powiedziała mu Kate, ale zdecydowanie przywróciło to do życia naszego starego Stylesa- roześmianego, z tysiącami głupich pomysłów na sekundę.
 Wszyscy cieszyliśmy się z jego nagłej zmiany nastroju, ale co niektórym jego optymizm zaczynał wdawać się we znaki.
- Przyrzekam, że jeśli jeszcze raz zaczniesz się drzeć na całe gardło, wyśpiewując te durne, wesołe piosenki to skończysz martwy- zagroził najmłodszemu z nas Malik, który zaczynał powoli tracić cierpliwość.
- Nie denerwuj się tak Zayn, bo ci się zmarszczki porobią!- objął go ramieniem Hazza i ucałował w skroń. Czy on go właśnie pocałował?! Chyba mu życie nie miłe- Świat jest taki piękny!
- Byłby o wiele piękniejszy gdybyś się zamknął w końcu- poparł opinię na temat jego dzisiejszego zachowania Liam. Skoro on już nie mógł z nim wytrzymać, to znaczy, że jest naprawdę źle.
- A ciebie co ugryzło?- szturchnął go łokciem przyjaciel- Jak pójdziesz z takim nastawieniem na randkę z Danielle to możesz sobie pomarzyć o złapaniu ją za rękę, a co dopiero o czymś więcej.
- Wtedy to będzie twoja wina i mocno za to oberwiesz- pogroził mu Payne, ale młody nic sobie z tego nie robił.
-  A od kiedy ty jesteś takim specjalistą jak powinniśmy zachowywać się przy dziewczynach?- wtrąciłem się, gdyż nawet mi zaczął działać na nerwy.
- Od zawsze, tylko ostatnio miałem krótką przerwę- wyszczerzył się zadowolony nie wiadomo z czego.
- To może powiesz nam co takiego się wydarzyło po przybyciu Kate na twoje urodziny?- zaproponowałem, a reszta od razu nadstawiła uszu. Oczywiście Niall zrobił to z lekkim opóźnieniem gdyż ważniejsze dla niego było dokończenie swojej kanapki.
- Nic- wzruszył bezbronnie ramionami- Po prostu porozmawialiśmy i wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- Chcesz powiedzieć, że masz teraz u niej czystą kartę? Tak po prostu?- dopytywałem się, kiedy w końcu dotarliśmy do naszej tymczasowej garderoby. 
- Jeśli powiesz, że tak to pomyślę, że podmienili cię nam w nocy albo, że Kate zwariowała- zaznaczył Liam, nim Harry zdążył odpowiedzieć.
- Oczywiście, że nie- oznajmił, patrząc na nas jak na idiotów- Postanowiła dać mi jeszcze jedną szansę, a ja mam zamiar maksymalnie ją wykorzystać. Tyle.
- Na pewno musiało wydarzyć się coś jeszcze- stwierdziłem widząc jego zadowolenie- Ostatnio gdy ci wybaczyła, nie byłeś aż tak szczęśliwy jak dzisiaj.
- Louis...- jęknął zirytowany Styles- Naprawdę nie masz nic innego do roboty tylko pytać się mnie cały czas o to samo?
Usiadłem obok niego na kanapie i udawałem, że przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią, którą doskonale znałem.
- Nie, więc możesz w końcu zdradzić nam co tak naprawdę się wydarzyło na pięterku- poruszyłem wymownie brwiami, a loczek wywrócił oczami.
- Jesteś nienormalny...- pokręcił zrezygnowany głową i przesiadł się koło Nialla.
- Dobra, nie chcesz powiedzieć chłopakom to nie, ale mi nie powiesz?!
- Ej!- oburzyli się wszyscy jednocześnie.
- Ranisz nas!- dodał Niall znad kubka z herbatą.
- Nie przesadzajcie...- machnąłem na nich ręką, wyczekująco wpatrując się w Stylesa- Nie powiesz mi jak to naprawdę było?
- Przecież już to zrobiłem! Jak mi nie wierzysz to sam się jej zapytaj.
- Hahaha! A to dobre!- zaczął się pokładać ze śmiechu Zayn- Żartujesz sobie Harry? Louis nie ma tak dużych jaj żeby się jej o to spytać.
Chłopcy zaczęli się śmiać, przez co Li spadł z krzesła, z hukiem lądując na podłodze.
- Bardzo śmieszne Malik!- warknąłem na niego.
- Ja tylko stwierdzam fakty- uniósł ręce do góry jak niewiniątko, ale jego głupi uśmieszek zdradzał wszystko.
- Mówię wam, że coś jest na rzeczy, a ten mały gnojek nie chce nam się do tego przyznać!
- Przyznać do czego?- usłyszałem nagle głos Savana.
Kiedy obróciłem się w stronę drzwi zobaczyłem go stojącego w progu, próbującego ogarnąć co się dzieje, a za jego plecami stała rozczarowana naszym marnym widokiem Kate i Gaba. A ona co tutaj robi? Gdy tylko Niall dostrzegł swoją ukochaną rzucił się na nią z rozpostartymi ramionami, a ona oblała się rumieńcem kiedy ją pocałował przy wszystkich. Jacy oni uroczy! Sądziłem, że może Harry zareaguje podobnie na widok obiektu swoich westchnień, ale nic takiego się nie wydarzyło. Tekściarka zresztą też wyglądała na wyluzowaną i bardziej interesowało ją to czy Horan zaraz nie udusi jej przyjaciółki ze szczęścia.
- Miałam wcześniej zadzwonić i spytać czy nie macie nic przeciwko jak przyprowadzę jednego gościa, ale widzę, że nie macie z tym problemu- odezwała się w końcu Kate, która z lekkim grymasem na twarzy przyglądała się naszym dwóm gołąbkom. W końcu nie wytrzymała tego nadmiaru słodkości i ciągnąć Nialla za ucho posadziła go z powrotem na sofie- Weź się opanuj kolego, bo zaraz każę jej stąd wyjść i tyle będziesz się z nią dzisiaj widział- odezwała się surowym tonem, a Gaba zaczęła chichotać, za co też jej się oberwało- A ty się tam nie śmiej, bo ja się okaże, że przez ciebie blondynek nie może się skupić to wracasz do mieszkania- ostrzegła ją, na co dziewczyna zrobiła się jeszcze bardzie czerwona.
- Będziemy grzeczni- zapewnił kompozytorkę nasz Romeo, ale mu nie uwierzyła.
- Jasne...- prychnęła ściągając kurtkę.
- Jak minęła próba?- zmienił temat Savan, który pomagał swojej siostrzyczce z rozkładaniem jakiegoś sprzętu.
- Męcząco- odpowiedział za nas wszystkich Liam, który jeszcze trochę i zaśnie na podłodze, z której nie miał siły się do tej pory podnieść. Marnie widzę ten trening...
- Sądząc po waszych niewyraźnych minach chyba faktycznie tak było- skwitował nasz wygląd Kotecha- Nie wiem czy coś z nich dzisiaj będzie- zwrócił się do Kate, która sprawdzała coś w swoim komputerze.
- Trzeba było tyle wczoraj nie pić- uśmiechnęła się sztucznie do naszej piątki, nieco dłużej zatrzymując się na Harry'm. Obserwowałem jak Hazza wpatruje się w nią intensywnie, przez co robiło się cieplej w pomieszczeniu. 
- No dawaj Louis!- klapnął mnie nagle w ramię Zayn, uśmiechając się szeroko.
- O co ci chodzi?!- spytałem, udając zdziwienie, choć dobrze wiedziałem co ma na myśli. Niech się tylko słowem odezwie...
- Nie chciałeś przed chwilą zapytać się o coś Kate?- popatrzył na mnie niby zaskoczony, a nasza wymiana zdań od razu zaciekawiła brunetkę.
- Masz jakieś pytanie Tomlinson?- spojrzała na mnie wyczekująco znad ekranu swojego laptopa. 
- Nie!- zaprzeczyłem szybko, co ponownie wywołało salwę śmiechu wśród moich "niby" przyjaciół- Zabiję was wszystkich, aż będziecie martwi!- warknąłem, rzucając w nich poduszkami i wszystkim innym co wpadło mi w ręce.
- To świetny pomysł Lou, ale możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi?
- O nic.
- On jest po prostu ciekaw co takiego wydarzyło się wczoraj na imprezie między tobą i Harry'm, że dzisiaj chodzi cały rozpromieniony i rozśpiewany jak skowronek- wypowiedział w końcu zaprzątające moją głowę słowa na głos Malik. Czas zamówić mu trumnę.
 Kate odłożyła komputer na bok, po czym skrzyżowała ręce na piersi. W pokoju zapadła głucha cisza, kiedy ona wolno przyglądała się uważnie każdemu z nas, podczas gdy my siedzieliśmy jak na szpilkach czekając na to co powie. Nawet Gaba i Savan nachylili się w jej stronę, aby ją lepiej słyszeć. Gdy jej wzrok spoczął na Hazzie uśmiechnęła się tajemniczo, a następnie przeniosła go na mnie.
- Jeśli myślicie, że wydarzyło się coś więcej niż zwykle to jesteście w błędzie. Sądzę, że jesteście na tyle inteligentnymi ludźmi iż zdajecie sobie sprawę z tego, że może on jedynie liczyć na kolejną szansę naprawienia swoich błędów. Choć patrząc na to z drugiej strony nie świadczy to dobrze o moim zdrowym rozsądku, ale przyjmijmy, że aktualnie mam do tego prawo- odpowiedziała równie tajemniczo jak się uśmiechnęła, a my jęknęliśmy nieusatysfakcjonowani jej oświadczeniem. Dziewczyna zaczęła się śmiać widząc naszą reakcję- Naprawdę sądziliście, że mogło się stać coś więcej?
- Próbowałem im to powiedzieć to mi nie wierzyli- rozłożył zrezygnowany ręce Styles.
- A kto by ci uwierzył?- prychnęła pod nosem tekściarka.
- Ha. Ha. Ha- mruknął Harry- Widzisz Louis? Lepiej zajmij się zarywaniem do Eleanor, a nie spiskowaniem na temat mój i Kate.
- Kto to jest Eleanor?- podłapała temat brunetka i w tym momencie wiedziałem, że jestem na straconej pozycji.

       Cały strach, który od rana skrywał się gdzieś za rogiem moich nieprzyzwoitych wyobrażeń, wyszedł z ukrycia w momencie, w którym weszłam do tej pieprzonej garderoby. Co ja sobie myślałam? Jak mogłam być tak głupia i sądzić, że moje wczorajsze zachowanie ujdzie mi płazem? Idiotka! 
 Przekraczając próg miała ochotę schować się za plecami Savan, co po części zrobiłam i złapać Gabę za rękę. Problem polegał na tym, że nie miałam pojęcia jak wytłumaczyłabym moje dziwne zachowanie. Już sobie wyobrażam tą rozmowę:

Gaba: Co Ci jest?
Ja: Aaa nic takiego... Wczoraj tylko całowałam się z Harrym i boję się, że powiedział o tym chłopakom. A co u Ciebie?

A może oni nic nie wiedzą? Na pewno nic im nie powiedział... "To chłopak. Na sto procent pochwalił się swoim koleżkom!". Jestem skończona. Już po mnie.
 Gdy usłyszałam pytanie Malika myślałam, że umrę. Za wszelką cenę starałam się ukryć moje zaskoczenie, co na szczęście mi się udało dzięki komputerowi, który trzymałam w rękach. Chcąc zyskać na czasie postanowiłam poprzyglądać się ich domagającym się odpowiedzi twarzom, przy okazji starając się wywnioskować czego dowiedzieli się do tej pory. Odwołując się do ich inteligencji, choć nie jestem do końca pewna czy wiedzą co to znaczy, zaprzeczyłam wszystkiemu czego mogli się domyślać. W końcu Styles mógł sobie to wszystko zmyślić. Chyba prędzej uwierzą mi, komuś kto żyje według jasno określonych zasad, prawda? "Ciekawe gdzie wczoraj podziały się twoje zasady...". Siedź cicho!
- Wyjaśni mi ktoś, kto to jest Eleanor?- powtórzyłam zdane wcześniej pytanie, a wszyscy odwrócili się w stronę Louisa, którego twarz przypominał dorodnego pomidora- Czyżbyś się zakochał Tomlinson?- przygryzłam wargę starając się ukryć rozbawienie, jego zakłopotaną miną.
- Nie- odparł krótko, wbijając wzrok w splecione palce. Wyglądał jak przedszkolak, który obraził się na cały świat za to, że dał się złapać na gorącym uczynku.
- Marny z ciebie kłamca- stwierdziłam- Nie wiem czego się tu wstydzić. To by nam mogło nawet pomóc.
- Niby jak?
- Człowiek zakochany zawsze jest bardziej wrażliwy, a to dobra cecha dla artysty- tłumaczyłam im mój pogląd- Miłość to najlepsza i zarazem najgorsza rzecz jaka może nas w życiu spotkać. Na pewno byłbyś bardziej przekonujący wyobrażając sobie swoją ukochaną podczas śpiewania. Spójrz na Niall...- wskazałam na blond chłopaka ręką, który przyciskał do swojego boku Gabę- Założę się, że za każdym razem gdy przychodzi mu śpiewać miłosną balladę, ma przed oczami moją przyjaciółkę.
- To prawda?- spytała podekscytowana dziewczyna, której oczy wypełniły się iskierkami radości.
- Oczywiście, że tak! Kogo innego mógłbym sobie wyobrażać?- chłopak potwierdził moje słowa, po czym rzucili się sobie w ramiona. Wywróciłam oczami, patrząc na obrazek rodem wyciągnięty z komedii romantycznej.
- Czy ty nawet miłość przekładasz na powodzenie i sukces swoich podopiecznych?- zwrócił się do mnie Liam, który wyglądał na lekko skonsternowanego.
- Tak- odpowiedział za mnie Savan.
- Tylko jeśli jest to konieczne!- broniłam się, ale braciszek nie podzielał mojego zdania na ten temat.
- Trzeba było widzieć jakie pranie mózgu zrobiła Beyonce kiedy poprosiła ją o opinię na temat jej wychodzącego albumu.
- Wcale nie byłam taka okrutna!- oburzyłam się- Poza tym wyszło jej to na dobre. Z tego co pamiętam dostała później kilka nagród Grammy- zaznaczyłam wynik mojej mało znaczącej według mnie pracy, która jak się okazało zadziałała.
 Chłopcy popatrzeli na mnie ze zdziwieniem poza Harrym, który był pogrążony we własnych myślach. Przyglądałam mu się uważnie, kiedy w zamyśleniu bawił się swoją dolną wargą, zaciskając na niej palce, przez co wszystkie wspomnienia wczorajszego wieczoru, o których udało mi się na chwilę zapomnieć, powróciły ze zdwojoną siłą. Moje ciało coraz częściej zaczynało mnie zawodzić i zupełnie nie miałam pojęcia jak sobie z tym poradzić. Poruszyłam się nerwowo kiedy chłopak przeniósł na mnie swój wzrok i poczułam jak na moje policzki zaczyna wkradać się nieproszony rumieniec. Moje nietypowe zachowanie nie umknęło uwadze Kotechy.
- Dobrze się czujesz? Wyglądasz jakbyś była chora.
- Wszystko w porządku- zapewniałam go, ale on i tak musiał sam to sprawdzić. Przyłożył dłoń do mojego policzka żeby zaraz ją szybko zabrać.
- Kate, ty jesteś cała rozpalona!- prawie krzyknął przerażony- Powinnaś jechać do lekarza!
- Nic mi nie jest. Przestań panikować- odsunęłam się od niego żeby przestał mi się tak przyglądać. "Już ja tam wiem czemu jesteś taka gorąca!". Taa... ja też.
Savan pokręcił zrezygnowany głową, po czym zwrócił się do Gaby, która również wydawała się zaniepokojona moim stanem. Mam przerąbane...
- Obiecaj mi, że jeśli jej się nie polepszy to zabierzesz ją do szpitala.
- Czy ja mam coś w tej kwestii do powiedzenia?- wtrąciłam się oburzona ich ignorowaniem mojej opinii na temat własnego zdrowia.
- Nie!- odezwali się jednocześnie, a ja rozłożyłam bezradnie ręce. 
- Nawet moja mama tak nie histeryzowała jak wy- burknęłam pod nosem, co postanowiła skomentować Gaba. Niestety nie zdążyła ugryźć się w język.
- Ale twojej mamy tu nie ma.
Otworzyłam szeroko oczy nie będąc w stanie wydobyć z siebie nawet najcichszego dźwięku. Czułam jak wzrok wszystkich przeszywa mnie na wylot, wywołując nieprzyjemne ciarki na moim ciele. Przyjaciółka zakryła dłonią usta, patrząc na mnie z przerażeniem. Nie wiedziałam ja zareagować. Do tej pory byłam tak przejęta tym co zaszło między mną i Harrym, że zupełnie zapomniałam o wydarzeniach ostatnich kilku dni. Pod powiekami zaczęły wzbierać mi łzy, a dłonie zacisnęły się w pięści.
- Tak. Nie ma...- szepnęłam cicho nim zdołałam doprowadzić się do porządku- Wiecie co, zapomniałam wykonać pewien ważny telefon. Powinnam zrobić to teraz- oznajmiłam, wyciągając komórkę z tylnej kieszeni spodni- Zaraz wracam.
Szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia i schowałam się za pierwszym rogiem, opierając się plecami o zimną ścianę. Zamknęłam oczy, skupiając całą swoją uwagę na otaczającej mnie ciszy opustoszałego już budynku, kiedy nagle poczułam jak ktoś ściska moją dłoń...

       Pod pretekstem skorzystania z toalety wyszedłem na korytarz w poszukiwaniu Kate. "Bardziej prawdopodobnego powodu nie mogłeś wymyślić?" Może mi się bardzo chciało? "Tylko głupek by w to uwierzył". Czyli w połowie jesteśmy uratowani! 
Tak naprawdę nie interesowało mnie co pomyślą inni. Gdy tylko dojrzałem wzbierające w oczach Kate łzy, których szybko udało jej się pozbyć, wiedziałem że nie mogę spokojnie sobie siedzieć i udawać, że nic się nie dzieje. Musiałem coś zrobić. Choć nie miałem zielonego pojęcia dlaczego tak zareagowała na słowa Gaby i w jakim może być aktualnie stanie, musiałem chociaż spróbować ją wesprzeć jak tylko potrafiłem.
 Ze względu na rozmiary budynku, w którym się znajdowaliśmy, obawiałem się, że nie uda mi się jej szybko znaleźć. Jakie było moje zadowolenie kiedy ku memu zaskoczeniu znalazłem ją zaraz za pierwszym rogiem, opartą o ścianę, z głową uniesioną do góry i zamkniętymi oczami. Delikatnie chwyciłem jej rękę, ale czując niespodziewany dotyk podskoczyła w miejscu wystraszona. Dopiero kiedy zobaczyła kto pojawił się przy niej, położyła dłoń na piersi i westchnęła głęboko.
- Chcesz żebym zawału dostała? Nie strasz mnie tak!- odezwała się z ulgą w głosie. Muszę mówić jaką radość sprawiła mi jej reakcja? "Też sądziłem, że ucieknie gdy cię zobaczy".
- Przepraszam- potarłem kciukiem wierzch jej dłoń, którą dalej trzymałem- Chciałem tylko sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Wszystko gra- odpowiedziała z krzywym uśmiechem- Powinniśmy już wracać- dodała odsuwając się od ściany, ale przytrzymałem ją w miejscu, obejmując w talii.
- Zaczekaj... jesteś pewna, że dobrze się czujesz? Naprawdę wyglądasz jakbyś była chora.
- Bo jestem- odparła opuszczając głowę- Psychicznie.
- Co takiego?- zaśmiałem się słysząc jej diagnozę.
- Jestem chora psychicznie i to wszystko twoja wina!- dźgnęła mnie palcem w brzuch, a ja uniosłem zaskoczony brwi.
- Moja? A co ja takiego zrobiłem?!
- Urodziłeś się- burknęła pod nosem, próbując wyswobodzić się z moich ramion.
Przyglądałem jej się intensywnie, w trakcie kiedy ona za wszelką cenę starała się uniknąć kontaktu wzrokowego. Nie mogłem powstrzymać triumfalnego uśmiechu, który wypływał na moje usta, gdy zaczynałem zdawać sobie sprawę o co może jej chodzić. "No powiedz coś debilu!"- domagało się moje drugie Ja, ale nie mogłem przestać napawać się ta chwilą. Czułem się jak małe dziecko, które wygrało wielkiego misia na loterii. "Tak, powiedz jej, że jest gruba to na pewno poprawisz swoje statystki...". Ostatecznie frustracja Kate wywołana przeciągającą się ciszą i rosnącym napięciem między nami, zmusiła ją do odwrócenia głowy w moją stronę. Jej przeszywający wzrok skanował moją twarz, aż w końcu wywróciła oczami.
- Mógłbyś przestać szczerzyć się jak mysz do sera? Tu nie ma się z czego cieszyć!
- Wręcz przeciwnie- odparłem przysuwając się do niej bliżej- Uważam nawet, że twoja reakcja jest dość zabawna.
- Zabawna?- powtórzyła, marszcząc delikatnie czoło- A co jest takiego zabawnego w tym, że niedługo wyląduję w psychiatryku? 
- No wiesz...
- Nie, nie wiem!
Przygryzłem wargę chcąc stłumić śmiech, ale po chwili wcale nie było mi do śmiechu. Kate objęła wolną ręką mój kark i przyciągnęła mnie bliżej siebie, szepcząc mi prosto w usta.
- Przestań to robić...- mruknęła uwodzicielsko, uwalniając moją wargę palcem spomiędzy zębów- I powiedz mi co cię tak bawi.
Przełknąłem głośno ślinę starając się odzyskać zdolność mówienia, a moja reakcja wywołała łobuzerski uśmiech na bladoróżowych ustach Kate.
- Taka poukładana i rozważna dziewczyna jak ty, daje się wytrącić z równowagi komuś takiemu jak ja...- wyjaśniłem powód mojego rozbawienia, a brunetka, która dosłownie trzymała mnie w garści przyciągnęła mnie jeszcze bliżej i szepnęła wprost do ucha.
- I tu się mylisz Harry. Nikt nie ma takiego bałaganu w głowie jak ja. Nawet ty kiedy jestem tak blisko i nie wiesz co masz ze sobą zrobić. Lepiej zacznij kontrolować swoje zdradzieckie ciało, bo inaczej skończysz marnie.
- Sądziłem, że do tego nie dopuścisz. Podobno ratowanie metodą "usta-usta" przynosi pozytywne efekty.
Kate spojrzała mi prosto w oczy, wwiercając we mnie swoje lekko pociemniałe tęczówki i zaśmiała się cicho.
- Do wielu rzeczy nie chciałam dopuścić, ale mi się nie udało. Myślę, że ty jesteś tego najlepszym przykładem- stwierdziła nie spuszczając ze mnie wzroku- A co do moich zdolności udzielania pierwszej pomocy, to nie liczyłabym na cud. Chyba ominęłam te zajęcia w szkole.
- Człowiek uczy się przez całe życie...
 Gdy nasze usta dzieliło zaledwie kilka milimetrów Kate obróciła głowę i moje wygłodniałe wargi wylądowały na jej rozgrzanym policzku. Najwidoczniej jedno z moich życzeń urodzinowych się spełniło.
- Widzę, że jest dokładnie tak jak chciałem...- mruknąłem zadowolony. Kto by pomyślała, że przed chwilą to ona miała nade mnę pełną kontrolę, a teraz jest dokładnie na odwrót?
- To znaczy?- szepnęła ledwie zrozumiale, kiedy zacząłem składać pocałunki wzdłuż linii jej szczęki.
- Ten rumieniec, który pojawia się na twojej twarzy kiedy ktoś o mnie wspomni... nawet nie wiesz jaki to był piękny widok, kiedy Zayn zaskoczył cię swoim pytaniem.
- Och zamknij się!- warknęła, próbując się ode mnie odsunąć, ale ja objąłem ją jeszcze mocniej.
- Ty też? Wszyscy mi to dzisiaj powtarzają.
- Szkoda tylko, że się nie słuchasz.
- Aż tak ci to przeszkadza?- spytałem, przerywając na chwilę zaznajamianie się z jej aksamitną skórą.
- Nie, jeśli tobie nie przeszkadza marnowanie czasu w taki sposób- odparła, łapiąc mnie za podbródek i krzyżując nasze spojrzenia.
- Nie uważam żebym go marnował.
- A ja wręcz przeciwnie- zaplotła obie ręce wokół mojego karku i przyciągnęła mnie bliżej złączając nasze usta razem. 
 Uczucie, którego doświadczam za każdym razem kiedy mogę jej tylko dotknąć jest niesamowite, a co dopiero kiedy pozwala mi się całować. Nie da się tego opisać. Cały świat znika gdzieś za naszymi plecami, sprawiając że czuję się jak zamknięty w szklanej kuli. W moim małym idealnym świecie, z którego nie chcę się wydostać. Smak jej miękkich warg jest najlepszym jaki było mi dane w życiu skosztować i wszystko inne co od tej pory spróbowałem wydaje się mdłe i niejakie. Dotyk jej zawsze lekko chłodnych dłoni na mojej twarzy, karku i klatce piersiowej, wywołuje ciarki na całym moim ciele, które wędrują z góry na dół, wywołując dreszcze i przyspieszając oddech. Dodając do tego fakt, że ona reaguje na mnie dokładnie tak samo wznosi mnie na w niebiosa, co jeszcze bardziej obiera mi zdolność jakiegokolwiek myślenia, nie wspominając o logicznymi i zwalnia wszelkie hamulce jakie do tej pory trzymały mnie w ryzach, zapewniając względne opanowanie.
 Nie jestem w stanie określić na jak długo zatraciliśmy się w tym namiętnym pocałunku, ale wydawało się, że odrobinę przesadziliśmy. Gdy w końcu zdołaliśmy się oderwać od siebie, zaciągaliśmy się łapczywie cennym powietrzem, wypełniając nim całe płuca, a serca waliły nam tak głośno, że zapewne można je było usłyszeć na drugim piętrze. Oparliśmy o siebie nasze czoła, nie będąc w stanie wydobyć przez chwilę z siebie ani słowa. Cisza, która nas otaczała była zbawieniem, po burzy która przed momentem wydarzyła się w naszych ciałach i umysłach, siejąc w nich tak długo oczekiwane przeze mnie spustoszenie. 
- Nie mów im- dotarł do mnie cichy głos Kate, która z zamkniętymi oczami wspierała się na moich ramionach- Nie teraz...
- Nie powiem- odezwałem się równie cicho przysięgając, gdyż tylko na tyle było mnie stać. 
 Poczułem jak z ulgą bierze kolejny wdech, a jej sylwetka znacznie się rozluźnia. Opuściła ręce zatrzymując je na mojej wciąż ciężko unoszącej się klatce piersiowej. 
- Chyba powinniśmy już wracać- stwierdziła, odpychając mnie lekko- Ty pierwszy- uśmiechnęła się delikatnie, ale odniosłem wrażenie, że nie był to do końca szczery gest. Ugryzłem się w język, czując że to nie jest odpowiednia chwila na zaczynanie tego tematu. Niechętnie obróciłem się na pięcie i zerkając przez ramię zobaczyłem jak chowa przepełnioną rezygnacją i bólem twarz w swoich dłoniach.

       Teraz rozumiem czemu Kasia twierdzi, że chłopcy mogliby pracować w cyrku. Przez całą próbę, gdy tylko znaleźli okazję i trochę czasu do wygłupów w pełni z tego korzystali. Naprawdę zachowywali się jak małpy skacząc po całym pokoju, z kanapy na fotel i z powrotem, goniąc się nawzajem gdy Savan ćwiczył z jednym z nich. W pewnym momencie leżący na ziemi Harry, który wykonywał jakieś zadane przez Koteche ćwiczenie, o mały włos nie został zdeptany przez próbującego przez niego przeskoczyć Liama. A myślałam, że to on jest najpoważniejszy z całej piątki.
- Kate mogłabyś mi pomóc ich uspokoić?- zwrócił się do siedzącej po turecku na kanapie dziewczyny, która zawzięcie zapisywała coś w swoim notesie, jednocześnie słuchając muzyki- Kaśka!- krzyknął na całe gardło, ale dopiero kiedy, wyjęłam jej słuchawkę z ucha wróciła do rzeczywistości.
- Co jest?- spojrzała na mnie zdziwiona, nie rozumiejąc czemu jej przerwałam.
- Tutaj!- jęknął zmęczony zachowaniem chłopaków Savan, który wyglądał jakby miał ich zaraz porozstawiać po kątach, ewentualnie jeśli to nie pomoże- zabić.
- Co chcesz?- spytała zirytowana przyjaciółka.
- Pomożesz mi?
- Nie mam teraz czasu- odparła, wkładając słuchawki z powrotem do uszu.
- Ciekaw jestem za co w takim razie płaci ci Simon...
- Za to, że ładnie wyglądam- odgryzła się, a chłopaki zaczęli się śmiać z jej odpowiedzi i jeszcze bardziej wkurzonej miny ich trenera.
Z nieskrywanym zdumieniem przyglądałam się poczynaniom piątki przede mną, a zwłaszcza tego, którego nazywałam moim chłopakiem.
- Boże... chodzę z klaunem- przyznałam się przed samą sobą, kiedy zobaczyłam jak Niall przybiera jakieś dziwne pozy, rozśmieszając tym samym swoich przyjaciół.
- Mówiłam ci żebyś się dobrze zastanowiła zanim uległaś tym jego blond włoskom i niebieskim oczom- skwitowała mój wybór Kasia, która spoglądała na nich spode łba.
- Myślałam, że słuchasz muzyki...- zerknęłam na nią, zaskoczona że usłyszała to co powiedziałam.
- Tylko udaję, żeby nie zawracali mi głowy- przyznała.
- Spryciula...
- Jakoś trzeba sobie radzić, nie?- puściła do mnie oczko, po czym wstała i dołączyła do przedstawienia rozgrywającego się przede mną. Przypominało to scenę z przedszkola, gdzie opiekunka ciągnie niesfornego ucznia o imieniu Louis za ucho i sadza go w jednym kącie, a drugiego o imieniu Zayn wysyła na drugi koniec pokoju. Później sadza niegrzecznego Liama na krzesełku jak najdalej od reszty, a uroczego, ale z małymi różkami Nialla koło mnie abym miała na niego oko.
- Pilnuj go- powierzyła mi jakże ważne i trudne zadanie, a sama wróciła do mistrza dowcipu Tomlinsona- Weź się do roboty, a nie tu jakieś szopki odstawiasz! Tacy zmęczeni byliście- klepnęła go w tył głowy, na co ten jęknął niezadowolony.
- Nie bij!
- Uważaj, bo zaraz naprawdę mogę cię trzasnąć- pogroziła mu palcem, a widok jego posępnej miny był doprawdy rozbrajający. 
 To zadziwiające jak przyjaciółka potrafi radzić sobie z ludźmi. Co prawda w szkole też zawsze była odpowiedzialna za utrzymywanie wszystkiego i wszystkich w ryzach, ale nie sądziłam, że wyrobiła się aż tak. Z podziwiania jej przywódczych zdolności wyrwał mnie delikatny dotyk na moim ramieniu.
- Może miałabyś ochotę wyskoczyć gdzieś w sobotę?- szepnął mi na ucho Niall, który najwyraźniej nie był już zainteresowany strojeniem żartów z kolegami.
- Chętnie, ale niestety jestem już umówiona- uśmiechnęłam się przepraszająco, a on wytrzeszczył na mnie wzrok.
- Jak to jesteś już umówiona?- spytał niedowierzając temu co usłyszał.
- Tak to- wzruszyłam niewinnie ramionami, a dokładniejszych wyjaśnień udzieliła mu Kasia, która katowała Lou jakimś dziwnym ćwiczeniem
- Zabieram twoją dziewczynę na randkę.
- Randkę?- powtórzył w jeszcze większym szoku.
- A co nie wolno mi?- zerknęła na nas przez ramię- Gaba ostatnio żaliła mi się, że nigdzie jej nie zabierasz, więc ja postanowiłam to zrobić za ciebie.
- Naprawdę?!- spojrzał na mnie wyraźnie poddenerwowany, a ja wywróciłam oczami, mając ochotę palnąć przyjaciółkę w ten głupi łeb. 
- Oczywiście, że nie- próbowałam go uspokoić, ale mi nie wierzył- Ona sobie tylko żartuje. Nie słuchaj jej...
- Żartuje czy nie Gaba przez całą sobotę jest moja i nawet nie próbuj mi jej zabrać- oznajmiła pewnie, dając Louisowi trochę odpocząć i podając mu wodę- Zero telefonów, zero smsów. Nic- zaznaczyła.
- Ale...- mój chłopak chciał zaprotestować, ale nadaremnie.
- Żadnego ale. To już postanowione.
Niall popatrzył na mnie skonsternowany i jednocześnie załamany, a ja rozłożyłam bezradnie ręce. Co mogłam zrobić? Jak Kasia się na coś uprze, nie ma zmiłuj. Poza tym przyda nam się taki dzień sam na sam. Najwyższa pora odsłonić wszystkie karty i przestać ukrywać przed sobą prawdę jaka by ona nie była.
- Będziesz za mną tęsknić?- przytulił się do mnie, z miną porzuconego szczeniaczka, przez co moje serce ścisnęło się z bólu.
- Oczywiście, że tak- złożyłam krótki pocałunek na jego wygiętych w podkówkę ustach- Zawsze za tobą tęsknię.
- Jak słodko...- skomentowała nasze zachowanie z grymasem na twarzy Kasia. Podeszła do Horana i zaciągnęła go do miejsca gdzie stał Tommo- Zamiana. Ty idziesz usiąść koło Gaby, a on trochę poćwiczy- wydała kolejną komendę, a uradowany Louis klapnął koło mnie na kanapie, opierając głowę na moim ramieniu.
- Widzę cię!- krzyknął do niego mój ukochany, któremu nie podobała się pozycja przyjaciela- Łapy przy sobie Tomlinson albo urwę ci je u samej...
- Siedź cicho i skup się na tym co mówię!- tym razem to on dostał w ramię i z nieskrywanym grymasem na twarzy słuchał poleceń Kasi.
Mój dzielny rycerz zawsze gotowy by stanąć w mojej obronie!