PLAN DNIA
8.00-9.00 Śniadanie (liczę na ciebie!)
9.30-13.00 Spa
13.30-14.30 Obiad
15.00-19.00 Zakupy
Od 19.00 Czas wolny
Opracowała
Gabriela Szymańska
Przyglądam mój dzisiejszy plan dnia, przygotowany przez Gabę i choć jeszcze nie wyszłam z łóżka już wiem, że to będzie najbardziej męcząca sobota w moim życiu. Zdecydowanie muszę wprowadzić pewne zmiany. Nie ma mowy żebym wytrzymałam cztery godziny łażenia po sklepach. Już wolę pracować za darmo dla Cowella.
Zakryłam twarz poduszką, zastanawiając się jak w ogóle do tego doszło, że zgodziłam się na ten cały babski dzień. "Sama to zaproponowałaś po kolejnej kłótni z Gabrysią".
- Ugh!- jęknęłam zrezygnowana tłumiąc swoje odgłosy pełen bólu i cierpienia poduszką, kiedy nagle ktoś wyrwał mi ją z rąk.
- Czemu jeszcze leżysz w łóżku?!- przed oczami pojawiła się patrząca na mnie z niedowierzaniem przyjaciółka- Za godzinę musimy wyjść...
- A ja jeszcze nie zrobiłam śniadania- wywróciłam oczami kończąc za nią zdanie- Czemu ja mam być za to odpowiedzialna? Sama chciałaś wszystko organizować.
- Po pierwsze chyba obie nie chcemy stracić dachu nad głową- zaczęła wyliczać na swych długich palcach- A po drugie, nie chcę być oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci swojej współlokatorki.
- Po pierwsze...- starałam się zachowywać tak jak ona- faktycznie wolałabym mieć gdzie wrócić po tak ciężkim dniu jaki nam zaplanowałaś, po drugie i tak pewnie umrę po czterech godzinach zakupów, jeśli nie uda mi się uciec, a po trzecie skoro wiesz, że twoje zdolności kulinarne są aż tak beznadziejne to można by moją śmierć podciągnąć pod zabójstwo w afekcie. Na pewno znalazłby się jakiś motyw- dodałam, pocierając palcem o brodę próbując przytoczyć jakiś przykład.
- Bardzo śmieszne- zmierzyła mnie groźnym spojrzeniem brunetka, która sądząc po stroju była już gotowa do wyjścia- A teraz wyłaź z łóżka i marsz do kuchni robić naleśniki!
- Nie chcę naleśników!
- Ale ja chcę!- ściągnęła ze mnie kołdrę i rzuciła ją na podłogę- Wstawaj!
- Czemu akurat naleśniki? Skoro ja robię śniadanie to chyba mam prawo zdecydować co będziemy jeść?
- Nie- oznajmiła krótko- Masz pięć minut żeby stawić się przy kuchence.
- Nikt nie będzie mi rozkazywał!- oburzyłam się, sięgając po wciąż ciepłą kołdrę, a Gaba przewidując moje zamiary, rzuciła się na nią. W efekcie ja spadłam z łóżka, a ona siłą zaciągnęła mnie po podłodze do kuchni, gdyż za nic nie chciałam puścić mojego miękiego przykrycia.
- A mówisz, że to chłopaki zachowują się jak niedojrzale- pokręciła nade mną z politowaniem głową, na co pokazałam jej język.
- Kolejny dowód na to, że spędzam z nimi za dużo czasu.
Mało zgrabnie podniosłam się z zimnych płytek i rozejrzałam się dookoła. Wszystko było już naszykowane. Talerze na stoliku, składniki na nieszczęsne naleśniki oraz kubki z herbatą gotowe do zalania.
- Mogę wiedzieć skąd wytrzasnęłaś takie ładne truskawki w lutym?- zapytałam zdziwiona. Sądziłam, że będę się musiała ograniczyć do średniej jakości mrożonek.
- Ma się swoje znajomości- mrugnęła do mnie okiem, wyraźnie zadowolona, że udało jej się mnie zaskoczyć.
- Nie wiedziałam, że znasz dilerów truskawek, ale w sumie kto cię tam wie, z kim się zadajesz na uczelni.
- Dobra, dobra. Nie zapomnij o czekoladzie i bitej śmietanie!- przypomniała mi jak zwykle kiedy zamawiała u mnie to danie.
- Oczywiście- odparłam z fałszywym uśmiechem na ustach.
Jednym ruchem ręki spięłam włosy na czubku głowy używając do tego pałeczki do chińskich potraw, których i tak nikt nie używa, ponieważ żadna z nas nie wie jak. Wzięłam się za rozbijanie jajek i mieszanie ich z mąką. Po kilku minutach patelnia był idealnie nagrzana, dzięki czemu pierwsza porcja cienkich placków rumieniła się na wolnym ogniu. Tymczasem mocno czerwone, o idealnym kształcie owoce zostały pokrojone i dodane do roztapianej na palniku obok gorzkiej czekolady. Gdy pierwsze dwa naleśniki trafiły na duże talerze, rozsmarowałam na nich waniliowe nadzienie, zawinęłam, a całość polałam gorącą czekoladowo-truskawkową polewą. Postawiłam parujące danie przed, przyjaciółką, której oczy świeciły się z radości zupełnie tak jak wtedy kiedy widzi się z Niallem, przez co ciężko mi ocenić czy kocha bardziej jego czy jedzenie.
- Smakuje?- spytałam zerkając na nią przez ramię, po tym jak wróciłam z powrotem do smażenia.
- Pewnie!- wybełkotała z pełną buzią, a ja uśmiechnęłam się słysząc ten komplement.
- Twój Romeo się już do ciebie dobijał?
- Yhym- przyjaciółka mruknęła pod nosem, a na jej policzkach wykwitł różowy rumieniec.
- Wyglądasz tak uroczo kiedy o nim wspominam- uśmiechnęłam się chytrze, ale nie na długo.
- Zupełnie tak jak ty kiedy wspominam o Harrym. Przynajmniej ostatnimi czasy.
Udając, że nie słyszałam co powiedziała, usiadłam na przeciwko niej z własnym talerzem i skupiłam się na jedzeniu. Ponieważ skromność to moje drugie imię, muszę przyznać, że śniadanie wyszło mi dzisiaj na szóstkę!
- To jak?- usilnie ciągnęła dalej temat Gaba- Powiesz mi jak to teraz jest między tobą i Stylesem, czy dalej będziemy udawać, że nic się nie dzieje?
Podniosłam na nią wzrok z nad talerza, po czym westchnęłam ciężko.
- Wolałabym zacząć swoją opowieść w kolejności chronologicznej tak żebyś wszystko po kolei zrozumiała, dzięki czemu nie musiałabym wtrącać innych wydarzeń żeby ci coś wyjaśnić, ok?
- Jasne- uśmiechnęła się do mnie ciepło, co oznaczało, że naprawdę spodobała jej się moja propozycja.
- Naprawdę musimy spędzić cztery godziny w centrum handlowym?- spojrzałam na nią błagalnie żeby uciec jeszcze na chwilę od trudnych tematów.
- Tak- odparła stanowczo, a ja wywróciłam oczami.
- Ale co można robić przez cztery godziny w sklepie?! To nie jest normalne...
- Jest i dzisiaj ci to udowodnię- puściła do mnie oczko, a ja uderzyłam głową o blat stołu.
- Czy ktoś mi może wytłumaczyć za jakie grzechy mnie to spotyka?
- Za to, że jesteś zamknięta w sobie i nic mi nie mówisz- niestety Gaba musiała odpowiedzieć, choć wcale tego nie chciałam
- To będzie długi dzień...
Dom One Direction
- Może powinniśmy go wysłać do szpitala?- szepnął mi na ucho Louis, który podobnie jak inni wpatrywał się przerażony w Nialla.
- Chyba psychiatrycznego...- udoskonalił jego propozycję Zayn, który byłby pierwszy w kolejce do zawinięcia go w biały kaftan.
- Dajcie spokój. Przecież nie jest tak źle- stwierdziłem, choć nie byłem tego w stu procentach pewien.
- Założę się, że za dwie minuty zacznie płakać- Malik wyjął z kieszeni dziesięć funtów, a Lou wkręcił się w zabawę.
- Podwajam.
- Liam?- spojrzał na mnie wyczekująco mulat, na co wywróciłem oczami.
- Wchodzę, ale żeby nie było, ja go później nie uspokajam!- uniosłem do góry ręce nie chcąc mieć nic wspólnego z tym co zapewne niedługo się wydarzy.
- Widzieliście Harry'ego?- rozglądał się za przyjacielem szatyn, chcąc zachęcić do zakładu również jego.
- Kręcił się gdzieś po kuchni- poinformował nas Zayn, a ja poszedłem go poszukać.
Tak jak twierdził Malik, Loczek siedział przy wyspie kuchennej, z głową opartą na jednej dłoni, a drugą bawił się telefonem. Brwi miał ściągnięte razem jakby usilnie się nad czymś zastanawiał, a usta ściśnięte miał w wąską linię. Przysiadłem koło niego i poklepałem po ramieniu.
- Co ci tak zaprząta głowę?- spytałem bez owijania w bawełnę i taką samą dostałem odpowiedź.
- Nie zastanawia cię czemu Kate tak dziwnie zareagowała na wspomnienie Gaby o jej mamie?
- Harry...- jęknąłem głośno, przecierając twarz dłońmi- Myślałem, że odpuściłeś sobie to całe śledztwo, skoro udało ci się z nią pogodzić. Przynajmniej na razie.
Chłopak wzruszył bezradnie ramionami jakby nic nie mógł na to poradzić, że historia i życie prywatne naszej tekściarki aż tak bardzo go interesuje.
- Coś ci powiedziała?- popatrzyłem na niego z lekkim uśmiechem, widząc jego zakłopotanie moim pytaniem.
- Niby kiedy?- udawał, że nie wie o co mi chodzi, ale nie ze mną te numery.
- Wtedy gdy wyszedłeś za nią z garderoby.
- Poszedłem do łazienki.
- Jasne...- prychnąłem pod nosem- Co jak co, ale mnie nie oszukasz, przynajmniej nie w tym temacie. Poza tym wróciłeś z niej niedługo przed tym jak Savan przyszedł z dziewczynami, więc nie wkręcaj mi kitu, że masz aż taki mały pęcherz.
Przyjaciel odwrócił głowę w moją stronę i za wszelką cenę starał się ukryć wypływający na jego usta uśmiech.
- Wiesz, gdybyś nie odwalał z nami tych wszystkich głupich numerów powiedziałbym, że jesteś dla nas za mądry- przeczesał ręką włosy, a jego rozbawienie zniknęło razem z lokami opadającymi na czoło- Aż tak to wszystko widać? Jak się zachowuję w stosunku do niej...
- Stary, ja to widzę odkąd pierwszy raz znalazła się z nami w studiu, a my myśleliśmy, że jest zwykłym kurierem!
- O Jezu...- Styles zaczął walić głową o marmurowy blat. Złapałem go za ramiona i posadziłem prosto, zanim musiałbym ścierać z niego krew.
- Przestań, bo sobie jeszcze krzywdę zrobisz- upomniałem go, a on schował twarz w dłoniach- Czego tu się wstydzić? To jest urocze!
- Urocze? Ja nie chcę być uroczy!- oburzył się zeskakując z krzesła i stając niemal na baczność- Jestem przystojny, zabawny, wygadany i przede wszystkim seksowny, ale na pewno nie uroczy!
- Niech ci będzie...- machnąłem na niego ręką, ale on chciał ode mnie jasnej deklaracji, że się z nim zgadzam.
- Liam!
- Dobra! Jesteś przystojny i tak dalej... Boże! Niech Kate coś zrobi z twoim przerośniętym ego, bo inaczej marnie skończysz.
- Chłopaki!- usłyszeliśmy krzyk Louisa, który za chwilę wpadł do kuchni- Niall na serio zaraz się rozpłacze!
Popatrzeliśmy po sobie z Harry'm zdziwieni i pobiegliśmy za przyjacielem do salonu. Widok był rozbrajający. Horan siedział skulony na kanapie w ręku trzymając telefon, a przed nim stał Zayn, który przypominał dyrektora podstawówki dającego naganę swojemu uczniowi.
- Obiecuję, że jeśli zaraz nie weźmiesz się w garść to złoję ci dupsko!
Tego już było za wiele. We trójkę wybuchliśmy śmiechem i o mało nie padliśmy na podłogę, rozbawieni groźbą Malika. Styles ze łzami w oczach doczołgał się do blondyna i zajął miejsce koło niego.
- Przyjacielu mój ty drogi!- objął go ramieniem i przytulił mocno, dalej nie mogąc się opanować- Nie masz się czym martwić. Założę się, że twoja ukochana też umiera z tęsknoty za tobą i na pewno się jeszcze dzisiaj zobaczycie.
- Nie byłbym tego taki pewien...- odparł łamiącym się głosem Niall, a mi autentycznie zrobiło się go szkoda. Ale się wkręcił...
- Czemu tak sądzisz?
- Widzieliście jak przed wczoraj Kate na mnie patrzyła podczas próby? Jakby mogła to by mnie posłała do piachu, a Gabrysia wcale nie miała lepszej miny widząc nasze wygłupy.
- Nie przesadzaj- starałem się go pocieszyć- Udowodniłeś tym, że jesteś zabawny! Poza tym i tak na największego debila wyszedł Louis. Jak zwykle zresztą...
- Ej! Walnął cię ktoś kiedyś?- oburzył się Tommo, który stanął przede mną z zaciśniętymi pięściami gotowymi do walki.
- Ja tylko stwierdzam fakty- uniosłem do góry dłonie broniąc się. Myślałem, że nasza wymiana zdań, chociaż trochę rozbawi Nialla, ale on dalej tkwił po uszy w swojej udręce.
- A co jeśli Kate jej coś okropnego nagada na mój temat i Gabrysia ze mną z-z-zer...
- Zerwie?- dokończył za niego Malik, a oczy chłopaka wypełniły się łzami- Tylko mi tu nie rycz jak jakaś baba!
- Niall, słońce ty moje!- przytulił go mocniej do siebie Harry- Na pewno nic takiego się nie stanie. Poza tym Gaba jest w tobie tak szaleńczo zakochana, że nie wiem co byś musiał zrobić żeby cię zostawiła, a już na pewno nie są to wygłupy w garderobie.
- Tak myślisz?- spytał z nadzieją w głosie, a Loczek przytaknął pewnie.
- Oczywiście, że tak. Jak chcesz to zaraz ci to udowodnię.
Styles wyciągnął z kieszeni spodni telefon i wybrał jakiś numer. Za jednym dotknięciem ekranu przełączył telefon na głośnomówiący i po chwili usłyszeliśmy głos Kate po drugiej stronie.
- Mam nadzieję, że to coś ważnego, bo jeśli nie to cię uduszę...- odezwała się wyraźnie rozdrażniona czymś tekściarka.
- To sprawa życia i śmierci- oparł szybko Harry, a ja przyłożyłem rękę do ust Louisa, żeby ten nie zaczął się śmiać.
- O co chodzi? Jestem na głośnomówiącym? Jakoś dziwnie cię słyszę.
- Tak, ponieważ dzwonię w imieniu Nialla- wyjaśnił pokrótce.
- A ten czego chce?
- Widzisz?! Ona mnie nienawidzi!- wtrącił się załamany Horan.
- O Boże... a temu co się stało?
- Zabroniłaś mu dzwonić do Gaby i siedzi tutaj załamany, prawie we łzach, martwiąc się, że powiesz coś jego ukochanej przez co ona z nim zerwie.
- Że co?- spytała zaskoczona, a ja mogłem sobie wyobrazić jak właśnie charakterystycznie marszczy brwi.
- Zrób z nim coś Kate, bo inaczej nas zespół straci jednego członka- błagał ją wciąż ostrym tonem Zayn.
- Zadaję się z bandą dzieciaków...- mruknęła, ale na tyle wyraźnie, że doskonale ją zrozumieliśmy- Słuchaj Niall, nie wiem co tam sobie ubzdurałeś w tej swojej farbowanej na blond łepetynie, ale nie mam zamiaru doprowadzać do rozpadu twojego związku z moją przyjaciółką, dopóki ona jest szczęśliwa, dlatego ogarnij się i zachowuj jak na dorosłego faceta przystało. Fajnie, że jesteś dla niej zabawny, a nie śmieszny w złym tego słowa znaczeniu, ale uwierz mi zależy jej również na tym aby czuć się przy tobie bezpiecznie, więc zachowuj się tak aby to poczuła, jasne?
- Tak- szepnął cicho zdruzgotany Romeo.
- Słucham?
- Tak, jasne- tym razem odpowiedział nieco pewniej, a my usłyszeliśmy jak Kate ciężko wzdycha.
- Chcecie ode mnie coś jeszcze czy już mogę iść cierpieć katusze?
- Czemu tak mówisz?- zapytałem zaintrygowany.
- Ponieważ Gaba postanowiła, że zabiera mnie dzisiaj do spa i na zakupy, których nienawidzę. Zapewne skończy się na mojej rychłej śmierci, dlatego już teraz mogę was zaprosić na mój pogrzeb. Tylko nie przynoście żadnych beznadziejnych wiązanek z idiotycznymi napisami "Ostatnie pożegnanie" i takie tam...
- Na pewno wpadniemy!- zapewnił ją rozbawiony Tommo.
- Ty akurat mógłbyś sobie darować- stwierdziła- Jeszcze tego by brakowało żeby ktoś odtańczył na moim grobie makarenę...
- Skąd wiedziałaś, że bym to zrobił?!- odezwał się zszokowany Lou, a ja spojrzałem na niego z otwartymi ze zdziwienia ustami. Chyba sobie jaja robi...
- Telepatia Tomlinson, telepatia- wyjaśniła.
- A co będzie do jedzenia?- wtrącił się wyraźnie spokojniejszy Horan.
- Niall!- upomnieliśmy go razem, a on rżnął głupa nie wiedząc o co nam chodzi.
- Nie wiem i raczej nie zdążę ustalić menu. Zapytaj Stylesa. Pewnie jego Gaba zatrudni jako kucharza.
- Nie zawiodę Cię- obiecał nasz kuchcik.
- Mam nadzieję. W końcu jesteś mistrzem w te klocki...- odparła z jawnym sarkazmem w głosie.
- Naśmiewasz się ze mnie?
- Ja? Gdzież bym śmiała!
Zaczęliśmy się wszyscy śmiać, a w oddali dało się usłyszeć niewyraźny głos Gaby, która ponaglała Kate aby zbierała się już do wyjścia.
- Sorry chłopaki, ale mój kat nachodzi, a jako pierwsze miejsce tortur wybrała spa, więc muszę kończyć.
- Trzymaj się! Będziemy się za ciebie modlić!- postanowił za nas wszystkich Louis, a dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Taa... to prędzej w piekle wyląduję. W sumie i tak bym tam trafiła to co to za różnica.- stwierdziła- Idę. Przynajmniej umierając będę ładnie wyglądać.
- Ty zawsze ładnie wyglądasz- palną Harry, a w salonie nastała cisza. Dopiero po chwili tekściarka zdecydowała się odezwać.
- Dzięki- mruknęła cicho- Cześć.
- Cześć!- pożegnaliśmy się jednocześnie, a nasze spojrzenia skupiły się na Loczku.
- No co?!- warknął, kręcąc się niespokojnie na swoim miejscu pod naszym czułym wzrokiem.
- Ty zawsze ładnie wyglądasz- zaczął go przedrzeźniać Malik, co skończyło się wojną na poduszki. Gdy Styles o mało co nie uderzył głową o kant stołu, postanowiłem interweniować. Paul by nas zabił gdyby coś mu się stało.
- Idziemy na miasto?- zaproponowałem, jednocześnie unikając latających wkoło poduszek.
- Świetny pomysł!- zgodził się ze mną Louis, a zaraz za nim dołączyli Harry i Zayn- Masz ochotę gdzieś wyjść Niall?- spytałem, wciąż trochę niemrawego chłopaka.
- Nie pytaj się go, tylko wyciągamy go z domu siłą- oznajmił Malik- Jak zostanie to znowu sobie coś ubzdura przez co my będziemy mieli przerąbane.
- Pójdę, pójdę...- westchnął zrezygnowany Horan i zwlekł się powoli z kanapy. Tommo pobiegł szybko do przedpokoju i w ciągu minuty był gotowy do wyjścia, z bojowym okrzykiem na ustach.
- Uwaga londyńczycy! One Direction nadchodzi!
The May Fair Spa
Pomimo ciągłych narzekań i wysłuchiwania tysiąca powodów, dla których warto było zmienić nasz dzisiejszy plan i zafundować sobie inne, o wiele bardziej interesujące rozrywki przynajmniej według mojej przyjaciółki, udało mi się przyciągnąć Kasię do jednego z moich ulubionych miejsc w Londynie. Żałuję, że nie zrobiłam jej zdjęcia kiedy szczęka opadła jej do podłogi, gdy weszła do budynku, w którym znajdowało się spa. Wszystko tutaj wykonane było ze stonowanych kolorów, ciemnego drewna, gładkich, błyszczących marmurów i niewielu metalowych dodatków. Nawet kwiaty zdobiące niektóre stoliki w poczekalni i recepcję wpasowywały się idealnie w klimat tego miejsca. Od razu po przekroczeniu progu człowiek stawał się spokojniejszy i bardziej rozluźniony, a to dopiero początek atrakcji.
- Muszę przyznać, że robi wrażenie- usłyszałam za swoimi plecami głos Kasi, która najwyraźniej zdążyła zebrać swoją żuchwę z lśniącej posadzi.
- Mówiłam, że będzie fajnie- uśmiechnęłam się triumfalnie, odnotowując jej pierwszą dzisiejszego dnia pozytywną reakcję i ruszyłam w kierunku recepcji.
- Witam panie bardzo serdecznie w The May Fair Spa. W czym mogę służyć?- blondynka, o idealnie spiętych włosach i krystalicznie niebieskich oczach, przywitała nas pogodnie.
- Byłyśmy na dzisiaj zapisane na pakiet zabiegów obejmujący manicure, pedicure, maseczki oraz masaż- wyjaśniłam, a kobieta z nieschodzącym z jej twarzy uśmiechem na ustach zaczęła sprawdzać wpisy w kalendarzu.
- Pani Szymańska?
- Zgadza się.
- Owszem, mamy taką rezerwację. Proszę na chwilę usiąść w poczekalni, a ja zaraz przyślę pracowników, którzy się paniami zajmą- poprosiła wskazując na kilka zamszowych kanap i foteli.
- Oczywiście.
Pociągnęłam Kasię za rękę, która aktualnie żyła w swoim świecie obserwacji i analizowania, jak zwykle gdy znajdowała się w nowym miejscu. Popchnęłam ją na jeden z foteli, a sama zajęłam drugi.
- Możesz przestać tak się na wszystko gapić jakbyś chciała coś ukraść?- zwróciłam jej uwagę, z obawy, że jej głowa obróci się zaraz o trzysta sześćdziesiąt stopni.
- Nie sądzisz, że tamten obraz pasowałby nam do salonu?- wskazała palcem na jakieś malowidło, które marnie komponowałoby się z naszymi ceglanymi i kremowymi ścianami.
- Weź się uspokój, bo już więcej cię nigdzie nie zabiorę. Tylko obciachu mi narobisz...- na twarzy dziewczyny zaczął pojawiać się niewinny, ale jednocześnie złowieszczy uśmieszek- O nie! Nie dam się na to nabrać!- uniosłam ostrzegawczo palec do góry, a ona zaczęła się śmiać- Nie myśl, że będziesz się zachowywać jak nienormalna i przez to ci odpuszczę, dla dobra własnej opinii.
- Rozgryzłaś mnie- przyznała się bez bicia, ciągle naśmiewając z moje miny. Już chciałam się jej jakoś odgryźć, ale stanęło przed nami dwoje ludzi, ubranych w identyczne kremowo-brązowe uniformy, z przyklejonymi uśmiechami na ustach.
- Witamy panie bardzo serdecznie. Ja nazywam się Nick, a to jest Emma- wskazał na koleżankę obok, zabójczo przystojny, wysoki brunet o czekoladowych oczach i trzydniowym zaroście, który jedynie dodawał mu uroku- Będziemy dzisiaj do waszej dyspozycji i zadbamy o to abyście wyszły stąd zadowolone i zrelaksowane.
- Ktoś wam to napisał i kazał mówić, czy sam to wymyśliłeś?- wypaliła nagle Kasia, na co ja szturchnęłam ją łokciem, a przystojniak Nick uniósł do góry jeden kącik ust.
- To drugie- oznajmił z niebezpiecznym błyskiem w oku- Jak się spisałem?
- Można by jeszcze trochę nad tym popracować- odpowiedziała Kate nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego.
- Zapewne. Zna pani kogoś kto mógłby mi w tym pomóc?
- Owszem i proszę mów mi Kate- wyciągnęła do niego swą drobną dłoń, a on ujął ją delikatnie swoją trzykrotnie większą, ale to nie było najważniejsze. Pytanie brzmiało dlaczego oni ze sobą flirtują?!
- Chyba powinniśmy już zacząć...- zabrała głos Emma, której tak samo jak mi nie podobała się ta sytuacja.
- Naturalnie- zwrócił się do niej z mniej autentycznym uśmiechem Nick- W takim razie ja zajmę się Kate, a pani pójdzie z moją koleżanką. Odpowiada paniom taki podział?- spytał grzecznie, ale nim zdążyłam się sprzeciwić, przyjaciółka pojęła za mnie decyzję.
- Pasuje- odpowiedziała obniżonym głosem, a ja wywróciłam oczami- Ona ma chłopaka, a chyba nie chcemy wzbudzać w nim niepotrzebnej zazdrości, prawda?
- Absolutnie się z tobą zgadzam- mężczyzna, który mógłby uchodzić za greckiego boga, położył swoją rękę w dole jej pleców i obie zostałyśmy zaprowadzone do niewielkiego pomieszczenia gdzie czekały na nas dwie kosmetyczki- Na początku zadbamy o wasze paznokcie, następnie odprężą się panie podczas zabiegów na twarz, a na koniec coś co wszyscy kochamy najbardziej, czyli godzinny masaż, po którym będziecie zrelaksowane jak nigdy dotąd.
- Ty masujesz?- przyjaciółka zwróciła się do niego unosząc do góry jedną brew.
- Tak i obiecuję, że przyjdę po ciebie osobiście- mrugnął do niej okiem, a ona na szczęście pozostała na to obojętna.
- Trzymam za słowo.
Nasi dzisiejsi opiekunowie, czy jak ich tam można nazwać wyszli z przytulnego pokoju, a my zajęłyśmy miejsca na dwóch niewiarygodnie wygodnych fotelach. Czułam się jakbym siedziała na delikatnym obłoku, choć nigdy tego nie robiłam. Jednak wróćmy do rzeczywistości...
- Możesz mi powiedzieć co ty odwalasz?- spytałam sycząc przez zaciśnięte zęby.
- O co ci chodzi?
- O to, że go podrywasz!
- Ja go nie podrywam tylko z nim flirtuję- poprawiła mnie z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.
- A co to za różnica?
- Taka że gdybym go podrywała to chciałabym się później z nim umówić, a tak po tym jak stąd wyjdziemy zapomnę o nim w ciągu pięciu minut- wyjaśniła.
- Niech ci będzie...- burknęłam pod nosem, a ona wywróciła oczami.
- Gaba, naprawdę sądzisz, że mogłabym z nim pójść na randkę albo dać mu mój numer?
- Nie wiem- wzruszyłam ramionami- Ostatnio mam wrażenie, że w ogóle cię nie znam...
Kasia skupiła na mnie swoje przenikliwe spojrzenie, po czym westchnęła ciężko.
- Pamiętaj, że obiecałam ci wszystko dzisiaj wyjaśnić i to zrobię, ale pozwól, że na osobności- powiedziała po polsku, aby kobiety przed nami nie zrozumiały co mówi, jednocześnie grzecznie się do nich uśmiechając.
- Dobrze- zgodziłam się, nie mając za bardzo innego wyjścia- Podczas lunchu?
Przyjaciółka przytaknęła i oparła głowę o miękkie wezgłowie zamykając oczy i oddając się spokojowi panującemu dookoła. Przyglądałam się jeszcze przez chwilę jej na pozór spokojnej twarzy, ale w głębi serca wiedziałam, że coś zżera ją od środka, a ona sama nie umie sobie z tym poradzić. Jednak największym problem stanowiło to, że nie pozwalała sobie pomóc tylko zawzięcie walczyła z tym sama.
Pub Lamb & Flag
Pub nie był bardzo zatłoczony, dlatego bez problemu znaleźliśmy miejsce dla naszej piątki. Tylko kilka osób siedziało bezpośrednio przy barze, a poza tym zajęte był tylko trzy niewielkie stoliki. Sami usiedliśmy w samym rogu, a Liam poszedł zamówić nam po piwie.
- Rozchmurz się Niall- szturchnąłem przyjaciela, który siedział smutny z głową opartą na dłoniach- Słyszałeś co powiedziała Kate. Gaba jest z tobą szczęśliwa, więc nie masz się o co martwić.
- Wiem...- westchnął cicho- Teraz już tylko mi przykro, że pomimo tego, że mamy cały dzień wolny nie spędzam go z nią.
- Źle ci z nami?- spytał się obrażony Zayn.
- Nie będę ci wypominał, że w domu groziłeś, że zlejesz mnie na kwaśne jabłko.
- Twoje naganne zachowanie wymagało ostrych środków wychowawczych- tłumaczył się.
Rozmowę na temat poprawnego i bezstresowego wychowania przerwał nam Payne z Harry'm, którzy postawili przed każdym z nas schłodzony kufel ze złotym trunkiem.
- Napij się to od razu ci przejdzie- zapewnił go Styles.
- Odezwał się ten doświadczony w piciu- dogryzał mu Malik- Skąd wiesz, że mu pomoże, skoro dopiero od kilku dni możesz legalnie pić?
- To, że nie robiłem tego w miejscach publicznych nie znaczy, że w ogóle nie piłem.
- O! Mamy nowego buntownika w zespole!- klasnąłem rozbawiony w dłonie- Kto by pomyślał, że pod tymi uroczymi loczkami i słodkimi dołeczkami kryje się taki niepokorny chłopak...
- Spadaj Louis!- oberwałem za swój komentarz po głowie, ale mimo to przyjaciel usiadł obok mnie. Rozmowa toczyła się własnym rytmem, ale on nie brał w niej udziału gdyż cały czas zajęty był odbieraniem nowych wiadomości i odpowiadaniem na nie.
- Z kim tak zawzięcie piszesz, że sprawia ci to taką radość? Wyglądasz jak głupek szczerząc się do tego małego ekranu. Chyba zaraz wyjmę aparat i zrobię ci zdjęcie- zagadnąłem zerkając mu przez ramię, ale szybko zablokował telefon- Uuu... ktoś tu coś ukrywa....
- Wcale nie. Po prostu to nie twój interes- odparł zwięźle i upił łyk swojego alkoholu.
- Od kiedy to masz przede mną tyle tajemnic Harry?- spytałem urażony.
- Lou...- jęknął poirytowany moją ciekawością- To nie tak. Po prostu nie chcę nic zapeszać dopóki nie będę tego pewien i tyle.
Rozejrzałem się konspiracyjnie dookoła, a gdy byłem pewien, że pozostała trójka jest na tyle skupiona na rozmowie o piłce nożnej, że w ogóle nie zwracając na nas uwagi, nachyliłem się w jego stronę i szepnąłem mu na ucho:
- Czy ty cały czas piszesz z Kate?
Chłopak posłał mi mordercze spojrzenie, a ja zakryłem ręką usta! Ale jaja! A jednak! Miałem rację!
- Chcę wiedzieć więcej!
- Tomlinson dobrze ci radzę, zamknij się!- kopnął mnie pod stołem zirytowany Loczek.
- Proszę!- mój błagalny okrzyk o więcej informacji przyciągnął nieproszoną uwagę Zayna, Liama i Nialla.
- Co wy wyprawiacie?- popatrzał na nas skonsternowanym wzrokiem Li.
- Harry nie chce mi zrobić zapiekanek na kolację- wypaliłem pierwsze co przyszło mi na myśl i choć pewnie prędzej uwierzyliby w to gdyby to powiedział Horan, na szczęście tym razem też to łyknęli.
- Czemu nie będzie zapiekanek?- odezwał się nasz nadworny głodomór, ratując mi tym skórę.
- Bo nie mamy pieczarek.
- Zawsze możemy kupić po drodze- zasugerował Payne.
- Czyli pieczarkowy problem uważam za rozwiązany- uśmiechnąłem się zadowolony, jakby mi faktycznie na tym zależało. Powinienem zostać aktorem.
- Jak myślicie, co robią dziewczyny?- wspomniał znowu Niall, na co wszyscy wywróciliśmy oczami.
- A ten znowu zaczyna...- pokręcił z rezygnacją Malik- Co mogą robić w spa? Pewnie masują je jacyś przystojniacy albo...
Niestety Zayn ugryzł się w język, ale było już za późno. Blond przyjaciel usiadł wyprostowany na swoim krzesełku, podobnie jak Styles, z tym że ten drugi szybko się opamiętał żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń swoją reakcją. Co do Horana to on nie ukrywał niczego. Z jego oczu biła taka złość, że dzieci na ulicy by się go wystraszyły, a pięści miał tak mocno zaciśnięte, że aż knykcie mu pobielały. Niall Horan- wersja Rambo.
- Gdzie idziesz?!- spytał przerażony Li, kiedy przyjaciel zerwał się z miejsca i ruszył w stronę wyjścia.
- Znaleźć Gabrysię.
- Jak chcesz to zrobić skoro nawet nie wiesz gdzie poszły.
Chłopak przystanął w miejscu, ale dalej stał do nas plecami. Po chwili wyciągnął z kieszeni telefon i przyłożył go do ucha.
- Kurwa!- krzyknął zdenerwowany, gdy osoba po drugiej stronie nie odebrała.
- Weź się opanuj!- upomniał go Malik- Ja tylko żartowałem!
- A co jeśli masz rację?
- Daj spokój!- pociągnąłem go za ramię i posadziłem z powrotem na miejscu- Jak chcesz to Harry znów zadzwoni do Kate żeby cię uspokoić.
- Nie- odrzucił moją propozycję- Wkurzy się, że zawracam jej głowę i specjalnie mi coś nagada w ramach zemsty.
- To w sumie prawdopodobne- przyznałem- To co robimy?
- Jeszcze jedno piwo.
Restauracja "Story"
Jak dotąd nasz babski dzień nie przebiega aż tak strasznie jak sądziłam. Zgrzeszyłabym narzekając na pracę kosmetyczek czy silnych dłoni Nicka, które wymasowały mnie od stóp do głów.
- Masz jego numer?- Gaba przerwała swój posiłek aby zadać nurtujące ją pytanie.
- Może...- uśmiechnęłam się tajemniczo upijając łyk wina.
- Czyli masz.
- Ma to jakieś znaczenie? I tak się z nim nie umówię- oznajmiłam, pewna swych słów.
- Rób co chcesz tylko nie mów o tym Harry'emu.
- Czemu za każdym razem gdy rozmawiamy o przedstawicielach płci męskiej i jest to związane również ze mną, zawsze o nim wspominasz?- zmarszczyłam brwi starając się udawać rozgniewaną, choć w głębi duszy modliłam się żeby zaraz nie wyleciała z tekstem "Wiem co zrobiłaś na urodzinach! Widziałam ja całowaliście się w holu!", choć pewnie gdyby tak było nie omieszkałaby mnie o tym od razu poinformować.
- Ponieważ chcę żebyś pamiętała, że Styles ma na twoim punkcie bzika i informacja o tym, że obmacywał cię jakiś osiłek wpędziłaby go do grobu.
- Nick wcale mnie nie obmacywał! Za kogo ty mnie masz?- uniosłam się zdenerwowana, ale z jednej strony nie chciałam drążyć tego tematu- Poza tym to chyba o mnie powinnaś się bardziej martwić niż o Harry'ego...
- Gdybym tylko wiedział o co mam się martwić to bym to robiła- wypomniała mi subtelnie to, że wciąż trzymam buzię na kłódkę. Westchnęłam ciężko, opierając łokcie na stole i krzyżując razem dłonie.
- Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko- odparła krótko, a ja spuściłam na chwilę głowę by pozbierać myśli i zdecydować się od czego zacząć.
- W takim razie powodem, dla którego twój tata do mnie dzwonił było fakt iż mój prawnik chciał się ze mną spotkać w trybie natychmiastowym.
- Czemu?- wtrąciła się, wybijając mnie tym z równowagi.
- Możesz mi nie przerywać?- dziewczyna skinęła szybko głową, a ja kontynuowałam- Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale byłam tym lekko przerażona. Uprzedzając pytanie, które zapewne później byś zadała, to nie ja poprosiłam Tomka żeby ze mną poleciał. Sam to zaproponował a ja się zgodziłam. Ale wróćmy do sedna... jak się później okazało moi rodzice zrobili mi niespodziewany prezent na urodziny i przepisali na mnie osiemnastowieczny dworek pod Wrocławiem.
- Jak mogli to zrobić skoro nie żyją?- zapytała prosto z mostu przyjaciółka, chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego co powiedziała.
- Sądzę, że już dawno to zaplanowali, więc wszystkie papiery założyli na długo przed tą datą- podzieliłam się z nią swoimi przypuszczeniami- Tak czy siak pierwszym moim pomysłem było sprzedać dom, ale Tomek namówił mnie bym najpierw go zobaczyła i... zakochałam się w nim. Naprawdę jest piękny. Dosłownie jakby wyciągnięty z tych twoich romantycznych powieści. Na pewno by ci się tam spodobało- zapewniłam ją, a ona otworzyła szeroko usta.
- Pojedziemy tam kiedyś?!- niemal zaczęła skakać na krzesełku z podekscytowania, a ja zaczęłam cicho chichotać.
- Jasne. Możemy się tam wybrać na wakacje albo długi weekend.
- Tak!- klasnęła uradowana w dłonie.
- Wracając jednak do tematu...- upomniałam nas obie, biorąc głęboki wdech- To było dla mnie naprawdę ciężki weekend i w dodatku na sam koniec gdy już myślałam, że jest lepiej...- urwałam kiedy poczułam jak wielka gula rośnie w moim gardle.
- Co się stało?- Gaba popatrzyła na mnie z niepokojem, gdy moje oczy zaczęły robić się szkliste.
- Twoi rodzice zorganizowali kolację pożegnalną i na początku było świetnie- zebrałam w sobie wszystkie siły, aby mówić dalej- Twoja mama jak zwykle udzieliła mi kilku mądrych rad, pożartowałam z Adamem, który ciągle naśmiewał się z tego, że twój chłopak farbuje włosy...
- Zabiję gnoja!- przyjaciółka walnęła pięścią w stół, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć widząc jej reakcję.
- Później twój tata nieumyślnie wyjawił mi po kim odziedziczyłaś umiejętność przesłuchiwania ludzi zadając serię pytań odnośnie Nialla, w których oczywiście zapewniłam, że jest on ideałem na męża i najlepszym dawcą genów dla jego przyszłych wnuków.
- Co zrobiłaś?!- dziewczyna o mało włos nie udławiła się kawałkiem brokuła, który miała w ustach.
- Ta mina jest warta każdych pieniędzy- zaczęłam zasłaniać usta dłońmi, żeby nie wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem, a przyjaciółka kopnęła mnie w piszczel pod stołem- Auć! Za co to?!
- Za strojenie sobie ze mnie żartów!- zamachnęła się jeszcze raz, ale tym razem trafiła w nogę od stolika- Mów mi tu szybko, co naprawdę im powiedziałaś!
- Nic takiego! Wspomniałam, że jesteś szczęśliwa, oboje bardzo się kochacie i takie tam, ale nie sądzę żeby to na długo zaspokoiło ich ciekawość. Prędzej czy później będziesz musiała im go przedstawić.
- Niby jak?
- Może mogliby nas odwiedzić w Londynie?- zaproponowałam- Już dawno u nas nie byli, a Adam na pewno z chęcią poszedłby do jakiegoś lokalnego klubu.
- Przecież on ma szesnaście lat- przypomniała mi.
- Ale wygląda na co najmniej dziewiętnaście- zauważyłam- Mam ci przypomnieć ile razy ciebie pytano o dowód przy zakupie zwykłej zapalniczki, a jemu sprzedawali czteropak piwa życząc miłego dnia?
- Dalej to robią...- mruknęła pod nosem niezadowolona- Dobra co było dalej?
Ponownie mój głos odmówił posłuszeństwa, gdy doszłam w końcu do tej mniej przyjemnej części tamtego wieczoru. Po chwili pełnej napięcia ciszy i kilku niespokojnych ruchach na swoim krześle zabrałam głos.
- Cóż... tak jakoś wyszło, że temat zszedł na wspominanie naszego wyjazdu i...
- I co?
- I wyszło na to, że tak naprawdę ta cała popieprzona sytuacja, w której byłam zmusiła cię do wyjazdu ze mną żeby się mną zaopiekowała, a tak naprawdę tego nie chciałaś.
- Słucham?!- Gaba spojrzała na mnie zbulwersowana.
- Twoja rodzina chciałaby żebyś wróciła do Polski,a tymczasem ja cię tu sprowadziłam, teraz zatrzymuję....
- Co ty za głupoty wygadujesz?!- przyjaciółka nie wytrzymała- Sama podjęłam decyzję o wyjeździe i choć faktycznie w dużej mierze była ona pozytywna ze względu na moją troskę o ciebie, to przecież nie tylko o to chodziło. Od zawsze marzyłyśmy i planowałyśmy o wyjeździe do Anglii. Sama potarzałam to rodzicom przy każdej nadarzającej się okazji odkąd skończyłam dwanaście lat! To niedorzeczne...- pokręciła z niedowierzaniem głową, ujmując moje obie dłonie w swoje- To dlatego tak dziwnie zachowywałaś się po powrocie i nie chciałaś mi nic mówić?
- Ja tylko nie chciałam zawracać ci dłużej głowy moją popieprzoną osobą. Wolałam żebyś skupiła się na sobie, studiach, Niallu...- wyjaśniałam, kiedy nieproszone łzy spływały mi po policzku- Naprawdę nie chciałam odciągać cię od rodziny...
- Czy ty zwariowałaś?- spytała całkiem poważnie- Nie odciągasz mnie od rodziny! Sama mnie pakujesz co miesiąc do samolotu, żebym poleciała tam chociaż na weekend. To nazywasz separowaniem od bliskich?.
Wzruszyłam bezwiednie ramionami, na co przyjaciółka wywróciła oczami.
- Nigdy, przenigdy nie zmusiłaś mnie do tego abym zrobiła coś wbrew samej sobie i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej, jasne?
- Tak...- szepnęłam pod nosem, gdyż gdybym spróbowała odezwać się głośniej prawdopodobnie zaskrzeczałabym jak stara kura.
- Jejku Kasia... tak bardzo mi przykro za to co Ci powiedzieli- przysunęła swoje krzesło bliżej mnie i przytuliła.
- Wszystko w porządku. Rozumiem ich...- zapewniałam ją, ale ona już sobie wyrobiła opinię na ten temat.
- A ja nie i zaraz po tym jak ich spotkam, skopię im tyłki- odparła poważnie, a ja zaczęłam się śmiać.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją potulną współlokatorką?!- spytałam udając przerażenie, po czym Gaba dołączyła do mnie i razem chichotałyśmy jak głupie dopóki nie usłyszałam pewnego słodkiego głosu za swoimi plecami.
- Kate!- ktoś wołała mnie z daleka, a gdy spojrzałam przez ramię zobaczyłam idącą w naszą stronę Caroline. Mina brunetki obok mnie dawała jasno do zrozumienia, że zrobi jeszcze jeden krok, a wyjmie z torebki ukrytą armatę i zacznie do niej strzelać.
- Błagam cię o spokój i opanowanie- ścisnęłam jej rękę, ale niestety nie dostałam żadnej odpowiedzi. Nim zdążyłam powtórzyć swoją prośbę poczułam jak idealnie prezentująca się szatynka, bierze mnie w swoje ramiona.
- Co za spotkanie!- uśmiechnęła się do mnie promiennie i ucałowała w policzek- Witaj Gaba!
Przyjaciółka zacisnęła pięści słysząc padającą z ust jej wroga, skróconą wersję swojego imienia, która była zarezerwowana tylko dla przyjaciół, ale na szczęście jej tajna broń dalej pozostawała w ukryciu.
- Cześć- burknęła pod nosem, biorąc spory łyk wina. Dziewczyna bezbłędnie odczytując jej nastawienie wobec niej, zrezygnowała z dalszej konwersacji, skupiając całą swoją uwagę na mnie.
- Zdecydowałaś się już kiedy do nas wpadniesz?- przeszła od razu do konkretów, a ja nabrałam wody w usta. Cholera! Zupełnie o tym zapomniałam.
- Yyy... Miałam dzisiaj poszukać jakiegoś wolnego terminu...- zaczęłam niezdarnie się tłumaczyć, a Caroline klepnęła mnie zaczepnie w ramię.
- Oj daj spokój! Praca kuriera nie może być aż tak absorbująca.
- Taak...- ciekawe jak bardzo by się zdziwiła gdyby dowiedziała się, że jestem kompozytorką i pracuję w muzycznym show biznesie. Może innym razem- A jednak!
- Może w przyszłym tygodniu? Na przykład w piątek- spytała, a ja zmarszczyłam brwi.
- Przecież to są walentynki...
- Para i singielka razem w wieczór walentynkowy. Ubaw po pachy...- skomentowała, siedząca do tej pory cicho Gaba. Szkoda, że nie pozostała w tym stanie do końca naszej rozmowy.
- Zawsze możesz przyjść z kimś- oznajmiła szturchając mnie w ramię Caroline.
- Obawiam się, że...
- A to akurat prawda!- przyjaciółka podłapała temat, wyraźnie zadowolona z tego co właśnie wymyśliła. I oby nie było to...- Może zaprosiłabyś Harry'ego?
- Harry'ego?- powtórzyłyśmy posyłając dziewczynie lodowate spojrzenie. Zabiję ją któregoś pięknego dnia!
- Oczywiście! To taki nasz stary kumpel- zaczęła tłumaczyć pokrętnie o kogo chodzi, zdezorientowanej szatynce- Na pewno z chęcią by z tobą poszedł.
- Nie sądzę żeby to był dobry pomysł...- stwierdziłam, próbując ją uciszyć, ale słodka Caroline okazała się zbyt ciekawska.
- Czemu?
- Jakby to ująć...- próbowałam znaleźć odpowiednie słowa, aby wyrazić swoje obawy- Tomek za nim nie przepada, podobnie jest zresztą na odwrót.
- W takim razie to będzie wspaniała okazja aby zakopać topór wojenny!- oznajmiła zadowolona.
- Ale...
- Żadnych ale! Widzimy się w piątek o osiemnastej. Wyobraź sobie...- objęła mnie ramieniem i zaczęła patrzeć w dal- Pyszna kolacja, schłodzone wino... można sobie wymarzyć lepszą sytuację do pogodzenia się?
- Nawet nie próbuję- odpowiedziałam z sarkazmem, który pozostał niezauważony.
- W takim razie ustalone! A teraz wybaczcie mi moje drogie, ale jestem umówiona. Do zobaczenia!- uściskała nas mocno z obowiązkowym całusem w policzek i gdy tylko zniknęła nam z pola widzenia, wycelowałam w Gabę palcem.
- Zabiję cię.
Centrum handlowe "Westfield London"
Sklep numer... kto by to zliczył? Pogubiłam się po dziesiątym czy jedenastym gdy zostałam zmuszona do przymierzenia... którejś tam sukienki i zawalona kilkoma kolejnymi torbami pełnymi ciuchów. I niech was nie zwiedzie myśl, że skoro już dałam się zamknąć w przymierzalni to, któraś z nich jest moja. Nic bardziej mylnego. Ja tu tylko uchodzę za zgarbionego wielbłąda, dla księżniczki Gabrieli, od której co chwilę słyszę coś takiego:
- Możesz się pośpieszyć? Jak będziesz się tak wolno ruszać to nam zamkną wszystkie sklepy!
- Zapłaciłabym im za to...- mruknęłam pod nosem, gdy jedna z siatek wymsknęła mi się z dłoni, a jej zawartość wypadła na błyszczącą posadzkę centrum handlowego. Cóż za szkoda, że to akurat ta z bielizną...
- Kaśka!
- No co?!- w końcu puściły mi nerwy i reszta zakupów dołączyła do osamotnionych majtek i stanika- Nawet mnie nie wkurzaj, bo zaraz będziesz to sobie sama nosić! Możesz mi powiedzieć po co ci cztery pary nowych spodni? Tym bardziej, że wszystkie są czarne?!
- Ponieważ...- Gaba założyła ręce na piersi, aby mi na spokojnie wyjaśnić po co jej te cholerne gacie, ale uznałam to za zbędną wiedzę.
- Albo wiesz co, nie kłopocz się tłumaczeniem mi twojego toku myślenia- uniosłam rękę do góry, aby ją uciszyć i zaczęłam zbierać reklamówki z ziemi.
- To nie moja wina, że tobie nic nie jest potrzebne, a jak już na czymś zawiesisz oko to są to marynarki i białe koszule na biznesowe spotkania.
- Spędzam tam najwięcej czasu, więc one przydają mi się najbardziej!- broniłam moich modowych wyborów, ale to nie był wystarczający pretekst w mniemaniu zakupoholiczki.
- Jasne. Na pewno ktoś zauważy, że idealnie skrojona biała koszula jest nowa skoro wszystkie wyglądają tak samo.
- Na pewno ktoś zauważy, że masz cztery pary nowych czarnych spodni skoro wszystkie wyglądają praktycznie identycznie- przedrzeźniałam ją, wpychając jej połowę zakupów- Ostatni sklep i wychodzimy- zastrzegłam gdy przyjaciółka przekroczyła próg kolejnego butiku z jaskrawym światłem i beznadziejną muzyką.
- Proszę, pozwól mi coś dla ciebie wybrać- błagała, gdy krążyłyśmy między kolejnymi wieszakami.
- Nie.
- Moim zdaniem powinnaś kupić sobie wystrzałową kieckę, na kolację z Tomkiem i Caroline...- stwierdziła, a ja ugryzłam się w język nim bezmyślnie się z nią nie zgodziłam. W sumie nic nie mam do nowej partnerki mojego byłego chłopaka, ale miło by było wyglądać lepiej od niej przynajmniej ten jeden raz. Naprawdę nie wiem jak ona to robi, że za każdym razem gdy ją spotykam wygląda jak wyciągnięta z magazynu Vogue'a.
- Tylko ta jedna rzecz- zgodziłam się, a Gaba wyglądała jakbym spełniła jedno z jej marzeń.
- Ale z dodatkami i butami?- spytała z nadzieją.
- Niech ci będzie...- machnęłam ręką, a ona rzuciła się w poszukiwaniu idealnego zestawu- Czekam przy przymierzalniach!- krzyknęłam za nią, zanim zdążyła zniknąć pośród tony ciuchów.
Weszłam do jednej z kabin i usiadłam na niewielkim krzesełku żeby ulżyć moim biednym nogom. Założę się, że będę miała jutro większe zakwasy niż po niejednym treningu. Zgubą było przymknięcie na chwilę powiek, które za nic nie chciały się z powrotem otworzyć gdyby nie upierdliwy dźwięk mojego telefonu.
- Halo?- odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Cześć Kate!- usłyszałam po drugiej stronie jednego z moich ulubionych ludzi na tym świecie.
- Witaj Ed- uśmiechnęłam się słysząc jego głos- Co słychać?
- To i tamto...- opowiedział niezwykle rozwięźle- Chętnie bym się zagłębił w szczegóły, ale może innym razem.
- O co chodzi?
- Chciałem żebyś pomogła mi zrobić listę rzeczy, które trzeba kupić na jutrzejszy wieczór, kto wystąpi i takie tam. To co zwykle- wyjaśnił, a ja zmarszczyłam w zamyśleniu brwi.
- A co jest jutro?
- Coś ci na pamięć padło?- spytał zaskoczony moją niewiedzą- A może się zakochałaś?
- Nie żartujmy, dobrze?- walnęłam przez przypadek głową o cienką ściankę, a dziewczyna obok odkrzyknęła "zajęte!"- Po prostu jestem zmęczona i nie pamiętam.
- Jutro organizujemy nasz comiesięczny wieczór talentów- przypomniał mi, a ja uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
- Ale ze mnie idiotka! Kompletnie wyleciało mi to z głowy.
- To jak? Pomożesz mi?
- Jasne!- odparłam- Wyślę ci listę jak tylko wrócę do mieszkania, a jutro z samego rana pojawię się w "27".
- Świetnie. Będę tam na ciebie czekał. Do zobaczenia!- pożegnał się radośnie i zakończył połączenie.
Naprawdę nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Chodzę rozkojarzona i nie pamiętam o najważniejszych rzeczach, co nigdy mi się nie zdarzało. Czyżby to oznaki demencji? "A może jednak zakochania?", podpowiedziała mi moja podświadomość, ale szybko ją uciszyłam, gdy w przymierzalni pojawiła się Gaba ze stosem sukienek.
- Przymierzaj- rzuciła nimi we mnie, a ja już żałowałam, że zgodziłam się zrobić z niej moją stylistkę.
Czerwona, zielona, czarna, szara, różowa... teraz to przesadziła. Chyba zwariowała jeśli myśli, że wcisnę się w nie wszystkie.
- Przyniosłaś cały asortyment?- wychyliłam się zza cieniej kotary, gdy tymczasem przyjaciółka siedziała na wielkiej kanapie obok wyglądających jakby mieli zaraz zejść kilku chłopaków. Łączę się z wami w bólu chłopcy.
- Tak. Skoczyłam jeszcze do sklepu obok po tą fioletową- odpowiedziała poważnie znad gazety, którą akurat czytała i szczerze powiedziawszy nie mam zielonego pojęcia czy żartowała, czy nie.
Schowałam się z powrotem w niewielkiej kabinie i z grymasem na twarzy zaczęłam wciągać na siebie obcisłe ciuchy. Za każdym razem gdy wychodziłam żeby pokazać się przyjaciółce, ta po kilku sekundach oględzin mojej sylwetki stwierdzała, że kompletnie mi nie pasuje i kazała wkładać następną. Ze spuszczoną głową wracałam do środka, ale za to wydaje mi się, że umiliłam nieco czas czekającym na swoje damy panom. Gdy dotarłam do zielonej nawet nie trudziłam się jej przymierzeniem tylko od razu przeszłam do ciemno granatowej. Muszę przyznać, że czułam się w niej naprawdę dobrze. Sukienka była idealnie dopasowana, a od wcięcia w talii lekko rozchodziła się ku dołowi. Ramiączka i górna część dekoltu była wykonana z przeźroczystego materiału, a tułów i dolny brzeg były obszyte piękną koronką. Gdy pokazałam się przyjaciółce i reszcie publiczności na ich twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy.
- Bierzemy!- krzyknęła zadowolona z siebie Gaba, a jedna z dziewczyn mojego męskiego jury podeszła do mnie i zapytała.
- Skąd ją wzięłaś?
- To ona...- wskazałam na przyjaciółkę, ale ta pociągnęła mnie za ramię w stronę wielkiego lustra, ukazując reszcie wycięcie na plecach sięgające aż do lędźwi.
- Ta była ostatnia!- poinformowała niepocieszoną dziewczynę, a gdy jej chłopak szepnął ciche "uuu" trzepnęła go swoją bluzką.
Stanęłyśmy przed lustrem i przyglądałyśmy się temu kawałkowi materiału w ciszy.
- Do tego czarne szpilki, delikatne dodatki i wszyscy będą ci jeść z ręki. Zwłaszcza Harry- mrugnęła do mnie. Czując się wyjątkowo pewnie w tym stroju wzięłam głęboki wdech i spojrzałam jej prosto w oczy. Teraz albo nigdy.
- Jeśli zdziwisz się bardziej niż po tym co ci powiedziałam do tej pory o moich rodzicach i niespodziewanym prezencie, to możesz pakować manatki i wyprowadzać się z mieszkania, jasne?- wyjaśniłam jej zasady jakie obowiązywały podczas tej części rozmowy, a ona niepewnym skinieniem głowy na nie przystała. Wciąż nie będąc pewną czy powinnam to zrobić zamknęłam na chwilę oczy i w końcu wydusiłam z siebie.
- Pocałowałam go.
- Kogo?- spytała nie rozumiejąc o co, a właściwie o kogo mi chodzi.
- Styles'a. Pocałowałam go. Kilka razy. I to nie był zwykły całus w policzek- wyjaśniłam nieco bardziej szczegółowo, modląc się żeby nie chciała znać szczegółów.
Przyglądałam się jej z przerażaniem, gdyż nie mogłam wyczytać nic z wyrazu jej twarzy. Patrzyła na mnie otępiale, po czym zaczęła się głośno śmiać.
- Twoje poczucie humory jest niesamowite!- szturchnęła mnie w ramię rozbawiona, a ja stałam jak skamieniała. Dziewczyna złapała się za brzuch, a łzy zaczęły spływać jej po policzkach, dosłownie jakby usłyszała przed chwilą najlepszy żart świata- O kurczę... Już myślałam, że ty naprawdę... go...- opanowała się szybko gdy założyłam ręce na piersi i czekałam aż się uspokoi. Wtedy do niej dotarło- O Boże! Ty naprawdę to zrobiłaś!- zakryła ręką usta, i wytrzeszczyła na mnie swoje i tak już wielkie, brązowe oczy- Matko Przenajświętsza! Jak to? Kiedy? Dlaczego?!
- Tak to- wzruszyłam ramionami- Pierwszy raz u niego na urodzinach. Dlaczego? Pytaj mnie a ja ciebie- westchnęłam opierając się o zimną ścianę- Tak wyszło. Nie wiem co mi strzeliło do głowy.
- To... wow!- skomentowała krótko, choć liczyłam na coś więcej- Żałujesz?- spytała w prost widząc mój grymas po przyznaniu się do winy.
- I tak i nie. Zależy z której strony na to spojrzę- przyznałam.
- To znaczy?
- To znaczy...- próbowałam się wysłowić, ale marnie mi to szło- Gdy pomyślę, że razem pracujemy mam ochotę się sama ukamienować albo zamieszkać na Antarktydzie, ale z drugiej strony jak sobie to przypomnę co wtedy czułam... popełniłabym ten błąd jeszcze raz- przyznałam bardziej sama przed sobą niż przed nią.
- Czemu nazywasz to błędem?- spytała zaskoczona- To wcale nie był błąd.
- Oczywiście, że był!- oburzyłam się jej niezrozumieniem- Jak niby by miało to wyglądać? I co to jest właściwie "to"? Tak naprawdę nie wiem czego on ode mnie chce, ani czego ja chcę od niego. Poza tym gdy już razem z chłopakami stanie się sławny nasza znajomość będzie musiała się zakończyć.
- Co?! Czemu?
- Dobrze wiesz czemu- oznajmiłam, a ona wywróciła oczami.
- Daj spokój! Nie stwarzaj sobie sama problemów. Ed zapewne też niedługo będzie sławny i jakoś nie zanosi się na to, żeby to w jakiś negatywny sposób wpłynęło na waszą przyjaźń.
- To zupełnie coś innego...- upierałam się przy swoim- Czemu wszystko w moim życiu musi być takie popieprzone?- zwróciłam się z wyrzutem do wszechświata unosząc ręce do góry i zakrywając dłońmi twarz, a zaraz po tym poczułam jak Gaba mnie do siebie przytula.
- Jest tak samo popieprzone jak ty, a mimo wszystko dalej cię kochamy. Powinnaś się z tym pogodzić i zrobić to samo. Pokochaj swoje nowe życie i naucz się nim cieszyć. Niekoniecznie w pojedynkę- uśmiechnęła się do mnie ciepło, a ja odwzajemniłam jej gest- Poza tym wyobraź sobie jak świetnie by było gdybyśmy znów zaczęły chodzić na podwójne randki, tak jak w drugiej klasie ogólniaka!
- O nie!- uniosłam do góry ręce w geście obronnym- Nie pozwolę żeby tak jak ostatnio twój partner zwymiotował na moje buty, po tym jak spił się lewym bimbrem od swojego dziadka!- przypomniałam nam obu to jakże nieszczęsne dla mnie wydarzenie i rozbawione udałyśmy się do kas.
Ku zaskoczeniu nas obu tylko ja musiałam uregulować należność za swoje zakupy. Wyszłyśmy ze sklepu, a Gaba nie próbowała nawet mnie przekonać abyśmy wstąpiły do kolejnego. W ciszy i spokoju kierowałyśmy się w stronę wyjścia, gdy nagle moje nogi same zatrzymały się przed drzwiami, nad którymi wisiał szyld Salon fryzjerski. Przejrzałam się w oknie wystawowym, za którym znajdował się regał z kosmetykami do pielęgnacji włosów i uśmiechnęłam się tajemniczo do przyjaciółki, która patrzyła na mnie z uniesionymi do góry z zaskoczenia brwiami.
- Masz jeszcze chwilę?
Dom One Direction
Ze skrajności w skrajności. Rano załamany, gotowy podciąć sobie żyły ze smutku i tęsknoty, teraz skacze od okna do okna w oczekiwaniu na przyjazd swojej ukochanej. Lepiej niech to się szybko stanie bo inaczej zacznie skrobać pazurami o szyby i wszystkie będą do wymiany, a wtedy Paul nas poćwiartuje i potrąci z pierwszej wypłaty.
- Niall mógłbyś się w końcu uspokoić i odejść od tego biednego okna, które zostało przez ciebie naznaczone śliną chyba na każdym możliwym milimetrze?- jęknął błagalnie Liam, którego nadeszła pora sprzątania w tym tygodniu- Nawet nie myśl, że ja je będę mył!- ostrzegł go, ale chłopak w ogóle go nie słuchał, tym bardziej, że na podwórko wjechało jakieś auto.
- Przyjechała!- krzyknął uradowany i rzucił się w kierunku drzwi.
Razem z resztą chłopaków podeszliśmy do nieuślinionej części okna i wyjrzeliśmy na zewnątrz. Horan czule obejmował swoją dziewczynę aby zaraz zacząć ją całować, a stojąca obok nich Kate patrzyła na to z odrazą. Po chwili zdecydowała się zostawić ich samych i wolnym krokiem skierowała się do drzwi wejściowych. Wszyscy udaliśmy się do przedpokoju, ze mną na czele.
- Cześć Kate!- przywitaliśmy ją chórem, a ona pomachała do nas niemrawo ręką i przysiadła na małym stołku. Wyglądała na naprawdę zmęczoną, ale mimo to pięknie prezentowała się w nowej fryzurze. Chwila... co?!
- Coś ci się stało w głowę?- palną bez zastanowienia Zayn.
- Punkt za spostrzegawczość Malik- uśmiechnęła się słabo odgarniając pasemko swoich lekko rozjaśnionych i delikatnie zakręconych na końcach włosów.
- Nie przejmuj się nim- odezwał się Louis, po czym szturchnął go łokciem w brzuch, a ten oczywiście nie wiedział co takiego złego zrobił- Wyglądasz ślicznie.
- Dzięki, ale nie zależy mi na waszej opinii- mruknęła, po czym westchnęła ciężko, marszcząc brwi- Przepraszam chłopaki. Jestem bardzo zmęczona, bo ten diabeł wcielony...
- Kogo nazywasz diabłem?- wtrąciła się jej w zdanie Gaba, która zdążyła wejść z Niallem do środka.
- Ciebie pomiocie Szatana- warknęła na nią- Założę się, że jutro spałabym do południa, gdyby nie fakt, że muszę pomóc Edowi.
- A co takiego macie ważnego do zrobienia w niedzielę?
- Jutro jest wieczorek- przypomniała jej o jakimś najwyraźniej ważnym wydarzeniu.
- Naprawdę? Kompletnie wyleciało mi z głowy!
- Nie tylko tobie.
- Może chcecie wpaść?- zwróciła się nagle do nas z propozycją, a Kate wyglądała jakby w momencie przestało jej się chcieć spać. Widząc jej zaskoczoną minę, zaczęliśmy się niechętnie wykręcać.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł...- usprawiedliwiał nasz brak czasu, którego mieliśmy aż zanadto Liam, ale dziewczyna nie dała się łatwo spławić.
- Czemu?
- Bo...- próbował coś wymyślić na poczekaniu, ale kłamca z niego marny.
- Na pewno znajdziecie chwilę czasu wieczorem- uratowała go z opresji tekściarka, popierając zaproszenie Gaby, wprawiając nas tym w osłupienie- Nikt nie każe wam przychodzić na określoną godzinę, ani zostać do końca. W razie czego wpadniecie na godzinkę, dwie, a jak Cowell albo Paul będą się was czepiać to powiecie, że jest to nowa forma treningu wymyślona przeze mnie.
Popatrzeliśmy po sobie skonsternowani czy aby na pewno powinniśmy się zgodzić, ale decyzję podjął za nas Niall.
- Oczywiście, że przyjedziemy!- zapewnił z szerokim uśmiechem na ustach.
- Zatem ustalone!- ucieszyła się Gaba- Gdy Kate dogada się z Edem da wam znać o której macie przyjechać do ich klubu.
- Widzisz Horan?- dokuczał mu Zayn- Twoja księżniczka w końcu przyjechała i na dodatek spędzisz z nią jutro miły wieczór. Czy to nie cudowne?- wyszczerzył się do niego głupio.
- Bezdomna księżniczka- dodała kompozytorka, która już prawie spała w naszym przedpokoju.
- Jak to bezdomna?
- A tam...- machnęła na nią ręką przyjaciółka- Mogę dzisiaj u was nocować? Kaśka wyrzuciła mnie z mieszkania.
- Co?!- spytaliśmy jednocześnie.
- Dogryzałam jej całą drogę, wspominając jedną z naszych podwójnych randek i powiedziała, że mam się wyprowadzić. Pamiętajcie...- uniosła palec wskazujący do góry jakby chciała nas przed czymś ostrzec- Nigdy, przenigdy nie zabierajcie jej do centrum handlowego, jeśli chcecie mieć gdzie spać.
- Siedź już cicho, dobra?- zakryła uszy dłońmi Kate- Naprawdę nie wiem jak ty z nią wytrzymujesz Niall...
- Mogłabyś się zapytać o to samo Harry'ego- odezwał się nagle Louis z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- Co masz na myśli?- spytała wyraźnie zaciekawiona.
- Przykro mi Gaba, ale twój chłopak zdradza cię z Loczkiem- poklepał ją po ramieniu, a ona zrobiła wielkie oczy.
- Co ty wygadujesz?- spojrzałem na niego jak na wariata.
- Kto tu się dzisiaj przytulał i mówił do siebie słoneczko?- poruszył wymownie brwiami, na co strzeliłem go w ten głupi łeb.
- Jak ty coś powiesz...
- Chyba nie chcę tego słuchać. Jeszcze się zrobię zazdrosna...- odparła z sarkazmem Kate i ruszyła w kierunku kuchni- Macie coś przeciwko jeśli naleję sobie szklankę wody?
- Czuj się jak u siebie- uśmiechnął się do niej Liam, a ona odwdzięczyła się tym samym. Jak on to robi, że wszyscy, nawet ona, go lubią? "Ale jego nie całuje..." wtrąciła się moje drugie Ja. Ok. W takim wypadku nie musi mnie aż tak bardzo lubić jak jego.
- To chyba my powinniśmy być zazdrośni o Nicka!- krzyknęła za nią Gaba, ale brunetka najwyraźniej jej nie usłyszała albo przynajmniej udawała.
- Kto to jest Nick?- spytałem odruchowo. Tommo uśmiechnął się łobuzersko dokładnie zdając sobie sprawę dlaczego mnie to tak interesuje. Zwłaszcza mnie.
- Taki jeden grecki bóg, idealnie zbudowany i oszałamiająco przystojny, który ją dzisiaj masował przez godzinę. Generalnie trochę poflirtowali, a potem on dał jej swój numer- dziewczyna zakryła nagle ręką usta, a mnie zatkało. Kompletnie nie wiedziałem jak zareagować, a moja mina wyraźnie wskazywała na to, że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku?- dopytywał się Liam, kiedy ja dalej nie mogłem wydusić z siebie słowa. Na szczęście Niall okazał się równie przejęty informacją o boskim Nicku.
- A ciebie kto masował?- spojrzał podejrzliwie na swoją ukochaną.
- Jakaś tam Emma...- dziewczyna machnęła ręką, a Horan pocałował ją w skroń.
- Ma szczęście...- mruknął pod nosem.
- Kto?
- Nikt, nikt- uśmiechnął się do niej i pociągnął za rękę do salonu, a zaraz za nimi udała się reszta. Ja z kolei miałem inne plany.
Udałem się do kuchni, gdzie zastałem opierającą się o jedną z szafek Kate, z zapełnioną do połowy szklanką w jednej ręce, w czasie gdy drugą trzymała się za głowę. Na początku moje serce ścisnęło się mocno widząc ją w takim stanie, ale zaraz po tym przypomniało mi się po co tu przeszedłem i zaczęła ogarniać mnie złość.
- Dobrze się czujesz?- spytałem, biorąc kilka głębszych oddechów, starając się utrzymać nerwy na wodzy, ale w moich myślach cały czas echem odbijało się imię "Nick".
- Nic mi nie będzie. Przeżyję- uśmiechnęła się lekko, ale kiedy podniosła na mnie wzrok, przybrała poważny wyraz twarzy- Ale widzę, że z tobą jest coś nie tak...
- Czemu tak sądzisz?
- Usta zaciśnięte w wąską linię, zmarszczone brwi i wzrok, którym mógłbyś zabić.Nie sądzę żebyś chciał ze mną rozmawiać na przyjemne tematy- stwierdziła analizując moją napiętą postawę i miała w stu procentach rację.
- Ależ czemu?! Porozmawiajmy o czymś ciekawym. Na przykład o pogodzie w Grecji- zaproponowałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- Czemu akurat Grecja?
- Tak po prostu...- wzruszyłem ramionami- Może twój przyjaciel Nick mogły nam w tym pomóc?- wysyczałem przez zęby, a Kate uśmiechnęła się łobuzersko.
- Czyżbyś był zazdrosny o mojego masażystę?
- Skądże znowu!- zaprzeczyłem, choć trafiła w dziesiątkę- Ja i zazdrość? To połączenie nie idzie w parze.
- To dobrze, bo inaczej ja też musiałabym być zazdrosna o Nialla, a tego byśmy nie chcieli- odparła spokojnie, nachylając się lekko w moją stronę- Poza tym nie wiem jak masujesz plecy, ale moje biedne obolałe stopy zdecydowanie bardziej wolą twoje dłonie niż samego greckiego boga- mruknęła mi do ucha, po czym odsunęła się ode mnie i dokończyła pić swoją wodę. Po opróżnieniu szklanki, odstawiła ją do zlewu i chciała wyjść z kuchni, ale złapałem ją za rękę, przyciągając do siebie, tak że stykaliśmy się ciałami.
- Naprawdę chcesz żebyśmy jutro przyszli?- spytałem patrząc jej prosto w oczy, chcąc wyczytać z nich prawdę.
- Tak. To może być dla was ciekawe doświadczenie- przyznała- Jeśli chcesz to możesz pomóc jutro mi i Edowi w przygotowaniach. We trójkę będzie szybciej.
- Pewnie. Zrobię to z czystą przyjemnością- uśmiechnąłem się zadowolony, że będę miał okazję spędzić z nią cały dzień- O której mam przyjechać?
- Zadzwonię rano. Możliwe, że będziesz musiał najpierw jechać z Edem na zakupy.
- Nie ma sprawy szefowo!- zasalutowałem, a ona zaśmiała się pod nosem. Cudowny dźwięk.
- A teraz wybacz, ale naprawdę jestem zmęczona, boli mnie głowa i jedyne o czym marzę to znaleźć się w łóżku- oznajmiła, nie zdając sobie sprawy jak te słowa zadziałały na moją wyobraźnię.
- Mamy kilka do wyboru...- poruszyłem wymownie brwiami, na co wywróciła oczami.
- Miałam na myśli moje łóżko- wyraziła się jaśniej, ale to wcale nie pomogło.
- Dzisiaj pozwolę ci wybrać, choć generalnie jest mi obojętne, w czyim, łóżku się znajdziemy.
- Jesteś niemożliwy!- westchnęła, wyswobadzając się z mojego uścisku. Wolnym krokiem ruszyła w kierunku drzwi, ale nim tam dotarła odwróciła się na pięcie i ponownie do mnie zbliżyła, jednak nie tak blisko jak przedtem- Jest coś o czym powinnam ci powiedzieć i błagam cię żebyś się nie złościł...- zaczęła niepewnie, a moje ciśnienie od razu podskoczyło.
- Nie wiem czy chcę tego słuchać, po takim miłym jak na nas pożegnaniu...
- Muszę to zrobić- poprosiła, a ja przytaknąłem niechętnie głową- Ja... tak jakby... powiedziałam o nas Gabie- dokończyła szybko, a mnie zatkało po raz drugi dzisiejszego wieczoru- To znaczy nie powiedziałam jej nic konkretnego. Tyle tylko, że cię pocałowałam i że trochę tego żałuję, ale...
- Co takiego?- spojrzałem na nią poirytowany- Powiedziałeś jej po tym jak sama mi zabroniłaś wyjawić to komukolwiek?- powtórzyłem, aby potwierdziła czy dobrze rozumuję. Niestety się nie myliłem- Wiesz jak ciężko jest mi okłamywać chłopaków? Zwłaszcza Louisa? Ledwo co udaje mi się być wiarygodnym w tym co mówię, podczas gdy moje usta chcą im wykrzyczeć całą prawdę.
- Wiem Harry. Przepraszam, ale nie możesz im powiedzieć.
- Czemu? Czemu ja muszę to ukrywać podczas gdy ty zdradziłaś wszystko swojej przyjaciółce- dopytywałem się ściszonym głosem, chociaż w głębi duszy miałem ochotę krzyczeć.
- Ponieważ razem pracujemy!- odparła- Nie powinnam sobie pozwolić na jakiekolwiek zbliżenie z którymkolwiek z was. Gdyby się dowiedzieli, mogłoby to zepsuć nasze relacje, przez co musiałabym zerwać z wami umowę...
- Mogłoby- powtórzyłem- Nie wiesz tego. Nie jesteś pewna, że tak by się stało. Zrobiłaś to kiedyś wcześniej?
Kate przyglądała mi się bacznie przez chwilę, w trakcie gdy ja zaciskałem mocno pięści po bokach swojego ciała.
- Nie, ale nie chcę ryzykować.- odpowiedziała w końcu, a ja zacząłem się śmiać.
- Obawiam się, że już to zrobiłaś kiedy przyszłaś do mnie żeby popełnić najlepszy błąd swojego życia- zacytowałem jej wypowiedź, a ona zacisnęła powieki i odwróciła ode mnie głowę.
- Masz rację- przyznała- Jak się powiedziało "a", to teraz trzeba powiedzieć "b".
Spojrzała na mnie ostatni raz, po czym szybkim krokiem skierowała się do wyjścia.
- Kate!- zawołałem za nią- Naprawdę tego żałujesz?- spytałem, kiedy dalej stała zwrócona do mnie plecami, przypominając sobie drugą część jej wyznania. Przez chwilę panowała między nami cisza, która była nie do zniesienia. Już miałem się odezwać paplając cokolwiek co mi ślina na język przyniosła, ale musiałem się powstrzymać aby usłyszeć odpowiedź.
- Nie. Nie żałuję- zerknęła na mnie przez ramię- Mówiłam ci to już i nie będę tego więcej powtarzać. Zmieniłabym wiele rzeczy, ale nie to- dokończyła ze smutkiem wymalowanym na twarzy- Do widzenia Harry- pożegnała się, nie dając mi szansy dojść do głosu i zniknęła za drzwiami.
Zdenerwowany udałem się do salonu, z milionem poplątanych myśli w mojej głowie, po drodze uderzając pięścią o każdą napotkaną rzecz. Gdy usiadłem obok Louisa na kanapie, wszyscy wydawali się zauważyć, że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku?- chciał się dowiedzieć Liam.
- W jak najlepszym- skłamałem, próbując się skupić na filmie, który oglądali.
- Gdzie Kate?- Gaba zaczęła się rozglądać za przyjaciółką, która ku zaskoczeniu wszystkich nie pojawiła się tuż za mną.
- Wyszła.
- Założę się, że za dwie minuty zacznie płakać- Malik wyjął z kieszeni dziesięć funtów, a Lou wkręcił się w zabawę.
- Podwajam.
- Liam?- spojrzał na mnie wyczekująco mulat, na co wywróciłem oczami.
- Wchodzę, ale żeby nie było, ja go później nie uspokajam!- uniosłem do góry ręce nie chcąc mieć nic wspólnego z tym co zapewne niedługo się wydarzy.
- Widzieliście Harry'ego?- rozglądał się za przyjacielem szatyn, chcąc zachęcić do zakładu również jego.
- Kręcił się gdzieś po kuchni- poinformował nas Zayn, a ja poszedłem go poszukać.
Tak jak twierdził Malik, Loczek siedział przy wyspie kuchennej, z głową opartą na jednej dłoni, a drugą bawił się telefonem. Brwi miał ściągnięte razem jakby usilnie się nad czymś zastanawiał, a usta ściśnięte miał w wąską linię. Przysiadłem koło niego i poklepałem po ramieniu.
- Co ci tak zaprząta głowę?- spytałem bez owijania w bawełnę i taką samą dostałem odpowiedź.
- Nie zastanawia cię czemu Kate tak dziwnie zareagowała na wspomnienie Gaby o jej mamie?
- Harry...- jęknąłem głośno, przecierając twarz dłońmi- Myślałem, że odpuściłeś sobie to całe śledztwo, skoro udało ci się z nią pogodzić. Przynajmniej na razie.
Chłopak wzruszył bezradnie ramionami jakby nic nie mógł na to poradzić, że historia i życie prywatne naszej tekściarki aż tak bardzo go interesuje.
- Coś ci powiedziała?- popatrzyłem na niego z lekkim uśmiechem, widząc jego zakłopotanie moim pytaniem.
- Niby kiedy?- udawał, że nie wie o co mi chodzi, ale nie ze mną te numery.
- Wtedy gdy wyszedłeś za nią z garderoby.
- Poszedłem do łazienki.
- Jasne...- prychnąłem pod nosem- Co jak co, ale mnie nie oszukasz, przynajmniej nie w tym temacie. Poza tym wróciłeś z niej niedługo przed tym jak Savan przyszedł z dziewczynami, więc nie wkręcaj mi kitu, że masz aż taki mały pęcherz.
Przyjaciel odwrócił głowę w moją stronę i za wszelką cenę starał się ukryć wypływający na jego usta uśmiech.
- Wiesz, gdybyś nie odwalał z nami tych wszystkich głupich numerów powiedziałbym, że jesteś dla nas za mądry- przeczesał ręką włosy, a jego rozbawienie zniknęło razem z lokami opadającymi na czoło- Aż tak to wszystko widać? Jak się zachowuję w stosunku do niej...
- Stary, ja to widzę odkąd pierwszy raz znalazła się z nami w studiu, a my myśleliśmy, że jest zwykłym kurierem!
- O Jezu...- Styles zaczął walić głową o marmurowy blat. Złapałem go za ramiona i posadziłem prosto, zanim musiałbym ścierać z niego krew.
- Przestań, bo sobie jeszcze krzywdę zrobisz- upomniałem go, a on schował twarz w dłoniach- Czego tu się wstydzić? To jest urocze!
- Urocze? Ja nie chcę być uroczy!- oburzył się zeskakując z krzesła i stając niemal na baczność- Jestem przystojny, zabawny, wygadany i przede wszystkim seksowny, ale na pewno nie uroczy!
- Niech ci będzie...- machnąłem na niego ręką, ale on chciał ode mnie jasnej deklaracji, że się z nim zgadzam.
- Liam!
- Dobra! Jesteś przystojny i tak dalej... Boże! Niech Kate coś zrobi z twoim przerośniętym ego, bo inaczej marnie skończysz.
- Chłopaki!- usłyszeliśmy krzyk Louisa, który za chwilę wpadł do kuchni- Niall na serio zaraz się rozpłacze!
Popatrzeliśmy po sobie z Harry'm zdziwieni i pobiegliśmy za przyjacielem do salonu. Widok był rozbrajający. Horan siedział skulony na kanapie w ręku trzymając telefon, a przed nim stał Zayn, który przypominał dyrektora podstawówki dającego naganę swojemu uczniowi.
- Obiecuję, że jeśli zaraz nie weźmiesz się w garść to złoję ci dupsko!
Tego już było za wiele. We trójkę wybuchliśmy śmiechem i o mało nie padliśmy na podłogę, rozbawieni groźbą Malika. Styles ze łzami w oczach doczołgał się do blondyna i zajął miejsce koło niego.
- Przyjacielu mój ty drogi!- objął go ramieniem i przytulił mocno, dalej nie mogąc się opanować- Nie masz się czym martwić. Założę się, że twoja ukochana też umiera z tęsknoty za tobą i na pewno się jeszcze dzisiaj zobaczycie.
- Nie byłbym tego taki pewien...- odparł łamiącym się głosem Niall, a mi autentycznie zrobiło się go szkoda. Ale się wkręcił...
- Czemu tak sądzisz?
- Widzieliście jak przed wczoraj Kate na mnie patrzyła podczas próby? Jakby mogła to by mnie posłała do piachu, a Gabrysia wcale nie miała lepszej miny widząc nasze wygłupy.
- Nie przesadzaj- starałem się go pocieszyć- Udowodniłeś tym, że jesteś zabawny! Poza tym i tak na największego debila wyszedł Louis. Jak zwykle zresztą...
- Ej! Walnął cię ktoś kiedyś?- oburzył się Tommo, który stanął przede mną z zaciśniętymi pięściami gotowymi do walki.
- Ja tylko stwierdzam fakty- uniosłem do góry dłonie broniąc się. Myślałem, że nasza wymiana zdań, chociaż trochę rozbawi Nialla, ale on dalej tkwił po uszy w swojej udręce.
- A co jeśli Kate jej coś okropnego nagada na mój temat i Gabrysia ze mną z-z-zer...
- Zerwie?- dokończył za niego Malik, a oczy chłopaka wypełniły się łzami- Tylko mi tu nie rycz jak jakaś baba!
- Niall, słońce ty moje!- przytulił go mocniej do siebie Harry- Na pewno nic takiego się nie stanie. Poza tym Gaba jest w tobie tak szaleńczo zakochana, że nie wiem co byś musiał zrobić żeby cię zostawiła, a już na pewno nie są to wygłupy w garderobie.
- Tak myślisz?- spytał z nadzieją w głosie, a Loczek przytaknął pewnie.
- Oczywiście, że tak. Jak chcesz to zaraz ci to udowodnię.
Styles wyciągnął z kieszeni spodni telefon i wybrał jakiś numer. Za jednym dotknięciem ekranu przełączył telefon na głośnomówiący i po chwili usłyszeliśmy głos Kate po drugiej stronie.
- Mam nadzieję, że to coś ważnego, bo jeśli nie to cię uduszę...- odezwała się wyraźnie rozdrażniona czymś tekściarka.
- To sprawa życia i śmierci- oparł szybko Harry, a ja przyłożyłem rękę do ust Louisa, żeby ten nie zaczął się śmiać.
- O co chodzi? Jestem na głośnomówiącym? Jakoś dziwnie cię słyszę.
- Tak, ponieważ dzwonię w imieniu Nialla- wyjaśnił pokrótce.
- A ten czego chce?
- Widzisz?! Ona mnie nienawidzi!- wtrącił się załamany Horan.
- O Boże... a temu co się stało?
- Zabroniłaś mu dzwonić do Gaby i siedzi tutaj załamany, prawie we łzach, martwiąc się, że powiesz coś jego ukochanej przez co ona z nim zerwie.
- Że co?- spytała zaskoczona, a ja mogłem sobie wyobrazić jak właśnie charakterystycznie marszczy brwi.
- Zrób z nim coś Kate, bo inaczej nas zespół straci jednego członka- błagał ją wciąż ostrym tonem Zayn.
- Zadaję się z bandą dzieciaków...- mruknęła, ale na tyle wyraźnie, że doskonale ją zrozumieliśmy- Słuchaj Niall, nie wiem co tam sobie ubzdurałeś w tej swojej farbowanej na blond łepetynie, ale nie mam zamiaru doprowadzać do rozpadu twojego związku z moją przyjaciółką, dopóki ona jest szczęśliwa, dlatego ogarnij się i zachowuj jak na dorosłego faceta przystało. Fajnie, że jesteś dla niej zabawny, a nie śmieszny w złym tego słowa znaczeniu, ale uwierz mi zależy jej również na tym aby czuć się przy tobie bezpiecznie, więc zachowuj się tak aby to poczuła, jasne?
- Tak- szepnął cicho zdruzgotany Romeo.
- Słucham?
- Tak, jasne- tym razem odpowiedział nieco pewniej, a my usłyszeliśmy jak Kate ciężko wzdycha.
- Chcecie ode mnie coś jeszcze czy już mogę iść cierpieć katusze?
- Czemu tak mówisz?- zapytałem zaintrygowany.
- Ponieważ Gaba postanowiła, że zabiera mnie dzisiaj do spa i na zakupy, których nienawidzę. Zapewne skończy się na mojej rychłej śmierci, dlatego już teraz mogę was zaprosić na mój pogrzeb. Tylko nie przynoście żadnych beznadziejnych wiązanek z idiotycznymi napisami "Ostatnie pożegnanie" i takie tam...
- Na pewno wpadniemy!- zapewnił ją rozbawiony Tommo.
- Ty akurat mógłbyś sobie darować- stwierdziła- Jeszcze tego by brakowało żeby ktoś odtańczył na moim grobie makarenę...
- Skąd wiedziałaś, że bym to zrobił?!- odezwał się zszokowany Lou, a ja spojrzałem na niego z otwartymi ze zdziwienia ustami. Chyba sobie jaja robi...
- Telepatia Tomlinson, telepatia- wyjaśniła.
- A co będzie do jedzenia?- wtrącił się wyraźnie spokojniejszy Horan.
- Niall!- upomnieliśmy go razem, a on rżnął głupa nie wiedząc o co nam chodzi.
- Nie wiem i raczej nie zdążę ustalić menu. Zapytaj Stylesa. Pewnie jego Gaba zatrudni jako kucharza.
- Nie zawiodę Cię- obiecał nasz kuchcik.
- Mam nadzieję. W końcu jesteś mistrzem w te klocki...- odparła z jawnym sarkazmem w głosie.
- Naśmiewasz się ze mnie?
- Ja? Gdzież bym śmiała!
Zaczęliśmy się wszyscy śmiać, a w oddali dało się usłyszeć niewyraźny głos Gaby, która ponaglała Kate aby zbierała się już do wyjścia.
- Sorry chłopaki, ale mój kat nachodzi, a jako pierwsze miejsce tortur wybrała spa, więc muszę kończyć.
- Trzymaj się! Będziemy się za ciebie modlić!- postanowił za nas wszystkich Louis, a dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Taa... to prędzej w piekle wyląduję. W sumie i tak bym tam trafiła to co to za różnica.- stwierdziła- Idę. Przynajmniej umierając będę ładnie wyglądać.
- Ty zawsze ładnie wyglądasz- palną Harry, a w salonie nastała cisza. Dopiero po chwili tekściarka zdecydowała się odezwać.
- Dzięki- mruknęła cicho- Cześć.
- Cześć!- pożegnaliśmy się jednocześnie, a nasze spojrzenia skupiły się na Loczku.
- No co?!- warknął, kręcąc się niespokojnie na swoim miejscu pod naszym czułym wzrokiem.
- Ty zawsze ładnie wyglądasz- zaczął go przedrzeźniać Malik, co skończyło się wojną na poduszki. Gdy Styles o mało co nie uderzył głową o kant stołu, postanowiłem interweniować. Paul by nas zabił gdyby coś mu się stało.
- Idziemy na miasto?- zaproponowałem, jednocześnie unikając latających wkoło poduszek.
- Świetny pomysł!- zgodził się ze mną Louis, a zaraz za nim dołączyli Harry i Zayn- Masz ochotę gdzieś wyjść Niall?- spytałem, wciąż trochę niemrawego chłopaka.
- Nie pytaj się go, tylko wyciągamy go z domu siłą- oznajmił Malik- Jak zostanie to znowu sobie coś ubzdura przez co my będziemy mieli przerąbane.
- Pójdę, pójdę...- westchnął zrezygnowany Horan i zwlekł się powoli z kanapy. Tommo pobiegł szybko do przedpokoju i w ciągu minuty był gotowy do wyjścia, z bojowym okrzykiem na ustach.
- Uwaga londyńczycy! One Direction nadchodzi!
The May Fair Spa
Pomimo ciągłych narzekań i wysłuchiwania tysiąca powodów, dla których warto było zmienić nasz dzisiejszy plan i zafundować sobie inne, o wiele bardziej interesujące rozrywki przynajmniej według mojej przyjaciółki, udało mi się przyciągnąć Kasię do jednego z moich ulubionych miejsc w Londynie. Żałuję, że nie zrobiłam jej zdjęcia kiedy szczęka opadła jej do podłogi, gdy weszła do budynku, w którym znajdowało się spa. Wszystko tutaj wykonane było ze stonowanych kolorów, ciemnego drewna, gładkich, błyszczących marmurów i niewielu metalowych dodatków. Nawet kwiaty zdobiące niektóre stoliki w poczekalni i recepcję wpasowywały się idealnie w klimat tego miejsca. Od razu po przekroczeniu progu człowiek stawał się spokojniejszy i bardziej rozluźniony, a to dopiero początek atrakcji.
- Muszę przyznać, że robi wrażenie- usłyszałam za swoimi plecami głos Kasi, która najwyraźniej zdążyła zebrać swoją żuchwę z lśniącej posadzi.
- Mówiłam, że będzie fajnie- uśmiechnęłam się triumfalnie, odnotowując jej pierwszą dzisiejszego dnia pozytywną reakcję i ruszyłam w kierunku recepcji.
- Witam panie bardzo serdecznie w The May Fair Spa. W czym mogę służyć?- blondynka, o idealnie spiętych włosach i krystalicznie niebieskich oczach, przywitała nas pogodnie.
- Byłyśmy na dzisiaj zapisane na pakiet zabiegów obejmujący manicure, pedicure, maseczki oraz masaż- wyjaśniłam, a kobieta z nieschodzącym z jej twarzy uśmiechem na ustach zaczęła sprawdzać wpisy w kalendarzu.
- Pani Szymańska?
- Zgadza się.
- Owszem, mamy taką rezerwację. Proszę na chwilę usiąść w poczekalni, a ja zaraz przyślę pracowników, którzy się paniami zajmą- poprosiła wskazując na kilka zamszowych kanap i foteli.
- Oczywiście.
Pociągnęłam Kasię za rękę, która aktualnie żyła w swoim świecie obserwacji i analizowania, jak zwykle gdy znajdowała się w nowym miejscu. Popchnęłam ją na jeden z foteli, a sama zajęłam drugi.
- Możesz przestać tak się na wszystko gapić jakbyś chciała coś ukraść?- zwróciłam jej uwagę, z obawy, że jej głowa obróci się zaraz o trzysta sześćdziesiąt stopni.
- Nie sądzisz, że tamten obraz pasowałby nam do salonu?- wskazała palcem na jakieś malowidło, które marnie komponowałoby się z naszymi ceglanymi i kremowymi ścianami.
- Weź się uspokój, bo już więcej cię nigdzie nie zabiorę. Tylko obciachu mi narobisz...- na twarzy dziewczyny zaczął pojawiać się niewinny, ale jednocześnie złowieszczy uśmieszek- O nie! Nie dam się na to nabrać!- uniosłam ostrzegawczo palec do góry, a ona zaczęła się śmiać- Nie myśl, że będziesz się zachowywać jak nienormalna i przez to ci odpuszczę, dla dobra własnej opinii.
- Rozgryzłaś mnie- przyznała się bez bicia, ciągle naśmiewając z moje miny. Już chciałam się jej jakoś odgryźć, ale stanęło przed nami dwoje ludzi, ubranych w identyczne kremowo-brązowe uniformy, z przyklejonymi uśmiechami na ustach.
- Witamy panie bardzo serdecznie. Ja nazywam się Nick, a to jest Emma- wskazał na koleżankę obok, zabójczo przystojny, wysoki brunet o czekoladowych oczach i trzydniowym zaroście, który jedynie dodawał mu uroku- Będziemy dzisiaj do waszej dyspozycji i zadbamy o to abyście wyszły stąd zadowolone i zrelaksowane.
- Ktoś wam to napisał i kazał mówić, czy sam to wymyśliłeś?- wypaliła nagle Kasia, na co ja szturchnęłam ją łokciem, a przystojniak Nick uniósł do góry jeden kącik ust.
- To drugie- oznajmił z niebezpiecznym błyskiem w oku- Jak się spisałem?
- Można by jeszcze trochę nad tym popracować- odpowiedziała Kate nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego.
- Zapewne. Zna pani kogoś kto mógłby mi w tym pomóc?
- Owszem i proszę mów mi Kate- wyciągnęła do niego swą drobną dłoń, a on ujął ją delikatnie swoją trzykrotnie większą, ale to nie było najważniejsze. Pytanie brzmiało dlaczego oni ze sobą flirtują?!
- Chyba powinniśmy już zacząć...- zabrała głos Emma, której tak samo jak mi nie podobała się ta sytuacja.
- Naturalnie- zwrócił się do niej z mniej autentycznym uśmiechem Nick- W takim razie ja zajmę się Kate, a pani pójdzie z moją koleżanką. Odpowiada paniom taki podział?- spytał grzecznie, ale nim zdążyłam się sprzeciwić, przyjaciółka pojęła za mnie decyzję.
- Pasuje- odpowiedziała obniżonym głosem, a ja wywróciłam oczami- Ona ma chłopaka, a chyba nie chcemy wzbudzać w nim niepotrzebnej zazdrości, prawda?
- Absolutnie się z tobą zgadzam- mężczyzna, który mógłby uchodzić za greckiego boga, położył swoją rękę w dole jej pleców i obie zostałyśmy zaprowadzone do niewielkiego pomieszczenia gdzie czekały na nas dwie kosmetyczki- Na początku zadbamy o wasze paznokcie, następnie odprężą się panie podczas zabiegów na twarz, a na koniec coś co wszyscy kochamy najbardziej, czyli godzinny masaż, po którym będziecie zrelaksowane jak nigdy dotąd.
- Ty masujesz?- przyjaciółka zwróciła się do niego unosząc do góry jedną brew.
- Tak i obiecuję, że przyjdę po ciebie osobiście- mrugnął do niej okiem, a ona na szczęście pozostała na to obojętna.
- Trzymam za słowo.
Nasi dzisiejsi opiekunowie, czy jak ich tam można nazwać wyszli z przytulnego pokoju, a my zajęłyśmy miejsca na dwóch niewiarygodnie wygodnych fotelach. Czułam się jakbym siedziała na delikatnym obłoku, choć nigdy tego nie robiłam. Jednak wróćmy do rzeczywistości...
- Możesz mi powiedzieć co ty odwalasz?- spytałam sycząc przez zaciśnięte zęby.
- O co ci chodzi?
- O to, że go podrywasz!
- Ja go nie podrywam tylko z nim flirtuję- poprawiła mnie z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.
- A co to za różnica?
- Taka że gdybym go podrywała to chciałabym się później z nim umówić, a tak po tym jak stąd wyjdziemy zapomnę o nim w ciągu pięciu minut- wyjaśniła.
- Niech ci będzie...- burknęłam pod nosem, a ona wywróciła oczami.
- Gaba, naprawdę sądzisz, że mogłabym z nim pójść na randkę albo dać mu mój numer?
- Nie wiem- wzruszyłam ramionami- Ostatnio mam wrażenie, że w ogóle cię nie znam...
Kasia skupiła na mnie swoje przenikliwe spojrzenie, po czym westchnęła ciężko.
- Pamiętaj, że obiecałam ci wszystko dzisiaj wyjaśnić i to zrobię, ale pozwól, że na osobności- powiedziała po polsku, aby kobiety przed nami nie zrozumiały co mówi, jednocześnie grzecznie się do nich uśmiechając.
- Dobrze- zgodziłam się, nie mając za bardzo innego wyjścia- Podczas lunchu?
Przyjaciółka przytaknęła i oparła głowę o miękkie wezgłowie zamykając oczy i oddając się spokojowi panującemu dookoła. Przyglądałam się jeszcze przez chwilę jej na pozór spokojnej twarzy, ale w głębi serca wiedziałam, że coś zżera ją od środka, a ona sama nie umie sobie z tym poradzić. Jednak największym problem stanowiło to, że nie pozwalała sobie pomóc tylko zawzięcie walczyła z tym sama.
Pub Lamb & Flag
Pub nie był bardzo zatłoczony, dlatego bez problemu znaleźliśmy miejsce dla naszej piątki. Tylko kilka osób siedziało bezpośrednio przy barze, a poza tym zajęte był tylko trzy niewielkie stoliki. Sami usiedliśmy w samym rogu, a Liam poszedł zamówić nam po piwie.
- Rozchmurz się Niall- szturchnąłem przyjaciela, który siedział smutny z głową opartą na dłoniach- Słyszałeś co powiedziała Kate. Gaba jest z tobą szczęśliwa, więc nie masz się o co martwić.
- Wiem...- westchnął cicho- Teraz już tylko mi przykro, że pomimo tego, że mamy cały dzień wolny nie spędzam go z nią.
- Źle ci z nami?- spytał się obrażony Zayn.
- Nie będę ci wypominał, że w domu groziłeś, że zlejesz mnie na kwaśne jabłko.
- Twoje naganne zachowanie wymagało ostrych środków wychowawczych- tłumaczył się.
Rozmowę na temat poprawnego i bezstresowego wychowania przerwał nam Payne z Harry'm, którzy postawili przed każdym z nas schłodzony kufel ze złotym trunkiem.
- Napij się to od razu ci przejdzie- zapewnił go Styles.
- Odezwał się ten doświadczony w piciu- dogryzał mu Malik- Skąd wiesz, że mu pomoże, skoro dopiero od kilku dni możesz legalnie pić?
- To, że nie robiłem tego w miejscach publicznych nie znaczy, że w ogóle nie piłem.
- O! Mamy nowego buntownika w zespole!- klasnąłem rozbawiony w dłonie- Kto by pomyślał, że pod tymi uroczymi loczkami i słodkimi dołeczkami kryje się taki niepokorny chłopak...
- Spadaj Louis!- oberwałem za swój komentarz po głowie, ale mimo to przyjaciel usiadł obok mnie. Rozmowa toczyła się własnym rytmem, ale on nie brał w niej udziału gdyż cały czas zajęty był odbieraniem nowych wiadomości i odpowiadaniem na nie.
- Z kim tak zawzięcie piszesz, że sprawia ci to taką radość? Wyglądasz jak głupek szczerząc się do tego małego ekranu. Chyba zaraz wyjmę aparat i zrobię ci zdjęcie- zagadnąłem zerkając mu przez ramię, ale szybko zablokował telefon- Uuu... ktoś tu coś ukrywa....
- Wcale nie. Po prostu to nie twój interes- odparł zwięźle i upił łyk swojego alkoholu.
- Od kiedy to masz przede mną tyle tajemnic Harry?- spytałem urażony.
- Lou...- jęknął poirytowany moją ciekawością- To nie tak. Po prostu nie chcę nic zapeszać dopóki nie będę tego pewien i tyle.
Rozejrzałem się konspiracyjnie dookoła, a gdy byłem pewien, że pozostała trójka jest na tyle skupiona na rozmowie o piłce nożnej, że w ogóle nie zwracając na nas uwagi, nachyliłem się w jego stronę i szepnąłem mu na ucho:
- Czy ty cały czas piszesz z Kate?
Chłopak posłał mi mordercze spojrzenie, a ja zakryłem ręką usta! Ale jaja! A jednak! Miałem rację!
- Chcę wiedzieć więcej!
- Tomlinson dobrze ci radzę, zamknij się!- kopnął mnie pod stołem zirytowany Loczek.
- Proszę!- mój błagalny okrzyk o więcej informacji przyciągnął nieproszoną uwagę Zayna, Liama i Nialla.
- Co wy wyprawiacie?- popatrzał na nas skonsternowanym wzrokiem Li.
- Harry nie chce mi zrobić zapiekanek na kolację- wypaliłem pierwsze co przyszło mi na myśl i choć pewnie prędzej uwierzyliby w to gdyby to powiedział Horan, na szczęście tym razem też to łyknęli.
- Czemu nie będzie zapiekanek?- odezwał się nasz nadworny głodomór, ratując mi tym skórę.
- Bo nie mamy pieczarek.
- Zawsze możemy kupić po drodze- zasugerował Payne.
- Czyli pieczarkowy problem uważam za rozwiązany- uśmiechnąłem się zadowolony, jakby mi faktycznie na tym zależało. Powinienem zostać aktorem.
- Jak myślicie, co robią dziewczyny?- wspomniał znowu Niall, na co wszyscy wywróciliśmy oczami.
- A ten znowu zaczyna...- pokręcił z rezygnacją Malik- Co mogą robić w spa? Pewnie masują je jacyś przystojniacy albo...
Niestety Zayn ugryzł się w język, ale było już za późno. Blond przyjaciel usiadł wyprostowany na swoim krzesełku, podobnie jak Styles, z tym że ten drugi szybko się opamiętał żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń swoją reakcją. Co do Horana to on nie ukrywał niczego. Z jego oczu biła taka złość, że dzieci na ulicy by się go wystraszyły, a pięści miał tak mocno zaciśnięte, że aż knykcie mu pobielały. Niall Horan- wersja Rambo.
- Gdzie idziesz?!- spytał przerażony Li, kiedy przyjaciel zerwał się z miejsca i ruszył w stronę wyjścia.
- Znaleźć Gabrysię.
- Jak chcesz to zrobić skoro nawet nie wiesz gdzie poszły.
Chłopak przystanął w miejscu, ale dalej stał do nas plecami. Po chwili wyciągnął z kieszeni telefon i przyłożył go do ucha.
- Kurwa!- krzyknął zdenerwowany, gdy osoba po drugiej stronie nie odebrała.
- Weź się opanuj!- upomniał go Malik- Ja tylko żartowałem!
- A co jeśli masz rację?
- Daj spokój!- pociągnąłem go za ramię i posadziłem z powrotem na miejscu- Jak chcesz to Harry znów zadzwoni do Kate żeby cię uspokoić.
- Nie- odrzucił moją propozycję- Wkurzy się, że zawracam jej głowę i specjalnie mi coś nagada w ramach zemsty.
- To w sumie prawdopodobne- przyznałem- To co robimy?
- Jeszcze jedno piwo.
Restauracja "Story"
Jak dotąd nasz babski dzień nie przebiega aż tak strasznie jak sądziłam. Zgrzeszyłabym narzekając na pracę kosmetyczek czy silnych dłoni Nicka, które wymasowały mnie od stóp do głów.
- Masz jego numer?- Gaba przerwała swój posiłek aby zadać nurtujące ją pytanie.
- Może...- uśmiechnęłam się tajemniczo upijając łyk wina.
- Czyli masz.
- Ma to jakieś znaczenie? I tak się z nim nie umówię- oznajmiłam, pewna swych słów.
- Rób co chcesz tylko nie mów o tym Harry'emu.
- Czemu za każdym razem gdy rozmawiamy o przedstawicielach płci męskiej i jest to związane również ze mną, zawsze o nim wspominasz?- zmarszczyłam brwi starając się udawać rozgniewaną, choć w głębi duszy modliłam się żeby zaraz nie wyleciała z tekstem "Wiem co zrobiłaś na urodzinach! Widziałam ja całowaliście się w holu!", choć pewnie gdyby tak było nie omieszkałaby mnie o tym od razu poinformować.
- Ponieważ chcę żebyś pamiętała, że Styles ma na twoim punkcie bzika i informacja o tym, że obmacywał cię jakiś osiłek wpędziłaby go do grobu.
- Nick wcale mnie nie obmacywał! Za kogo ty mnie masz?- uniosłam się zdenerwowana, ale z jednej strony nie chciałam drążyć tego tematu- Poza tym to chyba o mnie powinnaś się bardziej martwić niż o Harry'ego...
- Gdybym tylko wiedział o co mam się martwić to bym to robiła- wypomniała mi subtelnie to, że wciąż trzymam buzię na kłódkę. Westchnęłam ciężko, opierając łokcie na stole i krzyżując razem dłonie.
- Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko- odparła krótko, a ja spuściłam na chwilę głowę by pozbierać myśli i zdecydować się od czego zacząć.
- W takim razie powodem, dla którego twój tata do mnie dzwonił było fakt iż mój prawnik chciał się ze mną spotkać w trybie natychmiastowym.
- Czemu?- wtrąciła się, wybijając mnie tym z równowagi.
- Możesz mi nie przerywać?- dziewczyna skinęła szybko głową, a ja kontynuowałam- Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale byłam tym lekko przerażona. Uprzedzając pytanie, które zapewne później byś zadała, to nie ja poprosiłam Tomka żeby ze mną poleciał. Sam to zaproponował a ja się zgodziłam. Ale wróćmy do sedna... jak się później okazało moi rodzice zrobili mi niespodziewany prezent na urodziny i przepisali na mnie osiemnastowieczny dworek pod Wrocławiem.
- Jak mogli to zrobić skoro nie żyją?- zapytała prosto z mostu przyjaciółka, chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego co powiedziała.
- Sądzę, że już dawno to zaplanowali, więc wszystkie papiery założyli na długo przed tą datą- podzieliłam się z nią swoimi przypuszczeniami- Tak czy siak pierwszym moim pomysłem było sprzedać dom, ale Tomek namówił mnie bym najpierw go zobaczyła i... zakochałam się w nim. Naprawdę jest piękny. Dosłownie jakby wyciągnięty z tych twoich romantycznych powieści. Na pewno by ci się tam spodobało- zapewniłam ją, a ona otworzyła szeroko usta.
- Pojedziemy tam kiedyś?!- niemal zaczęła skakać na krzesełku z podekscytowania, a ja zaczęłam cicho chichotać.
- Jasne. Możemy się tam wybrać na wakacje albo długi weekend.
- Tak!- klasnęła uradowana w dłonie.
- Wracając jednak do tematu...- upomniałam nas obie, biorąc głęboki wdech- To było dla mnie naprawdę ciężki weekend i w dodatku na sam koniec gdy już myślałam, że jest lepiej...- urwałam kiedy poczułam jak wielka gula rośnie w moim gardle.
- Co się stało?- Gaba popatrzyła na mnie z niepokojem, gdy moje oczy zaczęły robić się szkliste.
- Twoi rodzice zorganizowali kolację pożegnalną i na początku było świetnie- zebrałam w sobie wszystkie siły, aby mówić dalej- Twoja mama jak zwykle udzieliła mi kilku mądrych rad, pożartowałam z Adamem, który ciągle naśmiewał się z tego, że twój chłopak farbuje włosy...
- Zabiję gnoja!- przyjaciółka walnęła pięścią w stół, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć widząc jej reakcję.
- Później twój tata nieumyślnie wyjawił mi po kim odziedziczyłaś umiejętność przesłuchiwania ludzi zadając serię pytań odnośnie Nialla, w których oczywiście zapewniłam, że jest on ideałem na męża i najlepszym dawcą genów dla jego przyszłych wnuków.
- Co zrobiłaś?!- dziewczyna o mało włos nie udławiła się kawałkiem brokuła, który miała w ustach.
- Ta mina jest warta każdych pieniędzy- zaczęłam zasłaniać usta dłońmi, żeby nie wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem, a przyjaciółka kopnęła mnie w piszczel pod stołem- Auć! Za co to?!
- Za strojenie sobie ze mnie żartów!- zamachnęła się jeszcze raz, ale tym razem trafiła w nogę od stolika- Mów mi tu szybko, co naprawdę im powiedziałaś!
- Nic takiego! Wspomniałam, że jesteś szczęśliwa, oboje bardzo się kochacie i takie tam, ale nie sądzę żeby to na długo zaspokoiło ich ciekawość. Prędzej czy później będziesz musiała im go przedstawić.
- Niby jak?
- Może mogliby nas odwiedzić w Londynie?- zaproponowałam- Już dawno u nas nie byli, a Adam na pewno z chęcią poszedłby do jakiegoś lokalnego klubu.
- Przecież on ma szesnaście lat- przypomniała mi.
- Ale wygląda na co najmniej dziewiętnaście- zauważyłam- Mam ci przypomnieć ile razy ciebie pytano o dowód przy zakupie zwykłej zapalniczki, a jemu sprzedawali czteropak piwa życząc miłego dnia?
- Dalej to robią...- mruknęła pod nosem niezadowolona- Dobra co było dalej?
Ponownie mój głos odmówił posłuszeństwa, gdy doszłam w końcu do tej mniej przyjemnej części tamtego wieczoru. Po chwili pełnej napięcia ciszy i kilku niespokojnych ruchach na swoim krześle zabrałam głos.
- Cóż... tak jakoś wyszło, że temat zszedł na wspominanie naszego wyjazdu i...
- I co?
- I wyszło na to, że tak naprawdę ta cała popieprzona sytuacja, w której byłam zmusiła cię do wyjazdu ze mną żeby się mną zaopiekowała, a tak naprawdę tego nie chciałaś.
- Słucham?!- Gaba spojrzała na mnie zbulwersowana.
- Twoja rodzina chciałaby żebyś wróciła do Polski,a tymczasem ja cię tu sprowadziłam, teraz zatrzymuję....
- Co ty za głupoty wygadujesz?!- przyjaciółka nie wytrzymała- Sama podjęłam decyzję o wyjeździe i choć faktycznie w dużej mierze była ona pozytywna ze względu na moją troskę o ciebie, to przecież nie tylko o to chodziło. Od zawsze marzyłyśmy i planowałyśmy o wyjeździe do Anglii. Sama potarzałam to rodzicom przy każdej nadarzającej się okazji odkąd skończyłam dwanaście lat! To niedorzeczne...- pokręciła z niedowierzaniem głową, ujmując moje obie dłonie w swoje- To dlatego tak dziwnie zachowywałaś się po powrocie i nie chciałaś mi nic mówić?
- Ja tylko nie chciałam zawracać ci dłużej głowy moją popieprzoną osobą. Wolałam żebyś skupiła się na sobie, studiach, Niallu...- wyjaśniałam, kiedy nieproszone łzy spływały mi po policzku- Naprawdę nie chciałam odciągać cię od rodziny...
- Czy ty zwariowałaś?- spytała całkiem poważnie- Nie odciągasz mnie od rodziny! Sama mnie pakujesz co miesiąc do samolotu, żebym poleciała tam chociaż na weekend. To nazywasz separowaniem od bliskich?.
Wzruszyłam bezwiednie ramionami, na co przyjaciółka wywróciła oczami.
- Nigdy, przenigdy nie zmusiłaś mnie do tego abym zrobiła coś wbrew samej sobie i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej, jasne?
- Tak...- szepnęłam pod nosem, gdyż gdybym spróbowała odezwać się głośniej prawdopodobnie zaskrzeczałabym jak stara kura.
- Jejku Kasia... tak bardzo mi przykro za to co Ci powiedzieli- przysunęła swoje krzesło bliżej mnie i przytuliła.
- Wszystko w porządku. Rozumiem ich...- zapewniałam ją, ale ona już sobie wyrobiła opinię na ten temat.
- A ja nie i zaraz po tym jak ich spotkam, skopię im tyłki- odparła poważnie, a ja zaczęłam się śmiać.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją potulną współlokatorką?!- spytałam udając przerażenie, po czym Gaba dołączyła do mnie i razem chichotałyśmy jak głupie dopóki nie usłyszałam pewnego słodkiego głosu za swoimi plecami.
- Kate!- ktoś wołała mnie z daleka, a gdy spojrzałam przez ramię zobaczyłam idącą w naszą stronę Caroline. Mina brunetki obok mnie dawała jasno do zrozumienia, że zrobi jeszcze jeden krok, a wyjmie z torebki ukrytą armatę i zacznie do niej strzelać.
- Błagam cię o spokój i opanowanie- ścisnęłam jej rękę, ale niestety nie dostałam żadnej odpowiedzi. Nim zdążyłam powtórzyć swoją prośbę poczułam jak idealnie prezentująca się szatynka, bierze mnie w swoje ramiona.
- Co za spotkanie!- uśmiechnęła się do mnie promiennie i ucałowała w policzek- Witaj Gaba!
Przyjaciółka zacisnęła pięści słysząc padającą z ust jej wroga, skróconą wersję swojego imienia, która była zarezerwowana tylko dla przyjaciół, ale na szczęście jej tajna broń dalej pozostawała w ukryciu.
- Cześć- burknęła pod nosem, biorąc spory łyk wina. Dziewczyna bezbłędnie odczytując jej nastawienie wobec niej, zrezygnowała z dalszej konwersacji, skupiając całą swoją uwagę na mnie.
- Zdecydowałaś się już kiedy do nas wpadniesz?- przeszła od razu do konkretów, a ja nabrałam wody w usta. Cholera! Zupełnie o tym zapomniałam.
- Yyy... Miałam dzisiaj poszukać jakiegoś wolnego terminu...- zaczęłam niezdarnie się tłumaczyć, a Caroline klepnęła mnie zaczepnie w ramię.
- Oj daj spokój! Praca kuriera nie może być aż tak absorbująca.
- Taak...- ciekawe jak bardzo by się zdziwiła gdyby dowiedziała się, że jestem kompozytorką i pracuję w muzycznym show biznesie. Może innym razem- A jednak!
- Może w przyszłym tygodniu? Na przykład w piątek- spytała, a ja zmarszczyłam brwi.
- Przecież to są walentynki...
- Para i singielka razem w wieczór walentynkowy. Ubaw po pachy...- skomentowała, siedząca do tej pory cicho Gaba. Szkoda, że nie pozostała w tym stanie do końca naszej rozmowy.
- Zawsze możesz przyjść z kimś- oznajmiła szturchając mnie w ramię Caroline.
- Obawiam się, że...
- A to akurat prawda!- przyjaciółka podłapała temat, wyraźnie zadowolona z tego co właśnie wymyśliła. I oby nie było to...- Może zaprosiłabyś Harry'ego?
- Harry'ego?- powtórzyłyśmy posyłając dziewczynie lodowate spojrzenie. Zabiję ją któregoś pięknego dnia!
- Oczywiście! To taki nasz stary kumpel- zaczęła tłumaczyć pokrętnie o kogo chodzi, zdezorientowanej szatynce- Na pewno z chęcią by z tobą poszedł.
- Nie sądzę żeby to był dobry pomysł...- stwierdziłam, próbując ją uciszyć, ale słodka Caroline okazała się zbyt ciekawska.
- Czemu?
- Jakby to ująć...- próbowałam znaleźć odpowiednie słowa, aby wyrazić swoje obawy- Tomek za nim nie przepada, podobnie jest zresztą na odwrót.
- W takim razie to będzie wspaniała okazja aby zakopać topór wojenny!- oznajmiła zadowolona.
- Ale...
- Żadnych ale! Widzimy się w piątek o osiemnastej. Wyobraź sobie...- objęła mnie ramieniem i zaczęła patrzeć w dal- Pyszna kolacja, schłodzone wino... można sobie wymarzyć lepszą sytuację do pogodzenia się?
- Nawet nie próbuję- odpowiedziałam z sarkazmem, który pozostał niezauważony.
- W takim razie ustalone! A teraz wybaczcie mi moje drogie, ale jestem umówiona. Do zobaczenia!- uściskała nas mocno z obowiązkowym całusem w policzek i gdy tylko zniknęła nam z pola widzenia, wycelowałam w Gabę palcem.
- Zabiję cię.
Centrum handlowe "Westfield London"
Sklep numer... kto by to zliczył? Pogubiłam się po dziesiątym czy jedenastym gdy zostałam zmuszona do przymierzenia... którejś tam sukienki i zawalona kilkoma kolejnymi torbami pełnymi ciuchów. I niech was nie zwiedzie myśl, że skoro już dałam się zamknąć w przymierzalni to, któraś z nich jest moja. Nic bardziej mylnego. Ja tu tylko uchodzę za zgarbionego wielbłąda, dla księżniczki Gabrieli, od której co chwilę słyszę coś takiego:
- Możesz się pośpieszyć? Jak będziesz się tak wolno ruszać to nam zamkną wszystkie sklepy!
- Zapłaciłabym im za to...- mruknęłam pod nosem, gdy jedna z siatek wymsknęła mi się z dłoni, a jej zawartość wypadła na błyszczącą posadzkę centrum handlowego. Cóż za szkoda, że to akurat ta z bielizną...
- Kaśka!
- No co?!- w końcu puściły mi nerwy i reszta zakupów dołączyła do osamotnionych majtek i stanika- Nawet mnie nie wkurzaj, bo zaraz będziesz to sobie sama nosić! Możesz mi powiedzieć po co ci cztery pary nowych spodni? Tym bardziej, że wszystkie są czarne?!
- Ponieważ...- Gaba założyła ręce na piersi, aby mi na spokojnie wyjaśnić po co jej te cholerne gacie, ale uznałam to za zbędną wiedzę.
- Albo wiesz co, nie kłopocz się tłumaczeniem mi twojego toku myślenia- uniosłam rękę do góry, aby ją uciszyć i zaczęłam zbierać reklamówki z ziemi.
- To nie moja wina, że tobie nic nie jest potrzebne, a jak już na czymś zawiesisz oko to są to marynarki i białe koszule na biznesowe spotkania.
- Spędzam tam najwięcej czasu, więc one przydają mi się najbardziej!- broniłam moich modowych wyborów, ale to nie był wystarczający pretekst w mniemaniu zakupoholiczki.
- Jasne. Na pewno ktoś zauważy, że idealnie skrojona biała koszula jest nowa skoro wszystkie wyglądają tak samo.
- Na pewno ktoś zauważy, że masz cztery pary nowych czarnych spodni skoro wszystkie wyglądają praktycznie identycznie- przedrzeźniałam ją, wpychając jej połowę zakupów- Ostatni sklep i wychodzimy- zastrzegłam gdy przyjaciółka przekroczyła próg kolejnego butiku z jaskrawym światłem i beznadziejną muzyką.
- Proszę, pozwól mi coś dla ciebie wybrać- błagała, gdy krążyłyśmy między kolejnymi wieszakami.
- Nie.
- Moim zdaniem powinnaś kupić sobie wystrzałową kieckę, na kolację z Tomkiem i Caroline...- stwierdziła, a ja ugryzłam się w język nim bezmyślnie się z nią nie zgodziłam. W sumie nic nie mam do nowej partnerki mojego byłego chłopaka, ale miło by było wyglądać lepiej od niej przynajmniej ten jeden raz. Naprawdę nie wiem jak ona to robi, że za każdym razem gdy ją spotykam wygląda jak wyciągnięta z magazynu Vogue'a.
- Tylko ta jedna rzecz- zgodziłam się, a Gaba wyglądała jakbym spełniła jedno z jej marzeń.
- Ale z dodatkami i butami?- spytała z nadzieją.
- Niech ci będzie...- machnęłam ręką, a ona rzuciła się w poszukiwaniu idealnego zestawu- Czekam przy przymierzalniach!- krzyknęłam za nią, zanim zdążyła zniknąć pośród tony ciuchów.
Weszłam do jednej z kabin i usiadłam na niewielkim krzesełku żeby ulżyć moim biednym nogom. Założę się, że będę miała jutro większe zakwasy niż po niejednym treningu. Zgubą było przymknięcie na chwilę powiek, które za nic nie chciały się z powrotem otworzyć gdyby nie upierdliwy dźwięk mojego telefonu.
- Halo?- odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Cześć Kate!- usłyszałam po drugiej stronie jednego z moich ulubionych ludzi na tym świecie.
- Witaj Ed- uśmiechnęłam się słysząc jego głos- Co słychać?
- To i tamto...- opowiedział niezwykle rozwięźle- Chętnie bym się zagłębił w szczegóły, ale może innym razem.
- O co chodzi?
- Chciałem żebyś pomogła mi zrobić listę rzeczy, które trzeba kupić na jutrzejszy wieczór, kto wystąpi i takie tam. To co zwykle- wyjaśnił, a ja zmarszczyłam w zamyśleniu brwi.
- A co jest jutro?
- Coś ci na pamięć padło?- spytał zaskoczony moją niewiedzą- A może się zakochałaś?
- Nie żartujmy, dobrze?- walnęłam przez przypadek głową o cienką ściankę, a dziewczyna obok odkrzyknęła "zajęte!"- Po prostu jestem zmęczona i nie pamiętam.
- Jutro organizujemy nasz comiesięczny wieczór talentów- przypomniał mi, a ja uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
- Ale ze mnie idiotka! Kompletnie wyleciało mi to z głowy.
- To jak? Pomożesz mi?
- Jasne!- odparłam- Wyślę ci listę jak tylko wrócę do mieszkania, a jutro z samego rana pojawię się w "27".
- Świetnie. Będę tam na ciebie czekał. Do zobaczenia!- pożegnał się radośnie i zakończył połączenie.
Naprawdę nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Chodzę rozkojarzona i nie pamiętam o najważniejszych rzeczach, co nigdy mi się nie zdarzało. Czyżby to oznaki demencji? "A może jednak zakochania?", podpowiedziała mi moja podświadomość, ale szybko ją uciszyłam, gdy w przymierzalni pojawiła się Gaba ze stosem sukienek.
- Przymierzaj- rzuciła nimi we mnie, a ja już żałowałam, że zgodziłam się zrobić z niej moją stylistkę.
Czerwona, zielona, czarna, szara, różowa... teraz to przesadziła. Chyba zwariowała jeśli myśli, że wcisnę się w nie wszystkie.
- Przyniosłaś cały asortyment?- wychyliłam się zza cieniej kotary, gdy tymczasem przyjaciółka siedziała na wielkiej kanapie obok wyglądających jakby mieli zaraz zejść kilku chłopaków. Łączę się z wami w bólu chłopcy.
- Tak. Skoczyłam jeszcze do sklepu obok po tą fioletową- odpowiedziała poważnie znad gazety, którą akurat czytała i szczerze powiedziawszy nie mam zielonego pojęcia czy żartowała, czy nie.
Schowałam się z powrotem w niewielkiej kabinie i z grymasem na twarzy zaczęłam wciągać na siebie obcisłe ciuchy. Za każdym razem gdy wychodziłam żeby pokazać się przyjaciółce, ta po kilku sekundach oględzin mojej sylwetki stwierdzała, że kompletnie mi nie pasuje i kazała wkładać następną. Ze spuszczoną głową wracałam do środka, ale za to wydaje mi się, że umiliłam nieco czas czekającym na swoje damy panom. Gdy dotarłam do zielonej nawet nie trudziłam się jej przymierzeniem tylko od razu przeszłam do ciemno granatowej. Muszę przyznać, że czułam się w niej naprawdę dobrze. Sukienka była idealnie dopasowana, a od wcięcia w talii lekko rozchodziła się ku dołowi. Ramiączka i górna część dekoltu była wykonana z przeźroczystego materiału, a tułów i dolny brzeg były obszyte piękną koronką. Gdy pokazałam się przyjaciółce i reszcie publiczności na ich twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy.
- Bierzemy!- krzyknęła zadowolona z siebie Gaba, a jedna z dziewczyn mojego męskiego jury podeszła do mnie i zapytała.
- Skąd ją wzięłaś?
- To ona...- wskazałam na przyjaciółkę, ale ta pociągnęła mnie za ramię w stronę wielkiego lustra, ukazując reszcie wycięcie na plecach sięgające aż do lędźwi.
- Ta była ostatnia!- poinformowała niepocieszoną dziewczynę, a gdy jej chłopak szepnął ciche "uuu" trzepnęła go swoją bluzką.
Stanęłyśmy przed lustrem i przyglądałyśmy się temu kawałkowi materiału w ciszy.
- Do tego czarne szpilki, delikatne dodatki i wszyscy będą ci jeść z ręki. Zwłaszcza Harry- mrugnęła do mnie. Czując się wyjątkowo pewnie w tym stroju wzięłam głęboki wdech i spojrzałam jej prosto w oczy. Teraz albo nigdy.
- Jeśli zdziwisz się bardziej niż po tym co ci powiedziałam do tej pory o moich rodzicach i niespodziewanym prezencie, to możesz pakować manatki i wyprowadzać się z mieszkania, jasne?- wyjaśniłam jej zasady jakie obowiązywały podczas tej części rozmowy, a ona niepewnym skinieniem głowy na nie przystała. Wciąż nie będąc pewną czy powinnam to zrobić zamknęłam na chwilę oczy i w końcu wydusiłam z siebie.
- Pocałowałam go.
- Kogo?- spytała nie rozumiejąc o co, a właściwie o kogo mi chodzi.
- Styles'a. Pocałowałam go. Kilka razy. I to nie był zwykły całus w policzek- wyjaśniłam nieco bardziej szczegółowo, modląc się żeby nie chciała znać szczegółów.
Przyglądałam się jej z przerażaniem, gdyż nie mogłam wyczytać nic z wyrazu jej twarzy. Patrzyła na mnie otępiale, po czym zaczęła się głośno śmiać.
- Twoje poczucie humory jest niesamowite!- szturchnęła mnie w ramię rozbawiona, a ja stałam jak skamieniała. Dziewczyna złapała się za brzuch, a łzy zaczęły spływać jej po policzkach, dosłownie jakby usłyszała przed chwilą najlepszy żart świata- O kurczę... Już myślałam, że ty naprawdę... go...- opanowała się szybko gdy założyłam ręce na piersi i czekałam aż się uspokoi. Wtedy do niej dotarło- O Boże! Ty naprawdę to zrobiłaś!- zakryła ręką usta, i wytrzeszczyła na mnie swoje i tak już wielkie, brązowe oczy- Matko Przenajświętsza! Jak to? Kiedy? Dlaczego?!
- Tak to- wzruszyłam ramionami- Pierwszy raz u niego na urodzinach. Dlaczego? Pytaj mnie a ja ciebie- westchnęłam opierając się o zimną ścianę- Tak wyszło. Nie wiem co mi strzeliło do głowy.
- To... wow!- skomentowała krótko, choć liczyłam na coś więcej- Żałujesz?- spytała w prost widząc mój grymas po przyznaniu się do winy.
- I tak i nie. Zależy z której strony na to spojrzę- przyznałam.
- To znaczy?
- To znaczy...- próbowałam się wysłowić, ale marnie mi to szło- Gdy pomyślę, że razem pracujemy mam ochotę się sama ukamienować albo zamieszkać na Antarktydzie, ale z drugiej strony jak sobie to przypomnę co wtedy czułam... popełniłabym ten błąd jeszcze raz- przyznałam bardziej sama przed sobą niż przed nią.
- Czemu nazywasz to błędem?- spytała zaskoczona- To wcale nie był błąd.
- Oczywiście, że był!- oburzyłam się jej niezrozumieniem- Jak niby by miało to wyglądać? I co to jest właściwie "to"? Tak naprawdę nie wiem czego on ode mnie chce, ani czego ja chcę od niego. Poza tym gdy już razem z chłopakami stanie się sławny nasza znajomość będzie musiała się zakończyć.
- Co?! Czemu?
- Dobrze wiesz czemu- oznajmiłam, a ona wywróciła oczami.
- Daj spokój! Nie stwarzaj sobie sama problemów. Ed zapewne też niedługo będzie sławny i jakoś nie zanosi się na to, żeby to w jakiś negatywny sposób wpłynęło na waszą przyjaźń.
- To zupełnie coś innego...- upierałam się przy swoim- Czemu wszystko w moim życiu musi być takie popieprzone?- zwróciłam się z wyrzutem do wszechświata unosząc ręce do góry i zakrywając dłońmi twarz, a zaraz po tym poczułam jak Gaba mnie do siebie przytula.
- Jest tak samo popieprzone jak ty, a mimo wszystko dalej cię kochamy. Powinnaś się z tym pogodzić i zrobić to samo. Pokochaj swoje nowe życie i naucz się nim cieszyć. Niekoniecznie w pojedynkę- uśmiechnęła się do mnie ciepło, a ja odwzajemniłam jej gest- Poza tym wyobraź sobie jak świetnie by było gdybyśmy znów zaczęły chodzić na podwójne randki, tak jak w drugiej klasie ogólniaka!
- O nie!- uniosłam do góry ręce w geście obronnym- Nie pozwolę żeby tak jak ostatnio twój partner zwymiotował na moje buty, po tym jak spił się lewym bimbrem od swojego dziadka!- przypomniałam nam obu to jakże nieszczęsne dla mnie wydarzenie i rozbawione udałyśmy się do kas.
Ku zaskoczeniu nas obu tylko ja musiałam uregulować należność za swoje zakupy. Wyszłyśmy ze sklepu, a Gaba nie próbowała nawet mnie przekonać abyśmy wstąpiły do kolejnego. W ciszy i spokoju kierowałyśmy się w stronę wyjścia, gdy nagle moje nogi same zatrzymały się przed drzwiami, nad którymi wisiał szyld Salon fryzjerski. Przejrzałam się w oknie wystawowym, za którym znajdował się regał z kosmetykami do pielęgnacji włosów i uśmiechnęłam się tajemniczo do przyjaciółki, która patrzyła na mnie z uniesionymi do góry z zaskoczenia brwiami.
- Masz jeszcze chwilę?
Dom One Direction
Ze skrajności w skrajności. Rano załamany, gotowy podciąć sobie żyły ze smutku i tęsknoty, teraz skacze od okna do okna w oczekiwaniu na przyjazd swojej ukochanej. Lepiej niech to się szybko stanie bo inaczej zacznie skrobać pazurami o szyby i wszystkie będą do wymiany, a wtedy Paul nas poćwiartuje i potrąci z pierwszej wypłaty.
- Niall mógłbyś się w końcu uspokoić i odejść od tego biednego okna, które zostało przez ciebie naznaczone śliną chyba na każdym możliwym milimetrze?- jęknął błagalnie Liam, którego nadeszła pora sprzątania w tym tygodniu- Nawet nie myśl, że ja je będę mył!- ostrzegł go, ale chłopak w ogóle go nie słuchał, tym bardziej, że na podwórko wjechało jakieś auto.
- Przyjechała!- krzyknął uradowany i rzucił się w kierunku drzwi.
Razem z resztą chłopaków podeszliśmy do nieuślinionej części okna i wyjrzeliśmy na zewnątrz. Horan czule obejmował swoją dziewczynę aby zaraz zacząć ją całować, a stojąca obok nich Kate patrzyła na to z odrazą. Po chwili zdecydowała się zostawić ich samych i wolnym krokiem skierowała się do drzwi wejściowych. Wszyscy udaliśmy się do przedpokoju, ze mną na czele.
- Cześć Kate!- przywitaliśmy ją chórem, a ona pomachała do nas niemrawo ręką i przysiadła na małym stołku. Wyglądała na naprawdę zmęczoną, ale mimo to pięknie prezentowała się w nowej fryzurze. Chwila... co?!
- Coś ci się stało w głowę?- palną bez zastanowienia Zayn.
- Punkt za spostrzegawczość Malik- uśmiechnęła się słabo odgarniając pasemko swoich lekko rozjaśnionych i delikatnie zakręconych na końcach włosów.
- Nie przejmuj się nim- odezwał się Louis, po czym szturchnął go łokciem w brzuch, a ten oczywiście nie wiedział co takiego złego zrobił- Wyglądasz ślicznie.
- Dzięki, ale nie zależy mi na waszej opinii- mruknęła, po czym westchnęła ciężko, marszcząc brwi- Przepraszam chłopaki. Jestem bardzo zmęczona, bo ten diabeł wcielony...
- Kogo nazywasz diabłem?- wtrąciła się jej w zdanie Gaba, która zdążyła wejść z Niallem do środka.
- Ciebie pomiocie Szatana- warknęła na nią- Założę się, że jutro spałabym do południa, gdyby nie fakt, że muszę pomóc Edowi.
- A co takiego macie ważnego do zrobienia w niedzielę?
- Jutro jest wieczorek- przypomniała jej o jakimś najwyraźniej ważnym wydarzeniu.
- Naprawdę? Kompletnie wyleciało mi z głowy!
- Nie tylko tobie.
- Może chcecie wpaść?- zwróciła się nagle do nas z propozycją, a Kate wyglądała jakby w momencie przestało jej się chcieć spać. Widząc jej zaskoczoną minę, zaczęliśmy się niechętnie wykręcać.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł...- usprawiedliwiał nasz brak czasu, którego mieliśmy aż zanadto Liam, ale dziewczyna nie dała się łatwo spławić.
- Czemu?
- Bo...- próbował coś wymyślić na poczekaniu, ale kłamca z niego marny.
- Na pewno znajdziecie chwilę czasu wieczorem- uratowała go z opresji tekściarka, popierając zaproszenie Gaby, wprawiając nas tym w osłupienie- Nikt nie każe wam przychodzić na określoną godzinę, ani zostać do końca. W razie czego wpadniecie na godzinkę, dwie, a jak Cowell albo Paul będą się was czepiać to powiecie, że jest to nowa forma treningu wymyślona przeze mnie.
Popatrzeliśmy po sobie skonsternowani czy aby na pewno powinniśmy się zgodzić, ale decyzję podjął za nas Niall.
- Oczywiście, że przyjedziemy!- zapewnił z szerokim uśmiechem na ustach.
- Zatem ustalone!- ucieszyła się Gaba- Gdy Kate dogada się z Edem da wam znać o której macie przyjechać do ich klubu.
- Widzisz Horan?- dokuczał mu Zayn- Twoja księżniczka w końcu przyjechała i na dodatek spędzisz z nią jutro miły wieczór. Czy to nie cudowne?- wyszczerzył się do niego głupio.
- Bezdomna księżniczka- dodała kompozytorka, która już prawie spała w naszym przedpokoju.
- Jak to bezdomna?
- A tam...- machnęła na nią ręką przyjaciółka- Mogę dzisiaj u was nocować? Kaśka wyrzuciła mnie z mieszkania.
- Co?!- spytaliśmy jednocześnie.
- Dogryzałam jej całą drogę, wspominając jedną z naszych podwójnych randek i powiedziała, że mam się wyprowadzić. Pamiętajcie...- uniosła palec wskazujący do góry jakby chciała nas przed czymś ostrzec- Nigdy, przenigdy nie zabierajcie jej do centrum handlowego, jeśli chcecie mieć gdzie spać.
- Siedź już cicho, dobra?- zakryła uszy dłońmi Kate- Naprawdę nie wiem jak ty z nią wytrzymujesz Niall...
- Mogłabyś się zapytać o to samo Harry'ego- odezwał się nagle Louis z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- Co masz na myśli?- spytała wyraźnie zaciekawiona.
- Przykro mi Gaba, ale twój chłopak zdradza cię z Loczkiem- poklepał ją po ramieniu, a ona zrobiła wielkie oczy.
- Co ty wygadujesz?- spojrzałem na niego jak na wariata.
- Kto tu się dzisiaj przytulał i mówił do siebie słoneczko?- poruszył wymownie brwiami, na co strzeliłem go w ten głupi łeb.
- Jak ty coś powiesz...
- Chyba nie chcę tego słuchać. Jeszcze się zrobię zazdrosna...- odparła z sarkazmem Kate i ruszyła w kierunku kuchni- Macie coś przeciwko jeśli naleję sobie szklankę wody?
- Czuj się jak u siebie- uśmiechnął się do niej Liam, a ona odwdzięczyła się tym samym. Jak on to robi, że wszyscy, nawet ona, go lubią? "Ale jego nie całuje..." wtrąciła się moje drugie Ja. Ok. W takim wypadku nie musi mnie aż tak bardzo lubić jak jego.
- To chyba my powinniśmy być zazdrośni o Nicka!- krzyknęła za nią Gaba, ale brunetka najwyraźniej jej nie usłyszała albo przynajmniej udawała.
- Kto to jest Nick?- spytałem odruchowo. Tommo uśmiechnął się łobuzersko dokładnie zdając sobie sprawę dlaczego mnie to tak interesuje. Zwłaszcza mnie.
- Taki jeden grecki bóg, idealnie zbudowany i oszałamiająco przystojny, który ją dzisiaj masował przez godzinę. Generalnie trochę poflirtowali, a potem on dał jej swój numer- dziewczyna zakryła nagle ręką usta, a mnie zatkało. Kompletnie nie wiedziałem jak zareagować, a moja mina wyraźnie wskazywała na to, że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku?- dopytywał się Liam, kiedy ja dalej nie mogłem wydusić z siebie słowa. Na szczęście Niall okazał się równie przejęty informacją o boskim Nicku.
- A ciebie kto masował?- spojrzał podejrzliwie na swoją ukochaną.
- Jakaś tam Emma...- dziewczyna machnęła ręką, a Horan pocałował ją w skroń.
- Ma szczęście...- mruknął pod nosem.
- Kto?
- Nikt, nikt- uśmiechnął się do niej i pociągnął za rękę do salonu, a zaraz za nimi udała się reszta. Ja z kolei miałem inne plany.
Udałem się do kuchni, gdzie zastałem opierającą się o jedną z szafek Kate, z zapełnioną do połowy szklanką w jednej ręce, w czasie gdy drugą trzymała się za głowę. Na początku moje serce ścisnęło się mocno widząc ją w takim stanie, ale zaraz po tym przypomniało mi się po co tu przeszedłem i zaczęła ogarniać mnie złość.
- Dobrze się czujesz?- spytałem, biorąc kilka głębszych oddechów, starając się utrzymać nerwy na wodzy, ale w moich myślach cały czas echem odbijało się imię "Nick".
- Nic mi nie będzie. Przeżyję- uśmiechnęła się lekko, ale kiedy podniosła na mnie wzrok, przybrała poważny wyraz twarzy- Ale widzę, że z tobą jest coś nie tak...
- Czemu tak sądzisz?
- Usta zaciśnięte w wąską linię, zmarszczone brwi i wzrok, którym mógłbyś zabić.Nie sądzę żebyś chciał ze mną rozmawiać na przyjemne tematy- stwierdziła analizując moją napiętą postawę i miała w stu procentach rację.
- Ależ czemu?! Porozmawiajmy o czymś ciekawym. Na przykład o pogodzie w Grecji- zaproponowałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- Czemu akurat Grecja?
- Tak po prostu...- wzruszyłem ramionami- Może twój przyjaciel Nick mogły nam w tym pomóc?- wysyczałem przez zęby, a Kate uśmiechnęła się łobuzersko.
- Czyżbyś był zazdrosny o mojego masażystę?
- Skądże znowu!- zaprzeczyłem, choć trafiła w dziesiątkę- Ja i zazdrość? To połączenie nie idzie w parze.
- To dobrze, bo inaczej ja też musiałabym być zazdrosna o Nialla, a tego byśmy nie chcieli- odparła spokojnie, nachylając się lekko w moją stronę- Poza tym nie wiem jak masujesz plecy, ale moje biedne obolałe stopy zdecydowanie bardziej wolą twoje dłonie niż samego greckiego boga- mruknęła mi do ucha, po czym odsunęła się ode mnie i dokończyła pić swoją wodę. Po opróżnieniu szklanki, odstawiła ją do zlewu i chciała wyjść z kuchni, ale złapałem ją za rękę, przyciągając do siebie, tak że stykaliśmy się ciałami.
- Naprawdę chcesz żebyśmy jutro przyszli?- spytałem patrząc jej prosto w oczy, chcąc wyczytać z nich prawdę.
- Tak. To może być dla was ciekawe doświadczenie- przyznała- Jeśli chcesz to możesz pomóc jutro mi i Edowi w przygotowaniach. We trójkę będzie szybciej.
- Pewnie. Zrobię to z czystą przyjemnością- uśmiechnąłem się zadowolony, że będę miał okazję spędzić z nią cały dzień- O której mam przyjechać?
- Zadzwonię rano. Możliwe, że będziesz musiał najpierw jechać z Edem na zakupy.
- Nie ma sprawy szefowo!- zasalutowałem, a ona zaśmiała się pod nosem. Cudowny dźwięk.
- A teraz wybacz, ale naprawdę jestem zmęczona, boli mnie głowa i jedyne o czym marzę to znaleźć się w łóżku- oznajmiła, nie zdając sobie sprawy jak te słowa zadziałały na moją wyobraźnię.
- Mamy kilka do wyboru...- poruszyłem wymownie brwiami, na co wywróciła oczami.
- Miałam na myśli moje łóżko- wyraziła się jaśniej, ale to wcale nie pomogło.
- Dzisiaj pozwolę ci wybrać, choć generalnie jest mi obojętne, w czyim, łóżku się znajdziemy.
- Jesteś niemożliwy!- westchnęła, wyswobadzając się z mojego uścisku. Wolnym krokiem ruszyła w kierunku drzwi, ale nim tam dotarła odwróciła się na pięcie i ponownie do mnie zbliżyła, jednak nie tak blisko jak przedtem- Jest coś o czym powinnam ci powiedzieć i błagam cię żebyś się nie złościł...- zaczęła niepewnie, a moje ciśnienie od razu podskoczyło.
- Nie wiem czy chcę tego słuchać, po takim miłym jak na nas pożegnaniu...
- Muszę to zrobić- poprosiła, a ja przytaknąłem niechętnie głową- Ja... tak jakby... powiedziałam o nas Gabie- dokończyła szybko, a mnie zatkało po raz drugi dzisiejszego wieczoru- To znaczy nie powiedziałam jej nic konkretnego. Tyle tylko, że cię pocałowałam i że trochę tego żałuję, ale...
- Co takiego?- spojrzałem na nią poirytowany- Powiedziałeś jej po tym jak sama mi zabroniłaś wyjawić to komukolwiek?- powtórzyłem, aby potwierdziła czy dobrze rozumuję. Niestety się nie myliłem- Wiesz jak ciężko jest mi okłamywać chłopaków? Zwłaszcza Louisa? Ledwo co udaje mi się być wiarygodnym w tym co mówię, podczas gdy moje usta chcą im wykrzyczeć całą prawdę.
- Wiem Harry. Przepraszam, ale nie możesz im powiedzieć.
- Czemu? Czemu ja muszę to ukrywać podczas gdy ty zdradziłaś wszystko swojej przyjaciółce- dopytywałem się ściszonym głosem, chociaż w głębi duszy miałem ochotę krzyczeć.
- Ponieważ razem pracujemy!- odparła- Nie powinnam sobie pozwolić na jakiekolwiek zbliżenie z którymkolwiek z was. Gdyby się dowiedzieli, mogłoby to zepsuć nasze relacje, przez co musiałabym zerwać z wami umowę...
- Mogłoby- powtórzyłem- Nie wiesz tego. Nie jesteś pewna, że tak by się stało. Zrobiłaś to kiedyś wcześniej?
Kate przyglądała mi się bacznie przez chwilę, w trakcie gdy ja zaciskałem mocno pięści po bokach swojego ciała.
- Nie, ale nie chcę ryzykować.- odpowiedziała w końcu, a ja zacząłem się śmiać.
- Obawiam się, że już to zrobiłaś kiedy przyszłaś do mnie żeby popełnić najlepszy błąd swojego życia- zacytowałem jej wypowiedź, a ona zacisnęła powieki i odwróciła ode mnie głowę.
- Masz rację- przyznała- Jak się powiedziało "a", to teraz trzeba powiedzieć "b".
Spojrzała na mnie ostatni raz, po czym szybkim krokiem skierowała się do wyjścia.
- Kate!- zawołałem za nią- Naprawdę tego żałujesz?- spytałem, kiedy dalej stała zwrócona do mnie plecami, przypominając sobie drugą część jej wyznania. Przez chwilę panowała między nami cisza, która była nie do zniesienia. Już miałem się odezwać paplając cokolwiek co mi ślina na język przyniosła, ale musiałem się powstrzymać aby usłyszeć odpowiedź.
- Nie. Nie żałuję- zerknęła na mnie przez ramię- Mówiłam ci to już i nie będę tego więcej powtarzać. Zmieniłabym wiele rzeczy, ale nie to- dokończyła ze smutkiem wymalowanym na twarzy- Do widzenia Harry- pożegnała się, nie dając mi szansy dojść do głosu i zniknęła za drzwiami.
Zdenerwowany udałem się do salonu, z milionem poplątanych myśli w mojej głowie, po drodze uderzając pięścią o każdą napotkaną rzecz. Gdy usiadłem obok Louisa na kanapie, wszyscy wydawali się zauważyć, że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku?- chciał się dowiedzieć Liam.
- W jak najlepszym- skłamałem, próbując się skupić na filmie, który oglądali.
- Gdzie Kate?- Gaba zaczęła się rozglądać za przyjaciółką, która ku zaskoczeniu wszystkich nie pojawiła się tuż za mną.
- Wyszła.