19 września 2014

20

Bardzo proszę o przesłuchanie całej piosenki dołączonej do rozdziału, zanim zaczniecie czytać dalszy tekst z perspektywy Harry'ego. Zróbcie to chociażby ze względu na fakt, że to naprawdę piękny utwór :).


Dom One Direction

       Niall nie zjadł śniadania. Niall. Nie. Zjadł. Śniadania. Czy zdajecie sobie sprawę z powagi tej sytuacji? Kiedy ogłosił rano wszem i wobec, że nie ma ochoty na gofry, a patrząc na kanapkę z serem i pomidorem zrobił kwaśną minę, włączyłem telewizor żeby sprawdzić czy Majowie nie ogłosili czasami kolejnego końca świata. W wiadomościach nie wspomnieli o zmierzającym w Ziemię meteorycie, a wulkany i tsunami zrobiły sobie wolne, dlatego stwierdziłem, że to jeszcze nie dzisiaj. Spokojnie mogłem wyjść wieczorem z Danielle na randkę. Jednak czemu Horan tak dziwnie się zachowywał? Od wczoraj nie jest sobą. Nie odzywa się, nie śmieje i nie JE! Przy jego przemianie materii za dwa dni zostanie z niego tylko skóra i kości. 
 Zastanawiając się nad najbardziej prawdopodobnym wyjaśnienie dziwnego zachowania przyjaciela, przechodziłem przez salon i dostrzegłem go siedzącego na schodach tarasu. Zgarbiony, ze spuszczoną głową wpatrywał się w trawnik jakby nigdy wcześniej nie widział nic bardziej tak zielonego. 
- Hej, wszystko w porządku?- zapytałem, wychodząc na zewnątrz. Nawet nie drgnął- Niall?
- Jak się ma Dani?- spytał, nie podnosząc na mnie wzroku.
- Yyy... dobrze- odpowiedziałem niepewnie- Zobaczę się z nią dzisiaj to mogę jeszcze to dla ciebie sprawdzić- klepnąłem go w ramię, uśmiechając się, ale nawet tego nie zauważył- Stary, co jest?
- Zastanawiałeś się ostatnio co będzie jeśli nam się uda? Osiągniemy sukces i takie tam...- machnął niedbale ręką i po raz pierwszy na mnie spojrzał. Oczy miał przekrwione, a sińce pod nimi wskazywały na to, że niedużo dzisiaj pospał.
- Jak to co będzie? Będzie super! Przecież zawsze o tym marzyliśmy.
- Niby tak...
- Niby?- uniosłem do góry brwi w geście zaskoczenia- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że masz zamiar się wycofać. Nie teraz kiedy wszystko dopinamy na ostatni guzik.
- Jasne, że nie- zapewnił- W życiu bym nie zrezygnował z takiej szansy.
- W takim razie o co chodzi?
Przyjaciel pokręcił zrezygnowany głową, po czym ciężko westchnął i oparł łokcie na kolanach. Muszę przyznać, że jak na niego była to bardzo dramatyczna poza. 
- Poznałem rodziców i brata Gaby- oświadczył.
- I?
- Miałem małą pogawędkę z jej tatą.
- O w mordę!- poklepałem go pocieszająco po plecach- Zagroził, że połamie ci nogi, czy utopi w Tamizie, jeśli złamiesz jej serce?
- Ani to, ani to.
- Naprawdę? Myślałem, że każdy ojciec tak robi. Przynajmniej tak było we wszystkich filmach, które oglądałem z moimi siostrami- na samo wspomnienie przeszły mnie ciarki. Nigdy więcej głupich komedii romantycznych- Ale skoro nic takiego nie padło, to czemu jesteś taki załamany?
- Spytał co się stanie jak już będę naprawdę sławy. Będę spędzał większość czasu poza domem, otaczać mnie będą fanki, a brukowce czekać na każde małe potknięcie. 
- I co mu odpowiedziałeś?
- Że Gabrysia nie ma się o co martwić, bo to ona jest dla mnie najważniejsza.
- Sądząc po twojej minie nie był to zadowalający go argument- stwierdziłem, kiedy wyraźnie zmarszczył czoło.
- Niestety- westchnął jakby miał się zaraz poddać w walce, którą podjął sam ze sobą- On ma racje.
- Żartujesz? Niby z czym?
- Jej życie toczy się tutaj. W Londynie. Ma tu szkołę, przyjaciół, Kate... Ja będę stanowił jedynie dodatek co jakiś czas, o ile w ogóle tego zechce. 
- Zwariowałeś?- spytałem poważnie i obawiałem się, że może okazać się to prawdą- Gaba jest w tobie zakochana po uszy tak samo jak ty w niej. 
- A co to ma do rzeczy?- warknął zirytowany- Jeśli mnie tu nie będzie, szybko o mnie zapomni. Poza tym co ze mnie za chłopak, skoro nie będę wstanie jej wspierać w każdym ważnym dla niej momencie, bo będę akurat kilkaset kilometrów dalej? 
- Sugerujesz, że wasz związek nie ma szansy przetrwać ze względu na to, jaka będzie dzieliła was odległość?- przytaknął głową, a ja zaśmiałem się z jego głupoty- Gdybym ja tak do tego podchodził to w życiu nie zacząłbym spotykać się z Danielle.
- Ty i ona to co innego.
- Niby czemu?
- Bo jakby na to nie patrzeć Dani trochę siedzi w tym biznesie, a dla Gabrysi jest to zupełnie coś nowego i podejrzewam, że nawet nie zdaje sobie do końca sprawy z tego jak to może wyglądać w niedalekiej przyszłości- wstał i zaczął krążyć przede mną, wymachując rękami- Ona jest taka słodka i niewinna. Nie daj Boże, żeby ktoś napisał jakąś głupotę w gazecie, ona weźmie to sobie do serca, a ja pójdę się powiesić, że sprawiłem jej przykrość. Tak to się skończy. Może lepiej by było gdybyśmy...
- Nawet nie kończ tego zdania!- zerwałem się na równe nogi i zatkałem mu ręką usta- Nie wiem jak się dalej potoczy twój związek, ale nie pozwolę żebyś zrezygnował z takiej dziewczyny jak ona. I zapewniam cię, że jeśli palniesz jeszcze jedno głupstwo to dostaniesz przez łeb, jasne?
Dopiero kiedy przytaknął, zabrałem dłoń i popatrzyłem na niego z politowaniem, a następnie przytuliłem. 
- Idiota z ciebie, wiesz?
- Zamknij się- burknął, odwzajemniając uścisk.
- Ekhem...- usłyszeliśmy odgłos dochodzący z boku, a gdy odwróciliśmy głowy, dostrzegliśmy stojącego na progu tarasu Zayna- Nie chcę wam przeszkadzać gołąbeczki, ale jeden z was ma gościa.

       Podróż taksówką jeszcze nigdy nie wydawała mi się tak przeraźliwie długa i krótka zarazem. Mój wzrok przeskakiwał z jednego mijanego budynku na kolejny z prędkością światła, choć pewnie kierowca nie jechał szybciej niż czterdzieści kilometrów na godzinę. Umysł za to pracował na spowolnionych obrotach. Serce biło mi jak szalone i żeby nie dać mu wyskoczyć z piersi mocniej owinęłam się połami mojego płaszcza. Biorąc głęboki wdech, zamknęłam oczy i jeszcze raz wróciłam do rozmowy z moją mamą, którą odbyłyśmy kilkadziesiąt minut temu.

- Czemu masz taką kwaśną minę?
- Tak jakoś- odpowiedziałam, starając się za wszelką cenę uniknąć wzroku mojej matki. Nie miałam czasu na tłumaczenie jej czemu od rana wypowiedziałam raptem parę słów, a jednym z nich było ciche "dzień dobry". Aktualnie moje myśli zajmował chłopak o blond włosach i jego wczorajsze zachowanie, po tym jak wróciłam do mieszkania. Mogę się założyć, że za tą całą sprawą stoi mój kochany ojciec. 
- Nawet jeśli nagle zaczniesz się uśmiechać do obcych na ulicy to i tak nie uwierzę, że nic cię nie gryzie- złapała mnie za rękę, zatrzymując przed nieznaną mi cukiernią- Wejdźmy tu i porozmawiajmy.
Bez czekania na moją zgodę, wepchnęła mnie do środka i posadziła przy jednym ze stolików, znajdujących się przy oknie. Sama udała się do kasy, za którą stała niewysoka brunetka, ubrana w roboczy uniform z logo firmy na piersi. Wymieniły kilka zdań, a po kilku minutach stała przede mną gorąca latte z fikuśnym wzorem stworzonym z puszystej pianki i kakao. Przeżyłam deja vu spoglądając na kubek, kiedy przypomniałam sobie, że identyczną kawę dostałam, kiedy byliśmy z Niallem tydzień temu w kawiarni.
- Zamówiłam nam jeszcze mały torcik z truskawkami. 
Słodycze. Według mojej mamy są najlepszym lekiem na całe zło tego świata, a zwłaszcza na złamane serce. Problem w tym, że ja nie mam złamanego serca! Przynajmniej na razie...
- Naprawdę nic mi nie jest- nie wiem kogo próbowałam bardziej przekonać- ją czy siebie.
- Gabrysiu...- no i proszę! Ten przesłodzony ton oznacza, że nie odpuści mi dopóki nie osiągnie swojego celu, którym będzie podzielenie się ze mną jakąś prawdą życiową. I choć z reguły ma rację, preferuję te wygłaszane przez Kate. Przynajmniej większość z nich jest zabawna na swój sposób, a jeśli chodzi o przesłuchania, to już wolę siedzieć na przeciwko ojca. Z nim od razu wiadomo czego się spodziewać, tymczasem mama potrafi tak dobierać słowa, że nie wiesz czy za chwilę ochrzani cię z uśmiechem na ustach, czy poklepie po ramieniu mówiąc, że wszystko będzie dobrze- Przez ostatnie lata wiele się zmieniło. Dorosłaś, zamieszkałaś sama, usamodzielniłaś się...- zerknęła na mnie tym spojrzeniem, przez które nie wiem czy jest ze mnie dumna czy ma mi coś do zarzucenia. Mimo kilkunastu lat znajomości dalej nie mogę jej rozgryźć- Ale to nie oznacza, że nie jesteś już moją małą córeczką, która może do mnie przyjść z każdym problemem jaki stanie jej na drodze. Zdaję sobie sprawę, że ludzie się zmieniają, ty również. Niemniej jednak niektóre nawyki pozostają do końca niezmienne, więc nie myśl, że oszukasz starą matkę twierdząc, że wszystko jest w porządku skoro na pierwszy rzut oka widzę, że jest dokładnie na odwrót. 
- Mamo...- jęknęłam, pochylając się do przodu. Na szczęście w ostatnim momencie przypomniałam sobie o kawie, dzięki czemu nie zanurzyłam w niej włosów- Nie wyjdziemy stąd dopóki ci się nie wyspowiadam, prawda?
- To nie jest kościół, a ty nie jesteś przed pierwszą komunią żebym miała cię do czegokolwiek zmuszać. Jeśli chcesz możemy po prostu zjeść kawałek ciasta, a potem pójść do tego sklepu z książkami, o którym mi wczoraj opowiadałaś. Powinnam coś kupić babci zanim wyjedziemy. 
Kelner przyniósł nasze zamówienie, a ja wpatrywałam się w moją mamę jak sroka w kość, kiedy niespiesznie analizowała skład tortu, aby móc później namówić tatę do zrobienia takiego samego. Jej obojętna mina mówiła wszystko- albo powiesz mi teraz i będziesz miała to z głowy, albo dopadnę cię później. Wywróciłam oczami, bijąc się w duchu w pierś. Cudownie...
- Wiesz o czym tata rozmawiał z Niallem?- spytałam niewinnie, a niebieskie tęczówki mojej mamy zaświeciły się nowym blaskiem. Zupełnie tak samo jak u Adama, kiedy dostał swoją pierwszą deskorolkę. 
- Mój jedyny i niezmienny od ponad dwudziestu lat mąż nie dzieli się ze mną takimi informacjami. Poza tym jak przyprowadziłaś swojego pierwszego chłopaka... jak mu to było?
- Bartek- burknęłam, przypominając sobie moje wcześniejsze wybory. O czym ja wtedy myślałam kiedy chodziliśmy razem do kina?!
- Właśnie! Próbowałam wyciągnąć z niego co takiego mu powiedział, że uciekł bez pożegnania i więcej się nie pojawił, ale twój ojciec stwierdził, że to męskie sprawy i nic mi do tego. Mogę cię jedynie zapewnić, że jeśli faktycznie doszło do konfrontacji między nim, a Niallem to wyglądało to zupełnie inaczej niż zazwyczaj.
- To znaczy?- ściągnęłam brwi, nie widząc różnicy między tym jak zachował się Horan w porównaniu do innych.
- Obie słyszałyśmy jak mu się postawił i oświadczył prosto w twarz, że cię kocha, co moim zdaniem było bardzo przekonywujące. 
- Ale potem wyszedł- zaznaczyłam, na co moja mama się uśmiechnęła.
- I co z tego? Gdybyś nie była taka przejęta to zauważyłabyś, że ojciec był pod wrażeniem jego postawy. Może nie ogłaszał tego na lewo i prawo, ale możesz mi wierzyć, że tak było i dalej jest. Z kolei jeśli chcesz się dowiedzieć czemu twój chłopak wyszedł obiecując, że zadzwoni to już musi jego spytać- oznajmiła- Tak na marginesie, zadzwonił?- przytaknęłam, a jej uśmiech zrobił się jeszcze szerszy.
- Co cię tak cieszy?- zapytałam.
- Nic- wzruszyła ramionami- Niall zrobił na mnie dobre wrażenie, do tego Kate też go chwali i widzę po niej, że nie robi tego tylko dlatego, aby pomóc mu zaskarbić sobie nasze względy. Jestem zadowolona, że udało ci się znaleźć kogoś kto podkreśla na każdym kroku, że cię szanuje i dba o ciebie. 
- Tak sądzisz?
- Oczywiście!- nabrała kolejną porcję bitej śmietany na widelczyk- Pamiętam jak twój tata o mnie zabiegał. Twojemu dziadkowi dosłownie para z uszu wylatywała kiedy widział, jak łapiemy się za ręce lub skradamy pojedyncze cmoknięcia w policzek. Zupełnie tak jak ty i on na ostatniej kolacji. A kiedy przyszło do tej "męskiej rozmowy"- zrobiła cudzysłów w powietrzu i zaśmiała się pod nosem- zamknęli się w gabinecie babci i nie wychodzili przez dobrą godzinę.
- A co ty wtedy robiłaś?- i czemu wcześniej nie słyszałam tej historii?
- Płakałam z twarzą schowaną w poduszkę, ponieważ myślałam, że mój ukochany nie wróci stamtąd żywy. To była jedna z najgorszych chwil mojego życia. 
- Co było potem?- siedziałam jak na szpilkach, czekając na ciąg dalszy. To jest lepsze niż powieść, którą omawialiśmy ostatnio na zajęciach z panią Hudson! 
- Wyszli stamtąd jak gdyby nigdy nic, a następnym razem zobaczyłam się z twoim tatą po trzech dniach milczenia. Byłam przekonana, że ze mną zerwie. Ku mej radości w sobotę po południu, przyszedł do mnie z bukietem róż i zaprosił na kolację. Pamiętam to jak dziś. Wyobrażasz to sobie? Ja w starej piżamie, wyglądająca jak strach na wróble po przepłakanych nocach, a on w śnieżnobiałej koszuli i marynarce. 
- O Jezu...- wytrzeszczyłam na nią oczy. Teraz już wiem czemu mama zawsze powtarza, że należy o siebie dbać przez cały czas, bo nigdy nie wiadomo co nam się przydarzy. 
- Żeby tylko- machnęła ręką- Gdy go spytałam, czemu się nie odzywał oznajmił, że musiał sobie wszystko przemyśleć i doszedł do wniosku, że po tym co przeżył w tamtym gabinecie nie mam innego wyboru jak za niego wyjść. Po trzech latach zgodziłam się, a potem to już wiesz jak było.
- O Boże...
- Możesz zrzucać winę na wszelkie bóstwa, ale ja myślę, że to jego męski upór sprawił, że dziadek go nie zakopał za domem, dzięki czemu mogliśmy się pobrać. 
- To... to jest najlepsza historia miłosna jaką w życiu słyszałam!- uśmiechnęłam się szczerze po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Czasami nasze życie jest lepszą książką niż te, o których cię uczą- puściła mi oczko, po czym ujęła moje dłonie- Proszę cię tylko żebyś nie popełniła mojego błędu. Nie czekaj i weź sprawy w swoje ręce.
- Ale przecież ty nie zrobiłaś nic złego- odparłam zaskoczona jej wyznaniem- Ta opowieść ma swój happy end. Tata ci się oświadczył i...
- Twój ojciec to nie to samo co Niall- oznajmiła jakby znała go od zawsze- Oprócz tego, że jest uparty jak osioł to przy okazji kieruje nim egoizm. Niekiedy, ale jednak. Niall z kolei będzie stawiał twoje dobro ponad wszystko, dlatego nie masz gwarancji, że tym razem będzie można potwierdzić, że historia lubi się powtarzać. Nie pytaj skąd jestem o tym taka przekonana. 
- Czyli...- odwróciłam od niej wzrok i wytężyłam swój umysł- Twierdzisz, że on... że mnie zostawi?
- Uważam, że powinnaś do niego jechać i wyjaśnić wszystko. Nie mamy zielonego pojęcia co mu wczoraj naopowiadano, ale jeśli to co myślę to biedaczyna zachodzi teraz w głowę jak pogodzić dwie miłości swojego życia. 
 Gdyby nie fakt, że aż pięć lat zajęło mi oduczenie się obgryzania paznokci, w tym momencie wróciłabym do starego przyzwyczajenia, które stosowałam w stresujących sytuacjach. Ta była na tyle poważna, że pewnie nic by nie zostało z mojego czerwonego lakieru, który doradziła mi kosmetyczka. 
- Złapać ci taksówkę?

To były ostatnie słowa, jakie usłyszałam od mojej mamy zanim wybiegłam z cukierni. Teraz zatrzymałam się przed dobrze znanym mi domem i modliłam się żebym nie musiała opuszczać go ze zmiażdżonym sercem. 
- Cześć Gaba- w drzwiach przywitał mnie jak zwykle zaspany i z papierosem między zębami Zayn.
- Jest Niall?
- Jasne, widziałem go na tarasie. Wchodź- wpuścił mnie do środka i poprowadził przez dom. 
Gdy dotarliśmy do wielkiego okna wychodzącego na ogródek, zobaczyłam jak Liam obejmuje mojego chłopaka, a ten po chwili odwzajemnia jego gest.
Ekhem...- Malik odchrząknął aby zwrócić na nas ich uwagę- Nie chcę wam przeszkadzać gołąbeczki, ale jeden z was ma gościa.
Chłopcy niespiesznie się odwrócili, a gdy uchwyciłam spojrzenie Horana, zamarłam. Jego włosy były oklapnięte i odstawały tylko gdzieniegdzie od nerwowego poszarpywania za nie, a oczy były bez żadnego wyrazu. 
- To ja was zostawię- odezwał się gdzieś w oddali mego umysłu Payne, zwracając się ostatni raz do swojego przyjaciela zanim zniknął mi z pola widzenia- Pamiętaj co ci mówiłem.
Blondyn lekko skinął głową, po czym bez słowa usiadł na kamiennych schodkach. Nie do końca wiedziałam co powinnam zrobić. Gdzieś w głębi duszy miałam nadzieję, że gdy mnie tylko zobaczy, rzucimy się sobie w ramiona i wyznamy miłość, ale najwidoczniej takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach, które właśnie teraz zaczęłam nienawidzić. Ostatecznie zdecydowałam się zająć miejsce koło niego i wpatrywać się w drzewo oddalone od nas o kilkanaście metrów. Tym razem liczyłam na to, że na korze pokażą się słowa, które powinnam wypowiedzieć w takiej sytuacji, ale to by już podchodziło pod powieść typu science fiction i pewnie skończyłabym na obserwacji psychiatrycznej. 
- Nie miałaś być czasem z mamą na zakupach?- odezwał się cichym głosem, zupełnie jakbym słyszała ducha. Nie żebym kiedykolwiek jakiegoś spotkała i czy rozmawiała... z resztą nie ważne. 
- Byłam, ale skończyłyśmy wcześniej niż się spodziewałam, więc postanowiłam wpaść- odparłam- Nie jesteś zły, że odwiedziłam cię bez zapowiedzi, prawda?
- Oczywiście, że nie- pokręcił głową, wpatrując się w swoje splecione palce- Myślałem tylko, że może będziesz miała coś ciekawszego do roboty.
- Ciekawszego?- skupiłam na nim wzrok, a on zaczął przygryzać policzek od środka.
- No wiesz, pogadać na jakieś babskie tematy z Kate lub spędzić czas z bratem... Dawno się nie widzieliście. 
- Wolę być z tobą- odparłam pewnie. Chciałam się do niego przytulić, ale coś mnie powstrzymało.
- A co zrobisz gdy mnie nie będzie?- spytał, obracając twarz w moją stronę.
- Czemu miałoby cię nie być?
Chłopak uśmiechnął się smutno pod nosem, po czym pokręcił z rezygnacją głową.
- Twój tata miał rację- szepnął sam do siebie, ale zdołałam go usłyszeć.
- To znaczy?
- Gaba ja...- urwał nagle i złapał mnie za dłonie, przybliżając je do swoich ust i całując delikatnie- Nie wiem co mam zrobić.
 - Z czym?- zacisnęłam palce wokół jego- Zaczynasz mnie przerażać.
-  Pomyślałaś o tym co będzie jak wyjadę?
- Niby gdzie?- patrzyłam na niego, wstrzymując oddech. Za nic nie potrafiłam się skupić na tym co do mnie mówi, przez krew szalejącą w moich żyłach.
- Nie bądź naiwna- poprosił, choć w jego głosie można było usłyszeć odrobinę złości- W trasę. Na miesiąc, dwa...
- Przecież wrócisz. Poza tym jeśli tylko znajdę czas i będziesz miał ochotę żebym cię odwiedziła to mogę...
- To już nie będzie to samo- puścił moje dłonie, a ja poczułam się jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody przez ogarniający mnie chłód- Teraz widujemy się codziennie. Nie umiem sobie wyobrazić co będziesz czuć kiedy nagle rozstaniemy się na dłużej niż kilkanaście godzin. Nie chcę tego wiedzieć.
Ja chyba śnię- pomyślałam i błagałam aby ktoś mnie uszczypnął, żebym mogła się zbudzić z tego koszmaru. To nie mogło się dziać naprawdę. Po prostu... nie.
- Co ja będę czuć?- powtórzyłam- Jakoś gdy wyjechałeś ostatnio w trasę z programu dałam sobie radę.
- To było coś innego- stwierdził, a ja po raz pierwszy w życiu miałam ochotę go uderzyć. 
- Wcale nie!- niemal krzyknęłam co zaskoczyło zarówno jego jak i mnie- Codziennie chodziłam spać zastanawiając się czy też już leżysz w swoim łóżku, a w ciągu dnia dumałam co robisz w danym momencie. Czy masz próbę, czy tylko wygłupiasz się z chłopakami, a Paul zwraca wam uwagę żebyście przestali. Kiedy kończyliśmy rozmawiać przez telefon, miałam ochotę wykręcić twój numer ponownie, bo już zdążyłam się stęsknić, a widząc filmy jak te wszystkie nastolatki wykrzykują twoje imię pod sceną bałam się, że spojrzysz na którąś z nich w takim sam sposób jak na mnie podczas finału. Mimo to wytrzymałam naszą rozłąkę, więc czemu tym razem miałoby być inaczej?
- Ponieważ tym razem będzie gorzej- stwierdził, bawiąc się w proroka przepowiadającego przyszłość ze szklanej kuli- Nie będę miał tyle czasu, bo dojdą wywiady, zdjęcia i inne obowiązki, z których będę musiał się wywiązać. 
- Czyli to koniec?- spytałam odruchowo.
- Koniec?
- Niall jeszcze chcesz ze mną zerwać to po prostu to zrób- tym razem nie oszczędzałam moich strun głosowych- Nie wiem i nie rozumiem do czego zmierzasz mówiąc mi to wszystko, ale zdecydowanie nie jest to coś na co liczyłam, dlatego gdybyś był tak łaskaw to powiedz mi szczerze o co ci do jasnej cholery chodzi!
- Ja sam tego nie wiem!- odpowiedział równie dobitnie, wyrzucając ręce górę- Już ci to tłumaczyłem.
- Gówno prawda!- warknęłam, a on spojrzał na mnie zaskoczony moim słownictwem.
- Gaba, posłuchaj...
- Nie to ty posłuchaj Niall!- wytknęłam go palcem, kiedy pod moimi powiekami zaczęły wzbierać łzy- Dajesz mi do zrozumienia, że po wydaniu waszej płyty wszystko się zmieni. Będziesz ciągle zajęty, w rozjazdach i może wyglądam na głupią, ale wbrew pozorom doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Nie wiem co masz na celu mówiąc mi te wszystkie rzeczy, ale sądziłam, że ja dałam ci jasno do zrozumienia, że dla ciebie jestem w stanie znieść wszystko. A wiesz dlaczego? Ponieważ cię kocham!- tym razem to ja przesadnie gestykulowałam, a on stał w miejscu skamieniały. Było mi już wszystko jedno. Po policzkach zaczęły mi spływać gorące łzy, a dłonie trząść się jakby na dworze było co najmniej minus dziesięć stopni- Nie wiem co ci nagadał mój tata, ale z twojej reakcji wywnioskowałam, że czujesz do mnie to samo, jednak mogłam coś źle usłyszeć. Powiedz, mylę się?
- Zwariowałaś?- spytał rozzłoszczony moim powątpiewaniem- Wykrzyczałem mu to prosto w twarz! Jak możesz po czymś takim przypuszczać, że nic do ciebie nie czuję?
- Bo zamiast wrzeszczeć na siebie nawzajem, powinieneś wziąć mnie w ramiona i zapewnić, że nie ważne co sądzą inni nam się uda bez względu na wszystko. Że mimo naszej rozłąki będziesz mnie dalej kochał, a kiedy wrócisz pozwolisz mi kochać cię jeszcze bardziej niż do tej pory, bo za każdym razem kiedy do siebie wracamy, dociera do mnie jak wielkie szczęście spotkało mnie, gdy podarowałeś mi to jedno spojrzenie tamtego grudniowego wieczoru. Nie ma znaczenia czy jest to jedna noc, tydzień czy miesiąc, ponieważ ja zawsze za tobą tęsknię- teraz to już wrzeszczałam na całego i nie obchodziło mnie jak muszę teraz wyglądać- Może moja matka się myliła twierdząc, że nie jesteś egoistą. Może jesteś jeszcze gorszy od mojego ojca, bo zamiast stawić czoła temu co nadejdzie wolisz mnie zostawić, zanim dopadnie cię poczucie winy, że wyjechałeś na tak długo, a ja jestem tu sama. Jeśli w ogóle miałbyś jakieś wyrzuty sumienia. 
- Przestań! Nie mogę tego słuchać!- zaczął się kierować w moją stronę, a gdy byłam na wyciągnięcie jego ręki, chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie- Nigdy więcej nie waż się mówić, że nic do ciebie nie czuję, zrozumiano? Niech ci to nawet przez myśl nie przejedzie!
- J-ja... ja już nie wiem co powinnam o tym wszystkim sądzić- odwróciłam głowę, aby uwolnić się o jego przenikliwego wzroku.
- Spójrz na mnie- rozkazał, ale widząc brak jakiejkolwiek reakcji z mojej strony, jego głos nieco złagodniał- Proszę cię Gaba. Spójrz na mnie. Błagam...
Moim ciałem wstrząsnął szloch słysząc jego udrękę. Byłam w kompletnej rozsypce. Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać jeśli odważę się otworzyć oczy i zmierzyć się z tymi błękitnymi tęczówkami, które śnią mi się co noc. 
Chłopak pociągnął mnie lekko za podbródek i oparł swoje czoło o moje, ciężko wzdychając.
- Kochanie nie płacz. To mnie zabija. Świadomość, że jesteś przeze mnie nieszczęśliwa jest nie do zniesienia. 
- N-nikt mnie nie uszczęśliwia t-tak jak ty- wydukałam, oplatając ramiona wokół jego talii. 
Wszystkie jego mięśnie napięły się w jednej chwili, a zaraz potem poczułam jak scałowuje łzy, które zostawiają słone ścieżki na mych zaróżowionych policzkach.
- No dalej- ponaglał mnie, kierując się w stronę ust- Chcę zobaczyć te piękne oczy, w których zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Możesz mi je pokazać?- potarł nosem o mój nos i cmoknął mnie delikatnie w usta. Powoli uniosłam powieki do góry, a on ciepło się uśmiechnął- Tak, to one. Dokładnie takie same jak je zapamiętałem.
- Niall...
- Ciii...- przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze- Nic nie mów. Teraz moja kolej- oświadczył, całując mnie delikatnie- Twój tata ma rację. Nie jestem w stanie cię zapewnić, że będę przy tobie za każdym razem kiedy będziesz tego potrzebowała. Niekiedy będzie tak, że sama będziesz musiała się z czymś zmierzyć, ale pamiętaj, że ja zawsze będę cię wspierał mimo odległości, która będzie nas dzielić. Wszyscy myślą, że jesteś słaba, ale to nieprawda. Jesteś sto raz silniejsza ode mnie, ponieważ kiedy ty będziesz tutaj robiąc to co do ciebie należy mimo moje nieobecności, ja będę wariował z tęsknoty. Powiedziałem to twojemu ojcu, a teraz czas na ciebie- jesteś moim szczęściem i nie zrezygnuję z ciebie dopóki będziesz mi pozwalać cieszyć się tobą. Kocham cię. Nigdy więcej w to nie wątp. Sprawiasz mi tym większy ból, niż gdybyś trzymała się ode mnie z daleka. Jedyne na czym mi zależy to żebyś zdawała sobie sprawę co do ciebie czuję.
Złączyłam nasze usta i kompletnie zatraciłam się w pocałunku. Był on zupełnie inny niż wszystkie, które do tej pory razem dzieliliśmy. Zupełnie jakbyśmy wkroczyli na nowy poziom okazywana sobie uczuć. Nie było w nim nic słodkiego czy niewinnego. Przepełniała go pasja, w kompletnie nowym tego słowa znaczeniu.
- Kocham cię- jęknęłam, przytłoczona miłością, którą go darzyłam.
- Ja ciebie bardziej- odparł, zaciągając się życiodajnym powietrzem.
- Nie prawda- nie zgodziłam się z nim, a on przygryzł wargę słysząc moje słowa.
- O takie rzeczy możemy się kłócić.

Mieszkanie Kasi i Gaby 

       Możecie wyobrazić sobie moje zaskoczenie, kiedy zostałem przywitany w mieszkaniu Kate przez chłopaka, którego nigdy wcześniej nie widziałem, za to on wydawał się wiedzieć o mnie zadziwiająco dużo.
- Czyli to ty jesteś Harry- zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu, przez co poczułem się nieswojo.
- Tak, na to wygląda- utwierdziłem go w przekonaniu, że się nie pomylił. Co tu się dzieje?
- Harry?- powtórzył mężczyzna w średnim wieku, mrużąc na mnie oczy.
- Nowy chłopak Kaśki- odezwał się ponownie młodszy, a ten drugi przyjął taką postawę jakby miał mnie zaraz pogrzebać żywcem. Przecież jeszcze nic nie zrobiłem! 
- Och kochanie, nie patrz tak na niego. Wystarczy, że wczoraj jednego pogoniłeś- z salonu wyłoniła się kobieta ubrana w elegancką sukienkę i wyciągnęła do mnie rękę- Witaj Harry. Jesteśmy rodzicami Gabrysi, a to jej brat Adam.
- Mi również miło państwa poznać- uścisnąłem jej lekko pomarszczoną dłoń- Zastałem może Kate?
- Jest u siebie. Niedawno wróciła z pracy- poinformowała mnie, łapiąc swojego męża pod rękę- Możesz jej przekazać, że wychodzimy i wrócimy dopiero wieczorem?
- Oczywiście.
- Dziękuję mój drogi- uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i pociągnęła swojego męża w stronę drzwi. Adam z kolei pożegnał się słowami "Jest moja", wskazując ruchem głowy na drzwi do jednej z sypialni, zza których można było usłyszeć dźwięki gitary. 
 Kiedy wyszli, nieco zdezorientowany całą sytuacją ruszyłem do pokoju Kate. Zapukałem kilka razy, ale z racji tego, że nikt mi nie odpowiedział, postanowiłem się wprosić. 
Dziewczyna siedziała do mnie tyłem na swoim łóżku, a wokół niej rozłożonych było mnóstwo kartek zapisanych czarnym atramentem. Z koka, który zdobił jej głowę wystawał długopis, a po chwili pisania czegoś przed sobą dodała do niego ołówek. Jak zwykle była w swoim świecie i może gdyby zaczęło się palić to ocknęłaby się ze swojego transu
Uwielbiałem słuchać jak gra. Była tym tak pochłonięta i oddawała całą siebie temu co robiła, że wydawało się to wręcz nieprawdopodobne. Słyszałem wiele piosenek i widziałem wielu artystów śpiewających na żywo, ale żaden z nich nie wywoływał u mnie takich doznań jak ona. Bez względu na to co prezentowała, potrafiła się wczuć w muzykę jak nikt inny. Nawet gdyby śpiewała w nieznanym mi języku, mógłbym bez problemu stwierdzić czy dany utwór opowiada o czymś szczęśliwym, czy jest to przepełniona smutkiem historia. Tworzyła z nim jedną całość, a dzięki ruchom jej ciała, mimice i modulacji głosu, człowiek stawał się częścią całego przedstawienia. Zupełnie tak jakby sam już kiedyś przeżył to o czym śpiewa. 
Podszedłem bliżej i usiadłem za nią, obejmując ją w talii.
- Nie przestawaj- poprosiłem, szepcząc jej do ucha. Zrobiła to co chciałem i z nikłym uśmiechem na ustach kontynuowała. 

The time that I've taken
I pray is not wasted
Have I already tasted my piece of one sweet love?

Sleepless nights you creep inside of me
Paint your shadows on the breath that we share
You take more than just my sanity
You take my reason not to care
No ordinary wings I'll need
The sky itself will carry me back to you
The things I dream that I can do I'll open up
The moon for you
Just come down soon...

Kiedy skończyła przez moment panowała cisza, a ona wpatrywała się w tekst przed sobą, który na moje oko i tak już doskonale znała. Jej wzrok przesuwał się ze jednego słowa na drugie, po czym odwróciła głowę i przeniosła go na mnie. 
- Podobało ci się?- spytała opierając głowę na moim ramieniu.
- Wszystko co piszesz mi się podoba. Masz niesamowity talent- zaśmiała się cicho, a ja ucałowałem ją w szyję- To o nas? O naszej ostatniej rozmowie?
- Ktoś tu odrobił lekcję i nauczył się czytać między wierszami.
- Cieszę się, że dostrzegasz moje postępy- odparłem, spoglądając na zapisane jej charakterystycznym pismem słowa.
- Odkąd cię poznałam, widzę wszystko co robisz Harry.
- Czy to nie ja powinienem mówić ci takie romantyczne rzeczy?
- Prawdopodobnie- przyznała- W takim razie weź się do roboty Styles!- klepnęła mnie zaczepnie w ramię.
Oparłem brodę na jej ramieniu i zacząłem czytać na głos słowa, które szczególnie zwróciły moją uwagę.
- I undress my mind and dare you to follow. Paint a portrait of my mystery. Tak, to zdecydowanie jest o naszym ostatnim wieczorze- stwierdziłem pewnie, po czym czytałem dalej- Sleepless nights you creep inside of me. Cóż mogę powiedzieć? Mam nadzieję, że twoje myśli są równie gorące i perwersyjne co moje.
- Jeśli masz zamiar robić sobie z tego żarty to lepiej się zamknij- ostrzegła mnie, choć usłyszałem w jej głosie nutkę rozbawienia. Mimo wszystko wolałem nie ryzykować. 
You take more than just my sanity. Ten fragment dotyczy nas oboje.
- Odbieram ci rozsądek?- spytała zdziwiona. 
- Odkąd przekroczyłem próg tego pokoju nie wiem jak się nazywam- przyznałem- Dobra, co my tu mamy dalej... Your unexpected love provides my solitary's suicide, oh I wish I knew. Czyli, że...
- No dawaj Styles. Wysil się trochę.
- Chyba wolałbym w tym wypadku nie palnąć żadnej głupoty. 
Kate westchnęła cicho i utkwiła we mnie swoje zniewalające spojrzenie, powodując gęsią skórkę na moim karku. 
- Chodziło mi o to, że może gdybym...- przerwała. Patrzyła na mnie przez chwilę po czym odwróciła twarz w stronę okna- Gdybym wiedziała co się stanie, jeśli postawię wszystko na jedną kartę już dawno bym to zrobiła.
- A co się stało?- spytałem, skłaniając ją aby ponownie na mnie spojrzała. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, kiedy przyłożyłem dłoń do jej policzka i zacząłem go delikatnie pocierać kciukiem.
- Uśmierciłeś moją samotność Harry.
Szczerość, która od niej biła sprawiła, że zabrakło mi tchu. Od czasu kiedy się przede mną otworzyła, nie umiałem postrzegać jej tak jak przedtem. Na początku naszej znajomości miałem ją za zimną i niezwykle wyrachowaną kobietę, która stąpa twardo po ziemi. Wydawało mi się to niesamowicie seksowne i pociągające, ale im lepiej ją poznawałem tym mój podziw dla niej stawał się jeszcze większy. Po tym wszystkim co przeszła, potrafiła stanąć na nogi. Odbić się od dna i osiągnąć sukces, o jakim inni nawet nie śmią marzyć. 
Czułem się niezwykle zaszczycony kiedy zdałem sobie sprawę, że udało mi się zdobyć jej zaufanie i usłyszeć jej historię od niej samej. Stanowiło to dla mnie większą nagrodę niż wygranie w lotto czy nawet podpisanie kontraktu. 
Teraz kiedy wpatrywała się we mnie nie ukrywając żadnych emocji, dostrzegałem jej prawdziwe oblicze. Przestraszonej i samotnej dziewczyny, która chowa się przed światem na wszelkie sposoby. I właśnie to sprawiło, że pokochałem ją bardziej niż kogokolwiek innego na świecie. 
- Kate, ja... nie wiem co mam powiedzieć- choć pewnie powinienem wyznać jej to co przed chwilą pomyślałem. 
- Nie musisz nic mówić- uśmiechnęła się ciepło- Wystarczy jak ze mną będziesz.
- Będę- odparłem, zapewniając ją, że nie tylko zostanę w jej pokoju, ale również w jej życiu- Dopóki tego chcesz.
- Chcę. Bardzo.
Spojrzałem na jej blade usta i nie mogłem się powstrzymać aby ich nie pocałować. To co czuję za każdym razem kiedy pozwala mi ich dotknąć i posmakować jest nieprawdopodobne. Cały świat przestaje istnieć, a ja mam wrażenie, że przenoszę się do zupełnie innej czasoprzestrzeni. Moje dłonie automatycznie szukają odsłoniętego skrawka jej skóry, aby być jeszcze bliżej. Żeby poczuć ją jeszcze wyraźniej. 
Brunetka niechcący pociągnęła za struny co sprawiło, że przez pokój przeszedł bliżej nieokreślony dźwięk. 
- Cholera- przeklęła, patrząc w dół- Chyba powinnam ją odłożyć zanim je przez ciebie pozrywam.
- To ta gitara, którą dostałaś od swojego taty?.
- Skąd wiesz?- spytała zaskoczona, co dowodziło tego, że zgadłem.
- Nigdy nie przyniosłaś jej ze sobą do studia, więc wnioskuję, że musi być wyjątkowa.
- Owszem, jest- odparła, odstawiając ją pod okno- Piszę na niej tylko moje piosenki.
- Twoje?
- Takie, które opowiadają o moim życiu- wyjaśniła- Nic co skomponowałam przy jej użyciu nie trafi do sprzedaży.
- Czyli nigdy nie usłyszę w radiu One Sweet Love?
- Nie- potwierdziła moje przypuszczenia- Kończę jedną piosenkę i zabieram się za drugą, a ta poprzednia przepada. Można powiedzieć, że w pewien sposób ginie.
Nie mogłem powstrzymać przeczucia, że wcale nie miała na myśli utworów, które tworzyła dla samej siebie. Właściwie to byłem pewny co, a raczej kto przyszedł jej do głowy. 
- Wiesz, że to nie była twoja wina?
- Będziesz mi to codziennie powtarzał?- założyła ręce na piersi wyraźnie poirytowana moim pytaniem. Nie sądziłem, że wyprowadzenie jej z błędu będzie takie trudne, ale z drugiej strony, co związanego z nią przychodzi łatwo?
- To, że twoi rodzice zginęli...
- Harry przestań!- przerwała mi- Nie chcę więcej o tym słuchać. Bądź tak dobry i nie wspominaj o tym więcej. Nie powiedziałam ci tego po to, żebyś zadręczał mnie tym każdego dnia.
- Przepraszam- westchnąłem i wyciągnąłem do niej rękę, którą po chwili wahania przyjęła. Usiadła mi na kolanach i przeczesała moje włosy. Uwielbiam kiedy to robi.
- Spraw tylko żebym nie żałowała mojej decyzji, dobrze? O nic więcej cię nie proszę.
- Nie musisz się o to martwić.
- Dzięki- uśmiechnęła się wdzięcznie- A teraz...- przyciągnęła mnie do siebie, chwytając moją koszulkę- Wykorzystajmy czas, że jesteśmy sami, dopóki nie wrócą rodzice Gaby. Co ty na to?
- A właśnie!- przypomniałem sobie nagle Adama- Możesz mi wyjaśnić, czemu kolejny facet mówi mi, że jesteś jego?
- Każdy ma prawo marzyć.
Puściła do mnie oczko i popchnęła na łóżko. Potem... CENZURA!!!

1 września 2014

19

Hyde Park

       Zgodnie z obietnicą złożoną Gabie zabrałam jej brata jak najdalej o Nialla. Nie zajęło mi dużo czasu na namówienie go na krótki spacer i pomoc w zakupach. Całą drogę opowiadał mi o rzeczach, które mu się przydarzyły od czasu kiedy się ostatni raz widzieliśmy. Zaczął od tego, że w mieście, które kiedyś nazywaliśmy naszym, otworzono nową galerię handlową dzięki czemu nie ma już problemu z znalezieniem ciuchów, które mu się podobają, a skończył na pokazywaniu mi zdjęć swojej nowej dziewczyny, którą nota bene poznał właśnie w miejscu stworzonym do wydawania pieniędzy. Serio nie umiem sobie wyobrazić jak w przymierzalni można znaleźć swoją bratnią duszę...
- Ładna, co nie?- wyszczerzył się, przystawiając mi telefon pod nos.
- Musiałeś wybrać zdjęcie, na którym się całujecie?- skrzywiłam się, widząc jak rudowłosa dziewczyna z piegami na nosie i policzkach, styka się z nim słodko ustami- Wiesz, że łamiesz mi tym serce?
- Serio? Nie możliwe- pokręcił przecząco głową- Ciesz się, że ci ją w ogóle pokazałem. Zawsze mogłem postąpić tak jak co poniektórzy i w ogóle nie wspomnieć o tym, że zmieniłem partnerkę- spojrzał na mnie wymownie.
Wywróciłam oczami, zdając sobie sprawę, że moja przyjaciółka najwyraźniej jest w stanie utrzymać tylko jeden sekret w tajemnicy. 
- Twoja siostra nie umie trzymać buzi na kłódkę i czasami mam ochotę ją za to walnąć- westchnęłam zrezygnowana- Tak, mam nowego chłopaka.
- No wreszcie!- klasnął w dłonie uradowany- Uczepiłaś się tego Tomka jak rzep psiego ogona. Myślałem, że już nigdy nie przejrzysz na oczy. Może i niezły z niego kumpel, ale chłopak beznadziejny. Przynajmniej dla ciebie.
- Tak sądzisz?
Nie wierzę. Czy tylko ja byłam na tyle głupia i ślepa żeby trwać w czymś co nie miało prawa w ogóle zaistnieć? Moja psychika chyba już nigdy nie wróci na właściwe tory. 
- To jasne jak słońce!-pocieszył mnie- Więc? Jaki on jest?
- Wysoki, z zielonymi oczami...
- Chodzi mi o charakter!- przerwał mi- Przecież wiem, że nie umawiałabyś się i obściskiwała z kimś, kto przypomina ogra.
- Uda, że nie słyszałam tej drugiej części- spojrzałam na niego zniesmaczona- W sumie to ciężko go opisać. Jest pełen sprzeczności.
- To znaczy?
Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc jak mu to wyjaśnić. Czy ktoś byłby w stanie opisać Harry'ego Styles'a w kilku zdaniach. To jest niemożliwe. Dla mnie tym bardziej, ponieważ dalej go do końca nie rozgryzłam.
- Kasia?- Adam położył mi rękę na ramieniu, sprowadzając mnie na ziemię.
- On jest po prostu... inny- stwierdziłam- Totalnie namieszał mi w głowie i zupełnie nie wiem co mam z tym zrobić. Bywa tak, że nie mogę od niego wzroku oderwać i uśmiecham się na samą myśl o nim. Kiedy jest dla mnie miły i wręcz nienormalnie dobry muszę się uszczypnąć, żeby sprawdzić czy nie śnię, ale czasami doprowadza mnie do szału i wtedy mam ochotę go rozszarpać gołymi rękoma. 
- Ciekawy przypadek- trafnie zauważył.
- Dokładnie- zgodziłam się- Problem w tym, że nie wiem czy dam sobie z nim radę na dłuższą metę. Boję się, że pewnego dnia nie wytrzymam, pęknę i nic ani nikt nie będzie mi w stanie pomóc. 
- Powinienem go poznać- oznajmił ni z tego ni z owego, zaskakując mnie tym- Chętnie spotkam chłopaka, który cię mi odbił.
- To chyba nie najlepszy pomysł- odparłam- Poza tym skoro ja nie mogę poznać mojej konkurentki z jakiej racji ty masz mieć okazję spotkać Harry'ego?
- Czyli ma na imię Harry- uśmiechnął się cwanie, kiedy wyciągnął ze mnie jego imię- Czy tak czasem nie nazywa się jeden z przyjaciół Nialla?
- Cieszę się, że w końcu nauczyłeś się imienia chłopaka swojej siostry- starałam się zmienić temat, co nie okazało się aż tak trudne.
- Nawet mi on nim nie mów- zmarszczył brwi na wspomnienie o Horanie.
- Czemu? Co z nim nie tak?
- Dlaczego Gabryśka postanowiła umawiać się z kolesiem, który farbuje sobie włosy? Że się tak zapytam- SERIO?! Jak mam się niby tym chwalić przed kumplami?
- I to jest jego jedyna wada?- spytałam śmiejąc się z powodu, przez który Blondynek nie przypadł mu do gustu.
- To i w sumie mógłby się trochę ciszej śmiać. Wczoraj miałem ochotę zatkać mu buzię brudną skarpetą byleby go uciszyć. 
Nie mogłam opanować rozbawienia wyobrażając sobie jak mogłaby wyglądać taka sytuacja. Musiałam wyglądać naprawdę komicznie niemal kładąc się na najbliższej ławce byleby się uspokoić. Siedząca nieopodal staruszka z pieskiem patrzyła na mnie jak na wariatkę. Pewnie zastanawiała się kto odważył się mnie wypuścić na ulicę, albo gdzie porzuciłam swój biały kaftan. 
- To wcale nie jest śmieszne Kaśka- oburzył się Adam moim zachowaniem.
- Jasne, że nie- przyznałam, zakrywając ręką usta- Jestem całkowicie poważna.
- Właśnie widzę- prychnął pod nosem- Chodźmy lepiej na te zakupy, zanim ktoś postanowi wysłać cię do wariatkowa.

Dom One Direction

     Z słuchawkami w uszach oddawałem się błogiemu lenistwu. Chłopaki ogłosili, że nie będą dzisiaj na obiedzie, więc nie musiałem się zastanawiać co ugotuję dla mojej małej, pięcioosobowej gromadki (Niall liczy się za dwóch). Z głową schowaną między poduszkami, nuciłem sobie pod nosem Use somebody, kiedy poczułem, że materac lekko się ugina z mojej lewej strony. Uniosłem się na łokciach i zobaczyłem siedzącą do mnie tyłem Kate. W odpowiednim momencie wyjąłem słuchawki by usłyszeć co do mnie mówi.
- Fajna piosenka. Lubię ją.
Ucieszony jej widokiem, poderwałem się do góry i próbowałem cmoknąć w policzek na powitanie, ale pośpiesznie wstała. Nieco zdezorientowany, popatrzyłem na nią ze zmarszczonymi brwiami.
- Co się stało?- spytałem, siadając na skraju łóżka.
- Musimy porozmawiać- odparła niezwykle poważnie. Muszę przyznać, że jeszcze tak spiętej jej w życiu nie widziałem.
- Jeśli chodzi o Tomka, to nie mam zamiaru zmieniać mojego ultimatum- zaznaczyłem na wstępie.
- Nie chodzi o niego. Może poniekąd- poprawiła się- Już podjęłam decyzję i wybrałam ciebie- oznajmiła, patrząc mi prosto w oczy.
Zaprało mi dech w piersi. Nie spodziewałem się, że zajmie jej to tak mało czas. Lepiej! Nie spodziewałem się, że wybierze mnie! Gdzieś w głębi serca wiedziałem, że nie powinienem wymuszać na niej takiej decyzji, ale nie mógłbym żyć ze świadomością, że ta łachudra (mówię o jej byłym chłopaku) ciągle się gdzieś kręci. Może i postąpiłem egoistycznie, ale dla własnego spokoju musiałem się go pozbyć. 
 Niestety moja wewnętrzna radość nie trwała zbyt długo, gdy dziewczyna nie spuszczała ze mnie wzroku i przez skórę czułem, że dzień mojej chwały jeszcze nie nadszedł.
- Chciałbym się zacząć cieszyć, ale coś mi się zdaje, że nie mam ku temu powodu- odezwałem się ostrożnie.
- Cieszę się, że nie muszę ci tego uświadamiać.
- Więc?- ponaglałem ją ruchem ręki- O co chodzi?
- Skoro nie wolno mi się z nim kontaktować, ktoś musi przejąć jego obowiązki- odparła beznamiętnie, ale po zaciskających się coraz mocniej pięściach zorientowałem się, że to nie będzie łatwa i przyjemna rozmowa. 
- A dokładniej?- popatrzyłem na nią zdziwiony. A jakie on miał do tej pory obowiązki z nią związane?
- Tomek zna mnie od dziecka, więc wie o mnie absolutnie wszystko. Można powiedzieć, że jest dla mnie swego rodzaju bazą danych. Z racji tego, że niektóre aspekty mojego życia nie są zbyt kolorowe, ja staram się wyrzucić je z pamięci, a on przechowuje je w razie potrzeby i używa kiedy są przydatne- wyjaśniła- Teraz kiedy nie mogę korzystać z jego... usług- zawahała się żeby znaleźć odpowiednie słowo opisujące ich układ- Potrzebuję kogoś kto zajmie jego miejsce. Pytanie tylko czy odważysz się podjąć tego zadania.
 Otworzyłem szeroko oczy. Nie spodziewałem się tego. Dałbym sobie rękę uciąć, że po naszej wczorajszej, praktycznie niemej sprzeczce, przyjdzie tutaj i zacznie na mnie krzyczeć, że nie mam prawa kierować jej życiem i decydować z kim może się spotykać, a z kim nie. Sądziłem, że ze mną zerwie i już nigdy jej nie zobaczę. Uwierzyłbym w każdy scenariusz, ale nie w ten.
- Czemu ja? Czemu nie może to być Gaba?
- To moja najlepsza przyjaciółka, ale ma za słaby charakter żeby sobie ze mną poradzić, gdy jestem w dołku- oznajmiła- Potrzebuję kogoś kto będzie umiał mi się przeciwstawić. Ty, ze swoim talentem do stawiania na swoim, wydajesz się być idealnym kandydatem. Zobacz do czego doprowadziłeś- machnęła rękami jakby wokół nas istniała niewidzialna plansza, z której mógłbym odczytać wszystkie swoje osiągnięcia- Zmusiłeś mnie do odwrócenia się od osoby, za którą wskoczyłabym w ogień. Czy to nie jest godne podziwu?
 Nie podobał mi się ton jej głosu. Zaczęła przemawiać przez nią wściekłość, nad którą ledwo była wstanie zapanować. Jej ruchy były chaotyczne i nerwowe. Z zaciśniętych dłoni odpłynęła krew, a szczęka była napięta. Po raz kolejny w jej przypadku zacząłem żałować ruchu jaki wykonałem. Postanowiłem się poddać.
- Jeśli tak bardzo zależy ci na kontakcie z Tomkiem...
- Nie Harry- przerwała mi, podchodząc bliżej i ujmując moją twarz w swe drobne rączki- Czas żebyś nauczył się ponosić konsekwencje za swoje czyny i słowa- zabrzmiała groźnie, aż ciarki przeszły mi po plecach- To twoja ostatnia szansa na wycofanie się. Więcej nie zadam tego pytania- ostrzegła- Chcesz usłyszeć całą prawdę? Historię tajemniczej Kate G, która cię tak zafascynowała od samego początku? Chcesz się dowiedzieć jak i przede wszystkim dlaczego ją stworzyłam?
 Zawahałem się. Nigdy w życiu nie byłem tak przerażony. Jeśli się zgodzę spełnię swoje największe marzenia, które daje mi o sobie znać zawsze, kiedy widzą tą piękną brunetkę z kręconymi włosami, nienormalnie zielonymi oczami i malutkim ustami, na punkcie których dostaję totalnego fioła. Dowiem się wszystkiego. Absolutnie wszystkiego. I kiedy mam w końcu taką możliwość, zgłębić tą wiedzę z najlepszego źródła, wcale nie jestem taki pewien czy aby na pewno tego chcę. Co jeśli mnie to przerośnie? Może nie jestem gotowy żeby to usłyszeć? Nie przeżyłbym gdybym nie umiał wykorzystać nowej wiedzy w odpowiedni sposób. Gdybym ją zranił.
- Nie boisz się?- zapytałem, sam trzęsąc się ze strachu- Co jeśli nie sprostam zadaniu i nie będę w stanie go zastąpić?
- Cholernie się boję- przyznała siadając na moich kolanach- Niemniej jednak gdybym nie wierzyła, że sobie poradzisz nie byłoby mnie tutaj.
- Aż tak we mnie wierzysz?
Skinęła głową, po czym złączyła nasze usta razem. Pocałunek był powolny i delikatny. Idealnie odzwierciedlający obawę, która tkwiła wewnątrz niej i narastała z każdą sekundą. Zacisnąłem powieki, kiedy nieco się odsunęła i oparła swoje czoło o moje.
- Jeszcze jedno...- szepnęła, a mi serce podeszło do gardła- Jeśli kiedykolwiek pożałuję tego co ci za chwilę zdradzę to przyrzekam, że wynajmę najlepszego płatnego zabójcę i cię zamorduję. Zrozumiałeś?
Uśmiechnąłem się pod nosem i pocałowałem ją ponownie.
- Sam po niego zadzwonię- zapewniłem, że jeśli do tego dojdzie, dobrowolnie poddam się karze. Będzie to o wiele mniej bolesne niż patrzenie na jej smutną twarz.
- Świetnie. Lubię robić z tobą interesy Styles- mrugnęła do mnie okiem i wyswobodziła z moich ramion- W takim razie zaczynajmy. Najlepiej od samego początku. 
Ostatni raz przełknąłem głośno ślinę i starałem się przygotować na to co miałem zaraz usłyszeć, ale szczerze? Na coś takiego nigdy nie można być przygotowanym.

       Kate chodziła po moim pokoju w tę i z powrotem. W pewnym momencie zdjęła swój granatowy sweter i rzuciła go w stronę krzesła, które stało przy biurku. Nawet nie zauważyła, że spadł na podłogę, a ja nie byłem w stanie wstać żeby go podnieść. Dosłownie byłem przygwożdżony do łóżka. Próbowałem skrupulatnie zapamiętać wszystko co mówiła. Nie sądziłem, że zacznie swoją opowieść od samego początku, choć wcześniej o tym wspominała. Do tej pory nie było w tej historii mrożących krew w żyłach chwil, a raczej opis bardzo szczęśliwej, małej dziewczynki, która lubiła biegać po ogródku i budować babki z piasku. Dowiedziałem się, że co tydzień odwiedzała swoją babcię, która zawsze raczyła ją pysznymi smakołykami, a jej ulubionym była kruszonka z malinami na ciepło. Odruchowo zapamiętałem, żeby sprawdzić jak przyrządza się taki podwieczorek i obiecałem sobie, że kiedyś go jej przyrządzę. Kolejną informacją było to, że dzięki swojemu talentowi była popularna w szkole. Zwłaszcza w liceum. Brała udział w każdym przedstawieniu, akademii czy festynie. Zaskoczyła mnie gdy powiedziała, że tam śpiewała. Teraz trudno było ją przekonać żeby wystąpiła przed kilkoma osobami, a co dopiero przed całą szkołą, która nie mogła przecież składać się tylko z jednej klasy. Jak się szybko domyśliłem coś co zdradzi mi niedługo spowodowało jej niechęć do publicznych występów. Pozostawało mi tylko cierpliwie czekać. 
- Nienawidziłam matematyki- oznajmiła z grymasem na twarzy- Do tej pory nie rozumiem po co mi te wszystkie sinusy, cosinusy i inne bzdety. Nawet kiedy przyjechałam tutaj, Ana musiała mi pomagać z tym diabelskim przedmiotem, żebym mogła wcześniej skończyć szkołę. To była katorga!
- To też nie był mój ulubiony przedmiot- odważyłem się w końcu odezwać po dwóch godzinach, ale mnie nie usłyszała. Może to i lepiej. 
Nie chciałem jej wytrącać z transu, w który popadła. Czasami sama śmiała się z tego co jej się przytrafiło, by zaraz popaść w zadumę nad mottem, które zawsze powtarzała jej babcia. Brzmiało ono "Nie pieprz tylko rób!". Bardzo życiowe przyznam. 
- Teraz przejdę do części, która ci się nie spodoba- ostrzegła, zerkając na mnie kątem oka, ale wydawała się nie przejmować żadną moją reakcją. W pełni pozostawał skupiona na sobie żeby nie pominąć niczego ważnego i tego mniej też- W liceum oprócz tego, że urywałam się z chemii, zaczęłam spotykać się z Tomkiem- zrobiła dłuższą pauzę, ale kiedy odpowiedziała jej cisza, kontynuowała- W pewnym sensie to było coś naturalnego. Każdy mówił, że prędzej czy później skończymy razem. Odkąd pamiętam. Nasi rodzice przesiadywali na werandzie przed jego domem i śmiali się, że powinni odkładać na wesele, kiedy my mając po kilka lat dokuczaliśmy sobie nawzajem. Wiesz, mamy takie powiedzenie- kto się lubi ten się czubi. Być może coś w tym jest, nawet jeśli spojrzymy na nas- stwierdziła, wyłapując moje spojrzenie, które nie opuszczało jej ani na chwilę, ale zaraz odwróciła wzrok- Do tej pory wszystko w moim życiu było wręcz idealne. Sporadycznych kłótni z mamą na temat stroju, który upierałam się założyć do szkoły, nie można było uznać za złe chwile. Uwierzyłbyś, że kiedyś byłam fanką krótkich spódniczek i bluzek z wielkim dekoltem chociaż nigdy nie miałam się za bardzo czym pochwalić?- zaśmiała się nerwowo, kiedy jej oczy zaczęły wypełniać się łzami. Wiedziałem co zaraz nastąpi- Za to mój tata nigdy na mnie nie krzyknął. Po prostu się do mnie nie odzywał. Siedział w swoim skórzanym fotelu, który odziedziczył po swoim dziadku i traktował mnie jak powietrze. To było straszne. Wolałabym żeby wyrzucił mnie z domu niż być przez niego ignorowaną. Zwłaszcza, że przeważnie zawsze byłam w centrum uwagi. Dopiero kiedy siadałam mu na kolanach i przepraszałam za coś co zrobiłam, oplatał mnie swoimi ramionami i mówił, że już wszystko jest w porządku.
 Nie wytrzymała. Po jej policzkach zaczęły ściekać mokre stróżki, a ręce zaczęły się niekontrolowanie trząść. Nie mogłem na to patrzeć. Szybko wstałem, żeby wziąć ją w objęcia, ale powstrzymała mnie wyciągając przed siebie rękę.
- Nie- pokręciła głową- Muszę skończyć, a jeśli tu podejdziesz nigdy tego nie zrobię.
Skinąłem ledwo zauważalnie, zastanawiając się czy na pewno dobrze robię wycofując się, ale postanowiłem jej posłuchać. Odetchnęła z ulgą, gdy zająłem swoje stare miejsce.
- To był dwudziesty siódmy lipca- westchnęła ciężko, podchodząc do okna- Byłam wtedy w Paryżu na konkursie muzycznym. Czekałam za kulisami na swoją kolej i wypatrywałam czy moi rodzice już dotarli. Czasami śni mi się, że dalej stoję za wielką, czerwoną kotarą i próbuję ich wypatrzeć w pełnej sali ludzi.
 Dziewczyna spuściła wzrok na swoje splecione dłonie, które wyginała w każdą możliwą stronę. Tak bardzo chciałem je zamknąć w swoich i dodać jej otuchy, pocieszyć... ale nie mogłem. Siedziałem jak skamieniały, wstrzymując oddech. Pod moimi powiekami również zaczęły wzbierać nieproszone łzy, kiedy tak patrzyłem na jej przygarbioną od natłoku złych wspomnień sylwetkę.
- Jak się pewnie domyślasz nie zobaczyłam ich. Nie przyjechali- odezwała się przeraźliwie cichym głosem- Zginęli w wypadku samochodowym w drodze na lotnisko. Pijany kierowca wjechał na skrzyżowanie kiedy przez nie przejeżdżali i wepchnął ich pod ciężarówkę jadącą z drugiej strony. Z auta praktycznie nic nie zostało.
- Kate...- jęknąłem czując bijący od niej ból, chociaż nie mogłem zobaczyć jej twarzy kiedy stała odwrócona do mnie tyłem.
- Mój opiekun, z którym byłam wbiegł do garderoby zdyszany. Gdy tylko ujrzałam jego minę wiedziałam, że stało się coś strasznego. Nie sądziłam jednak, że aż tak...- opuściła głowę, zamykając się w sobie jeszcze bardziej- Nie wystąpiłam tego dnia. Podobnie jak kolejnego i następnego również. Nigdy więcej nie stanęłam na żadnej scenie, a muzykę traktowałam jak największe zło. Od tamtego momentu zaczęłam bać się latać samolotami. Zabawne, prawda?- zerknęła na mnie przez ramię. Przysięgam, że nie wiedziałem co śmiesznego miała na myśli- Powinnam oponować przed jazdą autem, a nie panikować w drodze na lotnisko- zaśmiała się nerwowo pod nosem, kręcąc z rezygnacją głową- Po powrocie do domu nie odzywałam się przez trzy miesiące. Siedziałam w swoim pokoju i patrzyłam się tępo w ścianę. Nie byłam w stanie wyjrzeć przez okno. Byłam wściekła, że cały świat nie zatrzymał się w miejscu, a ludzie przechodzący obok mojej furtki zachowywali się jakby nic się nie stało. Nie rozumieli, że straciłam dwie najważniejsze osoby w moim życiu i to doprowadzało mnie do szału. Pewnego dnia, kiedy usłyszałam dzieci bawiące się na ulicy wybiegłam do nich w starej piżamie, którą dostałam od mamy pod choinkę i zaczęłam je przeganiać. Na szczęście Tomek akurat postanowił mnie odwiedzić i odciągnął mnie od wystraszonych dziewczynek. Od tamtego momentu nie odstępował mnie na krok. Można powiedzieć, że praktycznie się do mnie wprowadził. Przez pierwsze dwa tygodnie nie chodził do szkoły, a gdy już musiał wyjść upewniał się, że ktoś inny ze mną zostanie dopóki nie wróci.
 Śledziłem ją wzrokiem, kiedy poruszyła się, niszcząc swoją zastygłą pozycję i przysiadła niedaleko mnie na skraju łóżka. Już nie płakała. Ze wzrokiem wbitym w swoje kolana mówiła dalej.
- Nie miałam żadnej innej rodziny. Rodzice Gaby przejęli nade mną opiekę prawną i załatwili mi psychologa, który przychodził do mnie na terapię. Nie pomagała, a ja nie chciałam brać żadnych leków. Myślałam wtedy, że sprawią, iż zapomnę o wszystkim co się wydarzyło. Zrobią mi pranie mózgu i pozbawią mnie wszelkich wspomnień. Moja psychika nie miała się wtedy zbyt dobrze i chyba do tej pory jest z nią coś nie tak. Jak sądzisz?
Spojrzała na mnie wyczekująco, ale nie odpowiedziałem. Zamiast tego zadałem pytanie, wciąż niepewny czy powinienem się odzywać.
- J-jak to się stało, że zaczęłaś... mówić?
- A tak!- machnęła ręką jakbym jej właśnie przypomniał o czymś co pominęła w swojej opowieści- Pewnego wieczora Tomek nie wytrzymał. Zapytał czy mam ochotę na zupę, a ja jak zwykle nawet nie drgnęłam. Zaczął na mnie wrzeszczeć, że jeśli się zaraz nie odezwę to wyjdzie i już nigdy nie wróci. Jakoś nie zrobiło to na mnie wrażenia. Dopiero, kiedy chwycił moją pierwszą gitarę, którą tata mi kupił za plecami mojej mamy oprzytomniałam. Pamiętam jak wyzywała, na niego kiedy postanawiałam o trzeciej w nocy, że to odpowiednia pora na naukę gry- uśmiechnęła się na to wspomnienie- Ale wracając do mojej nagłej przemiany... Tomek chwycił za gryf i zamachnął się żeby nią uderzyć o ścianę. W tym momencie zaczęłam krzyczeć żeby przestał. Rzuciłam się na niego i odebrałam moją własność. Nie umiem opisać uczucia, które wtedy czułam. Gdybym mu na to pozwoliła to tak jakbym uśmierciła jeszcze raz moich rodziców. Zrobiłam to raz i nie miałam zamiaru powtarzać tego błędu. Niezła terapia szokowa, co?
- Nie jesteś winna śmierci swoich rodziców- odparłem szybko.
- Wszyscy mi to mówią- obróciła się w moją stronę, ścierając kciukiem łzę, która spływała po moim policzku- Ale czy czasami nie jest tak jak z tym powiedzeniem? Według wszystkich byłam już komuś przeznaczona, aż tu nagle pojawiłeś się ty...
 Splotłem nasze palce razem i ucałowałem wierzch jej dłoni. Jak mogła porównać dwie tak skrajne sprawy?
- To zupełnie coś innego.
- Nie prawda- zaprzeczyła- To, że wszyscy coś twierdzą, wcale nie oznacza, że jest to prawdą i tak powinno być.
- Kate, proszę cię...- westchnąłem zmęczony natłokiem informacji. Nie miałem siły jej tego tłumaczyć, ponieważ i tak by się ze mną nie zgodziła. Na pewno nie dzisiaj.
- To ja cię proszę żebyś wysłuchał mnie do końca. Jeszcze trochę. 
Niemo dałem jej pozwolenie na kontynuowanie, na które czekała.
- Kiedy w miarę doszłam do siebie, postanowiłam odciąć się od wszelkich wspomnień. Zarówno tych dobrych jak i złych. Nie mogłam tak po prostu wstać rano i zejść do pustej kuchni, gdzie nigdy więcej nie znalazłam mamy czytającej porannej prasy i taty smażącego gofry. Chciałam uciec. Musiałam. Wtedy przypomniałam sobie, że mój tata jest... to znaczy był właścicielem niewielkiego mieszkania w starej kamienicy. Można sobie wymarzyć lepsze miejsce na nowy start niż zatłoczony i próbujący wyprzedzić czas Londyn? Dla mnie wydawało się to idealną odskocznią. Przedstawiłam swój plan rodzicom Gaby, jej samej i Tomkowi. Kupiłam bilet, spakowałam rzeczy i wyjechałam. Na początku był ciężko. Miałam nadzieję, że od tak poddam się nowemu trybowi życia, ale okazało się, że było to trudniejsze niż się spodziewałam. Kompletnie nie rozumiałam Brytyjczyków. To przez ten wasz cholerny akcent. Zresztą wasze poczucie humoru dalej stanowi dla mnie zagadkę- uniosła lekko kącik ust, gdy mimowolnie się zaśmiałem słysząc jej opinię- Na szczęście szybko poznałam Savana i Anę, potem Eda... Jakoś się zaaklimatyzowałam, choć nie nazwałabym tego miejsca moim domem. Aktualnie nie wiem gdzie on jest, ale tutaj mi dobrze. Mimo takiego jednego chłopaka, którego poznałam niedawno- zacisnęła mocniej palce wokół moich- Ciągle mnie denerwuje, ale ma w sobie to coś. Nie wiem jak to nazwać...
- Musi być niezwykle czarujący- stwierdziłem, na co wywróciła oczami.
- Taa... on też tak myśli.
Między nami zapadła cisza. Kate czekała aż się odezwę, a ja przetwarzałem wszystko to co mi powiedziała. Był tego ogrom, ale musiałem sobie z nim poradzić. Zarówno dla siebie jak i dla niej.
- Mogę cię o coś spytać?- zwróciłem się do niej, kiedy zauważyłem brak jednego elementu układanki. 
- Jasne. O co tylko chcesz.
- Kiedy...- zabrakło mi na chwilę słów- Kiedy wróciłaś do muzyki?
Brunetka zastanawiała się chwilę, po czym spojrzała na mnie z czymś co przypomniało podziw.
- Dobre pytanie Styles. Naprawdę dobre- pokiwała głową z uznaniem- Tego samego wieczoru co odezwałam się po długiej ciszy. Tomek usnął na moim łóżku, a ja zeszłam do salonu, usiadłam na kanapie i zaczęłam komponować. Gdy zamieszkałam w Anglii przypomniałam sobie tamten wieczór, kiedy dostałam swoje pierwsze zlecenie dzięki Savanowi. Potrzebowałam wtedy kasy i uznałam, że może to być sposób na wyjście z finansowego dołka. Zawsze lubiłam słuchać cudzych historii, a zamienianie je na nuty przychodziło mi z łatwością, dlatego szybko pokochałam moją pierwszą pracę. Kto by pomyślał, że będzie to mój sposób na życie...
- Tęsknisz?- zadałem kolejne pytanie, które było mało precyzyjne.
- Za czym?
- Za występami. Za byciem w centrum uwagi.
- Czasami- przyznała- Ale kiedy zdam sobie sprawę, że nigdy nie będę mogła zaprezentować się przed najważniejszą dla mnie publicznością, ochota na śpiewanie odchodzi tak szybko jak przyszła. Bez nich to już nie jest to samo, zwłaszcza po tym jak przyzwyczaili mnie do tego, że są na każdym występie. Co do bycia pępkiem świata...- uśmiechnęła się łobuzersko- Czasami dalej nim jestem. Chociażby wtedy kiedy jestem na jakimś ważnym spotkaniu. Bądźmy szczerzy, Paul i Cowell nie odrywają ode mnie wtedy wzroku.
Oboje zaczęliśmy się śmiać, ale szybko ukłuła mnie zazdrość. Kate od razu zauważyła moją zmianę nastroju, co jeszcze bardziej ją rozbawiło.
- Nie przejmuj się- pocieszyła mnie- Mogą nawet siedzieć mi na kolanach, a ja i tak będę zwracać uwagę tylko na ciebie.
- Czy to nie ja powinienem rzucać takimi romantycznymi tekstami?- zmarszczyłem lekko brwi a motyle, które fruwały w moim brzuchu (lub cokolwiek innego co tam się znajdowało) zaczęły mocniej trzepotać skrzydłami.
- Nasza relacja pod żadnym względem nie jest normalna. Nie tworzymy szablonowego związku, więc to chyba nie stanowi problemu.
- Racja, ale to nie zmienia faktu, że dla mnie ty jesteś całym moim światem. Odkąd cię poznałem nie myślę o nikim innym. Niespodziewanie wtargnęłaś w moje życie i nim zawładnęłaś.
Kate wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami. Kilka razy otwierała usta, ale kiedy nic z nich nie wychodziło zamykała je z powrotem. Musiałem dodać coś jeszcze.
- Kate, ja...
- Nie- wstała nagle, odsuwając się ode mnie- Nie dzisiaj. To... to nie jest dobry moment na żadne wyznania.
- Kiedy ja...- próbowałem coś powiedzieć, ale mi na to nie pozwoliła.
- Proszę cię Harry- przeczesała ręką niesforne loki- Ostatnie kilkanaście godzin nie jest dla mnie łatwe. Nie utrudniaj mi tego.
 Powoli ruszyłem w jej kierunku żeby jej nie wystraszyć. Gdy stanąłem na przeciw niej, wodziła po mnie wzrokiem przerażona, a kiedy pochyliłem się żeby ją pocałować wstrzymała oddech. Moje usta spoczęły na jej słonym od zaschniętych łez policzku, po czym przytuliłem ją do siebie. Trochę czasu zajęło zanim całkowicie się rozluźniła, a ja stwierdziłem, że to dobry moment aby zabrać głos.
- Chcesz iść?- przytaknęła- Dobrze. Ja też potrzebuję trochę czasu żeby to wszystko przetrawić. Zostawiasz mnie z głową pełną rozbieganych myśli.
- Wiem- westchnęła- Robię to po to żebyś zrozumiał czemu jestem taka... jaka jestem.
- Nie martw się- złożyłem dłuższy niż zwykle, czuły pocałunek na jej czole- Dam sobie z tym radę. Możesz być o to spokojna
- Jestem- zapewniła- Gdybym sądziła, że to dla ciebie za trudne nie przyszłabym 
tu.
Uśmiechnąłem się zaciskając mocniej ramiona wokół jej ciała.
- Zobaczymy się jutro?
- Tak.
I tyle mi wystarczyło aby ją uwolnić i pozwolić odejść, będąc jednocześnie pewnym, że niedługo znów znajdę się blisko niej. Będzie moja. Tylko moja. 


Mieszkanie Kasi i Gaby

       Rodzina Gabrysi okazała się wspaniała. Odniosłem wrażenie, że bardzo mnie polubili zupełnie tak jak ja ich. Przy wczorajszej kolacji przeskakiwaliśmy z jednego tematu na drugi, dzięki czemu nie zapadała między nami niezręczna cisza. Dodatkowo byłem wdzięczny Kate, że podbudowała moją pozycję w ich oczach. Przy każdej nadarzającej się okazji wychwalała mnie pod niebiosa, co na pewno działało na moją korzyść, nawet jeśli nie mówiła tego szczerze. Skora do pochwał to ona nie jest. Niestety nie miałem okazji jej za to podziękować, ponieważ zanim zdążyłem przyjechać, wyszła gdzieś z Adamem. Nie rozumiałem czemu Gaba była taka przerażona faktem, że poznałem jej rodziców. Aż do teraz.
- Niall, czym chcesz się zajmować w przyszłości?
 Pan Szymański dopadł mnie w salonie gdzie grzecznie czekałem, na powrót mojej ukochanej ze sklepu, gdzie wybrała się ze swoją mamą. Mogę się założyć, że cała akcja była ukartowana byleby tylko dać możliwość jej ojcu wziąć mnie pod ostrzał. W sumie to należało się tego spodziewać. Dzielnie odpowiadałem na każde zadane mi pytanie.
- Zdecydowanie muzyką. To coś o czym marzyłem od dziecka i do czego dążyłem. Niedawno podpisałem kontrakt płytowy z moim nowym zespołem. Z pomocą Kate nagrywamy płytę. 
- Tak, tak. Wspominała coś o tym...- potarł palcem wskazującym swoją brodę i zmrużył oczy, zastanawiając się nad czymś- Kasia uważa, że macie sporą szansę na międzynarodową karierę. 
- Byłbym przeszczęśliwy gdyby nam się udało- przyznałem szczerze- Chyba każdy by tego chciał.
- Być może- skinął głową, przenosząc swoje intensywne spojrzenie na mnie. Choć Gabrysia wyglądem bardzo przypominała swoją mamę, oczy były w stu procentach zasługą jej ojca- Mogę cię o coś spytać?
- Oczywiście- uśmiechnąłem się. Robisz to od trzydziestu minut- pomyślałem, ale w życiu nie odważyłbym się powiedzieć tego na głos. Równie dobrze mógłbym od razy strzelić sobie w łeb. 
- Załóżmy, że przewidywania Kasi okażą się prawdą, jak to zwykle bywa- zaczął, nie spiesząc się- Oczywiście życzę wam tego z całego serca, ale martwi mnie jedna rzecz.
- Mianowicie?- a skąd ja znam takie ładne słowa?! Umawianie się z dziewczyną studiującą literaturę daje mi się we znaki. Nie żebym narzekał!
- Co z moją córką?
Przez chwilę wpatrywałem się w niego wzrokiem pełnym zaskoczenia. 
- Przepraszam, ale chyba nie rozumiem pańskiego pytania...
Mężczyzna pochylił się do przodu i oparł łokcie o kolana, zmniejszając odległość między nami. Po plechach przeszły mi ciarki, ale udawałem, że wcale mnie to nie ruszyło. 
- Gabrysia jest piękną i inteligentną, młoda kobietą. Kiedy oświadczyła, że wyjeżdża do Anglii byłem załamany, ale w głębi serca wiedziałem, że da sobie radę. Z tobą u boku wydaje się jeszcze szczęśliwsza niż była.
- Dziękuję- uśmiechnąłem się, ale nawet nie zwrócił na to uwagi.
- Co będzie gdy wyjedziesz w trasę na kilka miesięcy, a ona zostanie tutaj? Nie jestem do końca przekonany czy będzie jej odpowiadał związek na odległość zwłaszcza, jeśli będą się za tobą uganiały fanki. Moja córka to niepoprawna romantyczka rodem wyjęta z dzieł, które nałogowo czyta. Ciężko będzie to ze sobą pogodzić. 
- Jeszcze nie wiadomo jak rozwinie się moja kariera- zaznaczyłem na wstępie- Poza tym nawet jeśli się nam poszczęści, Gabrysia zawsze będzie mogła podróżować ze mną.
- A co z jej studiami?- podrzucał kolejne argumenty na "nie"- To nie jest tylko jakieś hobby. Zawsze o nich marzyła i nie pozwolę żeby je rzuciła.
- Nie mam zamiaru jej do tego zmuszać ani nakłaniać- zaoponowałem- Wiem jak ważna jest dla niej szkoła. 
- Zatem jaki masz pomysł na rozwiązanie tego problemu? Nie wspominając o innych.
 Patrzyłem na niego szeroko otwartymi oczami i nie wiedziałem co powiedzieć. Jeszcze przed chwilą rzucałbym przykładami na lewo i na prawo, ale gdy tak przyszpilał mnie sowim bacznym spojrzeniem, z moich ust nie było w stanie wydostać się żadne słowo, a w głowie odbijały się echem jego ostatnie. Zacisnąłem ręce w pięści czując nieprzyjemne zdenerwowanie, które narastało z każdą sekundą. Nie mogąc już wytrzymać pewności siebie, która biła od tego faceta, gwałtownie wstałem i wyrzuciłem z siebie jedyną rzecz, której byłem w stu procentach pewien. 
- Nie wiem jak potoczy się dalej moje życie. Nie wiem czy będę miał okazję zwiedzać świat, jednocześnie dzieląc się z innymi moim talentem. Jest tylko jedna rzecz, którą wiem na pewno. Kocham pańską córkę i nie mam zamiaru rezygnować ani z niej, ani ze swoich marzeń. Jeszcze nie wiem jak uda mi się to wszystko pogodzić, ale dam radę. Nie mam innego wyboru, ponieważ decydując się tylko na jedno już nigdy nie zaznał bym szczęścia. Gabrysia jest moim szczęściem, którego mam zamiar kurczowo się trzymać, dopóki mi na to pozwoli.
 W tym momencie usłyszałem jak coś upada na ziemię. Podniosłem wzrok, a pan Szymański obrócił się na fotelu. (Wciąż) moja dziewczyna stała w progu oniemiała a zawartość reklamówki, którą trzymała w ręce rozproszyła się po całej podłodze. Nie zwracając już na nikogo uwagi podszedłem do niej i pomimo obecności jej mamy, która stała tuż obok, pocałowałem ją.
- Wybacz, ale muszę iść. Zadzwonię później- ponownie złączyłem nasze usta razem, po czym skierowałem się w stronę drzwi.
- Ale Niall!- zawołała za mną, jednak nie mogłem się zatrzymać. Zbiegłem po schodach i wypadając na świeże powietrze, głęboko się nim zaciągnąłem. Do mojej głowy wpadła pierwsza nieproszona myśl- a co jeśli on ma rację?

        Herbata już dawno zdążyła ostygnąć, za to głowa pomimo dwóch tabletek wciąż bolała mnie niemiłosiernie. Intensywne pulsowanie, które odczuwałam od czasu rozmowy z tatą nie ustępowało ani na chwilę. Jak on mógł się tak zachować? Gorzej, ja nawet nie wiem co takiego powiedział, że Niall wybiegł z mieszkania jak poparzony, nie zwracając w ogóle uwagi na moje prośby aby został. 
 W drzwiach wejściowych przekręcił się kluczyk. Kasia- pomyślałam i na dowód tego, że miałam rację, ujrzałam jej sylwetkę w progu kuchni. Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu i usiadła na przeciwko, uważnie mnie obserwując.
- Co jest?- spytała bez ogródek.
- Właśnie nie wiem- westchnęłam, chowając twarz w dłoniach- Zostawiłam na chwilę Nialla samego z moim ojcem, a gdy wróciłam dał mu dobitnie do zrozumienia, że mnie kocha i wyszedł. 
- Horan postawił się twojemu tacie?- wygięła do góry brwi, okazując swoje zadziwienie.
- Nie nazwałabym tak tego. Nawet nie wiem co takiego się stało, że tak zareagował. Mój tata nie chciał mi nic powiedzieć. Jak zwykle...
- Ciekawe- oparła plecy o parapet okna i skrzyżowała ręce na piersi- Musiała to być poważna rozmowa. Blondynka trudno wytrącić z równowagi no chyba, że chodzi o ciebie.
- Boję się zgadywać o co poszło.
- Nic się nie martw- uśmiechnęła się do mnie pocieszająco- Cokolwiek by się nie stało, Niall sobie ciebie nie odpuści, choćby miał być ścigany przez twojego tatę na drugi koniec świata. Prędzej cię porwie i zamknie w jaskini u podnóża Mont Everestu, niż pozwoli komukolwiek sobie ciebie odebrać.
 Jak ona to robi, że nawet kiedy ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę jest śmianie się, przy niej nie umiem powstrzymać się od żartowania? Jak jak ja ją kocham. 
- Chyba wolałabym żeby uwięził mnie w jakimś cieplejszym miejscu.
- Sahara?- zaproponowała, zastanawiając się nad innymi opcjami- Albo jakaś dżungla w pobliżu Amazonki. Chociaż nie- pokręciła głową nie zgadzając się sama ze sobą- Tam jest za dużo insektów. Jeszcze jakiś cię ugryzie, a nie sądzę żeby twój chłopak znał się na pierwszej pomocy. Podejrzewam, że gdyby musiał jej kiedyś udzielić to zrzuciłby to zadanie na resztę chłopaków, a sam rozsiadł się na kanapie z miną "To nie mój problem. Ja nic nie zrobiłem" *.
- Jesteś nienormalna- stwierdziłam, śmiejąc się jak głupia.
- Racja, ale założę się, że tak by to wyglądało.
Kasia sięgnęła po mój wystudzony napój i upiła łyk, krzywiąc się przy tym. Spojrzała na, jak przypuszczała, truciznę po czym wstała i wylała ją do zlewu.
- Nie dziwę się, że twój dzień nie jest udany, skoro pijesz takie świństwo. Mój przez to stał się jeszcze gorszy niż był do tej pory. Chcesz coś lepszego?
Grzecznie poprosiłam żeby mi coś przygotowała, a ona od razu wzięła się do roboty. Wyjęła z szafki nasze ulubione kubki, a do czajnika nalała wody i postawiła na kuchence. Z metalowego pojemnika, który stał na blacie, wyciągnęła dwie torebki wiśniowej herbaty, dodając do tego nico brązowego cukru. Podeszła do lodówki i wydobyła z niej skrzętnie ukryte ciasto, o którego istnieniu nawet nie miałam pojęcia, co na pewno było jej celem. Gdybym tylko je zauważyła, nie miałaby mnie czym częstować podczas naszej wieczornej pogawędki. Spryciula.
- Co masz na myśli mówiąc, że twój dzień był nienajlepszy?- spytałam kiedy zalewała aromatycznie pachnące torebeczki wrzątkiem.
- To mało powiedziane- westchnęła, stawiając kubek w kwiatki przede mną, a ten z wymalowanymi nutkami objęła dłońmi- Po pierwsze zerwałam z Tomkiem.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się czy coś mnie ostatnio ominęło, ale nie przypominałam sobie sytuacji, w której przyjaciółka oznajmiłaby mi, że wróciła do swojego byłego chłopaka.
- Sądziłam, że to już było dawno.
- Chodzi mi o to, że zerwałam z nim wszelkie kontakty- poprawiła się.
- Czemu?!
- Harry jest o niego zazdrosny. Kazał mi wybrać między nimi- wzruszyła bezradnie ramionami.
- Żartujesz...- otworzyłam szerzej oczy- Nie może tego zrobić!
- Może, nie może... ja już zdecydowałam. Nie jest mi z tym szczególnie źle, zwłaszcza po tym jak opowiedziałam mu swoją historię. 
- Nie wiem co bierzesz, ale zmień dilera- odparłam zszokowana- Powiedziałaś mu wszystko? 
- Wszystko- potwierdziła, rozwiewając moje wszelkie przypuszczenia- To była najtrudniejsza i najbardziej szczera rozmowa jaką z nim przeprowadziłam
- Nie wierzę w to co słyszę.
Ta wiadomość zaparła mi dech w piersiach. Nigdy bym nie podejrzewała, że kiedykolwiek zdradzi mu całą prawdę. Odkąd pamiętam unikała tego tematu jak ognia, a gdy tylko ktoś w jej towarzystwie wspomniał o rodzinie, wymigiwała się od wyrażania swojej opinii i dzielenia się swoimi spostrzeżeniami odnośnie absurdalnych szlabanów czy dziwacznych tradycji panujących w większości domów. Z reguły usprawiedliwiała się masą obowiązków i brakiem czasu na takie głupoty, a następnie pogrążała się w pracy byleby tylko nie zacząć przywoływać bolesnych wspomnień. 
- Nie było sensu przed nim tego ukrywać- odezwała się po chwili- I tak by wszystko ze mnie wyciągnął, a poza tym nie chcę mieć przed nim żadnych sekretów. Chroniąc ciągle swoje tajemnice daleko byśmy nie zaszli.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją przyjaciółką?- dotknęłam ją jednym palcem, sprawdzając czy jest prawdziwa. Zaczynałam podejrzewać, ze rozmawiam z jej klonem o zupełnie odmiennym charakterze i podejściu do życia.
- To cały czas ja- odsunęła się, żebym przestała ją dźgać paznokciem- Sama się sobie dziwię, gdy dochodzi do tego mojego tępego mózgu co ostatnio robię. Czasami przeraża mnie świadomość, że potrafi czytać ze mnie jak z otwartej księgi, a ja mu na to pozwalam. Niemniej jednak wydaje mi się, że dzięki temu wracam do normalności.
- Normalności?- powtórzyłam zmieszana.
- Wiesz...- westchnęła, skupiając swój wzrok na parujące cieszy- Może przy nim stanę się taka, jaka byłam kiedyś. Wesoła, zabawna, mniej przejmująca się wszystkim. Przestanę planować wszystko na trzy kroki do przodu. Po prostu będę normalna.
- Przecież wszystko z tobą w porządku. Skoro Styles polubił cię taką jaka jesteś teraz, to nie musisz się dla niego zmieniać.
- Nie zmieniam się dla niego i tak naprawdę obie dobrze wiemy, że nigdy nie będę taka jak przedtem, ale jeśli dostrzegę minimalną szansę na to, żeby coś ze sobą zrobić to ją wykorzystam. Harry daje mi taką nadzieję i możliwość. Nie mam zamiaru tego zaprzepaścić- odparła pewnie i stanowczo- Pokaż mi chociaż jednego naszego rówieśnika, który kładzie się spać, zastanawiając się kto jutro będzie chciał go wyrolować lub zająć jego miejsce, w pogoni za pieniędzmi i dobrą pozycją- moja małomówność była bardzo wymowna- No właśnie. Tego nie zmienię, ale jeśli przez czas, który spędzam z Harry'm będę mogła się całkowicie zrelaksować bez obawy, że zada mi trudne dla mnie pytanie, moje zdrowie psychiczne na pewno na tym zyska. Przy okazji nie będę dostawała zawału co pięć minut. 
- Masz rację- przyznałam w końcu, nie mogąc nie zgodzić się z jej argumentami- Chyba powinnam mu podziękować. Jeszcze kilka lat ciągłego napięcia i byś nie wytrzymała. Kto by mi wtedy gotował?
- Tylko dlatego się ze mną przyjaźnisz?- spytała oburzona, próbując ukryć uśmiech, który wkradał się na jej usta- Myślałam, że znaczę dla ciebie o wiele więcej.
- Oczywiście, że tak!- mrugnęłam do niej okiem- Przy okazji opłacasz większą część czynszu i połowę rachunków, na które samą na pewno nie byłoby mnie stać.
- Ja udam, że tego nie słyszałam, a ty lepiej się już nie pogrążaj- ostrzegła mnie, wstawiając pusty kubek do zlewu- Jadę popracować, a gdy wrócę rano obie będziemy żyć dalej jak gdyby nigdy nic, jasne?
- Masz zamiar spędzić kolejną noc w studiu? Przecież możesz spać u mnie w pokoju, skoro oddałaś swoje łóżko Adamowi. Albo jego wygonimy na podłogę w salonie- zaproponowałam, wyobrażając sobie jak mój brat wstałby rano połamany. Byłaby to idealna kara za głupie pytania, które zadawał Niallowi. Idiota.
- Chcesz żebym zaryzykowała to, że w nocy pomylisz mnie ze swoim chłoptasiem i zaczniesz się do mnie ślinić?- popatrzyła na mnie z odrazą- Nie ma mowy. Wolałabym spać na schodach. Poza tym i tak po dzisiejszym bardzo emocjonującym dniu wena rozrywa mnie od środka, więc na zdrowie mi wyjdzie kiedy pozwolę się jej wykazać. Zapamiętaj moja droga- uniosła jeden palce do góry, dając mi znak bym skupiła się na tym co teraz powie- Najlepsze rzecz powstają nocą, kiedy panuje kompletna cisza i nic cię nie rozprasza. Pewnie dlatego ludzie przeważnie uprawiają seks w nocy, skupiając się na przyjemnych doznaniach a nie autobusie, który przejeżdża za oknem. Założę się, że dzieci, które zostały spłodzone w cichej atmosferze są ładniejsze i spokojniejsze po urodzeniu.
- Przerażają mnie twoje porównania i życiowe prawdy- oznajmiłam, kręcąc z niedowierzaniem głową- Oszczędź je dla swojego chłopaka. Na pewno chętnie poruszy z tobą tego typu tematy. 
- Gorzej jak będzie się upierać na przetestowanie teorii w praktyce.
- Kaśka!- klepnęłam ją w ramię, a następnie zatkałam uszy- Nie chcę tego słuchać!
- Oj przestań!- machnęła na mnie ręką- Nie wmówisz mi, że twój Horanek jest zawsze grzeczny i nie ma zboczonych myśli z tobą w roli głównej.
- Przestań!- oberwałaby kolejny raz, gdyby nie zdążyła się odsunąć.
- Powinnaś się cieszyć, że to ty zaprzątasz jego głowę, a nie jakaś blond cizia z cyckami większymi od mózgu. I wierz mi...- spojrzała na mnie wymownie- Za każdym razem gdy wkłada ci rękę pod bluzkę przestaje być taki słodki i miły. Nie powstrzymaj go chociaż raz, a zobaczysz na co go stać.
- Uważam tą rozmowę za zakończoną!- obróciłam się na pięcie i skierowałam do swojego pokoju, słysząc za sobą histeryczny śmiech mojej współlokatorki, która zdecydowanie ma nierówno pod sufitem. 

Kawiarnia Starbucks

      Wywróciłam oczami, kiedy Chloe po raz kolejny opanowały wyrzuty sumienia. Też jej się zebrało na przedstawianie mi swojej listy "za i przeciw". Pomału zaczynało wytrącać mnie to z równowagi.
- Nie uważasz, że to lekkie przegięcie z twojej strony?- spytała setny raz w ciągu ostatnich dwudziestu minut- Rozumiem, że nie łączą was dobre stosunki, ale żeby zaraz podejmować takie radykalne kroki? Moim zdaniem to przesada.
- Czy pytałam się o twoje zdanie?- oparłam brodę na dłoni, znudzoną jej gadaniną- Dobrze wiedziałaś w co się pakujesz, kiedy zgodziłaś się ze mną współpracować. 
- Żartujesz?!- uniosła się. Kilka osób siedzących obok nas spojrzało na nią podejrzliwie- Wtedy nie było mowy o tym, że masz zamiar iść z tym do sądu. Przecież jeśli twój plan nie wypali, zamkną cię w więzieniu.
- Mnie?- zaśmiałam się pod nosem- Przecież to ty ukradłaś tą piosenkę. Bez mrugnięcia okiem wkradłaś się do jej pokoju i skopiowałaś ją. 
- Bo mi kazałaś!- broniła się, ale była na tyle głupia, że nie wiedziała w jakie bagno wpadła.
- Kochaniutka...- uśmiechnęłam się przebiegle- Nie pamiętasz jak to było?- posłałam jej kolejne triumfalne spojrzenie- Przybiegłaś do mojego gabinetu z jak oznajmiłaś swoją pierwszą piosenką. Nie mogłaś ukryć radości, a ja postanowiłam pomóc ci ją nagrać. Skąd miałam wiedzieć, że sama jej nie skomponowałaś? Przecież wyglądasz na taką dobrą i uczciwą dziewczynę. W życiu bym nie przypuszczała, że mogłabyś zrobić coś takiego. Takie rozczarowanie...- pokręciłam z politowaniem głową.
- Nie zrobisz tego- odparła załamanym głosem- Jeśli będzie trzeba powiem jak było naprawdę.
- Nie powiesz. Jesteś w prawie takiej samej sytuacji jak ja. Z tą różnicą, że ja mam kasę żeby się wykaraskać. A ty? Nie masz nic. Jeśli zmusisz mnie do działania sprawię, że nikt już nigdy ci nie uwierzy.
- Jak możesz?- spytała przez łzy- Jesteś potworem!
- Nazywaj mnie jak chcesz. Nie obchodzi mnie to- wzruszyłam ramionami- W przeciwieństwie do ciebie ja nie boję się poświęcić innych dla własnego dobra. Radzę ci żebyś szybko się tego nauczyła, jeśli chcesz przetrwać w tym biznesie. Poza tym...- przechyliłam głowę, aby lepiej się przyjrzeć jej przerażonej minie- Źle bawiłaś się z tym całym Zaynem?
- Nie wciągaj go do tego!- ostrzegła mnie, ale jej groźby były nic nie warte.
- Sama go w to wplątałaś- zaznaczyłam- Może ci wybaczy, jeśli faktycznie tak bardzo cię lubi, chociaż wątpię. Podejrzewam, że jest wierniejszy swojej tekściarce niż własnej matce. 
- Co ja najlepszego zrobiłam?- zwróciła się sama do siebie, ale postanowiłam pomóc jej znaleźć odpowiedź. Niech zna moje dobre serce.
- Odważyłaś się sięgnąć po swoje marzenia. Tak to się właśnie robi i pogódź się z tym. A na razie rób to co ci każę i trzymaj buzię na kłódkę.
 Dziewczyna spojrzała na mnie przekrwionymi od płaczu oczami, po czym wybiegła z kawiarni. Klienci siedzący obok nas ponownie dali mi do zrozumienia, że nasze zachowanie jest co najmniej niestosowne, ale nie obchodziło mnie to. Byłam zbyt zajęta delektowaniem się wizją, która odgrywała się w moich myślach. Wyobrażałam sobie jak to będzie zobaczyć wielki upadek niesamowitej i niepowtarzalnej Kate G. Szeroki uśmiech wypłynął na moje twarz, kiedy zdałam sobie sprawę, że niedługo moje marzenie się spełni. I dokonam tego ja, Laura Marin. Ze mną się nie zaczyna. Nigdy. 






~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Są tu prawdziwe Directioners? Czy ktoś domyśla się o jakiej sytuacji myślałam, opisując ten fragment? Być może dla pierwszej osoby, która zgadnie czeka jakaś nagroda... ;)