Londyn, The Groucho Club
Jedno muszę przyznać- podziwiam Kate G. Mimo, że nie lubimy ze sobą pracować, a od niedawna ona stara się mnie unikać jak tylko może, uważam ją za kogoś wyjątkowego. Gdy ją poznałam wiedziałam, że jest to osoba, której nie obchodzą błahostki. Gdy już się za coś weźmie to zrobi to od początku do końca.
Pamiętam jak spotkałyśmy się pierwszy raz. Sztokholm, maj zeszłego roku. Debatowałam z Maxem Martinem na temat piosenkarza, którego przejęłam od innego menadżera pod swoje skrzydła, kiedy do gabinetu weszła ona- średniego wzrostu, szczupła dziewczyna z ciemnobrązowymi lokami opadającymi na ramiona. Ubrana w dopasowane czarne spodnie i idealnie wykrojoną marynarkę zasłaniającą jedwabną koszulę, pewnym krokiem zmierzała w moim kierunku. Jej twarz emanowała spokojem, a z oczu biła niesamowita pewność siebie. "Nie dość, że ładna to jeszcze z charakterem"- pomyślałam, kiedy wyciągnęła do mnie swoją drobną dłoń i przywitała mocnym jej uściskiem.
- Dzień dobry. Nazywam się Kate G i podobno chciała się pani ze mną widzieć- odezwała się swoim niskim, ale zarazem wyjątkowo kobiecym głosem. Wtedy zdałam sobie sprawę, że do odczuć, które mną zawładnęły odkąd ją zobaczyłam powinnam dodać zazdrość. Nie chodziło o wygląd czy ogólne wrażenie. Ta bezczelna dziewczyna doskonale wiedziała na co ją stać i ile jest warta. To sprawiało, że była niebezpiecznym przeciwnikiem. O ironio! Nieświadomie już wtedy zdawałam sobie sprawę, że nasze zawodowe relacje nie ułożą się po mojej myśli.
- Witam. Miło mi w końcu poznać kogoś kto tak zafascynował Maxa- skinęłam w kierunku producenta, który wpatrywał się w nią jak w upragniony rower zamknięty za szklaną taflą wystawy sklepowej- To rzadkie zjawisko.
- W tym wypadku uwielbienie działa w dwie strony. Musi pani przyznać, że jest to niezwykle utalentowany i znający się na rzeczy człowiek- odparła, posyłając mu delikatny uśmiech- Praca z nim to sama przyjemność.
- W takim razie przejdźmy do sedna naszego spotkania- zaproponowałam.
- Zamieniam się w słuch.
Usiadła na skórzanym fotelu, założyła nogę na nogę i w pełni skupiona wysłuchała tego co miałam jej wtedy do zaoferowania.
Na początku wszystko szło świetnie, aż nie nastało pewne czwartkowe popołudnie. Kate pracowała nad utworem, który miał znaleźć się na najnowszej płycie mojego podopiecznego, a ja właśnie zatwierdziłam datę jej wydania. Pozostawało jedynie nagrać ostatnie piosenki i dopiąć wszystko na ostatni guzik. Oszacowałam, że z tempem w jakim kompozytorka uwijała się z kolejnymi piosenkami nie zajmie nam to dłużej niż dwa tygodnie. Wtedy nauczyłam się, że nigdy nie można być niczego pewnym na sto procent.
- Witam panie!- do studia wszedł mój nieposkromiony artysta, nad którym nie umiałam zapanować- Mamy wielki problem- oznajmił ciskając w tekściarkę błyskawicami, ale ta ze słuchawkami w uszach zupełnie nie zwracała na niego uwagi, pochłonięta swoim zajęciem. Bardzo mu się to nie spodobało, gdyż dla niego to ona stanowiła źródło problemu, dlatego też podszedł do niej i bez ostrzeżenia wyrwał ją z jej małego świata.
- Ej!- dziewczyna krzyknęła, mierząc go zabójczym wzrokiem- Zwariowałeś? Co ci odbiło?
- Mi?!- wskazał na siebie palcem, po czym nachylił się w jej stronę, niemal przypierając ją do oparcia fotela- To z tobą jest coś nie tak!
- Odsuń się- warknęła, odpychając go od siebie.
- Możesz nam na spokojnie wyjaśnić o co chodzi?- poprosiłam, chcąc dowiedzieć się co się takiego stało.
- Przesłuchałem propozycję singla, którą wczoraj od niej dostałem- wymierzył długi palec w Kate, która wstała i wysłuchiwała jego niezadowolenia z rękami założonymi na piersi- Chyba ją pojebało jeśli myśli, że będę się promował takim gównem!
- Słucham?- brunetka, otworzyła szeroko oczy by za chwilę zmrużyć je gniewnie.
- Powiedziałem, że nie będę śpiewać żadnych pierdolonych ballad!- krzyknął.
- Myślę, że wszyscy powinniśmy się uspokoić i spokojnie porozmawiać- próbowałam załagodzić sytuację, ale komuś tu zdążyła sodówka uderzyć do głowy i ani myślał pójść za moją radą. Z przerażeniem patrzyłam jak złość zaczyna kipieć z kompozytorki, która od samego początku domagała się należytego szacunku. Takie zachowanie było dla niej czymś nie do pomyślenia.
- Co ci się konkretnie nie podoba?- wysyczała przez zęby, kurczowo trzymając się resztek swojego opanowania.
- Wszystko. To co tworzysz jest do bani i nawet głuchy nie chciałby tego słuchać, a co dopiero śpiewać. Jesteś do niczego i nie wiem za co płacę.
- Po pierwsze- podeszła do niego bliżej i choć była od niego niższa o dobre piętnaście centymetrów nie dała się zastraszyć jego napiętą posturą- Nie pozwalaj sobie, a po drugie czytałeś kontrakt przed jego podpisaniem. Trzeba było wtedy składać wnioski i zażalenia.
- Może zmieniłem zdanie po tym jak próbowałaś mi wcisnąć chłam dla głupich nastolatek? Lepiej bierz się do roboty i pisz nowy materiał albo cię zniszczę- zagroził jej, łapiąc ją za ramię i to przelało czarę goryczy.
Kate obróciła się na pięcie i podeszła do swojego tymczasowego biurka. Z hukiem zamknęła laptopa i wrzuciła papiery do torebki. Opuściła studio trzaskając z impetem drzwiami. Nie pozostało mi nic innego ja iść za nią i postarać się wszystko naprawić.
- Zaczekaj!- wołałam, ale dopiero za trzecim razem poskutkowało. Odwróciła się w moją stronę, a wściekłość biła od niej na kilometr.
- Możesz powiedzieć swojemu pupilowi, że już nigdy więcej mnie nie zobaczy. Lepiej żeby zaczął szukać sobie nowego kompozytora.
- Nie możesz nas teraz zostawić- oznajmiłam- Mamy umowę.
- Którą w każdej chwili mogę zerwać- zaznaczyła i niestety miała rację.
- Nie zrobisz tego.
- Jeszcze się przekonamy- odparła gniewnie- Wycofuje się. Wszystko co do tej pory napisałam nie ma prawa ujrzeć światła dziennego, a już na pewno nie z jego nazwiskiem obok.
- Zdajesz sobie sprawę, że będziesz musiała zapłacić odszkodowanie?
- Prześlij mojemu prawnikowi numer konta. Skontaktuje się z tobą, gdy tylko spotkam się z nim w Londynie.
- Będziesz tego żałować- zacisnęłam dłonie w pięści, czując jak ja również zaczynam tracić nad sobą kontrolę.
- Jedyne czego żałuję to, że zgodziłam się na podpisanie z wami czegokolwiek. Więcej nie popełnię tego błędu.
I tym oto sposobem moja współpraca z Kate G zakończyła się wielką porażką. Nienawidzę przegrywać. Zawsze dostaję to czego chcę i nikt nie jestem mnie w stanie powstrzymać przed osiągnięciem wyznaczonego celu. Nikt oprócz niej. Straciłam przez nią mnóstwo kasy i dobrze rokującego artystę. Wszystko przez to, że nie potrafiła zapomnieć i skupić się na pracy, a nie na budowaniu swojej stabilnej pozycji. Dałam jej ostatnio szansę na naprawienie tej sytuacji lecz jej nie wykorzystała. Ponownie mi odmówiła, a jak już wspomniałam w stosunku do mnie się tego nie robi. Dlatego zemszczę się i zrujnuję ją tak samo jak ona zrujnowała mnie. Mam plan idealny i nie zawaham się go użyć. Pora żeby ktoś ją nauczył, że nie należy mi się sprzeciwiać. Laura Marin zawsze wygrywa. Zawsze.
- Spóźniłaś się- obdarzyłam mój nowy nabytek, w postaci długonogiej blondynki lodowatym spojrzeniem.
- Nie dramatyzuj. To tylko piętnaście minut- wywróciła oczami, zarzucając swoje proste jak druty włosy na bok- Straszne korki w tym Londynie.
- Skup się!- uderzyłam pięścią w stolik, co przywołało niechciane zerknięcia osób siedzących obok nas w restauracji- Mamy ważną sprawę do załatwienia.
- A co ja mam do tego?
- Chcesz odnieść sukces czy nie?- spytałam, na co skinęła głową- Dalej spotykasz się z tym całym Zaynem?
- Tak. Mamy się spotkać gdy wróci z trasy- oznajmiła, oglądając swoje paznokcie- Rozgrywam wszystko tak jak kazałaś.
- Nastąpiła mała zmiana planów.
- To znaczy?
- Pojedziesz jeszcze dzisiaj do Manchesteru- poinformowałam ją, podając jej bilet na pociąg- Gdy już tam będziesz, masz niepostrzeżenie wkraść się do komputera Kate i zgrać piosenkę, której pierwotną wersję mam na kartce, którą zabrałam jej ze Sztokholmu.
- Niby jak mam to zrobić?- popatrzyła na mnie z niedowierzaniem- Nie taki była umowa!
- Czas zmienić nieco jej warunki- odparłam- Zależy ci na sławie czy nie?
- Tak, ale nie tak to miało wyglądać. Miałam tylko wydobyć z Malika kilka informacji. Nie godziłam się na kradzież!
- Zapamiętaj sobie to co ci teraz powiem, ponieważ nie mam zamiaru się powtarzać- pochyliłam się w jej stronę żeby tylko ona mogła mnie usłyszeć- Po trupach do celu. Albo to zrobisz albo możesz wracać na tą swoją prowincję i wieść życie zwykłej wieśniaczki.
Dziewczyna zacisnęła usta w wąską linię. Rozejrzała się dookoła jakby chciała się upewnić, że nikt nas nie obserwuje, po czym przystała na moją propozycję nie do odrzucenia.
- Dobra. Zrobię to. Jak ona wygląda?
- Nie potrzebny ci jej opis. Gdy tylko znajdziesz się w pobliżu od razu się zorientujesz, że to ona.
- Wcale nie ułatwiasz mi tego zadania- burknęła pod nosem- Skąd mam wiedzieć, którą piosenkę mam zgrać? Pewnie ma ich miliony.
- Szukaj podobnego tytułu. Jeśli taki znajdziesz odsłuchaj kawałek i jeśli tekst będzie się chociaż trochę zgadzał, wybierz tą.
- Nie łatwiej byłoby zgrać wszystko co ma?- spytała, a ja wywróciłam oczami.
- Może i łatwiej, ale jak sama zauważyłaś ma ich dużo i długo by zajęło kopiowanie. O wiele szybciej znajdziesz ją po tytule. Wciśniesz odpowiednie przyciski na klawiaturze, wpiszesz słowo kluczowe i gotowe.
- A co jeśli mnie przyłapią?
- Masz to zrobić tak, żeby nikt się nie zorientował- odparłam sfrustrowana jej kolejnymi dylematami- Zdobędziesz to co trzeba i wracasz z powrotem.
- Jasne...- westchnęła, upijając łyk wody- Coś jeszcze?
- Nie zapomnij, że słyszała nagranie jak śpiewasz. Postaraj się mówić nieco innym tonem. Wolę nie ryzykować, że rozpozna twój głos.
- Chyba aż tak dobra nie jest- wątpiła w zdolności tekściarki, ale nie znała jej tak dobrze jak ja. Co jak co, ale ucho ma świetne.
- Żebyś się nie zdziwiła. Rób to co mówię, a niedługo staniesz się gwiazdą.
- Czemu to robisz?- zmarszczyła brwi po raz kolejny- Nie prościej byłoby z nią jeszcze raz porozmawiać.
Popatrzyłam na jej niemądrą twarzyczkę i pokręciłam z politowaniem głową. Jeszcze dużo musi się nauczyć.
- Ten rynek jest okrutny. Najwyższa pora żeby ktoś nauczył ją pokory. Poza tym...- chwyciłam w dłoń kieliszek wypełniony białym winem i upiłam jego mały łyk- Nic tak nie poprawia humoru jak zemsta.
Manchester
Podejmowałem się w życiu wielu trudnych zadań. Nigdy jednak nie sądziłem, że kłótnia z kobietą może okazać się czymś ponad moje siły. Jest to zdecydowanie najbardziej wyczerpująca rzecz jaką w życiu zrobiłem.
- Nie zrobię tego!- upierała się przy swoim postanowieniu Danielle. Przetarłem dłonią zmęczoną twarz ale obiecałem sobie, że tym razem nie poddam się tak łatwo.
- Nie masz żadnego powodu ani prawa traktować Kate tak jak robisz to teraz- wyciągnąłem z rękawa kolejny argument- Taka była jej decyzja i nie pozostawało mi nic innego jak ją uszanować. Gdybyś ty była na moim miejscu pewnie też byś tak postąpiła.
- Żartujesz sobie?- spojrzała na mnie zaskoczona- Nigdy nie zmusiłabym kogoś żeby okłamywał wszystkich dookoła.
- Wcale nas do tego nie zmusiła. Nie przyłożyła nam pistoletu do głowy. Przedstawiła warunki na jakie musimy się zgodzić, a my na nie przystaliśmy. Koniec tematu.
- To był szantaż- odburknęła.
- Przestań zachowywać się jak dziecko!- warknąłem, gdy przestawałem panować nad moim stoickim spokojem- Masz w tym momencie iść i ją przeprosić za twoje bezpodstawne zarzuty oraz wczorajsze poniżanie na każdym kroku.
- Ja ją poniżałam?- oburzyła się- To ona przyparła mnie do muru zachowując się jak zimna i niedostępna bizneswoman. Musiałam się bronić.
- Nie przeginaj.
- Ale Liam....- jęknęła załamana widząc, że nic nie wskóra.
- Żadnego "ale". Pójdziemy teraz do niej i ładnie ją przeprosisz. Bez krzywienia się czy zbędnych komentarzy. Nawet jeśli działasz pod przymusem masz udawać, że sprawia ci to radość, a jej wybaczenie ulgę. Albo to zrobisz albo możesz wracać do Londynu już dzisiaj.
- Słucham?!- wytrzeszczyła na mnie swoje piękne oczy. Nie wierzę, że to mówię...
- Decyduj.
Dziewczyna stała w miejscu osłupiała. Zapewne nie spodziewała się po mnie takiej stanowczości. Szczerze powiedziawszy sam byłem zaskoczony tym jak twardo stawiałem dzisiaj warunki. Byłem nieugięty. Może nie tylko lepszego śpiewania nauczyłem się od naszej tekściarki?
Ostatecznie, po obdarzeniu mnie spojrzeniem z serii "Jeszcze się na tobie odegram!", moja ukochana z rękami założonymi na piersi ruszyła w stronę pokoju gdzie według otrzymanego od Louisa smsa znajdowała się Kate. Ku rozpaczy dziewczyny nie była ona sama. Razem z resztą siedziała przy wielkim stole i jadła śniadanie. Spoglądając na mnie błagalnie jeszcze raz próbowała się wymigać od swojego zadania, ale na nic się to nie zdało. Wystawiając swoją dumę na upokorzenie przed publiką zacisnęła zęby i podeszła do tekściarki, która akurat sięgnęła po kubek z gorącą herbatą. Gdy tylko zauważyła Danielle by swoim boku, zrezygnowała z zaspokojenia swojego pragnienia.
- Jeśli masz zamiar znów mi dokuczyć, zrzuć na mnie to co mam na talerzu, ale daruj mi bliskie spotkanie z wrzątkiem- odezwała się G.
- Nie po to tu przyszłam.
- A po co panno Peazer?
- Chciałam...- zawahała się, ale gdy zobaczyła jak ponaglam ją ruchem ręki, westchnęła głęboko i zrobiła to co do niej należało- Chciałam cię przerosić za moje wczorajsze zachowanie.
- No nie!- krzyknął nagle Niall sprawiając, że wszyscy wokół nie wiedzieli co się dzieje. Na początku myślałem, że może dostał rogalika, w którym nie było marmolady. Jak bardzo się myliłem...- Już myślałem, że zobaczymy jakąś walkę między wami, a ty przyszłaś ją przeprosić.
- Zamknij się Horan- palnąłem go w ten blond łeb.
- Ja tylko chciałem żeby nasze śniadanie było nieco ciekawsze. Same nudy...
- Lepiej sprawdź czy Gaba nie dzwoniła żeby się spytać czy się najadłeś- poradziła mu kompozytorka, choć nawet na niego nie spojrzała- Czyli chcesz żebym ci wybaczyła, tak?- popatrzyła beznamiętnie na Dani.
- Tak. Zachowałam się nierozsądnie i nie przemyślałam tego co mówiłam i robiłam. Nie powinnam była ulegać emocjom tylko rozpatrzyć to wszystko na spokojnie. Przepraszam.
Dziewczyny wpatrywały się w siebie bez końca. Dan przestępowała z nogi na nogę czekając na werdykt podczas gdy kompozytorka nie dała po sobie nic poznać. Ani czy to wyznanie zrobiło na niej jakiekolwiek wrażenie, ani czy choćby w minimalnym stopniu udało się ją udobruchać. Mimo, że wczoraj przekonywała mnie, iż nic się takiego nie stało wiedziałem, że w głębi duszy musiało ją to choćby odrobinę zdenerwować.
- Zróbmy tak...- odezwała się po chwili trwającej całą wieczność- Udawajmy, że nasze wczorajsze spotkanie nie miało miejsca i zacznijmy wszystko od nowa, tak jak należało to zrobić na początku- wyciągnęła do niej rękę- Jestem Kate.
- Danielle- dziewczyna uśmiechnęła się do niej przyjaźnie i odwzajemniła gest.
- Od razu lepiej- zaśmiała się pod nosem tekściarka- A teraz pozwól, że dam ci do podpisania klauzulę poufności, dzięki której będę miała pewność, że nie zdradzisz nikomu czym się zajmuję, chyba że będziesz chciała następnym razem spotkać się ze mną na sali sądowej.
Wszyscy (bez wyjątku) otworzyli szeroko usta. Kątem oka dostrzegłem jak Malikowi wypada z niej kawałek kanapki. Nawet Paul wydał się zaskoczony tym co usłyszał, ale jak na mądrego człowieka przystało, postanowił się nie wtrącać. Moja ukochana zaczęła rozglądać się dookoła, mając nadzieję, że zaraz wyskoczy ktoś zza drzwi z bukietem kwiatów i ogłosi, że znalazła się w programie "Ukryta Kamera", ale nic takiego nie nastąpiło. Sam zacząłem szukać po kieszeniach długopisu, którym mogłaby złożyć podpis, gdy ni stad ni zowąd Kate wybuchła gromkim śmiechem.
- Powinniście zobaczyć swoje miny!- zasłoniła dłonią usta aby stłumić odgłosy swojego rozbawienia.
- To był żart?- Dani, nie mogła uwierzyć w to co się wydarzyło.
- Raczej zemsta- odparła G- Chyba nie myślisz, że tak po prostu bym ci wybaczyła? Zemsta jest słodka, a w tym wypadku bardzo zabawna.
- To wcale nie było śmieszne...
- Owszem, było. Żałujcie, że nie widzieliście swojej reakcji!- znów musiała się nieźle postarać żeby się opanować- Wszystko bym oddała by móc zobaczyć to jeszcze raz. A tak na poważnie...- wróciła do swojego bardziej oficjalnego tonu- Jeśli komuś zdradzisz czym się zajmuję to inaczej pogadamy, jasne?
- Oczywiście!- zgodziła się bez zbędnych negocjacji brunetka.
- To świetnie. A teraz idź i naciesz się swoim chłopakiem, bo zaraz zaczynają próbę i do wieczora będziesz zdana tylko i wyłącznie na mnie.
Byłam zaskoczona postawą dziewczyny Liama mimo tego iż wiedziałam kto stoi za jej nagłą zmianą nastawienia w stosunku do mnie (i na pewno nie było to ona sama). Mimo tego, wszystko wskazywało na to, że być może nasze relacje wrócą na normalne tory i biedny Payne nie będzie się już musiał tak przejmować. Jeszcze nigdy mi go nie było tak szkoda jak ostatnio. Wolałabym żeby Danielle zwyzywała mnie od najgorszych, ale żeby on miał spokój. Odkąd go poznałam uważałam, że jest on najbardziej odpowiedzialny i poukładany w porównaniu do reszty swoich przyjaciół. Nawet do Savana. Właśnie dzięki temu jako pierwszy skradł moje serce. W pewnym sensie oczywiście.
Korzystając z ostatnich chwil przerwy między przygotowaniami do kolejnego koncertu chłopaków, siedzieliśmy wszyscy razem w hotelowej sypialni Nialla i Zayna. Każdy dzielił się dotychczasowymi wrażeniami z trasy. Z wszystkich historii jakie było mi dane usłyszeć, opowieść Louisa jak to z Harrym zatrzasnęli swój pokój, znajdując się na zewnątrz w samych ręcznikach najbardziej mi się spodobała.
- A pamiętasz jak ta babcia się na nas patrzyła?- zwrócił się do Stylesa Tommo, który był tak podekscytowany tym co im się przytrafiło, że omal nie zrzucił ze swoich kolan Eleanor.
- Ona jak ona, ale jej mąż?- przypomniał mu przyjaciel- Ten to dopiero miał minę!
- Mogłabym się po was spodziewać wielu rzeczy, ale żeby zgorszyć w ten sposób dwoje staruszków?- popatrzyłam na nich z udawanym obrzydzeniem- Powinniście się wstydzić!
- Czemu mnie tam nie było? Zrobiłbym wam zdjęcie!- odezwał się niezadowolony z faktu, że nie przyłapał swoich kolegów na takiej wpadce Malik.
- To by dopiero była pamiątka!- dodała Dani, która od kilkunastu minut zwijała się koło mnie ze śmiechu- Wydrukowałabym sobie tą fotkę na pamiątkę i powiesiła nad łóżkiem.
- Chyba powinienem się obrazić- zmierzył ją surowym wzrokiem Li.
- Czemu?
- Chcesz zawiesić w swojej sypialni zdjęcia moich półnagich przyjaciół? Czy to nie wydaje ci się odrobinę niestosowne?
- Dałbyś mi swoje to bym nie miała takiego problemu- wzruszyła ramionami.
- No Liam...- zaklaskał w dłonie Horan jakby chciał go popędzić- Szoruj do łazienki, a ja zaraz przyjdę z telefonem.
- Jesteście nienormalni i odrażający- skwitowałam ich rozmowę- Pamiętacie, że niedawno jedliśmy obiad?
- Nie udawaj Kate- mrugnął do mnie okiem Louis- Na pewno marzysz o tym, aby zrobić to samo ze zdjęciem Hazzy.
- O tak! Nie rozumiem czemu nie dałeś mi go na urodziny? Zrobiłabym sobie z niego fototapetę na całą ścianę- wywróciłam oczami, ale najwyraźniej nie wszyscy dostrzegli sarkazm mojej wypowiedzi.
- Jeszcze nic straconego- poruszył wymownie brwiami Loczek- Zaraz możemy naprawić jego błąd.
- Nie, dziękuję. Już i tak śnicie mi się po nocach i zapewniam was, że takich koszmarów to ja jeszcze nie miałam.
- Ale musisz przyznać, że jestem w nich zabójczo przystojny.
- Owszem- potwierdziłam jego domniemania- Tak bardzo, że w każdym śnie muszę cię z tego powodu zniszczyć.
- Uuuuu!- jak zwykle skorzy do nabijania się z każdej możliwej okazji kumple, nie mogli nie skomentować naszej jakże uprzejmej wymiany zdań. Dzięki Bogu na moją korzyść.
Zastanawiałam się jak odpowiem na następną ciętą ripostę Styles'a, przewidując różne scenariusze, kiedy do pokoju wszedł zmieszany Paul, kierując pytanie do jednego ze swoich podopiecznych.
- Zayn, znasz niejaką Chloe?- spytał, marszcząc przy tym czoło.
- Wysoką i zgrabną blondynkę?- Higgins zerknął przez swoje ramię, po czym przytaknął- Znam. Co w związku z tym?
- Czeka na ciebie w drugim pokoju- poinformował go menadżer, na co chłopak wytrzeszczył ze zdziwienia oczy.
Kiedy się otrząsnął z pierwszego szoku, bez słowa wstał i udał się za mężczyzną aby przywitać swojego gościa, w czasie gdy ja poczułam na moim nadgarstku mocny uścisk. Gdy opuściłam wzrok, zobaczyłam zaciśniętą na nim dłoń Danielle, do której zaraz dołączyła El. Zaczęły ciągnąć mnie do niedomkniętych drzwi.
- Co wy wyprawiacie?!
- Musimy ją zobaczyć!- szepnęły najciszej a zarazem najgłośniej jak się dało- Nie mów, że nie jesteś ciekawa kogo poderwał.
- Już wiem, że jest blondynką...
- No chodź!
Zaciągnięta siłą do naszego punktu zwiadowczego (czytaj- futryny, do której zostałam przygnieciona przez moje dwie kompanki), obserwowałyśmy jak Malik wita się z jakąś dziewczyną. Była dość wysoka, o długich nogach i nienaturalnie prostych włosach. Miałam wrażenia, że gdy rusza głową to zachowują się jak hełm, były takie sztywne.
- Nie podoba mi się- stwierdziła po wstępnych oględzinach Calder.
- Mi też nie- podzieliła jej opinię Peazer- Wdaje mi się taka...
- Wredna?- podpowiedziałam, na co skinęły twierdząco głową- Chyba jednak mamy coś ze sobą wspólnego- zaśmiałam się zerkając na Dan.
W pewnym momencie para odwróciła się w naszą stronę. Szybko się wycofałyśmy, choć i tak pewnie zdążyli nas zauważyć. Po chwili Zayn wrócił do pokoju wraz z nieznajomą przy swoim boku.
- Chciałbym wam przedstawić Chloe- wskazał ruchem ręki na blondynkę, która wyszczerzyła się do nas, ukazując rząd idealnie równych i wybielonych zębów.
- Cześć!- odezwali się wszyscy chórem, oprócz mnie i moich nowych koleżanek, wyznających tą samą prawdę- coś z tą dziewczyną jest nie tak.
- Bardzo miło mi was poznać- odpowiedziała zbyt uprzejmie, a ja nie mogłam zrozumieć czemu odnoszę wrażenie, że powinnam ją skądś kojarzyć. Nieświadomie wypowiedziałam na głos słowa, które ku memu zaskoczeniu przeraziły dziewczynę. To dało mi jeszcze więcej do myślenia.
- Znam cię.
Włosy stanęły mi dęba. Ciarki przechodziły po plechach, powodując nieprzyjemne uczucie chłodu, a oczy domagały się chociaż kilku mrugnięć. Niestety ich błagania nie mogły zostać spełnione. Bałam się nawet drgnąć. Jakim cudem Kate wie kim jestem? Przecież nigdy w życiu mnie nie widziała. Może Laura miała racje i rozpoznała mój głos? Skąd ja wiem, że to ona? Tak jak mówiła Marin- bije od niej niesamowita energia i jeśli miałabym obstawiać która ze znajdujących się w pokoju osób to słynna w muzycznych kręgach tekściarka, postawiłabym na nią.
- Czyżby?- spojrzałam na nią zaskoczona, jednocześnie próbując zapanować na drżącym głosem, aby nie podsuwać jej kolejnych powodów do podejrzeń- Nie przypominam sobie żebyśmy się kiedykolwiek spotkały.
- Szczerze to ja też nie, ale mam nieodparte wrażenie, że skądś cię kojarzę- upierała się przy swoim przeczuciu- Jesteś z Londynu?
- Tak- przyznałam, choć było to kłamstwo. Tak naprawdę pochodzę ze Szkocji- Być może widziałaś mnie gdzieś na mieście i zapadłam ci w pamięć.
Brunetka o kręconych włosach przechyliła na bok głowę, mierząc mnie intensywnym spojrzeniem, ale nic już się nie odezwała.
- Dołącz do nas- zaprosił mnie do towarzystwa jedyny blondyn w grupie. To musiał być Niall Horan.
- Bardzo chętnie.
- Czemu tak nagle przyjechałaś?- spytał mnie szeptem Malik- I skąd wiedziałaś gdzie się zatrzymamy?
- To nie jest wielka tajemnica odkąd wzięliście udział w talent show- uśmiechnęłam się do niego łobuzersko- Wystarczyło poszperać trochę w internecie- albo zgarnąć te informacje od Laury. Jak kto woli.
- Zaskoczyłaś mnie- odparł oschle, a z jego twarzy dało się wyczytać coś na kształt złości.
- Gniewasz się?- wzruszył ramionami- Obiecuję, że wieczorem ci to wynagrodzę.
Mężczyźni... Wystarczy w zawiły sposób wspomnieć o jednym, a oni już szczerzą się jak głupi od ucha do ucha. Muszę jednak przyznać, że w wykonaniu Zayna jest to wyjątkowo piękne zjawisko. Gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach...
Musiałam jak najszybciej wyzbyć się tych myśli i zagłuszyć poczucie winny, które zaczynało we mnie narastać choć jeszcze nic takiego nie zrobiłam. Zbeształam w duchu samą siebie po raz setny przypominając sobie czemu się na to zdecydowałam. Musiałam przystąpić do działania. Według informacji przekazanych mi od menadżera chłopaków znajdowałam się w pokoju Malika. Oczywistym było, że tutaj nie znajdę tego czego szukam. Rozejrzałam się dookoła aby ocenić sytuację. Wszyscy pogrążeni byli w rozmowie na jakieś nudne tematy. Skupiłam swój wzrok na kompozytorce, która bawiła się kartą od swojego pokoju, przekładając ją między palcami. Gdy tylko przenosiła na mnie swoje spojrzenie starałam się odwracać wzrok w drugą stronę lub delikatnie się do niej uśmiechać. Dobrze wiedziałam, że ma na mnie oko, dlatego też musiałam szybko działać. Muszę mieć ten klucz- pomyślałam. Gdy oznajmiła, że idzie do łazienki, zostawiając plastikowy kartonik na półce przy wyjściu dziękowałam niebiosom za pomoc. Dziewczyna zniknęła za drzwiami, a ja informując siedzące najbliżej mnie osoby, że muszę iść się przebrać po podróży, udałam się w tym samym kierunku co ona. Po drodze niepostrzeżenie podmieniłam nasze klucze. Sądząc po numerze widniejącym na białej karcie, czym prędzej udałam się na trzecie piętro, gdzie znajdował się jej pokój. Serce waliło mi jak szalone. Wstrzymywałam oddech jakby miało mi to pomóc w uniknięciu kary w razie gdyby ktoś nakrył mnie na gorącym uczynku. Ku memu zadowoleniu korytarz okazał się być kompletnie pusty, więc nie musiałam się martwić o jakichkolwiek świadków. Włożyłam kawałek plastiku do zamka, a po chwili zapaliło się zielone światełko. Popchnęłam drzwi i znalazłam się w niewielkim, pomalowanym na beżowo pokoju. Lustrując wzrokiem pomieszczenie doszłam do wniosku, że Kate nie zdążyła się jeszcze rozpakować, ale jej laptop leżał otwarty na łóżku. Szybkim krokiem podeszłam do niego i przyklęknęłam obok. Zdecydowanie miałam dzisiaj więcej szczęścia niż rozumu. Gdy tylko przejechałam palcem po padzie ekran rozświetlił się, ukazując zdjęcie Kate i jakiejś dziewczyny jako tło pulpitu. Najwyraźniej musiała zapomnieć go wyłączyć nim wyszła. Wzięłam kilka głębokich oddechów, a następnie drżącymi dłońmi najechałam kursorem na folder o nazwie "Projekty". Pośród setek plików znalazłam nagranie, które wydawało mi się być roboczą wersją piosenki, której tekst ukradła Marin. Po kilku nieudanych próbach włożenia przenośnej pamięci w port USB udało mi się w końcu trafić i skopiować to po co tu przyszłam. Gdy wychodziłam z pokoju obejrzałam się za siebie, aby upewnić się czy wszystko jest na swoim miejscu. Zatrzaskując drzwi odetchnęłam z ulgą, ale napięcie towarzyszące mi podczas całej akcji niewiele zmalało. Czułam, że postępuję źle, ale jakie miałam inne wyjście? Mogłam to zrobić i stanąć przed szansą rozwinięcia wielkiej kariery albo wrócić do domu jako wielka przegrana. Wybór był prosty.
- Nie przebrałaś się- przywitał mnie oskarżycielskim tonem Zayn, gdy wróciłam z powrotem. Przez chwilę wydawało mi się, że o wszystkim wie, ale postanowiłam zignorować to uczucie.
- Wiem- odparłam najpewniej jak mogłam- Stwierdziłam, że będziesz chciał osobiście pomóc mi pozbyć się ubrania- szepnęłam mu na ucho, a na jego twarzy pojawił się kolejny tajemniczy uśmiech. Nim się zorientowałam posadził mnie na swoich kolanach, mrucząc pod nosem co będziemy robić gdy już wszyscy pójdą do siebie.
W ciągu jednej nocy Jej świat wywrócił się do góry nogami. Próbując ponownie odnaleźć się w otaczającej jej rzeczywistości, wyjeżdża do Anglii, gdzie stara się zacząć nowe życie. Niezwykle uzdolniona muzycznie dziewczyna staję się najlepszą i najbardziej pożądaną "tekściarką" w muzycznym show biznesie. Jednak czy TO jej wystarczy aby znów być szczęśliwą? Czy pięciu chłopaków z najsłynniejszego boysband'u na świecie namiesza jej w głowie i pokaże jak w pełni cieszyć się z życia?
24 czerwca 2014
13 czerwca 2014
12
Liverpool, Liverpool Arena
Musiałem przyznać Liamowi rację. Uzależniłem się od telefonu i choć przysięgałem sobie, że nigdy nie skończę tak jak on, sprawdzając co chwilę czy nie dostałem przypadkiem żadnej wiadomości, stało się zupełnie na odwrót. Przez całą próbę zerkałem na komórkę lub wkładałem rękę do kieszeni, ponieważ wydawało mi się, że właśnie coś w niej wibrowało. Czy nie tak zachowują się nałogowcy? W końcu od wszystkiego można się uzależnić, ale że ja postawię na małe, dzwoniące urządzenie to w życiu bym nie wpadł. Popatrzyłem na Payne'a, który robił dokładnie to co ja i zwiesiłem luźno ramiona z rezygnacją.
- Jestem żałosny...- burknąłem sam do siebie, ale Harry okazał się stać na tyle blisko mnie żeby to usłyszeć.
- Dopiero teraz doszedłeś do takich wniosków?- spytał, wyszczerzając swoje białe zęby, które prawdopodobnie zaraz straci- Trzeba było się zwrócić do mnie to już dawno bym cię uświadomił i nie musiałbyś żyć w kłamstwie.
- Widzę, że już zapomniałeś jak bardzo chory byłeś- stwierdziłem, jednocześnie obejmując go ramieniem- Jeszcze jedno słowo, a przypomnę ci jak to jest leżeć cały dzień w łóżku, ale tym razem dłużej w nim zostaniesz, a po scenie długo sobie nie pochodzisz.
- Nie strasz, nie strasz, bo się...- zaczął, ale gdy tylko zauważył mój morderczy wzrok umilkł- Nie rozumiem z czym masz problem Zayn. To nic strasznego, że się zakochałeś.
- Zakochałem?- powtórzyłem po nim- Kto ci takich głupot naopowiadał?
- Liam, Louis. Może Niall też coś wspominał...- wzruszył ramionami.
- Oni są głupsi od butów! Niech no ja ich tylko dorwę!
- Ciesz się, że Kate nic nie powiedzieli. Ona to by cię dopiero wzięła na spytki. A ja?- wskazał na siebie palcem- Jestem miły, grzeczny i czekam aż sam zdradzisz mi co to za jedna i opowiesz wszystko ze szczegółami.
- Po pierwsze nic ci nie opowiem, a po drugi G nie interesują takie rzeczy- odparłem. Harry popatrzył na mnie ze współczuciem- No co?
- Pozwól, że ci coś wyjaśnię. Dziewczyna to dziewczyna. Nie ważne kim jest, co robi albo jakie ma w życiu priorytety. One zawsze są ciekawe co dzieje się w związkach innych ludzi- oznajmił- Nie pamiętasz jak wypytywała nas czy mamy dziewczyny na początku gdy się poznaliśmy?
- Robiła to tylko po to żeby mieć podkład, od którego mogłaby zacząć pisać dla nas piosenki.
- Jasne...- prychnął pod nosem- Może to był jeden z powodów, ale w głębi duszy na pewno zżerała ją ciekawość. One już tak są zbudowane. Nic na to nie poradzimy.
- A od kiedy to z ciebie taki specjalista?- uniosłem zaskoczony brew. Durne przeziębienie, a tak potrafi zmienić człowieka.
- A tam zaraz specjalista. Po prostu tak jest i tyle.
- Specjalista od czego?- wtrącił się w naszą rozmowę Louis.
- Od kobiet- odpowiedziałem, a mina przyjaciela ukazywała zaskoczenie podobne do mojego sprzed chwili.
- To jakiś żart?- spytał, na co wzruszyłem ramionami- Zdecydowanie lepszy z niego aktor niż psycholog.
- Aktor?- zdziwił się Loczek słysząc jego opinię na temat swoich zdolności.
- Nie ważne- machnął ręką Tommo, zmieniając szybko temat- Widzieliście gdzieś może Paula? Kate go szuka, ale nie mam zielonego pojęcia gdzie się podział.
- Wspominał, że idzie do biura czy gdzieś...- podzieliłem się moją skromną wiedzą na temat miejsca pobytu naszego menadżera.
- W życiu go nie znajdę.
- Czemu aktorem?- ciągnął dalej Styles, domagając się wyjaśnień.
- Chłopaki!- usłyszeliśmy nagle krzyk Liama, który wbiegł do garderoby jakby goniło go stado lwów, a zaraz za nim zobaczyliśmy Nialla, który wcale nie wyglądał lepiej- Mamy przerąbane!
- Możesz mówić jaśniej?- poprosił Louis.
Obaj opierali dłonie na kolanach i ciężko oddychali jakby właśnie zakończyli swój udział w biegu na dziesięć kilometrów po górach. Dopiero po chwili Payne był w stanie coś z siebie wykrztusić.
- Nasze... r- rodziny przyjechały- wydyszał, podnosząc się do pozycji pionowej.
- I co w tym strasznego? Wiedzieliśmy, że się zjawią.
- Danielle też przyjechała- dodał, a my otworzyliśmy szeroko oczy.
- Jak to?!- popatrzył na niego z przerażeniem Hazza.
- Chciała mi zrobić niespodziankę.
- Mógłby mi ktoś wytłumaczyć czemu robicie z tego taką wielką aferę?- poprosiłem, nie rozumiejąc zachowania kolegów.
- Ale ty jesteś głupi Malik- pokręcił głową z politowaniem Niall, który dopiero teraz zdołał złapać oddech- Kate nie wie, że Dani tu jest. Jeśli ją zobaczy podczas rozmowy z Paulem na jakieś ważne tematy zorientuje się, że coś jest nie tak. Poza tym jak spotka rodziców Styles'a to szybko wyjdzie na jaw, że nie widzą nic o żadnej Kate i całą przykrywkę szlag jasny trafi.
- Kate właśnie szuka Higginsa, bo chce z nim coś omówić- poinformował nowoprzybyłych Lou.
- Macie jeszcze jakieś złe wieści?- spytał Loczek, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewał. On jak on, ale Tomlinson to już na pewno.
- Eleanor też przyjechała- dolał oliwy do ognia Horan- Z tego co widziałem zdążyła już poznać Danielle i razem was szukają.
- Czemu ich czymś nie zajęliście?!- spytałem oburzony.
- Nie było czasu na logiczne myślenie. Pierwsze co przyszło nam do głów to żeby wam o tym powiedzieć.
- Musimy ostrzec Kate- oświadczył Payne.
- Zrobimy tak- dowodzenie przejął Harry- Niall pójdzie znaleźć Kate, Louis i Liam zajmom czymś Dani i El, a ja z Zaynem zagadamy rodziców. Powiem im, że odwiedziła mnie jeszcze koleżanka, ale jej nie znają, bo spotkałem ją dopiero po przyjeździe do Londynu- wymyślił na poczekaniu bajeczkę, którą sprzed swojej rodzince.
- To się może udać.
- Pod warunkiem, że ruszymy tyłki- odparłem i zacząłem wyganiać wszystkich z garderoby. Obyśmy zdążyli ich wszystkich znaleźć zanim wpadną na siebie nawzajem.
W prawo czy lewo? Nie jestem pewna, w którą stronę mam skręcić, ale jeśli jeszcze raz zatoczę koło i stanę przed wielkim automatem z przekąskami, to w końcu coś w nim kupię, gdyż uznam to za przeznaczenie. Pomysł z noszeniem kaptura na głowie w budynku, w którym było mnóstwo ludzi, a każdy z nich odpowiedzialny był za przygotowanie czegoś innego do zbliżającego się koncertu był mało trafiony. Ostatecznie zdjęłam moje okrycie i zakładając "pożyczoną" z jednego z pokoi wejściówkę kontynuowałam poszukiwania Paula. Czułam się jak w filmie, gdzie bohater stara się wejść do zakazanego oddziału szpitala, udając lekarza w skradzionym fartuchu. Ale z racji tego, że ja tylko "pożyczyłam" moją wejściówkę, było to marne porównanie.
Gdybym wiedziała, że będzie mi tak trudno znaleźć menadżera wszczepiłabym mu wczoraj chip z nadajnikiem GPS żeby go łatwiej odszukać. Ku memu niezadowoleniu okazało się, że skorzystanie z przepisów ruchu drogowego mówiących, że ten z prawej ma pierwszeństwo znów stanęłam twarzą w twarz (o ile można to tak nazwać) z przeklętym automatem. Zaciskając w duchu pięści, wyciągnęłam z kieszeni pieniądze i zgodnie z danym słowem wrzuciłam do upartej maszyny kilka funtów. W zamian otrzymałam wysokokaloryczny batonik i niezdrowy napój. Tyle wygrać...
- Kate?- poczułam jak ktoś łapie mnie za łokieć i o mało nie umarłam ze strachu. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam zaskoczonego moim widokiem Higginsa.
- Chcesz żebym zawału dostała? Nie skradaj się tak!- przyłożyłam zimną puszkę do piersi i odetchnęłam z ulgą.
- Co ty tu robisz?- mężczyzna rozejrzał się dookoła i odszedł ze mną na bok- Miałaś przyjechać dopiero wieczorem.
- Wiem, ale muszę z tobą porozmawiać. Myślisz, że tutaj jest bezpiecznie?- spytałam, badając wzrokiem teren.
- Jesteśmy dobrze zabezpieczeni przed atakami terrorystów- oświadczył, a ja nie mogłam się nie zaśmiać. Żartujący Paul? Tego jeszcze nie grali- Tak na poważnie to w razie czego powiem, że przyniosłaś mi przesyłkę jak to zwykle robi kurier. Teraz mi powiedz w czym mogę ci pomóc?
Ostatni raz rozejrzałam się dookoła, sprawdzając czy jesteśmy bezpieczni.
- Chciałam się spytać czy byłby to duży problem gdybym zechciała jechać z wami na następny koncert do Manchesteru?
Najwidoczniej moje pytanie stanowiło dla niego jeszcze większy szok niż jego żart dla mnie. Mężczyzna przechylił głowę, przyglądając mi się uważnie i krzyżując ręce na piersi.
- Żartujesz?
- Nie, ja...- zająknęłam się nie będąc pewna co mam odpowiedzieć- Wiesz co, nie ważne. To był głupi pomysł. Wrócę dzisiaj z Gabą do Londynu. Zapomnij, że się w ogóle o to zapytałam.
Obróciłam się na pięcie i już miałam odchodzić, gdy ponownie złapał mnie za łokieć, zatrzymując w miejscu.
- Chwileczkę.
Paul wyciągnął z kieszeni swój telefon i wykonał dwa telefonu. Po chwili odebrał jeden, a ja stałam przed nim i czekałam na jego werdykt. Byłoby mi zdecydowanie łatwiej domyślić się na jaką decyzję mam się przygotować, gdyby nie odpowiadał do swoich rozmówców zdawkowymi zdaniami.
- I jak?- zapytałam, gdy zakończył ostatnie połączenie.
- Nic nie stoi na przeszkodzie żebyś z nami pojechała- uśmiechnął się, a ja odwdzięczyłam się mu tym samym.
- Dziękuję bardzo!
- Mogę wiedzieć skąd taka nagła zmiana decyzji?- znów przechylił głowę jakby chciał mieć na mnie lepszy widok. Myślałam, że tylko gdy Styles tak robi to mnie to denerwuje, ale najwyraźniej jest to zjawisko zachodzące na większą skalę.
- Pamiętasz Laurę Marin? Poznałeś ją w Szwecji.
- Tak. Co ona ma z tym wspólnego?
- Przyjechała do Londynu i koniecznie chce się ze mną spotkać, a ja delikatnie mówiąc nie mam na to ochoty- wyjaśniłam- Łatwiej mi jej unikać będąc tutaj, gdyż jestem pewna, że mnie tu nie nawiedzi, a nieodbieranie telefonów to dla mnie bułka z masłem.
- Czemu się tak nie lubicie?
- Ktoś tu lubi ploteczki, co?- mrugnęłam do niego okiem, na co wzruszył niedbale ramionami. W zamian za jego pomoc postanowiłam uchylić mu rąbka tajemnicy- Nasz konflikt zaczął się niedawno. Chodziło o napisanie i wyprodukowanie kilku piosenek dla jednego z jej podopiecznych. Potraktowano mnie wtedy jak śmiecia, dlatego zerwałam kontrakt i do współpracy nie doszło. Od tamtej pory nasze relacje nie są usłane różami, ale Laura dalej stara się do mnie jakoś dotrzeć.
- Po tym co widziałem w Sztokholmie marnie jej idzie- stwierdził Higgins.
- Trudno odbudować moje zaufanie, zwłaszcza jeśli przychodzi się do mnie z jeszcze większym chłamem niż poprzednio.
- Dobrze, że chłopakom udało się cię jakoś udobruchać.
- Gdyby nie Savan w życiu nie podpisalibyśmy tego kon...- urwałam w połowie zdania, gdy zauważyłam stojąca za Paulem Danielle z nieznaną mi dziewczyną przy jej boku. Mężczyzna obrócił się aby zobaczyć na co patrzę i sam nie ukrywał zdziwienia.
- To ty jesteś Kate G, prawda?- odezwała się bezpośrednio do mnie, a z jej oczu biła wściekłość.
- Panno Peazer, proszę mnie wysłuchać- menadżer chłopaków postanowił zainterweniować, ale nie chciała go słuchać. Dziewczyna, ciągnąć za sobą drugą zdezorientowaną brunetkę zaczęła się oddalać, gdy w tym samym czasie przybiegł do nas Niall.
- Kate muszę ci coś powiedzieć!- dyszał ciężko, gdyż najwyraźniej bardzo się zmęczył.
- Chcesz mi powiedzieć, że Danielle przyjechała?
- Skąd wiesz?!- spytał zdumiony.
- Właśnie mnie widziała.
Moim celem było wyprowadzenie mnie i El jak najszybciej z areny. Nikt nie mógł mi w tym przeszkodzić, nawet biegnący za nami Liam wraz z Louisem. Przynajmniej tak mi się wydawało dopóki nas nie dopadli i siłą zmusili abyśmy weszły do pierwszego lepszego pomieszczenia, które mijaliśmy.
- Czy ktoś mi może powiedzieć co się tu dzieje?!- brunetka pocierała swój nadgarstek, na którym jeszcze przed chwilą zaciskałam swoją dłoń.
- Powinniśmy się wszyscy uspokoić- odezwał się Tomlinson, próbując załagodzić sytuację, ale nie wiedział na co się pisał.
- Uspokoić?!- powtórzyłam ciskając w niego wyimaginowanymi piorunami- Chodzi o to moja droga Eleonor, że ta dwójka okłamywała nas przez cały czas!- wskazałam palcem na chłopaków. Dziewczyna popatrzyła na mnie z nierozumieniem.
- Możesz podać jakiś konkretny przypadek, bo dalej nie wiem o co ci chodzi a z racji tego, że dopiero co się poznałyśmy zaczynasz mnie trochę przerażać wydając takie osądy.
- Wiesz kto to jest Kate G?- spytałam, na co zaprzeczyła- Jest to kobieta, a właściwie to dziewczyna, którą widziałyśmy przed chwilą z menadżerem chłopaków. To ona napisała większość piosenek na ich debiutancki album.
- I?
- Wyobraź sobie, że mój chłopak oprócz tego, że jest kochany okazał się również kłamliwą świnią i cały czas wmawiał mi, że to przyjaciółka Harry'ego!- spojrzałam zabójczym wzrokiem na Liama, który był blady jak ściana.
- Dani to nie tak...- starał się wytłumaczyć, ale nie miałam zamiaru słuchać jego kolejnych zmyślonych historyjek.
- Nie waż się tak do mnie zwracać Payne!- pogroziłam mu palcem- Jak mogłeś mi nie powiedzieć?!
- Nie mieliśmy wyjścia!- stanął w jego obronie Lou.
- Akurat!
- Możesz dać nam dwie minuty na sprostowanie wszystkiego?
- Skąd mam wiedzieć, ze mnie znów nie okłamiecie? Pewnie jesteście w tym coraz lepsi!
- To akurat moja działka- usłyszałam za sobą damski głos, a gdy spojrzałam przez ramię zobaczyłam stojącą w progu Kate. Zmierzyłam ją groźnym wzrokiem, ale nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia.
- Czego chcesz?- wysyczałam przez zęby, co ją rozbawiło. Naprawdę jestem aż tak zabawna?
- Widzę, że ktoś tu umie pokazać pazurki- stwierdziła, uśmiechając się pod nosem- Panowie pozwolą, że zostaniemy na chwilę same, dobrze?
- Ale...- Liam próbował rozegrać to inaczej, jednak nie umiał się sprzeciwić swojej tekściarce.
- Nie zajmie nam to długo- uspokoiła go i otworzyła dla nich drzwi. Louis wyciągnął rękę do swojej dziewczyny, ale kompozytorka miała inne plany- O nie Tomlinosn. Panna Calder zostanie z nami- uśmiechnęła się do niej delikatnie i wskazała ręką na fotel pod ścianą. Brunetka zajęła wyznaczone miejsce i w napięciu czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Podobnie jak ja.
Gdy chłopcy zniknęli za drzwiami, Kate obróciła się w naszą stronę i przez chwilę przyglądała się mi uważnie.
- Witaj Danielle. Miło mi cię znowu widzieć- przywitała się jak gdyby nigdy nic, co jeszcze bardziej podniosło mi ciśnienie.
- Darujmy sobie te uprzejmości.
- Może mi ktoś w końcu powiedzieć o co jest ta cała afera?- El zabrała głos, pragnąć wyjaśnień czemu zachowywałam się jak wariatka.
- Widzisz, jak się dzisiaj okazało nie do końca jestem tym za kogo się do tej pory podawałam. Przynajmniej dla niektórych- posłała mi wymowne spojrzenie, po czym wróciła do kontynuowania swojej wypowiedzi- Jestem kompozytorką i producentem muzycznym, ale staram się tego nie obwieszczać całemu światu. Wiedzą o tym tylko nieliczni. Tak się składa, że podpisałam niedawno kontrakt z One Direction, do którego należy twój i Danielle chłopak. Poznałyśmy się przypadkiem na organizowanym przez chłopaków sylwestrze, ale nie czułam się w obowiązku zdradzenia mojej prawdziwej tożsamości, dlatego też podałam się za koleżankę Styles'a. Taką samą wersję kazałam mówić chłopakom w razie jakichkolwiek pytań na temat mojej osoby. Traf chciał, że zdecydowałyście się niespodziewanie odwiedzić swoich ukochanych w Liverpoolu gdzie i jak przyjechałam, a na domiar złego usłyszałyście moją rozmowę z ich menadżerem. W ten oto sposób cała prawda wyszła na jaw.
- Czyli nie chcesz żeby ktokolwiek wiedział kim jesteś?- dopytywała się brunetka.
- W rzeczy samej. Niestety nie zawsze się to udaje- wzruszyła bezradnie ramionami.
- Czemu się ukrywasz?- wtrąciłam się w ich wymianę zdań, zaintrygowana jej słowami.
- Mam swoje powody- oznajmiła- W tym biznesie trudno o szacunek, zwłaszcza jeśli się jest tak młodym jak ja. Lepiej gdy ludzie nie widzą do końca z kim mają do czynienia, a mnie znają jedynie z podpisów na swoich umowach. Poza tym tajemniczość zwiększa popyt- uśmiechnęła się nieznacznie, a ja zdałam sobie sprawę, że rozmawiam z zupełnie kimś innym. Nie stała przede mną zwykła dziewczyna, z którą przerobiłam przeróżne babskie tematy, ale kobieta sukcesu, dbająca o swoją pozycję.
- Chłopcy kłamali tylko i wyłącznie dlatego, że im kazałaś?
- Tak. Jeśli cię to pocieszy, to Liam miał z tym największy problem. Z resztą dalej ma.
- Jakoś udało mu się mnie przekonać do prawdziwości waszej bajeczki- prychnęłam słysząc jej uwagę.
- Cóż mogę powiedzieć? Miłość czasami nas zaślepia.
- Czemu od razu jej nie powiedziałaś kim tak naprawdę jesteś?- odezwała się El.
- Ponieważ jej nie ufam, podobnie jak tobie- odparła beznamiętnie Kate, a ja wraz z moją nową koleżanką siedzącą na fotelu wybałuszyłyśmy na nią oczy- Wybaczcie, ale wcale was nie znam i nie wiem, czy któraś z was nie ma za długiego języka. Danielle jest w o tyle gorszej sytuacji, że pracuje w X Factor, a ja bywam czasami w tamtejszych kręgach.
- To jest cios poniżej pasa!- oburzyłam się.
- Chciałaś usłyszeć prawdę. Oto ona. Zdaję sobie sprawę, że teraz diametralnie zmieni się twoje opinia na mój temat, ale takie są realia. W tych sprawach nie ma dla nikogo taryfy ulgowej. Żyjemy w okrutnym świecie, a przemysł muzyczny jest jeszcze gorszy.
- Dlaczego w takim razie tego nie rzucisz?
Kate zastanawiała się przez chwilę nad odpowiedzią, a gdy ją znalazła uniosła jeden kącik ust w nikłym uśmiechu.
- Ponieważ mimo wszystko to kocham.
- Jesteś nienormalna- pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Moi znajomi wolą określenie "popieprzona".
- Niezły widok, prawda?- przysiadłem się do siostry, która zajmowała najbardziej zacienione i oddalone miejsce od sceny. Może luksusów tu nie było, ale za to mogła spokojnie obserwować stąd całe wydarzenie.
- Czuję się tu zdecydowanie lepiej niż w drugim rzędzie koło stolika jurorów- odparła, spoglądając na mnie kątem oka.
- Długo jeszcze będziesz mi to wypominać?
- Przy każdej nadarzającej się okazji- przyznała uśmiechając się łobuzerko- Dobrze, że Gabie załatwiłeś znowu podobne miejsce. Ona na pewno będzie z tego powodu zadowolona.
- Chociaż jedna się nigdy na nic nie skarży- mruknąłem niewystarczająco cicho, dlatego też oberwałem lekko w ramię.
- Jak ci nie pasuje to zawsze możesz sobie zmienić siostrę. Ostatecznie nie jesteśmy spokrewnieni.
- Wypluj te słowa! Gdzie ja bym znalazł lepszą?
- Wybierz się jeszcze raz do klubu z karaoke to może ci się jakaś trafi- spojrzała na mnie spokojnym wzrokiem, opierając ramiona i brodę o balustradę. Nie byłem pewien czy mówi poważnie, czy to tylko taki żart, dlatego postanowiłem zrezygnować z ciągnięcia dalej tego tematu.
- Słyszałem, że spotkałaś dziewczyny chłopaków...- zagadnąłem, kiedy cisza pomiędzy nami zaczęła się przeciągać.
- Owszem- potwierdziła dostarczone mi przez Liama informacje- Myślałam, że będzie gorzej.
- Powiedziałaś im kim tak naprawdę jesteś?- Kate przytaknęła, wpatrując się w jeszcze pustą scenę- Myślisz, że komuś powiedzą?
- Nie wiem- wzruszyła ramionami- Mam nadzieję, że nie ale tego nie mogę być pewna. W złości podejmujemy różne decyzje, których potem żałujemy.
- Coś o tym wiem- westchnąłem wracając myślami do swojej przeszłości.
- To znaczy?
- Kiedyś tak bardzo pokłóciłem się z Aną, że ze sobą zerwaliśmy. Ona powiedziała jedno, ja dorzuciłem drugie i po pół godzinie byłem singlem. Na szczęście szybko się opamiętałem i na następny dzień błagałem ją o wybaczenie z bukietem kwiatów w ręku.
- O co się pokłóciliście?
- Nie pamiętam dokładnie, ale była to jakaś błahostka. Oboje nie byliśmy sobie w stanie przypomnieć od czego zaczęła się nasza ostra wymiana poglądów. Więcej się to nie powtórzyło.
-Kłótnie czasami są dobre- stwierdziła- Chociażby dla oczyszczenia atmosfery.
- Czasami- przyznałem jej rację- Kto wie? Może gdybym się wtedy nie trzasnął drzwiami, nie uświadomiłbym sobie do tej pory jak bardzo ją kocham.
- Wybrałeś bardzo drastyczną metodę dojścia do takich wniosków.
Chcąc nie chcąc musiałem się zaśmiać, słysząc przekąs w jej głosie. Siostra uniosła zaskoczona brwi moją reakcją, ale postanowiła darować sobie dociekanie co mnie tak rozbawiło.
- Tak na marginesie, Ana pytała się czy pójdziesz z nią wybrać suknię ślubną.
- Ja?!- spojrzała na mnie zaskoczona- Przecież ja się na tym kompletnie nie znam.
- Użyłem tego argumentu, ponieważ wiedziałem, że nie będziesz zadowolona, ale nie podziałał.
- Zaproponowałeś wsparcie Gaby? Ona by była w tym o wiele lepsza.
- Macie iść obie- oznajmiłem wolę mojej narzeczonej.
- Czyli to już postanowione?- rozłożyłem bezradnie ręce, a ona westchnęła cicho- To będzie długi dzień...
- Raczej tydzień- poprawiłem ją.
- Udam, że tego nie słyszałam.
Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc bijącą od niej radość. Bardzo mnie ucieszyło, że prawidłowo przewidziałem jej reakcję na tą nowinę.
- Jak ci idzie pisanie piosenki?
- Nieźle. Zastanawiałeś się już kto ją zaśpiewa?
- Co takiego?- spojrzałem na nią zdziwiony- Myślałem, że ty to zrobisz.
- Skąd taki pomysł?- teraz to ona wyglądała na zaskoczoną.
- No... Twoja piosenka, mój ślub...
- Savan...- Kate westchnęła cicho, łapiąc mnie za rękę- Występ przed kilkoma osobami to co innego niż zaśpiewanie przed salą pełną gości. Nie robiłam tego całe wieki. Gdy tylko o tym pomyślę robi mi się niedobrze, nie wspominając już o powodzie, dla którego tego unikam.
- Sądziłem, że ten jeden raz zrobisz wyjątek. Dla mnie...- odparłem smutno, a dziewczyna przytuliła mnie do siebie.
- Wiesz, że kocham cię jak brata, ale nie dam rady. Przykro mi.
Chwilę trwało niż pogodziłem się z tą myślą. Nie było łatwo mi to powiedzieć, ale nie miałem innego wyjścia.
- Rozumiem.
- Naprawdę?- uśmiechnęła się smutno, patrząc mi głęboko w oczy jakby szukała w nich potwierdzenia moich słów.
- Tak- skinąłem- Poproś Alexa żeby cię zastąpił. On również będzie na weselu.
- Dziękuję!- przytuliła mnie jeszcze raz.
W tym momencie rozpoczęło się show. Światła zgasły, a cała hala wypełniła się piskami i oklaskami. Nim muzyka wypełniła arenę, popatrzyłem ostatni raz na niewyraźny profil mojej siostry. Było mi przykro, że nie zaśpiewa w najważniejszym dniu mojego życia, ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że nie mogę jej do tego zmusić. Uraz, który zakotwiczył się głęboko w jej sercu był nie do złamania, dlatego musiałem odpuścić.
Koncert był wspaniały! Nie mogłam przestać się uśmiechać i krzyczeć wraz z tłumem. Chłopcy spisali się świetnie, a mój mężczyzna był niesamowity! Mogłabym codziennie patrzeć jak występują i nigdy by mi się to nie znudziło. Niestety nadszedł czas aby się pożegnać i wrócić do Londynu.
Gdy razem z Kasią dotarłyśmy do garderoby chłopaków ich rodziny rozjechały się już do swoich domów, co bardzo mnie ucieszyło. Nie żebym ich nie lubiła, ale nie miała ochoty poznawać rodziców mojego chłopaka, z którym jestem od niedawna.
- Ale ci się upiekło- szepnęła mi na ucho przyjaciółka- Kilka minut wcześniej i spotkałabyś swoją przyszłą teściową- mrugnęła do mnie okiem, na co ja klepnęłam ją w ramię.
- To wcale nie jest śmieszne!
- Gdybyś widziała swoją minę też byś się śmiała.
Pozostawiając jej opinię na temat mojego wyglądu bez komentarza weszłyśmy bezpiecznie do środka. Niall od razu do mnie podszedł i zamknął w mocnym uścisku.
- Jak ci się podobało kochanie?- spytał, całując mój policzek.
- Byłeś cudowny! Nie mogłam oderwać od ciebie oczu.
- A my jak wypadliśmy?- wyszczerzył się do mnie Louis, który posadził sobie Eleanor na kolanach. Jeszcze jej nie znam, ale ładna z nich para.
- Wszyscy byli świetni. Mogłabym was słuchać i oglądać godzinami.
- Poczekaj aż wydamy pierwszy album- wtrącił się Zayn- Wtedy będziesz mogła to robić dniami i nocami.
- Będę pierwsza w kolejce żeby go kupić- zapewniłam go.
- A co ty sądzisz Kate?- był ciekaw opinii swojej kompozytorki Liam, ale gdy tylko Danielle posłała mu srogie spojrzenie od razu pożałował, że je w ogóle zadał. Kasia odczuła zagęszczającą się atmosferę i postawiła na wymijającą odpowiedź.
- Myślę, że moja opinia jest mało ważna. Powinniście się dzisiaj skupić na tym żeby zaimponować komuś innemu. Poza tym akurat w momencie, w którym wyszliście na scenę trochę mi się przysnęło. Czemu mnie nie obudziłeś?!- skarciła Savana, który patrzył na nią wzrokiem mówiącym "Mnie w to nie mieszaj!".
- A tak na serio?- nie odpuszczał Horan, gdyż był równie ciekaw jej opinii.
- Obiecujecie, że nie uderzy wam sodówka do głowy jeśli wyrażę swoją szczerą opinię?
- Tak!- odpowiedzieli chórem, a Dani nie mogła uwierzyć własnym uszom. Nie podobało mi się jak spoglądała ciągle spod ukosa na moją przyjaciółkę. Miała prawo być na nią zła, ale nie powinna się zachowywać tak jakby chodziło o zatajenie największej tajemnicy świata, choć dla Kasi prawda stanowiła taką właśnie stawkę.
- Byliście naprawdę bardzo dobrzy. Wasz występ podobał mi się najbardziej.
- Jest!- wyskoczył w górę uradowany Styles, przez co wszyscy zaczęliśmy się z niego śmiać.
- Dzieci...- mruknęła pod nosem dziewczyna Liama, ale jej słowa udało mi się odczytać z ruchu jej warg i tego jak z odrazą popatrzyła na wszystkich wokół, zwłaszcza na kompozytorkę.
Skupiając się na resztkach spokoju, który w bardzo szybkim tempie zaczął mnie opuszczać, podeszłam do Louisa i El.
- Przepraszam, ale mogłabym na chwilę porwać twojego chłopaka? Muszę z nim o czymś porozmawiać- uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie, a dziewczyna od razu zeskoczyła z jego kolan.
- Jasne- odpowiedziała mi promiennym uśmiechem. Louis z kolei poczuł się urażony.
- Nie wierzę, że tak łatwo mnie oddajesz w ręce innej kobiety!
- Nie dramatyzuj...- wywróciłam oczami, a dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami.
Gdy wyszliśmy z garderoby odetchnęłam z ulgą. W momencie poczułam się lepiej kiedy tylko przestałam odczuwać napięcie kumulujące się w środku.
- O co chodzi?- Louis oparł się o ścianę, najwyraźniej również ciesząc się chwilą wytchnienia.
- Powinniśmy ustalić wstępny plan naszego planu.
- Wiesz jak głupio to zabrzmiało?- spytał, naśmiewając się ze mnie.
- Wiem. W mojej głowie brzmiało zdecydowanie lepiej, ale nie mamy czasu żeby to teraz rozpracowywać.
- Dobra. Więc jaki jest plan?
- Jak to jaki?- zmarszczyłam brwi zdezorientowana- To ty nic nie wymyśliłeś?
- Sądziłem, że masz już wszystko gotowe...
- Oszalałeś?!- syknęłam żeby nikt nas nie mógł usłyszeć- Mieliśmy to przygotować razem.
- Ale ja jestem teraz w trasie.
- Tym bardziej powinieneś ruszyć swoją mózgownicą i zmobilizować szare komórki do pracy!- odparłam- Ja zajmę się wszystkim na miejscy w Londynie, ale musisz mi pomóc w opracowaniu wszystkiego od A do Z.
- Szczerze powiedziawszy to nie wiem czy to wypali- wyraził swoje obawy, a ja zaczęłam się zastanawiać czy nie wolałabym teraz mścić się na Danielle za jej nastawienie do Kasi.
- Jak tak będziesz do tego podchodził, to w życiu nam się nie uda. Pamiętaj, że nie robimy tego tylko dla ich dobra.
- A dla kogo jeszcze?- spytał zaskoczony.
- Dla nas- odparłam- Naprawdę mam dosyć domyślania się co jest między nim, co się wydarzyło i co będzie dalej. Gdy wszystko wyjdzie na jaw Kasia nie będzie miała oporów żeby się ze mną wszystkim dzielić i dzięki temu obie będziemy spać spokojnie. Ty też chciałbyś aby Harry zaczął ci się z powrotem zwierzać, prawda?
- Pewnie- odpowiedział bez zastanowienia- Gorzej tylko jak się okaże, że był to tylko jednorazowy skok w bok ze strony Kate i tak naprawdę nic z tego nie będzie.
- Wierz mi...- położyłam mu rękę na ramieniu, aby przekonać go do swoich racji- Ona nie zrezygnowałaby z ważnego spotkania, wsiadła do samochodu i przejechała ponad trzysta kilometrów dla byle kogo.
- A co jeśli martwiła się o niego tylko jak o przyjaciela?
- Louis!- jęknęłam sfrustrowana- Czy możesz chociaż przez chwilę pomyśleć pozytywnie. Mówię ci, że wszystko się uda. Na pewno się nie mylę.
- Skoro tak twierdzisz...- westchnął- To jaki mamy plan?
- Proponuję pójść w klasykę. Jestem w niej świetna, więc niestety Kasia będzie musiała to jakoś zdzierżyć.
W drodze do Manchesteru...
Mężczyźni znani są z tego, że lubią rozwiązywać swoje spory za pomocą rękoczynów. Wierzcie mi, że to naprawdę nie jest najgłupsze rozwiązanie. W porównaniu do dwóch kobiet, które toczą ze sobą niemą walkę jest to zwykła błahostka. Poza tym przynajmniej wiadomo kto wygrywa i nie trzeba się domyślać kto wysuwa się na prowadzenie w takim starciu.
Wchodząc do autokaru wraz z Danielle i Kate na przodzie byłem pewien, że zaraz któraś podłoży drugiej nogę. Tak się nie stało, ale zamiast tego obie spiorunowały się nawzajem wzrokiem co wywołało ciarki na moich plecach.
- Też to poczułeś?- szepnął do mnie Louis idący obok mnie.
- Nie jestem niczemu winien, a czuję się jakbym ponosił za to wszystko odpowiedzialność.
- Pomyśl co musi teraz przechodzić Liam- pocieszył mnie.
Spojrzałem na przyjaciela, który szedł za dziewczynami ze spuszczoną głową i pewnie odmawiał setną zdrowaśkę żeby tylko ten koszmar się skończył. Gdy weszliśmy do środka Kate usiadła przy niewielkim stole i położyła na nim czarną teczkę. Nie zwracając uwagi na Danielle, która niby przypadkiem zahaczyła butem o jej torbę, przy okazji wysypując pozostałą zawartość skupiła się na pliku kartek, które poukładała przed sobą. Widząc, że nic nie jest w stanie wytrącić jej z równowagi, Dani udała się na drugi koniec autobusu, a Payne zaczął zbierać porozrzucane po podłodze rzeczy.
- Przepraszam za nią- westchnął, kiedy brunetka schyliła się aby mu pomóc.
- Daj spokój. Nic się nie stało- uśmiechnęła się pocieszająco- Kiedyś jej przejdzie.
- Albo ja wyjdę z siebie.
- Poczekaj aż odniesiecie sukces. Nie chcę żeby moja praca poszła na marne- poklepała go po ramieniu- Idź i błagaj o wybaczenie. Ja zrobiłam co mogłam.
- Dzięki Kate- przytulił ją, co było niespodziewanym dla dziewczyny czynem z jego strony, po czym za jej radą udał się do swojej ukochanej żeby dowiedzieć się na czym stoi.
Po omówieniu z chłopakami dzisiejszego koncertu przyjaciele postanowili położyć się spać. Ja z racji tego, że nie robiłem nic innego niż leżenie w łóżku przez ostatnie dwa dni, wcale nie garnąłem się do tego tak ochoczo. Na zegarku wybiła pierwsza w nocy, a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wpadłem na pomysł, że przygotuję sobie coś do jedzenia. Kiedy przeszedłem przez część sypialnianą i wszedłem do prowizorycznej kuchni połączonej z czymś na kształt salonu, zobaczyłem siedząco przy tym stoliku Kate, dokładnie w takiej samej pozycji w jakiej ją zostawiliśmy. Przez moment myślałem, że śpi ale gdy nagle poruszyła się żeby zapisać coś na kartce, moje wątpliwości zostały rozwiane.
- Wiesz, która godzina?- spytałem przysiadając się obok niej. Brunetka od razu przesunęła wszystkie papiery na bok tak żebym nic nie mógł przeczytać, a to nad czym akurat pracowała zasłoniła ręką.
- Już dawno po dobranocce, więc powinieneś iść spać- odparła.
- Co tam masz?- zaglądnąłem jej przez ramię, ale uparcie wszystko ukrywała.
- Czy ja czasem kiedyś nie wspominałam, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
- Już ustaliliśmy, że będę się w nim smażył, więc mi to akurat nie robi różnicy- uniosłem lekko kącik ust do góry, na co wywróciła oczami- Powiesz mi co przede mną chowasz?
- Nowy kontrakt.
- Z kim?
- Nie Twój interes- odpowiedziała, odwracając głowę w moją stronę- Naprawdę idź się położyć. Niedawno wyzdrowiałeś, a jutro masz kolejny koncert.
- A ty?
- Co ja?
- Ciągle tylko pracujesz i pracujesz- stwierdziłem- Też powinnaś trochę odpocząć.
- Nie potrzebuję wiele snu. Poza tym nie jestem zmęczona.
I w tym momencie na przekór jej zapewnieniom, zaczęła ziewać. Zaśmiałem się pod nosem, zgarniając porozrzucane na jasnym blacie kartki.
- Twój organizm mówi coś innego.
- Możesz mi to oddać? Muszę to skończyć do jutra- poprosiła tak jak najlepiej potrafiła. Nie pamiętam kiedy ostatni raz usłyszałem od niej słowo "proszę" i czy kiedykolwiek padło ono w moim kierunku.
- Nie mogę. Czas na mały rewanż.
- To znaczy?- spytała zaskoczona- Chociaż w sumie nie wiem czy chcę wiedzieć.
- Ty opiekowałaś się mną gdy byłem chory, to teraz ja zadbam o to żebyś się nie przemęczała- oznajmiłem, odkładając wysłużoną teczkę na bok.
- Chyba zapomniałeś, że to był mój dowód wdzięczności za te wszystkie zupki, które mi przyniosłeś gdy ja nie czułam się najlepiej.
- W takim razie możesz się zacząć zastanawiać jak mi się teraz odwdzięczysz- puściłem jej oczko- Chodź tu.
Przyciągnąłem ją bliżej siebie, tak że teraz opierała się plecami o moją klatkę piersiową. Na początku czułem jaka jest spięta, ale z biegiem czasu zaczęła się powoli rozluźniać. Po kilku minutach oboje znaleźliśmy wygodną dla nas pozycję, dzięki czemu jej głowa spoczywała na mojej klatce piersiowej, a ja ręką obejmowałem jej ciało. Gdy zacząłem rysować palcem na jej odsłoniętym ramieniu bliżej nieokreślone wzorki przymknęła oczy i wtuliła się w mój bok jeszcze bardziej. Pogratulowałem sobie w myślach za ten mały sukces, ciesząc się jak małe dziecko. Brakowało tylko żebym zaczął skakać do sufitu, ale to wiązałoby się z koniecznością wstania, a to teraz nie wchodziło z rachubę.
- Harry?- Kate wyszeptała zmęczonym głosem moje imię. Nachyliłem się nieco żeby ją lepiej słyszeć- Myślisz, że Danielle przebaczy Liamowi?
- Chyba tak- odparłem nie będąc pewny swoich słów- Czemu pytasz?
- Nie chciałabym żeby rozstali się przeze mnie. Jestem w stanie znieść fakt, iż jestem teraz na jej czarnej liście, ale jeśli Payne będzie chodził taki przybity przez cały czas to chyba się zastrzelę.
- Nawet tak nie mów! Jutro rano wstaną i oboje zapomną o tym co się wydarzyło.
- A jak nie?- podniosła się odrobinę, patrząc mi prosto w oczy. Widziałem na jej twarzy zmęczenie pomieszane ze smutkiem i troską o miłosne losy jej podopiecznego.
- Obojętnie co się nie stanie, to nie twoja wina- zapewniłem- Nie mogliśmy przewidzieć, że Dani pojawi się akurat wtedy, kiedy ty też do nas dołączysz. Poza tym na pewno aż tak bardzo cię nie znienawidziła.
- Widziałeś jak na mnie patrzyła?- usiadła na skraju kanapy, przez co musiałem ją puścić- Nawet mi to nie przeszkadza. Mam mało przyjaciół, a większość osób z którymi pracuję ma mnie po dziurki w nosie, ale najgorsze jest to, że podobnie spogląda na niego.
- Nie przejmuj się tym tak- zająłem miejsce za nią i zacząłem masować jej kark- Jesteś strasznie spięta.
- Mam na swoje usprawiedliwienie co najmniej tysiąc powodów.
- Chcesz o tym pogadać?
- Nie- zaprzeczyła szybko- Dam sobie radę.
- Jak zawsze...- mruknąłem cicho, ale nie wystarczająco żeby tego nie usłyszała. Zerknęła przez swoje ramię obdarzając mnie wymownym spojrzeniem.
- Chciałbyś jeszcze coś dodać?
- Tak. Nie wiem jak inni, ale ja bardzo cię lubię- dopowiedziałem, całując ją w policzek. Kate znieruchomiała na kilka sekund, by po chwili obrócić się w moją stronę i złączyć nasze usta razem. Czułem jak przez ten pocałunek przelewa na mnie wszystkie swoje emocje, które towarzyszą jej od pewnego czasu, ale było ich tak dużo, że nie byłem w stanie trafnie rozpoznać żadnej z nich. Chcąc pokazać jej, że ma we mnie oparcie, ująłem jej twarz i pogłębiłem nasz kontakt potęgując nasze doznania. Odrywaliśmy się od siebie tylko na chwilę aby zaczerpnąć trochę powietrza, które w momencie zrobiło się gęściejsze i gorące. Dziewczyna wspięła się na moje kolana, gdy ja delektowałem się delikatnością skóry jej szyi. Kiedy dotarłem do rozpalonych warg, które przybrały kolor soczystej maliny, zatopiłem się w nich bez opamiętania po raz kolejny. Nie byłem w stanie porównać smaku jej ust do niczego czego próbowałem do tej pory w życiu. Były słodkie, ale jednocześnie miały w sobie odrobinę goryczy, która tworzyła niesamowicie zmysłowe i pożądane przeze mnie połączenie. Przerwałem na sekundę nasz dotyk, a gdy chciałem ponownie skosztować niedawno poznanego afrodyzjaku, Kate wplątała dłonie w moje włosy i przytrzymała mnie w miejscu.
- O co chodzi?- spytałem, ochrypłym głosem, którego sam nie poznawałem.
- Chciałam ci podziękować- odparła szepcząc i jednocześnie łapiąc zachłannie znajdujące się miedzy nami resztki tlenu- Za to, że ze mną wytrzymujesz i się nie poddajesz. Nawet nie wiesz jaką daje mi to nadzieję.
- Nadzieję na co?- zmarszczyłem zaskoczony brwi.
- Na to, że kiedyś będę szczęśliwa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że jestem okropnym człowiekiem, że kazałam wam tak długo czekać i do tego dodałam taki krótki rozdział, ale mam sporo formalności jeszcze do pozałatwiania, przeprowadzkę na głowie i tak dalej... Dziękuję, że nie zasypywaliście mnie w czasie sesji pytaniami "kiedy next?" itp. Jeśli nie odpowiedziałam komuś na jakiś komentarz to bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że następnym rozdziałem się jakoś zrewanżuję za wszelkie winy.
Xx.
Musiałem przyznać Liamowi rację. Uzależniłem się od telefonu i choć przysięgałem sobie, że nigdy nie skończę tak jak on, sprawdzając co chwilę czy nie dostałem przypadkiem żadnej wiadomości, stało się zupełnie na odwrót. Przez całą próbę zerkałem na komórkę lub wkładałem rękę do kieszeni, ponieważ wydawało mi się, że właśnie coś w niej wibrowało. Czy nie tak zachowują się nałogowcy? W końcu od wszystkiego można się uzależnić, ale że ja postawię na małe, dzwoniące urządzenie to w życiu bym nie wpadł. Popatrzyłem na Payne'a, który robił dokładnie to co ja i zwiesiłem luźno ramiona z rezygnacją.
- Jestem żałosny...- burknąłem sam do siebie, ale Harry okazał się stać na tyle blisko mnie żeby to usłyszeć.
- Dopiero teraz doszedłeś do takich wniosków?- spytał, wyszczerzając swoje białe zęby, które prawdopodobnie zaraz straci- Trzeba było się zwrócić do mnie to już dawno bym cię uświadomił i nie musiałbyś żyć w kłamstwie.
- Widzę, że już zapomniałeś jak bardzo chory byłeś- stwierdziłem, jednocześnie obejmując go ramieniem- Jeszcze jedno słowo, a przypomnę ci jak to jest leżeć cały dzień w łóżku, ale tym razem dłużej w nim zostaniesz, a po scenie długo sobie nie pochodzisz.
- Nie strasz, nie strasz, bo się...- zaczął, ale gdy tylko zauważył mój morderczy wzrok umilkł- Nie rozumiem z czym masz problem Zayn. To nic strasznego, że się zakochałeś.
- Zakochałem?- powtórzyłem po nim- Kto ci takich głupot naopowiadał?
- Liam, Louis. Może Niall też coś wspominał...- wzruszył ramionami.
- Oni są głupsi od butów! Niech no ja ich tylko dorwę!
- Ciesz się, że Kate nic nie powiedzieli. Ona to by cię dopiero wzięła na spytki. A ja?- wskazał na siebie palcem- Jestem miły, grzeczny i czekam aż sam zdradzisz mi co to za jedna i opowiesz wszystko ze szczegółami.
- Po pierwsze nic ci nie opowiem, a po drugi G nie interesują takie rzeczy- odparłem. Harry popatrzył na mnie ze współczuciem- No co?
- Pozwól, że ci coś wyjaśnię. Dziewczyna to dziewczyna. Nie ważne kim jest, co robi albo jakie ma w życiu priorytety. One zawsze są ciekawe co dzieje się w związkach innych ludzi- oznajmił- Nie pamiętasz jak wypytywała nas czy mamy dziewczyny na początku gdy się poznaliśmy?
- Robiła to tylko po to żeby mieć podkład, od którego mogłaby zacząć pisać dla nas piosenki.
- Jasne...- prychnął pod nosem- Może to był jeden z powodów, ale w głębi duszy na pewno zżerała ją ciekawość. One już tak są zbudowane. Nic na to nie poradzimy.
- A od kiedy to z ciebie taki specjalista?- uniosłem zaskoczony brew. Durne przeziębienie, a tak potrafi zmienić człowieka.
- A tam zaraz specjalista. Po prostu tak jest i tyle.
- Specjalista od czego?- wtrącił się w naszą rozmowę Louis.
- Od kobiet- odpowiedziałem, a mina przyjaciela ukazywała zaskoczenie podobne do mojego sprzed chwili.
- To jakiś żart?- spytał, na co wzruszyłem ramionami- Zdecydowanie lepszy z niego aktor niż psycholog.
- Aktor?- zdziwił się Loczek słysząc jego opinię na temat swoich zdolności.
- Nie ważne- machnął ręką Tommo, zmieniając szybko temat- Widzieliście gdzieś może Paula? Kate go szuka, ale nie mam zielonego pojęcia gdzie się podział.
- Wspominał, że idzie do biura czy gdzieś...- podzieliłem się moją skromną wiedzą na temat miejsca pobytu naszego menadżera.
- W życiu go nie znajdę.
- Czemu aktorem?- ciągnął dalej Styles, domagając się wyjaśnień.
- Chłopaki!- usłyszeliśmy nagle krzyk Liama, który wbiegł do garderoby jakby goniło go stado lwów, a zaraz za nim zobaczyliśmy Nialla, który wcale nie wyglądał lepiej- Mamy przerąbane!
- Możesz mówić jaśniej?- poprosił Louis.
Obaj opierali dłonie na kolanach i ciężko oddychali jakby właśnie zakończyli swój udział w biegu na dziesięć kilometrów po górach. Dopiero po chwili Payne był w stanie coś z siebie wykrztusić.
- Nasze... r- rodziny przyjechały- wydyszał, podnosząc się do pozycji pionowej.
- I co w tym strasznego? Wiedzieliśmy, że się zjawią.
- Danielle też przyjechała- dodał, a my otworzyliśmy szeroko oczy.
- Jak to?!- popatrzył na niego z przerażeniem Hazza.
- Chciała mi zrobić niespodziankę.
- Mógłby mi ktoś wytłumaczyć czemu robicie z tego taką wielką aferę?- poprosiłem, nie rozumiejąc zachowania kolegów.
- Ale ty jesteś głupi Malik- pokręcił głową z politowaniem Niall, który dopiero teraz zdołał złapać oddech- Kate nie wie, że Dani tu jest. Jeśli ją zobaczy podczas rozmowy z Paulem na jakieś ważne tematy zorientuje się, że coś jest nie tak. Poza tym jak spotka rodziców Styles'a to szybko wyjdzie na jaw, że nie widzą nic o żadnej Kate i całą przykrywkę szlag jasny trafi.
- Kate właśnie szuka Higginsa, bo chce z nim coś omówić- poinformował nowoprzybyłych Lou.
- Macie jeszcze jakieś złe wieści?- spytał Loczek, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewał. On jak on, ale Tomlinson to już na pewno.
- Eleanor też przyjechała- dolał oliwy do ognia Horan- Z tego co widziałem zdążyła już poznać Danielle i razem was szukają.
- Czemu ich czymś nie zajęliście?!- spytałem oburzony.
- Nie było czasu na logiczne myślenie. Pierwsze co przyszło nam do głów to żeby wam o tym powiedzieć.
- Musimy ostrzec Kate- oświadczył Payne.
- Zrobimy tak- dowodzenie przejął Harry- Niall pójdzie znaleźć Kate, Louis i Liam zajmom czymś Dani i El, a ja z Zaynem zagadamy rodziców. Powiem im, że odwiedziła mnie jeszcze koleżanka, ale jej nie znają, bo spotkałem ją dopiero po przyjeździe do Londynu- wymyślił na poczekaniu bajeczkę, którą sprzed swojej rodzince.
- To się może udać.
- Pod warunkiem, że ruszymy tyłki- odparłem i zacząłem wyganiać wszystkich z garderoby. Obyśmy zdążyli ich wszystkich znaleźć zanim wpadną na siebie nawzajem.
W prawo czy lewo? Nie jestem pewna, w którą stronę mam skręcić, ale jeśli jeszcze raz zatoczę koło i stanę przed wielkim automatem z przekąskami, to w końcu coś w nim kupię, gdyż uznam to za przeznaczenie. Pomysł z noszeniem kaptura na głowie w budynku, w którym było mnóstwo ludzi, a każdy z nich odpowiedzialny był za przygotowanie czegoś innego do zbliżającego się koncertu był mało trafiony. Ostatecznie zdjęłam moje okrycie i zakładając "pożyczoną" z jednego z pokoi wejściówkę kontynuowałam poszukiwania Paula. Czułam się jak w filmie, gdzie bohater stara się wejść do zakazanego oddziału szpitala, udając lekarza w skradzionym fartuchu. Ale z racji tego, że ja tylko "pożyczyłam" moją wejściówkę, było to marne porównanie.
Gdybym wiedziała, że będzie mi tak trudno znaleźć menadżera wszczepiłabym mu wczoraj chip z nadajnikiem GPS żeby go łatwiej odszukać. Ku memu niezadowoleniu okazało się, że skorzystanie z przepisów ruchu drogowego mówiących, że ten z prawej ma pierwszeństwo znów stanęłam twarzą w twarz (o ile można to tak nazwać) z przeklętym automatem. Zaciskając w duchu pięści, wyciągnęłam z kieszeni pieniądze i zgodnie z danym słowem wrzuciłam do upartej maszyny kilka funtów. W zamian otrzymałam wysokokaloryczny batonik i niezdrowy napój. Tyle wygrać...
- Kate?- poczułam jak ktoś łapie mnie za łokieć i o mało nie umarłam ze strachu. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam zaskoczonego moim widokiem Higginsa.
- Chcesz żebym zawału dostała? Nie skradaj się tak!- przyłożyłam zimną puszkę do piersi i odetchnęłam z ulgą.
- Co ty tu robisz?- mężczyzna rozejrzał się dookoła i odszedł ze mną na bok- Miałaś przyjechać dopiero wieczorem.
- Wiem, ale muszę z tobą porozmawiać. Myślisz, że tutaj jest bezpiecznie?- spytałam, badając wzrokiem teren.
- Jesteśmy dobrze zabezpieczeni przed atakami terrorystów- oświadczył, a ja nie mogłam się nie zaśmiać. Żartujący Paul? Tego jeszcze nie grali- Tak na poważnie to w razie czego powiem, że przyniosłaś mi przesyłkę jak to zwykle robi kurier. Teraz mi powiedz w czym mogę ci pomóc?
Ostatni raz rozejrzałam się dookoła, sprawdzając czy jesteśmy bezpieczni.
- Chciałam się spytać czy byłby to duży problem gdybym zechciała jechać z wami na następny koncert do Manchesteru?
Najwidoczniej moje pytanie stanowiło dla niego jeszcze większy szok niż jego żart dla mnie. Mężczyzna przechylił głowę, przyglądając mi się uważnie i krzyżując ręce na piersi.
- Żartujesz?
- Nie, ja...- zająknęłam się nie będąc pewna co mam odpowiedzieć- Wiesz co, nie ważne. To był głupi pomysł. Wrócę dzisiaj z Gabą do Londynu. Zapomnij, że się w ogóle o to zapytałam.
Obróciłam się na pięcie i już miałam odchodzić, gdy ponownie złapał mnie za łokieć, zatrzymując w miejscu.
- Chwileczkę.
Paul wyciągnął z kieszeni swój telefon i wykonał dwa telefonu. Po chwili odebrał jeden, a ja stałam przed nim i czekałam na jego werdykt. Byłoby mi zdecydowanie łatwiej domyślić się na jaką decyzję mam się przygotować, gdyby nie odpowiadał do swoich rozmówców zdawkowymi zdaniami.
- I jak?- zapytałam, gdy zakończył ostatnie połączenie.
- Nic nie stoi na przeszkodzie żebyś z nami pojechała- uśmiechnął się, a ja odwdzięczyłam się mu tym samym.
- Dziękuję bardzo!
- Mogę wiedzieć skąd taka nagła zmiana decyzji?- znów przechylił głowę jakby chciał mieć na mnie lepszy widok. Myślałam, że tylko gdy Styles tak robi to mnie to denerwuje, ale najwyraźniej jest to zjawisko zachodzące na większą skalę.
- Pamiętasz Laurę Marin? Poznałeś ją w Szwecji.
- Tak. Co ona ma z tym wspólnego?
- Przyjechała do Londynu i koniecznie chce się ze mną spotkać, a ja delikatnie mówiąc nie mam na to ochoty- wyjaśniłam- Łatwiej mi jej unikać będąc tutaj, gdyż jestem pewna, że mnie tu nie nawiedzi, a nieodbieranie telefonów to dla mnie bułka z masłem.
- Czemu się tak nie lubicie?
- Ktoś tu lubi ploteczki, co?- mrugnęłam do niego okiem, na co wzruszył niedbale ramionami. W zamian za jego pomoc postanowiłam uchylić mu rąbka tajemnicy- Nasz konflikt zaczął się niedawno. Chodziło o napisanie i wyprodukowanie kilku piosenek dla jednego z jej podopiecznych. Potraktowano mnie wtedy jak śmiecia, dlatego zerwałam kontrakt i do współpracy nie doszło. Od tamtej pory nasze relacje nie są usłane różami, ale Laura dalej stara się do mnie jakoś dotrzeć.
- Po tym co widziałem w Sztokholmie marnie jej idzie- stwierdził Higgins.
- Trudno odbudować moje zaufanie, zwłaszcza jeśli przychodzi się do mnie z jeszcze większym chłamem niż poprzednio.
- Dobrze, że chłopakom udało się cię jakoś udobruchać.
- Gdyby nie Savan w życiu nie podpisalibyśmy tego kon...- urwałam w połowie zdania, gdy zauważyłam stojąca za Paulem Danielle z nieznaną mi dziewczyną przy jej boku. Mężczyzna obrócił się aby zobaczyć na co patrzę i sam nie ukrywał zdziwienia.
- To ty jesteś Kate G, prawda?- odezwała się bezpośrednio do mnie, a z jej oczu biła wściekłość.
- Panno Peazer, proszę mnie wysłuchać- menadżer chłopaków postanowił zainterweniować, ale nie chciała go słuchać. Dziewczyna, ciągnąć za sobą drugą zdezorientowaną brunetkę zaczęła się oddalać, gdy w tym samym czasie przybiegł do nas Niall.
- Kate muszę ci coś powiedzieć!- dyszał ciężko, gdyż najwyraźniej bardzo się zmęczył.
- Chcesz mi powiedzieć, że Danielle przyjechała?
- Skąd wiesz?!- spytał zdumiony.
- Właśnie mnie widziała.
Moim celem było wyprowadzenie mnie i El jak najszybciej z areny. Nikt nie mógł mi w tym przeszkodzić, nawet biegnący za nami Liam wraz z Louisem. Przynajmniej tak mi się wydawało dopóki nas nie dopadli i siłą zmusili abyśmy weszły do pierwszego lepszego pomieszczenia, które mijaliśmy.
- Czy ktoś mi może powiedzieć co się tu dzieje?!- brunetka pocierała swój nadgarstek, na którym jeszcze przed chwilą zaciskałam swoją dłoń.
- Powinniśmy się wszyscy uspokoić- odezwał się Tomlinson, próbując załagodzić sytuację, ale nie wiedział na co się pisał.
- Uspokoić?!- powtórzyłam ciskając w niego wyimaginowanymi piorunami- Chodzi o to moja droga Eleonor, że ta dwójka okłamywała nas przez cały czas!- wskazałam palcem na chłopaków. Dziewczyna popatrzyła na mnie z nierozumieniem.
- Możesz podać jakiś konkretny przypadek, bo dalej nie wiem o co ci chodzi a z racji tego, że dopiero co się poznałyśmy zaczynasz mnie trochę przerażać wydając takie osądy.
- Wiesz kto to jest Kate G?- spytałam, na co zaprzeczyła- Jest to kobieta, a właściwie to dziewczyna, którą widziałyśmy przed chwilą z menadżerem chłopaków. To ona napisała większość piosenek na ich debiutancki album.
- I?
- Wyobraź sobie, że mój chłopak oprócz tego, że jest kochany okazał się również kłamliwą świnią i cały czas wmawiał mi, że to przyjaciółka Harry'ego!- spojrzałam zabójczym wzrokiem na Liama, który był blady jak ściana.
- Dani to nie tak...- starał się wytłumaczyć, ale nie miałam zamiaru słuchać jego kolejnych zmyślonych historyjek.
- Nie waż się tak do mnie zwracać Payne!- pogroziłam mu palcem- Jak mogłeś mi nie powiedzieć?!
- Nie mieliśmy wyjścia!- stanął w jego obronie Lou.
- Akurat!
- Możesz dać nam dwie minuty na sprostowanie wszystkiego?
- Skąd mam wiedzieć, ze mnie znów nie okłamiecie? Pewnie jesteście w tym coraz lepsi!
- To akurat moja działka- usłyszałam za sobą damski głos, a gdy spojrzałam przez ramię zobaczyłam stojącą w progu Kate. Zmierzyłam ją groźnym wzrokiem, ale nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia.
- Czego chcesz?- wysyczałam przez zęby, co ją rozbawiło. Naprawdę jestem aż tak zabawna?
- Widzę, że ktoś tu umie pokazać pazurki- stwierdziła, uśmiechając się pod nosem- Panowie pozwolą, że zostaniemy na chwilę same, dobrze?
- Ale...- Liam próbował rozegrać to inaczej, jednak nie umiał się sprzeciwić swojej tekściarce.
- Nie zajmie nam to długo- uspokoiła go i otworzyła dla nich drzwi. Louis wyciągnął rękę do swojej dziewczyny, ale kompozytorka miała inne plany- O nie Tomlinosn. Panna Calder zostanie z nami- uśmiechnęła się do niej delikatnie i wskazała ręką na fotel pod ścianą. Brunetka zajęła wyznaczone miejsce i w napięciu czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Podobnie jak ja.
Gdy chłopcy zniknęli za drzwiami, Kate obróciła się w naszą stronę i przez chwilę przyglądała się mi uważnie.
- Witaj Danielle. Miło mi cię znowu widzieć- przywitała się jak gdyby nigdy nic, co jeszcze bardziej podniosło mi ciśnienie.
- Darujmy sobie te uprzejmości.
- Może mi ktoś w końcu powiedzieć o co jest ta cała afera?- El zabrała głos, pragnąć wyjaśnień czemu zachowywałam się jak wariatka.
- Widzisz, jak się dzisiaj okazało nie do końca jestem tym za kogo się do tej pory podawałam. Przynajmniej dla niektórych- posłała mi wymowne spojrzenie, po czym wróciła do kontynuowania swojej wypowiedzi- Jestem kompozytorką i producentem muzycznym, ale staram się tego nie obwieszczać całemu światu. Wiedzą o tym tylko nieliczni. Tak się składa, że podpisałam niedawno kontrakt z One Direction, do którego należy twój i Danielle chłopak. Poznałyśmy się przypadkiem na organizowanym przez chłopaków sylwestrze, ale nie czułam się w obowiązku zdradzenia mojej prawdziwej tożsamości, dlatego też podałam się za koleżankę Styles'a. Taką samą wersję kazałam mówić chłopakom w razie jakichkolwiek pytań na temat mojej osoby. Traf chciał, że zdecydowałyście się niespodziewanie odwiedzić swoich ukochanych w Liverpoolu gdzie i jak przyjechałam, a na domiar złego usłyszałyście moją rozmowę z ich menadżerem. W ten oto sposób cała prawda wyszła na jaw.
- Czyli nie chcesz żeby ktokolwiek wiedział kim jesteś?- dopytywała się brunetka.
- W rzeczy samej. Niestety nie zawsze się to udaje- wzruszyła bezradnie ramionami.
- Czemu się ukrywasz?- wtrąciłam się w ich wymianę zdań, zaintrygowana jej słowami.
- Mam swoje powody- oznajmiła- W tym biznesie trudno o szacunek, zwłaszcza jeśli się jest tak młodym jak ja. Lepiej gdy ludzie nie widzą do końca z kim mają do czynienia, a mnie znają jedynie z podpisów na swoich umowach. Poza tym tajemniczość zwiększa popyt- uśmiechnęła się nieznacznie, a ja zdałam sobie sprawę, że rozmawiam z zupełnie kimś innym. Nie stała przede mną zwykła dziewczyna, z którą przerobiłam przeróżne babskie tematy, ale kobieta sukcesu, dbająca o swoją pozycję.
- Chłopcy kłamali tylko i wyłącznie dlatego, że im kazałaś?
- Tak. Jeśli cię to pocieszy, to Liam miał z tym największy problem. Z resztą dalej ma.
- Jakoś udało mu się mnie przekonać do prawdziwości waszej bajeczki- prychnęłam słysząc jej uwagę.
- Cóż mogę powiedzieć? Miłość czasami nas zaślepia.
- Czemu od razu jej nie powiedziałaś kim tak naprawdę jesteś?- odezwała się El.
- Ponieważ jej nie ufam, podobnie jak tobie- odparła beznamiętnie Kate, a ja wraz z moją nową koleżanką siedzącą na fotelu wybałuszyłyśmy na nią oczy- Wybaczcie, ale wcale was nie znam i nie wiem, czy któraś z was nie ma za długiego języka. Danielle jest w o tyle gorszej sytuacji, że pracuje w X Factor, a ja bywam czasami w tamtejszych kręgach.
- To jest cios poniżej pasa!- oburzyłam się.
- Chciałaś usłyszeć prawdę. Oto ona. Zdaję sobie sprawę, że teraz diametralnie zmieni się twoje opinia na mój temat, ale takie są realia. W tych sprawach nie ma dla nikogo taryfy ulgowej. Żyjemy w okrutnym świecie, a przemysł muzyczny jest jeszcze gorszy.
- Dlaczego w takim razie tego nie rzucisz?
Kate zastanawiała się przez chwilę nad odpowiedzią, a gdy ją znalazła uniosła jeden kącik ust w nikłym uśmiechu.
- Ponieważ mimo wszystko to kocham.
- Jesteś nienormalna- pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Moi znajomi wolą określenie "popieprzona".
- Niezły widok, prawda?- przysiadłem się do siostry, która zajmowała najbardziej zacienione i oddalone miejsce od sceny. Może luksusów tu nie było, ale za to mogła spokojnie obserwować stąd całe wydarzenie.
- Czuję się tu zdecydowanie lepiej niż w drugim rzędzie koło stolika jurorów- odparła, spoglądając na mnie kątem oka.
- Długo jeszcze będziesz mi to wypominać?
- Przy każdej nadarzającej się okazji- przyznała uśmiechając się łobuzerko- Dobrze, że Gabie załatwiłeś znowu podobne miejsce. Ona na pewno będzie z tego powodu zadowolona.
- Chociaż jedna się nigdy na nic nie skarży- mruknąłem niewystarczająco cicho, dlatego też oberwałem lekko w ramię.
- Jak ci nie pasuje to zawsze możesz sobie zmienić siostrę. Ostatecznie nie jesteśmy spokrewnieni.
- Wypluj te słowa! Gdzie ja bym znalazł lepszą?
- Wybierz się jeszcze raz do klubu z karaoke to może ci się jakaś trafi- spojrzała na mnie spokojnym wzrokiem, opierając ramiona i brodę o balustradę. Nie byłem pewien czy mówi poważnie, czy to tylko taki żart, dlatego postanowiłem zrezygnować z ciągnięcia dalej tego tematu.
- Słyszałem, że spotkałaś dziewczyny chłopaków...- zagadnąłem, kiedy cisza pomiędzy nami zaczęła się przeciągać.
- Owszem- potwierdziła dostarczone mi przez Liama informacje- Myślałam, że będzie gorzej.
- Powiedziałaś im kim tak naprawdę jesteś?- Kate przytaknęła, wpatrując się w jeszcze pustą scenę- Myślisz, że komuś powiedzą?
- Nie wiem- wzruszyła ramionami- Mam nadzieję, że nie ale tego nie mogę być pewna. W złości podejmujemy różne decyzje, których potem żałujemy.
- Coś o tym wiem- westchnąłem wracając myślami do swojej przeszłości.
- To znaczy?
- Kiedyś tak bardzo pokłóciłem się z Aną, że ze sobą zerwaliśmy. Ona powiedziała jedno, ja dorzuciłem drugie i po pół godzinie byłem singlem. Na szczęście szybko się opamiętałem i na następny dzień błagałem ją o wybaczenie z bukietem kwiatów w ręku.
- O co się pokłóciliście?
- Nie pamiętam dokładnie, ale była to jakaś błahostka. Oboje nie byliśmy sobie w stanie przypomnieć od czego zaczęła się nasza ostra wymiana poglądów. Więcej się to nie powtórzyło.
-Kłótnie czasami są dobre- stwierdziła- Chociażby dla oczyszczenia atmosfery.
- Czasami- przyznałem jej rację- Kto wie? Może gdybym się wtedy nie trzasnął drzwiami, nie uświadomiłbym sobie do tej pory jak bardzo ją kocham.
- Wybrałeś bardzo drastyczną metodę dojścia do takich wniosków.
Chcąc nie chcąc musiałem się zaśmiać, słysząc przekąs w jej głosie. Siostra uniosła zaskoczona brwi moją reakcją, ale postanowiła darować sobie dociekanie co mnie tak rozbawiło.
- Tak na marginesie, Ana pytała się czy pójdziesz z nią wybrać suknię ślubną.
- Ja?!- spojrzała na mnie zaskoczona- Przecież ja się na tym kompletnie nie znam.
- Użyłem tego argumentu, ponieważ wiedziałem, że nie będziesz zadowolona, ale nie podziałał.
- Zaproponowałeś wsparcie Gaby? Ona by była w tym o wiele lepsza.
- Macie iść obie- oznajmiłem wolę mojej narzeczonej.
- Czyli to już postanowione?- rozłożyłem bezradnie ręce, a ona westchnęła cicho- To będzie długi dzień...
- Raczej tydzień- poprawiłem ją.
- Udam, że tego nie słyszałam.
Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc bijącą od niej radość. Bardzo mnie ucieszyło, że prawidłowo przewidziałem jej reakcję na tą nowinę.
- Jak ci idzie pisanie piosenki?
- Nieźle. Zastanawiałeś się już kto ją zaśpiewa?
- Co takiego?- spojrzałem na nią zdziwiony- Myślałem, że ty to zrobisz.
- Skąd taki pomysł?- teraz to ona wyglądała na zaskoczoną.
- No... Twoja piosenka, mój ślub...
- Savan...- Kate westchnęła cicho, łapiąc mnie za rękę- Występ przed kilkoma osobami to co innego niż zaśpiewanie przed salą pełną gości. Nie robiłam tego całe wieki. Gdy tylko o tym pomyślę robi mi się niedobrze, nie wspominając już o powodzie, dla którego tego unikam.
- Sądziłem, że ten jeden raz zrobisz wyjątek. Dla mnie...- odparłem smutno, a dziewczyna przytuliła mnie do siebie.
- Wiesz, że kocham cię jak brata, ale nie dam rady. Przykro mi.
Chwilę trwało niż pogodziłem się z tą myślą. Nie było łatwo mi to powiedzieć, ale nie miałem innego wyjścia.
- Rozumiem.
- Naprawdę?- uśmiechnęła się smutno, patrząc mi głęboko w oczy jakby szukała w nich potwierdzenia moich słów.
- Tak- skinąłem- Poproś Alexa żeby cię zastąpił. On również będzie na weselu.
- Dziękuję!- przytuliła mnie jeszcze raz.
W tym momencie rozpoczęło się show. Światła zgasły, a cała hala wypełniła się piskami i oklaskami. Nim muzyka wypełniła arenę, popatrzyłem ostatni raz na niewyraźny profil mojej siostry. Było mi przykro, że nie zaśpiewa w najważniejszym dniu mojego życia, ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że nie mogę jej do tego zmusić. Uraz, który zakotwiczył się głęboko w jej sercu był nie do złamania, dlatego musiałem odpuścić.
Koncert był wspaniały! Nie mogłam przestać się uśmiechać i krzyczeć wraz z tłumem. Chłopcy spisali się świetnie, a mój mężczyzna był niesamowity! Mogłabym codziennie patrzeć jak występują i nigdy by mi się to nie znudziło. Niestety nadszedł czas aby się pożegnać i wrócić do Londynu.
Gdy razem z Kasią dotarłyśmy do garderoby chłopaków ich rodziny rozjechały się już do swoich domów, co bardzo mnie ucieszyło. Nie żebym ich nie lubiła, ale nie miała ochoty poznawać rodziców mojego chłopaka, z którym jestem od niedawna.
- Ale ci się upiekło- szepnęła mi na ucho przyjaciółka- Kilka minut wcześniej i spotkałabyś swoją przyszłą teściową- mrugnęła do mnie okiem, na co ja klepnęłam ją w ramię.
- To wcale nie jest śmieszne!
- Gdybyś widziała swoją minę też byś się śmiała.
Pozostawiając jej opinię na temat mojego wyglądu bez komentarza weszłyśmy bezpiecznie do środka. Niall od razu do mnie podszedł i zamknął w mocnym uścisku.
- Jak ci się podobało kochanie?- spytał, całując mój policzek.
- Byłeś cudowny! Nie mogłam oderwać od ciebie oczu.
- A my jak wypadliśmy?- wyszczerzył się do mnie Louis, który posadził sobie Eleanor na kolanach. Jeszcze jej nie znam, ale ładna z nich para.
- Wszyscy byli świetni. Mogłabym was słuchać i oglądać godzinami.
- Poczekaj aż wydamy pierwszy album- wtrącił się Zayn- Wtedy będziesz mogła to robić dniami i nocami.
- Będę pierwsza w kolejce żeby go kupić- zapewniłam go.
- A co ty sądzisz Kate?- był ciekaw opinii swojej kompozytorki Liam, ale gdy tylko Danielle posłała mu srogie spojrzenie od razu pożałował, że je w ogóle zadał. Kasia odczuła zagęszczającą się atmosferę i postawiła na wymijającą odpowiedź.
- Myślę, że moja opinia jest mało ważna. Powinniście się dzisiaj skupić na tym żeby zaimponować komuś innemu. Poza tym akurat w momencie, w którym wyszliście na scenę trochę mi się przysnęło. Czemu mnie nie obudziłeś?!- skarciła Savana, który patrzył na nią wzrokiem mówiącym "Mnie w to nie mieszaj!".
- A tak na serio?- nie odpuszczał Horan, gdyż był równie ciekaw jej opinii.
- Obiecujecie, że nie uderzy wam sodówka do głowy jeśli wyrażę swoją szczerą opinię?
- Tak!- odpowiedzieli chórem, a Dani nie mogła uwierzyć własnym uszom. Nie podobało mi się jak spoglądała ciągle spod ukosa na moją przyjaciółkę. Miała prawo być na nią zła, ale nie powinna się zachowywać tak jakby chodziło o zatajenie największej tajemnicy świata, choć dla Kasi prawda stanowiła taką właśnie stawkę.
- Byliście naprawdę bardzo dobrzy. Wasz występ podobał mi się najbardziej.
- Jest!- wyskoczył w górę uradowany Styles, przez co wszyscy zaczęliśmy się z niego śmiać.
- Dzieci...- mruknęła pod nosem dziewczyna Liama, ale jej słowa udało mi się odczytać z ruchu jej warg i tego jak z odrazą popatrzyła na wszystkich wokół, zwłaszcza na kompozytorkę.
Skupiając się na resztkach spokoju, który w bardzo szybkim tempie zaczął mnie opuszczać, podeszłam do Louisa i El.
- Przepraszam, ale mogłabym na chwilę porwać twojego chłopaka? Muszę z nim o czymś porozmawiać- uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie, a dziewczyna od razu zeskoczyła z jego kolan.
- Jasne- odpowiedziała mi promiennym uśmiechem. Louis z kolei poczuł się urażony.
- Nie wierzę, że tak łatwo mnie oddajesz w ręce innej kobiety!
- Nie dramatyzuj...- wywróciłam oczami, a dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami.
Gdy wyszliśmy z garderoby odetchnęłam z ulgą. W momencie poczułam się lepiej kiedy tylko przestałam odczuwać napięcie kumulujące się w środku.
- O co chodzi?- Louis oparł się o ścianę, najwyraźniej również ciesząc się chwilą wytchnienia.
- Powinniśmy ustalić wstępny plan naszego planu.
- Wiesz jak głupio to zabrzmiało?- spytał, naśmiewając się ze mnie.
- Wiem. W mojej głowie brzmiało zdecydowanie lepiej, ale nie mamy czasu żeby to teraz rozpracowywać.
- Dobra. Więc jaki jest plan?
- Jak to jaki?- zmarszczyłam brwi zdezorientowana- To ty nic nie wymyśliłeś?
- Sądziłem, że masz już wszystko gotowe...
- Oszalałeś?!- syknęłam żeby nikt nas nie mógł usłyszeć- Mieliśmy to przygotować razem.
- Ale ja jestem teraz w trasie.
- Tym bardziej powinieneś ruszyć swoją mózgownicą i zmobilizować szare komórki do pracy!- odparłam- Ja zajmę się wszystkim na miejscy w Londynie, ale musisz mi pomóc w opracowaniu wszystkiego od A do Z.
- Szczerze powiedziawszy to nie wiem czy to wypali- wyraził swoje obawy, a ja zaczęłam się zastanawiać czy nie wolałabym teraz mścić się na Danielle za jej nastawienie do Kasi.
- Jak tak będziesz do tego podchodził, to w życiu nam się nie uda. Pamiętaj, że nie robimy tego tylko dla ich dobra.
- A dla kogo jeszcze?- spytał zaskoczony.
- Dla nas- odparłam- Naprawdę mam dosyć domyślania się co jest między nim, co się wydarzyło i co będzie dalej. Gdy wszystko wyjdzie na jaw Kasia nie będzie miała oporów żeby się ze mną wszystkim dzielić i dzięki temu obie będziemy spać spokojnie. Ty też chciałbyś aby Harry zaczął ci się z powrotem zwierzać, prawda?
- Pewnie- odpowiedział bez zastanowienia- Gorzej tylko jak się okaże, że był to tylko jednorazowy skok w bok ze strony Kate i tak naprawdę nic z tego nie będzie.
- Wierz mi...- położyłam mu rękę na ramieniu, aby przekonać go do swoich racji- Ona nie zrezygnowałaby z ważnego spotkania, wsiadła do samochodu i przejechała ponad trzysta kilometrów dla byle kogo.
- A co jeśli martwiła się o niego tylko jak o przyjaciela?
- Louis!- jęknęłam sfrustrowana- Czy możesz chociaż przez chwilę pomyśleć pozytywnie. Mówię ci, że wszystko się uda. Na pewno się nie mylę.
- Skoro tak twierdzisz...- westchnął- To jaki mamy plan?
- Proponuję pójść w klasykę. Jestem w niej świetna, więc niestety Kasia będzie musiała to jakoś zdzierżyć.
W drodze do Manchesteru...
Mężczyźni znani są z tego, że lubią rozwiązywać swoje spory za pomocą rękoczynów. Wierzcie mi, że to naprawdę nie jest najgłupsze rozwiązanie. W porównaniu do dwóch kobiet, które toczą ze sobą niemą walkę jest to zwykła błahostka. Poza tym przynajmniej wiadomo kto wygrywa i nie trzeba się domyślać kto wysuwa się na prowadzenie w takim starciu.
Wchodząc do autokaru wraz z Danielle i Kate na przodzie byłem pewien, że zaraz któraś podłoży drugiej nogę. Tak się nie stało, ale zamiast tego obie spiorunowały się nawzajem wzrokiem co wywołało ciarki na moich plecach.
- Też to poczułeś?- szepnął do mnie Louis idący obok mnie.
- Nie jestem niczemu winien, a czuję się jakbym ponosił za to wszystko odpowiedzialność.
- Pomyśl co musi teraz przechodzić Liam- pocieszył mnie.
Spojrzałem na przyjaciela, który szedł za dziewczynami ze spuszczoną głową i pewnie odmawiał setną zdrowaśkę żeby tylko ten koszmar się skończył. Gdy weszliśmy do środka Kate usiadła przy niewielkim stole i położyła na nim czarną teczkę. Nie zwracając uwagi na Danielle, która niby przypadkiem zahaczyła butem o jej torbę, przy okazji wysypując pozostałą zawartość skupiła się na pliku kartek, które poukładała przed sobą. Widząc, że nic nie jest w stanie wytrącić jej z równowagi, Dani udała się na drugi koniec autobusu, a Payne zaczął zbierać porozrzucane po podłodze rzeczy.
- Przepraszam za nią- westchnął, kiedy brunetka schyliła się aby mu pomóc.
- Daj spokój. Nic się nie stało- uśmiechnęła się pocieszająco- Kiedyś jej przejdzie.
- Albo ja wyjdę z siebie.
- Poczekaj aż odniesiecie sukces. Nie chcę żeby moja praca poszła na marne- poklepała go po ramieniu- Idź i błagaj o wybaczenie. Ja zrobiłam co mogłam.
- Dzięki Kate- przytulił ją, co było niespodziewanym dla dziewczyny czynem z jego strony, po czym za jej radą udał się do swojej ukochanej żeby dowiedzieć się na czym stoi.
Po omówieniu z chłopakami dzisiejszego koncertu przyjaciele postanowili położyć się spać. Ja z racji tego, że nie robiłem nic innego niż leżenie w łóżku przez ostatnie dwa dni, wcale nie garnąłem się do tego tak ochoczo. Na zegarku wybiła pierwsza w nocy, a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wpadłem na pomysł, że przygotuję sobie coś do jedzenia. Kiedy przeszedłem przez część sypialnianą i wszedłem do prowizorycznej kuchni połączonej z czymś na kształt salonu, zobaczyłem siedząco przy tym stoliku Kate, dokładnie w takiej samej pozycji w jakiej ją zostawiliśmy. Przez moment myślałem, że śpi ale gdy nagle poruszyła się żeby zapisać coś na kartce, moje wątpliwości zostały rozwiane.
- Wiesz, która godzina?- spytałem przysiadając się obok niej. Brunetka od razu przesunęła wszystkie papiery na bok tak żebym nic nie mógł przeczytać, a to nad czym akurat pracowała zasłoniła ręką.
- Już dawno po dobranocce, więc powinieneś iść spać- odparła.
- Co tam masz?- zaglądnąłem jej przez ramię, ale uparcie wszystko ukrywała.
- Czy ja czasem kiedyś nie wspominałam, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
- Już ustaliliśmy, że będę się w nim smażył, więc mi to akurat nie robi różnicy- uniosłem lekko kącik ust do góry, na co wywróciła oczami- Powiesz mi co przede mną chowasz?
- Nowy kontrakt.
- Z kim?
- Nie Twój interes- odpowiedziała, odwracając głowę w moją stronę- Naprawdę idź się położyć. Niedawno wyzdrowiałeś, a jutro masz kolejny koncert.
- A ty?
- Co ja?
- Ciągle tylko pracujesz i pracujesz- stwierdziłem- Też powinnaś trochę odpocząć.
- Nie potrzebuję wiele snu. Poza tym nie jestem zmęczona.
I w tym momencie na przekór jej zapewnieniom, zaczęła ziewać. Zaśmiałem się pod nosem, zgarniając porozrzucane na jasnym blacie kartki.
- Twój organizm mówi coś innego.
- Możesz mi to oddać? Muszę to skończyć do jutra- poprosiła tak jak najlepiej potrafiła. Nie pamiętam kiedy ostatni raz usłyszałem od niej słowo "proszę" i czy kiedykolwiek padło ono w moim kierunku.
- Nie mogę. Czas na mały rewanż.
- To znaczy?- spytała zaskoczona- Chociaż w sumie nie wiem czy chcę wiedzieć.
- Ty opiekowałaś się mną gdy byłem chory, to teraz ja zadbam o to żebyś się nie przemęczała- oznajmiłem, odkładając wysłużoną teczkę na bok.
- Chyba zapomniałeś, że to był mój dowód wdzięczności za te wszystkie zupki, które mi przyniosłeś gdy ja nie czułam się najlepiej.
- W takim razie możesz się zacząć zastanawiać jak mi się teraz odwdzięczysz- puściłem jej oczko- Chodź tu.
Przyciągnąłem ją bliżej siebie, tak że teraz opierała się plecami o moją klatkę piersiową. Na początku czułem jaka jest spięta, ale z biegiem czasu zaczęła się powoli rozluźniać. Po kilku minutach oboje znaleźliśmy wygodną dla nas pozycję, dzięki czemu jej głowa spoczywała na mojej klatce piersiowej, a ja ręką obejmowałem jej ciało. Gdy zacząłem rysować palcem na jej odsłoniętym ramieniu bliżej nieokreślone wzorki przymknęła oczy i wtuliła się w mój bok jeszcze bardziej. Pogratulowałem sobie w myślach za ten mały sukces, ciesząc się jak małe dziecko. Brakowało tylko żebym zaczął skakać do sufitu, ale to wiązałoby się z koniecznością wstania, a to teraz nie wchodziło z rachubę.
- Harry?- Kate wyszeptała zmęczonym głosem moje imię. Nachyliłem się nieco żeby ją lepiej słyszeć- Myślisz, że Danielle przebaczy Liamowi?
- Chyba tak- odparłem nie będąc pewny swoich słów- Czemu pytasz?
- Nie chciałabym żeby rozstali się przeze mnie. Jestem w stanie znieść fakt, iż jestem teraz na jej czarnej liście, ale jeśli Payne będzie chodził taki przybity przez cały czas to chyba się zastrzelę.
- Nawet tak nie mów! Jutro rano wstaną i oboje zapomną o tym co się wydarzyło.
- A jak nie?- podniosła się odrobinę, patrząc mi prosto w oczy. Widziałem na jej twarzy zmęczenie pomieszane ze smutkiem i troską o miłosne losy jej podopiecznego.
- Obojętnie co się nie stanie, to nie twoja wina- zapewniłem- Nie mogliśmy przewidzieć, że Dani pojawi się akurat wtedy, kiedy ty też do nas dołączysz. Poza tym na pewno aż tak bardzo cię nie znienawidziła.
- Widziałeś jak na mnie patrzyła?- usiadła na skraju kanapy, przez co musiałem ją puścić- Nawet mi to nie przeszkadza. Mam mało przyjaciół, a większość osób z którymi pracuję ma mnie po dziurki w nosie, ale najgorsze jest to, że podobnie spogląda na niego.
- Nie przejmuj się tym tak- zająłem miejsce za nią i zacząłem masować jej kark- Jesteś strasznie spięta.
- Mam na swoje usprawiedliwienie co najmniej tysiąc powodów.
- Chcesz o tym pogadać?
- Nie- zaprzeczyła szybko- Dam sobie radę.
- Jak zawsze...- mruknąłem cicho, ale nie wystarczająco żeby tego nie usłyszała. Zerknęła przez swoje ramię obdarzając mnie wymownym spojrzeniem.
- Chciałbyś jeszcze coś dodać?
- Tak. Nie wiem jak inni, ale ja bardzo cię lubię- dopowiedziałem, całując ją w policzek. Kate znieruchomiała na kilka sekund, by po chwili obrócić się w moją stronę i złączyć nasze usta razem. Czułem jak przez ten pocałunek przelewa na mnie wszystkie swoje emocje, które towarzyszą jej od pewnego czasu, ale było ich tak dużo, że nie byłem w stanie trafnie rozpoznać żadnej z nich. Chcąc pokazać jej, że ma we mnie oparcie, ująłem jej twarz i pogłębiłem nasz kontakt potęgując nasze doznania. Odrywaliśmy się od siebie tylko na chwilę aby zaczerpnąć trochę powietrza, które w momencie zrobiło się gęściejsze i gorące. Dziewczyna wspięła się na moje kolana, gdy ja delektowałem się delikatnością skóry jej szyi. Kiedy dotarłem do rozpalonych warg, które przybrały kolor soczystej maliny, zatopiłem się w nich bez opamiętania po raz kolejny. Nie byłem w stanie porównać smaku jej ust do niczego czego próbowałem do tej pory w życiu. Były słodkie, ale jednocześnie miały w sobie odrobinę goryczy, która tworzyła niesamowicie zmysłowe i pożądane przeze mnie połączenie. Przerwałem na sekundę nasz dotyk, a gdy chciałem ponownie skosztować niedawno poznanego afrodyzjaku, Kate wplątała dłonie w moje włosy i przytrzymała mnie w miejscu.
- O co chodzi?- spytałem, ochrypłym głosem, którego sam nie poznawałem.
- Chciałam ci podziękować- odparła szepcząc i jednocześnie łapiąc zachłannie znajdujące się miedzy nami resztki tlenu- Za to, że ze mną wytrzymujesz i się nie poddajesz. Nawet nie wiesz jaką daje mi to nadzieję.
- Nadzieję na co?- zmarszczyłem zaskoczony brwi.
- Na to, że kiedyś będę szczęśliwa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że jestem okropnym człowiekiem, że kazałam wam tak długo czekać i do tego dodałam taki krótki rozdział, ale mam sporo formalności jeszcze do pozałatwiania, przeprowadzkę na głowie i tak dalej... Dziękuję, że nie zasypywaliście mnie w czasie sesji pytaniami "kiedy next?" itp. Jeśli nie odpowiedziałam komuś na jakiś komentarz to bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że następnym rozdziałem się jakoś zrewanżuję za wszelkie winy.
Xx.
Subskrybuj:
Posty (Atom)