Sztokholm zimą jest piękny. Nie ma nic lepszego od porannego spaceru pośród zaśnieżonych, wąskich alejek z przyjacielem u boku. To niesamowite gdy spotykasz w swoim życiu kogoś kto potrafi patrzeć na świat z takiej samej perspektywy co Ty. Uśmiechnąłem się do siebie widząc jak stojąca obok mnie brunetka dokładnie obserwuje wszystko i wszystkich dookoła. Ręce schowała głęboko w kieszeniach kurtki, a twarz zasłoniła grubym, wełnianym szalikiem, znad którego widać było tylko parę zielonych tęczówek. Przeczesywała wzrokiem ludzi, którzy przechodzili obok nas zapewne zastanawiając się co wywołało uśmiech na twarzach niektórych z nich, a co smutek. Dopowiadała sobie swoją własną wersję ich przeszłości, która mogłaby wydawać się jej nad wyraz interesująca. Gdy jej spojrzenie spoczęło na młodej parze, która przytulała się do siebie, co chwilę skradając sobie niewinne pocałunki, odwróciła głowę w drugą stronę.
- Pięknie tu...- szepnęła, wskazując na cieśninę Norrstrom. Jestem Szwedem od urodzenia i muszę przyznać, że nie potrafię dostrzec uroku tego miejsca tak jak ona. Dla niej jest to coś wyjątkowego, a dla mnie tylko trochę wody. Jednak nasz sposób postrzegania świata nieco się różni, dlatego też jest lepsza w tym co robimy.
- Nie jedź- objąłem ją mocno i przytuliłem do siebie mając nadzieję, że to pomoże mi ją zatrzymać.
- A wiesz, że chętnie bym została?- uniosła do góry głowę i ciepło się uśmiechnęła- Ale niestety muszę dokończyć ostatnie dwa single dla One Direction i oddać materiał mojemu drugiemu podopiecznemu.
- Dwa dni?- zapytałem, robiąc jakąś beznadziejną minę, która miała za zadnie ją rozśmieszyć.
- Max...- szturchnęła mnie w ramię i wymijając ruszyła w stronę swojego hotelu. Podbiegłem do niej i zmusiłem aby złapała mnie pod ramię.
- Zadzwoń chociaż jak dolecisz.
- Zawsze to robię.
Skrzypiący pod naszymi butami śnieg i gwar przejeżdżających obok samochodów mieszał się z moim wspomnieniami ostatnich kilku dni. Jeszcze żadna wizyta Kate nie była aż tak emocjonująca.
- To był naprawdę ciekawy weekend- odwróciłem się w jej stronę, a ona uśmiechnęła się pod nosem.
- Zgadzam się. Co Ci się najbardziej podobało?
- Zastanawiam się nad Twoją bratersko-siostrzaną kłótnią z Savanem, a fenomenalnym zgładzeniem Rudej Małpy- przyłożyłem palce wskazujący do ust, zastanawiając się co było bardziej ekscytujące.
- Kto to jest Ruda Małpa?- dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Laura. Niall tak na nią mówi- wyjaśniłem, a ona zaczęła się śmiać.
- Pasuje do niej. Chyba muszę mu upiec jakieś ciasto za jego twórcze myślenie.
- Ej! A ja nic nie dostanę za to, że pomagałem napisać materiał na ich płytę?
- Płacą Ci za to, więc możesz iść do cukierni i sam sobie coś kupić.
- To nie fair!- założyłem ręce na piersi obrażony.
- A kto powiedział, że życie jest fair?- spojrzała na mnie z powagą wymalowaną na twarzy- Nie zawsze dostajemy to czego chcemy, za to na pewno możemy się spodziewać czegoś, czego nigdy w życiu nie chcielibyśmy przeżyć.
- Ty o tym wiesz najlepiej...- szepnąłem, ale po tym jak lekko pobladła, stwierdziłem, że na pewno musiała mnie usłyszeć- Przepraszam...
- W porządku- uśmiechnęła się smutno i westchnęła. Przeszliśmy dość spory kawałek zanim znów zdecydowałem się odezwać.
- Przykro mi z powodu Tomka- "Lepszego tematu nie mogłeś wybrać!"
- Niepotrzebnie. Wszystko sobie wyjaśniliśmy i w końcu jest tak jak powinno być od dawna.
- Cieszę się, że tak do tego podchodzisz- uśmiechnąłem się do niej, ale jej wzrok pozostawał utkwiony w chodniku.
- To nie ja tak do tego podchodzę tylko tak jest- poprawiła mnie, a ja przytaknąłem głową- No dalej...- popatrzyłem na nią zaskoczony.
- Co dalej?
- Zapytaj się czy dobrze się czuję po tym jak Styles na mnie nawrzeszczał czy jakkolwiek chciałeś zadać to pytanie.
- Wcale nie zamierzałem poruszać tego tematu- zaprzeczyłem. "Akurat..."
- Czyżby?- uniosła do góry jedną brew, a ja przełknąłem głośno ślinę. Mała czarownica.
- Dobra. Chcesz o tym pogadać?- spytałem podirytowany tym jak łatwo mnie przejrzała.
- Sądzisz, że jest o czym? Powiedział to co myślał. Za to go nie winię, ale niekoniecznie musiał robić to w obecności swoich koleżków, Twoim i Savana. Ciekawe, że zawsze zbiera mu się na szczere wyznania przy publiczności...- wysyczała przez zęby i zmarszczyła czoło.
- Myślę, że to wyznanie nie było do końca szczere...- odezwałem się, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
- To znaczy?
- To znaczy, że nie powiedział tego żeby Cię zranić tylko dlatego, że się o Ciebie martwi.
- W takim razie ma świetne sposoby na okazywanie tego...- prychnęła pod nosem.
- Przestań. Chodzi mi o to, że pod tym całym krzykiem kryje się coś więcej niż tylko zwykła troska. On zdecydowanie coś do Ciebie czuje, ale nie chce żeby to wyszło na jaw przez co jest to jeszcze bardziej oczywiste.
Kate zatrzymała się i wyglądała jakby biła się z własnymi myślami. Jej wzrok był skupiony w jednym miejscu, a ona sama wyglądała jakby właśnie zobaczyła ducha.
- Jak jest z Tobą?- odezwałem się starając się przywrócić ją do rzeczywistości.
- Co ze mną?
- Co Ty czujesz?- bardziej sprecyzowałem swoje pytanie, a ona zacisnęła usta w wąską linię i przeczesała ręką włosy.
- Nie wiem. Nic. To nie ma znaczenia. Nawet jeśli rzeczywiście jest tak jak mówisz i Styles naprawdę zaczął się w to całe uczucie wkręcać lepiej żeby mu przeszło...
- Niby czemu? Co w tym złego?
- Jak to co? On jest...
- Twoim podopiecznym tralalala... Tak wiem. Ponawiam pytanie. I co w tym złego? Moja żona i ja również poznaliśmy się w pracy i jakoś katastrofy z tego powodu nie było.
- Nie możesz tego porównywać.
- Bo?
- Bo gdy poznałeś swoją żonę nie była ona wschodzącą gwiazdą, a Ty nie miałeś nic do ukrycia w przeciwieństwie do nas....
- Do was?- uśmiechnąłem się cwaniacko- Jak to ładnie brzmi w Twoich ustach. Ty i Harry...
- Zamknij się Max!- krzyknęła na mnie, przez co przechodząca obok nas babcia z pieskiem aż podskoczyła, o mało nie potykając się o swojego spasionego jamnika- Nie ma, nie było i nie będzie żadnych nas. Po moim trupie!
- Dobrze. Spokojnie...- przyciągnąłem ją do siebie- Przepraszam. Nie chciałem Cię zdenerwować.
- Słabo Ci wyszło...- mruknęła zdenerwowana.
- Wiem. Nie powinniśmy się kłócić skoro za kilka godzin wyjeżdżasz.
- Więc tego nie róbmy.
- Pasuje mi taki układ- uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem w czoło- Chodź. Odprowadzę Cię do hotelu.
Szwecja, Sztokholm, Hotel Grand
-Czy ktoś widział Kate?- wparowałem bez zbędnych ceregieli do pokoju chłopaków, którzy pakowali się od trzech godzin a postępu ich pracy jak nie było tak nie ma. Ile może trwać spakowanie kilku koszulek i dwóch par spodni?
- Od wczoraj nie wychodzimy z pokoju, więc nie wiemy gdzie jest- udzielił mi odpowiedzi Liam, która w ogóle mi się nie spodobała. Wolałabym usłyszeć, że siedzi w pokoju z Harry'm i się godzą albo wydłubują sobie nawzajem oczy. Choć gdyby doszło d tego drugiego na pewno od razu bym się zorientował gdzie znajduje się moja zguba.
- Jak nie pojawi się za pięć minut...
- To co?- usłyszałem za sobą cichy, damski głos. Obróciłem się i zobaczyłem moją siostrzyczkę, która siłowała się z szalikiem.
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno wymyśliłbym Ci jakąś straszną karę- podszedłem do niej i pomogłem wyplątać się jej z wełnianego węża.
- Patrz jak się boję...- zakpiła i ruszyła w kierunku naszego pokoju.
- Gdzie byłaś?- zapytałem z czystej ciekawości, ale ona odebrała to jako wścibstwo z mojej strony.
- A co to za inwigilacja? Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć!
- Co Cię ugryzło?!- Kasia rzuciła kurtkę na swoje łóżko i opierając dłonie na biodrach ciężko westchnęła.
- Przepraszam...- powiedziała już spokojniejszym głosem i usiadła na materacu- Po prostu mam zły humor bo prawie pokłóciłam się z Max'em, a poza tym za dwie godziny będę musiała wejść do tej śmiercionośnej maszyny i to będzie kolejne wyjęte z mojego życia kilka godzin.
- Pokłóciłaś się z Max'em? O co?- byłem zaskoczony tą informacją, bo oni nigdy się nie kłócą.
- Raczej o kogo...- poprawiła mnie, ale nie kontynuowała tematu. Z resztą nie musiała. Jeśli wspomnienie kogokolwiek miało wywołać lawinę gniewu, przez którą posprzeczałaby się z najspokojniejszym człowiekiem świata to mógł to być tylko jeden człowiek.
- Ok... Lepiej nie idźmy tą drogą...- zaproponowałem, na co dziewczyna do razu się zgodziła.
- Świetny pomysł.
- Cieszę się, że w końcu któryś Ci się spodobał- puściłem do niej oczko na co wywróciła oczami.
- Czasem zdarza Ci się pomyśleć...- odparła z ledwo zauważalnym uśmiechem na ustach- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że lecisz ze mną. Moja ostatnia, samotna podróż samolotem tutaj była katorgą...- wzdrygnęła się na samą myśl o niej.
- Tak właściwie to...- zacząłem drapiąc się po karku i uciekają wzrokiem byleby tylko na nią teraz nie spojrzeć.
- Co?- zapytała z przerażeniem w głosie.
- Nie lecę dzisiaj z wami...- odpowiedziałem, a twarz Kasi zaczęła przybierać różne kolory, zmieniając się niczym kameleon. Od ciemnofioletowej, przez zieloną, po białą.
- To nie jest śmieszne Savan...- zagroziła mi palcem na wypadek gdyby to był żart. Niestety dla niej nie był.
- Dasz sobie radę- uśmiechnąłem się do niej krzywo, bo tak naprawdę wiedziałem, że w tym wypadku będzie inaczej. Ona już teraz panikuje, a co dopiero gdy dojedzie na lotnisko i każą zająć jej miejsce na pokładzie.
- Obiecuję, że napiszę cały materiał na drugi album One Direction, tylko błagam, poleć ze mną!- rzuciła się na mnie mocno mnie ściskając. Choć jej propozycja była nad wymiar kusząca niestety musiałem się jej oprzeć.
- Nie mogę. Muszę pozałatwiać tu jeszcze kilka spraw dla wytwórni- ucałowałem czubek jej głowy i odsunąłem od siebie na szerokość ramion.
- Nienawidzę Cię...- poczochrałem ją po włosach, za co tradycyjnie otrzymałem kukśca w bok i groźbę pozbawienia mnie życia. Zamiast tego ucałowałem ją w policzek i podałem walizkę.
- Też Cię kocham. A teraz się pakuj!
Szwecja, Sztokholm, lotnisko Arlanda
Stałem z boku i przyglądałem się Kate, która siedziała z twarzą schowaną w swoich dłoniach. Ciężko było stwierdzić czy źle się czuje, jest przerażona czy może zaraz dostanie zawału. Jeszcze nigdy nie widziałem jej takiej rozbitej i wystraszonej jednocześnie.
- Co jej jest?- usłyszałem głos Nialla za moimi plecami.
- Nie mam zielonego pojęcia...- odpowiedziałem wracając wzrokiem do dziewczyny.
- Może powinniśmy podejść i zapytać co się dzieje?- zaproponował Zayn.
- Nie możemy. Mamy zakaz zbliżania się do niej w miejscach publicznych- przypomniałem im, ale Louis miał inne zdanie na ten temat.
- Nie sądzisz Liam, że to sytuacja wyjątkowa? A co jeśli coś się jej zaraz stanie?- zasugerował- Jeśli Paul się dowie, że zauważyliśmy, że coś jest nie tak i nic nie zrobiliśmy to będą nas mogli pochować koło niej.
- Nie dramatyzuj...- wywróciłem oczami i popukałem go w czoło, żeby się opamiętał.
- Li ma rację- odezwał się Harry, który w międzyczasie wrócił z naszymi biletami- Wszystko z nią w porządku.
- I mówi to ten, który najbardziej się nią przejmuje...- dogryzł mu Malik.
- Gdybym nie wiedział czemu się tak zachowuje to bym nie był taki spokojny- odpowiedział szybko Loczek, a po jego minie widać było, że powinien się ugryźć w język.
- W takim razie co jej jest?
- Po prostu boi się latać samolotami- wzruszył ramionami jakby to była najnormalniejsza i najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Znam wiele osób, które nie przepadają za tym środkiem transportu, ale nie zachowują się w taki sposób- wskazałem na dziewczynę palcem- Przecież ona wygląda jakby miała zaraz umrzeć!
- A skąd Ty to niby wiesz?- zapytał jak zwykle dociekliwy Lou przez co nikt nie przejął się moją uwagą na temat stanu naszej tekściarki, która z minuty na minutę wyglądała coraz gorzej.
- Savan kiedyś coś wspominał. Poza tym wyglądała podobnie po tym jak przyleciała tutaj z Francji, więc można się było tego domyśleć.
- Detektyw się znalazł...- burknął pod nosem Zayn.
- A może po prostu się jej spytajmy co się dzieje?- zaproponował Horan, a wszyscy popatrzyliśmy na niego jak na wariata.
- Nie ma takiej opcji żebym teraz do niej podszedł- zarzekał się Malik- Nie wiadomo jak się zachowa kiedy jest w takim stanie.
- Mi też jeszcze życie miłe- dołączył do niego Tommo.
- Niech Harry się zapyta- zasugerował, wskazując na przyjaciela ruchem głowy- On i tak ma już u niej przerąbane, więc co mu szkodzi?
- Nigdzie nie idę- odparł szybko Styles- Jak nie wierzycie w moją teorię to wasz problem. Ja wiem swoje i nie potrzebuję się już niczego dowiadywać.
Nagle z głośników wydobył się kobiecy głos, który poinformował, że samolot do Londynu odlatuje za trzydzieści minut i wszyscy pasażerowie proszeni są o udanie się na pokład.
- Chodźcie. To nasz lot. Harry masz wszystkie bilety?- przyjaciel podał każdemu jego kartonik- Chwila... Nie siedzimy koło siebie?- zapytałem sprawdzając pozostałe numery miejsc przyjaciół.
- Wy tak, ja nie- odparł Hazza podnosząc z ziemi swoją torbę.
- Czemu?
- Jakiś mężczyzna upierał się, że musi dostać miejsce przy oknie, a że wszystkie były już zajęte to się z nim zamieniłem- wyjaśnił- Nie martw się. Siedzę trzy rzędy za wami. W razie gdybyś chciał kogoś potrzymać za rączkę będziesz mógł szybko do mnie przyjść po ratunek- uśmiechnął się szyderczo i wyrwał mi z ręki swój bilet.
- Patrz, już lecę!
- Do dupy polecisz jak zaraz nie wejdziemy na pokład- upomniał mnie Zayn, za co oberwał w ramię.
Wszyscy sięgnęliśmy po swoje walizki i skierowaliśmy się w stronę odpowiedniego wejścia. Zerknąłem przez ramię na biedną Kate, która wyglądała jakby szła na skazanie. Dla niej to będzie bardzo długa podróż...
W trakcie lotu...
Szybko znalazłem swoje nowe miejsce i rozsiadłem się wygodnie w fotelu. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i podłączyłem do niego słuchawki. Zanim zdecydowałam się na któryś utwór z mojej playlisty przysłuchiwałem się jednostronnej rozmowie stewardessy z jednym z pasażerów.
- Jeszcze raz bardzo przepraszam w imieniu naszych linii lotniczych za to nieporozumienie. Obiecuję, że to się już więcej nie powtórzy- najwidoczniej mój przyszły kompan w podróży nie miał ochoty na pogawędki gdyż nie odezwał się ani słowem- Pozwoli Pani, że wskaże jej nowe miejsce.
Zmarszczyłem brwi przestając bawić się telefonem. Pani? Przecież jakiś facet chciał zmienić miejsce... Obróciłem głowę gdy kobieta ubrana w idealnie dopasowany niebieski uniform pojawiła się z mojej lewej strony. Posłała mi słaby uśmiech gdy zauważyłem jak trzęsą się jej ręce. Kto to może być, że się tak zestresowała? Chyba jednak słaby ze mnie detektyw gdyż nie domyśliłem się, że istnieje chyba tylko jedna osoba na świecie, a już na pewno w tym samolocie, która potrafi wywołać taką reakcję jednym gestem. Mój wzrok spoczął na stojącej kilka kroków za mną Kate, która mocno zaciskała pięści na rączce od swojej torby.
- Przepraszam czy mógłbyś przepuścić ją na swoje miejsce?- stewardessa poprosiła mnie grzecznie, a ja siedziałem jak skamieniały. To nie możliwe. Nie mogę siedzieć koło niej przez następne kilka godzin po tym co się ostatnio stało! Cały wczorajszy dzień prób unikania jej pójdzie na marne! "Nie panikuj! I tak nie wygląda, żeby miała zamiar odezwać się nawet słowem" I co z tego?! Gdzie jest Liam? Musi się ze mną zamienić i to natychmiast!- Mógłby Pan na chwilę wstać?- kobieta powtórzyła swoją prośbę, a ja oprzytomniałem. Zerwałem się z miejsca i przepuściłem praktycznie słaniającą się na nogach dziewczynę, która nawet na mnie nie spojrzała. Zauważyłem jak przyjaciele przyglądają się całej sytuacji z takim samym przerażeniem w oczach jak ja. Wszyscy oprócz Louisa, który wyglądał na zadowolonego z takiego biegu wydarzeń. Mam ochotę podejść do niego i zatrzeć mu pięścią ten jego głupkowaty uśmieszek! Przyjaciel...
- W razie jakichkolwiek problemów proszę mnie od razu zawołać. Nazywam się Rachel- kobieta ostatni raz zwróciła się do Kate, ale gdy ta nic nie odpowiedziała szybkim krokiem przeszła na koniec pokładu.
Stałem jak to ciele majowe i nie wiedziałem co zrobić. Dopiero gdy jakaś starsza Pani zwróciła mi uwagę, że zaraz będziemy startować i muszę usiąść, z wahaniem zająłem swoje miejsce. Kompletnie nie widziałem jak powinienem się zachować. Zacząłem od obowiązkowej czynności czyli zapiąłem swoje pasy. Kątek oka zerknąłem na dziewczynę obok, która wyglądała jak słup soli. Ręce miała zaciśnięte na swoich kolanach, a jej klatka piersiowa ciężko unosiła się w górę i w dół zupełnie jakby miała problemy z oddychaniem. Nad przejściem do drugiej części pokładu zapaliła się lampka informująca, że pozostali pasażerowie również powinni zapiąć swoje pasy na czas wzbijania się w powietrze, ale Kate jej nie zauważyła gdyż jej powieki były mocno zaciśnięte.
- Powinnaś zapiąć swoje pasy- odezwałem się, ale ona nawet nie drgnęła. Dopiero po chwili lekko rozluźniła zaciśnięte dłonie i trzęsącymi się rękoma próbowała uporać się z zapięciem- Pozwól, że ja to zrobię- złapałem jej dłonie i pomogłem dopasować szerokość pasów- Może być?- zapytałem sprawdzając czy ich za mocno nie zacisnąłem, ale nie uzyskałem żadnej odpowiedzi.
Kapitan ogłosił, że za chwilę startujemy i życzy nam przyjemnej podróży. Gdyby zobaczył minę brunetki obok mnie pewnie ugryzł by się w język zanim by to powiedział. Rozsiadłem się wygodnie w fotelu i oparłem przedramiona na podłokietnikach. Silniki zaczęły pracować i w tym samym momencie dziewczyna złapała moją rękę i mocno ją zacisnęła. Przez moment nie wiedziałem co się dzieję. Spojrzałem na nasze złączone dłonie i podobnie jak ona przestałem oddychać. "Tyle tylko, że ona z innego powodu". Jej kostki pobielały, a mi krew przestała dopływać do palców.
- Kate, uspokój się...- mówiłem do niej jednocześnie głaszcząc jej dłoń swoją- Wszystko będzie dobrze. To tylko trzy godziny. Nic nam się nie stanie- widząc, że nie przynosi to żadnych efektów, a mogłem nawet podejrzewać, że nic do niej nie dociera, musiałem jakoś skupić jej uwagę na sobie. Chwyciłem ją za podbródek i obróciłem jej twarz w moją stronę- Spójrz na mnie!- powiedziałem nieco głośniej dzięki czemu uzyskałem to co chciałem- Nic złego się nie stanie. Jestem przy Tobie- dodałem ciszej na co lekko skinęła głową.
Samolot wzbił się w górę co równało się z wbiciem paznokci Kate w moją skórę. Zdusiłem w sobie cichy jęk mając nadzieję, że w końcu się nieco wyluzuje. Jak się szybko okazało mogłem o tym jedynie pomarzyć. Nawet dziesięć minut po tym jak pozwolono nam poruszać się po pokładzie samolotu czułem jak na mojej dłonie powstają małe rany pod wpływem uścisku dziewczyny. Jeśli chciałem jeszcze kiedykolwiek móc nią ruszyć musiałem coś zrobić. Z wielkim trudem udało mi się wyrwać, ale widząc przerażenie na twarzy brunetki, która nie wiedziała czego ma się teraz złapać szybko oddałem jej z powrotem swoją dłoń tym razem jednak splatając nasze palce razem, aby uniknąć kolejnych zadrapań. Musiałem coś wymyślić aby ją nieco uspokoić. Dobijał mnie widok jej przerażonej miny połączony ze łzami, które wzbierały się w jej oczach gdy tylko je na chwilę otworzyła. Rozglądałem się dookoła za czymś co mogłoby odwrócić jej uwagę od tego gdzie się znajduje, i że lecimy kilka tysięcy metrów nad ziemią, ale bądźmy szczerzy... Nie ma czegoś takiego. Chociaż... Zatrzymałem wzrok na moich kolanach, na których ciągle leżał mój telefon. Muzyka! No jasne! Kto jak kto, ale nikt nie potrafi się zatracić w niej tak ja ona! Wolną ręką niezdarnie rozplątałem słuchawki i włożyłem jedną do swojego ucha, a drugą podałem Kate.
- Trzymaj- wyciągnąłem biały kabelek w jej stronę, ale ona tylko popatrzyła na mnie z niezrozumieniem. Nie czekając aż domyśli się o co mi chodzi włożyłem jej słuchawkę do ucha i przeszukałem szybko jeszcze raz playlistę. Mój wzrok zatrzymał się na utworze Fall away. Uśmiechnąłem się sam do siebie i nacisnąłem "play". Muzyka zaczęła rozbrzmiewać w naszych uszach, a dziewczyna skupiła na mnie swoje spojrzenie. Wpatrywaliśmy się w siebie wsłuchując się w tekst. Ta piosenka była wprost stworzona dla niej. Idealnie opisywała to jak próbuje uciekać przed swoją tajemniczą przeszłością z marnym skutkiem, a ja z takim samym rezultatem próbuję ją poznać. Spokojna melodia zdawała się wpływać kojąco na rozdygotane nerwy dziewczyny na tyle, że w pewnym momencie oparła ona głowę na moim ramieniu i lekko poluźniła uścisk na swojej dłoni. Bałem się, że zdecyduje się ją zabrać, więc tym razem to ja ścisnąłem ją mocniej. Czułem jak jej oddech pomału się wyrównuje i staje się spokojniejszy. W przypływie odwagi oparłem policzek na jej włosach, wdychając ich piękny zapach. Kate wydawała się znajdować w swoim świecie gdyż nawet lekkie wstrząśnięcie samolotem nie wywołało u niej żadnej reakcji. Zacząłem się zastanawiać nad tym dlaczego aż tak bardzo boi się latać. Być może za jej lękiem nie kryje się żadna traumatyczna historia, chociaż Kate jest na tyle skomplikowaną osobą, że to nie może być aż tak proste. Wiedziałem jednak, że cokolwiek się wydarzyło bądź też nie, zrobię wszystko aby przez resztę naszej podróży jak i każdej kolejnej była tak rozluźniona jak teraz.
W pewnym momencie zauważyłem jak cztery pary oczu przyglądają nam się z szokiem wymalowanym na twarzy. Źle. Trzy z nich były w szoku z czego dwie miały razdziabione usta jakby czekały na to aż ktoś wrzuci im tam coś do jedzenia, a ostatnia uśmiechała się do mnie promiennie. Wywróciłem oczami i uśmiechnąłem się do nich smutno, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że to tylko chwilowe i nic się nie zmieni pomiędzy nami.
Piosenka dobiegła końca i dziewczyna nieco oprzytomniała. odsunęła się nieco ode mnie i posłała mi słaby uśmiech.
- Dziękuję- szepnęła na tyle cicho, że bardziej odczytałem to co powiedziała z ruchu jej warg niż dlatego, że ją usłyszałem.
- Nie ma za co. Lepiej się czujesz?- nie przestawałem się jej przyglądać na wypadek gdyby miała ponowny napad paniki.
- Tak. O dziwo... To dość niespotykane- stwierdziła zastanawiając się nad czymś. Czemu nie umiem czytać w myślach? "Może lepiej żebyś nie wiedział co o Tobie myśli gdy jest wkurzona" Racja. Tak to zawsze pozostaje chociaż iskierka nadziei.
- Potrzebujesz czegoś? Coś do picia?
- Nie. Jest dobrze.
Wzrok Kate spoczął na naszych dłoniach. Szeroko otworzyła oczy i kilka razy otwierała i zamykała usta zanim zdołała coś powiedzieć.
- Przepraszam! Ja... Nie chciałam... Musiałam zrobić to nieświadomie...- zaczęła się tłumaczyć i próbowała zabrać swoją rękę, ale jej na to nie pozwoliłem.
- To nic takiego. Nie przeszkadza mi to. Jeśli Ci to pozwala się rozluźnić możesz się mnie trzymać przez cały lot- "Nic takiego? Wolne żarty! Spójrz na swoje spodnie" Że co? Jasny gwint! "I pomyśleć, że tylko trzymacie się za ręce..." Nie podsuwaj mi kolejnych pomysłów!
Dziewczyna nic się już nie odezwała i zostawiła nasze splecione palce razem.
- Chyba powinienem Cię przeprosić...- zacząłem, a Kate pokręciła przecząco głową.
- Nie.
- Ale...
- Powiedziałam nie. Nie chcę żadnych przeprosin.
- Przecież nie mogę tak tego zostawić!- oburzyłem się, nie rozumiejąc jej postawy.
- Może właśnie powinniśmy?- uniosłem do góry brwi nie wiedząc o co jej chodzi- Ile razy się już przepraszaliśmy nawzajem? Zresztą nie ważne...- machnęła ręką- Pomimo tego, że zawsze sobie wybaczamy to i tak później dochodzi do kolejnej kłótni, któreś z nas jest zranione i nie wiemy co z tym zrobić. Jak się zachować...- patrzałem na nią próbując rozgryźć jej tok myślenia, ale marnie mi to szło- Po prostu przestańmy się przepraszać i wybaczać. Nie ma sensu robić w kółko tego samego.
- W większości wypadków to Ty mi wybaczasz- zauważyłem, choć raczej nie miało to większego znaczenia.
- Bo jestem głupia- odparła.
- Wcale nie!
- Oczywiście, że tak. Już Ci to powiedziałam. Jesteś lekcją w moim życiu, z której nie potrafiłam wyciągnąć wniosków. Teraz to się zmieniło.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Przypomniały mi się jej słowa z przed dwóch dni kiedy to po raz kolejny nazwała mnie najgorszym błędem swojego życia. Na samo wspomnienie poczułem ukłucie w piersi i westchnąłem głęboko.
- Skoro tego chcesz...- z rezygnacją w głosie skrzyżowałem nasze spojrzenia chcą ostatni raz przypatrzeć się jej zielono-złotym tęczówkom, po czym sięgnąłem po mój telefon.
- Chcesz posłuchać czegoś jeszcze?- zapytałem, wybierając kolejny utwór.
- Jasne.
Anglia, Londyn, lotnisko Heathrow
Nerwowo chodziłam w tę i z powrotem czekając na obwieszczenie, że samolot ze Sztokholmu do Londynu właśnie wylądował. Nie wiedziałam kogo bardziej chcę zobaczyć- Nialla czy Kasię. Choć tak bardzo pragnęłam się przytulić i pocałować swojego chłopaka, wiedziałam, że nie będę mogła tego zrobić. Po pierwsze nikt nie wie, że jesteśmy razem, a po drugie przyjechałam tu po przyjaciółkę. Gdyby ktoś w jakiś sposób powiązał moją osobę z nią i Niallem jej tożsamość mogłaby wyjść na jaw, a tego by mi w życiu nie wybaczyła. Poza tym znając życie będzie ledwo żywa po podróży i będę musiała pomóc jej dostać się do samochodu żeby nie padła zaraz po wyjściu z budynku. Jednak najważniejsze jest to, że muszę sprawdzić jak się czuje po zerwaniu z Tomkiem. Próbowałam coś z niej wyciągnąć przez telefon, ale nie chciała mi nic powiedzieć. Jej głos nie wskazywał na to aby była załamana, ale mówimy tu o najlepszym kłamcy świata, więc to akurat nie jest odpowiednim wyznacznikiem.
Po dwudziestu minutach oczekiwania nareszcie zobaczyłam piątkę chłopaków, którzy odbierali walizki i kierowali się do swojego menadżera. Mój wzrok skupił się na blondynie, który właśnie przerzucał torbę przez ramię i podnosił futerał z gitarą. Gdy uniósł głowę nasze spojrzenia się spotkały, a ja poczułam ciepło rozprzestrzeniające się wewnątrz mojej klatki piersiowej. Przystanął na chwilę i nieśmiało się do mnie uśmiechnął, na co ja odpowiedziałam mu tym samym. Szturchnięty przez Louisa ruszył razem z nim w przeciwnym kierunku.
Nie do końca wiedziałam jak powinnam się zachować. Z jednej strony byłam na niego zła za to jak zareagował na pytanie, czy jestem jego dziewczyną, ale z drugiej starałam się go zrozumieć. Świat, do którego wkracza jest dla niego inny i nowy, więc może czuć się zdezorientowany i nie wiedzieć co może, a co nie.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie widok Kasi, która wolnym krokiem szła w moją stronę. Zaskoczył mnie jej wygląd. Zazwyczaj po podróży samolotem wygląda jak siedem, ewentualnie sto nieszczęść, a tym razem było inaczej. Podbiegłam do niej i mocno ja do siebie przytuliłam.
- Ale się za Tobą stęskniłam!
- Ja za Tobą też- odpowiedziała, odsuwając się ode mnie.
- Dużo się wydarzyło przez te półtora tygodnia, prawda?- przyglądałam się jej uważnie sprawdzając czy aby na pewno wszystko jest w porządku.
- Nie masz pojęcia...- odparła przeczesując włosy palcami- Przyjechałaś samochodem?
- Tak. Jest na parkingu- wskazałam palcem za siebie i wzięłam od niej jeden z bagaży- Jak było?
- Możemy o tym porozmawiać w mieszkaniu?- poprosiła, ale ja nie miałam ochoty dłużej czekać.
- Wolałabym nie- odpowiedziałam szczerze, a ona wywróciła oczami.
- Dobra, ale najpierw ja muszę się czegoś dowiedzieć- przytaknęłam oczekując jej pytania- Dalej jesteś zła na Blondynka?
Wzruszyłam ramionami i westchnęłam.
- Nie wiem. Trochę tak, trochę nie... Zależy od pory dnia- posłałam jej oczko, a ona pokręciła z politowaniem głową.
- Trafił Ci się taki fajny chłopak, a Ty obrażasz się o byle co...
- Dla mnie to nie jest byle co- zaznaczyłam- Poza tym od kiedy go tak lubisz?
- Nie powiedziałam, że go lubię- poprawiła mnie- Po prostu zdążyłam go trochę poznać przez ten czas kiedy byliśmy w Szwecji i uważam, że nie masz powodów aby się na niego gniewać. On naprawdę się tym przejął.
- Rozmawiałaś z nim?!
- Trochę. Raczej nie jesteśmy na etapie gdzie przychodzi do mnie i mi się zwierza. Tak naprawdę nie musiałam z nim rozmawiać. To po nim widać.
Przez chwilę zastanawiałam się nad jej słowami i nie pozostawało mi nic innego jak stwierdzić, że ma rację. Przez cały czas kiedy się nie widzieliśmy codziennie do mnie pisał, dzwonił, pytał jak się mam i czy wszystko w porządku. Jeszcze żaden chłopak się tak mną nie przejmował. Muszę z nim porozmawiać. W cztery oczy. Natychmiast.
- Ty już wiesz swoje to teraz moja kolej. Jak się czujesz po zerwaniu z Tomkiem?
Przyjaciółka przez chwilę nie odezwała się ani słowem, a ja obserwowałam każdy jej ruch, aby upewnić się czy jest ze mną szczera.
- Dobrze. Naprawdę- dodała, chcąc przekonać mnie o prawdziwości tych słów- W końcu zdałam sobie sprawę, że nie łączy nas nic więcej niż przyjaźń.
- Już dawno Ci to mówiłam...- wytknęłam jej.
- Wiem- przyznała- Przepraszam, że Cię nie słuchałam i cięgle zaprzeczałam.
- Wybaczam Ci- puściłam do niej oczko, a ona lekko się uśmiechnęła po raz kolejny kręcąc młynka oczami.
- Dziękuję łaskawco!
- Ależ nie ma za co!- szturchnęłam ją ramieniem, a ona zrobiła to samo. Czas na zdecydowanie bardziej drażliwy i trudniejszy temat.
- A jak Ci się udało przeżyć dwadzieścia cztery godziny na dobę w obecności Harry'ego?
- Co Ci powiedział Savan?- wbiła we mnie swoje zielone tęczówki i czekała aż przyznam się do winy wydając przy okazji jej brata.
- Skąd wiesz, że...
- Słyszałam jak z Tobą rozmawiał- wyjaśniła- Powinien lepiej sprawdzać czy na pewno śpię gdy ma zamiar mnie obgadywać.
- Daj spokój! On się o Ciebie martwi- broniłam go, ale moje argumenty nie były dla niej wystarczające.
- Nie potrzebuję jego ochrony. Sam wpakował mnie w to gówno, a teraz wielce chce mnie bronić?!
- Kaśka!- zatrzymałam się przy samochodzie i zatrzasnęłam jej drzwi kiedy próbowała je otworzyć- Przestań! Gdyby wiedział, że to się tak potoczy w życiu by Ci nie zaproponował współpracy z One Direction!
- Teraz już za późno!- weszła do środka i z hukiem zatrzasnęła drzwi. Obeszłam auto dookoła i wsiadłam z drugiej strony zajmując miejsce kierowcy.
- Nie jego wina, że działacie tak na siebie ze Styles'em. Lepiej mi opowiedz swoją wersję żebym mogła stanąć po Twojej stronie w tej sprawie.
- Słucham?- spojrzała na mnie unosząc do góry brwi- Masz zamiar bronić tego...
- Kogo?
- Tego...- wzięła głęboki oddech, po czym ze świstem wypuściła powietrze, a jej wyraz twarzy uległ nagłej zmianie. Co tu jest grane?- Nikogo. Nie będziemy o tym teraz rozmawiać.
- I tak mi powiesz- stwierdziłam, wiedząc, że mam rację.
- Później.
- Im wcześniej zaczniemy...
- Powiedziałam później!- podniosła głos, a ja prychnęłam pod nosem.
- Jak chcesz. I tak Cię to nie ominie.
Kasia marudziła jeszcze coś pod nosem, ale przestałam jej słuchać. Odpaliłam silnik i ruszyłam zatłoczonymi ulicami Londynu do naszego mieszkania.
Mieszkanie Kasi i Gaby
Jak ja nienawidzę się z nią kłócić! Zaraz po tym jak dotarłyśmy pod naszą kamienicę, Gaba oznajmiła mi, że jedzie do Nialla i będzie późno wieczorem. Bez słowa wyszłam z samochodu, zaniosłam swoje rzeczy na górę i położyłam się w salonie puszczając głośno muzykę. Próbowałam skupić się na tym co powinnam teraz zrobić. Chciałam wymyślić jakiś plan jak ją przeprosić za to, że na nią nawrzeszczałam, jednocześnie zastanawiając się co zrobię Savanowi jak tylko wróci do domu, ale oczywiście moja głowa żyła własnym życiem i zdecydowała, że to ktoś inny będzie głównym bohaterem moich rozterek.
Styles. To imię nie opuszczało moich myśli nawet na sekundę. Gdy już wydawało mi się, że się od niego uwolniłam, każdy temat jakimś cudem sprowadzał się do jego osoby. Było to tak irytujące i natarczywe, że nawet głośne rockowe brzmienie nie potrafiło mi pomóc. Po godzinie sąsiedzi zaczęli się skarżyć, więc musiałam znaleźć sobie inną metodę na wyrzucenie go z mojej głowy. Tamta i tak nie działała. Podejmowałam się najróżniejszych czynności łącznie z tym, że zaczęłam sprzątać, ale nawet to na nic się nie zdało. Ostatecznie zmęczona walką z samą sobą, zrobiłam sobie kubek zielonej herbaty i kładąc się na łóżku w swoim pokoju postanowiłam spróbować zmierzyć się z moim wrogiem. Tylko od czego by tu zacząć?
Wpatrywałam się w sufit i próbowałam wszystko sobie jakoś poukładać. Z jednej strony żywiłam do niego wielki żal za to co wydarzyło się w Sztokholmie, z zaś byłam przerażona tym jak szybko mnie rozgryzł, a z trzeciej... No właśnie. Tu był pies pogrzebany. Nie potrafiłam zdefiniować tego co czuję z tej cholernej trzeciej strony. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam problemu z określeniem swoich emocji, a już na pewno nie aż tak wielkiego. Nawet gdy myśląc o nim zamieniałam swoje uczucia w melodię i przelewałem je na kartkę papieru, za każdym razem były one inne i trudne do jednoznacznego odgadnięcia. Nie podobało mi się to. Nienawidzę żyć w niepewności, a ten rodzaj był najgorszym z możliwych. Nie ma nic gorszego niż niemożność nazwania i odkrycia tego co kryje się w głębi naszego serca. Do tej pory uważałam, że jestem w tym tak samo dobra jak w tworzeniu piosenek, ale odkąd go poznałam nie jestem już tego taka pewna...
Po pewnym czasie postanowiła zająć się tym tematem z nieco innej perspektywy. Próbowałam postawić się na jego miejscu. Co jeśli rzeczywiście czuje do mnie więcej niż mi się wydaje? Przecież to niemożliwe... Gdy trzymaliśmy się za ręce, powiedział, że to nic takiego. Już kiedyś gdy ja odczuwałam te dziwne dreszcze i mrowienie tam gdzie mnie dotkał, on stwierdził, że dla niego to nic nie znaczy. Skoro tak, to po co mówił mi, że zależy mu na moim szczęściu, wspierał po tym jak przyłapałam swojego chłopaka na zdradzie i obiecuje, że będzie najlepszym błędem mojego życia?
Moje rozterki przerwało pukanie do drzwi. Pomimo donośnego "proszę" osoba stojąca na korytarzu nie zdecydowała się ich otworzyć. Z grymasem na twarzy wstałam z łózka i zrobiłam to za nią. Moim oczom ukazała się Gaba, która nerwowo przygryzała wargę i bawiła się końcem swojego szalika.
- Co się stało? Czemu stoisz w kurtce i nie wchodzisz do środka?
- Ponieważ istnieje możliwość, że zaraz wykopiesz mnie z mieszkania na zbity pysk- odpowiedziała, a ja spojrzałam na nią zaskoczona jej słowami.
- Czemu niby miałabym to zrobić?- spytałam, opierając się o futrynę.
- Bo...- zaczęła, nie wiedząc jak skończyć. Typowe.
- Mów o co chodzi i miejmy to już za sobą- machnęłam ręką aby kontynuowała. Przyjaciółka nabrała powietrza i na jednym wdechu powiedziała coś, za co miałam ochotę wykopać ja z mieszkania na zbity pysk. Jak ona mnie dobrze zna...
- Jest mały problem... Mianowicie podczas waszego pobytu w Szwecji zalało dom chłopaków i biedni nie mają się teraz gdzie podziać, więc...- urwała na chwilę i z zaciśniętymi powiekami na swoje nieszczęście zdecydowała się dokończyć to zdanie- Zaproponowałam im, żeby zatrzymali się u nas- uniosła do góry ręce jakby chciała obronić się przed ciosem.
Zamurowało mnie. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Po dłuższej chwili dotarło do mnie to co usłyszałam i kompletnie straciłam nad sobą kontrolę.
- Że co zrobiłaś?! Czyś Ty oszalała?!- spojrzałam na nią jak na wariatkę- Przepraszam za słowa, ale chyba Cię pojebało...
- Wiedziałam, że tak zareagujesz...- odparła, opuszczając dłonie.
- I pomimo tego powiedziałaś, że mogą u nas zostać?!
- Myślałam, że...- wolne żarty!
- Słucham?! Kpisz sobie ze mnie! Ty w ogóle nie myślałaś kiedy wpadłaś na ten idiotyczny pomysł!- wyrzuciłam do góry ręce i minęłam ją idąc w stronę kuchni.
- Ale oni nie mają się gdzie zatrzymać. Mają spać na dworze? Jest zima!
- Serio?! Tylko takie argumenty sobie przygotowałaś? Nie rozśmieszaj mnie...- prychnęłam pod nosem wyjmując z lodówki butelkę wody- Mogą nocować u Paula.
- Nie ma go.
- Nie kłam- zagroziłam jej- Widziałam go dzisiaj na lotnisku jak odbierał tą piątkę małpiszonów.
- Odebrał ich, ale zaraz potem wyjechał gdzieś z rodziną. Podobno wysłał Ci maila czy coś z tą informacją.
Nie spuszczając z niej wzroku, wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i sprawdziłam swoją skrzynkę. Cholera! Faktycznie mam od niego wiadomość.
- Ok, ale dalej mają inny wybór. Niech zadzwonią do Cowella.
- Jest na Hawajach.
- Żartujesz sobie, prawda?- spojrzałam na nią z niedowierzaniem, ale nie wyglądała jakby było jej do śmiechu- W takim razie mogą zatrzymać się u Any. Na pewno im pozwoli- zaczęłam szukać jej numeru, ale nie musiałam się trudzić z jego znalezieniem.
- Nie kłopocz się. Już do niej dzwoniłam. Jej też nie ma. Pojechała ze swoją klasą na jakąś wycieczkę szkolną- oznajmiła- Pomyślałam nawet o Edzie, ale on z kolei jest trasie radiowej promującej jego album.
Czy ja naprawdę aż tak nagrzeszyłam, że spotykają mnie w życiu same nieszczęścia? Co ja Ci Boże takiego zrobiłam?! Jestem aż tak złą osobą? Serio? Albo w sumie lepiej nie odpowiadaj...
- Gaba, mówię to po raz ostatni- uniosłam palec do góry- One Direction u nas nie zostanie.
- Ale...
- Powiedziałam NIE!- krzyknęłam zdecydowanie za głośno gdyż przyjaciółka aż się wzdrygnęła.
- Nie krzycz tak! Jeszcze pomyślą, że chcesz mi coś zrobić i zadzwonią po policję.
- Chcesz mi powiedzieć, że...- pokręciłam z niedowierzaniem głową- Nie zrobiłaś tego...
- Kaśka, zanim cokolwiek zrobisz wysłuchaj mnie...- niemal błagała, ale ja nie miałam ochoty poświęcać jej więcej uwagi. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi wejściowych i otworzyłam je na oścież. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. W holu stało pięciu chłopaków z kilkoma torbami. Na twarzach niektórych z nich malowało się przerażenie zapewne wywołane moimi krzykami, inni głupio się uśmiechali, a mój ulubieniec stał z głową spuszczoną w dół i nawet nie podniósł na mnie wzroku. Obróciłam się na pięcie, czując że przyjaciółka stoi za moimi plecami. Krew się we mnie gotowała, a ciśnienie podskoczyło do zdecydowanie zbyt wysokiej wartości. Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzając jedną z nich w drewnianą powłokę krzyknęłam.
- Czy Ciebie już do reszty pojebało?!
- Pięknie tu...- szepnęła, wskazując na cieśninę Norrstrom. Jestem Szwedem od urodzenia i muszę przyznać, że nie potrafię dostrzec uroku tego miejsca tak jak ona. Dla niej jest to coś wyjątkowego, a dla mnie tylko trochę wody. Jednak nasz sposób postrzegania świata nieco się różni, dlatego też jest lepsza w tym co robimy.
- Nie jedź- objąłem ją mocno i przytuliłem do siebie mając nadzieję, że to pomoże mi ją zatrzymać.
- A wiesz, że chętnie bym została?- uniosła do góry głowę i ciepło się uśmiechnęła- Ale niestety muszę dokończyć ostatnie dwa single dla One Direction i oddać materiał mojemu drugiemu podopiecznemu.
- Dwa dni?- zapytałem, robiąc jakąś beznadziejną minę, która miała za zadnie ją rozśmieszyć.
- Max...- szturchnęła mnie w ramię i wymijając ruszyła w stronę swojego hotelu. Podbiegłem do niej i zmusiłem aby złapała mnie pod ramię.
- Zadzwoń chociaż jak dolecisz.
- Zawsze to robię.
Skrzypiący pod naszymi butami śnieg i gwar przejeżdżających obok samochodów mieszał się z moim wspomnieniami ostatnich kilku dni. Jeszcze żadna wizyta Kate nie była aż tak emocjonująca.
- To był naprawdę ciekawy weekend- odwróciłem się w jej stronę, a ona uśmiechnęła się pod nosem.
- Zgadzam się. Co Ci się najbardziej podobało?
- Zastanawiam się nad Twoją bratersko-siostrzaną kłótnią z Savanem, a fenomenalnym zgładzeniem Rudej Małpy- przyłożyłem palce wskazujący do ust, zastanawiając się co było bardziej ekscytujące.
- Kto to jest Ruda Małpa?- dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Laura. Niall tak na nią mówi- wyjaśniłem, a ona zaczęła się śmiać.
- Pasuje do niej. Chyba muszę mu upiec jakieś ciasto za jego twórcze myślenie.
- Ej! A ja nic nie dostanę za to, że pomagałem napisać materiał na ich płytę?
- Płacą Ci za to, więc możesz iść do cukierni i sam sobie coś kupić.
- To nie fair!- założyłem ręce na piersi obrażony.
- A kto powiedział, że życie jest fair?- spojrzała na mnie z powagą wymalowaną na twarzy- Nie zawsze dostajemy to czego chcemy, za to na pewno możemy się spodziewać czegoś, czego nigdy w życiu nie chcielibyśmy przeżyć.
- Ty o tym wiesz najlepiej...- szepnąłem, ale po tym jak lekko pobladła, stwierdziłem, że na pewno musiała mnie usłyszeć- Przepraszam...
- W porządku- uśmiechnęła się smutno i westchnęła. Przeszliśmy dość spory kawałek zanim znów zdecydowałem się odezwać.
- Przykro mi z powodu Tomka- "Lepszego tematu nie mogłeś wybrać!"
- Niepotrzebnie. Wszystko sobie wyjaśniliśmy i w końcu jest tak jak powinno być od dawna.
- Cieszę się, że tak do tego podchodzisz- uśmiechnąłem się do niej, ale jej wzrok pozostawał utkwiony w chodniku.
- To nie ja tak do tego podchodzę tylko tak jest- poprawiła mnie, a ja przytaknąłem głową- No dalej...- popatrzyłem na nią zaskoczony.
- Co dalej?
- Zapytaj się czy dobrze się czuję po tym jak Styles na mnie nawrzeszczał czy jakkolwiek chciałeś zadać to pytanie.
- Wcale nie zamierzałem poruszać tego tematu- zaprzeczyłem. "Akurat..."
- Czyżby?- uniosła do góry jedną brew, a ja przełknąłem głośno ślinę. Mała czarownica.
- Dobra. Chcesz o tym pogadać?- spytałem podirytowany tym jak łatwo mnie przejrzała.
- Sądzisz, że jest o czym? Powiedział to co myślał. Za to go nie winię, ale niekoniecznie musiał robić to w obecności swoich koleżków, Twoim i Savana. Ciekawe, że zawsze zbiera mu się na szczere wyznania przy publiczności...- wysyczała przez zęby i zmarszczyła czoło.
- Myślę, że to wyznanie nie było do końca szczere...- odezwałem się, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
- To znaczy?
- To znaczy, że nie powiedział tego żeby Cię zranić tylko dlatego, że się o Ciebie martwi.
- W takim razie ma świetne sposoby na okazywanie tego...- prychnęła pod nosem.
- Przestań. Chodzi mi o to, że pod tym całym krzykiem kryje się coś więcej niż tylko zwykła troska. On zdecydowanie coś do Ciebie czuje, ale nie chce żeby to wyszło na jaw przez co jest to jeszcze bardziej oczywiste.
Kate zatrzymała się i wyglądała jakby biła się z własnymi myślami. Jej wzrok był skupiony w jednym miejscu, a ona sama wyglądała jakby właśnie zobaczyła ducha.
- Jak jest z Tobą?- odezwałem się starając się przywrócić ją do rzeczywistości.
- Co ze mną?
- Co Ty czujesz?- bardziej sprecyzowałem swoje pytanie, a ona zacisnęła usta w wąską linię i przeczesała ręką włosy.
- Nie wiem. Nic. To nie ma znaczenia. Nawet jeśli rzeczywiście jest tak jak mówisz i Styles naprawdę zaczął się w to całe uczucie wkręcać lepiej żeby mu przeszło...
- Niby czemu? Co w tym złego?
- Jak to co? On jest...
- Twoim podopiecznym tralalala... Tak wiem. Ponawiam pytanie. I co w tym złego? Moja żona i ja również poznaliśmy się w pracy i jakoś katastrofy z tego powodu nie było.
- Nie możesz tego porównywać.
- Bo?
- Bo gdy poznałeś swoją żonę nie była ona wschodzącą gwiazdą, a Ty nie miałeś nic do ukrycia w przeciwieństwie do nas....
- Do was?- uśmiechnąłem się cwaniacko- Jak to ładnie brzmi w Twoich ustach. Ty i Harry...
- Zamknij się Max!- krzyknęła na mnie, przez co przechodząca obok nas babcia z pieskiem aż podskoczyła, o mało nie potykając się o swojego spasionego jamnika- Nie ma, nie było i nie będzie żadnych nas. Po moim trupie!
- Dobrze. Spokojnie...- przyciągnąłem ją do siebie- Przepraszam. Nie chciałem Cię zdenerwować.
- Słabo Ci wyszło...- mruknęła zdenerwowana.
- Wiem. Nie powinniśmy się kłócić skoro za kilka godzin wyjeżdżasz.
- Więc tego nie róbmy.
- Pasuje mi taki układ- uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem w czoło- Chodź. Odprowadzę Cię do hotelu.
Szwecja, Sztokholm, Hotel Grand
-Czy ktoś widział Kate?- wparowałem bez zbędnych ceregieli do pokoju chłopaków, którzy pakowali się od trzech godzin a postępu ich pracy jak nie było tak nie ma. Ile może trwać spakowanie kilku koszulek i dwóch par spodni?
- Od wczoraj nie wychodzimy z pokoju, więc nie wiemy gdzie jest- udzielił mi odpowiedzi Liam, która w ogóle mi się nie spodobała. Wolałabym usłyszeć, że siedzi w pokoju z Harry'm i się godzą albo wydłubują sobie nawzajem oczy. Choć gdyby doszło d tego drugiego na pewno od razu bym się zorientował gdzie znajduje się moja zguba.
- Jak nie pojawi się za pięć minut...
- To co?- usłyszałem za sobą cichy, damski głos. Obróciłem się i zobaczyłem moją siostrzyczkę, która siłowała się z szalikiem.
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno wymyśliłbym Ci jakąś straszną karę- podszedłem do niej i pomogłem wyplątać się jej z wełnianego węża.
- Patrz jak się boję...- zakpiła i ruszyła w kierunku naszego pokoju.
- Gdzie byłaś?- zapytałem z czystej ciekawości, ale ona odebrała to jako wścibstwo z mojej strony.
- A co to za inwigilacja? Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć!
- Co Cię ugryzło?!- Kasia rzuciła kurtkę na swoje łóżko i opierając dłonie na biodrach ciężko westchnęła.
- Przepraszam...- powiedziała już spokojniejszym głosem i usiadła na materacu- Po prostu mam zły humor bo prawie pokłóciłam się z Max'em, a poza tym za dwie godziny będę musiała wejść do tej śmiercionośnej maszyny i to będzie kolejne wyjęte z mojego życia kilka godzin.
- Pokłóciłaś się z Max'em? O co?- byłem zaskoczony tą informacją, bo oni nigdy się nie kłócą.
- Raczej o kogo...- poprawiła mnie, ale nie kontynuowała tematu. Z resztą nie musiała. Jeśli wspomnienie kogokolwiek miało wywołać lawinę gniewu, przez którą posprzeczałaby się z najspokojniejszym człowiekiem świata to mógł to być tylko jeden człowiek.
- Ok... Lepiej nie idźmy tą drogą...- zaproponowałem, na co dziewczyna do razu się zgodziła.
- Świetny pomysł.
- Cieszę się, że w końcu któryś Ci się spodobał- puściłem do niej oczko na co wywróciła oczami.
- Czasem zdarza Ci się pomyśleć...- odparła z ledwo zauważalnym uśmiechem na ustach- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że lecisz ze mną. Moja ostatnia, samotna podróż samolotem tutaj była katorgą...- wzdrygnęła się na samą myśl o niej.
- Tak właściwie to...- zacząłem drapiąc się po karku i uciekają wzrokiem byleby tylko na nią teraz nie spojrzeć.
- Co?- zapytała z przerażeniem w głosie.
- Nie lecę dzisiaj z wami...- odpowiedziałem, a twarz Kasi zaczęła przybierać różne kolory, zmieniając się niczym kameleon. Od ciemnofioletowej, przez zieloną, po białą.
- To nie jest śmieszne Savan...- zagroziła mi palcem na wypadek gdyby to był żart. Niestety dla niej nie był.
- Dasz sobie radę- uśmiechnąłem się do niej krzywo, bo tak naprawdę wiedziałem, że w tym wypadku będzie inaczej. Ona już teraz panikuje, a co dopiero gdy dojedzie na lotnisko i każą zająć jej miejsce na pokładzie.
- Obiecuję, że napiszę cały materiał na drugi album One Direction, tylko błagam, poleć ze mną!- rzuciła się na mnie mocno mnie ściskając. Choć jej propozycja była nad wymiar kusząca niestety musiałem się jej oprzeć.
- Nie mogę. Muszę pozałatwiać tu jeszcze kilka spraw dla wytwórni- ucałowałem czubek jej głowy i odsunąłem od siebie na szerokość ramion.
- Nienawidzę Cię...- poczochrałem ją po włosach, za co tradycyjnie otrzymałem kukśca w bok i groźbę pozbawienia mnie życia. Zamiast tego ucałowałem ją w policzek i podałem walizkę.
- Też Cię kocham. A teraz się pakuj!
Szwecja, Sztokholm, lotnisko Arlanda
Stałem z boku i przyglądałem się Kate, która siedziała z twarzą schowaną w swoich dłoniach. Ciężko było stwierdzić czy źle się czuje, jest przerażona czy może zaraz dostanie zawału. Jeszcze nigdy nie widziałem jej takiej rozbitej i wystraszonej jednocześnie.
- Co jej jest?- usłyszałem głos Nialla za moimi plecami.
- Nie mam zielonego pojęcia...- odpowiedziałem wracając wzrokiem do dziewczyny.
- Może powinniśmy podejść i zapytać co się dzieje?- zaproponował Zayn.
- Nie możemy. Mamy zakaz zbliżania się do niej w miejscach publicznych- przypomniałem im, ale Louis miał inne zdanie na ten temat.
- Nie sądzisz Liam, że to sytuacja wyjątkowa? A co jeśli coś się jej zaraz stanie?- zasugerował- Jeśli Paul się dowie, że zauważyliśmy, że coś jest nie tak i nic nie zrobiliśmy to będą nas mogli pochować koło niej.
- Nie dramatyzuj...- wywróciłem oczami i popukałem go w czoło, żeby się opamiętał.
- Li ma rację- odezwał się Harry, który w międzyczasie wrócił z naszymi biletami- Wszystko z nią w porządku.
- I mówi to ten, który najbardziej się nią przejmuje...- dogryzł mu Malik.
- Gdybym nie wiedział czemu się tak zachowuje to bym nie był taki spokojny- odpowiedział szybko Loczek, a po jego minie widać było, że powinien się ugryźć w język.
- W takim razie co jej jest?
- Po prostu boi się latać samolotami- wzruszył ramionami jakby to była najnormalniejsza i najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Znam wiele osób, które nie przepadają za tym środkiem transportu, ale nie zachowują się w taki sposób- wskazałem na dziewczynę palcem- Przecież ona wygląda jakby miała zaraz umrzeć!
- A skąd Ty to niby wiesz?- zapytał jak zwykle dociekliwy Lou przez co nikt nie przejął się moją uwagą na temat stanu naszej tekściarki, która z minuty na minutę wyglądała coraz gorzej.
- Savan kiedyś coś wspominał. Poza tym wyglądała podobnie po tym jak przyleciała tutaj z Francji, więc można się było tego domyśleć.
- Detektyw się znalazł...- burknął pod nosem Zayn.
- A może po prostu się jej spytajmy co się dzieje?- zaproponował Horan, a wszyscy popatrzyliśmy na niego jak na wariata.
- Nie ma takiej opcji żebym teraz do niej podszedł- zarzekał się Malik- Nie wiadomo jak się zachowa kiedy jest w takim stanie.
- Mi też jeszcze życie miłe- dołączył do niego Tommo.
- Niech Harry się zapyta- zasugerował, wskazując na przyjaciela ruchem głowy- On i tak ma już u niej przerąbane, więc co mu szkodzi?
- Nigdzie nie idę- odparł szybko Styles- Jak nie wierzycie w moją teorię to wasz problem. Ja wiem swoje i nie potrzebuję się już niczego dowiadywać.
Nagle z głośników wydobył się kobiecy głos, który poinformował, że samolot do Londynu odlatuje za trzydzieści minut i wszyscy pasażerowie proszeni są o udanie się na pokład.
- Chodźcie. To nasz lot. Harry masz wszystkie bilety?- przyjaciel podał każdemu jego kartonik- Chwila... Nie siedzimy koło siebie?- zapytałem sprawdzając pozostałe numery miejsc przyjaciół.
- Wy tak, ja nie- odparł Hazza podnosząc z ziemi swoją torbę.
- Czemu?
- Jakiś mężczyzna upierał się, że musi dostać miejsce przy oknie, a że wszystkie były już zajęte to się z nim zamieniłem- wyjaśnił- Nie martw się. Siedzę trzy rzędy za wami. W razie gdybyś chciał kogoś potrzymać za rączkę będziesz mógł szybko do mnie przyjść po ratunek- uśmiechnął się szyderczo i wyrwał mi z ręki swój bilet.
- Patrz, już lecę!
- Do dupy polecisz jak zaraz nie wejdziemy na pokład- upomniał mnie Zayn, za co oberwał w ramię.
Wszyscy sięgnęliśmy po swoje walizki i skierowaliśmy się w stronę odpowiedniego wejścia. Zerknąłem przez ramię na biedną Kate, która wyglądała jakby szła na skazanie. Dla niej to będzie bardzo długa podróż...
W trakcie lotu...
Szybko znalazłem swoje nowe miejsce i rozsiadłem się wygodnie w fotelu. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i podłączyłem do niego słuchawki. Zanim zdecydowałam się na któryś utwór z mojej playlisty przysłuchiwałem się jednostronnej rozmowie stewardessy z jednym z pasażerów.
- Jeszcze raz bardzo przepraszam w imieniu naszych linii lotniczych za to nieporozumienie. Obiecuję, że to się już więcej nie powtórzy- najwidoczniej mój przyszły kompan w podróży nie miał ochoty na pogawędki gdyż nie odezwał się ani słowem- Pozwoli Pani, że wskaże jej nowe miejsce.
Zmarszczyłem brwi przestając bawić się telefonem. Pani? Przecież jakiś facet chciał zmienić miejsce... Obróciłem głowę gdy kobieta ubrana w idealnie dopasowany niebieski uniform pojawiła się z mojej lewej strony. Posłała mi słaby uśmiech gdy zauważyłem jak trzęsą się jej ręce. Kto to może być, że się tak zestresowała? Chyba jednak słaby ze mnie detektyw gdyż nie domyśliłem się, że istnieje chyba tylko jedna osoba na świecie, a już na pewno w tym samolocie, która potrafi wywołać taką reakcję jednym gestem. Mój wzrok spoczął na stojącej kilka kroków za mną Kate, która mocno zaciskała pięści na rączce od swojej torby.
- Przepraszam czy mógłbyś przepuścić ją na swoje miejsce?- stewardessa poprosiła mnie grzecznie, a ja siedziałem jak skamieniały. To nie możliwe. Nie mogę siedzieć koło niej przez następne kilka godzin po tym co się ostatnio stało! Cały wczorajszy dzień prób unikania jej pójdzie na marne! "Nie panikuj! I tak nie wygląda, żeby miała zamiar odezwać się nawet słowem" I co z tego?! Gdzie jest Liam? Musi się ze mną zamienić i to natychmiast!- Mógłby Pan na chwilę wstać?- kobieta powtórzyła swoją prośbę, a ja oprzytomniałem. Zerwałem się z miejsca i przepuściłem praktycznie słaniającą się na nogach dziewczynę, która nawet na mnie nie spojrzała. Zauważyłem jak przyjaciele przyglądają się całej sytuacji z takim samym przerażeniem w oczach jak ja. Wszyscy oprócz Louisa, który wyglądał na zadowolonego z takiego biegu wydarzeń. Mam ochotę podejść do niego i zatrzeć mu pięścią ten jego głupkowaty uśmieszek! Przyjaciel...
- W razie jakichkolwiek problemów proszę mnie od razu zawołać. Nazywam się Rachel- kobieta ostatni raz zwróciła się do Kate, ale gdy ta nic nie odpowiedziała szybkim krokiem przeszła na koniec pokładu.
Stałem jak to ciele majowe i nie wiedziałem co zrobić. Dopiero gdy jakaś starsza Pani zwróciła mi uwagę, że zaraz będziemy startować i muszę usiąść, z wahaniem zająłem swoje miejsce. Kompletnie nie widziałem jak powinienem się zachować. Zacząłem od obowiązkowej czynności czyli zapiąłem swoje pasy. Kątek oka zerknąłem na dziewczynę obok, która wyglądała jak słup soli. Ręce miała zaciśnięte na swoich kolanach, a jej klatka piersiowa ciężko unosiła się w górę i w dół zupełnie jakby miała problemy z oddychaniem. Nad przejściem do drugiej części pokładu zapaliła się lampka informująca, że pozostali pasażerowie również powinni zapiąć swoje pasy na czas wzbijania się w powietrze, ale Kate jej nie zauważyła gdyż jej powieki były mocno zaciśnięte.
- Powinnaś zapiąć swoje pasy- odezwałem się, ale ona nawet nie drgnęła. Dopiero po chwili lekko rozluźniła zaciśnięte dłonie i trzęsącymi się rękoma próbowała uporać się z zapięciem- Pozwól, że ja to zrobię- złapałem jej dłonie i pomogłem dopasować szerokość pasów- Może być?- zapytałem sprawdzając czy ich za mocno nie zacisnąłem, ale nie uzyskałem żadnej odpowiedzi.
Kapitan ogłosił, że za chwilę startujemy i życzy nam przyjemnej podróży. Gdyby zobaczył minę brunetki obok mnie pewnie ugryzł by się w język zanim by to powiedział. Rozsiadłem się wygodnie w fotelu i oparłem przedramiona na podłokietnikach. Silniki zaczęły pracować i w tym samym momencie dziewczyna złapała moją rękę i mocno ją zacisnęła. Przez moment nie wiedziałem co się dzieję. Spojrzałem na nasze złączone dłonie i podobnie jak ona przestałem oddychać. "Tyle tylko, że ona z innego powodu". Jej kostki pobielały, a mi krew przestała dopływać do palców.
- Kate, uspokój się...- mówiłem do niej jednocześnie głaszcząc jej dłoń swoją- Wszystko będzie dobrze. To tylko trzy godziny. Nic nam się nie stanie- widząc, że nie przynosi to żadnych efektów, a mogłem nawet podejrzewać, że nic do niej nie dociera, musiałem jakoś skupić jej uwagę na sobie. Chwyciłem ją za podbródek i obróciłem jej twarz w moją stronę- Spójrz na mnie!- powiedziałem nieco głośniej dzięki czemu uzyskałem to co chciałem- Nic złego się nie stanie. Jestem przy Tobie- dodałem ciszej na co lekko skinęła głową.
Samolot wzbił się w górę co równało się z wbiciem paznokci Kate w moją skórę. Zdusiłem w sobie cichy jęk mając nadzieję, że w końcu się nieco wyluzuje. Jak się szybko okazało mogłem o tym jedynie pomarzyć. Nawet dziesięć minut po tym jak pozwolono nam poruszać się po pokładzie samolotu czułem jak na mojej dłonie powstają małe rany pod wpływem uścisku dziewczyny. Jeśli chciałem jeszcze kiedykolwiek móc nią ruszyć musiałem coś zrobić. Z wielkim trudem udało mi się wyrwać, ale widząc przerażenie na twarzy brunetki, która nie wiedziała czego ma się teraz złapać szybko oddałem jej z powrotem swoją dłoń tym razem jednak splatając nasze palce razem, aby uniknąć kolejnych zadrapań. Musiałem coś wymyślić aby ją nieco uspokoić. Dobijał mnie widok jej przerażonej miny połączony ze łzami, które wzbierały się w jej oczach gdy tylko je na chwilę otworzyła. Rozglądałem się dookoła za czymś co mogłoby odwrócić jej uwagę od tego gdzie się znajduje, i że lecimy kilka tysięcy metrów nad ziemią, ale bądźmy szczerzy... Nie ma czegoś takiego. Chociaż... Zatrzymałem wzrok na moich kolanach, na których ciągle leżał mój telefon. Muzyka! No jasne! Kto jak kto, ale nikt nie potrafi się zatracić w niej tak ja ona! Wolną ręką niezdarnie rozplątałem słuchawki i włożyłem jedną do swojego ucha, a drugą podałem Kate.
- Trzymaj- wyciągnąłem biały kabelek w jej stronę, ale ona tylko popatrzyła na mnie z niezrozumieniem. Nie czekając aż domyśli się o co mi chodzi włożyłem jej słuchawkę do ucha i przeszukałem szybko jeszcze raz playlistę. Mój wzrok zatrzymał się na utworze Fall away. Uśmiechnąłem się sam do siebie i nacisnąłem "play". Muzyka zaczęła rozbrzmiewać w naszych uszach, a dziewczyna skupiła na mnie swoje spojrzenie. Wpatrywaliśmy się w siebie wsłuchując się w tekst. Ta piosenka była wprost stworzona dla niej. Idealnie opisywała to jak próbuje uciekać przed swoją tajemniczą przeszłością z marnym skutkiem, a ja z takim samym rezultatem próbuję ją poznać. Spokojna melodia zdawała się wpływać kojąco na rozdygotane nerwy dziewczyny na tyle, że w pewnym momencie oparła ona głowę na moim ramieniu i lekko poluźniła uścisk na swojej dłoni. Bałem się, że zdecyduje się ją zabrać, więc tym razem to ja ścisnąłem ją mocniej. Czułem jak jej oddech pomału się wyrównuje i staje się spokojniejszy. W przypływie odwagi oparłem policzek na jej włosach, wdychając ich piękny zapach. Kate wydawała się znajdować w swoim świecie gdyż nawet lekkie wstrząśnięcie samolotem nie wywołało u niej żadnej reakcji. Zacząłem się zastanawiać nad tym dlaczego aż tak bardzo boi się latać. Być może za jej lękiem nie kryje się żadna traumatyczna historia, chociaż Kate jest na tyle skomplikowaną osobą, że to nie może być aż tak proste. Wiedziałem jednak, że cokolwiek się wydarzyło bądź też nie, zrobię wszystko aby przez resztę naszej podróży jak i każdej kolejnej była tak rozluźniona jak teraz.
W pewnym momencie zauważyłem jak cztery pary oczu przyglądają nam się z szokiem wymalowanym na twarzy. Źle. Trzy z nich były w szoku z czego dwie miały razdziabione usta jakby czekały na to aż ktoś wrzuci im tam coś do jedzenia, a ostatnia uśmiechała się do mnie promiennie. Wywróciłem oczami i uśmiechnąłem się do nich smutno, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że to tylko chwilowe i nic się nie zmieni pomiędzy nami.
Piosenka dobiegła końca i dziewczyna nieco oprzytomniała. odsunęła się nieco ode mnie i posłała mi słaby uśmiech.
- Dziękuję- szepnęła na tyle cicho, że bardziej odczytałem to co powiedziała z ruchu jej warg niż dlatego, że ją usłyszałem.
- Nie ma za co. Lepiej się czujesz?- nie przestawałem się jej przyglądać na wypadek gdyby miała ponowny napad paniki.
- Tak. O dziwo... To dość niespotykane- stwierdziła zastanawiając się nad czymś. Czemu nie umiem czytać w myślach? "Może lepiej żebyś nie wiedział co o Tobie myśli gdy jest wkurzona" Racja. Tak to zawsze pozostaje chociaż iskierka nadziei.
- Potrzebujesz czegoś? Coś do picia?
- Nie. Jest dobrze.
Wzrok Kate spoczął na naszych dłoniach. Szeroko otworzyła oczy i kilka razy otwierała i zamykała usta zanim zdołała coś powiedzieć.
- Przepraszam! Ja... Nie chciałam... Musiałam zrobić to nieświadomie...- zaczęła się tłumaczyć i próbowała zabrać swoją rękę, ale jej na to nie pozwoliłem.
- To nic takiego. Nie przeszkadza mi to. Jeśli Ci to pozwala się rozluźnić możesz się mnie trzymać przez cały lot- "Nic takiego? Wolne żarty! Spójrz na swoje spodnie" Że co? Jasny gwint! "I pomyśleć, że tylko trzymacie się za ręce..." Nie podsuwaj mi kolejnych pomysłów!
Dziewczyna nic się już nie odezwała i zostawiła nasze splecione palce razem.
- Chyba powinienem Cię przeprosić...- zacząłem, a Kate pokręciła przecząco głową.
- Nie.
- Ale...
- Powiedziałam nie. Nie chcę żadnych przeprosin.
- Przecież nie mogę tak tego zostawić!- oburzyłem się, nie rozumiejąc jej postawy.
- Może właśnie powinniśmy?- uniosłem do góry brwi nie wiedząc o co jej chodzi- Ile razy się już przepraszaliśmy nawzajem? Zresztą nie ważne...- machnęła ręką- Pomimo tego, że zawsze sobie wybaczamy to i tak później dochodzi do kolejnej kłótni, któreś z nas jest zranione i nie wiemy co z tym zrobić. Jak się zachować...- patrzałem na nią próbując rozgryźć jej tok myślenia, ale marnie mi to szło- Po prostu przestańmy się przepraszać i wybaczać. Nie ma sensu robić w kółko tego samego.
- W większości wypadków to Ty mi wybaczasz- zauważyłem, choć raczej nie miało to większego znaczenia.
- Bo jestem głupia- odparła.
- Wcale nie!
- Oczywiście, że tak. Już Ci to powiedziałam. Jesteś lekcją w moim życiu, z której nie potrafiłam wyciągnąć wniosków. Teraz to się zmieniło.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Przypomniały mi się jej słowa z przed dwóch dni kiedy to po raz kolejny nazwała mnie najgorszym błędem swojego życia. Na samo wspomnienie poczułem ukłucie w piersi i westchnąłem głęboko.
- Skoro tego chcesz...- z rezygnacją w głosie skrzyżowałem nasze spojrzenia chcą ostatni raz przypatrzeć się jej zielono-złotym tęczówkom, po czym sięgnąłem po mój telefon.
- Chcesz posłuchać czegoś jeszcze?- zapytałem, wybierając kolejny utwór.
- Jasne.
Anglia, Londyn, lotnisko Heathrow
Nerwowo chodziłam w tę i z powrotem czekając na obwieszczenie, że samolot ze Sztokholmu do Londynu właśnie wylądował. Nie wiedziałam kogo bardziej chcę zobaczyć- Nialla czy Kasię. Choć tak bardzo pragnęłam się przytulić i pocałować swojego chłopaka, wiedziałam, że nie będę mogła tego zrobić. Po pierwsze nikt nie wie, że jesteśmy razem, a po drugie przyjechałam tu po przyjaciółkę. Gdyby ktoś w jakiś sposób powiązał moją osobę z nią i Niallem jej tożsamość mogłaby wyjść na jaw, a tego by mi w życiu nie wybaczyła. Poza tym znając życie będzie ledwo żywa po podróży i będę musiała pomóc jej dostać się do samochodu żeby nie padła zaraz po wyjściu z budynku. Jednak najważniejsze jest to, że muszę sprawdzić jak się czuje po zerwaniu z Tomkiem. Próbowałam coś z niej wyciągnąć przez telefon, ale nie chciała mi nic powiedzieć. Jej głos nie wskazywał na to aby była załamana, ale mówimy tu o najlepszym kłamcy świata, więc to akurat nie jest odpowiednim wyznacznikiem.
Po dwudziestu minutach oczekiwania nareszcie zobaczyłam piątkę chłopaków, którzy odbierali walizki i kierowali się do swojego menadżera. Mój wzrok skupił się na blondynie, który właśnie przerzucał torbę przez ramię i podnosił futerał z gitarą. Gdy uniósł głowę nasze spojrzenia się spotkały, a ja poczułam ciepło rozprzestrzeniające się wewnątrz mojej klatki piersiowej. Przystanął na chwilę i nieśmiało się do mnie uśmiechnął, na co ja odpowiedziałam mu tym samym. Szturchnięty przez Louisa ruszył razem z nim w przeciwnym kierunku.
Nie do końca wiedziałam jak powinnam się zachować. Z jednej strony byłam na niego zła za to jak zareagował na pytanie, czy jestem jego dziewczyną, ale z drugiej starałam się go zrozumieć. Świat, do którego wkracza jest dla niego inny i nowy, więc może czuć się zdezorientowany i nie wiedzieć co może, a co nie.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie widok Kasi, która wolnym krokiem szła w moją stronę. Zaskoczył mnie jej wygląd. Zazwyczaj po podróży samolotem wygląda jak siedem, ewentualnie sto nieszczęść, a tym razem było inaczej. Podbiegłam do niej i mocno ja do siebie przytuliłam.
- Ale się za Tobą stęskniłam!
- Ja za Tobą też- odpowiedziała, odsuwając się ode mnie.
- Dużo się wydarzyło przez te półtora tygodnia, prawda?- przyglądałam się jej uważnie sprawdzając czy aby na pewno wszystko jest w porządku.
- Nie masz pojęcia...- odparła przeczesując włosy palcami- Przyjechałaś samochodem?
- Tak. Jest na parkingu- wskazałam palcem za siebie i wzięłam od niej jeden z bagaży- Jak było?
- Możemy o tym porozmawiać w mieszkaniu?- poprosiła, ale ja nie miałam ochoty dłużej czekać.
- Wolałabym nie- odpowiedziałam szczerze, a ona wywróciła oczami.
- Dobra, ale najpierw ja muszę się czegoś dowiedzieć- przytaknęłam oczekując jej pytania- Dalej jesteś zła na Blondynka?
Wzruszyłam ramionami i westchnęłam.
- Nie wiem. Trochę tak, trochę nie... Zależy od pory dnia- posłałam jej oczko, a ona pokręciła z politowaniem głową.
- Trafił Ci się taki fajny chłopak, a Ty obrażasz się o byle co...
- Dla mnie to nie jest byle co- zaznaczyłam- Poza tym od kiedy go tak lubisz?
- Nie powiedziałam, że go lubię- poprawiła mnie- Po prostu zdążyłam go trochę poznać przez ten czas kiedy byliśmy w Szwecji i uważam, że nie masz powodów aby się na niego gniewać. On naprawdę się tym przejął.
- Rozmawiałaś z nim?!
- Trochę. Raczej nie jesteśmy na etapie gdzie przychodzi do mnie i mi się zwierza. Tak naprawdę nie musiałam z nim rozmawiać. To po nim widać.
Przez chwilę zastanawiałam się nad jej słowami i nie pozostawało mi nic innego jak stwierdzić, że ma rację. Przez cały czas kiedy się nie widzieliśmy codziennie do mnie pisał, dzwonił, pytał jak się mam i czy wszystko w porządku. Jeszcze żaden chłopak się tak mną nie przejmował. Muszę z nim porozmawiać. W cztery oczy. Natychmiast.
- Ty już wiesz swoje to teraz moja kolej. Jak się czujesz po zerwaniu z Tomkiem?
Przyjaciółka przez chwilę nie odezwała się ani słowem, a ja obserwowałam każdy jej ruch, aby upewnić się czy jest ze mną szczera.
- Dobrze. Naprawdę- dodała, chcąc przekonać mnie o prawdziwości tych słów- W końcu zdałam sobie sprawę, że nie łączy nas nic więcej niż przyjaźń.
- Już dawno Ci to mówiłam...- wytknęłam jej.
- Wiem- przyznała- Przepraszam, że Cię nie słuchałam i cięgle zaprzeczałam.
- Wybaczam Ci- puściłam do niej oczko, a ona lekko się uśmiechnęła po raz kolejny kręcąc młynka oczami.
- Dziękuję łaskawco!
- Ależ nie ma za co!- szturchnęłam ją ramieniem, a ona zrobiła to samo. Czas na zdecydowanie bardziej drażliwy i trudniejszy temat.
- A jak Ci się udało przeżyć dwadzieścia cztery godziny na dobę w obecności Harry'ego?
- Co Ci powiedział Savan?- wbiła we mnie swoje zielone tęczówki i czekała aż przyznam się do winy wydając przy okazji jej brata.
- Skąd wiesz, że...
- Słyszałam jak z Tobą rozmawiał- wyjaśniła- Powinien lepiej sprawdzać czy na pewno śpię gdy ma zamiar mnie obgadywać.
- Daj spokój! On się o Ciebie martwi- broniłam go, ale moje argumenty nie były dla niej wystarczające.
- Nie potrzebuję jego ochrony. Sam wpakował mnie w to gówno, a teraz wielce chce mnie bronić?!
- Kaśka!- zatrzymałam się przy samochodzie i zatrzasnęłam jej drzwi kiedy próbowała je otworzyć- Przestań! Gdyby wiedział, że to się tak potoczy w życiu by Ci nie zaproponował współpracy z One Direction!
- Teraz już za późno!- weszła do środka i z hukiem zatrzasnęła drzwi. Obeszłam auto dookoła i wsiadłam z drugiej strony zajmując miejsce kierowcy.
- Nie jego wina, że działacie tak na siebie ze Styles'em. Lepiej mi opowiedz swoją wersję żebym mogła stanąć po Twojej stronie w tej sprawie.
- Słucham?- spojrzała na mnie unosząc do góry brwi- Masz zamiar bronić tego...
- Kogo?
- Tego...- wzięła głęboki oddech, po czym ze świstem wypuściła powietrze, a jej wyraz twarzy uległ nagłej zmianie. Co tu jest grane?- Nikogo. Nie będziemy o tym teraz rozmawiać.
- I tak mi powiesz- stwierdziłam, wiedząc, że mam rację.
- Później.
- Im wcześniej zaczniemy...
- Powiedziałam później!- podniosła głos, a ja prychnęłam pod nosem.
- Jak chcesz. I tak Cię to nie ominie.
Kasia marudziła jeszcze coś pod nosem, ale przestałam jej słuchać. Odpaliłam silnik i ruszyłam zatłoczonymi ulicami Londynu do naszego mieszkania.
Mieszkanie Kasi i Gaby
Jak ja nienawidzę się z nią kłócić! Zaraz po tym jak dotarłyśmy pod naszą kamienicę, Gaba oznajmiła mi, że jedzie do Nialla i będzie późno wieczorem. Bez słowa wyszłam z samochodu, zaniosłam swoje rzeczy na górę i położyłam się w salonie puszczając głośno muzykę. Próbowałam skupić się na tym co powinnam teraz zrobić. Chciałam wymyślić jakiś plan jak ją przeprosić za to, że na nią nawrzeszczałam, jednocześnie zastanawiając się co zrobię Savanowi jak tylko wróci do domu, ale oczywiście moja głowa żyła własnym życiem i zdecydowała, że to ktoś inny będzie głównym bohaterem moich rozterek.
Styles. To imię nie opuszczało moich myśli nawet na sekundę. Gdy już wydawało mi się, że się od niego uwolniłam, każdy temat jakimś cudem sprowadzał się do jego osoby. Było to tak irytujące i natarczywe, że nawet głośne rockowe brzmienie nie potrafiło mi pomóc. Po godzinie sąsiedzi zaczęli się skarżyć, więc musiałam znaleźć sobie inną metodę na wyrzucenie go z mojej głowy. Tamta i tak nie działała. Podejmowałam się najróżniejszych czynności łącznie z tym, że zaczęłam sprzątać, ale nawet to na nic się nie zdało. Ostatecznie zmęczona walką z samą sobą, zrobiłam sobie kubek zielonej herbaty i kładąc się na łóżku w swoim pokoju postanowiłam spróbować zmierzyć się z moim wrogiem. Tylko od czego by tu zacząć?
Wpatrywałam się w sufit i próbowałam wszystko sobie jakoś poukładać. Z jednej strony żywiłam do niego wielki żal za to co wydarzyło się w Sztokholmie, z zaś byłam przerażona tym jak szybko mnie rozgryzł, a z trzeciej... No właśnie. Tu był pies pogrzebany. Nie potrafiłam zdefiniować tego co czuję z tej cholernej trzeciej strony. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam problemu z określeniem swoich emocji, a już na pewno nie aż tak wielkiego. Nawet gdy myśląc o nim zamieniałam swoje uczucia w melodię i przelewałem je na kartkę papieru, za każdym razem były one inne i trudne do jednoznacznego odgadnięcia. Nie podobało mi się to. Nienawidzę żyć w niepewności, a ten rodzaj był najgorszym z możliwych. Nie ma nic gorszego niż niemożność nazwania i odkrycia tego co kryje się w głębi naszego serca. Do tej pory uważałam, że jestem w tym tak samo dobra jak w tworzeniu piosenek, ale odkąd go poznałam nie jestem już tego taka pewna...
Po pewnym czasie postanowiła zająć się tym tematem z nieco innej perspektywy. Próbowałam postawić się na jego miejscu. Co jeśli rzeczywiście czuje do mnie więcej niż mi się wydaje? Przecież to niemożliwe... Gdy trzymaliśmy się za ręce, powiedział, że to nic takiego. Już kiedyś gdy ja odczuwałam te dziwne dreszcze i mrowienie tam gdzie mnie dotkał, on stwierdził, że dla niego to nic nie znaczy. Skoro tak, to po co mówił mi, że zależy mu na moim szczęściu, wspierał po tym jak przyłapałam swojego chłopaka na zdradzie i obiecuje, że będzie najlepszym błędem mojego życia?
Moje rozterki przerwało pukanie do drzwi. Pomimo donośnego "proszę" osoba stojąca na korytarzu nie zdecydowała się ich otworzyć. Z grymasem na twarzy wstałam z łózka i zrobiłam to za nią. Moim oczom ukazała się Gaba, która nerwowo przygryzała wargę i bawiła się końcem swojego szalika.
- Co się stało? Czemu stoisz w kurtce i nie wchodzisz do środka?
- Ponieważ istnieje możliwość, że zaraz wykopiesz mnie z mieszkania na zbity pysk- odpowiedziała, a ja spojrzałam na nią zaskoczona jej słowami.
- Czemu niby miałabym to zrobić?- spytałam, opierając się o futrynę.
- Bo...- zaczęła, nie wiedząc jak skończyć. Typowe.
- Mów o co chodzi i miejmy to już za sobą- machnęłam ręką aby kontynuowała. Przyjaciółka nabrała powietrza i na jednym wdechu powiedziała coś, za co miałam ochotę wykopać ja z mieszkania na zbity pysk. Jak ona mnie dobrze zna...
- Jest mały problem... Mianowicie podczas waszego pobytu w Szwecji zalało dom chłopaków i biedni nie mają się teraz gdzie podziać, więc...- urwała na chwilę i z zaciśniętymi powiekami na swoje nieszczęście zdecydowała się dokończyć to zdanie- Zaproponowałam im, żeby zatrzymali się u nas- uniosła do góry ręce jakby chciała obronić się przed ciosem.
Zamurowało mnie. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Po dłuższej chwili dotarło do mnie to co usłyszałam i kompletnie straciłam nad sobą kontrolę.
- Że co zrobiłaś?! Czyś Ty oszalała?!- spojrzałam na nią jak na wariatkę- Przepraszam za słowa, ale chyba Cię pojebało...
- Wiedziałam, że tak zareagujesz...- odparła, opuszczając dłonie.
- I pomimo tego powiedziałaś, że mogą u nas zostać?!
- Myślałam, że...- wolne żarty!
- Słucham?! Kpisz sobie ze mnie! Ty w ogóle nie myślałaś kiedy wpadłaś na ten idiotyczny pomysł!- wyrzuciłam do góry ręce i minęłam ją idąc w stronę kuchni.
- Ale oni nie mają się gdzie zatrzymać. Mają spać na dworze? Jest zima!
- Serio?! Tylko takie argumenty sobie przygotowałaś? Nie rozśmieszaj mnie...- prychnęłam pod nosem wyjmując z lodówki butelkę wody- Mogą nocować u Paula.
- Nie ma go.
- Nie kłam- zagroziłam jej- Widziałam go dzisiaj na lotnisku jak odbierał tą piątkę małpiszonów.
- Odebrał ich, ale zaraz potem wyjechał gdzieś z rodziną. Podobno wysłał Ci maila czy coś z tą informacją.
Nie spuszczając z niej wzroku, wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i sprawdziłam swoją skrzynkę. Cholera! Faktycznie mam od niego wiadomość.
- Ok, ale dalej mają inny wybór. Niech zadzwonią do Cowella.
- Jest na Hawajach.
- Żartujesz sobie, prawda?- spojrzałam na nią z niedowierzaniem, ale nie wyglądała jakby było jej do śmiechu- W takim razie mogą zatrzymać się u Any. Na pewno im pozwoli- zaczęłam szukać jej numeru, ale nie musiałam się trudzić z jego znalezieniem.
- Nie kłopocz się. Już do niej dzwoniłam. Jej też nie ma. Pojechała ze swoją klasą na jakąś wycieczkę szkolną- oznajmiła- Pomyślałam nawet o Edzie, ale on z kolei jest trasie radiowej promującej jego album.
Czy ja naprawdę aż tak nagrzeszyłam, że spotykają mnie w życiu same nieszczęścia? Co ja Ci Boże takiego zrobiłam?! Jestem aż tak złą osobą? Serio? Albo w sumie lepiej nie odpowiadaj...
- Gaba, mówię to po raz ostatni- uniosłam palec do góry- One Direction u nas nie zostanie.
- Ale...
- Powiedziałam NIE!- krzyknęłam zdecydowanie za głośno gdyż przyjaciółka aż się wzdrygnęła.
- Nie krzycz tak! Jeszcze pomyślą, że chcesz mi coś zrobić i zadzwonią po policję.
- Chcesz mi powiedzieć, że...- pokręciłam z niedowierzaniem głową- Nie zrobiłaś tego...
- Kaśka, zanim cokolwiek zrobisz wysłuchaj mnie...- niemal błagała, ale ja nie miałam ochoty poświęcać jej więcej uwagi. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi wejściowych i otworzyłam je na oścież. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. W holu stało pięciu chłopaków z kilkoma torbami. Na twarzach niektórych z nich malowało się przerażenie zapewne wywołane moimi krzykami, inni głupio się uśmiechali, a mój ulubieniec stał z głową spuszczoną w dół i nawet nie podniósł na mnie wzroku. Obróciłam się na pięcie, czując że przyjaciółka stoi za moimi plecami. Krew się we mnie gotowała, a ciśnienie podskoczyło do zdecydowanie zbyt wysokiej wartości. Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzając jedną z nich w drewnianą powłokę krzyknęłam.
- Czy Ciebie już do reszty pojebało?!