Dom Savana i Any
- Jesteś skrajnie nieodpowiedzialną i niedojrzałą osobą!- wytknąłem ją palcem- Skąd ci takie pomysły przyszły do głowy?! Co w ciebie wstąpiło?!
Kasia siedziała na fotelu koło kominka, patrząc na mnie niewzruszona. Doprowadzało mnie to do jeszcze większego szału, niż moment, kiedy zobaczyłem w co wystroiła moją narzeczoną dwa dni temu.
- Masz coś w ogóle do powiedzenia, czy będziesz tak siedzieć i się na mnie gapić?
- Czekam aż skończysz- odpowiedziała ziewając. Serio?! Czy ona przed chwilą ziewnęła?!
- Nudzę cię?
- Twój monolog trwa już pół godziny i szczerze powiedziawszy, ciągle mówisz to samo. Używasz tylko innych słów, co jest godne pochwały, gdyż nie wiedziałam, że znasz aż tyle synonimów.
- Przysięgam, że jeszcze raz ze mnie zadrwisz, a nawet moja miłość do ciebie nie będzie w stanie cię uratować- ostrzegłem ją, na co ona uśmiechnęła się szeroko.
- Dlatego przyprowadziłam Harry'ego- wskazała ruchem głowy na chłopaka siedzącego obok mojej narzeczonej- Takie zabezpieczenie.
- To tłumaczy jego obecność. Poza tym nie chcę słuchać o twoich zabezpieczeniach.
- Powinieneś się cieszyć, że nie zostaniesz w najbliższym czasie wujkiem.
- Nawet sobie tak nie żartuj!- jeszcze tego by brakowało. I tak już się za dużo dzieje.
- Przecież mielibyśmy cudne bobaski!- wtrącił się do rozmowy, najwyraźniej urażony moimi słowami Styles.
- Siedź gdzie siedzisz i się nie odzywaj- pogroziłem mu- Tak na marginesie, jak to możliwe, że twoja ukochana jeszcze stąpa po tym świecie? Od kiedy to jesteś taki grzeczniutki i milutki w stosunku do niej? Zwłaszcza jak coś przeskrobie?
- Zawsze jestem dla niej miły!
- Pragnę tylko nadmienić...- zabrała ponownie głos siostrzyczka z piekła rodem- że niechcący znów możemy zejść na temat naszych potencjalnych dzieci.
- Jesteście niereformowalni!- zdenerwowany wyrzuciłem ręce w górę- Nie da się z wami przeprowadzić normalnej rozmowy. I jak to się stało, że zeszliśmy z głównego tematu na jakiś nieistniejących małych ludzi?
- Ty mi powiedz.
Schowałem twarz w dłoniach i pokręciłem z politowaniem głową nad samym sobą. W życiu bym nie pomyślał, że kiedykolwiek będę brać udział w tego typu konwersacji, a co dopiero, że będę w niej grał pierwsze skrzypce. Jak Kasia mogła nie rozumieć mojego oburzenia, wywołanego przez jej durny pomysł zorganizowania imprezy dla mojej przyszłej żony z setką nagich facetów i hektolitrami alkoholu? No dobra, może aż tyle tego nie było, ale sam fakt, że ktoś gapił się na Anę w tej cholernie krótkiej sukience powoduje, że wpadam w obłęd. Nie żebym tylko narzekał. Przyznam, że rozbieranie jej z tego srebrnego skrawka materiału i to co wydarzyło się potem było bardzo przyjemne, ale tu chodzi o zasady. Jakiekolwiek one są, bo przypominając sobie figle z moją narzeczoną, znów pomyślałem o Kasi i Harry'm i o... nie...
- Po pierwsze- zacząłem odliczać na palcach- dalej jestem na ciebie nieziemsko wkurzony. Po drugie, zakazuję ci mieć dzieci z tym oto tu obecnym- wskazałem ręką na Loczka, który skrzyżował obrażony ramiona- Po trzecie, wszystko ci wybaczam.
Dziewczyna spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, nie ukrywając zaskoczenia. Zresztą chyba nikt nie wierzył w to co przed chwilą usłyszał, bo nawet Ana wstała powoli i podeszła do mnie z przesadną ostrożnością.
- Wszystko w porządku kochanie?- spytała, ujmując moją dłoń.
- Tak, czemu pytasz?
- Ja tylko...- spojrzała mnie nie z niedowierzaniem- Spodziewałam się większej awantury, wyklęcia nas wszystkich z rodziny i generalnie większej szopki niż to wszystko warte.
- Cieszę się, że pozytywnie cię zaskoczyłem- odparłem z przekąsem.
- Ja się zastanawiam, czy przypadkiem nie przeniosłam się do świata równoległego- odezwała się Kasia- Nie mam dodatkowej pary oczu na czole, czy coś? Czuję się normalnie, ale wiecie, lepiej się upewnić.
- Wyglądasz tak jak zwykle. Pięknie i zniewalająco- sprawił jej komplement Harry, co wywołało delikatny rumieniec na jej bladych policzkach.
- Dziękuję- uśmiechnęła się do niego, po czym zwróciła swoje świecące radością oczka w moją stronę- A teraz tak na serio. Nie muszę cię błagać na kolanach o wybaczenie?- skinąłem głową- Jesteś pewien, że w nocy nie podmienili cię kosmici?
- Kaśka, błagam...- wywróciłem oczami- Wszystko jest w porządku. Naprawdę. Choć sam w to nie wierzę to po co mam się dalej prawić ci kazania, skoro i tak prędzej czy później bym ci przebaczył, słysząc jakiś nieznoszący sprzeciwu argument, udowadniający to, że to co zrobiłaś było słuszne i bla, bla, bla... Ominąłem ten etap i teraz możesz przyjść, przytulić się i dziękować za okazanie łaski.
Jak powiedziałem, tak zrobiła. Potykając się o zawinięty dywan i omal nie strącając wazonu stojącego na ławie, brunetka rzuciła się w moje ramiona, ściskając mnie mocno.
- Jesteś najlepszym bratem na Ziemi, wiesz?- uśmiechnęła się szeroko- I cieszę się, że jesteś świadom, iż i tak byś ze mną przegrał wymianę poglądów.
- Nie zaczynaj, bo jeszcze mogę zmienić zdanie.
- Dobra, przepraszam- ucałowała mnie w policzek- Wiesz, że to wszystko z miłości.
- To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że łączą nas jakieś patologiczne relacje.
- Patologią jest to, że to ty trzymasz moją dziewczynę na kolanach zamiast mnie- stwierdził Styles, chwytając brunetkę za ramię i sadzając ją obok siebie.
- Zazdrośnik się znalazł.
- Lepiej powiedz, czy już wiesz, która książka jest ulubioną Any?
Słysząc to pytanie, zmierzyłem go groźnym spojrzeniem, na co pokazał mi język. Nim zdążyłem odpowiedzieć mu tym samym (jakże dorośle z mojej strony), moja ukochana podłapała nieprzyjemny dla mnie temat.
- O co chodzi z tą książką?
- Takie tam- machnąłem ręką, uznając temat za zakończony, ale Loczek postanowił pchać się w gips.
- Louis wymyślił grę na wieczorze kawalerskim, w której Savan miał za zadanie odpowiadać na pytania dotyczące tego co lubisz i paru innych rzeczy. Co prawda nie było mnie przy tym od początku, ale gdy dołączyłem, Kotecha zalewał się łzami, bo nie wiedział jaka jest twoja ulubiona książka.
- Życie ci niemiłe przyjacielu?- wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
- To ty mi odmawiasz prawa do prokreacji.
- Bo nie jesteś wystarczająco odpowiedzialny. A ona jest za młoda.
- Dajcie spokój!- przerwała nam Kasia- Tobie nikt niczego nie odmawia, ale możesz w najbliższym czasie zapomnieć o własnych dzieciach. Przynajmniej ze mną. A ty Savan się tak nie denerwuj. Nikt nie wie o drugiej osobie wszystkiego, a zwłaszcza takich drobiazgów.
- Nieprawda- sprzeciwił się Harry- Ja znam o tobie takie szczegóły.
- Doprawdy?- spojrzała na niego z powątpiewaniem, na co przytaknął- W takim razie, jaka jest moja ulubiona książka?
- "Bez pożegnania" Harlan Coben.
- To jeszcze o niczym nie świadczy- upierała się przy swoim, mimo iż miał rację. Pewnie po prostu trafił.
- Pytaj dalej- uśmiechnął się pewny siebie, rozkładając się wygodnie na kanapie.
- Ulubiony zespół?
- The Kooks- westchnął- Wiesz, że to wiem. Daj coś trudniejszego.
- Ulubiony kolor?
- Niebieski.
- Jej ulubiona potrawa?- dołączyła się do ich małego konkursu Ana. Tak właściwie to co jest do wygrania?
- Pierogi z kapustą i grzybami, ale tylko w wigilię.
- Mówiłaś, że uwielbiasz moją potrawkę z kurczaka!- oburzyła się jej przyszła szwagierka.
- Bo tak jest!
- Następne pytanie- domagał się Harry.
- Jaka jest jej ulubiona piosenka?- to pytanie padło ode mnie, gdyż postanowiłem się dołączyć do zabawy. A co mi tam.
- Twierdzi, że jest zbyt wiele pięknych utworów, by lubić tylko jeden, ale gdybym miał w tym momencie na coś postawić, wybrałby "Lost" Anouk albo "Naive" The Kooks.
Zerknąłem kątem oka na siostrę, która wydawała się dryfować gdzieś w odmętach swoich myśli. Ostatecznie przytaknęła, utwierdzając Styles'a w przekonaniu, że miał rację, ale po chwili znów wydawała się nieobecna.
- Czego najbardziej nie lubi?- zadałem kolejne pytanie.
- Spóźniania się, gdy ktoś jej nie szanuje i gdy mówi się jej co ma robić.
- Czego najbardziej się boi?
- Mnie.
Tego się nie spodziewałem. Myślałem, że powie pająków, ciemności albo klanów. Wybałuszyłem na niego oczy, a chłopak jedynie westchnął zrezygnowany. Próbowałem ściągnąć Kasię wzrokiem, ale ona uparcie wpatrywała się w swoje kolana.
- Na pewno się mylisz- próbowałem jakoś rozładować nieprzyjemne napięcie między nami, jednak chłopak wyglądał na pewnego tego co powiedział. Myślałem, że siostra również zaoponuje, ale tym razem to ja byłem w błędzie.
- Tak czy inaczej, jeszcze nigdy nikogo nie kochałem tak jak jej, więc jestem gotowy, żeby jej udowodnić, że nie ma powodów do obaw.
- Jesteście tacy słodcy!- odparła ze łzami wzruszenia Ana, przyglądając się jak Styles ujmuje dłoń swojej dziewczyny i całuje jej wierzch.
- Nawet bardzo- przyznałem- Za to my musimy wiele nadrobić do naszego ślubu.
- Pytaj.
- To jaka jest ta twoja ulubiona książka?
Mieszkanie Kasi i Gaby
W tle leci piosenka, która zdecydowanie nie jest przypadkowym wyborem Kate (zresztą jak wszystko co robi), ale wyjątkowo ciężko mi się skupić na jej przesłaniu, gdy drobne dłonie mojej dziewczyny znajdują się w moich włosach, a palce delikatnie za nie ciągną, zachęcając do pogłębienia pocałunku. Wsunąłem swoją dłoń pod cienki materiał białej bluzki, chcąc poczuć aksamitny dotyk jej skóry, a wygłodniałe wargi powędrowały do podstawy szyi, znacząc swoją ścieżkę mokrymi pocałunkami.
- Smakujesz tak dobrze i jesteś taka delikatna- mruknąłem z uznaniem, przygryzając płatek jej ucha- Jesteś dla mnie jak narkotyk. Moja własna odmiana...
- Czy ty właśnie cytujesz "Zmierzch"?- odetchnęła głęboko, odsuwając się ode mnie.
- Nie...- odparłem niepewnie. To dlatego ten tekst wydawał mi się taki znajomy. Nie żebym kiedykolwiek to oglądał. To Louis nalegał.
- Jesteś tak uroczo beznadziejny, że nie wiem, czy mam poczuć się urażona, czy docenić twoje starania.
- Wolałbym to drugie. Poza tym nie jestem ani uroczy, ani beznadziejny!
- Tak, wiem. Jesteś seksowny, przystojny, inteligentny i tak dalej i tak dalej...
- Skoro to wiesz, to czemu ciągle muszę cię poprawiać?- spytałem zirytowany- I jak to możliwe, że nie chcesz mieć ze mną dzieci?
- A ty dalej swoje?
Nim zdążyłem wyrazić po raz kolejny swoje zbulwersowanie słowami, które padły u Savana, Kate przesunęła się nieco na bok, by nie spaść z kanapy, po czy usiadła na mnie okrakiem, przyciskając dłonie do mojej klatki piersiowej, żebym nie mógł się ruszyć.
- Chcę mieć z tobą dziecko- powiedziałem zdecydowanie.
- Zwariowałeś? Teraz?
- Co to za różnica kiedy?
- Postradałeś rozum!- dziewczyna spojrzała na mnie jak na wariata- Czy to jest twój sposób na to, żeby mi udowodnić, że nie muszę się ciebie obawiać?
- Oczywiście, że nie!- zaprzeczyłem, choć przez jakieś pół godziny wydawało mi się to dobrym pomysłem. Niestety Kate najwidoczniej czytała mi w myślach.
- Teraz to mnie dopiero przerażasz- odparła, unosząc ręce do góry jakby bała się mnie dotknąć- Chciałeś mnie złapać na dziecko!
- Porzuciłem ten pomysł dwie godziny temu- tłumaczyłem się- Niemniej jednak uważam, że nasze dzieci, taka mała Kate i mały Harry, zrobiłyby furorę. Byłyby takie słodkie i kochane!
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moich chłopakiem?!
- Oj daj spokój...
- Czy ty się w ogóle słyszysz?- zaczęła pstrykać palcami koło mojego ucha obserwując moją reakcję- Może i ty byłbyś dobrym ojcem, ale matka z problemami natury psychicznej nie wróży nic dobrego.
- Czyli nie mówisz nie?- uśmiechnąłem się szeroko.
- Harry!- próbowała się ode mnie odsunąć, ale objąłem ją ciasno ramionami- Nawet nie miałam okazji poznać twoich rodziców. Chcesz mnie przedstawić z wielkim brzuchem, oznajmiając "cześć mamo. To przyszła matka moich dzieci. O właśnie! Tak na marginesie za miesiąc zostaniesz babcią!".
- Chcesz poznać moją rodzinę?- spojrzałem na nią szczerze zaskoczony, ale i uradowany.
- Nie!- zaprzeczyła, po czym zrobiła to ponownie- To znaczy tak. W sensie... nie wiem. Myślałam o tym, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek ci bliski byłby w stanie mnie zaakceptować.
- Wychodzi na to, że wystarczy, że przedstawię cię mojej mamie, a ty zgodzisz się na dzidziusia?
- Sam jesteś dzieckiem. Powinno ci to wystarczyć- odparła- Kup sobie nowy samochodzik i się nim pobaw.
- Wolę się bawić z tobą- przyznałem, chwytając w dłonie jej drobne biodra.
- Możemy przez chwilę porozmawiać poważnie?- poprosiła, łapiąc mnie za podbródek i krzyżując nasze spojrzenia- Bawilibyśmy się dalej, gdybyś nie postanowił zostać wampirzym amantem, ale skoro już zacząłeś ten temat to musimy go dokończyć.
- Już nigdy nie obejrzę z Louisem żadnego filmu- obiecałem sam sobie- A wracając do przedstawienia cię mojej rodzinie to jestem pewien, że byliby tobą zachwyceni w równym stopniu co ja.
- Sądzę, że się mylisz.
- Ustaliliśmy ostatnio, że powinnaś bardziej wierzyć w siebie pod pewnymi względami. Poza tym uważam, że to świetny pomysł. Kocham cię i chcę ci udowodnić w każdy możliwy sposób, że traktuję ten związek poważnie, dlatego czemu by nie zabrać cię do Holmes Chapel i zjeść niedzielny obiad w towarzystwie mojej mamy i siostry?
- Mówisz poważnie?- spytała z lekkim przerażeniem w głosie.
- Jak najbardziej. Żałuję, że wcześniej na to nie wpadłem- pacnąłem się mentalnie w głowę- To jak? Jedziemy?
Kate wpatrywała się we mnie uważnie, nie oddychając. Przygryzła dolną wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Pochyliłem się w jej stronę, zahaczając zębami o zaczerwienione od mych niedawnych pocałunków usta, uwalniając ich dolną część.
- Zgódź się- poprosiłem, przyciągając ją bliżej siebie- Będzie miło i przyjemnie. Obiecuję.
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem- przytaknęła na moją propozycję, a ja nie umiałem ukryć swojej radości.
- Co tylko zechcesz.
- Poczekajmy aż zakończy się proces z Marin- odparła- Nie chcę, żeby w trakcie rozmowy wyszło, że umawiasz się z kryminalistką, która niedługo skończy w więzieniu.
- Nie jesteś kryminalistką! Co najwyżej będziesz musiała zapłacić odszkodowanie.
- Warte miliony, ale kto by to liczył- machnęła ręką teatralnie, jakby w ogóle się tym nie przejmowała- Przyrzekam, że pojadę. Możemy nawet wsiąść w samochód zaraz po procesie, ale wstrzymajmy się z tym jeszcze trochę.
- Dobrze- przystałem na jej propozycję- I nie chcę widzieć jak zaczynasz panikować, ani słyszeć jaka to będzie katastrofa, jasne?
- Postaram się- uśmiechnęła się do mnie nieśmiało- Przy okazji będziemy mieli czas nadrobić zaległości.
- A mamy jakieś?- odparłem zaskoczony.
- Dzisiaj u Savana uzmysłowiłam sobie jak wiele o mnie wiesz, i że nasza relacja opiera się głównie na tym, że to ty starasz się poznać mnie, a ja utrudniam ci to jak to tylko możliwe. Dlatego czas na rewanż, choć wolałabym, żebyś był mniej oporny niż ja, odpowiadając na moje pytania.
- Myślę, że wiesz o mnie więcej niż ci się wydaje- zapewniłem ją.
- Wiem dużo, ale chcę wiedzieć więcej- stwierdziła, przejeżdżając ręką przez moje włosy. Zamknąłem oczy, rozkoszując się jej dotykiem. Tak bardzo kochałem to uczucie- Wiem na przykład, że lubisz, gdy bawię się twoimi niesfornymi loczkami. Wiem też, że nie lubisz gdy mówię, że jesteś słodki i uroczy, ale czasami naprawdę taki jesteś i to jedna z wielu rzeczy, które w tobie kocham.
Słysząc po raz kolejny jej wyznanie, złączyłem nasze usta razem w delikatnym pocałunku. Udało mi się od niej oderwać, choć moje ciało pragnęło zdecydowanie więcej, jednak chciałem dowiedzieć się, co jeszcze o mnie wie.
- Wiem, że codziennie przed snem słuchasz drugiego albumu Kings of Leon, a kiedy nocujemy razem pozwalasz mi włączyć pierwsze wydanie Coldplay tylko dlatego, że bardziej je lubię.
Uśmiechnąłem się lekko, przytakując głową.
- Coś jeszcze?
- Lubisz gotować dla chłopaków, chociaż twierdzisz, że robisz to tylko dlatego, żeby nie umarli z głodu. Czytasz książki, które daje ci Gaba, bo nie chcesz sprawić jej przykrości i wiesz, że cię później z nich przepyta, ale wcale nie masz ochoty do nich zaglądać. Na śniadanie lubisz jeść tosty z serem i bekonem i Zayn wcale nie jest tym, który lubi spać najdłużej. On po prostu to robi, a ty ulegasz Liamowi, kiedy zwleka cię rano z łóżka.
- I ty twierdzisz, że niewiele o mnie wiesz?
- Chcę więcej.
- Dowiesz się więcej- obiecałem- Ale zaraz po tym jak dokończymy to co zaczęliśmy wcześniej.
Kate uśmiechnęła się zalotnie, zaplatając dłonie na mojej szyi i przyciągając mnie do pocałunku. Moje ręce błądziły pod jej koszulką wzdłuż kręgosłupa, by po chwili znaleźć się z przodu ujmując jej niewielkie piersi. Moich uszu doszło ciche jęknięcie, kiedy zacisnąłem palce na jednym z jej sutków, a drugą ręką zacząłem rozpinać guzik jej jeansów. Zanim zdążyłem zdjąć z niej koszulkę, popchnęła mnie lekko w dół, przyciskając swoim ciałem do kanapy, a jej usta zaczęły obcałowywać mój nagi tors. Obserwowałem jak nieznośnie powoli schodzi coraz niżej, kiedy usłyszałem głośne chrząknięcie za moimi plecami. Kate podniosła się do pozycji siedzącej, a ja obróciłem się, sprawdzając na kim powinienem dokonać najbliższego mordu.
- Musimy kupić nową kanapę- oznajmiła z obrzydzeniem na twarzy Gaba.
- Tak myślałem, że to Kate jest na górze. Skoro rządzi w studiu, w łóżku nie mogło być inaczej- dodał swoje trzy grosze Niall, któremu zniknie ten uśmieszek z twarzy, gdy go dorwę.
- Czy wy czasami nie mieliście iść dzisiaj na jakąś wycieczkę?- odezwała się równie poirytowana co ja brunetka, podając mi moją koszulkę.
- Gdybyś nie była tak zajęta Harry'm zorientowałabyś się, że zaczęło padać. Wtedy być może moglibyśmy uniknąć widoku waszej dwójki, kopulującej na naszej kanapie w salonie.
- Spokojnie, Savan zabronił nam ze sobą sypiać.
- Co?!- Horan nie wierzył własnym uszom.
- Niby go posłuchałaś?- zadrwiła z niej przyjaciółka.
- Jasne, że nie- puściła do niej oczko- Dlatego pozwolicie, że przeniesiemy się do mojego pokoju.
Zostałem pociągnięty za szlufkę spodni w stronę wyjścia, ale nim zdążyliśmy zniknąć w sypialni, Gaba postanowiła przekazać nam nowinę, która całkowicie zepsuła nastrój.
- Tak w ogóle to mamy dla was wiadomość.
- Mianowicie?
- Postanowiliśmy z Niallem się ujawnić.
Kate stanęła w pół kroku, po czym odwróciła się całym ciałem w stronę pary przed nami.
- Słucham?
Centrum handlowe Westfield London
Nie wiem jak to się stało, że wylądowałam z Gabą w centrum handlowym. Miałam zupełnie inne plany na dzisiejszy dzień. Powinna teraz spędzać czas z Harry'm, leżąc w łóżku i relaksować się przed jutrzejszą rozprawą, a zamiast tego siedzę w salonie Gucci i czekam aż przyjaciółka pokaże mi się w kolejnej stylizacji. To wszystko przez tego farbowanego blondasa. Skąd wziął się pomysł, żeby obnosić się ze swoim kilkumiesięcznym związkiem na oficjalnej imprezie jakiegoś durnego magazynu? Zaczynam podejrzewać, że naprawdę musiałam mocno uderzyć się w głowę i przenieść się na inną planetę, która tylko z pozoru wydaje się być znajoma.
- Co sądzisz o tym?
Uniosłam wzrok do góry, mierząc Gabę wzrokiem od stóp do głów. Tym razem miała na sobie żółtą sukienkę na jedno ramię, z bufiastym rękawem, falbankami i dwoma wielkimi kwiatami upiętymi w pasie. Cały materiał pokryty był kwiecistym wzorem, który zdecydowanie do niej nie pasował.
- Może gdyby założyła to Florence Welch, powiedziałabym tak- oznajmiłam, krzywiąc się lekko. Stylistka stojąca obok zacisnęła usta, słysząc kolejny brak akceptacji z mojej strony.
- Masz rację- przyznała Gaba- Tak w ogóle to co u niej słychać?
Blondynka z imieniem Megan wyszytym na swoim służbowym uniformie, wytrzeszczyła na mnie oczy, gdy dotarło do niej, że znam jedną z najpopularniejszych piosenkarek w Anglii.
- Dawno z nią nie rozmawiałam, ale wydaje mi się, że zaczęła pracę nad kolejnym albumem.
- Nie mogę się doczekać, żeby go usłyszeć.
- Ja też- uśmiechnęłam się lekko do ekspedientki, która usilnie zaczęła wpychać nam w ręce kolejne ciuchy- Myślę, że powinnyśmy zajrzeć do Burberry. Tam na pewno coś znajdziesz.
Opuszczając wytworny salon Gucci'ego i zostawiając za naszymi plecami zmartwioną swoją porażką blondynkę, ruszyłyśmy na drugie piętro galerii. Gaba dalej trajkotała coś o Flo i o tym jaka jest podekscytowana na samą myśl o nowych piosenkach, które wyjdą z pod jej ręki, a ja rozmyślałam nad tym co powiedziała mi mieszkaniu. Nie mogłam uwierzyć, że tak po prostu zgodziła się na propozycję Horana. Czy ona nie widzi niebezpieczeństwa jakie to ze sobą niesie? Co on chce tym tak właściwie osiągnąć?
Ze zmarszczonymi brwiami, wpatrywałam się w podłogę kolejnego sklepu, gdy poczułam jak ktoś szarpanie za rękaw mojej kurtki.
- Słuchasz mnie?
- Tak, jasne- zapewniłam przyjaciółkę, która trzymała przed sobą czarną spódniczkę i niebieską koszulę z koronki- Idź, przymierz.
- Najpierw powiedz co cię gryzie.
- Nic. Wszystko jest w porządku.
- Kłamczucha- założyła ręce na piersi- Gadaj.
Rozejrzałam się dookoła, po czym wciągnęłam ją do ostatniej z przymierzalni. Mam nadzieję, że nikt nie pomyślał, że chcemy coś ukraść. Chociaż co mi tam. Jedno oskarżenie o kradzież w tę czy we w tę nie robi mi już różnicy.
- Nikogo tu nie ma. Mów o co chodzi.
- Jesteś tego pewna?- spytałam, ale Gaba oczywiście musiała mieć wszystko podane na tacy.
- Czego?
- Pokazania się publicznie z Niallem jako jego dziewczyną.
- Oczywiście, że tak- odparła- Czemu miałabym mieć jakieś wątpliwości?
- Tak się tylko zastanawiam- wzruszyłam bezradnie ramionami- Po prostu się martwię.
- Niby co takiego może się stać?
- Wiele rzeczy- rozłożyłam ręce, wskazując ogrom pomysłów jaki narodził się w mojej głowie, gdy tylko się o tym dowiedziałam- Wszyscy będą chcieli wiedzieć kim jesteś, co robisz. Stracisz swoją prywatność. Nie wiadomo jak zareagują fani One Direction. Naprawdę chcesz się pojawić na okładkach gazet, jako kolejna ofiara do pożarcia przez wścibskich dziennikarzy i paparazzi?
- Wiesz, że świat nie jest aż tak okrutny jakim go widzisz?- spytała, ujmując moje ramię- Postrzegasz to w ten sposób, bo sama boisz się pokazać publicznie.
- Ty za to patrzysz na wszystko przez różowe okulary i nie widzisz niebezpieczeństwa, które ci grozi. Ja tylko próbuję cię chronić.
- Przed czym? Przed tym, że w końcu będę mogła iść z chłopakiem, którego kocham za rękę po ulicy i nie przejmować się czy tak wypada czy nie?
- Nie twierdzę, że takie rozwiązanie nie ma zalet.
- Przyznaj się- przyszpiliła mnie swoim wzrokiem- Sama chciałabyś móc obnosić się ze swoją miłością do Styles'a wszem i wobec, ale tego nie zrobisz, bo się boisz. Założę się, że on też o tym marzy, ale nawet nie śmie cię zapytać czy mogłabyś to dla niego zrobić, ponieważ wie jakbyś zareagowała. Rozpętałaby się wielka kłótnia o to, że cię nie rozumie i namawia do czegoś co może zniszczyć ci życie.
- Jak ty mnie dobrze znasz- prychnęłam pod nosem, słysząc jej oskarżycielski ton. Nie mogłam uwierzyć, że staje po jego stronie- Szkoda, że nawet przez myśl ci nie przeszło jak bardzo jest mi przykro, że dowiedziałam się o tej gali trzy godziny temu. Od ciebie.
Gaba wyglądała na szczerze zaskoczoną, a ja stwierdziłam, że nie mam nic więcej do dodania. Informując ją, że czekam na nią na zewnątrz, zasunęłam za sobą kremową kotarę i usiadłam na fotelu pod wielkim lustrem, czekając aż przymierzy wybrany przez siebie zestaw. Po chwili stanęła przede mną w idealnie dobranym stroju, spoglądając na mnie ze smutną miną.
- Weź to- uniosłam kciuk do góry od niechcenia- Pasuje ci.
- Nie stać mnie na to- spojrzała na metkę, a ja westchnęłam głęboko.
- Ale mnie tak. Przynajmniej na razie- wyjęłam portfel z torebki i podałam jej swoją kartę kredytową- Kup sobie co chcesz i wracajmy do mieszkania.
Obróciłam się do niej plecami, chwytając zostawioną na oparciu chustkę i ruszyłam w kierunku wyjścia, zostawiając ją samą. Gdy tylko wyszłam, udałam się do kawiarni na przeciwko i zamówiłam kubek mrożonej melisy, modląc się by choć trochę pomogła mi ochłonąć. Odebrałam swoje zamówienie, a w tym samym momencie Gaba pojawiła się przy mym boku z dwoma eleganckimi torbami na zakupy.
- Dzięki- powiedziała cicho, oddając mi kartę- Nie musiałaś.
- Od czego ma się przyjaciół- mruknęłam, zostawiając na ladzie zdecydowanie za duży napiwek dla barmana.
- Przepraszam za to co powiedziałam.
- Nie żałuj tego, że jesteś z kimś szczera- odparłam- Ty masz swoje zdanie, ja swoje. Przyjęłam je do wiadomości. Możemy żyć dalej.
- Dlaczego nie powiesz Harry'emu, że ci przykro?
- A co to da?- spytałam, nie oczekując odpowiedzi- Miałaś rację. Tak czy siak bym się nie zgodziła, więc po co doprowadzać do sytuacji, która zapewne zakończyłaby się kłótnią albo żalem jednego względem drugiego.
- Jesteś smutna, więc to też nie jest dobre rozwiązanie.
- Przeważnie jestem smutna- stwierdziłam- Nic nowego.
- Kasia, proszę cię...
- O co?- odetchnęłam głęboko.
- Pogadaj z nim i przestań się o mnie martwić- spojrzała na mnie błagalnie- Już i tak masz za dużo problemów na głowie. Jeśli chodzi o to wyjście to podjęłam decyzję i sama zmierzę się z jej konsekwencjami, bez względu na to co mnie czeka.
- Życzę ci, żebyś się nie rozczarowała. W razie czego wiesz gdzie mnie szukać- skwitowałam tą rozmowę jak najbardziej polubownie- A teraz chodźmy coś zjeść, bo jestem głodna.
Dom One Direction
Bezpośrednio po zakupach udałyśmy się do domu chłopaków, mimo że wcale nie miałam na to ochoty. Czułam na plecach przenikliwy wzrok Gaby, która obserwowała każdy mój ruch. Owszem, niby jej obiecałam, że pogadam z Harry'm, ale kto powiedział, że to nastąpi dzisiaj? Niestety on najwyraźniej uznała to za coś oczywistego, gdy niemo pokazała mi, że mam wziąć Styles'a na stronę i zrobić to co do mnie należy. Wywróciłam oczami, po czym zebrałam w sobie całą odwagę i szczerość na jaką było mnie stać. Uniosłam głowę i spojrzałam w górę.
- Moglibyśmy chwilę porozmawiać?- wyszeptałam, uśmiechając się krzywo do chłopaka, który trzymał mnie przy swojej klatce piersiowej.
- Jasne. Coś się stało?- spytał, przytulając mnie mocniej.
- Nie tutaj- poprosiłam, wskazując ruchem głowy na kuchnię.
Chłopak, zmarszczył brwi zdezorientowany, ale po chwili złapał mnie za rękę i poprowadził przez hol. Gdy oboje usiedliśmy na barowych stołkach przy wyspie kuchennej, spojrzałam na niego z lekką obawą. Ta rozmowa mogła potoczyć się na tyle różnych sposobów...
- Co się dzieje?
- Nic takiego- zapewniłam- Chciałam o coś spytać bez obecności całej reszty.
- Kolejne pytania dotyczące tego co lubię?- poruszył wymownie brwiami- Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś nieprzyzwoitego, to możemy iść do mojego pokoju.
- Kusząca propozycja, ale nie o to chodzi.
- W takim razie zamieniam się w słuch.
Zastanawiałam się jak mam ubrać w słowa to co chciałam mu przekazać. Kręciłam się niespokojnie na krzesełku, co jakiś czas odwracając od niego wzrok, aż w końcu ujął moją dłoń i zaczął przejeżdżać kciukiem po moich knykciach, dodając mi otuchy. Trudno. Raz się żyje.
- Niedawno obiecałam ci, że postaram się być bardziej otwarta- zaczęłam niepewnie- Dlatego muszę przyznać, że zrobiło mi się trochę przykro, kiedy dowiedziałam się dzisiaj od Nialla i Gaby, że idą razem na tą galę, a ty... cóż... nawet nie raczyłeś mnie poinformować, że macie jakiś występ.
- Nie sądziłem, że to ma jakieś znaczenie- odparł szybko- Myślałem, że nie będziesz chciała pójść, więc nawet nie podejmowałem tego tematu.
- To prawda, nie chcę iść- przyznałam- Dalej świruję na myśl, że ktoś mógłby odkryć kim jestem. Tak właściwie nie wiem czemu tak zareagowałam- rozłożyłam bezradnie ręce- Ciężko mi to wyjaśnić. Po prostu uznałam, że powinieneś o tym wiedzieć i tyle.
Harry pochylił nieznacznie głowę na bok, przyglądając mi się uważnie. Nie czułam się komfortowo, kiedy patrzył na mnie jakbym była jakimś okazem w zoo.
- Możesz nie patrzyć na mnie jak na gatunek zagrożony wyginięciem?
Nie wiem co w tym było takiego zabawnego, ale brunet zaczął się śmiać, po czym zsunął się ze swojego siedzenia i stanął między moimi nogami, ujmując moją twarz w dłonie.
- Jesteś jedyna i niepowtarzalna, więc nie mogę patrzeć na ciebie inaczej- stwierdził, całując mnie krótko w usta- Dziękuję, że byłaś ze mną szczera i przepraszam, jeśli cię zraniłem. Nie chciałem tego.
- Proszę i nic takiego się nie stało. Chciałam, żebyśmy to tylko sobie wyjaśnili- uśmiechnęłam się nieśmiało- Teraz możemy dołączyć do reszty jeśli chcesz.
- Najpierw powiedz czy na pewno nie chcesz iść zobaczyć naszego występu- spytał, pocierając kciukami o moje rozgrzane od jego dotyku policzki- Możesz przyjść sama, niekoniecznie jako moja randka.
- To chyba nie jest dobry pomysł- odetchnęłam głęboko, ciesząc się, że poszło lepiej niż sądziłam- Jutro mam rozprawę, będę zestresowana. Poza tym dalej wolę unikać takich imprez.
- Rozumiem- zaakceptował moje stanowisko w tej sprawie bez żadnego problemu. Jak tu go nie kochać?- W razie gdybyś zmieniła zdanie, Paul na pewno da radę wcisnąć cię na listę gości.
- Będę pamiętać.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę bez słowa. Podziwiłam głębię jego zielonych tęczówek, długie rzęsy, za które dałaby się zabić każda dziewczyna i pełne usta, które śniły mi się po nocach. Harry przejechał opuszkami swoich długich palców, po moich lekko rozchylonych wargach, po czym przeniósł je na szyję, łaskocząc mnie delikatnie. Następnie zaczął bawić się łańcuszkiem, który znajdował się między moimi piersiami, niby przypadkiem o nie trącając. Wzięłam głęboki wdech i przełknęłam głośno ślinę, starając się zapanować nad pożądaniem budującym się w moim wnętrzu. Na niewiele się to zdało, gdyż moje ciało automatycznie zaczęło zbliżać się w kierunku obiektu moich westchnień i zapewne przyssałoby się do niego jak najszczelniej, gdyby nie Louis, który wparował do kuchni. Zaraz za nim stała kobieta w średnim wieku o ciemnobrązowych włosach i druga, blondynka, zdecydowanie młodsza, ale za to odrobinę przypominająca mojego chłopaka. Spojrzałam na Styles'a, którego oczy z każdą sekundą robiły się coraz większe, a dłoń zacisnęła się na moich plecach.
- Hazza, patrz kto przyjechał!- szczerzył się od ucha do ucha Tommo, ale gdy tylko zobaczył moją konsternację i spanikowaną minę przyjaciela, zaczął się pomału wycofywać do holu.
- Dobry wieczór synku!- odezwała się starsza z kobiet- Nie przywitasz się z mamą?
- Ani z siostrą?- zabrała głos ta druga.
- O w mordę!- zaklęłam, doskonale świadoma, że nikt mnie nie rozumie.
- Cześć mamo. Gemma- uśmiechnął się do nich szeroko, zerkając na mnie kątem oka. Podszedł do oby z osobna i przytulił je, całując w oba policzki- Myślałem, że przyjedziecie dopiero jutro i zobaczymy się od razu na gali.
- Postanowiłyśmy ci zrobić niespodziankę- wytłumaczyła ich nagłe pojawienie się brunetka o przyjaznym spojrzeniu.
- A to kto?- wskazała na mnie palcem Gemma, która nie ukrywała łobuzerskiego uśmiechu na mój widok. Z taką miną wyglądała dokładnie tak jak Harry, kiedy wpadnie na jakiś nieprzyzwoity pomysł.
- To jest Kate- wyciągnął rękę w moją stronę, a gdy doszedł do słusznych wniosków, że nie mam zamiaru się ruszyć, zaciągnął mnie do nich siłą- Moja dziewczyna.
- Jakże miło cię w końcu poznać!- Anne obdarzyła mnie mocnym uściskiem, ale ja byłam w takim szoku, że nawet nie drgnęłam.
- Mój braciszek dużo nam o tobie opowiadał- odezwała się siostra Styles'a, podając mi jedynie rękę i na szczęście tym razem potrafiłam się odpowiednio zachować.
- Doprawdy?- głos mi zadrżał, dlatego spróbowałam się do niej uśmiechnąć, ale równie dobrze mogłam się rozpłakać.
- Nie zawstydzaj jej jeszcze bardziej- burknął do niej jej brat, za co byłam mu po części wdzięczna, choć tak właściwie byłam bardziej zszokowana niż onieśmielona- Przywitałyście się z resztą chłopaków?
- Właśnie miałyśmy to zrobić, ale chciałam najpierw zobaczyć mojego synka- poczochrała go po włosach mama- Chodź Gem. Czas sprawdzić jak zmieniła się reszta naszych chłopców.
Rodzina Harry'ego ruszyła do salonu, a ja czułam jak moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa i zaczynają się pode mną uginać. Przytrzymałam się ramienia bruneta stojącego obok mnie, który przyglądał mi się z zatrwożoną miną. Niestety nie mógł wybrać gorszego sposoby na rozluźnienie atmosfery, gdy powiedział, śmiejąc się nerwowo:
- Poznałaś już najważniejszą część mojej rodziny. Możemy teraz zrobić sobie dziecko?