Mieszkanie Kasi i Gaby
Serce wciąż galopowało mi w piersi i gdyby nie rozluźnione ciało Kate spoczywające na mym, już dawno by z niej wyskoczyło. Gładziłem jej nagie plecy dłonią, rozkoszując się dotykiem jej aksamitnej skóry. Przy każdym pociągnięciu w górę i w dół, dostawała gęsiej skórki. Po chwili wytchnienia, gdy nasze oddechy wróciły do normalnego rytmu, uniosła lekko głowę i spojrzała na mnie lśniącymi oczami. Wyglądała jak nieposłuszny aniołek, z włosami w nieładzie, zaczerwienionymi policzkami i nabrzmiałymi od mych pocałunków wargami. Była cała skąpana w blasku księżyca, który wpadał przez otwarte okno. Przyglądałem się jej urzeczony, pragnąc zapamiętać ten widok na całe życie.
- Jak się czujesz?
- Hmm...- przygryzła wargę, uśmiechając się zalotnie- Ciężko opisać mój aktualny stan słowami.
- Wiem co masz na myśli- puściłem do niej oczko i odetchnąłem głęboko- Mam dokładnie tak samo.
Kate kreśliła małe kółeczka na mym torsie, a ja zakręcałem sobie wokół palców jej brązowe loki. Wyglądała na nieco zmęczoną, ale zrelaksowaną zarazem. Zadowolony z faktu, że to ja doprowadziłem ją do takiego stanu, spojrzałem na zegarek stojący na szafce nocnej. Była trzecia nad ranem, a dookoła nas panowała niczym nie zmącona cisza.
- Jakie masz plany na dzisiaj?- spytałem.
- Jestem umówiona z Savanem i Aną na oglądanie sali weselnej. Jakaś dekoratorka skończyła ją przystrajać i chcieli, żebym oceniła ostateczny efekt jej pracy.
- O której masz się z nimi zobaczyć?
- W południe. Mają tu po mnie wpaść- odparła, ziewając- Czemu pytasz?
- Zastanawiam się czy dać ci już spokój i pozwolić iść spać, czy pomęczyć cię jeszcze trochę- uśmiechnąłem się łobuzersko i przeniosłem swoją dłoń na jej pośladek.
Choć usilnie próbowała dać mi do zrozumienia, że nie mam już tej nocy co liczyć na ponowne zatracenie się w niej, wiedziałem, że jej myśli biegną w tym samym kierunku co moje.
- Czy ty nigdy nie masz dość?
- Ciebie? Nigdy!
Przez moment bałem się, że powiedziałem coś niewłaściwego, kiedy zobaczyłem na twarzy Kate niewyraźny grymas. Jednak, gdy jej usta spoczęły na moich w zachłannym pocałunku, moje wszystkie obawy zniknęły tak szybko, jak się pojawiły.
- Ja ciebie też nigdy nie będę miała dość- wyszeptała, odsuwając się ode mnie na tyle, by mogła mi spojrzeć prosto w oczy. Przymknąłem powieki, rozkoszując się jej słowami, odbijającymi się echem w mojej głowie, po czym ponownie skupiłem na niej wzrok.
- Wiesz jak bardzo cię kocham?
- Sądząc po dawce wrażeń jakie mi dzisiaj zaserwowałeś...- zaśmiała się nerwowo, ale ja nie miałem w tej chwili ochoty na żarty.
- Mówię poważnie Kate- przyciskając ją bliżej siebie, obracając nas tak, że teraz to ja górowałem nad nią- Zdajesz sobie sprawę jak szybko wypełniłaś sobą moje serce po same brzegi?
Zaskoczona moim pytaniem, wodziła wzrokiem po mej twarzy, szukając odpowiedzi. Kilkukrotnie otwierała usta, by coś powiedzieć, ale za każdym razem wydobywało się z nich jedynie ciche westchnienie.
- Wiesz, że nie jestem dobra w wyrażaniu uczuć.
- Nie prawda- pokręciłem przecząco głową- Jesteś w tym świetna. Za każdym razem, kiedy próbujesz mi opisać co czujesz, robisz to w wyjątkowy i niepowtarzalny sposób, a ja za każdym razem nie mogę uwierzyć, jakim szczęściarzem jestem, że cię poznałem.
- Harry, proszę...- w jej oczach zakręciła się pojedyncza łza, która powoli spłynęła po policzku. Nachyliłem się, scałowując mokrą strużkę.
- Nie lubię kiedy przy mnie płaczesz.
- Ja nie płaczę, ja tylko... to ze szczęścia- uśmiechnęła się ciepło- To chyba nic złego, prawda?
- Wolałabym gdybyś się promiennie śmiała- odparłem, pocierając swoim nosem o jej- Inaczej zawsze mam wrażenie, że znów nawaliłem.
- Nie możesz tak myśleć!- oburzyła się- Nawet jak się kłócimy, to mnie uszczęśliwiasz. Wiem wtedy, że ci na mnie zależy. Inaczej byś się tak wszystkim nie przejmował. Poza tym wina często też leży po mojej stronie.
- Jesteś zbyt wyrozumiała- stwierdziłem- Czym ja sobie na ciebie zasłużyłem?
- To chyba ja powinnam zadać to pytanie.
- Widzisz? Za bardzo mnie idealizujesz.
- Ty za to patrzysz na mnie obiektywnie?- uniosła do góry brew, powątpiewając.
- Cóż...- zlustrowałem spoczywające pode mną smukłe ciało- Chyba nikt nie znalazłby rzeczy, do której mógłby się przyczepić, a biorąc pod uwagę fakt, że tylko ja mogę patrzeć na ciebie w takim wydaniu, musisz mi uwierzyć na słowo.
- Tylko ty?
- Tak- odparłem ostrzegawczo- I nawet nie myśl o tym, by się ze mną droczyć na ten temat.
- W takim razie...- splotła dłonie na mym karku i przyciągnęła mnie bliżej siebie, składając delikatne pocałunki wzdłuż linii żuchwy- Może jakoś wykorzystasz okazję, że jesteśmy sami, a ja pragnę byś po raz kolejny sprawił, że zawładniesz całym moim światem?
- I ty twierdzisz, że nie umiesz wyrażać uczuć?- pokręciłem z politowaniem głową.
Moje usta zaczęły delikatnie ssać kawałek, po kawałku każdy centymetr skóry Kate, a dłonie sunęły wzdłuż jej ciała, docierając do najbardziej wrażliwych na dotyk miejsc.
- Och Harry!- usłyszałem cichy jęk, który był najpiękniejszym dźwiękiem jaki dane mi było słyszeć. Zdeterminowany postarałem się, by usłyszeć go znowu. I znowu. I znowu.
Sala weselna
Wszystko dookoła było skąpane w kolorach beżu i ciemnej zieleni. Z sufitu zwisało tysiące cieniutkich światłowodów, przypominających gwiazdy świecące na niebie. W rogach sali stały wielkie bukiety wykonane z przeróżnych, wielobarwnych kwiatów, a scena, na której miał zagrać zespół wyglądała jak tło obrazu, które czeka na wypełnienie pierwszego planu. Stoły pokrywały obrusy w kolorze ecru, zakończone delikatną koronką, a zastawa przyozdobiona była kwiecistym wzorem wykonanym z pociemniałego złota. Parkiet, który miał pomieścić ponad sto osób, wypolerowany był na błysk. Okna zajmujące całą jedną ścianę, wychodziły na przepiękny ogród z kilkoma fontannami i uroczą altaną usytuowaną w oddali. Rozglądałam się na wszystkie strony, zachwycona każdym, nawet najmniejszym szczegółem sali, w której za miesiąc mój brat miał bawić się do białego rana, wraz ze swoją małżonką. Położyłam dłoń na sercu, wzruszona tym widokiem oraz tym jakie zmiany w życiu każdego z nas zwiastował.
- I jak?- dopytywała się Ana, która z każdym dniem była coraz bardziej zestresowana- Podoba ci się? Powiedz coś wreszcie!
- Tu jest cudowanie- szepnęłam, wciąż nieco oniemiała z zachwytu- Jeśli kiedykolwiek miałabym wyprawić wesele, to właśnie w takim miejscu jak to.
- Naprawdę? Tak się cieszę!- klasnęła uradowana w dłonie i mocno mnie przytuliła. Zaśmiałam się pod nosem, widząc ulgę na twarzy Savana, który w napięciu oczekiwał mojej reakcji.
- Dobrze to słyszeć- odetchnął głęboko- Jak się domyślasz, moje zapewnienia, że wszystko wygląda idealnie, nie wystarczyły mojej przyszłej żonie- burknął, udając obrażonego.
- Oj kochanie!- narzeczona podeszła do niego i podarowała mu słodkiego całusa- Ja nigdy nie wątpiłam w twój gust!
- A kto mi wczoraj powiedział, że dopóki Kate nie zobaczy sali, mogę sobie jedynie pomarzyć o ostatecznym zatwierdzeniu menu?
- Dramatyzujesz!- klepnęła go lekko w ramię, udając niewiniątko.
- Dramatyzuję?!- spojrzał na nią z niedowierzaniem- Oznajmiłaś, że jeśli jej się nie spodoba, to będziemy musieli zmienić cały wystrój!
- Dajcie już spokój!- uniosłam do góry ręce, by przerwać tą niepotrzebną wymianę zdań- Uważam, że jest pięknie, więc nie musicie nic zmieniać. Możecie wreszcie zając się debatowaniem nad tym, czy kurczak ma być podany jako danie główne czy przystawka.
- Tylko nie to...- Kotecha potarł zrezygnowany twarz, zdając sobie sprawę, że to wcale nie będzie taka prosta decyzja- Może ty o tym zdecydujesz?- uśmiechnął się do mnie przesympatycznie, mając nadzieję, że wzbudzi tym we mnie ukryte głęboko siostrzane pokłady współczucia i miłosierdzia.
- Chciałbyś- prychnęłam, spoglądając na niego jak na największego naiwniaka- Aż tak nie dam się wykorzystać. Wystarczy, że mam napisać dla was piosenkę.
- Skoro już o tym mowa...- przymrużył swe ciemnobrązowe oczy, przyszpilając mnie w miejscu.
Idiotka! Po co ja się w ogóle odezwałam?! Przez wydarzenia ostatnich tygodni, kompletnie o tym zapomniałam. Oskarżenie mnie o kradzież przez Laurę, przesłuchania, rozprawy, szukanie nowych świadków, a do tego ciągłe przymiarki, pomoc w przygotowaniach do ślubu... Jakby jeszcze tego było mało Harry tak zaprzątnął mymi myślami i sercem, że ledwo jestem w stanie zapamiętać co jadłam na śniadanie. Jak w tym całym chaosie, między walką o uniewinnienie, a kłótniami z ukochanym mam znaleźć czas na napisanie idealnej piosenki na ślub dla mojego brata?! Możecie mnie uznać za okropną, ale czas zagrać na czyimś sumieniu.
- Wiem, że chciałbyś już ją usłyszeć, ale naprawdę ostatnio nie mam do tego głowy. Ta cała rozprawa, wizja spędzenia reszty lat młodości za kratkami nie nastraja mnie do pisania romantycznych i wzruszających piosenek o miłości. Mam nadzieję, że to rozumiesz...
W duchu zaciskałam kciuki, modląc się jednocześnie, aby moja linia obrony zdziałała cuda. Po chwili wahania i intensywnego wpatrywania się we mnie, Savan skinął smutno głową, po czym podszedł i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Masz rację. Przepraszam, że na ciebie naciskam. Masz ważniejsze rzeczy na głowie, niż mój ślub i jakaś głupia piosenka- odparł ze smutkiem w głosie. Miałam ochotę walnąć się największym krzesłem jakie uda mi się znaleźć, ale zamiast tego postanowiłam jakoś poprawić mu humor, który sama zepsułam.
- Hej, bez przesady!- uśmiechnęłam się najpromienniej jak umiałam- Napiszę ci taką piosenkę, że ze wzruszenia będziesz płakał przez tydzień. Poza tym nie mogę ci jej pokazać, bo to część mojego prezentu ślubnego!
- Kate, naprawdę nie musisz tego robić.
- Nie chcę tego słyszeć!- zatkałam dłońmi uszy- Obiecałam, że skomponuję utwór na twój pierwszy taniec, więc to zrobię. Jestem ci to winna po tych wszystkich latach. Poza tym nie pozwolę, by najfajniejsza młoda para zaczęła wspólne życie od tańca do byle czego! Po moim trupie.
- Jesteś pewna?- spytał, wciąż nieprzekonany.
- W stu procentach. Kto wie? Może nawet sama ją zaśpiewam?
- Co?!- Savan wytrzeszczył oczy, w czym zatrórowała mu Ana.
- No... to co słyszałeś- zająknęłam się- Osobiście ją zaśpiewam.
- Kate...- w ich oczach pojawiły się łzy wzruszenia, a ja uświadomiłam sobie w jakie bagno się wpakowałam- Niczego innego tak bardzo nie pragniemy!
- T-tak?- zaśmiałam się nerwowo- Cóż, macie to jak w banku.
No to mam przerąbane.
Dom One Direction
Byłem w swoim żywiole. Pomysły rodziły się w mojej głowie jeden za drugim, przepychając się i zacięcie walcząc o palmę pierwszeństwa. Najchętniej zrealizowałbym je wszystkie, ale jedna noc to zdecydowanie za mało. Potrzebowałbym co najmniej tygodnia, ale śmiem podejrzewać, że Kotecha nie przeżyje siedmiu dni imprezowania, a Ana po czymś takim zerwie zaręczyny.
- Ja mogę zająć się muzyką. Jak zwykle zresztą- zaoferował się nasz nadworny DJ Malik.
- Nawet gdybyś się nie zgłosił i tak przydzieliłbym ci to zadanie- machnąłem na niego ręką, dając mu do zrozumienia, że tak naprawdę nie ma prawa głosu.
- Lou, wyglądasz przezabawnie z notesem w dłoni i ołówkiem za uchem- naśmiewał się ze mnie Niall- Wiesz, że drugi masz w ręce i jak zaraz nie przestaniesz go obgryzać to zostanie z niego tylko połowa?
- Pilnuj swoich chipsów Horan- posłałem mu srogie spojrzeniem, zerkając ukradkiem na ołówek. Faktycznie nie wygląda za dobrze. Prawie jakbym go wyjął psu z gardła.
- Jak jesteś głodny to możemy zrobić wcześniej kolacje- wtórował mu mój tak zwany przyjaciel. Mimo podkrążonych oczy i kilku innych oznak niewyspania, Loczek był dziś nad wyraz radosny. Cały dzień chodził z głową w chmurach, przez co kilka razy uderzył się małym palcem o nogę stołu w salonie, krzesło w kuchni i brzeg kanapy. Mimo to uśmiech nie schodził z jego błagającej o chwilę snu twarzy.
- Ty się lepiej skup na tym, żebyś był w stanie tańczyć za miesiąc. Jeszcze kilka rundek po domu i ci będzie trzeba stopy amputować.
- Wielkie mi halo- machnął niewzruszony dłonią- Najwyżej będę tańczył na rękach.
- Szaleju się najadłeś czy co?- spojrzał na niego ze zdziwieniem Liam- Coś ty robił w nocy, że wygadujesz takie głupoty?
- Chłopaki...- uśmiechnął się chytrze- Chcielibyście zaznać w swoim życiu choćby minutę szczęścia, którego ja ostatnio doświadczyłem.
- Porąbało cię stary- palnął go w głowę Payne- Masz szczęście, że Kate tu nie ma, bo odcięłaby ci język.
- Nie zrobiłaby tego- wyszczerzył się jeszcze szerzej, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów- Wie jak dużo by straciła.
- Dobra, koniec tego- oburzył się Sheeran- G jest moją najlepszą przyjaciółką i zdecydowanie nie chcę wiedzieć niczego na temat waszych nocnych ekscesów. Zresztą może i jest w tobie zadurzona, ale na pewno nie puściłaby ci płazem takich gadek.
- Co wy wiecie o naszej miłości...- rozmarzył się, przygryzając wymownie dolną wargę.
- Stop!- rzucił w Harry'ego poduszką- Jak masz zamiar dalej zachowywać się jak zauroczony szczeniak to idź na górę albo ci spuszczę manto!
- Dobra, już! Spokojnie- przyjaciel uniósł ręce w geście obronnym- Po prostu zazdrościcie nam więzi jaka wytworzyła się między nami.
- Jak Boga kocham! Jak go zaraz walnę!
Ed już wystartował, żeby dopaść niezwykle irytującego dzisiaj Loczka, ale jak zwykle Liam okazał się tym, który zapanował nad całą sytuacją. Pociągnął chłopaka z powrotem na jego miejsce i poradził nie zwracać uwagi na zaślepionego miłością małolata.
- Możemy się skupić na głównym powodzie naszego spotkania?- wtrąciłem się zirytowany- Musimy zdecydować gdzie zorganizujemy Savanowi wieczór kawalerski.
- Czy to czasem Harry nie powinien się tym zajmować?- spytał Niall- Przecież to on jest pierwszym drużbą.
- Widzisz w jakim jest stanie?- wytknąłem śmiejącego się do sufitu bruneta- Poza tym on i tak nie umie zaplanować tak dużego przedwsięwzięcia.
- Jeśli chodzi o miejsce to "27" odpada- oznajmił przepraszająco Sheeran.
- Czemu?!
- Kate je zaklepała na wieczór panieński Any- wyjaśnił, wzruszając bezradnie ramionami- Próbowałem z nią negocjować, ale chyba wszyscy wiemy jak skończyła się ta rozmowa.
- Przecież one będą tylko siedzieć przy herbatce i kruchych ciasteczkach!- oburzył się Liam.
- Skąd wiesz?- odparłem z powątpiewaniem. Mimo, że wątpiłem w to, że Ana jest wielbicielką klubowych klimatów, coś mi podpowiadało, że Kate wcale nie będzie to przeszkadzać w zorganizowaniu jej wieczoru panieńskiego rodem z Las Vegas- Może zaszaleją z drinkami, kusymi spódniczkami i nie wiadomo czym jeszcze.
- Prędzej zostanę baleriną niż Kate założy skórzaną mini- prychnął z powątpiewaniem.
- Gaba też się na to nie zgodzi- dodał pewnie Horan- Wie jaki jestem o nią zazdrosny.
- Ja tam bym chętnie zobaczył je w takim wydaniu...- wtrącił niepotrzebnie swoje trzy grosze Zayn, za co omal nie został zabity wzrokiem przez Styles'a i Blondynka.
- Zamiast zastanawiać się po co dziewczynom cały klub i co będą w nim robić, skupmy się na tym co my przygotujemy dla Kotechy- zaproponowałem.
- Trzeba zamówić striptizerki!- rzucił pierwszym, i zapewne nie ostatnim, głupim pomysłem Malik.
- Rozmawiałem o tym z przyszłym panem młodym i nie wyraził na to zgody- oznajmiłem pochmurnie. Czemu wszyscy utrudniają mi pracę?!
- A po co się go w ogóle pytałeś o zdanie?- spojrzał na mnie z wyrzutami Mulat- Takich rzeczy się nie mówi! To ma być niespodzianka! Ostatni wieczór wolności w jego życiu! Musi się zabawić.
- A później Ana zabawi się w Boga i będzie decydować o naszym życiu i śmierci- prychnął Ed.
- Zrobimy tak- przejąłem w końcu pałeczkę. W końcu to ja miałem tu rządzić!- Zabierzemy go do tego klubu, który odkrył Liam. Jak on się nazywał?
- Funky Buddha.
- Właśnie!- odznaczyłem pierwszy punkt na liście: LOKALIZACJA- Urządzimy mu imprezę w gangsterskim stylu. Mnóstwo kasy, alkoholu, ładne kelnerki, klimatyczna muzyka jak z filmu "Tokio Drift". Wypożyczymy jakiś fajny wózek i podjedziemy po niego pod dom. Będzie ekstra!
- Już zaczynasz mówić jak gangster- zaśmiał się mój rudy przyjaciel.
- Ty się lepiej zacznij zastanawiać co założysz- pogroziłem mu- To będzie epicka impreza!
Dom Danielle
Już dawno nie widziałam takiej burzy mózgów! Dziewczyny przekrzykiwały się jedna przez drugą, rzucając kolejnymi pomysłami na wieczór panieński Any. Dani upierała się, żeby zorganizować jej potańcówkę w stylu lat osiemdziesiątych. Eleanor stała murem za swoją propozycją popołudniowej herbatki jak u królowej Elżbiety, za to ja wyciągałam kolejne argumenty niczym asy z rękawa, przemawiające za wieczorem filmowym.
- Chyba sobie ze mnie żartujecie!- skrzyżowała na piersi swoje zdecydowanie zbyt długie ręce Peazer- Nie możemy przez cały wieczór, czy też popołudnie...- wskazała palcem na pannę Calder- siedzieć jak stare ciotki przy English Breakfast, wylewając łzy nad wyobrażeniem idealnej miłości prezentowanej przez Jeniffer Lopez i Bradleya Coopera. Trzeba się zabawić! To ma być wieczór panieński, a nie zlot kółka różańcowego.
- Obiecuję, że gdy ty będziesz wychodzić za mąż, załatwimy ci występ samej Madonny, ale Ana na pewno nie będzie zadowolona z imprezy w takim stylu.
- Za to na pewno będzie przeszczęśliwa, zapychając się wypełnionymi pustymi kaloriami ciasteczkami- wywróciłam oczami- Nie ma mowy!
- To co, mamy siedzieć i cały wieczór oglądać komedie romantyczne, rozżalając się, że żadnej z nas nigdy w życiu nie przydarzy się tak romantyczna historia?- kpiła ze mnie El.
- Lepsze to niż dyskutowanie, który ścieg koronki bardziej pasuje do XIX wiecznego kredensu.
- Nie będziemy rozmawiać o jakiś starych meblach!
Im dłużej "rozmawiałyśmy", tym coraz bardziej wątpiłam, czy w ogóle dojdzie do jakiegokolwiek specjalnego wieczoru dla Any. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta i czułam jak nasze więzi przyjaźni stają się luźniejsze. Zamknijcie w jednym pokoju trzy kobiety, każdą z innym pomysłem, a ujrzycie walkę rodem z filmu "Gladiator". Tylko lwów brakuje.
- Może nich się Kate wypowie- zaproponowała po godzinie kłótni Dani- W końcu to ona powinna być za wszystko odpowiedzialna i ostateczna decyzja należy do niej.
- Zgadzam się- przytaknęłam, a zaraz za mną El- Kate?
Wszystkie trzy spojrzałyśmy wyczekująco na brunetkę, która odkąd przyjechałyśmy, z głupim uśmieszkiem na ustach wpatrywała się w płomienie tańczące w kominku. Dopiero teraz zauważyłam, że przez cały wieczór nie odezwała się ani słowem. Jak mogło mi to umknąć?
- Kate, żyjesz?- szturchnęłam ją łokciem. Przyjaciółka ocknęła się jak ze snu, kompletnie zdezorientowana.
- Tak, tak- potrząsnęła głową- O co chodzi?
- Nie możemy dojść do porozumienia w sprawie wieczoru panieńskiego Any- odparłam, patrząc na nią jak na wariatkę. Dotarło do niej choćby jedno słowo z ostatniej godziny?
- To znaczy?- spytała, nie rozumiejąc- Przecież już jest wszystko ustalone.
- Co?!- krzyknęły chórem dziewczyny.
- Jak to ustalone?!
- Tak to- brunetka wzruszyła niewinnie ramionami- Jestem pierwszą druhną, więc to ja jestem odpowiedzialna za wieczór panieński. Nie lubię zostawiać nic na ostatnią chwilę, więc już dawno wszystko zorganizowałam- ciągnęła dalej, a my otwierałyśmy coraz szerzej oczy- Muzyka załatwiona, catering zamówiony, alkohol kupiony, klub zarezerwowany, striptizerzy wynajęci...
- STRIPTIZERZY?!?!- wydarłyśmy się jeszcze głośniej, patrząc po sobie z niedowierzaniem.
- No, tak...- Kasia spojrzała na nas lekko przerażona- W końcu to ostatni wieczór Any jako panny. Musi się wyszaleć, zanim ustatkuje się na resztę swojego życia.
- Jestem tego samego zdania, ale czy to nie przesada?- spytała zaskoczona Danielle- Chodzi mi o to, czy Ana na pewno tego by chciała?
- Czemu miałaby nie chcieć?- zdziwiła się przyjaciółka- Bez przesady. Będą tylko tańczyć. Nikt nie każe jej pić tequilli z ich pępków, albo zlizywać śmietanę z klatki piersiowej.
- Gdzie ty się szlajasz dziewczyno?!- odsunęłam się od niej na bezpieczną odległość. Czy to na pewno ta Kasia, z którą mieszkam?!
- Wyluzuj Gaba! Filmów nie oglądasz? Każda przyszła panna młoda musi mieć różową szarfę, koronę i striptizera do uczczenia swego zamążpójscia.
- Oficjalnie jestem w szoku i zaraz spadnę z kanapy- odezwała się Eleanor, która była biała jak ściana.
- Nie wiem czemu robicie taką aferę- broniła się moja współlokatorka. Choć dalej się zastanawiam, czy nie podmienili jej na nowoczesnego robota z przyszłości- Wszystko jest już dopięte na ostatni guzik. Pozostaje tylko ustalić kto pojedzie po Anę i przywiezie ją do "27".
- Ty to zrób- odparłam szybko- Wolę, żeby od razu wiedziała, kto wpadł na ten pomysł.
- Nie ma problemu- zgodziła się, pewna swego- Jeszcze zobaczycie, jak będzie mi dziękować na kolanach za najlepszą noc w jej życiu.
- Nie wiem czy Ana będzie na kolanach, ale kilku rozebranych facetów na pewno...