Nie wiem skąd we mnie taki nagły przypływ odwagi. Może to słowa Kate o "mojej" kradzionej koszuli lub fakt, że nie próbowała mnie odepchnąć tak zawzięcie jakby mogła. Być może to zasługa jej seksownego wyglądu, który sprawia, że moja krew płynie kilka razy szybciej. Dodając do tego zazdrość wywołaną jej niedawnym tańcem z Zaynem (zabiję gnoja!) i nie ma takiej siły na tym świecie, która by mnie od niej odciągnęła. Mnie może i nie, ale znalazł się pewien bodziec, który zadziałał wystarczająco mocno aby to Kate oderwała się ode mnie i niestety nie mogłem nic na to poradzić.
Z początku byłem tak zaaferowany tym, że jest przy mnie, tak blisko, że nawet nie zauważyłem jak atmosfera diametralnie się zmieniła. Szeptałem (czytaj- próbowałem przekrzyczeć tłum i głośną muzykę) wprost do jej ucha, komplementując jej ubiór i umyślnie starając się ją zawstydzić żeby schowała swoje zaróżowione policzki w zagłębieniu mojej szyi, ale coś było nie tak. W pewnym momencie moja piękna partnerka... "Twoja? Żarty sobie robisz?" zastygła w miejscu i wypowiedziała słowo, a właściwie imię, od którego włos jeży mi się na głowie, a pięści samowolnie się zaciskają. Dalej z dłońmi spoczywającymi na jej biodrach, podniosłem niechętnie wzrok aby sprawdzić co się dzieje. Widok przede mną był dość interesujący. Chłopak, który wyglądał dokładnie tak jak Tom... T... Tooo... Ugh! Wiadomo kto... całował pewną całkiem ładną szatynkę. "Zapomniałeś kogo masz przed sobą?" Ja tylko stwierdzam fakty! To nic złego. Poza tym wiadomo, że nikt nie możesz równać się z Kate. "To może zamiast przyglądać się tej tajemniczej dziewczynie, zwróciłbyś łaskawie uwagę na to co dzieje się przed Tobą?" O kurwa! "Idiota".
Przez to wszystko nawet nie zauważyłem kiedy chłopak z wielkim uśmiechem na twarzy obrócił się w naszą stronę i dostrzegł Kate. W tym momencie mina mu zrzedła i od razu ruszył w naszą stronę. Dziewczyna jeszcze przez chwilę stała w moich ramionach, ale z każdym kolejnym krokiem T... Sorry, ale nie dam rady... zaczynała coraz bardziej drżeć. Gdy chłopak był już dosłownie na wyciągnięcie ręki brunetka wyrwała się z mojego uścisku i przedzierając się przez szalejący tłum skierowała się do głównego wyjścia. Tom... Ten, którego imienia nie wolno wymawiać, próbował ją złapać, ale go powstrzymałem.
- Puść mnie!- warknął na mnie rozzłoszczony, ale nic sobie z tego nie robiłem.
- Zostaw ją w spokoju! Zdradzasz ją na jej oczach i myślisz, że pozwolę Ci za nią pójść?- prychnąłem pod nosem- Po moim trupie!
- To akurat da się załatwić...
Wystartowaliśmy do siebie z zaciśniętymi pięściami, ale w ostatnim momencie powstrzymali nas Zayn i Liam. Skąd oni się tu wzięli? W sumie to nie ma znaczenia. Najważniejsze, że dzięki nim uniknęliśmy rozlewu krwi, choć nie ukrywam, że próbowałem się im wyrwać i dołożyć temu zakłamanemu... Na szczęście Payne stanął przede mną i trzymając mnie mocno za ramiona powiedział:
- Idź za nią. My się nim zajmiemy.
Mając do wyboru walkę z sami wiecie kim i pobiegnięcie za obiektem moich ukrytych westchnień... "Ukrytych? Chciałbyś" zdecydowałem się na to drugie, choć wybór wcale nie był taki łatwy jakby mogło się wydawać. Chęć przywalenia... "Mógłbyś w końcu ruszyć dupę i iść za nią? Zaraz nie będziesz mógł jej znaleźć!" Słuszna uwaga, ale z łaski swojej zamknij się już!
Opuściłem klub, a zimne powietrze wstrząsnęło moim ciałem pomimo ciepłej kurtki. Rozglądałem się dookoła w poszukiwaniu znajomej mi twarzy, ale nigdzie jej nie widziałem. Ruszyłem przed siebie zaczepiając każdą napotkaną dziewczynę w granatowej sukience mając nadzieję, że w końcu natknę się na tą właściwą. Gdy górę zaczęła brać frustracja i zdenerwowanie zauważyłem jak niewielka postać chodzi w tę i z powrotem w jednej z opuszczonych uliczek. Po sposobie chodzenia i nerwowym bawieniu się pierścionkiem od razu wiedziałem, że to ta osoba, której szukam. Jednak opłacało się przyglądać się jej tyle godzin... Podszedłem do niej powoli, a ona nawet mnie nie zauważyła dopóki się nie odezwałem:
- Kate...
Dziewczyna zatrzymała się stając ze mną twarzą w twarz. Dopiero teraz zorientowałem się jak trzęsie się z zimna, ponieważ jedyne co ma na sobie to ta przeklęta sukienka. Szybko zdjąłem swoją kurtkę i nałożyłem jej na ramiona. Przez chwilę zastanawiałem się czy ją do siebie przytulić, aby ją nieco ogrzać, ale widząc jej nieodgadniony wyraz twarzy nie byłem przekonany czy to najlepszy pomysł. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Postawiłem na dialog. O ile można to tak nazwać...
- Wszystko w porządku?- uniosłem jej podbródek aby na mnie spojrzała, ale jej wzrok był pusty. Zupełnie jakbym był przeźroczysty, a ona oglądała coś znacznie ciekawszego tuż za mną. Obróciłem się sprawdzając czy czasem nikogo tam nie ma, ale alejka była pusta. Byliśmy tylko my- Proszę Cię, odezwij się...- tylko cisza- Kate, błagam! Przerażasz mnie!
Dziewczyna w końcu mnie zauważyła, ale zamiast cokolwiek powiedzieć zdjęła moją kurtkę i zwinnie mnie wymijając ruszyła w nieznanym mi kierunku.
- Czekaj! Gdzie Ty idziesz?!- krzyknąłem, próbując ją zatrzymać. Chwyciłem ją za przedramię, a ona szybko uwolniła się z mojego chwytu.
- Nie wiem!- krzyknęła tak głośno, że echo rozniosło się po sąsiednich budynkach- Nie wiem. Ja... Nie wiem co powinnam zrobić...- dodała już ciszej i schowała twarz w dłoniach.
Było mi jej strasznie żal, choć ona na pewno nie chciała aby ktoś teraz się nad nią użalał. Jednak jej widok, kiedy chyba pierwszy raz w życiu nie wie jaką podjąć decyzję sprawił, że moje serce rozpadło się na tysiące kawałków. Wyglądała jak zagubione dziecko, które nie wie gdzie jest jego mama i w którą stronę iść aby ją odnaleźć. Stała tam, na środku zaśnieżonej alejki, kilka kroków ode mnie, trzęsąc się z zimna, a wzrok miała utkwiony w czubkach swoich butów. Nie do końca wiedziałem jak jej pomóc. Przecież tak naprawę ja nic o niej nie wiem. Kilka mało znaczących faktów z jej życia, których dowiedziałem się od Gaby, Savana ewentualnie od niej samej kiedy to przez przypadek coś jej się wymskło. Jedyne czego byłem pewien to to, że muszę być stanowczy, ale nie mogłem też przesadzić, żeby nie rozpocząć kłótni. Tego na pewno teraz nie potrzebowała.
Jeszcze raz założyłem kurtkę na jej wątłe ramiona i potarłem je kilka raz chcąc ją nieco rozgrzać. Jakim szokiem, a zarazem przyjemnością było dla mnie to, że dziewczyna po chwili wtuliła się w moje ciało, ciasno zaciskając ramiona wokół talii i chowając twarz w klatce piersiowej. "No przytul ją baranie!" Jak moje drugie Ja powiedziało tak zrobiłem. Objąłem ją i przycisnąłem mocniej do siebie, opierając podbródek na jej głowie.
- Styles?- Kate poluźniła nico swój uścisk i spojrzała mi prosto w oczy- Chciałabym wrócić do hotelu. Mógłbyś mnie tam zabrać?- spytała cicho, a ja czułem nieodpartą chęć zaopiekowania się nią.
- Oczywiście- uśmiechnąłem się do niej "wesoło" choć podejrzewam, że nie byłem za bardzo przekonywujący- Chodź. Znajdziemy jakąś taksówkę- chwyciłem ją za rękę i przyciągając ją do swojego boku skierowałem się do pierwszego lepszego samochodu z napisem "Taxi".
Szwecja, Sztokholm, hotel Grand
Droga do hotelu przebiegła w kompletnej ciszy. Kate przez cały czas była skupiona na molestowaniu materiału swojej sukienki, a ja jak to zwykle bywa byłem skupiony na niej. W tym aspekcie nic się nie zmieniło, nie ważne w jakiej sytuacji się aktualnie znajdujemy. Chociaż to było normalne, bo o jej zachowaniu nie mogę tego powiedzieć. Jeszcze nigdy nie czułem się przy niej tak nieswojo. Już chyba wolę jak się na mnie drze, że nie wiem nic o życiu i daje mi jasno do zrozumienia, że ma mnie dość, a gdyby tylko mogła to pochowałaby mnie żywcem, odkopała i zakopała jeszcze raz. Teraz... Cisza, która przeniosła się z wnętrza taksówki do windy powoduje gęsią skórę na moim ciele. A może to dlatego, że tak zmarzłem? Nie ważne. Ważne jest to, że jeśli zaraz, któreś z nas czegoś nie powie albo nie zatrzymamy się na naszym piętrze to chyba zwariuję. Oczywiście opcja numer jeden nie wchodziła w grę gdyż Kate najwidoczniej nie miała ochoty na pogawędki, a ja przerażony jej spokojem w mojej obecności nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Bałem się, że palnę coś głupiego i będzie jeszcze gorzej. Pytanie tylko czy się da? Chyba wolę nie próbować... Dzięki Bogu winda się zatrzymała i niemal wypchnąłem z niej dziewczynę, która gdyby nie moja pomoc to weszłaby w ścianę i pewnie nawet by tego nie zauważyła. Czy ona mogłaby zacząć zachowywać się normalnie?! Cokolwiek to znaczy...
Stanęliśmy pod jej pokojem. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że nie wzięła ze sobą swoich rzeczy, a kartę od mojego pokoju ma Louis. "Świetnie". Przejechałem palcami przez włosy zastanawiając się co dalej. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić jaką miałem minę gdy Kate wyciągnęła zza swojego dekoltu klucz. Pewnie gdyby nie wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu minut i stanu mojego ciała, który można było określić jako jedna wielka bryła lodu miałbym problem z... Hmm... Opanowaniem swojego temperamentu i mogłoby to się źle skończyć, a tak przynajmniej zrobiło mi się trochę cieplej. Chyba można to tak ująć. Ewentualnie zamiast słowa "cieplej" mógłbym użyć "gorąco".
W międzyczasie gdy ja rozmyślałem nad tym "co by było gdyby..." Kate weszła do środka, a ja dalej stałem w holu jak ten kołek. Szybko się opamiętałem i uprzednio zamykając za sobą drzwi, usiadłem obok niej na łóżku.
- Cieplej Ci?- zapytałem nie licząc na żadną odpowiedź. Ostatecznie musiało mi wystarczyć skinienie głowy, które było tak minimalne, że żeby je zauważyć bez większego trudu, musiałbym patrzeć na nią przez lupę.
Nieproszona cisza, która nie odstępowała nas na krok zaczęła wypełniać pokój. Miałem wrażenie, że odbija się echem od ścian tak jak krzyk Kate w uliczce, nie tak dawno temu. Co ja bym dał żeby jeszcze raz się tak uniosła... W pewnym sensie moje modlitwy zostały wysłuchane kiedy to brunetka zaczęła bawić się zamkiem od mojej kurtki, ale nie tego oczekiwałem. Położyłem swoją dłoń na jej żeby przestała.
- Mogłabyś opanować swoje tiki nerwowe i w końcu się do mnie odezwać?
- Zimno Ci?- zapytała nawet na mnie nie patrząc- Mogę dać Ci bluzę Savana albo...
- Nie- przerwałem jej. "Jeszcze przed chwilą chciałeś żeby do Ciebie mówiła" Ale nie o jakiejś pieprzonej bluzie!- Jest w porządku.
- To dobrze.
I znów zapanowała cisza. Nie wytrzymam! Obróciłem ją przodem do siebie łapiąc za ramiona i zmusiłem aby na mnie spojrzała ujmując jej twarz w moje dłonie.
- Kate, błagam Cię, porozmawiaj ze mną albo zaraz mnie szlag trafi...
Dziewczyna patrzyła na mnie tym samym, obojętnym spojrzeniem, a ja starałem się za wszelką cenę nie wybuchnąć.
- O czym chciałbyś porozmawiać? Masz jakiś problem?- odezwała się od niechcenia, a krew w moich żyłach zaczynała się pomału gotować. Już dawno zapomniałem o tym, że przed chwilą chodziłem po mrozie w samej koszuli.
- Ja? To chyba Ty masz problem!
- Nie wydaje mi się...- pokręciła przecząco głową, a ja gwałtownie wstałem przechadzając się po pokoju. Jej spokój i opanowanie w tej sytuacji było nie na miejscu i znacząco podnosiło mi ciśnienie. Miałem ochotę na dwie rzeczy. Pierwsza- przywalić w coś, ewentualnie wydrzeć się na nią, że jest nienormalna co jak wszyscy dobrze wiemy doprowadziłoby do absolutnej klęski. Druga- rzucić się na nią i całować ją do utraty tchu lub do momentu aż uda jej się ode mnie uciec. Oczywiście opcja numer dwa również byłaby taka sama w skutkach jak jeden o ile nie gorsza. Chociaż... Dzisiaj nie jestem już niczego pewien.
- Żartujesz sobie ze mnie?- uniosłem do góry brwi- Nie dawno widziałaś jak Twój były chłopak Cię zdradzał i chcesz mi powiedzieć, że nic się nie stało? Że nie masz o czym pogadać?
- Moment...- uniosła do góry rękę aby powstrzymać mój potok słów- Tak w woli wyjaśnienia. Czemu nazywasz Tomka moim byłym chłopakiem?
- Nie wymawiaj przy mnie tego imienia...- zagroziłem.
- Jeszcze nie skończyłam!- tak! Moja Kate wraca do akcji! "Ile razy mam Ci powtarzać, że ona nie jest Twoja?" Jeszcze- Czemu miałabym się zwierzać z czegokolwiek akurat Tobie i na koniec co Ci do tego?
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że mu to tak po prostu wybaczysz?!
- Uważam, że powinnam dać mu szansę chociaż się wytłumaczyć- odparła, a ja zacisnąłem pięści. "Harry uspokój się... Oddychaj..."
- Ślepa jesteś? On obściskiwał się i całował z jakąś laską, a Ty chcesz pozwolić mu się bronić? Tu nie ma się z czego bronić! Wina jest oczywista i leży tylko i wyłącznie po jego stronie!
- Czyli gdybyś to Ty wywinął taki numer nie chciałbyś móc się jakoś do tego odnieść i próbować nawciskać mi kitu, że to ona się na Ciebie rzuciła albo znaleźć jakieś inne rozwiązanie ukrycia swojej winy?- spytała zakładając ręce na piersi i stając na równych nogach.
- Ja w życiu bym czegoś takiego nie zrobił.
- Jasne...- prychnęła pod nosem.
- Na pewno nie Tobie- powiedziałem patrząc prosto w jej przeszywające mnie na wskroś zielone tęczówki.
Moja odpowiedź odbiła się na jej twarzy niemym szokiem, ale trwało to niecałą sekundę zanim powróciła do swojej postawy obronnej.
- Nie wierzę, że w ogóle rozmawiam z Tobą na ten temat- pokręciła z niedowierzaniem głową i usiadła z powrotem na łóżku.
- Nie rozumiem czemu to jest takie dziwne? Czemu nie możesz przyjąć do wiadomości faktu, że zależy mi na tym żebyś była szczęśliwa?- spytałem z rezygnacją w głosie.
- Bo ja nie rozumiem czemu Ci tak na tym zależy. Przez większość czasu ze sobą walczymy, wkurzamy się nawzajem i staramy się nie pozabijać, a Ty...- urwała i schowała twarz w dłoniach. Wróciłem na swoje poprzednie miejsce, tym razem siadając nieco bliżej niej i odsunąłem jej ręce.
- Co ja?
- Tolerujesz mnie. Co więcej, dzisiaj mogłam na Ciebie liczyć, a tego się nie spodziewałam. To znaczy, nie żebym uważała Cię za kogoś złego, kto nie jest skory do pomocy, tylko po prostu nie wiedziałam, że mógłbyś zachować się tak w stosunku do mnie.
- Kate...- zacząłem, ale nie pozwoliła mi skończyć.
- Nie. Posłuchaj...- westchnęła ciężko po czym wzięła głęboki wdech- Przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłam. Nie powinnam. To co się wydarzyło... Co widziałam... Ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nie wiem co zrobić, jak zareagować ani nawet co myśleć. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie czuję nic. Totalnie. Absolutne zero. Tak nie powinno być, prawda?
- Chyba powinien kierować Tobą gniew albo smutek, ale Ty jesteś inna, więc może u Ciebie to normalna reakcja- odpowiedziałem całkiem poważnie, a ona zaczęła chichotać.
- Inna powiadasz...
- W pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście!- broniłem swojej wypowiedzi.
- Skoro tak mówisz...- uśmiechnęła się do mnie smutno i starła pojedynczą łzę, która spłnęła po jej policzku, ale zaraz za nią pojawiły się następne. Odwróciła twarz w drugą stronę, ale ciągnąc ją za podbródek zmusiłem ją aby na mnie spojrzała. Jej oczy zaczynały robić się czerwone i w końcu byłem w stanie dostrzec w nich jakieś emocje. Nie były z rodzaju tych pozytywnych, ale lepsze takie niż żadne.
- W porządku?- zapytałem ścierając mokre strużki.
- Tak. Ja tylko... Muszę się przebrać z tej beznadziejnej sukienki.
- Wcale nie jest beznadziejna! Jest piękna.
Kate zsunęła ze stóp swoje buty, które odznaczyły swoje piętno, pozostawiając kilka czerwonych śladów na jej bladej skórze. Od razu przypomniał mi się ostatni sylwester.
- Masaż?- zapytałem, wymownie poruszając brwiami za co oberwałem w ramię.
- Lepiej nie. Ostatnio źle to się skończyło- przypomniałam mi.
- Zdecydowanie mogło skończyć się lepiej gdybyś nie wybiegła.
Dziewczyna wywróciła oczami i próbowała ukryć wpływający na jej usta uśmiech.
- Chcesz mi w czymś pomóc czy nie?- zapytała odbiegając nieco od tematu.
- Co tylko sobie zażyczysz- odpowiedziałam nonszalancko i kolejny cios powędrował w to samo miejsce- Dobra, już dobra. Narobisz mi siniaków i ciekawe co chłopaki i Savan sobie pomyślą...
- Styles!- próbowała klepnąć mnie jeszcze raz, ale zdążyłem złapać jej rękę.
- Przecież żartowałem! Nie panikuj. Sam nie mam ochoty się przed nimi tłumaczyć i wysłuchiwać ich teorii na temat tego jak się ich nabawiłem, a uwierz mi, mogłoby to zahaczać o pomoc przybyszów z kosmosu.
- Obstawiam, że byłby to pomysł Louisa lub Nialla.
- Możliwe- odpowiedziałem z uśmiechem zdając sobie sprawę, że zna nas lepiej niż myślałem- To w czym Ci mogę pomóc?
- Mógłbyś mi rozpiąć guzik przy sukience? Sama nie dam rady.
- Propozycja nie do odrzucenia!- szczęśliwy klasnąłem w dłonie, za co znowu oberwałem. Na bank będę miał siniaka.
- Sama to zrobię- machnęła na mnie ręką i ruszyła do łazienki, ale ją zatrzymałem.
- Żartowałem!- przyciągnąłem ją do siebie i ustawiłem tyłem- Możesz unieść włosy?
- Mam je spięte w kucyka- zauważyła zerkając na mnie przez ramię.
- Ale są na tyle długie, że akurat zasłaniają guzik- wyjaśniłem- Popatrz co za zrządzenie losu...
- Idiota.
- Słyszałem!
Mogę się założyć o wszystkie pieniądze, których jeszcze nie zarobiłem, że łobuzersko się uśmiechnęła, ale ostatecznie zrobiła to o co ją poprosiłem. Nieco drżącymi palcami odpiąłem malutki guzik i zacząłem rozsuwać zamek, korzystając przy tym z okazji dotknięcia jej gołych pleców, ale moja wędrówka wzdłuż jej kręgosłupa nie trwała długo.
- Powiedziałam guzik, a nie zamek!- odwróciła się szybko przytrzymując sukienkę i grożąc mi palcem. Nic się nie odezwałem, a jedynie uniosłem ręce w geście obronnym, po czym zniknęła za drzwiami łazienki.
Siedziałem na łóżku i analizowałem przebieg dzisiejszego wieczoru. Jak to jest, że w jednej chwili moglibyśmy rzucać w siebie nożami gdyby tylko były pod ręką, a za moment żartujemy albo zwierzamy się sobie o ile tak to można nazwać. To chora sytuacja, ale jeśli miałbym wybierać między takim przebiegiem naszej znajomości, a tym, że mógłbym jej nigdy nie spotkać wybieram to pierwsze.
Z mojej wnikliwej analizy wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi. Odwróciłem głowę i ujrzałem Kate w piżamie składającej się z krótkich spodenek i bluzki na ramiączkach. Z twarzy znikł ciemny makijaż przez co wyglądała na zwykłą nastolatkę, a nie na uwodzicielską kobietę. Nie ważne w jakiej odsłonie i tak była piękna i wyjątkowa.
- Coś się stało, że tu jeszcze jesteś?- zapytała siadając naprzeciwko mnie.
- Ja... Hmm...- nie mogłem skupić myśli, gdy zdjęła gumkę, a włosy opadły kaskadami na jej ramiona- Louis ma klucz do naszego pokoju.
Brunetka przez chwilę przyglądała mi się, po chwili mówiąc:
- Możesz tu zostać.
- Nie- pokręciłem przecząco głową- Poczekam na niego na korytarzu- jak ja nie chcę stąd wychodzić!
- Zwariowałeś? Jest dopiero po dziesiątej. Założę się, że nie wrócą wcześniej niż przed pierwszą i chcesz spędzić cały ten czas siedząc na podłodze pod drzwiami? Nie ma mowy. Zostajesz tutaj!- rozkazała mi zamykając drzwi na klucz. Podoba mi się takie więzienie- Poza tym nie lubię być sama kiedy mam doła- dodała nerwowo bawiąc się pierścionkiem.
- Tak?- zapytałem zaskoczony.
- Tak. Może to przez to też jestem "inna"- zrobiła cudzysłów w powietrzu akcentując ostatnie słowo.
- Nie sądzę.
- Normalnie wykorzystałabym Savana gdyby tutaj był, ale skoro mam tylko Ciebie to...
- Wykorzystała?- nie mogłem powstrzymać głupiego uśmiechu.
- Czy dla Ciebie wszystko ma jakiś podtekst erotyczny?- zapytała kładąc dłonie na biodrach.
- Tak tylko zapytałem...- wyszczerzyłem się jeszcze szerzej.
- Taa... Ty zawsze tak TYLKO pytasz- pokręciła z politowaniem głową i sięgnęła po krem do rąk stojący na stoliku.
- Kate...
- Hm?
- Gdybym po prostu się tutaj położył, to położyłabyś się ze mną i zapomniała o całym świecie?*- Co ja wygaduję?!
- Tak- odpowiedziała szybko, a ja nie wiedziałam co zrobić. Nie spodziewałem się takiej reakcji i ona chyba też nie. Sądziłem, że mnie wyśmieje albo powie , że sobie z niej żartuję. "No kładź się!"
Zdjąłem szybko buty i położyłem się na łóżku czekając aż Kate do mnie dołączy zanim zmieni zdanie. Dziewczyna powoli zajęła miejsce obok mnie i zerknęła na mnie kątem oka.
- Będzie Ci wygodnie w tej koszuli? Mogę dać Ci coś Savana...
- Jest dobrze- odpowiedziałem, choć marzyłem o tym żeby ją z siebie zrzucić- Nie przepadam za spaniem w ubraniach, ale jak już muszę to jest mi to bez różnicy w czym.
Skinęła głową i obróciła się tyłem do mnie. Wpatrywałem się w jej plecy, gdy nagle ujrzałem jej twarz.
- Styles, błagam Cię ściągnij ją bo zaraz nie wytrzymam...- "Co?!"
- Co?!- powtórzyłem za moją podświadomością.
- Nie mogę znieść zapachu papierosów Zayna. Ściągaj ją albo rzeczywiście spędzisz noc na korytarzu.
Popatrzyłem na nią zaskoczony, ale szybko ściągnąłem z siebie niewygodny kawałek materiału. Co za ulga! Sięgałem już do spodni, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie ma co przesadzać.
W pokoju zapadła cisza, która była zdecydowanie bardziej komfortowa niż ta na początku. Słyszałem jak Kate spokojnie oddycha i była to najlepsza kołysanka do snu jaką w życiu słyszałem.
- Dziękuję. Za dzisiaj.- usłyszałem ledwo słyszalny szept i uśmiechnąłem się sam do siebie. Odwróciłem się w kierunku dziewczyny i opierając głowę na łokciu przyglądałem się jej przez chwilę. Wyglądała tak spokojnie i delikatnie. Zaparło mi dech w piersiach. Zacząłem sobie wyobrażać jakby to było móc codziennie budzić się przy jej boku i podziwiać taki piękny obrazek. Jednak moje optymistyczne myśli szybko zastąpił smutek, który najprawdopodobniej udzielił mi się od niej. Prawda jest taka, że Kate ma swoje zasady, które nie uwzględniają mnie jako choćby potencjalnego kandydata na chłopaka. To się nigdy nie zmieni. Gdybym mógł chociaż... Sięgnąłem po jej drobną dłoń i zacząłem rysować małe kółka na jej wierzchu. Kate najwyraźniej już zasnęła, a moje poczynania zupełnie jej nie przeszkadzały. Po chwili z lekkim uśmiechem na twarzy przysunęła się do mnie bliżej i wtuliła się w moją klatkę piersiową. Boże! Gdyby ta chwila mogła trwać wiecznie...
Już dawno tak dobrze nie spałam. Coś przyjemnie łaskotało moje plecy, było mi ciepło i ciężko. Ciężko?! Otworzyłam powoli oczy próbując przyzwyczaić się do jasności, która panowała w pokoju przez niezasłonięte rolety. Spojrzałam w dół żeby sprawdzić co przygniata moją talię i zobaczyłam czyjąś rękę zaciśniętą wokół niej. Zerknęłam przez ramię i niemal nie spadłam z łóżka. Może to by było lepszą opcją bo po tym jak szybko zerwałam się z niego potknęłam się o buty Styles'a, zaliczając głośny upadek.
- Kurwa!- przeklnęłam pocierając obolałe kolano. Siniak gwarantowany.
Chłopak od razu się obudził i zerwał na równe nogi. Podszedł do mnie i spytał czy nic mi nie jest, a ja pokiwałam przecząco głową. Nie mogłam oderwać wzroku od jego klatki piersiowej, która dosłownie przed chwilą przyklejona była do moich pleców. Jego poranny, ochrypły głos był jednym z najpiękniejszych dźwięków jakie ostatnio słyszałam, przez co od raz zaschło mi w gardle.
- Jesteś pewna, że wszystko w porządku z Twoim kolanem?- upewniał się masując obolałe miejsce.
- T-tak- zająknęłam się pod wpływem jego dotyku, ale zaraz przywołałam się do porządku- Co Ty tu tak właściwie robisz?- spytałam próbując nie zwracać uwagi na to co robią jego dłonie. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. "Przecież on tylko masuje Ci nogę" Właśnie! Czemu on to w ogóle robi?! "Ale dobry jest, co?" Świetny...
- Pozwoliłaś mi zostać dopóki chłopaki nie wrócą, więc położyłem się obok Ciebie. Starałem się nie zasnąć żeby wrócić do siebie, ale po chwili Ty...- przerwał, zastanawiając się czy kontynuować dalej.
- Co ja?!- mój piskliwy głos był dowodem jak bardzo boję się tego co nieświadomie zrobiłam.
- Ummm... Przytuliłaś się do mnie.
- Och- odparłam, nie wiedząc jak zareagować.
Ja przytuliłam jego? Niemożliwe. Musiał mnie czymś naćpać. Nie ma innej opcji. Chociaż wczoraj dużo się wydarzyło, więc może to przez to i to wcale nie jego wina? Muszę sobie wszystko przypomnieć. Moment... Poszliśmy do klubu, tańczyłam z Zaynem (to akurat nie był najlepszy pomysł), później z Styles'em (to był jeszcze gorszy pomysł!), zobaczyłam Tomka z jakąś dziewczyną, wróciłam do hotelu, jak zwykle pokłóciłam się ze Styles'em, pogodziłam, poszłam spać... Tomek! O mój Boże... Jak mogę przejmować się tym, że wyszłam z klubu ze swoim podopiecznym i wróciliśmy razem do hotelu "Spałaś z nim" Jak ty to mówisz jakoś gorzej to brzmi... A nie zwracać uwagi na to, że mój chłopak mnie zdradził?!
- Ziemia do Kate!- chłopak kucający przede mną pomachał mi ręką przed twarzą dzięki czemu wróciłam do rzeczywistości- Jesteś pewna, że nie uderzyłaś się przypadkiem w głowę, a nie w kolano?- zapytał uśmiechając się bezczelnie. Co za kretyn... "Przystojny kretyn-masażysta" Skończ.
- Tak, jestem pewna- odpowiedziałam i wstałam z podłogi. On zrobił to samo co ja i tak staliśmy przed sobą nie za bardzo wiedząc co powiedzieć- Styles ja... Chyba powinnam Cię przeprosić...- zaczęłam nerwowo przygryzając policzek.
- Przeprosić?- powtórzył- A za co?
- Za to, że zepsułam Ci wczorajszy wieczór i...- urwałam, wstrzymując oddech.
- I?- przyglądał mi się uważnie czekając na to co mam jeszcze do dodania.
- I... Za to, że się do Ciebie... Hmmm... Przytuliłam- wypuściłam powietrze z płuc- Nie powinnam była tego robić. To mogło być dla Ciebie dość niezręczne. Zresztą dla mnie pewnie też by było gdybym była świadoma tego co robię.
Spojrzałam na niego, a on zaśmiał się cicho, uśmiechając pod nosem.
- Nie masz mnie za co przepraszać. Taniec z Tobą był najlepszą częścią naszego wypadku do klubu. Poza tym było drętwo. George nie potrafi organizować imprez- stwierdził z dezaprobatą- Twoje wyjście spowodował, ze uratowałaś mnie przed zanudzeniem się na śmierć, więc nie zmarnowałaś mojego wieczoru. Następnie nikt nie kazał mi za Tobą iść. Zrobiłem to bo tak chciałem, chociaż nie ukrywam, że miałem ochotę zrobić jeszcze coś innego.
- Co?
- Teraz to nie ma znaczenia- urwał temat- Poszedłem za Tobą bo się martwiłem i nie chciałem żebyś została sama. Tym bardziej, że zapomniałaś zabrać ze sobą chociażby kurtki. Gdy Cię znalazłem trzęsłaś się z zimna, dlatego oddałem Ci swoją. Nie wybaczyłbym sobie gdybyś się rozchorowała.
- Ty też mogłeś zachorować- zwróciłam mu uwagę, ale on tylko machnął ręką- Czemu bardziej martwisz się o mnie niż o siebie?
- Bo tak.
- Cóż za dojrzała i wszystko wyjaśniająca odpowiedź. Nauczyciel byłby z Ciebie marny...
- Jakoś nie narzekałaś jak pokazywałem Ci jak się boksować- przypomniał mi, a ja wywróciłam oczami. Serio będzie to teraz wyciągał?- Wracając do Twoich przeprosin... To, że mnie przytuliłaś to nic takiego. Po prostu byłaś zmęczona, być może wciąż było Ci zimno i odruchowo przysunęłaś się bliżej.
- Tak ale...
- Żadnego "ale"- przerwał mi- Jeśli boisz się, że ktoś się o tym dowie to możesz przestać. Nikomu nie powiem. Jak już Ci wczoraj mówiłem, nie mam zamiaru się z niczego tłumaczyć tej czwórce wariatów, więc nie masz się co martwić.
- To co im powiesz?
- Prawdę- zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego zdziwiona. To w końcu im powie czy nie?- Jeśli zapytają się gdzie byłem to odpowiem, że tutaj, ale pominę część o tym jak się pokłóciliśmy, następnie pogodziliśmy, bo to nic ciekawego, skoro dzieje się to niemal codziennie oraz to, że zamiast spać na łóżku Savana spałem z Tobą. Co oczywiście wydarzyło się całkiem przypadkiem i niezamierzenie- zaznaczył i uśmiechnął się do mnie ciepło, na co odpowiedziałam tym samym.
Jego nieco zmieniona wersja wydarzeń wydawała się odpowiednia do przekazania jej światu. Przecież nic takiego się nie wydarzyło. "Nie no wcale..." Ty to jak zwykle wszystko musisz nadinterpretować. Nie widziałaś z jakim spokojem i niewzruszeniem o tym mówił? "Pasuje Ci to?" Nie wiem, ale widocznie na nim nie wywarło to żadnego wrażenia "A na Tobie?" Pass.
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Zaskoczyło mnie to, ponieważ Savan ma klucz do pokoju, więc po co miałby pukać skoro mógłby bez problemu wejść? Styles spojrzał na mnie równie skonsternowany, a ja jedynie wzruszyłam ramionami dając mu do zrozumienia, że nie mam pojęcia kto to może być. Przez myśl przeszło mi czworo jego kumpli, ale Ci pewnie jeszcze śpią po całonocnej balandze. Przekręciłam zamek, a w progu zobaczyłam mojego chłopaka. A może powinnam powiedzieć "byłego chłopaka"?
- Tomek?- zadałam to samo pytanie, z takim samym zaskoczeniem w ciągu ostatnich kilku godzin i wcale mi się to nie podobało. Styles słysząc jego imię od razu pojawił się przy moim boku jakby chciał mnie przed nim obronić. Gdyby wzrok zabijał, Tomek leżałby już martwy w kałuży krwi, a wokół jego ciała kręciłoby się z tuzin policjantów próbując stwierdzić przyczynę jego zgonu.
- Możemy porozmawiać?- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, w ogóle nie zwracając uwagi na mojego "rycerza" bez koszulki. Czy on mógłby się w końcu ubrać? Rozprasza mnie.
Bez słowa odsunęłam się robiąc mu przejście, ale mój samozwańczy bohater zastąpił mu drogę.
- To nie jest najlepszy pomysł- odezwał się przez zaciśnięte zęby.
- Z tego co widzę, Kasia ma inne zdanie na ten temat- Tomek wskazał na mnie ręką i bezczelnie się do niego uśmiechnął. To nie skończy się dobrze. Trzeba interweniować. Stanęłam pomiędzy nimi, skierowując mordercze spojrzenie Loczka na mnie.
- Idź do siebie- odezwałam się najspokojniej jak mogłam.
- Ale...
- Idź. Poradzę sobie. W razie czego przyjadę do was albo zadzwonię, ok?
Chłopak niechętnie skinął głową i zarzucając na siebie wczorajszą koszulę wyszedł z pokoju nie mogąc sobie darować szturchnięcia barkiem swojego wroga. Co za dzieciak...
Siedziałam na łóżku oparta o wezgłowie i obserwowałam jak Tomek kręci się w tę i z powrotem po pokoju.
- Wydaje mi się, że pobicie rekordu w chodzeniu w kółko w tym samym miejscu, przy okazji robiąc dziurę w podłodze w niczym Ci nie pomoże...- zagadnęłam.
- Wiem- odparł zdenerwowany podchodząc do mnie bliżej i zajmując miejsce na przeciwko- Po prostu nie wiem od czego mam zacząć- westchnął, a ja lekko się spięłam. Nie brzmi to ciekawie...
- Może powinieneś zacząć od początku?- zaproponowałam co wywołało uśmiech na jego twarzy. Co ja takiego powiedziałam?
- To nie jest aż tak długa historia.
- Tym lepiej. Mniej będziesz musiał się męczyć i może w końcu się rozluźnisz. Nie lubię kiedy jesteś przy mnie taki zdenerwowany. Tak właściwie to pierwszy raz widzę Cię takigo i wcale mi się to nie podoba.
- Mi też nie- przyznał- W takim razie pora abyś dowiedziała się całej prawdy.
Przełknęłam głośno ślinę i ruchem ręki dałam mu znak żeby zaczął. To nie wróży nic dobrego...
Uważnie rejestrowałam każde wypowiedziane przez Tomka słowo. Historia, którą mi opowiadał przypominała mi te z książek Gaby, których byłam zmuszona słuchać kiedy upierała się, że poczyta mi na głos. Dwoje ludzi, którzy znają się od dziecka gdyż ich rodzice są najlepszymi przyjaciółmi zostają sobie "przeznaczeni". Problem w tym, że to nie los tak zdecydował, a jak to się teraz ładnie mówi- opinia publiczna, czyli wszyscy ich znajomi i sąsiedzi stwierdzili, że w przyszłości będą "parą idealną", założą dom, będą mieli siedmioro dzieci i będą żyli długo i szczęśliwie aż do późnej starości. Szkoda tylko, że takie rzeczy działają prawidłowo tylko w książkach. Nasza historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Jest to jedna z rodzaju tych, gdzie jedno z nich w trakcie trwania jakby nie było ustawionego od samego początku związku zakochuje się w kimś innym, w tym przypadku w pięknej szatynce o imieniu Caroline, która z pochodzenia jest Francuzką. Jak to zwykle bywa poznał ją na jednym ze swoich plenerowych wyjazdów i tak oto zaczął się ich romans. Oczywiście w obawie przed zranieniem swojej pierwszej dziewczyny ukrywa przed nią ten fakt do momentu aż przypadkiem wpadają na siebie (tym razem w klubie) i cała prawda wychodzi na jaw. Aktualnie jesteśmy na rozdziale gdzie skruszony chłopak, wyjaśnia jak do tego doszło i naprawdę żałuje. Proszę nie doszukiwać się w słowie "naprawdę" sarkazmu czy ironii.
- Chyba niczego nie pominąłem- skończył biorąc głęboki wdech i czekając na moją reakcję. Odwróciłam na chwilę od niego wzrok i starałam poukładać sobie to wszystko w głowie.
- Mogę Cię o coś spytać?- ponownie skupiłam się na jego osobie, a on przytaknął- Pamiętasz kiedyś gdy wróciłeś z Francji zapytałam w ramach żartu czy poznałeś jakieś ładne Francuzki...- kolejne nieme potwierdzenie- Byłeś już z nią wtedy?
- Nie- odparł pewnie i wiedziałam, że nie kłamie- Dopiero co ją poznałem. Zacząłem się z nią umawiać po moim drugim wyjeździe.
- Powiedziałeś jej o mnie?
- Tak. Powiedziałem jej po tym jak pierwszy raz mnie pocałowała.
- A ona co na to?- to dosyć zaskakująca informacja. Każdy inny w życiu by się nie przyznał, że ma kogoś na boku.
- Była zaskoczona. Zaczęła mnie przepraszać, że to było silniejsze ode niej i...
- Wtedy to Ty ją pocałowałeś- dokończyłam za niego, a on otworzył szeroko oczy.
- Skąd Ty to...
- Tomek...- pokręciłam z politowaniem głową- Znam Cię od zawsze. Potrafię przewidzieć jak się zachowasz, co powiesz... Co prawda nie sądziłam, że tak długo będziesz mnie oszukiwał, ale to nie zmienia faktu, że połowę tej historii sama dopowiedziałam sobie zanim Ty skończyłeś mówić- uśmiechnęłam się do niego zadowolona, że udało mi się go rozgryźć.
- Jesteś gorsza niż wykrywacz kłamstw- odparł i oboje zaczęliśmy się śmiać- Nie wydaje Ci się, że ta cała sytuacja jest strasznie pokręcona?
- Użyłabym raczej słowa "popieprzona" ze względu na mój udział w niej- poprawiłam go, a moja wypowiedź wywołała kolejną salwę śmiechu przez co atmosfera nieco się rozluźniła.
- Tak. To bardziej pasuje- przyznał mi rację- Gdybyś była normalna krzyczałabyś teraz na mnie i wyzywała od najgorszych, a zamiast tego siedzisz spokojnie i się ze mną śmiejesz- na słowa "gdybyś była normalna" od razu przypomniałam sobie o Styles'ie, który ciągle mi to powtarza. Czemu akurat teraz o nim myślę?
- Pragnę jedynie zaznaczyć, że nie jestem "nienormalna". Ja po prostu nie jestem mainstremowa- wzruszyłam bezradnie ramionami tłumacząc, że to nie moja wina.
- Jesteś wspaniała.
- Przestań...- mój humor od razu się pogorszył- Wiesz, że to dość niebezpieczny temat...- przypomniałam mu.
- Wiem. Przepraszam- usiadł obok mnie i objął ramieniem- I przepraszam za to, że pomimo tego, że wiem jak wyjątkowa jesteś nie umiem pokochać Cię w taki sposób w jaki bym chciał- pocałował mnie w czubek głowy, a ja wtuliłam się mocniej w jego bok, a moje oczy wypełniły się łzami.
- Tomek?- uniosłam głowę i skrzyżowałam nasze spojrzenia- Odejdziesz?
- Słucham?- zmarszczył brwi nie rozumiejąc co mam na myśli.
- Pytam czy mnie zostawisz. Jeśli tak to w porządku. Mogłam się domyślić, że prędzej czy później to zrobisz. Wszyscy tak robią. Ty i tak wytrzymałeś ze mną osiemnaście lat co jest oficjalnym rekordem...
- Czyś Ty zwariowała?!- niemal krzyknął i zmusił mnie abym usiadła mu na kolanach- Oczywiście, że Cię nie zostawię! To znaczy jeśli tego nie chcesz. To ja powinienem się bać, że mnie odrzucisz. To ja zawaliłem. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Jesteś dla mnie jak rodzina, jak... siostra. Może nie kocham Cię tak jak inni uważali, że kiedykolwiek będę w stanie. To nie znaczy, że nie kocham Cię w ogóle. Wiesz, że zrobiłbym dla Ciebie wszystko, prawda?- ujął moją twarz w dłonie- Wiesz o tym czy nie?- lekkie skinienie głowy musiało mu wystarczyć bo łzy spływające po moich policzkach odebrały mi zdolność mówienia- Kasia...- przytulił mnie mocno i zaczął głaskać po plecach- Jak mogłaś pomyśleć, że chcę odejść na dobre? To niedorzeczne! Zawsze byłem i będę Twoim najlepszym przyjacielem. Tylko nim. Niestety...- dodał nieco ciszej, ze smutkiem w głosie. Objęłam go ramionami i schowałam twarz w zgłębieniu jego szyi.
- Mogę ją poznać? Caroline?- odezwałam się łamiącym głosem, odważając się jeszcze raz na niego spojrzeć.
- Jasne- uśmiechnął się do mnie ciepło- Ona też chciałaby się z Tobą spotkać i tak się składa, że czeka na dole.
- Zostawiłeś ją w lobby?- zapytałam zdziwiona.
- A co miałem ją tu przyprowadzić i kazać jej czekać pod drzwiami?
- Masz rację- palnęłam się ręką w czoło- To nie byłoby dobre rozwiązanie. Zadzwoń po nią. Niech przyjdzie na górę. Moglibyśmy pójść na jakąś kawę albo coś?- zaproponowałam.
- Chętnie, ale za niedługo mamy samolot do Londynu. Przyjechaliśmy tu tylko w odwiedziny do moich dziadków- oznajmił, a ja skinęłam głową. Miałam okazję ich poznać. Wspaniali ludzie- Może gdy wrócisz do Londynu to się umówcie? Caroline przenosi się do Anglii.
- Dla Ciebie?
- Na moją uczelnię, na studia. A ja to taki bonus- określenie jego jako bonus zabrzmiało dość zabawnie.
- Fajne bonusy dają u was na uczelni. Może powinnam się tam zapisać?- poruszyłam wymownie brwiami.
- Przykro mi, ale z Twoją zdolnością do robienia zdjęć czy malowania możesz liczyć co najwyżej na etat sprzątaczki- odgryzł się, a ja pokazałam mu język.
- Myślę, że na to stanowisko też by mnie nie przyjęli gdyby zobaczyli bałagan w moim pokoju.
- Słuszna uwaga- przyznał- W takim razie zostaje Ci komponowanie, ewentualnie zarejestrowanie się jako bezrobotna.
- Myślę, że na razie wybiorę opcję numer jeden. Chociaż popracuję jeszcze trochę ze Styles'em i być może rzucę tą robotę.
- Sądziłem, że jest między wami lepiej kiedy go dzisiaj zobaczyłem. Bez koszuli...- posłał mi wymowne spojrzenie, a ja zganiłam go wzrokiem.
- To tylko mój podopieczny. Został tu bo nie miał swojego klucza po tym jak opuściłam klub, a on wybiegł za mną. Nic nas nie łączy.
- To dobrze- odparł, ciągnąc mnie za rękę w stronę wyjścia.
- Czemu?- uniosłam zaskoczona do góry brwi.
- Nie lubię go. Lepiej niech trzyma się od Ciebie z daleka.
Nie skomentowałam jego słów. Zamiast tego szybko się ubrałam i wlokąc się za nim poszłam poznać jego nową dziewczynę.
Szatynka siedziała na jednej z białych, skórzanych kanap i nerwowo bawiła się telefonem. Muszę przyznać, że Tomek ma oko. Ubrana w krwistoczerwoną sukienkę, czarne rajstopy i wysokie kozaki na obcasie przyciągała spojrzenia zarówno Panów jak i Pań. Dobrze, że Tomek nie jest typem zazdrośnika bo cały czas chodziłby znerwicowany albo przywiązał ją do kaloryfera i nigdzie samej nie wypuścił. Dziewczyna gdy tylko go zobaczyła szeroko się uśmiechnęła i ruszyła w naszym kierunku. Z kolei gdy dostrzegła mnie jej uśmiech nieco zmalał, ale dalej był ciepły i przyjazny. Nie wiem czy ja bym się tak cieszyła na widok byłej dziewczyny swojego chłopaka.
- Tylko błagam nie zachowuj się jak przy swoich klientach- zdążył mi jeszcze szybko szepnąć na ucho zanim dziewczyna znalazła się tuż przed nami.
- Cześć!- podała mi rękę- Jestem Caroline.
- Wiem- odpowiedziałam odruchowo, chłodnym tonem, ale szybko zmieniłam go na ten mniej oficjalny- Kasia. Naprawdę miło mi Cię poznać pomimo tego... wszystkiego- machnęłam rękami nie za bardzo wiedząc jak ubrać w słowa to co chciałam powiedzieć.
- To dość popieprzone- przyznała, a ja słysząc jedno z moich ulubionych słów, w połączeniu z jej francuskim akcentem zaśmiałam się pod nosem- Chciałabym Cię lepiej poznać jeśli nie masz nic przeciwko. Tomek mi tyle o Tobie opowiadał...
- Doprawdy? Ja o Tobie dowiedziałam się wczoraj wieczorem...- nie zdążyłam ugryźć się w język, a Caroline pobladła- Żartowałam!- mrugnęłam do niej okiem- Chętnie wyskoczę na jakąś kawę i ciastko, ale słyszałam, że niedługo macie samolot. Może kiedy wrócę do Londynu?
- Jasne! Byłoby super!- promienny uśmiech powrócił na jej idealną twarz.
- Skontaktuję się z Tomkiem i jakoś się umówimy, ok?
- Pasuje- odpowiedziała radośnie odważając się stanąć nieco bliżej swojego chłopaka. Czy ona też się mnie boi?
- Przykro mi, ale naprawdę musimy już lecieć- wtrącił się Tomek i ściskając mnie pożegnał się, a Caroline ograniczyła się do bezpiecznego uścisku dłoni. Na bank się mnie boi.
- Dajcie znać jak dolecicie- poprosiłam, a oni przytaknęli głowami. Pomału zaczęli znikać mi z pola widzenia, kiedy ich zawołałam.
- Tomek!- podbiegłam do niego, a on stanął zaskoczony- Mogę się jeszcze o coś spytać?
- Pewnie- zerknął na dziewczynę obok i puścił do niej oczko- O co chodzi?
- Kiedy się zorientowałeś, że ten cały nasz związek to nieporozumienie?
Chłopak przez chwilę wpatrywał się we mnie, zaskoczony moim pytaniem, ale ostatecznie zdecydował się odpowiedzieć.
- Kiedy poznałem Caroline- zauważyłam jak mocniej ściska jej dłoń- Spotykając osobę, która jest Ci przeznaczona po prost to czujesz. Czasami radość, a czasami obawę czy nawet nienawiść. W końcu od miłości do nienawiści krótka droga.
- Dopiero wtedy?
- Nie. Wcześniej też czułem, że to nie do końca to. Przypomnij mi kiedy ostatni raz powiedzieliśmy sobie, że się kochamy?- otworzyłam usta żeby mu odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęłam- Właśnie...- uśmiechnął się ciepło- Sądzę, że oboje wiedzieliśmy to od dawna tyle tylko, że ja pierwszy dopuściłem do siebie tą myśl. Nie winiłbym Cie gdybyś to Ty odkryła to przede mną. W pewnym sensie wolałbym żeby tak się stało.
Ostatni raz przytulił mnie, całując w czoło i wraz z Caroline znikli za szklanymi, obrotowymi drzwiami.
Wracałam do swojego pokoju, kiedy dostałam smsa od Martina.
"Wpadnij na chwilę do chłopaków. Mam do Ciebie interes. Max"
Cofnęłam się kilka kroków i bez zbędnych ceregieli weszłam do hotelowego cyrku, w którym mieszkało pięć małp. Dzisiaj dodatkową atrakcję stanowił osioł o imieniu Savan i niedźwiedź Max. Pomieszczenie wyglądało jakby przebiegło przez nie dzikie stado. Tym razem przebili nawet mnie.
- Jestem!- odezwałam się chcąc zwrócić na siebie uwagę- Co to za interes, który na pewno będzie mnie sporo kosztował?- przysiadłam obok Maxa, jednocześnie pisząc do Gaby. Już mogę zacząć wyobrażać sobie jak sadza mnie na naszej kanapie i przesłuchuje pragnąc znać każdy szczegół wczorajszego wieczoru i dzisiejszego poranka.
- Płakałaś?- zapytał przyglądając się uważnie mojej twarzy.
- Wydaje Ci się- skłamałam- Po prostu jestem zmęczona i chciałabym się położyć. Mógłbyś zatem powiedzieć czego chcesz?
Czułam jak sześć par oczu z równą intensywnością mnie obserwują próbując rozgryźć czy mówię prawdę czy nie, ale postanowiłam ich zignorować. Taki był plan, jednak osioł Savan postanowił mi go zepsuć. Jak ja go czasami nienawidzę...
- Kasia co się wczoraj stało?- spytał zajmując miejsce obok. Przeczesałam włosy palcami i krzywo się do niego uśmiechnęłam.
- Przedstawię Ci wersję skróconą jeśli pozwolisz. Widziałam wczoraj jak Tomek całował się z jakąś dziewczyną. Dzisiaj do mnie przyszedł, pogadaliśmy sobie, oficjalnie zerwaliśmy z czego na pewno bardzo się cieszysz, ale zakazuję Ci robić z tej okazji wielką imprezę. Potem poznałam jego nową dziewczynę oczywiście tą samą, która była w klubie. Ma na imię Caroline, jest Francuzką, która przeprowadza się do Londynu i po powrocie mamy umówić się na kawę. Wystarczy czy wolisz to w formie eseju lub czegoś takiego?- wbiłam w niego mój wściekły wzrok, a on otworzył szeroko oczy jak i usta. Podobnie jak pozostałe towarzystwo.
- Jezu... Tak strasznie mi przykro...- próbował mnie przytulić, ale wstałam z miejsca i podeszłam do wielkiego okna.
- Przestań kłamać- prychnęłam- Dobrze wiem, że w środku skaczesz z radości i już nie możesz się doczekać aż przekażesz te jakże wspaniałe wieści Anie.
- To nie tak!- bronił się, ale Styles wszedł mu w słowo.
- Umówiłaś się na kawę z dziewczyną, z którą Cię zdradzał?- spytał bardziej wkurzony niż zaskoczony.
- O co Ci chodzi?- zwróciłam się w jego kierunku czekając na wyjaśnienia.
- Zwariowałaś?! Jak w ogóle mogłaś zgodzić się na jakąkolwiek rozmowę po tym co Ci zrobił?- krzyknął na mnie, a Maxa wbiło w fotel. W końcu będzie miał okazję zobaczyć naszą dwójkę w akcji. Ktoś powinien mu powiedzieć żeby leciał po popcorn i cole.
- A co Cię to interesuje? Wybacz, ale to ja podejmuję decyzję z kim chcę rozmawiać i o czym, a w tym momencie Ty jesteś na samym końcu tej listy- odpowiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Chłopak złapał mnie za rękę i przytrzymał przyciągając mnie bliżej do siebie.
- HARRY!- usłyszałam chór głosów próbujących interweniować, ale teraz już na to za późno.
- Jeszcze z Tobą nie skończyłem...- warknął na mnie mocniej zaciskając dłoń na moim przedramieniu.
- Ale ja tak! Wkurzasz się bo pomimo tego co się wydarzyło potrafię dojść z nim do porozumienia i zakończyć to wszystko w cywilizowany sposób bez podnoszenia głosu, co z Tobą jest niemożliwe! Może gdybyś nauczył się panować nad swoimi emocjami też mógłbyś się ze mną zaprzyjaźnić tak jak ja z Tomkiem, ale nie...
- Przyjaźnić?- zaśmiał się głośno- Masz zamiar się z nim przyjaźnić?!
- Tak.
- Ty naprawdę jesteś nienormalna!- krzyknął wyrzucając ręce do góry.
- Harry!- kolejne ostrzeżenie tym raz tylko do Kotechy i Louisa. Pozostali siedzieli na swoich miejscach i obserwowali zajście z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Wiesz co Ci powiem Styles? Nic Ci do do tego z kim się zadaję i z kim mam jakie relacje. Nikt mnie nie zna lepiej niż Tomek. Nikt nie wiem ile razy płakałam zamknięta w swoim pokoju kiedy wszyscy inni korzystali z życia. Nikt nie wie ile razy traciłam nadzieję, że moje życie w końcu się ułoży na nowo. Nikt nie zna myśli, które kotłują się w mojej głowie kiedy jestem smutna i jak straszne potrafią być. Nikt tego nie wie oprócz niego, więc wybacz, ale nie mam zamiaru zrezygnować z jedynej osoby, która zna mnie lepiej niż ja samą siebie!- skończyłam ledwo łapiąc oddech. Czułam jak pod moje powieki napływa nowa fala łez, już druga dzisiejszego dnia. Jeśli się przed nim rozkleję to tego nie przeżyję.
- A wiesz czemu tak jest? Czemu tylko on wie o tym wszystkim? Przez Ciebie!- wytknął mnie palcem- Sama sobie jesteś temu winna. Udajesz, że wszystko jest w porządku i to jest Twój problem. Boisz się otworzyć przed innymi ludźmi. Nie mówisz nikomu jaka walka toczy się wewnątrz Ciebie. Zachowujesz się jakbyś była najszczęśliwszą osobą na świecie, że masz perfekcyjne życie. Wszyscy uwierzyli w tą szopkę, nawet Ty zaczęłaś w nią wierzyć co dowodzi tego czemu tak długo byłaś w związku, który nie miał prawa istnieć. Ale to wszystko to gówno prawda! Doskonale zdajesz sobie z tego sprawę kiedy jesteś sama, w swoim pokoju, w nocy. Wtedy wszystkie myśli, które odpychasz na bok w ciągu dnia powracają ze zdwojoną siłą i nie możesz sobie z nimi poradzić! Przykro mi Kate, ale muszę Cię rozczarować. Ja nie dam się na to nabrać.
On również wziął spory wdech kiedy skończył. Jego klatka piersiowa ciężko unosiła się w górę i w dół jakby właśnie przebiegł maraton. Ja z kolei nie oddychałam w ogóle. Zaprzestałam tej czynności po jego drugim zdaniu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak bardzo chciałam być na niego zła, sięgnąć po stojący po mojej lewej stronie wazon i rozbić go na jego przemądrzałej głowie, ale nie mogłam. Jedyne uczucie jakie mnie teraz ogarniało to przerażenie. Przerażenie, że może mieć rację. Że ma rację. To wszystko co powiedział... To jest prawda. Wcale nie poradziła sobie z moją przeszłością. Dalej jest tak samo. Nie wiedziałam czy bardziej bolało mnie to, że ktoś to odkrył czy to, że przez niego dowiedziało się o tym więcej osób niż chciałam. W ogóle nie chciałam żeby ktokolwiek się o tym wiedział, a on tak po prostu to wszystkim wyjawił.
Kilka minut stałam w miejscu bojąc się ruszyć. Nawet najmniejszy ruch mógł sprawić, że rozpadłabym się na milion kawałków bez możliwości ponownego złożenie mnie w całość. Dopiero kiedy do Styles'a dotarło to co przed chwilą powiedział zaczęłam jako tako myśleć.
- Kate... Przepraszam. Ja nie chciałem. To wszystko jakoś tak samo...- podniosłam do góry dłoń aby mu przerwać.
- Samo...- powtórzyłam szeptem i w tym samym momencie nie wytrzymałam. Łzy uwolniły się spod moich powiek, zalewając całą twarz, a ciało zaczęło drżeć zupełnie tak jak mój głos- Istnieje pewna lista, na której zajmujesz czołową pozycję. Jest to lista ludzi, których nigdy w życiu nie chciałabym spotkać. Niestety popełniłam najgorszy błąd swojego życia i masz rację. Sama jestem sobie temu winna. Odkąd Cię poznałam jestem kłębkiem nerwów. Nie wiem co się ze mną dzieję, co mam o tym wszystkim myśleć, ani nawet co czuję. Żałuję, że nie mogę cofnąć czasu i zmienić biegu wydarzeń. Na szczęście ja w przeciwieństwie do innych potrafię uczyć się na błędach choć przyznaję, że wyciągnięcie lekcji z poznania Ciebie zajęło mi więcej czasu niż sądziłam- wzięłam głęboki oddech zanim kontynuowałam- Nie obwiniaj się. To moja wina. Powinnam się domyśleć jak to się skończy. Ty po prostu taki jesteś. My tacy jesteśmy. Nie potrafimy wytrzymać ze sobą dłużej niż trzy minuty bez kłótni.
- To nie tak...- próbował coś powiedzieć, ale nie miałam zamiaru go dłużej słuchać. Zamiast tego podeszłam do Savana.
- Nie proś mnie więcej o to aby dała komuś drugą szansę, a gdy będziesz chciał żebym zaczęła z kimś współpracować lepiej najpierw dobrze go poznaj zanim znowu wpakujesz nas w jakieś bagno. A co do Ciebie Max...- zwróciłam się w jego stronę- Zadzwoń do mnie wieczorem z tym, z czym tu przyszedłeś. Teraz wybacz, ale nie mam ochoty na omawianie nowych spraw biznesowych.
Nikt nic nie powiedział kiedy wolnym krokiem wyszłam z pokoju. Zaraz po tym jak zamknęłam drzwi w swoim, pobiegłam do łazienki i osuwając się po zimnej ścianie na podłogę wybuchnęłam głośnym płaczem.
*Tekst z piosenki Snow patrol- Chasing cars
Z początku byłem tak zaaferowany tym, że jest przy mnie, tak blisko, że nawet nie zauważyłem jak atmosfera diametralnie się zmieniła. Szeptałem (czytaj- próbowałem przekrzyczeć tłum i głośną muzykę) wprost do jej ucha, komplementując jej ubiór i umyślnie starając się ją zawstydzić żeby schowała swoje zaróżowione policzki w zagłębieniu mojej szyi, ale coś było nie tak. W pewnym momencie moja piękna partnerka... "Twoja? Żarty sobie robisz?" zastygła w miejscu i wypowiedziała słowo, a właściwie imię, od którego włos jeży mi się na głowie, a pięści samowolnie się zaciskają. Dalej z dłońmi spoczywającymi na jej biodrach, podniosłem niechętnie wzrok aby sprawdzić co się dzieje. Widok przede mną był dość interesujący. Chłopak, który wyglądał dokładnie tak jak Tom... T... Tooo... Ugh! Wiadomo kto... całował pewną całkiem ładną szatynkę. "Zapomniałeś kogo masz przed sobą?" Ja tylko stwierdzam fakty! To nic złego. Poza tym wiadomo, że nikt nie możesz równać się z Kate. "To może zamiast przyglądać się tej tajemniczej dziewczynie, zwróciłbyś łaskawie uwagę na to co dzieje się przed Tobą?" O kurwa! "Idiota".
Przez to wszystko nawet nie zauważyłem kiedy chłopak z wielkim uśmiechem na twarzy obrócił się w naszą stronę i dostrzegł Kate. W tym momencie mina mu zrzedła i od razu ruszył w naszą stronę. Dziewczyna jeszcze przez chwilę stała w moich ramionach, ale z każdym kolejnym krokiem T... Sorry, ale nie dam rady... zaczynała coraz bardziej drżeć. Gdy chłopak był już dosłownie na wyciągnięcie ręki brunetka wyrwała się z mojego uścisku i przedzierając się przez szalejący tłum skierowała się do głównego wyjścia. Tom... Ten, którego imienia nie wolno wymawiać, próbował ją złapać, ale go powstrzymałem.
- Puść mnie!- warknął na mnie rozzłoszczony, ale nic sobie z tego nie robiłem.
- Zostaw ją w spokoju! Zdradzasz ją na jej oczach i myślisz, że pozwolę Ci za nią pójść?- prychnąłem pod nosem- Po moim trupie!
- To akurat da się załatwić...
Wystartowaliśmy do siebie z zaciśniętymi pięściami, ale w ostatnim momencie powstrzymali nas Zayn i Liam. Skąd oni się tu wzięli? W sumie to nie ma znaczenia. Najważniejsze, że dzięki nim uniknęliśmy rozlewu krwi, choć nie ukrywam, że próbowałem się im wyrwać i dołożyć temu zakłamanemu... Na szczęście Payne stanął przede mną i trzymając mnie mocno za ramiona powiedział:
- Idź za nią. My się nim zajmiemy.
Mając do wyboru walkę z sami wiecie kim i pobiegnięcie za obiektem moich ukrytych westchnień... "Ukrytych? Chciałbyś" zdecydowałem się na to drugie, choć wybór wcale nie był taki łatwy jakby mogło się wydawać. Chęć przywalenia... "Mógłbyś w końcu ruszyć dupę i iść za nią? Zaraz nie będziesz mógł jej znaleźć!" Słuszna uwaga, ale z łaski swojej zamknij się już!
Opuściłem klub, a zimne powietrze wstrząsnęło moim ciałem pomimo ciepłej kurtki. Rozglądałem się dookoła w poszukiwaniu znajomej mi twarzy, ale nigdzie jej nie widziałem. Ruszyłem przed siebie zaczepiając każdą napotkaną dziewczynę w granatowej sukience mając nadzieję, że w końcu natknę się na tą właściwą. Gdy górę zaczęła brać frustracja i zdenerwowanie zauważyłem jak niewielka postać chodzi w tę i z powrotem w jednej z opuszczonych uliczek. Po sposobie chodzenia i nerwowym bawieniu się pierścionkiem od razu wiedziałem, że to ta osoba, której szukam. Jednak opłacało się przyglądać się jej tyle godzin... Podszedłem do niej powoli, a ona nawet mnie nie zauważyła dopóki się nie odezwałem:
- Kate...
Dziewczyna zatrzymała się stając ze mną twarzą w twarz. Dopiero teraz zorientowałem się jak trzęsie się z zimna, ponieważ jedyne co ma na sobie to ta przeklęta sukienka. Szybko zdjąłem swoją kurtkę i nałożyłem jej na ramiona. Przez chwilę zastanawiałem się czy ją do siebie przytulić, aby ją nieco ogrzać, ale widząc jej nieodgadniony wyraz twarzy nie byłem przekonany czy to najlepszy pomysł. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Postawiłem na dialog. O ile można to tak nazwać...
- Wszystko w porządku?- uniosłem jej podbródek aby na mnie spojrzała, ale jej wzrok był pusty. Zupełnie jakbym był przeźroczysty, a ona oglądała coś znacznie ciekawszego tuż za mną. Obróciłem się sprawdzając czy czasem nikogo tam nie ma, ale alejka była pusta. Byliśmy tylko my- Proszę Cię, odezwij się...- tylko cisza- Kate, błagam! Przerażasz mnie!
Dziewczyna w końcu mnie zauważyła, ale zamiast cokolwiek powiedzieć zdjęła moją kurtkę i zwinnie mnie wymijając ruszyła w nieznanym mi kierunku.
- Czekaj! Gdzie Ty idziesz?!- krzyknąłem, próbując ją zatrzymać. Chwyciłem ją za przedramię, a ona szybko uwolniła się z mojego chwytu.
- Nie wiem!- krzyknęła tak głośno, że echo rozniosło się po sąsiednich budynkach- Nie wiem. Ja... Nie wiem co powinnam zrobić...- dodała już ciszej i schowała twarz w dłoniach.
Było mi jej strasznie żal, choć ona na pewno nie chciała aby ktoś teraz się nad nią użalał. Jednak jej widok, kiedy chyba pierwszy raz w życiu nie wie jaką podjąć decyzję sprawił, że moje serce rozpadło się na tysiące kawałków. Wyglądała jak zagubione dziecko, które nie wie gdzie jest jego mama i w którą stronę iść aby ją odnaleźć. Stała tam, na środku zaśnieżonej alejki, kilka kroków ode mnie, trzęsąc się z zimna, a wzrok miała utkwiony w czubkach swoich butów. Nie do końca wiedziałem jak jej pomóc. Przecież tak naprawę ja nic o niej nie wiem. Kilka mało znaczących faktów z jej życia, których dowiedziałem się od Gaby, Savana ewentualnie od niej samej kiedy to przez przypadek coś jej się wymskło. Jedyne czego byłem pewien to to, że muszę być stanowczy, ale nie mogłem też przesadzić, żeby nie rozpocząć kłótni. Tego na pewno teraz nie potrzebowała.
Jeszcze raz założyłem kurtkę na jej wątłe ramiona i potarłem je kilka raz chcąc ją nieco rozgrzać. Jakim szokiem, a zarazem przyjemnością było dla mnie to, że dziewczyna po chwili wtuliła się w moje ciało, ciasno zaciskając ramiona wokół talii i chowając twarz w klatce piersiowej. "No przytul ją baranie!" Jak moje drugie Ja powiedziało tak zrobiłem. Objąłem ją i przycisnąłem mocniej do siebie, opierając podbródek na jej głowie.
- Styles?- Kate poluźniła nico swój uścisk i spojrzała mi prosto w oczy- Chciałabym wrócić do hotelu. Mógłbyś mnie tam zabrać?- spytała cicho, a ja czułem nieodpartą chęć zaopiekowania się nią.
- Oczywiście- uśmiechnąłem się do niej "wesoło" choć podejrzewam, że nie byłem za bardzo przekonywujący- Chodź. Znajdziemy jakąś taksówkę- chwyciłem ją za rękę i przyciągając ją do swojego boku skierowałem się do pierwszego lepszego samochodu z napisem "Taxi".
Szwecja, Sztokholm, hotel Grand
Droga do hotelu przebiegła w kompletnej ciszy. Kate przez cały czas była skupiona na molestowaniu materiału swojej sukienki, a ja jak to zwykle bywa byłem skupiony na niej. W tym aspekcie nic się nie zmieniło, nie ważne w jakiej sytuacji się aktualnie znajdujemy. Chociaż to było normalne, bo o jej zachowaniu nie mogę tego powiedzieć. Jeszcze nigdy nie czułem się przy niej tak nieswojo. Już chyba wolę jak się na mnie drze, że nie wiem nic o życiu i daje mi jasno do zrozumienia, że ma mnie dość, a gdyby tylko mogła to pochowałaby mnie żywcem, odkopała i zakopała jeszcze raz. Teraz... Cisza, która przeniosła się z wnętrza taksówki do windy powoduje gęsią skórę na moim ciele. A może to dlatego, że tak zmarzłem? Nie ważne. Ważne jest to, że jeśli zaraz, któreś z nas czegoś nie powie albo nie zatrzymamy się na naszym piętrze to chyba zwariuję. Oczywiście opcja numer jeden nie wchodziła w grę gdyż Kate najwidoczniej nie miała ochoty na pogawędki, a ja przerażony jej spokojem w mojej obecności nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Bałem się, że palnę coś głupiego i będzie jeszcze gorzej. Pytanie tylko czy się da? Chyba wolę nie próbować... Dzięki Bogu winda się zatrzymała i niemal wypchnąłem z niej dziewczynę, która gdyby nie moja pomoc to weszłaby w ścianę i pewnie nawet by tego nie zauważyła. Czy ona mogłaby zacząć zachowywać się normalnie?! Cokolwiek to znaczy...
Stanęliśmy pod jej pokojem. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że nie wzięła ze sobą swoich rzeczy, a kartę od mojego pokoju ma Louis. "Świetnie". Przejechałem palcami przez włosy zastanawiając się co dalej. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić jaką miałem minę gdy Kate wyciągnęła zza swojego dekoltu klucz. Pewnie gdyby nie wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu minut i stanu mojego ciała, który można było określić jako jedna wielka bryła lodu miałbym problem z... Hmm... Opanowaniem swojego temperamentu i mogłoby to się źle skończyć, a tak przynajmniej zrobiło mi się trochę cieplej. Chyba można to tak ująć. Ewentualnie zamiast słowa "cieplej" mógłbym użyć "gorąco".
W międzyczasie gdy ja rozmyślałem nad tym "co by było gdyby..." Kate weszła do środka, a ja dalej stałem w holu jak ten kołek. Szybko się opamiętałem i uprzednio zamykając za sobą drzwi, usiadłem obok niej na łóżku.
- Cieplej Ci?- zapytałem nie licząc na żadną odpowiedź. Ostatecznie musiało mi wystarczyć skinienie głowy, które było tak minimalne, że żeby je zauważyć bez większego trudu, musiałbym patrzeć na nią przez lupę.
Nieproszona cisza, która nie odstępowała nas na krok zaczęła wypełniać pokój. Miałem wrażenie, że odbija się echem od ścian tak jak krzyk Kate w uliczce, nie tak dawno temu. Co ja bym dał żeby jeszcze raz się tak uniosła... W pewnym sensie moje modlitwy zostały wysłuchane kiedy to brunetka zaczęła bawić się zamkiem od mojej kurtki, ale nie tego oczekiwałem. Położyłem swoją dłoń na jej żeby przestała.
- Mogłabyś opanować swoje tiki nerwowe i w końcu się do mnie odezwać?
- Zimno Ci?- zapytała nawet na mnie nie patrząc- Mogę dać Ci bluzę Savana albo...
- Nie- przerwałem jej. "Jeszcze przed chwilą chciałeś żeby do Ciebie mówiła" Ale nie o jakiejś pieprzonej bluzie!- Jest w porządku.
- To dobrze.
I znów zapanowała cisza. Nie wytrzymam! Obróciłem ją przodem do siebie łapiąc za ramiona i zmusiłem aby na mnie spojrzała ujmując jej twarz w moje dłonie.
- Kate, błagam Cię, porozmawiaj ze mną albo zaraz mnie szlag trafi...
Dziewczyna patrzyła na mnie tym samym, obojętnym spojrzeniem, a ja starałem się za wszelką cenę nie wybuchnąć.
- O czym chciałbyś porozmawiać? Masz jakiś problem?- odezwała się od niechcenia, a krew w moich żyłach zaczynała się pomału gotować. Już dawno zapomniałem o tym, że przed chwilą chodziłem po mrozie w samej koszuli.
- Ja? To chyba Ty masz problem!
- Nie wydaje mi się...- pokręciła przecząco głową, a ja gwałtownie wstałem przechadzając się po pokoju. Jej spokój i opanowanie w tej sytuacji było nie na miejscu i znacząco podnosiło mi ciśnienie. Miałem ochotę na dwie rzeczy. Pierwsza- przywalić w coś, ewentualnie wydrzeć się na nią, że jest nienormalna co jak wszyscy dobrze wiemy doprowadziłoby do absolutnej klęski. Druga- rzucić się na nią i całować ją do utraty tchu lub do momentu aż uda jej się ode mnie uciec. Oczywiście opcja numer dwa również byłaby taka sama w skutkach jak jeden o ile nie gorsza. Chociaż... Dzisiaj nie jestem już niczego pewien.
- Żartujesz sobie ze mnie?- uniosłem do góry brwi- Nie dawno widziałaś jak Twój były chłopak Cię zdradzał i chcesz mi powiedzieć, że nic się nie stało? Że nie masz o czym pogadać?
- Moment...- uniosła do góry rękę aby powstrzymać mój potok słów- Tak w woli wyjaśnienia. Czemu nazywasz Tomka moim byłym chłopakiem?
- Nie wymawiaj przy mnie tego imienia...- zagroziłem.
- Jeszcze nie skończyłam!- tak! Moja Kate wraca do akcji! "Ile razy mam Ci powtarzać, że ona nie jest Twoja?" Jeszcze- Czemu miałabym się zwierzać z czegokolwiek akurat Tobie i na koniec co Ci do tego?
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że mu to tak po prostu wybaczysz?!
- Uważam, że powinnam dać mu szansę chociaż się wytłumaczyć- odparła, a ja zacisnąłem pięści. "Harry uspokój się... Oddychaj..."
- Ślepa jesteś? On obściskiwał się i całował z jakąś laską, a Ty chcesz pozwolić mu się bronić? Tu nie ma się z czego bronić! Wina jest oczywista i leży tylko i wyłącznie po jego stronie!
- Czyli gdybyś to Ty wywinął taki numer nie chciałbyś móc się jakoś do tego odnieść i próbować nawciskać mi kitu, że to ona się na Ciebie rzuciła albo znaleźć jakieś inne rozwiązanie ukrycia swojej winy?- spytała zakładając ręce na piersi i stając na równych nogach.
- Ja w życiu bym czegoś takiego nie zrobił.
- Jasne...- prychnęła pod nosem.
- Na pewno nie Tobie- powiedziałem patrząc prosto w jej przeszywające mnie na wskroś zielone tęczówki.
Moja odpowiedź odbiła się na jej twarzy niemym szokiem, ale trwało to niecałą sekundę zanim powróciła do swojej postawy obronnej.
- Nie wierzę, że w ogóle rozmawiam z Tobą na ten temat- pokręciła z niedowierzaniem głową i usiadła z powrotem na łóżku.
- Nie rozumiem czemu to jest takie dziwne? Czemu nie możesz przyjąć do wiadomości faktu, że zależy mi na tym żebyś była szczęśliwa?- spytałem z rezygnacją w głosie.
- Bo ja nie rozumiem czemu Ci tak na tym zależy. Przez większość czasu ze sobą walczymy, wkurzamy się nawzajem i staramy się nie pozabijać, a Ty...- urwała i schowała twarz w dłoniach. Wróciłem na swoje poprzednie miejsce, tym razem siadając nieco bliżej niej i odsunąłem jej ręce.
- Co ja?
- Tolerujesz mnie. Co więcej, dzisiaj mogłam na Ciebie liczyć, a tego się nie spodziewałam. To znaczy, nie żebym uważała Cię za kogoś złego, kto nie jest skory do pomocy, tylko po prostu nie wiedziałam, że mógłbyś zachować się tak w stosunku do mnie.
- Kate...- zacząłem, ale nie pozwoliła mi skończyć.
- Nie. Posłuchaj...- westchnęła ciężko po czym wzięła głęboki wdech- Przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłam. Nie powinnam. To co się wydarzyło... Co widziałam... Ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nie wiem co zrobić, jak zareagować ani nawet co myśleć. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie czuję nic. Totalnie. Absolutne zero. Tak nie powinno być, prawda?
- Chyba powinien kierować Tobą gniew albo smutek, ale Ty jesteś inna, więc może u Ciebie to normalna reakcja- odpowiedziałem całkiem poważnie, a ona zaczęła chichotać.
- Inna powiadasz...
- W pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście!- broniłem swojej wypowiedzi.
- Skoro tak mówisz...- uśmiechnęła się do mnie smutno i starła pojedynczą łzę, która spłnęła po jej policzku, ale zaraz za nią pojawiły się następne. Odwróciła twarz w drugą stronę, ale ciągnąc ją za podbródek zmusiłem ją aby na mnie spojrzała. Jej oczy zaczynały robić się czerwone i w końcu byłem w stanie dostrzec w nich jakieś emocje. Nie były z rodzaju tych pozytywnych, ale lepsze takie niż żadne.
- W porządku?- zapytałem ścierając mokre strużki.
- Tak. Ja tylko... Muszę się przebrać z tej beznadziejnej sukienki.
- Wcale nie jest beznadziejna! Jest piękna.
Kate zsunęła ze stóp swoje buty, które odznaczyły swoje piętno, pozostawiając kilka czerwonych śladów na jej bladej skórze. Od razu przypomniał mi się ostatni sylwester.
- Masaż?- zapytałem, wymownie poruszając brwiami za co oberwałem w ramię.
- Lepiej nie. Ostatnio źle to się skończyło- przypomniałam mi.
- Zdecydowanie mogło skończyć się lepiej gdybyś nie wybiegła.
Dziewczyna wywróciła oczami i próbowała ukryć wpływający na jej usta uśmiech.
- Chcesz mi w czymś pomóc czy nie?- zapytała odbiegając nieco od tematu.
- Co tylko sobie zażyczysz- odpowiedziałam nonszalancko i kolejny cios powędrował w to samo miejsce- Dobra, już dobra. Narobisz mi siniaków i ciekawe co chłopaki i Savan sobie pomyślą...
- Styles!- próbowała klepnąć mnie jeszcze raz, ale zdążyłem złapać jej rękę.
- Przecież żartowałem! Nie panikuj. Sam nie mam ochoty się przed nimi tłumaczyć i wysłuchiwać ich teorii na temat tego jak się ich nabawiłem, a uwierz mi, mogłoby to zahaczać o pomoc przybyszów z kosmosu.
- Obstawiam, że byłby to pomysł Louisa lub Nialla.
- Możliwe- odpowiedziałem z uśmiechem zdając sobie sprawę, że zna nas lepiej niż myślałem- To w czym Ci mogę pomóc?
- Mógłbyś mi rozpiąć guzik przy sukience? Sama nie dam rady.
- Propozycja nie do odrzucenia!- szczęśliwy klasnąłem w dłonie, za co znowu oberwałem. Na bank będę miał siniaka.
- Sama to zrobię- machnęła na mnie ręką i ruszyła do łazienki, ale ją zatrzymałem.
- Żartowałem!- przyciągnąłem ją do siebie i ustawiłem tyłem- Możesz unieść włosy?
- Mam je spięte w kucyka- zauważyła zerkając na mnie przez ramię.
- Ale są na tyle długie, że akurat zasłaniają guzik- wyjaśniłem- Popatrz co za zrządzenie losu...
- Idiota.
- Słyszałem!
Mogę się założyć o wszystkie pieniądze, których jeszcze nie zarobiłem, że łobuzersko się uśmiechnęła, ale ostatecznie zrobiła to o co ją poprosiłem. Nieco drżącymi palcami odpiąłem malutki guzik i zacząłem rozsuwać zamek, korzystając przy tym z okazji dotknięcia jej gołych pleców, ale moja wędrówka wzdłuż jej kręgosłupa nie trwała długo.
- Powiedziałam guzik, a nie zamek!- odwróciła się szybko przytrzymując sukienkę i grożąc mi palcem. Nic się nie odezwałem, a jedynie uniosłem ręce w geście obronnym, po czym zniknęła za drzwiami łazienki.
Siedziałem na łóżku i analizowałem przebieg dzisiejszego wieczoru. Jak to jest, że w jednej chwili moglibyśmy rzucać w siebie nożami gdyby tylko były pod ręką, a za moment żartujemy albo zwierzamy się sobie o ile tak to można nazwać. To chora sytuacja, ale jeśli miałbym wybierać między takim przebiegiem naszej znajomości, a tym, że mógłbym jej nigdy nie spotkać wybieram to pierwsze.
Z mojej wnikliwej analizy wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi. Odwróciłem głowę i ujrzałem Kate w piżamie składającej się z krótkich spodenek i bluzki na ramiączkach. Z twarzy znikł ciemny makijaż przez co wyglądała na zwykłą nastolatkę, a nie na uwodzicielską kobietę. Nie ważne w jakiej odsłonie i tak była piękna i wyjątkowa.
- Coś się stało, że tu jeszcze jesteś?- zapytała siadając naprzeciwko mnie.
- Ja... Hmm...- nie mogłem skupić myśli, gdy zdjęła gumkę, a włosy opadły kaskadami na jej ramiona- Louis ma klucz do naszego pokoju.
Brunetka przez chwilę przyglądała mi się, po chwili mówiąc:
- Możesz tu zostać.
- Nie- pokręciłem przecząco głową- Poczekam na niego na korytarzu- jak ja nie chcę stąd wychodzić!
- Zwariowałeś? Jest dopiero po dziesiątej. Założę się, że nie wrócą wcześniej niż przed pierwszą i chcesz spędzić cały ten czas siedząc na podłodze pod drzwiami? Nie ma mowy. Zostajesz tutaj!- rozkazała mi zamykając drzwi na klucz. Podoba mi się takie więzienie- Poza tym nie lubię być sama kiedy mam doła- dodała nerwowo bawiąc się pierścionkiem.
- Tak?- zapytałem zaskoczony.
- Tak. Może to przez to też jestem "inna"- zrobiła cudzysłów w powietrzu akcentując ostatnie słowo.
- Nie sądzę.
- Normalnie wykorzystałabym Savana gdyby tutaj był, ale skoro mam tylko Ciebie to...
- Wykorzystała?- nie mogłem powstrzymać głupiego uśmiechu.
- Czy dla Ciebie wszystko ma jakiś podtekst erotyczny?- zapytała kładąc dłonie na biodrach.
- Tak tylko zapytałem...- wyszczerzyłem się jeszcze szerzej.
- Taa... Ty zawsze tak TYLKO pytasz- pokręciła z politowaniem głową i sięgnęła po krem do rąk stojący na stoliku.
- Kate...
- Hm?
- Gdybym po prostu się tutaj położył, to położyłabyś się ze mną i zapomniała o całym świecie?*- Co ja wygaduję?!
- Tak- odpowiedziała szybko, a ja nie wiedziałam co zrobić. Nie spodziewałem się takiej reakcji i ona chyba też nie. Sądziłem, że mnie wyśmieje albo powie , że sobie z niej żartuję. "No kładź się!"
Zdjąłem szybko buty i położyłem się na łóżku czekając aż Kate do mnie dołączy zanim zmieni zdanie. Dziewczyna powoli zajęła miejsce obok mnie i zerknęła na mnie kątem oka.
- Będzie Ci wygodnie w tej koszuli? Mogę dać Ci coś Savana...
- Jest dobrze- odpowiedziałem, choć marzyłem o tym żeby ją z siebie zrzucić- Nie przepadam za spaniem w ubraniach, ale jak już muszę to jest mi to bez różnicy w czym.
Skinęła głową i obróciła się tyłem do mnie. Wpatrywałem się w jej plecy, gdy nagle ujrzałem jej twarz.
- Styles, błagam Cię ściągnij ją bo zaraz nie wytrzymam...- "Co?!"
- Co?!- powtórzyłem za moją podświadomością.
- Nie mogę znieść zapachu papierosów Zayna. Ściągaj ją albo rzeczywiście spędzisz noc na korytarzu.
Popatrzyłem na nią zaskoczony, ale szybko ściągnąłem z siebie niewygodny kawałek materiału. Co za ulga! Sięgałem już do spodni, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie ma co przesadzać.
W pokoju zapadła cisza, która była zdecydowanie bardziej komfortowa niż ta na początku. Słyszałem jak Kate spokojnie oddycha i była to najlepsza kołysanka do snu jaką w życiu słyszałem.
- Dziękuję. Za dzisiaj.- usłyszałem ledwo słyszalny szept i uśmiechnąłem się sam do siebie. Odwróciłem się w kierunku dziewczyny i opierając głowę na łokciu przyglądałem się jej przez chwilę. Wyglądała tak spokojnie i delikatnie. Zaparło mi dech w piersiach. Zacząłem sobie wyobrażać jakby to było móc codziennie budzić się przy jej boku i podziwiać taki piękny obrazek. Jednak moje optymistyczne myśli szybko zastąpił smutek, który najprawdopodobniej udzielił mi się od niej. Prawda jest taka, że Kate ma swoje zasady, które nie uwzględniają mnie jako choćby potencjalnego kandydata na chłopaka. To się nigdy nie zmieni. Gdybym mógł chociaż... Sięgnąłem po jej drobną dłoń i zacząłem rysować małe kółka na jej wierzchu. Kate najwyraźniej już zasnęła, a moje poczynania zupełnie jej nie przeszkadzały. Po chwili z lekkim uśmiechem na twarzy przysunęła się do mnie bliżej i wtuliła się w moją klatkę piersiową. Boże! Gdyby ta chwila mogła trwać wiecznie...
Już dawno tak dobrze nie spałam. Coś przyjemnie łaskotało moje plecy, było mi ciepło i ciężko. Ciężko?! Otworzyłam powoli oczy próbując przyzwyczaić się do jasności, która panowała w pokoju przez niezasłonięte rolety. Spojrzałam w dół żeby sprawdzić co przygniata moją talię i zobaczyłam czyjąś rękę zaciśniętą wokół niej. Zerknęłam przez ramię i niemal nie spadłam z łóżka. Może to by było lepszą opcją bo po tym jak szybko zerwałam się z niego potknęłam się o buty Styles'a, zaliczając głośny upadek.
- Kurwa!- przeklnęłam pocierając obolałe kolano. Siniak gwarantowany.
Chłopak od razu się obudził i zerwał na równe nogi. Podszedł do mnie i spytał czy nic mi nie jest, a ja pokiwałam przecząco głową. Nie mogłam oderwać wzroku od jego klatki piersiowej, która dosłownie przed chwilą przyklejona była do moich pleców. Jego poranny, ochrypły głos był jednym z najpiękniejszych dźwięków jakie ostatnio słyszałam, przez co od raz zaschło mi w gardle.
- Jesteś pewna, że wszystko w porządku z Twoim kolanem?- upewniał się masując obolałe miejsce.
- T-tak- zająknęłam się pod wpływem jego dotyku, ale zaraz przywołałam się do porządku- Co Ty tu tak właściwie robisz?- spytałam próbując nie zwracać uwagi na to co robią jego dłonie. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. "Przecież on tylko masuje Ci nogę" Właśnie! Czemu on to w ogóle robi?! "Ale dobry jest, co?" Świetny...
- Pozwoliłaś mi zostać dopóki chłopaki nie wrócą, więc położyłem się obok Ciebie. Starałem się nie zasnąć żeby wrócić do siebie, ale po chwili Ty...- przerwał, zastanawiając się czy kontynuować dalej.
- Co ja?!- mój piskliwy głos był dowodem jak bardzo boję się tego co nieświadomie zrobiłam.
- Ummm... Przytuliłaś się do mnie.
- Och- odparłam, nie wiedząc jak zareagować.
Ja przytuliłam jego? Niemożliwe. Musiał mnie czymś naćpać. Nie ma innej opcji. Chociaż wczoraj dużo się wydarzyło, więc może to przez to i to wcale nie jego wina? Muszę sobie wszystko przypomnieć. Moment... Poszliśmy do klubu, tańczyłam z Zaynem (to akurat nie był najlepszy pomysł), później z Styles'em (to był jeszcze gorszy pomysł!), zobaczyłam Tomka z jakąś dziewczyną, wróciłam do hotelu, jak zwykle pokłóciłam się ze Styles'em, pogodziłam, poszłam spać... Tomek! O mój Boże... Jak mogę przejmować się tym, że wyszłam z klubu ze swoim podopiecznym i wróciliśmy razem do hotelu "Spałaś z nim" Jak ty to mówisz jakoś gorzej to brzmi... A nie zwracać uwagi na to, że mój chłopak mnie zdradził?!
- Ziemia do Kate!- chłopak kucający przede mną pomachał mi ręką przed twarzą dzięki czemu wróciłam do rzeczywistości- Jesteś pewna, że nie uderzyłaś się przypadkiem w głowę, a nie w kolano?- zapytał uśmiechając się bezczelnie. Co za kretyn... "Przystojny kretyn-masażysta" Skończ.
- Tak, jestem pewna- odpowiedziałam i wstałam z podłogi. On zrobił to samo co ja i tak staliśmy przed sobą nie za bardzo wiedząc co powiedzieć- Styles ja... Chyba powinnam Cię przeprosić...- zaczęłam nerwowo przygryzając policzek.
- Przeprosić?- powtórzył- A za co?
- Za to, że zepsułam Ci wczorajszy wieczór i...- urwałam, wstrzymując oddech.
- I?- przyglądał mi się uważnie czekając na to co mam jeszcze do dodania.
- I... Za to, że się do Ciebie... Hmmm... Przytuliłam- wypuściłam powietrze z płuc- Nie powinnam była tego robić. To mogło być dla Ciebie dość niezręczne. Zresztą dla mnie pewnie też by było gdybym była świadoma tego co robię.
Spojrzałam na niego, a on zaśmiał się cicho, uśmiechając pod nosem.
- Nie masz mnie za co przepraszać. Taniec z Tobą był najlepszą częścią naszego wypadku do klubu. Poza tym było drętwo. George nie potrafi organizować imprez- stwierdził z dezaprobatą- Twoje wyjście spowodował, ze uratowałaś mnie przed zanudzeniem się na śmierć, więc nie zmarnowałaś mojego wieczoru. Następnie nikt nie kazał mi za Tobą iść. Zrobiłem to bo tak chciałem, chociaż nie ukrywam, że miałem ochotę zrobić jeszcze coś innego.
- Co?
- Teraz to nie ma znaczenia- urwał temat- Poszedłem za Tobą bo się martwiłem i nie chciałem żebyś została sama. Tym bardziej, że zapomniałaś zabrać ze sobą chociażby kurtki. Gdy Cię znalazłem trzęsłaś się z zimna, dlatego oddałem Ci swoją. Nie wybaczyłbym sobie gdybyś się rozchorowała.
- Ty też mogłeś zachorować- zwróciłam mu uwagę, ale on tylko machnął ręką- Czemu bardziej martwisz się o mnie niż o siebie?
- Bo tak.
- Cóż za dojrzała i wszystko wyjaśniająca odpowiedź. Nauczyciel byłby z Ciebie marny...
- Jakoś nie narzekałaś jak pokazywałem Ci jak się boksować- przypomniał mi, a ja wywróciłam oczami. Serio będzie to teraz wyciągał?- Wracając do Twoich przeprosin... To, że mnie przytuliłaś to nic takiego. Po prostu byłaś zmęczona, być może wciąż było Ci zimno i odruchowo przysunęłaś się bliżej.
- Tak ale...
- Żadnego "ale"- przerwał mi- Jeśli boisz się, że ktoś się o tym dowie to możesz przestać. Nikomu nie powiem. Jak już Ci wczoraj mówiłem, nie mam zamiaru się z niczego tłumaczyć tej czwórce wariatów, więc nie masz się co martwić.
- To co im powiesz?
- Prawdę- zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego zdziwiona. To w końcu im powie czy nie?- Jeśli zapytają się gdzie byłem to odpowiem, że tutaj, ale pominę część o tym jak się pokłóciliśmy, następnie pogodziliśmy, bo to nic ciekawego, skoro dzieje się to niemal codziennie oraz to, że zamiast spać na łóżku Savana spałem z Tobą. Co oczywiście wydarzyło się całkiem przypadkiem i niezamierzenie- zaznaczył i uśmiechnął się do mnie ciepło, na co odpowiedziałam tym samym.
Jego nieco zmieniona wersja wydarzeń wydawała się odpowiednia do przekazania jej światu. Przecież nic takiego się nie wydarzyło. "Nie no wcale..." Ty to jak zwykle wszystko musisz nadinterpretować. Nie widziałaś z jakim spokojem i niewzruszeniem o tym mówił? "Pasuje Ci to?" Nie wiem, ale widocznie na nim nie wywarło to żadnego wrażenia "A na Tobie?" Pass.
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Zaskoczyło mnie to, ponieważ Savan ma klucz do pokoju, więc po co miałby pukać skoro mógłby bez problemu wejść? Styles spojrzał na mnie równie skonsternowany, a ja jedynie wzruszyłam ramionami dając mu do zrozumienia, że nie mam pojęcia kto to może być. Przez myśl przeszło mi czworo jego kumpli, ale Ci pewnie jeszcze śpią po całonocnej balandze. Przekręciłam zamek, a w progu zobaczyłam mojego chłopaka. A może powinnam powiedzieć "byłego chłopaka"?
- Tomek?- zadałam to samo pytanie, z takim samym zaskoczeniem w ciągu ostatnich kilku godzin i wcale mi się to nie podobało. Styles słysząc jego imię od razu pojawił się przy moim boku jakby chciał mnie przed nim obronić. Gdyby wzrok zabijał, Tomek leżałby już martwy w kałuży krwi, a wokół jego ciała kręciłoby się z tuzin policjantów próbując stwierdzić przyczynę jego zgonu.
- Możemy porozmawiać?- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, w ogóle nie zwracając uwagi na mojego "rycerza" bez koszulki. Czy on mógłby się w końcu ubrać? Rozprasza mnie.
Bez słowa odsunęłam się robiąc mu przejście, ale mój samozwańczy bohater zastąpił mu drogę.
- To nie jest najlepszy pomysł- odezwał się przez zaciśnięte zęby.
- Z tego co widzę, Kasia ma inne zdanie na ten temat- Tomek wskazał na mnie ręką i bezczelnie się do niego uśmiechnął. To nie skończy się dobrze. Trzeba interweniować. Stanęłam pomiędzy nimi, skierowując mordercze spojrzenie Loczka na mnie.
- Idź do siebie- odezwałam się najspokojniej jak mogłam.
- Ale...
- Idź. Poradzę sobie. W razie czego przyjadę do was albo zadzwonię, ok?
Chłopak niechętnie skinął głową i zarzucając na siebie wczorajszą koszulę wyszedł z pokoju nie mogąc sobie darować szturchnięcia barkiem swojego wroga. Co za dzieciak...
Siedziałam na łóżku oparta o wezgłowie i obserwowałam jak Tomek kręci się w tę i z powrotem po pokoju.
- Wydaje mi się, że pobicie rekordu w chodzeniu w kółko w tym samym miejscu, przy okazji robiąc dziurę w podłodze w niczym Ci nie pomoże...- zagadnęłam.
- Wiem- odparł zdenerwowany podchodząc do mnie bliżej i zajmując miejsce na przeciwko- Po prostu nie wiem od czego mam zacząć- westchnął, a ja lekko się spięłam. Nie brzmi to ciekawie...
- Może powinieneś zacząć od początku?- zaproponowałam co wywołało uśmiech na jego twarzy. Co ja takiego powiedziałam?
- To nie jest aż tak długa historia.
- Tym lepiej. Mniej będziesz musiał się męczyć i może w końcu się rozluźnisz. Nie lubię kiedy jesteś przy mnie taki zdenerwowany. Tak właściwie to pierwszy raz widzę Cię takigo i wcale mi się to nie podoba.
- Mi też nie- przyznał- W takim razie pora abyś dowiedziała się całej prawdy.
Przełknęłam głośno ślinę i ruchem ręki dałam mu znak żeby zaczął. To nie wróży nic dobrego...
Uważnie rejestrowałam każde wypowiedziane przez Tomka słowo. Historia, którą mi opowiadał przypominała mi te z książek Gaby, których byłam zmuszona słuchać kiedy upierała się, że poczyta mi na głos. Dwoje ludzi, którzy znają się od dziecka gdyż ich rodzice są najlepszymi przyjaciółmi zostają sobie "przeznaczeni". Problem w tym, że to nie los tak zdecydował, a jak to się teraz ładnie mówi- opinia publiczna, czyli wszyscy ich znajomi i sąsiedzi stwierdzili, że w przyszłości będą "parą idealną", założą dom, będą mieli siedmioro dzieci i będą żyli długo i szczęśliwie aż do późnej starości. Szkoda tylko, że takie rzeczy działają prawidłowo tylko w książkach. Nasza historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Jest to jedna z rodzaju tych, gdzie jedno z nich w trakcie trwania jakby nie było ustawionego od samego początku związku zakochuje się w kimś innym, w tym przypadku w pięknej szatynce o imieniu Caroline, która z pochodzenia jest Francuzką. Jak to zwykle bywa poznał ją na jednym ze swoich plenerowych wyjazdów i tak oto zaczął się ich romans. Oczywiście w obawie przed zranieniem swojej pierwszej dziewczyny ukrywa przed nią ten fakt do momentu aż przypadkiem wpadają na siebie (tym razem w klubie) i cała prawda wychodzi na jaw. Aktualnie jesteśmy na rozdziale gdzie skruszony chłopak, wyjaśnia jak do tego doszło i naprawdę żałuje. Proszę nie doszukiwać się w słowie "naprawdę" sarkazmu czy ironii.
- Chyba niczego nie pominąłem- skończył biorąc głęboki wdech i czekając na moją reakcję. Odwróciłam na chwilę od niego wzrok i starałam poukładać sobie to wszystko w głowie.
- Mogę Cię o coś spytać?- ponownie skupiłam się na jego osobie, a on przytaknął- Pamiętasz kiedyś gdy wróciłeś z Francji zapytałam w ramach żartu czy poznałeś jakieś ładne Francuzki...- kolejne nieme potwierdzenie- Byłeś już z nią wtedy?
- Nie- odparł pewnie i wiedziałam, że nie kłamie- Dopiero co ją poznałem. Zacząłem się z nią umawiać po moim drugim wyjeździe.
- Powiedziałeś jej o mnie?
- Tak. Powiedziałem jej po tym jak pierwszy raz mnie pocałowała.
- A ona co na to?- to dosyć zaskakująca informacja. Każdy inny w życiu by się nie przyznał, że ma kogoś na boku.
- Była zaskoczona. Zaczęła mnie przepraszać, że to było silniejsze ode niej i...
- Wtedy to Ty ją pocałowałeś- dokończyłam za niego, a on otworzył szeroko oczy.
- Skąd Ty to...
- Tomek...- pokręciłam z politowaniem głową- Znam Cię od zawsze. Potrafię przewidzieć jak się zachowasz, co powiesz... Co prawda nie sądziłam, że tak długo będziesz mnie oszukiwał, ale to nie zmienia faktu, że połowę tej historii sama dopowiedziałam sobie zanim Ty skończyłeś mówić- uśmiechnęłam się do niego zadowolona, że udało mi się go rozgryźć.
- Jesteś gorsza niż wykrywacz kłamstw- odparł i oboje zaczęliśmy się śmiać- Nie wydaje Ci się, że ta cała sytuacja jest strasznie pokręcona?
- Użyłabym raczej słowa "popieprzona" ze względu na mój udział w niej- poprawiłam go, a moja wypowiedź wywołała kolejną salwę śmiechu przez co atmosfera nieco się rozluźniła.
- Tak. To bardziej pasuje- przyznał mi rację- Gdybyś była normalna krzyczałabyś teraz na mnie i wyzywała od najgorszych, a zamiast tego siedzisz spokojnie i się ze mną śmiejesz- na słowa "gdybyś była normalna" od razu przypomniałam sobie o Styles'ie, który ciągle mi to powtarza. Czemu akurat teraz o nim myślę?
- Pragnę jedynie zaznaczyć, że nie jestem "nienormalna". Ja po prostu nie jestem mainstremowa- wzruszyłam bezradnie ramionami tłumacząc, że to nie moja wina.
- Jesteś wspaniała.
- Przestań...- mój humor od razu się pogorszył- Wiesz, że to dość niebezpieczny temat...- przypomniałam mu.
- Wiem. Przepraszam- usiadł obok mnie i objął ramieniem- I przepraszam za to, że pomimo tego, że wiem jak wyjątkowa jesteś nie umiem pokochać Cię w taki sposób w jaki bym chciał- pocałował mnie w czubek głowy, a ja wtuliłam się mocniej w jego bok, a moje oczy wypełniły się łzami.
- Tomek?- uniosłam głowę i skrzyżowałam nasze spojrzenia- Odejdziesz?
- Słucham?- zmarszczył brwi nie rozumiejąc co mam na myśli.
- Pytam czy mnie zostawisz. Jeśli tak to w porządku. Mogłam się domyślić, że prędzej czy później to zrobisz. Wszyscy tak robią. Ty i tak wytrzymałeś ze mną osiemnaście lat co jest oficjalnym rekordem...
- Czyś Ty zwariowała?!- niemal krzyknął i zmusił mnie abym usiadła mu na kolanach- Oczywiście, że Cię nie zostawię! To znaczy jeśli tego nie chcesz. To ja powinienem się bać, że mnie odrzucisz. To ja zawaliłem. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Jesteś dla mnie jak rodzina, jak... siostra. Może nie kocham Cię tak jak inni uważali, że kiedykolwiek będę w stanie. To nie znaczy, że nie kocham Cię w ogóle. Wiesz, że zrobiłbym dla Ciebie wszystko, prawda?- ujął moją twarz w dłonie- Wiesz o tym czy nie?- lekkie skinienie głowy musiało mu wystarczyć bo łzy spływające po moich policzkach odebrały mi zdolność mówienia- Kasia...- przytulił mnie mocno i zaczął głaskać po plecach- Jak mogłaś pomyśleć, że chcę odejść na dobre? To niedorzeczne! Zawsze byłem i będę Twoim najlepszym przyjacielem. Tylko nim. Niestety...- dodał nieco ciszej, ze smutkiem w głosie. Objęłam go ramionami i schowałam twarz w zgłębieniu jego szyi.
- Mogę ją poznać? Caroline?- odezwałam się łamiącym głosem, odważając się jeszcze raz na niego spojrzeć.
- Jasne- uśmiechnął się do mnie ciepło- Ona też chciałaby się z Tobą spotkać i tak się składa, że czeka na dole.
- Zostawiłeś ją w lobby?- zapytałam zdziwiona.
- A co miałem ją tu przyprowadzić i kazać jej czekać pod drzwiami?
- Masz rację- palnęłam się ręką w czoło- To nie byłoby dobre rozwiązanie. Zadzwoń po nią. Niech przyjdzie na górę. Moglibyśmy pójść na jakąś kawę albo coś?- zaproponowałam.
- Chętnie, ale za niedługo mamy samolot do Londynu. Przyjechaliśmy tu tylko w odwiedziny do moich dziadków- oznajmił, a ja skinęłam głową. Miałam okazję ich poznać. Wspaniali ludzie- Może gdy wrócisz do Londynu to się umówcie? Caroline przenosi się do Anglii.
- Dla Ciebie?
- Na moją uczelnię, na studia. A ja to taki bonus- określenie jego jako bonus zabrzmiało dość zabawnie.
- Fajne bonusy dają u was na uczelni. Może powinnam się tam zapisać?- poruszyłam wymownie brwiami.
- Przykro mi, ale z Twoją zdolnością do robienia zdjęć czy malowania możesz liczyć co najwyżej na etat sprzątaczki- odgryzł się, a ja pokazałam mu język.
- Myślę, że na to stanowisko też by mnie nie przyjęli gdyby zobaczyli bałagan w moim pokoju.
- Słuszna uwaga- przyznał- W takim razie zostaje Ci komponowanie, ewentualnie zarejestrowanie się jako bezrobotna.
- Myślę, że na razie wybiorę opcję numer jeden. Chociaż popracuję jeszcze trochę ze Styles'em i być może rzucę tą robotę.
- Sądziłem, że jest między wami lepiej kiedy go dzisiaj zobaczyłem. Bez koszuli...- posłał mi wymowne spojrzenie, a ja zganiłam go wzrokiem.
- To tylko mój podopieczny. Został tu bo nie miał swojego klucza po tym jak opuściłam klub, a on wybiegł za mną. Nic nas nie łączy.
- To dobrze- odparł, ciągnąc mnie za rękę w stronę wyjścia.
- Czemu?- uniosłam zaskoczona do góry brwi.
- Nie lubię go. Lepiej niech trzyma się od Ciebie z daleka.
Nie skomentowałam jego słów. Zamiast tego szybko się ubrałam i wlokąc się za nim poszłam poznać jego nową dziewczynę.
Szatynka siedziała na jednej z białych, skórzanych kanap i nerwowo bawiła się telefonem. Muszę przyznać, że Tomek ma oko. Ubrana w krwistoczerwoną sukienkę, czarne rajstopy i wysokie kozaki na obcasie przyciągała spojrzenia zarówno Panów jak i Pań. Dobrze, że Tomek nie jest typem zazdrośnika bo cały czas chodziłby znerwicowany albo przywiązał ją do kaloryfera i nigdzie samej nie wypuścił. Dziewczyna gdy tylko go zobaczyła szeroko się uśmiechnęła i ruszyła w naszym kierunku. Z kolei gdy dostrzegła mnie jej uśmiech nieco zmalał, ale dalej był ciepły i przyjazny. Nie wiem czy ja bym się tak cieszyła na widok byłej dziewczyny swojego chłopaka.
- Tylko błagam nie zachowuj się jak przy swoich klientach- zdążył mi jeszcze szybko szepnąć na ucho zanim dziewczyna znalazła się tuż przed nami.
- Cześć!- podała mi rękę- Jestem Caroline.
- Wiem- odpowiedziałam odruchowo, chłodnym tonem, ale szybko zmieniłam go na ten mniej oficjalny- Kasia. Naprawdę miło mi Cię poznać pomimo tego... wszystkiego- machnęłam rękami nie za bardzo wiedząc jak ubrać w słowa to co chciałam powiedzieć.
- To dość popieprzone- przyznała, a ja słysząc jedno z moich ulubionych słów, w połączeniu z jej francuskim akcentem zaśmiałam się pod nosem- Chciałabym Cię lepiej poznać jeśli nie masz nic przeciwko. Tomek mi tyle o Tobie opowiadał...
- Doprawdy? Ja o Tobie dowiedziałam się wczoraj wieczorem...- nie zdążyłam ugryźć się w język, a Caroline pobladła- Żartowałam!- mrugnęłam do niej okiem- Chętnie wyskoczę na jakąś kawę i ciastko, ale słyszałam, że niedługo macie samolot. Może kiedy wrócę do Londynu?
- Jasne! Byłoby super!- promienny uśmiech powrócił na jej idealną twarz.
- Skontaktuję się z Tomkiem i jakoś się umówimy, ok?
- Pasuje- odpowiedziała radośnie odważając się stanąć nieco bliżej swojego chłopaka. Czy ona też się mnie boi?
- Przykro mi, ale naprawdę musimy już lecieć- wtrącił się Tomek i ściskając mnie pożegnał się, a Caroline ograniczyła się do bezpiecznego uścisku dłoni. Na bank się mnie boi.
- Dajcie znać jak dolecicie- poprosiłam, a oni przytaknęli głowami. Pomału zaczęli znikać mi z pola widzenia, kiedy ich zawołałam.
- Tomek!- podbiegłam do niego, a on stanął zaskoczony- Mogę się jeszcze o coś spytać?
- Pewnie- zerknął na dziewczynę obok i puścił do niej oczko- O co chodzi?
- Kiedy się zorientowałeś, że ten cały nasz związek to nieporozumienie?
Chłopak przez chwilę wpatrywał się we mnie, zaskoczony moim pytaniem, ale ostatecznie zdecydował się odpowiedzieć.
- Kiedy poznałem Caroline- zauważyłam jak mocniej ściska jej dłoń- Spotykając osobę, która jest Ci przeznaczona po prost to czujesz. Czasami radość, a czasami obawę czy nawet nienawiść. W końcu od miłości do nienawiści krótka droga.
- Dopiero wtedy?
- Nie. Wcześniej też czułem, że to nie do końca to. Przypomnij mi kiedy ostatni raz powiedzieliśmy sobie, że się kochamy?- otworzyłam usta żeby mu odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęłam- Właśnie...- uśmiechnął się ciepło- Sądzę, że oboje wiedzieliśmy to od dawna tyle tylko, że ja pierwszy dopuściłem do siebie tą myśl. Nie winiłbym Cie gdybyś to Ty odkryła to przede mną. W pewnym sensie wolałbym żeby tak się stało.
Ostatni raz przytulił mnie, całując w czoło i wraz z Caroline znikli za szklanymi, obrotowymi drzwiami.
Wracałam do swojego pokoju, kiedy dostałam smsa od Martina.
"Wpadnij na chwilę do chłopaków. Mam do Ciebie interes. Max"
Cofnęłam się kilka kroków i bez zbędnych ceregieli weszłam do hotelowego cyrku, w którym mieszkało pięć małp. Dzisiaj dodatkową atrakcję stanowił osioł o imieniu Savan i niedźwiedź Max. Pomieszczenie wyglądało jakby przebiegło przez nie dzikie stado. Tym razem przebili nawet mnie.
- Jestem!- odezwałam się chcąc zwrócić na siebie uwagę- Co to za interes, który na pewno będzie mnie sporo kosztował?- przysiadłam obok Maxa, jednocześnie pisząc do Gaby. Już mogę zacząć wyobrażać sobie jak sadza mnie na naszej kanapie i przesłuchuje pragnąc znać każdy szczegół wczorajszego wieczoru i dzisiejszego poranka.
- Płakałaś?- zapytał przyglądając się uważnie mojej twarzy.
- Wydaje Ci się- skłamałam- Po prostu jestem zmęczona i chciałabym się położyć. Mógłbyś zatem powiedzieć czego chcesz?
Czułam jak sześć par oczu z równą intensywnością mnie obserwują próbując rozgryźć czy mówię prawdę czy nie, ale postanowiłam ich zignorować. Taki był plan, jednak osioł Savan postanowił mi go zepsuć. Jak ja go czasami nienawidzę...
- Kasia co się wczoraj stało?- spytał zajmując miejsce obok. Przeczesałam włosy palcami i krzywo się do niego uśmiechnęłam.
- Przedstawię Ci wersję skróconą jeśli pozwolisz. Widziałam wczoraj jak Tomek całował się z jakąś dziewczyną. Dzisiaj do mnie przyszedł, pogadaliśmy sobie, oficjalnie zerwaliśmy z czego na pewno bardzo się cieszysz, ale zakazuję Ci robić z tej okazji wielką imprezę. Potem poznałam jego nową dziewczynę oczywiście tą samą, która była w klubie. Ma na imię Caroline, jest Francuzką, która przeprowadza się do Londynu i po powrocie mamy umówić się na kawę. Wystarczy czy wolisz to w formie eseju lub czegoś takiego?- wbiłam w niego mój wściekły wzrok, a on otworzył szeroko oczy jak i usta. Podobnie jak pozostałe towarzystwo.
- Jezu... Tak strasznie mi przykro...- próbował mnie przytulić, ale wstałam z miejsca i podeszłam do wielkiego okna.
- Przestań kłamać- prychnęłam- Dobrze wiem, że w środku skaczesz z radości i już nie możesz się doczekać aż przekażesz te jakże wspaniałe wieści Anie.
- To nie tak!- bronił się, ale Styles wszedł mu w słowo.
- Umówiłaś się na kawę z dziewczyną, z którą Cię zdradzał?- spytał bardziej wkurzony niż zaskoczony.
- O co Ci chodzi?- zwróciłam się w jego kierunku czekając na wyjaśnienia.
- Zwariowałaś?! Jak w ogóle mogłaś zgodzić się na jakąkolwiek rozmowę po tym co Ci zrobił?- krzyknął na mnie, a Maxa wbiło w fotel. W końcu będzie miał okazję zobaczyć naszą dwójkę w akcji. Ktoś powinien mu powiedzieć żeby leciał po popcorn i cole.
- A co Cię to interesuje? Wybacz, ale to ja podejmuję decyzję z kim chcę rozmawiać i o czym, a w tym momencie Ty jesteś na samym końcu tej listy- odpowiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Chłopak złapał mnie za rękę i przytrzymał przyciągając mnie bliżej do siebie.
- HARRY!- usłyszałam chór głosów próbujących interweniować, ale teraz już na to za późno.
- Jeszcze z Tobą nie skończyłem...- warknął na mnie mocniej zaciskając dłoń na moim przedramieniu.
- Ale ja tak! Wkurzasz się bo pomimo tego co się wydarzyło potrafię dojść z nim do porozumienia i zakończyć to wszystko w cywilizowany sposób bez podnoszenia głosu, co z Tobą jest niemożliwe! Może gdybyś nauczył się panować nad swoimi emocjami też mógłbyś się ze mną zaprzyjaźnić tak jak ja z Tomkiem, ale nie...
- Przyjaźnić?- zaśmiał się głośno- Masz zamiar się z nim przyjaźnić?!
- Tak.
- Ty naprawdę jesteś nienormalna!- krzyknął wyrzucając ręce do góry.
- Harry!- kolejne ostrzeżenie tym raz tylko do Kotechy i Louisa. Pozostali siedzieli na swoich miejscach i obserwowali zajście z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Wiesz co Ci powiem Styles? Nic Ci do do tego z kim się zadaję i z kim mam jakie relacje. Nikt mnie nie zna lepiej niż Tomek. Nikt nie wiem ile razy płakałam zamknięta w swoim pokoju kiedy wszyscy inni korzystali z życia. Nikt nie wie ile razy traciłam nadzieję, że moje życie w końcu się ułoży na nowo. Nikt nie zna myśli, które kotłują się w mojej głowie kiedy jestem smutna i jak straszne potrafią być. Nikt tego nie wie oprócz niego, więc wybacz, ale nie mam zamiaru zrezygnować z jedynej osoby, która zna mnie lepiej niż ja samą siebie!- skończyłam ledwo łapiąc oddech. Czułam jak pod moje powieki napływa nowa fala łez, już druga dzisiejszego dnia. Jeśli się przed nim rozkleję to tego nie przeżyję.
- A wiesz czemu tak jest? Czemu tylko on wie o tym wszystkim? Przez Ciebie!- wytknął mnie palcem- Sama sobie jesteś temu winna. Udajesz, że wszystko jest w porządku i to jest Twój problem. Boisz się otworzyć przed innymi ludźmi. Nie mówisz nikomu jaka walka toczy się wewnątrz Ciebie. Zachowujesz się jakbyś była najszczęśliwszą osobą na świecie, że masz perfekcyjne życie. Wszyscy uwierzyli w tą szopkę, nawet Ty zaczęłaś w nią wierzyć co dowodzi tego czemu tak długo byłaś w związku, który nie miał prawa istnieć. Ale to wszystko to gówno prawda! Doskonale zdajesz sobie z tego sprawę kiedy jesteś sama, w swoim pokoju, w nocy. Wtedy wszystkie myśli, które odpychasz na bok w ciągu dnia powracają ze zdwojoną siłą i nie możesz sobie z nimi poradzić! Przykro mi Kate, ale muszę Cię rozczarować. Ja nie dam się na to nabrać.
On również wziął spory wdech kiedy skończył. Jego klatka piersiowa ciężko unosiła się w górę i w dół jakby właśnie przebiegł maraton. Ja z kolei nie oddychałam w ogóle. Zaprzestałam tej czynności po jego drugim zdaniu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak bardzo chciałam być na niego zła, sięgnąć po stojący po mojej lewej stronie wazon i rozbić go na jego przemądrzałej głowie, ale nie mogłam. Jedyne uczucie jakie mnie teraz ogarniało to przerażenie. Przerażenie, że może mieć rację. Że ma rację. To wszystko co powiedział... To jest prawda. Wcale nie poradziła sobie z moją przeszłością. Dalej jest tak samo. Nie wiedziałam czy bardziej bolało mnie to, że ktoś to odkrył czy to, że przez niego dowiedziało się o tym więcej osób niż chciałam. W ogóle nie chciałam żeby ktokolwiek się o tym wiedział, a on tak po prostu to wszystkim wyjawił.
Kilka minut stałam w miejscu bojąc się ruszyć. Nawet najmniejszy ruch mógł sprawić, że rozpadłabym się na milion kawałków bez możliwości ponownego złożenie mnie w całość. Dopiero kiedy do Styles'a dotarło to co przed chwilą powiedział zaczęłam jako tako myśleć.
- Kate... Przepraszam. Ja nie chciałem. To wszystko jakoś tak samo...- podniosłam do góry dłoń aby mu przerwać.
- Samo...- powtórzyłam szeptem i w tym samym momencie nie wytrzymałam. Łzy uwolniły się spod moich powiek, zalewając całą twarz, a ciało zaczęło drżeć zupełnie tak jak mój głos- Istnieje pewna lista, na której zajmujesz czołową pozycję. Jest to lista ludzi, których nigdy w życiu nie chciałabym spotkać. Niestety popełniłam najgorszy błąd swojego życia i masz rację. Sama jestem sobie temu winna. Odkąd Cię poznałam jestem kłębkiem nerwów. Nie wiem co się ze mną dzieję, co mam o tym wszystkim myśleć, ani nawet co czuję. Żałuję, że nie mogę cofnąć czasu i zmienić biegu wydarzeń. Na szczęście ja w przeciwieństwie do innych potrafię uczyć się na błędach choć przyznaję, że wyciągnięcie lekcji z poznania Ciebie zajęło mi więcej czasu niż sądziłam- wzięłam głęboki oddech zanim kontynuowałam- Nie obwiniaj się. To moja wina. Powinnam się domyśleć jak to się skończy. Ty po prostu taki jesteś. My tacy jesteśmy. Nie potrafimy wytrzymać ze sobą dłużej niż trzy minuty bez kłótni.
- To nie tak...- próbował coś powiedzieć, ale nie miałam zamiaru go dłużej słuchać. Zamiast tego podeszłam do Savana.
- Nie proś mnie więcej o to aby dała komuś drugą szansę, a gdy będziesz chciał żebym zaczęła z kimś współpracować lepiej najpierw dobrze go poznaj zanim znowu wpakujesz nas w jakieś bagno. A co do Ciebie Max...- zwróciłam się w jego stronę- Zadzwoń do mnie wieczorem z tym, z czym tu przyszedłeś. Teraz wybacz, ale nie mam ochoty na omawianie nowych spraw biznesowych.
Nikt nic nie powiedział kiedy wolnym krokiem wyszłam z pokoju. Zaraz po tym jak zamknęłam drzwi w swoim, pobiegłam do łazienki i osuwając się po zimnej ścianie na podłogę wybuchnęłam głośnym płaczem.
*Tekst z piosenki Snow patrol- Chasing cars