29 grudnia 2013

Epilog cz. I.

  Po tym jak wybiegłam z budynku nie wiedziałam co ze sobą zrobić, ani w którą stronę się udać. Serce waliło mi jak oszalałe i dopiero na zewnątrz zaczerpnęłam głębokiego oddechu, próbując się opanować.
  
  W duchu setki razy dziękowałam Bogu za to, że Gaby nie było w mieszkaniu kiedy przyjechałam. Gdyby mnie teraz zobaczyła w życiu nie pozwoliłaby mi wyjść bez słowa wyjaśnienia. Zatrzymałam się na chwilę w przedpokoju przeglądając się sobie w lustrze. Oszołomiony wzrok zielonych tęczówek przeszył mnie na wskroś, po czym skupił się na wciąż nabrzmiałych, zwykle jasnoróżowych a teraz czerwonych ustach. Uniosłam drżącą rękę i delikatnie dotknęłam opuszkami palców dolnej wargi, która jeszcze niedawno uwięziona była między słodkimi, pełnymi ustami Harry'ego. Potrząsnęłam głową chcąc przywrócić się do porządku, zanim moje serce znów zaczęło mocniej bić. Sięgnęłam po rączkę od walizki, zamknęłam drzwi i udałam się do czekającej na dole taksówki.

  Pierwszy raz w życiu weszłam na teren lotniska, a w mojej głowie nie rozgrywały się sceny z programów o wypadkach lotniczych i filmów katastroficznych. Jedyną rzeczą, a właściwie osobą, która zaprzątała moje myśli był chłopak o brązowych, kręconych włosach z przenikliwym spojrzeniem zielonych tęczówek, które gdy spotykały się z moimi wywoływały ciarki na plecach i gęsią skórkę. Jego niski głos, który był jak miód dla moich uszu, za każdym razem gdy wypowiadał moje imię sprawiał, że miałam ochotę go nagrać i słuchać w nieskończoność jako mojej ulubionej melodii. 
  Wolnym krokiem podeszłam do odpowiedniego okienka, gdzie stała młoda kobieta, ubrana w służbowy uniform i z przyjaznym uśmiechem na twarzy obsługiwała pasażerów. Gdy nadeszła moje kolej podałam jej paszport z włożonym do niego biletem. W tym samym czasie mój telefon oznajmił mi, że dostałam wiadomość. Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i zobaczyłam migoczący na wyświetlaczu napis "Styles". Przygryzłam lekko dolną wargę, ale nim zdążyłam odczytać tekstu wiadomości, ponieważ kobieta po przeciwnej stronie lady podała mi moją kartę pokładową. Po wysłuchaniu regułki o tym, że życzy mi miłego lotu odeszłam nieco na bok i z powrotem w pełni skupiłam się na swoim telefonie . Wpatrywałam się przez chwilę w ekran, po czym drżącym palcem nacisnęłam na migocząca kopertę. 

Przepraszam. Nie tylko za to co zrobiłem dzisiaj. Za wszystko.
Mam nadzieję, że zdołasz mi wybaczyć kolejny raz i wrócisz do nas kiedy będziesz mogła. Wrócisz do mnie.
Harry.
PS. Wiem jak boisz się latać, a tym razem nie będzie mnie obok żebym mógł Cię wesprzeć.
Posłuchaj TEGO. Mam nadzieję, że pomoże Ci to przetrwać lot i zajmie czymś myśli.
W końcu nikt nie potrafi czytać między wierszami tak jak Ty.

  Otworzyłam przesłany przez Harry'ego link. Wsłuchując się w każdy dźwięk udałam się w stronę swojego wyjścia. Nie zwracałam uwagi na śpieszący się wokół mnie ludzi. Gdy znalazłam się w końcu na pokładzie, stewardessa wskazała mi moje miejsce. Wpuszczałam jednym uchem i wypuszczałam drugim pełne pogardy uwagi innych pasażerów, którzy nie byli zadowoleni z faktu, że przeciskałam się między nimi nie czekając aż usiądą na swój fotel. Gdy w końcu odnalazłam mój, wrzuciłam podręczny bagaż na miejsce obok i kilkakrotnie przejechałam wzrokiem po tekście otrzymanej wiadomości, analizując ją wzdłuż i wszerz. Gdy piosenka dobiegła końca, włączyłam ją jeszcze raz... jeszcze... i jeszcze. 

Przepraszam. Za wszystko.

Przerabialiśmy to już tyle razy, że te słowa nie zwróciły mojej szczególnej uwagi. Jak zwykle doszło do kłótni, a jedno z nas musi za coś przeprosić. Nic nowego.

Nie będzie mnie obok żebym mógł Cię wesprzeć.

Spojrzałam na puste miejsce obok, które zajmowała teraz moja torba i żałowałam, że nie ma go tu ze mną. Przypomniało mi się jak udało mu się mnie uspokoić pierwszy raz, gdy lecieliśmy razem samolotem, wracając do Londynu. Zacisnęłam dłoń na podłokietniku, wyobrażając sobie, że trzymam jego ciepłą dłoń, dodającą mi otuchy. Wspominałam jego usta przy moim uchu, które wypowiadały pocieszające słowa. Zapach, który łagodził zszargane nerwy i spowalniał walące w piersi serce. Był lekarstwo na mój lęk i strach przed światem. Odskocznią od otaczającej mnie przygnębiającej aury.

Wróć do mnie.

Jedno proste zdanie, zawierające w sobie błaganie, abym dała mu jeszcze jedną szansę. Tylko ile musimy ich sobie dać żeby w końcu nauczyć się ze sobą rozmawiać, przebywać, żyć? Czy jest sens próbować kolejny raz? Może lepiej byłoby odpuścić i spróbować wrócić do tego co było. Do normalności. Tylko czy potrafimy? Co tak naprawdę oznacza teraz normalność?

Nikt nie potrafi czytać między wierszami tak jak Ty.

Co mam odczytać tym razem? Co ma na myśli? Nie jestem w stanie teraz niczego interpretować. Nie mogę się na niczym skupić. Mam za dużo pytań w głowie do samej siebie, na które nie mogę znaleźć odpowiedzi. Od czego zacząć? Drążyć dalej sens tych kilku zdań czy skupić się na tym na czym znam się najlepiej, czyli muzyce i co chce mi przez nią powiedzieć?

Come back, I'll help you stand.
Let go and hold my hand.
If all you wanted was me, I'd give you nothing less.
So come back when you can.*

Czyżby miało to oznaczać kolejną obietnicę? Zapewnienie, że gdy zdecyduję się wrócić... wrócić do niego, coś się zmieni? Tym razem będzie inaczej? Ile razy to już słyszałam? Stanowczo za dużo. Doskonale pamiętam kiedy przyrzekał, że będzie najlepszym błędem mojego życia, ale jednak błędem. Pytanie czy chcę go popełnić. Chcę dowiedzieć się jaka kara mnie spotka jeśli się zgodzę? A co gdy będzie na odwrót i ku mym największym obawom potwierdzi się, że to nie on jest głównym problemem w naszej relacji tylko ja? Może to ze mną jest coś nie tak? Przecież to jest oczywiste! To ja jestem popieprzona i zamknięta w sobie, a nie on. Może obwinianie go o cokolwiek jest złe, a cała wina leży tylko i wyłącznie po mojej stronie?

Ja jestem jego najgorszym błędem. Ale czy jednocześnie najlepszym?









*Wróć, pomogę Ci stanąć.
Odpuść i złap moją rękę.
Jeśli wszystkim czego chciałaś byłem ja, nie mógłbym dać Ci mniej,
więc wróć kiedy będziesz mogła.

34

Dom Eda Sheerana

       Czasami stajemy przed trudnymi wyborami, a decyzja, którą musimy podjąć jest arcytrudna, zwłaszcza jeśli ingeruje w nasze życie prywatne. Ale kto powiedział, że zawsze będzie pięknie, ładnie i przyjemnie?
- Chcesz mi powiedzieć, że po tym wszystkim co się wydarzyło jesteś jeszcze w stanie zastanowić się nad propozycją Simona?- brunetka, która krążyła po moim salonie od dobrej godziny, wzruszyła ramionami- Tak na marginesie to jesteś mi winna bardzo duże piwo, za to że dowiaduję się o tym wszystkim dopiero teraz- pogroziłem jej palcem, a ona krzywo się do mnie uśmiechnęła.
- Kupię ci nawet dziesięć skrzynek- odparła podchodząc do ściany i walnęła w nią głową- Jaka ja jestem głupia!
- Popieprzona bardziej pasuje- mrugnąłem do niej okiem- Wiesz, jak wrócę z następnej trasy to podaruję ci koszulkę z napisem "Jestem popieprzona i dobrze mi z tym".
- Bardzo śmieszne Ed...- zmierzyła mnie mało groźnym spojrzeniem, a jej czoło spotkało się jeszcze raz z karton-gipsem- Możesz przestać? Briony niedawno malowała cały salon i na pewno nie byłaby zadowolona widząc, ślady krwi na jej arktycznej bieli.
- Arktycznej bieli?- dziewczyna zaczęła przyglądać się świeżo położonej farbie pod różnymi kątami- Serio?
- Mnie się pytasz? To nie ja nadaję kolorom te dziwne nazwy, a poza tym to wy kobiety jesteście specjalistkami od odróżniania barw. Ja jestem tylko prostym mężczyzną i dla mnie biały to biały.
Kate po dokładnych oględzinach miejsca swoich tortur, ostatecznie machnęła na nie ręką i zajęła miejsca obok mnie. Podciągnęła kolana do klatki piersiowej, opierając głowę na moim ramieniu.
- I co teraz zrobisz?- spytałem, a za odpowiedź musiało mi wystarczyć wzruszenie ramionami- Jak to nie wiesz?
- Tak to- sięgnęła po poduszkę leżącą na drugim końcu kanapy i położyła się na moich kolanach- Zrobiłam sobie ze sto list "za i przeciw", a gdy się już w końcu na coś zdecydowałam czułam, że to nie jest dobre posunięcie. Po prostu czegokolwiek bym nie zrobiła wiem, że nigdy nie postąpię właściwie.
- Przypominam ci, że jestem tylko prostym facetem, więc musisz mówić jaśniej- pogładziłem ją po ramieniu, a ona zacisnęła mocno powieki i cicho westchnęła.
- Chodzi o to, że z jednej strony chciałabym się jeszcze z nim zobaczyć, ale z drugiej czuję gdzieś w środku, że to się źle skończy. Że prędzej czy później będę tego żałować...
- Zobaczyć z kim? Z Harry'm?
- Nie, z myszką Miki. Oczywiście, że z Harry'm!.- wywróciła oczami, po czym schowała twarz w poduszce- Naprawdę bardzo prosty z ciebie facet.
- Ale i tak mnie lubisz- cmoknąłem ją w czubek głowy- To co ostatecznie zamierzasz zrobić?
- Liczyłam, że ty mi powiesz...- przekręciła się tak, że teraz patrzyła mi prosto w oczy, które wypełnione były jedną wielką rozterką. Ja jestem prosty, a ona bardzo skomplikowana. Świetnie się dobraliśmy.
- Żartujesz? Żebyś mi później mogła powiedzieć, że to wszystko moja wina? Nie ma mowy! Nie dam się tak wkręcić.
- Ed, proszę!- wykrzywiła usta w podkówkę, a jej spojrzenie jeszcze nigdy nie było tak łagodne jak teraz.
- Nie patrz tak na mnie Kate...- odwróciłem głowę w drugą stronę, doskonale zdając sobie sprawę, że jeszcze chwila i naprawdę będę próbował jej jakoś doradzić- W niczym ci to nie pomoże.
- A chcesz się założyć?
- Dobrze wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, ale nie to. Poproś mnie o coś innego.
- Jesteś pewien, że tego chcesz?- uśmiechnęła się do mnie tajemniczo, a mnie ciarki przebiegły po plecach. To nie wróży nic dobrego. Przytaknąłem niepewnie głową.
- Teraz doskonale rozumiem co masz na myśli, gdy mówisz, że czujesz, że żadna podjęta przez ciebie decyzja nie będzie pozytywna w skutkach.
Dziewczyna zaczęła się śmiać, a ja dołączyłem do niej. Z nią nigdy nie jest nudno. Po chwili głupiego chichotu zdołaliśmy się opanować i wrócić do wcześniej zaczętej rozmowy.
- To o co chciałaś mnie poprosić?- spytałem, a jej wzrok zmienił się z rozbawionego w chłodny i poważny.
- Chcę żebyś napisał jedną piosenkę dla One Direction, która później najprawdopodobniej zostanie ich czwartym singlem.
- Kpisz sobie ze mnie?- popatrzyłem na nią jak na wariatkę, a ona zmarszczyła lekko brwi.
- A wyglądam jakbym to robiła?
- Nie sądzę żeby to był dobry pomysł. Dopiero co zacząłem promocję mojego albumu, który ma się niedługo ukazać, a ty chcesz żebym stworzył coś dla kogoś innego?
Przyjaciółka skinęła głową, a ja pokręciłem przecząco swoją.
- Daj spokój. Materiał masz już dawno napisany, a przy okazji powstało mnóstwo wspaniałych utworów, których sam pewnie nigdy nie pokażesz światu. 
- Nie potrafię pisać dla kogoś- odparłem, a ona machnęła na mnie lekceważąco ręką.
- Też tak myślałam, a popatrz na mnie teraz...- wskazała na siebie palcem- Robię to od dwóch lat i całkiem nieźle na tym wychodzę. Poza tym jeśli faktycznie osiągną taki sukces na jaki się zapowiada i większość liczy, będzie to dla ciebie świetna promocja- uśmiechnęła się do mnie, ale nie był to uśmiech typu "mówię ci to jako twoja przyjaciółka" tylko "wiem co mówię, ponieważ znam się na tym biznesie".
- Rozumiem, że nasza rozmowa zeszła na sferę czysto zawodową?
- Na to wygląda.
Wpatrywałem się przez chwilę w obraz wiszący przede mną, co chwilę kątem oka zerkając na Kate, która cierpliwie czekała aż podejmę decyzję. Może ma rację i powinienem się zgodzić? Teraz i tak mam trochę wolnego czasu, a natchnienie zawsze przyjdzie prędzej czy później. Poza tym bardzo polubiłem chłopaków i fajnie by było mieć wkład w ich sukces. W końcu trzeba sobie pomagać, nie? 
- Dobra. Napiszę dla nich ten kawałek- odpowiedziałem, a Kate uśmiechnęła się do mnie szeroko. 
- Poinformuję o tym Simona i dam mu twój numer żeby się z tobą skontaktował. Obiecuję, że nie będziesz tego żałował- poklepała mnie po ramieniu i wyraźniej rozluźniona opadła ponownie na poduszkę spoczywającą na moich kolanach. Koniec z bizneswoman. Wróciła popieprzona dziewucha.
- Mogę cię o coś spytać?- zagadnąłem, a ona ruchem ręki dała mi przyzwolenie, na zadanie dręczącego mnie pytania.
- Skoro masz w stosunku do nich takie mieszane uczucia to czemu dalej im pomagasz i prosisz akurat mnie o przysługę?
Dziewczyna skupiła swój wzrok na suficie, by za chwilę przenieść go na mnie.
- Ponieważ nie robię nigdy niczego na pół gwizdka. Poza tym uważam, że jesteś świetnym kompozytorem i tekściarzem, a ja lubię pracować z najlepszymi.
- To wszystko?- dopytywałem się widząc, że chciała dodać coś jeszcze, ale ugryzła się w język.
- Nic takiego.
- Powiedz mi!
- Wiesz Ed, czasami jesteś bardzo męczący...- wywróciła oczami, próbując wstać, ale przytrzymałem ją za ramiona.
- Mów.
- Dobra!- uniosła ręce w geście obronnym i uniosła jeden kącik ust do góry w tym swoim szelmowskim uśmiechu- Miałam to w umowie. Obiecałam Cowellowi, że znajdę jeszcze jedną osobę, która napisze dla nich tą piosenkę. Zrobiłam to żeby skrócić mój czas pracy z nimi do minimum. 
- A teraz zastanawiasz się nad jej przedłużeniem?- uniosłem zaskoczony do góry brwi- Chyba ci się wszystko pomieszało...
- Widzisz?! Ten świat jest tak zakręcony i popieprzony.
- Ej! Nie obrażaj świata!- szturchnąłem ją zaczepnie w ramię- Te przymiotniki pasują tylko i wyłącznie do ciebie.
Kate pokazała mi język i po złożeniu propozycji nie do odrzucenia żebym spadał, nasza rozmowa zeszła na mało poważne i nie zmieniające nic w naszym życiu tematy typu- co było pierwsze: jajko czy kura?, bądź też czemu wzrosła wartość akcyzy na wyroby alkoholowe. Choć to ostatnie akurat ma bardzo duży wpływ na naszą przyszłość.

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Telefon komórkowy. Małe, przenośne urządzenie służące do komunikowania się ze sobą w nawet najbardziej odległych zakątkach świata bez konieczności wiszenia na kablu. Wraz z postępek techniki te małe cudeńka ewoluowały, stając się miniaturowymi komputerami czy też aparatami fotograficznymi z możliwością nagrywania filmów. Jednak ich nadrzędną funkcją jest możliwość wysyłania wiadomości tekstowych, dzwonienia i ODBIERANIA! Sądziłam, że po kilku latach użytkowania, moja przyjaciółka doskonale wie jak się nimi posługiwać. Jak bardzo się myliłam...
  W czasie gdy ja odchodziłam od zmysłów, próbując się z nią skontaktować oczywiście bez powodzenia, ona szlaja się gdzieś po mieście kompletnie nie przejmując się moim zdrowiem psychicznym. Gdy ponownie miałam wybrać jej numer, usłyszałam odgłos przekręcanego zamka i trzask zamykanych drzwi. W momencie wyskoczyłam do przedpokoju i robiłam co w mojej mocy żeby następnym razem, gdy Kasia zdecyduje się gdzieś wyjść, nie opuściła naszego mieszkania w czarnym worku.
- Gdzieś ty była?!- wrzasnęłam na nią dając upust swoim nagromadzonym przez ostatnie godziny emocjom. Dziewczyna stanęła nieruchomo przyglądając mi się uważnie.
- Też miło cię znowu widzieć- uśmiechnęła się do mnie sztucznie, po czym przechodząc obok mnie weszła do kuchni.
- Pytałam się gdzie byłaś. Ja tu odchodzę od zmysłów, próbując się do ciebie dodzwonić od dwóch godzin, a ty wracasz i zachowujesz się jak gdyby nigdy nic!
- Pytasz jak minął mi dzień? Dziękuję. Bardzo dobrze. Spotkałam się z przyjacielem. A co u ciebie?- postanowiła dalej odgrywać swoje przedstawienie, ignorując moje zdenerwowanie, które zamiast opadać, narastało z każdą chwilą.
- Kaśka, odpowiedz!
- Co cię ugryzło?!- spojrzała na mnie zdziwiona i poirytowana moim podniesionym tonem- Okres masz czy Horan okazał się słaby w łóżku?
- Jeszcze jedno słowo...- zaczęłam jej grozić palcem, ale ona zaśmiała mi się w twarz.
- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać na jakikolwiek temat jeśli dalej będziesz na mnie krzyczeć bez powodu- podeszła do lodówki i wyjęła z niej butelkę wody- Masz i się napij. Może to nieco ostudzi twój temperament.
Wyrwałam jej napój z ręki i jednym łykiem opróżniłam butelkę do połowy. O dziwo podziałało. Jak ja nie lubię gdy ma racje!
- Możemy już spokojnie porozmawiać?- spytała, sprawdzając czy już ochłonęłam. Przytaknęłam bez słowa i obie zajęłyśmy miejsca przy stoliku pod oknem.
- Czemu nie odbierałaś telefonu?
- Ponieważ mi się rozładował.
- Wszystkie trzy?- oparłam się plecami o parapet i założyłam ręce na piersi.
- Chyba naprawdę masz okres... Nie. Dwa pozostałe zostawiłam w swoim pokoju- wyjaśniła, opierając głowę na dłoni- Coś jeszcze?
- Mogę widzieć gdzie w takim razie byłaś, że nie mogłam cię znaleźć?
Przyjaciółka wywróciła oczami, ciężko wzdychając, po czym uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Byłam u Eda. Wrócił dwa dni wcześniej.
- Nie wiedziałam...
- Wiedziałabyś gdybyś choć na chwilę oderwała się od swojego telefonu i smsowania z twoim chłopakiem, a zamiast tego posłuchała co do ciebie mówię- odparła niewzruszona, a mi zrobiło się głupio. Kurde.
- Przepraszam...- oparłam łokcie na stole i schowałam twarz w dłoniach- Ciężko mi myśleć o czymś innym gdy z nim rozmawiam. On jest bardzo... absorbujący. 
Kasia zaczęła się śmiać, rozluźniając tym samym atmosferę.
- Nie przejmuj się- ścisnęła lekko moją dłoń- Powiedzmy, że coś wiem na ten temat...- mrugnęła do mnie okiem po czym oparła się wygodnie o lodówkę- Powiesz mi w końcu czemu tak bardzo chciałaś się ze mną skontaktować?
Chciałam pociągnąć ją za język żeby mnie oświeciła co miała na myśli mówiąc, że wie coś na ten temat, ale aktualnie mamy ważniejszą sprawę do załatwienia. 
- Dzwonili moi rodzice...- zaczęłam, a przyjaciółka jak zwykle musiała mi przerwać. Jaka ona jest czasami irytująca!
- Tyle zamieszania o zwykłe pozdrowienia?- spytała rozbawiona- Też ich pozdrów jak zadzwonią drugi raz.
- Nie chodzi o jakieś głupie pozdrowienia. To naprawdę poważna sprawa i dotyczy ona w szczególności ciebie- wyjaśniłam poddenerwowana jej lekceważącym stosunkiem do czegoś o czym na razie nie ma zielonego pojęcia. Na szczęście jej nastawienie w momencie diametralnie się zmieniło. 
- Mów dalej- poprosiła wyraźnie spięta.
- Dzwonili, ponieważ dostali pismo z jakiegoś banku, z prośbą abyś skontaktowała się z jego przedstawicielem w trybie natychmiastowym. Podobno chodzi o twojego ojca...- dodałam ciszej uważnie obserwując jej reakcję.
Kasia na początku przetwarzała moje słowa, po czym zerwała się z miejsca i zaczęła nerwowo krążyć po pomieszczeniu.
- Obie dobrze wiemy, że to niemożliwe. Nie może chodzić o mnie, ani o mojego tatę. Wszystkie sprawy były załatwione od razu po...- urwała, stając tyłem do mnie i opierając się o blat szafki.
- Wiem Kasia, ale może twój prawnik coś pominął?- gdybałam na głos, co wcale nie pomagało.
- Powiedzieli ci coś jeszcze?- spytała zerkając na mnie przez ramię.
- Nie. Próbowałam coś z nich wyciągnąć, ale stwierdzili, że to nie moja sprawa i prosili żebyś się z nimi skontaktowała.
Przyjaciółka natychmiast wyjęła z tylnej kieszeni spodni swój telefon i wybrała numer do moich rodziców. Niestety dane mi było usłyszeć tylko jedną ze stroną biorących udział w tej rozmowie. 
- Dzień dobry pani Szymańska- Kasia nieznacznie się uśmiechnęła, bawiąc się swoim pierścionkiem- Tak. Możemy później porozmawiać co słychać i przejść do sedna tej rozmowy? Zgadza się. Jeśli by pani mogła to byłabym wdzięczna...- brunetka uniosła na mnie wzrok, by po chwili znów utkwić go w podłodze- Dzień dobry panu. Przepraszam, że oddzwaniam dopiero teraz, ale Gabrysia nie mogła się ze mną skontaktować...- Gabrysia?! Musi być naprawdę zdenerwowana. Ona nigdy tak do mnie nie mówi- Podobno chodzi o mojego ojca, co wydaje mi się mało możliwe... Jest pan pewien?- głos jej się lekko załamał, a ręką zaczęła niespokojnie przeczesywać włosy- Rozumiem. Sama nie wiem jak mogliśmy o tym nie wiedzieć. Tak. Oczywiście! Muszę się z nim spotkać osobiście? Kiedy? Pojutrze?!- Kasia spojrzała na mnie przerażona i zaczęła przeklinać cicho pod nosem, aby mój tata nie mógł jej usłyszeć. Chcę wiedzieć o czym rozmawiają! Natychmiast!- Dam radę. Nie, nie ma żadnego problemu. Nie zgadzam się. Pańska rodzina już wystarczająco mi pomogła i zapewne nigdy nie będę się w stanie państwu odwdzięczyć. Dam znać, o której mam samolot i o której wyląduję w Polsce. Mógłby mnie pan odebrać? Świetnie. Dziękuję. W takim razie do zobaczenia. Dobranoc.
Ich rozmowa dobiegła końca, a ja nie wiedziałam kiedy nadejdzie moment, w którym będę mogła wyciągnąć z Kasi wszystko co się dowiedziała. Jednak gdy przyjaciółka rzuciła swoim telefonem o ścianę i zaczęła płakać, opadając na podłogę, wiedziałam, że ta chwila szybko nie nadejdzie. 
- Ciii...- wzięłam ją w ramiona i zaczęłam uspokajająco gładzić po plecach- Wszystko będzie dobrze. Kasia, nie płacz. Pomogę ci, słyszysz?
Dziewczyna wtuliła się mocniej w moje ciało i zacisnęła pięści na koszulce.
- Kiedy to się skończy? Ja już nie mam siły. Nie chcę do tego wracać. Ja...- jej płacz przerodził się w głośny szloch, sprawiając, że cała zaczęła drżeć i nie mogła złapać oddechu. 
- Proszę, nie płacz. Wiesz, że możesz na mnie liczyć, prawda? Przejdziemy przez to razem, tak jak zawsze. Musisz się uspokoić. Błagam...
Niestety moje słowa i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze zdały się na nic. Czemu kiedy dochodzi do takich kryzysowych sytuacji nie umiem jej pomóc i odpowiednio wesprzeć? Nie pozostało mi nic innego jak postąpić tak jak zwykle. Szybko zdałam sobie sprawę, że pomimo tego iż Kasia wydawała się w tym momencie bardzo słaba, za nic nie chciała poluźnić swojego żelaznego uścisku, w którym mnie zamknęła. Sięgnęłam po jej rozbity telefon, który odbił się od ściany i wylądował obok niej i cudem wybrałam numer jedynej osoby, która mogła nam w tym momencie pomóc.
- Cześć Tomek. Potrzebuję twojej pomocy...

Studio taneczne London Studio Center

       Pierwsza próba okazała się kompletną klęską. Większość wykonawców kompletnie nie widziała co ma zrobić ze sobą na scenie, przez co co chwilę wpadali na tancerzy, którzy próbowali nauczyć się swoich układów. Jak oni dawali radę w czasie trwania programu?! To jest jedna, wielka katastrofa! 
- Stop!- wydarłem się na całe gardło, a wszyscy zamarli w miejscu- Co to ma być?! Żartujecie sobie ze mnie? Chłopaki co jest z wami?!
- Ja od początku mówiłem, że nie umiem tańczyć- uniósł ręce w geście obronnym Zayn i przysiadła na jednym z głośników. Po nim głos zabrał Liam.
- Możemy zrobić pięć minut przerwy?- poprosił niepewnie, a ja machnąłem na nich ręką.
- Nie. Kończymy na dzisiaj- zdecydowałem, a na twarzach wszystkich pojawiła się ulga- Idźcie do swojej garderoby i poczekajcie tam na mnie. Musimy coś jeszcze omówić i będziecie wolni.
- Dzięki Bogu! Jestem strasznie głodny!- odparł uradowany Niall, a ja wywróciłem oczami. Wytwórnia zbankrutuje na żywieniu tego blondyna. 
 Już miałem kierować się do swojego tymczasowego biura, gdy zauważyłem kogoś siedzącego w ostatnim rzędzie na widowni. Niestety z daleka nie byłem w stanie dojrzeć kto to jest, tym bardziej, że twarz zasłoniętą miał czapką z daszkiem. Ruszyłem w jego kierunku, a gdy byłem trzy rzędy od tajemniczej postaci rozpoznałem w niej Kate.
- Jesteś ostatnią osobą, której bym się tu spodziewał...- stwierdziłem zaskoczony jej obecnością- Musiałaś mieć bardzo ważny powód żeby się w miejscu, gdzie kręci się tyle osób- wskazałem ruchem ręki na ekipę, rozstawiającą sprzęt się pod sceną.
- Próbujesz mnie nastraszyć Cowell?- uniosła pytająco do góry brew.
- Skądże. Podziwiam tylko twoją odwagę.
- Sądziłeś do tej pory, że jestem tchórzliwą, szarą myszką, która boi się ludzi?- spojrzała na mnie z rozbawieniem.
- Czego jak czego, ale tego, że boisz się ludzi, w życiu bym ci nie zarzucił.
- To dobrze- uśmiechnęła się lekko i poklepała miejsce obok siebie- Usiądź. Musimy porozmawiać.
- Domyślam się. Co cię tu sprowadza?- spytałem ciekawy powodu jej wizyty.
- Przemyślałam twoją propozycję...- zaczęła wyraźnie zmieniając swoje nastawienie do mnie na bardziej oschłe- Jednak sądząc po tym jak radzisz sobie z zespołem, z którym miałabym dalej współpracować chyba muszę się jeszcze zastanowić- westchnęła patrząc przed siebie- Obiecałeś mi, że będziesz trzymać ich w ryzach, ale z tego co widziałam marnie ci to wychodzi- raczyła w końcu obdarzyć mnie swoim spojrzeniem i czekała aż powiem coś na swoją obronę.
- To dopiero nasza pierwsza próba, więc nie należało liczyć na coś spektakularnego- odparłem.
- Nie chodzi mi o sam występ, a o to jak cię traktują. Uważają cię za swojego wujka, a nie wielkiego muzycznego producenta, od którego zależy ich przyszłość- oznajmiła ze spokojem- Jak w takim razie chcesz dotrzymać danego mi słowa?
Zmrużyłem oczy przyglądając się jej niewzruszonej postawie zupełnie jakbyśmy rozmawiali o pogodzie. 
- Coś mi doradzisz?
- Ja? A jakie ja mam doświadczenie? To byli moi piersi tak młodzi podopieczni. Wiem tylko, że jak będziesz próbował ich zastraszyć to też nic nie ugrasz.
- Co zatem powinienem zrobić?
- Mówiłam ci już, że nie wiem. 
- Ty czegoś nie wiesz?- spojrzałem na nią rozbawiony. Do tej pory znała odpowiedź na każde zadane jej pytanie.
- Zdziwiłbyś się- odparła, odwracając ode mnie wzrok- Tak czy siak postanowiłam przystać na twoją propozycję. 
- Naprawdę?- chyba się przesłyszałem.
- Tak i nie dopytuj się dalej, bo jeszcze zmienię zdanie. Niestety nie mogę zacząć od razu. Muszę wrócić na trochę do mojego rodzinnego kraju, ale postaram się wrócić jak najszybciej. Do tej pory One Direction może być pod opieką Savan tak jak teraz. Wchodzisz w to?
Kate wyciągnęła rękę w moim kierunku i czekała na moją decyzję. Z triumfalnym uśmiechem ująłem jej drobną dłoń, przypieczętowując tym samym wstępnie naszą nową umowę.

       Dzisiejsza próba według Simona była jedną wielką katastrofą, ale nam się bardzo podobało. Przede wszystkim nie było takiego napięcia jak podczas programu. Wtedy przez cały tydzień przygotowywaliśmy się do tego, aby wywalczyć przejście do następnego etapu i tak w kółko. Cały czas chodziliśmy zestresowani i poddenerwowani. Teraz jesteśmy spokojni o swoją pozycję. Oswoiliśmy się z występami przed dużą publicznością, znamy całą ekipę, podpisaliśmy kontrakt płytowy wart dwa miliony funtów i współpracujemy z najlepszą tekściarką muzycznego show-biznesu. To znaczy pracowaliśmy.
- Mina Cowella kiedy Niall zaliczył spektakularną glebę i spadł ze sceny była bezcenna!- naśmiewał się z przyjaciela Louis, który sam wcale nie był lepszy, o czym raczył mu przypomnieć Zayn.
- Ciekawe kto trzy razy upuścił mikrofon, gdy popisywał się przed tancerkami...
- Wcale się nie popisywałem!- zarzekał się- To Liam ciągle podlizywał się Danielle.
- Ja?!- wskazałem sam na siebie palcem- Nic takiego nie robiłem!
- Taa... Jakbyś mógł tobyś ją wciągnął na scenę i wyśpiewał przed nią każdą nutkę.
- Idź do okulisty Tomlinson, bo chyba ci coś na wzrok padło- klepnąłem, go w tył głowy,  a on odwzajemnił mi się tym samym.
- Harry, a ty co tak cicho siedzisz?- zwrócił się do najmłodszego z nas Malik, siadając obok niego.
- Tylko mi się zdawało, czy widziałem na miejscach dla widowni Kate?- spytał, pocierając palcem wskazującym o usta.
- Ta laska naprawdę zakręciła ci w głowie skoro masz już zwidy...- poklepał go pocieszająco po ramieniu mulat.
- Ktoś siedział na samej górze, ale nie dałbym sobie ręki uciąć, że to była Kate- odezwał się Horan, który potwierdził czyjąś obecność na naszej próbie. Oczywiście podsyciło to zaciekawienie Styles'a, który w momencie zerwał się na równe nogi i pobiegł poszukać tajemniczej postaci.
- Jemu naprawdę odbiło...- skwitował zachowanie przyjaciela Zayn i zaczął się przebierać.
- Wpadł jak śliwka w kompot- podsumowałem i razem z resztą wzięliśmy przykład z kumpla.
Po chwili ktoś wszedł do naszej garderoby, nie zadając sobie trudu pukaniem, nie wspominając już o zaczekaniu na proszę. Podejrzewałem, że to Harry wrócił już ze swoich poszukiwań, zdając sobie sprawę, że to głupota. Jakie było moje zdziwienie gdy zamiast niego zobaczyłem stojącą w progu Kate. Nasze miny musiały idealnie odzwierciedlać to jak bardzo jesteśmy zaskoczeni jej widokiem. Oparła się bokiem o framugę drzwi i śmiała się nam prosto w twarze widząc nasze zdumienie. Ewentualnie mogła uznać za zabawny fakt, iż staliśmy przed nią bez koszulek, a Niall miał do połowy opuszczone spodnie. Gdy zorientował się jak aktualnie wygląda jego strój, jego twarz przybrała tak czerwony kolor, że spokojnie mógłby stanąć na tle londyńskiego autobusu i nikt by go nie zauważył dopóki tamten by nie odjechał.
- Proszę, proszę...- odezwała się, lustrując nas wzrokiem od góry do dołu- To się nazywa powitanie!
Wolnym krokiem minęła nas z błąkającym się na jej ustach bezczelnym uśmieszkiem i usiadła na jednym z krzeseł znajdujących się w pomieszczeniu. Wszyscy czym prędzej zarzuciliśmy na siebie stare ubrania i w niezręcznej ciszy czekaliśmy na to co wydarzy się dalej. Sądziłem, że jak zwykle napięcie rozładuje Louis jednym ze swoich żartów, ale jakoś nie był skory do opowiadania zabawnych anegdotek. 
- Podobała mi się wasza dzisiejsza próba- "pochwaliła" naszą pracę Kate, próbując ukryć swoje rozbawienie- Przykro mi jedynie, że sami mnie nie poinformowaliście, że jednak zmieniacie branżę i postanowiliście zostać cyrkowcami tak jak wam doradzałam.
- Było aż tak źle?- spytałem, pocierając niezręcznie dłonią o kark.
- Skądże znowu Liam!- uśmiechnęła się szeroko- Szkoda tylko, że na darmo zgodziłam się przedłużyć współpracę z wami. Teraz zostałam bezrobotna.
- Co?!- krzyknęliśmy chórem, przez co dziewczyna aż podskoczyła.
- Wow! Wyluzujcie...- uniosła do góry ręce, aby powstrzymać nas przed zasypaniem jej pytaniami, co, jak i dlaczego- Tak na poważnie to Simon poprosił mnie żebym jeszcze przez jakiś czas z wami popracowała. Nie ma to nic wspólnego z pisaniem utworów na wasz debiutancki album. Teoretycznie chodzi o pomoc Savanowi w lekcjach śpiewu, ponieważ wasza trenerka wokalna jest chora, chociaż ja sądzę, że ma nadzieję, iż uda mi się was poskromić i zmusić do ciężkiej pracy- wyjaśniła.
Popatrzeliśmy po sobie z chłopakami, kompletnie nie widząc jak zareagować. Tekściarka wyczuwając naszą niepewność co do zaistniałej sytuacji postanowiła objaśnić jeszcze jedną kwestię.
- Oczywiście jeśli nie chcecie mieć ze mną do czynienia możecie udać się teraz do Cowella i poinformować go o tym. Wybór należy do was- wskazała na nas ruchem ręki, jednocześnie uważnie się nam przyglądając. Od razu zauważyłem, że szuka wzrokiem jeszcze jednego członka naszego zespołu, który aktualnie biega po całym budynku szukając obiektu swych westchnień. Gdyby nie był taki narwany to właśnie mógłby się cieszyć razem z nami z tych świetnych wiadomości, a nie spalać niepotrzebnie kalorie. 
- Świetne wieści!- klasnął w dłonie uradowany Niall, ale nim zdążył coś dodać Zayn zakrył mu usta dłonią i spojrzał podejrzliwie na Kate.
- Czyli to oznacza, że dalej będę przez ciebie gnębiony za palenie i zasypianie podczas prób?
- Jeśli się zgodzicie.
- Oczywiście, że się zgadzamy!- zadecydował za nas Louis.
- Czyli mam przejebane...- mruknął pod nosem Malik, na co brunetka posłała mu wymowne spojrzenie- Zaczyna się!
- Jest jakiś haczyk?- zapytałem ignorując najmniej ważne zmartwienie Zayna. Z nią nic nie przychodzi tak łatwo. 
Kompozytorka wstała i podeszła do nas bliżej. Ciężko było cokolwiek wyczytać z jej twarzy, ale jej humor uległ diametralnej zmianie i to nie na lepsze.
- Cóż...- przygryzła wnętrze swojego policzka zanim odpowiednio dobrała słówa- Zawsze jest jakieś "ale". W tym wypadku polega ono na tym, że będę z wami współpracować, ale nie od razu. Muszę na jakiś czas wrócić do Polski żeby...- urwała, zaciskając usta w wąską linię. Po chwili wzięła głęboki oddech i była w stanie kontynuować- Muszę załatwić tam parę bardzo ważnych dla mnie spraw. Jednak kiedy wrócę od razu zabieramy się do pracy!- uśmiechnęła się lekko, ale ten gest nie dotarł do kącików jej oczu.
- Zostawiasz nas?- spytał posmutniały Niall, słysząc, że nasza radość była trochę przedwczesna.
- To nie tak, ja...
Nim zdążyła dokończyć do środka wszedł zdyszany Styles.
- Chyba jednak mi się wydawa... Kate?!- spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami, wyraźnie zaskoczony, ale jednocześnie ucieszony jej widokiem.
- Cześć...- szepnęła, nie do końca wiedząc jak się zachować w jego obecności.
- Co ty tu robisz?
- Kate wyjeżdża- wtrącił się do ich rozmowy Horan. Louis uderzył go w ramię, żeby się nie odzywał, ale było już za późno. Jak już kiedyś wspominał sam Loczek, przy tej z pozoru zwykłej dziewczynie nie jest w stanie logicznie myśleć ani się kontrolować. 
- Jak to wyjeżdżasz?- zmarszczył brwi, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Muszę wrócić do Polski.
- Na jak długo?- dopytywał się dalej. Dziewczyna wzruszyła niewinnie ramionami i w tym momencie Tommo wiedział, że nadchodzi katastrofa. Powoli zaczął iść w kierunku Styles'a, ale ten jak można było łatwo przewidzieć zdążył już coś sobie ubzdurać pod tą swoją kręconą czupryną i nic nie było go w stanie powstrzymać, od tego co sobie miał zamiar zrobić.
- Tak po prostu? Bez żadnego pretekstu czy słowa wyjaśnienia?
Chłopak wyminął Louisa i stanął tuż przed tekściarką. Z jego twarzy biła wściekłość pomieszana z żalem i smutkiem.
- Posłuchaj Harry, to nie jest tak jak myślisz...- zaczęła się bronić, ale nim zdążyła sprostować to duże nieporozumienie rozpętało się istne piekło.
- Nie, to ty posłuchaj Kate!- warknął na nią, a jej głos uwiązł w gardle- Jak możesz nam to zrobić? Ufamy ci i powierzyliśmy ci naszą karierę, a ty tak po prostu nas opuszczasz? Co z ciebie za mentor, czy jak tam się nazywacie? Co z ciebie w ogóle za człowiek?
- Harry wysłuchaj jej...- pociągnął go za ramię Lou, ale ten mu się wyrwał i nie zwracał na nic uwagi, a jego pełne skupienie spoczywało na dziewczynie przed nim.
- Już nawet nie chodzi o naszą dalszą współpracę. Co ze mną? Jak możesz mi to zrobić po tym co się ostatnio wydarzyło? To nic dla ciebie nie znaczy?- wskazał na siebie palcem, a tekściarka nerwowo przejechała palcami przez swoje bujne loki.
- Pozwolisz mi w końcu coś powiedzieć?- spytała wyraźnie zdenerwowana jego niepotrzebnym wybuchem. Gdyby tylko o tym wiedział...
Przyjaciel zignorował ją i kontynuował swoje bezpodstawne oskarżenia skierowane w jej stronę.
- Wiesz co? Jesteś okropna. Dajesz ludziom nadzieję, a później bez mrugnięcia okiem ją odbierasz. Sprawia ci to przyjemność? Bawi cię to gdy ludzie, którym na tobie zależy są nieszczęśliwi z twojego powodu?
- Lepiej zważaj na słowa Styles...- tym razem to ona podniosła głos, gdy jej opanowanie zaczęło tracić na sile. Jej oczy wypełniły się łzami, które po kilku mrugnięciach zniknęły.
- Nie. Bądźmy ze sobą szczerzy chociaż raz. Jesteś popieprzona na tysiąc sposobów, a pomimo tego ludzie lecą do ciebie jak ćmy do światła. Ja tak robię. Słaniam się przed tobą jak jakiś idiota, a ty...
- Słaniasz?- zaśmiała się kpiąco- To nazywasz słanianiem się? Lepiej zajrzyj do słownika...
- Widzisz?!- wyrzucił ręce w górę, jakby wygrał jakieś zawody- Właśnie o tym mówię! Jesteś tak irytująca, że nie jestem w stanie zrozumieć jak sama ze sobą wytrzymujesz. 
- Przestań mnie obrażać i wysłuchaj wreszcie!- krzyknęła gromiąc go wzrokiem, a on spojrzał na nią z jeszcze większym rozbawieniem w oczach.
- Bo co? Twoje zawsze musi być na wierzchu, a ostatnie słowo należeć do ciebie? Nie tym razem kochanie!- pokręcił głową, zakładając ręce na piersi.
- Nie mów do mnie kochanie!- wrzasnęła na niego i sięgając po swoją torbę zaczęła kierować się do wyjścia. W ostatniej chwili przyjaciel złapał ją za ramię i przyciągnął blisko do siebie. Potem wszystko działo się jakby w zwolnionym tępię. 
Harry jedną ręką objął Kate w pasie, a dłonią drugiej ujął jej twarz. Po chwili jego usta wylądowały na jej, łącząc się w agresywnym i niedbałym pocałunku. Na początku dziewczyna próbowała się od niego odsunąć, ale zdecydowanie silniejszy od niej Styles, wzmocniony potężną dawką adrenaliny i gniewu nie miał zamiaru jej puścić. W końcu przestała się mu opierać, ale nie wyglądało na to aby odwzajemniła jego pocałunek. Gdy zabrakło mu tchu, oderwał się delikatnie od niej i oparł czoło o jej z zamkniętymi oczami. Kate wykorzystując ten moment odepchnęła go od siebie i patrząc na niego z wściekłością i szokiem obróciła się na pięcie i wybiegła z garderoby.
Staliśmy wszyscy jak skamieniali, wpatrując się tępo w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą nasz narwany przyjaciel całował naszą tekściarkę wbrew jej woli. Dopiero krzyk Louisa wyrwał nas z otępienia.
- Co to kurwa było?!

       Nie wiedziałem co zrobić. Część mnie podpowiadała mi żebym wybiegł za Kate i spróbował ją sprowadzić z powrotem, żeby Harry po raz milionowy mógł ją przeprosić, ale druga część chciała najpierw go zamordować.
- Co ty odwalasz Styles?!- wrzasnąłem na niego, łapiąc go za ramiona- Oszalałeś?!
- Louis uspokój się...- próbował załagodzić sytuację Liam.
- Jak się mam uspokoić jeżeli ten idiota zawsze musi coś spieprzyć w najważniejszym momencie i to na dodatek bez żadnego powodu?
- Bez powodu?- spojrzał na mnie jak na wariata Loczek- Bez powodu?! Ona wyjeżdża, a ty mi mówisz żebym tak po prostu przeszedł koło tego obojętnie i machnął ręką mówiąc trudno?
- Harry kurwa!- Zayn nie wytrzymał i przyparł go do ściany- Kate nie wyjeżdża na stałe!
Chłopak wpatrywał się w niego skonsternowany, próbując zrozumieć znaczenie jego słów.
- Ale przecież Niall...- zerknął na blondyna, który nerwowo przestępował z nogi na nogę, nie wiedząc jak wytłumaczyć swój mało trafny dobór słów.
- Słuchaj go, a daleko zajdziesz- zaśmiał mu się w twarz Malik- Gdybyś pozwolił jej dojść do słowa, to byś wiedział, że musi tam polecieć, bo ma coś ważnego do załatwienia, a potem wraca żeby dalej z nami pracować- puścił go, a Styles'owi cała krew odpłynęła z twarzy.
- Zgodziła się na propozycję Simona?!- spytał niedowierzając swoim przypuszczeniom.
- Gdybyś się zamknął na chwilę to sama by ci to powiedziała i nie byłoby tej całej dramy- odezwałem się nieziemsko wkurzony, teatralnie machając ręką. Czy on mógłby czasem użyć mózgu zamiast wiadomo czego?
- Możesz przestać mi mówić co mam robić i jak z nią postępować?- warknął na mnie, słysząc mój komentarz.
- Najwyraźniej nie. Jakbyś mnie chociaż raz posłuchał nie byłoby tego całego zamieszania i Kate już dawno byłaby twoja.
- Od kiedy to z ciebie taki specjalista od związków Tomlinson? Jak jesteś taki świetny w doradzeniu to otwórz biuro matrymonialne!- odparł i ruszył w kierunku drzwi. Payne zastąpił mu drogę i założył ręce na piersiach.
- Gdzie idziesz?
- Znaleźć Kate. 
- Ty chyba zwariowałeś! Nie pozwolę ci iść teraz do niej.
- Ale ja się nie pytam ciebie o zdanie Liam- próbował otworzyć drzwi, ale przyjaciel przytrzymał je swoim ciałem.
- Harry to naprawdę nie jest dobry pomysł. Przed chwilą ją pocałowałeś, co nawet dla mnie było tak zaskakującym posunięciem z twojej strony, że nie wiem co mam o tym myśleć, a co dopiero ona.
- Czyli powinienem ją zostawić samą i pozwolić gdybać nad tym co zrobiłem?
- Nie sądzisz, że chciałaby być przez chwilę sama?- spytał z nadzieją w głosie Li, mając nadzieję, że przekona Hazzę żeby tym razem odpuścił.
- Nic o niej nie wiesz. Jeśli teraz za nią nie pójdę to pewnie już jej więcej nie zobaczę, co tyczy się również was. Chcesz tego?- spojrzał mu prosto w oczy, doskonale wiedząc jaka jest odpowiedź przyjaciela.
- Harry posłuchaj go...- odezwałem się zrezygnowanym głosem, myśląc, że zdołam go jeszcze przekonać do pomysłu Payne. 
- Zamknij się Louis!- warknął na mnie przez ramię i wyszedł z garderoby trzaskając drzwiami.

24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!

Cześć!

 Z okazji Świąt Bożego Narodzenia i nadchodzącego Nowego Roku chciałabym wam życzyć wszystkiego co najlepsze, zdrowia i dużo miłości. Wigilii spędzonej w gronie najbliższych z dwunastoma potrawami, przeplatanej kiepskim żartem cioci i wujka między kolejnym pierogiem ;). Szampańskiej zabawy w Sylwestra oraz spełnienia wszystkich marzeń i postanowień w 2014 roku. Żeby dobry humor wam dopisywał i żebyście potrafili cieszyć się nie tylko z tych dużych, ale także małych rzeczy, ponieważ szczęścia nie można mierzyć jedną miarą. 

A teraz oddaję głos naszym bohaterom...

Liam: W imieniu całego One Direction chciałbym wam życzyć szczęścia i radości.
Louis: Mnóstwa prezentów!!!
Zayn: Zaczyna się...
Niall: Smacznego bigosu, który podobno jest pyszny! Tak Kate mówiła...
Liam: Czy ty zawsze musisz mówić o jedzeniu?
Gaba: Weź się odczep. Bigos jest pyszny! A pierogi z kapustą i grzybami... PYCHA!
Savan: Wiecie, że mieliśmy składać życzenia, a nie kłócić się o żarcie?
Kate: Może ja się tym zajmę... Jak już wspomniała jedyna rozgarnięta osoba w zespole czyli Liam, życzymy wam spokojnych, radosnych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku. Cierpliwości i samych sukcesów w podejmowanych przez was wyzwaniach w nadchodzącym roku oraz samych dobrych decyzji.
Harry: A przede wszystkim znalezienia prawdziwej miłości.
Louis: Uuuu... Masz kogoś konkretnego na myśli?
Harry: Zamknij się!
Louis: Jak się do mnie odzywasz?! Święta są! Moje urodziny!
Harry: Sorry... Wszystkiego Najlepszego!
Kate, Liam, Niall, Gaba, Savan, Zayn: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO LOU!
Kate: Ja bym dodała jeszcze trochę rozumu...
Louis: Bardzo śmieszne...

Z racji tego, że mogliby tak bez końca, czas odebrać im głos. Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT!

Kate G.
Xx.

PS. Wszystkiego najlepszego Lou! <3
Louis: Dzięki ;) 

15 grudnia 2013

33

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Odnoszę wrażenie, że mieszkałem tu przynajmniej miesiąc, a tak naprawdę było to raptem kilka dni. Dni, podczas których wydarzyło się tak wiele, że spokojnie moglibyśmy nakręcić na ich podstawie niezły serial. Nikt nie odniósł żadnych obrażeń,  nie licząc Kate, która porządnie stłukła sobie dłoń pierwszego wieczoru i Harry'ego, który nabił sobie siniaka spadając z kanapy podczas walki z Liamem i Zaynem o miejsce do spania. "Rzeczywiście nikt..." Za kolejny sukces można uznać fakt, iż ani razu (!!!) nie doszło do żadnej kłótni. "A sprzeczka Gabrysi i jej przyjaciółki o przyprowadzenie was?" Wiadomo było, że początki będą trudne, więc to się nie liczy. Zaproszenie Loczka przez naszą tekściarkę na randkę? No tego to już na pewno się nikt nie spodziewał! Do tego zapewnienia Louisa, że to nie jego pomysł, wprawiły mnie w jeszcze większe zdziwienie. Z resztą nie tylko mnie. Jednak jak to zwykle bywa po słońcu zawsze nadchodzi burza. "A nie na odwrót?". Czy jakoś tak... Niestety nadszedł dzień kiedy to musimy opuścić to przytulne mieszkanie i na dodatek zakończyć naszą współpracę z Kate G. Nie wiem co mnie bardziej martwi i smuci, dlatego może wróćmy jeszcze na chwilę to tych przyjemnych wspomnień...
  Przez te kilka dni byłem najszczęśliwszym facetem na świecie. Codziennie mogłem kłaść się spać i budzić obok mojej ukochanej i nie zamieniłbym tego małego pokoju na nic innego, choćby zaproponowano mi dwa tygodnie wakacji na Hawajach w pięciogwiazdkowym hotelu. Świadomość tego, że gdy wrócę tu z powrotem Gabrysia będzie siedziała na swoim łóżku, owinięta grubym, wełnianym kocem z kubkiem gorącej czekolady w jednej ręce i książką w drugiej czekając na mnie sprawiała, że nie mogłem doczekać się powrotu do naszego tymczasowego domu. Widok tego słodkiego uśmiechu, który pojawiał się na jej twarzy gdy widziała mnie po kilku godzinach rozłąki, za każdym razem powodował, że moje serce zaczynało bić szybciej. Czym prędzej podchodziłem do niej witając się słowami "Cześć kochanie!" i składałem delikatny pocałunek na jej malinowych ustach. Nigdy nie sądziłem, że obserwowanie jak spokojnie przewraca strony swoich ulubionych powieści, lekko przygryzając wargę w napięciu oczekując co wydarzy się w następnym rozdziale, sprawi mi tyle radości. A już największą satysfakcję sprawiały mi słowa Gabrysi gdy mówiła, że to dzięki mnie jest szczęśliwa. Czego chcieć więcej? 
- A może zostaniecie jeszcze jedną noc?- dziewczyna stanęła przed drzwiami zastawiając nam drogę.
- Naprawdę bardzo byśmy chcieli, ale na nas już pora- po raz kolejny próbował przekonać ją Liam, że czas najwyższy się pożeganć- Powinniśmy sprawdzić czy dalej mamy aquapark w domu. Poza tym nie możemy tak nadużywać waszej gościnności.
- Jakie "nadużywać"? Nikogo ani nic nie nadużywacie!
- Ty tak uważasz...- wtrącił się Zayn, ruchem głowy wskazując na Kate, która przeszukiwała półki w salonie.
- Dajcie spokój. Gdybym z nią porozmawiała na pewno zgodziłaby się...
- Niall!- jęknął Malik, prosząc abym w końcu zainterweniował. Choć muszę przyznać, że wcale nie chciałem tego robić i chętnie zostałbym tu jeszcze kilka dni... tydzień... ewentualnie miesiąc.
- Kochanie my naprawdę musimy w końcu wrócić do siebie. Nie możemy mieszkać tutaj wiecznie.
Mam nadzieję, że dla niej brzmiałem przekonująco, bo sam nie wierzyłem we własne słowa.
- Nie chcesz zostać?- spytała ze smutkiem w głosie, a moje serce ścisnęło się słysząc ten smutny dźwięk. Jestem do bani!
- Oczywiście, że chcę! Jak mogłaś tak pomyśleć?!- przeczesałem ręką włosy i westchnąłem głęboko.
- Zawsze ty możesz wprowadzić się do nas- zaproponował Louis po raz piąty opuszczając swoją torbę na ziemię. 
- Słucham?!- Gabrysia zrobiła wielkie oczy i wpatrywała się w niego zaskoczona.
- Nasz dom jest większy, więc nie widzę problemu żebyś zamieszkała z nam chociaż na jakiś czas. Niall ma wystarczająco duże łóżko żeby pomieścić was dwoje- puścił do niej oczko, a mnie szturchnął w ramię.
- A Kate?
- Jeśli tylko chce to Harry na pewno podzieli się z nią swoją przestrzenią osobistą.- uśmiechnął się łobuzersko do młodszego kolegi, a ten zmierzył go groźnym spojrzeniem, dając mu do zrozumienia żeby się zamknął.
- Możecie mnie nie obgadywać kiedy jestem obok?- do przedpokoju wkroczyła Kate z plikiem kartek w ręku, które po chwili wylądowały w jej wielkiej torbie. Podejrzewam, że gdyby się uparła to sama by się w niej zmieściła- Poza tym nie mam zamiaru się nigdzie przeprowadzać. Tak samo jak Gaba.
- A od kiedy to decydujesz gdzie mam mieszkać?- moja dziewczyna założyła ręce na piersi i czekała na wyjaśnienia.
- Dopóki ten tutaj...- wskazała palcem na mnie- ci się nie oświadczy, a twoi rodzice przestaną mnie prosić żebym miała na ciebie oko. Najwidoczniej oni też nie chcą zostać za wcześnie dziadkami, tak samo jak ja ciocią.
- A skąd moi rodzice wiedzą o Niallu?!
- Nie wiem. Nie wspominałaś może coś Adamowi?- zapytała zerkając na przyjaciółkę, jednocześnie zakładając kurtkę. 
- Zabiję go!- warknęła cicho Gabrysia, a tekściarka uśmiechnęła się pod nosem.
- Co złego to nie ja!- uniosła ręce w geście obronnym, po czym poklepała mnie po ramieniu.
- Nie denerwuj się Horan. Powiedziałam, że porządny z ciebie chłopak-  puściła do mnie oczko i chwyciła za klamkę, ale Gaba dalej stała w tym samym miejscu, tarasując jej drogę- Co?
- Może się chociaż pożegnasz? Skoro ty mnie pilnujesz, to ja zadbam o to, abyś nie straciła resztek swojego kulturalnego zachowania. 
Kate po chwili wpatrywania się w przyjaciółkę, odwróciła się na pięcie w naszą stronę i ze sztucznym uśmiechem na ustach odezwała się:
- Bardzo miło było was gościć w naszych skromnych progach. Mam nadzieję, że niedługo nas odwiedzicie.
- Pewnie, że tak!- odparł zadowolony Louis, na co brunetka wywróciła oczami. Chyba pora przypomnieć mu co znaczy "sarkazm".
- Nie wiem po co tyle zachodu z tym całym żegnaniem- odezwał się nagle Harry- Znając życie Gaba wpadnie dzisiaj do nas zaraz po tym jak wrócimy ze studia, podobnie jak Kate, która musi przyjechać żeby zabrać mnie na randkę- na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, a Gabrysia otworzyła szeroko usta. Ups! Chyba zapomniałem jej o czymś wspomnieć... 
- Randka? Jaka randka?
Nasza kompozytorka próbowała coś powiedzieć, ale Styles ją ubiegł w wyjaśnieniach. Po jej minię wnioskuję, że nie spodobał jej się jego dobór słów.
- Bo widzisz... Twoja przyjaciółka zawarła ze mną pewien układ- zaczął, a brunetka o kręconych włosach schowała twarz w dłoniach- Obiecała, że jeśli będę wystarczająco przekonujący i uwierzy, że jestem w niej zakochany podczas śpiewania fragmentu naszego najnowszego singla to umówi się ze mną.
Wspominając to wydarzenie, dalej nie mogę uwierzyć, że Kate zaproponowała mu coś takiego. Gabrysia z oczami wielkości piłek do tenisa (co nie ujmuje im ich pięknego wyglądu) spojrzała na przyjaciółkę, która zaciskała mocno usta i starała się uspokoić żeby nie wybuchnąć.
- Naprawdę idziecie dzisiaj na randkę?- moja ukochana zapytała, kiedy wróciła jej zdolność mówienia po pierwszej fazie szoku. Tekściarka przytaknęła lekko głową i spojrzała wściekłym wzrokiem na chłopaka, którego miała zabrać dzisiaj na romantyczną kolację, czy co tam sobie wymyśliła.
- Obiecuję ci, że to będzie najgorsza randka twojego życia- posłała mu kolejne, gniewne spojrzenie i ponownie chwyciła za klamkę, otwierając drzwi. 
I nici z romantycznej kolacji...


Dom Simona Cowella

       Poranek w wykonaniu Gaby i chłopaków był doprawdy poruszający. "Możesz przestać? Przemawia teraz przez ciebie gniew na Styles'a". I co z tego? Po co się w ogóle odzywał na temat tej nieszczęsnej randki? "Ponieważ sama go na nią zaprosiłaś?" Ale nie musiał mówić tego przy Gabie. Nawet nie chcę myśleć jakie mi zgotuje przesłuchanie gdy wrócę do mieszkania... "Trzeba było nie wyskakiwać z taką propozycją" A może by tak to odwołać? "Nie!" 
  Niestety nie miałam szansy dokończyć sprzeczki z moim drugim Ja i zastanowić się czy zrezygnować z dzisiejszego spotkanie z pewnym irytującym chłopakiem. Zatrzymałam się przed średniej wielkości domem zbudowanym z brązowej cegły i rozejrzałam się dookoła. A więc to tak sobie pan pomieszkuje panie Cowell...
  Nie musiałam długo czekać żeby znaleźć się w środku. Kobieta w średnim wieku otworzyła mi drzwi i z ciepłym uśmiechem na ustach zaprosiła mnie do środka. Muszę przyznać, że inaczej sobie wyobrażałam miejsce gdzie mieszka jedne z największych producentów muzycznych w Wielkiej Brytanii. Spodziewałam się raczej mnóstwa designerskich mebli i gadżetów, a zamiast tego otaczają mnie spokojne wnętrza utrzymane w stonowanych, ciepłych kolorach. Udałam się za miłą blondynką na górę podziwiając w międzyczasie obrazy wiszące na ścianach, które w większości przedstawiały malownicze krajobraz i martwą naturę. Stanęłyśmy przed jednym z pokoi, z którego dobiegał stłumiony śmiech Simona. Kobieta zapukała delikatnie i weszła do środka, a ja podążyłam za nią. Cicho odchrząknęła anonsując nasze pojawianie się, kiedy on stał zwrócony do nas tyłem i rozmawiał przez telefon. Gdy w końcu nas dostrzegł skończył szybko rozmowę i podziękował, jak się okazuje Megan, za wskazanie mi drogi do jego domowego gabinetu.
- Ładnie tu- skomplementowałam pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy. Jest zupełnie inne niż to, które urządził sobie w Syco Music. Niewielkie biurko z ciemnego drewna, regał ustawiony w kącie, a na przeciwnej ścianie mała biblioteczka wypełniona po brzegi książkami. Nieco dalej stoi niewielka kanapa z brązowej skóry i fotel pasujący do kompletu.
- Dziękuję- odpowiedział zadowolony z mojej pochwały i wskazał na krzeseło wykonanych w starym stylu stojących przed jego biurkiem. A może to rzeczywiście jakiś antyk? Powoli podeszłam do jednego z nich i zajęłam miejsce- Cieszę się, że znalazłaś dla mnie trochę czasu- usiadł na przeciwko mnie i zamknął swojego laptopa żeby mnie lepiej widzieć- Może się czegoś napijesz?
- Piłam już kawę- grzecznie podziękowałam mając nadzieję, że to przyspieszy przebieg naszego spotkania.
- Jak się udał pobyt w Szwecji? Mam nadzieję, że był owocny w nowy materiał dla One Direction- spojrzał na mnie wyczekująco, pragnąc dowiedzieć się za ile jego nowy narybek zacznie przynosić dochody.
- Można to tak ująć- przechyliłam głowę i założyłam ręce na piersi- Myślisz, że się obijaliśmy?- uniosłam pytająco brew, a on oparł się plecami o swój wielki fotel.
- Znając twoje podejście od tematu pracy, a przede wszystkim do piątki, z którą zgodziłaś się pracować po ciężkich bojach, na pewno postarałaś się żebyś nie musiała spędzać z nimi więcej czasu niż to konieczne.
"Nie licząc tego, że z jednym z nich spała dwa razy w jednym łóżku? Faktycznie bardzo nie chciała się do nich zbliżać..." Masz szczęście, że cię nie słyszy!
- Może i nie chciałam, ale w pewnym sensie byłam zmuszona...- odpowiedziałam wymijająco, a on zaczął przyglądać mi się ze większą uwagą.
- Co masz na myśli?
- To, że mieszkali u mnie przez ostatnie kilka dni, ponieważ zalało im dom i nie mieli się gdzie podziać, ponieważ ty wygrzewałeś się na hawajskich plażach przy okazji nie obierając telefonów.
Simon wpatrywał się we mnie wielkimi oczami, a na jego twarzy po chwili zaczął pojawiać się tajemniczy, zwiastujący coś złego uśmiech.
- Pozwoliłaś im u siebie zostać?- przytaknęłam niepewnie głową, nie będąc pewna czy powinnam potwierdzić moje postępowanie- Czy to oznacza, że wasze relacje się poprawiły?
- Nie!- zaprzeczyłam szybko- Nasze relacje wciąż pozostają czysto zawodowe, a tak właściwie to już się zakończyły.
"Jasne. Pójście z jednym z nich na randkę uważasz za relację czysto zawodową?" Możesz mi nie przeszkadzać kiedy prowadzę rozmowy biznesowe?!
- Oczywiście- nie próbował podważyć mojego stanowiska, ale widziałam, że ma na ten temat zupełnie inne zdanie- Możesz mi wyjaśnić co znaczy, że twoja współpraca z tym zespołem się zakończyła? Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli...
- Wczoraj skończyłam pisać obowiązujący mnie materiał na ich debiutancki album. Co więcej została nam do obróbki tylko jedna piosenka, ale tym spokojnie może zająć się ktoś inny, a ja na koniec ocenię czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
- Nagraliście już wszystkie cztery single?!- spytał zaskoczony.
- Z tego co pamiętam to podpisywałam umowę na trzy piosenki, a czwartą obiecałam załatwić od innego kompozytora- przypomniałam mu warunki naszej umowy- Niedługo się z nim skontaktuje i poproszę o przysługę w twoim imieniu.
Gdyby tylko wiedziała do kogo mam zadzwonić... Cowell przytaknął kilka razy głową, po przeanalizowaniu informacji, które mu przekazałam. Palcem wskazującym potarł parokrotnie o swoje pomarszczone czoło, po czym ponownie skupił na mnie swój wzrok.
- Chcesz coś jeszcze wiedzieć, czy mogę już iść?- zapytałam, przerywając ciszę panującą w gabinecie.
- Tak właściwie to mam dla ciebie jeszcze jedną propozycję.
Zaskoczona jego słowami, uniosłam do góry brwi. Jeszcze jedną?
- Mógłbyś bardziej sprecyzować co ci chodzi?
Simon poprawił się na swoim fotelu i splótł razem palce, opierając łokcie o blat biurka, nachylając się w moim kierunku. 
- Nie wiem czy wiesz, ale Helene Horlyck, którą zatrudniliśmy jako trenera wokalnego dla chłopaków strasznie się rozchorowała i na razie nie może z nim pracować.
- Słyszałam o niej. Przykro mi, że jest chora, ale dalej nie rozumiem gdzie moja osoba jest w tym równaniu...- albo zaczynam się domyślać i mam nadzieję, że jestem w błędzie.
- Cóż... Chciałabym cię prosić abyś do czasu jej powrotu przejęła jej obowiązki.
W mojej głowie momentalnie zaczęło krążyć  tysiące myśli. Jedne krzyczą "Tak! Zgódź się!", a drugie "Nie! Nie możesz tego zrobić!". Miałam taki mętlik, że nie mogłam się skupić na tym żeby przeanalizować to co przed chwilą usłyszałam. Po chwili udało mi się zepchnąć diabła i anioła, którzy siedzieli na moich ramionach, przekrzykując się wzajemnie.
- Czemu nie poprosisz o to Savana? Przecież jedzie z chłopakami w trasę w połowie lutego, a poza tym będzie z nimi szlifował do końca pozostałe utwory na album.
- Czy to nie oczywiste Kate?- westchnął delikatnie się uśmiechając, widząc, że nie dostrzegam tej oczywistości- Absolutnie nie ujmuję Kotechy jego zdolności nauczycielskich, ale oboje dobrze wiemy, że traktuje chłopaków bardziej jak przyjaciół, a nie swoich podopiecznych. Zupełnie inaczej ma się sprawa kiedy ty jesteś w pobliżu...
- Twierdzisz, że weszliby mu na głowę, natomiast mnie będą się słuchać i robić to co im każę?
- Dokładnie tak- odparł zadowolony, że zrozumiałam jego tok myślenia.
- Cieszę się, że uważasz, że dałabym sobie z nimi radę i możliwe, że tak by było, ale ostatnimi czasy stali się bardziej odważni i nie czują już wobec mnie takiego respektu. Przynajmniej niektórzy...- od razu przypomniałam się ostatni wybuch Styles'a w Szwecji. Przymknęłam oczy próbując odsunąć od siebie to nieszczęsne wspomnienie.
- Może zacznijmy nazywać rzeczy po imieniu...- obszedł swoje biurko i usiadł koło mnie na drugim krześle- Doskonale zdaję sobie sprawę, że Harry wkurza cię jak nikt inny, ale obiecuję, że tym razem dopilnuję, aby nie wykręcił żadnego numeru.
W momencie zaczęłam się histerycznie śmiać. Gdyby tylko wiedział co do tej pory się między nami wydarzyło nigdy w życiu nie składałby mi takich obietnic. 
- Masz moje słowo- dalej próbował zapewnić mnie, że osobiście będzie nad wszystkim czuwał.
- Tym razem to ja nie chcę ujmować ci twoich przywódczych zdolności i tego jak potrafisz kontrolować swoich ludzi, ale wierz mi nie uda ci się nad nim zapanować. On i tak powie i zrobi to co będzie chciał choćbyś mu zagroził, że wyrzucisz go z zespołu albo coś w tym stylu.
Cowell westchnął głośno i przetarł zmęczoną twarz dłonią. Z jednej strony było mi go żal. Stara się im pomóc żeby osiągnęli sukces, choć oczywiście ma w tym swój interes, a oni chyba nie do końca to doceniają. 
- Mogę dać ci odpowiedź dzisiaj wieczorem?- zapytałam, wstrzymując oddech i zastanawiając się co ja najlepszego wyprawiam.
- Zastanowisz się?!- w jego oczach pojawiły się iskierki radości.
- Taa...- mruknęłam pod nosem, jednocześnie mając ochotę podejść do ściany i przywalić w nią z całej siły głową. Nie wiem jaką wymyślę sobie karę jeśli się zgodzę.
  Po półgodzinnym przedstawianiu mi wstępnych warunków nowej umowy, Simon odprowadził mnie do wyjścia i pomógł założyć kurtkę.
- Cieszę się, że przystałaś na moje warunki- oparł się o framugę drzwi, wyraźnie z siebie zadowolony.
- Jeszcze się na nic nie zdecydowałam. Ustaliliśmy jedynie kilka szczegółów w razie gdybym się zgodziła- upomniałam go, a on wywrócił oczami.
- I tak się zgodzisz- puścił do mnie oczko i poklepał po ramieniu. Czy Simon Cowell właśnie do mnie mrugnął i klepnął?
- Zobaczymy...- odparłam marszcząc brwi. 
Wymieniliśmy pożegnalny uścisk dłoni, ale zanim wyszłam, musiałam znać odpowiedź na pytanie, które zaprzątało moją myśli przez większość spotkania.
- Savan wie o twojej propozycji?
- Oczywiście. Właściwie to on zaproponował żebym skontaktował się z tobą, gdy tylko dowiedział się o chorobie Helene.
- Aha...
  Spacerując ulicami zachodniego Londynu rozważałam wszystkie "za" i "przeciw" odnośnie umowy przedstawionej mi przez Simona. Zgodzić się czy nie? Jedno było pewne. Najpierw muszę rozmówić się z moim kochanym braciszkiem...

Dom Savana

       Otworzyć? Nie otworzyć? Jeśli otworzę to równie dobrze mogę strzelić sobie samobója. Powinienem pożegnać się najpierw z Aną? Może ona mnie obroni? A może Simon jej nic nie powiedział? 
- Długo masz zamiar tak stać przed drzwiami i pozwalać jej marznąć?- aż podskoczyłem słysząc głos mojej narzeczonej, która stanęła za mną z rękami na biodrach i rozbawieniem na twarzy.
- Może sobie pójdzie?- zapytałem z nadzieją w głosie, a ona wywróciła oczami.
- Jak sobie naważyłeś piwa to teraz je wypij- poczochrała mnie po włosach i pociągnęła za klamkę- Kate!
- Cześć Ana!- dziewczyny rzuciły się sobie na szyję i zaczęły mocno ściskać- Jak było na wycieczce?
- Cudownie! Moja nowa klasa jest wspaniała. Pozwól jednak, że najpierw zaproponuję Ci coś do picia, a potem wszystko opowiem.
- Jasne- zmarznięta brunetka uśmiechnęła się do niej przyjaźnie- Mogę prosić o herbatę?
  Ana udała się do kuchni zostawiając mnie z nią sam na sam.
- Cześć siostra...- zacząłem niepewnie, starając się rozgryźć jaki ma humor.
- Cześć braciszku!- ucałowała mnie w policzek i ruszyła w kierunku salonu. Powolnym krokiem podążyłem za nią i usiadłem na przeciwnym końcu kanapy- Co ciekawego robiłeś w Szwecji kiedy mnie nie było? Stęskniłeś się chociaż?
- Takie tam...- machnąłem ręką- Nic ciekawego. I oczywiście, że tęskniłem! Jak mógłbym nie tęsknić za moją ukochaną siostrzyczką?!
Kasia zaczęła przyglądać mi z rozbawieniem na twarzy. 
- Chcesz coś ode mnie, że jesteś taki miły?
- Ja?! No co ty!- zaprzeczyłem zdecydowanie zbyt nerwowo- Po prostu zawsze za tobą tęsknię nawet jak wiem, że jesteś oddalona ode mnie tylko trzy piętra w wytwórni- uśmiechnąłem się do niej szeroko, a ona pokręciła głową z politowaniem. Po chwili dołączyła do nas Ana, podając swojej przyszłej szwagierce kubek z gorącą herbatą i zajmując miejsce między nami.
- To jak było na tej wycieczce? Gdzie w ogóle byliście?- ciągnęła temat z korytarza Kasia.
  Po czterdziestu minutach słuchania historii, którą już znam od podszewki, z najmniejszymi szczegółami jak to mały Nick zwymiotował w trakcie pierwszych czterdziestu minut jazdy autokarem i jak mała Nicole przez większość czasu płakała za swoją ulubioną lalką, której zapomniała z domu, miałem dość. Nie rozumiem co w tym takiego zabawnego... Może to dlatego, że jestem facetem, bo najwyraźniej dziewczyny uznały, że to bardzo śmieszną historię.
- Jak poszło na spotkaniu z Simonem?- wtrąciłem się w ich niezwykle interesującą rozmowę na temat szkolnictwa. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo przez ostatnie kilka minut nuciłem sobie coś cicho pod nosem. Mogłaby być z tego fajna piosenka... Muszę to gdzieś zapisać!
- Normalnie- Kasia wzruszyła ramionami, odkładając pusty kubek na ławę- Tak jak zawsze było profesjonalnie i nudno- wykrzywiła usta w grymasie, po czym spojrzała mi prosto w oczy- Ale jak ci coś powiem to padniesz!

Przełknąłem głośno ślinę i czekałem w napięciu na tą zaskakującą informację.
- Wyobraź sobie, że biedna Helene... wiesz która?- spytała, chcąc być pewna, że wiem o kim mówi. Skinąłem lekko głową, a ona kontynuowała dalej- Bidulka się strasznie rozchorowała i nie może na razie pracować z chłopakami. Naprawdę mi jej szkoda...- dodała ze smutkiem w głosie.
- Możesz przejść do sedna?- zirytowany jej okrężną odpowiedzią, zacisnąłem usta w wąską linię.
- Jejku... Co się tak spinasz?- spytała, ale nie czekała na wyjaśnienia- W związku z tym, znaczy się z chorobą Helene, zaproponował mi żebym zastąpiła ją do czasu jej wyzdrowienia. 
- Naprawdę?!- Ana udawała zaskoczoną, jednocześnie posyłając mi wymowne spojrzenie- Ciekawe skąd wpadł na taki pomysł. Przecież dałaś mu jasno do zrozumienia, że nie chcesz mieć już więcej do czynienia z One Direction.
- Wiesz, że też się nad tym zastanawiałam!- klasnęła w dłonie zadowolona, że ktoś myśli podobnie do niej. Kobiety...- Tylko nikt nie przychodzi mi do głowy...
- Może Paul?- zaproponowała winowajcę moja narzeczona, ale Kasia od razu odrzuciła ten pomysł.
- Niemożliwe. Cały czas ma urlop i pewnie nawet o tym nie wie.
- A chłopaki? Może oni sami to zaproponowali?
- Na pewno nie. Oni nie wiedzą którą skarpetkę założyć na prawą, a którą na lewą nogę. Nie podejrzewałabym ich o aż takie nadużywanie szarych komórek- zakpiła z nich, a ja nie mogłem już dłużej słuchać tych bezsensownych osądów.
- Wystarczy!- krzyknąłem wyrzucając ręce w górę. Dziewczyny spojrzały na mnie zszokowane- To ja! Ja powiedziałem Simonowi żeby prosił cię o jeszcze jedną przysługę- przyznałem się do winy, ale na mojej siostrze nie zrobiło to żadnego wrażenia.
- Wiem- odparła spokojnie.
- Wiesz?!
- Od razu pomyślałam o Tobie gdy tylko minął pierwszy szok, po usłyszeniu propozycji Cowella. Gdy się go o to zapytałam, potwierdził moje przypuszczenia.
- Czyli nie jesteś na mnie zła?
- A kto powiedział, że nie jestem?- spojrzała na mnie zdziwiona- Dobrze wiesz, że nie mam ochoty spędzać z nimi więcej czasu. Niestety jestem zmuszona dzielić się Gabą z Niallem, ale on nie jest taki zły, więc jakoś go przeboleję.
- A co ci się nie podoba w reszcie?- spytałem, choć poniekąd znałem odpowiedź.
Kasia przez chwilę milczała, zapewne zastanawiając się jak wyrazić swoją niechęć do pozostałej czwórki One Direction nie wyrażając się przy tym zbyt wulgarnie. Oczywiście Harry'ego mogła pominąć, bo dobrze wiedziałem co do tej pory nawywijał, ale reszta?
- Nie ważne...- odparła w końcu unikając odpowiedzi- Ostatecznie powiedziałam mu, że się zastanowię. 
- Naprawdę?!
- Tak. W końcu zaproponował mi taką kwotę, że byłabym głupia gdybym się chociaż nie rozważyła jego propozycji- wzruszyła ramionami.
- Ile?
Siostra spojrzała na mnie rozbawiona słysząc zaciekawienie w moim głosie.
- Nie powiem ci, bo jeszcze zażądasz podwyżki- puściła do mnie oczko i wstała z kanapy- Miło było was znów odwiedzić, ale muszę się zbierać.
Poszliśmy za nią do przedpokoju, a ja pomogłem założyć jej kurtkę. 
- Może wpadniesz jeszcze wieczorem?- zaproponowałem, mając nadzieję, że gdy przyjdzie uda mi się ją przekonać do zaakceptowania propozycji dalszej współpracy z chłopakami.
- Niestety, ale jestem już umówiona na wieczór- odparła unikając ze mną kontaktu wzrokowego.
- To znaczy? Nie możesz tego odwołać?
Kasia zerknęła no mnie kątem oka, potem na Anę, aż w końcu po kilku głębokich wdechach i grymasach na twarzy wyjawiła nam swoje plany.
- Idę na randkę ze Styles'em- powiedziała to tak cicho, że byłem niemal pewien, że się przesłyszałem. Dopiero kiedy oczy Any zaczęły przypominać wielkością talerze, dotarło do mnie, że z moim słuchem wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- W sensie, że z Harry'm? 
- A znasz jakiegoś innego?- mruknęła zdenerwowana- Musiałam go jakoś zmobilizować do pracy, ponieważ nie był w nastroju do śpiewania romantycznych piosenek, więc po małej konsultacji z Louisem wpadłam na ten jakże genialny pomysł żeby zachęcić go do minimalnego zaangażowania. Teraz tego żałuję...
Stałem jak oniemiały. Dopiero po jakiejś minucie otrząsnąłem się i byłem w stanie zacząć wszystko przetwarzać.
- Skoro tego nie chcesz to po co to robisz?
Dziewczyna wzruszyła ramionami przeczesując mocno skręcone przez wilgoć włosy palcami.
- Może to dobra opcja żeby sprawdzić czy dam radę spędzić z nimi jeszcze trochę czasu? Jeśli wytrzymam z nim to resztę też jakoś przeżyję...- stwierdziła nie do końca przekonana co do słuszności swojej tezy.
- Może...- również wzruszyłem ramionami- Obiecaj mi tylko, że jeśli coś pójdzie nie tak od razu wrócisz do domu i nie będziesz się denerwować- podszedłem do niej i mocno do siebie przytuliłem widząc jej rozterkę nad tym czy na pewno powinna to zrobić.
- Dobrze- wtuliła się mocniej w moje ciało, a ja ucałowałem ją w czubek głowy.
- Grzeczna dziewczynka.

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Pierwszy raz w życiu widzę żeby Kasia tak długo szykowała się na randkę czy na jakiekolwiek inne wyjście. Zazwyczaj ograniczała się do pary ulubionych jeansów i bluzki z niedużym dekoltem twierdząc, że przecież strój nie jest najważniejszy.
  Siedziałam na jej łóżku i przyglądałam się jak co chwilę wciska się w kolejną parę spodni i wyrzuca z szafy stos bluzek i koszul, z których żadna nie nadaje się na wieczorne wyjście z chłopakiem, nawet gdyby miał to być zwykły wypad do baru z kumplem.
- Nie wierzę, że to robisz...- odezwałam się nagle, sama nie zdając sobie z tego do końca sprawy. Przyjaciółka zastygła z założoną jedną nogawką obcisłych, czarnych spodni.
- Przestań mi tak mówić, bo zaraz sięgnę po telefon i to odwołam- spojrzała na mnie zirytowana- Z tego co pamiętam to jeszcze godzinę temu byłaś tak tym podekscytowana, że chciałaś lecieć do sklepu po jakąś sukienkę dla mnie.
Uniosłam ręce w geście obronnym i nie kontynuowałam tematu. Zamiast tego podeszłam do komody, w której trzyma resztę swoich ciuchów i zaczęłam ją dokładnie przeglądać. Na samym dnie jednej z szuflad znalazłam sukienkę, którą podarowałam jej w tym roku na urodziny. Zadowolona ze swojego znaleziska, szturchnęłam Kasię w ramię, aby zwrócić na mnie swoją uwagę,a gdy w końcu odwróciła swój wzrok od wielkiego lustra i skupiła go na mnie, pomału z rosnącym uśmiechem na twarzy zaczęłam wyciągać je z szuflady. Przyjaciółka popatrzała na mnie jak na wariatkę.
- Nie ma mowy!- wyrwała mi z rąk czarny materiał i wrzuciła na dno szafy- Nie założę tego!
- Czemu?- spytałam kładąc dłonie na biodrach- Wiesz jak świetnie byś w tym wyglądała?
- Z tyłkiem na wierzchu...- prychnęła pod nosem i wróciła do przymierzania jednej z jej służbowych koszuli.
- Idziesz na randkę czy na spotkanie biznesowe?- zmierzyłam ją wzrokiem od góry do dołu. Chyba sobie ze mnie żartuje!
- Zależy, z której strony na to spojrzymy- stwierdziła obojętnie i zaczęła ściągać przez głowę jedwabną bluzkę.
Sięgnęłam do szafy po wrzuconą tam wcześniej sukienkę i stanęłam przed przyjaciółką wciskając jej ubranie do ręki.
-Nie kupiłam ci jej po to żeby leżała na dnie szafy, tylko po to żebyś mogła ją wykorzystać na taką okazję jak ta, więc nie dyskutuj i wkładaj!
Po kilku minutach marudzenia pod nosem i zarzekania się, że i tak nie wyjdzie z mieszkania w takim stroju, poszła do łazienki. Odetchnęłam z ulgą, siadając na łóżku i wywracając oczami komentując tym jej zachowanie. Gdy wróciła z powrotem nawet ja nie mogłam oderwać od niej oczu, a co dopiero zrobi Harry gdy ją zobaczy.
- Wyglądasz świetnie i tak seksownie!- klasnęłam w dłonie zadowolona, że mój prezent pasuje idealnie.
- Zakładam dres- odparła krótko, nic sobie nie robiąc z mojego zachwytu.
- Po moim trupie!- zastąpiłam jej drogę, aby nie mogła dojść do szafy- Wyglądasz zajebiście i nie pozwolę żebyś ubrała coś innego.
- Gabriello! Od kiedy ty używasz takich wulgarnych słów?- spytała autentycznie zdziwiona- Najwyraźniej ten cały Horan ma na ciebie jednak zły wpływ i za wcześnie go pochwaliłam...
- Odkąd nie umiesz podjąć jedynej właściwej decyzji, a Niall ma na mnie bardzo dobry wpływ- pokazałam jej język i ciągnąc ją za rękę z powrotem do łazienki posadziłam na małym taborecie- A teraz siedź, nie ruszaj się i pozwól, że sprawię iż Harry będzie jadł ci z ręki.
Uśmiechnęłam się do niej promiennie, a ona zamknęła oczy, biorąc głęboki wdech i dając mi znak ręką żebym zaczynała.

Dom One Direction

       Jeśli ktokolwiek mi powie, że to kobiety spędzają najwięcej czasu w łazience to zabiję go śmiechem lecz najpierw pokażę im Styles'a...
  Harry od półtorej godziny siedzi zamknięty w łazience i szczerze powiedziawszy nie mam zielonego pojęcia co tam robi.
- Hazza żyjesz, czy utopiłeś się w tej wannie?!- waliłem mocno w drzwi, ale opowiadała mi głucha cisza- Jeśli zaraz stamtąd nie wyjdziesz to dzwonię po pomoc!- krzyknąłem jeszcze raz i zamachnąłem się żeby ponownie uderzyć w drewniana powłokę. Niestety nieoczekiwanie drzwi ustąpiły i zamiast trafić w nie, moja pięść zatrzymała się na policzku Loczka.
- O kurwa!- wrzasnąłem, zakrywając usta, podczas gdy przyjaciel stał w progu oszołomiony nagłym ciosem- Liam! Przynieś lód!
Z pokoju przy łazience wyskoczył Zayn, który najwyraźniej ucinał sobie popołudniową drzemkę, ponieważ wyglądał na bardzo zaspanego.
- Co wy tu wyprawiacie?!- warknął niezadowolony, że go obudziliśmy.
- Próbowałem zmusić tego głąba żeby wyszedł w końcu z łazienki, a gdy w końcu się na to zdecydował oberwał przez przypadek w twarz- wskazałem na chłopaka, który zaczynał odzyskiwać świadomość po uderzeniu.
- Ja głąb?! To ty jesteś największym idiotą jakiego świat widział!- warknął na mnie, jednocześnie popychając. W międzyczasie na piętro wbiegł Payne z kubłem lodu.
- Co się stało?!- spojrzał przerażony na Loczka, który ciskał we mnie błyskawice. 
- Ten debil mnie pobił!
- Wcale cię nie pobiłem!- tym razem to ja warknąłem na niego- Trzeba było się chociaż odezwać gdy dobijałem się do drzwi!
- Jak niby miałem to zrobić skoro myłem zęby?!
- Przestańcie!- krzyknął na nas Malik, którego najprawdopodobniej zaczynała już głowa boleć od naszych krzyków, sądząc po tym jak zaczął się za nią łapać- Daj mu Liam ten lód i niech idzie do swojego pokoju się szykować.
- A co ja mam zrobić z całym wiaderkiem?!
- A wsadź je sobie na głowę!-Zayn szturchnął go w ramię, a mocno wkurzony Harry zaczął mu oddawać.
- Weźcie się w garść, bo zaraz będzie miał jeszcze więcej siniaków!- nieporadnie próbował ich rozdzielić Li, jednocześnie starając się nie upuścić lodu. Postanowiłem mu pomóc i zaciągnąłem młodszego do jego pokoju.
- Weź się opanuj!- wepchnąłem go do środka i zamknąłem za nami drzwi. Po chwili dołączył do nas Daddy.
- Masz i przyłóż to do twarzy- podał mu kilka kostek, owiniętych ręcznikiem.
- Dzięki...- burknął pod nosem Harry i przeczesał dłonią jeszcze mokre po prysznicu loki.
- Wyglądasz na mocno zdenerwowanego- stwierdził zmartwiony.
- Prędzej zestresowany...- westchnął Loczek i opadł na łóżko.
- Przecież to tylko Kate.
- Dla ciebie to może i tylko...- mruknął zasłaniając nie objętą lodem część twarzy dłonią.
- Harry...- usiadłem obok niego i poklepałem go po ramieniu- Nie ma się co przejmować. Będzie świetnie!
- Louis czy ty się słyszysz?- spojrzał na mnie rozdrażniony- Powiedziała, że to będzie najgorsza randka mojego życia i zdziwiłbym się gdyby jej to nie wyszło.
- Nie dramatyzuj...- dołączył się do pocieszania go Payne- Kate nie jest taka zła, jak się większości wydaje. Ty po prostu miałeś zły start, ale dzisiaj możesz to naprawić- pociągnął go za rękę, sprowadzając do pozycji siedzącej- Weź się w garść i zacznij ubierać, jeśli nie chcesz jej przywitać w samym ręczniku.
- Może to nie byłby głupi pomysł...- zacząłem się poważnie nad tym zastanawiać.
- LOUIS!

       Coś jest nie tak. Kate nigdy się nie spóźnia, a jeśli już to zawsze wcześniej o tym wszystkich powiadamia. Nie wiem, który już raz zerknąłem na zegarek żeby sprawdzić która godzina.
- Harry mógłbyś nie panikować?- Liam niestrudzenie starał się mnie uspokoić- To tylko dziesięć minut. Na pewno zaraz się zjawi- uśmiechnąłem się do mnie niewyraźnie i ponownie skupiłem swój wzrok na drzwiach frontowych. 
- Gdy Kate cię zobaczy to padnie do tych stóp i będzie błagać żebyś uciekł z nią na koniec świata- poruszył wymownie brwiami Lou, poprawiając moją grzywkę.
- Naprawdę jesteś głupi...
- Może mi ktoś wyjaśnić czemu wszyscy siedzimy w przedpokoju?- spytał szczerze zainteresowany Zayn- Wiecie, że usłyszymy dzwonek z każdego miejsca w tym domu, prawda?
- Chcesz żeby Hazza zabił się zbiegając ze schodów?- odpowiedział mu pytaniem na pytanie Tomlinson, a przyjaciel oparł zrezygnowany głowę o ścianę. Po chwili dołączył do nas Niall ściskający w ręce miskę z popcornem. 
- A co wy tu tak czatujecie?- przeleciał po nas wzrokiem ze zdziwioną miną.
- Czekamy aż Kate przyjedzie po Harry'ego. Spóźnia się już... dwanaście minut- wyjaśnił mu Liam, a Niall przekręcił na bok głowę wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
- Przecież jest dopiero po siódmej, a dziewczyny będą o wpół do ósmej- stwierdził skonsternowany.
- Jak to?! Skąd wiesz?!- zerwałem się na równe nogi.
- Gabrysia do mnie pisała. Podobno Kate musiała jeszcze coś pilnie załatwić i prosiła żeby przekazać, że się trochę spóźni.
- Niall!- zacząłem zaciskać ręce w pięści tak, że kostki mi pobielały- Czemu mi wcześniej tego nie powiedziałeś?!
- Nie mówiłem?- zdziwił się- Myślałem, że wspominałem o tym kiedy ganiałeś bez spodni z pokoju do pokoju.
- Mówiłeś, że Gaba przyjedzie koło ósmej, ale nie raczyłeś wspomnieć, że razem z Kate.
- Sorry...- uśmiechnął się do mnie przepraszająco, cały czas pałaszując prażoną kukurydzę- Jakoś bardziej skupiłem się na odwiedzinach mojej dziewczyny niż twojej dzisiejszej randki.-machnąłem na niego ręką i pokręciłem zrezygnowany głową.
Nim zdążyłem wrócić do swoich rozmyślań nad tym jak będzie wyglądał dzisiejszy wieczór i czego powinienem się spodziewać po prawdopodobnie najgorszej randce świata, w całym domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Jak poparzony zerwałem się z małej szafki na buty i chciałem popędzić do drzwi żeby je otworzyć, ale zatrzymały mnie silne ramiona Louisa i Zayna.
- A tobie gdzie się tak śpieszy?- spojrzał na mnie rozbawiony Tommo.
- Zachowujesz się jak napalony nastolatek- skomentował moje postępowanie Malik.
- Przecież nim jest- spojrzał na niego z niezrozumieniem ten drugi. Nie pozostało mi nic innego jak grzecznie czekać i słuchać ich niedorzecznej wymiany zdań.
  Liam wraz z Horanem wpuścili dziewczyny do środka i spokojnie się z nimi przywitali, w trakcie gdy moja krew buzowała mi w żyłach. Czy on mógłby się w końcu odsunąć?! Na szczęście moja prośba została szybko wysłuchana, a moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok na Ziemi. Kate ubrana w elegancki czarny płaszcz, przewiązany w pasie paskiem podkreślał jej talię przez co dół okrycia układał się niczym średniej długości spódnica, sięgająca nieco ponad kolano. Całości dopełniały wysokie kozaki ze skóry i niewielkich rozmiarów kopertówka, którą trzymała w ręce. 
- Szczęściarz z ciebie Harry...- szepnął mi na ucho Louis, ale ledwie co docierały do mnie jego słowa, gdyż wszystkimi zmysłami byłem skupiony na dziewczynie w czerni.
W pewnym momencie nasze spojrzenia skrzyżowały się, a ja nie mogłem nic poradzić na szeroki uśmiech, który uparcie wkradał się na moje usta. Kate zdecydowanie łatwiej przyszło powstrzymanie się od okazywania nadmiernych emocji. Przynajmniej tak sobie wmawiałem, mając nadzieję, że ja działam na nią chociaż w minimalnym stopniu tak jak ona na mnie.
Wolnym krokiem podszedłem bliżej i ujmując jej dłoń, uniosłem ją do swoich ust i delikatnie ucałowałem wierzch.
- Ślicznie wyglądasz- szepnąłem tak, że tylko ona mogła to usłyszeć. Na jej policzki wpłynął delikatny rumieniec i od razu spuściła wzrok. Po kilku sekundach ponownie spojrzała na mnie spod swoich niesamowicie długich rzęs, przeszywającymi na wskroś zielonozłotymi tęczówkami, ale tym razem nie mogłem nic wyczytać z jej twarzy.
- Chyba ciężko to ocenić skoro nadal jestem w płaszczu- stwierdziła, a ja stałem jak zaczarowany, nie mogąc się ruszyć ani odezwać- Gotowy?- spytała wyciągając w moim kierunku swoją zmarzniętą rękę. Dopiero kiedy Niall lekko mnie szturchnął ocknąłem się i skinąłem twierdząco głową, dalej nie będąc w stanie wydusić z siebie ani słowa. Kate widząc moje dziwne zachowanie zmarszczyła lekko czoło i nie czekając na mój ruch ujęła mnie pod ramię i pociągnęła w kierunku wyjścia.
- Tylko wróćcie przed dziesiątą!- usłyszałem za naszymi plecami głos Gaby, której wtórował Lou ze swoimi głupimi żartami.
- Harry! Zapomniałem ci powiedzieć jak się zabezpieczać!
Brunetka zatrzymała się w miejscu, przez co ja zrobiłem to samo. Zerknęła przez ramię na tego błazna i uśmiechnęła się do niego słodko.
- Myślę, że damy sobie radę bez pana jakże pouczających lekcji, panie Tomlinson.
Również odrobinę się odwróciłem żeby zobaczyć jego minę, która była bezcenna. Szczęka opadła mu do podłogi, a oczy wyszły na wierzch podobnie jak reszcie. Sam zaskoczony spojrzałem na Kate, która puściła do mnie oczko i pociągnęła za sobą do czekającej na nas taksówki. 

Restauracja "Only for adults"

       Wysiedliśmy przed niewielką restauracją o dość niespotykanej nazwie. Spojrzałem na dziewczynę stojącą obok mnie, która tajemniczo się uśmiechała przez całą drogę, drążąc jedynie temat czemu mam podbite oko.
- Gotowy na najgorszą randkę w swoim życiu?- odezwała się cichym i spokojnym głosem, a ja wpatrywałem się w nią bez słowa- Chodź- pociągnęła mnie za rękę nie czekając na potwierdzenie z mojej strony. 
Weszliśmy do środka, a zaraz przy drzwiach przywitał nas niewysoki, starszy mężczyzna ubrany w brązowy garnitur w prążki. Zabrał nasze płaszcze i poprowadził do wcześniej zarezerwowanego przez Kate stolika. Kilka razy potknąłem się o własne nogi, nie mogąc skoncentrować się na żadnej innej czynności niż wpatrywanie się w jej ciało, osłonięte jedynie cienkim materiałem czarnej sukienki, którą pamiętałem z jej urodzin. Gaba trafiła w dziesiątkę!
Gdy zajęliśmy wskazane przez niego miejsca, zacząłem rozglądać się dookoła. Sala, w której się znajdowaliśmy wyglądała jakby była rodem wyciągnięta z lat sześćdziesiątych podobnie zresztą do gości siedzący przy innych stolikach. Ściany obite były drewnianą boazerią, a stoły nakryte serwetami w biało czerwoną kratę. Na środku każdego z nich stał zestaw paluszków i jedna paląca się świeczka. 
Spojrzałem na brunetkę wertującą zawzięcie menu, która zdawała się nie zauważać, że coś najwidoczniej jest nie tak.
- Kate...- szepnąłem do konspiracyjnie, a ona uniosła na mnie wzrok znad obszernej karty dań- Jesteś pewna, że to to miejsce?- zapytałem z nadzieją, że może to tylko jakiś głupi żart.
- Nie wiem czy zdołałeś zarejestrować zdarzenie sprzed chwili kiedy to odebrałam naszą rezerwację- opuściła plik kartek obity w ciemnobrązową skórę.
- Może jest jeszcze jedna osoba, która ma tak samo na imię jak ty?
- Mało prawdopodobne- odparła z uśmiechem na twarzy widząc moje niezadowolenie- Nie podoba ci się tutaj?
- Średnio się czuję otoczony ludźmi których średnia wieku jest zdecydowanie powyżej pięćdziesiątki- przyznałem, a ona przygryzła dolną wargę próbując się nie zaśmiać.
- Obiecałam, że to będzie twoja najgorsza randka- po raz kolejny mrugnęła do mnie okiem, a ja westchnąłem cicho, zdając sobie sprawę, że wszyscy bacznie się nam przyglądają. "Będzie ciekawie"- pomyślałem i z braku laku wziąłem się za wybieranie swojego zamówienia.

       Ledwo co udawało mi się zachować spokój i opanowanie gdy widziałam zakłopotanie malujące się na twarzy Styles'a. Żeby nie wybuchnąć śmiechem starałam się skupić na czymś innym, choć moje myśli nie odbiegały od jego osoby aż tak daleko. Muszę przyznać, że wyglądał niesamowicie w białej koszuli, rozpiętej pod szyją i ciemnych spodniach, dopasowanych do jego długich nóg. Zaraz po zdjęciu marynarki niedbale podwinął rękawy i zmierzwił swoje idealnie ułożone do tej pory włosy, które teraz tworzyły artystyczny nieład. W duchu dziękowałam Gabie za to, że namówiła mnie na założenie tej ultrakrótkiej sukienki, którą podarowała mi w prezencie. Czułabym się niezręcznie ubrana w jeden z moich służbowych zestawów podczas gdy on emanuje taką lekkością i swobodą. 
 Mój wzrok wodził za jego palcem, kiedy przesuwał nim po kolejnych kartach menu w poszukiwaniu dania, które chciałby zamówić. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że płycej oddycham obserwując jego ruchy i nasłuchując każdego pomruku, który przy tym wydawał.
Z mojego wewnętrznego świata, w którym znajdowałam się w muzeum i podziwiałam obraz przedstawiającego przystojnego chłopaka, o brązowych, kręconych włosach wyrwał mnie głos kelnerki.
- W czy mogę państwu służyć?- uśmiechnęła się do nas uprzejmie i z przygotowanym notesem i długopisem, cierpliwie czekała aż na coś się zdecydujemy. Styles skinął na mnie głową abym zamówiła pierwsza.
- Poproszę o risotto z kurczakiem, a do tego lampkę czerwonego wina.
- A dla pana?- kobieta zwróciła się do chłopaka, który ostatni raz zerknął na swoją kartę.
- Dla nie niech będzie polędwica wieprzow z puree ziemniaczanym.
Kelnerka poinformowała nas, że nasze dania powinny być gotowe za piętnaście minut, po czym zostawiła nas samych. Chcąc zapobiec niezręcznej ciszy, która zapewne za chwilę zapanowałaby między nami postanowiłam podjąć jakikolwiek temat.
- Koszula Malika?- spytałam, a Styles popatrzał na mnie zadziwiony.
- Czemu tak sadzisz?
- Kiedy ostatnio wyszliśmy gdzieś razem pożyczyłeś jego ciuchy- wzruszyłam ramionami sama nie wiedząc czemu zadałam tak głupie pytanie.
- Wziąłem od niego tylko koszulę, ponieważ nie sądziłem, że gdziekolwiek wyjdziemy się zabawić, dlatego też nie zabrałem nic swojego- wyjaśnił- A ta jest moja.
Skinęłam głową, dając mu do zrozumienia, że przyswoiłam tą informację. I co dalej? Coś czuję, że ten wieczór będzie mi się dłużył w nieskończoność.
- Gdzie wynalazłaś to miejsce?- tym razem to on zdecydował się pociągnąć rozmowę naprzód. 
- Moi dziadkowie tu przychodzili kiedy jeszcze żyli. Uważali to za najlepsze miejsce do zabawy dla ludzi w ich wieku- odparłam, a on uniósł rozbawiony brwi. Postanowiłam uciec od tego tematu- Nie podoba ci się?
- Impreza się rozkręca pełną parą, prawie jak na jakiejś stypie- wyraził swoją niezbyt pochlebną opinię zdecydowanie zbyt głośno, gdyż siedzące przy stoliku obok małżeństwo popatrzyło na niego spode łba, przez co się zmieszał. Zaśmiałam się cicho pod nosem widząc jego zakłopotaną minę, po czym uśmiechnęłam się do naszych dzisiejszych sąsiadów.
- Podobno później się rozkręca- wzruszyłam ramionami- Tak naprawdę to jestem tu pierwszy raz- przyznałam rozglądając się wokoło. 
- Następnym razem ja wybieram lokal- burknął.
- A kto powiedział, że będzie następny raz?- założyłam ręce na piersi i skupiłam na nim swój wzrok mrużąc lekko oczy.
- W razie gdyby był kolejny raz- poprawił się, a ja wywróciłam oczami. Do mojej głowy zaczęły się wkradać nieproszone myśli. Poszłabym z nim na jeszcze jedną randkę? Czy chcę żeby ta okazała się kompletną klapą?
- Jak ci minął dzisiaj dzień?- zaczął uważnie mi się przyglądać, a mnie kompletnie zaskoczyło to banalne pytanie. 
- Dobrze- odparłam patrząc na niego z taką samą intensywnością jak on na mnie- Miałam dzisiaj spotkanie z Cowellem, a potem odwiedziłam Savana i Anę.
- Po co byłaś się spotkać z Simonem?- wyraźnie zainteresowała go ta nowina.
- Wścibski pan jest, panie Styles- stwierdziłam, a on uniósł nieco dłonie nad stołem, unosząc przy tym jeden kącik swoich idealnie wykrojonych ust do góry.
- Cóż droga Kate... Nikt nie jest idealny, prawda?
Analizowałam przez chwilę jego słowa, próbując się w nich doszukać jakiegoś haczyka, ale po chwili postanowiłam sobie darować.
- Wasz producent zaproponował mi dalszą współpracę z wami- odpowiedziałam na wcześniej zadane przez niego pytanie, jednocześnie biorąc łyk wina, które w międzyczasie zostało podane do naszego stolika.
- Zgodziłaś się?
- Nie- pokręciłam przecząco głową, odkładając kieliszek- Powiedziałam, że muszę się jeszcze zastanowić.
- Naprawdę?- uśmiechnął się do mnie szerzej.
- Czemu miałabym cię okłamywać?
- Nie twierdzę, że mnie okłamujesz, tylko ciężko mi uwierzyć, że pomimo tego co do tej pory się wydarzyło...- urwał na chwilę zastanawiając się jak dokończyć to co ma na myśli- Tego co ja zrobiłem chcesz jeszcze rozważać jakąkolwiek propozycję czy umowę która obejmuje mnie w pakiecie.
Przyglądałam mu się przez chwilę lekko oszołomiona jego słowami. Nie spodziewałam się usłyszeć czegoś takiego, choć sama jeszcze do końca nie wiedziałam czemu zdecydowałam się w ogóle wziąć taką opcję pod uwagę.
- Może teraz jest dobra pora abyś udowodnił mi, że jeśli się zgodzę to nie będę tego żałować?- zaproponowałam, a on pokręcił przecząco głową.
- Przykro mi Kate, ale nie mogę ci tego obiecać. Przy tobie zachowuję się nieobliczalnie i nie jestem w stanie kontrolować tego co robię czy mówię. Dlatego też nie chcę składać obietnic, których mogę nie dotrzymać i żałować, że dałem tobie i sobie nadzieję na to, że dam radę.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Nim udało mi się znaleźć odpowiednie słowa, wróciła kelnerka z naszymi daniami. Postawiła odpowiednia zamówienia przed każdym z nas i życząc smacznego ponownie zostawiła nas samych.
- Smacznego Kate- chłopak uśmiechnął się do mnie ciepło unosząc w górę swój kieliszek.

       Zjedliśmy kolację w ekspresowym tempie, a w restauracji zaczynało się robić coraz głośniej i tłoczniej. Dopiero teraz zauważyłem, że na samym końcu sali znajduje się nie wielka scena, na którą aktualnie zostały wnoszone różne sprzęty i oświetlenie. Czyżby impreza nie miała się jednak okazać stypą z okazji czyjejś śmierci?
Kate zainteresowana tym czemu się przyglądam, obróciła się na swoim krześle, po czym z uśmiechem na ustach spojrzała na mnie zadowolona.
- Mówiłam ci, że później będzie fajnie.
- To się dopiero okaże...- stwierdziłem upijając łyk wody- Mówiłaś, że twoi dziadkowie tu przychodzili...- za wszelką cenę chciałem wrócić do wcześniej zaczętego tematu.
Kate momentalnie się spięła i powoli zwróciła się w moim kierunku. Palcami jednej ręki bawiła się rogiem serwetki, a wzrok miała utkwiony w swoim kieliszku. Przez dłuższą chwilę siedziała nic się nie odzywając. Postanowiłem tak jak kiedyś dać jej czas i cierpliwie poczekać aż sama zacznie mówić. Wtedy dowiaduję się o wiele więcej.
- Tak...- mówiła tak cicho, że musiałem się nachylić w jej stronę żeby lepiej ją słyszeć poprzez zamieszanie panujące w pomieszczeniu- Przychodzili tutaj dwa razy w tygodniu potańczyć i zjeść coś dobrego. Byłam tu raz czy dwa jako mała dziewczynka, ale nie pamiętam tego za dobrze. Prawdopodobnie była to jakaś rodzinna impreza albo coś w tym stylu...- wzruszyła ramionami- Stare dzieje...- upiła trochę wina, a ja wpatrywałem się w nią zdumiony- O co ci chodzi?
Uniosłem ręce w geście obronnym nie chcąc jej zdenerwować. Jeszcze tego by brakowało, żebyśmy urządzili scenę w miejscu publicznym. Poza tym jeśli chciałem ją jeszcze kiedykolwiek zobaczyć i udowodnić, że możemy dalej razem pracować musiałem zważać na to co mówię i robię.
- O nic. Nie rozumiem tylko jak to możliwe, że twoi dziadkowie przychodzili tu tak często skoro jesteś Polką...- wyjaśniłem.
- To, że uważam Polskę za mój rodzinny kraj nie oznacza, że w stu procentach moje korzenie są z tamtego rejonu.
- To znaczy?- czy ona nigdy nie może powiedzieć czegoś wprost? Przynajmniej gdy się nie kłócimy?
- Jest wiele par i małżeństw, które nie pochodzą z tego samego kraju. Weźmy na przykład Gabę i Nialla. Z moimi rodzicami było tak samo- odpowiedziała nerwowo poruszając się na krześle. Najwyraźniej ten temat nie był jej ulubionym jak na pierwszą randkę.
- Mama?- spytałem, a ona westchnęła cicho.
- Tata.
Kate jest w połowie Brytyjką! A to ci nowina! Do głowy przychodziło mi teraz mnóstwo nowych pytań, tak że miałem poprosić kelnerkę o jej zeszyt i długopis, żebym mógł je wszystkie spisać i o żadnym nie zapomnieć. Jednak widząc wyraz twarzy brunetki siedzącej przede mną, który był pełen melancholii i smutku, odpuściłem sobie zbieranie dalszego wywiadu. Spośród wszystkich rzeczy, których chciałem się dowiedzieć musiałem wybrać najbardziej neutralne pytanie, aby nie zepsuć panującej jak dotąd miłej atmosfery. Może zapytam ją o pracę?
- Czemu zostałaś akurat kompozytorką, a nie na przykład aktorką?
- Aktorką?- spojrzała na mnie jak na wariata wyraźnie rozbawiona i bardziej rozluźniona.
- Świetnie ci idzie kłamanie, a to podobno cecha charakteryzująca najlepszych w branży filmowej.
Dziewczyna zaczęła się cicho śmiać i dopiero po chwili, którą umilił mi jej piękny głos, zdołała odpowiedzieć:
- Po porostu jestem w tym dobra- wzruszyła ramionami jakby to miło wszystko tłumaczyć- Poza tym moje życie tak się potoczyło, że spotkałam na swojej drodze odpowiednich ludzi, którzy pomogli mi na samym początku i tak już zostało.
- Masz na myśli Savana?
- Tak. Opowiadałam ci już tą historię- przypomniała mi. Nigdy nie zapomnę tej rozmowy, która jako jedna z niewielu w naszym wykonaniu była naprawdę spokojna.
- Ja uważam, że jesteś w tym świetna, a nie tylko dobra- posłałem jej komplement, a jej policzki znów lekko się zarumieniły.
- Dziękuję. Może to dlatego, że umiem słuchać ludzi...- zasugerowała do końca nie będąc pewna jaka jest prawda.
- I do tego świetnie znasz się na muzyce- dodałem, a ona pokręciła przecząco głową.
- Jestem samoukiem Styles. Zaczęłam grać na pierwszym instrumencie gdy miałam cztery lata i to bez niczyjej pomocy. Jak już zrozumiałam jego działanie i to co mogę z niego wydobyć brałam się za następny. Gorzej było z pianinem, ponieważ nie mieliśmy go w domu, więc godzinami przesiadywałam w szkolnej sali muzycznej, aż kiedyś mnie w niej zamknęli na noc- uśmiechnęła się na to wspomnienie, a ja od razu zacząłem wyobrażać sobie tą sytuację- Z reguły opierałam się tylko i wyłącznie na mojej intuicji. Nie miałam nauczyciela, który by mnie szkolił czy nawet książki. O dziwo najtrudniej przyszła mi nauka gry na gitarze. Ciężko było wywnioskować cokolwiek jedynie ze starych nagrań rockowych koncertów mojego taty. To był ostatni instrument, na którym nauczyłam się sama grać.
- Wow!- odparłem z podziwem- Naprawdę masz wielki talent!
- Jak już wcześniej mówiłam, zwalam to na garb muzycznej intuicji i podejmowania właściwych decyzji. Mając jakikolwiek talent nie oznacza to, że osiągniesz sukces. Sam powinieneś zdawać sobie z tego najlepiej sprawę...- dodała, a ja za nic nie wiedziałem o co jej chodzi. Przecież podpisaliśmy umowę z wytwórnią Syco Music, prawda?- Nie mówię konkretnie o tobie- kontynuowała widząc moje zdezorientowanie- Chodzi mi o innych uczestników programu, w którym brałeś udział. Naprawdę sądzisz, że wszyscy ci, którzy trafili chociażby tylko i wyłącznie do finału osiągną sukces i staną się sławni?- pokręciłem przecząco głową, a Kate wyraźnie zadowolona, że rozumiem co ma na myśli uśmiechnęła się do mnie ciepło- Jak już wcześniej wspomniałam, nie każdy kto ma talent skazany jest na sukces.
- A ty?- spytałem, nie odrywając od niej wzroku- Masz niesamowity talent, piękny głos i charakter, który jest wprost idealny do życia w tym szalonym świecie.
- To bardziej skomplikowane niż ci się wydaje- westchnęła jakby lekko zdenerwowana- Poza tym to jest mój wybór i nie mam zamiaru go zmieniać.
Sądząc po minie Kate, która już się słodko nie uśmiechała, a zamiast tego siedziała z głową odwróconą w drugą stronę uznałem temat za zakończony.
  W trakcie naszej rozmowy scenę wypełniło kilku starszych muzyków i jedna kobieta, która wyglądała na dobrze po sześćdziesiątce. Kilka par z sąsiednich stolików, udało się na środek niewielkiego parkietu i najwyraźniej oczekiwali aż zacznie się show, jakkolwiek mogłoby ono wyglądać w wykonaniu takich ludzi. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli wzywać karetki gdy dostaną zawału z nadmiaru ruchu. 
 W końcu kapela, która miała dostarczyć nam dzisiaj rozrywki przywitała się serdecznie ze wszystkimi gośćmi i zapowiedziała, że dzisiejszego wieczoru zapewnią nam noc pełną dobre starej muzyki, ze świeżymi dodatkami. Czego innego mógłbym się spodziewać po grupie rencistów i emerytów? Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić żeby coverowali tu Coldplay czy Lady Gagę. 
 Mężczyzna siedzący przy stoliku obok, którego żona od samego początku patrzyła na mnie z ukosa, po mojej zbyt głośno wypowiedzianej opinii na temat tego miejsca, podniósł się i podszedł do obserwującej tłum ludzi Kate. Muzyka zaczęła lecieć z głośników, a on delikatnie złapał ją za ramię. Dziewczyna nie spodziewając się czyjegoś dotyku, podskoczyła na krześle, po czym uśmiechnęła się promiennie do starszego mężczyzny.
- Panienka wybaczy, że przeszkadzam, ale wydaje mi się, że twój partner nie szybko zdecyduje się podnieść swoje młode dupsko i poprosić tak piękną dziewczynę do tańca, więc może ja mógłbym to zrobić. Byłby to dla mnie wielki zaszczyt- podkreślił jak bardzo będzie zadowolony z towarzystwa MOJEJ randki i wyciągnął do niej pomarszczoną dłoń.
Kate zerknęła na mnie kątem oka i widząc moje niezadowolenie z obrotu sprawy, chwyciła jego rękę i z gracją stanęła obok niego.
- Z przyjemnością!- zgodziła się, łapiąc go pod ramię- Może ty też znalazł byś sobie jakąś partnerkę- zwróciła się do mnie wskazując ruchem głowy na żonę złodzieja dam.
Niechętnie podszedłem do kobiety, ubranej w  elegancką jasnoróżową marynarkę i pasującą do niej spódnicę. Nałożyłem na twarz jedne ze swoich firmowych uśmiechów i stanąłem przy niej.
- Pani wybaczy, że przeszkadzam, ale pani mąż ukradł moją partnerkę. Może byłaby pani tak miła i pomogła mi się zemścić?- mrugnąłem do niej okiem, a ona spojrzała na mnie zbulwersowana.
- Nie boisz się, że dostanę ataku serca?- spytała z pogardą w głosie.
- Proszę mi wierzyć, znam się na pierwszej pomocy- pociągnąłem ją za rękę nie czekając na jej zgodę. Widocznie ze starszymi kobietami trzeba postępować bardziej dobitnie. 
 Poprowadziłem ją za sobą na parkiet i zająłem miejsce zaraz obok Kate i jej nowego partnera. Brunetka za wszelką cenę starała się ukryć rozbawienie, ale marnie jej to wychodziło. Mężczyzna objął ją w talii i zaczęli tańczyć niczym wyborowi tancerze. Dobra. Nie spodziewałem się, że dziadek będzie umiał się tak poruszać. Sunęli po całym parkiecie z jednej strony na drugą, a Kate nieustannie śmiała się i uśmiechała szeroko. Jeszcze nigdy nie wiedziałem jej takiej zadowolonej. Z jednej strony wdzięczny byłem jej nowemu partnerowi za pokazanie mi tej części jej osobowości, ale z drugiej wolałbym być na jego miejscu.
- Jeszcze raz mnie nadepniesz, a ja ci udowodnię, że znam się na samoobronie- kobieta odwróciła moją twarz w swoją stronę i posłała mi gniewne spojrzenie.
- Przepraszam najmocniej- wyraziłem swoją nieszczerą skruchę i starałem się nie spoglądać już więcej w kierunku Kate. Kogo ja oszukuję? To jest niewykonalne!
- Interesujące miejsce na randkę dla tak młodych ludzi- zagadnęła, a ja zaśmiałem się pod nosem.
- Tak się składa, że to ona mnie tu zaprosiła, chcąc żeby ten wieczór okazał się najgorszym w moim życiu- wyjaśniłem jej powód, dla którego tu jesteśmy, a ona spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami, otoczonymi małymi zmarszczkami dookoła.
- Może powinieneś jej pokazać jej, że nie ważne gdzie, z nią każda chwila będzie wyjątkowa?
Piosenka doszła do punktu kulminującego. Kate szalała w objęciach jej nowego partnera, a na sam koniec wykonała kilka obrotów, po czym mężczyzna przychylił ją delikatnie w tył. Dziewczyna ukłoniła się przed nim i wymieniła jeszcze kilka zdań. Nie czekając na specjalne zaproszenie podszedłem do nich i obejmując ją ramieniem, przyciągnąłem do siebie. Spojrzała na mnie zaskoczona, po czym przedstawiła mi faceta, któremu udało się mnie zdenerwować jak nikomu innemu w ciągu tych kilku minut.
- Poznaj Johna- wskazała na niego ręką, a on wyciągnął w moim kierunku dłoń. Wymieniliśmy mocny uścisk, a on zaczął się ze mnie śmiać.
- Nie musisz mi udowadniać kto tu jest silniejszy- poklepał mnie po ramieniu- Jedyne co musisz zrobić to szybciej podejmować trafne decyzje inaczej nie tylko ja sprzątnę ci ją sprzed nosa- uśmiechnął się ciepło do Kate, a ona odwzajemniła się mu tym samym- Choć przyznam, że dobrze wiedzieć, że potrafię jeszcze oczarować tak młode i piękne dziewczyny- puścił do niej oczko, powodując się pojawienie się rumieńcy na jej policzkach.
Na szczęście John wrócił do swojej żony, która nie była aż tak zadowolona z tańca ze mną i najwyraźniej postanowiła dać upust swoim emocją, krzycząc na męża jak mógł zostawić ja z takim "kołkiem" jak ja. Nie zwracając uwagi na to co dzieje się dookoła, przyciągnąłem Kate bliżej do siebie obejmując ją w talii i ujmując jedną dłoń.
- Zazdrosny?- spytała z rozbawieniem.
- Jak jasna cholera!- przyznałem, a ona pokręciła z politowaniem głową- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj.
Dziewczyn spojrzała na mnie zaskoczona słysząc moje słowa. Sam zacząłem się zastanawiać czy gdzieś podświadomie nie ukryłem w nich jakiegoś drugiego znaczenia. Po chwili zdałem sobie sprawę, że nie chcę żeby mnie opuszczała nawet na jeden taniec. Chciałem z nią spędzać każdą wolną chwilę i za nic w świecie nie dopuszczałem do siebie myśli, że musiałbym dzielić się nią z kimś innym. Nigdy.

       Wróciliśmy z Margaret do naszego stolika i popijaliśmy słodkie, czerwone wino. Trzymałem cały czas moją ukochaną żonę za rękę. Robiłem to od przeszło czterdziestu lat i dalej uważam to za moje ulubione zajęcie. Choć czasem bywa irytująca i strasznie szybko się denerwuje, nie zamieniłby jej na żadną inną kobietę na świecie. Nikt nie jest idealny i każdy ma jakieś wady. Nie przeskoczymy tego choćbyśmy nie wiem jak bardzo tego chcieli. Dlatego też musimy nauczyć się kochać nie tylko za to co sprawia, że uśmiechamy się na widok drugiej osoby, ale przede wszystkim za to co w nas w nich wkurza i doprowadza do szału.
- Czemu to zrobiłeś John?- Margaret obróciła się w moją stronę dalej obrażona za to, że zostawiłem ją na pastwę młodzieńca o imieniu Harry.
- Musiałem pomóc temu chłopakowi dostrzec co może stracić jeśli się nie weźmie w garść- uśmiechnąłem się do niej przepraszająco i ucałowałem w policzek- Gdyby twój brat nie sprawił czterdzieści lat temu, że byłbym o ciebie zazdrosny to kto wie czy bylibyśmy tutaj razem.
- Pamiętam. Byłeś wściekły jak osa, gdy zobaczyłeś nas tańczących razem na weselu naszych znajomych. Nie dałeś sobie wytłumaczyć, że to tylko mój brat- uśmiechnęła się na to wspomnienie i ścisnęła mocniej moją dłoń- Po dwóch tygodniach oświadczyłeś mi się, argumentując swoje zachowanie tym, że nie pozwolisz żeby ktokolwiek zabrał mnie ci sprzed nosa.
- Prędzej bym się zabił niż pozwolił komuś zbliżyć się do ciebie- odparłem całkiem poważnie.
- Myślisz, że im się uda?- spytała wskazując ruchem głowy na młodą parę wirującą na parkiecie. 
Zacząłem im się uważnie przyglądać. Chłopak obejmował dziewczynę ciasto w talii, a ona zaciskała dłonie na jego karku. Na twarzach obojga widniał delikatny, niewinny uśmiech. Harry co chwilę szeptał coś do ucha Kate, która śmiała się pod nosem, wtulając się w jego ciało jeszcze bardziej. Wyglądali razem niesamowicie. On wysoki, dobrze zbudowany, w białej koszuli i czarnych spodniach. Ona w obcisłej małej czarnej na wysokich obcasach. Ich zdjęcia spokojnie mogłyby się znaleźć na okładce czasopisma modowego. Jednak to nie ich wygląd zewnętrzny skupiał na nich uwagę wszystkich gości w restauracji. Czuć było od nich ciepło, pożądanie i gorące uczucie, które wypełniało salę po brzegi. Gdyby tylko zdawali sobie z tego sprawę, spokojnie mogliby nazwać to miłością. 
Westchnąłem cicho wracając wspomnieniami jeszcze raz do przeszłości kiedy to ja poczułem się tak pierwszy raz. Zerknąłem kątem oka na moją żonę, która wpatrywała się w nich z uśmiechem na twarzy.
- Myślę, że tak.

- Nie przesadzaj...- wywróciłem oczami, a Kate zmierzyła mnie lodowatym spojrzeniem- Nie mieszkało się z nami aż tak źle!
- Ciekawe co byś powiedział gdyby u ciebie za ścianą cały czas ktoś skakał i się darł- prychnęła wyprzedając mnie o kilka kroków- Naprawdę Simon powinien otworzyć cyrk zamiast wytwórni. Bylibyście główną atrakcją! Pięć małp nazywających się One Direction. Gdybyście skakali w tą samą stronę po drzewach na pewno byłaby to wyjątkowo chwytliwa nazwa.
Zacząłem rechotać słyszeć jej propozycję nie do odrzucenia. Skąd ona bierze takie pomysły?
- Poza tym gotowanie było dla was prawdziwą udręką!- wymieniała dalej co jej się nie podobało podczas naszego pobytu w jej mieszkaniu- Ten nie je tego, ten tamtego, Louis najchętniej pałaszowałby marchewki na każde danie, w każdej możliwej postaci, a do tego dwójka największych głodomorów świata, czyli Gaba i Niall, którzy są wiecznie głodni. I ty mi chcesz wmówić, że było super?!
- Teraz przynajmniej możesz sobie wpisać do CV, że jesteś zawodową kucharką, która potrafi przyrządzić obiad dla całego tabunu wojska- mrugnąłem do niej, a ona wywróciła oczami- Poza tym gdybyś pozwoliła mi coś przygotować nie musiałabyś tego wszystkiego robić.
- Po moim trupie! Moja kuchnia, więc ja w niej gotuję.
- Ale podczas konkursu pozwoliłaś mi z niej skorzystać...- wypomniałem jej, a ona zacisnęła usta w wąską linię, wiedząc, że mam na nią haczyk.
- To tylko wyjątek potwierdzający regułę- odparła, wkładając ręce do kieszeni.
  Spacerowaliśmy pustymi ulicami Londynu. Dookoła nie było ani jednej żywej duszy, a chodniki oświetlały żółte światła lamp. Spojrzałem na Kate, która szła przy moim boku ze spuszczonym wzrokiem, nucąc coś cicho pod nosem. W jej obecności cisza nie była tak krępująca jak przy innych. Wydawało mi się to naturalne, że od czasu do czasu musimy zagłębić się we własnych myślach i zapomnieć o otaczającym nas świcie.
- Ta randka wcale nie okazała się najgorszą w moim życiu- odezwałem się, wyciągając rękę Kate z jej kieszeni i splatając nasze palce razem.
- Nie?- spytała zaskoczona moim postępowaniem- Cholera- dodała, a ja nie mogłem się nie uśmiechnąć.
- Powiedziałbym nawet, że była najlepsza na jakiej do tej pory byłem.
- Podwój cholera- teraz i ona zaczęła się śmiać, a ja napawałem się tym pięknym dźwiękiem- To jak wyglądała twoja najgorsza randka?
- Zaprosiłem kiedyś dziewczynę do domu na kolację. Uparłem się, że sam coś ugotuję, więc moja mama postanowiła wyjść z domu z tekstem, że nie chce patrzeć jak niszczę jej kuchnię. Moja randka przyszła w ślicznej sukience, a ja nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wszystko szło świetnie, dopóki nie przypomniałem sobie podczas naszej długiej rozmowy o wstawionej do piekarnika zapiekance. Gdy wbiegłem do kuchni nic nie było widać od kłębiącego się w niej dymu. Sąsiedzi zadzwonili po straż pożarną, a moja siostra wypomina mi to do dzisiaj- jęknąłem, przypominając sobie jak Gemma wspomina o tym przy każdej możliwej okazji.
- Może i najgorsza, ale za to na długo zapadnie ci w pamięci- skomentowała Kate śmiejąc się głośno.
- A co się wydarzyło podczas twojej najgorszej randki?
- Do tej pory nie chodziłam na randki- przyznała, a ja spojrzałem na nią zaskoczony- Powiedziałabym raczej, że po prostu spotykałam się z różnymi chłopakami. Za każdym razem kończyłam naszą znajomość kiedy sprawy zaczynały się komplikować. Uważałam, że wszystko i tak skończy się tragicznie, dlatego decydowałam się odejść, zanim ktoś odejdzie ode mnie.
- Ktoś cię kiedyś zranił?- spytałem, ściskając mocniej jej dłoń i chowając do swojej kieszeni, przez co musiała iść bliżej mnie.
- Musiałbyś bardziej sprecyzować swoje pytanie, ale można tak powiedzieć- odparła- Podobno przeżywamy w życiu dwie miłości- pierwszą i prawdziwą. Ja mam pierwszą za sobą, a na prawdziwą nie liczę.
Jej słowa obijały się echem w mojej głowie. Jak może tak sądzić?!
- Tylko dlatego, że coś nie wyszło, nie można zakładać, że nikt inny nie jest warty twojego uczucia. Miłość jest byt ważna żeby ją porzucić i spędzić bez niej resztę swojego życia.
Dziewczyna uniosła do góry głowę i uśmiechnęła się do mnie smutno. Miałem wrażenie, że uważa iż kompletnie nie rozumiem o co jej chodzi. Może rzeczywiście tak było.
- Widzisz Harry... Tak bardzo boję się stracić coś co kocham, że wolę nie kochać niczego i nie wyastawiać się na niepotrzebny ból i rozczarowanie.
- To nie ty decydujesz czy kogoś lub coś pokochasz. To samo przychodzi...- stwierdziłem pewien swoich słów. Gdybym tylko miał wybór postarał bym się o niej zapomnieć zaraz po naszej pierwszej kłótni żeby nie sprawić jej tyle przykrości i zawodu.
Kate nie odezwała się już ani słowem, a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić, mając tyle nowych informacji na jej temat.
- Wiesz, że pierwszy raz zwróciłaś się do mnie po imieniu?- zagadnąłem, a ona spojrzała na mnie zaskoczona.
- Naprawdę?- przytaknąłem i uśmiechnąłem się do niej szeroko.
- Podoba mi się jak brzmi z twoim akcentem- przyznałem, a ona zaczęła w kółko powtarzać moje imię, przekształcając je i robiąc przy tym śmieszne miny. Zastąpiłem jej drogę i przyciągnąłem ją do siebie obejmując w pasie.
- Tak bardzo chciałbym cię teraz pocałować...- powiedziałem wstrzymując oddech i opierając swoje czoło o jej.
- Wiem Harry...- odparła mocno zaciskając oczy- Problem jest tylko taki, że ja nie całuję się na pierwszy randkach.
- Tylko?!- podniosłem głowę i spojrzałem na nią zaskoczony.
- Oficjalnie już z wami nie pracuję, a kolejnej umowy jeszcze nie podpisałam.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Czy to oznacza, że mogę w końcu spełnić największe marzenie mojego życia i zaspokoić pragnienie, które narastało we mnie od dnia, w którym ją poznałem? Czy może nie powinienem robić nic żeby nie stracić jej zaufania, które uzyskałem podczas dzisiejszego wieczoru? Jedno było pewne. Musiałem jakoś wykorzystać tą sytuację, bo inaczej żałowałby tego do końca życia.
- W takim razie może powinniśmy pójść na mały kompromis- uśmiechnąłem się do niej tajemniczo, powoli zbliżając jej twarz do swojej. Gdy znajdowałem się dosłownie milimetry od jej bladoróżowych warg, przekręciłem lekko głowę i złożyłem długi, delikatny pocałunek w kąciku jej ust. Czekałem czy może sama wykona jakiś ruch, ale ona stała nieruchomo, wstrzymując oddech. Odsunąłem się od niej nieznacznie i potarłem kciukiem dolną wargę.
- Następnym razem nie daruję ci tak łatwo...