17 listopada 2013

31

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Siedzieliśmy wszyscy razem w kuchni i zajadaliśmy się kanapkami, które przygotował dla nas wcześniej Harry, zanim zniknął w łazience. Gaba chciałam mu pomóc, ale przyjaciel widząc jej delikatnie rzecz ujmując marne zdolności kulinarne, uparł się, że w ramach podziękowania za nocleg sam przyrządzi nam śniadanie. Muszę mu później podziękować za jego stanowczość, bo inaczej mogłoby się okazać, że byłby to nasz ostatni posiłek...
- Gdzie Kate?- zapytał Liam, który co chwilę zerkał w stronę wejścia, w oczekiwaniu aż dziewczyna pojawi się w progu. 
- Nie wiem- Gabrysia wzruszyła ramionami- Pewnie jeszcze śpi.
- Już nie...
Odwróciłem głowę i zobaczyłem brunetkę, która powolnym krokiem podeszła do lodówki i po chwili przeczesywania jej zawartości wyjęła jogurt i pomarańcza. Sięgnęła do szafki nad zlewem po małą miskę, po czym przelała jogurt do naczynia. Z jednej z szuflad wyciągnęła nóż, obrała owoc, wkroiła go do miski, a na koniec dosypała trochę musli. Niall pomimo pochłonięcia większość z tego co znajdowało się na stole, dalej wydawał się być głodny, bo gdy tylko tekściarka skosztowała odrobinę i uśmiechnęła się zadowolona z efektu, zaczęło mu burczeć w brzuchu. Ten chłopak nie zna umiaru! Zresztą podobnie jak jego dziewczyna, która właśnie zaatakowała swoją przyjaciółkę uzbrojona w łyżeczkę. Ta jednak wiedziała co się święci i zdążyła schować swój posiłek za plecami.
- Nie ma mowy!- wyrwała jej z ręki "broń" i schowała się za Zaynem- Masz jeszcze cały stos kanapek na stole, więc odwal się do mojego śniadania.
- Tylko trochę!- zrobiła maślane oczka, ale Kate była nieugięta- Co Ci szkodzi?
- To, że później będę głodna, a poza tym Bozia Ci rączek nie dała? Sama sobie możesz coś takiego przyrządzić. Chociaż... Może lepiej nie, bo jeszcze kuchnię spalisz.
- Jak może spalić kuchnię skoro nie potrzeba do tego ognia?- zmarszczył brwi Malik zastanawiając się jak to możliwe.
- To jest Gaba. Przy niej możesz spodziewać się wszystkiego- wyjaśniła, a przyjaciółka pokazała jej język i wróciła na swoje miejsce.
  Kuchnię opanował głośny gwar. Niall opowiadał Gabrysi jak minął mu pobyt w Szwecji, Zayn dyskutował z Liamem na temat jego zbliżającej się randki, czemu niewinnie przysłuchiwała się Kate co chwilę się uśmiechając, gdy Payne zaczynał panikować, że wyjdzie na głupka, a Malik jak na prawdziwego przyjaciela przystało utwierdzał go w tym przekonaniu. Parę razy próbowali mnie wciągnąć do rozmowy, ale ja nie mogłem oderwać wzroku od brunetki. Coś w jej wyglądzie mi nie pasowało. Pomijając fakt, że w ogóle się do nas odezwała czego się absolutnie nie spodziewałem po jej wczorajszej reakcji na wieść, że mamy zostać i to, że się delikatnie uśmiechała co było wielkim wyrazem zadowolenia jak na nią, coś nie dawało mi spokoju. Zlustrowałem jej sylwetkę kilka razy i omal nie udławiłem się sokiem, którego się właśnie napiłem. Wzrok wszystkich spoczął na mojej osobie, a Gaba poklepała mnie kilka razy po plecach. Po zapewnieniu, że wszystko jest w porządku nachyliłem się do Liama i szepnąłem mu na ucho:
- Czy tylko mi się wydaje, czy Kate ma na sobie koszulkę Harry'ego?
- O czym mówicie?- do rozmowy dołączył się Zayn, a gdy zauważył, że Payne przygląda się naszej kompozytorce równie uważnie co ja przed chwilą, sam skupił na niej wzrok. Niestety on nie był tak dyskretny i zamiast postąpić podobnie do mnie i się czymś zakrztusić, krzyknął głośne:
- O kurwa!- zrobił wielkie oczy, a Li otworzył szeroko usta, które zakryłem mu ręką- Czy Ty masz na sobie koszulkę Styles'a?
Dziewczyna słysząc jego "zarzut" omal nie upuściła miski, którą trzymała w ręce. Równie wielkimi oczami spojrzała na naszą trójkę i cicho wydukała:
- S-słucham?
- Harry ma taką samą koszulkę- poinformowałem ją, a ona spojrzała w dół i wyciągnęła materiał chcąc mu się lepiej przyjrzeć. 
  Nic nie powiedziała. Stała tak ze spuszczoną głową co doprowadzało mnie do szaleństwa! Jak mogłem nie zauważyć, że Harry najwyraźniej wczoraj zniknął z podłogi i spędził noc z... Nie! To nie możliwe! Przecież gdyby tak było to krzyczałby na cały głos ze szczęścia, tak żebyśmy się wszyscy pobudzili. Poza tym powiedziałby mi o wszystkim rano. W końcu jestem jego najlepszym przyjacielem! Tymczasem zrobił nam śniadanie bez żadnego głupkowatego uśmiechu na twarzy i zniknął za drzwiami łazienki. A może te ich kłótnie to tylko taka zmyłka żeby ukryć to, że są w związku? To również jest niemożliwe. Na pewno bym się zorientował. Przyznaję, że Kate jest zawodowym kłamcą, ale Harry nic przede mną nie ukryje. O proszę! Nadchodzi ten mały, kręcony...
- Co tu taka cisza?- spytał jak gdyby nigdy nic, przecierając mokre włosy ręcznikiem. 
Wszyscy od razu zwróciliśmy uwagę na to w co jest ubrany. Ku memu zadowoleniu pomieszanym z lekką nutą zawodu miał na sobie dokładnie taki sam t-shirt co Kate. Podsumowując, wolałbym żeby okazało się, że moje początkowe przypuszczenia były prawdziwe, więc z moich ust wydobył się cichy jęk niezadowolenia. Gaba widząc moją minę nie mogła dłużej wytrzymać i wybuchnęła śmiechem, a do niej dołączyła reszta. Tylko Kate dalej stała cicho i przyglądała się Harry'emu. 
- Mogę się dowiedzieć o co chodzi?- przyjaciel rozłożył ręce nie rozumiejąc co się dzieje. Gaba wstała ze swojego miejsca i poklepała go po ramieniu.
- Nic takiego. Okazało się, że Kasia ma taką samą koszulkę jak ty i chłopcy od razu pomyśleli, że się z tobą przespała- wyjaśniła mu nasze zachowanie, po czym poszła do swojego pokoju. Chłopak przeniósł swój wzrok na jego niedoszłą... partnerkę. Na jego twarzy pojawił się ten przebiegły, łobuzerski uśmieszek, ale gdy tylko tekściarka zrobiła minę mówiącą "Coś cię śmieszy?", jego mina zrzedła. 
- I kto tu jest najbardziej zboczony...- skomentował i przysiadł się obok Nialla zajmując stare miejsce jego dziewczyny. 
- Przyznaj, że chciałbyś żeby to była prawda- poruszył wymownie brwiami Zayn za co oberwał ogórkiem z kanapki Stylesa. 
- Ja tu jestem...- wtrąciła się Kate, która odłożyła miskę do zlewu i założyła ręce na piersi, posyłając wymowne spojrzenie Malikowi.
- Sorry- uniósł ręce w geście obronnym, ale dobry humor go nie opuszczał.
- Może zamiast szukać dziury w całym pójdziecie ze mną na zakupy i pomożecie mi wybrać coś na dzisiejszą randkę?- postanowił zmienić temat Liam.
Nie byłem do końca przekonany czy chciał tym samym uratować Kate i Styles'a od dalszych żartów z naszej strony, czy rzeczywiście potrzebował naszego wsparcia w wyborze gaci.
- Z Danielle?- brunetka zajęła miejsce naprzeciwko niego i łobuzersko się do niego uśmiechnęła.
- Skąd wiesz?
- Rozmawiałam z nią u was na sylwestrze, a gdy zapytałam się czyją jest znajomą odpowiedziała, że twoją. Poza tym spędziłeś z nią cały wieczór nie mogąc oderwać od niej wzroku, a za każdym razem gdy chłopcy wspominali o niej w Szwecji rumieniłeś się dokładnie tak jak teraz- wskazała palcem na jego policzki i puściła do niego oczko.
- Aż tak widać?- chłopak schował twarz w dłoniach i pokręcił zrezygnowany głową.
- Hej...- brunetka zabrała jego ręce i zmusiła aby na nią spojrzał- To nic złego. Przynajmniej widać, że Ci zależy. 
- Tak?
- Pewnie! Każdy mężczyzna jest nader śmiały gdy kieruje nim tylko i wyłącznie pożądanie. Gdy kryje się za tym coś więcej jest raczej nieśmiały.
Czyli to dlatego Harry jest taki powściągliwy w stosunku do niej! Zagadka wszechświata rozwiązana! Dzięki ci Boże za jej życiowe prawdy! A już się bałem, że musimy zawiesić działalność zespołu i wysłać go do psychiatryka. 
- Naprawdę wiesz jak pocieszyć człowieka, nawet jeśli kłamiesz- uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła jego gest.
- Dziękuję, ale tym razem to szczera prawda. Lepiej idźcie już na te zakupy. Przy okazji moglibyście wyświadczyć mi małą przysługę?
- Jasne. O co chodzi?
- Zabierzcie ze sobą Gabę.
- Co?- Niall spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie odzywaj się- uniosła do góry dłoń żeby go powstrzymać od powiedzenia czegoś więcej- To jak? Weźmiecie ją ze sobą?
- Pewnie- zgodził się Li- Przyda mi się kobieca opinia.
- Czy w takim razie my też musimy iść?- spytałem z nadzieją na wywinięcia się ze spędzenia kilku godzin w centrum handlowym
- Tak- odparł krótko, ciągnąc mnie za ramię do przedpokoju, za co padło w jego kierunku kilka przekleństw.

       Wróciłam do mieszkania z pozytywnym nastawieniem i idealnym planem jak zorganizować perfekcyjną randkę. Zrzuciłam przemoknięte od śniegu adidasy i udałam się do łazienki, która ku memu zaskoczeniu okazała się zamknięta. Stanęłam przed drzwiami nieco zaskoczona, ponieważ nie spodziewałam się, że kogokolwiek zastanę. W mieszkaniu panował porządek co mogło oznaczać tylko i wyłącznie to, że Gaba zdążyła już wrócić z zakupów z chłopakami. Jednak skoro zdążyli już wrócili to czemu tu jest tak pusto i cicho? Już miałam iść do salonu, gdy usłyszałam, że ktoś przekręca zamek i otwiera drzwi.
- Styles?- uniosłam zaskoczona brwi- Co ty tu robisz?
- Z tego co wiem to aktualnie pomieszkuję- spojrzał na mnie jakbym postradała zmysły i o tym zapomniała.
- A gdzie reszta?
- Jeszcze nie wrócili.
- Nie?- moje zaskoczenie było jeszcze większe- Kto w takim razie to wszystko ogarnął?
Chłopak wskazał na siebie palcem, ja stanęłam jak wryta. Posprzątał całe mieszkanie w zaledwie dwie godziny?! Spojrzałam na zegarek aby sprawdzić ile czasu dokładnie minęło odkąd wyszłam pobiegać.
- Widzę, że Gaba ma konkurenta w walce o złotą miotłę...
- Co takiego?- zapytał zdziwiony, a ja machnęłam ręką urywając temat. 
- Mniejsza z tym. Masz coś dzisiaj ważnego do roboty?
Loczek wzruszyła ramionami i podrapał się po głowie chwilę się zastanawiając.
- Raczej nie. Liam nie marudził od rana, że mamy się gdzieś pojawić, więc pewnie mamy dzisiaj wolne.
- Świetnie!- klasnęłam uradowana w dłonie. Uradowana? Co się ze mną dzieje?!- Chcesz mi w takim razie pomóc w przygotowaniu przeprosin Nialla dla Gaby?
Co ja do cholery wyprawiam?! Czy ja właśnie poprosiłam go o pomoc w przygotowaniach tego, jakże ważnego wydarzenia w życiu mojej przyjaciółki i jej nowego chłopaka? To nie jest sarkazm. "Może w końcu zmądrzałaś?" Jak my się dawno nie słyszeliśmy... "Czas najwyższy na mój wielki powrót" Jeszcze jedno słowo i... "I?" Nienawidzę Cię. "Po prostu twój mózg zaczyna dogadywać się z twoim sercem" Świetnie. Tego mi było trzeba. "A żebyś wiedziała!"
- Jasne. Co mam zrobić?
Jego głos wyrwał mnie ze słownych potyczek z moją irytującą podświadomością. Przygryzłam wargę próbując podjąć ostateczną decyzję czy dobrze robię, ale jak się okazało mój mózg faktycznie zaczął dogadywać się z tym nieznośnym narządem w mojej klatce piersiowej, które ostatnio lubi mieszać mi w głowie:
- Dam ci listę zakupów i jeśli to nie problem chciałabym żebyś wybrał się po nie z Alex'em. Potem przywieźlibyście je do "27", a dalej już sobie sama poradzę. 
- O której mam się z nim spotkać? 
- Wpadnie tu za dziesięć minut, więc możesz zacząć się szykować- poinformowałam go, a on przytaknął kierując się do przedpokoju. Podałam mu kartkę z rzeczami do kupienia, sprawdzając jeszcze raz czy o niczym nie zapomniałam. 
- Co tu jest napisane?- spytał wskazując palcem na jedną z pozycji.
- Groszek- odpowiedziałam wywracając oczami- Nie wiem czy to dobry pomysł...
- Ej! To nie moja wina, że bazgrzesz jak kura pazurem- bronił się.
- Właśnie dlatego jedzie z tobą Alex. On nie będzie miał z tym problemu. Lepiej niczego nie zapomnijcie, bo inaczej moje menu legnie w gruzach. 
- Spokojna głowa- uśmiechnął się szeroko, a ja cicho westchnęłam.
Nie wiem czy taka spokojna...

       Alex przyjechał punktualnie, dzięki czemu nie musiałem długo na niego czekać przy okazji marznąć na dworze. Pośpiesznie wsiadłem do samochodu zajmując miejsce pasażera. Wymieniliśmy uścisk dłoni, a chłopak szeroko się do mnie uśmiechnął.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ze mną jedziesz. Nienawidzę zakupów i gdyby nie to, że Kate jest moją przyjaciółką to w życiu bym się nie zgodził.
- W takim razie świetnie się składa, bo dla mnie to nie jest aż takie wyzwanie- odwzajemniłem jego gest, a on spojrzał na mnie jak na kosmitę.
- Skądś ty się wziął?!
- Z Holmes Chapel- zacząłem się śmiać widząc przerażenie w jego oczach i odpowiedziałem po chwili zastanowienia- Tak. Na pewno stamtąd. 
- Zabawny jesteś- blondyn zerknął na mnie przez moment kątem oka, po czym ponownie skupił swój wzrok na drodze- To dobrze. Kate lubi zabawnych ludzi.
Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc czemu akurat o niej wspomniał. 
- Jeśli zastanawiasz się teraz czemu to powiedziałem to odpowiedź jest prosta. Na kilometr widać, że dziewczyna ci się podoba. Zauważyłem to już pierwszego dnia kiedy się poznaliśmy. Twoja mina gdy mnie przytuliła na powitanie...- ponownie obrócił twarz w moją stronę gdy stanęliśmy na czerwonym- Bezcenna! Gdyby wzrok mógł zabijać już dawno wąchałbym kwiatki od spodu- zażartował wrzucając jedynkę i ruszając z miejsca.
Nie wiem czy powinienem się ucieszyć z jego odpowiedzi. Skoro nawet on to zauważył po zaledwie kilku minutach, to jakie jest prawdopodobieństwo, że sama Kate nie zdaje sobie sprawy z tego co do niej czuję? W sumie sam nie wiem jak zdefiniować to co dzieje się ze mną gdy tylko ją zobaczę, nie wspominając już o tym kiedy jestem obok niej. Jest tego świadoma? Czy ja też mam na nią taki wpływ, a jeżeli tak to czemu nie pozwala mi zbliżyć się do siebie? 
- Harry?- usłyszałem swoje imię, przez co oderwałem się od moich wewnętrznych rozterek- Wszystko w porządku?- Alex przyglądał mi się uważnie, sprawdzając czy nic mi nie jest.
- Tak- wykrzywiłem usta w coś co miało przypominać uśmiech- Po prostu się zamyśliłem.
- Ciężko się skupić na czymkolwiek innym, gdy w głowie krąży tylko jedno imię, prawda?- poklepał mnie po ramieniu jakby chciał dodać mi otuchy- Nie przejmuj się. Też tak miałem na początku gdy ją poznałem. 
- To znaczy? Też ci się podobała?- zapytałem szybko, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
- A więc jednak!- chłopak klasną uradowany w dłonie, a ja wywróciłem oczami- Właśnie przyznałeś mi rację!
- Chyba sam przyznasz, że ciężko powiedzieć, że nie jest atrakcyjna- próbowałem się jakoś wytłumaczyć, ale Alex już wiedział swoje.
- To nie podlega negocjacjom, ale cieszę się, że potwierdziłeś moją tezę.
- Odpowiesz mi w końcu na moje pytanie?
- Już, już! Tylko się nie denerwuj...- szturchnął mnie w ramię w momencie gdy stanęliśmy na parkingu- Uważam, że Kate jest bardzo atrakcyjna, ale nie mógłbym z nią być. Nie jest w moim typie- sięgnął po koszyk przy wejściu i ruszył w kierunku półek z przyprawami.
- Czyli podoba Ci się, ale nie chciałbyś z nią być?
- Oj Harry...- pokręcił z politowaniem głową- Pewnie, że bym chciał. Tyle tylko, że musiałaby zmienić płeć- uśmiechnął się do mnie, a ja na chwilę przystanąłem, otwierając szeroko oczy- Nie strzelaj mi tu takich min- pogroził mi palcem, ale wiedziałem, że to tylko żart- Wyglądasz jakbyś ducha zobaczył. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jestem pierwszym gejem, którego poznałeś?
- Właściwie to tak- przyznałem, ciągnąc koszyk do następnego działu z warzywami- Trochę mnie tym zaskoczyłeś.
- Serio? Myślałem, że się domyśliłeś. Chociaż szczerze powiedziawszy to sam byłem zaskoczony gdy doszedłem do takiego wniosku. Gdyby nie Kate pewnie dalej umawiałbym się z pustymi laskami i nie wiedział czemu nie sprawia mi to nawet najmniejszej przyjemności. 
- A co ona ma do tego?
- Dzięki niej przyznałem się sam przed sobą kim naprawdę jestem i czego chcę od życia- uśmiechnął się pod nosem na to wspomnienie- Prawda jest taka, że ona wiedziała o tym wcześniej ode mnie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mógłbym się umawiać z chłopakami. Nie to żebym się przechwalał, ale nigdy nie miałem problemu z tym żeby skłonić jakąś dziewczynę do pójścia ze mną na randkę, więc było dla mnie oczywistym, że takie jest moje "przeznaczenie"- zrobił w powietrzu cudzysłów, podkreślając ostatnie słowo- Dopiero Kate sprawiła, że zacząłem brać inną opcję pod uwagę.
- Jak to się stało?- spytałem chcąc dowiedzieć się jak najwięcej. Skąd mogła to wiedzieć?
- Naprawdę chcesz tego słuchać?- zerknął na mnie po skreśleniu kolejnej rzeczy z listy zakupów. Kiwnąłem pewnie głową, a on ciężko westchnął- Dobra, ale musisz mi obiecać, że nie będziesz chciał mnie potem zabić.
- Czemu miałbym to zrobić?
- Powiedzmy, że metoda, którą zastosowała zapewne ci się nie spodoba- popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, aby upewnić się, czy na pewno chcę usłyszeć tą historię. Z odrobiną niepewności przytaknąłem po raz kolejny, na co chłopak cicho westchnął, po czym zaczął swoją opowieść.
- Nigdy nie zapomnę tego dnia. Była to sobota, dwunasty kwietnia. Pogoda była wtedy nadzwyczaj ładna i dalej żyjąc w przekonaniu, że to w ramionach dziewczyny znajdę miłość swojego życia, zaprosiłem Kate na randkę.
Przystanąłem na środku sklepu, a Alex zaczął się śmiać widząc moje zdziwienie pomieszane z nutką zazdrości.
- Mówiłem, że może ci się to nie spodobać- zaznaczył przypominając mi swoje wcześniejsze ostrzeżenie- Mam kontynuować?- brak odpowiedzi uznał za "tak" i zaczął mówić dalej- Byłem bardzo zadowolony gdy od razu się zgodziła. W końcu kto by nie był? Gdy taka laska chce się z tobą umówić, to tak jakbyś wygrał co najmniej milion w lotto.
Musiałem przyznać mu rację. Oddał bym nawet dziesięć milionów jeśli mógłbym spędzić z nią jeden romantyczny wieczór. Szybko się otrząsnąłem, zanim znów zagłębiłem się w swoich myślach i słuchałem dalej jego opowieści. 
- Wszystko było perfekcyjne zaplanowane. Przyjechałem pod jej kamienicę piętnaście minut wcześniej żeby się nie spóźnić, po drodze zahaczając o kwiaciarnię i kupując bukiet czerwonych róż. Kiedy zbliżała się siódma, poszedłem po nią na górę. Oczy omal nie wyszły mi z orbit gdy zobaczyłem ją w koktajlowej, czerwonej sukience na jedno ramię. Notabene był to pierwszy i ostatni raz kiedy widziałem ją w takim stroju. Ale wracając do tematu...- upomniał sam siebie, dzięki czemu ja nie musiałem tego robić- Zabrałem ją do najlepszej restauracji jaką znałem. Zarezerwowałem stolik w kącie sali, abyśmy mieli chociaż odrobinę prywatności. Wieczór był naprawdę wspaniały. Jeszcze z nikim nie rozmawiało mi się tak dobrze jak z nią. Poruszyliśmy chyba każdy możliwy temat, co jakiś czas śmiejąc się ze swoich żartów. Po kolacji postanowiliśmy się przejść nie chcąc kończyć za szybko naszej randki. Naprawdę nigdy nie bawiłem się tak dobrze jak wtedy. W pewnym momencie zebrałem się w sobie i powiedziałem Kate, że bardzo ją lubię, a ona kompletnie mnie zaskoczyła gdy bez słowa od tak pocałowała mnie. Nie był to zwykły całus w policzek, tylko naprawdę namiętny pocałunek.
  Faktycznie nie podoba mi się tak historia pomimo tego, że wiem iż to nic nie znaczyło. Alex najwyraźniej zauważył moje niezadowolenie i postanowił darować sobie dokładny opis jego zbliżenia z dziewczyną.
- Jednak nie to zaskoczyło mnie najbardziej. Nawet nie wiesz w jakim szoku byłem kiedy zapytała się mnie czy cokolwiek poczułem gdy to zrobiła. Chwilę mi zajęło zanim przyznałem, że nie było to nic więcej oprócz zaskoczenia. Myślałem, że powie mi, że jestem okropny skoro zaprosiłem ją na randkę, a teraz twierdzę, że nic do niej nie czuję. Tymczasem ona wprost oświadczyła mi, że jej zdaniem byłoby inaczej gdyby na jej miejscu stał jakiś chłopak.
- Naprawdę tak powiedziała?- wtrąciłem się mu w słowo, nie mogąc uwierzyć, że była aż tak bezpośrednia.
- Tak. Na początku zaprzeczałem, ale jak zwykle nie dawała za wygraną. Uparciuch...- westchnął, a ja nie mogłem się z nim nie zgodzić. Co jak co, ale to, że jest uparta jak osioł nie podlega żadnym negocjacjom- Chcą udowodnić mi swoją rację zrobiła coś, co sprawiło, że pierwszy raz stwierdziłem, że jest mocno popieprzona.
- Co takiego?- chyba powinienem przygotować się na jakąś bombę.
- Zabrała mnie do klubu. Jak się szybko okazało nie był to zwykły klub, tylko taki dla homoseksualistów. Błagałem żebyśmy stamtąd wyszli, ale ona pozostawała nieugięta. Powiedziała, że dopiero kiedy będzie na sto procent pewna, że się myliła pozwoli mi iść do domu.
- I co stało się potem?
- Jak na popieprzonego człowieka przystało tak mną zakręciła, że nawet nie wiedziałem kiedy, a tańczyłem z mega przystojnym brunetem. Miał na imię Sam. Nie mogłem uwierzyć, że to robię, a co najważniejsze, że mi się podobało. Żebym nie czuł się źle Kate dołączyła do szalejącego tłumu wyrywając jakąś blondynkę.
- Słucham?!- niemal krzyknąłem słysząc tą informację. Alex zaczął się głośno śmiać widząc moją reakcję. Na szczęście zdołał się opanować zanim ktoś pomyślał, że jesteśmy nienormalni.
- Lepiej nie będę ci opowiadać co jeszcze tam robiła- puścił do mnie oczko i zanim zdążyłem się zapytać co miał na myśli, zaczął mówić dalej- Ostatecznie skończyłem wieczór z numerem Sama zapisanym na klatce piersiowej i wielkim uśmiechem na ustach. Od tamtej chwili wiedziałem co jest dla mnie, a co nie. Najważniejsze jednak było to, że miałem wsparcie Kate kiedy zdecydowałem się ogłosić to oficjalnie.
- Jak zareagowali twoi rodzice?
- Na początku nie mogli się z tym pogodzić. Co więcej wyrzucili mnie na kilka dni z domu.
- I co wtedy zrobiłeś?
- Udałem się po pomoc do Kate. Wtedy byłem na nią wściekły, że pomogła mi przyznać się przed samym sobą kim jestem. Pojechałem do jej mieszkania i zwyzywałem ją od góry do dołu, a ona zamiast zatrzasnąć mi drzwi przed nosem mocno mnie do siebie przytuliła i pozwoliła zostać do czasu, aż nie pogodzę się z rodziną.
- Jak to się skończyło?
- Na szczęście doczekałem się happy endu. Po dwóch tygodniach nocowania u niej, odważyłem się wrócić do domu i porozmawiać z rodzicami. Oczywiście towarzyszyła mi przy tym, bo bez niej w życiu bym się na to nie zdecydował. Co prawda nie zrobiła nic oprócz siedzenia obok mnie i trzymania za rękę, ale to wystarczyło aby dodać mi odwagi. 
  Przetwarzałem w głowie to co przed chwilą usłyszałem. Mimo tego, że Kate uważana jest raczej za zimną sukę niż za kogoś miłego i przyjaznego, wiedziałem, że ma w sobie dużo dobroci, ale to przeszło moje najśmielsze przypuszczenia. Nie znam drugiej takiej osoby, która zrobiłaby tak dużo dla drugiego człowieka bez niczego w zamian.
- Czy ona kiedykolwiek przestanie mnie zaskakiwać?- zapytałem sam siebie, ale jak się okazało Alex postanowił pomóc mi znaleźć odpowiedź.
- Nie liczyłbym na to- odparł poważnie- Właśnie za to ją kocham.
- Kochasz?
- Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, Kate należy do grupy osób, które albo kochasz albo nienawidzisz. Ja jestem za tą pierwszą opcją. A ty?
Popatrzyłem na niego niepewnie. Sytuacja między nami jest o wiele bardziej skomplikowana niż mu się wydaje. Z jednej strony ta dziewczyna irytuje mnie i wkurza jak nikt inny, ale jednocześnie nie chciałbym aby na jej miejscu stanął ktoś inny. Nie wiem co zrobię gdy nasza współpraca dobiegnie końca.
  Udaliśmy się po ostatni produkt z jakże długiej listy, którą dała nam Kate. Był to nieszczęsny groszek, którego byśmy nie kupili, bo nawet Alex miał problem z odczytaniem co było nabazgrane na kawałku papieru. Zastanawiając się nad wyborem jednej z tysiąca firm, która oferowała puszki z tym oto warzywem, usłyszałem za moimi plecami znajomy głos, który powodował, że dłonie mimowolnie zaciskały mi się w pięści, a ciśnienie podskakiwało do zdecydowanie za wysokich wartości.
- Proszę, proszę! Kogo moje oczy widzą!- niechętnie obróciłem się na pięcie i stanąłem twarzą w twarz z Kylem- Jak my się dawno nie widzieliśmy!
- Nie tęskniłem- odpowiedziałem przez zaciśnięte zęby. Na szczęście Alex postanowił, że lepiej będzie jak on przejmie stery.
- Cześć Kyle- wymienił z nim krótki uścisk dłoni. Brunet chciał zrobić to samo ze mną, ale ja nawet nie drgnąłem. Moje zachowanie skomentował bezczelnym, sztucznym uśmiechem. Najwyraźniej jednak nie zrozumiał mojej aluzji, bo postanowił urządzić sobie ze mną małą pogawędkę.
- Słyszałem Harry, że razem ze swoim zespołem byliście w Szwecji. Co więcej towarzyszyła wam Kate.
- Zgadza się. Byliśmy ponad tydzień w Sztokholmie- odpowiedziałem, zastanawiając się w międzyczasie po co ja się w ogóle odzywam. 
- Ponad tydzień sam na sam? Musiało być ciekawie...- zagwizdał, a ja postanowiłem tego nie skomentować. Dla niego też lepiej by było gdyby się zamknął- Opowiadaj. Zaliczyłeś ją w końcu?- spytał, zakładając ręce na piersi. Powinien dziękować niebiosom za to, że jego kolega jest obok i znajdujemy się w miejscu publicznym, bo inaczej skończyłby ze złamanym nosem.
- Zamknij się- ostrzegł go blondyn stojący obok mnie, gdy zauważył jak ostatkami sił staram się opanować.
- O co ci chodzi? Tylko pytam, czy Harry w końcu znalazł sposób aby dobrać się do jej majtek. Założę się, że byłby o wiele mniej nerwowy gdyby nie musiał wyobrażać sobie Kate wijącej się pod jego ciałem tylko faktycznie...
  Urwał żeby uniknąć ciosu, który w niego wymierzyłem. Alex zacisnął ręce na moich ramionach i odsunął mnie od niego. Nie sądziłem, że jest aż tak silny kiedy powstrzymywał mnie od obicia tej przemądrzałej twarzyczki.
- Mówiłem Styles. Powinieneś znaleźć sposób aby dać upust swoim emocjom- dodał widząc, że jest bezpieczny.
- Wierz mi, że zaraz to zrobię!- spróbowałem jeszcze raz wyrwać się z mocnego uścisku, który mnie obejmował, ale po raz kolejny nie dałem rady.
- Czy ja czasem nie powiedziałem, że masz się zamknąć?!- przyjaciel warknął na niego, a ten uniósł ręce w geście obronnym.
- Już nic nie mówię!- uśmiechnął się szyderczo- Niestety chłopaki nie mam całego dnia na pogaduszki z wami. Mam kilka ważnych rzeczy do załatwienia. Żegnam- ukłonił się lekko i ruszył w kierunku wyjścia. Miałem nadzieję, że to koniec, ale on oczywiście musiał coś dodać- Harry chyba nie będziesz miał nic przeciwko jeśli ja zajmę się Kate, skoro ty nie możesz sobie z nią poradzić?
- Nawet nie waż się jej tknąć!- krzyknąłem, na co zaczął się głośno śmiać.
- Nie mam takiego zamiaru. To ona będzie dotykać mnie- puścił do mnie oczko, a Alex po raz kolejny musiał zapobiec rozlewowi krwi.

Klub "27"

       Kolejny raz zerknęłam na zegarek. O ile wszystko pójdzie po mojej myśli, Gaba powinna się pojawić za nieco ponad dwie godziny, a Alexa ze Styles'em jak nie było tak nie ma. Ile można kupować puszkę groszku?! Na dodatek wszystko idzie mi sto razy wolniej przez moją małą kontuzję. Teoretycznie miał pomagać mi Niall, ale jest tak zestresowany, że przy pierwszej próbie nakrycia do stolika potrzaskał kilka talerzy. Po tej akcji wysłałam go na scenę, żeby przećwiczył jeszcze raz piosenkę, którą zaśpiewa gdy jego dziewczyna wejdzie do środka, jeśli chcą zjeść kolację jak cywilizowani ludzie, a nie podłogi. Poza tym jeszcze tego by mi brakowało żeby mu się coś stało. Wtedy cały plan ległby w gruzach.
 Już miała dzwonić do chłopaków, aby dowiedzieć się gdzie są, kiedy weszli do głównej sali.
- Dłużej się nie dało?!- założyłam ręce na piersi mierząc ich groźnym wzrokiem.
- Spotkaliśmy kogoś w sklepie i trochę nam zeszło- tłumaczył się tajemniczo Alex, zerkając kątem oka na Stylesa, który wyglądał jakby ktoś naprawdę porządnie go wkurzył.
- Kogo?
- Nie ważne- machnął ręką blondyn, niemo prosząc abym dała spokój. Postanowiłam go posłuchać i darować sobie dalsze śledztwo. Miałam teraz ważniejsze sprawy na głowie.
Poprosiłam chłopaków, żeby zanieśli zakupy do kuchni. Zaskoczyło mnie, że przywieźli aż siedem siatek. Jak się szybko okazało postanowili kupić coś sobie w zamian za pomoc. Naprawdę zaczynam wątpić w ludzką bezinteresowność.
- Bardzo chętnie bym ci dalej pomógł, ale niestety muszę pojawić się dzisiaj na rodzinnej kolacji- oznajmił z grymasem na twarzy Alex, wypakowując wszystkie rzeczy.
- To co ty tu jeszcze robisz? Leć już!- wygoniłam go z kuchni i po krótkim pożegnaniu wróciłam z powrotem z zamiarem przygotowania zaplanowanego wcześniej menu. 
Weszłam do środka i zobaczyłam Styles'a stojącego przy stole, opróżniającego resztę reklamówek.
- Ty też już możesz iść- poinformowałam go sięgając po wielką patelnię. Nie sądziłam, że jest aż taka ciężka, więc upuściłam ja na ziemię z wielkim hukiem. Chłopak aż podskoczył, a Niall przybiegł sprawdzić co się stało.
- Wszystko w porządku?- spytał z lękiem w oczach. Ostatni raz widziałam go takiego zestresowanego kiedy miał po raz pierwszy zaprezentować przede mną swoje umiejętności wokalne.
- Jasne. Tylko patelnia wyślizgnęła mi się z ręki. Wracaj ćwiczyć- uśmiechnęłam się do niego uspokajająco i zanim zdążyłam się schylić, loczek odkładał już naczynie na kuchenkę.
- Może jednak ci pomogę?- zaproponował, ale ja pokręciłam przecząco głową.
- Dam sobie radę- zapewniłam go, co wywołało nikły uśmiech na jego twarzy. Szepnął coś dla mnie niezrozumiałego pod nosem i podał mi słoik z koncentratem pomidorowym- Otwórz.
- Co?- zmarszczyłam czoło, nie wiedząc do czego zmierza.
- Jeśli poradzisz sobie sama z otworzeniem tego słoika, wyjdę i nie będę się wtrącał. Jeśli nie zostaję i pomagam przyrządzić kolację dla Gaby i Nialla. 
  Przechyliłam głowę i przyglądałam mu się przez chwilę. Stał swobodnie, opierając się o blat i czekał aż zrobię to o co mnie poprosił. Choć prędzej można byłoby to podpiąć pod rozkaz czy szantaż. Wzięłam od niego słoik i zastanawiałam się jak mam to niby zrobić. Obolałą ręką powoli objęłam zakrętkę i próbowałam ją mocno ścisnąć, ale nie był to na tyle mocny uścisk żebym dała radę ją odkręcić. Zamiast tego na mojej twarzy pojawił się grymas bólu i syknęłam cicho nim Styles zabrał mi koncentrat. 
- Widzisz? Nie poradzisz sobie sama.
- Przed chwilą udekorowałam całą salę. Oczywiście, że dam sobie radę- odparłam- Poza tym w razie czego poproszę Horana o pomoc- dodałam, a brunet zaczął się głośno śmiać.
- Proszę cię! On jest w takim stanie, że wody by nie umiał zagotować. Lepiej nie dawać mu dzisiaj do ręki żadnego noża, bo sobie chłopak jeszcze palce poodcina. 
Co racja to racja. Blondynek nie nadawał się dzisiaj zupełnie do niczego. Zaczynałam się obawiać jak uda mu się zaśpiewać przed Gabą kiedy ją zobaczy. Mam nadzieję, że kilka głęboki wdechów i zrobi to co do niego należy.
 Popatrzyłam jeszcze raz na Styles'a i cicho westchnęłam zanim zaczęłam mu mówić co nasza mała kuchnia ma dzisiaj w karcie.
- Jako przystawkę podamy gorące pomarańcze z czekoladą. Danie główne to faszerowana pierś kurczaka z miętą i fetą w sosie pomarańczowym, a na deser czekoladowe brownie z owocami i lekkim kremem. Do picia tradycyjnie wino.
- Chcesz przygotować to wszystko w dwie godziny?
- Dokładnie to w godzinę i pięćdziesiąt minut, ale przecież skoro mam ciebie do pomocy to chyba nic trudnego, prawda?
Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie i po chwili mierzenia mnie uważnym wzrokiem uniósł do góry lekko jeden kącik ust i uśmiechnął się szelmowsko. 
- W takim razie zaczynajmy.

       Nie sądziłam, że gotowanie z kimkolwiek u boku może być takie przyjemne. Zawsze gdy pozwalałam Gabie pomóc mi przy obiedzie kończyło to się obrażoną miną i wywaleniem jej z kuchni. Na szczęście wszystko wracało do normy po pierwszym kęsie drugiego dania. Ze Styles'em pracowało mi się o wiele lepiej, przynajmniej dopóki nie zaczął się wtrącać i na siłę przekonywać mnie, że lekkie poprawki udoskonaliłyby moje przepisy.
- Nie sądzisz, że powinnaś dodawać nieco więcej mięty do tego kurczaka. Wtedy smak byłby o wiele bardziej wyrazisty, a tak to będzie czuć tylko fetę z zielonym czymś w środku.
Oparłam ręce o blat i wzięłam głęboki oddech.
- Od kiedy to z ciebie taki Gordon Ramsay?- spytałam poirytowana- Ja jestem odpowiedzialna za sukces tej kolacji, więc to ja decyduję ile mięty będzie w farszu. Poza tym spróbowałeś go chociaż, że wiesz, że jest niedobry?
- Nie powiedziałem, że jest niedobry, tylko że mógłby być lepszy gdybyś...
- Och zamknij się!- rzuciłam ścierkę na stół i odkroiłam kawałek nieszczęsnego kurczaka, o który toczył się na spór. Nabiłam go na widelec i podeszłam do bruneta, który nie wiedział co mam zamiar zrobić z widelcem w mojej dłoni- Spróbuj, a później komentuj. 
 Zamiast wziąć ode mnie sztuciec, nachylił się lekko i skosztował podany przeze mnie kawałek. Jego wzrok ani na moment nie opuścił moich oczu kiedy rozkoszował się delikatnym smakiem. Na koniec oblizał dolną wargę i leniwie się uśmiechnął mówiąc ochrypłym głosem:
- Miałaś rację. To jest idealne.
- W-wiem- zająknęłam się, próbując przestać wpatrywać się w jego pełne wargi. 
- Myślę, że ty też powinnaś spróbować- wyjął mi widelec z dłoni i nabił na niego kolejny kawałek. Niepewnie otworzyłam usta kiedy podstawił mi go pod nos. Nie pozostawałam mu dłużna i również wpatrywałam się w niego zawzięcie kiedy delikatne mięso kurczaka, zmieszane w idealnych proporcjach z aromatyczną miętą i lekko słonawą fetą rozpływało się w moich ustach, doprowadzając podniebienie do ekstazy.
- Tak jak mówiłam. Perfekcyjne.
Atmosfera w kuchni zdecydowanie się zagęściła, a temperatura znacznie podskoczyła. Czułam jak robi mi się gorąco, oddech staje się nierówny, a serce zaczyna bić szybciej. Styles najwyraźniej odczuwał to samo, sądząc po tym jak jego klata piersiowa szybko opadała i unosiła się w górę. Zrobił jeden krok w przód, stając jeszcze bliżej mnie i zaczął delikatnie się pochylać ku mojej twarzy. Stałam jak skamieniała gdy jego usta dzieliły zaledwie milimetry od moich, kiedy do kuchni wszedł Niall.
- Jak wam idzie?
Jego głos podziałał na mnie jak kubeł zimnej body, w wyniku czego odskoczyłam od bruneta i spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Świetnie!- odpowiedziałam zdecydowanie za szybko, a gdy obróciłam się w stronę blondynka, wyglądał na bardzo zaskoczonego tym co przed chwilą zobaczył. Wcale mu się nie dziwię. Sama nie mogę w to uwierzyć, że omal... Nie. Nie powiem tego.
- Czy ja wam czasem w czymś nie przeszkodziłem?-TAK!
-NIE!- krzyknęliśmy jednocześnie ze Styles'em przez co chłopak był jeszcze bardziej zdezorientowany- Oczywiście, że nie. Twojemu przyjacielowi wpadło coś do oka i musiałam mu pomóc- wymyśliłam pierwsze lepsze kłamstwo, w które nawet przedszkolak by nie uwierzył.
- Albo ktoś...- mruknął pod  nosem Niall na tyle głośno, że go usłyszałam. Uniosłam wymownie brwi i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Czy ty czasem nie miałeś ćwiczyć piosenki dla Gaby?
- Miałem, ale gdy do niej zadzwoniłem żeby odwołać nasze spotkanie i usłyszałem smutek w jej głosie odechciało mi się wszystkiego i dopadła mnie depresja- westchnął i usiadł na krześle koło drzwi. Podeszłam do niego i klękłam przed nim, odsłaniając jego twarz, którą zasłonił dłońmi.
- Nic się nie martw. Obiecałam, że wszystko się uda, więc tak będzie. Zawsze dotrzymuję słowa- uśmiechnęłam się do niego pocieszająco- Idź się szykuj, a ja do niej zadzwonię żeby tu przyjechała.
 Wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodni telefon i wybrałam numer przyjaciółki. Po kilku sygnałach usłyszałam jej zrezygnowany głos po drugiej stronie.
- Cześć pajacu!- przywitałam się z nią naszym stałym tekstem, ale nie była skora do żartów.
- Hej. Co tam?
- Co robisz? Jak spotkanie z Niallem?- spytałam udając, że nic się nie dzieje, niczego nie planujemy za jej plecami i generalnie nic nie wiem.
- Nijak. Musiał je odwołać, bo ma coś ważnego za załatwienia- wyjaśniła smutnym głosem, a mi serce się lekko zacisnęło słysząc w jakim jest stanie.
- Na pewno musiało być to coś ważnego- stanęłam w jego obronie, a Gaba zapewne przytaknęła wnioskując po ciszy w słuchawce- Może wpadniesz do "27"? Musiałam tu zrobić mały remanent i znalazłam pyszne wino. Przy okazji mogłybyśmy spokojnie porozmawiać o tym i o tamtym...
- Będę za pół godziny- zgodziła się, od razu się rozłączając. 
- Gaba będzie za trzydzieści minut- poinformowałam chłopaków, chowając telefon z powrotem do kieszeni.
- Tak szybko?!- strach pojawił się na twarzy Horana i w momencie pobladł.
- Nie panikuj! Wszystko pójdzie świetnie. Idź na swoje miejsce i przećwicz piosenkę ostatni raz, a ja naszykuję resztę. 
Poklepałam go po ramieniu i ruszyłam za nim na główną salę żeby pogasić wszystkie światła i cierpliwie oczekiwać na przybycie naszego gościa.

       Cieszyłam się, że Kate zadzwoniła akurat w momencie kiedy wybierałam między pójściem do najbliższego baru się upić, a powrotem do domu i zakopania się po czubek głowy w pościeli. Koniec końców pewnie zdecydowałabym się na tą drugą opcję dodając do niej kubek lodów i popcornu jak bohaterki tych głupich seriali, które nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem, ponieważ chłopak je rzucił. Ja co prawda  nie miałam takiego problemu, ale wcale nie czułam się przez to lepiej. 
  Gdy dotarłam do klubu zaskoczył mnie fakt, że drzwi wejściowe były otwarte. Z reguły gdy przyjaciółka była tu sama zamykała się od środka żeby nikt nie mógł wejść. Jednak jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to, że wzdłuż korytarza prowadzącego do głównej sali pozapalane były małe świeczki, a na podłodze porozsypywane były płatki białych i czerwonych róż. Niepewnie weszłam do środka, a gdy zobaczyłam jak to miejsce się zmieniło zaprało mi dech w piersiach. Ze ścian zniknęły modernistyczne obrazy, a zamiast nich pojawiły się wielki obraz wieży Eiffla. Małe, białe lampki, które razem ze świeczkami oświetlały pomieszczenie, nadawały mu ciepła i uroku. Na środku stał jeden stolik, idealnie nakryty dla dwóch osób z małym pudełeczkiem na jednym z porcelanowych talerzy. Odwróciłam się w stronę sceny gdy usłyszałam dobiegający stamtąd szmer. Jeden z reflektorów został włączony, padając idealnie na sylwetkę... Nialla?! Chłopak stał na środku podestu, ubrany w czarne spodnie i białą koszulę rozpiętą lekko pod szyją i podwiniętymi rękawami. Trzymał przed sobą swoją gitarę i ciepło się do mnie uśmiechał. Ruchem ręki poprosił abym do niego podeszła, co od razu zrobiłam. Pomógł mi wejść na scenę i posadził na jednym z krzesełek znajdujących się na niej. Sam zajął drugie i po chwili przyglądania się sobie nawzajem w końcu się odezwał.
- Przepraszam za to, że odwołałem nasze dzisiejsze spotkanie, ale chciałem zrobić ci niespodziankę- wskazał ruchem głowy na wszystko dookoła, a gdy chciałam coś powiedzieć położył mi palce na ustach żeby mnie uciszyć- Poczekaj. Chciałem cię jeszcze przeprosić za to jak zachowałem się wtedy gdy spotkaliśmy te dwie dziewczyny. Nie wiem czemu szczerze nie przyznałem, że jesteś moją dziewczyną. Chyba byłem w szoku, że ktoś wie kim jestem i chce ode mnie głupi autograf. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy, a gdy tylko nadarzy się okazja będę się tobą chwalił przed całym światem i pokazywał jak bardzo mnie uszczęśliwiasz- ujął moją dłoń i pocałował jej wierzch- A teraz pozwól, że zaprezentuję ci moją pierwszą niespodziankę tego wieczoru.
  Niall poprawił się na siedzeniu i oparł gitarę o swoją nogę. Wpatrywałam się w niego jak zaczarowana kiedy zaczął grać, a do moich oczu napłynęły łzy. Gdy je zauważył chciał przestać, ale szybko się uśmiechnęłam i niemo poprosiłam aby kontynuował. Nie mogłam uwierzyć, że zadał sobie tyle trudu, aby przygotować to wszystko dla mnie. Dokładnie wsłuchiwałam się w słowa piosenki, której nie rozpoznawałam, ale jej słowa trafiały prosto do mego serca, które wypełniało się coraz większą miłością skierowaną do blond chłopaka śpiewającego naprzeciwko mnie. Miałam nadzieję, że czuje dokładnie to co ja w tym momencie, ponieważ tak jak w tej piosence, ja również nie mogę oderwać od niego oczu, a świat, który nas otacza za każdym razem przestaje istnieć i mieć jakiekolwiek znaczenie gdy tylko jestem obok niego. 
  Gdy skończył i odłożył swój instrument rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam. Dałam upust swoim emocją przez co łzy szczęścia zaczęły spływać po moich policzkach, mocząc mu koszulkę. Czułam się taka bezpieczna i szczęśliwa w jego ramionach. Oplótł mnie wokół talii i przyciągnął do siebie jeszcze bliżej chowając twarz w moich włosach.
- Przepraszam- powiedział cicho- Nie chciałem żebyś była smutna i płakała.
- Nie jestem smutna, tylko szczęśliwa- uśmiechnęłam się do niego i oparłam policzek o jego klatkę piersiową. Nie pozwolił mi długo trwać w tej pozycji, ponieważ chwycił mój podbródek i uniósł moją głowę do góry, abym znów niego spojrzała.
- Kocham cię- powiedział spokojnie patrząc mi prosto w oczy, a ja nie sądziłam, że mogę być szczęśliwsza niż do tej pory. Ujęłam jego twarzy w dłonie i przysunęłam ją bliżej do siebie szepcząc mu prosto w usta:
- Ja też cię kocham.
Niall uśmiechnął się delikatnie, po czym złączył nasze usta w długim, wypełnionym miłością pocałunku. 

       Nie mogłem się napatrzeć na dwójkę siedzącą przy stoliku i zajadającą się daniami przygotowanymi przeze mnie i Kate. Jeszcze nigdy nie widziałem Niall tak szczęśliwego. Uśmiechu, który nie schodził z jego twarzy, nie można porównać nawet z tym, który pojawił się gdy dostaliśmy informację, że Simon chce podpisać z nami kontrakt. Gaba wyglądała na równie zadowoloną, więc misję mogliśmy uznać za zakończoną sukcesem. Zerknąłem kątem oka na brunetkę obok mnie, która podobnie jak ja obserwowała ich z uwagą. Widać, że szczęście jej przyjaciółki sprawia radość również jej samej. Nagle poderwała się do góry i ruszyła w kierunku kuchni, szturchając mnie abym poszedł za nią. Wyjęła z lodówki dwa małe talerzyki i bez słowa podała mi deser, na którego widok aż ślinka zaczęła mi cieknąć. Posłusznie zaniosłem je do stolika, przy którym wrzała dyskusja na temat tego jaki to kurczak był wyśmienity. Na samo wspomnienie jego smaku i sceny z przed kilku godzin zrobiło mi się gorąco, a w głowie zaczęły krążyć nieprzyzwoite myśli. Mój gniew na Horana za to, że nam przerwał znów powrócił i miałem ochotę rzucić w niego ciastkiem. 
- Czekoladowe brownie z owocami i kremem- oznajmiła Kate stojąca za moimi plecami, kiedy ja kłóciłem się sam ze sobą czy rozsmarować przysmak na twarzy przyjaciela czy nie.
- Uwielbiam je!- odparła uradowana Gaba kiedy zobaczyła co przed nią stawiam.
- Lepiej zabierze rękę zanim ci ja odgryzie- usłyszałem cichy szept jej przyjaciółki.
- Słyszałam!- dziewczyny pokazały sobie nawzajem języki, a my z Niallem zaśmialiśmy się cicho- Tak w ogóle to zastanawiam się czemu razem z Harry'm nie macie na sobie strojów kelnerów.
- Nie pozwalaj sobie za dużo, bo ci jeszcze zabiorę ten talerz sprzed nosa- ostrzegła ją Kate, a Gaba uśmiechnęła się do niej z rozbawieniem. Marne szanse żeby pozwoliła jej na to bez konieczności stoczenia walki.
- Chciałem się przebrać, ale doszedłem do wniosku, że gdybyś zobaczyła mnie jedynie w fartuszku zawiązanym na biodrach, rzuciłabyś tego tutaj bez zastanowienia i chciała uciec ze mną w nieznane- wskazałem palcem na przyjaciela, a ten posłał mi zabójcze spojrzenie- Niestety za bardzo go lubię żeby tak złamać mu serce, więc pozwolisz, że znajdę sobie inną ofiarę, a wam pozwolę żyć długo i szczęśliwie- mrugnąłem do niej okiem, a ona zachichotała pod nosem. Niallowi najwyraźniej nie spodobał się mój żart, bo zaczął rzucać we mnie serwetkami przed czym obroniła mnie Kate, ciągnąc mnie z powrotem do baru. 
  Wróciliśmy na swoje stare miejsca, a brunetka zaproponowała mi drinka w zamian za pomoc w przygotowaniach dzisiejszego wieczoru.
- Po pierwsze to nie ty tylko Niall powinien nam podziękować- zauważyłem- Poza tym gdy widzę jaki jest szczęśliwy nie potrzebuję niczego w zamian- zerknąłem jeszcze raz przez ramię na parę za mną i uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Czy to nie zabawne, że ludzie gonią za pieniędzmi i sławą myśląc, że to uczyni ich życie lepszym i bardziej wartościowym?- spytała z powagą.
- To jest tragiczne, a nie zabawne- poprawiłem ją- Poza tym to przykre, że nie potrafimy dostrzec i docenić tego co już mamy. Może tak naprawdę nie potrzebujemy żeby cały świat nas kochał. Może wystarczy miłość jednej osoby.
Dziewczyna skupiła na mnie swój przeszywający wzrok, po czym odwróciła głowę i upiła duży łyk swojego napoju.
- Masz rację- przyznała ze smutkiem- Tyle tylko, że jak to zwykle bywa, łatwiej powiedzieć trudniej zrobić.
- Ale jeśli się już jest tego świadomym, to jest to mały krok naprzód.
- Chodzisz na jakieś korepetycje z filozofii?- spytała, patrząc na mnie zdziwiona. Po chwili ciszy zaczęliśmy się śmiać, ale szybko się opanowaliśmy nie chcąc przeszkadzać naszym gołąbeczkom. 
- Chyba spędzanie czasu w twoim towarzystwie skłania mnie do takich refleksji na temat życia- odparłem.
- Powinnam to sobie wpisać do CV- zażartowała, a ja poparłem jej pomysł. 
- Zdecydowanie. Na twoim miejscu zażądałbym podwyżki u Cowella. 
- Zrobię tak zaraz po jego powrocie. Tymczasem dam mu się cieszyć wakacjami na Hawajach- westchnęła, wspinając się na bar i przechodząc na drugą stronę. 
- Gdzie idziesz?- zapytałem zdezorientowany jej zachowaniem, gdy zaczęła iść w kierunku sceny.
- Zaraz się dowiesz- puściła do mnie oczko i weszła na niewielki podest.
Włączyła kilka urządzeń i przysunęła mikrofon bliżej pianina, które stało z tyłu sceny. Gabę i Nialla również zaciekawiło co się dzieje, ale nie musieliśmy długo czekać aby dowiedzieć się o co chodzi.
- Panie i Panowie, a właściwie mam na myśli waszą dwójkę, na której widok serce rośnie, a świat maluje się w różowych barwach- ruchem ręki wskazała na zakochanych, którzy stali wtuleni w siebie tuż przed sceną- Pozwólcie, że zacznę od dam. Tak więc Gaba... wiem, że ostatnio ciężko było nam się dogadać i to wszystko moja wina, ale mam nadzieję, że doskonale zdajesz sobie sprawę, że zrobiłabym dla ciebie wszystko. Jesteś dla mnie jak siostra i kocham cię najmocniej na świcie. Nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić jak wiele ci zawdzięczam, a świadomość tego, że nigdy nie będę w stanie chociaż w minimalnym stopniu ci za to podziękować dobija mnie każdego dnia. Dlatego też mam nadzieję, że spodobała ci się niespodzianka, którą przygotowaliśmy razem z Niallem, a w szczególności piosenka, której byłaś inspiracją. Skoro już wspomniałam o twoim chłopaku...- przerwała na chwilę i uśmiechnęła się do niego szeroko- Dziękuję za to, że się o nią troszczysz, a jej szczęście stawiasz przed swoim. Jednocześnie przyrzekam, że jeśli kiedykolwiek zobaczę jak płacze przez ciebie albo dowiem się, że ją skrzywdziłeś, nie masz co liczyć na moja litość. Znajdę cię nawet na końcu świata i poćwiartuję, a potem będę wspominać tą chwilę do końca życia za kratkami.
Przyjaciel przełknął głośno ślinę i popatrzał na dziewczynę przestraszony. Szczerze to wcale mu się nie dziwię, gdyż Kate była bardzo przekonująca w tym co powiedziała. 
- Ale koniec gadania na dziś. Oto piosenka ze specjalną dedykacją dla waszej dwójki. Jak przed chwilą doszliśmy do wniosku razem ze Styles'em- nie ważne jest nic innego kiedy mamy koło siebie kogoś, kogo kochamy całym sercem, a nasza miłość jest odwzajemniona. Dokładnie tak jak w waszym przypadku- przez ułamek sekundy nasze spojrzenia się skrzyżowały, po czym jej dłonie spoczęły na białych klawiszach- Tym razem to panie proszą panów- mrugnęła do swojej przyjaciółki i zaczęła grać.
  Widziałem lekki grymas na jej twarzy gdy lewą ręką wykonywała jakkolwiek ruch, ale była tak skupiona na tym co robi, że udawało się jej ignorować bólu. Gabrysia zgodnie z jej poleceniem poprosiła Horana do tańca słodko się przy tym uśmiechając. Chłopak od razy objął ją ramieniem i przysunął do swojego ciała tak, że nie było między nimi nawet milimetra przerwy. Oboje byli wpatrzeni w siebie jak w obrazek i choćby przez klub przeszedł huragan, w tym momencie by go nie zauważyli. Ja skupiłem swój wzrok na dziewczynie przy pianinie, która co jakiś czas zerkała to na nich, to na mnie. Po raz kolejny nie mogłem się nadziwić jak doskonale potrafi dobrać utwór do danej sytuacji. Ponownie zatonąłem w swoich rozmyślaniach nad tym co do tej pory wydarzyło się między nami i zastanawiałem się co jeszcze nas czeka. Czasami miałem wrażenie, że już nic nie może popsuć naszej relacji, ale wtedy zawsze musiało się wydarzyć coś, co przekreśliło wszystko nad czym do tej pory oboje pracowaliśmy. Wsłuchałem się w słowa piosenki i złapałem się na tym, że sam śpiewam to co ona. Ciągle mnie zaskakiwało jak bardzo pragnę widzieć ją w takim stanie jak teraz, choćbym musiał ponieść za to wielką cenę. Jedyne czego nie mogłem przezwyciężyć to strach przed powiedzeniem tego na głos i przyznaniem się d wszystkiego co kryje się wewnątrz mnie przed nią. Bałem się, że to tylko pogorszy całą sytuację, a nie przeżyłbym gdybym decydując się na szczerość stracił nawet tak niewiele co mam teraz. Dlatego postanowiłem wstrzymać się z jakimikolwiek wyznaniami. Pytanie tylko- na jak długo?

       Powinnam się przyzwyczaić, że razem z tym chłopakiem zawsze kończymy w podobnych miejscach i sytuacjach. Po raz kolejny Styles został ze mną w "27" żeby pomóc mi posprzątać. Dochodziła pierwsza w nocy kiedy skończyliśmy rozstawiać krzesełka na swoje miejsca i ściągać podobiznę wieży Eiffla ze ściany. 
- Skąd wytrzasnęłaś ten obrazek?- spytał gdy górna część oderwała się i spadła na niego.
- Opłaca się mieć znajomości tu i tam. To akurat wypożyczyłam od kolegi Gaby ze studiów. Należy do jakiegoś kółka teatralnego i mieli coś takiego w magazynie. Z racji tego, że to ulubione miejsce Gaby pomyślałam, że idealnie się nada na ozdobę. Poza tym zajmuje dużo miejsca, więc nie musiałam się głowić co zrobię z resztą tej wielkiej ściany.
- Szkoda tylko, że nie wymyśliłaś sposobu jak to zdjąć bez zaplątania się- mruknął wydostając się spod sztucznej budowli i poprawiając włosy.
- Trzeba było mnie widzieć gdy to zawieszałam- na samo wspomnienie jak walczyłam o równowagę na jednym ze stolików, odechciało mi się dalszego sprzątania i usiadłam na moim ostatnim nabytku do klubu, czyli fioletowej, futrzanej kanapie.
- Zawsze możesz dokonać dla mnie małej prezentacji- poruszył wymownie brwiami, a ja pokazałam mu żeby popukał się w czoło- Zmęczona?
- Bardzo- odparłam szczerze. Loczek usiadł obok mnie i nie spuszczał ze mnie wzroku- Możesz przestać się na mnie gapić?- poprosiłam grzecznie, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Zamiast tego zebrało mu się na prowadzenie rozmów nocą.
- Alex opowiedział mi dzisiaj o tym jak pomogłaś mu uświadomić sobie co jest dla niego lepsze.
- Boże...- zakryłam twarz dłońmi i pokręciłam z niedowierzaniem głową- Serio powinieneś przestać chodzić na te korki z filozofii, bo twój dobór słów zaczyna mnie przerażać- próbowałam zmienić jakoś temat, ale nie dał się tak łatwo zmylić.
- Nie żartuj sobie teraz. Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem. W końcu nie każdy wybrałby się do klubu dla gejów i lesbijek żeby komuś pomóc, a na dodatek udawać, że jest się tej samej orientacji.
- Poza tym kto powiedział, że udawałam?
Jego mina- bezcenna. Już dawno nie widziałam kogoś tak zaskoczonego. Starałam się opanować, ale nie długo trwało zanim wybuchnęłam śmiechem, a Styles wywrócił oczami.
- Jak ja cię nienawidzę...- westchnął cicho. Te cztery słowa odbijały się echem w mojej głowie i nie mogła nic na poradzić na nieprzyjemne ukłucia w sercu.
- Ale chociaż trochę mnie lubisz?
Przeraziło mnie jak bardzo pragnęłam usłyszeć "tak", którego się nie doczekałam. Zamiast tego, brunet wstał i ciągnąc mnie za rękę poprowadził na środek parkietu. Zostawił mnie na chwilę samą, a sam podszedł do wierzy i zaczął coś przy niej majstrować. Gdy w końcu przestał, wbił we mnie swoje zielone tęczówki. Po chwili wpatrywania się w nie, spuściłam głowę w dół i pokornie czekałam na to co się wydarzy, nie będą pewna czego się spodziewać i co ze sobą zrobić. Z głośników zaczęło wydobywać się ciche brzmienie gitary, w momencie gdy chłopak położył dłoń na moim policzku i zmusił mnie abym na niego spojrzała. 
- Będę cię lubił jeszcze bardziej jeśli zgodzisz się ze mną zatańczyć- uśmiechnął się i zjeżdżając swoimi rękami wzdłuż moich ramion, uniósł je do góry i zaplótł sobie wokół karku. Sam objął mnie w mocno w talii i przyciągnął bliżej, a ja oparłam twarz o jego klatkę piersiową. Słyszałam jak serce bije mu nieco szybciej w takim samym tempie jak moje.
- Co dokładnie powiedział ci Alex?- spytałam odrywając się nieco od jego ciepłego ciała.
- Że zabrał cię na randkę, pocałował, potem poszliście do klubu, a gdy postanowił się ujawnić, cały czas byłaś przy nim i go wspierałaś.
- Widzę, że nie pominął niczego- uśmiechnęłam się przypominając sobie tamten okres zupełnie jakby było to wczoraj.
- To niesamowite co dla niego zrobiłaś- powiedział z uznaniem w głosie.
- Postąpiłam tak jak każdy powinien- wzruszyłam ramionami, będąc przekonana, że to nic wielkiego.
- Ale ty pierwsza mu pomogłaś- upierał się przy swoim- Nikt wcześniej nie zawracał sobie głowy tym, dlaczego nie potrafi się właściwie zakochać. 
- Nie sądzę...
- Nawet nie zaczynaj jeśli nie chcesz się dzisiaj ze mną kłócić- ostrzegł mnie ostrym tonem. Następna kłótnia to ostatnie o czym w tym momencie marzę. 
- W takim razie chyba powinnam ci  w końcu podziękować- zmieniłam temat na taki, który wcale nie wydawał mi się lepszy.
- Mówiłem już, że nie musisz...- przerwałam mu, kładąc palec na jego wpółotwartych ustach.
- Nie będę ci dziękować za to, że mi dzisiaj pomogłeś, tylko za to, że udało ci się mnie uspokoić podczas lotu do Londynu. Dokonałeś tego jako pierwszy, więc... dziękuję.
Odetchnęłam głęboko, a Styles patrzył na mnie z zamyśleniem wymalowanym na twarzy.
- Nie ma za co- odezwał się w końcu i odgarnął moje włosy, wtulając się w zagłębienie mojej szyi. Momentalnie zaczęłam chichotać gdy jego ciepły oddech łaskotał moją wrażliwą skórę- Co się tak śmieszy?- zapytał, szepcząc mi do ucha.
- Łaskoczesz mnie gdy to robisz.
- Doprawdy?- spojrzał na mnie z rozbawieniem tańczącym w jego oczach- Pozwól, że to sprawdzę...
Próbowałam mu się wyrwać gdy zbliżył usta do mojej szyi i zaczął delikatnie w nią dmuchać, jednak jego silne ramiona objęły mnie jeszcze mocniej, nie pozwalając mi na ucieczkę. Droczył się ze mną chwilę dopóki nie zaczęłam go błagać żeby przestał.
- Proszę cię, wystarczy!- wydyszałam próbując się uspokoić i opanować napad śmiechu.
- Kiedy ja tak lubię ten dźwięk- odparł odrywając się od mojej skóry i patrząc na mnie z zadowoleniem. 
- Znajdź sobie inny sposób aby doprowadzić mnie do takiego stanu- powiedziałam, a na jego twarzy zagościł ten łobuzerski uśmieszek- Albo lepiej nie- dodałam szybko co bardzo go rozbawiło. 
- Lepiej uważaj czego sobie życzysz.
Skrzyżowałam nasze spojrzenia i wstrzymałam oddech gdy po raz drugi tego dnia jego usta zaczęły się zbliżać do moich. Dopiero gdy były dosłownie milimetr od moich chciałam się odsunąć przez co zastygł w miejscu. 
- Nie rób tego- szepnęłam w jego nabrzmiałe wargi, a on zacisnął mocno powieki. Westchnął ciężko i oparł swoje czoło o moje.
- Obiecaj mi, że zaczniesz bardziej wierzyć w to, że jesteś dobrą osobą i nie pozwolisz traktować się jak przedmiot.
- Czemu...
- Po prostu mi to obiecaj- nakazał zaciskając boleśnie palce na mojej koszulce. Popatrzyłam na niego zaskoczona, ale zgodziłam się lekkim skinieniem głowy.
- Obiecuję.

4 listopada 2013

30

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Zapamiętać! Nigdy nie wyładowywać swojej złości na czymś twardym jak na przykład framuga drzwi. Złapałam się za obolałą dłoń i przeklęłam samą siebie kilka razy w myślach. Wyminęłam przyjaciółkę i wróciłam do kuchni. Nie wiem czy bardziej irytował mnie fakt, że sama sobie uszkodziłam rękę czy to, że zaraz za mną usłyszałam kilka par stukoczących butów. Grając na zwłokę zanim znów przyjdzie mi się odezwać, wyjęłam z zamrażarki kilka kostek lodu i owijając je ręcznikiem przyłożyłam do coraz bardziej zaczerwienionej dłoni. Poczułam jak ktoś łapie mnie za łokieć i obraca w swoją stronę.
- Bardzo boli?- Gaba sięgnęła po moje przedramię, ale od razu je cofnęłam. Nie to było teraz największym problemem.
- Jak Ty to sobie wyobrażasz?- spytałam, wskazując ruchem głowy na chłopaków, którzy uważnie się nam przyglądali nie wiedząc co się dzieje.  
- Czyli, że się zgadzasz?- na twarzy brunetki zaczął pojawiać się uśmiech.
- Tego nie powiedziałam!- uniosłam palec do góry, aby się za bardzo nie rozpędziła- Słucham. Jak według ciebie miałoby to wszystko wyglądać? Gdzie niby mieliby spać? Nie mamy tyle miejsca.
- Mamy- puściła do mnie oczko, a ja zmarszczyłam brwi zastanawiając się jak niby miałybyśmy ich pomieścić. "Jakby ktoś spał u Ciebie w pokoju..."
- No chyba żartujesz...- popukałam ją w czoło, a ona pokręciła przecząco głową- Nie ma mowy!
- Ale Kasia...
- Powiedziałam nie. Chyba, że to Ty będziesz ze mną spała.
- Tak właściwie to...- na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Zacisnęłam mocno usta aby ukryć swój bezczelny uśmiech, domyślając się co chodzi jej po głowie- Chciałam udostępnić miejsce w moim pokoju komuś innemu...
- Wow!- uniosłam ręce do góry niby powstrzymując ją od kontynuowania, choć wiedziałam, że i tak już nic więcej nie powie- Nie chcę znać szczegółów. Byleby tylko z tego udostępniania łóżka dzieci nie było, bo jestem za młoda żeby zostać ciotką.
- Kaśka!- przyjaciółka klepnęła mnie w ramię, a ja nie mogłam już dłużej powstrzymać śmiechu widząc jej purpurowe policzki- Jesteś okropna! Masz szczęście, że nas nie rozumieją!
- Ja? Chyba raczej ty. Gdyby Blondynek usłyszał jakie masz plany w stosunku do niego to...
- Przestań! Jeszcze przed chwilą byłaś gotowa urwać mi głowę za to, że ich tu przyprowadziłam, a teraz sobie żartujesz? Jesteś nienormalna!
Zanim zdążyłam przyznać jej rację usłyszałam głośne chrząknięcie. 
- Przepraszam...- obie z Gabą obróciłyśmy się w stronę Liama, który stał na czele swojej małej grupki z ręką podniesioną do góry niczym uczeń, który chce zabrać głos w trakcie lekcji- Mogłybyście mówić po angielsku? Tak się składa, że nic nie rozumiemy i za bardzo nie wiemy co mamy robić...
- Nie!- przyjaciółka odpowiedziała stanowczo- Lepiej żebyście nie słyszeli co ta zboczona dziewucha wygaduje...
- Zboczona?- Zayn i Styles odezwali się równocześnie na co wywróciłam oczami.
- Widzisz? Bardziej ciekawią ich moje brudne myśli niż to gdzie spędzą najbliższą noc- wskazałam na dwójkę, która zdecydowanie powinna zmienić swoje priorytety w życiu- Lepiej nich idą do jakiegoś klubu albo...
- Nie kończ!- dziewczyna podniosła do góry rękę uciszając mnie- Nikt nigdzie nie pójdzie. Chłopaki zostają u nas i na tym zakańczamy ten temat.
- Co takiego? Jeszcze się nie zgodziłam.
- Ta decyzja nie podlega żadnej dyskusji. 
- Ale...
- Nie próbuj się dzisiaj ze mną kłócić- ostrzegła mnie, posyłając mi mordercze spojrzenie. 
Przechyliłam lekko głowę i uważnie się jej przyjrzałam. Krótkie włosy, pełne rysy twarzy, kilka centymetrów niższa ode mnie...
- Podmienili cię jak mnie nie było?- zapytałam całkiem poważnie.
- Bardzo zabawne...- prychnęła pod nosem i podeszła do chłopaków- Zostajecie.
- Kate się zgodziła?- zapytał niepewnie Louis nawet na mnie nie zerkając. Świetnie. Teraz i oni zachowują się jakby mnie tu w ogóle nie było i nie miała nic do powiedzenia.
- Nie przejmujcie się nią- przyjaciółka machnęła na mnie ręką, a ja zaśmiałam się z bezradności widząc jej nową postawę- Zaraz naszykuję wam miejsca do spania, a tymczasem możecie skorzystać z łazienki. Chyba, że ty chcesz teraz ją zająć?- łaskawie zwróciła się w moja stronę i zmierzyła mnie swoim lodowatym wzrokiem. Serio Gaba?
- Ależ nie- uśmiechnęłam się do wszystkich sztucznie- Czujcie się jak u siebie i w ogóle nie zwracajcie na mnie uwagi- przedarłam się między nimi i poszłam do swojego pokoju, po czym zamknęłam go na klucz. To się nie dzieje naprawdę... "A jednak".

       Może i nie jestem najpoważniejszy z całej naszej piątki, ale w tym wypadku nawet ja uważam, że chłopaki lekko przesadzają. W między czasie kiedy razem z Gabrysią szukaliśmy czegoś co nadawałoby się do spania i mogło robić za poduszkę czy kołdrę moi przyjaciele kłócili się o to, który z nich zajmie miejsce na kanapie, a który na fotelu. Jako, że jeden z nas musiał spać na ziemi było to walka niemal na śmierć i życie. 
  Razem z brunetką stanęliśmy w progu salonu i obserwowaliśmy tą idiotyczną scenę z szeroko otwartymi oczami i zdziwieniem na twarzy. Louis z Zaynem zrzucali się wzajemnie z kanapy co sprytnie wykorzystywał Harry zgodnie z powiedzeniem "gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta". Oczywiście wcześniej wspomniana dwójka szybko zorientowała się jakie są zamiary najmłodszego dlatego nieświadomie zawarli pakt, aby pozbyć się go z miejsca, o które wcześniej tak zacięcie walczyli. Jedynie Liam stał z boku z twarzą schowaną w dłoniach i z politowaniem kręcił głową. Jak zwykle. Czasem mu współczuje, że musi zadawać się z taką bandą szaleńców jak my. Patrząc na to wszystko z boku musiałem przyznać Kate racje. Czasami naprawdę zachowujemy się jak małpy wypuszczone z cyrku na wolność. W końcu moja nad wyraz dzisiaj bojowo nastawiona dziewczyna postanowiła ich okiełznać. 
- Chłopaki przestańcie!- rzuciła w trójkę aktualnie leżącą na podłodze poduszką i popatrzyła na nich groźnie- W takich momentach wcale nie dziwie się Kasia, że nie ma ochoty z wami współpracować i ma was dość.
Ruchem ręki wskazała mi gdzie mam odłożyć znalezione przez nas rzeczy, a sama przysiadła na oparciu fotela. Od razu zająłem miejsce obok niej i objąłem ją ramieniem. Nie do końca byłem pewny czy nadal jest na mnie zła za tą całą akcję z fankami, czy może już jej przeszło. Niemniej jednak muszę ją przeprosić, a żeby to zrobić muszę porozmawiać z Kate o naszym tajnym planie. Nie jestem tylko pewien czy dzisiaj jest dobry dzień na poruszanie z nią jakiegokolwiek tematu. 
- Niestety nic nie poradzę na to, że nie mamy więcej miejsc do spania. Będziecie się musieli jakoś dogadać.
- Damy radę- uśmiechnąłem się do niej ciepło, przyciągając ją bliżej do siebie- Prawda chłopaki?- posłałem im wymowne spojrzenie, a oni zgodnie przytaknęli głowami.
- Tak w ogóle to nie zdążyliśmy Ci podziękować, że pozwoliłaś nam tu nocować...- Li powiedział w naszym imieniu, a ona tylko machnęła ręką. 
- Nie ma za co. Nie mogliście przecież zostać w domu gdzie woda sięga do kostek. Poza tym trzeba sobie pomagać, prawda?
- Czyli gdy Kate będzie chciała nam w nocy poderżnąć gardła to też nas obronisz?- zapytał z krzywym uśmiechem na ustach Louis.
- Nie dramatyzuj...- dziewczyna ciężko westchnęła- Prędzej czy później i tak by się zgodziła. 
- Dzięki temu, że się jej postawiłaś stało to się zdecydowanie szybciej- zauważył Zayn- A podobno nie lubisz się z nią kłócić....
- Nie lubię, a dzisiaj się praktycznie z nią nie pokłóciłam. Powiedziałabym raczej, że postawiłam ją przed faktem dokonanym- wzruszyła ramionami choć wiedziałem, że pomimo tego iż kompletnie nie wiedziałem co mówią, Gabrysia wcale nie była zadowolona z takiego obrotu wydarzeń. 
- Czyli możemy spać spokojnie?- dopytywał się Tommo.
- Louis! Uspokój się- zwrócił mu uwagę Liam, który już chyba naprawdę miał dość jego głupich tekstów. 
- Może dogadacie się w końcu jakoś, który z was gdzie śpi?- zaproponowała brunetka- Jeden z was będzie musiał spędzić dzisiejszą noc na ziemi...- spojrzała na nas przepraszająco i wstała aby rozdzielić rzeczy zostawione na stoliku pomiędzy nas. 
- To żadnej problem. Gdy mieszkaliśmy w domach jurorów Harry często nocował na ziemi, więc to dla niego nic nowego- poinformował ją Lou, na co przyjaciel od razu się oburzył. 
- Cyba żartujesz! To, że dwa razy spałem pod drzwiami, bo żadne z was nie raczył mi otworzyć, nie znaczy, że dam się teraz tak łatwo wkręcić. Może jednak Ty się skusisz? Będziesz miał tyle miejsca... całą podłogę! 
- Chciałbyś...
- Zastanów się. Taka oferta nie nadarza się często- Loczek uprzejmie dał mu jeszcze jedną szansę, ale Louis pokazał mu, że chyba ześwirował- To niesprawiedliwe! Czemu znowu ja, a nie na przykład Niall?
- Mogę ci wymienić co najmniej dwa powody- zacząłem- Po pierwsze, dlatego, że jesteś najmłodszy, a po drugie dlatego, że ja śpię u Gabrysi, dzięki czemu nie musisz się dzielić ze mną swoją jakże wielką powierzchnią użytkową do spania- skończyłem wyliczać, a na jego twarzy zamiast wyrzutu pojawił się ten bezczelny, łobuzerski uśmiech- Harry...- podniosłem palec do góry, aby go ostrzec, że lepiej dla niego będzie jeśli tego nie skomentuje, ale oczywiście nie był na tyle mądry żeby z tego skorzystać.
- A więc to tak...- puścił do mnie oczko i zerknął na moją dziewczynę- W takim razie się nie wtrącam, tylko żeby za dziewięć miesięcy się nie okazało, że zostanę wujkiem i będę musiał iść kupić garnitur na chrzciny. Jestem za młody na takie atrakcje...
- Zamknij się!
- Jezu...- Gabrysia spojrzała na niego z lekkim przerażeniem na twarzy- Jesteś zupełnie taki sam jak Kaśka. Nawet mówisz to co ona. Gdyby nie fakt, że nie mogłeś zrozumieć tego co powiedziała w kuchni, dałabym sobie rękę uciąć, że użyłeś tych słów to specjalnie.
- Co?- przyjaciel momentalnie spoważniał. No proszę... Wystarczy wspomnieć o Kate i od razu wraca do normy- Powiedziała dokładnie to samo?
- Prawie. Nie wspomniała o garniturze i chrzcinach, ale poza to w sumie tak.
- Wasza dwójka zaczyna mnie przerażać...- wtrącił się Zayn, patrząc na Styles'a jak na kosmitę. 
- Nie słuchaj go. Gada głupoty- ująłem dłoń Gabrysi, na co delikatnie się uśmiechnęła. Czy ja już wspominałem, że ma najpiękniejszy uśmiech na całym świecie? 
- To wszystko co znalazłam- dziewczyna wskazała ruchem głowy na trzy koce i kilka poduszek- Musicie się tym jakoś podzielić.
Razem z jej ostatni słowem trójka z nich wystartowała jak spuszczona ze smyczy. Harry dalej zamyślony nad tym jak to możliwe, że właśnie powtórzył słowa Kate nie zorientował się co się dzieje przez co został staranowany i jedyne co mu zostało to mała, różowa poduszka. 
- To są chyba jakieś kpiny...- zaczął kolejną falę narzekań, kiedy do salonu weszła Kate.
- Moglibyście być chociaż odrobinę ciszej? Muszę dokończyć coś ważnego i nie mogę się skupić- przeleciała wzrokiem po naszych twarzach, a ja byłem zaskoczony jej spokojnym zachowaniem. 
- Przepraszamy- po raz kolejny w imieniu nas wszystkich zabrał głos Liam, który chyba jako jedyny był lubiany przez tekściarkę. 
- Nic się nie stało. Po prostu proszę was abyście byli pół tonu ciszej i wszyscy będą szczęśliwi- ostatnie słowo wypowiedziała z małym przekonaniem, ale postanowiliśmy uwierzyć jej na słowo.
- Nie masz może wolnego koca? Harry nie ma się czym przykryć- Gabrysia zapytała swoją przyjaciółkę, a ta po chwili wpatrywania się w Loczka wyszła z salonu bez słowa by po chwili wrócić z grubym, wełnianym kłębkiem pod pachą. 
- Proszę. Powinno być Ci pod tym ciepło- podała mu koc, na którym były ponaszywane różnokolorowe łatki. 
Styles wpatrywał się w podarunek i dopiero kiedy Payne klepną go w ramię mruknął ciche "dziękuję". Brunetka stojąca obok mnie posłała mi pytające spojrzenie, ale nie mogłem jej w tym momencie odpowiedzieć na jej nieme pytanie, co się takiego dzieje. 
- Jeśli już niczego nie potrzebujecie to wybaczcie, ale wracam do pracy. Dobranoc. 
- Dobranoc- odpowiedzieliśmy chórem, a Gabrysia nie spuszczała wzroku z Harry'ego, który obracał w dłoniach swoje nowe przykrycie. 


I've tried playing it cool
But when I'm staring looking at you
I can't ever be brave 
'Cause you make my heart break race

Shot me out of the sky
You're my kryptonite
You keep making me weak
Yeah frozen and can't think breath

Something's gotta give now
'Cause I'm trying dying just to make you see
That I want need you here with me now
'Cause you've got that one thing

So get out, get out, get out of me brain head
And fall into my arms instead
I don't, I don't, don't know what it is
But I need that one thing 
And you've got that one thing

Now I'm climbing the walls
But you don't notice at all
That I'm going out of my mind
All day and all night

Something's gotta give now
'Cause I'm dying just to hear know your name
And I need you here with me now
'Cause you've got that one thing

So get out, get out, get out of me head
And fall into my arms instead
I don't, I don't, don't know what it is
But I need that one thing 
And you've got that one thing
So get out, get out, get out of mind
And come one, come into my life
I don't, I don't, don't know what it is
But I need that one thing 
And you've got that one thing

You've got that one thing

Get out, get out, get out of me head
And fall into my arms instead

So get out, get out, get out of me head
And fall into my arms instead
I don't, I don't, don't know what it is
But I need that one thing 
And you've got that one thing
So get out, get out, get out of mind
And come one, come into my life
I don't, I don't, don't know what it is
But I need that one thing 
And you've got that one thing


       Setny raz przebiegałam wzrokiem pomiędzy słowami, które nie chciały zatrzymać się w mojej głowie ani chwili dłużej. Spojrzałam na nie jeszcze raz i zaczęłam cicho nucić melodię, która pasowałaby do spisanego kilkadziesiąt minut temu tekstu. Ołówek jak zwykle posłużył mi do wybijania podstawowego rytmu, w czasie, gdy drugą ręką po omacku szukałam za plecami którejkolwiek z gitar. Z niezadowoleniem stwierdziłam, że to co w końcu napotkały moje dłonie okazało się pustym futerałem, więc byłam zmuszona oderwać się od kartki pożółkłego papieru i zlokalizować mój cel. Nie mam zielonego pojęcia co mój ukochany instrument robił na szafie, ale nie miałam teraz czasu się nad tym zastanawiać. Z trudem zdjęłam go z góry, przy okazji uderzając się w lekko opuchnięta rękę i przeklinając pod nosem. Moje obrażenia najwyraźniej były groźniejsze niż się spodziewałam, gdyż ból uniemożliwiał mi chwycenie żadnego akordu. Westchnęłam ciężko starając się nie użalać nad sobą i przy okazji denerwować, że się nad sobą użalam, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Przez niewielką szparę wychyliła się blond czupryna z szerokim uśmiechem na twarzy. Jak on to robi, że jeszcze mu usta nie pękły?
- Hej Kate!
- Coś się stało Niall? Nie powinieneś leżeć teraz w łóżku ze swoją dziewczyną?- spytałam ciekawa co takiego go do mnie sprowadza o wpół do pierwszej w nocy. 
- Wy naprawdę jesteście tacy sami...- nie wiedziałam co ma na myśli, ale zanim zdążyłam dopytać się o co mu chodzi, zdążył zdradzić powód swojej wizyty- Chciałem z tobą porozmawiać na temat naszego planu dotyczącego moich przeprosin.
- Gaba wie, że tu jesteś?
- Nie. Jest pod prysznicem, więc stwierdziłem, że to dobry moment żeby przyjść i uzgodnić resztę szczegółów.
- To faktycznie był dobry pomysł. Z reguły nie wychodzi z łazienki wcześniej niż po czterdziestu minutach, więc mamy trochę czasu.
- Czterdzieści?- powtórzył z szokiem wymalowanym na twarzy- Co ona tam tak długo robi?
- Skąd mam wiedzieć? Nie siedzę tam z nią. Może ty kiedyś do niej dołączysz to się dowiesz. Choć wtedy może zająć wam to nieco dłużej...
- Twoje podobieństwo do Harry'ego mnie przeraża- pokręcił z niedowierzaniem głową, a jego policzki pokryły się czerwonym rumieńcem. Kto tu jest do kogo podobny...
- Wypraszam sobie!- oburzyłam się- Co najwyżej to on może być podobny do mnie. W końcu jestem od niego trochę starsza. Poza tym wcale nie jesteśmy do siebie tacy podobni- "ty jesteś gorsza".
- Zdziwiłabyś się...
Stwierdziłam, że nie chcąc wdawać się w kolejną bezsensowną dyskusję, więc odpuściłam. 
- To jakie szczegóły chcesz omawiać? Ustaliliśmy w Szwecji, że ja się wszystkim zajmę, a ty masz jedynie się pojawić i olśnić ją swym wspaniałym głosem...
- Bardzo śmieszne...- naburmuszył się- To dla mnie bardzo ważne, więc mogłabyś się skupić przez chwilę?
- Jasne. Przepraszam.
- Dzięki- odetchnął głęboko i oparł dłonie na kolanach- Nie dogadaliśmy się kiedy to zorganizujemy. Znaczy się, kiedy ty to zorganizujesz.
- Nie wiem...- wzruszyłam ramionami- Może pojutrze? Powinnam mieć wtedy trochę więcej czasu, więc spokojnie zdążę wszystko naszykować...- zawiesiłam głos gdy zaczął uciekać wzrokiem i nerwowo drapać się po karku- O co chodzi?
- Bo...
- Niall, nie denerwuj mnie... Mów co się stało!
- Tak jakoś wyszło, że napomknąłem, że chciałbym ją gdzieś jutro zabrać i...
- Że co?!- omal nie spadłam z krzesełka- Przecież miała nic o tym nie wiedzieć! To miała być niespodzianka!
- Wiem. Samo jakoś tak wyszło...- odparł zrezygnowany i zwiesił głowę w dół. Przejechałam palcami przez włosy i zaraz tego pożałowałam. Czemu ta ręka mnie tak boli?
- Dobra. Nie panikujmy- próbowałam uspokoić samą siebie, aby nie doszło do żadnych rękoczynów, w których ukochany mojej przyjaciółki mógłby zostać ranny- Zrobimy tak. Umówisz się z nią jutro o dziewiętnastej gdzieś na mieście po czym to odwołasz.
- Co?! Nie mam mowy!- zaczął machać rękami na znak protestu- Nie zrobię tego!
- Sam namieszałeś to teraz mnie słuchaj. Jeśli zrobisz tak jak mówię, będzie to najpiękniejszy wieczór jej życia i najszczęśliwszy twojego. 
- Jesteś pewna?- spytał nie będąc przekonanym, że mój mega szybki plan może się udać.
- Tak. Zaufaj mi. Będzie perfekcyjnie- położyłam rękę na jego ramieniu, akurat w momencie kiedy do mojego pokoju weszła Gaba. Cudnie.
- Co robicie?- przyjaciółka zauważyła moją dłoń zanim zdążyłam ją zabrać- Wszystko w porządku?
Zakłopotanie na twarzy Horana było tak widoczne, że chyba nawet ślepy by je zauważył. Chłopak kilka razy otwierał i zamykał usta próbując coś powiedzieć, ale najwidoczniej nie był w stanie, bojąc się, że jego dziewczyna wyciągnie jakieś pochopne wnioski nie wiadomo z czego.
- Tak. Poprosiłam żeby Niall pomógł mi z zagraniem kilku chwytów, bo nie jestem w stanie tego sama zrobić- uniosłam do góry tym razem porządnie już siną dłoń i sama się trochę przeraziłam na ten widok. 
- Nie uważasz, że powinnaś jechać do lekarza?- spytała podchodząc bliżej i przyglądając się jej dokładniej.
- Przejdzie mi- machnęłam zdrową kończyną, a Gaba westchnęła. Pewnie właśnie pomyślała, że jestem strasznie uparta.
- Jak chcesz...- wzruszyła ramionami i spojrzała na wciąż bladego Nialla- Mógłbyś zostawić nas na chwilę same?- poprosiła, słodko się do niego uśmiechając, na co chłopak bez zbędnych ceregieli wyszedł z pokoju- Możemy spokojnie porozmawiać?- zwróciła się ponownie do mnie.
- To zależy o czym.
- O twoim dzisiejszym zachowaniu- usiadła naprzeciwko mnie, zakładając ręce na piersi. 
- Moim? Może lepiej pogadamy o tym jak zdecydowałaś się zaprosić na piżama party One Direction bez wcześniejszego poinformowania mnie o tym, nie wspominając już o zgodzie?- założyłam ręce dokładnie tak jak ona i oparłam się plecami o biurko. 
- Czemu traktujesz ich jakby mieli zrobić Ci krzywdę?- spytała spokojnie. Przez chwilę przyglądałam się jej uważnie. Skąd taki pomysł?
- Wcale ich tak nie traktuje...- zaprzeczyłam, na co ona uniosła do góry brwi.
- Naprawdę? Dzisiaj wyglądało to zupełnie inaczej.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz. Oczywiście, że się ich nie boję!
- To czemu tak zareagowałaś? Co oni ci takiego zrobili?- przysunęła się do mnie bliżej, a ja odruchowo chciałam się cofnąć.
- Nic- uciekałam wzrokiem gdzie tylko się dało, aby uniknąć jej spojrzenia.
- Nieprawda. Coś się wydarzyło między tobą, a Harry'm gdy byliście w Sztokholmie. Mam rację?
Nie odpowiedziałam. Przyjaciółka najwyraźniej uznała to za potwierdzenie jej tezy, bo gdy zerknęłam na nią kątem oka, ona mocno zacisnęła powieki, po czym mnie mocno do siebie przytuliła. Nie wiem ile tak trwałyśmy w bezruchu, ale było to zdecydowanie za długo. Czułam jak zaczynam się pomału rozklejać, więc odsunęłam ją od siebie i zaciągnęłam się powietrzem, próbując złożyć się z powrotem do kupy.
- Możemy porozmawiać o tym jutro? Wiem, że i tak nie odpuścisz, ale nie mam już dzisiaj na to siły- poprosiłam, a ona przytaknęła zgadzając się na moją propozycję. 
- Jutro- powtórzyła i żegnając się krótkim "dobranoc" zniknęła za drzwiami. 

       Czułem jak faktura dywanu, na którym przyszło mi spać odbiła się na moich plecach. Po godzinie prób znalezienia sobie wygodnej pozycji i kilku przekleństwach ze strony chłopaków, którym to podobno nie dawałem spokojnie zasnąć kręcąc się z boku na bok, postanowiłem pójść do kuchni po coś do picia i ewentualnie przespać się na jednym z krzeseł stojących pod oknem. Po cichu przeszedłem przez przedpokój i zacząłem przeglądać szafki w poszukiwaniu szklanki. Gdy już ją znalazłem pozwoliłem sobie przeszukać lodówkę dziewczyn, dzięki czemu znalazłem sok pomarańczowy, na którego widok uśmiechnąłem się sam do siebie. Nalałem całą zawartość małego kartonika do wcześniej znalezionego naczynia i wziąłem mały łyk rozkoszując się jego lekko schłodzonym smakiem, kiedy zauważyłem Kate wchodzącą do kuchni z małą kartką papieru ręce, nucącą coś pod nosem. Gdy tylko mnie dostrzegła wydawało mi się, że chciała się wycofać, ale zdając sobie sprawę, że i tak już ją zauważyłem stanęła w miejscu i zmierzyła mnie, wywołującym ciarki na plecach wzrokiem. 
- Wszystko w porządku?- spytała podchodząc do blatu i sięgając po pusty już karton po soku.
- Tak. Chyba się skończył.
- Chyba tak...- westchnęła i wyciągnęła z szafki butelkę z wodą- Nie możesz zasnąć?- spytała zerkając na mnie znad niebieskiego kubka.
- Nie będę ukrywał, że wasza podłoga nie jest najwygodniejszym miejscem do spania...- przypomniałem sobie o bolących plecach i zmarszczyłem niezadowolony czoło. "Ciesz się, że nie śpisz na wycieraczce".
- Gdy się wprowadzałyśmy nie sądziłam, że kiedykolwiek będzie do tego służyć, więc wybacz ale...
- Naprawdę chcesz się kłócić o trzeciej rano?- przerwałem, słysząc jej oskarżycielski ton.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech po czym wypuściła powoli powietrze i zacisnęła powieki. Nie za bardzo wiedziałem co zrobić, więc stałem jak ten kołek i lustrowałem ją wzrokiem od góry do dołu. Jak się szybko okazało nie było to dobrym pomysłem. Widok jej ciała zakrytego jedynie cienką bluzką z opadającym ramiączkiem i krótkimi spodenkami rozpalił moje zmysły i spowodował, że moja krew zaczęła szybciej płynąć, co nie było pożądanym efektem. "Zdecydowanie pożądasz teraz coś, a właściwie kogoś innego" Nie pomagasz...
 Na szczęście zdążyłem zakryć to i owo siadając za stolikiem, nim Kate ponownie otworzyła oczy. Obróciła się szybko sprawdzając gdzie jestem i po chwili usiadła naprzeciwko mnie. Niechcący dotknęła moich nóg przez co się wzdrygnęła, a ja żałowałem, że nawet tak z pozoru nic nieznaczące zbliżenie nie trwało dłużej. Gdyby tylko nasze relacje wyglądały inaczej pokusiłbym się o przedłużenie tego dotyku, a może i nawet splątałbym nasze nogi razem tylko i wyłącznie po to, aby powkurzać ją gdyby próbowałaby się uwolnić, a ja bym jej na to nie pozwalał. Skończylibyśmy walcząc na podłodze... "Wow! Nie zagalopowałeś się troszeczkę? I kto tu ma wybujałą wyobraźnie?"  
- Czytasz?- zignorowałem moje drugie Ja i wskazałem na książkę, którą Kate wzięła do ręki.
- Muszę- odpowiedziała z grymasem na twarzy.
- Jak to musisz?
- Gaba mnie zmusza- odparła- Stwierdziła, że skoro ostatnia książka, którą mi poleciła tak bardzo mi się spodobała, to tą lekturę też powinnam zgłębić. Gdyby tylko wiedziała, że wcale jej sama nie przeczytałam...- pokręciła głową i przewertowała kilka kartek.
- To znaczy?
- Tomek to za mnie zrobił, a potem streścił mi co i jak- wyjaśniła- Udawałam, że byłam nią równie zachwycona co ona żeby sprawić jej przyjemność, ale gdybym wiedziała, że to pociągnie za sobą taką lawinę romansów do ogarnięcia to w życiu bym tego nie zrobiła- dodała odkładając książkę na bok.
- Naprawdę to dla ciebie zrobił?- zapytałem nieco zaskoczony. W końcu nie każdy chłopak by to zrobił dla swojej dziewczyny. Oczywiście ja dla niej przeczytałbym ją nawet gdyby była napisana po chińsku.
Brunetka przytaknęła smutno się uśmiechając i upiła kolejny łyk wody. W pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza. Co chwilę zerkaliśmy na siebie nieśmiało, ale gdy tylko nasze spojrzenia się krzyżowały natychmiast odwracaliśmy wzrok w drugą stronę. Kate co chwile wierciła się na krześle, zahaczając ponownie o moje nogi i za każdym razem szeptała ciche "przepraszam". Zerknąłem na zegarek nad wejściem, który wskazywał trzecią w nocy. Z racji tego, że rozmowa raczej nam się nie kleiła, a widok dziewczyny w tym przyprawiającym o palpitację serca stroju, wcale nie pomagał mi w skłonieniu samego siebie do pójścia spać. "To tylko piżama..." Ale jak na niej wygląda! Powinna sobie napisać na niej "+21".
- Chyba powinienem iść już spać. Ty zresztą też. Wyglądasz na zmęczoną- odezwałem się, odkładając pustą szklankę do zlewu.
- Muszę jeszcze chwilę popracować- uśmiechnęła się lekko i również wstała ze swojego miejsca- Dobranoc Styles.
 Odpowiedziałem jej tym samym i wróciłem na moje "łóżko". Ponownie przekręcałem się z boku na bok, wymyślając najróżniejsze, a zarazem najdziwniejsze pozycje żeby tylko znaleźć tą właściwą i wygodną do zaśnięcia, gdy poczułem jak ktoś łapię mnie za ramię. Na początku myślałem, że to Zayn chce mi przywalić za to, że znowu się wiercę i już chciałem mu powiedzieć żeby się odwalił, ale ktoś zasłonił mi usta dłonią. Odwróciłem się i zobaczyłem Kate, która trzyma palec na ustach dając mi znak żebym był cicho. Skinąłem lekko głową, a ona zabrała swoją rękę i pokazała mi żebym poszedł za nią. Wstałem po cichu i zabierając ze sobą moją prowizoryczną kołdrę wraz z poduszką, ruszyłem za dziewczyną. Stanąłem przed drzwiami jej pokoju w czasie, gdy ona weszła do środka i czekała aż zrobię to samo.
- Idziesz czy nie?- szepnęła, machając ręką abym się w końcu zdecydował.
- O co chodzi?- zapytałem, w momencie kiedy zamknęła za mną drzwi i usiadła przy biurku.
- O nic. Możesz spać tutaj- odpowiedziała, wskazując na swoje niewielkie łóżko.
- Słucham?- uniosłem do góry zaskoczony brwi i zacząłem przyglądać się jej dokładnie, szukając jakiegoś haczyka.
- Nie patrz się tak na mnie- zwróciła mi uwagę- Ja i tak dzisiaj nie usnę, więc możesz spokojnie zając moje miejsce. Warunek jest tylko taki, że masz stąd zniknąć zanim reszta się obudzi. Uwierz mi, mój materac jest wygodniejszy od drewnianego parkietu.
- Jesteś pewna?- wolałem się upewnić nim na cokolwiek się zdecyduję.
- Odkąd cię poznałam już niczego nie jestem pewna.
  
   Sięgnąłem po telefon, który leżał koło mojej głowy. Była czwarta pięćdziesiąt, a w pokoju dalej paliła się mała lampka nadająca delikatny półmrok. Przetarłem oczy i uniosłem się na łokciach, aby zobaczyć co dzieje się dookoła. Kate dalej siedziała na swoim krzesełku, ale głowę opartą miała na rękach na blacie biurka. Podniosłem się po ciuchu i podszedłem do niej starając się jej nie obudzić. Rozważyłem kilka opcji co z nią zrobić, aż ostatecznie zdecydowałem się delikatnie wziąć ją na ręce i przenieść na łóżko. O dziwo dziewczyna obudziła się dopiero kiedy stałem już nad materacem.
- Co jest?- spytała zdezorientowana.
- Usnęłaś, więc chciałem cię położyć żeby ci było wygodniej.
- Przecież ty tu śpisz- odpowiedziała, próbując wrócić na swoje poprzednie miejsce.
- Nie wygłupiaj się- przytrzymałem ją- Jesteś u siebie. Ja mogę przespać się na podłodze.
- Nie ma mowy!- pokręciła przecząco głową.
- To co w takim razie proponujesz?
Brunetka przez chwilę mierzyła mnie zmęczonym wzrokiem po czym wzdychając ciężko przesunęła się bliżej ściany.
- Skoro już raz przeżyłam z tobą jedną noc to drugą też dam radę.
Tego się nie spodziewałem. Stałem jak wryty z szokiem wymalowanym na twarzy. Niepewnie położyłem się obok niej i przykryłem ją kocem, który mi wcześniej dała.
- Nie chcę- odkryła się z powrotem- Będzie nam pod nim za gorąco we dwójkę.
- Zmarzniesz- upierałem się przy swoim i ponownie nakryłem ją do pasa.
- Jezu, jaki ty jesteś uparty!- westchnęła i obróciła się do mnie plecami.
- Od kogoś się tego uczę...- mruknąłem pod nosem, a ona odwróciła się z powrotem.
- Co powiedziałeś?
- Nic. Idź już spać- wywróciłem oczami, na co uniosła się na łokciu nachylając się do nade mną.
- Możesz mi nie mówić co mam robić?- posłała mi gniewne spojrzenie, a ja bezczelnie się uśmiechnąłem. Lubiłem się z nią droczyć, dopóki nie przeradzało się to w wielką kłótnię. 
- A jak nie to co?
- Wracasz na podłogę- odparła, dalej nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Ok. Już się tak nie denerwuj...
- Czy my nie możemy się ze sobą normalnie dogadać? Chociaż raz?- spytała z powagą, a mi uśmiech zszedł z twarzy.
- Myślisz, że to w ogóle możliwe?
- Moglibyśmy chociaż spróbować. Męczy mnie to całe wkurzanie się na ciebie...- westchnęła, kładąc się na boku.
- A ja nie lubię doprowadzać cię do takiego stanu- przyznałem szczerze.
- Serio? Wydawało mi się, że jeszcze przed chwilą się ze mną droczysz...- stwierdziła, a ja ponownie uśmiechnąłem się pod nosem.
- To akurat lubię.
- Świetnie...- burknęła. Chciała ponownie obrócić się w drugą stronę, ale objąłem ją w talii i przyciągnąłem bliżej siebie.
- Próbujemy?- spojrzałem prosto w te zniewalające tęczówki, które za każdym razem powodowały, że po moich plecach przechodziły przyjemne dreszcze.
- Czemu nie... Gorzej już chyba być nie może- odparła.
- Nie za bardzo wiem jak zacząć...
- Ja też nie. Po prostu mnie o coś zapytaj, a ja postaram się szczerze odpowiedzieć. Zobaczymy co z tego wyjdzie- zaproponowała, a mi nie pozostało nic innego jak tylko się zgodzić. 
W mojej głowie od razu pojawiło się milion pytań, które przekrzykiwały się wzajemnie abym je zadał pierwsze, przez co nie mogłem się skupić i wybrać żadnego. Oderwałem wzrok od Kate, aby móc pozbierać myśli. Zacząłem bawić się jedną z łatek koca i zauważyłem, że jest na nim wyszyta mała data. Spojrzałem na drugą i zobaczyłem kolejną.
- Co oznaczają te daty?
Dziewczyna momentalnie się spięła słysząc moje pytanie, a ja od razu się domyśliłem, że wkroczyłem na grząski grunt. Już chciałem dodać, że nie musi odpowiadać, ale nie zdążyłem.
- Moja mama je ponaszywała- odezwała się przejeżdżając palcem po tej, którą akurat dotykałem- Robiła to za każdym razem kiedy w moim życiu działo się coś ważnego. Ta...- wskazała na fioletową w czarne groszki- Oznacza dzień, w którym poszłam na pierwszą randkę. Była tragiczna- dodała z grymasem na twarzy, a ja zaśmiałem się pod nosem, za co klepnęła mnie w ramię- To nie jest śmieszne! Nie dość, że chłopak zabrał mnie do McDonalda to jeszcze musiałam za niego zapłacić, bo zapomniał portfela!
- Naprawdę?- starałem się ukryć moje rozbawienie- Co za palant...
- Nawet nie wiesz jaki...
- A ta?- zainteresowała mnie zielona, która według daty była jedną z nowszych.
- Przypomina mi o dniu kiedy pierwszy raz spotkałam Savana- uśmiechnęła się na to wspomnienie i potarła ją swoimi drobnymi palcami. 
- Założę się, że tą przyszyłaś sama. Szew jest strasznie nierówny- chciałem się z nią jeszcze podroczyć skoro tak dobrze nam szło. Kolejny zły pomysł. 
- Tak. Moja mama już tego nie robi...- posmutniała i zacisnęła pięść na materiale.
- Kate czy ja...
- Nie. W porządku. Po prostu jestem już zmęczona- przerwała mi zanim zdążyłem się cokolwiek zapytać- Chodźmy spać.
- Jeśli znowu coś powiedziałem albo zrobiłem...
- Mówiłam już, że nie. Naprawdę. Chodzi o to, że nie jest temat na tą porę dnia. Porozmawiamy o tym kiedy indziej...- posłała mi uspokajające spojrzenie i złapała za rękę.
Skupiłem wzrok na naszych dłoniach i zacząłem kreślić małe kółka na wierzchu jej dłoni, starając się przeprosić nie wiadomo tak naprawdę za co. Czułem jednak, że tego potrzebuje aby zapomnieć o tym, o czym nieumyślnie jej przypomniałem. Dziewczyna uniosła lekko jeden kącik ust do góry, ale wbrew moim wszelkim przypuszczeniom nie zabrała ręki. Zamiast tego obróciła się w moją stronę i mówiąc ciche "dobranoc" zamknęła oczy, zasypiając po chwili. Ja z kolei jeszcze przez dłuższy czas przyglądałem się jej rozluźnionej sylwetce i spokojnej twarzy, którą chciałem zapamiętać od nowa w najdrobniejszych szczegółach, żebym mógł później odtworzyć sobie ten piękny widok i śnić o nim, jednocześnie katując się, skoro tylko to mi pozostało.