20 października 2013

29

Szwecja, Sztokholm, tu i tam...

       Sztokholm zimą jest piękny. Nie ma nic lepszego od porannego spaceru pośród zaśnieżonych, wąskich alejek z przyjacielem u boku. To niesamowite gdy spotykasz w swoim życiu kogoś kto potrafi patrzeć na świat z takiej samej perspektywy co Ty. Uśmiechnąłem się do siebie widząc jak stojąca obok mnie brunetka dokładnie obserwuje wszystko i wszystkich dookoła. Ręce schowała głęboko w kieszeniach kurtki, a twarz zasłoniła grubym, wełnianym szalikiem, znad którego widać było tylko parę zielonych tęczówek. Przeczesywała wzrokiem ludzi, którzy przechodzili obok nas zapewne zastanawiając się co wywołało uśmiech na twarzach niektórych z nich, a co smutek. Dopowiadała sobie swoją własną wersję ich przeszłości, która mogłaby wydawać się jej nad wyraz interesująca. Gdy jej spojrzenie spoczęło na młodej parze, która przytulała się do siebie, co chwilę skradając sobie niewinne pocałunki, odwróciła głowę w drugą stronę.
- Pięknie tu...- szepnęła, wskazując na cieśninę Norrstrom. Jestem Szwedem od urodzenia i muszę przyznać, że nie potrafię dostrzec uroku tego miejsca tak jak ona. Dla niej jest to coś wyjątkowego, a dla mnie tylko trochę wody. Jednak nasz sposób postrzegania świata nieco się różni, dlatego też jest lepsza w tym co robimy.
- Nie jedź- objąłem ją mocno i przytuliłem do siebie mając nadzieję, że to pomoże mi ją zatrzymać. 
- A wiesz, że chętnie bym została?- uniosła do góry głowę i ciepło się uśmiechnęła- Ale niestety muszę dokończyć ostatnie dwa single dla One Direction i oddać materiał mojemu drugiemu podopiecznemu.
- Dwa dni?- zapytałem, robiąc jakąś beznadziejną minę, która miała za zadnie ją rozśmieszyć.
- Max...- szturchnęła mnie w ramię i wymijając ruszyła w stronę swojego hotelu. Podbiegłem do niej i zmusiłem aby złapała mnie pod ramię.
- Zadzwoń chociaż jak dolecisz.
- Zawsze to robię.
  Skrzypiący pod naszymi butami śnieg i gwar przejeżdżających obok samochodów mieszał się z moim wspomnieniami ostatnich kilku dni. Jeszcze żadna wizyta Kate nie była aż tak emocjonująca. 
- To był naprawdę ciekawy weekend- odwróciłem się w jej stronę, a ona uśmiechnęła się pod nosem.
- Zgadzam się. Co Ci się najbardziej podobało?
- Zastanawiam się nad Twoją bratersko-siostrzaną kłótnią z Savanem, a fenomenalnym zgładzeniem Rudej Małpy- przyłożyłem palce wskazujący do ust, zastanawiając się co było bardziej ekscytujące. 
- Kto to jest Ruda Małpa?- dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Laura. Niall tak na nią mówi- wyjaśniłem, a ona zaczęła się śmiać.
- Pasuje do niej. Chyba muszę mu upiec jakieś ciasto za jego twórcze myślenie.
Ej! A ja nic nie dostanę za to, że pomagałem napisać materiał na ich płytę?
- Płacą Ci za to, więc możesz iść do cukierni i sam sobie coś kupić.
- To nie fair!- założyłem ręce na piersi obrażony.
- A kto powiedział, że życie jest fair?- spojrzała na mnie z powagą wymalowaną na twarzy- Nie zawsze dostajemy to czego chcemy, za to na pewno możemy się spodziewać czegoś, czego nigdy w życiu nie chcielibyśmy przeżyć.
- Ty o tym wiesz najlepiej...- szepnąłem, ale po tym jak lekko pobladła, stwierdziłem, że na pewno musiała mnie usłyszeć- Przepraszam...
- W porządku- uśmiechnęła się smutno i westchnęła. Przeszliśmy dość spory kawałek zanim znów zdecydowałem się odezwać.
- Przykro mi z powodu Tomka- "Lepszego tematu nie mogłeś wybrać!" 
- Niepotrzebnie. Wszystko sobie wyjaśniliśmy i w końcu jest tak jak powinno być od dawna. 
- Cieszę się, że tak do tego podchodzisz- uśmiechnąłem się do niej, ale jej wzrok pozostawał utkwiony w chodniku.
- To nie ja tak do tego podchodzę tylko tak jest- poprawiła mnie, a ja przytaknąłem głową- No dalej...- popatrzyłem na nią zaskoczony. 
- Co dalej?
- Zapytaj się czy dobrze się czuję po tym jak Styles na mnie nawrzeszczał czy jakkolwiek chciałeś zadać to pytanie.
- Wcale nie zamierzałem poruszać tego tematu- zaprzeczyłem. "Akurat..."
- Czyżby?- uniosła do góry jedną brew, a ja przełknąłem głośno ślinę. Mała czarownica.
- Dobra. Chcesz o tym pogadać?- spytałem podirytowany tym jak łatwo mnie przejrzała.
- Sądzisz, że jest o czym? Powiedział to co myślał. Za to go nie winię, ale niekoniecznie musiał robić to w obecności swoich koleżków, Twoim i Savana. Ciekawe, że zawsze zbiera mu się na szczere wyznania przy publiczności...- wysyczała przez zęby i zmarszczyła czoło.
- Myślę, że to wyznanie nie było do końca szczere...- odezwałem się, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
- To znaczy?
- To znaczy, że nie powiedział tego żeby Cię zranić tylko dlatego, że się o Ciebie martwi.
- W takim razie ma świetne sposoby na okazywanie tego...- prychnęła pod nosem.
- Przestań. Chodzi mi o to, że pod tym całym krzykiem kryje się coś więcej niż tylko zwykła troska. On zdecydowanie coś do Ciebie czuje, ale nie chce żeby to wyszło na jaw przez co jest to jeszcze bardziej oczywiste. 
Kate zatrzymała się i wyglądała jakby biła się z własnymi myślami. Jej wzrok był skupiony w jednym miejscu, a ona sama wyglądała jakby właśnie zobaczyła ducha. 
- Jak jest z Tobą?- odezwałem się starając się przywrócić ją do rzeczywistości.
- Co ze mną?
- Co Ty czujesz?- bardziej sprecyzowałem swoje pytanie, a ona zacisnęła usta w wąską linię i przeczesała ręką włosy.
- Nie wiem. Nic. To nie ma znaczenia. Nawet jeśli rzeczywiście jest tak jak mówisz i Styles naprawdę zaczął się w to całe uczucie wkręcać lepiej żeby mu przeszło...
- Niby czemu? Co w tym złego?
- Jak to co? On jest...
- Twoim podopiecznym tralalala... Tak wiem. Ponawiam pytanie. I co w tym złego? Moja żona i ja również poznaliśmy się w pracy i jakoś katastrofy z tego powodu nie było.
- Nie możesz tego porównywać.
- Bo?
- Bo gdy poznałeś swoją żonę nie była ona wschodzącą gwiazdą, a Ty nie miałeś nic do ukrycia w przeciwieństwie do nas....
- Do was?- uśmiechnąłem się cwaniacko- Jak to ładnie brzmi w Twoich ustach. Ty i Harry...
- Zamknij się Max!- krzyknęła na mnie, przez co przechodząca obok nas babcia z pieskiem aż podskoczyła, o mało nie potykając się o swojego spasionego jamnika- Nie ma, nie było i nie będzie żadnych nas. Po moim trupie!
- Dobrze. Spokojnie...- przyciągnąłem ją do siebie- Przepraszam. Nie chciałem Cię zdenerwować.
- Słabo Ci wyszło...- mruknęła zdenerwowana. 
- Wiem. Nie powinniśmy się kłócić skoro za kilka godzin wyjeżdżasz.
- Więc tego nie róbmy.
- Pasuje mi taki układ- uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem w czoło- Chodź. Odprowadzę Cię do hotelu.

Szwecja, Sztokholm, Hotel Grand

-Czy ktoś widział Kate?- wparowałem bez zbędnych ceregieli do pokoju chłopaków, którzy pakowali się od trzech godzin a postępu ich pracy jak nie było tak nie ma. Ile może trwać spakowanie kilku koszulek i dwóch par spodni? 
- Od wczoraj nie wychodzimy z pokoju, więc nie wiemy gdzie jest- udzielił mi odpowiedzi Liam, która w ogóle mi się nie spodobała. Wolałabym usłyszeć, że siedzi w pokoju z Harry'm i się godzą albo wydłubują sobie nawzajem oczy. Choć gdyby doszło d tego drugiego na pewno od razu bym się zorientował gdzie znajduje się moja zguba. 
- Jak nie pojawi się za pięć minut...
- To co?- usłyszałem za sobą cichy, damski głos. Obróciłem się i zobaczyłem moją siostrzyczkę, która siłowała się z szalikiem.
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno wymyśliłbym Ci jakąś straszną karę- podszedłem do niej i pomogłem wyplątać się jej z wełnianego węża.
- Patrz jak się boję...- zakpiła i ruszyła w kierunku naszego pokoju.
- Gdzie byłaś?- zapytałem z czystej ciekawości, ale ona odebrała to jako wścibstwo z mojej strony.
- A co to za inwigilacja? Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć!
- Co Cię ugryzło?!- Kasia rzuciła kurtkę na swoje łóżko i opierając dłonie na biodrach ciężko westchnęła.
- Przepraszam...- powiedziała już spokojniejszym głosem i usiadła na materacu- Po prostu mam zły humor bo prawie pokłóciłam się z Max'em, a poza tym za dwie godziny będę musiała wejść do tej śmiercionośnej maszyny i to będzie kolejne wyjęte z mojego życia kilka godzin.
- Pokłóciłaś się z Max'em? O co?- byłem zaskoczony tą informacją, bo oni nigdy się nie kłócą.
- Raczej o kogo...- poprawiła mnie, ale nie kontynuowała tematu. Z resztą nie musiała. Jeśli wspomnienie kogokolwiek miało wywołać lawinę gniewu, przez którą posprzeczałaby się z najspokojniejszym człowiekiem świata to mógł to być tylko jeden człowiek. 
- Ok... Lepiej nie idźmy tą drogą...- zaproponowałem, na co dziewczyna do razu się zgodziła.
- Świetny pomysł.
- Cieszę się, że w końcu któryś Ci się spodobał- puściłem do niej oczko na co wywróciła oczami.
- Czasem zdarza Ci się pomyśleć...- odparła z ledwo zauważalnym uśmiechem na ustach- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że lecisz ze mną. Moja ostatnia, samotna podróż samolotem tutaj była katorgą...- wzdrygnęła się na samą myśl o niej.
- Tak właściwie to...- zacząłem drapiąc się po karku i uciekają wzrokiem byleby tylko na nią teraz nie spojrzeć.
- Co?- zapytała z przerażeniem w głosie.
- Nie lecę dzisiaj z wami...- odpowiedziałem, a twarz Kasi zaczęła przybierać różne kolory, zmieniając się niczym kameleon. Od ciemnofioletowej, przez zieloną, po białą.
- To nie jest śmieszne Savan...- zagroziła mi palcem na wypadek gdyby to był żart. Niestety dla niej nie był.
- Dasz sobie radę- uśmiechnąłem się do niej krzywo, bo tak naprawdę wiedziałem, że w tym wypadku będzie inaczej. Ona już teraz panikuje, a co dopiero gdy dojedzie na lotnisko i każą zająć jej miejsce na pokładzie.
- Obiecuję, że napiszę cały materiał na drugi album One Direction, tylko błagam, poleć ze mną!- rzuciła się na mnie mocno mnie ściskając. Choć jej propozycja była nad wymiar kusząca niestety musiałem się jej oprzeć.
- Nie mogę. Muszę pozałatwiać tu jeszcze kilka spraw dla wytwórni- ucałowałem czubek jej głowy i odsunąłem od siebie na szerokość ramion.
- Nienawidzę Cię...- poczochrałem ją po włosach, za co tradycyjnie otrzymałem kukśca w bok i groźbę pozbawienia mnie życia. Zamiast tego ucałowałem ją w policzek i podałem walizkę.
- Też Cię kocham. A teraz się pakuj!

Szwecja, Sztokholm, lotnisko Arlanda

       Stałem z boku i przyglądałem się Kate, która siedziała z twarzą schowaną w swoich dłoniach. Ciężko było stwierdzić czy źle się czuje, jest przerażona czy może zaraz dostanie zawału. Jeszcze nigdy nie widziałem jej takiej rozbitej i wystraszonej jednocześnie.
- Co jej jest?- usłyszałem głos Nialla za moimi plecami.
- Nie mam zielonego pojęcia...- odpowiedziałem wracając wzrokiem do dziewczyny.
- Może powinniśmy podejść i zapytać co się dzieje?- zaproponował Zayn.
- Nie możemy. Mamy zakaz zbliżania się do niej w miejscach publicznych- przypomniałem im, ale Louis miał inne zdanie na ten temat.
- Nie sądzisz Liam, że to sytuacja wyjątkowa? A co jeśli coś się jej zaraz stanie?- zasugerował- Jeśli Paul się dowie, że zauważyliśmy, że coś jest nie tak i nic nie zrobiliśmy to będą nas mogli pochować koło niej.
- Nie dramatyzuj...- wywróciłem oczami i popukałem go w czoło, żeby się opamiętał.
- Li ma rację- odezwał się Harry, który w międzyczasie wrócił z naszymi biletami- Wszystko z nią w porządku.
- I mówi to ten, który najbardziej się nią przejmuje...- dogryzł mu Malik.
- Gdybym nie wiedział czemu się tak zachowuje to bym nie był taki spokojny- odpowiedział szybko Loczek, a po jego minie widać było, że powinien się ugryźć w język. 
- W takim razie co jej jest?
- Po prostu boi się latać samolotami- wzruszył ramionami jakby to była najnormalniejsza i najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Znam wiele osób, które nie przepadają za tym środkiem transportu, ale nie zachowują się w taki sposób- wskazałem na dziewczynę palcem- Przecież ona wygląda jakby miała zaraz umrzeć!
- A skąd Ty to niby wiesz?- zapytał jak zwykle dociekliwy Lou przez co nikt nie przejął się moją uwagą na temat stanu naszej tekściarki, która z minuty na minutę wyglądała coraz gorzej.
- Savan kiedyś coś wspominał. Poza tym wyglądała podobnie po tym jak przyleciała tutaj z Francji, więc można się było tego domyśleć.
- Detektyw się znalazł...- burknął pod nosem Zayn.
- A może po prostu się jej spytajmy co się dzieje?- zaproponował Horan, a wszyscy popatrzyliśmy na niego jak na wariata.
- Nie ma takiej opcji żebym teraz do niej podszedł- zarzekał się Malik- Nie wiadomo jak się zachowa kiedy jest w takim stanie.
- Mi też jeszcze życie miłe- dołączył do niego Tommo.
- Niech Harry się zapyta- zasugerował, wskazując na przyjaciela ruchem głowy- On i tak ma już u niej przerąbane, więc co mu szkodzi?
- Nigdzie nie idę- odparł szybko Styles- Jak nie wierzycie w moją teorię to wasz problem. Ja wiem swoje i nie potrzebuję się już niczego dowiadywać.
  Nagle z głośników wydobył się kobiecy głos, który poinformował, że samolot do Londynu odlatuje za trzydzieści minut i wszyscy pasażerowie proszeni są o udanie się na pokład. 
- Chodźcie. To nasz lot. Harry masz wszystkie bilety?- przyjaciel podał każdemu jego kartonik- Chwila... Nie siedzimy koło siebie?- zapytałem sprawdzając pozostałe numery miejsc przyjaciół.
- Wy tak, ja nie- odparł Hazza podnosząc z ziemi swoją torbę.
- Czemu?
- Jakiś mężczyzna upierał się, że musi dostać miejsce przy oknie, a że wszystkie były już zajęte to się z nim zamieniłem- wyjaśnił- Nie martw się. Siedzę trzy rzędy za wami. W razie gdybyś chciał kogoś potrzymać za rączkę będziesz mógł szybko do mnie przyjść po ratunek- uśmiechnął się szyderczo i wyrwał mi z ręki swój bilet.
- Patrz, już lecę!
- Do dupy polecisz jak zaraz nie wejdziemy na pokład- upomniał mnie Zayn, za co oberwał w ramię.
 Wszyscy sięgnęliśmy po swoje walizki i skierowaliśmy się w stronę odpowiedniego wejścia. Zerknąłem przez ramię na biedną Kate, która wyglądała jakby szła na skazanie. Dla niej to będzie bardzo długa podróż...

W trakcie lotu...

       Szybko znalazłem swoje nowe miejsce i rozsiadłem się wygodnie w fotelu. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i podłączyłem do niego słuchawki. Zanim zdecydowałam się na któryś utwór z mojej playlisty przysłuchiwałem się jednostronnej rozmowie stewardessy z jednym z pasażerów.
- Jeszcze raz bardzo przepraszam w imieniu naszych linii lotniczych za to nieporozumienie. Obiecuję, że to się już więcej nie powtórzy- najwidoczniej mój przyszły kompan w podróży nie miał ochoty na pogawędki gdyż nie odezwał się ani słowem- Pozwoli Pani, że wskaże jej nowe miejsce.
  Zmarszczyłem brwi przestając bawić się telefonem. Pani? Przecież jakiś facet chciał zmienić miejsce... Obróciłem głowę gdy kobieta ubrana w idealnie dopasowany niebieski uniform pojawiła się z mojej lewej strony. Posłała mi słaby uśmiech gdy zauważyłem jak trzęsą się jej ręce. Kto to może być, że się tak zestresowała? Chyba jednak słaby ze mnie detektyw gdyż nie domyśliłem się, że istnieje chyba tylko jedna osoba na świecie, a już na pewno w tym samolocie, która potrafi wywołać taką reakcję jednym gestem. Mój wzrok spoczął na stojącej kilka kroków za mną Kate, która mocno zaciskała pięści na rączce od swojej torby.
- Przepraszam czy mógłbyś przepuścić ją na swoje miejsce?- stewardessa poprosiła mnie grzecznie, a ja siedziałem jak skamieniały. To nie możliwe. Nie mogę siedzieć koło niej przez następne kilka godzin po tym co się ostatnio stało! Cały wczorajszy dzień prób unikania jej pójdzie na marne! "Nie panikuj! I tak nie wygląda, żeby miała zamiar odezwać się nawet słowem" I co z tego?! Gdzie jest Liam? Musi się ze mną zamienić i to natychmiast!- Mógłby Pan na chwilę wstać?- kobieta powtórzyła swoją prośbę, a ja oprzytomniałem. Zerwałem się z miejsca i przepuściłem praktycznie słaniającą się na nogach dziewczynę, która nawet na mnie nie spojrzała. Zauważyłem jak przyjaciele przyglądają się całej sytuacji z takim samym przerażeniem w oczach jak ja. Wszyscy oprócz Louisa, który wyglądał na zadowolonego z takiego biegu wydarzeń. Mam ochotę podejść do niego i zatrzeć mu pięścią ten jego głupkowaty uśmieszek! Przyjaciel...
- W razie jakichkolwiek problemów proszę mnie od razu zawołać. Nazywam się Rachel- kobieta ostatni raz zwróciła się do Kate, ale gdy ta nic nie odpowiedziała szybkim krokiem przeszła na koniec pokładu. 
  Stałem jak to ciele majowe i nie wiedziałem co zrobić. Dopiero gdy jakaś starsza Pani zwróciła mi uwagę, że zaraz będziemy startować i muszę usiąść, z wahaniem zająłem swoje miejsce. Kompletnie nie widziałem jak powinienem się zachować. Zacząłem od obowiązkowej czynności czyli zapiąłem swoje pasy. Kątek oka zerknąłem na dziewczynę obok, która wyglądała jak słup soli. Ręce miała zaciśnięte na swoich kolanach, a jej klatka piersiowa ciężko unosiła się w górę i w dół zupełnie jakby miała problemy z oddychaniem. Nad przejściem do drugiej części pokładu zapaliła się lampka informująca, że pozostali pasażerowie również powinni zapiąć swoje pasy na czas wzbijania się w powietrze, ale Kate jej nie zauważyła gdyż jej powieki były mocno zaciśnięte.
- Powinnaś zapiąć swoje pasy- odezwałem się, ale ona nawet nie drgnęła. Dopiero po chwili lekko rozluźniła zaciśnięte dłonie i trzęsącymi się rękoma próbowała uporać się z zapięciem- Pozwól, że ja to zrobię- złapałem jej dłonie i pomogłem dopasować szerokość pasów- Może być?- zapytałem sprawdzając czy ich za mocno nie zacisnąłem, ale nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. 
  Kapitan ogłosił, że za chwilę startujemy i życzy nam przyjemnej podróży. Gdyby zobaczył minę brunetki obok mnie pewnie ugryzł by się w język zanim by to powiedział. Rozsiadłem się wygodnie w fotelu i oparłem przedramiona na podłokietnikach. Silniki zaczęły pracować i w tym samym momencie dziewczyna złapała moją rękę i mocno ją zacisnęła. Przez moment nie wiedziałem co się dzieję. Spojrzałem na nasze złączone dłonie i podobnie jak ona przestałem oddychać. "Tyle tylko, że ona z innego powodu". Jej kostki pobielały, a mi krew przestała dopływać do palców.
- Kate, uspokój się...- mówiłem do niej jednocześnie głaszcząc jej dłoń swoją- Wszystko będzie dobrze. To tylko trzy godziny. Nic nam się nie stanie- widząc, że nie przynosi to żadnych efektów, a mogłem nawet podejrzewać, że nic do niej nie dociera, musiałem jakoś skupić jej uwagę na sobie. Chwyciłem ją za podbródek i obróciłem jej twarz w moją stronę- Spójrz na mnie!- powiedziałem nieco głośniej dzięki czemu uzyskałem to co chciałem- Nic złego się nie stanie. Jestem przy Tobie- dodałem ciszej na co lekko skinęła głową.
 Samolot wzbił się w górę co równało się z wbiciem paznokci Kate w moją skórę. Zdusiłem w sobie cichy jęk mając nadzieję, że w końcu się nieco wyluzuje. Jak się szybko okazało mogłem o tym jedynie pomarzyć. Nawet dziesięć minut po tym jak pozwolono nam poruszać się po pokładzie samolotu czułem jak na mojej dłonie powstają małe rany pod wpływem uścisku dziewczyny. Jeśli chciałem jeszcze kiedykolwiek móc nią ruszyć musiałem coś zrobić. Z wielkim trudem udało mi się wyrwać, ale widząc przerażenie na twarzy brunetki, która nie wiedziała czego ma się teraz złapać szybko oddałem jej z powrotem swoją dłoń tym razem jednak splatając nasze palce razem, aby uniknąć kolejnych zadrapań. Musiałem coś wymyślić aby ją nieco uspokoić. Dobijał mnie widok jej przerażonej miny połączony ze łzami, które wzbierały się w jej oczach gdy tylko je na chwilę otworzyła. Rozglądałem się dookoła za czymś co mogłoby odwrócić jej uwagę od tego gdzie się znajduje, i że lecimy kilka tysięcy metrów nad ziemią, ale bądźmy szczerzy... Nie ma czegoś takiego. Chociaż... Zatrzymałem wzrok na moich kolanach, na których ciągle leżał mój telefon. Muzyka! No jasne! Kto jak kto, ale nikt nie potrafi się zatracić w niej tak ja ona! Wolną ręką niezdarnie rozplątałem słuchawki i włożyłem jedną do swojego ucha, a drugą podałem Kate.
- Trzymaj- wyciągnąłem biały kabelek w jej stronę, ale ona tylko popatrzyła na mnie z niezrozumieniem. Nie czekając aż domyśli się o co mi chodzi włożyłem jej słuchawkę do ucha i przeszukałem szybko jeszcze raz playlistę. Mój wzrok zatrzymał się na utworze Fall away. Uśmiechnąłem się sam do siebie i nacisnąłem "play". Muzyka zaczęła rozbrzmiewać w naszych uszach, a dziewczyna skupiła na mnie swoje spojrzenie. Wpatrywaliśmy się w siebie wsłuchując się w tekst. Ta piosenka była wprost stworzona dla niej. Idealnie opisywała to jak próbuje uciekać przed swoją tajemniczą przeszłością z marnym skutkiem, a ja z takim samym rezultatem próbuję ją poznać. Spokojna melodia zdawała się wpływać kojąco na rozdygotane nerwy dziewczyny na tyle, że w pewnym momencie oparła ona głowę na moim ramieniu i lekko poluźniła uścisk na swojej dłoni. Bałem się, że zdecyduje się ją zabrać, więc tym razem to ja ścisnąłem ją mocniej. Czułem jak jej oddech pomału się wyrównuje i staje się spokojniejszy. W przypływie odwagi oparłem policzek na jej włosach, wdychając ich piękny zapach. Kate wydawała się znajdować w swoim świecie gdyż nawet lekkie wstrząśnięcie samolotem nie wywołało u niej żadnej reakcji. Zacząłem się zastanawiać nad tym dlaczego aż tak bardzo boi się latać. Być może za jej lękiem nie kryje się żadna traumatyczna historia, chociaż Kate jest na tyle skomplikowaną osobą, że to nie może być aż tak proste. Wiedziałem jednak, że cokolwiek się wydarzyło bądź też nie, zrobię wszystko aby przez resztę naszej podróży jak i każdej kolejnej była tak rozluźniona jak teraz. 
  W pewnym momencie zauważyłem jak cztery pary oczu przyglądają nam się z szokiem wymalowanym na twarzy. Źle. Trzy z nich były w szoku z czego dwie miały razdziabione usta jakby czekały na to aż ktoś wrzuci im tam coś do jedzenia, a ostatnia uśmiechała się do mnie promiennie. Wywróciłem oczami i uśmiechnąłem się do nich smutno, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że to tylko chwilowe i nic się nie zmieni pomiędzy nami. 
  Piosenka dobiegła końca i dziewczyna nieco oprzytomniała. odsunęła się nieco ode mnie i posłała mi słaby uśmiech. 
- Dziękuję- szepnęła na tyle cicho, że bardziej odczytałem to co powiedziała z ruchu jej warg niż dlatego, że ją usłyszałem. 
- Nie ma za co. Lepiej się czujesz?- nie przestawałem się jej przyglądać na wypadek gdyby miała ponowny napad paniki.
- Tak. O dziwo... To dość niespotykane- stwierdziła zastanawiając się nad czymś. Czemu nie umiem czytać w myślach? "Może lepiej żebyś nie wiedział co o Tobie myśli gdy jest wkurzona" Racja. Tak to zawsze pozostaje chociaż iskierka nadziei. 
- Potrzebujesz czegoś? Coś do picia?
- Nie. Jest dobrze.
  Wzrok Kate spoczął na naszych dłoniach. Szeroko otworzyła oczy i kilka razy otwierała i zamykała usta zanim zdołała coś powiedzieć.
- Przepraszam! Ja... Nie chciałam...  Musiałam zrobić to nieświadomie...- zaczęła się tłumaczyć i próbowała zabrać swoją rękę, ale jej na to nie pozwoliłem. 
- To nic takiego. Nie przeszkadza mi to. Jeśli Ci to pozwala się rozluźnić możesz się mnie trzymać przez cały lot- "Nic takiego? Wolne żarty! Spójrz na swoje spodnie" Że co? Jasny gwint! "I pomyśleć, że tylko trzymacie się za ręce..." Nie podsuwaj mi kolejnych pomysłów!
Dziewczyna nic się już nie odezwała i zostawiła nasze splecione palce razem. 
- Chyba powinienem Cię przeprosić...- zacząłem, a Kate pokręciła przecząco głową.
- Nie.
- Ale...
- Powiedziałam nie. Nie chcę żadnych przeprosin.
- Przecież nie mogę tak tego zostawić!- oburzyłem się, nie rozumiejąc jej postawy.
- Może właśnie powinniśmy?- uniosłem do góry brwi nie wiedząc o co jej chodzi- Ile razy się już przepraszaliśmy nawzajem? Zresztą nie ważne...- machnęła ręką- Pomimo tego, że zawsze sobie wybaczamy to i tak później dochodzi do kolejnej kłótni, któreś z nas jest zranione i nie wiemy co z tym zrobić. Jak się zachować...- patrzałem na nią próbując rozgryźć jej tok myślenia, ale marnie mi to szło- Po prostu przestańmy się przepraszać i wybaczać. Nie ma sensu robić w kółko tego samego.
- W większości wypadków to Ty mi wybaczasz- zauważyłem, choć raczej nie miało to większego znaczenia.
- Bo jestem głupia- odparła.
- Wcale nie!
- Oczywiście, że tak. Już Ci to powiedziałam. Jesteś lekcją w moim życiu, z której nie potrafiłam wyciągnąć wniosków. Teraz to się zmieniło. 
Nie wiedziałem co powiedzieć. Przypomniały mi się jej słowa z przed dwóch dni kiedy to po raz kolejny nazwała mnie najgorszym błędem swojego życia. Na samo wspomnienie poczułem ukłucie w piersi i westchnąłem głęboko.
- Skoro tego chcesz...- z rezygnacją w głosie skrzyżowałem nasze spojrzenia chcą ostatni raz przypatrzeć się jej zielono-złotym tęczówkom, po czym sięgnąłem po mój telefon.
- Chcesz posłuchać czegoś jeszcze?- zapytałem, wybierając kolejny utwór.
- Jasne.

Anglia, Londyn, lotnisko Heathrow 

       Nerwowo chodziłam w tę i z powrotem czekając na obwieszczenie, że samolot ze Sztokholmu do Londynu właśnie wylądował. Nie wiedziałam kogo bardziej chcę zobaczyć- Nialla czy Kasię. Choć tak bardzo pragnęłam się przytulić i pocałować swojego chłopaka, wiedziałam, że nie będę mogła tego zrobić. Po pierwsze nikt nie wie, że jesteśmy razem, a po drugie przyjechałam tu po przyjaciółkę. Gdyby ktoś w jakiś sposób powiązał moją osobę z nią i  Niallem jej tożsamość mogłaby wyjść na jaw, a tego by mi w życiu nie wybaczyła. Poza tym znając życie będzie ledwo żywa po podróży i będę musiała pomóc jej dostać się do samochodu żeby nie padła zaraz po wyjściu z budynku. Jednak najważniejsze jest to, że muszę sprawdzić jak się czuje po zerwaniu z Tomkiem. Próbowałam coś z niej wyciągnąć przez telefon, ale nie chciała mi nic powiedzieć. Jej głos nie wskazywał na to aby była załamana, ale mówimy tu o najlepszym kłamcy świata, więc to akurat nie jest odpowiednim wyznacznikiem. 
  Po dwudziestu minutach oczekiwania nareszcie zobaczyłam piątkę chłopaków, którzy odbierali walizki i kierowali się do swojego menadżera. Mój wzrok skupił się na blondynie, który właśnie przerzucał torbę przez ramię i podnosił futerał z gitarą. Gdy uniósł głowę nasze spojrzenia się spotkały, a ja poczułam ciepło rozprzestrzeniające się wewnątrz mojej klatki piersiowej. Przystanął na chwilę i nieśmiało się do mnie uśmiechnął, na co ja odpowiedziałam mu tym samym. Szturchnięty przez Louisa ruszył razem z nim w przeciwnym kierunku. 
  Nie do końca wiedziałam jak powinnam się zachować. Z jednej strony byłam na niego zła za to jak zareagował na pytanie, czy jestem jego dziewczyną, ale z drugiej starałam się go zrozumieć. Świat, do którego wkracza jest dla niego inny i nowy, więc może czuć się zdezorientowany i nie wiedzieć co może, a co nie. 
  Z moich rozmyślań wyrwał mnie widok Kasi, która wolnym krokiem szła w moją stronę. Zaskoczył mnie jej wygląd. Zazwyczaj po podróży samolotem wygląda jak siedem, ewentualnie sto nieszczęść, a tym razem było inaczej. Podbiegłam do niej i mocno ja do siebie przytuliłam.
- Ale się za Tobą stęskniłam!
- Ja za Tobą też- odpowiedziała, odsuwając się ode mnie.
- Dużo się wydarzyło przez te półtora tygodnia, prawda?- przyglądałam się jej uważnie sprawdzając czy aby na pewno wszystko jest w porządku.
- Nie masz pojęcia...- odparła przeczesując włosy palcami- Przyjechałaś samochodem?
- Tak. Jest na parkingu- wskazałam palcem za siebie i wzięłam od niej jeden z bagaży- Jak było?
- Możemy o tym porozmawiać w mieszkaniu?- poprosiła, ale ja nie miałam ochoty dłużej czekać.
- Wolałabym nie- odpowiedziałam szczerze, a ona wywróciła oczami.
- Dobra, ale najpierw ja muszę się czegoś dowiedzieć- przytaknęłam oczekując jej pytania- Dalej jesteś zła na Blondynka?
Wzruszyłam ramionami i westchnęłam.
- Nie wiem. Trochę tak, trochę nie... Zależy od pory dnia- posłałam jej oczko, a ona pokręciła z politowaniem głową.
- Trafił Ci się taki fajny chłopak, a Ty obrażasz się o byle co...
- Dla mnie to nie jest byle co- zaznaczyłam- Poza tym od kiedy go tak lubisz?
- Nie powiedziałam, że go lubię- poprawiła mnie- Po prostu zdążyłam go trochę poznać przez ten czas kiedy byliśmy w Szwecji i uważam, że nie masz powodów aby się na niego gniewać. On naprawdę się tym przejął.
- Rozmawiałaś z nim?!
- Trochę. Raczej nie jesteśmy na etapie gdzie przychodzi do mnie i mi się zwierza. Tak naprawdę nie musiałam z nim rozmawiać. To po nim widać. 
 Przez chwilę zastanawiałam się nad jej słowami i nie pozostawało mi nic innego jak stwierdzić, że ma rację. Przez cały czas kiedy się nie widzieliśmy codziennie do mnie pisał, dzwonił, pytał jak się mam i czy wszystko w porządku. Jeszcze żaden chłopak się tak mną nie przejmował. Muszę z nim porozmawiać. W cztery oczy. Natychmiast. 
- Ty już wiesz swoje to teraz moja kolej. Jak się czujesz po zerwaniu z Tomkiem?
Przyjaciółka przez chwilę nie odezwała się ani słowem, a ja obserwowałam każdy jej ruch, aby upewnić się czy jest ze mną szczera.
- Dobrze. Naprawdę- dodała, chcąc przekonać mnie o prawdziwości tych słów- W końcu zdałam sobie sprawę, że nie łączy nas nic więcej niż przyjaźń. 
- Już dawno Ci to mówiłam...- wytknęłam jej.
- Wiem- przyznała- Przepraszam, że Cię nie słuchałam i cięgle zaprzeczałam. 
- Wybaczam Ci- puściłam do niej oczko, a ona lekko się uśmiechnęła po raz kolejny kręcąc młynka oczami.
- Dziękuję łaskawco!
- Ależ nie ma za co!- szturchnęłam ją ramieniem, a ona zrobiła to samo. Czas na zdecydowanie bardziej drażliwy i trudniejszy temat.
- A jak Ci się udało przeżyć dwadzieścia cztery godziny na dobę w obecności Harry'ego?
- Co Ci powiedział Savan?- wbiła we mnie swoje zielone tęczówki i czekała aż przyznam się do winy wydając przy okazji jej brata.
- Skąd wiesz, że...
- Słyszałam jak z Tobą rozmawiał- wyjaśniła- Powinien lepiej sprawdzać czy na pewno śpię gdy ma zamiar mnie obgadywać.
- Daj spokój! On się o Ciebie martwi- broniłam go, ale moje argumenty nie były dla niej wystarczające.
- Nie potrzebuję jego ochrony. Sam wpakował mnie w to gówno, a teraz wielce chce mnie bronić?!
- Kaśka!- zatrzymałam się przy samochodzie i zatrzasnęłam jej drzwi kiedy próbowała je otworzyć- Przestań! Gdyby wiedział, że to się tak potoczy w życiu by Ci nie zaproponował współpracy z One Direction!
- Teraz już za późno!- weszła do środka i z hukiem zatrzasnęła drzwi. Obeszłam auto dookoła i wsiadłam z drugiej strony zajmując miejsce kierowcy.
- Nie jego wina, że działacie tak na siebie ze Styles'em. Lepiej mi opowiedz swoją wersję żebym mogła stanąć po Twojej stronie w tej sprawie.
- Słucham?- spojrzała na mnie unosząc do góry brwi- Masz zamiar bronić tego...
- Kogo?
- Tego...- wzięła głęboki oddech, po czym ze świstem wypuściła powietrze, a jej wyraz twarzy uległ nagłej zmianie. Co tu jest grane?- Nikogo. Nie będziemy o tym teraz rozmawiać.
- I tak mi powiesz- stwierdziłam, wiedząc, że mam rację.
- Później.
- Im wcześniej zaczniemy...
- Powiedziałam później!- podniosła głos, a ja prychnęłam pod nosem.
- Jak chcesz. I tak Cię to nie ominie.
  Kasia marudziła jeszcze coś pod nosem, ale przestałam jej słuchać. Odpaliłam silnik i ruszyłam zatłoczonymi ulicami Londynu do naszego mieszkania.

Mieszkanie Kasi i Gaby


       Jak ja nienawidzę się z nią kłócić! Zaraz po tym jak dotarłyśmy pod naszą kamienicę, Gaba oznajmiła mi, że jedzie do Nialla i będzie późno wieczorem. Bez słowa wyszłam z samochodu, zaniosłam swoje rzeczy na górę i położyłam się w salonie puszczając głośno muzykę. Próbowałam skupić się na tym co powinnam teraz zrobić. Chciałam wymyślić jakiś plan jak ją przeprosić za to, że na nią nawrzeszczałam, jednocześnie zastanawiając się co zrobię Savanowi jak tylko wróci do domu, ale oczywiście moja głowa żyła własnym życiem i zdecydowała, że to ktoś inny będzie głównym bohaterem moich rozterek.
  Styles. To imię nie opuszczało moich myśli nawet na sekundę. Gdy już wydawało mi się, że się od niego uwolniłam, każdy temat jakimś cudem sprowadzał się do jego osoby. Było to tak irytujące i natarczywe, że nawet głośne rockowe brzmienie nie potrafiło mi pomóc. Po godzinie sąsiedzi zaczęli się skarżyć, więc musiałam znaleźć sobie inną metodę na wyrzucenie go z mojej głowy. Tamta i tak nie działała. Podejmowałam się najróżniejszych czynności łącznie z tym, że zaczęłam sprzątać, ale nawet to na nic się nie zdało. Ostatecznie zmęczona walką z samą sobą, zrobiłam sobie kubek zielonej herbaty i kładąc się na łóżku w swoim pokoju postanowiłam spróbować zmierzyć się z moim wrogiem. Tylko od czego by tu zacząć? 
  Wpatrywałam się w sufit i próbowałam wszystko sobie jakoś poukładać. Z jednej strony żywiłam do niego wielki żal za to co wydarzyło się w Sztokholmie, z zaś byłam przerażona tym jak szybko mnie rozgryzł, a z trzeciej... No właśnie. Tu był pies pogrzebany. Nie potrafiłam zdefiniować tego co czuję z tej cholernej trzeciej strony. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam problemu z określeniem swoich emocji, a już na pewno nie aż tak wielkiego. Nawet gdy myśląc o nim zamieniałam swoje uczucia w melodię i przelewałem je na kartkę papieru, za każdym razem były one inne i trudne do jednoznacznego odgadnięcia. Nie podobało mi się to. Nienawidzę żyć w niepewności, a ten rodzaj był najgorszym z możliwych. Nie ma nic gorszego niż niemożność nazwania i odkrycia tego co kryje się w głębi naszego serca. Do tej pory uważałam, że jestem w tym tak samo dobra jak w tworzeniu piosenek, ale odkąd go poznałam nie jestem już tego taka pewna...
  Po pewnym czasie postanowiła zająć się tym tematem z nieco innej perspektywy. Próbowałam postawić się na jego miejscu. Co jeśli rzeczywiście czuje do mnie więcej niż mi się wydaje? Przecież to niemożliwe... Gdy trzymaliśmy się za ręce, powiedział, że to nic takiego. Już kiedyś gdy ja odczuwałam te dziwne dreszcze i mrowienie tam gdzie mnie dotkał, on stwierdził, że dla niego to nic nie znaczy. Skoro tak, to po co mówił mi, że zależy mu na moim szczęściu, wspierał po tym jak przyłapałam swojego chłopaka na zdradzie i obiecuje, że będzie najlepszym błędem mojego życia?
  Moje rozterki przerwało pukanie do drzwi. Pomimo donośnego "proszę" osoba stojąca na korytarzu nie zdecydowała się ich otworzyć. Z grymasem na twarzy wstałam z łózka i zrobiłam to za nią. Moim oczom ukazała się Gaba, która nerwowo przygryzała wargę i bawiła się końcem swojego szalika.
- Co się stało? Czemu stoisz w kurtce i nie wchodzisz do środka?
- Ponieważ istnieje możliwość, że zaraz wykopiesz mnie z mieszkania na zbity pysk- odpowiedziała, a ja spojrzałam na nią zaskoczona jej słowami.
- Czemu niby miałabym to zrobić?- spytałam, opierając się o futrynę.
- Bo...- zaczęła, nie wiedząc jak skończyć. Typowe.
- Mów o co chodzi i miejmy to już za sobą- machnęłam ręką aby kontynuowała. Przyjaciółka nabrała powietrza i na jednym wdechu powiedziała coś, za co miałam ochotę wykopać ja z mieszkania na zbity pysk. Jak ona mnie dobrze zna...
- Jest mały problem... Mianowicie podczas waszego pobytu w Szwecji zalało dom chłopaków i biedni nie mają się teraz gdzie podziać, więc...- urwała na chwilę i z zaciśniętymi powiekami na swoje nieszczęście zdecydowała się dokończyć to zdanie- Zaproponowałam im, żeby zatrzymali się u nas- uniosła do góry ręce jakby chciała obronić się przed ciosem.
  Zamurowało mnie. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Po dłuższej chwili dotarło do mnie to co usłyszałam i kompletnie straciłam nad sobą kontrolę.
- Że co zrobiłaś?! Czyś Ty oszalała?!- spojrzałam na nią jak na wariatkę- Przepraszam za słowa, ale chyba Cię pojebało...
- Wiedziałam, że tak zareagujesz...- odparła, opuszczając dłonie.
- I pomimo tego powiedziałaś, że mogą u nas zostać?!
- Myślałam, że...- wolne żarty!
- Słucham?! Kpisz sobie ze mnie! Ty w ogóle nie myślałaś kiedy wpadłaś na ten idiotyczny pomysł!- wyrzuciłam do góry ręce i minęłam ją idąc w stronę kuchni. 
- Ale oni nie mają się gdzie zatrzymać. Mają spać na dworze? Jest zima!
- Serio?! Tylko takie argumenty sobie przygotowałaś? Nie rozśmieszaj mnie...- prychnęłam pod nosem wyjmując z lodówki butelkę wody- Mogą nocować u Paula.
- Nie ma go.
- Nie kłam- zagroziłam jej- Widziałam go dzisiaj na lotnisku jak odbierał tą piątkę małpiszonów.
- Odebrał ich, ale zaraz potem wyjechał gdzieś z rodziną. Podobno wysłał Ci maila czy coś z tą informacją.
Nie spuszczając z niej wzroku, wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i sprawdziłam swoją skrzynkę. Cholera! Faktycznie mam od niego wiadomość.
- Ok, ale dalej mają inny wybór. Niech zadzwonią do Cowella.
- Jest na Hawajach.
- Żartujesz sobie, prawda?- spojrzałam na nią z niedowierzaniem, ale nie wyglądała jakby było jej do śmiechu- W takim razie mogą zatrzymać się u Any. Na pewno im pozwoli- zaczęłam szukać jej numeru, ale nie musiałam się trudzić z jego znalezieniem.
- Nie kłopocz się. Już do niej dzwoniłam. Jej też nie ma. Pojechała ze swoją klasą na jakąś wycieczkę szkolną- oznajmiła- Pomyślałam nawet o Edzie, ale on z kolei jest trasie radiowej promującej jego album.
  Czy ja naprawdę aż tak nagrzeszyłam, że spotykają mnie w życiu same nieszczęścia? Co ja Ci Boże takiego zrobiłam?! Jestem aż tak złą osobą? Serio? Albo w sumie lepiej nie odpowiadaj... 
- Gaba, mówię to po raz ostatni- uniosłam palec do góry- One Direction u nas nie zostanie. 
- Ale...
- Powiedziałam NIE!- krzyknęłam zdecydowanie za głośno gdyż przyjaciółka aż się wzdrygnęła.
- Nie krzycz tak! Jeszcze pomyślą, że chcesz mi coś zrobić i zadzwonią po policję.
- Chcesz mi powiedzieć, że...- pokręciłam z niedowierzaniem głową- Nie zrobiłaś tego...
- Kaśka, zanim cokolwiek zrobisz wysłuchaj mnie...- niemal błagała, ale ja nie miałam ochoty poświęcać jej więcej uwagi. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi wejściowych i otworzyłam je na oścież. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. W holu stało pięciu chłopaków z kilkoma torbami. Na twarzach niektórych z nich malowało się przerażenie zapewne wywołane moimi krzykami, inni głupio się uśmiechali, a mój ulubieniec stał z głową spuszczoną w dół i nawet nie podniósł na mnie wzroku. Obróciłam się na pięcie, czując że przyjaciółka stoi za moimi plecami. Krew się we mnie gotowała, a ciśnienie podskoczyło do zdecydowanie zbyt wysokiej wartości. Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzając jedną z nich w drewnianą powłokę krzyknęłam.
- Czy Ciebie już do reszty pojebało?!

6 października 2013

28

Szwecja, Sztokholm, Hotel Grand

       Mój jak mniemam wspaniały sen, gdyż nie jestem w stanie sobie przypomnieć do końca jaki obraz jeszcze przed chwilą zaprzątał moją głowę, przerwał ktoś szamoczący się po pokoju. 
- Cholera!- usłyszałem pojedyncze, obce słowo, którego zdążyłem się nauczyć w ciągu ostatnich kilku lat. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał czwartą trzydzieści siedem. 
- Co Ty robisz? Wiesz która jest godzina?- jęknąłem unosząc się na łokciach aby lepiej widzieć dziewczynę biegającą w tę i z powrotem z jednym butem w ręce. 
- Wiem. Idź spać- krótki rozkaz i kolejne uderzenie się Kasi o otwartą szafę połączone z kolejnym przekleństwem. 
- Gdzie się wybierasz o tak wczesnej porze?
- Popracować- odparła szeptem, po czym dodała nieco głośniej- Czy ja Ci czasami nie kazałam iść dalej spać?- spytała kładąc dłonie na biodrach- Nie chciałbyś skończyć swojego cudownego snu o Anie idącej do ołtarza, na którego końcu stoi niesamowity szczęściarz czyli Ty?- uniosła pytająco do góry brwi, a ja otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.
- Skąd wiesz co mi się śniło skoro nawet ja tego nie pamiętam?!
- Jestem czarownicą- zauważyłem jak mruga do mnie okiem pomimo panującego półmroku- A tak na serio to przestań gadać przez sen bo przez to się obudziłam i dopadła mnie ta cholerna wena!
- Czyli jedziesz do studia?- wywnioskowałem. Nie sądziłem, że będę w stanie o tej godzinie logicznie myśleć. 
- Sherlock się znalazł... A może Ty też jesteś czarownikiem? Mówiłam Ci, że na pewno jesteśmy spokrewnieni!- klasnęła w dłonie i rzuciła się na mnie mocno przytulając- Mój zaginiony braciszek!
- Kaśka złaź!- odsunąłem ją od siebie- Możesz mi wyjaśnić po co wychodzisz tak wcześnie? Jesteśmy umówieni z Max'em dopiero na dziesiątą. 
- Jak już mówiłam dopadła mnie wena...
- Moim zdaniem to trzyma Cię od wczoraj- wtrąciłem się- Dopiero po dwunastej zawlokłem Cię do łóżka, a i tak pomimo tego, że byłaś nieprzytomna nie chciałaś puścić swojego notesu. 
- Możesz mi nie przerywać?- uniosłem ręce do góry i czekałem na drugi powód zdecydowanie zbyt wczesnego wyjścia. I wcale nie chodziło o to, że się przez nią obudziłem...
- Mam dzisiaj z Martinem spotkanie z kolejną potencjalną osobą, która jak to ktoś stwierdził zawładnie światem muzycznego show biznesu i mam ją przetestować i sprawdzić czy faktycznie tak będzie żeby wytwórnia mogła zarobić na niej grube miliony.- jej mina gdy wypowiadała ostatnie słowa była naprawdę zabawna. Kasia nienawidzi gdy ktoś przedstawiając jej nowo odkrytego artystę używa sformułowań typu "gwiazda", "show biznes", a przede wszystkim "kupa kasy" i wszelkie synonimy tych słów i zwrotów. Jako jedna z niewielu nie przejmuje się stroną materialną swojej pracy, a zwraca szczególną uwagę na część czysto artystyczną. Dlatego też jest tak szanowana nawet przez tych, którzy jej nie znają i nigdy nie widzieli. Uważana za chodzącą legendę wyrobiła sobie taką markę o jakiej każdy kompozytor marzy aby uzyskać. 
- W takim razie rozumiem czemu się tak wystroiłaś- zmierzyłem ją wzrokiem od góry do dołu, oglądając jej strój.
- Wcale się nie wystroiłam. Ubrałam się adekwatnie do sytuacji czyli spotkania czysto biznesowego.- spojrzała w lustro poprawiając rękawy czarnej marynarki. 
- Oczywiście- uśmiechnąłem się ciepło i usiadłem na łóżku- Kasia...
- Hm?- odwróciła się w moją stronę. Widząc mój jak sądzę zatroskany wyraz twarzy od razu się spięła i zaczęła przecząco kręcić głową- Nie. Nie ma mowy. Nie będziemy rozmawiać na temat tego co się wczoraj stało.
- Ale...- wstałem i zacząłem iść w jej kierunku.
- Savan...- ostrzegła mnie unosząc palec wskazujący do góry, ale nie mogłem tego tak zostawić. 
- Martwię się...- powiedziałem smutno i złapałem jej dłoń- Obiecuję, że nie będę o nic pytać. Chcę tylko wiedzieć czy wszystko jest w porządku.
- Tak- odpowiedziała szybko nawet na mnie nie patrząc. 
- Kłamiesz.
- To po co się pytasz skoro wiesz jak jest?
Przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w silnym uścisku. Kasia schowała twarz w mojej klatce piersiowej, a ja złożyłem kilka krótkich pocałunków na czubku jej głowy. Trzymając ją w ramionach zastanawiałem się jak ochronić ją przed złem tego paskudnego świata. Nie mogę uwierzyć, że po tym co ją spotkało los dalej rzuca jej kłody pod nogi, nie dając ani chwili wytchnienia i czasu na to aby choć odrobinę nacieszyć się życiem. Gdybym wiedział, że poznanie One Direction, a właściwie Harry'ego tak na nią wpłynie, prawdopodobnie nigdy bym się na to nie zdecydował. Oczywiście mogę wymienić kilka pozytywnych aspektów tej znajomości, ale niestety zdecydowanie więcej jest tych negatywnych.
Dziewczyna wyswobodziła się z moich objęć i po raz kolejny poprawiła marynarkę.
- Muszę już iść. Mam do nagrania kilka kawałów i chciałabym to zrobić zanim będę musiała wziąć udział w tym głupim spotkaniu...
- Jasne- uśmiechnąłem się do niej, a ona niezdarnie odwzajemniła mój gest. 
Pomogłem jej założyć kurtkę i naciągnąłem czapkę na głowę, co spotkało się z jawnym niezadowoleniem z jej strony. Znając życie i tak ściągnie ją zaraz po wyjściu z pokoju, ale dla własnego spokoju musiałem to zrobić. Poza tym lubię patrzeć jak marszczy nos gdy się denerwuje. To takie urocze! Choć ona nie podziela mojego zdania. 
 Po wyjściu Kasi, położyłem się z powrotem na łóżku i tępo patrząc się w sufit zastanawiałem się co dalej. Wiem, że nie zerwie kontraktu z chłopakami i na pewno nie wpłynie to na jakoś jej dzieł, które im przekaże, ale nie to mnie najbardziej martwiło. Co będzie dalej gdy ich drogi się rozejdą? Co zrobi? Zamknie się w domu i będzie tylko komponować przesyłając materiały przez internet? Naprawdę nie chcę tego przyznać, ale jak poradzi sobie bez Tomka, który był na jej każde skinienie? Ma Gabę, ale jak już dążyłem się przekonać to nie zawsze wystarcza. Musi znaleźć kogoś komu zaufa w sposób inny niż mi czy swojej najlepszej przyjaciółce. Jeszcze niedawno powiedziałbym, że idealnym kandydatem byłby Harry, ale teraz... Nie jestem już pewien niczego. 

       Określenie rodzaju atmosfery jaka panowała dzisiaj przy śniadaniu sprawiłoby problem nawet największym znawcom tej sztuki o ile taka istnieje. Ciężko ją nazwać napiętą gdyż do tej kategorii mógłbym zaliczyć jedynie zachowanie Liama, który nerwowo bawił się swoim jedzeniem na talerzu, nie będąc w stanie nic przełknąć. Savan, Zayn i Niall zachowywali się tak jak gdyby nigdy nic, a Harry był irytująco nijaki. Siedział na krzesełku i tępo patrzył się w bliżej nieokreślony punkt, a z jego wyrazu twarzy nie dało się nic wyczytać. Ja z kolei chyba jako jedyny główkowałem nad tym jak przekonać Kate, że ten kręcony pajac, który nie umie trzymać języka za zębami zasługuje na kolejną już szansę i wybaczenie. Mam nadzieję, że dalej mu na tym zależy bo jak nie to naprawdę mocno mu przywalę. 
- Gdzie Kate?- odważyłem się zacząć rozmowę przy okazji poruszając temat, którego każdy (oprócz mnie) pragnął ominąć. Czekałem na odpowiedź Kotechy, który nie podnosząc wzroku znad swojej filiżanki z kawą burknął, że pojechała wcześnie do studia. Denerwowało mnie ich zachowanie. Powinni teraz siedzieć i razem ze mną wymyślać plan przeprosin NASZEJ (nie tylko Harry'ego) tekściarki, a oni siedzą i nie robią zupełnie nic.
- Jak myślicie...- odezwałem się po chwili do tej bandy, która boi się jednej nastolatki- Lepiej samemu przygotować jedzenie na dzisiejszy wieczór filmowy czy może powinniśmy coś zamówić?
- Jaki wieczór?- spytał Liam. A to podobno on jest tym, który wszystko pamięta.
- W ramach prezentu urodzinowego obiecałem Kate przygotować dla niej maraton horrorów i ustaliliśmy, że będzie to podczas naszego pobytu w Szwecji, gdzie jakby ktoś nie zauważył, aktualnie się znajdujemy- sarkastycznie uśmiechnąłem się do nich, a Zayn wywrócił oczami.
- Nie sądzę żeby to był dobry pomysł Louis...- wyraził swoją opinię Payne za co miałem ochotę mu rąbnąć. Zero optymizmu. Zero. 
- A to niby czemu? Kto nie lubi posiedzieć wieczorem i obejrzeć kilku dobrych filmów?
- Nie w tym tkwi problem- wtrącił się Malik- Naprawdę sądzisz, że Kate zechce przyjść, usiąść z nami i obejrzeć jakiś beznadziejny horror po wczorajszej akcji? Jeśli tak to chyba zwariowałeś... 
- W takim razie możecie wysłać mnie do psychiatryka- oparłem się oburzony o oparcie krzesła i założyłem ręce na piersi.
- Nie obrażaj się Lou- poklepał mnie po ramieniu Niall- Chociaż bardzo bym chciał żebyśmy spędzili z nią trochę czasu, to mogę się założyć, że do tego nie dojdzie. 
- A Ty co o tym sądzisz Savan?- zrzuciłem dłoń Horana i skupiłem się na mężczyźnie, który słysząc swoje imię na chwilę zamarł. 
- Sam nie wiem...- odparł, a mnie nie zadowoliła jego odpowiedź. Na szczęście po chwili kontynuował- Po tym co się wczoraj stało nie sądziłem, że będę jeszcze kiedykolwiek miał okazję zjeść z Harry'm śniadanie, a tu taka niespodzianka!- wskazał na Loczka ręką, a ten flegmatycznie podniósł do góry głowę żeby zobaczyć co się dzieje- Jak chcesz możesz spróbować...- wzruszył ramionami i upił kolejny łyk kawy. 
- Nie- usłyszałem ochrypły głos. Odwróciłem głowę w stronę Styles'a.
- Co powiedziałeś?- nachyliłem się w jego kierunku, a on łaskawie raczył na mnie spojrzeć. 
- Nie zaprosisz jej do nas wieczorem- powtórzył ze stoickim spokojem, a ja prychnąłem na niego.
- Oczywiście, że zaproszę!
Hazza niespodziewanie wstał z miejsca, głośno odsuwając krzesło i pociągnął mnie za rękę przez co byłem zmuszony zrobić to samo. Pomimo mojego oporu udało mu się mnie wywlec z hotelowej restauracji i zaciągnąć na klatkę schodową, której nikt nie używał do póki działały windy. 
- Weź mnie puść!- wyrwałem mu swoje ramię i potarłem je dłonią- O co Ci chodzi?!
- Nie udawaj głupszego niż jesteś Tomlinson!- krzyknął, jednocześnie grożąc mi palcem- Po co to robisz?
- Co?- spytałem.
- Po co chcesz zorganizować ten cały maraton filmowy? Dobrze wiesz, że jej na tym nie zależy.
- Po to żebyś mógł naprawić po raz kolejny to co spieprzyłeś!
- Nie mam zamiaru nic naprawiać- odparł mierząc mnie lodowatym spojrzeniem.
- To co zamierzasz niby zrobić?- oparłem się o poręcz schodów i czekałem, aż przedstawi mi swój plan działania. Jak się okazało był on bardzo krótki.
- Nic.
- Nic?- powtórzyłem, wytrzeszczając oczy.
- Tak. To nie ma sensu Louis. Po tym co wczoraj powiedziałem nie ma szans żeby wybaczyła mi i dała kolejną szansę nawet za milion lat, choćbym nie wiem co dla niej zrobił i obiecał- przylgną plecami do ściany za nim i zamknął oczy.
- Nie sądzisz, że warto byłoby chociaż spróbować?
- Po co? Nawet gdyby jakaś nadprzyrodzona siła sprawiła, że by mi wybaczyła choć na to nie zasługuję to i tak prędzej czy później znowu bym to spieprzył. 
- Zawsze mógłbyś spróbować jeszcze raz to naprawić- stwierdziłem, sam chyba w to do końca nie wierząc.
- Za dużo razy się na mnie zawiodła pomimo tego, że obiecałem się poprawić. Nie potrzebny jej kolejny zawód. Nie chcę żeby znowu żałowała, że spróbowała mi zaufać- usiadł na posadzce i przeczesał włosy dłońmi. Przyglądałem mu się przez chwilę po czym dołączyłem do niego.
- Ty naprawdę tego nie chcesz... powiedziałem bardziej do siebie niż do niego. Przyjaciel pokręcił lekko głową- Unikasz nawet wypowiadania jej imienia- zwróciłem mu uwagę, a on zacisnął powieki.
- A Ty naprawdę chcesz zorganizować ten maraton- szepnął ledwo słyszalnie.
- To już nie ma znaczenia...- machnąłem ręką.
- Oczywiście, że ma. Nie po to siedziałeś całą noc przed wyjazdem i wybierałeś spośród kilkudziesięciu filmów, które mamy w swojej kolekcji te najlepsze- uśmiechnął się do mnie słabo- Zaproś ją.
- Co?- spojrzałem na niego zaskoczony.
- Słyszałeś.
Przyglądałem mu się przez chwilę, próbując rozgryźć czy nie robi sobie ze mnie żartów. Jego powaga wskazywała na to, że mówi całkiem poważnie.
- Jesteś pewien, że dasz radę wysiedzieć z nią w jednym pokoju kilka godzin nie będąc do tego zmuszonym pracą?
- A kto powiedział, że tam będę?

Szwecja, Sztokholm, studio nagraniowe

       Gdy dotarliśmy do studia spodziewałem się usłyszeć przed wejściem, że mamy się odpowiednio zachowywać, a najlepiej w ogóle nie odzywać żeby tylko nie pogorszyć swojej sytuacji. Byłem również zdziwiony, że jeszcze nie otrzymaliśmy telefonu od Paula, który informuje nas, że nasza kariera legła w gruzach przez ostatni wyskok Harry'ego. Wczoraj byłem strasznie na niego wkurzony żeby nie powiedzieć brzydziej, ale jednocześnie muszę przyznać, że moim zdaniem miał trochę racji co do Kate. Niemniej jednak powinien się pohamować. Nie dość, że co prawda, niecałe dwa miesiące, ale jednak jest starsza to zdecydowanie ma więcej do powiedzenia w tym całym biznesie chociażby dlatego, że ma więcej doświadczenia. Mógł sobie darować wypowiadanie się na temat jej charakteru. Niech sobie żyje jak chce. Co nas to obchodzi? Niestety. Na to wygląda, że jego obchodzi. I to bardzo. 
  Weszliśmy do studia w którym pracowaliśmy przez cały pobyt w Sztokholmie. Jak się okazało była w nim już Kate. Ubrana w czarny, elegancki komplet składający się z dopasowanych spodni i idealnie skrojonej marynarki, który stanowił podstawę jej stroju. Całości dopełniała biała koszula i wysokie, skórzane kozaki. 
  Znacie powiedzenie "nie chwal dnia przed zachodem słońca"? Jeśli nie to to co dzieje się aktualnie, idealnie pokazuje o co w niej chodzi. Jak już wspominałem zdziwiło mnie to, że Higgins do nas jeszcze nie zadzwonił. Jak się okazało, zadzwonił. Tyle tylko, że nie do nas czy Savana, a do Kate. Kurwa.
- Ale o co Ci chodzi Paul?- tekściarka siedziała w fotelu z jedną nogą założoną na drugą i bawiła się długopisem, co jakiś czas notując coś w swoim zeszycie- Kto Ci tak powiedział? Max? Daj spokój...- machnęła ręką choć nie mógł tego zobaczyć. 
Po chwili zauważyła naszą obecność i ruchem ręki pokazała nam żebyśmy usiedli po czym wróciła wzrokiem na swoje kolana. Ciekawe o czym rozmawiają...
- Naprawdę nic wielkiego się nie stało. Tak. Martin jest po prostu przewrażliwiony- akurat w tym momencie do środka wszedł Max. Zerknęła na niego spode łba po czym ponownie coś zapisała- Posłuchaj...- poprawiła się na fotelu, odkładając notes na bok i wyjmując telefon spomiędzy ramienia, a ucha przekładając go do ręki- Naprawdę nic strasznego się nie wydarzyło. To była kolejna, nic nie znacząca kłótnia pomiędzy mną a Styles'em. Max nigdy ie widział nas podczas takiej sprzeczki, więc pewnie dlatego się przejął. Tak. Nie. Oczywiście, że nie zerwę kontraktu! Za kogo mnie masz? Nie. Mogę powiedzieć, że są na ukończeniu... Myślę, że około tygodnia, ewentualnie kilka dni dłużej, ale nie sądzę, żebym była potrzebna przy nagrywaniu tego utworu. Nie ja jestem jego autorką. Załatwię to i się z Tobą skontaktuję. Dobrze. Udanej końcówki urlopu. Żegnam. 
Kate odłożyła telefon na stół i zmierzyła Maxa zabójczym spojrzeniem. 
- Ale z Ciebie kabel Martin!- rzuciła w niego zgniecioną kartką papieru, która leżała przed nią i pokręciła z niedowierzaniem głową. 
- Przykro mi, ale gdy ich menadżer zadzwonił do mnie wczoraj wieczorem nie wiedziałem co mam powiedzieć- bronił się- Próbowałem udawać, że nic się nie stało, ale nie jestem aż takim dobrym kłamcą jak Ty.
- To ma być komplement czy obelga?
- Teraz chcesz kłócić się ze mną?
- Tylko zapytałam...- dziewczyna podniosła ręce w geście obronnym i wstała ze swoje miejsca- Idziemy na to spotkanie?
- Tak właściwie...- Martin przejechał dłonią po karku, a Kate wywróciła oczami.
- Co znowu? 
- Przyjdzie tutaj.
Kate popatrzyła nie niego z niedowierzaniem po czym tajemniczo się uśmiechnęła. Spojrzałem na chłopaków chcąc sprawdzić czy może oni rozumieją o co chodzi tej dwójce, jednak sądząc po ich minach nie mieli bladego pojęcia co się dzieje. Nialla nie interesowało nic poza chrupkami, których o dziwo jeszcze nie zjadł, Louis od śniadania zastanawia się jak zorganizować ten cały seans, a Harry dalej się nie odzywa. Dopiero Liam postanowił dowiedzieć się co jest grane.
- Mógłbym się o coś zapytać?- zaczął niepewnie, sprawdzając czy w ogóle ma prawo brać udział w tej konwersacji- Kto ma tu przyjść?
Delikatny uśmiech brunetki nie schodził jej z twarzy. Już utworzyła usta żeby wszystko wyjaśnić gdy rozległo się pukanie do drzwi. 
  Do środka weszła wysoka kobieta o długich, rudych włosach i lekko piegowatej cerze, która dodawała jej uroku. Ubrana była tak jak Kate z tym wyjątkiem, że jej nogi opinała ołówkowa spódnica, a zamiast czerni postawiła na biel. Wyglądała na starszą od nas. Mogła mieć około dwudziestu pięciu lat. Wszyscy skanowaliśmy jej ciało wzrokiem co musiała zauważyć gdyż triumfalnie się uśmiechnęła i wypięła pierś mocniej do przodu. Wow...
- Dzień dobry Panno Marin- nasza tekściarka podała drugiej kobiecie rękę- Dawno się nie widziałyśmy...
- Owszem- odparła tak samo poważnym tonem jak jej młodsza koleżanka. O ile można je nazwać koleżankami- Było to tak dawno, że najwidoczniej zapomniałaś moją prośbę o to abyś zwracała się do mnie Laura- zwróciła jej uwagę niezadowolona. Widocznie nie tylko nas irytuje gdy Kate zwraca się do kogoś per Pan/Pani.
- Och wybacz!- teatralnie położyła dłoń na sercu i popukała się w głowę. Na sto procent się nie lubią.
- Nic się nie stało moja droga- Laura uśmiechnęła się do niej sztucznie, za to na twarzy Kate pojawiło się nieme zadowolenie. Jeden zero dla nas! To znaczy dla Kate...
- Mam nadzieję, że nie będzie Ci przeszkadzać obecność tych oto młodych mężczyzn?- wskazała na mnie i chłopaków ruchem ręki- Mamy dzisiaj dużo pracy, więc wolałabym żeby od razu byli na miejscu gdy skończymy nasze spotkanie. Poza tym myślę, że to będzie dla nich dobra lekcja jak niedługo będzie wyglądać biznesowa część ich nowego życia- wyjaśniła jej, a kobieta pokręciła przecząco głową.
- Oczywiście, że nie- zgodziła się- Mogę wiedzieć kim są?
- To zespół One Direction- wtrącił się Savan za co dostał mrożące krew w żyłach spojrzenie od swojej siostry i od razu umilkł. Ta walka należy tylko do pań.
- Dokładnie- potwierdziła jego słowa- Byli uczestnikami ostatniej edycji brytyjskiego X Factora.
- Wygrali?
- Nie- przyznała szczerze- Ale to nie oznacza, że nie brakuje im talentu. 
Laura musiała wkroczyć na dość niebezpieczny grunt gdyż brunetka nieco się spięła i założyła ręce na piersi. 
- Nawet gdy ktoś jest utalentowany nie zawsze jest w stanie skłonić Cię do współpracy...- zwróciła jej uwagę rudowłosa- Co jest zatem takiego w tej piątce? 
Dziewczyna zerknęła na nas przez ramię przypatrując się każdemu z nas z osobna zatrzymując swój wzrok nieco dłużej na Harry'm po czym z powrotem zwróciła się w kierunku swojej przeciwniczki.
- Są wyjątkowi. Zresztą przekonasz się o tym jak wydadzą swój pierwszy album.
- Myślałam, że nie pracujesz z debiutantami...
Czyżby jeden- jeden?
- A ja myślałam, że zadajesz się tylko z porządnymi "artystami"- zrobiła cudzysłów, akcentując ostatnie słowo, na co Marin zmarszczyła czoło. Dwa do zera!
- Możemy przejść do sedna?- zapytał poddenerwowany rudzielec.
- Ależ oczywiście!
Obydwie Panie usiadły naprzeciwko siebie zupełnie tak, jakby miały zaraz zacząć siłować się na rękę. Niall nachylił się do mnie i Liama.
- Jak myślicie? Która pierwsza wybiegnie z płaczem?- wyszczerzył się głupio, a ja zaśmiałem się pod nosem, za to Li wywrócił oczami- Robimy zakład? 
- O co się zakładacie?- dołączył do naszej cichej rozmowy Louis.
- O to która z nich pierwsza podporządkuje się drugiej- wskazałem ruchem głowy na kobiety siedzące przed nami.
- Ciężki wybór... Wydają się do siebie podobne jeśli chodzi o podejście do biznesu, nie?- zaczął je porównywać Payne.
- Gdyby nie to, że jedna jest ubrana na czarno, a druga na biało mógłbym je ze sobą pomylić- stwierdził Tommo.
- Serio?- zdziwił się Horan- Od razu widać, że Kate ma nad nią przewagę pomimo tego, że jest młodsza.
- No nie wiem...
- To co? Zakładamy się czy nie?- szepnął konspiracyjnie blondyn. 
- Ja stawiam na tą całą Laurę- odezwał się Liam.
- Ja też- dołączył do niego Lou.
- Idioci. Oczywiście, że wygra Kate!- odparł pewny siebie Niall- Malik?- spojrzałem ostatni raz na dziewczyny i oddałem głos na G.
- A Ty Harry?- przyjaciel klepnął go w ramię, ale ten nie zareagował. Machnęliśmy na niego ręką i wróciliśmy do obserwacji walki wszechczasów. Mam nadzieję, że będzie gorąco!  

       Po godzinie i odsłuchaniu kilku nagrań, które Laura przyniosła dla Kate panie dalej toczyły zacięty bój. W sumie to Ruda Małpa, jak ochrzcił ją Horan, za wszelką cenę starała się przekonać kompozytorkę do tego, aby dała szansę jakiejś Ashley i spotkała się z nią na żywo, ale ona po wykładzie na temat przeróbki piosenek, które według niej zostały praktycznie w stu procentach przerobione, aby głos owej Ashley brzmiał znośnie pozostawała nieugięta. 
- Wcale nie używaliśmy obróbki komputerowej. To są wersje akustyczne!- warknęła na nią Panna Marin, która zaczynała tracić nad sobą kontrolę.
- Nie rób ze mnie idiotki- brunetka ciężko westchnęła pocierając palcami czoło. Ona również zaczynała się denerwować- Chcesz mi wmówić, że te basy, które słychać w tle zostały wydobyte tylko i wyłącznie ze zwykłej gitary akustycznej? Założę się, że gdybym wyciszyła wszystkie dźwięki oprócz wokalu tej dziewczyny brzmiałaby zupełnie inaczej...
- Dobrze!- wyrzuciła ręce do góry starsza kobieta- Faktycznie trochę pokombinowaliśmy żeby brzmiało to lepiej, ale to tylko i wyłącznie dlatego żebyś zgodziła się na podpisanie wstępnej umowy- przyznała się do winy, a Kate zaczęła się śmiać.
- Naprawdę uważasz, że kłamiąc zyskacie sobie moją przychylność i sprawicie, że zainteresuje się waszą propozycją?- spojrzała na nią jak na wariatkę- Wybacz, ale nie bawię się już w zamieniania w złoto wszystkiego co mi podstawią pod nos. Za ciężko pracowałam na pozycję, którą mam aktualnie. 
- Sodówka uderzyła Ci do głowy...- skomentowała jej wypowiedź pod nosem Laura, ale na jej nieszczęście kompozytorka to usłyszała. 
- Możliwe Panno Marin- odezwała się przez zaciśnięte zęby próbując opanować swój gniew- Skoro ma Pani taką opinię na mój temat, tym bardziej dziwię się, że w ogóle zdecydowała się Pani tu przyjść.
- Niestety, choć uważam Cię za jędzę muszę przyznać, że jesteś najlepsza w tym biznesie- odpowiedziała niechętnie kobieta.
- Jak miło usłyszeć taki komplement z Pani ust. Mam na myśli tą jędzę oczywiście...- odpowiedziała jej ze sztucznym uśmiechem- Skoro znamy już moje stanowisko w tej sprawie myślę, że możemy się pożegnać. Wybacz, ale mam dużo pracy z kimś kto o wiele bardziej na to zasługuje- wskazała skinieniem głowy w naszą stronę, a całą naszą piątkę zatkało. 
- Twoja hierarchia wartości najwyraźniej jest nieco zaburzona.
- Widocznie potwierdza się moje zdanie, że zupełnie nie zna się Pani na muzyce.
Laura nabrała wody w usta i bez słowa zaczęła zbierać swoje rzeczy. Kątem oka zauważyłem jak wraz ze swoim kalendarzem zabiera jedną z zgniecionych kartek Kate. Chciałem zwrócić jej uwagę, ale skoro brunetka uznała ją za śmieć pewnie nie było to nic ważnego. Poza tym bałem się wtrącić w ich rozmowę.
- Czyli nie podpiszesz tej umowy?- zapytała ostatni raz rudowłosa. 
- Może i angielski nie jest moim ojczystym językiem, ale wydaje mi się, że oznajmiłam to całkiem wyraźnie. W razie czego powtórzę. NIE.- podkreśliła ostatnie słowo wstając i odprowadzając Laurę do drzwi.
- Dobrze Ci radzę Kate, uważaj z kim zadzierasz i komu odmawiasz- powiedziała na koniec Marin, a brunetka zaczęła się jej uważnie przyglądać. 
- To ma być groźba?
- Oczywiście, że nie- odparła- Raczej ostrzeżenie. 
  Kompozytorka stała jeszcze przez chwilę w miejscu po tym jak kobieta, której zdecydowanie nie darzy sympatią opuściła studio. Przeczesała dłonią swoje bujne loki przygryzając przy tym wargę i szepcząc coś pod nosem. Podeszła do fotela na którym wcześniej siedziała, zdjęła marynarkę i rzuciła ją na nie. Rozpięła guziki przy rękawach swojej koszuli i podciągnęła je do góry.
- Wszystko w porządku?- obok niej pojawił się Savan pomagając z drugim guzikiem.
- Nie teraz- szepnęła cicho, zdenerwowana i chwytając w biegu swój zeszyt znikła za drzwiami zostawiając nas w osłupieniu. Co to miało kurwa być?

       Teraz albo nigdy. Powtarzałem sobie te trzy słowa od dobrych dziesięciu minut stojąc przed drzwiami, za którymi według zebranych przeze mnie informacji znajduje się Kate. "A może wnioskujesz tak bo słyszysz jak śpiewa?" To też zdecydowanie ułatwia mi zadanie. 
  Po dziesięciokrotnym przeżegnaniu się i odmówieniu wszystkich modlitw jakie znam odważyłem się zapukać. Głos zza ściany ucichł, a po chwili drzwi uchyliły się na oścież. 
- Tak Louis?
- Moglibyśmy chwilę porozmawiać?
- Jasne- dziewczyna zrobiła mi przejście w drzwiach, a ja wszedłem do środka.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Poza kilkoma instrumentami i porozrzucanymi kartkami nie dostrzegłem nic interesującego. Co jak co, ale Kate wie jak narobić bałaganu w miejscu gdzie nie ma czym nabałaganić. Odwróciłem się w jej stronę, a ona stała oparta o ścianę.
- W czym mogę Ci pomóc?- zapytała odpychając się od niej nogą i sięgając po leżące na podłodze skrzypce. 
- Chciałem się zapytać... Co robisz dzisiaj wieczorem?- zacząłem, a dziewczyna za wszelką cenę starała się nie roześmiać.
- Zaprasza mnie Pan na randkę Panie Tomlinson?
- Co?- spojrzałem na nią zaskoczony- Nie! Oczywiście, że nie! To znaczy... Nie to żebym nie chciał... Nie to chciałem powiedzieć! Ugh!- plątałem się w tym co mówię, aż Kate w końcu nie wytrzymała.
- Spokojnie Louis...- poklepała moje ramie jednocześnie śmiejąc się ze mnie. Bardzo zabawne... "No. Bardzo!"- Wiem, że nie jestem w Twoim typie- puściła do mnie oczko i zaczęła bawić się gitarą.
- A co jeśli się mylisz?- zapytałem zaczepnie choć oboje dobrze wiedzieliśmy, że ma rację. 
- Pomimo tego, że jesteś najbardziej walnięty z was wszystkich, w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście...- zaznaczyła, a ja się uśmiechnąłem dając jej do zrozumienia, że wiem co ma na myśli- To gołym okiem widać, że nie pasujemy do siebie. Wracając do Twojego pytania to nie mam planów na dziś wieczór. Nie licząc pakowania oczywiście. W razie gdybyście zapomnieli to przypominam, że jutro wracamy do Anglii. 
- Tak, wiem- wywróciłem oczami. Naprawdę ma nas za takich nieogarniętych. "I powiedz mi, że nie ma racji" Może trochę ma. Ale tylko trochę!- W takim razie już masz, nie licząc pakowania.
- Doprawdy?
- Tak- odparłem pewny siebie- Przychodzisz do nas na obiecany przeze mnie maraton filmowy pod tytułem "Noc strachów"!
- Nie- odpowiedziała szybko.
- Nie przyjmuję odmowy. Jestem starszy i masz się mnie słuchać.
- Że co?- spojrzała na mnie rozbawiona, a ja przygryzłem wargę.
- No... Nie możesz odmówić, bo to miał być Twój prezent na urodziny, którego nie zdarzyłaś odebrać zanim... Pokłóciłaś się z Harry'm.
- Louis...
- Kate, proszę...- chwyciłem jej dłonie- To nasz ostatni wieczór tutaj, a później z tego co słyszałem nagramy szybko te dwa single i nasze drogi się rozejdą. Chcesz się pożegnać w taki sposób?
Dziewczyna przez chwilę siedziała nieruchomo wpatrując się we mnie. Jej zielone tęczówki przeszywały mnie na wskroś choć wiedziałem, że nie chciała we mnie wywołać dreszczy, które pojawiły się jak na zawołanie.
- Masz rację. Nie chcę- przyznała w końcu i spuściła wzrok, wzdychając.
- Właśnie- uśmiechnąłem się do niej ciepło- To jak? O ósmej?
- Naprawdę nie wiem czy to jest dobry pomysł...
- Jeśli martwisz się tym jak wytrzymacie ze Styles'em w jednym pokoju to nie masz się co przejmować. Nie będzie go- poinformowałem ją.
- Czemu?- czyżby była zawiedziona?
- Nie wiem. Powiedział, że nie będzie go dzisiaj wieczorem. Nie chciał mi zdradzić jakie ma plany.
- Ale...
Niestety Kate nie zdążyła dokończyć, ponieważ rozległo się pukanie do drzwi, a w progu stanął Liam, który najwyraźniej był zaskoczony naszym widokiem. Nie dziwię się. Powiedziałem wszystkim, że idę do sklepu.
- Yyy... Kate, Max prosi żebyś przyszła na chwilę do studia- przekazał jej wiadomość- Jeśli możesz oczywiście.
- Jasne- uśmiechnęła się do niego- Już idę- Odłożyła skrzypce i ruszyła za Payne'm.
- Hej, Kate!- krzyknąłem za nią- To jak? O ósmej?
Zgodziła się przytakując głową, po czym zniknęła mi z pola widzenia. 

- Co jest?- zwyciężczyni pojedynku weszła do studia, w którym na nią czekaliśmy- Znowu coś zepsuliście? 
- Ha. Ha. Ha- zaśmiał się ironicznie Kotecha pokazując jej język- Czy Ty myślisz, że jak Ciebie nie ma to wszystko musi pójść źle?
- Tak, jeżeli Ty tam jesteś- poklepała go po ramieniu i pocałowała w czubek głowy- Więc? Co dla mnie macie?
- Dostaliśmy demo piosenki o Kelly Clarkson i uważamy, że mogłaby się nadać dla One Direction- poinformował ją Max.
- Okej...- dziewczyna popatrzyła na niego z niezrozumieniem- W takim razie po co kazaliście Liamowi po mnie przyjść skoro uważacie, że się nadaje?
- Tak dla pewności.
- Aha. Jak coś będzie nie tak to zawsze można zwalić na biedną Kate, której łaskawie pozwoliliście podjąć ostateczną decyzję. Dzięki chłopaki!- prychnęła z udawanym oburzeniem, a jej braciszek poczochrał jej włosy, za co dostał kuśca w bok- Pokażcie co tam macie.
  Muzyka zaczęła wydobywać się z głośników, a Kate na początku nie wyglądała na zadowoloną. W trakcie drugiej zwrotki usiadła na środku studia, a nasz wzrok skupił się na niej. Co ona robi? Schowała twarz w dłoniach i cicho nuciła podobną melodię do tej, która wypełniała pomieszczenie. Nie wiedziałem czy mam się skupić na niej czy na muzyce. Ostatecznie postanowiłem skupić się na tym drugim. Jak dla mnie cała piosenka idealnie pasowałaby do Harry'ego. On z pewnością zadowoliłby się kłamstwem ze strony Kate byleby tylko móc sobie wmówić, że ma u niej jakieś szanse.
 Louis wybijał rytm jedną stopą, Zayn z kolei stukał palcami o oparcie krzesła. Niall, no cóż... On wyglądał tak, jak zwykle gdy udało się nam napisać kolejną piosenkę. Bałem się, że jeszcze trochę i eksploduje z tej radości. Harry postanowił pozostać w neutralnym nastroju przez co ciężko było powiedzieć jakie jest jego zdanie na temat tego utworu. Co do Savana i Maxa, Ci tak jak ja na początku wpatrywali się w pełnym skupieniu w Kate, a gdy piosenka dobiegła końca jakby nieco się nad nią nachylili aby usłyszeć co ma do powiedzenia. Niestety dziewczyna cały czas siedziała cicho, w tej samej pozycji, na środku studia. 
- I jak? Co sądzisz?- próbował wyciągnąć z niej informacje Martin. Dopiero po minucie Kate wstała z podłogi i sięgnąwszy po czystą kartkę i długopis zaczęła coś na niej notować. 
- To nie mnie powinieneś się o to pytać...- mruknęła pod nosem, skupiona na swoich zapiskach- Chłopaki?
Dziewczyna przyglądała się każdemu z nas i czekała aż wyrazimy swoją opinię. Owszem, to nie pierwszy raz kiedy zapytała nas o zdanie, ale tym razem było inaczej. Gdy prezentowała nam napisane przez siebie Gotta be you od początku wiedzieliśmy, że to będzie naprawdę dobre. W końcu Kate nie mogła napisać czegoś złego. Teraz mieliśmy ocenić utwór kogoś innego, a biorąc pod uwagę początkową reakcję kompozytorki nie przypadła jej do gustu. 
- Długo mam jeszcze czekać? Każdy z was musi mi powiedzieć co sądzi o tej piosence inaczej stąd nie wyjdziemy- zagroziła przez co poczułem się jak w szkole kiedy to nauczyciel nie wypuszcza swojej klasy dopóki nie odpowiedzą na jego pytanie- Ostrzegam, że odpowiedzi nie mogą się pokrywać, więc jeśli zdecydujecie się zabrać głos jako pierwsi jest mniejsze prawdopodobieństwo, że będziecie musieli bardziej zgłębiać tajniki tego utworu. Jeśli mogę tak to ująć...
- Myślę, że gdyby zamiast słowa "she" wstawilibyśmy "he" byłoby w porządku- zaproponował Niall, a Kate uśmiechnęła się pod nosem.
- Tak. Bardzo dobra uwaga Panie Horan- przyznała- Kto dalej? Może Louis?- wbiła w niego swoje spojrzenie.
- Hmm...- powiedzmy, że zaczął swoją wypowiedź, ale przerwał mu Zayn.
- Ja bym pokombinował trochę przy końcówce. 
- Mógłbyś jaśniej?- brunetka popatrzyła na niego z zaciekawieniem. 
- Nie wiem jak to określić. Po prostu coś bym tam zmienił- wzruszył ramionami- To Tobie płacą za pisanie i poprawianie naszych utworów, nie?
- Owszem Malik, ale za kilka dni zakończymy naszą współpracę i nie będę wam więcej pomagać. Musicie nauczyć się sami podejmować decyzje co znajdzie się na waszym albumie a co nie. No chyba, że jest wam to obojętne i będziecie śpiewać to co wam zagrają...
- Wolelibyśmy nie- odpowiedział po chwili namysłu.
- Tak myślałam. Kto następny? Liam?- skierowała swój wzrok na mnie, a ja głośno przełknąłem ślinę. 
- Moim zdaniem powinniśmy się zastanowić czy każdemu z nas uda się choćby w najmniejszym stopniu utożsamić się z tym utworem. Sama zawsze powtarzasz, że to ważne...- przerwałem gdy zobaczyłem jej zaskoczoną minę- Źle mówię?
- Nie!- niemal krzyknęła- Bardzo dobrze! O to mi chodziło. Melodię i tekst zawsze można trochę przerobić, ale ważne jest czy czujecie to co śpiewacie- uśmiechnęła się zadowolona z mojej odpowiedzi.
- Kujon- prychnął pod nosem Louis, a ja szturchnąłem go łokciem.
- W takim razie czas abyście zadali sobie najważniejsze pytanie. Czy gdy osiągniecie już sukces, będziecie w stanie z radością wykonywać ten utwór przez długi okres czasu będąc jednocześnie w stanie wczuć się w niego?
Przez moment panowała cisza. Każdy z nas zastanawiał się czy gdy przyjdzie nam śpiewać cały czas, to samo, przez kilka miesięcy, a może i nawet dłużej nie znudzimy się tym? Po chwili wszyscy zgodnie powiedzieliśmy "tak". Prawie wszyscy...
- Styles?- ponaglił go Savan, a ten zamiast cokolwiek odpowiedzieć wyszedł ze studia trzaskając drzwiami. Chciałem za nim pobiec, ale Kate mnie zatrzymała.
- Zostaw.

       Jak ona tak może? Chodzi sobie po tym zasranym budynku w tę i z powrotem jakby nic się nie stało. Nie wiem czy moje wczorajsze krzyki uszkodziły jej coś w mózgu i teraz nie wie jak powinna się zachowywać? Ludzie! Wygarnąłem jej prawie wszystko co myślę na jej temat, a on nic sobie z tego nie robi! To jest naprawdę popieprzona dziewczyna i na moje nieszczęście wcale mi to nie przeszkadza. 
  Po około godzinie postanowiłem wrócić do studia. Mijając kolejne pomieszczenia, nagle zza moich pleców doszedł mnie jakiś spokojny dźwięk.

I don't know where I'm at...

Usłyszałem początek nieznanego mi utworu. Cofnąłem się kilak kroków i zajrzałem przez niedomknięte do końca drzwi. 

Waiting here in line
hoping that I'll fine
what I've been chasing

Kate siedziała w ciemnym pomieszczaniu, a jedynym źródłem światła była mała lampka stojąca na pianinie, na którym grała. Włosy związała z jednej strony twarzy w warkocza przez co wyglądała jak mała dziewczynka.

So why do I try
I know I'm gonna fall down
I thought I could fly
so why did I drown
I'll never know why it's coming down, down, down

Obserwowałem jak z zamkniętymi oczami, bez najmniejszego problemu trafia w odpowiednie klawisze, a z jej ust wydobywają się dźwięki w ich najczystszej postaci. To niesamowite, że można być tak utalentowanym. W jej głosie nigdy nie dało się usłyszeć nawet najmniejszej skazy. Wszystko zawsze idealnie współgrało z melodią tworzącą przez każdy możliwy instrument. 

Not ready to let go
Cause then I'd never know
What I could be missing...

Czemu samotne śpiewanie o uczuciach przychodzi jej tak łatwo, a kiedy musi stanąć z kimś twarzą w twarz zamyka się w sobie nie pozwalając nikomu zobaczyć co dzieje się w środku? Nie rozumiem tego. To wszystko utrudnia. Gdyby nie to może moglibyśmy normalnie porozmawiać, dowiedzieć się o sobie czegoś więcej. Poznać. Zaprzyjaźnić. Zakochać...
Gdybym zamiast krzyczeć na nią przy wszystkich potrafił wziąć ją na bok i otwarcie powiedzieć co mi leży na sercu byłoby dużo łatwiej. Jednak czasu nie cofnę, a myśl, że dostałbym kolejną szansę tylko po to żeby znów ją zmarnować powoduje, że mam ochotę zniknąć z jej życia już teraz. Na zawsze.

Oh I am going down, down, down
Can't find another way around
And I don't wanna hear the sound
Of losing what I never found

Zauważyłem jak Kate mocno zaciska powieki zupełnie jakby próbowała powstrzymać łzy. Wizja tego jak płacze śpiewając tak poruszający utwór, który wypływa prosto z jej wnętrza sprawiła, że moje serce zaczęło pomału rozpadać się na tysiące kawałków. Miałem ochotę podbiec do niej, przytulić ją i głaszcząc po plecach szeptać do ucha, że wszystko będzie dobrze. Że jestem przy niej i zrobię wszystko aby uśmiech znów pojawił się na jej twarzy. Chciałem złączyć nasze usta w delikatnym pocałunku, udowadniając prawdziwość moich słów i uczuć, ale zamiast tego stałem w miejscu tylko się jej przyglądając, a ona zagrała kilka ostatnich nut swojej piosenki. Jeszcze przez chwilę siedziała bez ruchu z zamkniętymi oczami po czym niespiesznie podniosła wzrok zauważając moją osobę. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na kilka sekund, ale przerwałem to połączenie chowając się za drzwiami. Słyszałem jak Kate za mną woła, ale nie zareagowałem. Musiałem jak najszybciej od niej uciec. Dla dobra jej i własnego. 

Szwecja, Sztokholm, Hotel Grand

   Moja zdolność logicznego myślenia została ostatnio solidnie zaburzona. Jak mogłam chcieć z nim porozmawiać po tym co wczoraj zrobił? Jak mogło mi być przykro tylko dlatego, że się nie zatrzymał gdy go wołałam? Doskonale sobie zdawałam sprawę, że musiał wszystko słyszeć, albo przynajmniej większą część i o dziwo chciałam żeby tak było. Nie wiem czemu, ale zdecydowanie łatwiej byłoby mi z nim czy z kimkolwiek innym rozmawiać na temat moich uczuć gdybym mogła śpiewać. Wiem jak to brzmi, ale nic na to nie poradzę. Podobno jak byłam mała to też zamiast normalnie mówić wszystkie słowa ubierałam w jakąś prostą melodię, ale bądźmy szczerzy... Gdybym teraz zamiast rozmawiać, śpiewała podczas moich spotkań biznesowych uznano by mnie za niepoczytalną. Choć nawet ja ostatnio zaczynam siebie tak postrzegać. Bo o czym może świadczyć fakt, że siedzę teraz w pokoju Louisa i Styles'a czekając na odebranie mojego ostatniego prezentu urodzinowego? Naprawdę jestem popieprzona. 
- Może kawałek pizzy?- Liam z uśmiechem podstawił mi pod nos kawałek czegoś co z wyglądu na pewno nie przypominało tego włoskiego dania.
- Nie, dziękuję- starałam się odwzajemnić jego uśmiech pomimo tego czegoś co trzymał moją przed twarzą.
- To może napijesz się coli?- zaproponował Zayn.
- A macie może wodę mineralną?
- Mówiłem wam, że Kate nie jada fast foodów- odezwał się z drugiego końca kanapy Niall, któremu nie przeszkadzała tona tłuszczu, która była zapewne większą częścią jego posiłku, którym miało być coś na wzór spaghetti. Widząc co ma na talerzu najchętniej wyrzuciłabym to do kosza i sama mu coś ugotowała. Jak oni mogą to jeść?!
- Przyniosłem filmy!- zza rogu wyłonił się Louis trzymając w rękach trzy płyty- Droga Kate! Podczas naszego dzisiejszego seansu będziesz miała okazję obejrzeć trzy, niezwykle przerażające i mrożące krew w żyłach filmy z kategorii horror. Są to "The Ring"- zaprezentował pierwsze opakowanie niczym hostessa próbująca sprzedać jogurt truskawkowy w supermarkecie- "Egzorcyzmy Emily Rose"- podał mi drugie pudełko- I oczywiście mój faworyt czyli "Klątwa"!- krzyknął podekscytowany przez co niemal podskoczyłam. Zastanawiałam się czy uświadomić go, że widziałam już wszystkie te filmy i najstraszniejszą rzeczą podczas tego wieczoru był jego niedawny wybuch radości, ale postanowiłam sobie darować. Nie chciałam niszczyć panującej, w miarę dobrej atmosfery skoro aż tak się postarał. 
- Możemy zaczynać?- odezwał się zniecierpliwiony Malik.
- Nie czekamy na Harry'ego?- zapytał Horan najwidoczniej niepoinformowany, że jego przyjaciela nie będzie dzisiaj z nami.
- Wyszedł gdzieś- wzruszył ramionami Louis i włączył pierwszy film.
  Zastanawiałam się czy nie zasugerować zmiany nazwy maratonu z "Noc strachów" na "Noc śmiechu" bo patrząc na miny chłopaków, którzy już w ciągu pierwszych piętnastu minut sięgnęli po poduszki aby mieć czym zakryć twarz w odpowiednim momencie, bardziej chciało mi się śmiać niż krzyczeć z przerażenia. Jedynie Zayn wydawał się niewzruszony tym co działo się na ekranie. Być może też już oglądał te filmy. W każdym bądź razie oboje mieliśmy niezły ubaw obserwując pozostałą trójkę. 
  Podczas drugiego filmu zaczęłam się nudzić. Zamiast patrzeć przed siebie bawiłam się rogiem poduszki, który wydawał się o wiele ciekawszy niż gra aktorów. Próbowałam się skupić na akcji, ale moje myśli cały czas zaprzątało pytanie "Gdzie jest Styles?". Chciałam odsunąć od siebie te wewnętrzne rozterki, ale z marnym skutkiem do czasu aż chłopak nie pojawił się znienacka w pokoju, strasząc przy tym swoich przyjaciół. To było dopiero zabawne!
- Pojebało Cię?!- warknął na niego Lou rzucając w niego poduszką.
- Nie chciałem!- bronił się, próbując powstrzymać śmiech- Ale nie żałuję, że tak wyszło.
- Idiota!- kolejny cios od Horana.
- Nie sądziłam, że potrafisz wyciągnąć tak wysokie dźwięki- zwróciłam się rozbawiona do Payne'a, który trzymał rękę na sercu- Dobrze wiedzieć- mrugnęłam do niego okiem, a on burknął pod nosem "Bardzo śmieszne..."
- Gdzie byłeś?- pytanie, które nie dawało mi spokoju odkąd tu przyszłam padło z ust Zayna.
- Tu i tam...- odpowiedział zdawkowo i ruszył w kierunku swojej sypialni.
- Może do nas dołączysz?- zaproponował Liam.
- Może innym razem.
- Nie będzie kolejnego razu. Chodź tu.- rozkazał mu Tomlinosn tonem nie znoszącym sprzeciwu. Chłopak posłusznie usiadł na miejscu wyznaczonym przez przyjaciela czyli obok mnie. Od razu poczułam zapach jego perfum, od których mogłabym się uzależnić. 
- Co oglądacie?
- The Ring, Egzorcyzmy Emily Rose i Klątwę- udzielił mu informacji Malik.
- Żartujesz?- odwrócił się do Louisa- Włączyłeś filmy, które Kate już widziała?- zapytał z niedowierzaniem. Skąd on to wie?
Popatrzyłam na niego zaskoczona tak samo jak Lou.
- Co? Widziałaś już te filmy?- zapytał, a ja krzywo się uśmiechnęłam- Czemu mi nie powiedziałaś?
- Nie chciałam żeby Twoja praca poszła na marne. Poza tym mogę się założyć, że nie przywiozłeś nic innego.
- Zawsze mogłem kupić coś nowego- zauważył obrażony na mnie, że ukryłam przed fakt, że znam wybrane przez niego propozycje. Ten to ma humorki...
- Bez przesady...- machnęłam ręką- Te filmy nie są złe...
- Zdecydowanie mogłeś postawić na coś lepszego- wtrącił się Styles dobijając przyjaciela.
- Ekstra!
Chłopak wstał z fotela i wyszedł na korytarz. Westchnęłam ciężko i posyłając mordercze spojrzenie Loczkowi poszłam za nim. Znalazłam go siedzącego na parapecie okna, na samym końcu holu. Podeszłam bliżej i zajęłam miejsce obok.
- Nie przejmuj się tym co powiedział. Naprawdę jestem wdzięczna za to co dla mnie przygotowałeś. To bardzo miłe- złapałam jego dłoń i uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Nie o to chodzi...
- A o co?
- Zrobiłem to dla niego, a on jak zwykle musiał wszystko zepsuć...- zmarszczyłam czoło nie wiedząc o co mu chodzi.
- Nie rozumiem...
- Wiedziałem, że prędzej czy później wróci do pokoju- westchnął- Miałem nadzieję, że będziecie mieli okazję porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Że dasz mu kolejną szansę.
- Chciałam...- przyznałam choć sama nie mogłam w to uwierzyć.
- Jak to?!- zapytał zaskoczony.
- Zanim wróciliśmy do hotelu, słyszał jak gram w innym studiu. Wiem, że tam było bo zauważyłam jego obecność gdy skończyłam. Zawołałam go bo chciałam z nim porozmawiać i wszystko wyjaśnić, ale zamiast tego on po prostu sobie poszedł- opisałam całe zdarzenie, a szatyn otworzył szeroko oczy- Uwierz mi... Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje i miałam nadzieję, że może gdy szczerze porozmawiamy będę mogła jakoś dojść do tego co jest ze mną nie tak. Co się zmieniło... Najwidoczniej on nie ma z tym problemu i nie zależy mu na tym tak jak mi...- spuściłam wzrok i zeskoczyłam z okna.
- Oczywiście, że mu zależy!- bronił swojego przyjaciela.
- W takim razie czemu mnie unika?
- On... Wydaje mi się, że nie chce sprawić Ci już więcej przykrości.
- Teraz zaczął się tym przejmować?- zaśmiałam się pod nosem- Mógł to zrobić o wiele wcześniej.
- Kate...- Louis stanął naprzeciwko mnie- On tak samo jak Ty też się w tym gubi. Nie wie co czuje albo przynajmniej stara się odsunąć od siebie prawdę, która z niewiadomych względów mu nie pasuje. Zupełnie tak jak Ty.
- Wcale tego nie robię!- zaprzeczyłam.
- Widzisz? Dokładnie to właśnie robisz- uśmiechnął się do mnie ciepło, kręcąc z politowaniem głową.
- Skąd to niby wiesz? Nie znasz mnie.
- Czasami obcy ludzie są wstanie zauważyć więcej niż my sami.