26 września 2013

27

Szwecja, Sztokholm, klub "Pure"

       Nie wiem skąd we mnie taki nagły przypływ odwagi. Może to słowa Kate o "mojej" kradzionej koszuli lub fakt, że nie próbowała mnie odepchnąć tak zawzięcie jakby mogła. Być może to zasługa jej seksownego wyglądu, który sprawia, że moja krew płynie kilka razy szybciej. Dodając do tego zazdrość wywołaną jej niedawnym tańcem z Zaynem (zabiję gnoja!) i nie ma takiej siły na tym świecie, która by mnie od niej odciągnęła. Mnie może i nie, ale znalazł się pewien bodziec, który zadziałał wystarczająco mocno aby to Kate oderwała się ode mnie i niestety nie mogłem nic na to poradzić. 
  Z początku byłem tak zaaferowany tym, że jest przy mnie, tak blisko, że nawet nie zauważyłem jak atmosfera diametralnie się zmieniła. Szeptałem (czytaj- próbowałem przekrzyczeć tłum i głośną muzykę) wprost do jej ucha, komplementując jej ubiór i umyślnie starając się ją zawstydzić żeby schowała swoje zaróżowione policzki w zagłębieniu mojej szyi, ale coś było nie tak. W pewnym momencie moja piękna partnerka... "Twoja? Żarty sobie robisz?" zastygła w miejscu i wypowiedziała słowo, a właściwie imię, od którego włos jeży mi się na głowie, a pięści samowolnie się zaciskają. Dalej z dłońmi spoczywającymi na jej biodrach, podniosłem niechętnie wzrok aby sprawdzić co się dzieje. Widok przede mną był dość interesujący. Chłopak, który wyglądał dokładnie tak jak Tom... T... Tooo... Ugh! Wiadomo kto... całował pewną całkiem ładną szatynkę. "Zapomniałeś kogo masz przed sobą?" Ja tylko stwierdzam fakty! To nic złego. Poza tym wiadomo, że nikt nie możesz równać się z Kate. "To może zamiast przyglądać się tej tajemniczej dziewczynie, zwróciłbyś łaskawie uwagę na to co dzieje się przed Tobą?" O kurwa! "Idiota". 
  Przez to wszystko nawet nie zauważyłem kiedy chłopak z wielkim uśmiechem na twarzy obrócił się w naszą stronę i dostrzegł Kate. W tym momencie mina mu zrzedła i od razu ruszył w naszą stronę. Dziewczyna jeszcze przez chwilę stała w moich ramionach, ale z każdym kolejnym krokiem T... Sorry, ale nie dam rady... zaczynała coraz bardziej drżeć. Gdy chłopak był już dosłownie na wyciągnięcie ręki brunetka wyrwała się z mojego uścisku i przedzierając się przez szalejący tłum skierowała się do głównego wyjścia. Tom... Ten, którego imienia nie wolno wymawiać, próbował ją złapać, ale go powstrzymałem. 
- Puść mnie!- warknął na mnie rozzłoszczony, ale nic sobie z tego nie robiłem. 
- Zostaw ją w spokoju! Zdradzasz ją na jej oczach i myślisz, że pozwolę Ci za nią pójść?- prychnąłem pod nosem- Po moim trupie!
- To akurat da się załatwić...
Wystartowaliśmy do siebie z zaciśniętymi pięściami, ale w ostatnim momencie powstrzymali nas Zayn i Liam. Skąd oni się tu wzięli? W sumie to nie ma znaczenia. Najważniejsze, że dzięki nim uniknęliśmy rozlewu krwi, choć nie ukrywam, że próbowałem się im wyrwać i dołożyć temu zakłamanemu... Na szczęście Payne stanął przede mną i trzymając mnie mocno za ramiona powiedział:
- Idź za nią. My się nim zajmiemy.
Mając do wyboru walkę z sami wiecie kim i pobiegnięcie za obiektem moich ukrytych westchnień... "Ukrytych? Chciałbyś" zdecydowałem się na to drugie, choć wybór wcale nie był taki łatwy jakby mogło się wydawać. Chęć przywalenia... "Mógłbyś w końcu ruszyć dupę i iść za nią? Zaraz nie będziesz mógł jej znaleźć!" Słuszna uwaga, ale z łaski swojej zamknij się już!
  Opuściłem klub, a zimne powietrze wstrząsnęło moim ciałem pomimo ciepłej kurtki. Rozglądałem się dookoła w poszukiwaniu znajomej mi twarzy, ale nigdzie jej nie widziałem. Ruszyłem przed siebie zaczepiając każdą napotkaną dziewczynę w granatowej sukience mając nadzieję, że w końcu natknę się na tą właściwą. Gdy górę zaczęła brać frustracja i zdenerwowanie zauważyłem jak niewielka postać chodzi w tę i z powrotem w jednej z opuszczonych uliczek. Po sposobie chodzenia i nerwowym bawieniu się pierścionkiem od razu wiedziałem, że to ta osoba, której szukam. Jednak opłacało się przyglądać się jej tyle godzin... Podszedłem do niej powoli, a ona nawet mnie nie zauważyła dopóki się nie odezwałem:
- Kate...
Dziewczyna zatrzymała się stając ze mną twarzą w twarz. Dopiero teraz zorientowałem się jak trzęsie się z zimna, ponieważ jedyne co ma na sobie to ta przeklęta sukienka. Szybko zdjąłem swoją kurtkę i nałożyłem jej na ramiona. Przez chwilę zastanawiałem się czy ją do siebie przytulić, aby ją nieco ogrzać, ale widząc jej nieodgadniony wyraz twarzy nie byłem przekonany czy to najlepszy pomysł. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Postawiłem na dialog. O ile można to tak nazwać...
- Wszystko w porządku?- uniosłem jej podbródek aby na mnie spojrzała, ale jej wzrok był pusty. Zupełnie jakbym był przeźroczysty, a ona oglądała coś znacznie ciekawszego tuż za mną. Obróciłem się sprawdzając czy czasem nikogo tam nie ma, ale alejka była pusta. Byliśmy tylko my- Proszę Cię, odezwij się...- tylko cisza- Kate, błagam! Przerażasz mnie!
Dziewczyna w końcu mnie zauważyła, ale zamiast cokolwiek powiedzieć zdjęła moją kurtkę i zwinnie mnie wymijając ruszyła w nieznanym mi kierunku.
- Czekaj! Gdzie Ty idziesz?!- krzyknąłem, próbując ją zatrzymać. Chwyciłem ją za przedramię, a ona szybko uwolniła się z mojego chwytu.
- Nie wiem!- krzyknęła tak głośno, że echo rozniosło się po sąsiednich budynkach- Nie wiem. Ja... Nie wiem co powinnam zrobić...- dodała już ciszej i schowała twarz w dłoniach. 
Było mi jej strasznie żal, choć ona na pewno nie chciała aby ktoś teraz się nad nią użalał. Jednak jej widok, kiedy chyba pierwszy raz w życiu nie wie jaką podjąć decyzję sprawił, że moje serce rozpadło się na tysiące kawałków. Wyglądała jak zagubione dziecko, które nie wie gdzie jest jego mama i w którą stronę iść aby ją odnaleźć. Stała tam, na środku zaśnieżonej alejki, kilka kroków ode mnie, trzęsąc się z zimna, a wzrok miała utkwiony w czubkach swoich butów. Nie do końca wiedziałem jak jej pomóc. Przecież tak naprawę ja nic o niej nie wiem. Kilka mało znaczących faktów z jej życia, których dowiedziałem się od Gaby, Savana ewentualnie od niej samej kiedy to przez przypadek coś jej się wymskło. Jedyne czego byłem pewien to to, że muszę być stanowczy, ale nie mogłem też przesadzić, żeby nie rozpocząć kłótni. Tego na pewno teraz nie potrzebowała. 
  Jeszcze raz założyłem kurtkę na jej wątłe ramiona i potarłem je kilka raz chcąc ją nieco rozgrzać. Jakim szokiem, a zarazem przyjemnością było dla mnie to, że dziewczyna po chwili wtuliła się w moje ciało, ciasno zaciskając ramiona wokół talii i chowając twarz w klatce piersiowej. "No przytul ją baranie!" Jak moje drugie Ja powiedziało tak zrobiłem. Objąłem ją i przycisnąłem mocniej do siebie, opierając podbródek na jej głowie. 
- Styles?- Kate poluźniła nico swój uścisk i spojrzała mi prosto w oczy- Chciałabym wrócić do hotelu. Mógłbyś mnie tam zabrać?- spytała cicho, a ja czułem nieodpartą chęć zaopiekowania się nią.
- Oczywiście- uśmiechnąłem się do niej "wesoło" choć podejrzewam, że nie byłem za bardzo przekonywujący- Chodź. Znajdziemy jakąś taksówkę- chwyciłem ją za rękę i przyciągając ją do swojego boku skierowałem się do pierwszego lepszego samochodu z napisem "Taxi".

Szwecja, Sztokholm, hotel Grand

       Droga do hotelu przebiegła w kompletnej ciszy. Kate przez cały czas była skupiona na molestowaniu materiału swojej sukienki, a ja jak to zwykle bywa byłem skupiony na niej. W tym aspekcie nic się nie zmieniło, nie ważne w jakiej sytuacji się aktualnie znajdujemy. Chociaż to było normalne, bo o jej zachowaniu nie mogę tego powiedzieć. Jeszcze nigdy nie czułem się przy niej tak nieswojo. Już chyba wolę jak się na mnie drze, że nie wiem nic o życiu i daje mi jasno do zrozumienia, że ma mnie dość, a gdyby tylko mogła to pochowałaby mnie żywcem, odkopała i zakopała jeszcze raz. Teraz... Cisza, która przeniosła się z wnętrza taksówki do windy powoduje gęsią skórę na moim ciele. A może to dlatego, że tak zmarzłem? Nie ważne. Ważne jest to, że jeśli zaraz, któreś z nas czegoś nie powie albo nie zatrzymamy się na naszym piętrze to chyba zwariuję. Oczywiście opcja numer jeden nie wchodziła w grę gdyż Kate najwidoczniej nie miała ochoty na pogawędki, a ja przerażony jej spokojem w mojej obecności nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Bałem się, że palnę coś głupiego i będzie jeszcze gorzej. Pytanie tylko czy się da? Chyba wolę nie próbować... Dzięki Bogu winda się zatrzymała i niemal wypchnąłem z niej dziewczynę, która gdyby nie moja pomoc to weszłaby w ścianę i pewnie nawet by tego nie zauważyła. Czy ona mogłaby zacząć zachowywać się normalnie?! Cokolwiek to znaczy...
  Stanęliśmy pod jej pokojem. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że nie wzięła ze sobą swoich rzeczy, a kartę od mojego pokoju ma Louis. "Świetnie". Przejechałem palcami przez włosy zastanawiając się co dalej. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić jaką miałem minę gdy Kate wyciągnęła zza swojego dekoltu klucz. Pewnie gdyby nie wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu minut i stanu mojego ciała, który można było określić jako jedna wielka bryła lodu miałbym problem z... Hmm... Opanowaniem swojego temperamentu i mogłoby to się źle skończyć, a tak przynajmniej zrobiło mi się trochę cieplej. Chyba można to tak ująć. Ewentualnie zamiast słowa "cieplej" mógłbym użyć "gorąco"
  W międzyczasie gdy ja rozmyślałem nad tym "co by było gdyby..." Kate weszła do środka, a ja dalej stałem w holu jak ten kołek. Szybko się opamiętałem i uprzednio zamykając za sobą drzwi, usiadłem obok niej na łóżku. 
- Cieplej Ci?- zapytałem nie licząc na żadną odpowiedź. Ostatecznie musiało mi wystarczyć skinienie głowy, które było tak minimalne, że żeby je zauważyć bez większego trudu, musiałbym patrzeć na nią przez lupę. 
 Nieproszona cisza, która nie odstępowała nas na krok zaczęła wypełniać pokój. Miałem wrażenie, że odbija się echem od ścian tak jak krzyk Kate w uliczce, nie tak dawno temu. Co ja bym dał żeby jeszcze raz się tak uniosła... W pewnym sensie moje modlitwy zostały wysłuchane kiedy to brunetka zaczęła bawić się zamkiem od mojej kurtki, ale nie tego oczekiwałem. Położyłem swoją dłoń na jej żeby przestała.
- Mogłabyś opanować swoje tiki nerwowe i w końcu się do mnie odezwać?
- Zimno Ci?- zapytała nawet na mnie nie patrząc- Mogę dać Ci bluzę Savana albo...
- Nie- przerwałem jej. "Jeszcze przed chwilą chciałeś żeby do Ciebie mówiła" Ale nie o jakiejś pieprzonej bluzie!- Jest w porządku.
- To dobrze.
I znów zapanowała cisza. Nie wytrzymam! Obróciłem ją przodem do siebie łapiąc za ramiona i zmusiłem aby na mnie spojrzała ujmując jej twarz w moje dłonie. 
- Kate, błagam Cię, porozmawiaj ze mną albo zaraz mnie szlag trafi...
Dziewczyna patrzyła na mnie tym samym, obojętnym spojrzeniem, a ja starałem się za wszelką cenę nie wybuchnąć. 
- O czym chciałbyś porozmawiać? Masz jakiś problem?- odezwała się od niechcenia, a krew w moich żyłach zaczynała się pomału gotować. Już dawno zapomniałem o tym, że przed chwilą chodziłem po mrozie w samej koszuli. 
- Ja? To chyba Ty masz problem!
- Nie wydaje mi się...- pokręciła przecząco głową, a ja gwałtownie wstałem przechadzając się po pokoju. Jej spokój i opanowanie w tej sytuacji było nie na miejscu i znacząco podnosiło mi ciśnienie. Miałem ochotę na dwie rzeczy. Pierwsza- przywalić w coś, ewentualnie wydrzeć się na nią, że jest nienormalna co jak wszyscy dobrze wiemy doprowadziłoby do absolutnej klęski. Druga- rzucić się na nią i całować ją do utraty tchu lub do momentu aż uda jej się ode mnie uciec. Oczywiście opcja numer dwa również byłaby taka sama w skutkach jak jeden o ile nie gorsza. Chociaż... Dzisiaj nie jestem już niczego pewien.
- Żartujesz sobie ze mnie?- uniosłem do góry brwi- Nie dawno widziałaś jak Twój były chłopak Cię zdradzał i chcesz mi powiedzieć, że nic się nie stało? Że nie masz o czym pogadać?
- Moment...- uniosła do góry rękę aby powstrzymać mój potok słów- Tak w woli wyjaśnienia. Czemu nazywasz Tomka moim byłym chłopakiem?
- Nie wymawiaj przy mnie tego imienia...- zagroziłem.
- Jeszcze nie skończyłam!- tak! Moja Kate wraca do akcji! "Ile razy mam Ci powtarzać, że ona nie jest Twoja?" Jeszcze- Czemu miałabym się zwierzać z czegokolwiek akurat Tobie i na koniec co Ci do tego?
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że mu to tak po prostu wybaczysz?!
- Uważam, że powinnam dać mu szansę chociaż się wytłumaczyć- odparła, a ja zacisnąłem pięści. "Harry uspokój się... Oddychaj..."
- Ślepa jesteś? On obściskiwał się i całował z jakąś laską, a Ty chcesz pozwolić mu się bronić? Tu nie ma się z czego bronić! Wina jest oczywista i leży tylko i wyłącznie po jego stronie!
- Czyli gdybyś to Ty wywinął taki numer nie chciałbyś móc się jakoś do tego odnieść i próbować nawciskać mi kitu, że to ona się na Ciebie rzuciła albo znaleźć jakieś inne rozwiązanie ukrycia swojej winy?- spytała zakładając ręce na piersi i stając na równych nogach. 
- Ja w życiu bym czegoś takiego nie zrobił.
- Jasne...- prychnęła pod nosem.
- Na pewno nie Tobie- powiedziałem patrząc prosto w jej przeszywające mnie na wskroś zielone tęczówki. 
Moja odpowiedź odbiła się na jej twarzy niemym szokiem, ale trwało to niecałą sekundę zanim powróciła do swojej postawy obronnej.
- Nie wierzę, że w ogóle rozmawiam z Tobą na ten temat- pokręciła z niedowierzaniem głową i usiadła z powrotem na łóżku.
- Nie rozumiem czemu to jest takie dziwne? Czemu nie możesz przyjąć do wiadomości faktu, że zależy mi na tym żebyś była szczęśliwa?- spytałem z rezygnacją w głosie.
- Bo ja nie rozumiem czemu Ci tak na tym zależy. Przez większość czasu ze sobą walczymy, wkurzamy się nawzajem i staramy się nie pozabijać, a Ty...- urwała i schowała twarz w dłoniach. Wróciłem na swoje poprzednie miejsce, tym razem siadając nieco bliżej niej i odsunąłem jej ręce.
- Co ja?
- Tolerujesz mnie. Co więcej, dzisiaj mogłam na Ciebie liczyć, a tego się nie spodziewałam. To znaczy, nie żebym uważała Cię za kogoś złego, kto nie jest skory do pomocy, tylko po prostu nie wiedziałam, że mógłbyś zachować się tak w stosunku do mnie. 
- Kate...- zacząłem, ale nie pozwoliła mi skończyć.
- Nie. Posłuchaj...- westchnęła ciężko po czym wzięła głęboki wdech- Przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłam. Nie powinnam. To co się wydarzyło... Co widziałam...  Ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nie wiem co zrobić, jak zareagować ani nawet co myśleć. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie czuję nic. Totalnie. Absolutne zero. Tak nie powinno być, prawda?
- Chyba powinien kierować Tobą gniew albo smutek, ale Ty jesteś inna, więc może u Ciebie to normalna reakcja- odpowiedziałem całkiem poważnie, a ona zaczęła chichotać.
- Inna powiadasz...
- W pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście!- broniłem swojej wypowiedzi.
- Skoro tak mówisz...- uśmiechnęła się do mnie smutno i starła pojedynczą łzę, która spłnęła po jej policzku, ale zaraz za nią pojawiły się następne. Odwróciła twarz w drugą stronę, ale ciągnąc ją za podbródek zmusiłem ją aby na mnie spojrzała. Jej oczy zaczynały robić się czerwone i w końcu byłem w stanie dostrzec w nich jakieś emocje. Nie były z rodzaju tych pozytywnych, ale lepsze takie niż żadne. 
- W porządku?- zapytałem ścierając mokre strużki.
- Tak. Ja tylko... Muszę się przebrać z tej beznadziejnej sukienki.
- Wcale nie jest beznadziejna! Jest piękna.
Kate zsunęła ze stóp swoje buty, które odznaczyły swoje piętno, pozostawiając kilka czerwonych śladów na jej bladej skórze. Od razu przypomniał mi się ostatni sylwester.
- Masaż?- zapytałem, wymownie poruszając brwiami za co oberwałem w ramię.
- Lepiej nie. Ostatnio źle to się skończyło- przypomniałam mi.
- Zdecydowanie mogło skończyć się lepiej gdybyś nie wybiegła.
Dziewczyna wywróciła oczami i próbowała ukryć wpływający na jej usta uśmiech.
- Chcesz mi w czymś pomóc czy nie?- zapytała odbiegając nieco od tematu.
- Co tylko sobie zażyczysz- odpowiedziałam nonszalancko i kolejny cios powędrował w to samo miejsce- Dobra, już dobra. Narobisz mi siniaków i ciekawe co chłopaki i Savan sobie pomyślą...
- Styles!- próbowała klepnąć mnie jeszcze raz, ale zdążyłem złapać jej rękę.
- Przecież żartowałem! Nie panikuj. Sam nie mam ochoty się przed nimi tłumaczyć i wysłuchiwać ich teorii na temat tego jak się ich nabawiłem, a uwierz mi, mogłoby to zahaczać o pomoc przybyszów z kosmosu.
- Obstawiam, że byłby to pomysł Louisa lub Nialla.
- Możliwe- odpowiedziałem z uśmiechem zdając sobie sprawę, że zna nas lepiej niż myślałem- To w czym Ci mogę pomóc?
- Mógłbyś mi rozpiąć guzik przy sukience? Sama nie dam rady.
- Propozycja nie do odrzucenia!- szczęśliwy klasnąłem w dłonie, za co znowu oberwałem. Na bank będę miał siniaka. 
- Sama to zrobię- machnęła na mnie ręką i ruszyła do łazienki, ale ją zatrzymałem.
- Żartowałem!- przyciągnąłem ją do siebie i ustawiłem tyłem- Możesz unieść włosy?
- Mam je spięte w kucyka- zauważyła zerkając na mnie przez ramię.
- Ale są na tyle długie, że akurat zasłaniają guzik- wyjaśniłem- Popatrz co za zrządzenie losu...
- Idiota.
- Słyszałem!
  Mogę się założyć o wszystkie pieniądze, których jeszcze nie zarobiłem, że łobuzersko się uśmiechnęła, ale ostatecznie zrobiła to o co ją poprosiłem. Nieco drżącymi palcami odpiąłem malutki guzik i zacząłem rozsuwać zamek, korzystając przy tym z okazji dotknięcia jej gołych pleców, ale moja wędrówka wzdłuż jej kręgosłupa nie trwała długo.
- Powiedziałam guzik, a nie zamek!- odwróciła się szybko przytrzymując sukienkę i grożąc mi palcem. Nic się nie odezwałem, a jedynie uniosłem ręce w geście obronnym, po czym zniknęła za drzwiami łazienki. 
  Siedziałem na łóżku i analizowałem przebieg dzisiejszego wieczoru. Jak to jest, że w jednej chwili moglibyśmy rzucać w siebie nożami gdyby tylko były pod ręką, a za moment żartujemy albo zwierzamy się sobie o ile tak to można nazwać. To chora sytuacja, ale jeśli miałbym wybierać między takim przebiegiem naszej znajomości, a tym, że mógłbym jej nigdy nie spotkać wybieram to pierwsze. 
  Z mojej wnikliwej analizy wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi. Odwróciłem głowę i ujrzałem Kate w piżamie składającej się z krótkich spodenek i bluzki na ramiączkach. Z twarzy znikł ciemny makijaż przez co wyglądała na zwykłą nastolatkę, a nie na uwodzicielską kobietę. Nie ważne w jakiej odsłonie i tak była piękna i wyjątkowa.
- Coś się stało, że tu jeszcze jesteś?- zapytała siadając naprzeciwko mnie.
- Ja... Hmm...- nie mogłem skupić myśli, gdy zdjęła gumkę, a włosy opadły kaskadami na jej ramiona- Louis ma klucz do naszego pokoju.
Brunetka przez chwilę przyglądała mi się, po chwili mówiąc:
- Możesz tu zostać.
- Nie- pokręciłem przecząco głową- Poczekam na niego na korytarzu- jak ja nie chcę stąd wychodzić!
- Zwariowałeś? Jest dopiero po dziesiątej. Założę się, że nie wrócą wcześniej niż przed pierwszą i chcesz spędzić cały ten czas siedząc na podłodze pod drzwiami? Nie ma mowy. Zostajesz tutaj!- rozkazała mi zamykając drzwi na klucz. Podoba mi się takie więzienie- Poza tym nie lubię być sama kiedy mam doła- dodała nerwowo bawiąc się pierścionkiem. 
- Tak?- zapytałem zaskoczony.
- Tak. Może to przez to też jestem "inna"- zrobiła cudzysłów w powietrzu akcentując ostatnie słowo.
- Nie sądzę.
- Normalnie wykorzystałabym Savana gdyby tutaj był, ale skoro mam tylko Ciebie to...
- Wykorzystała?- nie mogłem powstrzymać głupiego uśmiechu.
- Czy dla Ciebie wszystko ma jakiś podtekst erotyczny?- zapytała kładąc dłonie na biodrach.
- Tak tylko zapytałem...- wyszczerzyłem się jeszcze szerzej.
- Taa... Ty zawsze tak TYLKO pytasz- pokręciła z politowaniem głową i sięgnęła po krem do rąk stojący na stoliku.
- Kate...
- Hm?
- Gdybym po prostu się tutaj położył, to położyłabyś się ze mną i zapomniała o całym świecie?*- Co ja wygaduję?! 
- Tak- odpowiedziała szybko, a ja nie wiedziałam co zrobić. Nie spodziewałem się takiej reakcji i ona chyba też nie. Sądziłem, że mnie wyśmieje albo powie , że sobie z niej żartuję. "No kładź się!"
  Zdjąłem szybko buty i położyłem się na łóżku czekając aż Kate do mnie dołączy zanim zmieni zdanie. Dziewczyna powoli zajęła miejsce obok mnie i zerknęła na mnie kątem oka.
- Będzie Ci wygodnie w tej koszuli? Mogę dać Ci coś Savana...
- Jest dobrze- odpowiedziałem, choć marzyłem o tym żeby ją z siebie zrzucić- Nie przepadam za spaniem w ubraniach, ale jak już muszę to jest mi to bez różnicy w czym.
Skinęła głową i obróciła się tyłem do mnie. Wpatrywałem się w jej plecy, gdy nagle ujrzałem jej twarz.
- Styles, błagam Cię ściągnij ją bo zaraz nie wytrzymam...- "Co?!"
- Co?!- powtórzyłem za moją podświadomością.
- Nie mogę znieść zapachu papierosów Zayna. Ściągaj ją albo rzeczywiście spędzisz noc na korytarzu.
Popatrzyłem na nią zaskoczony, ale szybko ściągnąłem z siebie niewygodny kawałek materiału. Co za ulga! Sięgałem już do spodni, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie ma co przesadzać. 
 W pokoju zapadła cisza, która była zdecydowanie bardziej komfortowa niż ta na początku. Słyszałem jak Kate spokojnie oddycha i była to najlepsza kołysanka do snu jaką w życiu słyszałem. 
- Dziękuję. Za dzisiaj.- usłyszałem ledwo słyszalny szept i uśmiechnąłem się sam do siebie. Odwróciłem się w kierunku dziewczyny i opierając głowę na łokciu przyglądałem się jej przez chwilę. Wyglądała tak spokojnie i delikatnie. Zaparło mi dech w piersiach. Zacząłem sobie wyobrażać jakby to było móc codziennie budzić się przy jej boku i podziwiać taki piękny obrazek. Jednak moje optymistyczne myśli szybko zastąpił smutek, który najprawdopodobniej udzielił mi się od niej. Prawda jest taka, że Kate ma swoje zasady, które nie uwzględniają mnie jako choćby potencjalnego kandydata na chłopaka. To się nigdy nie zmieni. Gdybym mógł chociaż... Sięgnąłem po jej drobną dłoń i zacząłem rysować małe kółka na jej wierzchu. Kate najwyraźniej już zasnęła, a moje poczynania zupełnie jej nie przeszkadzały. Po chwili z lekkim uśmiechem na twarzy przysunęła się do mnie bliżej i wtuliła się w moją klatkę piersiową. Boże! Gdyby ta chwila mogła trwać wiecznie...

       Już dawno tak dobrze nie spałam. Coś przyjemnie łaskotało moje plecy, było mi ciepło i ciężko. Ciężko?! Otworzyłam powoli oczy próbując przyzwyczaić się do jasności, która panowała w pokoju przez niezasłonięte rolety. Spojrzałam w dół żeby sprawdzić co przygniata moją talię i zobaczyłam czyjąś rękę zaciśniętą wokół niej. Zerknęłam przez ramię i niemal nie spadłam z łóżka. Może to by było lepszą opcją bo po tym jak szybko zerwałam się z niego potknęłam się o buty Styles'a, zaliczając głośny upadek.
- Kurwa!- przeklnęłam pocierając obolałe kolano. Siniak gwarantowany.
Chłopak od razu się obudził i zerwał na równe nogi. Podszedł do mnie i spytał czy nic mi nie jest, a ja pokiwałam przecząco głową. Nie mogłam oderwać wzroku od jego klatki piersiowej, która dosłownie przed chwilą przyklejona była do moich pleców. Jego poranny, ochrypły głos był jednym z najpiękniejszych dźwięków jakie ostatnio słyszałam, przez co od raz zaschło mi w gardle. 
- Jesteś pewna, że wszystko w porządku z Twoim kolanem?- upewniał się masując obolałe miejsce.
- T-tak- zająknęłam się pod wpływem jego dotyku, ale zaraz przywołałam się do porządku- Co Ty tu tak właściwie robisz?- spytałam próbując nie zwracać uwagi na to co robią jego dłonie. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. "Przecież on tylko masuje Ci nogę" Właśnie! Czemu on to w ogóle robi?! "Ale dobry jest, co?" Świetny...
- Pozwoliłaś mi zostać dopóki chłopaki nie wrócą, więc położyłem się obok Ciebie. Starałem się nie zasnąć żeby wrócić do siebie, ale po chwili Ty...- przerwał, zastanawiając się czy kontynuować dalej.
- Co ja?!- mój piskliwy głos był dowodem jak bardzo boję się tego co nieświadomie zrobiłam.
- Ummm... Przytuliłaś się do mnie.
- Och- odparłam, nie wiedząc jak zareagować.
Ja przytuliłam jego? Niemożliwe. Musiał mnie czymś naćpać. Nie ma innej opcji. Chociaż wczoraj dużo się wydarzyło, więc może to przez to i to wcale nie jego wina? Muszę sobie wszystko przypomnieć. Moment... Poszliśmy do klubu, tańczyłam z Zaynem (to akurat nie był najlepszy pomysł), później z Styles'em (to był jeszcze gorszy pomysł!), zobaczyłam Tomka z jakąś dziewczyną, wróciłam do hotelu, jak zwykle pokłóciłam się ze Styles'em, pogodziłam, poszłam spać... Tomek! O mój Boże... Jak mogę przejmować się tym, że wyszłam z klubu ze swoim podopiecznym i wróciliśmy razem do hotelu "Spałaś z nim" Jak ty to mówisz jakoś gorzej to brzmi... A nie zwracać uwagi na to, że mój chłopak mnie zdradził?!
- Ziemia do Kate!- chłopak kucający przede mną pomachał mi ręką przed twarzą dzięki czemu wróciłam do rzeczywistości- Jesteś pewna, że nie uderzyłaś się przypadkiem w głowę, a nie w kolano?- zapytał uśmiechając się bezczelnie. Co za kretyn... "Przystojny kretyn-masażysta" Skończ. 
- Tak, jestem pewna- odpowiedziałam i wstałam z podłogi. On zrobił to samo co ja i tak staliśmy przed sobą nie za bardzo wiedząc co powiedzieć- Styles ja... Chyba powinnam Cię przeprosić...- zaczęłam nerwowo przygryzając policzek. 
- Przeprosić?- powtórzył- A za co?
- Za to, że zepsułam Ci wczorajszy wieczór i...- urwałam, wstrzymując oddech.
- I?- przyglądał mi się uważnie czekając na to co mam jeszcze do dodania.
- I... Za to, że się do Ciebie... Hmmm... Przytuliłam- wypuściłam powietrze z płuc- Nie powinnam była tego robić. To mogło być dla Ciebie dość niezręczne. Zresztą dla mnie pewnie też by było gdybym była świadoma tego co robię.
Spojrzałam na niego, a on zaśmiał się cicho, uśmiechając pod nosem. 
- Nie masz mnie za co przepraszać. Taniec z Tobą był najlepszą częścią naszego wypadku do klubu. Poza tym było drętwo. George nie potrafi organizować imprez- stwierdził z dezaprobatą- Twoje wyjście spowodował, ze uratowałaś mnie przed zanudzeniem się na śmierć, więc nie zmarnowałaś mojego wieczoru. Następnie nikt nie kazał mi za Tobą iść. Zrobiłem to bo tak chciałem, chociaż nie ukrywam, że miałem ochotę zrobić jeszcze coś innego.
- Co?
- Teraz to nie ma znaczenia- urwał temat- Poszedłem za Tobą bo się martwiłem i nie chciałem żebyś została sama. Tym bardziej, że zapomniałaś zabrać ze sobą chociażby kurtki. Gdy Cię znalazłem trzęsłaś się z zimna, dlatego oddałem Ci swoją. Nie wybaczyłbym sobie gdybyś się rozchorowała.
- Ty też mogłeś zachorować- zwróciłam mu uwagę, ale on tylko machnął ręką- Czemu bardziej martwisz się o mnie niż o siebie?
- Bo tak.
- Cóż za dojrzała i wszystko wyjaśniająca odpowiedź. Nauczyciel byłby z Ciebie marny...
- Jakoś nie narzekałaś jak pokazywałem Ci jak się boksować- przypomniał mi, a ja wywróciłam oczami. Serio będzie to teraz wyciągał?- Wracając do Twoich przeprosin... To, że mnie przytuliłaś to nic takiego. Po prostu byłaś zmęczona, być może wciąż było Ci zimno i odruchowo przysunęłaś się bliżej.
- Tak ale...
- Żadnego "ale"- przerwał mi- Jeśli boisz się, że ktoś się o tym dowie to możesz przestać. Nikomu nie powiem. Jak już Ci wczoraj mówiłem, nie mam zamiaru się z niczego tłumaczyć tej czwórce wariatów, więc nie masz się co martwić.
- To co im powiesz?
- Prawdę- zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego zdziwiona. To w końcu im powie czy nie?- Jeśli zapytają się gdzie byłem to odpowiem, że tutaj, ale pominę część o tym jak się pokłóciliśmy, następnie pogodziliśmy, bo to nic ciekawego, skoro dzieje się to niemal codziennie oraz to, że zamiast spać na łóżku Savana spałem z Tobą. Co oczywiście wydarzyło się całkiem przypadkiem i niezamierzenie- zaznaczył i uśmiechnął się do mnie ciepło, na co odpowiedziałam tym samym.
  Jego nieco zmieniona wersja wydarzeń wydawała się odpowiednia do przekazania jej światu. Przecież nic takiego się nie wydarzyło. "Nie no wcale..." Ty to jak zwykle wszystko musisz nadinterpretować. Nie widziałaś z jakim spokojem i niewzruszeniem o tym mówił? "Pasuje Ci to?" Nie wiem, ale widocznie na nim nie wywarło to żadnego wrażenia "A na Tobie?" Pass.
  Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Zaskoczyło mnie to, ponieważ Savan ma klucz do pokoju, więc po co miałby pukać skoro mógłby bez problemu wejść? Styles spojrzał na mnie równie skonsternowany, a ja jedynie wzruszyłam ramionami dając mu do zrozumienia, że nie mam pojęcia kto to może być. Przez myśl przeszło mi czworo jego kumpli, ale Ci pewnie jeszcze śpią po całonocnej balandze. Przekręciłam zamek, a w progu zobaczyłam mojego chłopaka. A może powinnam powiedzieć "byłego chłopaka"?
- Tomek?- zadałam to samo pytanie, z takim samym zaskoczeniem w ciągu ostatnich kilku godzin i wcale mi się to nie podobało. Styles słysząc jego imię od razu pojawił się przy moim boku jakby chciał mnie przed nim obronić. Gdyby wzrok zabijał, Tomek leżałby już martwy w kałuży krwi, a wokół jego ciała kręciłoby się z tuzin policjantów próbując stwierdzić przyczynę jego zgonu.
- Możemy porozmawiać?- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, w ogóle nie zwracając uwagi na mojego "rycerza" bez koszulki. Czy on mógłby się w końcu ubrać? Rozprasza mnie.
Bez słowa odsunęłam się robiąc mu przejście, ale mój  samozwańczy bohater zastąpił mu drogę.
- To nie jest najlepszy pomysł- odezwał się przez zaciśnięte zęby.
- Z tego co widzę, Kasia ma inne zdanie na ten temat- Tomek wskazał na mnie ręką i bezczelnie się do niego uśmiechnął. To nie skończy się dobrze. Trzeba interweniować. Stanęłam pomiędzy nimi, skierowując mordercze spojrzenie Loczka na mnie.
- Idź do siebie- odezwałam się najspokojniej jak mogłam.
- Ale...
- Idź. Poradzę sobie. W razie czego przyjadę do was albo zadzwonię, ok?
Chłopak niechętnie skinął głową i zarzucając na siebie wczorajszą koszulę wyszedł z pokoju nie mogąc sobie darować szturchnięcia barkiem swojego wroga. Co za dzieciak...

       Siedziałam na łóżku oparta o wezgłowie i obserwowałam jak Tomek kręci się w tę i z powrotem po pokoju.
- Wydaje mi się, że pobicie rekordu w chodzeniu w kółko w tym samym miejscu, przy okazji robiąc dziurę w podłodze w niczym Ci nie pomoże...- zagadnęłam.
- Wiem- odparł zdenerwowany podchodząc do mnie bliżej i zajmując miejsce na przeciwko- Po prostu nie wiem od czego mam zacząć- westchnął, a ja lekko się spięłam. Nie brzmi to ciekawie...
- Może powinieneś zacząć od początku?- zaproponowałam co wywołało uśmiech na jego twarzy. Co ja takiego powiedziałam?
- To nie jest aż tak długa historia.
- Tym lepiej. Mniej będziesz musiał się męczyć i może w końcu się rozluźnisz. Nie lubię kiedy jesteś przy mnie taki zdenerwowany. Tak właściwie to pierwszy raz widzę Cię takigo i wcale mi się to nie podoba.
- Mi też nie- przyznał- W takim razie pora abyś dowiedziała się całej prawdy.
Przełknęłam głośno ślinę i ruchem ręki dałam mu znak żeby zaczął. To nie wróży nic dobrego...
  Uważnie rejestrowałam każde wypowiedziane przez Tomka słowo. Historia, którą mi opowiadał przypominała mi te z książek Gaby, których byłam zmuszona słuchać kiedy upierała się, że poczyta mi na głos. Dwoje ludzi, którzy znają się od dziecka gdyż ich rodzice są najlepszymi przyjaciółmi zostają sobie "przeznaczeni". Problem w tym, że to nie los tak zdecydował, a jak to się teraz ładnie mówi- opinia publiczna, czyli wszyscy ich znajomi i sąsiedzi stwierdzili, że w przyszłości będą "parą idealną", założą dom, będą mieli siedmioro dzieci i będą żyli długo i szczęśliwie aż do późnej starości. Szkoda tylko, że takie rzeczy działają prawidłowo tylko w książkach. Nasza historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Jest to jedna z rodzaju tych, gdzie jedno z nich w trakcie trwania jakby nie było ustawionego od samego początku związku zakochuje się w kimś innym, w tym przypadku w pięknej szatynce o imieniu Caroline, która z pochodzenia jest Francuzką. Jak to zwykle bywa poznał ją na jednym ze swoich plenerowych wyjazdów i tak oto zaczął się ich romans. Oczywiście w obawie przed zranieniem swojej pierwszej dziewczyny ukrywa przed nią ten fakt do momentu aż przypadkiem wpadają na siebie (tym razem w klubie) i cała prawda wychodzi na jaw. Aktualnie jesteśmy na rozdziale gdzie skruszony chłopak, wyjaśnia jak do tego doszło i naprawdę żałuje. Proszę nie doszukiwać się w słowie "naprawdę" sarkazmu czy ironii.
- Chyba niczego nie pominąłem- skończył biorąc głęboki wdech i czekając na moją reakcję. Odwróciłam na chwilę od niego wzrok i starałam poukładać sobie to wszystko w głowie.
- Mogę Cię o coś spytać?- ponownie skupiłam się na jego osobie, a on przytaknął- Pamiętasz kiedyś gdy wróciłeś z Francji zapytałam w ramach żartu czy poznałeś jakieś ładne Francuzki...- kolejne nieme potwierdzenie- Byłeś już z nią wtedy? 
- Nie- odparł pewnie i wiedziałam, że nie kłamie- Dopiero co ją poznałem. Zacząłem się z nią umawiać po moim drugim wyjeździe.
- Powiedziałeś jej o mnie?
- Tak. Powiedziałem jej po tym jak pierwszy raz mnie pocałowała.
- A ona co na to?- to dosyć zaskakująca informacja. Każdy inny w życiu by się nie przyznał, że ma kogoś na boku.
- Była zaskoczona. Zaczęła mnie przepraszać, że to było silniejsze ode niej i...
- Wtedy to Ty ją pocałowałeś- dokończyłam za niego, a on otworzył szeroko oczy.
- Skąd Ty to...
- Tomek...- pokręciłam z politowaniem głową- Znam Cię od zawsze. Potrafię przewidzieć jak się zachowasz, co powiesz... Co prawda nie sądziłam, że tak długo będziesz mnie oszukiwał, ale to nie zmienia faktu, że połowę tej historii sama dopowiedziałam sobie zanim Ty skończyłeś mówić- uśmiechnęłam się do niego zadowolona, że udało mi się go rozgryźć. 
- Jesteś gorsza niż wykrywacz kłamstw- odparł i oboje zaczęliśmy się śmiać- Nie wydaje Ci się, że ta cała sytuacja jest strasznie pokręcona?
- Użyłabym raczej słowa "popieprzona" ze względu na mój udział w niej- poprawiłam go, a moja wypowiedź wywołała kolejną salwę śmiechu przez co atmosfera nieco się rozluźniła.
- Tak. To bardziej pasuje- przyznał mi rację- Gdybyś była normalna krzyczałabyś teraz na mnie i wyzywała od najgorszych, a zamiast tego siedzisz spokojnie i się ze mną śmiejesz- na słowa "gdybyś była normalna" od razu przypomniałam sobie o Styles'ie, który ciągle mi to powtarza. Czemu akurat teraz o nim myślę?
- Pragnę jedynie zaznaczyć, że nie jestem "nienormalna". Ja po prostu nie jestem mainstremowa- wzruszyłam bezradnie ramionami tłumacząc, że to nie moja wina.
- Jesteś wspaniała.
- Przestań...- mój humor od razu się pogorszył- Wiesz, że to dość niebezpieczny temat...- przypomniałam mu.
- Wiem. Przepraszam- usiadł obok mnie i objął ramieniem- I przepraszam za to, że pomimo tego, że wiem jak wyjątkowa jesteś nie umiem pokochać Cię w taki sposób w jaki bym chciał- pocałował mnie w czubek głowy, a ja wtuliłam się mocniej w jego bok, a moje oczy wypełniły się łzami.
- Tomek?- uniosłam głowę i skrzyżowałam nasze spojrzenia- Odejdziesz?
- Słucham?- zmarszczył brwi nie rozumiejąc co mam na myśli.
- Pytam czy mnie zostawisz. Jeśli tak to w porządku. Mogłam się domyślić, że prędzej czy później to zrobisz. Wszyscy tak robią. Ty i tak wytrzymałeś ze mną osiemnaście lat co jest oficjalnym rekordem...
 - Czyś Ty zwariowała?!- niemal krzyknął i zmusił mnie abym usiadła mu na kolanach- Oczywiście, że Cię nie zostawię! To znaczy jeśli tego nie chcesz. To ja powinienem się bać, że mnie odrzucisz. To ja zawaliłem. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Jesteś dla mnie jak rodzina, jak... siostra. Może nie kocham Cię tak jak inni uważali, że kiedykolwiek będę  w stanie. To nie znaczy, że nie kocham Cię w ogóle. Wiesz, że zrobiłbym dla Ciebie wszystko, prawda?- ujął moją twarz w dłonie- Wiesz o tym czy nie?- lekkie skinienie głowy musiało mu wystarczyć bo łzy spływające po moich policzkach odebrały mi zdolność mówienia- Kasia...- przytulił mnie mocno i zaczął głaskać po plecach- Jak mogłaś pomyśleć, że chcę odejść na dobre? To niedorzeczne! Zawsze byłem i będę Twoim najlepszym przyjacielem. Tylko nim. Niestety...- dodał nieco ciszej, ze smutkiem w głosie. Objęłam go ramionami i schowałam twarz w zgłębieniu jego szyi.
- Mogę ją poznać? Caroline?- odezwałam się łamiącym głosem, odważając się jeszcze raz na niego spojrzeć.
- Jasne- uśmiechnął się do mnie ciepło- Ona też chciałaby się z Tobą spotkać i tak się składa, że czeka na dole.
- Zostawiłeś ją w lobby?- zapytałam zdziwiona.
- A co miałem ją tu przyprowadzić i kazać jej czekać pod drzwiami?
- Masz rację- palnęłam się ręką w czoło- To nie byłoby dobre rozwiązanie. Zadzwoń po nią. Niech przyjdzie na górę. Moglibyśmy pójść na jakąś kawę albo coś?- zaproponowałam.
- Chętnie, ale za niedługo mamy samolot do Londynu. Przyjechaliśmy tu tylko w odwiedziny do moich dziadków- oznajmił, a ja skinęłam głową. Miałam okazję ich poznać. Wspaniali ludzie- Może gdy wrócisz do Londynu to się umówcie? Caroline przenosi się do Anglii.
- Dla Ciebie?
- Na moją uczelnię, na studia. A ja to taki bonus- określenie jego jako bonus zabrzmiało dość zabawnie.
- Fajne bonusy dają u was na uczelni. Może powinnam się tam zapisać?- poruszyłam wymownie brwiami.
- Przykro mi, ale z Twoją zdolnością do robienia zdjęć czy malowania możesz liczyć co najwyżej na etat sprzątaczki- odgryzł się, a ja pokazałam mu język.
- Myślę, że na to stanowisko też by mnie nie przyjęli gdyby zobaczyli bałagan w moim pokoju.
- Słuszna uwaga- przyznał- W takim razie zostaje Ci komponowanie, ewentualnie zarejestrowanie się jako bezrobotna.
- Myślę, że na razie wybiorę opcję numer jeden. Chociaż popracuję jeszcze trochę ze Styles'em i być może rzucę tą robotę.
- Sądziłem, że jest między wami lepiej kiedy go dzisiaj zobaczyłem. Bez koszuli...- posłał mi wymowne spojrzenie, a ja zganiłam go wzrokiem.
- To tylko mój podopieczny. Został tu bo nie miał swojego klucza po tym jak opuściłam klub, a on wybiegł za mną. Nic nas nie łączy.
- To dobrze- odparł, ciągnąc mnie za rękę w stronę wyjścia.
- Czemu?- uniosłam zaskoczona do góry brwi.
- Nie lubię go. Lepiej niech trzyma się od Ciebie z daleka.
Nie skomentowałam jego słów. Zamiast tego szybko się ubrałam i wlokąc się za nim poszłam poznać jego nową dziewczynę.

       Szatynka siedziała na jednej z białych, skórzanych kanap i nerwowo bawiła się telefonem. Muszę przyznać, że Tomek ma oko. Ubrana w krwistoczerwoną sukienkę, czarne rajstopy i wysokie kozaki na obcasie przyciągała spojrzenia zarówno Panów jak i Pań. Dobrze, że Tomek nie jest typem zazdrośnika bo cały czas chodziłby znerwicowany albo przywiązał ją do kaloryfera i nigdzie samej nie wypuścił. Dziewczyna gdy tylko go zobaczyła szeroko się uśmiechnęła i ruszyła w naszym kierunku. Z kolei gdy dostrzegła mnie jej uśmiech nieco zmalał, ale dalej był ciepły i przyjazny. Nie wiem czy ja bym się tak cieszyła na widok byłej dziewczyny swojego chłopaka.
- Tylko błagam nie zachowuj się jak przy swoich klientach- zdążył mi jeszcze szybko szepnąć na ucho zanim dziewczyna znalazła się tuż przed nami.
- Cześć!- podała mi rękę- Jestem Caroline.
- Wiem- odpowiedziałam odruchowo, chłodnym tonem, ale szybko zmieniłam go na ten mniej oficjalny- Kasia. Naprawdę miło mi Cię poznać pomimo tego... wszystkiego- machnęłam rękami nie za bardzo wiedząc jak ubrać w słowa to co chciałam powiedzieć.
- To dość popieprzone- przyznała, a ja słysząc jedno z moich ulubionych słów, w połączeniu z jej francuskim akcentem zaśmiałam się pod nosem- Chciałabym Cię lepiej poznać jeśli nie masz nic przeciwko. Tomek mi tyle o Tobie opowiadał...
- Doprawdy? Ja o Tobie dowiedziałam się wczoraj wieczorem...- nie zdążyłam ugryźć się w język, a Caroline pobladła- Żartowałam!- mrugnęłam do niej okiem- Chętnie wyskoczę na jakąś kawę i ciastko, ale słyszałam, że niedługo macie samolot. Może kiedy wrócę do Londynu?
- Jasne! Byłoby super!- promienny uśmiech powrócił na jej idealną twarz.
- Skontaktuję się z Tomkiem i jakoś się umówimy, ok?
- Pasuje- odpowiedziała radośnie odważając się stanąć nieco bliżej swojego chłopaka. Czy ona też się mnie boi? 
- Przykro mi, ale naprawdę musimy już lecieć- wtrącił się Tomek i ściskając mnie pożegnał się, a Caroline ograniczyła się do bezpiecznego uścisku dłoni. Na bank się mnie boi.
- Dajcie znać jak dolecicie- poprosiłam, a oni przytaknęli głowami. Pomału zaczęli znikać mi z pola widzenia, kiedy ich zawołałam.
- Tomek!- podbiegłam do niego, a on stanął zaskoczony- Mogę się jeszcze o coś spytać?
- Pewnie- zerknął na dziewczynę obok i puścił do niej oczko- O co chodzi?
- Kiedy się zorientowałeś, że ten cały nasz związek to nieporozumienie?
Chłopak przez chwilę wpatrywał się we mnie, zaskoczony moim pytaniem, ale ostatecznie zdecydował się odpowiedzieć.
- Kiedy poznałem Caroline- zauważyłam jak mocniej ściska jej dłoń- Spotykając osobę, która jest Ci przeznaczona po prost to czujesz. Czasami radość, a czasami obawę czy nawet nienawiść. W końcu od miłości do nienawiści krótka droga.
- Dopiero wtedy?
- Nie. Wcześniej też czułem, że to nie do końca to. Przypomnij mi kiedy ostatni raz powiedzieliśmy sobie, że się kochamy?- otworzyłam usta żeby mu odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęłam- Właśnie...- uśmiechnął się ciepło- Sądzę, że oboje wiedzieliśmy to od dawna tyle tylko, że ja pierwszy dopuściłem do siebie tą myśl. Nie winiłbym Cie gdybyś to Ty odkryła to przede mną. W pewnym sensie wolałbym żeby tak się stało. 
Ostatni raz przytulił mnie, całując w czoło i wraz z Caroline znikli za szklanymi, obrotowymi drzwiami.

       Wracałam do swojego pokoju, kiedy dostałam smsa od Martina.

"Wpadnij na chwilę do chłopaków. Mam do Ciebie interes. Max"

Cofnęłam się kilka kroków i bez zbędnych ceregieli weszłam do hotelowego cyrku, w którym mieszkało pięć małp. Dzisiaj dodatkową atrakcję stanowił osioł o imieniu Savan i niedźwiedź Max. Pomieszczenie wyglądało jakby przebiegło przez nie dzikie stado. Tym razem przebili nawet mnie.
- Jestem!- odezwałam się chcąc zwrócić na siebie uwagę- Co to za interes, który na pewno będzie mnie sporo kosztował?- przysiadłam obok Maxa, jednocześnie pisząc do Gaby. Już mogę zacząć wyobrażać sobie jak sadza mnie na naszej kanapie i przesłuchuje pragnąc znać każdy szczegół wczorajszego wieczoru i dzisiejszego poranka.
- Płakałaś?- zapytał przyglądając się uważnie mojej twarzy.
- Wydaje Ci się- skłamałam- Po prostu jestem zmęczona i chciałabym się położyć. Mógłbyś zatem powiedzieć czego chcesz?
Czułam jak sześć par oczu z równą intensywnością mnie obserwują próbując rozgryźć czy mówię prawdę czy nie, ale postanowiłam ich zignorować. Taki był plan, jednak osioł Savan postanowił mi go zepsuć. Jak ja go czasami nienawidzę...
- Kasia co się wczoraj stało?- spytał zajmując miejsce obok. Przeczesałam włosy palcami i krzywo się do niego uśmiechnęłam. 
- Przedstawię Ci wersję skróconą jeśli pozwolisz. Widziałam wczoraj jak Tomek całował się z jakąś dziewczyną. Dzisiaj do mnie przyszedł, pogadaliśmy sobie, oficjalnie zerwaliśmy z czego na pewno bardzo się cieszysz, ale zakazuję Ci robić z tej okazji wielką imprezę. Potem poznałam jego nową dziewczynę oczywiście tą samą, która była w klubie. Ma na imię Caroline, jest Francuzką, która przeprowadza się do Londynu i po powrocie mamy umówić się na kawę. Wystarczy czy wolisz to w formie eseju lub czegoś takiego?- wbiłam w niego mój wściekły wzrok, a on otworzył szeroko oczy jak i usta. Podobnie jak pozostałe towarzystwo.
- Jezu... Tak strasznie mi przykro...- próbował mnie przytulić, ale wstałam z miejsca i podeszłam do wielkiego okna.
- Przestań kłamać- prychnęłam- Dobrze wiem, że w środku skaczesz z radości i już nie możesz się doczekać aż przekażesz te jakże wspaniałe wieści Anie.
- To nie tak!- bronił się, ale Styles wszedł mu w słowo.
- Umówiłaś się na kawę z dziewczyną, z którą Cię zdradzał?- spytał bardziej wkurzony niż zaskoczony.
- O co Ci chodzi?- zwróciłam się w jego kierunku czekając na wyjaśnienia.
- Zwariowałaś?! Jak w ogóle mogłaś zgodzić się na jakąkolwiek rozmowę po tym co Ci zrobił?- krzyknął na mnie, a Maxa wbiło w fotel. W końcu będzie miał okazję zobaczyć naszą dwójkę w akcji. Ktoś powinien mu powiedzieć żeby leciał po popcorn i cole.
- A co Cię to interesuje? Wybacz, ale to ja podejmuję decyzję z kim chcę rozmawiać i o czym, a w tym momencie Ty jesteś na samym końcu tej listy- odpowiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Chłopak złapał mnie za rękę i przytrzymał przyciągając mnie bliżej do siebie.
- HARRY!- usłyszałam chór głosów próbujących interweniować, ale teraz już na to za późno.
- Jeszcze z Tobą nie skończyłem...- warknął na mnie mocniej zaciskając dłoń na moim przedramieniu. 
- Ale ja tak! Wkurzasz się bo pomimo tego co się wydarzyło potrafię dojść z nim do porozumienia i zakończyć to wszystko w cywilizowany sposób bez podnoszenia głosu, co z Tobą jest niemożliwe! Może gdybyś nauczył się panować nad swoimi emocjami też mógłbyś się ze mną zaprzyjaźnić tak jak ja z Tomkiem, ale nie...
- Przyjaźnić?- zaśmiał się głośno- Masz zamiar się z nim przyjaźnić?!
- Tak.
- Ty naprawdę jesteś nienormalna!- krzyknął wyrzucając ręce do góry.
- Harry!- kolejne ostrzeżenie tym raz tylko do Kotechy i Louisa. Pozostali siedzieli na swoich miejscach i obserwowali zajście z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Wiesz co Ci powiem Styles? Nic Ci do do tego z kim się zadaję i z kim mam jakie relacje. Nikt mnie nie zna lepiej niż Tomek. Nikt nie wiem ile razy płakałam zamknięta w swoim pokoju kiedy wszyscy inni korzystali z życia. Nikt nie wie ile razy traciłam nadzieję, że moje życie w końcu się ułoży na nowo. Nikt nie zna myśli, które kotłują się w mojej głowie kiedy jestem smutna i jak straszne potrafią być. Nikt tego nie wie oprócz niego, więc wybacz, ale nie mam zamiaru zrezygnować z jedynej osoby, która zna mnie lepiej niż ja samą siebie!- skończyłam ledwo łapiąc oddech. Czułam jak pod moje powieki napływa nowa fala łez, już druga dzisiejszego dnia. Jeśli się przed nim rozkleję to tego nie przeżyję. 
- A wiesz czemu tak jest? Czemu tylko on wie o tym wszystkim? Przez Ciebie!- wytknął mnie palcem- Sama sobie jesteś temu winna. Udajesz, że wszystko jest w porządku i to jest Twój problem. Boisz się otworzyć przed innymi ludźmi. Nie mówisz nikomu jaka walka toczy się wewnątrz Ciebie. Zachowujesz się jakbyś była najszczęśliwszą osobą na świecie, że masz perfekcyjne życie. Wszyscy uwierzyli w tą szopkę, nawet Ty zaczęłaś w nią wierzyć co dowodzi tego czemu tak długo byłaś w związku, który nie miał prawa istnieć. Ale to wszystko to gówno prawda! Doskonale zdajesz sobie z tego sprawę kiedy jesteś sama, w swoim pokoju, w nocy. Wtedy wszystkie myśli, które odpychasz na bok w ciągu dnia powracają ze zdwojoną siłą i nie możesz sobie z nimi poradzić! Przykro mi Kate, ale muszę Cię rozczarować. Ja nie dam się na to nabrać.
  On również wziął spory wdech kiedy skończył. Jego klatka piersiowa ciężko unosiła się w górę i w dół jakby właśnie przebiegł maraton. Ja z kolei nie oddychałam w ogóle. Zaprzestałam tej czynności po jego drugim zdaniu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak bardzo chciałam być na niego zła, sięgnąć po stojący po mojej lewej stronie wazon i rozbić go na jego przemądrzałej głowie, ale nie mogłam. Jedyne uczucie jakie mnie teraz ogarniało to przerażenie. Przerażenie, że może mieć rację. Że ma rację. To wszystko co powiedział... To jest prawda. Wcale nie poradziła sobie z moją przeszłością. Dalej jest tak samo. Nie wiedziałam czy bardziej bolało mnie to, że ktoś to odkrył czy to, że przez niego dowiedziało się o tym więcej osób niż chciałam. W ogóle nie chciałam żeby ktokolwiek się o tym wiedział, a on tak po prostu to wszystkim wyjawił. 
  Kilka minut stałam w miejscu bojąc się ruszyć. Nawet najmniejszy ruch mógł sprawić, że rozpadłabym się na milion kawałków bez możliwości ponownego złożenie mnie w całość. Dopiero kiedy do Styles'a dotarło to co przed chwilą powiedział zaczęłam jako tako myśleć.
- Kate... Przepraszam. Ja nie chciałem. To wszystko jakoś tak samo...- podniosłam do góry dłoń aby mu przerwać.
- Samo...- powtórzyłam szeptem i w tym samym momencie nie wytrzymałam. Łzy uwolniły się spod moich powiek, zalewając całą twarz, a ciało zaczęło drżeć zupełnie tak jak mój głos- Istnieje pewna lista, na której zajmujesz czołową pozycję. Jest to lista ludzi, których nigdy w życiu nie chciałabym spotkać. Niestety popełniłam najgorszy błąd swojego życia i masz rację. Sama jestem sobie temu winna. Odkąd Cię poznałam jestem kłębkiem nerwów. Nie wiem co się ze mną dzieję, co mam o tym wszystkim myśleć, ani nawet co czuję. Żałuję, że nie mogę cofnąć czasu i zmienić biegu wydarzeń. Na szczęście ja w przeciwieństwie do innych potrafię uczyć się na błędach choć przyznaję, że wyciągnięcie lekcji z poznania Ciebie zajęło mi więcej czasu niż sądziłam- wzięłam głęboki oddech zanim kontynuowałam- Nie obwiniaj się. To moja wina. Powinnam się domyśleć jak to się skończy. Ty po prostu taki jesteś. My tacy jesteśmy. Nie potrafimy wytrzymać ze sobą dłużej niż trzy minuty bez kłótni.
- To nie tak...- próbował coś powiedzieć, ale nie miałam zamiaru go dłużej słuchać. Zamiast tego podeszłam do Savana.
- Nie proś mnie więcej o to aby dała komuś drugą szansę, a gdy będziesz chciał żebym zaczęła z kimś współpracować lepiej najpierw dobrze go poznaj zanim znowu wpakujesz nas w jakieś bagno. A co do Ciebie Max...- zwróciłam się w jego stronę- Zadzwoń do mnie wieczorem z tym, z czym tu przyszedłeś. Teraz wybacz, ale nie mam ochoty na omawianie nowych spraw biznesowych. 
 Nikt nic nie powiedział kiedy wolnym krokiem wyszłam z pokoju. Zaraz po tym jak zamknęłam drzwi w swoim, pobiegłam do łazienki i osuwając się po zimnej ścianie na podłogę wybuchnęłam głośnym płaczem. 




*Tekst z piosenki Snow patrol- Chasing cars 

18 września 2013

26

Szwecja, Sztokholm, galeria Sturegallerian

      Kobieta. Płeć piękna. Płeć słaba. 

No chyba sobie żartują!

"Kobieta- określenie osobnika płci żeńskiej z rodzaju Homo. Kobieta różni się od mężczyzny budową morfologiczną i anatomiczną oraz zachowaniem."

To akurat wiem. Co jeszcze?

"Kobieta zdolna jest do rozrodu przez cały rok, co wyróżnia ją spośród większości samic ssaków."

Wow! Nie o taką definicję mi chodziło! Inna strona.

"Różnice anatomiczne między kobietą a mężczyzną:
- Średnia wzrostu i waga kobiety jest niższa niż u mężczyzn.
- Mają w pełni wykształcone gruczoły sutkowe(...)"

To jest oczywiste. Pod tym względem na pewno jestem kobietą. Wystarczy porównać mój wzrost i na przykład Styles'a. Jest ode mnie wyższy... To znaczy... Tak samo jak Savan czy reszta chłopaków. Boże. Nie idźmy tą drogą. Następna...

"Stereotypy dotyczące kobiet.

1. Kobiety są gorszymi kierowcami niż mężczyźni.

Nie mam prawa jazdy, więc się nie wypowiadam.

2. Kobiety to natrętne gaduły.

Ja nie jestem gadułą, ale za to Gaba nadrabia za nas dwie.

3. Kobiety gorzej radzą sobie na kierowniczych stanowiskach.

Powinni widzieć minę Cowella za każdym razem gdy wchodzę do jego gabinetu. To przerażenie w oczach... Zawsze dostaję do czego chcę, więc tu bym polemizowała.

4. Kobiety są histeryczkami.

Nie jestem histeryczką. Gdyby tak było to w życiu bym nie podpisałabym tego głupiego kontraktu. 

5. Miejsce kobiety jest w domu.

Chyba ich poje...

6. Ładna kobieta- głupia, brzydka- karierowiczka.

Że co? Ja nie jestem brzydka, a jakoś mam trochę oleju w głowie. Co za debil napisał ten artykuł? Ewa M. Naprawdę gratuluje...

7. Kobiety uwielbiają zakupy!!!

I właśnie o to mi chodziło! Czy naprawdę każda kobieta musi lubić spędzać cały dzień łażąc po sklepach, przymierzać tysiące sukienek i szpilek, w których będzie jej cholernie niewygodnie, ponieważ "musi" dobrze wyglądać? Błagam powiedzcie mi, że nie bo inaczej zacznę się zastanawiać czy na pewno jestem kobietą pomimo moich anatomicznych cech wyróżniających płeć żeńską.

  Od dokładnie czterech godzin chodzę... Nie. To złe słowo. Jestem ciągana po setkach markowych butików w galerii handlowej. Odnosząc się jeszcze raz do ostatniego punktu atrykułu, który aktualnie przeglądam prędzej bym powiedziała, że to Max bardziej odpowiada definicji płci pięknej niż ja. Mi nogi zaraz odpadną, a ledwo zaliczyliśmy połowę sklepów z jego listy, które KONIECZNIE musimy dzisiaj odwiedzić. 
- Mogłabyś przestać się bawić tym telefonem i ruszyć swój zacny tyłek żeby przymierzyć tą sukienkę?- mężczyzna wyciągnął czarny kawałek materiału w moją stronę.
- Znowu?!- jęknęłam niezadowolona, niechętnie biorąc ubranie do ręki- Nie możesz mi dać tych czarnych jeansów, które wiszą obok tylko za każdym razem dostaję coś co ledwo zakrywa mi tyłek?
- Pokazuj go póki jeszcze możesz- puścił do mnie oczko i popchnął w kierunku przymierzalni.
- Co to niby miało znaczyć?!
- Przykro mi Kate, ale nie będziesz całe życie piękna i młoda. Twoje ciało będzie się starzeć, zaczną Ci się robić zmarszczki, a tyłek zacznie opadać...
- Skończ!- warknęłam na niego- Nawet ze zmarszczkami i obwisłym tyłkiem będę wyglądać lepiej niż Ty- uśmiechnęłam się bezczelnie i zaciągnęłam zasłonkę, aby po raz kolejny przebrać się w coś co i tak nigdy nie pozostanie na moim ciele dłużej niż pięć minut.
- W to nie wątpię. Ale nie przejmuj się kochana. Nawet jeśli będziesz wyglądać jak stare próchno to i tak zawsze będzie ktoś, dla którego będziesz wyglądać jak miss świata. 
Zastygłam w momencie kiedy połowa sukienki niemiłosiernie opinała moje ciało, zatrzymując krążenie, po czym wychyliłam się zza zasłonki.
- Mówisz to hipotetycznie czy masz kogoś konkretnego na myśli?- spojrzała na niego zaciekawiona jego wypowiedzią.
- Mam- odparł z tajemniczym uśmiechem na ustach.
- Kogo?
- Naprawdę nie wiesz?
Zmarszczyłam lekko brwi zastanawiając się o kogo mu chodzi. "Jaka Ty jesteś głupia. Oczywiście, że chodzi mu o Harry'ego!" Nie ma mowy! Pokiwałam przecząco głową, a on wywrócił teatralnie oczami.
- Podpowiem Ci. Taki jeden chłopak, z kręconymi włosami i zielonymi oczami, który gdy tylko jesteś w pobliżu nie może oderwać od Ciebie wzroku.
- O Boże... Jak Ty coś powiesz...- schowałam się z powrotem i dokończyłam naciąganie na siebie czarnego kokonu.
- Nie mów mi, że tego nie zauważyłaś, bo w życiu Ci nie uwierzę- odezwał się po drugiej stronie. Czemu wszyscy muszą mi o tym przypominać? To jest takie denerwujące! Wyszłam z przymierzalni i stanęłam tuż przed nim.
- Posłuchaj mnie Max. To nie ma znaczenia czy sobie zdaję z tego sprawę czy nie. Styles jest tylko i wyłącznie moim podopiecznym. Nie ważne czy mu się podobam czy nie. Skończę pisać dla nich single i nasze drogi się rozejdą. One Direction stanie się sławne, zaczną chodzić na te głupie imprezy gdzie będzie się roiło od wypacykowanych panienek, pozna którąś, będą razem, zerwie z nią, będzie drama, pozna kolejną i tak w kółko, aż w końcu zapomni, że w ogóle ze mną pracował. W tym czasie jak będę siedzieć sama w Londynie i pisać kolejne "hity" dla ludzi, którzy sami nie umieją ubrać w słowa i melodię tego co czują. Koniec historii- zaciągnęłam się powietrzem, a Max patrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Kątem oka zauważyłam dwie dziewczyny, które uważnie mi się przyglądały. Cholera! Mam nadzieję, że nie słyszały co mówiłam. Odkąd poznałam tą piątkę stałam się za bardzo impulsywna.
- Po tonie Twojej wypowiedzi, odnoszę wrażenie, że wcale Ci się nie podoba ta wizja przyszłości...- przekonanie w jego głosie jeszcze bardziej mnie rozzłościło.
- Max! Do jasne cholery przestań! Ile raz mam Ci mówić, że to nie ma najmniejszego znaczenia co mi się podoba a co nie? 
- I tu tkwi problem- ujął moje dłonie w swoje i przyciągnął bliżej do siebie- Nigdy nie patrzysz co jest dobre dla Ciebie.
- Nie prawda- szepnęłam pod nosem unikając jego wzroku.
- Prawda. Ukrywasz się za postawą poważnej bizneswoman nie pozwalając zobaczyć światu jaka jesteś naprawdę.
- Całe życie jestem taka- odparłam.
- Wcale nie. Może nie znam Cię długo, ale w ciągu tych kilku dni poznałem Cię na nowo- ponownie na niego spojrzałam nic nie rozumiejąc. Jak to poznał mnie na nowo?- Nie patrz się tak na mnie- klepnął mnie w ramię.
- Zupełnie nie wiem co masz na myśli...
- Tym razem zachowujesz się inaczej. Jesteś weselsza, czasami się śmiejesz i uśmiechasz. Wydaje mi się też, że jesteś spokojniejsza.
- Spokojniejsza?- uniosłam zdziwiona do góry brwi- Właśnie nawrzeszczałam na Ciebie w miejscu publicznym, a Ty mi mówisz, że jestem spokojniejsza?- spojrzałam na niego jak na wariata.
- Tak. Nigdy wcześniej, kiedy razem pracowaliśmy, nie pozwalałaś swoim artystom na chwilę wytchnienia, czy zabawy w studiu. Już nie wspominając o dołączeniu do nich. Twój przedwczorajszy występ z chłopakami był świetny. Widać było, że jesteś szczęśliwa, a gdy Harry...
- Mógłbyś o nim nie wspominać? To naprawdę mnie denerwuje...- poprosiłam, zaciskając mocno usta aby znowu nie wybuchnąć.
- Zauważyłem- zaśmiał się pod nosem.
- Nie wiem co jest w tym takiego śmiesznego- zganiłam go a on mnie do siebie przytulił.
- Chodzi mi po prostu o to, że w końcu zaczęłaś zachowywać się adekwatnie do Twojego wieku. Może nie w stu procentach, ale teraz bliżej Ci do bycia człowiekiem niż robotem.
- Dzięki...- prychnęłam, próbując się od niego odsunąć.
- Wiesz o co mi chodzi. Nie jesteś maszyną, która nadaje się tylko i wyłącznie do komponowania. Ty też masz uczucia i swoje potrzeby, które powinnaś stawiać na pierwszym miejscu, a nie skrywać je przed światem.
Nic nie odpowiedziałam, bo co mogłam powiedzieć skoro ma rację?  Od kilku lat nie robię nic innego tylko pomagam ludziom spełniać ich marzenia w czasie gdy moje zostały pogrzebane głęboko pod ziemią zarówno w przenośni jak i w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wtuliłam się w jego duże ciało jeszcze mocniej i ciężko westchnęłam.
- Kate?- Martin odsunął mnie delikatnie od siebie i spojrzał mi w oczy- Czy Ty płaczesz?- szybko starłam pojedynczą łzę, która spływała po moim policzku i uśmiechnęłam się do niego smutno, nie mając odwagi odpowiedzieć. Bałam się, że gdybym spróbowała się odezwać mógł głos mógłby zdradzić w jak beznadziejnym stanie aktualnie się znajduję.- Idź lepiej przymierz kolejną sukienkę bo nam zamkną wszystkie sklepy- wepchnął mnie z powrotem do małej przymierzalni, a ja oparłam się plecami o zimne lustro, próbując pozbierać myśli.

Szwecja, Sztokholm, Hotel Grand

       Jakoś dalej ciężko mi uwierzyć, że Kate zgodziła się wyjść razem z nami i Georgem do klubu. Owszem argument, że nikt nas tu nie zna i nie będziemy wzbudzać żadnej sensacji był dość przekonywujący, ale coś mi tu nie pasuje. Może chodzi o Tomka? Może chce wyjść aby zapomnieć o tym, że nie wie gdzie jest i nie daje znaku życia? Może chce się trochę rozerwać i zapomnieć o problemach? Ona? Rozerwać? Nijak mi to nie pasuje.
- Czy tylko ja mam dziwne przeczucie, że dzisiaj wydarzy się coś złego?- odwróciłem się w stronę chłopaków, którzy wyglądali jakby woleli skoczyć z okna niż siedzieć na łóżku Harry'ego i doradzać mu co ma założyć na wieczór. Sam chętnie bym to zrobił.
- Czemu tak sądzisz?- Zayn spojrzał na mnie z niezrozumieniem.
- Nie wydaje wam się to trochę dziwne? Jakoś trudno mi wyobrazić sobie Kate bawiącą się w klubie...
- Czemu?- odezwał się Niall- Przecież na swoich urodzinach była całkiem rozrywkowa jak na nią.
- Nie dramatyzuj Liam- wtrącił się Louis nawet na mnie nie patrząc. Zamiast tego rzucił Loczkowi kolejną koszulę i kazał mu się przebrać- Co niby mogłoby się stać?
- Nie wiem- wzruszyłem ramionami, porzucając temat. 
Harry uporał się z ostatnim guzikiem granatowej koszuli, którą pożyczył, a raczej ukradł Malikowi i obracając się wokół własnej osi zaprezentował nam swój strój.
- I jak? Ta może być?
- Czy to jest moja koszula?- przyjrzał mu się uważnie Mulat.
- Daj spokój Zayn...- machnął ręką przyjaciel- Muszę dzisiaj dobrze wyglądać, a żadna z moich koszul nie jest odpowiednia.
- A czemu niby musisz tak lśnić akurat dzisiaj?- założyłem ręce na piersi i spojrzałem na niego rozbawiony- No dalej Styles. Tłumacz się.
Chłopak posłał mi groźne spojrzenie i przeczesał włosy palcami przeglądając się w lustrze.
- Bo tak- rozpiął jeden guzik od góry i zwrócił się do Louisa- Ta czy inna?
- Jest ok- odpowiedział, a przyjaciel zaczął ją szybko zdejmować- No przecież powiedziałem, że jest dobra!- już chyba nawet on nie miał ochoty dłużej mu doradzać.
- Moim zdaniem powinieneś założyć coś zielonego- wtrącił się Niall, odgryzając kawałek batonika.
- Czemu akurat zielonego?- zaciekawiłem się. Od kiedy to z niego taki znawca mody?
- Bo Kate ma zielone oczy i jakby założył coś w tym kolorze to ładnie by do niej pasował.
- Po pierwsze- uniósł jeden palce do góry Styles- Wcale nie stroję się tak dla Kate...
- Nie. Wcale- parsknął Zayn, ale przyjaciel udawał, że tego nie słyszał.
- A po drugie Kate ma zielono-złote oczy, a nie jakieś zwykłe zielone.
- Wow!- krzyknął Malik- Ktoś tu się komuś naprawdę intensywnie przygląda
- Siedź cicho!- Loczek rzucił w niego jego własną koszulą i zgodnie z podpowiedzią Horana założył inną, zieloną.
- Na bank coś niedobrego się dzisiaj stanie- wypowiedziałem kłębiące się w mojej głowie myśli na głos i w tym samym momencie do pokoju weszła Kate z Savanem.
- Cześć chłopaki! Co robicie?- mężczyzna przywitał się z każdym z nas, za to dziewczyna siadła na fotelu i zamknęła oczy nie odzywając się ani słowem.
- Doradzamy Harry'emu w co ma się ubrać do klubu bo nie może się zdecydować- wyjaśnił mu panujący w pokoju bałagan Niall wskazując na porozrzucane po całej podłodze ubrania.
- I co w końcu wybrałeś? Harry? Harry!- Kotecha szturchnął go ramieniem, ale ten zamiast zwrócić na niego uwagę czego zapewne chciał mężczyzna ruszył w kierunku brunetki. Ukląkł przed nią i położył dłoń na jej kolanie, ale ta nawet nie drgnęła. Na pewno coś jest nie tak!
- Hej, Kate... Stało się coś?- ścisnął nieco jej nogę, a ona otworzyła jedno oko.
- Wstawaj Styles. Wyglądasz jakbyś miał mi się zaraz oświadczyć, a uwierz mi nie chcesz tego.
- Skąd Ty możesz wiedzieć co ja chcę?
- To co chcesz, a czego potrzebujesz to dwie różne rzeczy. Zapamiętaj to sobie.
Dziewczyna wstała i podnosząc dwie torby z podłogi ruszyła w kierunku drzwi.
- George przyjedzie po nas o ósmej. Bądźcie gotowi na czas jasne?- zwróciła się do nas wszystkich a my zgodnie przytaknęliśmy.
- Kate co zakładasz?- krzyknął za nią Horan zanim zdążyła wyjść z pokoju. Zerknęła na niego przez ramię i z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy odpowiedziała.
- Na pewno nie to co bym chciała.
- To powiedz chociaż w jakim kolorze.
- Granatowym. Zresztą po co Ci to wiedzieć?- zapytała.
- Mi po nic. To informacja dla Harr...- niestety nie dane mu było dokończyć gdyż Loczek rzucił się na niego i zakrył mu usta dłonią.

       Nie mogłem wymazać widoku Kate z mojej głowy. Ciągle przed oczami widziałem jej smutny wyraz twarzy i jak Boga kocham zrobił bym wszystko aby powiedziała mi co się stało. Chłopcy chcąc mnie oderwać o tych myśli zaproponowali żebyśmy się w coś "pobawili". Wiem jak to brzmi, ale jeszcze gorsze jest to, że wpadli na pomysł zabawy w chowanego. Serio? Myślałem, że w przyszłym miesiącu kończę osiemnaście lat, a nie dziesięć. Niemniej jednak przystałem na ich propozycję. Co mi szkodzi? Do wyjścia zostały nam jeszcze trzy godziny, więc co innego mam do roboty? "Może coś bardziej dojrzalszego?" Innym razem.
- Ok! Zasady są proste- zaczął Louis- Możemy sie chować tylko i wyłącznie w obrębie naszego piętra. Nie ma schodzenia do recepcji, restauracji czy hotelowego spa, jasne?
- Jak słońce!- wyszczerzył się Horan, który nie licząc Lou wydawał się najbardziej podekscytowany tą zabawą.
- Świetnie. W takim razie ja liczę do dwudziestu i zaczynam szukać.
- Czemu tylko do dwudziestu, a nie do stu?- spytałem.
- Bo do tylu nie umie- odpowiedział Malik, za co dostał kukśca w bok.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne Zayn. Ciekawe do ilu Ty będziesz liczył jak przyjdzie Twoja kolej.
- Możecie już przestać? Jak dalej będziecie się kłócić to w życiu nie zaczniemy- zwrócił im uwagę Liam.
- Już, już. Uwaga, zaczynam! Raz... Dwa... Trzy... Cztery...
  Nie licząc Nialla, który najwyraźniej zdecydował, że najlepszą kryjówką będzie pokojowa łazienka, razem z Zaynem i Liamem wybiegliśmy z pokoju kiedy Tommo ambitnie odliczał do dwudziestu. Malik zdecydował się ukryć w schowku na szczotki, a Payne wpakował się do pokoju obok, ale zaraz z niego wybiegł gdy mieszkająca w nim staruszka zaczęła okładać go torebką. Ostatecznie zniknął gdzieś za rogiem i tyle go widziałem. Słyszałem jak Louis kończy odliczać, ale dalej nie miałem pojęcia gdzie się schować. Postanowiłem wypróbować sposób Li, mając nadzieję, że trafię na kogoś bardziej wyrozumiałego. Z impetem wparowałem do pokoju na samym końcu korytarza, który na szczęście okazał się otwarty i pusty. Coś jednak mi w nim nie pasowało. Bo kto zostawia otwarty pokój wychodząc z niego? Poza tym wydawało mi się, że skądś znam rzeczy leżące na stoliku i porozrzucane na łóżkach.
- Styles? Co Ty tu do cholery jasnej robisz?!
Obróciłem się na w stronę, z której dobiegał głos i gdy napotkałem przeszywające mnie spojrzenie zielono-złotych tęczówek stanąłem jak wryty. "Mówisz tylko o sobie czy również o tym co masz w spodniach?" Mógłbym się zacząć zastanawiać czemu zawsze decyduję się na obcisłe rurki, które w takich momentach jak ten są BARDZO zdradliwe, ale jedyne o czym jestem w stanie teraz myśleć to widok dziewczyny, luźno owiniętej białym ręcznikiem, wpatrującej się we mnie wzrokiem, który mógłby zabić. 
 Nie mogłem nic z siebie wydusić. Po raz setny odkąd ją poznałem zapomniałem jak się oddycha, a tym razem mogę śmiało powiedzieć, że dostałem również palpitacji serca, a cała krew odpłynęła w jedno, strategiczne miejsce, które gdyby nie rozproszenie wywołane jej wyglądem na pewno dawałoby mi się we znaki. Mokre włosy, niesfornie opadały na jej ramiona, a spływająca z nich woda, tworzyła krzywe linie na bladej skórze. Obiema dłońmi mocno przytrzymywała ręcznik przy klatce piersiowej zasłaniając szczupłe ciało. Skanowałem jej sylwetkę od góry do dołu, podziwiając jej piękno, zgrabne długie nogi, wątłe ramiona i idealną twarz. Czy to możliwe, żeby być tak perfekcyjnym?
- Pytam po raz ostatni. CO TU ROBISZ?!- krzyknęła na mnie, wyrywając mnie z mojego transu.
- Ja... Yyy... Wow! Kate... Ty...- jąkałem się choć nie wiedziałem czy to dlatego, że zapewne ma ochotę mnie zabić za przyłapanie jej w takim "stroju" czy dlatego, że nie mogę pozbierać myśli gdy wygląda tak seksownie. 
- Albo powiesz mi czego chcesz, ale masz stąd natychmiast wyjść- wskazała palcem na drzwi i czekając na moją odpowiedź.
- Ciebie...- wypaliłem nie zastanawiając się nad tym co mówię. 
Szok wymalowany na jej twarzy był wart uwiecznienia. Starałem się zapamiętać tą chwilę najdokładniej jak potrafiłem, gdyż nieczęsto się zdarza, że nie wie co powiedzieć. Tak jak myślałem ten stan nie trwał długo. Na jej usta wpłynął tajemniczy uśmiech, a jej sylwetka jakby nieco się rozluźniła.
- Więc na co czekasz?- spytała, a ja otworzyłem szeroko oczy. Czy on właśnie... O Jezu!
Nie mogłem nie skorzystać z takiej szansy. Szybkim krokiem podszedłem do niej i przypierając ją do drzwi zatonąłem w jej blado-różowych ustach. Nie musiałem długo czekać żeby odwzajemniła mój pocałunek. Przejechałem językiem po jej dolnej wardze przez co rozchyliła swoje usta, a ja od razu to wykorzystałem. Zacząłem błądzić językiem wewnątrz jej ust, a ona nie pozostawała mi dłużna. Położyłem ręce na jej wąskiej talii przyciskając swoje ciało jeszcze mocniej, a jej powędrowały w górę, zanurzając się w moich włosach. Gdyby nie to, że stałem tak blisko niej, ręcznik opadłby bezwładnie na ziemię, a ja miałbym okazję zobaczyć ją w całej okazałości, ale tak samo jak pragnąłem ją ujrzeć, tak samo nie chciałem oddalać się od niej nawet na milimetr. Uczucie jakie mnie ogarnęło było... nijakie? Jak to możliwe, że nic nie czuję. Przecież mam ją przy sobie, moje usta smakują jej, dłonie badają ciało, a ja nie czuję nic. Zupełnie nic.
- Styles...- otworzyłem lekko oczy gdy usłyszałem swoje imię- Styles...
Nagle poczułem jak coś uderza mnie w brzuch. Zamrugałem kilka razy i... Chwila. Co się dzieje? Jeszcze przed momentem robiłem coś o czym marzę odkąd ją pierwszy raz zobaczyłem, a teraz znowu stoję obok stolika i wpatruję się w nią oniemiały, a dzieli nas od siebie kilka metrów.
- Styles, przyrzekam Ci, że jeśli zaraz stąd nie wyjdziesz to pokażę Ci czego nauczyłam się na lekcjach boksu i już nigdy w życiu nie będziesz miał się czym pochwalić przed żadną panną!
- O Boże...- przeczesałem rękami włosy i westchnąłem ciężko. To tylko moja chora wyobraźnia. Kate w życiu by mnie nie pocałowała, a co dopiero sama mnie do tego zachęciła! Jaki ja jestem głupi! Jak mogłem w to uwierzyć? Dlatego nic nie czułem. Źle ze mną. Zaczynam śnić na jawie. Poza tym to dziwne, że moja podświadomość nic nie komentowała. Gdyby to wydarzyło się naprawdę nie mógłbym zmusić jej do tego aby siedziała cicho. "Owszem. A teraz radzę Ci udać się do psychiatry" A nie mówiłem?
- Masz trzy sekundy aby wyjaśnić mi co tu robisz, albo nie ręczę za siebie- po raz kolejny dziewczyna wyrwała mnie z moich galopujących myśli- Raz...
- Spokojnie! Już się tłumaczę!- podniosłem ręce w geście obronnym.
- Czekam...
- Louis wpadł na pomysł abyśmy zaczęli bawić się w chowanego bo nie mieliśmy co ze sobą zrobić.
- Chowanego? Serio?- uniosła do góry jedną brew, patrząc na mnie z niedowierzaniem. "Teraz to ma Cię za kompletnego dzieciaka"
- Tak. Nie wiedziałem gdzie się ukryć i wszedłem do pierwszego lepszego pokoju i traf chciał, że znalazłem się tutaj.
- Z tego co wiem mój pokój znajduje się na samym końcu korytarza, a po drodze jest kilka innych, więc to nie był "pierwszy" na Twojej drodze- zauważyła, mierząc mnie groźnym wzrokiem.
- Tak, ja... Czy to ważne jak to się stało? Nie wiedziałem, że ten pokój jest Twój. Nigdy tu nie byłem, więc skąd mogłem wiedzieć?- broniłem się.
- Może...- dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale przerwało jej pukanie do drzwi- Kto tam?
- Louis! Jest u Ciebie Harry?- odkrzyknął jej, a ona zerknęła na mnie przez ramię. Podeszła do mnie i pociągnęła za rękę, każąc mi stanąć koło niej. Gdy otworzyła drzwi zasłoniła mnie nimi, ale przez szparę między framugą, a kawałkiem drewna widziałem jak szczęka opada przyjacielowi do samej podłogi na jej widok. I czego on się tak gapi?! "Zupełnie tak jak Ty" Ja to co innego...
- Witam Panie Tomlinson. W czym mogę pomóc?- uśmiechnęła się do niego sztucznie, a on zaczął się jąkać.
- Ekhem... Chciałbym wiedzieć czy... Czy może nie ma u Ciebie... Tego, no...- przestępował zdenerwowany z nogi na nogę unikając jej spojrzenia.
- Kogo Panie Tomlinson?- dopytywała się swoim oficjalnym tonem.
- Har... Harry'ego- wydusił w końcu z siebie, odetchnąwszy z ulgą. Kate zaśmiała się pod nosem, ale zaraz wróciła do swojego sztucznego uśmiechu.
- Panie Tomlinson... Czy doprawdy sądzi Pan, że pozwoliłabym Panu Styles'owi wejść do mojego pokoju podczas gdy jestem "ubrana" jedynie w krótki ręcznik? Za kogo mnie Pan ma?
- Nie! Oczywiście, że nie! Nie wiedziałem, że Ty... Że Pani... Znaczy się Ty... Kurwa!
- Niech Pan zważa na słowa- ostrzegła go, a ja omal nie wybuchnąłem śmiechem. Na szczęście udało mi się opanować, nie zdradzając swojej kryjówki. Oj Louis! Jestem tak blisko Ciebie, a zarazem tak daleko...
- Przepraszam. Lepiej już pójdę.
- Jak Pan sobie życzy. Jeśli spotkam Pana Styles'a powiem, że go Pan szukał.
- Dzięki- mruknął pod nosem, a Kate zatrzasnęła przed nim drzwi. Odczekałem jeszcze moment zanim pozwoliłem mojemu rozbawieniu wziąć górę i wybuchnąłem gromkim śmiechem.
- I co tak Pana bawi?- spytała zaskoczona- Jeśli Pan chcę mogę go za chwilę tu zawołać i zdradzić gdzie się Pan ukrywa.
- Nie. Tylko jego mina... Bezcenna- uśmiechnąłem się szeroko z ścierając łzy, które spływały mi po policzkach.
- Tak samo jak Pańska- odparła- Żałuję, że nie jej nie uwieczniłam. Miałabym się z czego pośmiać choć na pewno na długo zapisze się ona w mojej pamięci.
- Mogłabyś przestać mówić do mnie per Pan?
- Jeśli Pan sobie tego życzy...
- Kate...- warknąłem niezadowolony, a na jej twarzy pojawił się cień zadowolenia- Lubisz mnie wkurzać, prawda?
- Tak samo jak Ty mnie. Może jednak mamy coś więcej ze sobą wspólnego niż tylko kręcone włosy- wzruszyła ramionami i usiadła na łóżku- Myślę, że możesz już sobie pójść. Louis na pewno szuka Cię gdzieś na drugim końcu hotelu.
- Bardzo prawdopodobne- uśmiechnąłem się sam do siebie wyobrażając sobie jego frustrację gdy nie wie gdzie jestem.
- Styles. Wypad!- dziewczyna wskazała palcem na drzwi.
- Już idę!- uniosłem do góry ręce- Wedle Pani życzenia!- ukłoniłem się i chwyciłem za klamkę.
- Jasne...- prychnęła pod nosem i wywróciła oczami.
- Mogę się jeszcze o coś spytać?- zaryzykowałem zanim opuściłem pokój.
- Skoro musisz- westchnęła czekając na moje pytanie.
- Muszę. Nie daje mi to spokoju.
- Pytaj.
Przygryzłem wargę i nabrałem powietrza chcąc dodać sobie odwagi.
- Czemu byłaś taka smutna gdy przyszłaś z zakupów z Maxem? Stało się coś?
Kate od razu odwróciła wzrok i skupiła go na swoich palcach, które bawiły się kawałkiem ręcznika. Nie chciałem jej poganiać, mając nadzieję, że zdecyduje się mi szczerze odpowiedzieć, ale jak zwykle jej odpowiedź była zdawkowa.
- Nic.
- Ale...
- Słuchaj...- zaczęła przemawiać przez nią irytacja- Czasami ludzie powiedzą coś czego Ty za wszelką cenę nie chcesz dopuścić do swoich myśli i nie chcesz przyznać, że to prawda. 
- Chyba nie rozumiem...- zmarszczyłem brwi zastanawiając się nad znaczeniem jej słów.
- Nie winię Cię za to. Ja sama się czasem nie rozumiem- stwierdziła zrezygnowana- Może kiedyś będę Ci to w stanie jaśniej wytłumaczyć, ale na pewno nie zrobię tego teraz. Przykro mi...
- Nie szkodzi- uśmiechnąłem się do niej ciepło- Mam tylko nadzieję, że kiedyś to nastąpi.
- Nadzieja matką...
- Jezu! Czy Ty zawsze musisz zniszczyć taki doniosły moment?- zganiłem ją wzrokiem, a ona zaczęła się śmiać.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale jestem w tym absolutną mistrzynią- puściła do mnie oczko, ale zaraz z powrotem odwróciła wzrok.
- Tak. Ciężko tego nie zauważyć- przyznałem- W takim razie widzimy się wieczorem?
- O ósmej w waszym pokoju- przytaknąłem i otworzyłem drzwi- Styles?
- Hm?
- Nie żebyś musiał mnie w tej kwestii słuchać czy coś, ale błagam Cię nie zakładaj tej zielonej koszuli, którą miałeś wcześniej na sobie.
Widząc grymas na jej twarzy gdy wspominała o wyborze Nialla, nie mogłem się nie uśmiechnąć. Zapewniłem ją, że na pewno wybiorę coś innego i ruszyłem korytarzem, gdzie od razu spotkałem mnie Louis.
- Gdzieś Ty był?!
- A tu i tam...

       Widok mokrej Kate w samym ręczniku będzie mnie prześladował przez najbliższych kilka dni. Nie wiedziałem gdzie uciec wzrokiem żeby tylko na nią nie patrzeć i ukryć moje zażenowanie. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Na dodatek jej sarkastyczny ton, przepełniony rozbawieniem w stosunku do mojej osoby nie ułatwiał mi sprawy. Na szczęście udało mi się jakoś wytłumaczyć chłopakom czemu moje policzki płoną żywym ogniem bez wdawania się w szczegóły. 
- Mógłby ktoś powiedzieć Harry'emu żeby się pośpieszył?- jęknął Savan- Nawet Zayn nie spędził tyle czasu w łazience co on...
- Ej! Ja wcale długo się nie szykuję do wyjścia!- oburzył się Malik.
- Taaa... Jasne. Ciekawe na kogo czekaliśmy półtorej godziny przed wyjściem na nasz pierwszy wywiad- przypomniał mu Payne.
- Przynajmniej wyglądałem najlepiej z was wszystkich- wytknął mu język i włożył papierosa do ust.
- Może jednak powinieneś zostać modelem, co?
- Za bardzo byś za mną tęsknił- puścił do niego oczko i zaczął czochrać po głowie.
- Weź mnie puść!- odepchnął go, a Niall zaczął się z nich śmiać.
- Harry wyłaź stamtąd bo inaczej nigdzie nie pójdziesz i na nic Twoje starania żeby wyglądać jak wyjęty z okładki Vogue'a!- krzyknąłem w kierunku drzwi łazienki, a te zaraz ustąpiły.
Przyjaciel zdecydował się na granatową koszulę Malika, czarne rurki i buty. Włosy zaczesał lekko na bok, ale kwestią czasu było aż opadną mu na czoło i przeczesze je palcami przez co znowu ułożą się w artystycznym nieładzie. 
- No, no Harry...- przyjrzał mu się Savan- Nie będziesz mógł się dzisiaj odpędzić od dziewczyn!
- Wystarczy mu jedna- odezwałem się, ale zaraz ugryzłem się w język- Sorry...- uśmiechnąłem się do niego przepraszająco, a ten machnął na mnie ręką. Chyba się chłopak trochę stresuje...
- Możemy już iść? Głodny jestem- zaczął narzekać Horan.
- Wiesz, że nie idziemy tam jeść tylko potańczyć?
- Jasne, ale w barze na pewno będą mieli jakieś przekąski, co nie?
Pokręciłem z politowaniem głową darując sobie wszelkie komentarze. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Zacząłem się zastanawiać od kiedy Kate zaczęła pukać do naszego pokoju, ale widząc wysokiego chłopaka o blond włosach nie musiałem się dłużej nad tym głowić.
- Cześć chłopaki- George powitał nas szerokim uśmiechem, ukazując biel swoich śnieżnobiałych zębów i ściskając każdemu z nas rękę. Gdy dotarł do Styles'a zauważyłem jak ten niechętnie odwzajemnia jego gest. Zdecydowanie za nim nie przepada- I jak? Gotowi się trochę zabawić?- poruszył wymownie brwiami, ale żaden z nas mu nie odpowiedział przez co zapadła niezręczna cisza. Na szczęście przerwała ją Kate, która tak jak się spodziewałem wcześniej, bez pukania weszła do środka. 
 Włosy miała spięte w kucyka, a ubrana było w lekko połyskującą, granatową sukienkę, która odcieniem idealnie pasowała do koszuli Harry'ego... Znaczy się Zayna, czarne szpilki i skórzaną kurtkę o tym samym kolorze. Wyglądała jak chodzący sex. Idealnie by do siebie pasowali jako para. Gdyby oczywiście nią byli. Dowód? Wystarczyło spojrzeć na reakcję wszystkich znajdujących się w pokoju. Temperatura podskoczyła o kilka stopni, a Zayn musiał odchrząknąć żeby wziąć się garść. 
- Kate! Wyglądasz nieziemsko! Mój tata to ma jednak gust!- George podszedł do niej i mocno ją uściskał, jednocześnie całując w policzek. Lepiej tego nie rób kolego jeśli nie chcesz mieć do czynienia z takim jednym zazdrośnikiem...
- Dziękuję. I tak. Umie wybrać odpowiednie ubranie- uśmiechnęła się do lekko i spuściła wzrok- Możemy już iść? Nie wiem jak długo wytrzymam w tych szpilkach, do których kupna zmusił mnie szantażem.
- Widzę, że nie miałaś lekko- zaśmiał się i objął ją ramieniem. Igra ze śmiercią...
- Jak zwykle. Wiesz, że nienawidzę zakupów.
- Chyba faktycznie powinniśmy już iść- odezwał niskim głosem Harry, od którego irytacja biła na kilometr.
- Masz rację- przyznał mu rację blondyn- Chodźmy. Moi znajomi już na nas czekają.
Podał Kate rękę, a ona chwyciła jego ramię, pomagając tym sobie złapać równowagę. Liam miał rację. Dzisiaj na pewno wydarzy się coś złego i czuję, że będzie miało to związek z Kate.

Szwecja, Sztokholm, klub "Pure"

       Droga do klubu przebiegła w kompletnej ciszy, a wzrok wszystkich skierowany był na Kate, która siedziała między Savanem, a Georgem. Chłopak naprawdę ma szczęście, że Styles go jeszcze nie zabił, a mógłby to zrobić bez problemu, gdy zajmuje miejsce naprzeciwko niego. Pięści ma tak mocno zaciśnięte, że kostki mu pobielały. Jeszcze trochę, a krew zupełnie przestanie do nich dopływać. Na szczęście w razie czego siedzący po jego bokach Niall i Louis mogliby go powstrzymać. Ale wracając do Kate... Może nie jestem nią zauroczony w takim stopniu jak Harry, ale muszę szczerze przyznać, że dzisiaj wygląda niesamowicie seksownie. Jej strój i ciemny makijaż dodają jej niesamowitego pazura, którego nie brakuje jej na co dzień. Jednak tym razem można go zobaczyć gołym okiem, a nie czekać aż się odezwie, aby zgasić kogoś swoją ciętą ripostą.
  Po dwudziestu minutach jazdy dotarliśmy na miejsce. George poprosił kierowcę aby ten podjechał od tyłu, abyśmy mogli spokojnie wejść do środka nie zwracając na siebie uwagi. Na pewno zrobił to dla Kate, znając jej manię ukrywania się przed światem. Weszliśmy do środka gdzie powitał nas spory tłum tańczący na parkiecie i siedzący przy barze ludzi. Chłopak poprowadził nas w głąb klubu zaprowadzając nas do jednej z lóż, w której jak sądzę siedzieli już jego znajomi. Przedstawił nas każdemu z nich i zaproponował, że pójdzie dla nas po drinki. Liam zaoferował swoją pomoc, którą chętnie przyjął i po chwili znikli nam z pola widzenia. 
  Zaczęliśmy zajmować wolne miejsca, ale Harry nie dał Kate dużego wyboru gdy pociągnął ją za rękę sadzając ją między nim, a mną. Dziewczyna zmierzyła go lodowatym spojrzeniem, ale ten tylko głupkowato się uśmiechną udając, że nie wie o co jej chodzi. Kilka raz próbowała wstać, ale jej na to nie pozwolił ciągnąc ją za rękę w dół aby usiadła z powrotem. Znajomi syna Maxa przyglądali się im z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Nawet oni zauważyli jaki Harry jest o nią zazdrosny pomimo tego, że Kate nawet nie jest jego dziewczyną. 
  Po kilku minutach przybyły nasze drinki. Brunetka jednym łykiem wypiła swoje martini i chwyciła mnie mocno za rękę, ciągnąc mnie w stronę szalejącego tłumu.
- Co Ty robisz?!- zatrzymałem ją tuż przed parkietem.
- Idę tańczyć, a Ty idziesz ze mną- odpowiedziała, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Ale ja nie umiem tańczyć!- krzyknąłem próbując przekrzyczeć szalejący tłum.
- Wiem. Nie przeszkadza mi to!
- Czemu nie zabrałaś Harry'ego?!- spytałem mając nadzieję, że uzna go jednak za lepszego partnera niż ja.
- Czasami zadajesz naprawdę głupie pytania...- odparła i wcisnęła nas w środek- A teraz przestań gadać i tańcz!
Ktoś za mną popchnął mnie tak, że wpadłem na nią przez co przylegałem do niej cały ciałem, ale nie wydawało się jej to przeszkadzać. Zresztą mnie też nie, ponieważ  było tak ciasno, że praktycznie nie mogłem się poruszyć. Poza tym patrzenie na szalejącą przede mną seksowną dziewczynę nie było czymś czego bym nie chciał lub miał później żałować. Przynajmniej dopóki nie dopadnie mnie zazdrosny Styles...

      Od dobrej godziny Zayn wytrwale towarzyszył mi na parkiecie choć wiedziałam jak się męczy. Może i ma świetny głos, ale zdolności tanecznych to on nie ma w ogóle. Jeszcze w życiu nie widziałam żeby ktoś tak źle tańczył. Mam nadzieję, że nie każą mu tego kiedykolwiek robić na scenie bo to będzie katastrofa. No chyba, że w ramach jakiegoś żartu żeby rozśmieszyć publiczność.
- Muszę iść do łazienki. Zaraz wracam- Malik nachylił się i niemal krzyknął mi to do ucha żebym mogła go usłyszeć przez głośną muzykę i wrzeszczący tłum.
- Ok- odpowiedziałam niemo poruszając ustami. 
Chłopak zniknął mi z oczu, a ja stałam na środku parkietu zdana wyłącznie na siebie. Kiedy już zdecydowałam, że wrócę do naszej loży poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramię i obraca w swoją stronę. Już chciałam użyć swoich nowo nabytych zdolności samoobrony, gdy zdałam sobie sprawę, że to Styles. Wywróciłam oczami i chciałam odejść, ale chłopak złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie tak, że nasze ciała nie dzieliła nawet najmniejsza szpara. 
- Co Ty wyprawiasz?!- próbowałam zrzucić jego ręce, ale on zacisnął je jeszcze mocniej.
- Tańczę!- odparł jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Może i jest, ale nie jeśli w grę wchodzi nasza dwójka- Nie próbuj się mi wyrywać bo i tak nic Ci to nie da- ostrzegł mnie patrząc mi prosto w oczy.
Nie mogłam mu na to pozwolić. Postanowiłam wykorzystać jego słaby punkt czyli mnie i zarzuciłam ręce na jego ramiona wciskając się w jego ciało jeszcze mocniej. Zdziwiło mnie jak perfekcyjnie do siebie pasowaliśmy. Potrafiliśmy poruszać się razem tak, że miałam wrażenie, że wcale go przede mną nie ma i nic mnie nie ogranicza. Szybko się jednak opamiętałam i korzystając z tego, że rozluźnił swój uścisk ponownie próbowałam się mu wyrwać, ale niestety mój plan idealny nie okazał się wcale taki świetny.
- Mówiłem, że to nie ma sensu- "szepnął" mi do ucha, a jego gorący oddech, który owiał mój kark przyprawił mnie o dreszcze. "Mmm..." Przestań!
- To nie Twoja koszula, prawda?- nagła zmiana tematu zbiła go nieco z tropu.
- Nie. Skąd wiesz?- spytał zaskoczony.
- Nie pachnie Tobą- odpowiedziałam mało myśląc, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Nie wierzę, że powiedziałam to na głos!
- Obiecuję, że następnym razem się poprawię.
- Nie będzie następnego razu- odparłam pewnie. Prawda? "Tak sobie wmawiaj..."
- Chcesz się założyć?
Chłopak nachylił się w moją stronę i przytknął swój policzek do mojego, zmniejszając dystans między nami... Co ja gadam? Nie ma żadnego dystansu! Czemu ja mu w ogóle na to pozwalam? Chyba zwariowałam...
 Musiałam choć w minimalnym stopniu zacząć trzeźwo myśleć. Obróciłam się w jego ramionach, tak że jego klatka piersiowa stykała się z moimi plecami. Niestety ten manewr nie przyniósł oczekiwanego efektu do momentu gdy zobaczyłam dwójkę tańczącą dosłownie dwa metry przede mną. Zastygłam w miejscu nie będą w stanie się ruszyć. Styles coś do mnie mówił, ale jedyne na czym byłam w stanie się skupić to chłopak całujący jakąś szatynkę. Mrugnęłam kilka razy próbując sprawdzić czy to co widzę na pewno dzieje się naprawdę. To niemożliwe. Przecież to...
- Tomek?!