27 czerwca 2013

20

Link do podkładu muzycznego jest w słowie "grawitacji" :)


Dom One Direction

       Harry zgromadził nas w salonie twierdząc, że ma dla nas świetną wiadomość. Zajęliśmy z chłopakami nasz stałe miejsca na kanapie i fotelach w oczekiwaniu aż przyjaciel w końcu przekaże nam nowinę, przez którą chodzi od wczoraj uśmiechnięty od ucha do ucha. Nawet docinki ze strony Zayna, że wygląda przez to jak kretyn nie popsuły mu humoru.
- Możesz powiedzieć po co nas tu zawołałeś?- spytał zniecierpliwiony Malik, który nie był szczęśliwy, że został zmuszony do wstania z łóżka o jakże wczesnej dla niego porze czyli dziesiątej rano.
- Siedzicie? Bo ta informacja zwali was z nóg!- wyszczerzył się jeszcze bardziej niż dotychczas i prawie zaczął podskakiwać z radości.
- Nie baranie! Stoimy! Przecież widzisz, że siedzimy...- wywrócił oczami wkurzony Zayn- Powiedz wreszcie o co Ci chodzi bo chcę iść dalej spać.
- Poproszę o werble- wskazał palcem na Louisa, a ten zaczął uderzeć dłońmi o blat stolika.
- Jezu pośpiesz się...- jęknął Niall, któremu Loczek nie pozwolił dokończyć śniadania. 
- Mam zaszczyt uroczyście ogłosić, że na naszej imprezie zorganizowanej z okazji sylwestra pojawi się gość specjalny.
- Czyli?- spytałem zastanawiając się o kim mówi.
- Kate G- odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
 Stwierdzenie, że nas zatkało byłoby wielkim niedomówieniem. Ja kilka razy uszczypnąłem się w rękę sprawdzając czy to aby nie jest sen, Niall zmarszczył czoło jakby nie rozumiał tego co przed chwilą usłyszał, a Zayn patrzył się na Harry'ego jak na kogoś kto właśnie uciekł z psychiatryka. Jedynie Louis zaczął papugować po Styles'ie i szeroko się uśmiechał w jego stronę.
- Pierdolisz...- jako pierwszy na głos swoje niedowierzanie wyraził Malik. 
- Nie cieszycie się?- spytał lekko skonsternowany Hazza.
- To tylko żart, prawda?- błagałem żeby to nie okazało się prawdą.
- Nie Liam, to nie jest żart. Czemu miałby nim być?
- Zwariowałeś...- pokręciłem z niedowierzaniem głową.
- Tak po prostu się zgodziła?- nawet Horan w to nie wierzył- Przecież Gaba by mi o tym wspomniała...
- No może nie tak od razu, ale jednak.
- Czy Ty masz jeszcze jakieś resztki rozumu w tej swojej pokręconej główce?- Zayn pochylił się do przodu i oparł łokcie na kolanach dokładnie przyglądając się Harry'emu w poszukiwaniu oznak inteligencji. 
- Nie wiem z czym masz problem...- oburzył się i założył ręce na piersi.
- Może z tym, że nie powinieneś jej tu zapraszać? Zdajesz sobie sprawę, że bedzie tu mnóstwo ludzi, którzy jak się dowiedzą kim jest to rzucą się na nią i nie dadzą jej spokoju? Już nie wspominając o tym, że jej wizerunek wyjdzie na jaw, a wtedy to nam jaja...
- Nie kończ!- podniósł do góry rękę Niall, kóry aż pobladł wyobrażając sobie scenę jego kastracji.
- Zgadzam się z Zaynem- poparłem przyjaciela- To nie jest dobry pomysł Harry. Połowa z nich ma do czynienia z muzycznym show biznesem, a część z nich pracuje w naszej wytwórni. Co jeśli, któreś z nich skojarzy, że gdzieś ją kiedyś widział? Połączy fakty i odkryje kim jest? Pomyślałeś o tym?- Styles przejechał palcami przez swoje loki i westchnął ciężko. Oczywiście, że o tym nie pomyślał zapraszając Kate na imprezę- Powiedzałeś jej kto będzie?
- No...- burnknął cicho i opadł na kanapie koło Louisa.
- I co ona na to?
- Powiedziała, że jak wymyślę jakiś sposób żeby nikt się nie zorientował kim jest to przyjdzie.
- Czyli nie zgodziła się na sto procent- zauważył Malik, a Harry wzruszył ramionami.
- Nie wiem o co wam chodzi...- zabrał głos Louis, który cały czas tajemniczo się uśmiechał- Skoro Kate nie ma problemu z tym, że będzie tu kilka osób, które zabiłby żeby ją tylko poznać to w czym tkwi problem? Jedyne co musimy zrobić to wymyślić jej jakąś przykrywkę żeby nikt się nie zorientował z kim ma do czynienia.
- Co proponujesz?- Loczek odwrócił się w jego stronę, a w jego oczach błysnęła iskierka nadziei. 
- Hmm...- Tommo przejechał kilk razy palcem po prodzie aż w końcu wyprostował się z triumfalnym uśmiechem na twarzy- Oczywistym jest, że nie możemy z niej zrobić nudnej koleżanki Gaby, którą to zabarała ze sobą na sylwestra jako przyzwoitkę bo to nie w jej stylu i nikt tego nie kupi, dlatego proponuję żeby przedstawić ją jako znajomą jednego z nas.
- Pewnie uważasz, że powinien to być Harry- spojrzałem na niego i nie potrzebowałem już żadnej odpowiedzi.
- Kate na pewno się ucieszy- prychnął pod nosem Zayn.
- Nie ma nic do gadania- oświadczył Louis- Nasza impreza, więc my decydujemy co i jak.
- Chciałabym zobaczyć jak mówisz jej to prosto w twarz- ponownie zakpił zniego Malik, na co przyjaciel wystawił mu język.
- To nie jesteście źli, że ją zaprosiłem?- spytał Harry przygryzając wargę.
- Nie jesteśmy- uspokoiłem go- Tylko następnym razem trochę pomyśl zanim coś zrobisz i zapytaj nas co o tym sądzimy, ok?
- Jasne.
Na jego ustach znowu pojawił się szeroki uśmiech zakończony dwoma dołeczkami. Wywróciłem oczami doskonale zdając sobie sprawę, że to nie jest jego ostatni wspaniały pomysł.

       Chciałem iść do swojego pokoju, aby zacząć przygotowywać się na imprezę, ale poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię i ciągnie do kuchni. Na początku myślałem, że to Niall chce żebym mu coś ugotował w ramach przeprosin za to, że odciągnąłem go od śniadania, ale po chwili zorientowałem się, że to Louis.
- Masz plan?- od razu przeszedł do sedna zamykając za nami drzwi.
- Jaki plan?- spytałem, a on walnął mnie w ramię- Ała!
- Nie "ałuj" mi tutaj tylko skup się!- po raz kolejny oberwałem w to samo miejsce.
- To przestań mnie bić i powiedz o jaki plan Ci chodzi!
- Boże Harry jaki Ty jesteś czasami tępy!
- Teraz mnie będziesz obrażał?- oparłem się o ścianę i założyłem ręce na piersi.
- Nie dąsaj mi się tu...- pogroził mi palcem- Chcę Ci tylko pomóc.
- W czym?
- Serio mam Ci jeszcze raz przywalić?- podszedł bliżej i popukał mnie w czoło- W zdobyciu Kate debilu!
- Możesz być trochę ciszej?!- odsunąłem go od siebie- Jeszcze Liam Cię usłyszy i znowu zrobi mi kazanie, że to nieetyczne, nie fair i takie tam...- przypomniałem sobie jego ostatni wykład po urodzinach dziewczyny kiedy to dawał mi jasno do zrozumienia, że powinienem dać sobie spokój.
- Dobra już dobra. Nie panikuj. Poszedł do siebie, więc na pewno nas nie usłyszy. To jaki masz plan?
- Dalej nie wiem o co Ci chodzi z tym planem...
- Naprawdę jesteś idiotą...- pokręcił z rezygnacją głową i westchnął- Jak masz zamiar poderwać Kate, poprawić swój wizerunek w jej oczach czy jak to tam chcesz sobie nazwać po to żebyś mógł z nią być?
Przyglądałem mu się przez chwilę ze zmarczonymi brwiami. Plan? Ale po co? Potrzebuję planu? Louis jakby czytał mi w myślach i odchylił do tyłu głowę, opuszczając bezradnie ręce wzdłuż ciała i jęknął niezadowolony.
- Jezu Harry chyba nie myślałeś, że wystarczy jak podejdziesz do niej, szepniesz kilka słówek, poślesz jedno ze swoich filmowych spojrzeń i uśmiechów ukazując dołeczki, na które leci każda dziewczyna, a ona padnie Ci w ramiona...
- Nie?- spytałem zdziwiony, a Lou posłał mi lodowate spojrzenie.
- Nie ciołku! Nie wystarczy!- już trzeci raz przywalił mi w ramię- Czy Ty jesteś ślepy i jeszcze nie zdążyłeś zauważyć, że ona jest zupełnie inna niż wszystkie, czy na serio jesteś taki głupi?
- Nie jestem głupi!- oburzyłem się- Wiem, że jest inna, a właściwie lepszym określeniem byłoby wyjątkowa...
- Awwww- przyjaciel złożył dłonie i przechylił głowę na bok- Jakiś Ty kochany jak ją tak bronisz...
- Zamknij się! Nie jestem kochany!
- Oczywiście, że jesteś. Uważam, że to właśnie powinna zobaczyć Kate. Twoją łagodniejszą stronę, a nie tylko tą, w której drzesz się na nią i wyprowadzasz z równowagi.
- Serio? Uśmiech Styles'a numer jedenaście nie wystarczy?- zaprezentowałem mu jak on wygląda, a Louis uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Nie. Nie wiem czy pamiętasz, ale Kate nie leci na takie rzeczy. Gdyby tak było to już dawno Kyle położyłby na niej swoje łapska.
- Nie przypomniaj mi o nim bo budzą się we mnie mordercze instynkty...- na samo wspomnienie jego imienia automatycznie zacisnąłem pięści.
- Sam rozumiesz... Poza tym zobacz jak traktuje ją Tomek.
- Chcesz żebym był taki jak on?- porąbało go?
- Jasne, że nie! Chodzi mi tylko o to jakie ma do niej podejście. Chcąc nie chcąc musisz przyznać, że jest w w stosunku do niej miły i opiekuńczy.
- Trzymasz jego stronę czy moją?- spytałem oburzony tym, że go popiera.
- Twoją, ale to co mówię to prawda. Weźmy za przykład chociażby to jak Ci przywalił po tym jak nakrzyczałeś na Kate, a ona się popłakała. Albo jak się z nią obchodził na urodzinach. Niewinne gesty i delikatne uśmiechy. Myślę, że ona to lubi. Gdy ktoś się o nią troszczy.
- A ja tego nie robię?
- Szczerze to jeśli doprowadzanie jej do białej gorączki uważasz za okazywanie troski to chyba coś z Tobą nie tak...
- Tylko, że ja przy niej nie potrafię inaczej. Od razu wybucham- przeczesałem włosy palcami i usiadłem przy wyspie kuchennej. Louis od razu zajął miejsce obok.
- Bo jesteś sfrustrowany, że Ci się opiera. Po części to rozumiem, ale mógłbyś się jednak trochę opanować kochasiu...- położył rękę na moim ramieniu i mrugnął w moją stronę.
- Łatwo Ci mówić... Ona jest... Sam nie wiem jak to określić...- spuściłem głowę i ciężko westchnąłem- Po prostu gdy jest w pobliżu nie wiem co się ze mną dzieje. Nie panuję nad sobą. Jestem jednocześnie szczęśliwy, że jest blisko i wkurzony, że nie aż tak jakbym chciał. A gdy widzę jak inni się na nią patrzą to mam ochotę ich pozabijać.
- Wiem Harry, wiem- przyjaciel lekko ścisnął moje ramię- Ale zdajesz sobie sprawę, że ona nie robi tego specjalnie żeby Cię wkurzyć, prawda?- pokiwałem twierdząco głową- Ona tak działa na wszystkich...
- Na Ciebie też?- spytałem podosząc na niego wzrok, a on cicho się zaśmiał.
- Nie aż tak jak na Ciebie, ale nie ukrywam, że ja również uważam ją za niesamowicie pociągającą.
- Lou, jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale obiecuję Ci, że jeśli zaczniesz ją podrywać to Cię zabiję...
Tommo wybuchnął śmiechem i poklepał mnie po plechach.
- Spokojnie stary. Nie mam zamiaru jej podrywać. Przynajmniej świadomie...- zerknął na mnie i poruszył wymownie brwiami, a ja posłałem mu groźne spojrzenie.
- To nie jest śmieszne Tomlinson... Jeśli Ci życie miłe dobrze Ci radzę odczep się od niej i zamykaj drzwi na noc jeśli chcesz dożyć następnego ranka...
- Czemu chcesz zabić Louisa?
Słysząc to pytanie obróciliśmy się szybko, a w zobaczyliśmy zaskoczonego Nialla. Zacząłem się zastanawiać ile słyszał z naszej rozmowy.
- Zaproponowałem Harry'emu, że wyprostuję mu włosy na imprezę, ale on się nie chce zgodzić- odpowiedział szybko Lou nie chcąc wzbudzać żadnych podejrzeń w Horanie. Ten zrobił zdziwioną minę i zaczął przyglądać się moim włosom.
- Nie sądzę, żeby dodało mu to uroku, więc może daruj sobie takie zabiegi na jego głowie- odetchnąłem z ulgą kiedy podszedł i sięgnął do szafki po paczkę chipsów i zaczął kierować się do wyjścia- O właśnie Harry...
- Tak?- przełknąłem głośno ślinę i czekałem co powie. Może jednak słyszał więcej niż powinien?
- Jadę później po dziewczyny i chciałem się zapytać czy wiesz może czy Tomka też mam zabrać?
- T-tomka?!- wytrzeszczyłem oczy i poczułem, że robię się blady jak ściana.
- W końcu to chłopak Kate, więc pewnie będą chcieli razem spędzić sylwestra, nie?- stwierdził coś oczywistego czego ja nie przyjmowałem do swojej świadomości.
- T-tak s-sądzisz?- jąkałem się czując kumulujące się w mojej głowie pesymistyczne myśli.
- No pewnie! Wiesz jak to jest... Pocałunek o północy i te sprawy...- uśmiechnął się do mnie i podrzucił paczką chipsów- Co Ty komedii romantycznych nie oglądasz?
Pokręciłem przecząco głową i spojrzałem przerażony na Louisa. Przyjaciel przyglądał mi się ze smutkiem na twarzy i jedyne na co było go stać to ciche "Zapomniałem".
- To co mam po niego wpaść?- Horna powtórzył swoje pytanie, a ja wzruszyłem ramionami- Ok, to zapytam się Kate jak do niej pojadę- wyszedł z kuchni i znowu byliśmy z Louisem sami.
- Kurwa!- uderzyłem pięścią w blat, po czym schowałem twarz w dłoniach.
- Harry....
- Nie ważne czy mam jakiś plan. To nie ze mną Kate spędzi ostatnie chwile starego roku i pierwsze nowego i to nie mnie dzisiaj pocałuje o północy tylko Tomka... Jebanego Tomka...
- Posłuchaj...
- Czego?- podniosłem głos i obróciłem się w jego stronę- Liam ma rację. Muszę odpuścić. Jeśli ona jest z nim szczęśliwa to niech tak zostanie. Na niczym więcej mi nie zależy...
Louis uważnie mi się przyglądał jakby chciał coś ze mnie wyczytać. Przygryzł dolną wargę i spuścił na chwilę wzrok, ale po chwili ponownie skrzyżował nasze spojrzenia.
- Harry muszę Cię o coś zapytać i musisz mi szczerze odpowiedzieć.
Popatrzyłem na niego niepewnie, ale przytaknąłem na znak zgody.
- Kochasz ją?

Mieszkanie Kasi i Gaby

       "Pamiętasz jak złapał Cię za biodra..." Przestań "Jak przyciągnął Twoje ciało bliżej jego..."Nic do mnie nie mów "Przypomnij sobie zapach jego perfum..." Nie wytrzymam zaraz... "Chciałaś go wtedy pocałować, prawda?" Wcale, że nie!
Uderzyłam ręką w stolik, a siedząca obok mnie Gaba aż podskoczyła. 
- Dobrze się czujesz?- położyła dłoń na moim ramieniu i delikatnie je ścisnęła.
- Tak. Wszystko w porządku...- odpowiedziałam chowając twarz w dłoniach i ciężko wzdychając.
To nie jest normalne żeby od trzech dni kłócić się z samą sobą. To jest popieprzone! Zresztą tak samo jak ja... I całe moje życie... Czemu w takim razie mnie to tak dziwi? "Może dlatego, że nigdy wcześniej nikt tak na Ciebie nie działał..." Pewnie tak... Chwila! Jakie "działał"? Nikt na mnie nie działa! A tak w ogóle to...
- Ała!- potarłam bolące miejsce z tyłu głowy- Co jest?
- Mówię do Ciebie a Ty mnie w ogóle nie słuchasz- Gaba stała z rękami założonymi na piersi i przyglądała mi się uważnie trzymając w ręku szmatkę, którą zapewne przed chwilą oberwałam. Jeszcze tylko tego mi brakowało żeby zaczęła mnie przesłuchiwać...
- Przepraszam. Jestem trochę rozkojarzona...
- Widzę właśnie. Coś się stało?
Tak. Od kilku dni moja podświadomość jest wyjątkowo wkurzająca i cięgle insynuuje, że podoba mi się niejaki Styles co jest kompletną bzdura. 

- Nie, nic. Co się miało stać?- "Nie oszukuj się..." Cicho bądź!
- Od Twoich urodzin cały czas chodzisz jak w jakimś transie i nic do Ciebie nie dociera. Coś się wydarzyło po tym jak wróciłam do domu po imprezie? Z tego co wiem to zostałaś sama z Harry'm...- czy tylko mi się wydaje czy ostatnie słowo wymówiła jakoś inaczej?
- A co to ma do rzeczy?
- Nie wiem. Coś zaszło między wami?- zerknęłam na nią nie domyślając się co może mieć na myśli. Jaka ja jestem głupia...- Całowaliście się?
Gdybym akurat piła, albo miała coś w buzi to na bank bym się zakrztusiła i konieczne byłoby sztuczne oddychanie. "Fajnie by było gdyby ratownikiem okazał się Har..." Nawet się nie waż wymawiać tego imienia! Zawsze mogłam krzyknąć głośne "NIE!", ale wtedy przyjaciółka na pewno zorientowałaby się, że coś jest nie tak. "Albo..." Zamilcz. 
- Naprawdę sądzisz, że pozwoliłabym mu się pocałować?- spytałam unosząc do góry brwi. Po chwili ciszy i dokładnemu przyglądaniu się mojej twarzy w poszukiwaniu jakiejkolwiek najmniejszej zmarszczki, która mogłaby świadczyć o jakiejś emocji usłyszałam:
- Nie. Nigdy byś na to nie pozwoliła.
Kamień spadł mi z serca słysząc te słowa. Muszę przyznać, że Gaba zna mnie coraz lepiej i ciężko jest mi przed nią ukrywać co czuję. W sumie to nie wiem czemu się tak bronię żeby to ukryć. "Bo boisz się przyznać w niektórych sprawach przed samą sobą..." Racja, ale jeśli chodzi o Styles'a to nie mam co ukrywać. "Jeszcze się przekonamy..." Zakład?
- Możesz powtórzyć co mówiłaś?- spytałam odbiegając od dość niewygodnego dla mnie tematu.
- Pytałam co zakładasz na imprezę do chłopaków?
- Nie wiem...- wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po pomarańcza.
- Jak to nie wiesz?!- Gaba prawie na mnie krzyknęła oburzona- Przecież mamy być u nich za...- zerknęła na zegarek, a oczy niemal wyszły jej z orbit kiedy zobaczyła, która jest godzina- Cztery godziny!
- To co? Dużo czasu. Poza tym jeszcze nie zdecydowałam czy w ogóle pójdę...
- Jak to...- nim zdążyła dokończyć rozległo się pukanie do drzwi.
Po kilku słodkościach i niewinnych chichotach w przedpokoju do kuchni wszedł jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha Blondyn.
- Cześć Kate!- przywitał się i zajął miejsce na przeciwko mnie sadzając sobie swoją dziewczynę na kolanach. Muszę przyznać, że ładnie razem wyglądają.
- Cześć Niall. Co słychać?- spytałam bardziej z grzeczności niż z prawdziwego zainteresowania.
- Jest ekstra! W końcu dzisiaj wielka impreza, nie?- odparł uradowany i sięgnął po ząbek obranego przeze mnie i dla mnie pomarańcza. Kolejny głodomór, który podjada mi jedzenie... 
- Kasia właśnie oznajmiła, że nie idzie- Gaba poinformowała swojego chłopaka o moich wahaniach.
- Ale jak to?!- chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie powiedziałam, że nie idę, tylko że się jeszcze zastanawiam, a to jest znaczna różnica- zauważyłam.
- A nad czym tu się zastanawiać?- nie rozumiał moich wątpliwości. 
- Stwierdziłam, że to nie jest chyba najlepszy pomysł.
- Czemu?- spytali oboje chórem.
Bo gdy tylko znajdę się w pobliży Styles'a ten głupi głos w mojej głowie, nie da mi spokoju i ciągle będzie mnie podpuszczał i pieprzył od rzeczy, a ja nie mam na to najmniejszej ochoty. Oczywiście tego nie mogłam im powiedzieć.
- Bo z tego co wiem mają być tam jacyś ludzie z X Factora, a jak wyjdzie na jaw, że ja to... Ja to nie będzie miło...\
- Nikt się nie dowie. Niby jak?- zapewnił mnie Horan.
- Na przykład jeden z was się upije i zacznie paplać gębą na lewo i na prawo- czy to nie jest oczywiste?
- Obiecuję, że nic się nie takiego nie stanie-położył rękę na piersi- Sam osobiście tego dopilnuję. Poza tym Harry też będzie nad tym czuwał. 
- Jakoś mnie to nie uspokoiło...- odparłam nie ukrywając swojego niezadowolenia z faktu, że to właśnie on miałby o to zadbać.
- Oj daj spokój- chłopak machnął ręką- Wiesz jak on się cieszy, że przyjdziesz?
- Doprawdy?- spytałam niby to w lekkim szoku- Ciekawe czemu? Powiedz mi Niall- zaczęłam wwiercać w niego swoje spojrzenie, a on od razu zaczął się jąkać.
- Bo on... Yyy... Wiesz...
- Nie, nie wiem- wiem, jestem okropna, ale zabawnie było widzieć jego zakłopotanie gdy tak mierzyłam go wzrokiem. Na jego szczęście Gaba postanowiła interweniować.
- Kaśka daj mu spokój!- posłała mi groźne spojrzenie i pogroziła palcem- Ciesz się, że ktoś zdeklarował się do dbania o Twoją tajemnicę.
- A czy ja narzekam? Po prostu wolałabym aby był to Liam albo ktoś inny. Wszyscy tylko nie Styles...
- Jak już mówiłem wszyscy będziemy na tym czuwać- Horan odzyskał zdolność mówienia i próbował mnie uspokoić- Nie masz się co martwić.
- Skoro tak mówisz to mam jedno pytanie.
- Słucham- posłał mi szczery uśmiech i czekał co powiem.
- Jak macie zamiar mnie przedstawić?
- To już ustaliliśmy- odparł dumny, wypinając do przodu klatkę piersiową.
- I?- ruchem ręki ponaglałam go żeby wyjaśnił mi jaki mają plan.
- Żeby nie było żadnej wpadki powiemy, że masz na imię Kate zgodnie z prawdą, ale żebyś nie wyszła na nudną znajomą Gaby, która nie miała co robić w sylwestra, powiemy, że to Hazza Cię zaprosił...
- SŁUCHAM?!- to chyba jakiś żart- Czemu akurat on? Serio nie mógł mnie zaprosić ktoś inny?
- Nie przesadzaj- wtrąciła się Gaba- Co to za różnica?
- Dla mnie wielka, żeby nie powiedzieć przeogromna!- zatoczyłam rękami krąg nad moja głową ukazując, że to DUŻY problem.
- Panikujesz- powiedziała beznamiętnie- Przecież nikt nie każę Ci się z nim bawić. To tylko taka przykrywka.
- To się nie uda- pokręciłam przecząco głową nie wierząc w jakąkolwiek sprawdzalność tego planu.
- Czy Ty zawsze musisz widzieć wszytko w ciemnych barwach? Zaufaj nam. Będzie super! Zobaczysz.
Przyglądałam się przez chwilę dwójce siedzącej na przeciwko mnie i nie mogłam uwierzyć, że byli tacy pewni siebie i tego co wymyślili. Może jednak mają rację? Może znowu za bardzo panikuję tak jak wtedy kiedy zabrałam Gabę na finał X Factora? Ostatecznie to o mało co sama się nie wkopałam...
- Dobra. Pójdę do was na tego sylwestra- przeczesałam włosy zastanawiając się czy na pewno dobrze robię. Przyjaciółka rzuciła mi się na szyję i pocałowała w policzek- Ale jak coś pójdzie na tak to będzie z wami źle!
- Jesteśmy na to gotowi- Niall puścił do mnie oczko i uśmiechnął się szeroko. Jak on to robi? To nie jest normalne!
- Jasne...- prychnęłam.
- Chodź musimy się szykować!- Gaba pociągnęła mnie za rękę do swojego pokoju, a ja wywróciłam oczami, jęcząc pod nosem, że przecież mamy jeszcze dużo czasu, ale do niej już nic nie docierało.
- Niall możesz iść pooglądać telewizję bo trochę nam zajmie- zwróciłam się w jego kierunku zanim zostałam porwana do królestwa Gabrysi- A i dzięki, że uważasz, że jestem nudna...- uśmiechnęła się szyderczo, a chłopak nieco pobladł. Jestem okropna, ale lubię patrzeć jak biedak się męczy.
- Ja nie...
Nim zdążył się usprawiedliwić przyjaciółka zamknęła za nami drzwi i zdecydowanie nie miała zamiaru nikogo z niego wpuścić dopóki nie zrobi nas na bóstwo.

       Czekałem na dziewczyny w salonie, przeskakując z kanału na kanał szukając czegoś ciekawego, ale jak zwykle nic nie znalazłem. Dobrze, że w domu mamy sporą kolekcję filmów to przynajmniej jest co pooglądać gdy telewizja niedomaga. Zerknąłem na zegarek, który pokazywał dziewiętnastą trzydzieści. Dobrze, że zdecydowałem się przyjechać już wyszykowany bo inaczej przywitałbym Nowy Rok w dresie... Wyszedłem z salonu i udałem się w stronę pokoju mojej dziewczyny. "Jejku jak to pięknie brzmi" Rozmarzyłem się nieco, ale wpadając po drodze na szafkę momentalnie wróciłem do rzeczywistości. Stanąłem przed drzwiami jej pokoju i lekko w nie zapukałem.
- Dziewczyny długo jeszcze?- zamiast odpowiedzi usłyszałem głośny krzyk Kate i kilka słów wypowiedzianych po polsku, jednak domyśliłem się, że nie było to nic miłego- Wszystko gra?
- Tak!- zawołała Gabrysia- Zaraz wychodzimy. Możesz się już ubierać.
- Gaba jeśli zaraz nie zabierzesz... Ał! Kurwa!- groziła jej Kate kończąc zapewne jakimś przekleństwem.
- Czekam w przedpokoju- powiedziałem do kawałka brązowego drewna i poszedłem zakładać buty.
Tak jak powiedziała Gaba po jakiś pięciu minutach drzwi od jej pokoju się otworzyły, a w nich stanął istny anioł. Dziewczyna była ubrana w fioletową, połyskującą sukienkę sięgającą ledwo do połowy uda i przewiązaną czarnym paskiem w talii, a na nogach miała wysokie czarne szpilki. Jej nadgarstek ozdabiała delikatna mieniąca się w świetle bransoletka, a włosy miała lekko zaczesane do tyłu i przytrzymane opaską. Lustrowałem ją wzrokiem od góry do dołu kilka razy i zastanawiałem się jak będę wstanie prowadzić kiedy będzie siedziała obok mnie. 
- Może być?- spytała nerwowo przestępując z nogi na nogę w oczekiwaniu na moją reakcję.
- Żartujesz?- uniosłem do góry brwi- Wyglądasz przepięknie!
Szybko do niej podszedłem chcąc ją pocałować, ale ona wyciągnęła rękę przed siebie zatrzymując mnie.
- Też mam na to ochotę, ale wtedy zniszczysz mi makijaż i będę musiała go robić od początku.
- Ale...- chciałem coś powiedzieć żeby ją przekonać, że przecież nic takiego się nie stanie, ale uciszyła mnie przykładając swój palec do moich ust.
- Obiecuję, że niedługo Ci to wynagrodzę- puściła do mnie oczko i wyminęłam mnie kierując się w głąb przedpokoju. Poszedłem za nią i pomogłem jej założyć płaszcz.
- A gdzie Kate?- spojrzałem w stronę pokoju Gaby, z którego powinna wyjść jeszcze jedna osoba.
- To będzie cięższe niż myślałam... Kaśka wyłaź stamtąd bo się spóźnimy!
- Nie ma mowy!- odkrzyknęła jej przyjaciółka- Nie wyjdę w takim stroju!
- Nie marudź tylko chodź tutaj! Nie mamy czasu!
- NIE!
Gaba wywróciła oczami i spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Poczekaj chwilę- ścisnęła moją dłoń i wróciła się do siebie. Po chwili pojawiła się w progu z uśmiechem na twarzy.
- Niall teraz ocenisz czy Kasia może iść w takim wydaniu na sylwestra. Jeśli powiesz, że nie pozwolę jej się przebrać, ale jeśli stwierdzisz, że jak najbardziej, bez gadania zakłada kurtkę i wychodzimy, ok?
- A ona się na to zgodziła?- Gaba przytaknęła głową, więc nie miałem nic przeciwko.
Dziewczyna przesunęła się w bok robiąc przejście dla swojej współlokatorki. Po chwili moim oczom ukazała się Kate G jakiej jeszcze nie znałem "Jasna cholera!" Pomyślałem, a oczy zapewne wyszły mi z orbit. Wiedziałem, że tekściarka nie lubi takiego grzecznego stylu jak moja dziewczyna, ale to... 
-Wow!- zagwizdałem i uśmiechnąłem się szeroko- Jak Harry Cię w tym zobaczy...
- Lepiej się zamknij jeśli chcesz przeżyć- warknęła na mnie Kate- Myślę, że te cholernie niewygodne szpilki bardziej przydadzą mi się do zabicia, któregoś z was za głupie komentarze niż do chodzenia. Zdecydowanie do tego ostatniego się nie nadają.
- Już nic nie mówię- uniosłem ręce w geście obronnym- Ale muszę przyznać, że wyglądasz świetnie i zdecydowanie powinnaś pójść w tym stroju.
- Ekhem...- Gaba odchrząknęła i posłała mi lodowate spojrzenia, a ja zaśmiałem się pod nosem.
- Niestety jednocześnie muszę stwierdzić, że nie możesz się równać z moją piękną dziewczyną- Gaba od razu się uśmiechnęła i podeszła do mnie, a ja objąłem ją ramieniem.
- Jasne, że nie- przyznała Kate- Nikt tak nie umie błyszczeć jak ona- puściła oczko w moją stronę, a ja poczułem jak dziewczyna stojąca przy moim boku ściska mocniej moją dłoń co nie umknęło uwadze tekściarki- Nie przejmuj się kochana... Blondyn jest w Tobie tak  szaleńczo zakochany, że choćbym chodziła tu nago to by nie zwracał na mnie takiej uwagi jak na Ciebie- minęła nas klepiąc przyjaciółkę w tyłek, na co ta podskoczyła i rzuciła jej krótkie "Spadaj". Kate założyła swój płaszcz i sięgnęła po małą kopertówkę wyciągając z niej klucze do mieszkania.
- To co idziemy? O ile nie zabiję się w tych butach...- spojrzała w dół i skrzywiła się patrząc na swoje stopy.
- Jasne. Powiedz mi tylko czy mamy podjechać po drodze po Tomka?- uśmiechnąłem się w jej stronę, ale po chwili mina mi zrzedła gdy zauważyłem jej reakcję. Kate stanęła nieruchomo, a jej twarz nie wyrażała absolutnie żadnych emocji. Nawet na mnie nie zerkając powiedziała:
- Tomka nie będzie. Dostał specjalne zlecenie na zdjęcia z przywitania Nowego Roku w Paryżu i musiał zostać we Francji.
- Och.- to było jedyne co mogłem w tamtej chwili powiedzieć.

Dom One Direction

       Impreza trwała w najlepsze, a ja siedziałem w swoim pokoju rozmyślając nad moją rozmową z Louisem oraz na jego pytaniem, na które nie padła żadna odpowiedź. Skąd w ogóle taki pomysł? Jak można pokochać kogoś znając go niecałe dwa tygodnie? "Nie słyszałeś o miłości od pierwszego wejrzenia?" Słyszałem, ale... Sam nie wiem. Nie potrafię teraz określić co do niej czuję i czy jest to pozytywne, negatywne czy neutralne. "Chyba nie znasz definicji tych słów. Zwłaszcza ostatniego" Wcale mi nie pomagasz... 
 Z moich rozmyślań wyrwało mnie głośne pukanie do drzwi. Osoba, która śmiała zakłócić moją sesję z drugim Ja, nawet nie czekała na zgodę tylko od razu wparowała do środka.
- Masz zamiar samotnie przywitać tu Nowy Rok czy jednak zaszczycisz nas swoją obecnością?
- Nie wiedziałem, że znasz takie trudne słowa jak "zaszczycić"- odgryzłem się Zaynowi, a ten zamknął za sobą drzwi i usiadł koło mnie na łóżku.
- Słuchaj stary... Nie wiem co Ci tak nagle popsuło humor skoro od rana chodziłeś szczęśliwy jak dziecko, które dostało wymarzony prezent, ale to nie znaczy, że masz tu siedzieć zamknięty i użalać się nad sobą. Jest sylwester! Impreza! Dziewczyny! Alkohol! Czego Ci więcej do szczęścia potrzeba? Rozerwij się trochę, a nie zachowujesz się jak osiemdziesięcioletni dziadek...
- Nie chcę kilku dziewczyn...- odparłem patrząc się tępo przed siebie.
- Wiem Hazza... Tobie by wystarczyła jedna, co?- uśmiechnął się do mnie ciepło i poklepał po ramieniu, a ja nic nie odpowiedziałem. Czy to było aż tak oczywiste? "Bardziej niż Ci się wydaje" Ekstra...- Tylko wiesz, że jak będziesz tu siedział i nic nie robił to w końcu ktoś inny się nią zainteresuje? Taka laska, samotna na imprezie sylwestrowej... Ktoś zdecydowanie chciałby przywitać z nią Nowy Rok...
- Samotna?- odwróciłem szybko głowę w jego stronę i uważnie mu się przyjrzałem. Zayn uśmiechną się do mnie łobuzersko i puścił do mnie oczko- Chcesz mi powiedzieć, że Tomek...
- Z tego co wiem to nie ma nikogo u nas w domu o takim imieniu- poklepał mnie po plecach i ruszył w stronę drzwi- Idziesz?
Zerwałem się z łóżka jak poparzony i w sekundzie znalazłem się w holu, ale przyjaciel pociągnął mnie jeszcze za ramię zatrzymując przed schodami.
- Co jest?- spytałem zaskoczony.
- Nie masz problemów z sercem?- zmarszczyłem czoło i zastanawiałem się o co mu chodzi i czemu nie pozwala mi zejść na dół.
- Nie...- odparłem niepewnie- A co?
- Bo gdy ją zobaczysz przeżyjesz zawał. Albo i nawet dwa...
- Co masz na myśli?- teraz to już zupełnie nie wiedziałem co jest grane- Czemu miało by mi stanąć serce? Przecież już ją widziałem.
- Ale nie TAKĄ- pokreślił ostatnie słowo bardzo wyraźnie- I sądzę, że nie tylko serce Ci stanie...
Przełknąłem głośno ślinę, a ręce zaczęły mi się pocić. Ostrożnie spojrzałem w dół chcąc coś, a właściwie kogoś zobaczyć, ale miałem zasłonięty widok. Zayn ostatni raz ścisnął moje ramię i wyminął mnie ze słowami.
- Trzymaj się stary. Tego się na pewno nie spodziewałeś.
  Powoli zszedłem na dół i zacząłem rozglądać się dookoła. Interesowała mnie tylko jedna, konkretna osoba, ale nigdzie nie mogłem jej dostrzec. Przy wejściu do salonu zauważyłem Louisa i stojącą do mnie tyłem dziewczynę. Kto to jest? Przyjaciel zauważył, że przyglądam się im. Uśmiechnął się szeroko i wskazał na mnie palcem. Brunetka obróciła się w moją stronę, a ja zamarłem, zesztywniałem i wszystko inne co dzieje się z człowiekiem gdy umiera z zachwytu i zaskoczenia. "O KURWA!" Pierwszy raz od bardzo dawna musiałem zgodzić się z moją podświadomością. To nie możliwe... "A jednak..."
Kate stała w miejscu, intensywnie mi się przyglądając, a ja starałem się zdecydować czy najpierw mam zbierać szczękę z podłogi czy zacząć oddychać. Jej nogi opięte były czarnymi spodniami wykonanymi ze skóry, a dzięki wysokim szpilkom wyglądały na jeszcze dłuższe niż zazwyczaj. Górę jej ciała okrywał dopasowany do jej ponętnych kształtów gorset, który odsłaniał jej wątłe ramiona. Winę za to, że nie od razu ją poznałem zrzuciłem na diametralną zmianę w jej fryzury gdyż kręcone do tej pory włosy dzisiaj były idealnie proste przez co sięgały jej do połowy pleców. Oczy podkreśliła czarną kreską na górnej powiece, a usta krwistoczerwoną szminką "Te usta..." Zayn miał rację mówiąc, że nie tylko serce mi stanie. Przeklinałem sam siebie w myślach za to, że nie wybrałem chociaż odrobinę luźniejszych spodni i uparłem się na nowe jeszcze nie rozciągnięte "Jak tak dalej pójdzie to szybko Ci się rozciągną tam gdzie trzeba"
 Gdy w końcu udało oderwać mi się od niej moje pełne pożądania spojrzenie zauważyłem, że Louis macha do mnie abym do nich podszedł. Ruszyłem w ich kierunku, ale musiałem przyznać, że Kate w takim stroju dosłownie zwala z nóg bo zanim stanąłem u jej boku zaliczyłem zjawiskową glebę lądując tuż przed jej stopami. Podniosłem na nią wzrok, a ona spoglądała na mnie z góry i widziałem jak ciężko jest jej powstrzymać się od śmiechu. Moje policzki pokryły się kolorem jej szminki, ale szybko się pozbierałem i stanąłem przed nią tym razem dokładnie przyglądając jej się z bliska.
- To ja zostawię was samych...- powiedział Lou nim odszedł wtapiając się w tłum znajdujący się w salonie.
- Witaj Styles- brunetka uśmiechnęła się w moją stronę, a moje ciało oblała nowa fala gorąca- Czyżbyś mnie nie poznał?
- J-ja... T-to znaczy...- jąkałem się próbując wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, ale jeszcze do końca nie ochłonąłem. Wziąłem kilka głębokich wdechów pod czujnym okiem Kate i spróbowałem jeszcze raz- Tak jakby... To przez te włosy...- wyciągnąłem rękę i sięgnąłem po jeden kosmyk owijając go sobie wokół palca.
- Tak. Możliwe. Sama też się na początku nie poznałam- odparła i opuściła moją rękę odwracając wzrok.
- Wyglądasz... Wow... Cudownie... Nie... Przepięknie... Nie...- nie mogłem się zdecydować, który przymiotnik idealnie opisałby jej wygląd.
- A może seksownie?- uniosła jedną brew i uśmiechnęła się do mnie łobuzersko, a ja znowu straciłem zdolność logicznego myślenia, więc jedynie przytaknąłem- Ale teraz już wiesz, że to ja. Wiesz głupio by było gdybyś miał mnie przedstawiać jako swoją znajomą, a nie wiedziałbyś, która to- i znowu było mnie stać jedynie na lekkie skinienie "Styles weź się w garść!" Kiedy nie mogę...- Mogę liczyć na jakiegoś drinka?
- Jasne- odparłem szybko i uderzyłem się kilka razy w myślach aby nieco otrzeźwieć pomimo tego, że jeszcze nic nie piłem.
Chwyciłem jej dłoń i pociągnąłem do salonu gdzie posadziłem ją na kanapie prosząc żeby chwilę zaczekała, a ja zaraz jej coś przyniosę. Jej uśmiech przyjąłem jak znak zgody i szybko pobiegłem do kuchni gdzie Zayn zajmował się rozdawaniem alkoholu. Stanąłem obok niego, opierając się na przedramionach o oparcie krzesła. Opuściłem głowę ciężko oddychając.
- Mówiłem- zerknąłem na niego kątek oka i zauważyłem jak się ze mnie śmieje.
- Bardzo śmieszne Malik... Bardzo...- posłałem mu groźne spojrzenie i sięgnąłem po kieliszek wódki, który miał dodać mi nieco odwagi.

       Siedziałam na kanapie czekając aż Styles przyniesie mi drinka. Rozglądałam się dookoła obserwując jak bawią się inni. Wiedziałam, że ten dom jest duży, ale nie sądziłam, że aż tak. W samym salonie było z pięćdziesiąt osób, nie wspominając o innych pomieszczeniach i ogrodzie. Założę się, że połowy nawet nie zobaczę tego wieczoru co w gruncie rzeczy mi nie przeszkadzało. Moje obserwacje przerwała jakaś dziewczyna, która zajęła miejsce obok mnie i szeroko się do mnie uśmiechała. Pierwszy raz chciałam żeby któryś z chłopaków był w pobliżu.
- Cześć- krzyknęła mi do ucha żebym mogła ją usłyszeć pomimo głośno grającej muzyki. Muszę przyznać, że ten kawałek dla Jessie J naprawdę mi wyszedł- Jestem Danielle, a Ty?- dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę, a ja odwzajemniłam jej gest.
- Kate- uśmiechnęłam się lekko z nadzieję, że zaraz sobie pójdzie jednak ona miała zupełnie inne plany.
- Jesteś znajomą którego z chłopaków?- spytała nachylając się w moim kierunku.
- Tak. Styles to mój znajomy- odpowiedziałam zgodnie ze wcześniej ustaloną wersją. 
- Mogłam się domyślić- ponownie ukazała szereg śnieżnobiałych zębów i zmierzyła mnie wzrokiem.
- Co masz na myśli?- spytałam zaintrygowana jej wypowiedzią. Skąd wiedziała, że to powiem?
- Tylko Harry mógł zaprosić na imprezę taką laskę- mrugnęła w moją stronę, a ja nie wierzyłam w to usłyszałam. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążyłam- Czym się zajmujesz?
- Jestem...- cholera! Tego z nimi nie ustaliłam. Co będzie jak, któryś z nich powie coś innego?- Jestem kurierem- palnęłam pierwszą lepszą rzecz jaka przyszła mi na myśl. Zresztą to samo powiedziałam chłopakom, gdy ich poznałam. Chyba już zawsze będę tak mówić.
- Serio? Ja jestem tancerką. Poznałam ich w X Factorze...
I tak zaczął się niekończący się monolog niejakiej Danielle, której buzia nie zamykała się ani na chwile. Zastanawiałam się jak ona to robi, że potrafi tak dużo powiedzieć na jednym wdechu. Przyswajałam co drugie jej słowo w międzyczasie rozglądając się za jakąś znajomą twarzą, ale jak na złość nikogo nie widziałam. Na szczęście gdy dziewczyna zaczęła poruszać temat mody, na którym jak wywnioskowałam zna się całkiem nieźle pojawił się Styles z moim drinkiem.
- Cześć Danielle- przywitał się z nią i podał mi alkohol, który od razu opróżniłam do połowy. Widząc to zaśmiał się cicho pod nosem, po czym skupił się znowu na dziewczynie obok. Musiałam chwilę odetchnąć, więc grzecznie przeprosiłam ich na chwilę i wyszłam z salonu. Rozejrzałam się dookoła i zdecydowałam się pójść na górę gdzie na szczęście było trochę mniej osób. Zauważyłam małą kanapę ustawioną na końcu korytarza i usiadłam na niej wyciągając do przodu nogi, aby zmniejszyć ból, który narastał w moich stopach z każdym kolejnym krokiem spowodowanym szpilkami, które rozkazała założyć mi Gaba pod groźbą przybicia mi ich do stóp na stałe. Dokończyłam swojego drinka i zamknęłam oczy rozkoszując się chwilą samotności w tym zatłoczonym domu. Niestety po jakiś dwóch minutach poczułam jak ktoś znowu zajmuje miejsce koło mnie. Uchyliłam jedną powiekę i zobaczyłam wpatrujące się we mnie zielone tęczówki oprawione burzą brązowych loków. 
- Danielle aż tak bardzo Cię wymęczyła?- chłopak obrócił się bardziej w moją stronę i oparł głowę na łokciu nie spuszczające ze mnie wzroku.
- Mogło być gorzej. Mogła mówić cały czas o Tobie- odparłam, a on uśmiechnął się ukazując dwa małe dołeczki na policzkach.
- Wtedy na pewno słuchałabyś z większym zainteresowaniem- stwierdził i upił łyk swojego napoju.
- Chciałbyś...- prychnęłam i zabrałam mu szklankę.
- Ej to moje!- próbował odebrać swoją własność, ale schowałam ją za plecami.
- Kto dał Ci alkohol dzieciaku?- zapytałam próbując co pije i stwierdziłam, że to naprawdę mocny drink.
- Nie jestem dzieckiem, a to dał mi Zayn. On dzisiaj odpowiada za napoje wyskokowe- odpowiedział i znowu chciał zabrać mi szklankę, ale mu na to nie pozwoliłam. Zamiast tego upiłam kolejny łyk i rozkoszowałam się ciepłem wypełniejącym mój przełyk. Muszę przyznać, że drinki to Malik robi niesamowite. 
Styles cały czas mnie obserwował nic nie mówiąc, ale o dziwo nie czułam się z tym niekomfortowo. Co jakiś czas zerkałam na niego kątem oka sprawdzając co robi, ale on chyba nie miał zamiaru przestać lustrować mnie wzrokiem. Na moje nieszczęście moje oczy same kierowały się na jego tors opięty białą koszulą z podwiniętymi rękawami i rozpiętymi kilkoma pierwszymi guzikami przez co kawałek jego klatki piersiowej był doskonale widoczny. Nie wiem czy moje ciało postanowiło przetestować moją silną wolę, ale zdecydowanie nie miałam nad nim kontroli, kiedy to nie mogłam powstrzymać się od patrzenia jak jego klatka miarowo opada i unosi się podczas każdego wdechu i wydechu. Sądziłam, że jak uda mi się przenieść wzrok na jego twarz to trochę oprzytomnieje, ale okazało się to jeszcze gorszym pomysłem kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały i nie mogłam oderwać się od jego jasno zielonych tęczówek i tych cholernych dołeczków. Moje skanowanie każdego milimetra jego twarzy przerwał kobiecy głos.
- Harry!- blondynka podeszła do nas kołysząc biodrami i zarzucając włosy na jedno ramie- Tu jesteś. Już myślałam, że Cię nie znajdę- pochyliła się nad nim i prawdopodobnie chciała pocałować go w usta, ale chłopak obrócił głowę w moją stronę przez co kobieta trafiła w jego policzek.
- Co Ty tu robisz?- spytał podnosząc się z kanapy i stając naprzeciwko niej.
- Świętuję zakończenie starego roku głuptasie!- pstryknęła go palcem w nos, na co on się skrzywił, a ja zaśmiałam pod nosem choć jakoś nie czułam żeby było mi do śmiechu- Nie przedstawisz mnie swojej koleżance?- wskazała na mnie palcem i przeleciała po mnie wzrokiem.
- Kate to jest Caroline, Caroline to jest Kate- wskazał ręką raz na mnie raz na nią, a kobieta wyciągnęła w moim kierunku dłoń.
- Miło mi Cię poznać Kate.
- Ciebie również Caroline- odpowiedziałam i podałam jej swoją, a ona ścisnęła ją chyba najmocniej jak potrafiła. Nie pozostałam jej dłużna. Widziałam jak na jej twarzy pojawia się lekki grymas bólu, ale zaraz zamaskowała go sztucznym uśmiechem.
- Czy my się skądś nie znamy? Dałabym sobie rękę uciąć, że Cię gdzieś widziałam...- na te słowa zamarłam i jedyne co byłam wstanie zrobić to spojrzeć na Styles'a i szukać u niego ratunku. Na szczęście szybko udzielił za mnie odpowiedzi.
- Niemożliwe żebyście się kiedyś spotkały. Kate jest w Londynie od kilku dni.
- Doprawdy?- spojrzała na mnie jeszcze raz- Wydajesz mi się do kogoś bardzo podobna.
- Może mam sobowtóra- odparłam beznamiętnie i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Możliwe- kolejny sztuczny uśmiech- Mogłabyś nas na chwilę zostawić samych kochaniutka? Musimy o czymś porozmawiać.
- Jasne- ruszyłam w stronę schodów poirytowana jak mnie nazwała, ale Styles złapał moje ramię i obrócił w swoją stronę.
- Nie idź- sądząc po tonie jego głosu była to prośba, ale nie miałam ochoty patrzeć dłużej na blondynkę śliniącą się do niego.
- Lepiej będzie jak wy sobie porozmawiacie, a ja w razie czego będę na dole- puściłam jego rękę i szybkim krokiem zeszłam na dół. Weszłam do zatłoczonej kuchni i odnalazłam w niej Zayna. Podeszłam do niego i oparłam się bokiem o blat szafki przy której stał.
- Potrzebuję czegoś mocnego.
- Już się robi- uśmiechnął się szeroko i zaczął przygotowywać mi upragniony napój.

       Malik zaserwował mi jeszcze kilka wyśmienitych i mocnych drinków co pozwoliło mi się nieco rozluźnić. Po kilkunastu przetańczonych piosenkach, moje nogi zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa głównie za sprawą tych cholernych butów, więc postanowiłam udać się do "mojej samotni" czyli na kanapę znajdującej się w holu na pierwszym piętrze. Ku memu niezadowoleniu leżała na niej jakaś para, która nie mogła oderwać od siebie rąk. Ze smutkiem usiadłam pośrodku schodów opierając się o plecami o zimną ścianę. Nie mogąc już dłużej wytrzymać ściągnęłam szpilki i zaczęłam powoli rozmasowywać moje obolałe stopy. Nawet nie zauważyłam kiedy ktoś usiadł na przeciwko mnie.
- Bolą?- podniosłam wzrok na osobą, która zaszczyciła mnie swoją obecnością i znowu spotkałam jasno zielone spojrzenie.
- Nie, łaskoczą wiesz?- odpowiedziałam oburzona jego głupim pytaniem i wróciłam do poprzedniej czynności.
- Daj- sięgnął po moją stopę, ale szybko ją zabrałam.
- Nie- posłałam mu zimne spojrzenie, ale on nic sobie z tego nie robił.
- Nie bądź uparta. To nic takiego. Nikomu nie powiem- puścił do mnie oczko i chwycił ją ponownie. Przez chwilę próbowałam mu się przeciwstawić, ale ostatecznie skapitulowałam kiedy nie dawał za wygraną.
Nie mogę powiedzieć, że dotyk jego długich palców masujących moje obolałe kończyny nie był przyjemny i kojący. Przymknęłam oczy czując jak ból ustępuje i oparłam głowę o ścianie lekko ją odchylając. Podejrzewam, że gdybym była trzeźwa w życiu bym się na to nie zgodziła, ale teraz nie chciałam żeby przestawał. Po kilku minutach zajął się drugą, a ja otworzyłam oczy i zaczęłam mu się przyglądać. Patrzałam jak delikatnie dotyka moją skórę rozcierając najbardziej zaczerwienione miejsca. Podniosłam wzrok i zauważyłam, że cały czas przygląda się mojej twarzy obserwując moją reakcję i delikatnie się uśmiecha. Nagle kilka osób zbiegło szybko po schodach szturchając go przez co zsunął się na stopień niżej. Coś za nimi krzyknął i pokręcił głową z dezaprobatą. Wstał i wyciągnął w moim kierunku rękę.
- Chodź.
- Gdzie?
- Gdzieś gdzie jest spokojniej.
Spojrzałam na niego podejrzliwie, ale nie chcąc być stratowana ujęłam jego dłoń i pomału podniosłam się przy jego nie małej pomocy. Gdy znalazłam się w pionie zachwiałam się, a on objął mnie ciasno w talii żebym nie upadła przyciągana siłami grawitacji
- Ktoś tu się chyba upił- stwierdził bezczelnie się uśmiechając.
- Nie jestem pijana tylko wstawiona- zaznaczyłam tą znaczącą różnicę- A poza tym jak zaraz nie zabierzesz rąk to gdy tylko wytrzeźwieję surowo Cię ukarzę.
- Liczę na to- szepnął mi do ucha i łobuzersko się uśmiechnął.
Pociągnął mnie za sobą na górę i zaprowadził do swojego pokoju. Otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą po czym zamknął je za nami. Usiadłam na brzegu jego łóżka i opadłam na nie plecami czując jak alkohol zaburza moją równowagę. Niedługo po mnie Styles położył się na boku opierając głowę na ręce i kontynuując badanie mojego ciała wzrokiem.
- Musisz się tak na mnie gapić?- spytałam przekręcając się odrobinę w jego stronę.
- A Ty zawsze musisz się odzywać? Jesteś o wiele milsza kiedy nic nie mówisz- oburzona jego słowami chciałam wstać i wyjść, ale przytrzymał mnie przyciskając lekko do materaca. Leżeliśmy w ciszy wpatrując się w siebie nawzajem. Jakiś głos w mojej głowie mówił mi, że powinnam stamtąd jak najszybciej wyjść, ale buzujący w moich żyłach alkohol bardzo dobrze go zagłuszał. Nagle usłyszałam jakieś krzyki dochodzące z dołu, a po chwili zorientowałam się, że wszyscy zaczęli odliczać ostatnią minutę do północy.
- Masz jakieś postanowienia noworoczne?- Styles przysunął się nieco bliżej mnie i cierpliwie czekał na moja odpowiedź, a ja jedynie pokręciłam przecząco głową- Ani jednego?- ponownie zaprzeczyłam, a chłopak smutno się do mnie uśmiechnął.
- A ty?- spytałam, a on spuścił wzrok wpatrując się w swoją dłoń.
- Mam jedno, ale nie mogę Ci powiedzieć. Zrobię to jeśli mi się uda dobrze?- nadzieja na moją aprobatę była niemal namacalna. Uśmiechnęłam się i przytaknęłam. Krzyki przybrały na sile co oznaczało, że zostało ostatnie dziesięć sekund do północy. 
- Dziesięć- brunet zaczął odliczać, a ja razem z nim.
- Dziewięć.
- Osiem...- położył rękę na mojej talii i przysunął mnie do siebie tak, że stykaliśmy się klatkami.
- Siedem.- moje ciało spięło się, a działanie alkoholu zostało spotęgowane dawką adrenaliny.
- Sześć.
- Pięć- założył moje włosy za ucho i przejechał jednym palcem po moim policzku.
- Cztery...- szepnęłam cicho nie będą gotowa na jego dotyk.
- Trzy...
- Dwa...- zbliżył swoją twarz do mojej na niebezpieczną odległość wpatrując się w moje lekko rozchylone usta.
- Jeden...- zaciągnęłam się jego zapachem i przymknęłam lekko powieki.
- Szczęśliwego Nowego Roku Kate.
Oparł swoje czoło o moje, a ja wbrew moim wszelkim zasadom i postanowieniom, przechyliłam lekko głowę i złożyłam długi pocałunek na jego policzku, ale niebezpiecznie blisko jego ust. Gdy oderwałam wargi od jego gorącej skóry spojrzał mi prosto w oczy i opuszkami palców zaczął delikatnie gładzić skórę mojej twarzy. Zamknęłam oczy czując jego dotyk. Przeniósł rękę z powrotem na moja talię i nachylił się do mojego odsłoniętego ucha.
- Kate... Prosze Cię...- szepną swoim niskim głosem, a po moim ciele przeszły ciarki słysząc jak wypowiada moje imię. 
Otworzyłam oczy i spojrzałam na jego niepewny wyraz twarzy. Zaczął powoli pochylać się w moim kierunku lekko rozchylając swoje usta. W ostatnim momencie moje utracona przed chwilą świadomość powróciła i odsunęłam go na bezpieczną odległość.
- Muszę iść...- powiedziałam cicho i wstałam z łóżka chcąc jak najszybciej wyjść z tego pokoju. Gdy chwyciłam za klamkę poczułam jak łapie mnie za ramię i obraca w swoją stronę przyciskając lekko do zimnego drewna. 
- Przepraszam. Nie powinienem- jego wzrok był wypełniony szczerym smutkiem, a ja poczułam jak moje serce zaczyna szybciej bić.
- Masz rację. Nie powinieneś... Ja nie powinnam...- chciałam się obrócić, ale przytrzymał mnie w miejscu,
- Proszę... Zostań...- powiedział błagalnym tonem, ale alkohol, który do tej pory kontrolował moje ruchy i zachowanie gdzieś wyparował.
- Nie mogę. Przepraszam. Szczęśliwego Nowego Roku Har... Styles.
Ostatni raz spojrzałam w jego zielone tęczówki i ciężko wzdychając odsunęłam go od siebie. Wyszłam na zewnątrz i zeszłam na dół nie zwracając uwagi na otaczających mnie ludzi. Znalazłam swój płaszcz i zarzucając go na ramiona wyszłam z domu, w którym o mało co nie popełniłam największego błędu mojego życia "A może powinnaś powiedzieć najlepszego?"

18 czerwca 2013

19

Pod koniec opowiadania sugeruję otworzenie linku który kryję się pod słowem "piosenkę" dla lepszego efektu ;)


Dom Savana, 27.12.2011

       Siedzieliśmy w siedem osób wokół wielkiej ławy. Jak to skomentował Louis, ubraliby nas w zbroje, dali miecze, a moglibyśmy brać udział w rekonstrukcji Króla Artura i rycerzy okrągłego stołu. 
- Mamy pytanie...- podniosłem do góry rękę próbując zwrócić na siebie uwagę- Kto wpadł na tak idiotyczny pomysł?
Moi towarzysze zaczęli rozglądać się dookoła szukając osoby, która się przyzna do wymyślenia  "prezentu idealnego". Przynajmniej według niej...
- Ja- zgłosił się Niall, a ja przez chwilę myślałem, że żartuje.
- Uważam, że to świetny pomysł- poparła go Gaba- Kasia od kilku lat nie miała prawdziwej imprezy urodzinowej. W tym roku kończy osiemnaście lat. Nie może się zadowolić zwykłym urodzinowym śniadaniem i podwieczorkiem...
-Ej!- krzyknęli równocześnie Savan i nowo poznany przez nas Ed.
- Co Ty masz do naszej tradycji?- oburzył się Kotecha.
- Właśnie!- zawtórował mu Sheeran.
- Nic- uniosła ręce w geście obronnym- Chodzi mi jedynie o to, że osiemnastka to nie jest byle co. To jest wyjątkowy dzień i nie pozwolę żeby Kasia tak po prostu go przeżyła bez żadnych atrakcji. Ona musi zapamiętać to do końca życia!
- Jak nas zobaczy na jej przyjęciu, o którym nic nie wie to na pewno je zapamięta...- zakpił Zayn.
- Zabije nas- dodałem poważnie, mając nadzieję, że zrozumieją, że to nie może się udać. Nie z nią. Na pewno nie będzie zadowolona...
- Daj spokój Liam!- zabrał głos Harry- Sam mówiłeś, że jest sympatyczna, miła i takie tam, a teraz sądzisz, że nas zamorduje tylko dlatego, że chcemy jej zrobić niespodziankę i zorganizować przyjęcie urodzinowe? Nie będzie zła...
- A skąd Ty to możesz wiedzieć?
Loczek tajemniczo się uśmiechnął i przygryzł dolną wargę. Czy jest coś o czym nam nie powiedział? Co się takiego wydarzyło wczoraj wieczorem jak ją odprowadzał, że nagle jest taki pewny siebie jeśli chodzi o Kate i teoretycznie wie, że jej się to spodoba?
- Po prostu wiem. Kto by się nie ucieszył?
- Kate G- skwitował krótko Malik, który chyba jako jedyny trzymał moją stronę.
- Chłopaki przestańcie...- wtrącił się Savan- Może na początku będzie w szoku i pewnie trochę się wkurzy zwłaszcza jak zorganizujemy to w "27", ale nie będzie aż tak źle. Gaba ma rację. To nie mogę być kolejne zwykłe urodziny. To musi być coś innego.
- Skoro nawet Harry uważa, że Kate nas nie wyśle na tamten świat to nie mamy się co martwić-  skomentował Louis i mrugnął w stronę Loczka. Czy on też wie więcej niż pozostali?
- A co to jest "27"?- zapytał Zayn.
- To klub, którego jestem współwłaścicielem razem z Kate. Wiedzą gdzie i kiedy jest otwarty tylko wybrane przez nas osoby, więc dobrze wam radzę gęba na kłódkę. Zresztą G na pewno też wam jeszcze o tym wspomni- wyjaśnił mu rudy chłopak.
- Ja jako jej najlepsza przyjaciółka decyduję, że pomysł Nialla na zorganizowanie imprezy dla Kasi jest świetny i nie podlega to już żadnym negocjacjom- Gaba zakończyła nasz spór nie pozostawiając nam żadnego wyboru.
- Ty byś się zgodziła na wszystko co by wymyślił- skomentował Hazza za co dostał kukśca w bok, a reszta zaczęła się śmiać.
- Lepiej się nie odzywaj Styles bo nigdzie nie pójdziesz...
- Ed wpuścisz mnie, prawda?- Loczek wychylił się zza dziewczyny i spojrzał na Sheeran'a.
- Jasne- odparł- Chętnie zobaczę Ciebie i Kate w akcji podczas jednej z waszych słynnych kłótni.
Ponownie zaczęliśmy się śmiać, tym razem jeszcze głośniej, a tylko Harry burknął coś pod nosem pokazując chłopakowi język.
- Uspokójcie się już i zacznijmy ustalać kto się czym zajmie- zwróciła nam uwagę Ana, która była najpoważniejsza z całego towarzystwa.
- Świetny pomysł Kochanie- Savan nachylił się w jej stronę aby dać jej buziaka, ale ona się odsunęła, a mężczyzna zrobił wielkie oczy nie wiedząc czemu tak zareagowała.
- Nie podlizuj mi się tu. Jeszcze Ci nie wybaczyłam wczorajszego przytulania się do Kasi...
- Ale to tylko moja siostra!- bronił się, a Ed rzucił niby pod nosem "pantoflarz" za co został obdarzony groźnym spojrzeniem.
- CISZA!- słysząc głośny krzyk Gaby aż podskoczyliśmy, a ona uśmiechnęła się triumfalnie widząc, że podziałało i wszyscy skupiliśmy wzrok na niej- Mówię teraz kto co robi. Ja zajmę się zaproszeniem gości. Ana i Harry z racji tego, że nieźle gotują będą odpowiedzialni za przygotowanie jedzenia...
- Nieźle?- prychnął Loczek- Ja jestem mistrzem kuchni!
- Tego jeszcze nie ustaliliśmy....- zwrócił mu uwagę Niall- Nie było rozstrzygającego pojedynku między Tobą, a Kate więc sprawa wciąż jest otwarta.
- Będziesz chciał żebym Ci jutro zrobił śniadanie...- zagroził mu, a Horan posłał mu niemego buziaka.
- Wracając do przydzielania obowiązków...- ich wymianę zdań przerwała Gabrysia- Savan, Zayn, Louis i Liam zajmiecie się udekorowaniem klubu i muzyką. Tylko nie stawiajcie jedynie na jej ulubionego rocka i indie rock'a. To ma być impreza, a nie spotkanie kółka rock'owego...
- Coś wymyślimy- uspokoił ją Zayn.
- Pewnie! Zrobimy z Zayna Dj Malika- oznajmił Louis szczerząc się przy tym do przyjaciela.
- A ja co mam robić?- spytał do niczego jeszcze nie zobowiązany Ed.
- Ty mój drogi będziesz miał najtrudniejsze zadanie...
- Tylko mi nie mów, że mam ją przywieźć do klubu tak żeby się nie zorientowała...- Sheeran przyglądał się Gabie oczekując jej odpowiedzi i niemal błagał ją wzrokiem aby powiedziała coś innego.
- Cieszę się, że nie muszę Ci już nic tłumaczyć- uśmiechnęła się do niego szyderczo.
- Żartujesz prawda? Jak Ty to sobie wyobrażasz? Przecież Kate od razu się zorientuje, że coś jest nie tak. Nie możesz tego zrobić ktoś inny?- prosił chłopak błagalnym tonem.
- Nie. Powiesz jej, że musi przyjechać szybko do klubu bo coś się stało i tyle. Gdyby zrobiłby to ktoś inny wtedy na bank by się skapła, a tak to jest jakaś szansa, że nasz plan wypali. Nie pękaj Ed- dziewczyna poklepała go po ramieniu- Dasz radę!
- Coś wymyślę...- westchnął ciężko i od razu zaczął obmyślać kłamstwo, które musiało być naprawdę wiarygodne, żeby się udało.
- A co z prezentami?- spytałem, a po minach moich kompanów widziałem, że zapomnieli o jednej z najważniejszych rzeczy.
- Cholera!- przeklął Louis- Co my możemy jej kupić? Przecież nie wiemy co by chciała...
- Nie musicie jej nic kupować- odparła Gaba- Ona nie lubi jak się jej coś kupuje. Woli orginalne prezenty, które nie koniecznie muszą kosztować setki funtów. 
- Co masz na myśli?- nie wiedziałem o co do końca może chodzić.
- To, że wystarczy jak coś dla niej zrobicie. Nie wiem... Narysujcie jej laurkę albo zaśpiewajcie... Ważne żeby to było coś innego, a nie jak ciągle powtarza "mainstream'owego"
- O tak już to słyszeliśmy...- zaśmiał się Harry- Właśnie! Chcesz wstąpić do "Team Savan"?
- Do czego?- Gaba zmarszczyła czoło i spojrzała na Loczka jak na debila.
- Później Ci wytłumaczę skarbie- Niall cmokną ją w policzek, a ona słodko się do niego uśmiechnęła.
- Awww...- Hazza mrugnął w ich kierunku i zaczął malować wielkie serce w powietrzu szczerząc się jak głupi.
- Zamknij się Styles!- warknęła na niego dziewczyna- Zobaczymy jak Ty będziesz się zachowywał przy Kate...
- Uuuuuuu...- tym przedłużającym się dźwiękiem potwierdziliśmy, że brunetka trafiła w jego czuły punkt. Przyjaciel zmierzył ją lodowatym spojrzeniem i do końca spotkania nic się już nie odezwał. 

Restauracja Balthazar, 28.12.2011

       Weszliśmy z Kasią do restauracji, w której zarezerwowałem dla nas stolik na nasze coroczne urodzinowe śniadanie. Otworzyłem drzwi i wpuściłem ją pierwszą do środka. Podszedłem do kierowniczki sali i podałem swoje nazwisko. Kobieta sprawdziła czy faktycznie zamówiłem stolik i po upewnieniu się czy wszystko jest w porządku zaprowadziła nas na nasze miejsca. Odsunąłem siostrze siedzenie aby mogła usiąść, a po tym jak podziękowała mi z uśmiechem na ustach zająłem miejsce naprzeciwko niej. Kelnerka podała nam menu, a dziewczyna zaczęła uważnie je przeglądać zastanawiając się nad wyborem. Przyglądałem jej się oczekując aż na coś się zdecyduje. Nerwowo bawiłem się palcami modląc się abym podczas naszej rozmowy nie wygadał się co szykujemy dla niej na wieczór. Po pięciu minutach młoda kelnerka ponownie do nas podeszła i spisała nasze zamówienie. 
- Nie rozumiem czemu co roku zabierasz mnie do takich drogich restauracji...- Kasia pokręciła z niezrozumieniem głową- Nie moglibyśmy po prostu pójść na kawę do Starbucks'a?
- Oczywiście, że nie!- oburzyłem się, ale było to chyba zbyt dosadne bo dziewczyna przekręciła głowę na bok i zaczęła intensywnie się we mnie wpatrywać zaskoczona moją przesadzoną reakcją- Dzisiaj są Twoje urodziny- powiedziałem już nieco spokojniej- Nie zabiorę Cię byle gdzie.
Kasia ciągle nie spuszczała ze mnie wzroku, a ja czułem jak zaczynam się pocić. Wiedziałem, że jeśli odwrócę wzrok choćby na chwilę od razu się zorientuje, że coś jest nie tak.
- Lubię Starbucks'a- rozejrzała się po pomieszczeniu- Ale tutaj też jest ładnie- uśmiechnęła się do mnie ciepło i oparła o krzesełko kiedy kelnerka przyniosła nam nasze zamówienia.
- Cieszę się, że Ci się podoba- odwzajemniłem uśmiech i chciałem sięgnąć po widelec kiedy poczułem jak Kasia ściska mnie za rękę. Zadrżałem pod wpływem niespodziewanego dotyku i powoli podniosłem na nią wzrok. Chyba jednak wpadłem.
- Savan co się dzieje?- spytała wwiercając we mnie swoje zielone tęczówki- Jesteś zdenerwowany i jakby nieobecny...
Ścisnęła lekko moją dłoń i cierpliwie czekała na odpowiedź. Nie jestem dobrym kłamcą. Przynajmniej nie takim jak ona. Przełknąłem głośno ślinę i wziąłem głęboki oddech dodając sobie otuchy.
- Wszystko w porządku- posłałem jej krzywy uśmiech- Po prostu trochę dziwnie się dzisiaj czuję...- modliłem się w duchu aby mi uwierzyła.
- Może chcesz wyjść? Nie musimy tu siedzieć. Powiem kelnerce żeby spakowała nam jedzenie na wynos i pojedziemy do mnie albo wrócisz do domu...
- Nie!- zaprotestowałem- Nic mi nie jest. Po prostu nie mogę uwierzyć, że kończysz dzisiaj już osiemnaście lat...
- Savan proszę Cię...- Kasia puściła moją dłoń i spuściła smutno wzrok na swoje danie.
- Co? Teraz już oficjalnie jesteś dorosła i nie będziesz już potrzebować żadnych papierków żeby decydować o sobie. Stajesz się inteligentną, zabawną, miłą i piękną kobietą...
- Przestań- ścisnęła mocniej swoje sztućce i zamknęła oczy- Na pewno nie każdy zgodzi się z Twoją opinią co do tego, że jest miła czy zabawna...
- Jeśli masz na myśli One Direction to nie trafiłaś. Oni Cię naprawdę lubią- siostra prychnęła pod nosem i zaczęła kroić swój omlet.
- Tak... Zwłaszcza Styles. Ten to mnie nawet kocha...- rzuciła beznamiętnie, a ja zakrztusiłem się kawałkiem kurczaka z mojej sałatki. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok zaskoczona moją reakcją- Powiedziałam coś nie tak?
- Kasia posłuchaj on...- sam nie wiedziałem co chciałem powiedzieć, ale nie musiałem się długo nas tym zastanawiać bo od razu mi przerwała.
- Wiem Braciszku- westchnęła ciężko- Widzę jak cały czas się na mnie gapi, przygryza wargę gdy przeczesuję włosy albo wstrzymuje oddech kiedy przechodzę koło niego. Nie jestem ślepa.- odłożyła widelec i oparła łokcie na stole, a brodę ułożyła na splecionych dłoniach- Nie wiem co mam robić żeby przestał tak na mnie reagować. Co mogę jeszcze zrobić poza noszeniem grubych swetrów typu oversize, braku makijażu i potarganych włosów? Staram się go unikać, rozmawiać z nim tylko wtedy kiedy jest to konieczne i nie zwracać na niego uwagi, ale to nic nie daje. On się wkurza, co mnie irytuje, a później zaczynamy się kłócić... Sam zresztą wiesz jak to wygląda. 
- Niestety... Aczkolwiek jest na co popatrzeć...- uśmiechnąłem się pod nosem przypominając sobie ich determinację w walce o dominację.
- Śmieszy Cię to?- spytała spoglądając na mnie gniewnie.
- Nie- uniosłem do góry ręce- Po prostu wasze zaangażowanie w to jest niesamowite...
- Lepiej by było gdyby zaangażował swoje emocje w napisanie czegoś, a nie wyżywaniu się na mnie...
- A Ty?
- Co ja?- Kate zmarszczyła brwi nie rozumiejąc mojego pytania.
- On na Ciebie w ogóle nie działa? Nic a nic?
Jej twarz nie ujawniała nawet najmniejszej emocji. Mogło to oznaczać dwie rzeczy. Albo faktycznie Styles był jej zupełnie obojętny albo przyjęła obronną postawę i schowała się pod swoją maską poważnej bizneswoman, którą przybiera za każdym razem kiedy znajduje się w stresującej sytuacji aby wystraszyć swojego przeciwnika. Fakt, że nie zastanawiała się zbyt długo nad odpowiedzią nie ułatwił mi wyboru, która opcja jest bardziej prawdopodobna. Czasami mam wrażenie, że wcześniej przewiduje co kto powie i ma od razu gotową odpowiedź żeby zaskoczyć swojego rozmówcę.
- Nic. Ten chłopak jest jedynie moim podopiecznym i klientem do czas aż skończymy nagrywać single dla niego i One Direction. Nie spoufalam się w "ten" sposób ze swoimi klientami i dobrze o tym wiesz, więc nie wiem skąd to pytanie. Muszę przyznać, że jest dość przystojny, ale to nie on jedyny na tym świecie. To samo mogę powiedzieć o pozostałej czwórce. Nawet chłopak, który siedzi pod oknem jest atrakcyjny, ale to nie znaczy, że pójdę do niego i zacznę go podrywać- wskazała ruchem głowy na jakiegoś nastolatka, który czytał książkę popijając co chwilę kawę- Uważam, że byłoby to co najmniej nieetyczne i nie na miejscu. Poza tym jestem już w związku, ale lepiej żebyśmy o tym nie rozmawiali. Nie dzisiaj.
Przytaknąłem lekko głową i skapitulowałem. Nie było sensu rozmawiać na ten temat. Przynajmniej nie teraz i nie dzisiaj. W końcu to jej urodziny i powinna spędzić je w miłej atmosferze, a nie na kolejnej kłótni, która nie doprowadziłaby do niczego dobrego. 
- Rozumiem. Wiem jakie masz zasady. Lepiej zajmijmy się naszym śniadaniem- puściłem do niej oczko i uśmiechnąłem się w jej kierunku. Na jej poważnej do tej pory twarzy pojawił się nikły uśmiech, a ja odetchnąłem z ulgą- Wszystkiego najlepszego z okazji osiemnastych urodzin Siostra.

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Cały czas zastanawiałam się czemu Savan tak dziwnie się zachowywał na początku naszego spotkania. Z reguły puszczał jakieś żarty na temat tego, że jestem już "starą dupą" i teraz będę miała z górki, a w tym roku... Był spięty, co chwilę spoglądał na telefon, nerwowo bawił się palcami i wybijał jakiś bliżej nieokreślony rytm o blat stolika. Tłumaczył się tym, że jak to ujął "dziwnie się czuje", ale nie za bardzo mnie to przekonało. Niemniej jednak nie chciałam popsuć naszego śniadania i celebrowania moich urodzin przesłuchiwaniem go i dopytywaniem się o co chodzi. Udało mi się nawet zejść z tematu Styles'a i Tomka co zapobiegło kompletnej katastrofie i rzucaniem talerzami po restauracji. Obawiam się, że mogliby nas nieźle podliczyć przy wystawianiu rachunku... 
  Musiałam przyznać, że dzisiejszy dzień jest jakiś... inny. Nie chodzi o to, że mam urodziny i to w dodatku osiemnaste co oznacza, że powinnam zorganizować wielką imprezę, na którą zaproszę co najmniej trzysta osób, wykupić całą hurtownię alkoholu i w wielkim stylu przybyć na moje przyjęcie odstawiając jakąś beznadziejną szopkę rodem z programu "My sweet  16!" a w tym przypadku "My sweet 18!". Już kiedyś świętowałam w ten sposób urodziny (no może nie było na nich hektolitrów alkoholu), ale wcale mi się to nie podobało. Co z tego, że przyszło około dwustu osób, z których znałam mniej niż jedną trzecią i wszyscy uznali to  za największe wydarzenie roku? Dla mojej ówczesnej reputacji było to niezwykle ważne, ale poza tym nie przyniosło to dla mnie żadnych korzyści. Było beznadziejnie. Dobrze, że Gaba wszystkiego dopilnowała bo inaczej wyrzuciłabym wszystkich za drzwi, a później nie uwolniłabym się od obraźliwych komentarzy jaka to ja jestem "niekulturalna". Myślałby kto. Ja nie wbiłam się na czyjeś urodziny bez zaproszenia w przeciwieństwie do co najmniej połowy "moich" gości. Ale zaraz... Właśnie! Gdzie jest Gaba?
  Sięgnęłam po telefon aby zadzwonić do przyjaciółki i dowiedzieć się gdzie się podziewa, a w odpowiedzi spodziewałam się usłyszeć, że aktualnie jest u Blondyna, gdzie zapewne się obściskują i składają sobie niewinne buziaki na policzkach co jest absolutnie "Łe!", ale nie zdążyłam ponieważ mój telefon zaczął wibrować mi w ręce, a na ekranie wyświetlił się napis Ed. 
- Cześć Ed- przywitałam się z nim wesoło- Już po mnie przyjechałeś? Mieliśmy się spotkać dopiero za godzinę...
- Nie- zaprzeczył- Dzwonię w innej sprawie...- jego głos wydawał się być bardzo niepewny i zdenerwowany. Czemu wszyscy zachowują się tak dziwnie?
- Co się stało?- spytałam siadając na kanapie.
- Mamy mały problem w klubie...- zaczął powoli- Jakiś facet do mnie zadzwonił i powiedział, że coś jest nie tak z jakimiś papierami związanymi z nieruchomością czy coś takiego... Nie wiem o co mu dokładnie chodziło bo się na tym nie znam, a poza tym to Ty to załatwiałaś...- zrobił chwilę przerwy aby nabrać powietrza po czym kontynuował- Umówiłem się z nim dzisiaj na dziewiętnastą w klubie. Możemy pojechać tam razem, a później zabiorę Cię nasz tradycyjny podwieczorek, a w sumie to kolację?
Sheeran cierpliwie czekał na moją odpowiedź, a ja zmarszczyłam lekko brwi zastanawiając się co mogło być nie tak i z jakimi papierami. Przecież lokal, w którym znajduje się klub jest przez nas wykupiony na własność, więc nie ma opcji żeby chodziło o jakiś zaległy czynsz dla właściciela albo coś w tym stylu. Poza tym regularnie co miesiąc osobiście płacę wszystkie rachunki bo gdybym powierzyła to Ed'owi pewnie po miesiącu odcieliby nam prąd.
- Wiesz co nie mam zielonego pojęcia o co może chodzić i komu, więc może faktycznie pojedźmy do "27" i zobaczmy co jest grane.
- Świetnie!- krzyknął uradowany, a dla mnie to wszystko wydało się jeszcze bardziej nienormalne. 
- Ed?
- Tak?- jego głos zaczął lekko drżeć.
- Czy Ty mnie czasem w coś nie wkręcasz?
Chłopak na chwilę zamilkł i usłyszałam jak szybko wciąga powietrze.
- Nie!- ostro zaprzeczył- To znaczy... Ja sam nie wiem o co może chodzić i po prostu cieszę się, że pójdziesz tam ze mną. Ty jesteś lepsza w tych wszystkich formalnych sprawach. Wystarczy, że obdarzysz go jednym ze swoich służbowych spojrzeń i pewnie da nam spokój. Nie jesteś zła, że przekładam nasze wyjście?- spytał z nadzieją w głosie.
- Nie- odparłam choć  nie byłam do końca przekonana co do szczerości jego wypowiedzi- Załatwimy to co trzeba, a później gdzieś pójdziemy. Wpadniesz po mnie?
- Będę o osiemnastej trzydzieści.
- Ok. W takim razie do zobaczenia.
Odłożyłam telefon i darowałam sobie szukanie Gaby. Poszłam do swojego pokoju i otworzyłam szafę wyjmując z niej czarne rurki, elegancką granatową koszulę i marynarkę. Westchnęłam ciężko patrząc na jeden z moich oficjalnych strojów. A już myślałam, że będę mogła cały dzień chodzić w czymś luźnym pomimo urodzin, w które według ogólnego stereotypu przyjętego przez społeczeństwo powinnam być odwalona od stóp do głów. No to w tym roku postawili na swoim...

Klub "27"

       Ed przyjechał po mnie punktualnie co było dla mnie dużym zaskoczeniem. Przeważnie spóźnia się przynajmniej dziesięć minut bez względu na to czy spotkanie, na które jest umówiony jest ważne czy jest to tylko wypad ze znajomymi do baru. Kolejny dowód na to, że ten dzień nie jest do końca normalny i coś się święci. Zaczynam się zastanawiać czy aby nie śnię na jawie. Kilka razy nawet się uszczypnęłam, ale o dziwno nic się nie stało. Szkoda bo to by wiele wyjaśniało.
  Całą drogę do klubu Ed zawzięcie z kimś sms'ował. Nie dość, że co chwilę zerkał na zegarek to dodatkowym objawem jego zdenerwowania było obgryzanie paznokci. Kilka raz klepnęłam go w rękę żeby przestał, ale po chwili znowu zaczynał. Nawet moja próba uspokojenia go słowami, że przecież nie wiemy o co dokładnie chodzi i nie ma się na razie co przejmować nie przyniosły żadnych pozytywnych rezultatów. W końcu dałam sobie spokój i czekałam aż dojedziemy na miejsce.
  Po trzydziestu minutach jazdy i setce sms'ów Sheeran'a staliśmy pod klubem. Wyjęłam z torby pęk kluczy i otworzyłam metalowe drzwi. Przeszliśmy długim korytarzem i weszliśmy do sali głównej gdzie panowała kompletna ciemność. Po omacku znalazłam włącznik światła i go nacisnęłam. Nagle moich uszu dobiegł głośny krzyk "NIESPODZIANKA!". Kompletnie się tego nie spodziewałam, więc odruchowo cofnęłam się do tyłu i wpadłam na jedno z krzeseł zaliczając piękną glebę przy okazji uderzając głową o ścianę. Głośno zaklęłam pod nosem w moim ojczystym języku, a po chwili poczułam jak Ed podnosi mnie z ziemi. Gdy wstałam i otrzepałam swoje ubranie nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Całe pomieszczenie było udekorowane w balony, serpentyny, kolorowe lampki i chyba wszystko co można było znaleźć w  sklepie z rzeczami do dekoracji wnętrz. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam grupkę osób, która uważnie mi się przyglądała czekając na moją reakcję. Wśród nich był Savan z Aną, Gaba, Kyle, Alex, kilku znajomych z Polski i... One Direction. Spojrzałam zdezorientowana na chłopaka stojącego obok mnie i niemo zapytałam "WTF?" On tylko nerwowo się uśmiechnął i spojrzał błagalnie na Gabę aby mu pomogła. Przyjaciółka podeszła do mnie chwiejnym krokiem i stanęła przede mną.
- Co to jest?- spytałam poważnym tonem i widziałam jak ciarki przebiegają jej po plecach podobnie jak pozostałym. Dziewczyna chwyciła moje ręce i nieśmiało się do mnie uśmiechnęła pocierając kciukiem moje knykcie. 
- T-to j-jest przyjęcie niespodzianka. Z okazji Twoich osiemnastych urodzin. Chcieliśmy...
- Czyli nie ma żadnego problemu z klubem?- spytałam odwracając się w stronę Ed'a jednocześnie przerywając Gabie. 
- Nie- odparł krótko i spuścił głowę unikając mojego wzroku. Kompletnie nie wiedziałam jak się zachować. Z jednej strony byłam zła, że mi nic nie powiedzieli, oszukali mnie i zorganizowali to za moimi plecami bez mojej zgody, ale z drugiej... To miłe. Nikt nigdy czegoś takiego dla mnie nie zrobił. Nie ktoś kogo znam tak krótko.
- Gdzie nauczyłeś się tak kłamać Sheeran?- chłopak podniósł głowę i obdarzył mnie niepewnym uśmiechem, a gdy zobaczył, że w minimalnym stopniu go odwzajemniłam poszerzył swój.
- Uczyłem się od najlepszych- objął mnie ramieniem i puścił oczko w moją stronę. Gaba, która dalej maltretowała moje dłonie odetchnęła głęboko i mocno mnie do siebie przytuliła.
- Jezu jak się bałam, że zaraz wyjmiesz jakiś karabin i nas wszystkich powystrzelasz...
Słysząc jej komentarz nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, a atmosfera wyraźnie się rozluźniła gdy nie tylko ja tak zareagowałam.
- Miałam taki plan, ale wzięłam nie tą torebkę- odsunęłam ją od siebie i ucałowałam w policzek- Mogę wiedzieć kto za tym stoi?- zapytałam ciekawa kto wpadł na taki pomysł, ale nikt nie raczył się przyznać- Żeby mu podziękować...- dodałam i wtedy Blondyn podniósł do góry rękę.
- Ja- wyszczerzył się w moim kierunku dumny ze swojego pomysłu- Ale za przygotowanie odpowiedzialni są jeszcze Louis, Liam, Zayn, Harry, Savan i Ana- pokiwałam głową i lekko się do nich uśmiechnęłam.
- Czas na Happy Birthday!- krzyknął Alex i w momencie wszyscy zaczęli śpiewać, a ja zapewne zrobiłam się czerwona jak burak będąc w centrum uwagi by po chwili zacząć się uśmiechać jak idiotka...

       Gdy zobaczyłem jak Kate wywraca się o stojące za nią krzesełko zamarłem. Ed szybko do niej podbiegł i pomógł wstać. Dziewczyna pocierała dłonią tył głowy po bliskim kontakcie ze ścianą. Wyraz jej twarzy nie mówił absolutnie nic. Ani czy jest zaskoczona, zadowolona, zła, czy na maksa wkurzona co było nie do zniesienia. Powoli przejechała wzrokiem po naszych twarzach sprawdzając kto znajduje się na sali. Gaba, która okazała się najodważniejsza z nas wszystkich powoli ruszyła w jej kierunku i chwyciła jej dłonie. Poważny ton Kate przyprawił nas o ciarki, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Nikt się nie odzywał i czekał co wydarzy się dalej. Na szczęście nie było tak źle jak spodziewał się Liam czy Zayn i ostatecznie przeżyliśmy, a tekściarka zaczęła się lekko uśmiechać. Odetchnęliśmy z ulgą, a Alex krzyknął, że najwyższy czas zaśpiewać naszej solenizantce. Na jej policzki wdarł się delikatny rumieniec, a uśmiech który zagościł na jej ustach był zdecydowanie najszerszy z tych które do tej pory widzieliśmy. Po dziesiątej powtórce Ana zarządziła, że chyba wystarczy co spotkało się z oburzeniem ze strony jakiegoś znajomego Kate z Polski gdyż stwierdził, że powinniśmy jej to odśpiewać osiemnaście razy, ale tekściarka poparła swoją przyszłą szwagierkę żartując, że już nie wytrzyma  dłużej naszego fałszowania. A może wcale nie żartowała? Tak czy inaczej kolejnym punktem imprezy był tort wykonany wspólnymi siłami przez Harry'ego i Anę. Nasi mistrzowie kuchni wnieśli na salę wielkie, dwupiętrowe dzieło, a Gabie i Niallowi o mało co ślina nie zaczęła wypływać z buzi. Postawili ciasto na jednym ze stolików i ruchem ręki poprosili Kate żeby podeszła. Ktoś przygasił światło, a brunetka stanęła przed tortem uważnie wpatrując się w osiemnaście małych płomyków. Jej złoto-zielone tęczówki pięknie mieniły się odbijając ich blask, a na jej twarzy pojawił się smutek. Nie tylko ja to zauważyłem. Wszyscy przyglądali się jej uważnie, a Harry znów przestał oddychać. Stał i gapił się na nią jak zaczarowany. Podejrzewam, że nic nie byłoby go w stanie ruszyć w tym momencie z miejsca. Savan podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu lekko je ściskając, ale ona nie zareagowała. Dalej przyglądała się ogniu nic nie mówiąc. Z odrętwienia wyrwał ją dopiero głos nowoprzybyłego gościa, którym okazał się jej chłopak, Tomek. Zrzucił szybko z siebie kurtkę i podszedł do niej mocno ją przytulając. Zerknąłem kątem oka na Styles'a, który zacisnął mocniej szczękę, a ręce schował do kieszeni aby ukryć w nich pięści. 
- Jesteś...- szepnęła cicho Kate, a chłopak pocałował ją w czubek głowy.
- Oczywiście- obdarzył ją szczerym uśmiechem- Jak mógłbym ominąć Twoje urodziny? W dodatku osiemnaste? Po moim trupie!- na twarzy dziewczyny ponownie pojawił się uśmiech- Chyba w czymś Ci przeszkodziłem...- wskazał ruchem głowy na smakołyk, na który zwierzęcym wzrokiem patrzała dwójka głodomorów- Pomyślałaś życzenie?
Kate pokiwała twierdząco głową i ponownie odwróciła się w stronę tortu. Jeszcze raz zerknęła na płomyki i na chwilę przeniosła wzrok do góry, a jej spojrzenie skrzyżowało się z Harry'ego. Nie wiem czy tylko ja poczułem to napięcie i iskry przeskakujące między nimi, ale przyjaciel na pewno COŚ odczuwał pod wpływem jej spojrzenia. Oprócz tego, że znowu przestał oddychać, rozchylił nieco usta i spiął wszystkie mięśnie, prostując swoją sylwetkę. Brunetka chyba zorientowała się co zrobiła i szybko przeniosła wzrok z powrotem na świeczki i po chwili je zdmuchnęła. Pomieszczenie wypełniło się oklaskami i gwizdami, a ona ponownie wtuliła się w swojego chłopaka.
  Po piętnastu minutach składania życzeń i marudzeniu Kate, że nie powinniśmy urządzać jej żadnego przyjęcia przyszedł czas na wręczanie prezentów. Jako pierwsza wyrwała się Gaba, która jeszcze trochę, a sama otworzyłaby jej podarunek.
- Ja chcę pierwsza! Ja!- skakała jej przed twarzą wyciągając w jej stronę małe pudełeczko.
- Dobra, dobra! Przestań skakać bo mi jeszcze krzywdę zrobisz i nawet dowodu nie zdążę sobie wyrobić!- zażartowała choć gdyby ktoś jej nie znał pomyślałby, że mówi serio ze względu na ton jej głosu.
- Otwieraj!- ponaglała ją przyjaciółka, a Kate wywróciła oczami. Rozerwała papier i uniosła w górę kawałek czarnego materiału.
- Bluzka. Bardzo ładna. Dziękuję- uśmiechnęła się do niej szczerze, a Gaba zrobiła posępną minę.
- To nie jest bluzka...- burknęła i skrzyżowała ręce na piersi.
- Nie? A co?- spytała zdzwiona.
- Sukienka.
Kate zaczęła się śmiać, ale widząc, powagę na twarzy przyjaciółki w momencie ucichła. Wstała i przyłożyła ubranie do swojego ciała.
- Żartujesz? Gdybym to założyła to musiałabym się zdecydować czy chcę mieć na wierzchu cycki czy tyłek...
- Ja wolałbym cycki... Albo jedno i drugie- wtrącił się Kyle, za co został spiorunowany wzrokiem przez Harry'ego. Sądziłem, że to Tomek każe mu się zamknąć albo coś w tym stylu, ale on stał niewzruszony komentarzem bad boy'a. Kompozytorka również udała, że nie słyszy co mówi.
Następny w kolejce był oczywiście Niall, który nie odstępował swojej dziewczyny na krok w związku z czym wpakował się jako drugi. Podał dziewczynie pudełko, a ona o mało co go nie upuściła pod jego ciężarem. Na szczęście Horan zdążył zainterweniować.
- Co to jest?
- Zobaczysz- wyszczerzył się w jej kierunku i potarł o siebie dłonie w oczekiwaniu na jej reakcję.
Dziewczyna postawiła prezent na stole i ponownie zaczęła rozrywać kolorowy papier. Gdy uporała się z daleko do doskonałości i wszelkich praw estetyki prezentem naszym oczom ukazał się... zestaw blach do pieczenia ciasta w ilości sztuk dwanaście. Kate nie mogła się powstrzymać żeby nie wybuchnąć śmiechem podobnie jak reszta.
- Dziękuję Niall. Na pewno mi się przydadzą- uśmiechnęła się do niego promiennie i lekko przytuliła.
- Czy to czasem nie miał być prezent dla Kate?- spytał rozbawiony Liam.
- No przecież jest. O co Ci chodzi?- spytał zdezorientowany Horan.
- I gdy to kupowałeś wcale nie miałeś nadziei, że gdy Kate coś upiecze to się z Tobą podzieli?
Przyjaciel nic nie odpowiedział i tylko pokazał Payne'owi język. Wszyscy znowu zaczęli się śmiać, a solenizantka powtórzyła, że prezent jest świetny i nie zamieniłaby go na żaden inny. Następny w kolejce był Liam, który podarował jej nowy notatnik gdyż stwierdził, że stary jest w opłakanym stanie, a poza tym zauważył, że kończą się w nim wolne strony. Potem przyszedł czas na Savana i Anę, którzy wręczyli dziewczynie koszulkę z napisem "Team Savan" co na pewno było pomysłem Kotechy i małe diamentowe kolczyki przed przyjęciem, których Kate broniła się rękami i nogami, ale jej wysiłki poszły na marne. Później Alex wręczył jej najnowszą płytę ich ulubionego zespołu, a Zayn narysował jej obrazek, który przedstawiał ją samą stojąca nad klęczącym Loczkiem, a w chmurkach nad ich głowami znajdowały się pojedyncze zdania, które wyraźnie wskazywały na to, że to tekściarka wygrywa tą bitwę. 
- Zayn ja żartowałam z tą laurką...- odezwała się Gaba widząc rysunek i uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- Przestań!- Kate klepnęła ją w ramię- To jest świetne! Masz talent Malik. Dokładnie tak sobie wyobrażam Styles'a kiedy się z nim kłócę...
Wybuchneliśmy śmiechem i jedynie Hazza nie wyglądał na rozbawionego.
- Bardzo śmieszne...- odezwał się- Ciekawe... Jakoś ja wyobrażam to sobie zupełnie inaczej...
- Chyba w twoich snach Styles- odgryzła mu się.
- Dobra teraz moja kolej!- odepchnąłem Zayna i wręczyłem jej kopertę. Kate uniosła do góry brwi i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- To ma być łapówka Panie Tomlinson?
- Otwórz to zobaczysz- puściłem do niej oczko, a ona niepewnie rozerwała kopertę, po czym wyjęła z niej małą kartęczkę i zaczęła czytać na głos.

ZAPROSZENIE!
Mam zaszczyt serdecznie zaprosić Kate G na maraton filmowy pt.
"Noc strachów"
zorganizowany z okazji osiemnastych urodzin najlepszej kompozytorki świata.
Odbędzie się on w dowolnie wybranym terminie, a za wszelkie atrakcje odpowiadać
będzie zespół 
ONE DIRECTION
pod przewodnictwem najprzystojniejszego prowadzącego na Ziemi Louisa Tomlinson'a.

Z poważaniem
Louis Tomlinson


- Dziękuję- uśmiechnęła się i schowała zaproszenie do koperty. 
- Skorzystasz?- spytałem zbyt nerwowo bo Kate chyba wyczuła w tym mój mały podstęp. "Co Ty nie powiesz... Przecież wcale nie masz zamiaru zrobić wszystkiego żeby zbliżyła się do Harry'ego podczas seansu... Nie masz nic na sumieniu" Czy tylko ja tu wyczuwam sarkazm? Dziewczyna dalej uważnie mi się przyglądała, a ja za wszelką cenę starałem się nie pokazywać po sobie zdenerwowania. Ostatecznie zgodziła się wziąć udział w przygotowanym specjalnie dla niej maratonie filmowym. "Jeden do zera dla Ciebie Tomlinson" A jak! Ja się dopiero rozgrzewam!
  Po mnie podszedł do niej Harry i również wręczył jej niebieską kopertę, Kate ponownie z lekkim z dziwieniem na twarzy jednym ruchem otworzyła ją i wyjęła zawartość. Prezentem okazały się dwa bilety na koncert zespołu The Kooks.
- Dla Ciebie i Tomka- wyjaśnił gdy spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
Że co kurwa?! Czy ja się przesłyszałem?! Jak to dla niej i Tomka? Nie powinien powiedzieć, że dla niej i jego?! Pojebało go! To ja mu załatwiam całonocne spotkanie z obiektem jego westchnień a on ją wysyła na randkę z jej chłopakiem?! Zabiję go! No zabiję gnoja! Gdy jego miejsce zajął Tomek pociągnąłem go na bok i wysyczałem przez zęby.
- Czyś Ty kurwa zwariował? Co Ty odpierdalasz?! Gadaliśmy o czymś wczoraj...
- O co Ci chodzi Louis?- zapytał z wyrzutem- Ja jej tylko dałem prezent...

- I jej chłopakowi!- palnąłem go dłonią w czoło.
- Który nie lubi muzyki...- Harry odepchnął moją rękę i łobuzersko się uśmiechnął.
Chwila... Co? Ale... A to skurczybyk! Sam bym tego lepiej nie wymyślił! Jednak jak chce to potrafi!
Zerknęliśmy razem w stronę tekściarki, która akurat przyjmowała podarunek od swojego chłopaka, którym była cieniutka, srebrna bransoletka ze znakiem nieskończoności. Loczkowi zdecydowanie nie spodobał się ten prezent, więc zacisnął mocno szczękę i zmarszczył czoło. Jako ostatni podszedł do niej jeszcze bardziej przez nas znienawidzony Kyle. Wyciągnął w jej kierunku małe pudełeczko i szepnął coś na ucho. Kate otworzyła je i wyjęła z niego czarną, seksowną, a na dodatek kompletnie przeźroczystą sukienkę, która zapewne ma robić za piżamę. Harry'emu na ten widok oczy wyszły z orbit zresztą tak samo jak pozostałym. Ja zwykle jedynie Tomek cicho zaśmiał się pod nosem. Czy ona go w ogóle interesuje?
- Podoba Ci się?- Kyle posłała jej pełne pożądania spojrzenie i oblizał wargi. Nie wiem jak reszta, ale nawet ja miałem ochotę mu walnąć, nie wspominając o Loczku...
- Wiesz... To że się uśmiecham nie znaczy, że nie mam ochoty przywalić Ci w twarz.
Brawo Kate! Jestem z Ciebie dumny! Zresztą nie tylko ja. Sądząc po minie chłopaka i odgłosach buczenia i pogwizdywania reszta też uważała, że stanęła na wysokości zadania. Potem jeszcze Ed zaśpiewał skomponowaną specjalnie dla niej piosenkę o tytule "The City" podczas, której kilkakrotnie Kate zamykała oczy aby nie uronić łzy. Zdecydowanie spodobał jej się ten utwór i bardzo ją poruszył. Tym jakże optymistycznym akcentem zakończyliśmy obdarowywanie dziewczyny prezentami co wywołało ulgę na jej twarzy i przeszliśmy do punktu głównego imprezy czyli czystego szaleństwa na parkiecie w rytmach dyktowanych przez Dj Malika!

       Zajęliśmy miejsca przy kilku połączonych ze sobą stolikach, aby mieć na siebie dobry widok i nie musieć wędrować między jednym a drugim żeby z kimś porozmawiać. Kate siedziała na środku objęta ramieniem przez Tomka, a miejsce z drugiej strony zajmował Savan. Po dziesięciu minutach oczekiwania Sheeran razem z Alex'em zaczęli podawać wszystkim drinki. 
- Bardzo proszę dla naszej kochanej Kate- rudy chłopak podał jej szklankę i puścił do niej oczko.
- A ten dla Harry'ego- drugi z nich wyciągnął rękę w kierunku Styles'a, ale nim ten zdążył przejąć swój napój trafił on w ręce tekściarki.
- Ej!- oburzył się- To miało być dla mnie!
- Nieletni nie piją- powiedziała spokojnie Kate i pociągnęła łyk z jego szklanki.
- Żartujesz sobie?- spojrzał na nią zaskoczony- Za nico ponad miesiąc też będę miał osiemnastkę!
- Wtedy się napijesz- uśmiechnęła się do niego szyderczo i upiła kolejny łyk alkoholu- Tymczasem możesz liczyć na sok pomarańczowy, albo cole. Chcesz?
Harry nic się nie odezwał i założył ręce na piersi opierając się o krzesło.
- Nie to nie- dziewczyna wzruszyła ramionami i zaczęła rozmawiać z gośćmi.
  Po trzeciej kolejce większość towarzystwa zrobiła się bardziej śmiała i zaczęła kierować się w stronę parkietu, a po chwili impreza rozkręciła się w najlepsze. Jedynie Kate cały czas siedziała na swoim miejscu i przyglądała się wszystkiemu dookoła, a ja razem z nią.
- Kto zrobił tą playlistę?- spytała zaciekawiona.
- Ja- przyznałem się- Nie podoba Ci się?
W gruncie rzeczy było to bardzo prawdopodobne. W końcu kto zna się lepiej na muzyce niż ona? Trzeba było nie słuchać Gaby i nagrać jedynie coś w jej stylu...
- Czemu tak sądzisz? Bardzo dobrze dobrałeś kawałki Zayn. Na serio mógłbyś zostać jakimś Dj'em.
- Ale nie tańczysz...- zauważyłem.
- Ty też nie- odparła. 
- Bo ja nie umiem. A Ty co masz na swoje usprawiedliwienie?
- Dziwnie jest ruszać się w rytm muzyki, którą sam napisałeś. Przynajmniej dla mnie- odwróciła twarz w moją stronę i uśmiechnęła się.
- Jak to? Wszystko co nagrałem jest Twoje?- spytałem zdziwiony- Przecież to są same największe hity!
Kate zaśmiała się pod nosem słysząc moje niedowierzanie. Wstała z miejsca i podeszła do mnie wyciągając w moim kierunku rękę.
- Nie wszystkie. Jakieś osiemdziesiąt procent- puściła do mnie oczko- Ten kawałek akurat nie jest mój, więc wykorzystajmy to żebyś mógł udowodnić, że faktycznie nie umiesz tańczyć- chwyciła moją dłoń i pociągnęła w stronę parkietu.
- Będziesz żałować- ostrzegłem ją żeby później nie mogła mi nic zarzucić.
- Ja niczego nie żałuję Malik- rzuciła zanim stanęliśmy na środku, a ona zaczęła poruszać się w rytm muzyki kiedy ja nie wiedziałem co robić...
  Po raptem dwóch piosenkach wróciłem do stolika gdzie siedział Liam, Harry i Tomek. Podejrzewam, że Payne był tam tylko dlatego żeby przypilnować aby Loczek nie wdał się w jakąś beznadziejną kłótnię z chłopakiem naszej tekściarki i tym samym rujnując całą imprezę. Usiadłem obok chłopaka Kate i dokończyłem swojego drinka. Zerknąłem kątem oka na parkiet gdzie pijany Kyle tańczył z zostawioną przeze mnie dziewczyną i usilnie próbował położyć swoje dłonie na jej pośladkach jednak brunetka za każdym razem odpychała go lekko po czym wracała do uwodzącego poruszania się w rytm muzyki. Obróciłem się w stronę Tomka i wskazałem ruchem głowy na parę znajdującą się na środku.
- Nie jesteś zazdrosny?- chłopak uniósł lekko głowę i zaśmiał się pod nosem.
- O pijanego Kyle'a? Nie ma takiej potrzeby- odpowiedział niewzruszony i sięgnął po swoją szklankę.
- Ale on się do niej wyraźnie dobiera- próbowałem mu zwrócić uwagę na to jak bad boy zachowuje się w stosunku do jego dziewczyny, a on znowu zaczął się śmiać.
- Widzę, ale nie muszę się o to martwić. Kasia potrafi zadbać o siebie jeżeli chodzi o takie sprawy. Z takim wyglądem i urokiem musiała się tego nauczyć bo inaczej nie dałaby sobie rady z napalonymi na nią osobnikami płci męskiej... I żeńskiej- napił się wody gdyż jako jedyny zrezygnował z mocniejszego trunku i odstawił ją z powrotem na stolik.
Muszę przyznać, że jego słowa nie zaskoczyły mnie aż tak bardzo ja powinny. To oczywiste, że Kate jest zajebistą laską i wystarczy jedno jej spojrzenie aby rozkochać sobie kogoś do nieprzytomności tak jak jest to w wypadku Harry'ego, który aktualnie siedzi jak na szpilkach i pewnie obmyśla plan jak zabić Kyle'a za jego śmiałe ruchy w stosunku do jego zakazanej miłości, jednak gdyby to była moja dziewczyna to nie zostawiłbym jej tak samej sobie w rękach tego zboczeńca. Czy on nie widział jaki dostała od niego prezent?
- A co jeśli jej się to spodoba i rzuci Cię dla niego?- spytałem całkiem poważnie, a Tomek nachylił się w żebyśmy go lepiej słyszeli.
- Widzicie tą dziewczynę?- wskazał palcem na brunetkę o kręconych włosach, a ja razem z Harry'm i Liamem przytaknęliśmy zastanawiając się o co mu chodzi- Wygląda na bardzo szczęśliwą, prawda?- spojrzeliśmy na roześmianą twarz dziewczyny i potwierdziliśmy jego słowa ruchem głowy- Śmieje się, opowiada kawały, dobrze się bawi... I umiera w środku- wytrzeszczyliśmy oczy gdy nie za bardzo dotarło do nas to co przed chwilą usłyszeliśmy. Chłopak poczekał aż doszliśmy do siebie po czym kontynuował- Jest zraniona. Zmęczona. Zmęczona wszystkim dramatami, które wydarzyły się w jej życiu, byciem niewystarczająco dobrą przynajmniej według niej... Zmęczona życiem. Ale nie chce na taką wyglądać. Na osobę, która jest słaba i pragnie żeby ktoś przez to zwrócił na nią uwagę, więc ukrywa to w środku. Zachowuje się tak jakby wszystko było w porządku, a w nocy wypłakuje się w poduszkę. Nie robi tego często, ale jednak. Myśli, że nikt o tym nie wiem, ale mnie nie oszuka. W związku z tym pozostali myślą, że jest najszczęśliwszą osobą jaką znają. Że nie ma żadnych problemów, a jej życie jest perfekcyjne. Że nie ma prawa na nic narzekać i prosić o więcej, a to nie prawda. Gdyby tylko znali prawdę... Dlatego nie boję się, że Kyle mi ją odbierze. Jak już wcześniej wspomniała, to że się uśmiecha nie znaczy, że nie ma ochoty mu przywalić.
Tomek sięgnął po szklankę z napojem i opróżnił ją do samego końca. Bez słowa wyjaśnienia wstał i podszedł do Kate szeptając jej coś na ucho co spotkało się z niezadowoleniem tańczącego z nią chłopaka. Podał jej rękę i ściągając swoją kurtkę z wieszaka wyszli z sali.

       Razem z Kate odprowadzaliśmy wszystkich po kolei do wyjścia gdzie czekał jakiś znajomy Gaby ze studiów, który obiecał porozwozić wszystkich do domu. Najdłużej zeszło nam z wygonieniem tego pieprzonego Kyle'a, który za wszelką cenę próbował wciągnąć dziewczynę razem z sobą do samochodu nie wspominając o tym, że co chwilę próbował wymacać jej tyłek. Z resztą jak przez cały wieczór. Nie wiem ile razy się powstrzymywałem żeby nie podejść do niego i nie obić mu tej jego ładnej twarzyczki. Chłopka strasznie działał mi na nerwy. Nawet Tomek mnie tak dzisiaj nie wkurzał jak on. "Ale teraz jesteś z nią sam na sam..." To zdecydowanie poprawia mi humor. 
 Wróciliśmy z Kate do środka i dziewczyna zaczęła ściągać zawieszone na ścianach serpentyny. Podskoczyła wystraszona kiedy znalazłem się obok niej niechcący trącając ją biodrem. "Niechcący... Kto Ci w to uwierzy?"
- Co Ty tu jeszcze robisz?- spytała opuszczając ręce z dwoma balonami w dłoni.
- Pomagam Ci posprzątać- odparłem i zacząłem robić to co ona.
- Nie musisz. Sama to zrobię. Powinieneś wracać do domu- próbowała mnie wypchnąć, ale złapałem ją za nadgarstki.
- Daj spokój. Kto to widział żeby solenizantka sprzątała po swojej imprezie urodzinowej? Chyba żartujesz! Nie zostawię Cię tu samej- puściłem ją i wróciłem do przerwanej czynności. Dziewczyna złapała się za biodra i przekręciła głowę przyglądając mi się.
- Styles...- wyczułem lekką irytację w jej głosię, ale postanowiłem to zignorować. Westchnęła i wywróciła oczami widząc brak mojej reakcji.
- Niech Ci będzie. Idę pozbierać szklanki.
  Po godzinie klub wyglądał jakby nic się tu nie wydarzyło. Kate siedziała przy barze z butelką wody w ręku, a drugą kreśliła nieokreślone wzory na blacie. Wyglądała tak spokojnie i urzekająco oświetlona kolorowymi lampkami zwisającymi z sufitu. Podszedłem do niej i zająłem miejsce obok.
- Jak głowa? Musiałaś się nieźle przywalić...- spytałem widząc jak przykłada mały woreczek z lodem z tyłu głowy.
- W porządku- odpowiedziała nie podnosząc na mnie wzroku. Za wszelką cenę chciałem spojrzeć w te piękne zielono-złote tęczówki od których dostawałem ciarek na plecach. Nie mogłem wyrzucić z pamięci ich blasku kiedy mieniły sie odbijając światło małych płomieni gdy spojrzała na mnie zanim pomyślała życzenie i zdmuchnęła świeczki.
- Czemu Tomek wyszedł tak wcześnie?- dziewczyna w momencie przestała malować coś na zimnej powierzchni baru, ale nadal nie raczyła obdarzyć mnie swoim spojrzeniem.
- Musiał jechać na lotnisko. Wrócił do Paryża- odpowiedziała beznamiętnie i upiła łyk wody.
- Przykro mi.
- Wcale nie.- "Ktoś tu się na kimś poznał..."
Widziałem jak ugryzła się w język, a ja zamarłem słysząc jej słowa. Szybko wstała i przeszła za ladę wyrzucając pustą butelkę do kosza. Nie chciałem aby nasza rozmowa po raz kolejny skończyła się walką na śmierć i życie dlatego postanowiłem odpuścić.
- Musisz już iść Styles- oparła się o blat i w końcu na mnie spojrzała, ale w jej oczach nie było już tych przyjaznych iskierek.. 
- Czemu?
- Bo jest późno.
- A Ty jak wrócisz? Chyba nie sądzisz, że pozwolę Ci wracać samej po nocy- prychnąłem, a ona westchnęła ciężko.
- Dam sobie radę. Idź już. Proszę...- jej twarz dalej nie wyrażała żadnych emocji, ale w oczach pojawił się cień smutku i malutkie łzy zbierające się w kącikach oczu.
- Jeśli ze mną zatańczysz- zaproponowałem, a ona spuściła głowę kręcąc nią na boki- Tańczyłaś z każdym na tej imprezie. Nawet z Gabą. Zostałem Ci tylko ja.
- Styles...
- Tańczyłaś z Zaynem, który bądźmy szczerzy mistrzem tańca nie jest.
Dziewczyna roześmiała się i uniosła do góry głowę.
- Fakt. Nawet nie chcę myśleć jakie siniaki będę jutro miała po tym jak mnie zdeptał...
- No właśnie!- odpowiedziałem nie mogąc opanować śmiechu- Ja aż taki zły nie jestem. Pozwól, że Ci to udowodnię.
Wyciągnąłem w jej kierunku rękę, a Kate popatrzała na nią z wahaniem przygryzając dolną wargę co spowodowało nagły przypływ gorąca, który oblał moje ciało. Ostatni raz niepewnie spojrzała mi w oczy i nie fatygując się obejściem baru usiadła na nim i przerzuciła nogi na drugą stronę. Nim zdążyła z niego zeskoczyć, położyłem dłonie na jej biodrach pomagając jej zejść. "Pomocy to ona raczej nie potrzebowała. To Ty musiałeś sobie podotykać co nieco..." Wcale nie! Pod wpływem mojego dotyku jej ciało lekko się spięło i gdy tylko postawiła stopy na podłodze zdjęła moje ręcę ze swoich bioder. Ruszyła w stronę parkietu, a ja podążyłem zaraz za nią. Podeszła do komputera, który dalej był podłączony do wielkich głośników i wybrała jakąś piosenkę. Chwyciłem jej dłoń i pociągnąłem na środek parkietu. Splotłem jej ręce na moim karku, a swoimi objąłem ją w talii. Zaczęliśmy się powoli poruszać w rytm muzyki, a ona usilnie skupiała swój wzrok na naszych butach.
- Spójrz na mnie- szepnąłem jej do ucha, a gdy nie zareagowała chwyciłem ją za podbródek i uniosłem go do góry krzyżując nasze spojrzenia- Czemu akurat ta?- spytałem zaciągając się powietrzem gdy zatonąłem w głębokiej zieleni jej oczu. Kate przeszywała mnie palącym wzrokiem i uśmiechnęła się smutno.
- Lubię gdy piosenka dokładnie opisuje to co akurat czuję- odpowiedziała nie odrywając oczu od mojej twarzy.
Położyłem dłoń z powrotem na jej talię i przyciągnąłem ją bliżej tak, że nasze klatki piersiowe stykały się ze sobą. Po moich plecach przebiegł przyjemny dreszcz kiedy poczułem ciepły oddech w zagłębieniu mojej szyi gdy przytuliła do niego swój policzek. Jej włosy delikatnie łaskotały moją twarz, a ja z każdym kolejnym wdechem zaciągałem się jej zapachem, który był zniewalający. Czułem jak lekko kołysze biodrami przenosząc ciężar swojego kruchego ciała z nogi na nogę stawiając kolejne kroki. Jej ruchy były tak pociągające i zmysłowe... Gdy nasze klatki ocierały się o siebie oddech uwiązł mi w gardle, a moje ciało i umysł ogarnęło jedno wielkie pożądanie. Tak bardzo jej pragnąłem, że gdyby tylko uniosła nieco głowę nie zawahałbym się przed posmakowaniem jej lekko różowych warg choćby to miała być ostatnia rzecz jaką bym zrobił w życiu...
 Nagle muzyka ucichła, a Kate odsunęła się ode nie na szerokość ramion. Spojrzała na mnie i cicho westchnęła po czym obróciła się i ruszyła w stronę wyjścia. Ciągle marzący o tym aby złączyć nasze wargi w namiętnym pocałunku nie wiedziałem jak zareagować. Ocknąłem się dopiero kiedy dziewczyna stała w płaszczu przy drzwiach i czekała aż zabiorę swoje rzeczy. Sięgnąłem po swoją kurtkę i ponownie się do niej zbliżyłem.
- Kate...- uniosłem dłoń chcąc dotknąć jej bladego policzka, ale się odsunęła.
- Powinniśmy już iść...