30 maja 2013

16


       Stałam z boku i przyglądałam mu się z daleka. Ubrany w luźny podkoszulek na ramiączkach i krótkie spodenki wyglądał niesamowicie seksownie gdy jego odsłonięte mięśnie napinały się przy każdym, nawet najmniejszym ruchu. Dodatkowo pokrywająca ciało cienka warstwa potu sprawiała, że w  świetle mienił się jak diament. Zwinnie poruszał się na swoich długich i szczupłych nogach unikając ciosów, które wymierzał w niego trener. Muszę przyznać, że był w tym naprawdę dobry...
  Po zakończonej walce zdjął rękawice i w charakterystyczny dla siebie sposób przejechał długimi palcami przez swoje niesforne, brązowe loki, które uparcie opadały mu na czoło. Podziękował mężczyźnie za trening i już miał schodzić z ringu kiedy mnie zauważył. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się szelmowsko i poruszając palcem wskazującym dał mi znak żebym podeszła. Niepewnie zbliżyłam się do podestu i zatrzymałam się przy nim unosząc do góry głowę, spoglądając na niego. Chłopak kucnął zmniejszając tym samym odległość między nami.
- Witaj Kate- przywitał się ze mną, a ja poczułam jak ciarki przechodzą mi po plecach gdy wypowiadał moje imię swym ochrypłym i niskim głosem- Chcesz ze mną poćwiczyć?
- To chyba nie jest najlepszy pomysł...- odparłam szybko, unikając jego zniewalającego spojrzenia.
- Daj spokój. Chodź- chwycił moją dłoń i wciągnął mnie na ring- Przecież już to kiedyś robiliśmy... Pamiętasz?
Pokiwałam twierdząco głową i zastanawiałam się jak to możliwe, że tak na mnie działa? Z reguły to ja onieśmielam ludzi i to inni czują się niezręcznie w moim towarzystwie, ale nie On. Ta nagła zmiana w moim życiu spowodowała, że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, ani gdzie skierować błądzący wzrok. Marzyłam o tym aby utonąć w tych zielonych tęczówkach, ale wiedziałam, że gdy to zrobię będzie po mnie. Z całej siły starałam się nie okazywać jaki ma na mnie wpływ. Nie chciałam mu dać takiej satysfakcji, gdyż jego ego wzrosłoby wtedy do niewyobrażalnie wysokiego poziomu. 
  Bez słowa udałam się na środek ringu, w międzyczasie biorąc kilka głębokich wdechów aby dodać sobie odwagi. Zerknęłam na niego przez ramię czując jak jego wzrok podąża za mną.
- Długo mam jeszcze czekać?- spytałam obojętnym tonem.
Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i ruszył w moim kierunku. Sądziłam, że zajmie miejsce przede mną i po prostu zaczniemy jednak on miał inny plan, który polegał na rozgrzaniu mnie do czerwoności i wytrąceniu z równowagi. 
- Na początek...- przywarł swoją klatką piersiową do moich pleców i złapał mnie za ramiona unosząc je do góry. Zupełnie tak jak za pierwszym razem- Przypomnę Ci kilka zasad.
Zaczął demonstrować podstawowe ruchy jakie obowiązują w boksie, cały czas mówiąc mi co mam robić. Szczerze powiedziawszy kompletnie nie zwracałam uwagi na treść jego słów. Zmrużyłam lekko oczy i napajałam się dźwiękiem jego głosu, który był jedyny, niepowtarzalny i tak cholernie seksowny, że...
  Nagle przestał i odsunął się odrywając swoje ciało od mojego co nie wywołało u mnie zadowolenia. Zajął miejsce na przeciwko obdarzając mnie jednym z tych swoich firmowych uśmieszków. 
- Gotowa?
- Nie zapomniałeś o czymś?- spytałam, ruchem głowy wskazując na rękawice leżące w jednym z narożników.
- Dzisiaj zabawimy się inaczej...- jeszcze bardziej zniżył głos, a oczy w momencie mu pociemniały co wywołało u mnie kolejne dreszcze.
- Zrobię Ci krzywdę- zauważyłam na co on zaczął się śmiać.
- Słucham?- złapał się za brzuch nie mogąc się powstrzymać- Kochanie... Mówiłem Ci, że moja babcia walczy lepiej od Ciebie...- jego pewność siebie doprowadzała mnie do białej gorączki i w tym momencie miałam ochotę zedrzeć mu ten szeroki uśmiech z twarzy.
- Nie nazywaj mnie tak...- wysyczałam przez zęby, zaciskając równocześnie pięści.
- Jak?- zapytał zakładając dłonie na piersi.
- Wiesz jak...
Chłopak podszedł do mnie bliżej zostawiając między nami odległość zaledwie kilku centymetrów. Nachyli się i szepnął mi do ucha.
- Nie wiem jak... Kochanie.
Ostatnie słowo wypowiedział bardzo powoli i wyraźnie. Mój gniew połączony z pożądaniem osiągnął punkt krytyczny. Mało myśląc odepchnęłam go od siebie i uniosłam zaciśniętą pięść celując w jego twarz jednak on przewidując moje zamiary zacisnął na niej swoją dłoń sprawiając mi tym lekki ból.
- Nie tak szybko...- opuścił moją rękę i przybrał triumfalny wyraz twarzy. Musiałam szybko obrać nowy plan. Z racji tego, że był zdecydowanie lepszy w te klocki niż ja jedynym rozwiązaniem był atak z zaskoczenia.
  Obróciłam się na pięcie i zaczęłam oddalać się od niego. Tak jak się spodziewałam chłopak pomyślał, że najzwyczajniej w świecie mam zamiar sobie pójść, co wcale go nie ucieszyło. 
- Dokąd to...- złapał mnie za nadgarstek, ale nim zdążył dokończyć zdanie obróciłam się szybko i podkładając mu z tyłu nogę popchnęłam go w wyniku czego wylądował na deskach, a ja od razu położyłam stopę na jego klatce piersiowej aby nie mógł wstać. Tym razem to na mojej twarzy pojawił się zwycięski uśmiech.
- Nadal uważasz, ze twoja babcia jest ode mnie groźniejsza?- spytałam przyciskając go mocniej do podłoża. 
- Hmm...- zmrużył oczy w skupieniu- Może i jesteś lepsza od niej, ale...- chwycił moją kostkę i ciągnąc za nią pozbawił mnie równowagi w wyniku czego wylądowałam plackiem obok niego. Chłopak szybko się zerwał i usiadł na mnie okrakiem uniemożliwiając mi tym samym pozbieranie się- Nie jesteś wystarczająco dobra żeby pokonać mnie- uśmiechnął się szyderczo i puścił do mnie oczko.
- Złaź ze mnie Styles!- krzyknęłam i zaczęłam walić w niego pięściami, na co on złapał mnie za przedramiona i unieruchomił je po bokach mojej głowy- Powiedziałam złaź!- próbowałam mu się jeszcze wyrwać, ale był zbyt silny.
- Bo co?
Nachylił się zbliżając swoją twarz do mojej i delikatnie zaczął jeździć nosem po mojej twarzy przechodząc później na szyję.
- Pięknie pachniesz...- wymruczał do mojego ucha i przygryzł delikatnie jego płatek. Moje ciało automatycznie się spiło, a wszelkie słowa ugrzęzły w gardle. Chciałam uwolnić ręce aby go dotknąć, ale mi na to nie pozwolił. Po chwili odsunął się minimalnie i spojrzał mi prosto w oczy- Jesteś taka piękna...- wypowiedział te słowa prosto w moje usta- Tak bardzo Cię pragnę...
Wykorzystując moment kiedy to poluźnił swój uścisk wyrwałam mu się i obróciłam, tak że teraz to ja siedziałam na nim, mocno trzymając go za nadgarstki.
- Masz nie mówić do mnie "kochanie"!- powiedziałam gniewnie.
- Co mi zrobisz jak nie przestanę?- zapytał kpiąc ze mnie.
- Uduszę Cię- odparłam krótko i poważnie.
- Że co?- wydawał się być rozbawiony moją odpowiedzią.
- Właśnie to!
Tym razem to ja pochyliłam twarzy ku niemu zostawiając odstęp dosłownie kilku milimetrów. Puściłam jeden z jego nadgarstków żeby wolna ręką zacząć jeździć po jego torsie, badając dokładnie każdy milimetr. Chłopak wstrzymał oddech, a widząc jego reakcję na moje poczynania zaśmiałam się pod nosem szepcząc "Oddychaj Styles... Jeszcze się udusisz..." Słysząc moje słowa, momentalnie się zerwał i ponownie to ja byłam przygnieciona przez całe jego ciało.
- Co Ty ze mną robisz?!- oparł swoje czoło o moje i ciężko westchnął nabierając powietrza.
- Mogłabym spytać o to samo...
Nim zdążyłam się zorientować co się dzieje poczułam jak jego usta wpijają się we mnie zachłannie całując. Mój zdrowy rozsądek został zdominowany przez pożądanie, więc odwzajemniłam jego gest. Chłopak zauważył to i przechylił lekko głowę pogłębiając pocałunek. Nasze języki połączyły się w szalonym tańcu do czasu aż nie straciliśmy tchu. Styles odchylił lekko głowę i patrząc mi prosto w oczy powiedział "Szaleję za Tobą..." po czym zaczął całować linię mojej żuchwy, podążając następnie wzdłuż szyi i obojczyka delikatnie przygryzając gdzieniegdzie rozpaloną do czerwoności skórę. Z moich ust wydobył się cichy jęk gdy jego dłoń sunęła wzdłuż mojego boku, po czym zaczęła wsuwać się pod materiał koszulki kierując się w górę. Unosząc lekko głowę również zaczęłam składać pocałunki w zgłębieniu jego szyi, a rękami błądziłam po jego ramionach i plecach. W końcu zatopiłam swoje palce w jego miękkich lokach i nakierowałam jego twarz na przeciw mojej ponownie łącząc nasze nabrzmiałe wargi...
  W pewnym momencie usłyszałam dziwny dźwięk, jakby alarmu. Oderwałam się od ust chłopaka i zaczęłam rozglądać się dookoła co się dzieje.
- Coś się stało?- spytał między kolejnymi muśnięciami mojej szyi.
- Słyszysz?- chciałam się podnieść aby sprawdzić co to takiego.
- Nie- odparł krótko- Jedyne co słyszę to przyspieszone bicie naszych serc...

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Z mojego snu wyrwał mnie dzwoniący budzik. Usiadłam szybko ciężko oddychając i przetarłam dłonią czoło, które było mokre od potu. "To był tylko sen, to był tylko sen..." powtarzałam sobie w kółko kołysząc się na łóżku. "Niestety..." Moje drugie Ja jak zwykle nie omieszkało dorzucić swoich przysłowiowych trzech groszy. Ignorując je wstałam, chwyciłam naszykowany poprzedniego wieczoru strój i udałam się do łazienki. Rzuciłam ubranie gdzieś w kąt, zdjęłam mokrą koszulkę i weszłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę, aby schłodzić wciąż rozgrzane po ostatnich wydarzeniach ciało, choć nie miały one wcale miejsca. "Niestety..." Dalej nie zwracając uwagi na komentarze mojej podświadomości (choć czasem zastanawiam się czy faktycznie należy do mnie) odkręciłam kurek z ciepłą wodą i dokończyłam szybką kąpiel. 
  Idąc do kuchni modliłam się aby Gaba nie zauważyła moich zarumienionych policzków, które pomimo wszelkich starań dalej pozostawały różowe. Nim przekroczyłam próg pomieszczenia ciężko westchnęłam i nawet na nią nie patrząc zaczęłam robić sobie kawę.
- Wszystko w porządku?- przyjaciółka przyglądała mi się uważnie przechylając głowę na bok.
- Tak- odparłam cicho- Nie wiesz czy Savan już po mnie przyjechał?- zapytałam dalej unikając jej spojrzenia.
- Pewnie nie skoro nie dzwonił.
Upiłam łyk napoju rozkoszując się jego smakiem, gdy zadzwonił mój telefon. Savan. Odebrałam, a Braciszek oświadczył, że czeka już na mnie na dole. Prosząc o jeszcze dwie minuty, odstawiłam kubek do zlewu i wróciłam się do pokoju po torbę i kilka papierów. Z nadzieją, że uda mi się uniknąć ponownego spotkania z Gabą poszłam do przedpokoju i w pośpiechu zaczęłam ubierać kurtkę i buty. Jak to mówią nadziej matką głupich...
- Kasia...- głowa przyjaciółki wychyliła się zza rogu- Na pewno wszystko w porządku?
- Tak. Po prostu jestem trochę zdenerwowana...
- A czym?
"Może tym, że miałaś gorący sen o pewnym chłopaku z kręconymi włosami..."Zamknij się! To był tylko sen! "Sny są odzwierciedleniem tego czego najbardziej pragniemy" Ja tego nie pragnę! Jedyne czego chcę to skończyć dla nich te cholerne piosenki i wymazać ich z mojego życia!
- Mam dzisiaj spotkanie z tym artystą, z którym podpisałam umowę przed One Direction- wymyśliłam szybko jakiś powód, który nie do końca był prawdą. Owszem, miałam się z nim spotkać, ale zdecydowanie nie to było przyczyną mojego rozdrażnienia.
- Przecież Ty się nigdy nie denerwujesz takimi rzeczami- zauważyła- To oni stresują się spotkaniem z Tobą.
- Tak, ale...- w tym momencie musiałam użyć moich zdolności okłamywania ludzi. Nie byłam z tego dumna, ale nie przeżyłabym gdyby Gaba dowiedziała się o moim śnie- Wiesz... On po prostu nie wie, że w między czasie zgodziłam się pracować z One Direction, a nie chcę mieć żadnych nieprzyjemności zwłaszcza dlatego, że miałam być dla niego na wyłączność. Rozumiesz?
Spytałam spokojnie choć w środku trzęsłam się jak osika. Przyjaciółka przytaknęła głową, a ja odetchnęłam z ulgą. Podeszła bliżej i ucałowała mnie w policzek.
- Spokojnie. Dasz sobie radę! Kto jak nie Ty?
Uśmiechnęłam się do niej lekko i zbiegłam na dół gdzie czekał na mnie Savan.

W drodze do siedziby Syco Music, budynek wytwórni studio A

- Cześć siostra! Co masz taką naburmuszoną minę?
Kotecha przywitał się ze mną, a ja bez słowa minęłam go i usiadłam na miejscu pasażera. Mężczyzna wzruszył ramionami i dochodząc do wniosku, że to nie jest najlepszy moment na wypytywanie się mnie o cokolwiek wsiadł do samochodu i ruszył w kierunku wytwórni. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie. Co jakiś czas zerkał tylko na mnie kątem oka sprawdzając czy nieco się uspokoiłam. Gdy podjechaliśmy pod budynek Syco Music szybko wyskoczyłam z auta i udałam się do tylnego wejścia. Po przejściu małego labiryntu, który znałam już na pamięć weszłam do głównego holu, grzecznie przywitałam się z portierem i wybierając schody udałam się na górę. Przed drzwiami do studia stał Tomlinson i Styles, którzy głośno z czegoś rechotali. Gdy tylko zobaczyłam tą kręconą czuprynę moje rozdrażnienie przerodziło się w gniew. Nie wiem czemu tak zareagowałam. Niby wiedziałam, że to nie jego wina, że mi się przyśnił i to jeszcze w taki sposób, ale w tym momencie nie potrafiłam go logicznie usprawiedliwić. Zacisnęłam pięści i szybkim krokiem weszłam do studia omal ich nie taranując.

       Czekając na przybycie Kate stałem z Louisem na korytarzu i głośno śmiałem się z kawału, który przed chwilą opowiedział. Nie wiem skąd on je bierze, ale ten był zdecydowanie najlepszy jak do tej pory. Nawet nie wiem kiedy dziewczyna pojawiła się i nie rzucając choćby krótkiego "cześć" wparowała do studia prawie nas wywracając, a zaraz za nią wbiegł zdyszany Savan. Popatrzyliśmy po sobie z przyjacielem i wzruszając ramionami weszliśmy za nimi do środka. Niall, Liam i Zayn zauważając, że kompozytorka nie ma dzisiaj najlepszego humoru nic się nie odezwali a jedynie przywitali ją delikatnymi uśmiechami, ale ona nawet na nich nie spojrzała. Rzuciła torbę na fotel i zaczęła zdejmować swój stylowy płaszcz, który zastąpił noszoną dotychczas przez nią puchową kurtkę. Pod spodem miała elegancki strój składający się z czarnych rurek, białej koszuli i dopasowanej marynarki. Średniej długości loki opadały luźno na jej ramiona, a na twarzy miała lekkie rumieńce. Wyglądała bardzo poważnie zupełnie jak pierwszego dnia kiedy ją oficjalnie poznaliśmy. Wywnioskowałem, że ma dzisiaj jakieś służbowe spotkanie gdyż normlanie preferuje raczej "luźne" stroje.
- Coś się stało?- spytałem podchodząc do niej, gdy wyjmowała swojego laptopa. 
- Nie odpowie Ci- zamiast niej głos zabrał Savan, a siostra spiorunowała go groźnym wzrokiem- No co?- bronił się mężczyzna- Powiesz?
Kate wywracając oczami, odstawiła komputer na stolik i wróciła do szukania czegoś w torbie. Oczywiście mój upór dał się we znaki i nie mogłem sobie darować kolejnego pytania.
- Zrobiłem coś nie tak?- uważnie się jej przyglądałem, ale ona zdawała się mnie nie zauważać. Zamiast tego odwróciła się do reszty chłopaków i swoim oficjalnym tonem oznajmiła.
- To jest ostatni raz kiedy widzimy się przed świętami i Nowym Rokiem dlatego znajcie moje dobre serce i dzisiaj w ramach prezentu od wytwórni możecie tu zostać pośpiewać sobie z Savanem, spróbować coś razem napisać czy co tam chcecie... Ja za niedługo muszę wyjść, ponieważ mam spotkanie. Chciałabym się jedynie dowiedzieć czy pasuje wam spotkać się po Nowym Roku, czternastego stycznia o godzinie jedenastej?
- Ale my nie możemy...- odezwał się cicho Liam bojąc się kontynuować.
- Jak to nie możecie?- tekściarka zmarszczyła brwi i sięgnęła po swój kalendarz.
- No bo...
- Bo co?- popędzała go wyraźnie poirytowana.
- My mamy wtedy przygotowania do trasy...- Liam aż skulił się gdy Kate zaszczyciła go swoim spojrzeniem po czym zaczęła się śmiać.
- Bez obrazy Panowie, ale nie wydaliście nawet jednego singla, a już chcecie się przygotowywać do trasy? Rozumiem, że zdążyliście zyskać sporą rzeszę fanów, ale...
- Kate, Liam mówi prawdę- wtrącił się Savan, a dziewczyna uniosła ze zdziwienia brwi.
- Słucham?
- Simon Ci nie mówił?- mężczyzna zaczął nerwowa bawić się kluczykami od samochodu, które trzymał w ręce.
- O czym?- dziewczyna zdecydowanie była wytrącona z równowagi.
- Wyjeżdżamy na "X Factor Live Tour" i chłopcy będą tam występować- wyjaśnił jej.
Kate wyjęła z tylnej kieszeni spodni swoją komórkę i wybrała jakiś numer. Po chwili oczekiwania odezwała się.
- Cowell masz dwie minuty żeby zjawić się w studiu A. Nie interesuje mnie to. Masz tu przyjść.
Odłożyła telefon i nerwowo przeczesała dłońmi włosy. Może to co miałem zamiar zrobić nie było najlepszym posunięciem, ale musiałem to zrobić. "Zdecydowanie to było najgorsze co mogłeś w tym momencie wymyślić" Zdenerwowany jej olewaniem mnie przygryzłem od wewnątrz policzek. Zanim ktokolwiek zdążył się ponownie odezwać, postanowiłem nie dać za wygraną gdyż czułem, że jej zły nastrój w głównej mierze jest związany z moją osobą.
- Kate jeśli znowu pokłóciłaś się przeze mnie z Tomkiem to...- nie zdążyłem dokończyć gdy dziewczyna dosłownie wybuchła.
- Czy mógłbyś się nie odzywać?- spytała podniesionym głosem i oblałam mnie lodowatym spojrzeniem.
- Nie, nie mógłbym gdy widzę, że coś jest nie tak- odparłem szybko i czułem jak ciśnienie mojej krwi również się podnosi.
- O co Ci chodzi Styles?! Czemu Cię tak interesuje moje życie? Zakochałeś się czy co? Jeśli tak to dobrze Ci radzę szybko się odkochaj zanim źle skończysz! Poza tym jak wcześniej wspomniałam moje prywatne życie jest PRYWATNE i nic Ci do tego więc się odpi... odwal! Mam już dość twoich głupich pytań! Zostaw mnie w spokoju!
- Jesteś...
Nim zdążyłem wyrzucić całą swoją złość, która we mnie narosła w przeciągu ostatnich kilkunastu sekund drzwi do studia otworzyły się i stanął w nich wystraszony Cowell. Kate szybko mnie minęła, nakazując mężczyźnie wejść do środka.
- Drogi Simonie...- zaczęła siłując się na miły ton i uśmiech, który po chwili zniknął- Czy mógłbyś mi do jasnej cholery powiedzieć, czemu nie wiem, że One Direction wyjeżdża na jakąś pieprzoną trasę?!
Producent stanął jak wryty kiedy Kate zaczęła na niego wrzeszczeć po tym jak dosłownie chwilę wcześniej była dla niego taka miła. Nie sądziłem, że mężczyzna, który jest trzy głowy wyższy od niej i w dodatku sporo starszy może wyglądać pod wpływem słów nastolatki jak zbity pies. Dziewczyna pomimo swojego młodego wieku potrafiła sterroryzować nawet jego co dla mnie było nie do pojęcia. Cowell potarł dłonią kark i za wszelką cenę starał się uniknąć kontaktu wzrokowego z kompozytorką. "Ja tam się mu nie dziwię..." W tym wypadku muszę przyznać Ci rację. W końcu zdecydował się odezwać.
- Myślałem, że Ci o tym wspominałem...- zaczął powoli, ale jego przeciwnik znowu zaczął krzyczeć.
- Myślałeś?! Naprawdę?! Jakoś mi się wierzyć nie chce! Z kim ja pracuję?! To jest aż nierealne! Jesteś ich producentem do cholery co wiąże się z pewną odpowiedzialnością! Ja Cię mam tego uczyć?- dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową- Sam mnie zatrudniłeś Simon. Błagałeś żebym zgodziła się z nim współpracować, a teraz mi mówisz, ze Ci się zapomniało wspomnieć mi, że wyjeżdżają?! A tak a propos...- uniosła jego podbródek aby spojrzał jej w końcu w oczy- Ile ich nie będzie?
Producent pobladł jeszcze bardziej i teraz mógłby udawać kameleona stojąc pod ścianą. Jego odpowiedź była tak cicha, że nawet Kate nie usłyszała co powiedział.
- Słucham?- nadstawiła w jego kierunku ucho- Mógłbyś powtórzyć?
- Próby prawdopodobnie będą trwały od połowy stycznia aż do wyjazdu w trasę czyli w połowie lutego. Ostatni występ jest na początku kwietnia.
Tekściarka puściła jego szczękę i zaśmiała się pod nosem. Obróciła się w naszym kierunku i spojrzała na nasze wystraszone i zszokowane twarze. Chłopcy wyglądali jakby właśnie obejrzeli najstraszniejszy horror w swoim życiu tyle tylko, że na żywo, a ja wcale nie byłem lepszy. Savan uśmiechnął się nieśmiało do siostry z zamiarem uspokojenia jej, ale o dziwo ona nie wyglądała już na zdenerwowaną. Ponownie zwróciła się w stronę Simona i niezwykle spokojnym głosem spytała.
- Kiedy miałeś mi zamiar o tym powiedzieć?- mężczyzna tylko wzruszył ramionami i spuścił wzrok- Nie miałeś... No tak. W takim razie mamy problem- poinformowała nas niewzruszonym tonem i zaczęła kierować się do wyjścia.
- To znaczy?- Kotecha wyprostował się i cierpliwie czekał na odpowiedź.
- W tym czasie kiedy One Direction będzie w trasie ja mam przerwę w pracy przy moim drugim zleceniu. Myślałam, że będziemy mogli wtedy razem poćwiczyć i takie tam, ale z racji tego, że nikt nie raczył mnie wcześniej poinformować o ich wyjeździe nie mamy takiej możliwości- Simon zaciągnął się powietrzem chcąc coś powiedzieć, ale Kate zupełnie jakby czytała mu w myślach uprzedziła jego pytanie- Jeśli chcesz się dowiedzieć czy mogę to przełożyć to odpowiedź brzmi nie. Nie mogę. W tym czasie mój drugi podopieczny wyjeżdża do Stanów, żeby tam nagrać kilka kawałków we współpracy z innym kompozytorem.
- A nie mogłabyś jechać z nami w trasę i w międzyczasie byśmy pracowali?- propozycja Malika wydawała się całkiem rozsądna, jednak Kate szybko wyprowadziła nas z błędu.
- Jak to sobie wyobrażasz Zayn? Występy będziecie mieli niemal codziennie. Od rana będą próby, przymiarki i inne ważne punkty w waszym rozkładzie dnia. Wieczorem koncert, a potem do autokaru i migiem do kolejnego miasta, a tam powtórka z rozrywki. Myślisz, że będziecie mieli siłę, żeby siedzieć ze mną?- dziewczyna zatrzymała się i zaczęła się nad czymś zastanawiać- Kolejny argument "przeciw". Gdzie niby mielibyśmy pracować żeby nikt nie usłyszał waszych piosenek? Poza tym nie jestem od tego żeby się za wami uganiać i błagać żebyście zechcieli poświęcić mi trochę czasu. To wam powinno zależeć na wydaniu porządnego albumu, a nie mnie, więc wybacz. O! Zapomniałabym o najważniejszym... Nikt mnie nie zna i tak ma pozostać. Gdybym pojechała z wami w trasę w ciągu jednego dnia cały świat by się dowiedział kim jest Kate G. 
Zayn pokiwał głową przyznając jej rację, a ona sięgnęła po swój płaszcz i zaczęła go zakładać.
- Dokąd idziesz?- zapytał zdezorientowany Savan.
- Mówiłam wam, że mam spotkanie. Wrócę za jakieś trzy godziny, a wy w tym czasie...
- Co?- smutek w głosie Horana gdy wymawiał to jedno słowo był niemal namacalny.
- Postarajcie się coś wymyślić żeby rozwiązać ten problem.

       Od dwóch godzin każdy z nas próbował znaleźć sposób na pogodzenie trasy X Factora oraz naszej współpracy z Kate G i jej zobowiązań co do drugiego podopiecznego. Pomysłów było tysiące, ale może jakieś dziesięć procent było warte rozpatrzenia. Niestety po głębszej analizie nawet te marne kilka procent nadawało się do kosza. Gdy Niall zaczął wyskakiwać z zorganizowaniem wykwintnej kolacji dla tekściarki żeby tylko jakimś cudem przełożyła termin współpracy z tym drugim, a Louis zaproponował przekupienie jej kilogramem marchewek wiedziałem, że to koniec chociaż i tak najbardziej chciał poświęcić się Zayn, który stwierdził, że jeśli dziewczyna zgodzi się to wytatuuje sobie jej imię. Jedynie Harry siedział na kanapie i zdawał się w ogóle nie przejmować całą tą sytuacją. Wpatrzony w swoje trampki oparte na stoliku przygryzał dolną wargę i jeździł palcem po brodzie. Mogę się założyć, że słowa Kate o tym, że ma się w niej nie zakochiwać wywarły na nim niezły szok. Zresztą widać było to po jego minie gdy o tym wspomniała. Teraz na pewno odtwarza jej wypowiedź rozkładając ją na czynniki pierwsze.
  Stwierdziłem, że siedzenie tutaj nic nie da, a już na pewno nie pomoże w wymyśleniu sposobu na rozwiązanie tej sytuacji, więc postanowiłem się przejść. Opuściłem studio i z zamiarem przejścia się do pobliskiego parku zmierzałem korytarzem w stronę windy. Przechodząc obok pomieszczenia, w którym po raz pierwszy prezentowaliśmy Kate nasze zdolności wokalne usłyszałem odgłos gry na fortepianie. Cofnąłem się kilka kroków i zajrzałem do środka przez niedomknięte do końca drzwi. Ku memu zdziwieniu w sali siedziała nasza tekściarka i to ona tworzyła tą piękną melodię, która sprawiała, że człowiek miał ochotę na chwilę refleksji i zadumy. Wsłuchany w każdy pojedynczy dźwięk stałem tam jak zaczarowany nie mogąc ruszyć się z miejsca. Dziewczyna w końcu przestała grać i nawet się nie obracając powiedziała.
- Nie wie Pan, Panie Payne, że nie ładnie jest podsłuchiwać?
Słysząc swoje nazwisko aż podskoczyłem zaskoczony tym, że wiedziała o mojej obecności.
- Skąd Ty...
- Powiedzmy, że mój bardzo dobry słuch w połączeniu z charakterystycznym stukotem pańskich butów pozwolił mi wywnioskować, że to właśnie Pan- odwróciła głowę w moją stronę i poklepała miejsce koło siebie- Siadaj.
Podszedłem do niej i klapnąłem na wskazanym przez nią miejscu. Nie chcąc utknąć w niezręcznej ciszy spojrzałem na nią i delikatnie się uśmiechnąłem, po czym spytałem.
- Znowu jesteśmy na Pan i Pani?- Kate słysząc moje pytanie zaśmiała się.
- Nie- pokręciła przecząco głową- Tak chciałam tylko dodać tej scenie więcej dramaturgii... Tak to już jest jak całe życie tworzysz. Zawsze starasz się z nawet najbardziej beznadziejnej  i nudnych sytuacji zaczerpnąć jak najwięcej żeby później to wykorzystać w swoim dziele- wyjaśniła mi spokojnie i przejechała palcem po klawiszach fortepianu.
- Serio piszesz całe życie?- zainteresowała mnie jej wypowiedź. Dziewczyna przez chwilę milczała jakby zastanawiając się czy może odpowiedzieć na to pytanie. Widząc jej nie pewność zaraz dodałem- Jeśli nie chcesz to nie musisz...
- Nie- przerwała mi szybko- Zastanawiam się tylko jak długo to już trwa. I tak. W sumie odkąd zaczęłam mówić co chwilę opowiadałam jakieś niestworzone historie, a gdy nauczyłam się pisać przelewałam to na papier. Wiesz, trochę głupio by to wyglądało jakbym w wieku załóżmy trzynastu lat chodziła i biadoliła jakieś głupoty...
Nie mogłem się nie zaśmiać słysząc jej odpowiedź, a ona szturchnęła mnie lekko w ramię.
- I co Cię tak śmieszy Payne? To wcale nie jest śmieszne!- oburzyła się- Rodzice moich koleżanek i kolegów zabronili im się ze mną kontaktować po tym jak przychodzili do domu i informowali ich, że trzymam w domu kosmitów albo jak wracali zapłakani z podwórka...
- Zapłakani?- uniosłem brwi ze zdziwienia.
- Tak.
- Ale jak to?- musiałem się dowiedzieć więcej na ten temat. Dziewczyna po raz kolejny zaśmiała się pod nosem zanim mi odpowiedziała.
- Powiedzmy, że byłam dość przekonująca w opowiadaniu historii o mordowaniu małych piesków i kotków... Taa... Wyobraźnię to ja wtedy miałam nie z tej ziemi!
Nie mogłem się powstrzymać od śmiechu gdy wyobraziłem sobie małą Kate bawiącą się w piaskownicy z innymi dziećmi i opowiadającą im jak przebiegało zabójstwo pewnego małego szczeniaczka. 
- Harry też by się popłakał gdybyś mu opowiedziała taką historię- skomentowałem ocierając łzy- Zwłaszcza gdyby dotyczyła kociaków.
- Serio? Muszę to zapamiętać- zmrużyła oczy, a po jej minie można było stwierdzić, że właśnie wymyśla nowy horror z futrzakami w roli głównej.
- Tylko mu nie mów, że Ci to powiedziałem!- zaznaczyłem- Nie chcę mieć z tym nic wspólnego!- uniosłem ręce w geście obronnym, a ona zaczęła się śmiać widząc moją reakcję.
- Spokojnie...- poklepała mnie po ramieniu- Nie powiem. Masz moje słowo- uśmiechnęła się, a ja dostrzegając poprawę jej humor postanowiłem stanąć nieco w obronie przyjaciela po tym jak o mało co znów na nią nie naskoczył.
- A skoro już mówimy o Harrym...- zacząłem powoli, ale jak w sumie mogłem się domyślić ona nie chciała nawet zaczynać tego tematu.
- Nie mówimy o nim- jej ton głosu od razu stał się szorstki, a pogodna Kate zniknęła w mgnieniu oka.
- Posłuchaj, ja tylko...- próbowałem swoich sił, ale nadaremnie.
- Wiem Liam- obróciła twarz w moją stronę i spojrzała mi prosto w oczy- Powiesz mi teraz, że on nie robi tego specjalnie, że taki ma charakter, że tak naprawdę bardzo mnie lubi i tak dalej... Zrozum, ja wiem, że jestem oschła i niemiła, ale nic na to nie poradzę. Muszę taka być jeśli chcę przetrwać w tym biznesie. Ciężko pracowałam żeby znaleźć się tu na takich warunkach na jakich jestem teraz i nie mam zamiaru tego zaprzepaścić. Wiem też, że czasami was przerażam. Bądźmy szczerzy. Mina Simona dzisiaj była taka, że zastanawiałam się czy nie dzwonić po pogotowie. Zdaję sobie sprawę z tego jak działam na ludzi, a zwłaszcza na Styles'a. Zresztą sam mi to powiedział. Nie wiem czemu tak jest, ale staram się robić wszystko aby mu jakoś ułatwić współpracę ze mną, ale zaczynam się w tym wszystkim gubić- westchnęła bezradnie i potarła dłonią czoło- Gdy staram się być miła mam wrażenie, że on odbiera to w taki sposób w jaki nie powinien. Wiesz o co mi chodzi?- spytała, a ja przytaknąłem. Faktycznie gdy tylko Kate staje się bardziej przyjacielska w stosunku do niego, Harry od razu stara się to wykorzystać i do niej zbliżyć. Już nie wspominając o tym, że przez cały dzień chodzi szczęśliwy jak skowronek- Właśnie. A gdy jestem ten od razu na mnie naskakuje, co doprowadza mnie do białej gorączki. Przykro mi, ale jestem osobą, która nie pozwoli sobie na takie traktowanie tym bardziej jeżeli ten ktoś nic o mnie nie wie. Chociaż nie...  Z tego powodu akurat nie jest mi przykro. Tą cechę charakteru uważam za moją zaletę. Inaczej wszyscy weszliby mi na głowę.
- Ze wszystkim się z Tobą zgadzam, ale nie rozumiem jednej rzeczy...
- Jakiej?
- Dlaczego nie chcesz się z nami zaprzyjaźnić? Czy to coś złego? Zrobiliśmy Ci coś?
Szczerze powiedziawszy nie wiem czemu o to zapytałem. Nie byłem do końca przekonany czy chcę usłyszeć odpowiedź. Kate wydawała się naprawdę fajną dziewczyną pomimo jej oficjalnego tonu i poważnego podejścia do życia. W końcu gdy byliśmy u niej nie pozabijała nas, a co najdziwniejsze nawet nas za to nie opieprzyła. Co prawda oberwało się Gabie, ale z tego co przekazał mi Niall wszystko wróciło do normy.
- To nie tak...- kompozytorka pokręciła z rezygnacją głową- Może gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach, ja nie byłabym tym kim jestem, a wy nie bylibyście wschodzącymi gwiazdami z którymi współpracuję mogłabym się nawet z wami zaprzyjaźnić. Jednak w tej sytuacji nie sądzę, że kiedykolwiek to nastąpi. Oddzielam swoje życie prywatne od zawodowego najgrubszym murem jaki tylko umiem zbudować, jak zapewne sam zauważyłeś. Mądry z Ciebie chłopak. Trudno żebyś nie zauważył- znowu przytaknąłem głową, a ona kontynuowała swoją wypowiedź- To nie jest tak, że was nie lubię... Po prostu uważam, że nasze relacje powinny pozostać w sferze czysto zawodowej. To co jest między wami a Savanem... Jakkolwiek to brzmi... Jest tylko i wyłącznie waszą sprawą. Nie wnikam.
Jej ostatnie trzy zdania były zabawne i faktycznie dość dwuznaczne dlatego nie mogłem się powstrzymać od nie uśmiechnięcia się, a Kate zrobiła to samo. Po chwili zadałem jej ostatnie pytanie zanim wróciliśmy razem z powrotem do studia.
- Czyli nie ma szans na to żebyśmy się zaprzyjaźnili?
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie smutno i wstała z miejsca sięgając po swój płaszcz leżący na pokrywie fortepianu.
- W ciągu mojego krótkiego, ale jakże barwnego życia nauczyłam się żeby nigdy nie mówić nigdy. Jednak biorąc pod uwagę moje zasady i poglądy na temat spoufalania się z klientami jest na to marna szansa...
- Ale jest!- zauważyłem podnosząc do góry palec. Kate uśmiechnęła się i pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Tak Liam, jest- wywróciła oczami i poklepała mnie po ramieniu- A teraz chodźmy do studia. Powiem wam jakie mam rozwiązanie waszej niekorzystnej sytuacji, bo znając życie wy nic nie wymyśliliście. Gdyby tak było Savan albo Simon od razu zadzwoniliby do mnie i krzycząc do słuchawki zaczęliby dzielić się ze mną ich genialnym planem, a ja pewnie bym nic nie zrozumiała z tego natłoku wypowiadanych zdecydowanie za szybko słów...

25 maja 2013

15

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Obudziłam się po raptem trzech godzinach snu i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.  Nie miałam zielonego pojęcia jak się zachowywać i co powiedzieć gdy natknę się na Kasię, która zapewne szykuje teraz śniadanie sądząc po odgłosach dochodzących zza ściany. Jeszcze nigdy nie czułam się tak okropnie. Zupełnie jakbym ją zdradziła. Złamałam dane jej słowo, a dobrze wiem jak bardzo jest honorowa i jak ceni sobie tą cechę charakteru u innych. A ja co? Jej najlepsza przyjaciółka, pomimo próśb i jasnych, klarownych zasad zaprosiłam do naszego wspólnego mieszkania jej pięciu podopiecznych, których notabene nie darzy zbytnią sympatią. Jak ja mogłam wpaść na taki głupi pomysł?! Wszystko to co wczoraj powiedziała było w stu procentach prawdą. Zasłużyłam sobie na jej krzyki i przekleństwa. Pomimo tego, że później nie było tak źle bo przecież zrobiła im kolacje, zamieniła z nimi parę zdań, powiedziała "coś więcej" o sobie... "Chyba raczej Ty to powiedziałaś" Nie dobijaj mnie... Nie dość, że ich tu sprowadziłam to jeszcze ujawniłam nieco jej prywatności, która jest dla niej wszystkim! Może gdybym zaprosiła tylko Nialla, nie byłaby taka wkurzona... Niall... Jedyne pocieszenie po wydarzeniach wczorajszego wieczoru to ten słodki, delikatny pocałunek... Na samo wspomnienie na moich ustach pojawia się uśmiech, a serce wali jak szalone... Nie! Nie mogę teraz o tym myśleć! Muszę się zastanowić co zrobić żeby udobruchać Kasię. Zdradziłam ją. Co ze mnie za przyjaciółka?!
       Pomału zwlokłam się z łóżka oddalając jak najbardziej w czasie moment, w którym będę musiała stanąć z nią twarzą w twarz. Przez dziesięć minut stałam przed wypełnioną po brzegi szafą i zastanawiałam się w co się ubrać. Ostatecznie stwierdziłam, że nie mam co na siebie włożyć, więc wyjęłam pierwsze lepsze jeansy i ciepły sweter. Powoli uchyliłam drzwi na taką szerokość aby się przez nie wyślizgnąć i po ciuchu weszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem, a osobę, którą zobaczyłam po przeciwnej stronie mogłam opisać jednym słowem- ZDRAJCA. Tak właśnie wyobrażam sobie ludzi, którzy mają coś na sumieniu. Podkrążone oczy, potargane włosy, blada cera... Wyglądają jakby życie wyciągnęło z nich ostatnie ziarnko nadziei na lepsze jutro... Boże! Kaśka miała rację z tą poezją! Za bardzo mi się od niej udzieliło. A może to od tych moich książek? Nie wiem... W każdym bądź razie dzisiaj to ja mogłabym robić za przykład "zdrajcy" Zdecydowanie pasuje do mnie ten rzeczownik.
       Po tym jak umyłam pięć razy zęby, upięłam włosy na tysiąc różnych sposobów w końcu decydując się na zwykłego koka, wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni. Przekraczając próg tego pomieszczenia i dostrzegając przyjaciółkę, która nuciła coś pod nosem jednocześnie popijając herbatę, automatycznie zaschło mi w gardle, a ręce zaczęły się niemiłosiernie pocić. Kasia z jej niezawodnym słuchem zarejestrowała moje pojawienie się i zerknęła na mnie przez ramię nic się nie odzywając. Obróciła z powrotem głowę i wróciła do przeglądania jakiegoś czasopisma. Nie wiem czemu skoro już mnie zauważyła, ale podeszłam do niej na palcach, ledwo co dotykając podłogi. Miałam nadzieję, że może to mi jakoś pomoże. Pierwszy raz w życiu bałam się cokolwiek do niej powiedzieć. Po kilku głębokich wdechach byłam gotowa coś z siebie wydusić, ale mnie ubiegła.
- Chcesz coś do picia?
Ton jej głosu był tak zimny, że od razu wiedziałam, że jej wczorajsze zachowanie przy chłopakach było tylko grą. Jejku...
- N-n-n-ie- wydukałam i głośno przełknęłam ślinę. Kasia obróciła się i utkwiła we mnie te swoje przeszywające na wskroś zielone tęczówki, od których człowiek robił się malutki jak mrówka.
- Może jednak? Chyba zaschło Ci w gardle- spytała ponownie.
- N-n-nie- powtórzyłam jeszcze raz.
- Nie to nie. Szanuję twoją wolę- minęłam mnie i usiadła przy stoliku pod oknem.
Jej słowa o szanowaniu woli trafiły prosto w moje serce. Dobrze wiedziałam czemu powiedziała to w TAKI sposób podkreślając dokładnie każde słowo. Jest na mnie strasznie wkurzona...
- Kasia...- dam radę- Możemy porozmawiać?
- Siadaj.
Wskazała mi palcem miejsce naprzeciwko siebie, nie odrywając wzroku od gazety. Posłusznie zajęłam pustek krzesełko i oparłam łokcie na stole, nerwowo bawiąc się palcami. 
- To o czym chcesz rozmawiać?- spytała odkładając brukowca i upijając łyk napoju. 
- Ja...- Boże co mam jej powiedzieć?- Ja... Chciałam porozmawiać o wczorajszym najściu...
- Moim czy One Direction? Bo nie wiem kogo masz na myśli...- oparła się o stojącą za nią lodówkę i uważnie mierzyła mnie wzrokiem. 
- Twoim...- Kasia uniosła ze zdziwienia brwi- To znaczy chłopaków... Nie. Tak. Chodzi mi to, że...
- O co? Mogłabyś się pośpieszyć bo za godzinę muszę być w pracy, więc nie mam całego dnia żeby tu siedzieć i czekać aż w końcu zdecydujesz się, którą wersję chcesz mi sprzedać. Mam tylko nadzieję, że wybierzesz tą prawdziwą...
  Teraz rozumiem co chłopcy mieli na myśli, opowiadając o "służbowym tonie Kate G". Wiedziałam, że przy swoich klientach zachowuje się zupełnie inaczej. Jest opanowana, poważna i zdystansowana, ale czegoś takiego to się nie spodziewałam. Nie poznawałam jej. Miałam wrażenie, że przede mną siedzi ktoś inny... Dobra. Raz kozie śmierć...
- Chciałam Cię strasznie przeprosić za to, że wczoraj przyprowadziłam chłopaków. Siedziałam u nich i w pewnym momencie nie mogliśmy się zdecydować co dalej chcemy robić. W tym samym czasie przysłałaś mi smsa, że wychodzisz i tak jakoś przyszło mi do głowy, że może przyjdziemy tutaj...- zrobiłam krótką przerwę na złapanie oddechu- Pomyślałam, że to dobry pomysł żeby się im odwdzięczyć za to, że pozwalają mi tak często do siebie przychodzić...
- Pomyślałaś?- Kasia zaśmiała się pod nosem, ale ją zignorowałam.
- Przyszliśmy tutaj, chłopcy trochę porozglądali się po mieszkaniu, ale nikomu nie pozwoliłam wejść do twojego pokoju. Owszem Harry prawie tam wparował, ale zdążyłam go powstrzymać. Zadawali mi mnóstwo pytań na temat mojej współlokatorki, czyli Ciebie. Starałam się mówić prawdę, jednocześnie nie wyjawiając kim jest ta tajemnicza dziewczyna. Wiesz jak nienawidzę kłamać. Ty jesteś w tym zdecydowanie lepsza...
- Gaba...- dziewczyna wywróciła oczami.
- Tak, już wracam do tematu. Po tym jak już "wybadali teren" pojawiłaś się Ty. Resztę już znasz... Kasia naprawdę jest mi strasznie przykro. Byłam głupia i mogłam Cię chociaż uprzedzić, zapytać o zdanie... Nie wiem czemu tego nie zrobiłam. Wiem, że złamałam dane Ci słowo, ale już nie cofnę czasu choć gdybym mogła zrobiłabym to...
  Przyjaciółka już nie wpatrywała się we mnie tylko w przestrzeń za oknem, bawiąc się przy tym uchem swojego kubka. Po kilku minutach, które dla mnie były wiecznością zdecydowała się do mnie odezwać.
- Postawmy sprawę jasno. Jestem tak strasznie wkurzona, że nawet nie sądziłam, że potrafię żywić do Ciebie takie negatywne uczucia- krew odpłynęła mi z twarzy, a ona kontynuowała swój monolog- Oprócz tego jest mi po prostu przykro, ponieważ osoba, której ufam najbardziej na świecie wywinęła mi taki numer. Byłaś kiedyś w takiej sytuacji?- spuściłam wzrok i pokręciłam przecząco głową. Czułam się gorzej niż u dyrektora na dywaniku- Nie chciałam odwalać żadnej sceny przed One Direction, ponieważ nie miałam na to ochoty i siły, dlatego Ci wczoraj darowałam. Poza tym oni i tak już wystarczająco się mnie boją, więc wolę nie ryzykować, że znowu nie będą w stanie wymówić przy mnie choćby jednego słowa, jednak wracając do Ciebie...
Kasia wstała z miejsca i podeszła do zlewu wstawiając do niego pusty kubek. Oparła się o bufet, zakładając ręce na piersi i spoglądała na sufit jakby tam czekała odpowiedź co ma ze mną teraz zrobić. Westchnęła i przeczesała swoje ciemno brązowe loki dłonią.
- Nie chcę Cię stracić jakkolwiek to brzmi, więc Ci wybaczam...
Jak poparzona podskoczyłam na krzesełku i już chciałam ją mocno przytulić, ale zatrzymała mnie wyciągając rękę przed siebie.
- Jeszcze nie skończyłam...- zatrzymałam się metr od niej i czekałam na to co miała mi jeszcze do powiedzenia- Musisz mi coś obiecać...
- Co tylko chcesz!- w tym momencie byłam w stanie zgodzić się absolutnie na wszystko!
- Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie chcesz okłamywać chłopaków, a w szczególności Blondyna, nie wspominając już o tym, że beznadziejna z Ciebie kłamczucha...- spojrzała na mnie z politowaniem i pokręciła głową z dezaprobatą wspominając o moich zdolnościach nie mówienia prawdy- Obiecaj mi, że nie będziesz z nimi zbyt często rozmawiała na mój temat. Jak będą Cię o coś wypytywać po prostu powiedz im, że ja sobie nie życzę aby Cię o mnie wypytywali, a w razie gdyby byli bardzo nachalni daj mi znać. Już ja sobie z nimi pogadam...- puściła do mnie oczko- Teraz możesz się na mnie rzucić.
Jak na zawołanie skoczyłam na nią, zarzucając ramiona na jej szyi i piszcząc z radości.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję...- całowałam jej oba policzki, a Kasia próbowała mnie od siebie oderwać, ale poziom mojego szczęścia dał mi tyle energii, że nie miała ze mną szans. Ostatecznie skapitulowała i czekała aż sama się uspokoję.
- Już?- spytała z nadzieją w głosie, a ja obdarowałam ją ostatnim buziakiem.
- Już- uśmiechnęłam się do niej odsłaniając szereg śnieżnobiałych zębów. W końcu umyłam je pięć razy...
- Mam jeszcze jedną prośbę...- odsunęła mnie od siebie i spojrzała głęboko w oczy.
- Jaką?
- Gaba błagam Cię... Nie mów im o...
Nie pozwoliłam jej dokończyć wiedząc, że wspominanie o tym nie jest dla niej łatwe. Przytuliłam ją mocno do siebie i szepnęłam do ucha "Obiecuję" Czułam jak uśmiecha się chowając twarz w moich ramionach. To była moja Kasia. Zwykła nastolatka, która uwielbia się przytulać, gadać przez całą noc, obgadywać chłopaków i cieszyć się życiem... "Teraz już bez tego ostatniego..."
- Możesz mi powiedzieć gdzie jest ramka z naszym zdjęciem, która stała dotychczas na komodzie? Tylko mi nie mów, że któraś z tych pięciu małp ją zabrała...
- Schowałam ją do szuflady, żeby jej nie zauważyli... Chwila! Co? Czy Ty właśnie nazwałaś Nialla małpą?!

Siedziba Syco Music, Studio A

       Cieszę się, że pogodziłam się z Gabą choć dalej czuję do niej odrobinę żalu... Jest moją najlepszą przyjaciółką, a pod wpływem piątki chłopaków, których ledwo co zna nie potrafi trzymać języka za zębami. Już nie wspomnę o zamkniętych drzwiach do mieszkania... Bądź co bądź jest mi strasznie bliska i nie wyobrażam sobie życia bez niej, więc dużo jestem jej wstanie wybaczyć. 
- Witam wszystkich- weszłam do studia i zarzuciłam kurtkę na wieszak. Atmosfera w studiu od razu zrobiła się "gęstsza"...
- Cześć Siostra!- Savan podszedł do mnie i ucałował w czoło- Coś taka zmarnowana?- ujął moją twarz w dłonie i dokładnie mi się przyjrzał.
- Ciężki poranek...- zerknęłam kątem oka na chłopaków, którzy siedzieli jak na szpilkach.
- Co się stało? Opowiadaj!- Kotech pociągnął mnie za rękę i posadził na kanapie między sobą, a Niallem.
- Nie chce mi się...- próbowałam wstać, ale mnie powstrzymał.
- Kate...- spojrzał na mnie spode łba i wiedziałam, że już się nie wywinę. Co jak co, ale gdy Savan stwierdzi, że mam zły humor, jestem zmartwiona, albo źle się czuję nie ma opcji żeby udało mi się cokolwiek przed nim ukryć lub pominąć.
- Już dobra...- podniosłam ręce w geście obronnym- Pokłóciłam się wczoraj wieczorem i dzisiaj rano z Gabą przez tych tutaj...- wskazałam ruchem ręki na powód mojej sprzeczki z przyjaciółką.
- Jak to?!- mężczyzna uniósł ze zdziwienia brwi, a Horan zrobił się biały jak ściana.
- Tak to- wzruszyłam ramionami- Moja kochana współlokatorka wpadła na jakże wspaniały pomysł i zaprosiła siedzącą tu piątkę do naszego mieszkania. Na jej i ich nieszczęście wróciłam wcześniej, czego kompletnie się nie spodziewali choć w sumie to nie wiem dlaczego. W końcu tam mieszkam, nie?- spytałam upewniając się czy aby na pewno mi się nic nie pomyliło- Cała prawda o mojej znajomości z przyszłą dziewczyną tego Blondynka...- spojrzałam na potencjalnego chłopaka mojej przyjaciółki- Wyszła na jaw. Tyle.
- Nic jej nie zrobiłaś, prawda?- spytał przerażonym głosem Horan.
- Aktualnie leży z nożem wbitym w plecy na podłodze w kuchni.
Widać, że jeszcze nie znają mojego czarnego humor, który narzeczona Savana tak uwielbia bo wzięli sobie moje słowa do serca i jednocześnie zaciągnęli się powietrzem, a Niall wyglądał jakby miał zaraz umrzeć..
- No przestańcie! Nic jej nie zrobiłam! 
Gdy już dotarło do nich, że ich towarzyszka do zabawy nadal żyje odetchnęli z ulgą. Miałam nadzieję, że taki wytłumaczenie wystarczy, ale mój Braciszek okazał się wyjątkowo spostrzegawczy i inteligentny. Jak nigdy...
- A czemu Gabrysia myślała, że nie wrócisz?
Pięknie! Teraz to się chłopak ucieszy... Miejmy to już za sobą...
- Bo poszłam się spotkać z Tomkiem- daruj mi...
- I wróciłaś na noc? To faktycznie dziwne... Co się stało?
- Nic.
- Kate...
- Mów do mnie Kasia bo o tym też się dowiedzieli...
- Ok. Kasia nie zmieniaj tematu- pogroził mi palcem- Czemu wróciłaś? Nigdy tego nie robisz.
- Jezu...- wywróciłam oczami i wstałam z kanapy. Podeszłam do panelu i poprzesuwałam parę pokręteł zastanawiając się co mam powiedzieć. Wybór nie był zbyt wielki. Nawet gdybym spróbowała go okłamać i tak by się zorientował, że nie mówię prawdy. Jak to możliwe, że zna mnie aż tak dobrze? 
- Pokłóciłam się z Tomkiem- zerknęłam na Savana kątem oka i zauważyłam jak na jego twarzy pojawia się uśmiech. Obróciłam się i założyłam ręce na piersi- Mógłbyś chociaż udawać, że Ci przykro...- zmierzyłam go lodowatym spojrzeniem, ale nie potrafił ukryć swojej radości z faktu, że posprzeczałam się ze swoim chłopakiem, którego on nienawidzi.
- Bardzo mi przykro! Jak możesz myśleć inaczej?!- złapał się "oburzony" za serce odstawiając jakąś szopkę.
- Właśnie widzę...- prychnęłam i podeszłam do wieszaka, wyciągając z torby laptopa.
- Zerwaliście?
Na te słowa o mało co nie upuściłam urządzenia na ziemię. Jednak i tak najlepsza w tym wszystkim była reakcja Loczka. Aż podskoczył i z niecierpliwością czekał na to co powiem. O co mu chodzi? "Chłopak leci na Ciebie!" Taa... On leci na wszystko co się rusza.
- Nie! Nie zerwaliśmy. 
- A o co się pokłóciliście?- pytanie za sto punktów. Od kiedy on się taki mądry zrobił?
- O Styles'a- odparłam krótko i spojrzałam na chłopaka, któremu oczy wyszły z orbit. Zresztą tak jak i reszcie...
- Jak to?!- spytał piskliwym głosem Louis.
- Tak to- wzruszyłam ramionami- Powiedziałam mu, że ma go przeprosić, a on się nie zgodził. To tak w skrócie. Poza tym co was to obchodzi?
- Ja tylko...- bronił się Tomlinson, ale mnie już zaczęło wkurzać to ciągłe dopytywanie się.
- Koniec tematu. A Ty Braciszku się tak nie ciesz bo Ci się zmarszczki porobią i Ana zostawi Cię przed ołtarzem- pokazałam mu język i zrobiłam obrażoną minę.
- Wtedy wyjdę za Ciebie- puścił do mnie oczko.
- Chciałbyś!- prychnęłam- Po moim trupie. Nie wytrzymałabym z Tobą nawet miesiąca...
- Przecież Ty mnie tak kochasz!- podszedł do mnie i usiadł mi na kolanach, mocno mnie przytulając i czochrając włosy.
- Savan zostaw mnie w spokoju!- zepchnęłam go, a on spadł na podłogę. Chłopcy zaczęli się z niego śmiać, a ja ponownie pokazałam mu język i wróciłam do przeglądania plików z pomysłami na nowe piosenki...

       Dzisiejszy dzień nie był taki zły jak go sobie wyobrażałem. Myślałem, że Kate wparuje do studia i zacznie na nas krzyczeć jakim to prawem byliśmy wczoraj u niej w mieszkaniu, ale nic takiego się nie wydarzyło. Widocznie bardziej była przejęta kłótnią ze swoim chłopakiem o naszego Loczka niż tym, że dowiedzieliśmy się o jej przyjaźni z Gabą. Swoją drogą to dziwne... Myślałem, że aż tak zalazł jej za skórę, że nie będzie miała dla niego litości, a tu proszę! Kazała  temu całemu Tomkowi go przeprosić. Może Louis ma rację i oni są dla siebie stworzeni? Skierowałem swój wzrok na Harrego, który nieustannie wpatrywał się w dziewczynę "Jak zwykle..." Ciekaw byłem czy jest tego świadomy. Później przeniosłem spojrzenie na Kate. Dziewczyna uparcie wpatrywała się w ekran swojego McBook'a i co chwila zapisywała coś na luźno spiętych kartkach. Jak ona się w tym odnajduje? Do tej pory wydawało mi się, że jest taka poukładana i wszystko musi mieć na swoim miejscu. Pozory jednak mylą... W takim razie może udana byłaby z nich para? Nie... Nie ma mowy!
  W pewnym momencie Savan wyszedł oznajmiając nam, że musi iść po naszych gości czego kompletnie nie rozumieliśmy. O co mu chodzi? Jakich znowu gości? Popatrzyłem na Liama licząc, że on jako zawsze najbardziej poinformowany i ogarnięty będzie wiedział coś na ten temat, ale tylko wzruszył bezradnie ramionami. Na Nialla też nie miałem co liczyć gdyż był zajęty upewnianiem się czy jego nowej "przyjaciółce" jak to raczy ją na razie nazywać nic nie jest i czy słowa Kate o tym, że faktycznie jej nic nie zrobiła okazały się prawdą. Po niecałych dziesięciu minutach Kotecha wrócił do studia, a za nim do środka weszło dwóch młodych mężczyzn. Obaj mieli co najwyżej po dwadzieścia jeden... maksymalnie dwadzieścia trzy lata. W dodatku spokojnie mogliby zostać modelami. Wysocy, świetnie zbudowani i ubrani, z zapuszczonymi nieco włosami, które opadały im luźno na czoło... Niczym z rozkładówki Vogue'a albo Harper's Bazaar. Widzą ich Kate uśmiechnęła się i wstała by się z nimi przywitać.
- Alex! Jak dawno się nie widzieliśmy!- podeszła do jednego z nich o włosach koloru blond i przytuliła. Potem przyszła pora na bruneta, który wyglądał na typowego bad boy'a- Kyle... 
Chłopak zbliżył się do niej i delikatnie musnął jej policzek swoimi wargami. Zauważyłem, że Harry uważnie przygląda się całej sytuacji, a gdy ten drugi ucałował dziewczynę jego usta przypominały wąską linię, a pięści zacisnął tak mocno, że aż kostki mu pobielały. Zdecydowanie nie podobało mu się takie przywitanie, a zazdrość biła od niego na kilometr.
- Witaj Kate- chłopak uśmiechnął się do niej i objął ramieniem. Stan Styles'a? Zaraz rozwali tą szklaną butelkę, którą trzyma w dłoni- Stęskniłem się za Tobą.
Puścił do niej oczko, a ona wywróciła tylko oczami i szturchnęła go w bok łokciem. 
- Chłopaki to są Alex i Kyle. Nagrają demo waszych piosenek, z których będziecie się ich uczyć kiedy już napiszę dla was te utwory- wyjaśniła nam powód, dla którego ta dwójka zaszczyciła nas swoją obecnością- Alex, Kyle to jest One Direction, czyli Liam, Zayn, Niall, Louis i Styles.
Wszyscy podeszliśmy do nich i wymieniliśmy uściski dłoni, ale zdecydowanie najdłużej zajęło to Loczkowi i bad boy'owi. Wyglądało to tak jakby patrząc na siebie próbowali sobie udowodnić, który z nich jest lepszy i bardziej zasługuje na względy tekściarki. Czy oni nie pamiętają, że ona ma chłopaka? Przynajmniej na razie...
  Siedzieliśmy dookoła stolika i wsłuchiwaliśmy się w historie, które opowiadali nam nowo przybyli. Co chwilę oczywiście wspominali jakie to szczęście ich spotkało gdy poznali naszą kompozytorkę i jak to dzięki niej spotkali tyle znanych osobistości muzycznego show biznesu.
- A wy gdzie się poznaliście?- spytał zaciekawiony ich opowieścią Liam.
- W takim jednym klubie- udzielił niezwykle szczegółowej odpowiedzi Alex.
- Wpadliśmy tam na piwo i przy okazji załapaliśmy się na karaoke- dodał więcej informacji Kyle- Przypadkiem była też tam nasza piękna Kate...- spojrzał na dziewczynę i puścił do niej oczko- A gdy usłyszała jak śpiewamy zaproponowała nam współpracę. Na początku Alex myślał, że robi sobie z nas jaja. W końcu gdzie siedemnastolatka mogłaby zaproponować nam taką ofertę, ale ja od razu wiedziałem, że ona jest wyjątkowa...
- O zamknij się Kyle!- walnęła go w ramię i pokręciła z niedowierzaniem głową- Sam myślałeś, że chcę Cię po prostu wyrwać co zresztą by Ci się spodobało, a gdy próbowałam was przekonać, że mówię prawdę to zaśmiałeś mi się prosto w twarz- sprostowała jego wypowiedź Kate, a my zaczęliśmy się śmiać. 
- Ja?! Nigdy w życiu słońce Ty moje!- oburzył się chłopak i złapał ją za dłoń. Oczywiście Harry znowu dostał białej gorączki na szczęście Kate szybko uwolniła swoja rękę z tego uścisku, zakazując mówić do siebie "słońce". Nagle zadzwonił jej telefon i po kilku krótkich "Tak. Rozumiem" zgarnęła Savana i poinformowała nas, że za chwilę wrócą bo muszą coś załatwić u Simona. Tym samym zostaliśmy sami z chłopakami od demo.
  Nasza rozmowa zeszła na inny temat, a Alex okazał się bardzo fajnym gościem. Niestety nie mogliśmy powiedzieć tego samego o tym drugim...
- Dlaczego Kate mówi do Ciebie po nazwisku?
Kyle zwrócił się bezpośrednio do Harrego, ale ten zmrużył tylko oczy i nic się nie odezwał, na co chłopak zaśmiał się pod nosem i oparł głowę na dłoni.
- Musiałeś sobie nieźle u niej nagrabić...- trafił w dziesiątkę- Rzadko kiedy nie zwraca się do kogoś po imieniu...
- Daj spokój stary- próbował zmienić temat Alex, ale bad boy nie miał zamiaru zostawić Loczka w spokoju.
- O co Ci chodzi? Tak się pytam  z ciekawości- bronił się- To co Harry? Powiesz mi?
- A skąd Ty ją niby tak dobrze znasz?- odpowiedział mu pytaniem na pytanie.
- Wiesz...- zaczął- Nie da się nie zainteresować taką laską jak Kate. Chyba przyznacie mi rację, że niezła z niej dupa, więc grzechem by było nie chcieć i nie próbować jej poznać. Mam tylko nadzieję, że niedługo uda mi się poznać ją jeszcze lepiej...
- Kyle przestań!- jego przyjaciel starał się jak mógł, ale ten nie miał zamiaru odpuścić a oliwy do ognia dolewał Loczek.
- Co masz na myśli?- o nie... Nie pytaj się skoro znasz odpowiedź!
- Już ty dobrze wiesz co młody...
Poruszył wymownie brwiami i uśmiechnął się łobuzersko. Gdyby nie rychły powrót Kate z Savanem model nie miałby już czym uśmiechać się w stronę aparatu.
- Jesteśmy- dziewczyna wpadła zadowolona do studia- Wszystko w porządku?- spytała widząc nasze niewyraźne miny.
- Oczywiście. W jak najlepszym!- zapewnił ją Kyle i posadził sobie na kolanach, na co Harry wywrócił kubek stojący na stoliku wylewając jego całą zawartość na swój telefon.

Fitness Club "The third space"

"Stęskniłem się za Tobą"
"Wiedziałem, że ona jest wyjątkowa..."
"Słońce Ty moje!"
"Musiałeś sobie nieźle u niej nagrabić..."
"Chyba przyznacie mi rację, że niezła z niej dupa..."
"Mam tylko nadzieję, że niedługo uda mi się poznać ją jeszcze lepiej..."

       Od godziny waliłem w worek bokserski nie mogąc wymazać z pamięci tego całego Kyle'a i jego słów na temat Kate. Jak on w ogóle śmiał się tak zachowywać i wypowiadać? Te jego spojrzenia w jej kierunku, trzymanie za rękę, puszczanie oczek... "Trzeba było mu je podbić!" Miałem taki zamiar, ale na jego szczęście dziewczyna wróciła do studia, więc się powstrzymałem. Co on sobie wyobraża?! Wcale jej nie zna! W dupie był i gówno widział! "Ty też jej nie znasz..." To nie ma teraz znaczenia! Nie pozwolę żeby zrobił jej krzywdę "Przecież sam co chwilę na nią naskakujesz" Ja to co innego... "Jakoś tylko Ty doprowadziłeś ją do płaczu"  Nie o mnie teraz chodzi! "Ma chłopaka. On ją obroni" Jasne... Ale dwóch ochroniarzy to zawsze lepiej niż jeden, nie?
  Wymierzałem kolejną serię ciosów próbując się na czymś wyżyć kiedy do studia wszedł Adam, który jej tutaj trenerem.
- Cześć Harry!- zawołał wesoło, a widząc, że nie jest mi dzisiaj do śmiechu podszedł do mnie- Co jest stary? Coś taki wkurzony?
- Szkoda gadać...- odpowiedziałem nie przestając walić w worek.
- Masz rację. Lepiej wypocić całą złość- poklepał mnie po ramieniu i zaczął zmierzać w kierunku wyjścia. Tuż przed drzwiami zatrzymał się i spytał- Ej, mam pytanie. Nie będzie Ci przeszkadzało jak przyjdzie tu taka jedna dziewczyna?
Odwróciłem się i uniosłem brwi ze zdziwienia.
- Dziewczyna?
- Tak. Powiedziała, że też musi się dzisiaj trochę wyżyć, więc zaproponowałem żeby tu przyszła. To co? Może wpaść?
- Jasne- wzruszyłem ramionami i wróciłem do poprzedniego zajęcia.
Po jakimś czasie usłyszałem jak drzwi od sali ponownie się otwierają. Bez odrywania wzroku od mojej "ofiary" zawołałem.
- Wchodź! Nie krępuj się...
- Dzięki za pozwolenie Styles.
Słysząc ten głos zastygłem nieruchomo. "Nie możliwe!" pomyślałem, ale musiałem się upewnić czy aby na pewno się nie przesłyszałem. Obróciłem się na pięcie i spojrzałem na dziewczynę, która uważnie mi się przyglądała. To nie była pomyłka. Do sali weszła Kate ubrana w czarny, obcisły strój sportowy. Przylegające do jej ciała leginsy sięgające do połowy łydki i czarna bluza z kaptuerm idealnie dopasowywały się do jej sylwetki. Przez ramię miała przewieszony biały ręcznik, a w ręku trzymała butleke wody mineralnej. Włosy spięte w artystycznym nieładzie przyklejały się gdzieniegdzie do jej spoconej twarzy i karku. Pomimo tak niedbałego wyglądu była niesamowicie seksowna i pociągająca. Zresztą jak zawsze... Gdy zdjęła bluzę odsłaniając wątłe ramiona i odrobinę dekoltu od razu zrobiło mi się gorąco i jak zwykle zapomniałem co to znaczy oddychać. Mimowolnie przygryzłem dolną wargę kiedy zaczęła iść w moim kierunku delikatnie kręcąc biodrami.
- Zły dzień?- spytała wskazując głową na worek, na co ja przytaknąłem nie mogąc nic z siebie wydusić gdyż mój umysł był zajęty analizowaniem jej figury, która teraz była idealnie widoczna. Nie to co pod swetrami oversize... Zdecydowanie powinna zmienić garderobę "Wszyscy by się wtedy za nią oglądali" Ok. Zmieniam zdanie. Powinna się tak ubierać kiedy jest ze mną- To tak samo jak u mnie- westchnęła- Nie będę Ci przeszkadzać.
Jej słowa wyrwały mnie z moich badań nad jej ciałem i odrobina logicznego myślenia pozwoliła mi coś odpowiedzieć.
- Nie przeszkadzasz!
- Na pewno?
- Jasne. Chcesz to możemy poćwiczyć razem- palnąłem szybko chcąc ją jak najdłużej zatrzymać, a Kate uniosła lekko lewy kącik ust do góry.
- To chyba nie jest dobry pomysł. Nigdy tego nie robiłam...
Oczywiście mój mózg zinterpretował jej słowa w zupełnie inny sposób niż powinien a przez moją głowę przeszła myśl "Ze mną możesz mieć swój pierwszy raz..." 
- Czego nie robiłaś?- spytałem nie chcą wyjść na głupka, ani napalonego zboczeńca "Ona dobrze wie, że takie jesteś..." Może nie wie... Poza tym, że niby co?! Wcale nie jestem taki!
- Nigdy nie boksowałam- wyjaśniła- To chyba był zły pomysł...
Odwróciła się i zaczęła oddalać, ale nie pozwoliłem jej na to łapiąc ją za nadgarstek. Nie chciałem żeby wychodziła. Czas na zabawę w trenera...
- Daj spokój!- przyciągnąłem ją bliżej i uśmiechnąłem się- Nauczę Cię.
- No nie wiem...
Dziewczyna nie była zbytni przekonana, ale ja już podjąłem decyzję. Od dzisiaj będę jej prywatnym trenerem "Tylko nie przesadzaj z tymi ćwiczeniami fizycznymi..."
- Ale ja wiem. Chodź i nie marudź- pociągnąłem ją za rękę i poprowadziłem w kierunku ringu. Przeszliśmy pod linami, a ja chwyciłem pierwszą lepszą parę rękawic, która leżała obok. Niestety okazały się sporo za duże jednak z braku innego wyboru musiało nam to wystarczyć. Pomogłem jej je założyć, a sam włożyłem tzw. łapy.
- To nie jest trudne- zacząłem jej tłumaczyć co ma robić, ostatni raz sprawdzając czy wszystko jest dopasowane- Uderzasz raz jedną, raz drugą pięścią w moje dłonie na skos. Jasne?
Kate pokiwała twierdząco głową i podeszła do mnie bliżej. Jej pierwsze ciosy były tak lekkie, że ledwo co je czułem. Zdecydowanie potrzebuje treningu...
- Kate, proszę Cię...- opuściłem ręce- Tylko na tyle Cię stać?
- Przecież mówiła Ci, że nigdy tego nie robiłam. Poza tym nie chcę zrobić Ci krzywdy...
- Ty mi krzywdę?- zaśmiałem się- Nie żartuj sobie! Patrz.
Stanąłem za nią dotykając klatką piersiową jej pleców "Wiesz, że nie musisz stawać aż tak blisko?" Ja tak. Ona nie...
- Po pierwsze...- chwyciłem ją za ramiona i uniosłem je w górę na wysokość jej twarzy- Musisz trzymać gardę. To najważniejsze. Chyba nie chcesz żeby ktoś podbił Ci oko, co?- pokręciła przecząco głową śmiejąc się pod nosem "Jaki piękny dźwięk..."- Po drugie, Twoje ruchy muszą być szybsze i silniejsze. Moja babcia jest bardziej niebezpieczna od Ciebie...
Dziewczyna szturchnęła mnie łokciem w bok, a dla mnie było to najcudowniejszy cios jaki ktokolwiek mi zadał "Jesteś nienormalny! Biją Cię a Ty się cieszysz!" Dostać od takiej dziewczyny to jak wygrać milion w lotto!
W końcu niechętnie oderwałem się od jej pleców i wróciłem na swoje miejsce. Kate ustawiła się dokładnie tak jak jej pokazywałem i przygotowała się do ataku.
- Gotowa?
Darując sobie odpowiedź zaczęła uderzać w moje dłonie z zdecydowanie większą siłą i zapałem. Zdziwiłem się, że w tak wątłej i kruchej osóbce może być tyle energii. Sądziłem, że po chwili moja uczennica się zmęczy, ale zamiast tego jej ciosy zaczęły przybierać na sile "Nie doceniasz jej" W pewnym momencie tak się nakręciła, że zacząłem się bać, że wybuchnie. Przyparłem ją do narożnika, zrzuciłem szybko ochraniacze i złapałem ją za ręce krzyżując je za jej plecami.
- Spokojnie...- wcisnąłem ją jeszcze mocniej w kąt ringu, tak że teraz stykaliśmy się klatkami piersiowymi, a nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów " I wcale nie zrobiłeś tego specjalnie" Oczywiście, że nie! Przecież musiałem ją jakoś okiełznać!
Kate uspokoiła swój oddech, a ja wpatrywałem się uważnie w jej twarz. Oczy miała zamknięte, a wargi lekko rozchylone przez co ponownie czułem ten słodki powiew na mojej szyi. Za każdym razem gdy wydychała powietrze przez moje ciało przechodził lekki dreszcz. Mógłbym się od niego uzależnić.
Po chwili rozchyliła powieki i uniosła głowę do góry przez co nasze spojrzenia się skrzyżowały. Po raz kolejny dane mi było zatonąć w tych zielono-złotych tęczówkach i głębi jej źrenic. Dziewczyna wspięła się lekko na palce i szepnęła mi do ucha "Oddychaj Styles" uśmiechając się przy tym delikatnie. Nawet nie wiem kiedy zaprzestałem pobierania tlenu, ale nie zaskoczyła mnie moja reakcja. Chyba już się do tego przyzwyczaiłem. Jeszcze trochę, a będę mógł siedzieć co najmniej dziesięć minut pod wodą jak jeszcze kilka razy się tak do niej zbliżę.
Kate wyswobodziła się z mojego uścisku i zrzuciła rękawice.
- Przepraszam...- odezwała się mijając mnie i kładąc ręce na biodrach- Trochę mnie poniosło...
- Nic się nie stało- uspokoiłem ją. Jak dla mnie może ją tak ponosić codziennie "Marzyciel..."
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale do sali wszedł jakiś mężczyzna. Zaczął iść w naszym kierunku, a gdy znajdował się jakieś dwa metry od podestu, na którym staliśmy dostrzegłem znajomą mi twarz. Tomek. Jego się tu nie spodziewałem...
- Co Ty tu robisz?- dziewczyna zeskoczyła do niego i stanęła przed nim z rękami założonymi na piersi. 
- Szukałem Cię. Chcę pogadać...
- Jakoś dzisiaj wszystkim zebrało się na rozmowy ze mną- odpowiedziała zimnym tonem i wbiła w niego swoje lodowate spojrzenie.
- Poświęcisz mi chwilę?- spytał ujmując jej dłoń, a we mnie aż zawrzało. "Lepiej ją puść..."
- Mogę Ci poświęcić nawet dwie jeśli go przeprosisz.
Kate wskazała na mnie ruchem głowy, a chłopak zerknął na mnie kątem oka. Westchnął ciężko i zaczął zmierzać w moim kierunku. Zszedłem z ringu i stanąłem na przeciwko niego. Tomek  niechętnie wyciągnął do mnie dłoń.
- Przepraszam. Nie chciałem Cię znokutować...
- Słucham?- spytałem zdziwiony. Chyba sobie ze mnie kpi! "Jeśli dla Ciebie powalenie na kanapę nie jest nokautem to kompletnie się nie nasz na boksie, a ciężko chcesz go uczyć innych"
- Proszę was...- dziewczyna westchnęła i wywróciła oczami. Tylko i wyłącznie dla niej odwzajemniłem jego gest.
- W porządku. Wybaczam- odezwałem się niemrawo i szybko puściłem jego rękę. Tomek od razu wrócił do swojej dziewczyny i ponownie zapytał.
- To jak? Możemy stąd iść?
Kate przytaknęła i poszła po swoje rzeczy. Zarzuciła na ramiona bluzę i podała chłopakowi butelkę z wodą. Zanim wyszła zostawiając mnie samego ze wspomnieniem jej bliskości powiedziała na odchodne.
- Dzięki za lekcję Styles. Niezły z Ciebie nauczyciel.
Po czym zniknęła za drzwiami sali gimnastycznej wraz ze swoim chłopakiem. 

18 maja 2013

14

Dom One Direction

       Nie rozumiem jak Kasia może ich nie lubić. Owszem, nigdy nie powiedziała tego na głos, ale żeby pałała do nich wielką miłością to też nie zauważyłam "Co innego jeśli chodzi o One Direction. Zwłaszcza o jednego członka zepsołu..." Spędziłam z nimi już trochę czasu i nie wyobrażam sobie lepszych towarzyszy do zabawy. Z nimi nie można się nudzić! Jestem tu jakieś sześć godzin, a od pięciu i pięćdziesięciu dziewięciu minut cały czas się śmieję. Jeszcze trochę i pęknę od nadmiaru pozytywnej energii, która panuje w tym domu. 
- P-p-proszę was...- wydukałam między jednym kawałem a drugim- Ja już nie mogę...
Łzy płynęły mi ciurkiem po policzkach a razem z nimi tusz do rzęs. Założę się, że wyglądam teraz jak górnik, który wyszedł z kopalni, albo kominiarz po skończeniu swojej zmiany.
- Gaba to wcale nie było śmieszne...-naburmuszył się Harry.
- Żartujesz?! Nigdy nie słyszałam, żeby komuś zatrzasnęły się drzwi od pokoju hotelowego, kiedy stał na korytarzu nagi! I jeszcze ktoś go na tym przyłapał! Myślałam, że takiie rzeczy dzieją się tylko w filmach...- i kolejna fala łez pomieszana ze śmiechem powaliła mnie na kanapę.
- A co Ty tam właściwie robiłeś w takim "stroju"?- Liam zadał pytanie, na które do tej pory żadne z nas nie wpadło, a zdecydowanie powinno!
- Yyy...-po minie Loczka widać było, że próbuje wymyślić jakieś logiczne usprawiedliwienie dlaczego chodził golusieńki po hotelowym holu, ale ciężko mu to szło. Odpowiedzi udzielił za niego Zayn.
- Pewnie gonił jakąś laskę, która mu uciekła z łóżka...
- Co?!- Louis aż podskoczył- Zdradziłeś mnie z jakąś dziewczyną?!- spytał oburzony i założył ręce na piersi.
- Nie! Ciebie?! Nigdy w życiu!- bronił się Styles- Przecież wiesz jak Cię kocham...- usiadł na oparciu jego fotela i zaczął się mocno do niego przytulać.
- Ja wiem, tylko nie jestem pewien czy Ty zdajesz sobie z tego sprawę, chodząc jak Cię Bóg stworzył w miejscy publicznym. Myślałem, że robisz tak tylko w naszym pokoju...
- Że co?!- tym razem to ja byłam w kompletnym szoku i zakrztusiłam się sokiem.
- Bo widzisz...- zaczął mi tłumaczyć o co chodzi Niall, który siedział tuż przy mnie- Nasz kochany Harry ma kilka dziwnych zachowań, upodobań i fetyszy...
- Siedź cicho!- krzyknął główny bohater naszej rozmowy i rzucił w Horana poduszką "Uważaj na niego! Jeszcze coś się stanie mojemu chł.... Koledze."
- I tak się każdy w końcu dowiaduje. Poza tym my nie mamy przed sobą tajemnic.
Chłopak obrócił twarz w moją stronę i szeroko się uśmiechając spojrzał mi prosto w oczy. "Oprócz tego, że nie powiedziałm Ci, że wasza tekściarka jest moją najlepszą przyjaciółką i współlokatorką zarazem to faktycznie nie mamy przed sobą żadnych tajemnic..."
  Na szczęście rozmowa zeszła na inny temat z czego Harry wydawał się być bardzo zadowolony. Po obejrzeniu jednego z filmów, których chłopcy mieli co najmniej milion w swojej kolekcji nikomu nie chciało się już dłużej siedzieć w domu. Zayn zaproponował żebyśmy poszli do jakiegoś klubu jednak ze względu na to, że nikt oficjalnie nie wie o mnie i o Niallu ten pomysł został odrzucony. "W sumie to nie mają czego wiedzieć... Szkoda" Potem Lou wpadł na jakże "genialny" pomysł wyjścia do kina przez co od razu został wyśmiany. Czy on naprawdę nie widzi tej ściany w solnie wysłanej płytami dvd?
  Gdy chłopcy próbowali podjąc decyzję co dale mamy ze sobą zrobić, poczułam wibracje w kieszeni spodni. Wyjęłam telefon i zobaczyłam wiadomość od przyjaciółki

"Idę się spotkać z Tomkiem. Nie wiem kiedy wrócę. 
K Xx."

  Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby Kasia idąc do swojego chłopaka wróciła wcześniej niż następnego dnia rano. I nie mówię tu tylko o jej obecnym "ukochanym"... Z racji tego, że moi organizatorzy dalej nie mogli dojść do porozumienia a ich dyskusja bardziej przypominała dzieci kłócące się o zabawkę niż prawie dorosłych ludzi, którzy szukają jakiegoś kompromisu (co w gruncie rzeczy było przezabawne!) zaproponowałam coś za co Kaśka zabiłaby mnie bez mrugnięcia okiem.
- Mam propozycję- krzyki ustały, a pięć par oczu zwróciło się w moją stronę- Może pójdziemy się po prostu przejść i po drodze wstąpimy do mnie na jakąś herbatę?

Hyde Park, Londyn

       Dzisiejszy wieczór był chyba najzimniejszy ze wszystkich jakie do tej pory przeżyłam odkąd mieszkam w Anglii. Pomimo podkoszulki, bluzki z długim rękawem, najcieplejszego swetra jaki posiadam i puchowej zimowej kurtki myślałam, że zamarznę. Nawet takie dodatki jak futrzasta czapka, grube rękawiczki i wełniany szalik, który był ciasno owinięty wokół mojej szyi ani trochę nie złagodziły odczuwania tej niewyobrażalnie niskiej temperatury. Już nie wspomnę o butach EMU, które według producenta gwarantują, że stopy w nich będą zawsze ciepłe, a tymczasem moje przypominają kostki lodu. Już ja mu napiszę opinię o produkcie! Jakby tego było mało wpdałam na jakże wspaniały pomysł i wybrałam na miejsce spotkania z Tomkiem park, który jak wiadomo znajduje się na dworze, gdzie aktualnie jest CHOLERNIE zimno! Nie mogłam umówić się z nim w kawiarni? Nie wiem jakim cudem zdałam wcześniej maturę...
  Zbliżałam się do jednej z fontann, która znajdowała się przy jednym z bocznych wejść do tego zielonego zakątka "Dzisiaj to chyba białego..." Racja. Nie mniej jednak lubię tu przychodzić nawet zimą i najzwyczajniej w świecie posiedzieć na ławce uciekając od zgiełku miasta, równocześnie zapominając o problemach dnia codziennego. Moim ulubionym zajęciem jest wtedy obserwowanie ludzi. Patrzę na każdą mijajacą mnie osobę i zastanawiam się jaka jest jej historia. Jaką tajemnicę w sobie kryje. Czy jest szczęśliwa? Czy ta starsza Pani, która spaceruje tu codziennie rano ze swoim psem, ubrana na czarno i zawsze czule się do mnie uśmiechająca kiedy mijam ją podczas porannego biegania ma żałobę, czy może po prostu lubi ten kolor? Czy za dziesięć lat para, która właśnie obściskuje się pod wielką topolą będzie dalej tak szaleńczo w sobie zakochana, założą rodzinę i będa mieli piątkę dzieci, z którymi zamieszkają w małym domku z ogródkiem? Uważam, że miejsca takie jak to są idealne do tworzenia i szukania inspiracji. W końcu każdy z nas ma jakąś historię do opowiedzenia, a najlepsze są z życia wzięte. 
  Nagle poczułam jak ktoś ściska moje ramię
- Hej...- obróciłam się i zobaczyłam mojego chłopaka. Jak zwykle punktualny co do minuty- Zamyśliłaś się czy znowu rozpracowujesz tych biednych ludzi, którzy są niczego nie świadomi?
- Ja nikogo nie rozpracowuję- oburzyłam się- Obserwuję, a to znaczna różnica.
"A może przyglądasz się im i zazdrościsz?" Zazdroszczę?! Czego? "Tego, że są szczęśliwi" Wcale nie są. A jeśli tak myślą to są głupi. Nie można być szczęślliwym na tym świecie.
- Niech Ci będzie. Obserwujesz...- Tomek niechętnie przyznał mi rację- Jestem pewien, że nie po to zadzwoniłaś i chciałaś się ze mną spotkać żebyśmy razem "poobserwowali" tych nieszczęśników...
- Nie. Mam inny powód.- odparłam zimnym tonem.
- Chodzi o wczoraj?- spytał choć dobrze znał odpowiedź.
- Jeszcze się pytasz?!- jego obojętny głos doprowadzał mnie w tym momencie do szału- Coś Ty najlepszego zrobił?! Zwariowałeś?! Jak mogłeś go uderzyć?!
- On też nie jest bez winy- chłopak zwrócił mi uwagę.
- Ale Ty zacząłeś! Co Ci odwaliło, co?
Tomek podszedł bliżej i złapał mnie za ramiona.
- Nie pozwolę, żeby jakiś gnojek tak Cię traktował i doprowadzał do łez- "wyjaśnił" mi powód znokałtowania Loczka.
- Po pierwsze to moja sprawa, a po drugie dałabym sobie sama radę- wyrwałam mu się i odsunęłam, a on pokrcił głową.
- Skoro jesteśmy razem to to nie dotyczy tylko Ciebie. Nie pozowlę żeby ktoś kto nic o Tobie nie wie podnosił na Ciebie głos. Nie rozumiesz tego?
- A czy Ty nie możesz zrozumieć, że umiem sama o siebie zadbać?-spytałam zrezygnowana- Ile razy będziemy to jeszcze przerabiać? Ile razy mam wam wszystkim powtarzać, że wszystko jest ok?- czy oni nie mogą dać mi świętego spokoju? 
- Wystarczy raz, pod warunkiem, że będzie to prawda- oznajmił.
- Uważasz, że kłamię?- uniosłam brwi ze zdziwienia. Przecież nigdy go nie okłamałam! 
- Oszukujesz samą siebie.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz...
  Ta razmowa zdecydowanie biegła nie po mojej myśli i sądzę, że Tomek też inaczej ją sobie wyobrażał. Jeszcze nigdy tak na siebie nie naskakiwaliśmy, a on nigdy tak do mnie nie mówił. Co więcej my się nigdy na poważnie nie pokłóciliśmy! To nie mogło skończyć się dobrze...
- Mówię całkiem poważnie. Gdyby wszystko było w porządku nie zareagowałabyś tak jak ostatnio i nie musiałbym przyjeżdżać żeby się Tobą zaopiekować.
- A więc to o to chodzi!- w końcu wszystko stało się jasne- Przepraszam bardzo, ale to nie ja błagałm Cię o pomoc tylko Gaba. Nie moja wina, że jest taka przerważliwiona. Zresztą tak samo jak Savan i Ed. Poza tym nikt nie mianował Cię na moją niańkę, więc nie musiałeś przyjeżdżać.
- Boże jaka Ty jesteś uparta!- chłopak wytrzelił ręce w górę i obrócił się do mnie tyłem. Przeszedł kilka kroków, po czym ponownie się do mnie zbliżył- Nie możesz zrozumieć, że się martwimy i chcemy Tobą zatroszczyć? 

- Powtarzam po raz kolejny, że umiem sama o siebie zadbać.- pozostawałam nieugięta co strasznie go denerwowało.
- Jasne- prychnął- Do czasu kiedy ktoś czegoś nie powie...
- To jest już mój problem- odparłam nie ukrywając mojej złości.
- Właśnie, że nie!- ponownie podniósł głos, a ludzie dookoła zaczęli nam się uważnie przyglądać tym bardziej, że nic nie rozumieli z tego co mówimy. Nie sądzę, żeby wszyscy znali choćby podstawy polskiego- Znamy się od dziecka i zawsze kiedy ja potrzebowałem pomocy Ty byłaś przy mnie i mnie wspierałaś. Nawet kiedy tego nie chciałem. Wkurzało mnie to, ale ostatecznie byłem Ci za to wdzięczny bo tylko Ty wiedziałaś czego potrzebuję i że nie chciałem się sam przed sobą do tego przyznać. Teraz jest tak z Tobą. Nie widzisz tego? Nikt nie chce robić Ci na złość...
- Kiedy wy traktujecie mnie jak małe dziecko!- przerwałam mu i teraz to ja wymachiwałam rękami na wszystkie strony. 
- Wiesz co jestem już zmęczony tłumaczeniem Ci tego po raz kolejny...- chłopak machnał ręką i potarł zmarszczę na czole.
- Nikt Ci nie każe tego robić.
- Chcesz coś jeszcze ode mnie?- schował ręce do kieszeni i czekał no moją odpowiedź.
- Masz go przeprosić...
- Kogo?- spytał zdziwiony.
- Styles'a.
- Nie ma mowy- pokręcił przecząco głową.
- Nie denerwuj mnie...
Tomek podszedł do mnie pozostawiając kilkucentymetrową odległość między nami.
- To Ty mnie nie wkurzaj- szepnął- Nie przeproszę go po tym co Ci zrobił. Po moim trupie!

Mieszkanie Kasi i Gaby

       Wiecie jak wygląda dziecko, które po raz pierwszy jest w jakimś miejscu? Tak właśnie zachowuje się One Direction w moim mieszkaniu. Ciekawi ich to co nowe, wszystkiego chcą dotknąć, wszędzie zajrzeć... Czy Harry właśnie próbuje wejść do pokoju Kasi? O kurde!
- Nie wchodź tam!- krzyknęłam, a Loczek aż podskoczył.
- Czemu? Trzymasz tam jakieś zwłoki?
- Nie- zaczęłam się śmiać "Choć gdybyś tam wszedł Kate na pewno nie wypuściłaby Cię stamtąd żywego"- To pokój mojej współlokatorki, a jak jej nie ma to lepiej żebyś tam nie wchodził. Wiesz... To jej prywatna przestrzeń i takie tam...
- Jasne. Sorry- chłopk uśmiechnął się do mnie w geście zrozumienia i wrócił do salonu, gdzie reszta chłopaków dokładnie badała każdy milimetr tego pomieszczenia.
  Zayn i Louis przeglądali kolekcję płyt, która w znacznej części należała do Kaśki. Mojego wkładu było tam może ze trzy płyty. Z kolei Liam przeczesywał moją działkę kulturalną czyli książki. Pasował mi taki układ. Przyjaciółka dbała o to żeby nigdy nie zabrakło czegoś do posłuchania, a ja żebyśmy zawsze miały co poczytać. 
- Dużo macie płyt...- Malik wyjał kolejne pudełko i sprawdził czyj jest album, po który akurat sięgnął- The Kooks. Słuchasz indie rocka?
Pokęciłam przecząco głową i zajęłam miejsce koło Nialla, który siedział na środku kanapy. Chłopak szeroko się uśmiechnął gdy znalazłam się obok niego, a Harry zaśmiał się pod nosem, za co oberwał poduszką w twarz. Gdybyśmy byli gdzie indziej pewnie zwróciłabym na to większą uwagę, ale teraz zastanawiałam się jak mam odpowiadać na ich niekończące się pytania. Nie mogę im powiedzieć kto tu tak naprawdę mieszka oprócz mnie, a nie chcę ich też okłamywać. Musiałam ograniczyć swoje odpowiedzi do niezbędnego minimum.
- To w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach kolekcja mojej przyjaciółki. Ona dba o muzykę, a ja o literaturę- wskazałam ręką regał, który znajdował się w kącie pokoju- Fajna jest ta książka jak lubisz fantasy- zwróciłam się do Payne, który trzymał w ręku jedną z moich ulubionych powieści.
- Uwielbiam!- odpar entuzjastycznie.
- Chcesz to mogę Ci ją pożyczyć- zaproponowałam, a chłopak ucieszył się jak małe dziecko.
- Serio? Nie będziesz jej czytać?
- Już to zrobiłam. Sześć razy. Poczekam chwilę z siódmym- puściałam do niego oczko, a Li obiecał, że odda mi ją zaraz jak skończy i położył lekturę na stoliku aby nie zapomnieć jej zabrać. 
  Po pokrętnym odpowiedzeniu na jeszcze kilka pytań ucieszyłam się, że dałam radę i nie zdradziłam mojej wielkiej tajemnicy przy okazji nie oklamując chłopaków jednak moja radość była przed wczesna. Jak mogłam zapomnieć o Panu ciekawskim? 
- Czym się zajmuje twoja współlokatorka?
- Yyy... Ona...- Gaba myśl!- Jest moją przyjaciółką- gdzie ja mam mózg?
Wszyscy zaczęli się śmiać wliczając w to również mnie, ale mój śmiech był zdecydowanie bardziej nerwowy.
- To jest jej zawód? Nieźle...- naśmiewał się ze mnie Loczek- Dobrze płacisz? Może ja też się skuszę...- obdarzył mnie jednym z tych swoich uśmieszków, ale Niall zaraz sprowadził go na ziemię.
- Ty lepiej się zajmij sobą i pilnuj żeby Ci dziewczyny z łóżka nie uciekały bo potem kończysz nago biegając po korytarzach.
Słysząc wypowiedź Horana chłopcy wybuchnęli śmiechem, a Styles tylko burknął coś pod nosem. Sama znowu nie mogłam powstrzymać łez, które mimowolnie spływały po moich policzkach za każdym razem kiedy coś mnie bardzo rozbawiło. Jednak mój napad głupawki przerwała ręka Nialla, która spoczęła na moich ramionach. "Mógłby mnie tak obejmować cały czas..." Rozmażyłam się patrząc na zdjęcie moje i Kasi, które stało na komodzie za plecami Loczka... CO?! Cholera jasna! Oni nie mogą tego zobaczyć!
 Zdecydowanie zbyt szybko wstałam ze swojego miejsca i chwyciłam ramkę ze zdjęciem chowając ją do szuflady. Niestety nie umknęło to uwadze moich gości.
- Coś się stało?- spytał zdezorientowany Horan.
- Pewnie parzyła ją twoja ręka- zażartował Lou, ale chłopak wziął to sobie do serca i od razu posmutniał co również zepsuło mój humor. Musiałam to jakoś naprawić...
- Wszystko w porządku- uśmiechnęłam się do Blondyna- Po prostu przypomniałam sobie o jeszcze jednej książce, którą Liam musi koniecznie przeczytać- skłamałam dostrzegając kątem oka okładkę jakiejś książki, która akurat leżała na szafce. Modliłam się żeby mi uwierzyli i na szczęście kupili to. Kamień spadł mi z serca. Wróciłam na poprzednie miejsce i obadarowałam Nialla najszczerszym uśmiechem jaki tylko mogłam z siebie wydobyć aby choć trochę zmniejszyć swoje poczucie winy za to że nie mówię mu wszystkiego i za ten głupi komentarz Tomlinsona.
  Gdy wydawało mi się, że sytuacja jest opanowana i już nic niespodziewanego się nie wdarzy usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka i zamarłam...

       Jeszcze nigdy tak szybko nie dotarłam z parku do domu. Zdecydowanie powinnam zmienić zawód i zająć się jakimś sportem. Może chodziarstwo? Gdybym w tym momencie wystartowała na olimpiadzie złoty medal miałabym w kieszeni, a na konferencji prasowej musiałabym serdecznie podziękować mojemu chłopakowi, który zmobilizował mnie do osiągnięcia tej zawrotnej prędkości wyprowadzając mnie z równowagi. Szczerze to nie mogę uwierzyć w to co się wydarzyło pół godziny temu...
  Nerwowo szukałam kluczy grzebiąc ręką w mojej wielkiej torbie. Gdy w końcu udało mi się znaleźć tę igłę w stogu siana przekręciłam trzykrotnie zamek w drzwiach i weszłam do środka. Nadal było mi strasznie zimno, więc postanowiłam ominąć etap zdejmowania kurtki i butów. Weszłam do salonu, a tam... Czy ja śnie?! To niemożliwe... Powiedzcie mi, że gdzieś jest ukryta kamera, a piątka chłopaków, która okupuje mój salon to tylko jakieś zjawy, a nie ci z którymi spędzam niemal codziennie kilka godziny w studiu.
  Gdybym była bohaterką komiksu albo jakiejś bajki dla dzieci to moja dolna szczęka sięgałaby do ziemi. Na moment straciłam zdolność logicznego myślenia i oddychania. Spojrzałam na Gabę, której twarz zmieniała kolory z prędkością światła. Zielona, czerwona, fiolotowa, biała... Jeśli chodzi o naszych gości to każdemu z nich oczy wyszły z orbit na mój widok, a żeby któryś był w stanie wyjaśnić mi co tu robią nie było w ogóle mowy. Po fazie pierwszego szoku i zaprzeczania, że to przecież niemożliwe musiałam się dowiedzieć co jest grane.
- Co się tu kurwa dzieje?!- spytałam nieświadomie używając mojego ojczystego języka przez co tylko przyjaciółka była w stanie mnie zroumieć- Co oni tu robią?!
Gaba podeszła do mnie i próbowała mi wszystko wyjaśnić, ale mówiła tak szybko, że nie mogłam nic zrozumieć z tej paplaniny. Przerwałam jej podnosząc rękę do góry i postanowiłam podsumować informacje, które zdołałam wyłapać podczas jej monologu.
- Chwila... Czyli to było tak. Byłaś u chłopaków. Zaczęło wam się nudzić. Dostałaś ode mnie sms'a, że idę się spotkać z Tomkiem, więc zaprosiłaś ich tutaj, tak?
- Mniej więcej...- potwierdział moje przypuszczenia cichym głosem.
- Co Cię kurwa napadło?! Czego ze słów "Nie zapraszamj ich tutaj!" nie załapałaś?!- nie mogłam uwierzyć, że wpadła tak tak idiotyczny pomysł!
- Ale Ty nigdy nie wracasz na noc do domu jak idziesz się z nim spotkać...
- A co to jest za reguła?- spytałam zszokowana- Jakieś prawo, o którym nie wiem? Zwariowałaś?!
- Przepraszam ja...
- Przestań!- krzyknęłam na nią co spowodowało ból w moim sercu. Nie chciałam się unosić, ani doporowadzić jej do łez, ale to było silniejsze ode mnie- Mam już dość kłótni jak na jeden dzień... A wy co się tak patrzycie?
Wróciłam do "służbowego jezyka" i zwróciłam się do chłopaków, którzy nie dość, że byli w równie wielkim szoku co ja to na dodatek nic nie rozumieli z mojej wymiany zdań z Gabrysią. 
- My...- zaczął Louis, ale szybko skończył bo tak naprawdę sam nie wiedział co chce powiedzieć. Reszta dalej wpatrywała się we mnie i przecierała oczy ze zdziwienia. Jak zwykle Liam podjął się zadania opanowania sytuacji. 
- Chyba powinniśmy już pójść...- wstał z kanapy i zaczął zbierać chłopaków.
- Nie!- zatrzymałam ich- Nigdzie teraz nie pójdziecie. Jest dopiero dziesiąta, zostaliście zaproszeni przez nią...- wskazałam palcem na moją wkrótce martwą przyjaciółkę- Zostańcie. Ja pójdę do siebie.
Ruszyłam w kierunku swojego pokoju, ale zostałam zatrzymana przez Nialla, który zastawił mi drogę.
- Kate mu nie wiedzieliśmy...
- Nie teraz Horan- westchnęłam- Nie teraz...

       Siedzieliśmy wokół małego stolika i zastanawialiśmy się co mamy teraz zrobić. Pomysł aby wrócić do domu nie wchodził w grę, ponieważ Kate nam "zabroniła", a nikt nie ważyłby się  jej teraz sprzeciwić. Gaba opierała łokcie na kolanach, a twarz miała schowaną w dłoniach. Niall głaskał ją po plecach i mówił, że wszystko będzie dobrze, ale ona nie chciała go słuchać. Zamiast tego ciągle powtarzała, że przyjaciółka ją znienawidzi i że to już koniec ich przyjaźni. Nagle drzwi do pokoju Kate się otworzyły, a dziewczyna wyszła z nich ubrana w spodnie od dresu i luźnią bluzkę z długim rękawem. Jak to możliwe, że nawet w takim stroju była dla mnie niesamowicie seksowna? "Bo jesteś w niej zakochany" Nie jestem! "Zauroczony?" Prędzej.
  Brunetka podeszła do Gaby kucnęła przed nią i ujmując jej dłonie odsłoniła zapłakaną twarz współlokatorki. Starła wierzchem dłoni łzy, które spływały po jej policzkach i uniosła nieco podbródek.
- Czemu płaczesz?- spytała cicho patrząc jej prosto w oczy. Z zaciekawieniem przyglądałem się tej sytuacji.
- Bo mnie nienawidzisz...- odpowiedziała łamiącym się głosem.
- A kto Ci takich głupot naopowiadał?- Kate zaczęła się śmiać, a Gaba spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Jak to? Czyli nie jesteś zła?
- Jestem- oczy dziewczyny ponownie wypełniły się łzami- Złamałaś obie obietnice jakie mi złożyłaś, a dobrze wiesz jak nienawidzę gdy ktoś niedotrzymuje słowa. Przyżekałaś, że nie przyprowadzisz tu Blondyna o reszcie już nie wspominając, a na dodatek teraz wiedzą, że się znamy, ale przecież nie mogę mieć świadków jak będe Cię mordować, nie?- nie wiem czemu, ale Gabie od razu poprawił się humor. Jak można się cieszyć z tego, że ktoś ma zamiar Cię zabić po wyjściu gości? Dom wariatów!
  Dziewczyna rzuciła się na kompozytrokę chcąc ją uściskać przez co ta straciła równowagę i poleciała do tyłu omal nie uderzając głową w kant stołu. Na szczęście zdążyłem zareagować i złapałem je obie zanim doszło do tego nieszczęśliwego wypadku. "Jaki z Ciebie rycerz Harry..." Pewnie. Tylko lśniącej zbroi mi barkuje.
  Kate podziękowała mi za "uratowanie życia" i zerknęła na mebel przez który o mało nie staciła życia gdyby nie ja " Trochę się przeceniasz" Takie są fakty. Nic na to nie poradzę.
- Zaproponowała wam chociaż coś do picia?- zwróciła się do naszej piątki- Jeść wam na pewno nie dała bo mogłoby się to dla was źle skończyć...
- Ej!- Gaba oburzyła się i szturchnęła ją w ramię.
- Czemu?- spytał zaaciekawiony Lou.
- Jakby to powiedzieć... Ona w ogóle, powtarzam w ogóle nie umie gotować. Za to do jedzenia jest pierwsza.
- To zupełnie jak nasz Horanek!
- Dlatego też mówiłam, że znam równie wielkiego głodomora- puściła do nas oczko i ruszyła w kierunku kuchni- Chodźcie- ponagalała nas ruchem ręki- Zjecie coś.

       Kate postawiła przed nami kubki z gorąca czekoladą i zajrzała do lodówki w poszukiwaniu składników do swojego dania. Nie mogłem się doczekać aż ponownie spróbuję jej pyszności po tym jak dała mi kawałek swojego ciasta. Musiałem dowiedzieć się co tym razem spowoduje, że będę miał niebo w gębie.
- Co ugotujesz?-  spytałem zaglądając jej przez ramię gdy kroiła bagietkę.
- Zobaczysz- odpowiedziała tajemniczo jak na Kate G przystało. Czego innego mogłem się spodziewać?- Narazie siadaj i grzecznie czekaj- wskazała mi miejsce koło Gaby, a ja w niecałą sekundę znalazłem się na krzesełku obok niej. 
- Długo się znacie?- zaczął przesłuchanie Zayn. 
- Ja z Gabrysią?- chciała sprecyzować jego pytanie.
- Z kim?- zdziwiłem się.
- Z Gabrysią...- dziewczyny popatrzały na siebie i zaczeły się śmiać przez co byłem kompletnie zdezorienotwany- O Boże...- Kate nie mogła się opanować- To Ty nie wiesz jak Twoja dziewczyna ma na imię? No nie mogę...
- Nie jestem jego dziewczyną- poprawiłą ją Gaba/Gabrysia- Gdy się przedstawiałam nie użyłam pełnej wersji mojego imienia.
- To wszystko tłumaczy- przyznała brunetka- Tak w kwesti wyjaśnienia Gaba to skrót od imienia Gabriela. Rozumiecie? Coś jak... Louis i Lou.
- Aaaaa- załapałem o co chodzi- Gabriela... Piękne imię...
- To jak? Długo się znacie?- powtórzył swoje pytanie Zayn.
- Kilka lat- odparło odruchowo dziewczyna obok mnie, za co dostała piorunujące spojrzenie od swojej przyjaciółki. 
- Kilka lat- potwierdziła i wróciła do robienia jakiegoś sosu.
- Nie jesteście stąd, nie?- dołączył się do śledztwa Harry i już wtedy wiedziałem, że tak łatwo nie odpuści.
- Nie- odparła którko Kate.
- Zawsze udzielasz tak wyczerpujących odpowiedzi?- zirytował się Styles.
- Takie było pytanie- usprawiedliwiła się Kate- Przecież nie zapytałeś się skąd jesteśmy.
- Skąd jesteście?- podążył tym tropem chłopak.
- Z innego kraju- kolejna tajemnicza odpowiedź, która zdecydowanie niezadowoliła przyjaciela.
- Kasia daj spokój...- z pomoca przyszła mu Gaba- Chyba tyle możesz im powiedzieć?
- Kasia?- powtórzył nieudolnie Liam.
- Tak. Polski odpowiednik Kate. I Kasia też jest skrótem- zaznaczyła. Ile jeszcze tych skrótów?
- A jak brzmi pełna wersja?
- Nie wymówisz tego. Uwierz mi- Kate uśmiechnęła się do Payna i sięgnęła po kiść pomidorów.
- Więc jesteście z Polski...-wyłapał odpowiedź na swoj pytanie Harry. Brnetka zerknęła na niego kątem oka.
- Na to wygląda. 
- Możemy tak do Ciebie mowić?
- Jak?
- Ka-a-asia...- jąkał się Louis.
- Nie. Po pierwsze wam to nie wychodzi, a po drugie nazywają mnie tylko bliskie mi osoby. Jak już kiedyś wspominałam wy się do nich nie zaliczacie. Zostańmy prz Kate.
- Widziałem, że słuchasz indie rocka, rocka i innych "ciężkich gatunków"- zmienił temat Malik, u nikając tym samym wkurzenia naszej kompozytorki.
- Przeważnie- przyznała.
- To zupełnie tak jak Harry- zauważył Tommo i poruszył wymownie brwiami wskazując na Loczka.
- W końcu oboje jesteśmy pyskaci i niemili, więc jakoś nie dziwi mnie fakt, że lubimy ten sam gatunek muzyki- skomentowała ich "podobieństwo". Ja osobiście dorzuciłbym jeszcze kilka cech.
- Zapomniałaś dodać, że jesteś nienormalna- odpłacił jej się Styles.
- A Ty bezczelny- nie pzostawała mu dłużna i przyznam, że z ciekawością słuchałem ich wymiany komplemetnów jakimi się obdarowywali. 
- To nie ja zabijam ludzi jak wejdą do mojego pokoju.
Słysząc te słowa Kate zmarła i spojrzała w jego kierunku.
- Co?! Byłeś w moim pokoju?
- Nie!- wtrąciła sie szybko Gaba- Nie pozwoliłam im tam wejść. Spokojnie...
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, ale jej mina dalej się nie zmieniła i wyrażała niezadowolenie z faktu, że najmniej lubiany przez nią członek naszgo zespołu prawie wparował do jej samotni.
- Ja nie wiem jak Ty się z nią dogadujesz...- kontynuował Harry tym razem zwracając się do jej przyjaciółki.
- Normalnie- wzruszyła ramionami Gabrysia- Myśl sobie co chcesz, ale ona jest na prawdę niesamowita i kochana.
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć...
- Wiecie, że ja tu jestem, co nie?- Kate oparła się o blat i obdarzyła ich kolejnym gniewnym spojrzeniem, ale oni nic sobie z tego nie robili. Zupełnie jakby jej nie wdzieli.
- Żyjemy w idelanej symbiozie- opisywała jej relację z przyjaciółką piękność siedząca obok mnie- Na wzajem się uzupełniamy. Kasia gotuje, ja sprzątam. Ona chodzi na zakupy, ja ogarniam rachunki. Przynajmniej gdy jest w Londynie tak to wygląda.
- Często wyjeżdżasz?- na następne prywatne pytanie zdecydował się Liam.
- Czasami- kolejna "konkretna" odpowiedź.
- Generalnie większość czasu spędza w Londynie- i kolejne rozwinięcie wypowiedzi przez jej współlokatorkę.
- Od kiedy jesteś moim prawnikiem?- Kate założyła ręce na piersi i skupiła swój wzrok na jej "prawniczce"
- Jak chcesz to od dzisiaj, tylko nie wiem czy Cię na mnie stać.
- Myślę, że jeśli chcesz przeżyć to zgodzisz się mnie bronić za darmo gdybym trafiła przed sąd. 
Gaba przeanalizowała szybko słowa swojej "klientki" i bez wachania przyjęła jej propozycję.
- Zgadzam się. Masz u mnie dożywotnio usługi prawne za darmo.

      Po tym jak Kate zaserowowała nam niewiarygodnie pyszny posiłek postanowiliśmy się zbierać. Dochodziła pierwsza w nocy, a musieliśmy jeszcze wrócić pieszo do domu co wcale nie było tak blisko jak nam się na początku wydawało. Poza tym mieliśmy być jutro w studiu o dziesiątej co oznzacza, że zanim znajdziemy się w swoich łóżkach zostanie nam tylko jakieś osiem godzin snu. Zayn na pewno się nie wyśpi...
  Staliśmy w przedpokoju, ubierając nasze kurtki i buty co było nie lada wyczynem na tak małej powierzchni w pięć osób. Nie obyło się bez drobnych uszkodzeń. Harry dostał w twarz od Zayna, co Mulat skomentował słowami, że i tak sobie ostatnio zasłużył, a ja oberwałem w tył głowy od Louisa, który nie mógł znaleźć swojego szalika w rękawie i mówił, że na pewno ktoś mu go ukradł. Jedynie Liam stał już gotowy do wyjścia i kręcił z niedowierzaniem głową, a obok niego Kate patrząca na nas z politowaniem...
  Gdy w końcu byliśmy gotowi grzecznie pożegnaliśmy się z dziewczynami i podziękowaliśmy za gościnę. Miałam już zamykać za sobą drzwi, kiedy poczułem jak ktoś ciągnie mnie za ramię. 
- Mógłbyś chwilę poczekać?- Gaba uśmiechnęła się do mnie nieśmiale zatrzymując mnie w drzwiach.
- Jasne. Powiem tylko chłopakom żeby za daleko beze mnie nie szli bo nie jestem pewien czy sam bym trafił.
Złapałem ich na korytarzu i powiedziałem, że zaraz do nich dojdę. Gdy wróciłem do mieszkania dziewczyna opierała się o ścianę w przedpokoju i nerowowa bawiła się palcami.
- Jestem...- widząc jej zmartwioną minę, przytuliłem ją mocno do siebie- Co się stało?
- Chciałam Cię przeprosić za to, że nie powiedziałm Ci o Kasi... znaczy się o Kate. Zrozum ja...- przerwałem jej i przyciągnąłem ją do siebie jeszcze bliżej.
- Nic sie nie stało- szepnąłem jej do ucha- Rozumiem czemu to zrobiłaś. Ona chce bronić swojej prywatności za wszelką cenę, a Ty jej w tym pomagasz. To nic złego. Uważam, że to pokazuje jak bardzo Ci na niej zależy i jaką jesteś dobrą przyjaciółką.
- Naparawdę?- Gaba zerknęła na mnie spod swoich długi rzęs.
- Naprawdę- uśmiechnąłem się do niej ciepło- Nie przejmuj się. Nie jestem zły. Myślę, że Kate też przjedzie. Poza tym nie było tak źle. Muślę, że miło spędziła z nami czas...- wskazałem ruchem głowy na dziewczynę, która sprzątała w kuchni.
- Jakoś ją udobrucham- puściła do mnie oczko- Ciekawa jestem tylko czemu wróciła do mieszkania taka zdenrwowana...
- Pogadaj z nią. Na pewno Ci powie.
- Tak zrobię- przytaknęła.
Zapadła niezręczna cisza, a ja dalej trzymałem w objęciach drobne ciało Gabrysi. Móglbym tak stać całe wieki, ale dźwięk mojego telefonu informujący o nadejściu nowej wiadomości... I trzech kolejnych świadczyło o tym, że przyjaciele nie zosatwią na mnie suchej nitki jak się nie pośpieszę.
- Muszę iść- odsunąłem się niechętnie od dziewczyny- Chłopaki na mnie czekają. Nie chcę żeby mi zamarzli na dworze- chwyciłem za klamkę i już miałem wychodzić kiedy usłyszałem moje imię.
- Niall...
- Tak?- obruciłem się w stronę, z której dobiegał ten piękny głos.
- Jeszcze raz przepraszam...
- Pójdziesz jutro ze mną do kina i będziemy kwita- puściłem do jego właścicielki oczko i powiedziałem, że zadzownię jutro. Gaba podeszła do mnie i stając na palcach delikatnie pocałowała mnie w policzek. Moje serce skakało z radości, a ja wyszczerzyłem się w kolejnym wielkim uśmiechu. Po raz kolejny miałem chwycić za klamkę, ale zanim to zrobiłem obróciłem się na pięcie i musnąłem lekko te nisamowicie czerwone wargi wywołując tym drżenie ciała dziewczyny. Tak "spełniony" opuściłem jej mieszkanie i z nieukrywaną radością zbiegłem do chłopaków. Całą drogę myślałem tylko o tym słodkim samku, który pozostawiły po sobie usta dziewczyny i uroczym rumieńcu pokrywającym jej policzki...




~~~~~~~~~~~~~~~~~~
BARDZO przepraszam, że dodaję rozdział dopiero dzisiaj. Wiem, że obiecałam go na wczoraj, ale niestety nie wyrobiłam się :( Mam nadzieję, że nie jest taki zły i opłacało się czekać. Dziękuję za cierpliwość! Xx.